Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Korytarz

+3
Yves
Jeremy
Mistrz Gry
7 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Korytarz Empty Korytarz

Pisanie by Mistrz Gry Sob Paź 29, 2011 5:12 pm



Korytarz Tumblr_lto526sUWH1qfqg7uo1_500

Mistrz Gry
Mistrz Gry
~ * ~


Powrót do góry Go down

Korytarz Empty Re: Korytarz

Pisanie by Jeremy Sob Paź 29, 2011 5:29 pm

//////////////////////

Gdy rozmawiałem ostatnio z Gaby, wszystko wydawało się już w miarę uporządkowane, choć już sam nie wiedziałem. Choć na początku byłem pewien wszystkiego co robię, byłem pewien, że dosłownie wszystko mi się uda, to z każdą kolejną godziną przebywania w przeszłości, traciłem wszelką nadzieję. Wszystko stanęło na głowie i już sam nie wiedziałem, czy nie było by najlepiej powrócić do punktu wyjścia i po prostu nie pozwolić sobie na ruszanie w tą dziwną akcję ratunkową. Choć nie wiem czy dałbym się sam siebie przekonać co do tego. W końcu ruszając w przeszłość wcale nie chodziło mi o to by kogokolwiek ratować. Chciałem zrobić coś w sumie samolubnego, a po części również równie głupiego jak rozmowa Gaby z Cookiem, która najbardziej w tym wszystkim namieszała. Bo przyznajcie sami, gdyby Gąbka nie zdecydowała się to zrobić, to pewnie nie byłoby żadnych większych problemów. Mógłbym się cieszyć z tej pięknej wycieczki i zasmakować walorów dawnych czasów zamiast latać za najróżniejszymi osobami by naprawić coś co Gaby spierdoliła. Taka prawda.
W każdym razie gdy już się postarałem i posprzątałem w miarę ten cały bałagan, albo jedynie tak mi się wydawało, no podsumowując, sam nie wiedziałem co więcej mógłbym zrobić, postanowiłem zrobić coś zupełnie nie na miejscu. Spróbować choć z daleka spojrzeć na Yves. Wieść o jej śmierci gdy miałem kilka lat (znaczy wieść dotyczyła tylko jednej przyszłości, która jak mi się zdaję zlikwidowałem), tak mnie rozstroiła, że już nie mogłem dłużej czekać. Wprawdzie nawet przed tym chciałem z nią jakoś porozmawiać na temat jej lęków przedciążowych, ale po prostu jeszcze tego nie zrobiłem. Nie wiem czy akurat ten czas był odpowiedni, patrząc na to co się działo w rezydencji. No do trudno było nie zauważyć, że parę osób ma problemy ze swoim wiekiem. Nie wiem co ten nienarodzony ja wyprawia, ale odrobinę było to zabawne. Dlatego też nie mieszałem się w ich sprawy, bo przecież mogłem naprawić problemy zdziecinniałych ludzi jednym machnięciem ręki. Owszem, czułem się dziwnie czując jak działanie mojego talentu zaczyna mieć taki zasięg, ale nie było to na tyle złe uczucie, że nie potrafiłem sobie z nim poradzić. Byłem pewien, że Yves znosiło to gorzej niż ja. Znaczy Ja-ja, nie ja w jej brzuchu. Bo on też pewnie nie tryskał szczęściem i radością.
Sam nie wiem, wszystko tak się poplątało, że zwyczajnie zaczynam mieć tego dość. Jeszcze tylko ten jeden raz musiałem zebrać się w sobie i chyba będzie czas udawać się z powrotem w swoje czasy. Łatwo to jednak powiedzieć, a trudniej zrobić. Podejrzewałem, że mama jest teraz gdzieś w skrzydle szpitalnym, dlatego skierowałem swoje kroki w tamta stronę. Ale gdy byłem już blisko sali chorych musiałem na chwilę przysiąść, chociażby na tych schodach. Może zapalić, dla uspokojenia, albo zwyczajnie pomyśleć.
Szkoda, że przez to intensywne myślenie nie usłyszałem jak ktoś się zbliża.
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Korytarz Empty Re: Korytarz

Pisanie by Yves Sob Paź 29, 2011 6:29 pm

/co to za świat...
żeby syn miał wyższy poziom od matki i jeszcze był od niej starszy, wtf? XDD /


Wystarczył mi jeden dzień normalnej ciąży bym zdołała wprowadzić się w dwudziestoczterogodzinną, nieprzerwaną histerię. Wszystko zaczęło się od tego, że Aidan uznał, że na usg wszystko wygląda na połowię dziewiątego miesiąca, a to oznacza, że jeśli wszystko się nie odwróci urodzę w ciągu najbliższych dwóch tygodni co nie jest najlepszą perspektywą ponieważ póki co nie mam nic czego potrzebowałby niemowlak, nie licząc sterty magazynów kupionych przez Yael, które ja używam jako podnóżka. Nie mam łóżeczka, ani wanienki, żadnego kocyka, może parę ciuszków, które skądś wytrzasnęła siostrunia, nawet nie wiem gdzie miałabym się z nim podziać, bo przecież nie będziemy mogli mieszkać we dwójkę z Yael. Nawet nie wybrałam jeszcze imienia, a to przecież równie ważne jak cała reszta. Może nawet ważniejsze. Po pierwsze musi być dopasowane do płci, ja dostałam męskie i co z tego wyszło? Nic dobrego dla tego świata.
Nie czułam się dziś najlepiej więc Aidan po raz kolejny zmusił mnie do wprowadzenia się do skrzydła szpitalnego. Powoli zaczynałam już rzygać od tej czystej białości, która wdzierała się tu wszędzie. Jedynym miejscem, gdzie biały nie był dominującym kolorem były te schody wyściełane grubym czarnym dywanem. Kiedy zabraniano mi ruszać się stąd na ogół siadałam tutaj i gapiłam się w okno lub czytałam książkę lecz dziś najwyraźniej długo tu nie wytrzymam ze względu na dym papierosowy wdzierający się głęboko do moich płuc. - Rozumiem, że jak przed każdą emocjonującą i porywczą konwersacją ze mną niezwykle się stresujesz i musisz jakoś odreagować, ale byłabym wdzięczna gdybyś, najdroższy, robił to przy otwartym oknie. - Podeszłam do Lyytykainena i oparłam się o balustradę po srodze ściągając jego czapkę, której nigdy nie widziałam na jego głowie i która pachniała szamponem i perfumami, ale nie jego, nawet papierosy śmierdziały inaczej niż te, które palił zazwyczaj. Ktoś nagle postanowił zmienić swoje życie. Fascynujące. Ciekawe co jeszcze.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Korytarz Empty Re: Korytarz

Pisanie by Jeremy Sob Paź 29, 2011 7:57 pm

To było jednak bardziej popierdolone niż mogłoby być. Nigdy nie uznawałem palenia przy kobietach w ciąży, wręcz chciałem przypierdolić takim debilom. Ale spójrzcie na to z szerszej perspektywy: każdy człowiek decydując się na palenie naraża własne zdrowie, życie czy cokolwiek z tym związane. Ja paląc przy własnej matce w ciąży ze mną, również narażam własne życie i zdrowie. Więc czym to do cholery się różni od zwykłego palenia? Może paroma detalami, ale jakoś nie za bardzo chciałem się w to zgłębiać. Mimo wszystko dla świętego spokoju zaciągnąłem się po raz ostatni i zgasiłem papierosa. Oczywiście nie obyło by się bez cichego przekleństwa pod nosem, żeby odreagować choć trochę to, że nie tak sobie to wyobrażałem. Miałem nadzieję, że mama tego nie usłyszała, jakoś nigdy nie pozwalała mi za bardzo przeklinać. Znaczy nie chodzi mi o to, że jakoś mnie karała czy co. Po prostu. Chyba żadna matka nie lubi gdy jej pięciolatek przeklina jak stary szewc. Choć chyba jako pięciolatek się powstrzymywałem. Mniejsza z tym.
Podniosłem wzrok i spojrzałem na nią badawczo. Przecież nie będę uciekać, a potem jeszcze raz szukać okazji by z nią porozmawiać. To co, że nie do końca byłem przygotowany, raz się żyło. Nie wiedziałem jedynie na ile mogę sobie pozwolić.
- Uwierz, że tym razem niezwykle się stresuję, choć nigdy dotąd mi się to nie przytrafiało - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Młodsza wersja Yves była dla mnie odrobinę... Niewygodna. Człowiek przez całe swoje życie przyzwyczaja się, że mama zawsze jest starsza, zawsze mądrzejsza, zawsze bardziej doświadczona i zawsze można udać się do niej ze swoim problemem. A potem przytrafia się takie coś i walczyć z chęcią opowiedzenia jej wszystkiego i liczenia na jakąś miła poradę. Czy cokolwiek. Ale jaką poradę może dać mi osiemnastolatka w zaawansowanej ciąży? No dobra, nie lepszą niż zaręczony dwudziestolatek, który przeniósł się w czasie i musiał się wysilić by przypomnieć sobie owe zaręczyny i nadal uważa je za odrobinę surrealne. - Niedługo poród - ani to nie zapytałem, ani też stwierdziłem. Chciałem po prostu odrobinę nawiązać do tematu moich narodzin, bo przecież nie będę od razu wypalał 'Nie jestem wcale Dimitri! Cześć miło mi cie poznać, jestem twoim synem!'. Bez przesady. Mama może się domyśli, że coś jest nie tak, ale na pewno dosłownie nie usłyszy tego ode mnie.
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Korytarz Empty Re: Korytarz

Pisanie by Yves Sob Paź 29, 2011 8:56 pm

Wsparłam się na łokciu i ułożyłam brodę na dłoni, oczywiście musiałam stać bokiem, żeby nie zahaczać brzuchem o balustradę. Na wadze przybywają mi tylko dodatkowe kilogramy od małego, ale i tak co nieco mi wystaje, nie da rady by do końca było płasko. Uniosłam brwi i uśmiechnęłam się pod nosem. Rzeczywiście wyglądał na zdenerwowanego, rzadko można go takim spotkać, prawdę mówiąc to do tej pory pewnie z dwa razy widziałam 'takiego', najwyraźniej albo coś przeskrobał, albo komuś się naraził. Biedny Dymuś, ciągle pcha się tam gdzie nic dobrego go nie spotka, czasami, gdy zauważyła jakieś ślady bójki sama miałam ochotę mu wlać żeby wybić mu z głowy tą skłonność do pakowania się w kłopoty. Naprawdę nie chciałam żeby coś mu się stało, bo gdyby znowu trafił do szpitala szlag by mnie trafił, zbyt mocno mnie od siebie uzależnił w ostatnim czasie. Jeśli nie jestem akurat zajęta stosowaniem się do aidanowych wskazówek nieruszania się spoza skrzydła szpitalnego większość mojego czasu rozdzielam między niego i Yael. Wydaje mi się, że nasze układy się polepszy i naprawdę się cieszę z tego powodu, ale to oznacza, że również strasznie się martwię. Nie dość, że o siebie i Małego, o Vinniego, to teraz jeszcze Lyytykainen nagle zrobił się taki ważny. Na co mi to? Przynajmniej nie kłopoczę się już Yael, przynajmniej nie dziś. Jej książę z bajki wziął ją gdzieś do miasta i pewnie teraz maślą się do siebie, a w okół nich ćwierkają ptaszki i fruwają serduszkowe baloniki. Ależ romantycznie.
Z zamyślenia wyrwały mnie dwa słowa wypowiedziane przez fin, które zdzieliły mnie mentalnie niczym prawy sierpowy Michalczewskiego. Odwróciłam się do niego bokiem i obie dłonie zacisnęłam na balustradzie marszcząc przy tym brwi i zastanawiając się czemu nagle Lykusiowi zachciało się zahaczać o temat, którego obydwoje skutecznie unikaliśmy ile się dało, aż do oporu. Skutecznie aż do dziś, bo najwyraźniej ktoś próbuje się w roli troskliwego tatusia... czyli musiał nieźle dostać w łeb.
- Noo. - Burknęłam, próbując wyrzucić z głowy wszystkie nieprzyjemne myśli, które do niej napłynęły w ciągu trylionowej części sekundy po usłyszeniu przeze mnie słowa poród. Poród to ból, to krew, to ból, to BÓL, to okropne łóżko, które bardziej przypomina mi koło tortur, to masa ludzi stojąca nad tobą i rozgrzebująca twoje najbardziej intymne miejsca, których nie ma się ochoty pokazywać nikomu, szczególnie w takim momencie, a potem... potem może być depresja poporodowa, albo rozstępy, których się nie pozbędzie do końca życia, a przede wszystkim dziecko, któremu trzeba zapewnić opiekę, dom... na żadną z tych rzeczy nie jestem gotowa!
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Korytarz Empty Re: Korytarz

Pisanie by Jeremy Sob Paź 29, 2011 9:24 pm

Każde dziecko kiedyś zadaje swoim rodzicom jakieś niewygodne pytania. Większość ludzi uważa za najbardziej niewygodne te dotyczące tego skąd się biorą dzieci. Oczywiście jak się można było spodziewać po samej ciąży, ja nigdy nie należałem do normalnych dzieci i moje trudne pytania wcale nie dotyczyły tej sfery. Wszystkiego dowiedziałem się jakimś magicznym sposobem od wujka Cooka i jakoś już nie musiałem kłopotać mamusi. No może poza jednym przypadkiem, kiedy zapytałem jak to dokładnie było z moimi urodzinami. Czy się nie bała, że mogę być bardziej zmutowany niż jestem. Nie będę przytaczać tu całej naszej rozmowy, podsumuję jedynie to, że ostatecznie wolałem myśleć, że urodziłem się przy dźwiękach harfy, gdy stadko skowronków śpiewało sobie na gałęzi, a słoneczko pięknie wpadała do pokoju by oświetlić nasze wspaniałe twarze. Ogólnie: cud obrazek jak z bajki dla dzieci. No, ale im bardziej starszy byłem to musiałem zacząć słyszeć pewne rzeczy. Takie na przykład jak wielkiego cykora miła mama przed moimi urodzinami. Nie dokładnie ze względu na mnie, ale na ten cały rytuał. W takich chwilach ciesze się, że jestem chłopakiem.
- Widzę z niezwykłym entuzjazmem do tego podchodzisz - mruknąłem przestając się na nią gapić. Chyba takie gapienie nie było odpowiednie, bo o ile w przeszłości jeszcze ani razu nie czułem strachu przed tym, że zostanę nakryty na udawaniu ojca, to teraz takiego miałem. Mama bez problemu potrafiła odróżnić kiedy udawałem ojca w przyszłości, to i teraz nie powinno jej to sprawić zbyt wielkiego problemu. Możliwe jest, że w tej chwili panikuję przed odkryciem mojej prawdziwej tożsamości, tak jak ona przed porodem. Tyle że głupio jest to do siebie porównywać, skoro chyba poród jest ważniejszy od tego głupstwa. Głupstwa, które po raz kolejny może zaburzyć w sumie czasoprzestrzeń. Ale kto by się przejmował. - Ćwiczyłaś wdechy i wydechy i takie tak inne? - zapytałem nadal nawiązując do tematu. Założę się, że ojciec nigdy nie rozmawiał z nią o tym. Ale chyba powinien. No cóż, nie potrafiłem mieć mu tego za złe, na dłuższą metę. On też był moim rodzicem. - Ma... Yves, chyba nie panikujesz za bardzo? Nie powinnaś, z tymi wszystkimi ludźmi dookoła ciebie nie powinno coś pójść źle. Raz dwa i będzie po sprawie. - Żałosnym byłem pocieszycielem, ale przecież dopiero się rozkręcam. Tylko następnym razem muszę pamiętać by nie próbować mówić do mamy 'mamo'. Zapamiętać.
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Korytarz Empty Re: Korytarz

Pisanie by Yves Nie Paź 30, 2011 11:42 am

Im dłużej przy nim stałam tym więcej niezgodności i zmian w nim dostrzegałam. Nie tylko zachowywał się inaczej, bardziej chaotycznie i niespokojnie, ale w jego wyglądzie też zaszło kilka dostrzegalnych zmian, miał inaczej ułożone włosy, jego strój był nieco mniej niechlujny, nawet jego głos wydawał mi się inny, nieco delikatniejszy i cichszy, no i akcent, mimo, że Lyytikainen świetnie mówił po angielsku, prawie bez żadnych naleciałości, teraz słyszałam znajomy akcent, mój akcent, durne brytyjskie 'r' i zmiękczanie końcówek czasowników. Co on wyprawa? Podmienili go kosmici?
Jednak najbardziej denerwowały mnie jego słowa, był strasznie obcesowy w drążeniu tego nieprzyjemnego dla mnie tematu. Normalnie nawet gdyby niechcący coś bąknął od razu przeskoczył by na inny temat, a teraz bombarduje mnie niczym Amerykanie Pearl Harbour. - Zejdź z tego tematu. - Burknęłam i odbiłam się dłońmi od barierki po czym zrobiłam kilka kroków w tył aż natrafiłam na ścianę. - Czemuś się tego tak uczepił? Kosmici zrobili ci pranie mózgu? - Burknęłam i skrzyżowałam ramiona na piersiach - Zachowujesz się inaczej, mówisz inaczej... Rozumiem, pewnie masz okres, albo twoja dziewczyna nie chciała się z tobą miziać. Możesz się przez to denerwować, tylko na cholerę musisz jeszcze mnie wnerwiać tą idiotyczną gadką, której do tej pory świetnie nam się unikało? - Naprawdę wolałam żeby w ogóle nie przychodził skoro postanowił, że przyprawi mnie o atak histerii, palpitacje i zawroty głowy. Unikałam TYCH tematów ile się dało. Wystarczyło mi słuchanie Yael, która stałą sie znawczynią od kiedy przeczytała te wszystkie durne poradniki. Jeszcze nigdy nie pomogła mi żadna instrukcja więc czemu teraz maiłoby być inaczej? Czemu książka o normalnej ciąży u normalnej kobiety miałaby mi, dziewczynie z porządną sieczką pod czerepem, pomóc przejść przez moją jedyną w swoim rodzaju wariacką ciążę? To tak jakby instrukcja do pralki miałaby pomóc przy włączaniu DVD, świetnie, właśnie porównałam się do sprzętu domowego.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Korytarz Empty Re: Korytarz

Pisanie by Jeremy Nie Paź 30, 2011 3:36 pm

Jakoś nigdy za bardzo nie sprzeciwiałem się Yves, choć miewałem gorsze okresy 'buntu', ale zawsze starałem się polubownie toczyć z nią dyskusje. Jeżeli nie chciała rozmawiać na jakiś temat - spoko, mogłem odpuścić, jeżeli ja również nie do końca miałem ochotę poruszać jakiś temat - też spoko. Tak było w większości przypadków. Lecz teraz nie zamierzałem zmieniać tematu, choćby by mi za to zapłacili. Rozmawiałem o jej porodzie dla jej własnego dobra, nie inaczej. W końcu moja już taka natura, że zawsze starałem się wszystko naprawiać słowem. To że przez ostatni rozstrój czasowy nie za bardzo mi szło, to już mniejsza sprawa. Nie chciałem rezygnować z mojego małego uzależnienia. Ech. Gdybym chociaż jeszcze choć trochę starał się udawać swojego ojca, ale nie udawałem. Jakby podświadomie chciał by Yves się domyśliła. Całkiem porąbane. Nic nie usprawiedliwi moich kolejnych słów.
- Uwierz, że z dziewczyną i jej chęcią na mizianie nie mam żadnych problemów. - Właśnie, to było odrobinę dziwne, że Gaby aż tak bardzo paliła się do tego wszystkiego. Choć jestem skory uwierzyć, że właśnie tak zaręczyny mogą działać na kobietę. Ale nie przekonam się, nigdy nie będę kobietą. Choć w tym świecie wszystko jest możliwe, skoro rozmawiam z osiemnastoletnią wersją swojej matki, to dlaczego ktoś nie mógłby mnie zamienić w kobietę? - Chodzi o to, że... Naprawdę nie chcesz wiedzieć co ja myślę o porodzie? Co czuję? Yves, ja naprawdę chcę ci powiedzieć, że nie masz się czego obawiać. Kiedyś zmienisz zdanie o tym wszystkim i spojrzysz z całkiem innego punktu widzenia. - Gdybym kiedykolwiek usłyszał coś na wzór tych słów z ust ojca, to pewnie rzucił bym się na niego krzycząc coś na deseń: "Zobie, oddajcie mi ojca!". Mniej więcej. Tak, więc nie dziwiłem się wcale minie mamy i tego jak na mnie patrzyła. No domyśl się kobieto.
Kurwa, nie powinienem tego chcieć.
Poderwałem się ze schodów i odszedłem na parę stopni od Yves.
- Chcę ci tylko powiedzieć żebyś się nie martwiła. Ze mną wcale nie będzie ci źle.
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Korytarz Empty Re: Korytarz

Pisanie by Yves Nie Paź 30, 2011 6:30 pm

- Cieszę się niezmiernie, że wam się układa z Cookiem. - Uśmiechnęłam się sucho, bo miałam już dość. Miałam dość tego dziwnego snu czy też głupiego żartu Lyytikainena. Chciałam ukryć się w jakimś kącie, odciąć się od świata i płakać, płakać i płakać. Czułam się teraz niesamowicie bezsilna, nogi zaczęły się pode mną uginać, a z każdym jego krokiem coś jakby wysysało ze mnie energię. Lyytikainen, czy tam jego klon lub zmora, też najwyraźniej to odczuł i odsunął się. Nie, nie, coś go odepchnęło ode mnie jak magnes, jakbyśmy byli dwoma magnesami odwróconymi do siebie tymi samymi biegunami, teraz byłam już pewne, że mam zwidy.
- O... świetnie. - Odetchnęłam z ulgą, gdy w końcu zrozumiałam o co chodzi. - To te ciążowe, przedporodowe halucynacje. Mama wszędzie widziała gnomy, trolle i te wszystkie dziwne elfy z wierzeń słowiańskich i nordyckich, a ja widzę Lyytikainena. - Powiedziałam jakby to było najnormalniejszą sytuacją we wszechświecie. Mnie już chyba naprawdę mało rzeczy może zdziwić. - Nie wiem czemu mój mózg uznał, że to ty jesteś potrzebną mi marą, wolałabym... yyy... może Demeter i Herę, które zabrały by mnie na przemiłą pogawędkę o urokach macierzyństwa... ale twoja metoda też jest fantastyczna. Od razu mi lepiej słuchając tych dyrdymałów, naprawdę zajebiście ci idzie Mały. - Postarałam się, by w mym głosie zawrzeć jak najwięcej sarkazmu, ale niestety tej 'odrobiny' paniki i histeryczności nie udało mi się zakamuflować. A spanikowana byłam niesamowicie. Ręce mi się trzęsły, podobnie jak broda, czułam pulsowanie tętnic na obu skroniach co było oznaką bardzo podwyższonego ciśnienia i bonusowo, jakby było mi mało podskoczyła mi też temperatura i czułam się jak czajnik z gotującą się wodą. Zamknęłam oczy i potrząsnęłam głową ale Lykusiowa zmora nie poszła sobie więc tylko westchnęłam i patrzyłam się w jego oczy z miną zbitego psiaka.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Korytarz Empty Re: Korytarz

Pisanie by Jeremy Pon Paź 31, 2011 12:53 pm

Ogólnie nie ogarniałem do końca relacji jakie Dymek ma z Cookiem, zwłaszcza po ostatniej rozmowie jaką odbyłem z wujaszkiem, zwanym również matką chrzestną. Rozumiem, że można mieć swojego najlepszego przyjaciela, z którym odpierdala się różne dziwne rzeczy. Ale ja jednak przepadałem jedynie za posiadaniem przydupasów. Moim pierwszym przydupasem był Tom, ale po pewnym czasie znudziły mi się żarty w kierunku Tom i Jerry, więc zwyczajnie znalazłem sobie innego. Na pewno nigdy nie traktowałem nikogo tak jak ojciec Cooka. Ich 'romans' wystarczająco mi obrzydził nawet próbę znalezienia sobie kolegi w dzieciństwie. Albo uganiałem się za koleżankami, albo za starszymi. Jednak nie to jest w tej chwili ważne. Moja matka właśnie brała mnie za halucynacje, a ja musiałem przyznać, że było to dla mnie niezmiernie wygodne. Aż się do niej uśmiechnąłem. Zwłaszcza, że nazwała mnie 'mały' co było do niej takie podobne.
- A może wcale nie jestem taką halucynacją jak ci się wydaje? Może błędnie bierzesz mnie za coś co nie powinnaś, a ja zwyczajnie nie chcę ci tego tak wprost powiedzieć, bo uznałabyś jedynie, że oszalałem? - zapytałem nie przestając się do niej uśmiechać. To na serio było w sumie zabawne, czemu tego wcześniej nie zauważyłem? Szkoda, że efekt tej całej zabawności psuło to całe podenerwowanie mamy. Co jeszcze mogłem powiedzieć, by się uspokoiła? Albo co zrobić? Niby mogłem dalej poudawać halucynacje zamienić się w jeszcze bardziej starszego mnie, albo w młodszego. Nawet coraz bardziej byłem przekonany co do tego. Tylko musiałem ją jakoś przygotować, szok nie jest czymś mile widzianym u ciężarnych. - Jaką halucynacją mógłbym jeszcze być, skoro nie jestem halucynacją Dimitriego? Masz jakieś pomysły?
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Korytarz Empty Re: Korytarz

Pisanie by Yves Pon Paź 31, 2011 6:08 pm

Odetchnęłam głęboko i powoli czyli zupełnie inaczej niż radzą w durnych poradnikach i pokazują na filmach gdzie zaciążone damulki składają usta w dziubek i sapią z prędkością trzystu wdechów i wydechów na minutę. To dziwne dyszenie wcale nie pomaga, przynajmniej mi mistrzyni panikowania (w pewnych określonych sytuacjach), której robi się po prostu niedobrze gdy próbuje tego typu zachowań. Moje podejście do ciąży może wydawać się nieco ignoranckie ale muszę się zrehabilitować bo nie jestem kompletnie nieprzygotowana. Wiem jak zajmuje się dziećmi, mam młodszego brata, którym opiekuję się od ośmiu lat, wiem jak zajmować się niemowlakiem, o porodzie staram się nie myśleć, ale to już inna bajka. Tak naprawdę przeraża mnie to że skoro teraz Mały tak szaleje rosnąc i malejąc, to gdy w końcu się urodzi jego przemian nie będę liczyć w miesiącach, a latach. Paraliżuje mnie strach, gdy pomyślę, że pewnego dnia stanę nad jego łóżeczkiem i znajdę tam mały zakrwawiony, martwy płód lub że kiedyś umrze w mych ramionach na zawał serca jako sędziwy staruszek. Moje serce i umysł rozpadają się na maleńkie kawałeczki, gdy choć przez chwilę pomyślę o takiej sytuacji dlatego staram się jak najmniej myśleć o przyszłości i przez to właśnie wydaję się taką ignorantką.
Zacisnęłam dłonie w pięści i porządnie oparłam się o ścianę ponownie próbując nieco się uspokoić. Nieco absurdalne wypowiedzi Lyytikainena nieco mi pomigły.
- Um... naprawdę sądzisz, że mogę uznać, ze oszalałeś? Jesteś halucynacją, niezbyt logicznie postępującą, ale nadal halucynacją, możesz gadać co chcesz i tak uważam, że ja oszalałam, nie ty, bo... no cóż jesteś halucynacją. Halucynacje mogą wszystko. Powinieneś o tym wiedzieć. - Wywróciłam oczami. Z moją psychiką jest naprawdę źle skoro wymyśla tak kiepskie zwidy. Powinna bardziej sie postarać. - Halucynacyjnym Lyytikainenem na pewno nie jesteś bo wywnioskowałabym coś sensownego z całej tej rozmowy, a póki co wiem jedynie, że moja paranoja zaczyna sięgać zenitu. Co właściwie jest plusem bo przynajmniej wiem na czym stoję.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Korytarz Empty Re: Korytarz

Pisanie by Jeremy Pon Paź 31, 2011 9:42 pm

O ile na początku pomysł z halucynacjami mi się spodobał to po ostatniej wypowiedzi mamy, zdecydowanie musiałem zmienić zdanie. Zbyt bardzo mi odpłynęła w nierzeczywistość, jak na moje zdanie. A o ile dalej będzie od właściwej rzeczywistości, tym później trudniej jej się będzie przypisać te wydarzenie do prawdy. Sam siebie w tej chwili nie do końca rozumiałem, ale wiedziałem jedno. Jeżeli chcę choć trochę bardziej na nią wpłyną, to nie mogłem tak dalej postępować. Musiałem zrobić coś stanowczego. Bałem się jedynie, że w ostateczności może to okazać się bardziej gwałtowne niż podniosłe.
Przeskoczyłem parę schodów by stanąć bliżej niej. Niby byłem przyzwyczajony, że jestem od niej wyższy, ale przecież doskonale pamiętałem jak to jest sięgać jej pasa, czy nawet niżej. Jak to jest musieć podnosić głowę bardzo do góry by móc spojrzeć na nią szczenięcym wzrokiem, gdy coś chcę, a nie mam. W tej chwili jednak nie tak chciałem spojrzeć. Chciałem by mój spokój dotyczący jej przyszłości, przeszedł na nią.
- W cholerę z halucynacjami - rzuciłem. - Yves, musisz jedynie wiedzieć, że w przyszłości nie stanie ci się nic tak złego jak myślisz. Ja to wiem. Jestem tego pewien. Cholera, jestem tego pewien jak nic innego - powiedziałem stanowczo. Z chęcią opowiedziałbym jej coś ze szczegółami, ale doskonale wiedziałem, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Skoro u Gaby nie wynikło, to tym bardziej u mnie. - A teraz zmykaj stąd szybko, najlepiej zapomnij o mnie, ale nie o tym, że masz się nie martwić. Jasne?
Przejechałem dłonią po twarzy marszcząc przez chwilę czoło, a potem ostatni raz spojrzałem na młodą mamę. Nie mogłem tego przeciągać aż tak długo. Musiałem się zwijać. Koniecznie. Ale tak bardzo tego nie chciałem. Może jeszcze chwilka?
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Korytarz Empty Re: Korytarz

Pisanie by Yves Pon Paź 31, 2011 10:55 pm

Odgarnęłam kosmyki, które opadły mi na twarz i przyjrzałam się Mu nie wiedząc jak mam to wszystko rozumieć. Czy to Dimitri robi sobie ze mnie żarty, czy to zwidy, czy... czy... no właśnie co? A raczej kto? Nie miałam pojęcia co robić, jak się zachować, co powiedzieć. Miałam ochotę uciec, tak jak mnie prosił, ale nieznanego mi pochodzenia siła przyciągnęła mnie bliżej tych cudnych czekoladowych oczu przepełnionych i oddaniem i miłością, których widok niesamowicie mnie rozczulił. Aż musiałam głębiej odetchnąć. - Będzie dobrze? - Zapytałam rozedrganym głosem czując jak łzy napływają mi do oczu. Zanim je zamknęłam zdążyłam zauważyć, że pokiwał głową. Otarłszy łzy ponownie na niego spojrzałam i uśmiechnęłam się. Ogarnął mnie niesamowity spokój, łzy płynęły po moich policzkach i przepełniał mnie smutek niewiadomego rodowodu, ale była szczęśliwa i może nawet czułam kiełkujące gdzieś szczęście, albo przynajmniej nadzieję na nie.
Podniosłam dłoń i pogładziłam jego policzek. Przymknął oczy i westchnął a ja powiedziałam. - Nie mam pojęcia co przed chwilą zaszło, ale już mi lepiej. - Uśmiechnęłam się przez łzy i nadal trzymając dłoń na jego policzku zatopiłam się w ciemnych oczach patrząc jak zamienia się w nastolatka, a potem w kilkulatka. Łzy zasłoniły mi pole widzenia więc zacisnęłam powieki, a gdy je rozchyliłam obok mnie nikogo już nie było. Tylko szara czapka bezwładnie wisiała na moich palcach, które szybko na niej zacisnęłam. Czułam się jakby nagle zniknęła jakaś część mnie, jakby znikając zabrał ze sobą kawałek mojego serca. Przycisnęłam szmatkę obiema dłońmi do piersi i czując jak ulatuje ze mnie cała energia usiadłam na ziemi by po chwili zanurzyć się w nicość.

/nie wiem co dalej, będę teraz przez tydzień smutać ;c /
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Korytarz Empty Re: Korytarz

Pisanie by Fiodor Pon Lis 07, 2011 4:32 pm

/początek!

Przemierzałem korytarze rezydencji w nastroju dalekim od dobrego, co jakiś czas nerwowym gestem przeczesując włosy i poprawiając klapy marynarki, by w jakiś sposób dodać sobie animuszu. Cóż, wiara we własne możliwości ostatnimi czasy kurczyła mi się w zastraszającym tempie, zwiastując prawdziwy kryzys. Gdyby ktoś chciał znać moje zdanie - a, jak mniemam, każdy chciał - całe to pracowanie nad talentem było czymś skrajnie niedorzecznym. I wcale nie chodziło mi tutaj o to, że zupełnie nie potrafiłem opanować tej mojej dziwnej umiejętności i że nie mogłem pogodzić się z tym, że coś mi w życiu nie wychodzi, jak to usilnie starali się wmawiać mi to niektórzy zawistni. Absolutnie nie. Samo podejrzewanie mnie o podobny pogląd było śmieszne, nie wspominając już o sformułowaniu - 'nie wychodzi'. Jakim prawem ktokolwiek mógł stawiać ten fakt jako dokonany? Wszak dopiero kilka miesięcy temu odkryłem ten swój talent - którego obecność, nota bene, nie kontentowała mnie w najmniejszym stopniu i traktowałem ją poniekąd jako przykrą nieuleczalną przypadłość - i uważam, że miałem zdecydowanie zbyt mało czasu, by można było stwierdzić że sobie nie radzę. To wszystko było po prostu kwestią kilku prób więcej. Amen. No bo niby jak inaczej wytłumaczyć to, że innym szło lepiej? Nie zwykłem być kimś, kto musiał starać się dorównać innym. To zawsze ja byłem tym wybijającym się ponad poziom, tym, do kogo wszyscy chcieli doskoczyć i miałem nadzieję, że taki porządek rzeczy utrzyma się jeszcze przez długi czas. Albo najlepiej na zawsze. Tymczasem okoliczności powoli, opornie zmuszały mnie do rozważenia, czy aby na pewno moja pozycja lidera w każdej dziedzinie za jaką się zabiorę nie stoi pod znakiem zapytania. Bo, jakby na to nie patrzeć, tutaj byłem nikim. Nikim! Abstrahując już od obecności starszych i opiekunów, fakt że nawet niektóre przygłupie dziesięciolatki albo myślący wyłącznie o seksie szesnastolatkowie posiadali wyższy poziom niż ja był nie do zaakceptowania. To było wysoce deprymujące i wciąż nie mogłem przestać zadręczać się myślami na ten temat. Na szczęście, gdy właśnie przechodziłem jednym z korytarzy, moje jakże pesymistyczne rozważania przerwał dźwięk telefonu. Cóż, nie byłem specjalnie zdziwiony - moja komórka dzwoniła praktycznie o każdej porze dnia i nocy, głównie w sprawach natury stricte służbowej. A jako że miałem w sobie coś z pracoholika, nigdy mi to nie przeszkadzało. Zatrzymałem się więc przy oknie i odebrawszy połączenie już po chwili zostałem wciągnięty w wyjątkowo zażartą dyskusję po rosyjsku, zupełnie nie zwracając uwagi na świat zewnętrzny.
Fiodor
Fiodor
nudziarz


Powrót do góry Go down

Korytarz Empty Re: Korytarz

Pisanie by Heidi Pon Lis 07, 2011 6:37 pm

//////////

Można by było spodziewać się, że skoro zewsząd otaczają mnie uzdrowiciele to nie będę miała takich głupich problemów jak przeziębienie i katar. Można by było pomyśleć, że z moim talentem powinnam liczyć na odrobinę zainteresowania, zrozumienia. Chociaż na chwilę, żebym mogła wyjaśnić swój problem. Niestety chyba się przeceniałam, chyba źle pojęłam sytuację w jakiej się znajduję. Bo gdy tylko z moich ust padło słowo 'przeziębienie' usłyszałam w odpowiedzi 'mam ważniejsze sprawy na głowie' i już byłam wypraszana z gabinetu. Drzwi zostały przede mną zamknięte, a ja mogłam jedynie gapić się w ich dziwną klamkę. No i oczywiście płakać nad swoim losem. Nikt nie potrafił zrozumieć, że w moim wypadku przeziębienie jest odczuwalne o wiele gorzej niż w normalnych przypadkach. Bo o ile innym kończy się to jedynie bólem głowy, katarem, w porywach gorączką. To ja byłam narażona na ciągłe zamiany w swoje znienawidzone drugie ja. Któremu również się nie podobało to, że jest przeziębiona i nie może mi na dłużej ukraść ciała. Moje przeziębienie było ważną sprawą! Szkoda tylko, że jedynie ja i Lulu to pojmowałyśmy. Dziwnie było mieć z nią jedne zdanie na jakiś temat.
Ruszyłam korytarzem, chyba prowadzącym w kierunku kuchni, nie wiem. Było mi to obojętne, skoro i tak za chwilę znów miałam się przemienić w tą puszczalską zołzę, a ona na pewno postanowi iść gdzieś zupełnie indziej. Byłam zdumiona, że w ogóle zdołałam przyjść z pokoju do skrzydła szpitalnego bez żadnej wpadki. Ale im dłużej byłam sobą, tym bardziej się niepokoiłam. Niepokój objawiał się w tym, że nie potrafiłam myśleć o niczym innym jak o tym za ile skończy się mój czas i nie będę mogła powziąć już żadnej decyzji, dopóki nie skończy się czas Lulu. Okropność.
Poczułam jak mi się zaczyna kręcić w nosie, ale na szczęście po chwili przestało i odetchnęłam z ulgą. Musiałam się tylko wysmarkać. Przeszukałam szybko swoje kieszenie i z wielkim strachem musiałam stwierdzić, że mi się skończyły. Rozejrzałam się wokoło w poszukiwaniu jakiejś pomocy, ale jedyną osobą przebywającą blisko był strasznie poważnie wyglądający chłopak rozmawiający po rosyjsku przez telefon. Zatrzymałam się bojąc, że każdy mój ruch sprawi, że mnie zauważy i dziwnie się spojrzy. Zwłaszcza, że już czułam jak zaczyna mi cieknąć z nosa.
- Emm, przepraszam? Nie masz przy sobie przypadkiem chusteczki? - zdobyłam się w końcu do tego by zadać pytanie. Ale to nie znaczy, że skoro się odezwałam, to się przestałam jego bać. Nadal mnie przerażał. Oby tylko odpowiedział, że tak, a ja mogłabym zwiać tak szybko jak to tylko możliwe.
Zanim przypadkiem pocieknie mi z nosa, albo co gorsze, kichnie mi się.

///////////zwiewam
Heidi
Heidi
czy Lulu?


Powrót do góry Go down

Korytarz Empty Re: Korytarz

Pisanie by Barbie Czw Sty 26, 2012 6:13 pm

////////

Są takie pewne czynności, które człowiek musi powtarzać każdego dnia niezależnie od tego na co ma ochotę. Musi podnieść się z łóżka, musi umyć siebie, wyszorować zęby, wylać się do kibelka, potem coś przegryźć. Choć na przegryzienie to raczej ochota jest i podejrzewam, że istnieją też tacy ludzie, a w moim odczuciu kosmici, którzy i na pozostałe części tych działań mają ochotę. Bo się kurwa im podoba jak są czyściutcy i pachnący. No ale nie mi. Mi to się ni chuja nie podobało. Wstawanie z łóżka, o boże wszechmogący, przecież to były tortury najgorsze z najgorszych. Gdybym tylko mogła umarłabym w tej kołdrze, wymarzona śmierć normalnie. No po prostu wstawanie to coś zdecydowanie nie dla mnie. A to dopiero pierwsza z porannych czynności, które zazwyczaj wykonuję późnym popołudniem. W każdym razie zmierzam do jednego. A mianowicie tego, że nie ważne jak bardzo bym się starała by ominąć te okropne czynności, to kiedyś przychodzi taki moment, że trzeba. Dziś był moment, że trzeba było się umyć. Jeszcze czuję na karku tą okropną wodę z prysznica, o zapachu jaki teraz wydzielałam nawet nie wspomnę. Co raz pociągałam nosem nie wierząc, że pachnę malinami. Że też Meredith nie miała neutralnych zapachów mydła. Boże, mój boże. Musiałam coś z sobą zrobić by się nie wąchać, ale na dworze było za zimno by wychodzić na fajka. No to zaczęłam łazić po korytarzach. To w tę to we wtę mając nadzieję na wybawienie w postaci... No nie wiem czego. CZEGOŚ.
Nie nadchodziło. Całe szczęście, że moja nadzieje wcale nie były jakieś wygórowane. Takie normalne. Więc wcale nie zrezygnowana usiadłam sobie na ostatnim schodku i wynalazłam jakąś gumę w bluzie. Bingo. Gumy mi było trzeba. Może i raczej nie byłam dziewczyną lubiącą zachwycać się czymkolwiek, ale nad gumą zachwycać się mogłam. Bo robiła balony. I można było ją przykleić do wszystkiego. Na przykład do zdjęcia na tej ścianie. Ale to za chwile, niech się wyzuje.
Barbie
Barbie
darmozjad


Powrót do góry Go down

Korytarz Empty Re: Korytarz

Pisanie by Luno Czw Sty 26, 2012 7:35 pm

////

Fajka była rzeczą iście priorytetową. Pizga na dworze trochę, ale nic mi fajki nie zabierze. Dobrze, że na fajki nie da się nałożyć ACTA, bo chyba bym umarł. Ale może założą to chyba warto było się wyposażyć w jakiś nadmiar czy coś. Dobrze, że już zaczynają mi wierzyć, że jestem pełnoletni. W sumie zauważyłem pewną ciekawą prawidłowość. Mianowicie dziwnego niepytania mnie o wiek przez sprzedawców i mam na to kilka teorii. Po pierwsze myślą, że nie mam tych głupich 18 lat i dlatego chcą być mili i sprawić mi przyjemność i inne srutu pierdu, rzygam tęczą. Alboooo. Albo po prostu uważają, że jakbym nie miał dowodu to bym nie ryzykował takiego upokorzenia i są pewni, że go mam. Druga opcja jest bardziej prawdopodobna, bo ludzie są z natury źli. No i fajnie. Raz na jakiś czas trafią się tam niby jakieś słodziachne blondyneczki rodem z kucyków pony, ale one rozcieszają świat, a to też jest potrzebne no nie?
No. Wracałem sobie z fajka i miałem zamiar iść coś zjeść. Jako osoba wiecznie głodna, wiecznie jem. Szkoda, że nie jestem gruby, bo wtedy ktoś by mi wierzył, że jem. Właściwie dlaczego nikt mi w nic nie wierzy?! Serio jestem tak mało wiarygodny. To przez te loki. Zgole się na łyso.
Rozpiąłem płaszczyk, bo gorąco. I nudno. Ostatnio ciągle jest jakoś nudno.
- Boże święty - powiedziałem dość głośno i chyba zbyt w stronę jakiegoś dziewczątka co siedziało na schodach. Przeciągnęłem się, bo mnie jebało w krzyżu i uśmiechnąłem się uroczo, bo jeszcze pomyśli, że to o niej albo coś, a kto wie czy nie strzela piorunami, albo inne ustrojstwo. I nawet nie zdążę zareagować, a moja śmierć skrzywdziłaby świat!
Luno
Luno
~ * ~


Powrót do góry Go down

Korytarz Empty Re: Korytarz

Pisanie by Barbie Czw Sty 26, 2012 8:35 pm

- Pochlebiasz mi, ale wystarczy żebyś mówił mi Barbie - rzuciłam obojętnie do chłopczęcia obok. Albo dziewczęcia. Te loczki były mylące, a ja wcale nie należałam do zbytnio spostrzegawczych osób. W zasadzie jeżeli by postawić przede mną słonia i mamuta nie odróżniłabym, które to które. Ale bym się chciała przejechać na słoniu, czy mamucie. One są wielkie, a ja na nich byłabym jeszcze większa. Może z takiej wysokości byłabym w stanie ocenić jakiej płci jest osoba obok mnie. I może też gdyby siedziała na słoniu to może moje imię, podczas przedstawiania się, nie brzmiałoby tak okropnie. Znaczy to oczywiste, że wolałam zdrobnienie, od pełnego imienia. Barbara, fuuu. Zdrobnienie było o wiele krótsze i miało mniej r, a właśnie przy r podczas mówienia trzeba robić najwięcej wysiłku. Och, wysiłek. Nawet pomyślenie tego słowa zabierało mi wszystkie siły, co by było gdybym musiała coś zrobić. Pewnie zmarłabym na miejscu, w okolicznościach idealnych do opisania tego w gazecie w rubryce "TO CO CHUJ WAS OBCHODZI". W zasadzie wszystkie gazety powinny nosić taki tytuł. Nawet nie wiem czemu tak często myślę o śmierci, to jest durne. W końcu wcale mi na niej nie zależy. Nie, źle to zabrzmiało. Nie zależy mi na życiu oraz na tym czego dokonałam przed śmiercią.
Podrapałam się po kostce nadal patrząc na chłoptasia. I w tym momencie nastąpiła chwila robienia balona. Trzeba przyznać, że jak ja robię balona z gumy do żucia to skupiam się jedynie na tym. Na niczym innym nie. Przy robieniu balona trzeba odpowiednio siedzieć, oddychać, odpowiednio nawet ściskać pośladki. Robienie balonów można było uznać za czynność, w którą wkładałam tyle siebie jak w nic innego. A wszystko po to by za chwilę pękł.
- Uuu, widziałeś? Zajebisty balon był, cnie? - zapytałam chłoptasia. Nie ważne co odpowie, ale byłoby miło gdyby poparł. - Co jesz?
Barbie
Barbie
darmozjad


Powrót do góry Go down

Korytarz Empty Re: Korytarz

Pisanie by Luno Pią Sty 27, 2012 5:30 pm

Pewnie chętnie bym skomentował, jak idiotycznie Barbie brzmi w stosunku do tego dziewczęcia, ale się powstrzymałem. Dlaczego? Bo moje imię było jakieś sto razy głupsze. Mam najgłupsze imię we wszechświecie i nikt nie może temu zaprzeczyć. Czasami mam wrażenie, że jestem jedyną osobą na świecie, która wie jak je wymawiać, bo nawet moja własna siostra nie umie go przeliterować. Drugie imię też kozackie nie było. Moi rodzice serio mają coś z garem. Pierwsze niewymawialne, drugie pochodzące od człowieka przez którego nie urodziła się dokładnie połowa ludzkości. Wyobrażacie to sobie? Przerąbane!
- Taka trochę abstrakcja, nie sądzisz? - moja twarz w tym momencie pewnie była śmieszna. To jest urocza jak zawsze, ale zdziwienie jest zawsze śmieszne. Ludziom rozszerzają się oczy, rozchylają usta i wyglądają jak Sid z Epoki Lodowcowej. Jak ja tak w tym momencie wyglądałem to z tym czymś co mam na głowie musiało to być genialne. Nie wiedziałem czy warto się przedstawiać. W sumie może nigdy jej nie zobacze, pewnie nie da mi nic dobrego do jedzenia, a i nie wniesie nic do mojego życia. Chyba, że pomoże mi usunąć z powierzchni ziemi tego idioty Ethana. Albo chociaż mu coś zrobić, bo mógłbym go popsuć, ale pomimo wszystko wcale nie jestem takim skurwielem, żeby rozdawać nowotwory na prawo i lewo, no bo bez przesadyzmu - Nie podam Ci mojego imienia, bo i tak nie zapamiętasz. Luno jestem - i uśmiechnąłem się. Fajnie co? Ostatnio za dużo się uśmiecham, ale kto by się tym przejmował. Poza tym wracałem sobie z fajki, a po fajce człowiek jest albo bardzo melancholijny, albo radosny. Bo to prowokacja do myślenia, tak jak ta przed snem.
Oparłem się o poręcz wbijając spojrzenie w Barbie. Śmiesznie to brzmi nawet w moich myślach. Barbie. Haha.
- Pewnie, że zajebisty. Niezła z Ciebie mistrzyni. - chyba każdy umie robić balony z gumy do żucia. Sam nauczyłem się tego z 10 lat temu i jest to taki głupi nawyk. Ostatnio odkryłem takie coś, że jak się specyficznie wciągnie powietrze to można zrobić takie czadowe PYK. Zdjąłem wierzchnie okrycie porzucając je gdzieś na najbliższym fotelu. - Nesquika. Chcesz troche? -lubiłem te czekoladowe kulki, ale tylko bez mleka. Fajnie chrupały. Może dlatego, że nie lubię mleka?
Luno
Luno
~ * ~


Powrót do góry Go down

Korytarz Empty Re: Korytarz

Pisanie by Barbie Pią Sty 27, 2012 9:18 pm

To było nawet wspaniałomyślne z jego strony, że nie podawał swojego imienia. Potem nie będę musiała się poczuwać do tego, by je znać. Bo zazwyczaj jest tak, że co mi do głowy wpadnie to zaraz wyleci. Nic nie zostaje na stałe, bo zwyczajnie nie mam tam miejsca na cudze imiona. Choć tak żeby być całkiem szczerą to imiona postaci z anime, czy z innych kreskówek to mi zostają w pamięci. Sama nie wiem czemu. Chyba czułam się bardziej z nimi związana niż z ludźmi, bo przynajmniej niczego ode mnie nie wymagali. Ludzie to jednak chuje. Cały czas czegoś chcą i nic w zamian nie dają. A ja przoduję temu rodzajowi.
- Że co trochę? - zapytałam nie do końca pojmując. Ale i to pytanie było zbędne, bo wcale pojąć nie miałam zamiaru niczego. No sorry, będę się tu jeszcze dowiadywać, że jestem jakąś abstrakcją. No i mogę być, i co? Zrobią mi coś? Skoro i tak nic nie zmieni mojego obojętnego spojrzenia na to wszystko? No własnie. Chuj im w oko i pod nogi kłody. - No to miło, Luntek. Podziel się tym co tam masz, bo lubię Nesquika. - I właśnie tu powrócimy do problemy chcenia wszystkiego, a nie dawania nic w zamian. Jeżeli dotyczyło to jedzenia, to ja bym mogła zabrać całe jedzenie świata i nikomu nic nie oddawać, co dopiero się dzielić. Szkoda, że tak może być tylko w moich snach. Pewnie dlatego tak długo śpię.
Poczęstowałam się chrupkami wypluwając gumę na dłoń, boże chroń przed tym bym ją już wyrzuciła. Jeszcze przecież nie była zżuta, a właściwie była w fazie takiej co się z niej najbardziej zajebiste balony robiło. Nazywałam to fazą balonopukającą. Znaczy od teraz ją tak nazywałam, bo wcześniej nie czułam potrzeby by ją jakkolwiek nazywać. W każdym razie po zjedzeniu chrupków znów wepchałam ją do buzi i zrobiłam balona. Ale nie takiego zwykłego balona. Balona w balonie. Nawet mi wyszedł.
- Powinnam dostać za to jakiś medal - oznajmiłam tylko w przerwie na balony. - A ty, Luntek, co potrafisz? - zapytałam. Sama nie wiem czy do końca chodziło mi jego talent, czy o to czy potrafi robić balony. Zależy co mi odpowie, wtedy się zdecyduję.
Barbie
Barbie
darmozjad


Powrót do góry Go down

Korytarz Empty Re: Korytarz

Pisanie by Luno Sob Sty 28, 2012 8:17 pm

Uwielbiałem używać słowa abstrakcja i nadmiernie to eksponowałem. Bo abstrakcją można nazwać wszystko. Począwszy od małego uroczego pieska (pies pochodzi od wilka, ma bronić ludzi), a skończywszy na imieniu nie pasującym do właściciela. Sam też byłem napełniony abstrakcjami. Mój wiek był abstrakcją, moje imię było abstrakcją, moje usposobienie chyba też było abstrakcją. Jestem zmienny jak kobieta i na dodatek w momencie kiedy ma okres. Tylko mój talent idealnie do tego wszystkiego pasował. Mógłbym sobie pozabijać wszystkich na świecie. To jest zajebiste poczucie władzy. Ale no nie pozabijam, bo jednak jestem czasem miły nie?
-A-B-S-T-R-A-K-C-J-A -przeliterowałem jak dziecku w podstawówce. Chyba znała znaczenie tego słowa, nie? Nie jest z listy słów, których używam, kiedy chce wyjść na inteligenta, albo kiedy chce, żeby rozmówca wyszedł na idiotę. Chociaż to zależy, bo niektórzy ludzie nie znają nawet słowa elokwentny i wtedy wychodzi na idiotę bez mojej szczególnej ingerencji. I tak bywa moi państwo.- To znaczy, że Twoje imię, kojarzące się z plastikową laleczką raczej nie odpowiada Twojej aparycji. -wytłumaczyłem to bardzo prosto. Chyba się nie obrazi, bo to sama prawda.
- trzymaj- wyciągnąłem torbę, w której przyjemnie coś tam się chrobotało. Czadowe. Niech się poczęstuje, bo może jest głodna. A człowiek głodny to człowiek bardzo nieszczęśliwy i ja o tym wiedziałem. Dlatego dzieliłem się tym co mi pani bozia dała ( co zajebałem z kuchni).
- Kupie Ci na urodziny. - zawsze tak mówiłem kiedy ktoś coś chciał. I co najśmieszniejsze często nawet doprowadzałem te obietnice do skutku. Pamiętam jak kupiłem kiedyś jakiejś mojej byłej bardzo drogi naszyjnik, bo go bardzo chciała, a ta suka nie dość, że nie kupiła mi nic, to jeszcze zerwała ze mna jakieś półtora miesiąca później. Ale zostawiła dziewictwo. Miło z jej strony.
- Ostatnio nauczyłem się kroić chleb, bo zawsze miałem krajalnice, a jak potem musiałem się przenieść na nóż to takie krzywusy mi wychodziły. Ale spoko już umiem
Luno
Luno
~ * ~


Powrót do góry Go down

Korytarz Empty Re: Korytarz

Pisanie by Barbie Nie Sty 29, 2012 7:45 pm

- Abstrakcja, no spoko. Pojmuję - stwierdziłam spokojnie gdy już mi wytłumaczył o co mu chodzi. No dobra, może to nie było trudne słowo, ale jakoś do tej pory nikt mi jeszcze go nie wytłumaczył. A domyślanie się znaczenia jakiegoś słowa tylko poprzez urywki, czy nie do końca jasny kontekst, nie było moją mocną stroną. Mi trzeba było tłumaczyć jak chłopu na miedzy, bo i taki poziom inteligencji miałam. Czasami myślałam, że w takim średniowieczu to mogłabym odnaleźć swoje pokrewne dusze, ale wtedy sobie uświadamiałam, że w średniowieczu nie było ani kreskówek, ani coli, ani nawet takich papierosów jakie znam teraz. To był jakiś jeden wielki kosmos! Nie przetrwałabym tam dnia. Czy w takim razie przetrwałabym w przyszłości? Pewnie na upartego tak, ale najpewniej byłabym najgłupszym człowiekiem na ziemi. Bo ludzie z każdym wiekiem robią się coraz bardziej mądrzy i takie osoby jak ja zwyczajnie nie przetrwają. Chyba nawet miałam o tym w szkole, to były te prawa doboru naturalnego, co je Darwin wymyślił. O proszę, więc jednak coś wiem. Pytanie dlaczego akurat to? Pewnie mnie ta pizda wtedy zapytała i się spociłam jak świnia. Nie żebym się przejmowała mokrymi plamami. Nieważne. - W sumie to prawda. Ale ja tam wolę Barbie od Barbary. Za dużo eR - wytłumaczyłam sięgając po to co mi podawał. Och. Żarcie. Czy może istnieć bardziej idealna rzecz na świecie niż własnie żarcie? NIE SĄDZĘ. Wchłanianie pustych kalorii było moim ulubionym zajęciem i czasami dziwiłam się dlaczego jeszcze nie ważę dwieście kilo jak ci amerykanie. Przecież ja bez przerwy jem i bez przerwy siedzę przed telewizorem. No, ale mi to pasuje. Gdyby przyszło mi myć takie wielkie fałdy to bym się już wcale nie myła. Z mniejszym ciałem jest mniej zachodu. - Nie kupisz, bo nie wiesz kiedy mam urodziny. Ale patrz: ja ci powiem, że trzynasty kwiecień i już mi kupisz. - Nigdy nie gardziłam darmowym żarciem. Chociaż w sumie mogłam powiedzieć, że dziś mam urodziny. Za późno się obejrzałam, kurwasz. - Nie boisz sie krajalnic? - zapytałam. - Bo ja się boję. A gdyby one tak nagle ożyły jak transformersi i zaczęli wszystko przekraiwać? Przekroiliby ci stopę? Nie miałbyś topy. Lepiej trzymać z nożami.
Barbie
Barbie
darmozjad


Powrót do góry Go down

Korytarz Empty Re: Korytarz

Pisanie by Luno Pon Sty 30, 2012 9:34 pm

/ wybacz nie widziałam :<

Barbara. Barbara. To też do niej nie pasowało. Kojarzyło mi się z panią od etyki, albo wiedzy o kulturze. Taka chuda, średniego wzrostu z okularami na orlim nosie i wiecznie nosząca beż. Beż był takim nudnym kolorem na takich paniach. Kojarzył mi się ze szpitalem i taką okropną kaszą manną czy czymś takim. Chociaż nigdy nie byłem w szpitalu to jestem w tanie sobie to wyobrazić. Taka papka co jest nie wiadomo czym i często jeszcze bez smaku. Bo w końcu w szpitalu podają jedzenie bez cukru, bo jeszcze nie daj Bóg komuś skoczy cukier czy coś. Nie wiem nie znam się na tym i szczerze mam to w dupie. Chociaż może powinienem się znać, bo wróżą mi karierę w medycynie. Mam taki zajebisty talent. No ale cóż jeszcze przez przypadek jakbym był w szpitalu uruchomił moc i by im się pogorszyło. Albo specjalnie. To już w ogóle przypał.
- Muszą Cie nie lubić Ci z wadą wymowy. Albo wołają na Ciebie "ej ty!". Kiepsko - wiedziałem coś o tym, bo kiedy jeszcze miałem faze na grzecznego chłopca i przedstawiałem się imieniem i nazwiskiem jakie nadała mi moja szurnięta mamusia to nikt i tak nie pamiętam i zawsze byłem " ej ty!" i bardzo mnie to smuciło, więc serio wiedziałem jak to boli.
Proszę BARBIE jedz. Nie krępuj się. Jak sie skończy pójdziemy po inne chemiczne paskudztwa. Chemiczne paskudztwa zawsze smakują najlepiej. Ot co.
- No widzisz. Teraz już jestem zobowiązany do pamiętania kiedy masz urodziny. Trochę przypał jak zapomnę. Może kupie Ci już ten medal i będę miał z głowy. - i tak powinna się cieszyć, że dostanie taki fajny prezent. W końcu nie codziennie dostaje się medal za robienie zajebistych balonów z gumy nie? To taki niecodzienny talent. Myśle, że jedna osoba na milion umie robić balony z gumy do żucia. W sumie ta ironia może być mniej prawdopodobna ze względu na fakt, że pewnie nie wszystkich stać na gumę do żucia, albo nawet nigdy jej nie widzieli. Dobra nie udało się. Dobrze, że pierdole takie głupoty tylko we własnej głowie.
- Co ty! Krajalnice są zajebiste, bo równo kroją chleb. Do wczoraj moje kromki były takie pod kątem prawie 45 stopni. - na mojej twrzy pojawił się nieprzyjemny grymas. Ale co tam. I tak jestem uroczy.- Moja siostra jest transformersem, także mam to jakby na co dzień
Luno
Luno
~ * ~


Powrót do góry Go down

Korytarz Empty Re: Korytarz

Pisanie by Barbie Pon Sty 30, 2012 9:47 pm

- Mi "ej ty" w zasadzie pasuje - odpowiedziałam z obojętną miną znów żując gumę. Czasami miałam straszne rozstrojenia tego czego bardziej chcę. Zazwyczaj dotyczyły one głównie jedzenia. Na przykład dzisiaj. Nie wiedziałam, czy bardziej wolę żuć gumę, czy jeść neaquiki. Bo jednocześnie to się zwyczajnie nie dało. Zostałyby mi w gumie takie grudki, które niszczą cały efekt fajnych balonów. I chuj by był nie zabawa. - Ale na serio możesz mi mówić Barbie. Pasuje mi to nawet do prawdziwego talentu. Mrhyhyhy - zaśmiałam się okropnie. Mój śmiech nigdy nie wyglądał ani słodko, ani zabawnie. Był zwyczajnie okropny i trudno by było go do czegoś porównać. Nie było to rżenie konia, ani też jakiś zaciąganie się powietrzem. Coś pośrednio. Dlatego bardzo rzadko się śmiałam, a jak już to nikt kompletnie nie wiedział dlaczego. Jak na przykład teraz. Bo skąd Luntek miał wiedzieć jaki mam talent? Ni chuja nie wiedział, a mi jakoś nie spieszyło się do tłumaczeń. - Wcale bym się nie obraziła gdybyś mi kupił teraz. - Na szczęście tym razem powstrzymałam się przed komentarzem typu: w takim razie i ja powinnam ci coś kupić. A zresztą, nawet jakbym coś takiego powiedziała, to nie sądzę, że coś takiego bym zrobiła. Sorry, ale nie byłam typem dawcy, raczej biorcy. Nawet moja grupa krwi o tym świadczyła, AB, da nieświadomych. - No to ja już nie rozumie, dlaczego się podniecasz krajalnicami, skoro masz takie atrakcje na codzień. Jesteś niedorozwinięty? - zapytałam. W sumie jego wygląd coś tam podpowiadał o niedorozwoju. Gdybym znała jego wiek jeszcze bardziej bym była tego przekonania, ale nie znałam, więc nie zaczepiajmy tematu. Ładnie zapytałam o jego opóźnienie i to było dobre, obędzie się bez nieporozumień. Chyba. Bo ja się nie znam jednak na relacjach między ludźmi. Jestem takim wielkim śmierdzącym ogrem, któremu najlepiej żyłoby się na bagnach, a nie ciągle ładował się w spotkania z nowymi osłami.
Barbie
Barbie
darmozjad


Powrót do góry Go down

Korytarz Empty Re: Korytarz

Pisanie by Luno Pon Sty 30, 2012 10:15 pm

- Kurwa jak może ci coś takiego pasować. To strasznie chujowe. Takie bezosobowe. Lubisz być bezosobowa? - podniosłem wyraźnie brwi do góry na znak tego, że nie wiem o czym ona pierdoli. Jak można lubić, jak ktoś ma cię praktycznie kompletnie w dupie, bo nawet nie zapamiętał Twojego imienia. Bez sensu.
Wpierdalałem Nesquika, bo co innego miałem robić? Jedzenie było zajebistym zabijaczem czasu i poza przyjemnością to nic innego nie wnosiło. No oprócz tych frajerów, co mają normalny metabolizm, bo wtedy wnosi jeszcze tłuszcz, który zazwczaj nie idzie w cycki. A potem mają takie ogromne brzuchy i dupy. Wolałem małe dziewczęta. Drobne, chude i nawet brak cycków mi nie przeszkadzał. Cycki są fajne owszem, ale wolę nie musieć się przedzierać przez fałdy zanim gdziekolwiek będę mógł złapać. A z takim chuderlaczkiem da się zrobić wszystko. Dobra odbiegłem od tematu. No, ale myli każdego faceta krążą dookoła jednego tematu. Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu.
- Robisz się plastikowa? - zadrwiłem. W sumie plastikowość chyba nie jest za fajną rzeczą. Taki bezużyteczny talent. Jak możesz powodować plastikiem to spoko, bo coś tam sobie fajnego możesz stworzyć, ale robienie się plastikową laleczką byłoby idiotyczne. I jeszcze ten śmiech. Właściwie co tu było śmiesznego? Moje brwi ponownie powędrowały do góry i chyba patrzyłem na nią jak na idiotkę. Albo co najmniej na człowieka mającego problemy psychiczne. Potem jednak zmieniłem wyraz twarzy na bardziej neutralny. Jeszcze przyjebie mi plastikową mocą czy coś.
- Spoko kiedyś dostaniesz swój medal. Może są zawody w robieniu balonów to dostałabyś prawdziwy, a nie jakąś podróbę. - pokiwałem kilkakrotnie głową z miną mówiącą "tak, zaiste powinnaś takich poszukać".
- Myślisz, że opyla się zawołać siostrę, żeby pokroiła chleb. Wiem jestem facetem i powinienem być chujowy w kuchni, ale to chyba przesada nie? Niemoc. - pokręciłem z rezygnacją głową. - Jeszcze by mi wpaliła oczy laserem przez przypadek albo coś. A krajalnica to wspaniałe urządzenie. ładnie wszystko kroi i zaoszczędza mnówstwo czasu przy robieniu jedzenia, a nie lubie robić jedzenia. Wole jeść. - sprostowałem ładnie. Ni chuja nie wyglądałem na dałna. Może nie wyglądałem na kujonka w okularkach co liczy w pamięci wielomiany do szóstego stopnia czy inną pierdoły, ale bez przesady. Może wyglądałem na młodzszego, ale kurwa no. Bez przasadyzmów.
Luno
Luno
~ * ~


Powrót do góry Go down

Korytarz Empty Re: Korytarz

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach