Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Salonik z balkonem

+14
Maurycy
Gerda
Meredith
Misty
Heidi
Konstanty
Zoja
Yael
Will
Chupa
Lemon
Venus
Maureen
Mistrz Gry
18 posters

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Yael Sro Mar 09, 2011 8:15 pm

- Co zrobisz? - zdążyłam zapytać nim przekroczył tą granicę nas dzielącą i mnie pocałował. Było inaczej niż z poprzednimi chłopakami, ale też przyjemnie. Dlatego dalej z butelką w dłoni, przybliżyłam się do niego, odpowiadając na jego posunięcia. To było naprawdę przyjemne i nie widziałam powodu, by przerywać. Dopóki nie przypomniało mi się o tym jego dotyku. Jako niezwykle ciekawska musiałam się wreszcie odsunąć, prawie wylewając przy okazji zawartość butelki, by zapytać go o jego talent.
- Jak kogoś całujesz to działa twój talent? - Pytanie jak najbardziej na miejscu. Romantyczne. Ah i w ogóle. Po prostu musiałam się dowiedzieć. Nie wiem z jakiego powodu, ale musiałam. Romantyczność przestała mnie interesować dobry czas temu. Niepotrzebne nikomu bzdury. - Nieważne. - Uznałam po chwili, bo za bardzo ciągnęło mnie do kontynuacji tego co przerwałam.
Nie wiem, w którym momencie tak się zapomniałam, że butelka wylądowała na podłodze, tworząc tam malowniczą plamę, ale my nawet nie zwróciliśmy na to uwagi, pochłonęli czymś innym. Momentami byłam zawstydzona swoją nieumiejętnością i znikomym doświadczeniem, ale alkohol dodawał mi odwagi. Bardzo dużo odwagi.
Yael
Yael
nimfa


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Will Czw Mar 10, 2011 12:47 pm

- Gdy się z kimś całuję nawet nie zwracam uwagi na swój talent - wymamrotałem uspokajająco, by mieć jasność co do tej sytuacji. Dobra, czasami było tak, że nawet wymieniając ślinę lubiłem sobie pooglądać czyjąś przeszłość, ale to było jedynie w przypadkach, gdy dziewczyna okazywała się zupełną niedorajdą, albo chciałem jej zrobić na złość. Na całe szczęście Yael całowała równie słodka, jak słodko i niewinnie się czasem zachowywała. Czyli kompletnie nie miałem teraz czasu by skupiać się na takich rzeczach jak oglądanie jej przeszłości, zresztą przecież już wcześniej miałem na to okazję. Gdy dotykałem jej policzka, albo gdy złapałem za rękę ciągnąć do tego pomieszczenia. Skoro w tedy nie wykorzystałem sytuacji to teraz nie będę marnował takiego momentu.
Zbliżyłem się do niej jeszcze bardziej o ile to było możliwe. Delikatnie przesunęliśmy się tak by było nam wygodniej. A potem to już z górki. Ja byłem w miarę spokojny i delikatny, a Yael wcale się nie opierała. Dziwne by było gdyby to robiła. W takich momentach trudno się opanować zwłaszcza gdy jest się dodatkowo jeszcze podpitym. Ale ja jak już wspominałem wcale nie czułem się winny, że ją wykorzystuję czy coś. W końcu gdyby się zaparła i nie chciała to bym odpuścił. Tak mi się przynajmniej wydawało. Skoro jednak nie zobaczyłem z jej strony żadnej oznaki sprzeciwu to stało się.
Oczywiście nie liczyłem ile dokładnie to wszystko trwało, bo i po co? Wiem, że w pewnym momencie położyłem głowę obok jej włosów i dopiero wtedy zauważyłem wielką plamę po winie na podłodze.
- Jak nas ktoś tu nakryje to będziemy mieli przesrane - mruknąłem do siebie, ale trzeba stwierdzić, że takie słowa nie należały to tych romantycznych, które się mówi dziewczynie po stosunku. Ha, ale przynajmniej nie wstałem i wyszedłem bez słowa jak mi się czasami zdarzało.
Will
Will
debeściak


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Yael Czw Mar 10, 2011 5:09 pm

W pewnym momencie po prostu się zapomniałam. Nie myślałam co robię, a po prostu to czyniłam. Jakby ktoś wyłączył mi zdrowy rozsądek, a zamiast tego uruchomił instynkty i im kazał działać. Więc działały i to bardzo skutecznie. Zapomnieć czy zapamiętać na zawsze ten ważny moment, który coraz bardziej tracił na znaczeniu? Miejsce, osoba, powód. To wszystko było za tym by zapomnieć, ale zdawałam sobie sprawę, że jutro aż za bardzo będę zdawała sobie sprawę, co ja uczyniłam oraz kto mi w tym pomógł. Szczegóły ulecą w zapomnienie, ale na zawsze zostanie świadomość z kim pierwszy raz się w pełni zapomniałam.
Gdy było już "po wszystkim" nie czułam wielkiej różnicy. Tępo wpatrywałam się w sufit, przykryta jakimś kocykiem, który na szczęście ktoś tu pozostawił. Bycie nie-dziewicą było takie samo jak bycie dziewicą. A tak to przeżywały. Jedyne co czułam z związku z tym to to, że okropnie jestem zmęczona i może trochę mnie bolało tam. Nawet tępe wpatrywanie się w jeden punkt powoli poczęło mnie zbyt mocno męczyć. Oczy same mi się zamykały. Jakby z daleka dotarł do mnie głos Williama. Ktoś miałby nas tu nakryć? Niby czemu?
- Hm... - odparłam, walcząc z sennością. - Może i tak. - Milczenie sprawiło, że po zamknięciu oczu nie byłam już w stanie ich otworzyć. Zasnęłam. Zero romantyczności Willa zupełnie mi nie przeszkadzało. Otępienie.
Po przebudzeniu nadejdzie czas na otrzeźwienie oraz powrót do rzeczywistości i konsekwencji swych czynów.
Yael
Yael
nimfa


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Will Czw Mar 10, 2011 5:51 pm

Zasnęła i w tym stanie wyglądała jeszcze bardziej słodko niż wcześniej. Powiedziałbym, że była najniewinniejszą osobą jaką udało mi się spotkać w tym roku, ale nie po tym co przed chwilą przeszliśmy, po prostu nie mogłem. Zresztą nie czułem żadnej potrzeby by mówić cokolwiek więcej. Wręcz przeciwnie. W czasie tego wieczoru powiedziałem już wystarczająca ilość słów, zrobiłem wystarczająca ilość rzeczy, a teraz nadszedł czas by się zbierać. Nie żebym uciekał, ale po co niby mam tu dalej tkwić ze śpiącą dziewczyną jak noc jeszcze młoda? W prawdzie w Norwegi noc trwa o wiele dłużej zimą, niż w innych miejscach na świecie, ale nie o to tu chodzi.
Po prostu czułem, że jestem w stanie jeszcze dobrze się zabawić. Z mniej wymagającą panienką niż Yael, którą teraz okrywałem kocem. A sam nakładałem w pośpiechu niektóre części ubrań.
A potem znikłem.
Powodzenia nimfo w uświadamianiu sobie co zrobiłaś dzisiejszego wieczoru. I powodzenia mi, bym sobie poradził z tym komu właśnie podpadłem. O ile Yael nie będzie się wstydzić powiedzieć siostrze co zrobiła. Na co miałem wielką nadzieję.

/ Pokój Willa
Will
Will
debeściak


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Yael Nie Mar 13, 2011 2:45 pm

Nagły szelest... huk? Z pewnością jakiś dźwięk, wyrwał mnie z niespokojnego snu, gdzie główna rola przypadła w udziale Williamowi. Bezpośrednio po powrocie do świata realnego nie potrafiłam uzmysłowić sobie swego położenia. Nawet nie wydawał mi się dziwny niezwykle wyraźny dotyk kocyka na moim ciele oraz nagły zimny powiew zimna od strony, uchylonego okna. Dotyk kocyka na... nagiej skórze? Coś mi tu nie pasowało. Przymknęłam powieki, starając się skupić, lecz nagły i doprawdy okropny ból głowy nie pozwolił mi w pełni przypomnieć sobie wszystkiego, jednakże obrazki jakie widziałam przed oczami wystarczały mi. Jęknęłam żałośnie. To z pewnością tylko sen. Sen? Koszmar! To na pewno tylko koszmar.
Wiedziałam co muszę zrobić, by się przekonać co jest prawdą, a co wymysłem mego umysłu. By się przekonać jak bardzo tym razem na dno pociągnął mnie alkohol. Podniosłam kocyk i zamarłam. Chyba właśnie wylądowałam na tym smutnym dnie, z którego to wedle większości trudno się wygrzebać. Łatwiej tylko począć kopać jeszcze głębiej.
Ale przecież Will by... Jednak fakt, że widzę stanowczo zbyt dużo swej nagiej skóry pod kocem jasno mówił, że Will mógłby. A ja wraz z nim. Gdyby ktoś mnie tak ujrzał! Na szczęście musiało być wcześnie, bo nie słyszałam nic. Może jeszcze noc?
Lecz czym ja się przejmowałam w tej chwili? Przecież miałam tu ważniejszy problem. Pod wpływem chwili i własnej głupoty pozbawiłam się czegoś co i tak w obecnych czasach tak szybko i gwałtownie traciło na znaczeniu. Stałam się jedną z tych, które po pijaku sypiają z bliżej nieznanymi sobie faceta. Jak mam o tym powiedzieć Yves? A Matt?
Jestem tu sama. On uciekł. Już mu nie jestem potrzebna. Miałam ochotę płakać nad swym losem, ale to przecież w niczym nie pomoże. Stało się. Ale jak on tak mógł postąpić? Wykorzystać i odejść. Nic dla niego nie znaczyłam. Uczucie wstydu i przekonana o czymś na kształt zbrukania samej siebie było ze mną odkąd się obudziłam. Mój książę na białym rumaku okazał się być chłopakiem bez skrupułów z butelką wina w dłoni. Czego ja się spodziewałam? Że naprawdę oddam się temu jedynemu? Roześmiałam się cicho z własnej głupoty, lecz też zaraz zamilkłam. Nie było się z czego śmiać. To moja wina. M o j a. Doskonale wiedziałam jak szybko tracę nad sobą kontrolę pod wpływem alkoholu. Chyba mu nawet o tym powiedziałam. Głupia.
Jednak nie mogłam tutaj leżeć w nieskończoność i wśród ciemności starać się tępo wpatrywać w jeden punkt na suficie. To nie miało sensu. Ktoś tu mógł przyjść w każdym momencie. Dlatego też walcząc ze łzami ubrałam się. Dolegliwości poimprezowe nie były tak przytłaczające jak świadomość popełnionych przeze mnie czynów. Wychodząc rzuciłam ostatnie spojrzenie na tamtą kanapę i wyszłam z pokoju.
Moja wina.

/ skok /
Yael
Yael
nimfa


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Venus Sob Maj 07, 2011 12:22 pm

/przeskok był.

Na ten dzień czekały całe rzesze mych wielbicieli. Byłam dumna, iż finalnie udało mi się ogarnąć swój czas na tyle, by przekazać jego kawałek na szczytne cele. Jak inaczej można nazwać moją działalność? Z samego środka serca płynąca. Dla wszystkich. Selekcję robię dopiero po kilku minutach. Dlatego nic dziwnego, że pewnych osób nie chciałam tu widzieć. Znam je na tyle długo, by mogły stworzyć się z tego godziny. A to wystarcza do skreślenia z listy. Ale, dość o przykrych błędach natury, musimy pamiętać po co tu przychodzą moi wyznawcy. Chłopcy - lubią myśl, że tak szybciej ich do siebie dopuszczę; a dziewczęta chcą mnie naśladować. Ubierać jak Venus Pumpkin i rozbierać jak Venus... nie, tego nie było.
Została jeszcze godzina do siedemnastej. Moje dziewczęta pomogły mi poustawiać zastawę i krzesła, tak bym miała czas na poprawienie włosów. Kochane. Weszłam do saloniku na piętrze należącym do dziewcząt i uśmiechnęłam się na powitanie do Franceski, która nieproszona, a już była na miejscu i poprawiała serwetki. Przy niej nie dało się nie uśmiechać. Nawet moja pokrywa lodowa topniała, kiedy dziewczyna pojawiała się w pobliżu.
- Och, już jesteś? Mam nadzieję, że jednak zrezygnowałaś z zapraszania tu Lyytikäinena i jego bandy. Gdyż prawdziwie to był naiwny plan - uświadomiłam ją, zaraz po tym, jak się przywitałyśmy. - Poza tym, mamy komplet. I tak by się nie zmieścili - mrugnęłam do dziewczyny i poprowadziłam ją do dwóch foteli stojących w kącie. Wyprostowałam sukienkę na kolanach i sięgnęłam do spiętych włosów. Owszem, dziś były ujarzmione. Nikogo nie będą kusić. Choć nie wiem, czy odsłonięta szyja nie jest bardziej. Ale to dobrze.

Spotkanie odwołane, bo mam szlaban. Jeżeli chodzi o to czemu, to załóżmy, że ktoś z wę=chowych poidłożył bombe zapachową i Venus zemdlała i wgl jest smutna, bo jej jakaś wysypka wywaliła przez te zapaszki.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Zoja Sob Maj 21, 2011 10:06 am

/ z poprzedniej daty /

Leżałam na jednej z kanap ze słuchawkami na uszach, słuchając Killersów i po raz dziesiąty dnia dzisiejszego rozkładając na czynniki pierwsze moment, gdy ujrzałam GO. Chłopaka cudnego. Moją pierwszą prawdziwą miłość. Tamte poprzednie miłostki w porównaniu do tego były niczym. Gdy GO zobaczyłam mogłam jedynie stać i podziwiać jak pięknie się uśmiecha, gdy prosi bym wreszcie zeszła ze schodów i dała jemu wejść na górę. Był słodki. I odezwał się do mnie! Normalnie nogi się pode mną ugięły i przez moment nawet nie mogłam wykonać jego prośby. Na imię miał Irving. Tak powiedziała mi jedna z tutejszych plotkar. Miał uroczy akcent oraz młodszą siostrę w moim wieku. Podobno był w stosunku do niej niezwykle opiekuńczy. Zamierzałam z ową młodszą siostrą się zaprzyjaźnić. Tylko najpierw musiałam się dowiedzieć kim ona jest. No nieważne. Planami zajmę się później.
Wypuściłam dym z ust z rozmarzoną miną obserwując jak unosi się w górę i w końcu całkiem zanika. Coś mi mówiło, że powinnam otworzyć okno, by znów nie wysłuchiwać o moim kopceniu, ale za oknem było tak zajebiście niefajnie, że ani myślałam, wpuszczać taką pogodę do wnętrza. Swoją drogą to nie przypuszczałam, że naprawdę uda mi się załatwić ten pokój tylko dla siebie. Cóż, niektórzy musieli się jeszcze go bać po tej nieudanej imprezce Venus. Głupki. Ale po co sobie tym zawracać głowę? Raczej sobie dalej powzdycham, przypominając twarz mego ukochanego. Poruszałam nogą w rytm muzyki. Lubiłam wszystko co można było określić mianem muzyki i nie tylko. Dźwięki. Wszystko to mogłam potem wykorzystać. Uwielbiałam innych straszyć głosem Pouch.
Zoja
Zoja
wielkie mi halo


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Konstanty Sob Maj 21, 2011 10:23 am

/ przeskok

Było mi strasznie smutno, że ostatnie spotkanie Venus nie wypaliło z powodu tak strasznej sprawy jak zamach na jej życie i zdrowie. Jak ktoś w ogóle mógł wpaść na coś tak okropnego jak to? Czy oni naprawdę nie zdawali sobie sprawy, że takie zachowanie jest godne pożałowania i jedynie niewyżyci neandertalczycy postąpili by w tak bardzo mało inteligentny i zupełnie nieodpowiedni sposób? Teraz biedna Venus leżała cała pokryta wysypką i rozpaczała. A ja razem z nią latając wokoło niej jak szalony starając się jak najlepiej wypaść jako przyjaciel. Chciałem by czuła się jak najlepiej, ale kompletnie nic nie potrafiłem poradzić z jej wysypką, bo do cholery nie byłem takim uzdrowicielem jak reszta. Nic nie potrafiłem zrobić z czyjąś chorobą choćbym chciał tego z całych moich sił. Nieliczne próby wpłynięcia na czyjąś aurę kończyły się niepowodzeniem, choć miałem parę sukcesów, ale nie wiem czy do końca można je tak nazwać. Poprawienie humory papudze Fangory? Przecież to takie...
Ale teraz Venus chciała zostać sama więc spełniłem jej prośbę i wyruszyłem... W sumie nie wiem gdzie wyruszyłem. Pewnie powinienem odwiedzić kuchnię by w końcu coś zjeść, ale nie miałem na nic ochoty. Jeden dzień więcej na samej herbacie to żadna różnica. Zamiast na parter skierowałem się na górę by posiedzieć trochę na balkonie z tomikiem jakiejś rosyjskiej poezji, ale gdy tylko wszedłem do saloniku od razu coś mnie uderzyło.
Zoja. Pali. Znaczy wiedziałem, że pali ale za każdym razem gdy to działo się na moich oczach nie mogłem w to uwierzyć. Czy ona w ogóle zdaje sobie sprawę co robi? Jej, nie lubiłem się unosić, działaś impulsywnie i tak gwałtownie, ale czasami... Czasami mi się zdarzało, naprawdę rzadko i to było tak do mnie niepodobne, że cóż, to jakby nie byłem ja. Ale musiałem to zrobić. Korzystając z tego, że jeszcze mnie nie widzi i siedzi zamyślona podszedłem do niej i wyjąłem jej papierosa z ręki, następnie zgasiłem go i z neutralnym wyrazem twarzy wyrzuciłem do popielniczki.
Bez słowa usiadłem na przeciwko niej i przez chwilę zastanowiłem się czy nie powinienem się jakoś grzeczniej przywitać. Ale nawet nie wiedziałem jak po tym jak okropnie i natarczywie się zachowałem, więc spuściłem głowę i gapiąc się w podłogę siedziałem zupełnie cicho.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Zoja Sob Maj 21, 2011 10:45 am

Czy w tym walniętym kraju i miejscu już nawet nie można spokojnie wypalić papierosa i zastanowić się dlaczego Irving jest tak cudowny, że nie mogę aktualnie myśleć o nikim innym? Czy ja proszę o takiej wiele?
- Ej! - zawołałam, oburzona, gdy ktoś nagle wyrwał mi waniliowy przysmak i tak po prostu nie oddał, a wywalił do popielniczki. Kostek. W życiu bym się po nim nie spodziewała podobnie gwałtownej reakcji. Dumna z niego trochę byłam, ale jednak odebrał mi moją własność, którą lubiłam, więc gdy się podniosłam i po prostu usiadłam na kanapie, by mój na niego patrzeć bez niepotrzebnego wyginania szyi, rzucałam mu iście zabójcze spojrzenia. Nie to, że przy nim paliłam na złość mu, bo wcale nie paliłam, ale przecież go nie widziałam i mi się tak niczego nie zabiera! Nie wolno. Sama bym go zaraz zgasiła przecież. - Co to miało być? - Zapytałam w miarę spokojnie stryjaszka. A ten wyjechał z tym wbiciem spojrzenia w podłogę. Nawet się grzecznie nie przywitał jak to tylko on potrafił.- Oj Kostek ja to przeżyje. Głowa do góry i trochę charakteru pokaż, bo będę cię miała za ciotę - oświadczyłam całkiem spokojnie. No dobra. Tak mocne słowa zjawiły się tylko dlatego że troszkę się na niego gniewałam. Przedostatni papieros z paczki prawie cały poszedł się jebać przez mojego ukochanego stryja. Pamiętam jak sobie poprzysięgłam stryjaszka trochę rozruszać, ale jak widać marnie mi szło. Ściągnęłam słuchawki i wyłączyłam muzykę i wbiłam jeszcze bardziej natarczywe spojrzenie w Kostka. Zagryzłam wargę. Może jak na niego byłam zbyt wredna? Powinnam pamiętać, że on w rodzinie chyba najdelikatniejszy.
- Co słychać? - zapytałam, siląc się na uśmiech i licząc, że zostawi tamto w spokoju jak ja tu się starałam uczynić. Nawet mu poczęłam wytwarzać relaksujące go dźwięki.
Zoja
Zoja
wielkie mi halo


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Konstanty Sob Maj 21, 2011 10:54 am

Nadal okropnie przeżywałem to, że nie zastanowiłem się nad tym co robię. W ogóle co ze mnie za stryjek, który zachowuje się w ten sposób? Hmm? Przecież mogłem spokojnie powiedzieć, by Zoja zgasiła papierosa, a ona by przecież z grzeczności posłuchała. Zawsze słuchała, bo przecież byliśmy rodziną. I choć jej ojciec nigdy za mną nie przepadał, jak pozostali bracia to jednak Zoja nie była nim. I ja doskonale zdawałem sobie z tego sprawę. Ostatnimi czasy zupełnie nie byłem sobą i to musiało się zajebiście rzucać w oczy. A najgorsze w tym wszystkim jest to, ze zupełnie nie wiedziałem do czego to zmierza. A co jeśli zmieniam się tak na poważnie i już nigdy nie będę taki jak kiedyś? Co jeśli przez to wszystko co ostatnio przeżyłem wywarło na mnie taki wpływ jakiego nie przewidziałbym nigdy przedtem? Ja się nie chciałem zmieniać. Nie chciałem wyrywać jakichkolwiek rzeczy z rąk innych ludzi, nie chciałem. Pozostanie sobą, czy to naprawdę takie trudne? Głupia rezydencja, głupi Gaspard, głupi ja.
Wiecie spodziewałem się całkiem innej reakcji ze strony Zoi, odrobinę więcej oburzenia, a nie jeszcze większe pobudzanie mnie do złego. A jej twierdzenie o tym bym pokazał jeszcze więcej charakteru plus reszta tego zdania rozbiła mnie zupełnie, do tego stopnia, że podniosłem na nią wzrok i spojrzałem całkiem przerażony. Po pierwsze to zabrzmiało tak jakbym zupełnie tego charakteru nie posiadał. Jakbym przez całe swoje dotychczasowe życie był nijakim... ciotą. Właśnie tak. To, że niedawno zdałem sobie sprawę z tego, że pomyliłem się w ocenianiu swojej orientacji, wcale nie zmieniało faktu, że byłem ciotą.
Boże, czy nawet zwykłe spotkanie z Zoją musi być takie skomplikowane, że nie mam pojęcia co jej odpowiedzieć? przecież nie powiem, że się postaram z poprawieniem swojego charakteru... Bo tego nie zrobię. Zawsze będę wychodził za przegranego. Zmarnowałem wszystko.
- W sumie to nic - odpowiedziałem jej jak zwykle ograniczając się do paru słów. Właśnie tak wyglądały moje wypowiedzi gdy przebywałem jeszcze w domu. No to co, że w rezydencji zacząłem bardziej rozbudowywać swoje wypowiedzi. Widok kogokolwiek z rodziny przypominał mi o tym, że cokolwiek nie powiem, było to mało warte zachodu. A pytania typu 'co słychać?' wcale nie są prawdziwymi pytaniami, bo tak naprawdę nikogo nie interesuje mój los.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Zoja Sob Maj 21, 2011 11:04 am

Po prostu miałam ochotę wziąć coś i roztrzaskać o ścianę, gdy na tych moich kilka zdań on mnie zbył krótkim: w sumie to nic. Liczyłam, że może przynajmniej zacznie o Venus. Podobno się z nią przyjaźnił. Dziwne to było, ale nie wnikam. Ale bardzo chce wiedzieć czemu nie potrafi odpowiedzieć mi w lepszy sposób. Tak żebym przynajmniej wiedziała w jakim jest humorze. Ktoś by mógł stwierdzić, że skoro zbył mnie takim w sumie to nic, to znaczy to, że w humorze jest okropnym, ale akurat przy Kostku nie było tak prosto. On mógłby w każdym nastroju tak powiedzieć. Zwariować idzie. Serio muszę go jakoś rozkręcić. Próbowałam kiedyś z takimi fajnymi tableteczkami, ale sumienie mnie ruszyło nim to uczyniłam. Głupie sumienie. Przynajmniej on by przez chwilę tak nie przeżywał i nie zastanawiał się nad każdym swym krokiem. To nie oto chodzi. W życiu chodzi o to, by cieszyć się z każdej przyjemności oraz mieć gdzieś co sobie inni pomyślą. Ten świat wygląda tak jak nie inaczej ze swoimi wszystkimi dziwactwami właśnie przez życie ludzi zgodnie z mentalnością, że przecież nie można zrobić tak czy siak, bo co sobie inni pomyślą. A uj sobie pomyślą. My tak wiecznie myślimy o ocenianiu innych? Ta od razu. Stadko egoistów. Westchnęłam. Teraz to akurat miałam ochotę zapalić. Ale nie. Odstresujemy się inaczej. Gadając.
- Świetnie. Ale u mnie wiele, wiesz? Odkryłam, że kocham jakoś przedwczoraj wchodząc ze schodów. Cudowne uczucie. - I wiem, że akurat tak plotłam mu praktycznie co miesiąc, bo nikt inny nie chciał już słuchać tych moich głupot, ale cóż. Posłucha jeszcze raz skoro sam gadać nie chce. - Wszystko nagle jest takie fantastyczne i jak sobie teraz o nim przypomniałam to nawet nie mogę się na ciebie gniewać. Kochałeś już kiedyś? - W sumie nie wiem skąd to pytanie. Po prostu chciałam go zmusić do mówienia. Otworzenia się. Od czegoś rodzina była.
Zoja
Zoja
wielkie mi halo


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Konstanty Sob Maj 21, 2011 11:21 am

Zdecydowanie coś w tej chwili było ze mną nie tak. Gdybym był kobietą mógłbym to zrzucić na hormony, ale niestety mężczyźni nie mają tak łatwej wymówki, gdy nagle czują wahania nastrojów, czy po prostu wielkiego doła związanego z tym co ostatnio przeszli. Dlatego nie miałem żadnego usprawiedliwienia i to jeszcze bardziej mnie dołowało, bo oznaczało to, że sam jestem wszystkiemu winien nawet jeżeli nic specjalnie nie zrobiłam. Choć w sumie i tak jakby było inaczej obwiniałbym jedynie siebie, bo obwinianie innych nigdy nie szło z moim charakterem. Och nie, ja przecież nie posiadałem charakteru. Muszę to sobie zapamiętać. Gdybym miał charakter to może rzeczywiście on by wpłynął na to moje zakochanie, które sobie ubzdurałem? Choć patrząc na Zoję musiałem przyznać, że chyba jednak by się tak nie stało. Dziewczyna z pewnością posiadała charakter, ale on i tak nie zmieniał tego przez co przechodziła co jakiś czas.
Nie wiem czy chciałbym zakochiwać się i odkochiwać w tak prostu sposób jak ona, ale taka ignorancja od czasu do czasu przydawała się w naszym życiu. Znaczy nie chciałbym w tej chwili krytykować Zoi i przypisywać jej jakiś dziwnych zachowań, bo jak dla mnie ich nie miała. Była wspaniałą osobą mimo wszystkich swoich dziwactw. Och nie, znów to zrobiłem. Kolejna rzecz świadcząca o zmianach w moim "ja". Obrażam w swoich myślach całkiem bezpodstawnie niewinne osoby. Postanowiłem to jakoś wynagrodzić Zoi, choćby byciem miłym. W tej chwili wydawało mi się to kolosalnie trudne, a przecież tak niedawno była to całkiem naturalna rzecz. A może robię z igły widły?
- To cudownie - powiedziałem próbując się uśmiechnąć do niej odrobinę bardziej przyjaźnie. - A kimże jest ten szczęśliwiec? - zainteresowałem się już naprawdę, choć w sumie nie wiem po co pytałem jak i tak nie warto było zapamiętywać imienia, bo potem okazuje się, że nie jest to już aktualne. Gdy zadała to ostatnie pytanie nie potrafiłem powstrzymać się od lekkiego zaczerwienienia. Cholerne zawstydzenie, dlaczego zawsze dopadało mnie w takich momentach, gdy z kimś rozmawiałem? Głupi, przecież odpowiedź jest bardzo prosta. Bo inni zupełnie nieświadomie mnie w nie zapędzali. Boże, właśnie zrzucam na kogoś winę za moje zachowanie. Naprawdę coś się ze mną dzieje.
Zignorowałem jej pytanie, ale po samym moim zachowaniu można było wiele wywnioskować.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Zoja Sob Maj 21, 2011 11:37 am

Oj wiem, że bardzo często uznawałam, że kocham kogoś nad życie, a potem tylko wzdychałam z daleka, bo z bliska nie mogłam, bo obiekt westchnień brał mnie za wariatkę, ale tym razem było inaczej. To było właśnie TO! To słynne uczucie, gdy nie liczy się nikt inny ani też nic innego. Znaczy zwykle ten jedyny był bardziej znany zakochanej, ale ja przecież mam czas. Wszystkiego się dowiem. Wszystkiego. A on o mnie. Będziemy razem ćwiczyć nasze talenty, by kiedyś już osiągniemy najwyższe stopnie wyjechać stąd i zamieszkać... nie wiem. Może w jego kraju? Podobno pochodził z ciepłych okolic. Zawsze to przyjemna odmiana po tym co mieliśmy tutaj i jeszcze wcześniej w Rosji.
- Irving - wyrzuciłam z siebie z szerokim uśmiechem. - Ale nie pytaj o nazwisko, bo jeszcze nie spotkałam kogoś kto by je znał. Podobno strasznie trudne. - Uśmiechnęłam się rozmarzona, wyobrażając sobie jak to będzie mieć tak trudne do wymowy nazwisko. Na pewno będzie pasowało do mojego imienia. Z pewnością. Inaczej być nawet nie może. - Jest z żywiołów i nawet z nim rozmawiałam. - Znaczy wydarzenie na schodach trudno nazywać rozmową, lecz czy Kostek musi o tym wiedzieć? Nie. No właśnie. Niech żyje w przekonaniu, że już rozmawiałam ze swym lubym.
Stryjaszek dziwnie się zmieszał po tak banalnie prostym pytaniu o miłość. Dla mnie było proste. A dla niego jak widać nie. A to znaczyło, że... Momentalnie doskoczyłam do niego.
- Oh powiedz kto to! - Poprosiłam, niemalże na niego włażąc i ciągnąc go za sweter. Lubiłam takie sweterki u facetów. Oby Irviś(patrzcie jak słodko można było to imię skrócić, ideał), też takie nosił. Ale nie identyczne, bo to byłoby już dziwne. - Nikomu nie zdradzę - zapewniłam jeszcze. Nie należałam do plotkar.
Zoja
Zoja
wielkie mi halo


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Konstanty Sob Maj 21, 2011 11:49 am

Zakochanie się? Dlaczego jednym kojarzyło się to tak wspaniale, a mnie samego wprawiało w stan, który trudno nazwać pozytywnym. Kiedyś naprawdę sądziłem, że jest to coś wspaniałego i wszyscy moi ukochani poeci utwierdzali mnie w tym fakcie, nawet opisywane przez nich zawody miłosne uwielbiałem. Tyle że czytać o nich to jedno, a samemu przezywać to całkiem co innego. Zoja miała szczęście, że kolejne jej zakochiwania zupełnie zagłuszały te poprzednie sprawiając, że nie musiała martwić się przeszłością. I niech tak już pozostanie na zawsze, bo nie chciałbym by musiała zmagać się z tym co ja. Przenigdy, nawet największemu wrogowi, którego oczywiście nie posiadałem, bym tego nie życzył. Ba, nawet ojcu.
Nie zdawałem sobie sprawy, że pozycja jaką przyjąłem na fotelu gdy siadałem, była odrobinę mało naturalna. Siedziałem jakbym połknął miotłę i teraz ona mnie utrzymywała w takim sztucznym pionie. Ale nie zamierzałem się poprawiać, bo takie odrobinę mnie otrzeźwiało. Od niedawna powróciłem do swoich zwyczajów zasypiania w różnych miejscach z wyczerpania, a fakt, że nie spałem tej nicy zbyt dobrze z powodu koszmarów związanych z Gerdą i jej nową miłostką, sprawiało, że gdybym tylko opadł na oparcie zaraz bym zaczął przysypiać. Właśnie Gerda. Strasznie dużo o niej ostatnio myślałem i za nic nie mogłem przestać. Wstyd się przyznawać, ale jej obraz pojawiał się w mojej głowie równie często jak obraz Gasparda. Oczywiście zdawałem sobie sprawę, ze z zupełnie innych powodów. O Gerdę się po prostu martwiłem, bo wiedziałem, że przechodzi przez to samo co ja. Ech, jej tez by się przydał taki dystans do siebie jaki posiadała Zoja. Jakbym tak mógł jej go trochę podebrać i przekazać go Zoi to byłbym to uczynił, nieważne jak bardzo to okropne jest. A jest okropne, ja wam to mówię. Dlaczego chciałbym zrobić cokolwiek tak okropnego dla osoby, która jest tak bardzo słodka i niewinna, nawet w tych swoich licznych miłostkach? Nie wiem, ale to kolejna rzecz, która niedobrze świadczyła o moim zachowaniu. Staczałem się na samo dno.
Oczywiście, że zupełnie nie kojarzyłem osoby, o której mówiła bratanica. Bardzo często nie kojarzyłem, ale nie było mi z tym wcale tak źle. Choć powinno. Kurcze, kolejna rzecz świadcząca o tym jak bardzo zaczynam być nieczuły. Jakbym była zapatrzony jedynie w siebie i swoje uczucia, zamiast na serio interesować się losem tej młodej osóbki obok.
- Czyli wszystko idzie w jak najlepszym kierunku - oznajmiłem krzepiąco. - Mam nadzieję, że ci wszystko się z nim ładnie ułoży - dodałem jeszcze i teraz to było cholernie szczerym wyznaniem. Bo jeżeli nagle komuś z mojego otoczenia na serio ułożyłby się związek, to czy to nie byłoby wspaniałe? Możliwe, że naprawiłoby odrobinę moje myśli i sprawiło, że na nowo uwierzyłbym w te dziwne uczucie jakim jest prawdziwa miłość. Trochę żałosne, że całe swe oczekiwania pokładam w Zoi, ale czy miałem inne opcje? Nie.
Zaczerwieniłem się jeszcze bardziej, gdy dziewczyna zaczęła domagać się wyjawienia moich sekretów. Niestety raczej nie sądziłem, że byłbym zdolnym ujawnić się przed nią. Zdecydowanie. Zwłaszcza, że gdy po raz ostatni się ujawniłem wszystko poszło źle jak nigdy.
- Oczywiście, że bym ci powiedział - skłamałem, ale w dobrej sprawie. Tak wiem, kłamanie bez względu na wszystko jej złym uczynkiem, ale tym razem postanowiłem to zignorować. - Ale naprawdę nie ma o czym mówić. To było dawno. I się pomyliłem. Nie pytaj - po raz kolejny zawstydzony tym wszystkim odwróciłem od niej swój wzrok.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Zoja Sob Maj 21, 2011 12:03 pm

Pokiwałam głową, chociaż nie uważałam, by wszystko szło w jak najlepszym kierunku. Najpierw musiałabym ustalić ten najlepszy kierunek. Wiecie. Czy chce zakładać z nim w przyszłości rodzinę. Jak będą się nazywać nasze dzieci. Na razie chciałam się do niego zbliżyć, a co do tego właśnie zmierzałam, więc w sumie wszystko szło świetnie.
- Ciii! Nie zapeszaj - poprosiłam z dziecinną naiwnością. Ile razy to mówił, a mówił zawsze, tyle razy nic mi nie wychodziło. No dobra parę razy się nabrali i było całkiem przyjemnie w różnych dziwnych miejscach w rezydencji(Florence miała rację co do schowków), ale to nigdy nie było nic wielkiego. - Zobaczymy - mruknęłam, zamyślona. Przez to nawet nie zauważyłam, że stryjaszek to faktycznie jakiś zaspany, niewyspany i w ogóle ktoś go powinien wysłać do łóżka, by wreszcie odpoczął. Także z czystym sumieniem ciągnęłam go za sweter, domagając się swej odpowiedzi.
Opadłam ze smutkiem na kanapę. Nie chciał mi nic powiedzieć, chociaż ja zadręczałam go po kolei wszystkimi mymi miłosnymi problemami. Ale to zrozumiałam. Też raz jeden miałam taki dołek po tym jak okazało się, że moja miłość już z kimś jest i ją kocha i nawet na mnie patrzeć nie chce. Tylko, kurna. Jak on się nazywał? Um, i tak oto po raz kolejny wyszło jakam ja pusta. Nawet nie zapamiętać imię podobno ukochanego, którego przeżywałam całe dwa tygodnie nim nie wpadłam, bodajże na Tristana. Oh ten to miał klatę. Ale i to szybciutko mi przeszło, lecz to nie o tym miałam. Konstantin tak jak wspominałam był najdelikatniejszym członkiem naszej rodziny, więc miał prawo przeżyć swoje miłości w nieskończoność. Byleby nie uznał, że czas się zabić. Nie wiem czy Maks by po raz kolejny chciał się bawić w przenoszenie tego na kogoś innego. A znałam jeden idealny cel. A nawet kilka. Oj tak, tak.
- No dobra. O nic nie pytam. - W tym momencie jakbym mogła to bym wyciągnęła paczkę z ostatnim papierosem, ale nie mogłam. Oby nie zauważył, że już sięgałam do kieszenie, by wydobyć zmaltretowaną paczkę. Zastanowiłam się. O czym by tu pociągnąć rozmowę? Samo miejsce, podrzuciło temat. - Jak się ma Venus po swojej małej katastrofie?
Zoja
Zoja
wielkie mi halo


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Konstanty Sob Maj 21, 2011 12:16 pm

- Okej, nie zapeszam - odpowiedziałem jej i dla zobrazowania swoich słów zamknąłem ruchem dłoni swoje usta na kłódkę. Ale oczywiście nie oznaczało to, że chciałem przestać z nią rozmawiać. Wręcz przeciwnie. - Ale i tak będę miał cichą nadzieję na coś trwalszego. - Oj, to ostatnie co powiedziałem było okropne. Dopiero gdy wyszło to przez moje usta uświadomiłem to sobie w pełni. Chyba jednak to zamknięcie na kłódkę nie było wcale takim złym pomysłem. Musiałem to szybko jakoś naprawić. - Znaczy mam nadzieję, że... - A cholera, za nic nie mogłem wpaść jak to naprawić. Zatkało mnie jeszcze bardziej i zamiast myśleć o ważnych w tej chwili rzeczach, myślałem o czymś zupełnie innym.
Gdy już raz wspomniałem o Gerdzie to jakoś nie mogło mnie to przestać dręczyć. To trochę nienaturalne. Byłem atakowany przez Zoję pytaniami o swoją miłość, za miast myśleć o Gaspardzie i martwić się tym co się z nim stało, jak się czuje, jak to wszystko między nami na niego wpłynęło, ja byłem pochłonięty myśleniem nad czymś zupełnie innym. Miałem już po dziurki w nosie przyznawania przed samym sobą tego, jak bardzo jestem dziwny. Ale byłem. Miałem tyle innych różnych rzeczy, które powinny całkowicie pochłaniać moje myśli, ale nie. Ja chciałem w tej chwili chociażby wyciągnąć swoją komórkę i zapytać Gerdy jak się czuje, jak sobie radzi. Nie mogłem się tej chęci pozbyć z myśli, ale były dwa powody, dla których tego nie zrobiłem. Pierwszy był prosty - nie chciałem dręczyć dziewczyny zbyt nachalnymi pytaniami. Drugi z kolei był samolubny i inaczej się tego nazwać nie dało. Bo gdybym w tej chwili, podczas toczenia takiej rozmowy zaczął do kogoś pisać Zoja by się tym bardziej zainteresowała. Chciałaby wiedzieć co takiego robię, do kogo piszę i byłem niemal pewny, że byłaby zdolna do tego by wyrwać mi komórkę i zobaczyć te liczne wielowyrazowe i rozbudowane dyskusje z Gerdą za pomocą smsów. Pewnie lepiej byłoby nam czasami się spotkać i zwyczajnie porozmawiać zamiast to wszystko pisać, ale chyba oboje w równym stopniu uwielbialiśmy od czasu do czasu przelać swoje myśli na coś bardziej trwalszego niż słowa. Choć nie wiem czy zwyczajne listy nie byłyby lepszym rozwiązaniem. na pewno wyglądałby bardziej efektownie i by były o wiele bardziej fascynujące. Pewnie niedługo jej to zaproponuję. Ale dlaczego ja myślę o tym wszystkim właśnie teraz? Obraziłem Zoję, gdy ona jest dla mnie taka miła, nawet mimo tego, że chciała w tej chwili palić.
Musiałem w tej chwili zmienić temat zarówno swoich myśli jak i tego o czym mówiłem wcześniej. Natychmiast. Temat Venus i jej wypadku wydawał się wręcz idealnym do tego.
- Siedziałem u niej od samego rana - przyznałem. - Chyba powoli zaczyna dochodzić do siebie, jej aura bardzo dobrze o tym świadczy. To takie niesprawiedliwe, że to wszystko ją spotkało. Powinni zaleźć sprawcę tego wszystkiego jak najszybciej.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Zoja Sob Maj 21, 2011 12:53 pm

Coś trwalszego? Co chciał w ten sposób powiedzieć? Spojrzałam na niego z miną zranionego szczeniaczka. Chciał powiedzieć, że jestem łatwa? To chciał powiedzieć? I jeszcze się począł tłumaczyć. Tak! Na pewno miał właśnie moją łatwość na myśli. Zagryzłam wargę. Żeby nawet Kostek coś takiego sądził. Było naprawdę źle. Spuściłam głowę i poczęłam ciągnąć za wykończenie spodenek. Było mi tak smutno. Pomyślałam sobie, że na pewno i Irving jeśli czegoś się o mnie dowie(bo przecież na pewno już szukał informacji o swej przyszłej żonie), to właśnie tego jaka ja jestem łatwa. Oh losie. Czemuś ty dla mnie taki niedobry? Ale jeśli Irving jest mi pisany to przecież na pewno nie przejmie się tak głupimi pogłoskami. Z pewnością. Że też mogłam w to choćby przez chwilę wierzyć.
- Nic już nie mów - poprosiłam jeszcze odrobinę smutnym głosem. Muszę wierzyć w mą miłość. Muszę.
Roześmiałam się słysząc jak Konstantin wypowiada się o tym wypadku tutaj. Sprawy powinni zostać pojmani, osadzeni w lochu i najlepiej spaleni na stosie ku uciesze Venus i jej panienek. Pochwalałam to dbanie o czystość, ale jednocześnie to mi się wydawało zbyt sztuczne. Fuj.
- Daj spokój. Wreszcie musiała poczuć, że żyje. To prawda, że pod tą maską obojętności jest coś więcej? - zapytałam niezwykle ciekawa. Oto miałam przed sobą kogoś kto był blisko z Venus i to wcale nie dlatego że planował ją przelecieć i udowodnić, że wcale nie jest taka skromniutka i grzeczniutka. Stryjek nie mógłby kogokolwiek przelecieć. To było zbyt nierealne. To tak jakby ja planowała przespać się w najbliższym czasie z kimkolwiek. Nawet Irviś nie mógł na nic liczyć szybko. - Po za tym ktoś miał świetny pomysł i powinni go za to nagrodzić. - Bomba zapachowa. I to jeszcze taka, że panna Pumpkin dostała wysypki! Szczyt marzeń. A ja chyba widziałam kogoś niosącego coś pasującego na bombę. Sądziłam, że to na justinowe urodziny jest. O tym lepiej nie mówić.
Zoja
Zoja
wielkie mi halo


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Konstanty Sob Maj 21, 2011 5:04 pm

I tak aktualnie czułem się strasznie z tym co niechcący mi wypełzło z tych potwornych ust. Gdybym jeszcze dowiedział się jak to Zoja zrozumiała to już nie wiem co by się ze mną działo. Zdecydowanie najlepszym w tym wypadku działaniem jakim mogłem podjąć były oczywiście przeprosiny, nawet jeżeli z punktu widzenia osób trzecich nadużywałem tego słowa zbyt często. Trudno.
- Zoja, przepraszam, nie chciałem by to zabrzmiało to w ten sposób. Przecież wiem, że to nie twoja wina, że napotykasz w swoim życiu tak wiele osób, których potrafisz obdarzyć wielkim uczuciem. Swoją drogą to nawet słodkie - próbowałem się jakoś tłumaczyć, usprawiedliwić, ale nie miałem pojęcia jak mi szło. Ogólnie dziś byłem tak okropny dla Zoi, że pewnie jeszcze długo potem będę żałował tej rozmowy i zadręczał się drobiazgami, ale to już leżało w mojej naturze.
Tyle że jak usłyszałem jak Zoja wyraża się na temat Venus poczułem się jeszcze dziwniej i wstyd to przyznać, ale pożałowałem swoich przeprosin. Nie lubiłem gdy ktoś kogo darzę sympatią źle wyrażał się na temat osoby, którą lubiłem. I to zupełnie bez powodu. Dlaczego niby ktoś miałby powód by obrażać Venus? Przecież ona była świetna - zawsze miła, uczynna, z nienagannymi manierami - i jak takiej nie kochać?
- Venus nie jest obojętna - zaprzeczyłem szybko. - W ogóle skąd taki pomysł przyszedł ci do głowy? - zapytałem spokojnie. Dziwnie się czułem nie zgadzając z kimkolwiek, ale nie miałem wyjścia. Venus zasługiwała na to by bronić jej imienia zwłaszcza po tym co przeszła w ostatnich dnia. I ja zamierzałem zachować się tak jak prawdziwy przyjaciel. Jeszcze ta głupia myśl jaka przyszła mi zupełnie nagle do głowy. A co jeśli Zoja była sprawcą krzywdy Afrodyty? Nie mógłbym w to uwierzyć, ale jej słowa i ten ton świadczyły na jej niekorzyść. - Powiedz, że nie masz z tym nic wspólnego - poprosiłem błagalnym tonem.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Zoja Sob Maj 21, 2011 5:48 pm

Podniosłam głowę i spojrzałam na niego, gdy wyskoczył z tymi przeprosinami. Czy on chociaż raz mógł okazać, że posiada trochę silniejszy charakter? Bo każdy jakiś miał. Tylko po niektórych w ogóle nie było tego widać. Niestety stryjaszek zaliczał się do właśnie tej grupy. I zawsze musiał przepraszać czy to co powiedział zrobiło na kimś wrażenie czy nie. Pewnie gdyby nie tamta odwaga i moje zbyt szybko malejące zapasy waniliowych papierosów nie dręczyłabym go dodatkowo, robiąc smutną minkę, by serio poczuł się głupio. Odnosiło się czasem wrażenie, że on po prostu musi się nad sobą użalać, wmawiać sobie, że jest okropny i zły, bo inaczej nie potrafi. Konstantin był jedną z najmilszych osób jakie znałam. Nie. On był z nich wszystkich najmilszy. Nawet mogłabym powiedzieć, że pobijał Francescę. Ona górowała w czym innym: sprawianiu, że inni byli szczęśliwi.
- Oj daruj już sobie - powiedziałam. Wiedziałam, że dzięki temu uzna, że musiało mnie to niezwykle dotknąć. Podłe z mej strony, bardzo podłe, ale sam się prosił. Może kiedyś się nauczy, że nie można tak do wszystkich być milutkim i grzecznym, bo reszta tylko czeka, by takiego wykorzystać. Może dlatego nie przepadałam za Venus? Byłam przekonana, że ona wykorzystuje dobroć stryjaszka. Ona nie była taka dobra. Wedle mnie to kłamczucha okropna, która jak najdłużej chce być taka jak ją widzą inni. Jaką sama się wykreowała. Dla mnie liczyło się pokazywanie jakim się jest naprawdę, a nie jakim się potrafimy stać. Na to miałam wyjebane. Tak, ze szczerego serca nienawidziłam teatrów, przedstawień, tych całych szopek. I na co tak?
- Jak uważasz. - Wzruszyłam ramionami i zdjęłam słuchawki z szyi i zaczęłam się nimi bawić. - Tylko taką ją widziałam raz czy dwa - wytłumaczyłam. Na tych co nie znała patrzyła z góry. Jak inni mający się za lepszych. Przyjaciółeczki Florence też tak patrzyły. Ją znosiłam, bo byłyśmy razem w pokoju i po prostu była sobą, ale tamte. Okropne.
- No jasne, że nie. - To, że mogłam widzieć sprawców nie sprawia zaraz, że przyczyniłam się do wysypki na ciele pięknej Pumpkinówmy, więc nie kłamałam. - Ja bym je ogłuszyła - wytłumaczyłam jeszcze. Ogłuszać umiałam świetnie. W sumie to na razie jedynie ta sztuczka wychodziła mi w 100% i po prostu zawsze. Reszta wedle jakiegoś dziwnego humorku nie wiadomo kogo.
Zoja
Zoja
wielkie mi halo


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Konstanty Sob Maj 21, 2011 6:51 pm

Mimo wielu usilnych prób nie potrafiłem sobie tego darować. W takich chwilach wcale nie dziwiłem się, że nikt z rodziny nigdy nie był ze mną tak bliska jak chociażby Gerda, albo Fangora. Znaczy z Miszą zawsze miałam lepszy kontakt, ale... Ale było to ale, którego nie potrafiłem dokładnie sprecyzować. Widocznie za każdym razem jak stykałem się z krwią Berliozów wariowałem i zachowywałem się dokładnie tak jak nie powinienem. Gdy trzeba było bym był twardy - płakałem jak mięczak, gdy trzeba było przejąć się jakąś rzeczą - zupełnie nie pojmowałem dlaczego, gdy trzeba było zachować zdrowy rozsądek i uważać na to co mówię, bo mogę kogoś tym zranić - ja zwyczajnie wyrzucałem z siebie same głupstwa.
- Przepraszam, naprawdę nie miałem nic złego na myśli. I nie daruję sobie tego, nie potrafię - westchnąłem. Nie wiem dlaczego ale czasami miewałem wrażenie, że Zoja specjalnie od czasu do czasu mnie dręczy swoimi fochami. Nie, nie mogło tak być. Ona była na to zbyt mądra i miła. A może? Ja się nie znam. Nie potrafię ocenić żadnej osoby, jeżeli ta ma zbyt bardzo skomplikowaną osobowość. Nie jestem w stanie ocenić tego na jakim stopniu ona żartuje, nabija się ze mnie, czy cokolwiek innego. Ja byłem miarę prosty w obsłudze, bo mną kierowało jedynie chęć szczęśliwego zakończenia tej bajki. Ale inni... Inni to była już całkiem inna bajka.
- Nie ocenia się ludzi po jednym, czy dwóch spotkaniach, albo też po opiniach wypowiadanych przez innych. Venus jest wspaniałą osobą - mruknąłem. Nie lubiłem sytuacji, w których byłem zmuszony bronić własnego zdania, bo zawsze brakowało mi odpowiednich argumentów. Znaczy... Gdy rozmawiałem na mniej poważne sprawy miałem ich cały zapas, na przykład podczas dyskusji na temat jakiś wierszy. Ale gdy schodziło na tematy bardziej przyziemne, dotyczące codziennego życia, nagle okazywało się, że jestem na przegranej pozycji w tej dyskusji. - Przerażasz mnie - przyznałem w końcu, gdy Zoja wspomniała o ogłuszeniu. Jakoś trudno było mi dostrzec w tym wszystkim żart, a wręcz przeciwnie. To brzmiało zbyt poważnie i naprawdę obawiałem się tego co siedzi w głowie tej dziewczyny. Gdyby nie to, ze dziś i tak już wystarczająco u niej sobie przeskrobałem, pewnie może i odważyłbym się wspomnieć na głos o tym. Ale w takiej sytuacji siedziałem cicho.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Zoja Sob Maj 21, 2011 8:29 pm

Machnęłam ręką. Jednak miałam serce i nie mogłam go tak długo dręczyć. Małymi kroczkami do celu. Malutkimi, by nie spłoszył się.
- Potrafisz, bo nie mówiłam poważnie i udawałam - poinformowałam go, przywracając wreszcie szeroki uśmiech mej twarzy. Tak było o wiele lepiej. Nawet przetrzymałam tak dyskusje o Venus.
- No dobrze. Pełen podziw, że ją tak bronisz. - To naprawdę było niezwykle widzieć jak nie kto inny, a stryjek tak bardzo stara się przekonać mnie do swej racji. W sumie mogłam uznać, że wygrał, bo faktycznie on ją znał osobiście, a ja z opowieści. Mniejsza z tym. Jak widać można wciągnąć go w dyskusje, nawet jeśli dopiero poczynał raczkować. Niedługo zacznie krzyczeć na innych, a ja będę kipieć z dum normalnie. - Może mnie kiedyś jej przedstawisz osobiście i wtedy zobaczę jaka jest - podsunęłam pomysł. Nie liczyłam, że ona będzie chciała ze mną rozmawiać, ale może jakbym podrzuciła, że pochwalam klub celibatu? Kto wie.
Uśmiechnęłam się zadowolona, słysząc, że "przerażam go". I to tylko dlatego że poinformowałam go o tym co potrafię. Wielkie mi halo. Ja bym powiedziała, że przerażający to jest fakt, że on to widzi cały świat w przeróżnych kolorach. To dopiero jest dziwne. Jakby się komuś z tego zwierzył to by pewnie chcieli wiedzieć co brał, że daje takiego kopa.
- Wiesz tylko to umiem. Znaczy mogłabym spróbować z jękami i resztą odgłosów przy seksie i... o wiem! jęczeniu ich imion, ale bym nie umiała. - Kiedyś się nauczę. Muszę. To dopiero będzie fajne. Teraz pozostawało liczyć, że Kostka nie przerazi kierunek rozmowy. Już się rumienił przy temacie kochania kogokolwiek. Stryjaszek był słodki jednak.
Zoja
Zoja
wielkie mi halo


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Konstanty Nie Maj 22, 2011 11:17 am

- Udawałaś? - zapytałem całkiem zdezorientowany tym co się dzieje wokoło mnie. Dlaczego udawała? Co udawała i w jakim celu? Że niby wcale się nie gniewa za to, że tak bezwstydnie określiłem jej nietrwałość uczuciową? Z pewnością nie powinna mi tego wybaczać, bo to nie byłoby właściwe. Ja bym nigdy specjalnie na nikogo się nie gniewał, po pierwsze nie mógłbym się tak zachować z powodu mojej osobowości, a po drugie nigdy nie miałem powodu. Przecież tylko ja zawsze popełniałem błędy, wszystko zawsze było moją winą. Nie miałem prawa by wymagać czegoś od innych gdy moje zachowanie pozostawiało wiele do życzenia. To jednak nie zmieniało faktu, że nie rozumiałem zachowania Zoi. - Dlaczego udawałaś? Mogłabyś mi wytłumaczyć? - zapytałem starając się by nie zabrzmiało to zbyt dziko. Tylko ja potrafiłem zadawać tak pozbawione sensu pytanie, na które każdy zwyczajny człowiek znał odpowiedź, jedynie mi sprawiały one trudność, do tego stopnia, że musiałem pytać moją bratanicę by wytłumaczyła mi coś tak prostego. Bo to na pewno było proste, tylko ja nie potrafiłem to do siebie dopasować.
Jeszcze ten nieszczęsny problem Venus. Tak, zadziwiająco dobrze jej broniłem i cieszyłem się, że Zoja to docenia i zauważa. A jeszcze bardziej cieszyło mnie to jak wyraziła chęć poznania jej osobiście. Tak własnie powinno się prawidłowo postępować i byłem dumny z dziewczyny, że zaproponowała taką rzecz.
- Oczywiście, że cię przedstawię! - zawołałem z wielkim entuzjazmem. - A może chciałabyś udać się na kolejne spotkanie klubu? Tym razem musi się udać, tego jestem pewien! - może zareagowałem ze zbyt wielkim przejęciem. Jak mówiłem, byłem dziwny i nikt temu nie ma prawa zaprzeczyć.
Zdecydowanie nie podobał mi się temat na jaki schodziła ta rozmowa, do tego stopnia nawet, że po raz kolejny nie wiedziałem co odpowiedzieć. Gapiłem się jedynie na Zoję otwierając i zamykając usta. W końcu jednak zebrałem się w sobie.
- Dlaczego miałbyś to robić? - kontynuowałem swoją "przerażoną" wypowiedź. Zadawałem dzisiaj zbyt wiele oczywistych pytań, nie powinienem się interesować aż tak bardzo.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Zoja Nie Maj 22, 2011 11:36 am

Przekręciłam oczami, wzdychając nad dziwnością pytania stryjaszka. Świat Kostka musiał być niezwykle prosty i on naprawdę zupełnie nie nadawał się do życia w takiej grupie jak tutaj.
- Bo mi zabrałeś papierosa? Taka mini zemsta. Boniu Kostek, jak ty tu w ogóle przetrwałeś? - Też bym chciała trafić do grupy tak miłych osób. A może to chodziło o to, że on się nie starał zajść nikomu za skórę, bo ja to i owszem. Nie wiem. Nie chce mi się nad tym zastanawiać, ale coś w zachowaniu Konstantego musiało być skoro działało. - Jak ci się udaje być dla każdego tak miłym? A co do spotkania to chętnie się wybiorę. - Trochę z racji tego, że chce się pośmiać, a trochę, bo to naprawdę dobra myśl jest. Jakimś cudem sporo dzieciaków się namnożyło w rezydencji. I to nie tylko opiekunów, a i zwykłych rezydentów. - Chce zobaczyć jak to wygląda.
Roześmiałam się.
- Dla frajdy? Wiesz, Kostek niektórzy robią rzeczy głupie, bo chcą się zabawić. To o wiele ciekawsze niż sztywniactwo. Patrz, nawet nie rozsiadłeś się na tym fotelu, tylko tak siedzisz jakby ci ktoś kij do pleców przywiązał, byś siedział prosto. Ja bym tak nie umiała. - Byłam zbyt ruchliwa. Non stop coś szarpałam, bawiłam się czymś. Teraz maltretowałam swoje ulubione, zielone słuchawki. Takie rzeczy nigdy nie mogły ze mną długo wytrwać, bo zawsze okazywało się, że tym razem szarpnęłam za mocno i kabelek się wyrwał. Miałam pod łóżkiem już kilka rozwalonych par. Byłam okropna i niczego nie szanowałam.
Zoja
Zoja
wielkie mi halo


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Konstanty Nie Maj 22, 2011 4:49 pm

Słowo zemsta nie miało miejsca w moim słowniku i naprawdę czasami musiałem się naprawdę długo zastanawiać nad sensem niektórych działań, które są wywołane właśnie zemstą. Nawet jeżeli ta zemsta miała być mini. Ech, ja sam nigdy nie byłbym zdolny zrobić coś bo jestem na kogoś z zły z jakiegoś powodu, znaczy dzisiaj zabrałem Zoi papierosa, ale sami widzicie jak to przezywałem. pewnie gdybym mógł cofnąć się w czasie zrobiłbym całkiem co innego.
- A czemu miałbym nie przetrwać? Wiesz tu zadziwiająco jest całkiem inaczej niż w domu. Bycie miłym pozwala ci zdobyć pewnych przyjaciół, z którymi później można trzymać - powiedziałem szybko cichym głosem. Może i Zoja chciała bym był bardziej towarzyski, ale chyba dzisiaj nic nie osiągnie. Aktualnie wyczerpałem wszystkie zapasy otwartości i marnie widzę dalej naszą rozmowę, bo miałem coraz mniejszą ochotę by jej w jakikolwiek sposób odpowiadać. - Zabiorę cię - zapewniłem jeszcze raz identycznym tonem jak poprzednio. Nie wiem czy Zoja mnie rozumiała, ale nie miałem zamiaru nic zmieniać. W ogóle odechciało mi się tego całego spotkania. Najchętniej wróciłbym do swojego pokoju, zadzwonił po Gerdę, albo i nie. Po prostu coś zrobił innego niż ślęczenie tutaj.
Podobnie jak nie rozumiałem pojęcia zemsty, podobnie nie rozumiałem definicji dobrej zabawy według Zoi. Jak dla mnie bardzo niewiele było potrzebne do szczęścia i wspominałem o tym wcześniej. Zdecydowanie nie postąpiłbym w taki sposób jak dziewczyna jedynie w celu rozrywkowym. I kompletnie nie wiedziałem co miała do pozycji w jakiej siedziałem. Siedziałem tak tylko dlatego by nie zasnąć, a ona od razu przypisuje mi sztywniackie cechy. Nie jestem sztywniakiem. A może jestem? Boże. Jestem. Próbowałem jakoś zmienić swoją pozycję, ale nie wyszło. Dlatego wstałem.
- To ja chyba może pójdę - wymruczałem pod nosem.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Zoja Nie Maj 22, 2011 5:07 pm

Spojrzałam na niego zaskoczona. Pewnych przyjaciół to się miało i całe dnie nudziło. Super sprawa, nie ma co. Ale jak widać dla niego tak. Poza tym to miejsce sprawiało, że dom i tamtejsze przetrwanie przy tym wydawało mi się niczym. Dobrze, może przesadzałam przez to, że raz wpadłam na trening nadnaturalnych, ale serio tu można było sobie zrobić potężne kuku. Cóż z tego, że zaraz ktoś przybywał kto umiał to naprawić, gdy kuku w psychice zostawało? Już raz miałam tak, że całe życie mi przebiegło przed oczami. To wtedy, gdy tamtemu udało się wyrwać drzewo z korzeniami! Wyrwał je! A potem przyleciała jakaś dziewczyna i zaczęła się drzeć, że drzewo czuje i je to bolało. Paranoja. A i jeszcze facet wymieniający uwagi z mikrofalówką, bo jego dziewczyna chyba za bardzo interesuje się innymi dziewczynami. Jeszcze nigdy tak szybko nie spieprzałam z kuchni.
- Ne każdy jest taki miły - mruknęłam, może bardziej do siebie niż do niego. Ten jego nastrój: nie chce mi się mówić, mi też się począł udzielać. Niestety, gdy jedno milczy to drugie nie ma ochoty na chama ciągnąć rozmowy, a gdy stwierdził, że chyba pójdzie ja również się podniosłam. Tak szybko, że słuchawki zleciały z mych kolan i musiałam je podnosić z ziemi. - No to pa - mruknęłam. Wspięłam się na palce i cmoknęłam go w policzek, bo mimo wszystko Kostek był sobą i zawsze nim będzie, a za to nie mogłam go nie kochać. A to, że nie radził sobie z ludźmi? Jeszcze nad tym popracujemy. Uśmiechnęłam się jeszcze i już mnie nie było. Irvingu! Ile ja o tobie nie myślałam!

/ zt/
Zoja
Zoja
wielkie mi halo


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach