Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Ogród Zimowy

+12
Merkury
Constance
Charlie
Javier
Sybilla
Fitzwilliam
Dimitri
Earth
Mars
Venus
Napoleon
Mistrz Gry
16 posters

 :: Rezydencja :: Zewnatrz :: Park

Strona 4 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Ogród Zimowy - Page 4 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Venus Pon Lut 21, 2011 1:44 pm

Oczywście, że są złe! Nie mam ku temu żadnych wątpliwości. Spanie z kimś, kto ma być przecież przyjacielem – czyli osobą, której powierza się najskrytsze myśli, jest okropnym zbezczeszczeniem owej instytucji! Czy naprawdę wszystko musi się skłaniać ku jednemu? Czy seks jest aż tak nieodłączną częścią współżycia międzyludzkiego, by nie dało się bez niego obyć? Oczywiście nie mówię o całkowitej abstynencji – nawet ja lubię, gdy mężczyźni adorują moje wyzywające ukazywanie swych wdzięków – bo pomimo tego, że tak stronię od spania z kimkolwiek, lubię prowokować strojami czy flirtowaniem. Dimitri tego nie uświadczy. I nie uświadczy tego nikt, obok kogo będzie akurat siedział on. Bo gdy ten chłopak zauważyłby, że stać mnie na tego typu zachowanie, pewnie miałby później wiele argumentów, by zmusić mnie do odnoszenia się i do niego w ten sposób. A wtedy me godziny byłby policzone.
- Dlaczego nie? Nie będę wkładać ręki w ogień tylko po to by udowodnić, że to mnie parzy – odparłam znów omijając go spojrzeniem. Wbrew pozorom, na dworze bardzo interesowano się życiem towarzyskim. Ale nie o to chodzi. Nie widzę w nim żadnego wartościowego towarzysza rozmowy. Nie wiem o czym innym miałabym rozmawiać z mężczyzną, który w przeleceniu każdej na tej planecie widzi cel swego życia. Jestem uprzejma, a on jeszcze śmie się z tego śmiać. Złość piękności szkodzi, czy też nie umiał się wysilić i wymyślić niczego nowego?
Prychnęłam. Nawet nie wie, o co ma się starać.
- Jesteś żałosny – powiedziałam odzyskując panowanie nad sobą. Skoro nie wiedział nawet czego ode mnie chce, nie musiałam się martwić o to, że kiedykolwiek mu się uda o to postarać. I to on mi wyrzucał brak celu? Doprawdy, ten chłopak mnie rozbraja.
Kontrolę straciłam po raz kolejny, gdy śmiał mnie dotknąć. Dziś pobiłam swój rekord i nie uderzyłam go ani razu, gdy mnie dotykał. Zignorowałam jego gest ku mej twarzy, to że stał za mną i dyszał mi w kar też zignorowałam. Ale teraz nie mogłam tego zignorować. Nie dochodziły do mnie żadne słowa. Wpatrywałam się tępo w szybę za kwiatami. Bezwiednie uniosłam dłoń. Ale robiłam to tak powoli, że gdy położyłam w końcu palce na jego dłoni, on zdążył uciec i tylko go musnęłam. Nie jestem pewna jak to zrozumiał, ale chyba po raz kolejny poczuł się wygranym. Słysząc zamykające się drzwi w końcu zaczerpnęłam powietrza. Ale mnie zirytował. Mały dupek. Jak śmiał tak ze mną pogrywać? A tylko nie dostanę od niego prezentu. Kolce urosły do nienormalnej wielkości. A ja wyszłam szybko na ciemność.

/przeskok
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 4 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Fitzwilliam Czw Kwi 07, 2011 1:24 pm

- Przeskok

Porwałem ją. Najzwyczajniej w świecie chwyciłem za rękę, zakryłem oczy i zabrałem spośród dzikiego, pijanego tłumu. Chyba zrobiłem to z własnym pobudek, cholera! byłem po prostu zazdrosny o jej swobodne obracanie się w towarzystwie. Może tęskniłem za swoimi czasami, kiedy bal był balem z prawdziwego zdarzenia a nie zwykłą balangą? Zawiodłem się na Halinie, jej plany wskazywały bardziej na prawdziwą maskaradę niźli imprezę. Chociaż z drugiej strony rozumiałem ją - nie chciała by wszystko okazało się całkowitą porażką. Wiedziała, że nie każdy lubi dawny klimat, a ja wybaczę jej tą 'zdradę' bez względu na wszystko. Ale mogła wybrać gości, niektórzy spośród pijącego na umór towarzystwa sprawiali, że czułem się bardzo obrzydzony i obrażony. To tylko kilka powodów, dla których zabrałem stamtąd moją Czarną. Zabrałem jeszcze coś z pokoju i nagle to niewielkie coś zaczęło mi strasznie ciążyć. Kiedy zobaczyłem Black... gdzieś tam w odmętach umysłu zachciało mi się uciekać. Stres także męczy facetów, choć na pozór pozostajemy spokojni. Wręczyłem jej drobny bukiecik, zaraz witając ją ponownie pocałunkiem. Losie, co ta dziewczyna ze mną robi ?! Byłem zakochany. Miałem obsesję, myliłem sen z jawą i domagałem się każdej minuty jej wolnego czasu. Zaczynałem posądzać ją o czary. Darcy, ty staruchu, zauroczyłeś się jak szesnastoletnia debiutantka. Trochę zaskoczony tym dziwnym wynurzeniem, podałem jej ramię i ruszyliśmy w ciepłą, ciemną noc. Nie obyło się bez strofowania, to była stale wpisane w naszą codzienność. Wiedziałem już, że nie weźmie tego na poważnie. Zakryłem dłonią jej oczy i skręciliśmy do zimowego ogrodu. Pozwoliłem jej spojrzeć dopiero gdy byliśmy w środku a wszystko pojaśniało blaskiem kandelabrów. Naprawdę trudno było przeszmuglować je z innego wymiaru. Pocałowałem jej cudowne, oniemiałem usta i włączyłem muzykę. Chciałem zrobić tu nasz własny mały bal. To dopiero była gratka, skąd wziąć oryginalne dźwięki ? Nie chciałem korzystać z okropnych nagrań, dlatego ponownie udałem się w przeszłość oraz nagrałem odpowiednie utwory. Poprowadziłem ją wgłąb salki, zaczęliśmy tańczyć a dźwięki swobodnie płynęły w czystą noc pozwalając nam wirować w szklanym pałacu. Muzyka ucichła a ja ująłem jej twarz w dłonie, pochyliłem się, spojrzałem w roziskrzone oczy i uśmiechnąłem się.
- Panienko Sybillo mocno namieszałaś w moim nudnym życiu. Oskarżam Cię o jego całkowite zdemolowanie. Boże, Czarna ! po prostu kocham Cię jak jakiś szaleniec. Kocham Cię. - zza ciemnej maski nienaturalnie błyszczały oczy, wciąż wpatrując się w od dawna poszukiwaną istotę. Naprawdę chciałem by nie uciekła. Poniekąd to straszne być obiektem zainteresowania takiego mężczyzny. A jednak kochałem ją za wszystko, za to jak mówiła Darcy miast Williamie, denerwowała się i śmiała za wypominanie wad. Kochałem ją za pasję z jaką przeciwstawiała się światu. Podziwiałem jej niezłomny charakter, wzdychałem do jej wdzięcznego znikania i uśmiechałem się za każdy popełniony nietakt.
- Pamiętam każde uderzenie serca.
Fitzwilliam
Fitzwilliam
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 4 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Sybilla Nie Kwi 10, 2011 11:09 am

[no, gdzieś]

Fajnie było.
Wbrew temu, czego wszyscy (znaczy, ja) się spodziewali, 'bal' nie był kompletną katastrofą. Fakt, Czupa zmieniła klimatyczną maskaradę w zwykłą balangę, różniącą się od innych tylko bardziej eleganckimi strojami i odrobiną staroświeckich ozdób. Straciła sporo na uroku. Ale w dzisiejszym świecie, w wersji oryginalnej nic by z tego nie wyszło. Może i lepiej, że to zmieniła?
Bawiłam się nieźle, może ze względu na nie najgorszy alkohol (tak, tak, nie przesadzałam - inteligentne osoby umieją bawić się i bez tego), może przez nieukrywane męskie zainteresowanie, a może przed to, że doskonale zdawałam sobie sprawę z czającego się w mroku Darcy'ego. Nawet jeżeli nie był przy mnie, wystarczyło, że zdawałam sobie sprawę z jego obecności i wszystko się zmieniało na lepsze. Ja nie. Ja nadal byłam tą wredną Brazylijką bez skrupułów, różniącą się znacznie od innych panienek. Ale świat dookoła mnie wyglądał inaczej, kiedy ze śmiechem napotykałam ciemne oczy Fitzwilliama.
Durna ze mnie dziewczyna, skoro nie zrozumiałam.
Przez kilka pierwszych sekund tańca (już dawno spostrzegłam, że miał dziwne upodobanie do teatralności, patetyczności, przesadnego romantyzmu i lepiej nie wiedzieć co jeszcze) miałam ochotę parsknąć śmiechem, ale stopniowo bicie serca spowalniało, moje oczy zamykały się z rozmarzeniem, a ja coraz bardziej czułam otaczające mnie ramiona Fitza.
I nadal nie rozumiałam.
Przez parę sekund, stałam skamieniała. Ogarnęło mnie dziwne ciepło, motyle latały w brzuchu, słyszałam w uszach przeuroczą melodię. Patrzyłam na jego usta, pragnąc by powtarzał te dwa słowa bez końca. A jednak...
- Miło mi to słyszeć. - wzrok stał się znów ostry, bez żadnych rozmarzonych błysków. Lekko kpiący uśmiech. Chciałam odpowiedzieć tym samym. Że kocham go i potrzebuję. Ale nie potrafiłam, nie mogłam.
Nie kochałam go.
Wredna jędza.
Sybilla
Sybilla
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 4 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Fitzwilliam Nie Kwi 10, 2011 1:13 pm

Dotknąłem grzbietem dłoni jej policzka, śmiało spoglądałem w jej oczy i uśmiechałem się. Oczy śmiały się do tej dziewczyny, w tamtych chwilach byłem głupim młokosem, porównywalnym do chłopaka, który używa srebrnej tabakierki aby móc swobodnie spojrzeć na dekolt dziewczyny. Dotknąłem wargami pachnącego miejsca za uszami; czułem miękki materiał jej maski, na mojej twarzy pozostało niewielkie zaczerwienienie po tej styczności. Śmielej sunąłem wargami po jej policzku by osiąść na jej słodkich wargach. Pocałunki były wpierw delikatne i stonowane, jakbym wyczekiwał jej przyzwolenia; nie czekając na nie zacisnąłem dłonie na jej ciele, nie było ni krzty łagodności w tym co wtedy robiliśmy. Do utraty tchu. Do kolorowych plam przed oczyma. Katem oka zobaczyłem jej falujący dekolt, oddałbym szablę dziadka za to, że gdzieś tam czaił się rumieniec. Roześmiałem się wesoło i przytuliłem tę drobną istotkę, mierzwiąc włosy, które opadły na jej kark.
- Nie uciekaj mi więcej.
Poprowadziłem ją w górę żelaznych schodów, tam gdzieś w oddali czaiła się ukryta rezydencja. Nasz świat. Mury tak stare jak ja - ukrywające się pod maską nowoczesności i technologii. Słucham rocka a w głowie mam Chopina, patrzam na mini opinające jakieś laski a pokrętny wzrok przywołuje mi gorset, który kiedyś wiązałem żonce. Widziałem to co chciałem widzieć. Słyszałem to co chciałem słyszeć. Chyba dlatego nie dotarło do mnie co powiedziała Czarna, może uznałem to za kłamstwo? Sam nie wiem. Miałem tego dość, tego całego udawania jaka to jest silna i niezależna, tak właśnie zaprzeczyłem sam sobie. Bo też to kochałem. Ale tak bardzo chciałem by złamała się, odnalazła w sobie tą delikatną istotę, którą widziałem ja. Pragnienia przesłoniły zdrowy rozsądek.
Fitzwilliam
Fitzwilliam
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 4 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Sybilla Nie Kwi 10, 2011 1:47 pm

Uwielbiałam jak mnie całował, przytulał. Jak patrzył na mnie w charakterystyczny dla siebie sposób, z odrobiną krytyki w morzu zachwytu. Mogłabym siedzieć na szpilkach przez cały dzień, jeśli patrzyłby na w ten sposób. Ale czy ja go kochałam? Nie. Czułabym to, wiedziałabym. A ja miałam kompletną pustkę, nie było w środku odrobiny miłości. Nie wiedziałam co to jest. Nie czułam jej.
A przynajmniej tak byłam przekonana.
- Darcy, nie zrozumiałeś. - wyswobodziłam się z jego uścisku i stanęłam kilka kroków dalej. Powtórzę. A on odejdzie, bo będzie mnie nienawidził. Nie, za duże słowo. Pogardzał. Na nic innego nie będzie zasługiwała dziewczyna, która zwodziła go tyle czasu.
Wredna jędza.
Wcale mnie nie kocha, tak mu się tylko wydaje. Nie może kochać MNIE. Można pożądać, ale kochać? Nie, nie i jeszcze raz nie.
- Ja cię nie kocham. Ani teraz, ani wcześniej. Nigdy. - chociaż głos załamywał się w krtani ze strachu (i nie tylko), serce biło mocno, drżały dłonie, mówiłam twardo. Bez sumienia i bez serca, choć z rozsądku - musiałam to przerwać. Myliłam się. Nie potrafię tak po prostu go omamić. Innych facetów tak. Jego nie, bo on...
Nie kochałam go, zrozumiano?
A potem przymknęłam oczy, walcząc z napływającymi pod powieki łzami.
Sybilla
Sybilla
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 4 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Fitzwilliam Nie Kwi 10, 2011 4:51 pm

- Sybillo przestań. Po prostu przestań - powiedziałem stanowczo. Nie byłem gniewny ni zimny, raczej zniecierpliwiony i zaciekawiony jej zachowaniem. Nie zamierzałem dopuścić do siebie jej słów, jeśli chciałem odkryć w niej delikatność musiałem być nieustraszony, pewny swoich zachowań. Aczkolwiek wizja jej z zaręczynowym pierścionkiem na ręku rozmyła się w oka mgnieniu, kilkoro innych planów też posłałem w najciemniejszy kąt umysłu. Chciałem zabrać ją na chwilę do swojej Anglii, pokazać jej to czego nie rozumiała - zachwycić. W kilku krokach przemierzyłem dzielącą nas odległość, już trzymałem w dłoniach jej twarz i uważnie przypatrywałem się ciemnemu spojrzeniu. To wszystko mogło wydawać się pełne patosu, tandetne wręcz - ja robiłem to naturalnie, wszystko było zgodne z moim wychowaniem. W gruncie rzeczy, my faceci z XIX wieku - sprostowanie, tylko ja zostałem przy życiu - jesteśmy słabymi, przestarzałymi ciotami. Przynajmniej w opinii niektórych typów "poruchałbym". No wiecie: ta cała klasyczna muzyka, kandelabry i bukiety. Nie wspomnę o balowych flirtach. Jednak z drugiej strony, cholera! użyję języka współczesnych: jestem hardkorem. Ciągle się naparzaliśmy, paliliśmy na umór i tym podobne. Próbowałem odgadnąć uczucia, które kryły się za iskrzącym spojrzeniem jednak coś mi przerwało. Coś było czerwone i właśnie płynęło mi z oka. Popłynęło po białej koszuli oraz halsztuku by na końcu bezgłośnie opaść na ziemię. Krew. Byłem wycieńczony po podróży do przeszłości, odbyłem ją zaledwie chwilę przed balem. Szybko puściłem jej twarz i przyłożyłem chusteczkę do oka. Po chwili krwawienie ustało. Wtedy coś się we mnie załamało. Jednych rozczulają kotki, drugich ładnie widoki. A mnie płacząca kobieta. To było coś niewyobrażalnego, nie umiałam tego inaczej określić. A kobieta płacząca przeze mnie? Koszmar.
- Czarnulko, nie płacz, proszę - poprosiłem, podając jej zakrwawioną, lnianą chusteczkę.

Fitzwilliam
Fitzwilliam
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 4 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Sybilla Wto Kwi 12, 2011 12:33 pm

Szału idzie dostać. Co ja jestem, żelaznonerwowa (cokolwiek by to miało oznaczać, ja nie wiem, to nie ja tworzę te idiotyzmy)? Czy ja wyglądam na dziewczynę, dla której coś takiego jest proste, albo sprawie niewymowną radość? Nie było sensu odwlekania tego dłużej, a on jak widać nie potrafił tego zrozumieć. Musiałam być niewrażliwa na jego spojrzenie, nawet na krew. Jeszcze chwilę temu narobiłabym rabanu i prosiła, żeby nie umierał, w ostateczności reanimowałabym go poprzez usta - usta, a teraz byłam zmuszona do całkowitego zignorowania faktu, że podawana mi chusteczka jest zakrwawiona.
- To koniec, finito. Ja cię nie kocham, ty pewnie też, więc po prostu to skończmy. - stwierdziłam, wierzchem dłoni ocierając kilka kropel, które spływały po moich policzkach. Zerknęłam na wilgotną rękę bez przejęcia. Łzy, też mi coś. Znów byłam bezuczuciowa i wredna, nie liczyłam się z nikim i niczym. Karciłam za emocje samą siebie - chyba, że chodziło o ukazywanie światu swojej indywidualności i pogardy. Hipokrytka, pozbawiając się wrażliwości stawałam się jedną z tych durnych idiotek i idiotów, dla których liczyła się tylko rozrywka bez konsekwencji.
Uniosłam dumnie głowę, zaszczycając go krótkim spojrzeniem, a potem na pięcie się obróciłam i podeszłam do drzwi. Jaki sens w ich otwieraniu, skoro można zniknąć i przez nie przejść? Żaden.
Więc zniknęłam.
A jaki sens w wychodzeniu, skoro można będąc niewidoczną paść na ziemię, objąć kolana rękami i rozpłakać się rzewnie bez strachu, że ktoś to zobaczy? I posłuchać jak on tobą pogardza, upewnić się w przekonaniu, że to i tak nie miało sensu.
Żaden.
Więc zostałam.
Sybilla
Sybilla
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 4 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Fitzwilliam Wto Kwi 12, 2011 1:08 pm

Złość miała zasznurowane usta, dziki błysk w oku i wydźwięk w oddechu. Łatwo rozpoznawalny i porywczy - taki był gniew. A gniew był bratem nienawiści. Pierwotny dźwięk przeszył ciemną budowlę, zorientowałem się, że pochodził z moich ust. Znowu zniknęła, głupi dureń dał się omamić hiszpańskiej wiedźmie - zaufał, iż może żyć normalnie. Zabawne, pragnął normalności w przeklętych murach pełnych dziwolągów. Zdradzieckie myśli. Dlaczego myśląc o sobie używałem trzeciej osoby? Chyba chodziło o ten dystans, nie umiałem krytykować siebie, więc krytykowałem osobę obok. Dłoń z chustką wciąż wisiała w powietrzu, zacisnąłem ją mocno wyrzynając kilka kropel krwi i pozwalając im opaść na podłogę. Mijały kolejne minuty, a ja stałem i patrzyłem się w czarną otchłań nocy, tak długo aż miałem pewność, że znikła. Wolno zbliżyłem się do stołu by wraz z głuchym stęknięciem wyłączyć muzykę, dokładniej taniec Loreny. Dłonie pobielały od nacisku, opierałem się o kruchy stolik z całej siły aż krzyknąłem półgłosem.
- William, ty głupcze.
Ach, tak. Pierścionek. Wydobyłem pudełeczko zza pazuchy i otworzyłem, wpatrując się chwilę w półwieczną ozdobę. Trzy dni pierdolonego szukania w odmętach Anglii. Jeszcze spokojnie zamknąłem go w puzdereczku by za chwilę nie wytrzymać i pieprznąć tym o stół. Właśnie po tym ujrzałem swoją twarz w szybie, dopiero teraz zorientowałem się jak bardzo postarzałem się przez te piętnaście minut. Jebany trzydziestolatek. Jak tu żyć? No więc stałem i gapiłem się w tą pierdoloną szybę.
Fitzwilliam
Fitzwilliam
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 4 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Mistrz Gry Wto Kwi 12, 2011 1:39 pm

A któż to przybył, by namącić? Ależ tak. ON, tajemniczy ktoś. Nadludzka siła, która sprawia, że tylko w towarzystwie osoby, na której ci zależy wypieprzasz się o nieistniejące wzniesienie oraz kichasz tak mocno, że smarki z zaskakującą prędkością wyskakują z nosa i lądują na buzi. Chusteczki? A kto by tu kurwa chusteczki zdążył wyciągnąć. I właśnie ten KTOŚ przybył do Fitzwilliama. To ON sprawił, że chłopak musiał wkurwiony pocierać oko, bo nie rzuca się moi drodzy pudełeczkami o stoliki. Te pudełeczka mogą się otworzyć, a znajdująca się w środku biżuteria odbić od blatu i z zaskakującą mocą pieprznąć cię w oko. Właśnie tak.
Tajemniczy KTOŚ odszedł chichocząc cicho. Słyszał, że w innej okolicy pewna panienka miała randkę ze swoim ukochanym i zamierzała wyznać mu miłość w kawiarence nad kufelkiem lodów truskawkowych. Jaka głupia.
Nikt nic nie widział. Nikt nic nie słyszał. Tajemniczy KTOŚ nigdy nie istniał.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 4 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Sybilla Wto Kwi 12, 2011 1:54 pm

Hm, spory szok byłby dla kogoś, gdyby był w stanie mnie teraz zobaczyć. Black, siedząca na ziemi (podłodze, nieważne) w stanie skrajnej depresji. I do tego płacząca. Przez pierwsze pięć minut. Potem walnęłam z wściekłością w wyimaginowaną ścianę, i z gniewem w niewidzialnych oczach odwróciłam się do Darcy'ego. I wtedy...
- Darcy, nic ci nie jest? - no serio, zawału można dostać, kiedy TWOJEGO faceta coś walnie w oko. A jak straci to swoje piękne, ciemne, uwodzicielskie oko? No PIRATEM NIE ZOSTANIE!
Rzuciłam się na niego, nagle znowu BĘDĄC. Ja już nie wiem, co robiłam - całowałam, przytulałam czy coś. Przekaz był jeden: nie strać swej pięknej, cudownej gałki ocznej.
Sybilla
Sybilla
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 4 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Fitzwilliam Wto Kwi 12, 2011 2:22 pm

Co to ma do cholery być ?! Na brodę Merlina, to trzeba być mną, nic się w życiu nie udaje - ani kobieta, ani rzut pudełkiem. Czy ja kurwa wyglądam jak Pluton? Spróbowałem otworzyć oko jednak te głupie oczka wyrządziły więcej szkód niż myślałem. Potarłem je, w oka (hahaha) mgnieniu starając się je uzdrowić kiedy coś się odezwało. A raczej pewna bliska mi osóbka, która zapewne widziała to czego nie powinna. Rozejrzałem się szybko, nie widziałem jej choć słyszałem - może to zwykłe omamy? Nagle już była przy mnie, zupełnie inna niż kilkanaście minut temu a ja miast trzymać ją w ramionach, odepchnąłem brutalnie dziewczynę i gniewnie spojrzałem jej w oczy.
- Przestań, nic mi nie jest.
Co to za zakręcona historia, moda na sukces dla dziwolągów ?! Zaraz okaże się, że ona jest moim stryjecznym bratem ale przy okazji ja jestem dla niej ojcem. A tak, ta mała cholera sobie tu została i gapiła się na moją wściekłość, zapewne widziała też jak rzucam zaręczynowym pierścionkiem. Nie no, zajebiście. Idę się powiesić, ewentualnie skołuję jakąś gilotynę. Może Lucek, ten mój towarzysz broni (bez skojarzeń) zechce pociągnąć za sznurek?
- Powiedz, że nie było Cię tu przez cały czas.
Fitzwilliam
Fitzwilliam
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 4 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Sybilla Wto Kwi 12, 2011 8:08 pm

Odepchnął mnie. Przez kilka sekund chciałam powiedzieć coś niemiłego, okazać swoją pogardę. Powinnam uznać, że facet się mną nie interesuje, co rani moje uczucia (a raczej ich brak) i za oczywistą wziąć chcęć walnięcia jego gałką oczną o ścianę i wyrwania mu tych przerażająco uroczych włosów. Tak, bywa, że znęcam się nad ofiarami. Znaczy, bywało. Do piątego roku życia wyrywałam muchom nóżki i skrzydełka, żeby poeksperymentować. To we mnie zostało. Czasem pragnęłam krwi, ale jako dojrzała osoba powstrzymywałam się przed wydłubaniem komuś oka. A teraz nęciło mnie tak bardzo, żeby zrobić mu krzywdę, co za problem... Żądza krwi rozbłysła w moich oczach, jednak nieludzkim wysiłkiem zgasiłam ją siłą woli.
- Wróciłam przed chwilą, żeby zobaczyć jak starasz się wydłubać sobie gałkę oczną. I mów co chcesz, ale ja wolę to zobaczyć. - stwierdziłam stanowczo, starając się złapać jego twarz w dłonie i przyjrzeć z bliska tym pięknym oczom.
Sybilla
Sybilla
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 4 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Fitzwilliam Sro Kwi 13, 2011 7:32 am

Roześmiałem się. Jej zaborczość była niemal niestosowna po tak oziębłym zachowaniu, jej drobne ręce tak nachalnie chciały dotknąć mojej twarzy, że wydało mi się to co najmniej niesamowite - czy ktoś kiedykolwiek zrozumiał kobietę ? Jak taki prosty i zacofany człowiek jak ja ma odgadnąć co leży jej na sercu ? Koniec końców jej uporczywe starania opłaciły się, trzymała w dłoniach moją twarz - prawie nieskazitelną, uporczywa bladość była złamana zaschniętą krwią w pobliżu drugiego oka. Och, wciąż byłem stary.
- Widzisz ? Nic mi nie jest, uzdrowiłem się w ciągu paru sekund. - odpowiedziałem jej i zacząłem młodnieć. Ha ha ha ! Jaki człowiek na ziemi może powiedzieć, że młodnieje w oczach ? Ja. Przypomniałem sobie o czymś. Przybyła dopiero przed chwilą ? W takim razie nie powinna widzieć jednej rzeczy - szurnąłem nogą pierścionek pod stół. Potem go odnajdę, przodkowie byliby kurewsko zdenerwowani za taki wyskok. 500 lat w rodzinie Darcy'ch, to nie jest jakaś ozdóbka z automatu. Zdecydowanym ruchem opuściłem jej ręce, dawny Fitzwilliam wrócił - spokojny i chłodny w wyrazie. To drugie nie całkiem, raz zapalony ogień miłości nigdy nie gaśnie szybko. A to widać.
- Nie powinnaś się więcej niepokoić o takie błahostki - machnąłem ręką. "Po prostu to skończmy" Tak to leciało ? No proszę, cholernie urażony ze mnie człowiek. Skinąłem jej głową i zabrałem się za gaszenie świec, wszystko robiłem dłońmi, na bieżąco się uzdrawiałem. Cały pokój wypełnił dym z kandelabrów, wtedy podniosłem pierścionek i wsadziłem do kieszeni. Biedna, stała tam a ja nie chciałem wydusić słowa - moja duma była aż za dobrze opisana w "Dumie i Uprzedeniu". Ta pryszczata Austen spisała historię moją i Emily, jędza jedna. Czemu nie zmieniła moich danych?
Fitzwilliam
Fitzwilliam
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 4 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Sybilla Sro Kwi 13, 2011 12:09 pm

Pogasił świeczki, więc zrobiło się ciemno. Logiczne, prawda? Jest wieczór, jesteśmy w Norwegii, więc jasno być nie może. Nie, nie i jeszcze raz nie. A kiedy jest ciemno, budzą się do życia nocni drapieżcy. W ciemnościach wiele się dzieje. Mrok zbliża ludzi, jak autobusy miejskie.
Nic dziwnego, że znalazłam się tuż przy Darcy'm, Dłonie ułożone na jego piersi, uniosłam głowę by spojrzeć w jego oczy. Zwierciadłem duszy są, ta. Tylko nie u ciemnookich, bo u nas nie widać zmniejszającej się źrenicy gdy coś idzie nie po naszej myśli. Ja i Fitz byliśmy dwoma zagadkami, które nie potrafiły się nawzajem rozgryźć. To nie było wcale tak, że to z nim było coś źle. Raczej ze mną. Nie lubię związków. One ograniczają. Ingerują w naszą przestrzeń osobistą i zobowiązują. A ja lubię wolność. Ale lubię też mężczyznę stojącego przede mną. Tylko, co lubię bardziej?
- Przepraszam. - szepnęłam, zbliżając usta wprost do jego ucha. - Mam nadzieje, że wybaczysz to bezsensowne zachowanie.
W końcu sam tak robiłeś, miałam dodać, ale się powstrzymałam. Po co? Gdzie sens wyrzucania sobie w tym momencie błędów?
Rozpięłam guzik jego koszuli, muskając opuszkami palców jego skórę. Miałam zimne dłonie, wiem. W połączeniu z jego ciepłem tworzyło to ciekawą mieszankę. Znów uniosłam głowę, patrząc w jego oczy, stanęłam na palcach by moje usta znalazły się tuż obok jego. A potem po prostu się uśmiechnęłam, dotykając palcami jego dłoni.
- Chodź, jesteś zmęczony.
Sybilla
Sybilla
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 4 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Fitzwilliam Sro Kwi 13, 2011 12:40 pm

Tamtej ciemnej minuty słyszałem jej oddech, niebezpiecznie blisko mojej twarzy, dotknąłem jej opalonej skóry i leciutko rozchylonych ust, naznaczyłem ciemnymi smugami od popiołu ze świec by potem nie było już więcej słów. Z łatwością objąłem jej zgrabną kibić i przyciągnąłem do siebie, jak najbliżej się dało. Wszystkie przewinienia zostały odpuszczone, cóż więcej można zrobić gdy taka cudna dziewczyna jest obok ? Niczym w filmach obijaliśmy się o ściany, w końcu roześmialiśmy się kiedy złapałem ją za rękę byśmy mogli wybiec razem w zimną noc. Nie było nic pobożnego w tym co robiliśmy a noc była naszym sprzymierzeńcem. Naprawdę dobrze, że było tu tyle drzew, chyba nikt nic nie widział, chyba nikt nic nie słyszał. Biegliśmy przed siebie pewni tego co miało nastąpić. Dokładnie zamknięte drzwi, jej sukienka w drzwiach i zgnieciona pościel. Została u mnie na noc. I bardzo nam się to podobało.

-przeskok
Fitzwilliam
Fitzwilliam
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 4 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Venus Czw Maj 19, 2011 4:29 pm

/po wysypce

Byłam wściekła. Tak, nawet mną i moim delikatnym zdrowiem targają takie uczucia. Ale miałam powody. Ja rozumiem - wyrozumiałość i inne. Ale jakieś bachory zrujnowały spotkanie mojego klubu. Nie dość, że przygotowania poszły na marne, stała się rzecz okropna. Koniec świata. Dostałam wysypki. Przez dwa tygodnie nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Najpierw leżałam w pokoju i przepłakiwałam dnie i noce - Earth po dwóch dniach wyprowadziła się do kogoś innego, bo powiedziała, że mam nie po kolei w głowie i mam się zamknąć. Na co ja w jeszcze większy płacz. Och, nawet moja rodzona siostrzyczka mnie nie rozumiała. Dla mnie wygląd był wszystkim. A kiedy me oblicze pokryło się czerwonymi kropeczkami, stwierdziłam, że już umieram. Zadzwoniłam nawet do matuli, żeby ją poinformować, że mój grób ma być biały, ma mieć kolumny a na nagrobku ma być wykuta ma podobizna. I co miesiąc mają tą rzeźbę malować, żebym zawsze wyglądała pięknie. Oczywiście matka zaczęła mnie pocieszać i zmobilizowała pół rodziny, by się mną zajmowali. Nie mogłam liczyć na pomoc bliźniaków, chociaż nawet Jowisz wpadł na chwilkę i choć mówił, że szuka Moona, wiedziałam, że przyszedł, żeby przynieść mi czekoladki. Kochany jest...
Ale to nie zmieniało faktu, że byłam wściekła. Po smutkach, po tym jak mych jęków wysłuchiwało pół Rezydencji, postanowiłam, że przyszedł czas na naszykowanie zemsty. I dlatego właśnie wymknęłam się z mojego pokoju, by trafić tu. Szklarnia nie była ulubionym miejscem nikogo. Prócz mnie. Dlatego mogłam tu w spokoju sobie myśleć co chcę i robić co chcę. I wiecie co. Wymyśliłam. Mój plan był tak genialny. Mogłam upiec aż dwie pieczenie na jednym ogniu. Uśmiechając się szeroko zaczęłam biegać w podskokach pomiędzy doniczkami i nucić moim kwiatkom ich ulubione piosenki. Dziś Beatelsi.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 4 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Javier Czw Maj 19, 2011 5:00 pm

~Przeskok
Liczyłem na chwilę wytchnienia, przez panienki z mojej klasy byłem wykończony, nic, tylko zachwycały się mięciutkim futerkiem królika, który był przemianą jednej z nich. Jeśli usłyszę chociaż jedno słowo w stylu: słodziusi, milusi czy ładnusi to umrę. Na miejscu, może wykopię sobie dołek, żeby nikt nie potknął się o leżącego trupa. Chociaż nie, mam lepszy pomysł – zjem wszystkich, którzy nie wyznają wiary w pratygrysa. Będę mieć jedzenia na wieki, możliwe, że dostanę swój artykuł w wikipedii. Tygrys – ludożerca postrach Norwegii ! Chwytliwe ? Nie bardzo. Takich pokręconych myśli miałem na pęczki, szczególnie, gdy tak jak teraz kroczyłem na czterech wielkich, białych łapach i czujnie wpatrywałem się w budynek. Poruszałem się praktycznie bezszelestnie, byłem jedną wielką maszyną przystosowaną do zabijania, kilkakrotnie silniejszy od przeciętnego tygrysa moich rozmiarów nie miałem powodów, by obawiać się kogokolwiek. Nie znałem gniewu/żalu Wenus, oto co myślę. Zwinnie omijałem wszelkie rośliny, gotów byłem na wszystko prócz niej. Oczywiście ona tam była, krzątała się wokół kwiatków i była w tym wyjątkowo urocza, zupełnie inna niż znana mi dziewczyna o cudownych blond włosach. Zamruczałem łagodnie, chciałem oznajmić swoje przybycie, ponieważ wiedziałem, że większość dziewczyn nie reaguje dobrze, kiedy widzi przed sobą wielkiego kota. Nie widziała mnie jeszcze, natura uczyniła z tygrysa niezwykłego kameleona; dziś nie chciałem bawić się w kota i myszkę, więc wyłoniłem się zza zbiorowiska roślin, by wolno przeistoczyć się w Javiera, Hiszpana o niebezpiecznym spojrzeniu i nieprzeniknionym umyśle. Posłałem jej jeden ze swoich uśmiechów, w gruncie rzeczy rzadko szczerzyłem się do kogokolwiek. Och, byłem również staroświecki, może nie tak jak Fitzwilliam, ale maniery się mnie trzymały. Między innymi dlatego przygiąłem się lekko, składając coś na podobiznę półukłonu.
- Śpiewasz im – błyskotliwy jak zawsze, o tak.
Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 4 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Venus Czw Maj 19, 2011 5:25 pm

Śpiewam i tańczę. Cyrk przyjechał do miasta. Świetnie, bo akurat dzieją się rzeczy niespotykane. Muskałam opuszkami palców łodygi i kwiaty moich przyjaciół. Przez moment zdawało mi się, że niezapominajki przy wejściu coś tam piszczały, że mam uważać. Ale pomyślałam, że to tylko mi się wydaje. A później usłyszałam warczenie. Ten dźwięk mi się nie podobał. Kwiatki wiszące nade mną właśnie usypiały, więc nie mogły mi powiedzieć kto mnie nawiedza. Opuściłam dłonie i odwróciłam się powoli. Sukienka zaszeleściła, kiedy cofnęłam się i oparłam o drzwi.
- Ktoś tu... -nawet nie zdążyłam skończyć, bo spomiędzy kolumn uwieńczonych bukietami habrów, wyłoniła się postać. Zmrużyłam oczy i cała radość, którą osiągnęłam po wymyśleniu planu nagle znikła. Góra lodowa, którą lubili mnie zwać mieszkańcy Rezydencji, musiała znów skuć swe uczucia. A te, na widok przystojnego mężczyzny, zagalopowały przez momencik. Odsunęłam się od drzwi i przeszłam kilka kroków w bok. Wstydziłam się teraz tego, że ktoś mógł sobie robić ze mnie żarty, a ja się naprawdę przestraszyłam. - Wcale nie - oświadczyłam chłodno i przeniosłam wzrok na rosnące nieopodal tulipany. Miały naiwny zwyczaj zachwycania się każdym mężczyzną, który tu przychodził. Teraz przesadzały z ilością słodyczy, jaką chciały stopić mój lód. Który, tak na dobrą sprawę, z każdą sekundą wracał do normalnie lodowatej temperatury. Wróciłam wzrokiem do chłopaka. Stał i chyba oczekiwał, że coś powiem? Przechyliłam lekko głowę. Nowy. Nie widziałam go zbyt często. Tak naprawdę nie widziałam go od dwóch tygodni, a wtedy to też tylko przelotem. Więc praktycznie go nie kojarzyłam.
- Tak. Lubią to - zdecydowałam w końcu, po czym przeszłam za doniczkę, udając, że zmierzam w jego kierunku, ale wciąż zachowywałam dystans. - Łatwiej im zasnąć, kiedy im śpiewam. A rano budzą się weselsze i piękniejsze - dodałam, po czym przejechałam palcem po zimnym kamieniu doniczki z kolejnymi kępkami habrów.
- Jesteś nowy, więc nie znasz zasad. - poinformowałam go z beznamiętnym spojrzeniem wbitym w błękitne płatki - To moje królestwo, a wkraczając na jego teren bez mojej zgody narażasz się. A Ty mnie jeszcze przestraszyłeś - uniosłam opanowane spojrzenie na twarz gościa. Kłamałam. Nie było żadnej zasady - ludzie po prostu bali się, że zawołam rosiczkę, by ich zjadła. Mieli rację. Pokręciłam głową i w końcu lekki półuśmiech przebiegł przez moje oblicze. Nie dało się tego uniknąć.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 4 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Javier Czw Maj 19, 2011 9:08 pm

Spod bujnej czupryny ciemnobrązowych włosów nienaturalnie błyszczały oczy, uważnie śledziły każdy ruch drobnych dłoni o smukłych palcach, niemal arystokratycznych w swym kształcie. Interesowało mnie, gdy trącała płatki kwiatów, wydawało się, że te rośliny są jej bliższe niż ludzie, którzy ją otaczają – delikatna i ulotna było to chwila, kiedy spostrzegła oczy niegodne tego zjawiska szybko pokazała mi gdzie powinienem być według niej. Gdzieś przy piedestale, na którym stała, zadowolona, że podziwiają ją wszyscy.
Niestety był jeden mankament, nie byłem wszyscy – nigdy nie należałem do mas, nie szukałem w tym poklasku, bo liczyło się tylko jedno uczucie. Wolność, gdy odbijasz się zręcznie od gałęzi i spoglądasz na mury, które opuściłeś. Spojrzałem na nią enigmatycznie, ogniki pojawiające się w tęczówkach mogły świadczyć o zainteresowaniu – nie byłem ciekaw jej piękna, bo tym zachwycać się mógł przeciętny śmiertelnik. Mierzyłem wyżej, tak jak zawsze.
Nos miałem zwrócony ku górze, oczy przymknięte; wyostrzone zmysły pozwalały mi rozeznać się w terenie, bo o dziwo znałem się na roślinach. Z łatwością wybiłem się z dwóch nóg i wskoczyłem na stół, przechadzałem się między donicami z iście kocią gracją, ledwo muskałem rośliny nie wyrządzając im krzywdy.
- Zostałaś złapana w momencie, kiedy niczego nie udawałaś – oświadczyłem nawet nie opuszczając na nią wzroku, wciąż zdawałem się spoglądać w zamglone niebo. Szykowała się podróż pełna mokrego futra i dźwięku piorunów, nieznanych ścieżek i wyzwań. Znałem Wenus tylko z korytarza, kiedy wróciłem jej nie było – kwiatowy zapach nie wypełniał korytarzy, wyraźnie nie mogłem wyłapać jego nuty pośród zaduchy tanich perfum. Nic dziwnego, że najczęściej mnie tu nie było – pracowałem ze Starszymi w Azji, gdzie mam się nauczyć kontroli jak nie u tygrysów ?!
Okrążałem ją powoli i spokojnie, po dużym łuku ustawionym ze stołów, lubiłem mieć tą przewagę szczególnie, że dziewczyna zdawała się znać to pomieszczenie tak jak ja znałem las.
- Za to ty nie znasz wolności – odparłem podobnym tonem, wydaje się to wam patetyczne ? Cóż, trudno. Kiedy żyje się wolnego ducha w klatce, ten próbuje się wyrwać. To całkowicie naturalne. Przykucnąłem na stole, gdzieś na wysokości jej oczu, by prostym, typowym dla siebie ruchem zajrzeć jej śmiało w oczy. Wydałem z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, niby tygrysi, ale z nutą ludzkiego głosu.
Zasady?
Nie dbam.
Narażam się ?
Adrenalina jest dobra.
Już siedziałem na balustradzie na górze, zmusiłem ją do podnoszenia głowy i z uśmiechem powiedziałem:
- Wszędzie jesteś: w kwiatach i w świecznikach, palcem tkniesz: i tańczy świat i dźwięczy.
Inny, to mnie określa.
Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 4 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Venus Sob Maj 21, 2011 2:04 pm

Nie podobało mi się. Mężczyzna nawet nie raczył mnie wzrokiem - zamiast mnie podziwiać, patrzył gdzieś w niebo, niby to zainteresowany białymi chmurkami powoli płynącymi gdzieś w przestrzeni. Poza tym ciągle zataczał kręgi wokół, jakby chciał ni to się zbliżyć, ni to zaatakować. Zupełnie mi się nie podobało. Nie mogłam przecież się cofać i mu uciekać, bo wyszłoby na to, że jestem strachliwa, a on mógłby ze mną zrobić co by mu się podobało. I chociaż jest prawdą, że to on ma agresywniejszy dar, nie pozwolę mu tak myśleć. Z drugiej strony, to że nie patrzył, mogło być mi na rękę. Musiałam przecież mu się przyjrzeć. Więc wodziłam za nim zainteresowanym wzrokiem. Podziwiałam ruchy, patrzyłam jak mięśnie napinają się pod koszulą i wyrysowywałam w głowie obraz, który skrywała. W pewnym momencie aż się przestraszyłam, bo nagle jego twarz znalazła się zaraz przede mną. Utrzymałam wzrok, który w żadnym wypadku nie miał wyjść na tak zauroczony, jakim go obdarzyłam. Zreflektowałam się zaraz i odwróciłam. Wywróciłam oczami, zdając sobie sprawę, jakie to niepoprawne.
- Och, ty naiwny. Nie ma czegoś takiego jak wolność. - Powiedziałam obejmując się ramionami. Sama powędrowałam wzrokiem z powrotem za jego sylwetką. A ta już umiejscowiła się na wysokości, więc musiałam zadzierać głowę. – Niby jakbyś to określił? Każdy z nas jest niewolnikiem oczekiwań, jakie stawiają nam ludzie i swoich własnych wymagań. A jeżeli ktoś uważa, że można być tu wolnym, odznacza się głupotą. – filuteryjny uśmiech wypłynął na me oblicze i okazało się, że odzyskałam jako taką równowagę – już umiałam bez żadnego drgnięcia powieki kłamać twarzą i uderzać w przeciwnika. Ale zaraz potem mężczyzna zadeklamował strofę wiersza. Która trafiała bezpośrednio w samo centrum moich potrzeb komplementów. Zdolniacha.
- A może mam do czynienia z poetą? – zaśmiałam się dźwięcznie unosząc powotwiępiająco brew. Odsunęłam się od okna i odwróciłam. Przestąpiłam kilka kroków w stronę donicy z różami i z lubością ujęłam kielich kwiatu, by zaraz pochylić się i wciągnąć uwodzący zapach królowej roślin.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 4 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Javier Sob Maj 21, 2011 7:11 pm

Niektóre rzeczy blakną od patrzenia. Tylko głupcy gapią się z otępieniem, mi wystarczyła chwila na zapamiętanie dziewczyny, szczególnie o tak klasycznej urodzie; jasne loki okalały jej twarz, pewne siebie spojrzenie mogło onieśmielać, gdy patrzyło się na jasną twarz kontrastującą z czerwienią warg. Gładko ześlizgnąłem się z balustrady i skoczyłem na kolejne podwyższenie, energia rozpierała mnie nieustannie - było to widać, nie jakieś szczeniackie szamotanie, każdy krok był wyważony i przemyślany.
Ostatecznie przystanąłem na stole centralnie pod szklaną kopułą, miałem stąd widok na najbliższy teren, na szczęście nikomu nie odbiło na tyle, żeby chciał się tu zapuszczać. To znaczy mi odbiło, lecz to już zupełnie inna historia.
Ona. Ona była ciekawa, a ja naiwny, bo myślałem, że dziewczyna tylko umiejętnie gra. Chciałem doprowadzić do poruszenia tej części, oczywiście o ile istniała. Zmienić. Głupiec z marzeniami pewnie myślicie, nie na darmo Venus nosiła miano góry lodowej. Nie zakładałem niczego z góry, nie przewidywałem efektu, chciałem tylko spróbować. Błysnąłem rzędem białych zębów pod wpływem jej słów, każdy z nas miał swój świat, gdzie nazywał wartości jak chciał.
- Cóż mnie obchodzi co oni chcą? Niech snują swe marzenia, niech krzyczą swe pragnienia. Ja się nie dostosowuję do społeczeństwa - odpowiedziałem spokojnie splatając dłonie za plecami - będzie lało jak z cebra, a kwiaty będą pachnieć kilkakrotnie mocniej - stwierdziłem i kontynuowałem wypowiedź.
- Nawet jeśli dziewczyna zachce wyjść na dwór, nie zrobi tego, bo zniszczy fryzurę i ludzie będą gadać. Wiesz kto jest głupcem? Ten, który nie spełnia swoich pragnień. Ten, który dostosowuje się i staje się nijaki - zakończyłem.
Nie oceniałem. Byłem tu krótko, więc wiedziałem mało. Najwyżej dostanę w pysk, kto wie może trafiłem na drażliwą część Venus ?
- Ani z jednym ani z drugim. Javier - uniosłem kaciki warg. Miło, że hiszpańskie geny nie zawiodły i wciąż umiałem trafić w próżność kobiety. Umiejętność wrodzone, a nie tak jak u wielu nabyta. Hahaha. Niezły żart.
Wolno zsunąłem się na ziemię i pewnie stanąłem na łapach. Odetchnąłem głęboko, gdy zapachy uderzyły w nozdrza ze zdwojoną siłą.
Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 4 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Venus Sob Maj 21, 2011 7:57 pm

Mało mu wystarczało do szczęścia - skoro starczyło mu szybkie spojrzenie i już był nasycony mą urodą wystarczająco mocno. Ja potrafiłam godziny spędzić przed lustrem i nie czułam się wystarczająco wypełniona tą przyjemnością.
Róże, które znajdowały się teraz obok mnie, wyciągały łebki bym całowała ich płatki. Muskałam niektóre ze szczęśliwych, a reszta musiała się zadowolić tym, że obok nich stałam. Kilka zdawało mi relację z tego, co robił Javier. Póki nie zbliżał się zbyt blisko, mogłam sobie pieścić kwiatuszki.
Odwróciłam się od roślinek, by znów skupić wzrok na moim towarzyszu.
- Ale kiedy czasem spełnianie pragnień wiąże się z łamaniem swoich reguł. Czy i wtedy jest się głupcem? Poza tym nie da się żyć w całkowitej beztrosce. Ja w każdym razie nie umiałabym - machnęłam ręką, dając do zrozumienia, że jeszcze jedna jego uwaga o beztroskim życiu i każe mu stąd iść. Następnie zmierzyłam go wzrokiem i skinęłam powoli głową. Javier. Chyba nawet wiem, który Javier. Uniosłam powoli smukłą dłoń, by dać mu do zrozumienia, że ma na niej złożyć pocałunek.
- Venus. Witaj Javierze w moim Królestwie - powitałam go, spoglądając spod ciężkich powiek, znudzonych sytuacją.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 4 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Javier Nie Maj 22, 2011 8:52 am

No niekoniecznie uwielbiałem gapić się jak jakiś idiota i ślinić się „za szybą” zamiast zacząć wcielać w życie swój misterny plan. Hahaha, prawdę mówiąc to nie miałem żadnego planu, wszystko miało dziać się pod wpływem chwili. Zamruczałem po swojemu i powoli podszedłem do dziewczyny, z tej perspektywy wszystko wyglądało inaczej – wszystkie doznania były mocniejsze, musiałem też panować nad instynktem. Wszystko działo się bardzo szybko, otarłem łbem o jej drobną dłoń, a w następnej sekundzie trzymałem ją w ludzkiej formie i obracałem dziewczynę wokół osi. Tego się nie spodziewała.
- Lubisz kontrolować sytuację – stwierdziłem, to było jedyna pewna rzecz, którą mogłem powiedzieć o dziewczynie. Teraz stałem zaledwie kilkanaście centymetrów od niej, wpatrywałem się uważnie w jej oczy i byłem ciekaw co odpowie. Gdy otwierała usta, ja zacząłem mówić, bo jestem obrzydliwy i okropny jak to kiedyś ujęła jedna włoszka.
- Wolność nie jest beztroską, czasem to cierpienie i ból – wzruszyłem ramionami. Trudno było zrozumieć moją filozofię, generalnie rzecz biorąc to ona zmieniała się z dnia na dzień, choć główny zamysł pozostawał ten sam. Pochyliłem się do damskiej dłoni i lekko musnąłem ją ustami, tak jak to było w zwyczaju.
- W wolnej chwili zapraszam Cię do mojego królestwa – zaśmiałem się, gdy ruchem głowy wskazywałem las.
Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 4 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Venus Nie Maj 22, 2011 9:18 am

Nie spodziewałam się tego. Zanim zdarzyło się coś czego mogłabym się wstydzić, zabrałam dłoń i wbiłam w niego lodowate spojrzenie.
- Nie życzę sobie takich spoufaleń - oświadczyłam i odsunęłam się od Hiszpana najszybciej jak mogłam. Nie powinien sobie pozwalać na za dużo. Nie powiem, żeby nie podobało mi się, jak ujmował mą dłoń i z jaką beztroską patrzył mi w oczy. Nie powiem! Ale ta beztroska była taka złudna, a ja nie chciałam się nadziać na coś co i tak dla niego nic nie znaczyło. Nie oceniałam się tak słabo, ale mężczyźni byli źli - oni nigdy nie lubili odpowiadać za swe czyny. A próbowanie pozbawienia mnie godności było ich ulubioną zabawą.
Zacisnęłam usta, kiedy przerwał mi. Coraz bardziej działał mi na nerwy, co było spowodowane w prostej linii tym, że mnie wytrącał z równowagi. Kolejny najmądrzejszy na całym świecie. A przez to, że był przystojny, było mi jeszcze trudniej niż z Dimitrim. Och, tamten też jest przystojny. Ale nic się nie możne równać z południowo krwistymi rozrabiakami.
- W takim razie co to za wolność? Bo ja rozumiem, że wolność ma być przyjemna, czyż nie tak? A cierpienie i ból nijak nie poprawiają samopoczucia. Chyba, że lubisz płakać i ciąć sobie żyły - powiedziałam szybko, już nie panując nad tym, by moje uwagi były wykreowane na mądre i opanowane. Gniew Venus narasta szybko.
- I dziękuję, ale raczej nie skorzystam - fochnęłam się i uniosłam czubek nosa w górę. Co jak co, ale las był i moim Królestwem. Drzewa były mądre i można było się od nich tak wiele dowiedzieć... Ale nie będę się tym dzieliła z ekhem Javierem.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 4 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Javier Nie Maj 22, 2011 9:46 am

Nie przejmowałem się. Zwykle jeśli ktoś nie poddawał to byłem to ja. Lubiłam dążyć do celu, nawet jeśli miałem rozdrażnić bestię, a wiecie czemu ? I ve Got The power !
- Między życzeniem sobie a chceniem jest duża różnica – nie odpuszczałem, jednak nie zbliżyłem się tak jak poprzednio, bo to co chciałem już uzyskałem. Chociaż byłem ciekawy jak ona mnie postrzega, haha normalny i przeciętny to ja nie byłem, powinna się z tym jak najszybciej pogodzić. Fakt, ładna laska jest dobra, bo jest ładna i dobra. Inna sprawa, że Javier Diego Humberto Vigarny Torres ma honor i nie pieprzy się po kątach z byle kim. Wiecie są choroby i zarazki, a bzykanie laski, którą przeleciało pół rezydencji podchodziło pod jakieś zboczenie. Nie zważałem na jej bariery obronne czy lodowate spojrzenia, wciąż uśmiechałem się oraz patrzyłem tak jak w pierwszej minucie spotkania. Niezrażony i cholernie ciekawy.
- Jeśli umiesz z niej korzystać to czasem bywa przyjemna, jednak w świecie jest równowaga, więc czasem musi poboleć. – wyjaśniłem z uśmiechem, który jeszcze bardziej wykwitł na moich wargach. Enigmatyczny, kryjący w sobie nutę zadowolenia i kpiny. Przyglądałem jej się z góry, najwyraźniej zadowolony w każdym calu, ciemne włosy opadły na oczy i trudno było dojrzeć co jeszcze tam się kryje. Opuściłem jej brodę dość stanowczym ruchem.
- Tak lepiej – mruknąłem i przestałem zwracać na nią uwagę. Ciekawe czy była do tego przyzwyczajona, niekoniecznie mnie to interesowało, ale zawsze warto wiedzieć. Odwróciłem się od niej, zaraz idąc ku doniczkom.
Zadziwiać i pozostawiać niedosyt. Trzy słowa, którymi się kierowałem. Hmm, obiecałem Ianelle bukiet, trzeba coś z tym zrobić. Przypatrywałem się kwiatkom beztrosko oraz zastanawiałem się co wybrać.
Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 4 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Powrót do góry

- Similar topics
» Ogród

 :: Rezydencja :: Zewnatrz :: Park

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach