Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Główna Kuchnia

+20
Jeremy
Cook
Diena
Ragnvald
Yael
Natalie
Mikaela
Jowisz
Fangora
Saturn
Marie Anne
Merkury
Ianelle
Shaque
Julek
Effs
Justin
Elisa
Luke
Mistrz Gry
24 posters

Strona 2 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down

Główna Kuchnia - Page 2 Empty Re: Główna Kuchnia

Pisanie by Go?? Wto Mar 01, 2011 5:50 pm

-Eh. dziewczyno.-rzuciłem, wywracajac zabawnie oczyma
-Prawda nie jest zbyt ciekawa, ot, miałem po prostu dwa lata urlopu-powiedziałem i chociaż ton i styl mojej wypowiedzi niczym nie różnił się od poprzednich to tym razem była to.. może nie w 100%, ale jednak prawda.
-wesołych walentynek-dodałem, podsuwajac jej moje dwie, ostatnie pomarancze. Od ust sobie odejmuje, żeby mogła cieszyć się ich smakiem. Aj,aj.
No i poszedłem dalej przyzwyczajać się do strych kątów.


/nju dej
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Główna Kuchnia - Page 2 Empty Re: Główna Kuchnia

Pisanie by Justin Pią Mar 04, 2011 5:59 pm

/ nowy dzień /

Jeden, dwa, jeden, dwa, pewna pani miała psa, czy i cztery, czy i cztery, pies ten dziwne miał maniery, pięć i sześć, pięć i cześć wcale nie chciał lodów jeść, siedem, osiem, siedem, osiem, to ja zjem te lody. Otworzyłem lodówkę i z z miną jak zawsze (czyli ekstra miną super przystojniaka) sięgnąłem na górną półkę i wyciągnąłem pudełko z lodami. Otworzyłem je by zobaczyć jakie też to lody znajdują się w jego wnętrzu i przeżyłem rozczarowanie: ŻADNE! Kolejne pudełko i też nic! Nic, nic, nic, porzeczkowe, nic, nic, nic. No niee. Jak tak dalej pójdzie to pogrążę się w krainie rozpaczy, a na moich idealnych policzkach, w których czasami się pojawia zabawny dołeczek, pojawią się łzy, które pocieknął z jakże zamyślonych i melancholijnych oczu. Czy nasłuchałem się zbyt wiele myśli Venus? Możliwe. Nawet bardzo. Ale jeszcze bardziej możliwe jest to, że właśnie wróciłem z maratonu brazylijskich seriali, które oglądałem sobie z Lie. Czasami zmuszała mnie do takich dziwnych rzeczy zupełnie bez powodu. Straszne nie? Ale co poradzić.
W każdym razie po drodze do kuchni złapałem Effy i teraz dziewczyna miała idealną okazję by zobaczyć jak załamuję się nad kolejnymi pustymi pudełkami lodów. Oprócz porzeczkowych, których wyjątkowo nie tolerowałem. Nawet dostawałem po nich dziwnej wysypki i zaczynałem mówić zmienionym głosem. Takim niskim i tajemniczym. A może... Jem porzeczkowe!
- No to co tam u ciebie krasnalu? - zapytałem z czystej ciekawości, bo nie chciało mi się zbytnio wysilać by zrozumieć jej zagmatwane myśli, całkiem podobne do moich. I w tym cały problem. Przecież ja siebie też nigdy nie rozumiem. Wsadziłem czubatą łyżkę do ust tym samym nie mogąc zadać więcej pytań przynajmniej przez kilka sekund.
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Główna Kuchnia - Page 2 Empty Re: Główna Kuchnia

Pisanie by Effs Pią Mar 04, 2011 6:07 pm


/ nowy dzień /

Patrzyłam, jak on szuka tych lodów i jak powoli załamuje się widząc tylko porzeczkowe. Co za człowiek! Ma tu przy sobie swoją zajebistą siostrę, która zrobi mu lo... jedzenie w każdej chwili! Ale nieee. Po co przejmować się takim stworzeniem, jakim jestem. Oczywiście, on jest najważniejszy. Ale trudno. Nie zbulwersuje się, bo jestem oazą spokoju. Ummmm...
- A nic ciekawego w sumie - Odpowiedziałam zastanawiając się co się u mnie działo. Mogłam mu trochę naopowiadać o Dimitrim, ale nie było zbytniego sensu, bo by kazał od razu mi się zamknąć. Nie rozumiałam, czemu nie chciał słuchać, jaka to ja jestem zaaaakochaaaana.
- Jak chcesz to mogę spróbować zrobić Ci lo... jedzenie, którego porządasz - Zaproponowałam wspaniałomyślnie.
avatar
Effs
~ * ~


Powrót do góry Go down

Główna Kuchnia - Page 2 Empty Re: Główna Kuchnia

Pisanie by Julek Pią Mar 04, 2011 6:33 pm

/po przeskoku/


Na lunch pora nadeszła, podążaj młody palladynie zatem. Tak, Yoda rządzi. I owszem, maraton Gwiezdnych Wojen pozostawiał po sobie takie ślady. Jak również ssanie w żołądku i po papierosowy smak w ustach. Bo w końcu są przywileje z bycia starym i zgrzybiałym. Mi już żaden Marco nie robił wjazdu na pokój od wielu lat.
Kierunek kuchnia, cel zostanie osiągnięty za pięć, cztery, trzy, dwa jeden...
-Cześć Effy, Justin. - uniosłem krótko rękę w ich stronę. Na dłuższe pogaduszki czas przyjdzie za chwilę, ponieważ są rzeczy ważne i ważniejsze. Mój pusty żołądek, żądający napełnienia, zalicza się do tych najwyższej wagi. Otworzyłem lodówkę, opierając się lekko na jej drzwiach i lustrując wzrokiem jej zawartość.
No dobrze, co my tu mamy... Mleko, mleko, śmietana, jakieś ogórki, papryka, szynki... O, camembert. Wziąłem całe opakowanie. I co by tu jeszcze... Proszę bardzo, pesto, salami, pomidor. Powinno wystarczyć. A choć to może niezwykłe, dało się z tego zrobić dobrą przekąskę. Jak?
Otworzyłem camembert, polałem surowym pesto, dodałem parę plasterków salami. Ciekawe, czy Effs umiałaby zrobić mi kiedyś coś takiego...? Stanąłem przodem do nich, opierając się o szafkę i jedząc ten mój włoski wymysł.
Julek
Julek
dura lex sed lex


Powrót do góry Go down

Główna Kuchnia - Page 2 Empty Re: Główna Kuchnia

Pisanie by Justin Pią Mar 04, 2011 6:43 pm

Dlaczego ja nigdy nie pamiętam o tak ważnych, ułatwiających życie sprawach jak na przykład umiejętności Effy? No dlaczego? Gdybym pamiętał to bym nie rozpaczał tak w poszukiwaniu lodów i w ogóle. Ale nie, ja jak zawsze odstawiłem fajne informacje gdzieś na tyło głowy i utrudniałem sobie życie. Tak jak Alejandro podczas spotkania ze swoim przyrodnim bratem zamiast powiedzieć mu o swoim romansie z byłą żoną brata (którą brat sam nasłał na Alejandra) pokłócił się z nim myśląc, że zdrada ze strony wroga będzie mniej boleć, niż z ręki najlepszego przyjaciele. Pasjonujące. Nie żebym czekał z niecierpliwieniem na kolejny odcinek, ale cóż... Nie czekałem, bo pewnie i tak za godzinę wcale nie będę pamiętał imion tych bohaterów.
- Wieeeesz. w sumie to jednak niech zostaną te porzeczkowe - oznajmiłem, bo już zdążyłem się przyzwyczaić do myśli, że zaraz będę wyglądał niczym stryjeczny dziadek Joe, w czerwone plamy i niskim głosem śpiewając somewhere over the rainbow. - Siemasz Julek - przywitałem się z koniatym, który odrobinkę mnie wpieniał, bo jego imię podobnie jak moje zaczynało się na "Ju", a to sprawiało, że stawałem się mniej oryginalny. W dodatku był starszy, a starsi patrzą na mnie jeszcze bardziej z góry niż normalni, co jest odrobinkę upokarzające. Tylko odrobinkę. Czemu nie mogę być słodkim dzieciakiem? Miałbym wtedy o wiele łatwiej. Ale miało to jedną wadę: brak kobietek.
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Główna Kuchnia - Page 2 Empty Re: Główna Kuchnia

Pisanie by Effs Pią Mar 04, 2011 6:57 pm

- Nie to nie, łaski bzy - Odpowiedziałam trochę oburzona. No co!? Woli się rozchorować niż poprosić mnie o pomoc? Pfy! Mój brat i ta jego duma, oraz wielkie ego.
Po chwili wszedł Julek, z którym się przywitałam od razu posyłając w jego stronę szeroki uśmiech. Ach, lubiłam go, chociaż był taki staaaaaaaary. Jakby się przyjrzeć to mam słabość do starszych facetów. Ale kij z tym. W końcu też jestem dorosła. Ale nie wiekowo. Tylko tak psychicznie! A niech ktoś powie, że nie to zaraz naśle swoich jednorożców.
Patrzyłam na jego poczynania przekrzywiając głowę, tak samo fajnie jak te pieski, które tak robią, jak słyszą coś dziwnego. Nie rozumiałam ludzi, którzy pracowali nad swoim pożywieniem, skoro po chwili i tak to zjedzą. No jaki to ma sens, w ogóle?
- Coo taam? - Swe pytanie kierowałam oczywiście do Julka, bo na temat Justina i tego co u niego wiedziałam, aż za dużo.
avatar
Effs
~ * ~


Powrót do góry Go down

Główna Kuchnia - Page 2 Empty Re: Główna Kuchnia

Pisanie by Julek Pią Mar 04, 2011 7:23 pm

Hmm, miałem nadzieję, że jednak będzie to smakować lepiej... Coś zdecydowanie było nie tak. To nie powinno mieć takiego gorzkiego posmaku, zdecydowanie nie... Uniosłem słoiczek z resztą pesto, przyglądając się małym, niewyraźnym nadrukom. A potem się zakrztusiłem. Szybki obrót i to co jeszcze przed chwilą żułem, wylądowało w zlewie.
-To był zamach. - stwierdziłem głośno, plując resztkami przeterminowanego o ładny rok pesto. No żesz szlag by trafił te cholerne szczeniaki! Jakby to był znowu taki problem wyrzucić zepsute żarcie do kosza obok..
-Żeby leżało w lodówce coś co jest ROK przeterminowane... - pokręciłem głową, odwracając się do nich. Spojrzałem na ten mój camembert, cały oblany pesto i jakoś odszedł mi apetyt. Wyrzuciłem całą zawartość talerza do kosza, a naczynie wstawiłem do zmywarki. Były zalety bycia starszym, były i wady. W końcu byłem tu żeby uczyć, pomagać i dawać dobry przykład.
Wyciągnąłem z szafki paczkę płatków kukurydzianych i otworzyłem je, siadając koło Eff.
-No a co u Ciebie pisklaku? Mnie jak widziałaś próbowano otruć. -rzuciłem w jej stronę z uśmiechem.
Julek
Julek
dura lex sed lex


Powrót do góry Go down

Główna Kuchnia - Page 2 Empty Re: Główna Kuchnia

Pisanie by Justin Pią Mar 04, 2011 7:33 pm

Co za chamstwo zupełnie tak ignorować mnie w rozmowie! Fakt, że usta miałem całkowicie wypełnione porzeczkowymi lodami i aktualnie czułem jak wszystko powyżej szyi plus przełyk mi zamarza, ale przecież mogłem gadać. Niewyraźnie i tak dalej, ale mogłem. Ale jak nie to nie, jak nie będę gadał to szybciej zjem i szybciej przejdzie mi przemiana w stryjecznego dziadka Joe. Chyba powinienem do niego zadzwonić i sprawdzić, czy jeszcze żyje. Bo tak udawanie go gdy nie żył było jednak niesmaczne. Zupełnie tak jak to co Julek wypluł do zlewu. Pewnie gdyby normalna osoba zobaczyła ten piękny widok od razu porzuciła by pałaszowanie, ale jak na mnie potrzeba większego zgorszenia. To było za małooo.
- Widziałem to coś tydzień temu i też prawie się otrułem! - zakomunikowałem, choć pewnie nie powinienem, bo przecież Julek właśnie skarżył się na tych co odłożyli owo żarcie z powrotem do lodówki. Nie moja wina! Zamyślony wtedy byłem. I nie mówić mi tu, że to żadna wymówka, bo ja zawsze jestem zamyślony i nie z tego świata. - A wiecie, że koty nie odczuwają słodkiego smaku? - zapytałem nagle ni z gruszki ni z pietruszki, ale musiałem coś powiedzieć, bym czuł, że uczestniczę w tej rozmowie.
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Główna Kuchnia - Page 2 Empty Re: Główna Kuchnia

Pisanie by Effs Pią Mar 04, 2011 8:07 pm

- Nic ciekawego - Odpowiedziałam ponownie, bo byłam pewna, że wystarczy iż powiem coś w stylu "Dimitri jest taaaki boooski", a Justin zadławi się tymi swoimi lodami. Zresztą za niedługo będzie mu obojętne, bo zamieni się w wielkie czerwone coś od tych swoich ukochanych lodów porzeczkowych. I dobrze mu tak! Tak w ogóle, to nawet nie zapytał czy też chcem! Pf, co za cham, a nie brat, tyle wam powiem.
- To kup mi kota! - Przestałam raptownie się na niego fochać. Nie miałam żadnego zwierzaka, a chciałabym mieć. Ale zawsze słyszę to samo : "Nie, nie dostaniesz zwierzaka bo go zgubisz / zapomnisz o nim / zamienisz go w obiad / zagłaskasz go na śmierć". A bo wcale, że nie! Przecież, wiem, że nie da się niczego zagłaskać na śmierć. Prawda? Prawda?
Patrzyłam na to, jak oni jedzą, że aż się z wrażenia głodna zrobiłam. na początku myślałam, żeby samej sobie coś "wyczarować", ale zrezygnowałam z tego pomysłu, od ostatniej przypalonej mufinki z nadzieniem, które nie było czekoladowe. Więc sięgnęłam po prostu do jednej z półek i wyjęłam sobie żelki. Tak, żelki! Które zaraz oczywiście otworzyłam i włożyłam jednego (zielonego!) do buzi.
avatar
Effs
~ * ~


Powrót do góry Go down

Główna Kuchnia - Page 2 Empty Re: Główna Kuchnia

Pisanie by Julek Pią Mar 04, 2011 10:37 pm

Spojrzałem na Justina jak na idiotę. Po pierwsze, trzeba być kretynem, żeby nie wyrzucić takiej rzeczy, jeśli się ją już zauważyło. A po drugie, trzeba być imbecylem, żeby przyznać się do tego tuż po wypowiedzi takiej jak moja. Podarowałem mu jednak jedynie potępiające spojrzenie, odpuszczając sobie komentarz. Chrup, chrup. Dobre płatki.
-Nie kupuj jej kota. Koty są sierściuchami. - dorzuciłem swoje trzy grosze do dyskusji, wspominając futrzaka należącego do Earth i jego obraźliwe zachowanie. Strasznie mnie to wtedy śmieszyło, a gdy wróciłem do pokoju, jeszcze bardziej ponieważ zastałem go przed drzwiami. I skubany wyżebrał sobie kawałek kurczaka, dał się pogłaskać, a potem czmychnął. Sierściuch egoista.
Wyciągnąłem rękę i zabrałem Eff kilka żelków, ponieważ całkiem nieźle komponowały się z płatkami. Cukry, węglowodany, nikt nie zarzuci mi, że nie jest to zróżnicowana dieta.
Julek
Julek
dura lex sed lex


Powrót do góry Go down

Główna Kuchnia - Page 2 Empty Re: Główna Kuchnia

Pisanie by Justin Pią Mar 04, 2011 11:44 pm

Jezuu, i znów te Dimitri jest boski. Zaraz normalnie wywalę półki z lodówki i schowam się w niej, by przestać te wstawki w Effiowych myślach. Przecież mnie to powoli zabija! Najpierw od stóp wędruje taki impuls, który się przetwarza i zaczyna żreć mnie od środka. Jak tylko sobie wyobrażę co też zrobi Dymek gdy się dowie o tym wszystkim to aż mnie nosi! Znów sobie postanowi zostać zbawcą świata i rozdziewiczać wszystkie dookoła. Effy mu nie oddam! Nie ma chuja!
Posłałem w stronę kuzynki spojrzenie a'la wiem o czym myślisz i nadal uważam to za głupi żart. Choć podchodziłem do tego strasznie poważnie, jak do niczego innego więcej. Jeśli tylko ten zbok jednym paluszkiem dotknie tej tu niewinności to obiecuję, że porzucę swoje spokojne życie oparte na sedesowej religii altruizmu (nie wiem co to znaczy, ale fajnie brzmi) i zatłukę jak psa! Nie żebym miał coś do psów, albo innych zwierząt czworonożnych, tu popatrzyłem na Julka jakby ten potrafił mi czytać w myślach, a nie ja jemu. Kochałem zwierzaki, zwłaszcza takie które są na tyle mądre, że odpuszczają mi popełnione głupstwa, jak sprawę z zepsutym jedzeniem. Takich mądrych, doświadczonych, starszych kolegów to ze świecą szukać!
- Kupić kota? - powtórzyłem, bo nie spodziewałem się, że moja ciekawa ciekawostka doprowadzi do tego, że zejdziemy na takie tematy. Ja już wiem co by się działo jakby Effy miała kota: najpierw słodki, słodki, a potem Justin zmień mu żwirek w kuwecie. Onienienienienienineineienienineieneneineineneienneieni. Nie dam się tak łatwo wrobić, zwłaszcza, gdy Effy jak taka niedobra dla mnie w swoich myślach. - To sobie kup, ale najpierw przestań myśleć o sam-wiesz-kim! - zażądałem, chociaż nie wiem czy w ogóle miałem do tego prawo, przecież chyba... Chyba to nie moja decyzja czy Effy będzie miała sierściucha czy nie. A własnie! - Ejjj, nie wszystkie koty to sierściuchy, są też te potworkowate. Effy chcesz mieć potworka?
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Główna Kuchnia - Page 2 Empty Re: Główna Kuchnia

Pisanie by Effs Sob Mar 05, 2011 12:24 pm

- Pomyśle o tym, żeby OGRANICZAĆ myśli o sam - wiesz - kim, wtedy jak kupisz mi zwierzaczka! - Powiedziałam ciut głośno. No co on sobie myśli? Że jak już potrafi czytać w moim umyśle, to mam dostosowywać swoje myśli do niego? Jeszcze czego! Mam prawo myśleć to co chcę! Dokładnie, Justinie Reid, będę myślała sobie o Dimitrim kiedy sobie chcę! Bo on jest taki boski, cudowny, ach, wspaniały i w ogóle by wspaniale wyglądał bez koszulki, ha!
To ostatnie już było prawie chamskie, ale trudno. Jak mu się nie podoba to niech niech nie wsadza swojego noska do moich myśli, i o! Aż się wzburzyłam.
- Nie chcę jakiegoś potwora bez sierści - Zawyłam, na temat tych potworów. One są takie ble i fuj, a skóra im wisi jak mojej babci. No seerio.
avatar
Effs
~ * ~


Powrót do góry Go down

Główna Kuchnia - Page 2 Empty Re: Główna Kuchnia

Pisanie by Julek Sob Mar 05, 2011 3:18 pm

-Ee, te bez futra też są sierściuchami tylko incognito. - odparłem z przekonaniem. Coś mi o tym było wiadomo. Moja matka miała fioła na punkcie kotów. Te zwierzaki zawsze pałętały się po naszej rezydencji w Rzymie, miaucząc i ocierając się każdemu o nogi. Kobieta była na tyle zwariowana, że kupowała koty każdej rasy, jaka jej się spodobała. I potem mieliśmy cały tabun sierściuchów w domu. No dobra, przyznaję się, fajne były. Pakowały mi się do łóżka i wygrzewały ze mnie każdą chorobę. Ale to i tak sierściuchy.
-Czy to ja o czymś nie wiem, czy Effs zakochała się w Voldemorcie? - spojrzałem na Młodą, przyglądając jej się z zaciekawieniem i uśmiechając szeroko. Laski tak miały, że fascynowały się piosenkarzami czy aktorami. Ale żeby bujać się w fikcyjnej postaci? Łysym facecie z wężowym nosem i posranej psychice? Nie, zdecydowanie o czymś nie wiedziałem.
Julek
Julek
dura lex sed lex


Powrót do góry Go down

Główna Kuchnia - Page 2 Empty Re: Główna Kuchnia

Pisanie by Justin Sob Mar 05, 2011 3:44 pm

- Tylko kup i kup, a ja co z tego będę miał?! - krzyknąłem, bo udzielił mi się głośny ton jaki przybrała Effy. Zawsze tak było, że przystosowywałem się do tego jak mówili inni, ba, nawet jak myśleli. Byłem takim myślowym kameleonem, tyle że nie odróżniałem kolorów, pfff, znaczy myśli. Bo jak mam niby mam sobie radzić z własnymi myślami, gdy nagle wchodzą mi do głowy czyjeś? Nie mówić mi o blokowaniu, bo tak na pstryknięcie palcami się nie da. A więc gdy Effy pomyślała, że Dymek fajnie wygląda bez koszulki przez dosłownie sekundę myślałem, że i ja tak sądzę. I jeszcze nie poprzez zwykłe sądzenie, a poprzez podobanie się, nie wiem czy ktoś to zrozumie, ale trzeba było wiedzieć jedno: to było straszne! Jeżeli Effy nie przejdzie w najbliższym czasie będę musiał stanowczo się od niej odseparować, ograniczyć kontakty, chować się szafie, gdy wyczuję jej zbliżające się myśli i tak dalej. Wiem, chamsko, ale to JEJ wina. Nie moja, ja byłem niewinny niczym stróż w boże ciało (eee, tak to się mówi? i jak tak to co to do cholery znaczy?). - Ale dobra kupię ci. Kiedy masz urodziny? - Ha! Kolejne chamskie pytanie, którego oczywiście ten który ceni swoje życie nigdy nie powinien zadawać bliskiej osobie. Ale ja je zadałem, o! A niech się na mnie rzuci, obgryzie ucho, a potem schowa w lodówce i tak zamierzałem tam w końcu zamieszkać! - Tylko proszę nie obrażaj więcej kotów bez sierści, to jakbyś obrażała łyse dzieci chore na raka. Chamsko, Effy, chamsko - spojrzałem wyzywająco na nią unosząc lekko brwi i pakując sobie kolejną łyżkę lodów do gęby. Podrapałem się po brzuchu. Oho, pierwsze czerwone, swędzące, alergiczne plamki na brzuchu zaliczone. Zraz będą na twarzy, a potem na rąsiach. I końcowy etap: ekstra męski głos! Tylko jeszcze chwilę zaczekać nadal pochłaniając lody i nie częstując nikogo.
Wybuchnąłem śmiechem słysząc jak jego wysokość Juliusz Cezar wspomniał o sieściuchach incognito. Może i nie powinienem tak się śmiać, ale mi lada pretekst wystarczył by uruchomić mój uroczy śmiech. Szkoda, że nie ma żadnej dziewczyny w pobliżu by mogła się pozachwycać. Effy nie była dziewczyną, w drodze jasności.
- To prawie jak tajny agent Pepe pan dziobak! - zawołałem, bo od razu do głowy przyszło mi to skojarzenie. - Brakuje tylko złego Dundersztyc okradającego koty z sierści - powiedziałem całkiem poważnie, a potem na chwilę dałem się ponieść wizji. Powinienem zacząć pić melisę. Albo przestać brać to świństwo z naszego pokoju, którego pochodzenia i znaczenia nie znałem. Nawet nie zdziwiłbym się gdyby to tak naprawdę był tylko proszek do pieczenia. - No jasne, że się w nim zakochała! Jeszcze chwila a zacznie zamieniać się w Bellatrix i będę zmuszony ją zamknąć za obłąkanie. Dla jej własnego dobra.
Wiem, że sobie grabiłem u Effy, ale ja zawsze to robiłem. Nawet jak nie miałem powodu. A od niedawna powód był wielki, więc nawet nie czułem wyrzutów sumienia. A gdzie tam! Raz w życiu je czułem i to tylko w przypadku gdy postanowiłem oddać ofiarę Niewidzialnemu Różowemu Jednorożcowi zamiast memu jedynemu najwyższemu. A tak poza tym to żyłem na luuuuuzie.
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Główna Kuchnia - Page 2 Empty Re: Główna Kuchnia

Pisanie by Effs Nie Mar 06, 2011 3:21 pm

- Kiedy mam urodziny?! - Powtórzyłam podniesionym głosem. Czy on sobie kpi? No serio. Grabi sobie jak nie wiem. A jeżeli faktycznie nie wie kiedy mam urodziny to niech się wypcha i więcej nie odzywa. To jakieś żarty czy co? No ja was proszę, jak on w ogóle tak może. Cios poniżej pasa, tyle wam powiem. Ale spokojnie Effy. Przecież on napewno wie, kiedy masz urodziny.
- Jak możesz porównywać sierściuchy, które są łyse z dziećmi chorymi na raka?! - Wybuchnęłam. Jako mój brat on powinien wiedzieć, że moje miłe serduszko ściskało się, gdy widziałam płaczące lub w jakiś sposób poszkodowane małe dzieci! I nagle wyskakuje z czymś takim!
Moja dłoń zacisnęła się na opakowaniu żelków, tak że parę wypadło, ale nie zwróciłam na nie uwagi. A kolejne jego teksty dolały tylko oliwy do ognia. I to wszystko dlatego, że się zakochałam?! Jaki on miał wpływ niby na moje myśli i dlaczego kazał mi udawać, że Dimitri w ogóle nie istnieje? Powinien się z tym pogodzić a nie.
Podeszłam do niego, naprawdę zdenerwowana. I to wcale nie było kolejne moje oburzenie i za chwilę nie zacznę się z tego śmiać.
- O co Ci w ogóle chodzi? Wolałbyś, żebym polubiła jakiegoś frajera, który tylko siedzi w książkach? Co Ci w nim nie pasuje? - Wybuchnęłam, a moja twarz poróżowiała ze złości. W pewnej chwili wpadła mi do głowy pewna rzecz, która może być jeszcze bardziej chamska od jego tekstów - A może mu zazdrościsz? Tego, że może wyruchać kogo chce i ma takie powodzenie, a ty gnijesz sam, a większość dziewczyn myśli, że jesteś zwykłą ciotą!
Wcale tak nie myślałam. No dobra może tylko po części, ale byłam na tyle zdenerwowana, że miałam go w dupie i to co on sobie tam myśli w tej swojej pustej główce.
I wyszłam, po drodze rzucając żelki na stół i trzaskając drzwiami.

/ gdzieś /
avatar
Effs
~ * ~


Powrót do góry Go down

Główna Kuchnia - Page 2 Empty Re: Główna Kuchnia

Pisanie by Julek Nie Mar 06, 2011 5:26 pm

Siedziałem sobie obok nich, zajadając ten suchy i chrupiący wymysł Amerykańców i przyglądając się niezłemu show, który zaczął rozgrywać się na moich oczach. Proszę państwa, oto rodzeństwo zaprezentuje nam klasyczną scenę z życia rodziny! Brat starszy dręczył będzie siostrę młodszą niewybrednymi żarcikami. Ona zaś nie puści mu płazem tej obrazy i poprzysięgnie zemstę! Naajs.
Nie miałem zamiaru ich rozdzielać ani włączać się do tej kłótni. Skoro taki sobie sposób wybrali na wyrażanie uczuć... Effy to jedno, miała szesnaście lat i takiego zachowania można się było po niej spodziewać. Jednak Justin miał już za sobą dwudziestkę i rzekłbyś, że może coś tam już mu zaczynało świtać pod czupryną? Widać jednak niespecjalnie.
Po krzykach i wybiegnięciu Effy pokręciłem tylko głową, wstałem i skierowałem się ku szafce żeby odłożyć płatki na miejsce. Spojrzałem na Justina kierując się do wyjścia i posłałem mu nieco kpiący uśmiech.
-Powodzenia przy przepraszaniu. - rzuciłem, po czym skinąłem mu głową i wyszedłem z kuchni.
Julek
Julek
dura lex sed lex


Powrót do góry Go down

Główna Kuchnia - Page 2 Empty Re: Główna Kuchnia

Pisanie by Justin Nie Mar 06, 2011 5:40 pm

I chuj. Nie wiem dlaczego ale ani trochę mnie nie obeszła gadanina Effy, dziecko jeszcze nie wie co mówi. Ale kiedyś wyrobi, jakby się nie wyrobiła to nie mogła by być Reidem! Znaczy ona była akurat Bright, ale wiecie o co chodzi. Ta sama krew, ten sam sposób myślenia.
- Przepraszanie - prychnąłem tylko wzruszając ramionami i kończąc lody. Jeszcze niby co? Odnalezienie kandi mautain by wycieli mi nerkę? Jaaa już znam wasze sztuczki! Oja tam. Postanowiłem udowodnić Effy, że nawet z czerwonymi plamami i dziwnym głosem byłem w stanie oderwać pierwszą lepszą dziewczynę. Na przykład na takiej imprezie urodzinowej. Czemu nie?

/ kdfaddh /
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Główna Kuchnia - Page 2 Empty Re: Główna Kuchnia

Pisanie by Shaque Pią Mar 25, 2011 6:34 pm

/pokój

Kuchnia. Szafka. Dwie bułki. Lodówka. Margaryna. Szynka. Papryka. Majonez. Szuflada. Nóż. Czajnik. Kran. Kubek. Herbata. Sól. Trochę czasu do przodu i PUF! Tak powstało moje późne sniadanie.
Lubię puste kuchnie. Można warzywa kroić na blacie, zamiast na desce i nikt krzywo nie patrzy, można też wsadzać ten sam nóż do margaryny i majonezu, na koniec zostawić pusty kubek i nóż w zlewie, bez zmywania i nadal nikt krzywo nie patrzy, bo nie ma kto patrzeć. Luksus.
Oczywiście w moim przypadku obecnośc lub nieobecność kogoś nie wpływa na moje zachowanie, ale mimo wszystko każdy wie jakie to upierdliwe uczucie, mieć na sobie czyjś natrętny wzrok.
Zasiadłem przy stole z moimi bułkami i herbatą i zacząłem konsumowac od tej większej, starając się myśleć głownie o tym, co jadła świnia, z której zrobiono szynkę leżącą w moich bułkach.
Shaque
Shaque
~ * ~


Powrót do góry Go down

Główna Kuchnia - Page 2 Empty Re: Główna Kuchnia

Pisanie by Ianelle Pią Mar 25, 2011 10:41 pm

/przeskoczek pewnie/


Jak to dobrze, mieć dzień wolny od wszystkiego. Mimo iż tydzień wyraźnie uparł się na wiecznie powtarzający się wtorek, biorąc przykład z Dnia Świstaka chyba, choć to nie ten kraj i nie ta roku pora. Niektórzy mieli jednak to szczęście, że przyznawano im wolne. Rzekłbyś - za specjalne osiągnięcia! W końcu niemałym było wyczynem, przyłożyć swoją małą łapkę do zmartwychwstania koleżanki. A nie dość, że sprawa była tak szlachetna, misja zakończona sukcesem, to nawet udało się z tego wyciągnąć jakieś mocno personalne korzyści, poza oczywiście sławą w Rezydencji i przyjaźnią Odrodzonej (zwanej potocznie Zombie).
Stąpałam jak zwykle boso, jedynie w różnokolorowych skarpetkach, by nie odmrażać jednak stóp na płytkach kuchennej podłogi. Długimi i splątanymi korytarzami Rezydencji prowadził mnie nos, do spółki z marudzącym głośno brzuchem. Można by pomyśleć, że jakiś warkliwy stworek objął sobie mój żołądek za siedzibę, a teraz prowadził wyzwoleńczą rewolucję. A przynajmniej równie donośnie przypominał mi o konieczności naładowania akumulatorów, przy pomocy czegoś pysznego i okropnie kalorycznego. Ha! Za nic miałam sobie diety i żywieniowe piramidki. Odpowiednia dawka ruchu, od której nie mogłam uciec choćbym i chciała, bo dbał o to Julio, zapewniała mi figurę i spokój w tym względzie. Smutno było czasem słuchać koleżanek, płaczących nad swą idealną wagą i z zachwytem wpatrujących się w szkieletowe postaci modelek.
Pojawiłam się w kuchni, przynosząc ze sobą zapach bzowych perfum i jaskrawą żółci mojej koszulki. Nuciłam cicho słodką melodię, która zagnieździła się mojej głowie wcześnie rano. Zaraz po obudzeniu napadła mnie i już nie chciała puścić.
Stąpając w rytm śpiewanych przez siebie nut, podeszłam miękko do siedzącego przy stole Shaque'a i nachyliłam się nieznacznie, całując go w policzek na przywitanie.
-Cześc Szaki. - powiedziałam wesoło, muskając palcami jego krótkie włosy i natychmiast zastanawiając się, jak wyglądałby, gdyby pozwolił swoim lokom rosnąc do woli. Ach, muszę go kiedyś do tego przekonać.
-Jak się spało? - zapytałam promiennie, mrugając do niego, gdy wodził za mną wzrokiem znad swojej kanapki. To zwróciło moją uwagę na coś, co przywiodło mnie do tego miejsca - jedzenie. Powracając do nucenia radosnej melodii, obróciłam się w miejscu, wykonując jeden z moich zabawnych piruetów. Otworzyłam lodówkę, poszukując w niej czegoś smakowitego.
Och dobrze, głód był tylko jednym z powodów, dla których przywędrowałam aż na dół i tak daleko od sennego zacisza mojego pokoju. Ser mozzarella? Świetny wybór, milordzie.
Chciałam spędzić czas z Szakim. Jak to mówią, stara miłość nie rdzewieje, nieprawdaż? A już zwłaszcza w moim przypadku, to przysłowie spełniało się w stu procentach. Moje miłości nie gasły zwyczajnie nigdy. A chyba raczej 'niezwyczajnie', bo nie było to nic ogólnie przyjętego w naszym świecie. Jakoś jednak działało w moim.
Z mozarellą i czerwoniutkim pomidorem skierowałam się do zlewu, by umyć warzywo i rozprawić się z opakowaniem sera. Gdy zaś te niezbędne czynności miałam już za sobą, przy pomocy wielkiego noża zajęłam się krojeniem. Nuciłam coraz głośniej i weselej, dodając słowa do piosenki tam, gdzie powinny się pojawić. Co prawda mój głos nie mógł się równać z wykonaniem wokalisty, jednak fałszu w tym moim śpiewaniu nie było. Tańczyłam sobie w miejscu, na palcach, kręcąc naturalnie biodrami, w rytm hindusko-kolumbijskiej melodii. A świat? Był taki kolorowy!
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Główna Kuchnia - Page 2 Empty Re: Główna Kuchnia

Pisanie by Merkury Sob Mar 26, 2011 8:50 am

[z kosmosu]

Ja chyba jestem merkurianinem.
Cały ranek (czyli wcześniej) myślałem, dlaczego na świecie nadal dzieją się cuda. Na przykład warzywo zamienia się w owoc, albo ślimak w rybę. No dlatego? Bo komuś się nie chce zmieniać ustawy! No bo po co? Jakby jakimś problemem było to, że w szkołach uczą o marchewce - warzywie, a formalnie jest ona owocem. Bo to jest problem, powiem wam. Ja przez całe życie wierzyłem, że ślimak to ślimak, a tu nagle okazuje się, że on jest rybą! R - Y - B - Ą. Prowadzi to do oszukiwania dzieci od najmłodszych lat. A jak już dorosną, i się dowiedzą, że marchewka to jednak owoc, to jeszcze dochodzi do tego robienie papki (marchewkowo - ślimakowej) z mózgu. A potem się dziwią, że jest tyle samobójców.
A ja jestem mekurianinem, ale jeszcze nie wiem czemu.
Nawet mieszkańcy Merkurego osiedleni na planecie ZIEMIA muszą jeść, toteż przerwałem swoje niewesołe rozmyślania i ruszyłem za głosem serca, tj. brzucha. Chociaż, najpierw zapukałem do Ianelle, ale z braku odpowiedzi pomyślałem, że może jeszcze śpi (gadaliśmy wczoraj jak zwykle do późna) albo już poszła. Zbiegając po schodach potknąłem się, ale na szczęście wylądowałem na ścianie. Przeprosiłem ją i udało mi się dojść do kuchni.
- Witaj, królowo. - stwierdziłem, czekając aż odłoży nóż i da mi się porwać w objęcia. Cmoknąłem ją w czoło, a potem odwróciłem się do Szakukaka, którego teraz zauważyłem.
- Cześć. - uśmiechnąłem się. W pobliżu mojej pani i władczyni nie trapią mnie ślimaki, ale... Sięgnąłem do lodówki i natrafiłem akurat na wyschniętą marchewkę. O nie. Prędko chwyciłem parówkę za zimno, ketchup i pożarłem to razem z chlebem w mgnieniu oka. Był jakiś taki lekko zielonkawy, ciekawe czemu...
- Ianelle, usiądź. Muszę powiedzieć ci coś bardzo ważnego. - powiadomiłem ją z grobowo poważną miną. Ja rzadko mam taką minę, serio. To było straszne. Kiedy już zbladła i usiadłam, chwyciłem jej dłoń i pochyliłem się.
- Wiem, że to będzie dla ciebie cios... - efektowna pauza, łzawe spojrzenie. Kocham teatr. Ale ta wiadomość sama w sobie była straszna.
- Marchewka jest owocem. - zaakcentowałem wyraźnie słowa.
Merkury
Merkury
~ * ~


Powrót do góry Go down

Główna Kuchnia - Page 2 Empty Re: Główna Kuchnia

Pisanie by Shaque Sob Mar 26, 2011 9:07 am

Nie skłamałbym mówiąc, że ucieszyłem sie na jej widok. Była radosna, głośna, przeskakująca z miejsca na miejsce i wcale mi to nie przeszkadzało. Normalnie pewnie przewracałbym oczyma i wydawał z siebie te znaczące jęki, sugerujące innym, że ich bezpodstawna radość jest głupia, ale nie tym razem.
-Czesc-odpowiedziałem, wpatrując się w to jej szczęście, wyrysowane na twarzy.
-Całkiem nieźle. Śniłaś mi się.-odpowiedziałem zgodnie z prawdą, jednak nie wnikajac w szczegóły.-A tobie?-podpytałem, przerywajac jej nucenie. No ale za chwilę wpadł ten dziwak i tyle było z mojej rozmowy z Ian. Swoją drogą nie wiedziałem, że łaczą ich jakieś bliskie uczucia, nie wiem czemu, po prostu mi się to nie podobało.
W ramach 'czesc' skinąłem głową i po chwili znowu wgryzałem się w moje sniadanie. 'Marchewka jest owocem'. Zamiast z przypływu irytacji jebnąć głową w stół, tylko przewróciłem oczyma. I musze przyznać, że jestem zawiedziony. Ian, piękna, wartościowa kobieta, lokuje swoje uczucia w najbardziej irytującym i nieogarniętym człowieku na świecie, w Edwardzie. Nic mi do tego, to po prostu dziwne. Yv natomiast lokuje uczucia w jakiś prostakach. Moze to jakaś zasada, że jakby nie było, najlepiej nie byc mną.
Nie przejąłem się tą sytuacją jakoś bardzo, popiłem herbatę i nawet uśmiechnałem się lekko do samego siebie, kręcąc przy tym nieznacznie głową. Tej nocy wymyśliłem sobie coś fajnego i nie wiedząc czemu chciałem to przerzucić na rzeczywistość. Chciałem, już nie chcę. Walę to.
Shaque
Shaque
~ * ~


Powrót do góry Go down

Główna Kuchnia - Page 2 Empty Re: Główna Kuchnia

Pisanie by Ianelle Sob Mar 26, 2011 9:37 am

Policz do trzech Ianko, nim odpowiesz na to pytanie. Zanuć jeszcze trzy takty melodii i dopiero wtedy przerwij krzywdzenie tym za dużym dla twoich rączek nożem. Odwróciłam się, spoglądając mu w oczy z niepoprawnym uśmiechem i świecącymi, kolorowymi oczętami. Szaki, śliczny Szaki który jak zwykle zachowuje się, jak gdyby nie pamiętał jaki mam talent. A może rzeczywiście o tej części moich zdolności mu nie mówiłam? Ach, nie ważne. Uniosłam pozbawioną narzędzia zbrodni rękę do ust i w mocno nieprzyzwoity sposób zlizałam sok z palców.
-Też miałam dobre sny... - odparłam ze znaczącym uśmiechem, nie odrywając do niego wzroku. Przynajmniej do chwili, gdy do kuchni wpadł Eddie.
Odwróciłam się natychmiast w stronę mojego lubego, odkładając nóż na szafkę. Skoczyłam mojemu wariatowi na szyję z głupim piskiem, na który miałam jednak ogromną ochotę. Och, dzień był naprawdę cudowny! Choć prawdą było, że jego cudowność rozpoczęła się od nocnych marzeń... Moja głowa nie miała zamiaru się tym teraz zajmować.
-Kochaaany. - zamruczałam Eddiemu do ucha, całując go w policzek i wtulając się niego, gdy trzymał mnie już na rękach. Słodki zapach jego ciała znów owładnął moim zmysłem, sprawiając mi dużą przyjemność. Ach, noc to było zbyt długo. Musimy coś wymyślić, żeby zminimalizować ten czas spędzany osobno.
Jego mina i ton głosu wywołały we mnie szok. Zbladłam, zamarłam i spojrzałam na niego wielkimi oczętami pełnymi strachu. Nie. Nie, nie, nie. Niemożliwe, prawda? To się nie dzieje naprawdę? Takie zdania zawsze oznaczały coś złego. A mina Eddiego była okrutnie szczera w swej powadze i tak dla niego nienaturalna. Biała jak ściana usiadłam na krześle tuż obok Shaque'a, pozwoliłam wziąć się za rękę i ze strachem ściskającym wnętrzności czekałam, co mi ten wariat powie i czym mi zburzy wszechświat.
-Mar... Marchewka? - zająknęłam się, wpatrując się w niego z niedowierzaniem. Raz, dwa, trzy. Zrobiłam głośne "puffff", pełne ulgi i nawet lekkiej złości. Pokręciłam głową z niedowierzaniem i spojrzałam na niego karcąco.
-Marchewka to cukierek dla konia! I proszę stresuj mnie jakoś z wcześniejszym uprzedzeniem bo ci tu padnę na zawałaał! - nachyliłam się i pocałowałam go lekko w czoło, po czym wstałam, wciąż kręcąc głową.
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Główna Kuchnia - Page 2 Empty Re: Główna Kuchnia

Pisanie by Merkury Sob Mar 26, 2011 5:50 pm

Zrobiłem przepraszającą minę. Ale ludzie, to przecież ważne! Marchewka powinna być marchewką, czyli warzywem. A nie jakimś owocem, to przecież chore. I potem się dziwią, że młodzież popada w depresje, popełnia samobójstwa, bierze narkotyki. Wszystko to wina marchewki. Ślimaków też.
No bo ej, niedługo się okaże, że człowiek to łoś, bo faceci mają rogi. Jakiś powód znajdą, tak czy inaczej. Ja umywam ręce. Jak dzieciaki zaczną jeść trawę, to nie będzie moja wina.
- Wybacz, ale to mnie szalenie smuci. - stwierdziłem, drapiąc się po głowie. Umyłem łapki, postawiłem przed moją ukochaną talerz z ukrojonym już pomidorkiem i mozzarellą, a potem tak od serca zrobiłem jej kanapkę z żółtym serem i ketchupem, którym narysowałem uśmiechnięte serduszko. Lubi ser, prawda? Lubi... Grzebałem w szafkach, poszukując czegoś, co uzupełniłoby moje parówkowe śniadanie. O, czekolada. Twarda jak kamień, połamię sobie na niej moje ząbki białe. Włożyłem ją do garnuszka i zacząłem topić. Kiedy przelałem ją sobie do dużego kuba, by dodać trochę mleka i zrobić sobie piciu, mój wzrok padł na ogórki. Niezły pomysł, niezły. Pokroiłem dwa duże i usiadłem obok Nelki. Maczałem sobie w czekoladzie po kawałeczku. Niezłe, niezłe. Uśmiechnąłem się ciepło do mej miłości i zachęcająco podsunąłem jej talerz z ogórkiem, a potem kubek.
- Szak, może ty się poczęstujesz? - spytałem uprzejmie, chociaż szczerze nie miałem zbytniej ochoty dzielić się moim przysmakiem z kimś, kto patrzył na mnie tak dziwnie. Ej, jak Bear Grylls, czy jak mu tam, pożera żywe robale to jest spoko gościu, a ja nawet ogórka w czekoladzie zjeść nie mogę?
- To co będziemy dzisiaj robić? - przeniosłem spojrzenie na nieporównywalnie lepszy widok (jeżeli ktoś nie zauważył, nie chodzi o lodówkę). Tęczowooka miała w kąciku ust sok z pomidora, więc wziąłem serwetkę w kwiatki i z największą delikatnością go (ten sok) wytarłem. Serwetkę schowałem do kieszeni, że niby potem wyrzucę. A nie! Wsadzę do swojego pudełka z krzywym napisem 'Kochana', które z kolei trzymam w moich skarbach pod łóżkiem. I codziennie rano będę składał jej hołd, tak jak temu ołówkowi z misiem, którym pisała, kiedy ją poprosiłem o prezentację charakteru pisma (kartkę z 'Ala ma kota' w jej wykonaniu też mam). Raz Luke się obudził wcześniej i zobaczył mój taniec szalonego merkurianina z ołówkiem. Cóż, on też ma swoje różne takie. Laserowy miecz po poduszką, powiedzmy. Chyba raz dłubał nim w nosie przez sen, a może tylko mi się wydawało.
Merkury
Merkury
~ * ~


Powrót do góry Go down

Główna Kuchnia - Page 2 Empty Re: Główna Kuchnia

Pisanie by Ianelle Sob Mar 26, 2011 7:33 pm

Dokończyłam kroić pomidorki, następnie zaś to samo uczyniłam z mozarellą. Poukładałam białe plasterki na tych czerwonych i pociągnęłam noskiem, by poczuć przyjemny zapach jedzenia. Jednak czegoś jeszcze brakowało i dobrze wiedziałam czego! Podeszłam do parapetu na którym w kolorowych doniczkach rosły sobie różne ziółka. Mięta nie, tymianek nie, oregano nie tym razem. Nazrywałam odpowiednią ilość listków bazylii, umyłam je pod chłodną wodą z kranu i już chciałam rozkładać na moim śniadaniu, kiedy zauważyłam jego zniknięcie, którego sprawcą był oczywiście Eddie. Powędrowałam do mojego lubego, usadowiłam mu się na kolanach i zaczęłam rozkładać listki na mozarelli i pomidorach. Nic mi nie przeszkadzało, że wybranek mojego serca je takie dziwne rzeczy, aczkolwiek sama nie miałam dziś ochoty na takie udziwnienia więc zabrałam się za jedzenie mojego dania.
-Ja myślę, że jest już odpowiednia pora na film. - odpowiedziałam, kończąc w zasadzie posiłek. Ostatni kawałeczek mozarelli zniknął w moich ustach, które oblizałam zapamiętale. Uwielbiałam pomidory. Zachichotałam tylko, gdy Eddie iście szarmancko i głupiutko doprowadzał moją brudną buzię do przyzwoitości.
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Główna Kuchnia - Page 2 Empty Re: Główna Kuchnia

Pisanie by Merkury Sob Mar 26, 2011 7:51 pm

Że szarmancko to rozumiem, ale dlaczemu głupiutko? Co głupiego jest w troszczeniu się o osobę, na której ci zależy i jest dla ciebie ważna? Czy idiotyczne są drobne gesty czułości, czasami niezbyt znaczące, ale wyrażające jak największe starania o drugą osobę, zmieniającą takie powiedzmy Edowe życie? Nie wiem, tak tylko myślę.
- Racja. - przyznałem, sadzając ją na krześle obok. Odłożyłem talerz do zlewu, umyłem co tam było (serio, jak się ma w domu dziewiątkę rodzeństwa, rodziców i zwierzęta domowe, to nie jest dziwne) i odwróciłem się do Ianelle. Chwyciłem jej drobną dłoń, gdy wstała, objąłem w pasie. Krótkie cmoknięcie w policzek.
- Do widzenia, Szak. - powiedziałem, przypominając sobie o obecności chłopaka. Ianelle też go pożegnała, a potem poszliśmy.
Mam na laptopie sporo filmów, głównie komedii i naukowych o planetach. Ale inne też mam, jakby chciała. W razie czego możemy obejrzeć coś ze stron.

(papa, Ianka zaczyna w Edowym pokoju)
Merkury
Merkury
~ * ~


Powrót do góry Go down

Główna Kuchnia - Page 2 Empty Re: Główna Kuchnia

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach