Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Taras

+19
Justin
Lily
Antonio
Sofie
Cornelia
Mike
Mikaela
Matthew
Meredith
Zoja
Gerda
Konstanty
Ianelle
Chupa
Lemon
Effs
Yves
Merkury
Mistrz Gry
23 posters

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Taras - Page 3 Empty Re: Taras

Pisanie by Gerda Nie Cze 19, 2011 8:08 pm

Wzruszyłam ramionami, postanawiając dyplomatycznie zostawić temat nudziarstwa bądź nie nudziarstwa w spokoju. Nie byłam osobą, która łatwo zmieniała swoje poglądy, jednak nie miałam zamiaru przekonywać innych do zmiany własnych. W końcu każdy miał prawo do swojego własnego zdania i nikt nie powinien nikomu nic narzucać. Chociaż szczerze mówiąc zupełnie nie rozumiałam jakim cudem Zoja, jako Rosjanka, mogła uważać tak ważne książki za coś nudnego i niewartego uwagi.
- No cóż, żeby czegoś się nauczyć zawsze trzeba włożyć w to trochę wysiłku - Tak właśnie do tego podchodziłam. Może i obecnie czytanie rosyjskiej literatury szło mi bardzo opornie, ale przecież z czasem powinnam stać się w tym lepsza i pewnego dnia dojdzie do tego, że przestanie mi sprawiać to trudność. Wtedy nie będę musiała, jak to określiła brutalnie Zoja, katować się, a naprawdę cieszyć lekturą. Chociaż kto wie, może byłam aż tak beznadziejna, że nigdy nie uda mi się opanować w pełni tego pięknego języka? Na taką myśl trochę posmutniałam. Brzmiało bardzo prawdopodobnie. Podążyłam za Zoją spojrzeniem, gdy ruszyła po lemoniadę.
- Brzmi naprawdę dobrze. Chętnie bym się kiedyś tam wybrała - stwierdziłam z rozmarzeniem. Istotnie, widok o którym opowiedziała aż prosił się o to, by zobaczyć go samemu. Choć już miałam o nim jako-takie wyobrażenie. Lubiłam, kiedy nagle okazywało się, że w okolicy są jeszcze piękne miejsca o których nigdy nie słyszałam. A zawsze, kiedy tylko dowiadywałam się o istnieniu takowych, natychmiast obiecywałam sobie solennie odwiedzić je przy pierwszej lepszej okazji. Szybko zapomniałam jednak o widokach i latarni morskiej na wyspie, bo Zoja gwałtownie pobladła i zaczęła zachowywać się naprawdę dziwnie.
- Ojej, Zoja, wszystko w porządku? - zapytałam z zatroskaniem, przyglądając się jej uważnie. Drgnęłam mimowolnie, gdy poczułam jej ręce zaciskające się na moim nadgarstku - gwałtowny dotyk fizyczny przez złe skojarzenia zawsze tak na mnie działał - ale nie cofnęłam dłoni, bo Zoja wyglądała naprawdę źle. - Co się stało? Zobaczyłaś coś dziwnego? Boisz się czegoś? - Nie miałam pojęcia, co mogło być powodem jej zachowania, ale wyglądała na naprawdę przerażoną.
Gerda
Gerda
jestem cnotką


Powrót do góry Go down

Taras - Page 3 Empty Re: Taras

Pisanie by Zoja Pon Cze 20, 2011 12:02 pm

Co się ze mną dzieje? Nie mogłam przestać się trząść. I jeśli przed chwilą było lepiej teraz znów czułam się tak jakby miała atak paniki. Może miałam? Nie wiem. Pierwszy raz coś takiego mi się zdarzało. Nawet wilki wyjące co noc tylko w mojej głowie nie były tak przerażające jak to co czułam teraz. Ale przecież nie mogłam obarczać tym Gerdy. Powinnam puścić jej nadgarstek, ale nie mogłam zmusić palców do rozluźnienia się.
- To-to nic - wyjąkałam. Naprawdę starałam się ogarnąć. Nawet wreszcie uwolniłam dłoń Gerdy ze swojego zbyt mocnego uścisku. Pociągnęłam nogi na kanapę i objęłam je ramionami. Chciałam się schować. Żeby nikt na mnie nie patrzył. Tylko na chwilę uniosłam głowę, by spojrzeć na dziewczynę. - Boję? - Czy ja się czegoś bałam? Tak. Tej ciszy jaka nastała w mojej głowie. Miałam przeczucie, że ktoś się na mnie patrzy. Patrzy. - Ktoś tu jest. - Ni pytanie, ni stwierdzenie wymamrotane w kolana, bowiem znów schowałam głowę w ramiona. Nie chciałam, żeby na mnie patrzono. Obserwowano. Nie chciałam. Gerda była dobra, bo przecież sama chciałam z nią kontaktu, ale nieznani mi ludzie, z nieznanymi intencjami. Oni byli źli. Oni nie mogli patrzeć. Ich spojrzenie było złe.
Zoja
Zoja
wielkie mi halo


Powrót do góry Go down

Taras - Page 3 Empty Re: Taras

Pisanie by Konstanty Wto Cze 21, 2011 1:25 pm

/aaha, a ja pamiętam

To wszystko zaczęło się wczoraj, ale mnie zaczęto wykorzystywać dopiero dzisiaj w nocy. Nieźle się wystraszyłem kiedy Aidan wybudził mnie ze snu i kazał mi się ubierać jak najprędzej. Myślałem, że się pali. Serio. Nie wiem czy już kiedyś o tym wspominałem, ale ja się okropnie boję ognia. Owszem, czasami bywa piękny, daje ciepło i tak dalej. Ale to nie zmienia faktu, że pozostaje siłą niszczącą wszystko co napotka na swojej drodze. To było coś z czym trudno było walczyć bez przygotowania. Bez zachowania zimnej krwi. Już dawno uznałem, że mnie tej umiejętności brutalnie pozbawiono bez mojej wiedzy. Nie potrafiłem walczyć z czymś tak silnym jak ogień. O wiele bardziej wolałem wodę. Raz rozmawiałem na ten temat z Yael i niesłychanie spodobało mi się jej stanowisko. Ale mniejsza z tym. Mówiłem o tym jak w nocy wyrwano mnie ze snu. Aidan zabrał mnie do rozhisteryzowanej Pansy, znaczy nie wiedziałem, że to jest Pansy póki mi nie powiedziano. Ale za to wiedziałem od razu, że coś z nią jest nie tak. Była czymś zatruta i to coś robiło straszne zamieszanie w jej aurze. Powiedziałem wszystko co wiem Aidanowi, ale ten i tak nie dał mi spokoju. Dopiero rano wypuścił mnie na śniadanie, ale cóż, nie należałem do żarłoków i zwyczajnie nie skierowałem swoich kroków do kuchni. Chciało mi się jedynie spać. W pokoju raczej nie zastałbym spokoju, ale może w jakimś salonie? Wiele tu było mało uczęszczanych miejsc, więc postanowiłem się rozejrzeć. Pech chciał, że niemal od razu coś zauważyłem. To była twarz Gerdy wyraźnie skupiona na kimś. Nie miałem zielonego pojęcia w kogo mogła wpatrywać się z takim skupieniem, ale natychmiast musiałem to sprawdzić. Ostrożnie się zbliżyłem wychylając lekko. Nie miałem pewności, że Gerda mnie nie zauważy, ale jednak.
Całe szczęście to była tylko Zoja. Ale nie taka Zoja jaką znałem, otaczała ją ta sama aura jaka mnie prześladowała nocą. Cholera.
Wolałbym pozostać w pomieszczeniu, ale nie potrafiłem, musiałem wyjść na zewnątrz i zadbać o to by moja bratanica przypadkiem nie oszalała. Znaczy nie wiedziałem jeszcze co dokładnie zrobię, w sumie co mogą? No ale.
- Hej - przywitałem się niepewnie. - Gerda, Zoja.
I weź tu zdecyduj się od czego zacząć, bo tak wypalenie na wejściu "Nie bój się, Zoja, jesteś zakażona", wydawało mi sie strasznie głupie.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Taras - Page 3 Empty Re: Taras

Pisanie by Gerda Wto Cze 21, 2011 6:35 pm

Bałam się o Zoję. Nie to, że uważałam ją za jakąś niestabilną psychicznie osobę i nie wierzyłam w jej słowa, że naprawdę ktoś jest z nami w pomieszczeniu, ale to naprawdę nie miało sensu. Rozejrzałam się po raz milionowy po pokoju, starając się dostrzec to wielkie źródło strachu Zoi, jednak zupełnie nie wiedziałam o co jej chodzi. Byłam poważnie zaniepokojona, bo jej zachowanie było zbyt dziwne nawet jak na tak specyficzną osobę jak ona. Wstałam i przemierzyłam dwa razy cały pokój, rozglądając się uważnie, żeby sprawdzić czy na pewno jej obawy są bez uzasadnienia. Zupełnie nie wiedziałam o co mogło jej chodzić. Przecież jeszcze przed chwilą siedziała tutaj i normalnie rozmawiała, a potem nagle zaczęła się trząść i wpadła w panikę. Odtworzyłam w myślach ostatnich kilka minut naszej rozmowy; nie wydawało mi się, by robiła coś dziwnego, co mogłoby doprowadzić ją do takiego stanu. Nagle przypomniałam sobie, że Zoja chwilę wcześniej piła lemoniadę. Może to z nią było coś nie tak? Może jakieś niezbyt rozgarnięte dzieciaki postanowiły zabawić się czyimś kosztem i dosypały tam czegoś dziwnego? Na wszelki wypadek podeszłam do stolika, chwyciłam dzbanek i podszedłszy do balustrady, wylałam jego zawartość, żeby nikt nie wypił tego i nie wpadł w taką panikę jak Zoja. Nie wiedziałam, co mam zrobić, dlatego kiedy do pokoju wszedł Konstanty, niesamowicie mi ulżyło. Może on będzie wiedział dlaczego jego bratanica nagle zaczęła zachowywać się tak dziwnie albo przynajmniej, jak ją uspokoić.
- Kostek, nie wiem co się stało Zoi. Nagle stwierdziła, że ktoś tutaj jest, a ja nie mam pojęcia o co jej może chodzić - powiedziałam, posyłając pełne zatroskania spojrzenie Berliozównie. Nienawidziłam kiedy komuś działo się coś złego, a ja nawet nie wiedziałam, jak mogłabym pomóc i poprawić sytuację. Bezsilność była chyba najgorszą rzeczą na świecie. - Przepraszam, że tak od razu cię tym obciążam, ale martwię się o nią - dodałam skruszonym tonem. Było mi głupio, że bez żadnego normalnego przywitania już zmuszam go do pomocy. Bardzo nie chciałam żeby poczuł się wykorzystywany.
Gerda
Gerda
jestem cnotką


Powrót do góry Go down

Taras - Page 3 Empty Re: Taras

Pisanie by Zoja Sro Cze 22, 2011 1:57 pm

Krótki moment byłam sama i poczułam taką samą ulgę jakbym w upalny dzień weszła pod zimny prysznic. Szybko przyszło, szybko odeszło, bo Gerda wróciła, a wraz z nią moja panika. Nawet nie zdążyłam się zastanowić co mi się kurwa dzieje i już to coś było z powrotem. A jednak jakaś część mnie cieszyła się, że ona tu jest. Miałam wsparcie. Co za paranoja. Nie wiedziałam czego chce.
- Kurwa - mruknęłam, odsuwając się od niej. Wręcz automatycznie to zrobiłam. Coś we mnie tego chciało. Zero gapienia się. Zero dotykania. Nic. Samej byłoby mi teraz najlepiej. Samej? Żebym ześwirowała? Onienie.
Pisnęłam, gdy odkryłam, że ktoś tu był i się gapił. Gapił się.
- Nie patrz się! - Krzyknęłam machając rękami przed twarzą i zakrywając się. Znów skulona na kanapie, a to przecież był tylko Kostek. Rodzina. Mój stryjek. Pojebało mnie. - Ja tu kurwa jestem - powiedziałam, podnosząc do tej pory schowaną pomiędzy kolanami głowę. - Macie przestać gadać jakby mnie tu nie było. Najlepiej sobie idźcie. Mi będzie dobrzej samej. Bez żadnego wzroku. - Serio powiedziałam to na głos. Źle. No to z powrotem chowamy głowę.
Zoja
Zoja
wielkie mi halo


Powrót do góry Go down

Taras - Page 3 Empty Re: Taras

Pisanie by Konstanty Sro Cze 22, 2011 7:18 pm

Nie wiedziałem czy teraz będzie lepiej mówić jawnie o wszystkim tym co wiem, tak aby Zoja usłyszała, czy wręcz przeciwnie. Bo możliwe przecież było, że ta wiedza wcale jej dobrze nie wyjdzie. Możliwe, że źle zniesie wiadomość o ewentualnym zatruciu, bo o ile już zdążyłem się zorientować u Zoi strach najbardziej się przełożył na obawę przed dręczycielem. A cóż, otrucie zalicza się do stręczycielstwa. Jedak nie miałem serca jej w niczym okłamywać widząc w jakim jest stanie. To okropne, że akurat musiało paść na nią. Przecież... Mogło zamiast niej paść na mnie, przecież ja i tak non stop chodziłem przerażony, większej różnicy by mi to nie zrobiło. A tak Zoja musiała się męczyć.
- Nie przepraszaj, Gerdo, bo nie masz za co. Wszyscy teraz powinniśmy się martwić - westchnąłem, bo niezbyt cieszyło mnie to co teraz mówiłem. Nie powinienem namawiać do martwienia się, ja wystarczająco się w to zagłębiałem, nie musiałem jeszcze innych maltretować. Mimo wszystko, czasem jednak odrobinę zmartwienia działa pobudzająco, daje kopa. - Bo wiecie... Teraz wszyscy świrują w rezydencji, całą noc spędziłem na pilnowaniu takich jak ty Zoja - zwróciłem się teraz do niej. - Jakimś sposobem prawie jedna czwarta rezydencji nagle zaczęła się wszystkiego bać i osiąga to rozmiary katastrofalne.
Rozejrzałem się oglądając dokładnie miny dziewczyn. Znaczy minę Gerdy, bo Zoja całkiem się zasłaniała. I co ja jeszcze mogłem zrobić? Ech.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Taras - Page 3 Empty Re: Taras

Pisanie by Gerda Pią Cze 24, 2011 10:29 pm

Było mi niesamowicie przykro, że akurat na Zoję padło to dziwne zakażenie i że chcąc nie chcąc zachowywała się w ten sposób; oczywiście nie mogłam winić jej za panikę, bo to w końcu absolutnie nie byłoby sprawiedliwe, ale szczerze jej współczułam. Nie miałam pojęcia, co moglibyśmy zrobić z Kostkiem by jakoś jej pomóc. Skoro chciała, żebyśmy sobie poszli i dali jej święty spokój, to teoretycznie moglibyśmy wykonać jej prośbę, jednak co dalej? Taras był lubianym miejscem w rezydencji i niemal o każdej porze - szczególnie, gdy panował ciągły dzień - znajdował się choć jeden chętny, by się tutaj zjawić. Gdyby Zoja została sama, za chwilę na pewno na naszym miejscu pojawiłby się ktoś inny, a skoro panikowała nawet na widok nas, tak dobrze znanych jej osób, to co stałoby się przy kimś zupełnie obcym? Dodatkowo pozostawała jeszcze kwestia tego, iż nie czułabym się dobrze zostawiając ją samotną, pogrążoną w takim stanie. Rozłożyłam bezradnie ręce i spojrzałam ze smutkiem na Kostka, czując się jeszcze bardziej beznadziejna niż zwykle. Zawsze chciałam pomagać innym i miałam cichą nadzieję, że może choć w tej jednej rzeczy nikogo nie zawiodę, jednak najwyraźniej zrobienie czegoś dobrze wykraczało poza moje możliwości. Wystarczyło sobie porównać mnie z Konstantym. On całą noc spędził pilnując ogarniętych paniką ludzi, a ja w tym czasie pewnie spokojnie spałam albo siedziałam w pokoju, niczym się nie przejmując. Byłam naprawdę okropną i egoistycznie nastawioną osobą.
- Od wczoraj widziałam parę osób zachowujących się dziwnie, ale nie sądziłam, że może mieć to związek z jakąś epidemią. Opiekunowie mają podejrzenia, skąd bierze się ten cały lęk? - Kto wie, może w rezydencji wylądowała nowa osoba z tak dziwnym talentem? Tutaj praktycznie wszystko było możliwe. - I czy możemy jakoś jej... to znaczy jakoś tobie pomóc, Zoja? - Najpierw miałam zamiar zadać pytanie Konstantemu, jednak zreflektowałam się, przypomniawszy sobie o jej pretensjach odnośnie mówienia tak jakby jej tu nie było. Pięknie, teraz nawet nie umiałam poprawnie zadać pytania. Chyba naprawdę lepiej byłoby gdybym sobie stąd poszła, gdyż tylko komplikowałam niepotrzebnie sytuację. Westchnęłam.
Gerda
Gerda
jestem cnotką


Powrót do góry Go down

Taras - Page 3 Empty Re: Taras

Pisanie by Zoja Sob Cze 25, 2011 12:27 pm

Jakie to pocieszające, że nie tylko ja świrowałam. Normalnie odczułam taką ulgę, że bym najchętniej teraz uściskała Kostka. To mi tak pomogło. Gówno prawda. Ja chciałam pomocy, a nie zapewnień, że nie jestem sama w swej paranoi. Poza tym...
- Ja się nie boję, jasne? - burknęłam zła. Znów podniosłam na chwilę głowę, by wbić w niego wściekłe spojrzenie, ale zaraz uświadomiłam sobie, że on tez może na mnie patrzeć. I się schowałam. Po prostu. Grrr. Ale moje chowanie się nie miało zbytnio sensu, bo i tak czułam na sobie ich ciężkie spojrzenia. Ciążyły nade mną jak jakaś zaraz. Sprawiały, że czułam się źle. Podle. Jakbym coś miała na sumieniu. Zmuszały do ponurego myślenia. Do uczucia strachu. - No może troszkę - wymamrotałam niezadowolona, że muszę się do tego przyznać.
- Macie zrobić, żebym się tak nie czuła.
Marzyła mi się ciemnica. Samotność. Brak spojrzeń. Musiałam się tego wszystkie pozbyć. Natychmiast. Tylko czemu mi się to coś zrobiło w ogóle? Co ja takiego uczyniłam, że padło na mnie.
Zoja
Zoja
wielkie mi halo


Powrót do góry Go down

Taras - Page 3 Empty Re: Taras

Pisanie by Konstanty Sob Cze 25, 2011 2:06 pm

- Zatrucie - odpowiedziałem krótko na pytanie Gerdy. Naprawdę byłem wykończony i z każdą chwilą coraz trudniej mi się myślało. Po prostu co chwile się wyłączałem i zapadałem w jakiś stan otępienia, w którym nie byłem zdolny do niczego po za oddychaniem. Na dodatek w tej chwili czułem się jakby wszystkie kolejne decyzje ode mnie zależały i strasznie mi się to nie podobało. Nie byłem odpowiednią osobą do decydowania o naszym losie. Nigdy nie byłem typem przywódcy, który wszystko zaprowadzi na dobrą drogę i każdy z tego powodu będzie szczęśliwy. Nie nadawałem się po prostu. Lepiej wychodziło mi unikanie takich sytuacji. Bo jak już się w jakiejś znalazłem to czułem się zagubiony jak nigdzie indziej.
Mimo wszystkich swoich ograniczeń musiałem jednak coś zrobić. Czułem się odpowiedzialny za Zoją, a Gerdę nie mogłem do niczego zmuszać. Najlepiej by było jakby teraz nas zostawiła, choć mówię to z ciężkim sercem. W końcu mogła robić teraz tyle ciekawych rzeczy, dlaczego musiała przejmować się Berliozami?
- Jedyne co w tej chwili jestem w stanie wymyślić to zaprowadzenie cię do pokoju i pozostawienie samej. Potem mógłbym się pójść zapytać czy znaleźli już sposób na pozbycie się tego lęku. Chciałabyś tak, Zoja? - zapytałem się jej cicho. Nawet nie próbując zbliżać. Skoro same spojrzenia ją rozpraszały nie było sensu tego robić.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Taras - Page 3 Empty Re: Taras

Pisanie by Gerda Sob Cze 25, 2011 11:30 pm

Żądanie Zoi było jak najbardziej uzasadnione, jednak okropne było to, że nijak nie mogliśmy go zrealizować. Gdybym mogła jakoś zabrać od niej ten strach i obsesję na punkcie ludzi obserwujących ją, zrobiłabym to, nawet gdybym miała to od niej przejąć. Takie rzeczy jednak nie były możliwe. Najwyraźniej, wnioskując po tym, iż Kostek siedział przy chorych całą noc i ani słowem nie wspomniał, żeby znaleziono jakieś antidotum na to nieprawdopodobne zatrucie, opiekunowie ani nawet uzdrowiciele do teraz nie odkryli jak mogliby na to wszystko zaradzić. Zastanawiałam się tylko skąd też wzięła się u mieszkańców ta cała obsesja. W końcu nic nie działo się bez przyczyny. Pytanie tylko, czy był to skutek jakiegoś nowego nieopanowanego talentu do wzbudzania strachu, czy może jakiś głupi i nieprzemyślany żart, a może jeszcze coś innego? Miałam szczerą nadzieję, że to tylko przypadek. Nie lubiłam myśleć o tym, że ludzie naprawdę są aż tacy okrutni dla siebie nawzajem, choć wiedziałam, iż są to jedynie złudne nadzieje.
- Hm, może w takim razie pójdę? Zoja, skoro krępuje cię kiedy inni na ciebie patrzą albo przebywają w twojej obecności, może powinnaś mieć przy sobie jak najmniej osób. Kostek na pewno się tobą zajmie - No tak, w końcu jeśli powinno się wybierać, to Konstanty był lepszy w zajmowaniu się ludźmi. Zawsze podziwiałam to, jak wiele poświęcał dla innych i jak dobrze szło mu pomaganie wszystkim. Spojrzałam jeszcze na nich przepraszająco - chociaż opuszczałam ich w dobrej wierze, by jakoś ulżyć Zoi, i tak czułam się winna że nie próbuję jej pomóc jakoś bardziej aktywnie - i wymamrotawszy jakieś pożegnanie, opuściłam pomieszczenie.

/nie wiem
Gerda
Gerda
jestem cnotką


Powrót do góry Go down

Taras - Page 3 Empty Re: Taras

Pisanie by Konstanty Wto Cze 28, 2011 11:10 pm

Spojrzałem za oddalającą się Gerdą i mimo tego, że wcześniej owszem chciałem by odeszła i nie przejmowała się tym co się dzieje z Zoją, bo to nie jest na jej kruche serduszko odpowiednie zajęcie, to teraz pożałowałem swoich myśli. Te myśli były okropne bo nie zgadzały się same ze sobą, a takie zamotanie nie jest w niczym czymś z czym można normalnie żyć. Bo ja wcale nie chciałem by Gerda odchodziła. Już od dawna zauważyłem, że jej towarzystwo wpływa na mnie w tak wspaniały sposób jak żadne inne. Jakby sama jej obecność poprawiała kolory świata i mówiła mi, że jednak jakiś wyższy sens istnienia znajduje się w naszym świecie. Jedynie trzeba go było dostrzec. Niestety to nie był mój czas i miejsce na dostrzeganie takich rzeczy, pozostawałem ślepy na coś co od paru miesięcy usiadło mi na nosie. Nie chciałem tego zobaczyć, bo wiedziałem, że jak nazwę rzeczy po imieniu nic nie będzie takie jak wcześniej i zwyczajnie nie będę potrafił zachować się tak jakbym tego chciał. Tak więc pozostawało mi się pogodzić z odejściem Gerdy i liczyć na to, że los da mi okazję ją zobaczyć jak najprędzej to będzie możliwe. Bo już za nią tęskniłem.
Nagle usłyszałem ciche brzęczenie w mojej kieszeni i zaskoczony wyjąłem telefon. Kompletnie nikt do mnie nie dzwonił. Więc z wyrazem zaskoczenia dobre parę sekund wpatrywałem się w aparat zanim odebrałem. Aidan. To wiele tłumaczy. Przecież w zwykłych sprawach ludzie do mnie nie dzwonią, to nie ma sensu z moim jąkaniem. Ale nieważne, bo miałem dobrą wiadomość dla Zoi.
- Zabiorę cię teraz na górę, gdzie poradzą sobie z twoim strachem, dobrze? - zapytałem delikatnie. Ale nie myślałem teraz o Zoi. Byłem złym człowiekiem, bo myślałem nad tym jak zabawnie poruszyła się aura Gerdy gdy stąd odchodziła i czy nadal będzie tak poruszona, gdy ją spotkam ponownie.

/ poszli
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Taras - Page 3 Empty Re: Taras

Pisanie by Meredith Pon Sie 29, 2011 6:54 pm


/ kanapa przy oknie chyba /

Gdy tylko odeszłam od Misty ruszyłam do najbliższej kuchni, aby zrobić sobie herbatę. Na moje szczęście nikogo tam nie było, więc mogłam w spokoju wypić napój, nie spiesząc się, aby jak najszybciej schować się w pokoju. A i w pokoju nie było najwspanialej. Miałam współlokatorkę. Ona sama oczywiście nie była zła. Po prostu nie byłam za bardzo przyzwyczajona do ciągłego towarzystwa, nawet jak śpię. Nigdy z nikim nie dzieliłam pomieszczenia, więc było to dla mnie kompletnie nowe doświadczenie. Już od małego mieszkałam w oddzielnym, małym, ale własnym pokoiku. Nie bywałam pod namiotem, ani na jakiejś grupowej, długiej wycieczce lub kolonii. Nawet jak byłam mała i śnił mi się koszmar nie szłam, ani do rodziców, ani do siostry, tylko znosiłam do łóżka wszystkie miśki jakie miałam w pokoju. Po prostu nie chciałam im przeszkadzać. Jak widać od zawsze byłam jakimś dziwnym dzieckiem, wyrzutkiem społeczeństwa.
Przez ostatnie myślenie dopiłam raz dwa kawę i ruszyłam, w zamiarze do czytelni, z książką w ręce, aby skupić się na tym co czytam, a nie na tym co myślę. Nie chciałam myśleć, bo już podczas rozmowy z Misty powoli zaczynały mnie piec oczy, więc jeszcze trochę takiego rozmyślania i jak się rozpłacze, to mnie nikt nie uspokoi.
Byłam tak zamyślona, że chyba nie zauważyłam w jakie korytarze skręcałam, bo po chwili trafiłam na jakiś taras, a nie do czytelni. Jeszcze mnie tu nie było, ale mogłam to miejsce dodać jako kolejne miejsce odwiedzone przypadkowo. Rozejrzałam się w około. W sumie było tutaj cicho i spokojnie, wiec chyba mogłam sobie pozwolić na poczytanie tutaj. Wspaniałe, dzienne oświetleni i świeże powietrze, a nie zamknięte pomieszczenie. Tak więc usiadłam sobie wygodnie w fotelu i odpłynęłam.
Meredith
Meredith
~ * ~


Powrót do góry Go down

Taras - Page 3 Empty Re: Taras

Pisanie by Matthew Wto Sie 30, 2011 9:44 am

/ różowy korytarz /

Moje postanowienie nie gadania z nikim tak jakby trochę zmalało. Nadal wprawdzie nie miałem najmniejszej ochoty zaczepiać kogokolwiek pokroju Zoi. Bo nawet jeśli jestem w miarę tolerancyjny, to nawet ja mam pewne granice, które oddzielają mnie od postąpienia w sposób, z którego nigdy bym nie był dumny. Tak, więc unikanie to najlepsze wyjście z sytuacji. Tyle że gdybym naprawdę chciał unikać ludzi udałbym się teraz do mojego pokoju, a nie kierował się na taras. Czemu akurat tam? Możecie bez przeszkód uznać, że szósty zmysł mnie właśnie tam ciągnął. Choć ja sam nigdy nie podzielałem opinii o takich bzdetach. Dobra, jeżeli człowiek ma talent przewidywania, ale tacy normalni ludzie nie mogli czuć tego jak przeznaczenie nimi kieruje. Zwłaszcza ja nie mogłem.
Najrozsądniej byłoby uznać, że chciałem udać się na taras by odrobinę się przewietrzyć. I pozbyć smrodu papierosów Zoi, który nadal przypominał mi o jej głupocie.
Wsadziłem ręce do kieszeni i swobodnym krokiem wszedłem na taras. Niemal od razu zauważyłem dziewczynę siedzącą na fotelu i przez myśl mi przeszło "O jezu, znowu to samo. Przynajmniej ta nie śpiewa." Ale uznałem swoje myśli za wyjątkowo głupie i zwaliłem to na zbyt długie przebywanie w nieodpowiednim towarzystwie. Unikanie, powinienem o nim pamiętać, gdy uśmiechałem się do blondynki i przywitałem krótko. Niestety chęć poznania jej i bycia miłym, była silniejsza od chęci unikania.
- Cześć. Co czytasz?
Matthew
Matthew
~ * ~


Powrót do góry Go down

Taras - Page 3 Empty Re: Taras

Pisanie by Meredith Wto Sie 30, 2011 10:08 am

Pomimo tego, że byłam odcięta od myślenia doskonale usłyszałam zbliżające się kroki. Wcale mi się to nie spodobało, bo naprawdę chciałam chwilę być sama. Po chwili zbeształam samą siebie, bo nie powinnam denerwować się na osobę, która nawet nie zrobiła nic złego, ani naumyślnie nie chciała mnie zdenerwować. Po raz kolejny pomyślałam, że jestem okropna. Ale pomimo tego miałam cichą nadzieję, że ta osoba zaraz stąd sobie pójdzie po tym jak zobaczy, że nie ma tu nikogo ciekawego i odejdzie w dalszym poszukiwaniu swoich znajomych, więc nawet nie podnosiłam oczy znad książki niespecjalnie przejmując się tym kim jest ta osoba. I tak pewnie nigdy nie widziałam jej na oczy.
Niestety moja malutka nadzieja, która była bardzo egoistyczna legła w gruzach, gdy ten ktoś, teraz już wiedziałam, że chłopak odezwał się do mnie. Wspaniale, nagle wszyscy chcą być dla mnie mili kiedy aj tego nie chcę, ale nie powinnam tak myśleć tylko cieszyć się z tego. Właśnie dlatego ludzie mnie nie lubią - nawet kiedy próbują być mili ja uciekam od nich, jak jakaś idiotka. W dodatku bardzo nieuprzejmie było by go zignorować, więc przymknęłam książkę zaznaczając miejsce, gdzie czytałam palcem i uśmiechnęłam się miło do tego człowieka. W sumie nawet go już kiedyś chyba widziałam. Było to na jakiś zajęciach mojej dawnej grupy.
- Cześć. Ach, to nie ciekawego, Klub Pickwicka Dickensa - Odpowiedziałam cicho. I na chwilę zapadła krępująca cisza, a ja sama nie miałam odwagi, aby powiedzieć cokolwiek.
Meredith
Meredith
~ * ~


Powrót do góry Go down

Taras - Page 3 Empty Re: Taras

Pisanie by Matthew Wto Sie 30, 2011 10:59 am

Moje przygody z książkami wyglądały następująco: po pierwsze musiałem się okropnie nudzić i zawędrować do tutejszej biblioteki/czytelni, po drugie pierwsze pół godziny poświęcałem gapieniu się w okładki książek, czytaniu ich opisów i recenzji z tyłu okładki, a następnie wybraniu w końcu odpowiedniej i przeczytaniu pierwszych rozdziałów. Niestety wtedy już mój zapał się kończył i przypominałem sobie, że przecież w tym czasie mogłem robić coś całkiem innego. Jak na przykład dręczenie Spehy, czy wysłuchiwanie zachwytów nad światek Francesci. Tak samo było z książką jaką właśnie czytała dziewczyna, dlatego darowałem sobie kontynuowanie nudnego tematu o książkach. Chociaż byłem nudny, jak ktoś dzisiaj trafnie określił. Powinienem dbać o ten status.
- Jestem Matt, tak na marginesie - przedstawiłem się przypominając o dobrych manierach (które nieodłącznie musiały mi towarzyszyć). I właśnie tak kończyło się moje niewdawanie w pogawędki z pierwszymi lepszymi dziewczynami. Znaczy... Nie uważałem by ta dziewczyna należała do pierwszych lepszych. Nie potrafiłem tak o niej myśleć, chociaż przecież jeszcze nie znałem nawet jej imienia. To było głupie uczucie i nie wiedziałem co o nim sądzić. - Chyba jesteś tutaj nowa? Bo nie widziałem cię jakoś wcześniej... - przyznałem. Choć nigdy interesowałem się tym kto tu mieszka, a kto nie, to byłem niemal tego pewien. Gdybym ją wcześniej widział, na pewno bym ją zapamiętał. Ale nie widziałem. - Mam na imię Matt, a nie to już mówiłem - przez to zamyślenie nad tym czy ją znam czy nie całkiem mi się już w głowie poprzestawiało. Cholera, wychodzę pewnie na kretyna. Zajebiście.
Matthew
Matthew
~ * ~


Powrót do góry Go down

Taras - Page 3 Empty Re: Taras

Pisanie by Meredith Wto Sie 30, 2011 12:05 pm

W pewien sposób zdziwiłam się, że owy człowiek zaraz nie pomyślał, że jestem nudna i sobie po prostu nie poszedł. Może po prostu zauważył, że nie czuję się najlepiej i chcę być dla mnie miły i dotrzymać mi towarzystwa? To bardzo miło z jego strony, chociaż nie potrzebowałam litości. Ale nie powinnam narzekać, rzadko w końcu spotykam osobę, która miałaby by ochotę ze mną porozmawiać.
- A ja Meredith - Również się przedstawiłam trochę pewniejszym głosem niż przedtem. Owszem jeszcze przed chwilą narzekałam na jego towarzystwo, ale doszłam do wniosku, że skoro już mam okazję z kimkolwiek miłym dla mnie porozmawiać, to powinnam z niej skorzystać, a nie oburzyć się, że chcę być sama i bezceremonialnie wyjść. To by było bardzo wredne, nieuprzejme i egoistyczne z mojej strony.
- Tak, jestem tutaj tylko ponad tydzień - Odpowiedziałam. Dobrze, że postarał się jakoś podtrzymać konwersację. Owszem odważyłam się z nim porozmawiać, ale już sama gadać nie dam rady. Wszystko małymi powolnymi kroczkami.
Zaśmiałam się cicho, gdy usłyszałam co powiedział dalej. Śmiałam się naprawdę rzadko i sama się zdziwiłam, że to zrobiłam. A jeszcze bardziej się zdziwiłam gdy sama zadałam pytanie :
- A ty jak długo tu jesteś?
Meredith
Meredith
~ * ~


Powrót do góry Go down

Taras - Page 3 Empty Re: Taras

Pisanie by Matthew Wto Sie 30, 2011 6:05 pm

Meredith. Warto zapamiętać. Tylko bardzo bym chciał wiedzieć dlaczego myślę, że warto. Nie powinienem tak na samym wejściu zakładać takich rzeczy, zwłaszcza po tym jak uświadomiłem sobie, że nie wszystkie przypadkowe spotkania są warte zachodu. Niektóre z góry są spisane na straty. Jak na przykład te, na których robię z siebie debila do potęgi n-tej, dwa razy pod rząd się przedstawiając. Meredith zapewne pomyśli, że jakiś upośledzony idiota się do niej przystawia i tyle. Przystawia... Skąd mi w ogóle przyszła do głowy myśl o przystawianiu? Przecież jedynie zwyczajnie do niej zagadałem i nic ponad to. Jestem jakiś chory na serio. A może to jakiś wirus znów rozprzestrzenił się po rezydencji i najpierw złapał Zoję, a teraz z Zoi przeszedł na mnie? Wszystko jest możliwe na tej popierdolonej planecie, naprawdę, już dawno to sobie uzmysłowiłem.
- Tydzień to w miarę dużo, dziwne, że jeszcze cię nie widziałem - kolejna durna kwestia, którą wypowiedziałem bez zastanowienia. Pogrążałem się i tyle. To zabrzmiało jakbym wszystkich bardzo dobrze znał i kojarzył i z niecierpliwością czekał na plotki. O Jezu. A teraz ledwo się powstrzymałem przed tym by na głos skomentować mój debilizm. Na serio. - Jakieś cztery lata - odpowiedziałem zamiast tego. A dalej już nie miałem pojęcia czy lepiej się przymknąć, czy kontynuować standardową rozmowę pytając o wiek i miejsce urodzenia. Ale miałem niemal pewność, że w moich ustach zabrzmiałoby to jak jakieś przeprowadzanie wywiadu. A ja tak nie chciałem. - Um, podoba ci się tutaj? - Bez komentarza.
Nigdy dotąd nie miałem jakichkolwiek problemów w prowadzeniu rozmowy z jakąkolwiek dziewczyną. Nigdy. Zawsze wszystko samo mi przychodziło. Bez wysiłku i na pewno nie wychodziło tak sztucznie jak teraz. No zabijcie mnie.
Matthew
Matthew
~ * ~


Powrót do góry Go down

Taras - Page 3 Empty Re: Taras

Pisanie by Meredith Sro Sie 31, 2011 10:36 am

Właściwie to że zadałam pytanie i się zaśmiałam zdziwiło mnie tak mocno, że z powrotem straciłam całą odwagę, aby z nim rozmawiać i spuściłam głowę wgapiając się w swoje ręce. Coś za dużo dzisiaj mówię, jak na mnie. Nie miałam problemu z zastanawianiem się czy jego imię zapamiętam, czy może jednak nie. Pamiętałam imiona wszystkich osób, których znałam, albo po prostu o nich słyszałam. Pewnie dlatego, że nie było ich aż za wiele, albo dlatego, że miałam nawet dobrą pamięć. W końcu nie miałam nigdy tylu spraw na głowię, znajomości, przeprowadzonych rozmów, żeby cokolwiek zapomnieć. Przemilczałam komentarz o tym, że mnie nie widział. Nie byłam na niego zła, bo w końcu nie wiedział co mnie może urazić, a co nie, chociaż zrobiło mi się bardzo nieprzyjemnie. Dalej wgapiałam się w swoje dłonie. Nie dziwię mu się, że mnie nie widział, skoro próbowałam unikać ludzi, jak najbardziej się dało siedząc cały czas w pokoju lub bibliotece i tylko na parę minut wchodząc do kuchni. Za to gdy wspomniał o czterech latach spędzonych tu, w Rezydencji kolejny raz się przestraszyłam. Cztery lata? Miałabym tu spędzić cztery lata? W sumie nie wiem czemu mnie to zdziwiło, bo przecież Misty też już tutaj długo byłam, ale zawsze myślałam, że to tylko dlatego iż miała taki pożyteczny talent. Sądziłam, że spędzę tutaj co najwyżej rok i będę mogła spokojnie wrócić do swoje domu i starej monotonni.
- A więc tyle tutaj się przeciętnie spędza czasu na doszkalaniu swoich umiejętności? - Spytałam podnosząc wzrok na niego i za chwilę odpowiedziałam na jego pytanie - Um, tak, tutaj jest bardzo miło.
W końcu nie mogłam mu powiedzieć prawdy i nagle zacząć mu się żalić, ze tutaj jest okropnie, jest za dużo ludzi, nie chcę tutaj być, wszystkiego się boję. Nie chcę o przestraszyć. A nawet przed samą sobą nie potrafię się przyznać, jak się tutaj czuję, oszukując się i innych cały czas, że jest tutaj wspaniale, przytulnie oraz cudownie i za nic w świecie nie chcę stąd wyjeżdżać.
Meredith
Meredith
~ * ~


Powrót do góry Go down

Taras - Page 3 Empty Re: Taras

Pisanie by Matthew Sob Wrz 03, 2011 5:29 pm

- To nie jest z góry narzucone ile czasu się tu spędza, to indywidualna sprawa. Ja... - zawahałem się przez chwilę rozważając sobie, czy wypada podczas pierwszej rozmowy aż tyle o sobie mówić. Ile w ogóle powinno się mówić? Po raz pierwszy nie wiedziałem i nie przychodziło to mi naturalnie. Jakby jakiś zły duch wprowadzał mnie specjalnie w zakłopotanie, akurat wtedy kiedy chciałem dobrze wypaść. Okropność. Miałem nadzieję, że Meredith jednak mnie źle nie zapamięta. Nie chciałem tego całym sobą. Dlatego postanowiłem ograniczyć się ze zwierzaniem na swój temat. - Ja jestem tu tyle, bo na początku okropnie mi szło opanowywanie talentu. I cóż... Byłem trochę niebezpieczny. - Nieźle, przynajmniej nie wspomniałem o rozwalaniu ścian, połamanych rękach znajomych i milionów wyrwanych drzwi z zawiasów. Chyba powoli zaczynałem się uspokajać. Całe szczęście. - Ale teraz jest już wszystko ze mną dobrze - zapewniłem.
Następne parę chwil spędziliśmy z Meredith rozmawiając na temat swoich talentów oraz tego jak je odkryliśmy. Muszę przyznać, że choć dziewczyna nie należała chyba do rozgadanych, miło nam razem było. Ja już nie wygadywałem głupot, a i Meredith jakby czuła się w mojej obecności swobodniej. Nie wiem co się święciło, ale coś na pewno.
- Więc twoja siostra to Misty? - zapytałem w pewnej chwili, gdy dowiedziałem się tej ciekawostki. - Nigdy bym się nie domyślał. Nie jesteście ani podobne z wyglądu, ani z charakteru. Od zawsze tak było? - Nie żebym uważał Misty za gorszą od Meredith. Po prostu widziałem wielką przepaść pomiędzy nimi i naprawdę trudno było uwierzyć, że łączy je tak bliskie pokrewieństwo. Wyobraziłem sobie ich wspólne dzieciństwo, gdzie główną rolę zawsze odgrywała Misty, a Meredith stała w jej cieniu i zrobiło mi się trochę jej żal. Jednocześnie jednak cieszyłem się, że ja sam nie miałem takiego problemu, choć zapewne bym sobie z nim poradził. Więc można wywnioskować, że... Czy nie powinienem w takiej sytuacji stanąć na wysokości zadania i sprawić, by Meredith właśnie teraz, właśnie tu, poczuła się tą lepszą? W sumie chciałem to zrobić, nawet bardzo.
- Czy chciałabyś się kiedyś ze mną gdzieś wybrać? - wypaliłem bez uprzedzenia. No proszę, powrócił skołowany Matt.
Matthew
Matthew
~ * ~


Powrót do góry Go down

Taras - Page 3 Empty Re: Taras

Pisanie by Meredith Czw Wrz 15, 2011 7:48 pm

Naprawdę odetchnęłam z ulgą kiedy wspomniał, że to ile czasu tutaj się spędza na doskonaleniu swojego daru zależy od osoby. Oznaczało to, że jeżeli będę często ćwiczyła i skupiała się an swoim talencie, to nawet w miarę szybko opuszczę Rezydencji. Nie to, żeby jakoś naprawdę spieszyło mi się do powrotu do domu. W końcu mieli tutaj okropnie wspaniale wyposażoną bibliotekę. A w domu moje życie różniło się tylko tym, iż w moim miejscu zamieszkania było mniej ludzi i miałam gdzie się schować. Niby nie była to wielka różnica, ale dla mnie była ona wręcz monstrualna.
- Och - Westchnęłam tylko, gdy usłyszałam, że musiał spędzić tutaj więcej czasu, bo był niebezpieczny. Trochę mnie to zdziwiło, w końcu nigdy bym po nim nie powiedziała, że mógł kogokolwiek skrzywdzić w jakikolwiek sposób, a tu niespodzianka. Chciałam się dowiedzieć, jaki był to talent, ale że tak nie wypadało, wiec po prostu milczałam i czekałam, aż sam powie. I powiedział. W końcu gadało nam się tak miło, że nawet zapomniałam o książce którą trzymałam w ręku.
Dawno, a może nawet nigdy nie rozmawiałam z kimś tak swobodnie. Mówiłam nadal mało, ale jednocześnie znacznie więcej niż normalnie. Bardzo mi się to spodobało, bo dopóki z nim rozmawiałam dopóty nie myślałam o tym, ze za chwilę będę musiała przejść przez zatłoczony korytarz, zjeść kolację w równie zatłoczonej kuchni i pójść do pokoju, gdzie nie będę mogła zasnąć z powodu chrapania mojej współlokatorki.
- Tak, już od małego się strasznie różniłyśmy. Jest to naprawdę okropna różnica, ale wbrew pozorom się dogadujemy - Powiedziałam. Może nie o tyle ja słyszałam zawsze, że się od niej rożnie, tylko ona, że to ona się ode mnie różni. No i jeszcze nasz brat. Zawsze była ta ostatnia. Przez rówieśników porównywana do nich,a przez rodziców to oni byli porównywani do mnie. Sama jakos specjalnie zastanawiałam się nad różnicami pomiędzy mną a moim rodzeństwem. W końcu mieliśmy jednych, tych samych rodziców i niezależnie jak mogliśmy się inaczej zachowywać, tak czy siak mieliśmy coś wspólnego.
Natomiast kolejne pytanie kompletnie zbiło mnie z tropu. Owszem, bardzo miło mi się z nim rozmawiało, ale nadal pozostawało pytanie czy mu się dobrze rozmawiało ze mną. No i w końcu nie często spotykałam się z osobami, którzy chcieliby powtórzyć ze mną swoje spotkanie. No, ale skoro on sam to zaproponował to może mnie polubił. Zresztą był w stosunku do mnie taki miły, że tak czy siak, nie potrafiłabym mu odmówić.
- Och tak, byłoby bardzo miło. - Odpowiedziałam.

/ hahahaha /
Meredith
Meredith
~ * ~


Powrót do góry Go down

Taras - Page 3 Empty Re: Taras

Pisanie by Mikaela Pią Wrz 30, 2011 9:54 pm

/przyszła

Podsumowując: nie miałam wcale zamiaru myśleć o tym o czym pozornie powinnam myśleć nieustannie, bo to by doprowadziło mnie do grobu wcześniej niżbym chciała. I to po raz drugi. Śmierć nie jest niczym przyjemnym, zwłaszcza kiedy już wiesz jak to wszystko ma wyglądać. Albo przynajmniej wydaje ci się, że wiesz. Bo w końcu ja nie poszłam dalej, zatrzymałam się na pierwszym schodku. Kto wie co było dalej. Ale mniejsza z tym. Lepiej trzymać się od takich rzeczy z daleka. A najlepiej skupić się na zawiłościach dnia dzisiejszego oraz jakiś przypadkowych trudnościach. Byle jakich, byle tylko zapchać czas. Na jakiś przypadkowych zdarzeniach, których tu w rezydencji nie brakuje. Wystarczy tylko przez chwilę się skupić i poszukać, a potem zgrywać bohaterkę, która zawsze przyleci jak coś zagraża twojemu tyłkowi. Miło. Zanim jednak przywdzieje pelerynkę musiałam załatwić jedną sprawę. Uspokoić swój nałóg. No dobra, nie do końca nałóg, ale od czasu do czasu chęć na papierosa jest dla mnie nie do przezwyciężenia i wtedy z tym nie walczę. Bo niby czemu? I tak miałam zbyt wiele innych rzeczy, z którymi musiałam walczyć. To mi wystarcza.
Tak więc uchyliłam oszklone drzwi i wystawiłam nos na zewnątrz. Z racji godziny jaką teraz mieliśmy powinno być już przynajmniej odrobinę ciemno, ale nie. Jebane Tromso i jego dzień polarny. No dobra, ja akurat nie powinnam się na niego skarżyć z racji tego, że pochodziłam z Norwegii. Ale sorry, w Bergen miewaliśmy noce co dzień. Bez takich dziwnych przerw. Wygrzebałam z kieszeni zmiętoloną paczkę papierosów, ale zapalając jeden z nich ręka mi się za bardzo trzęsła i zwyczajnie wszystko powypadało mi na podłogę. A gdy przykucnęłam by to wszystko pozbierać miałam piękną wizje, jak owe problemy, których miałam zamiar szukać by przegonić nieodpowiednie myśli, same do mnie przyjdą. Za niespełna sekundę.
Wyprostowałam się, ale nadal stałam plecami w kierunku wejścia. Po co miałam się obracać jak dobrze wiedziałam co tam jest? Jednak czasami chujowo jest mieć znajomości pośród starszych, bo można nasłuchać się wiele dziwnych historii na temat niektórych rezydentów. I to nieciekawych. Ile z tego było prawdą nie wiedziałam. Moje pojmowanie świata różniło się od pojmowania innych, bo większą ufność pokładałam w przyszłość, zamiast przeszłość.
Poczekam aż odezwie się pierwszy.
Mikaela
Mikaela
mommy


https://utalentowani.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Taras - Page 3 Empty Re: Taras

Pisanie by Go?? Sob Paź 01, 2011 6:39 am

Szkoła a raczej rezydencja w której się osadził nie była zbytnio rozrywkowym miejscem, chociaż miała ona też inne, ciekawe plusy. Były to urokliwe młode dziewczęta na całym jej terenie, być może korzystanie lub nawet posiadanie mocy dawało im ten urok, albo po prostu o siebie dbały...ale kurde o co chodzi, przecież nie o tym powinien myśleć, bowiem każda z nich może być wtyczka którą wynajęto by go zabić. Musi być czujny.
No tak, czujność, ale gdy jest się za bardzo skupionym na czymś innym to można łatwo się zgubić i tak też stało się tym razem. Cole był kompletnie zamyślony i nawet nie zauważył kiedy znalazł się na Skrzydle Północnym. Nie było to ciekawe miejsce dla rekrutów lub młodych adeptów sztuki talentów, ponieważ zwykle chodzili tutaj opiekunowie. Mimo wszystko on nie należał już do tych, którzy potrzebują tego by ktoś ich poprowadził. Kierował się przed siebie aż w końcu doszedł do jakiś drzwi, szklanych drzwi, a za nimi kontury człowieka. Wokół siebie nie czuł zapachu żadnego z opiekunów, więc był to zapewne młody zagubiony uczeń, bądź uczennica.
Powoli i spokojnie skierował się do drzwi, po czym szybkim ruchem je otworzył i dostrzegł postać z czerwonymi włosami. Była ona niska...właściwie przy jego wzroście każdy był niski no ale cóż, nieważne jaka była, bo bądź co bądź on wie najlepiej żeby nie oceniać ludzi po tym jak wyglądają. Stała plecami do wejścia, a na podłodze leżały papierosy, najwyraźniej chciała się oddać swojemu nałogowi, ale ktoś ją przestraszył i całość spadła na podłogę.
McGrath był miłym facetem i nie chciał by taka ładna koleżanka, bynajmniej z tyłu cierpiała z powodu palenia papierosów z podłogi. Zgrabnym ruchem, zgarnął nogą papierosy w jedno miejsce i zamiótł je z tarasu. Podszedł bliżej do dziewczyny i wyciągnął ze spodni jeszcze nie otwartą paczkę papierosów. Wykonał rytuał otwierania paczki, po czym wyciągnął ją w stronę dziewczyny, by się poczęstowała i zaraz potem sam wziął jednego. Były to drogie zagraniczne papierosy z najlepszego tytoniu robione na specjalne zamówienie Cole'a. Podpalił papierosa, wypuścił dymek i wziął papierosa do lewej dłoni. Wyciągnął rękę do dziewczyny i przedstawił się.
- Wybacz za mój brak kultury, nie przedstawiłem się, jestem Cole McGrath, jakby coś...nie jestem opiekunem, możesz czuć się bezpieczna.
Delikatnie się uśmiechnął, chociaż to nie był jego styl rozpoczynania rozmowy, zawsze wśród bliskich mu osób lubił szydzić i dogryzać, zupełnie nie wiedział czemu nie zrobił tego tym razem, ale widocznie tak musiało być.
- Ciebie też wezwał tu nałóg jak widzę ?
Zapytał retorycznie by pociągnąć jakoś dalej rozmowę, nie chciał żeby było drętwo, ale jakoś mu to nie wychodziło, miał nadzieje że dziewczyna jakoś zaangażuje się w rozmowę i całość pójdzie trochę dalej.
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Taras - Page 3 Empty Re: Taras

Pisanie by Mikaela Sob Paź 01, 2011 1:29 pm

Cole McGrath. Co dokładnie powiedziała Prince, gdy całkiem przypadkiem o niego zapytałam, nie mogąc zignorować wizji o jego dosyć dziwnych przygodach? Idealnie słowo w słowo nie potrafię sobie przypomnieć, w końcu było to jakieś półtora roku temu. Od czasu do czasu miewałam jakieś wizje z osobami, których nigdy nie znałam, ale które możliwe, że w jakiś sposób wpłynęły na życie moje lub moich przyjaciół. Albo dopiero wpłynie. Nie miałam jeszcze pojęcia co dokładnie Cole namiesza, ale od czego mam swój talent? Dowiem się tego w odpowiednim czasie, wystarczy być jedynie cierpliwą. Wracając jednak do słów dyrektorki na jego temat. Fionnuala napomknęła jedynie, że starają się go zachęcić do przybycia tutaj, ale czy to kiedyś nastąpi to wątpliwe. Jak widać i cuda się zdarzają, bo oto przed sobą mam go w całej okazałości. Skurczybyk był wysoki, choć nie tak wysoki jak jeden z Pumpkinów. Ale nie powiem bym czuła się nieswojo w towarzystwie takiego olbrzyma, w końcu niemal nieustannie miałam do czynienia z osobami wyższymi od siebie. Zdołałam przywyknąć i nie przejmować się. O ile jakaś wstrętna osoba nie zacznie mnie wyzywać od miniaturek, nawet w żartach. Wtedy to co innego.
- Mikaela Strom - również się przedstawiłam uśmiechając jak zwykle jedną twarzy. Nie wiedziałam dlaczego, ale postanowiłam choć trochę dzisiaj zwracać uwagę na to co mówię. Ostatnio niezbyt dobrze mi z tym szło i chyba przez to zraziłam do siebie większość lepszych znajomych. Ale nowa znajomość, nowe szanse, nie? - I nie wiem czemu sądzisz, że miałabym się czuć w niebezpieczeństwie przebywając z kimś z opiekunów. Znam wszystkich opiekunów i raczej złych planów wobec mnie nigdy nie mieli - wzruszyłam ramionami. Choć to co mówiłam nie do końca było prawdą. Czy to nie przez Marco ostatnio wszyscy oszaleli i prawie nie poumierali ze strachu? Nikt nie spodziewał się, że ten przystojny opiekun knuje coś z Deforst. Pierdolony chuj. Banie się własnego cienia wcale nie jest przyjemną rzeczą. Ale ja i tak bardziej niż Marco bałam się innego mężczyzny, ale nie w ten sposób bałam, że nie chciałam go nigdy widzieć na swoje oczy. Najchętniej sama bym go znalazła i udusiła gołymi rękami. O kim mowa? No jasne, że o tym typie, który mnie zamordował w nowy rok. Popierdoleniec nie ma szczęścia, że trafił właśnie na mnie. Zemszczę się, na serio. Ale jeszcze nie teraz.
Przyjęłam od niego papierosa, bo niby czemu miałam odmówić, jak przez niego straciłam swoje. Czyli jakby nie patrzeć, jego papierosy były w pół moją własnością, nie ważne, że ten rodzaj widziałam pierwszy raz w życiu na oczy.
- Nie tylko on - odpowiedziałam. - Ale w większości.
Przyjrzałam mu się jeszcze raz zadzierając głowę do góry. Mimo tego, że miałam o nim wizję, mimo tego, że dyrektorka coś o nim wspominała, to tak naprawdę nic więcej nie wiedziałam. A nie lubiłam niewiedzy. Zwłaszcza takiej, przez którą nie wiedziałam jak bardzo niebezpieczny może być mój rozmówca. Florence by od razu wiedziała z jakim talentem ma do czynienia, ale nie ja. No chyba, że akurat mi się trafi jakaś wizja, ale nie sądzę.
- Czemu dopiero teraz pojawiłeś się w rezydencji? Nie widziałam cię tu wcześniej. A większość nowych jest o wiele młodsza.
Mikaela
Mikaela
mommy


https://utalentowani.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Taras - Page 3 Empty Re: Taras

Pisanie by Go?? Nie Paź 02, 2011 11:58 am

Nie myślałem nawet o tym że ktokolwiek mógłby mieć moją osobę w wizji czegokolwiek. Było to tak nieprawdopodobne że aż niemożliwe. No ale cóż może kiedyś się spotkaliśmy, minęliśmy się w pociągu, chociaż ja takowymi nie jeździłem lub po prostu widzieliśmy się gdzieś kiedyś i dlatego spowodowało to dziwną wizje u dziewczyny, która na szczęście nie widziała co dalej się stanie. Właściwie to sam nie wiedziałem co będzie dalej, ale podobało mi się to, nigdy nie chciałem mieć podanej całości w swoje ręce, bo było to bez sensu i nie mogła wyzwolić się we mnie adrenalinka.
No tak, dziewczyna była bardzo pewną swoich możliwości dziewczyna, która starała się grać zimną i wszystko wiedzącą osobę. No więc gdyby nie to że nic o mnie nie wiedziała to nawet byłbym skłonny uwierzyć w jej bajeczkę, ale wolałem zobaczyć jej reakcje po przedstawieniu mojego pomysłu. Dopaliłem papierosa i wyrzuciłem go poza taras gdzieś w głąb czegoś tam, podobało mi się że dziewczyna za wszelka cenę chciała się czegoś o mnie dowiedzieć było to jak pokarm dla mojej duszy.
- Storm ? Znasz może Johnny'ego Storma ?
Zapytałem orientacyjnie, bowiem za czasów gdy pracowałem jeszcze w oddziale, miałem kumpla w zespole, który już na początku przejrzał cały plan i gdzieś uciekł. Oczywiście wszyscy mówili że on nie żyje i że nie warto go szukać, jednak ja wiedziałem, że gdzieś tam, gdzieś w głębi dżungli on się chował, czekał aż pójdziemy by dostać się do ludzi i wrócić do kraju, jednak jak dotąd go nie spotkałem. Widząc młodą pannę Storm, miałem nadzieje że jest to jakaś rodzina lub ktokolwiek, skoro też ma jakieś super zdolności i ma tak samo na nazwisko.
- No to widocznie masz szczęście, opiekunowie Cie lubią jesteś szczęśliwa, czego chcieć więcej...
Przytakiwałem jej za każdym razem jak coś mówiła, nie chciałem się z nią kłócić i gadać na temat jej stosunków z opiekunami, miałem to w dupie, ale bądź co bądź to ja zadałem te durne pytanie, przez co powinienem za nie odpokutować.
- Jak smakują ?
Miałem oczywiście na myśli papierosy, które Mika paliła z takim zaangażowaniem i pasją, tak jakby dać wody rybce lub tlenu człowiekowi, gdy nie oddychał przez kilka minut. Sam smak papierosa nie był zwykły, oprócz najlepszego tytoniu do zrobienia tych papierosów zostały użyte specjalne składniki, które nadawały papierosowi smak jabłek, wiśni, malin, jagód, pomarańczy, truskawki, czekolady, ananasa i brzoskwini. Wszystko zależało od tego jaki wybierze się papieros, na filtrze bowiem nie bez powodu narysowany został smak, czyli jeśli był to smak czekoladowy to dookoła filtra były narysowane brązowe kanki czekolady itd. Paczka miała 66 papierosów, więc można było znaleźć w niej dużo papierosów, a opakowanie wyglądało jak taka paczka fajerwerków w dużej ilości, ale oczywiście były one wąskie, bardzo wąskie.
- A właśnie jaki wzięłaś smak ?
Pytanie zapewne zdziwiło dziewczynę, która wzięła przypadkowego papierosa myśląc iż jest to zwykły papieros. Osobiście naszła mnie ochota by zapalić sobie, więc popatrzyłem po kolorach i wyciągnąłem czekoladowego, papierosa. Przypaliłem go i kontynuowałem rozmowę.
- A może ty najpierw powiesz coś o sobie, może jakie masz zdolności, wiesz coś za coś.
Chciałem się trochę podroczyć z dziewczyna, ale liczyłem się z tym iż przy rozmowie z taką osobą jak ona należy uważać na to by nie przekroczyć granicy żartu. Niestety moje dobre serce nie mogło znieść rozpaczy dziewczyny z niewiedzy, więc powiedziałem jej.
- Jak dopiero teraz ? Czy ja już wyglądam tak staro ?...ja moja droga widziałem dużo wcześniej, wiele razy, ale po prostu siedziałem w ukryciu. A dołączyłem dopiero niedawno do was, ponieważ mam zlecenie do wykonania w tym miejscu, nie pytaj jakie, bo i tak nie będę mógł Ci odpowiedzieć na te pytanie. Wybacz, powiem Ci tylko tyle, że to zadanie będzie polegało na likwidacji pewnego osobnika. Jeśli możesz nie rozgaduj tego nikomu.
Powiedziałem to zaczynając żartobliwie, powoli przechodząc do coraz zimniejszego głosu, tak jakby moja osobowość zmieniła się, ale tak na prawdę nawet żadna wizja nie powiedziała by jej co teraz myślę, byłem mistrzem w ukrywaniu swoich uczuć, a adamantium w czaszce broniło mnie przed plądrowaniem mego mózgu przez telepatów.
- Myślisz że dałabyś radę zaprowadzić mnie do miejsca gdzie mam się zgłosić by dostać jakieś lokum do spania, a i przy okazji pokazać łazienki i kuchnie ?
Oczywiście było to czysto orientacyjne pytanie, nie miało w zamiarze niczego sugerować, chciałem po prostu dowiedzieć się gdzie co jest, bowiem nie byłem tutaj nigdy, a głupio byłoby się zgubić w takim miejscu.
- Oczywiście jeśli nie chcesz, to rzecz jasna nie musisz i zapewne dobrze o tym wiesz, ale szczerze miło by było gdybyś oprowadziła mnie po tym miejscu. Tak na prawdę w tej rezydencji znam tylko Ciebie i dyrektorkę, więc raczej ta druga osoba mnie nie oprowadzi.
Zaśmiałem się trochę wyobrażając sobie dyrektorkę będąca przewodnikiem po budynku, chociaż właściwie byłoby to jakieś zajęcie i tak pewnie siedzi w gabinecie i się nudzi, więc nie sprawiło by jej to problemu. Jednakże zdecydowanie wolałem towarzystwo panny Storm.
- Słyszałem że masz ogromny potencjał, także wybacz iż tego nie poruszyłem na początku. To zaszczyt Cie poznać. Jeśli byś zechciała to potem mógłbym pomoc Ci się wzmocnić, ale nie wybiegajmy na razie tak daleko w przyszłość, skoro jeszcze nie odpowiedziałaś co do oprowadzenia mnie.
Co mi się stało ? Nawijałem jak głupi, jak nastolatek który spotyka ładna dziewczynę i nie wie co powiedzieć, to było straszne moja jadaczka po prostu się nie zamykała. Ale wreszcie nastała cisza i czekałem na odpowiedź. Ze stoickim spokojem paliłem papierosa delektując się jego niezwykłym smakiem. Przez pewien moment przeszedł mi przez głowę haniebny plan by jeszcze raz zmierzyć wzrokiem dziewczynę, ale nie chciałem speszyć dziewczyny, czy też pokazać jej iż jest atrakcyjna i że pewnie będę miał do niej słabość. Kolejny raz mam słabość. To było złe, ale czasami warto żyć by mieć takie słabość, nawet jeśli może to kosztować mnie życie.
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Taras - Page 3 Empty Re: Taras

Pisanie by Mikaela Nie Paź 02, 2011 1:19 pm

Znałam naprawdę wiele osób w rezydencji i wiele osób znało mnie. Ale mogłabym policzyć na palcach jeden ręki, kto nie przekręcał nigdy mojego nazwiska. Rozumiem, że kojarzyło się ono z nazwiskiem jednego z superbohaterów z komiksów, całkowicie to rozumiem. Wiem również, że nie skoro Cole usłyszał je tylko raz mógł źle zrozumieć. Tyle że ono chyba naprawdę nie jest trudne. Pięć zwyczajnych liter, oby tylko pamiętać o kolejności. A dokładniej o kolejności dwóch liter. Czasami gdy to komuś tłumaczyłam czułam się jak jakaś przedszkolanka tłumacząca dzieciom literki, hmm, w sumie nie tylko to tłumacząc tak się czułam. Zdołałam się jednak przyzwyczaić.
- Strom - poprawiłam go całkiem spokojnie i obojętnie. I mam nadzieję, że w miarę grzecznie, bo na serio nie chciałam po raz kolejny zabrzmieć jak suka czepiająca się nieistotnych szczegółów. - I raczej go nie znam. Przynajmniej z imienia i nazwiska. Pierwsze słyszę - odpowiedziałam na jego pytanie starając się skojarzyć osobę o której mówi. Doszłam jednak do wniosku, że nawet jeżeli widziałam tego Johnny'ego w swoich wizjach to i nie znałam go z imienia. Tak jak Cola nie znałam. Przykro mi.
Odnosiłam wrażenie, że Cole mało obchodzą jacykolwiek opiekunowie i w sumie miał rację. Choć nie wiem czy dobrze jest traktować to miejsce jako hotel podczas wielkiej 'misji'. Moim zdaniem o wiele wygodniej byłoby się zatrzymać z dala od tego miejsca. Jeżeli raz się tu już zakwaterowało to później jakąś dziwną siłą rzeczy trudno jest stąd odejść. Nie chodzi tu o przywiązanie do osób, bo tak szczerze większość miałam w dupie. Po prostu ja sama za bardzo wrosłam w to miejsce by teraz się gdzieś udawać, szukać swojego miejsca. Miałam nadzieję, że mi to przejdzie. Nie podejmowałam już tematu opiekunów z przezorności, choć nie lubiłam omijać jakichkolwiek niedokończonych rozmów. Tyle że inne były pilniejsze. Zapytacie dlaczego uważałam za pilniejsze rozmowę o papierosach niż stosunkach z ludźmi znajdującymi się tutaj? Ale ja wam nie odpowiem, bo ja mam własną piramidę wartości, do której wam nic.
- Inaczej - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nie wiem kim trzeba być by posiadać własne papierosy, ale nawet podobała mi się perspektywa bycia takim kimś. Wyjęłam peta z ust i przyjrzałam się mu dokładniej. - Zajeżdża jakimiś owocami leśnymi - dodałam. Nigdy nie byłam dobra w rozpoznawaniu smaków. - Tyle że wiesz, raczej mi nie zaimponujesz dając takie cudo, o ile chcesz zaimponować - dodałam jeszcze odrobinę się krzywiąc. I wtedy sobie przypomniałam, że miałam być jednak miła. Trudno. Co się powiedziało to się nie odpowie.
Czasami chciałabym się zamienić z jakąś pozytywną laską na charaktery. Byłoby mi o wiele prościej gdybym nie musiała dzień dzień zmagać się sama z sobą. Ale jednocześnie mając łagodniejszy charakter pewnie to też chciałbym zmienić. Człowiek już taki jest, że cały czas czegoś chce. Na przykład zaspokoić swoją ciekawość, jednocześnie nie mówiąc za wiele o sobie. Ale chyba z Colem się tak nie dało.
- Nie nie wyglądasz, ale nie wyglądasz również na czternaście lat, dlatego pytam. Hmm, musisz być dobry w ukrywaniu, jeżeli jest tak jak mówisz. Nie musisz się obawiać, ze rozgadam. Zatrzymuje dla siebie większe sekrety od czasu do czasu. Choć niektórzy chcieli by je poznać. Na przykład ty, nie chciałbyś dowiedzieć się jakie będzie zakończenie twojej 'misji'? Znaczy pewnie jesteś siebie pewien, pewien swoich możliwości. Ale nie chciałbyś znać przyszłości? W sumie na tym polega mój talent. Choć nie lubię robić za wróżkę przepowiadającą ci ile będziesz miał dzieci. Takie przypadki też się zdarzają. I dla spokoju im też odpowiadam. Nie lubię również robić za hostessę oprowadzającą po rezydencji, ale dla ciebie zrobię wyjątek. - Dawno już tak wiele nie gadałam za jednym zamachem. I pewnie bym nie mówiła, gdyby McGrath mnie do tego nie zmusił swoją gadaniną. Kto by się spodziewał, że mi się trafi ktoś taki wygadany. Ale może rzeczywiście nikogo nie znał, nie już sobie gada.
Ogarnęłam włosy z twarzy zakładając je za uszy. Cały dzień trzymała mgła i przebywając na tarasie zdołałam już poczuć ją na swojej skórze. Nie, nie było mi zimno. W żadnym wypadku.
- Słyszałeś o moim potencjale? No pięknie. Nie miałam pojęcia, że jakikolwiek posiadam. Ale miło słyszeć, serio. Może powiesz coś więcej o tym całym wzmocnieniu?
Mikaela
Mikaela
mommy


https://utalentowani.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Taras - Page 3 Empty Re: Taras

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach