Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Zagubiony korytarz

+4
Janek
Sybilla
Napoleon
Mistrz Gry
8 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Zagubiony korytarz - Page 2 Empty Re: Zagubiony korytarz

Pisanie by Justin Sro Lip 27, 2011 12:14 pm

Myśl o tym, że przebywanie w moim towarzystwie wywoływało to co wywoływało u Yael, była serio świetna. Nie zdawałem sobie sprawy, że w jakikolwiek sposób na kogokolwiek wpływałem. Aż ciary mi przechodziły po plecach jak pomyślałem ilu jeszcze rzeczy nie zauważałem. A może miałem wpływ na jeszcze więcej osób? Może byłem jakimś... jakimś... przywódcą duchowym? To by nawet pasowało patrząc na to, że już od dawna wyznawałem dosyć oryginalną wiarę. A gdyby to tak połączyć z tym jak wpływam na innych. To by było coś. Niestety nie teraz był czas by o tym myśleć. Niestety. Podobnie jak nie był czas by coś przekąsić choć mnie korciło.
- No weź, coś co by odpowiadało jego diecie, nie uważasz, że to brzmi odrobinę strasznie nawet jak tylko się to mówi, a nie robi? Myślisz, że Ponury złapał by się na coś strasznego? Przecież on taki delikatny jest, wrażliwy - rzuciłem starając się zabrzmieć najpoważniej jak to jest możliwe. Ale nigdy mi to nie wychodziło. - Z kolei zabawa z Ponurym to całkiem inna już sprawa - dodałem na wszelki wypadek, bo skoro on taki wrażliwy to Yael mogłaby się przyczepić, dlaczego narażam go na takie przeżycia. - Gdy się bawimy to on się hartuje i lekko znosi te przerażające chwile, gdy ma jeść twoje zdrowe żarcie. Poza tym on to lubi. Widzę to po jego oczach. Ja się na tym znam. - Nie znałem się. Ogólnie to przed Ponurym rzadko miałem styczność ze zwierzakami. Nie licząc kur ciotki i dziobaka co mi zrobił tą bliznę na policzku. I kangurów wujka Earla. I skał udających rekiny gdy akurat byłem na desce. A opowiadałem wam kiedyś o tym? Bo wiecie jak byłem młodszy miałem lekkiego zeza i niektóre rzeczy widziałem nie tak jak trzeba. I raz się tak przeraziłem trójkątnej skały, że z prędkością 100 kilometrów na godzinę popłynąłem na plaże i zemdlałem z wycieńczenia. Problem zeza załatwiła opaska pirata co ją nosiłem jakiś rok. Gdzieś się wala po pokoju. A Effy ma moje jakieś zdjęcia co mnie czasami szantażuje choć nie wiem czemu. Przecież z opaską wyglądałem jak zwykle niezwykle uroczo.
- Jak mam nie przypominać jak stale o tym myślę i martwię się jakby od tego zależał los świata. W sumie nawet zależy. Jak nie znajdziemy Ponurego to ty mnie zabijesz. A świat beze mnie nie dozna sedesowego objawienia. A do zbawienia objawienie jest potrzebne co nie? - nie czekałem na odpowiedz tylko nadal przyglądałem się obrazowi. To było naprawdę świetne. I zajebiście tajemnicze. - No jasne, że było! Czemu nie! Mogę się założyć, że w piwnicy rezydencji jest też na pewno jakaś sala tortur! W końcu ten budynek ma jakieś milion lat!
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Zagubiony korytarz - Page 2 Empty Re: Zagubiony korytarz

Pisanie by Yael Czw Lip 28, 2011 5:30 pm

Justin - jako przywódca duchowny to jednak zbyt wiele i na serio powinien odrzucić od siebie podobne plany, bo to nie było coś do czego on się nadawał. Oczywiście miał wiele dobrych cech, ale one nie dawały mu możliwości bycia dobrym duchownym przywódcą. Rzadko komu trafiała się podobna zdolność i Justin na pewno nie powinien przeżywać, że oto kolejny wymarzony zawód, powołanie, przechodzi mu koło nosa. Przecież nikt nie chciał źle.
- Nie za bardzo pojmuje o co ci chodzi, ale dalej jestem przekonana, że Ponury chętniej skusi się na coś co jadają zwierzaczki takie jak on, niż na coś co jadają chłopcy tacy jak ty. - Bardzo łatwo było zauważyć, że mamy całkiem inne spojrzenie na wychowanie szynszyli, o ile w ogóle można było mówić o wychowywaniu szynszyla. Plotłam głupoty czy nie? Ambitne pytanie, którego nie mam czasu roztrząsać. Muszę wreszcie znaleźć zwierzaka. - Justin - powiedziałam ostrzegawczo. Znów poczynało mnie złościć to jego dziecinne podejście do sprawy. Zauważał szkody dopiero po zdarzeniu, to ja musiałam martwić się na zaś i może robiłam to zbyt skrupulatnie, ale musiałam martwić się o dwójkę. On sobie samemu też mógł kiedyś zrobić krzywdę.
- Nie zabiję cię - poinformowałam go tak spokojnie, że jednak ludzie trochę bardziej mnie znający mogliby się począć zastanawiać czy ja jednak nie rozmyślam właśnie jak najlepiej będzie tego dokonać. Tak, zdecydowanie byłam zła. - To bez szans - mruknęłam zrezygnowana, mając ręką na jego bzdury o starości tego miejsca, jak i sali tortur w podziemiach. Na jakiej on planecie żył? - Tu go nie ma. - Usiadłam na drewnianej ławie, przysuniętej do ściany korytarza. Wokół mnie zbiły się tumany kurzu. Naprawdę nikt nie zaglądał do tego miejsca od dawna.
Yael
Yael
nimfa


Powrót do góry Go down

Zagubiony korytarz - Page 2 Empty Re: Zagubiony korytarz

Pisanie by Justin Czw Lip 28, 2011 6:54 pm

Nie wiem skąd w myślach Yael wzięło się nagle to, że nie byłbym dobrym przywódcą duchowym, zupełnie nie mam pojęcia skąd. Czyżby ona również należała do tej grupy osób, które zaczęły mi nagle czytać w myślach i w niszczący sposób wyrażać się o moich doskonałych pomysłach? Nawet Yael? Ta Yael, do której miałem takie zaufanie, że ją poprosiłem o bycie matką mojej szynszyli? Niedowiary. Albo coś ze mną jest nie tak albo z nimi. Ale jedno jest pewne. Yael nie ma racji. Byłbym doskonałym przywódcą duchowym i żeby jej to udowodnić już jutro uczynię pierwszy krok w tym kierunku. Znaczy nie jutro. Kiedy znajdę szynszylę, to jest dobry termin. A do tej pry zachowam dla siebie to, że inni znają moje najskrytsze sekrety dotyczących moich planów na przyszłość.
- Och Yael, już dawno powinnaś się przekonać, że Ponury nie jest zwykłym zwierzaczkiem takim jak powinien być. On jest niezwykły. A dla niezwykłych zwierzaczków sa niezwykłe jedzonka. I pułapki z jedzonkiem. Ale skoro jesteś tak bardzo na nie to dalej szukajmy. I szukajmy, i szukajmy, szukajmy, szukajmy, szukajmy, bezowocnie szukajmy - powtórzyłem jeszcze paręnaście razy to słowo, ale Yael chyba nie była taka łatwa do złamania. I nie dała się namówić. No to szukaliśmy. Ale serio. TU GO NIE BYŁO. Ale nie mogliśmy się tak łatwo poddawać. Musiałem o tym poinformować matkę mojej szynszyli. - Ale co ty robisz? Poddajesz się? Yaaaaaaaaaaaeeeeeeel, no weź wstawaj - podszedłem do niej łapiąc za rękę i ciągnąc do góry żeby się podniosła. - Może i tu go nie ma, ale jest może tam, albo udał się tamtędy. Może woda ci powie gdzie on jest. Oby się nie utopił. Niby uczyłem go by trzymać się z dala od płynącej wody i płonącego ognia bo to SI. Ale przecież mógł nie zrozumieć. Jest taki nieporadny... Ale nie martw się! Na pewno jest cały. Chyba.
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Zagubiony korytarz - Page 2 Empty Re: Zagubiony korytarz

Pisanie by Yael Pią Lip 29, 2011 11:18 am

- Tylko nie bezowocnie - poprosiłam. Znów mi przeszła złość. To można było podciągnąć chyba pod jakieś problemy emocjonalne. Z gniewu do smutku w parę chwil i z powrotem. To nie było dobre. - Ponury jest niezwykły, ale dalej chętnie wcina marchewkę.
Już prawie stałam z powrotem na nogach, skoro już mnie do powstania zmusił, ale wtedy wyskoczył z tym jakże okropnym pomysłem: Ponury mogł się utopić. I jeszcze ja miałabym o tym wiedzieć. Że to mogła by być moja wina? Przecież kontrolowałam wodę, potrafiłam robić bańki, w których taka mała istotka mogłaby się schować i własnie utopić, potrafiłam też przypadkiem stworzyć prawdziwego wodnego potwora. To... to mogła być moja wina. Poczułam jak drga mi broda od powstrzymywanego płaczu. Teraz Justin mógł mówić sobie co chciał. Ja wiedziałam swoje. Ponury już od dawna nie żył. na pewno. Opadłam z powrotem na ławę, wzbudzając nowe tumany kurzu. Skryłam twarz w dłoniach.
- Ju-uu-stin, on na pewno nie żyje. - Wyraziłam swoje zdanie, na chwilę opuszczając dłonie i patrząc smutno na przyjaciela. Jeszcze nie płakałam. Akurat zapanowanie nad tym szło mi bardzo prosto.
Yael
Yael
nimfa


Powrót do góry Go down

Zagubiony korytarz - Page 2 Empty Re: Zagubiony korytarz

Pisanie by Justin Pią Lip 29, 2011 7:04 pm

Ups. Tylko tyle miałem do powiedzenia, choć to było oczywiste, że powinienem mieć więcej. Powinienem ponieść winę za swoje gadulstwo i w tej chwili dostać fortepianem w łeb. Albo jakimś innym ciężkim przedmiotem. Byle tylko ukarać się za te nieprzemyślane słowa. Przecież doskonale wiedziałem jaka Yael potrafiła być delikatna, a ja nawet nie potrafię się powstrzymać od takich makabrycznych wizji, które swoją drogą były z dupy wzięte i tyle. Przecież o nie było możliwe, by Ponury się utopił. No z jakiej paki?! Przecież tyle razu uczyłem go pływać w zlewie. Wprawdzie niezbyt dobrze mu to szło, ale jakoś sobie radził! Poznał już styl pieska, żabkę, a nawet krałla. Na pewno by sobie poradził w trudnych warunkach! Jednak zatrzymałem sobie ten komentarz dla siebie, bo chyba Yael niezbyt byłaby zadowolona gdybym jej powiedział o tym zlewie.
- Oj, nie słuchaj mnie, plotę głupoty jak zawsze, przecież wiesz - próbowałem ją jakoś udrobruchać. - Słuchaj, ja mam pomysł jak możemy to trochę przyspieszyć. Znajomi nam pomogą, zobaczysz. Patrz już wysyłam masowego smsa! - pokazałem jej swoją komórkę, którą wyjątkowo miałem przy sobie. Napisałem szybko pierwsze co mi na myśl przyszło. I wysłałem. Jak można było się spodziewać odpowiedź przyszła bardzo szybko. Ma się tą siłę perswazji (jakie zajebiste słowo, skąd ja je znam?!?!?!?). Normalnie wszyscy nie mogą się aż doczekać, aż się do nich odezwę. - Yael, mam trop! Idziemy do spiżarni! - zakomunikowałem ciągnąc ją za rękę.
W sumie nieprzemyślana sprawa. Iść z Yael za rączkę przez całą rezydencję.

/ spiżarnia /
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Zagubiony korytarz - Page 2 Empty Re: Zagubiony korytarz

Pisanie by Go?? Nie Paź 23, 2011 9:07 pm

/////////////

Zabawne, że za każdym razem powtarzam to zdanie jest ono jeszcze bardziej żałosne niż może się wydawać, że jest, choć z pozoru nie powinno się już tak wydawać, bo przecież tyle razy je powtarzałem, że powinienem się już przyzwyczaić. Niestety przyzwyczajenia nie chodzą po ludziach, ani nawet parami. To domena nieszczęść, których jestem głównym przeciwnikiem i zwalczacielem. No widzicie. Ja tu próbuje walczyć ze wszystkim co złe, a zawsze kończę w takim miejscu jak to. Pusty, ciemnymi i z niepewnymi intencjami. Miejsca mogą mieć niepewne intencje, proszę się nie dziwić. Skoro dziewczyna potrafi zamienić kubek w czekoladę, a chłopak zamieniać się w czarny dym, to miejsce w jakim mieszkają na pewno ma jakieś intencje. Mało kto się interesuje historią rezydencji, wszyscy wiedzą jedynie tyle, że została zbudowana specjalnie dla utalentowanych i oni od zawsze tu mieszkają. Ale nie maja bladego pojęcia jakie mroczne historie wiążą się z tymi ludzi. W zasadzie ja je znam, bo zmusiłem do gadania wielu opiekunów, a oni nie potrafili mi odmówić. Ale te straszne historie postanowiłem zachować dla siebie, bo w końcu nie chciałem nikogo straszyć, wiedziałem co to znaczy obudzić się w ciemności i przypomnieć coś niemiłego. Nikomu nie polecam.
Ale chyba swoimi myślami poszedłem w złą stronę, nie powinienem myśleć o żadnych morzach krwi przebywając w miejscu, którego za cholerę nie znam i chyba nie chcę poznawać. Pewnie gdybym od czasu do czasu nie potrafił się trwale zdecydować na to co chcę ruszyłbym w jakąś stronę, a nie tkwił w jednym miejscu. Ale gdy tylko ruszałem w prawo za chwilę chciałem już ruszać w lewo. I nic z tego nie było.
Nagle usłyszałem kroki zbliżające się w moim kierunku. Na dodatek te kroki jak na złość wcale nie były rytmiczne. Wolałem gdy jednak takie były. A tak nie miałem pojęcia co za stworzenie może się do mnie zbliżać, i czy na pewno ma dwie, a nie trzy nogi.
- Ymmm, ktoooo tak? - zawołałem ze znaną dla mnie naiwnością. Nawet jeżeli się bałem, że to może być przypadkiem morderca to i tak nie przestawałem wierzyć, że dzięki swojej otwartości nic mi się nie stanie.
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Zagubiony korytarz - Page 2 Empty Re: Zagubiony korytarz

Pisanie by Valerie Pon Paź 24, 2011 7:02 pm

onga bonga onga, laski lubią pstrąga – podśpiewywał mój dajmon. A raczej Onufry – obiecałam, że nie będę tak mówiła na mojego wiewiórolotka. Patatajaliśmy właśnie korytarzem i rozmawialiśmy o zajęciach, kiedy poczułam ostre łupnięcie w głowie. To ten mondzioł, namiastka jednorożca i jełop skończony przypierdzielił w lampkę. Mówiłam, żeby nie latał po prochach, ale nie, futrzak wie lepiej. Niedługo zrobię sobie szalik, przysięgam. Zresztą na swoją obronę powiem, że wcale tak dużo nie brałam! Niucha, albo dwa… ewentualnie siedem. Później się lepiej koncentruję na zajęciach i proszę bardzo, podobno mój talent ewoluował. Ja jestem kurwa pokemon. Pinkie Pie wybieram Cieeeee ! wrzasnął Onufry. Wsadziłam go za karę na głowę i pohasałam dalej. Koń Valkie, koooń Valkie…. Tararira koń Valkieee. Pfu pfu jak dziki ! Ciekawe kto tam stał za rogiem. Słyszałam jakiegoś przestraszonego dajmona, ale był za cicho i nie mogłam rozpoznać jego właściciela. Nieśmiało wychyliłam się zza ściany, a tu niespodzianka Dexter! Nigdy nie mogłam poznać jego myśli, bo nosił specjalne okulary, które blokowały talent i w jakiś pokrętny sposób chroniły jego osobę przed oddziaływaniem talentów. A pff. Chyba rzeczywiście lepiej opanowałam talent, bo zobaczyłam, że na jego głowie siedzi… UWAGA UWAGA! Gwiazdonosa kreciczka imieniem Dorotka <3 Omniomniom ! Dwa podskoki i już stałam przy nim. A raczej podskakiwałam w miejscu, klaskałam i wydawałam z siebie odgłosy godne fanki na koncercie.
- Iiiiiiiiii jaka ona cudowna! - kurwa, orgazm.
Valerie
Valerie
~ * ~


Powrót do góry Go down

Zagubiony korytarz - Page 2 Empty Re: Zagubiony korytarz

Pisanie by Go?? Sro Paź 26, 2011 5:43 pm

- Och, Val, to ty! - zawołałem uszczęśliwiony widokiem dziewczyny. Bo już zdołałem sobie wyobrazić milion różnych, niekoniecznie szczęśliwie zakończonych scenariuszy spotkania z wieloma różnymi osobami zaczynając od Lorda Voldermorta, a kończąc na samym Dumbledorze. Choć jak wiadomo obaj już nie żyli. - Fajnie, że to ty - określiłem jasno swoje stanowisko i uśmiechnąłem się do niej najpiękniej jak tylko potrafię. Choć nie do końca wiedziałem, czy to było takie fajne gdy mnie tak zaatakowała czyniąc dziwne gesty i miny. Dobra, bardzo urocze miny swoją drogą. - Hmm, nie wiem, masz na myśli moją fryzurę? Hmmm, bluzkę? Bo chyba na mnie nie mówisz ona, co? - zapytałem i na wszelki wypadek zapytałem o coś co mnie zawsze męczyło i nieustannie musiałem się powtarzać w każdej rozmowie, ale musiałem. - Czy coś ci się stało? - Tu nie chodziło o to, że wyglądała na taką, że coś jej się stało. Po prostu każdemu zawsze coś się dzieje, a ja jestem szczęśliwy gdy o tym wiem i najzwyczajniej mogę pomóc.
Pomaganie to moje życie, a ostatnio miałem niezłą załamkę, bo swojej siostrze za nic pomóc nie potrafiłem. To chociaż się dowartościowywałem pomagając innym. Nie powiem, że bym się nie ucieszył jakby Val rzeczywiście miała jakiś problem. Ale pewnie nie ma. Valerie to raczej z tych bezproblemowych. Chyba że....
- Czy ty też się zgubiłaś?
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Zagubiony korytarz - Page 2 Empty Re: Zagubiony korytarz

Pisanie by Valerie Sob Paź 29, 2011 4:04 pm

To było cudowne. Takie idealne dla Dextera! Jej małe, różowe łapki wplątywały się we włosy mężczyzny, kiedy niezdarnie wyciągała pyszczek w moją stronę. Dorotka po prostu. Gdybym mogła to zawiązałabym na niej różową kokardkę, żeby jeszcze bardziej do siebie pasowali.
- NO PRZECIEŻ Dorotka jest śliczna - jak mógł tego nie wiedzieć?! A tak! Przecież on o niej nie wiedział. Nie całkiem przyjmowałam do wiadomości, że inni nie widzą tych stworzeń. Jak bardzo byli ułomni... Krecica nie była zbytnio rozmowna, ale wystarczył mi sam fakt widzenia jej.
- Ty też oczywiście jesteś - Szybko go pochwaliłam, żeby przypadkiem nie czuł się zagrożony. Podobno mężczyźni lubią być w centrum uwagi. Onufry lubi. Chyba mogę go traktować jako pełnoprawnego faceta, skoro jest przy mnie cały czas. Nie ważne, że ma futro i błony między kończynami. Nobody's perfect. Próbowałam się skupić na słowach kreta. Biednyyyyy Dex. Świat jest taaaki kolorowy. Za każdym razem mam ochotę zabić Halinkę jak robi rezydencję na szaro. Gupia jakaś.
- Wyszłam z treningu i zagadałam się z Onufrym. Nie wiem gdzie jestem - wygięłam wargi w podkówkę. A co jeśli nikt nas nie znajdzie i za jakiś czas zostaną z nas szkielety? O nie! Nie jestem dostatecznie łądnie ubrana na śmierć. Ratuuuuunku!
Valerie
Valerie
~ * ~


Powrót do góry Go down

Zagubiony korytarz - Page 2 Empty Re: Zagubiony korytarz

Pisanie by Go?? Sob Paź 29, 2011 5:07 pm

- Dorotka? Ahaaa, okeeeej - powiedziałem spokojnie, dochodząc do wniosku, że jednak coś się stało. Ale chyba to coś było tak dawno, że raczej trudno będzie mi to naprawić. Dodatkowo wcale nie wiem, czy naprawienie tego czegoś było warte zachodu i potrzebne. Bo Valerie była wspaniała taka jak jest i ja jestem w stanie zauważyć, że wspaniałość Val to coś niepowtarzalnego. Trzeba to chronić, a nie zwalczać. Choć oczywiście warto tutaj wspomnieć o tym, że gdybym ja tak na przykład wdział coś co inni nie widzą, też bym na pewno zachowywał się inaczej niż teraz. Możliwe, że też bym nadawał imiona tym co widzę, nie zdając sobie sprawy z tego, że inni mogą mnie nie rozumieć. Jasna sprawa. W tej chwili też niewielu ludzi mnie rozumiało, dlaczego chcę wszystkim pomagać, skoro sam potrzebuję największej pomocy. Ale nie są oni sami, ja też nie rozumiałem. - Bez przesady Val, ja nie jestem takim co lubi komplementy. Wolę raczej je prawić, ale jak mam to robić jak nie dajesz mi szansy, ty szaleńcu! - Zaśmiałem nie tak radośnie jak zawsze, bo byłem jednak odrobinę przygaszony tym wszystkim, a dokładniej tym, że oboje byliśmy zagubieni. Oczywiście nie trzeba było tracić nadziei! A gdzie tam! - No to nie pozostaje nam nic innego jak rozpocząć poszukiwania wyjścia z zagubienia! Co powiesz na ruszenie w kierunku, w którym szłaś? Hm?
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Zagubiony korytarz - Page 2 Empty Re: Zagubiony korytarz

Pisanie by Valerie Czw Lis 03, 2011 4:22 pm

- Kiedyś ją zobaczysz, obiecuję – pokiwałam głową, po chwili energicznym ruchem mierzwiąc mu włosy. Taki kochany, nieogarnięty Dexter. Jednorożec. Ej! To dokładnie tak jak ja! Był jedną z niewielu osób, które nie szeptały za moimi plecami i nie pokazywał mnie palcami, kiedy się odwracam. Staram się ignorować te uwagi, ale one naprawdę ranią moje małe serduszko. Na szczęście mój mały rozumek umie się odpłacić, kiedy oni czegoś chcą. Otóż; neurony się kotłują i wysyłają sygnał do ręki, żeby się zacisnęła, gdy źli ludzie będą chcieli „pożyczyć” proszki. Kurewsko proste. Gdyby Deuter nie był taki grzeczny, to chętnie bym się podzieliła swoimi zapasami. Właściwie to dobrze, że jest taki uczynny i przekochany, bo w razie zamiany talentów, jemu dostaną się anielskie skrzydła.
- Oj tam oj tam – zamruczałam po swojemu. Zdziwiłam się, kiedy zaburczało mi w brzuchu. Od dawna nic nie jadłam, ale żeby aż tak?! Chyba, że to…. BURZA. O mój Boże, to na pewno burza!! Jesteśmy zgubieni.
- Powinniśmy zbudować fort albo szałas zanim zacznie padać – odparłam rzeczowo.
Fajne proszki dziś dostałam. Czy liście palmy dowożą na telefon?
Valerie
Valerie
~ * ~


Powrót do góry Go down

Zagubiony korytarz - Page 2 Empty Re: Zagubiony korytarz

Pisanie by Go?? Pią Lis 04, 2011 9:49 pm

- Trzymam cię za słowo! - oznajmiłem z wielkim entuzjazmem. Każde słowo, czy zdanie mówiące o widzeniu traktowałem właśnie z takim podejściem. Nawet nie wyobrażacie sobie jak bardzo potrafiłem być szczęśliwy tylko dlatego, że mogę w końcu swobodnie patrzeć na świat. Choć tak zdobywając się na szczerość powiem wam, że jeżeli ktoś obiecałby mi, że gdy ponownie wrócę do etapu nie widzenia niczego w zamian za... Takie szczęśliwe zakończenie czyichś problemów uczuciowych, czy jakichkolwiek innych, to j abym się bez wahania na to zgodził. Czułem się dziwnie dostając tak wielki prezent, ot tak. To takie niekomfortowe. Ale nie mogłem przecież też smęcić i nie widzieć szansy jaką dał mi los! Byłbym wielkim głupcem gdybym tak zrobił. - Koniecznie muszę ją zobaczyć! A tak w ogóle to ona coś robi? Mówi? Pewnie przewraca oczami, jestem pewny że to robi. Powiem ci w sekrecie, że.... Ja w myślach non-stop przewracam oczami. Ale tak normalnie to nie wypada. To nie jest w żadnym wypadku miłe i jedynie pokazuje, że coś olewasz. No to tego nie robię.
Uchyliłem się mechanicznie gdy Valerie czochrała mi włosy. Nie dlatego, że mi się nie podobało, bo podobało. Ale dlatego, żeby przypadkiem nie strąciła mi okularów. Bo nie daj boże bym ją jeszcze usmażył, a to nie jest chyba pora na grilla. Ale zupełnie na coś innego.
- Mówisz fort? Ale taki seryjny, bez żadnej taniochy i tandety? Już od dawna chciałem zbudować fooooooort. Albo jeszcze lepiej! Ziemiankę na tyłach rezydencji. Już nawet narysowałem szkic, ale Deedee powiedziała, że to jej jedynie jeża przypomina, a nie ziemiankę.
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Zagubiony korytarz - Page 2 Empty Re: Zagubiony korytarz

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach