Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Ogród Zimowy

+12
Merkury
Constance
Charlie
Javier
Sybilla
Fitzwilliam
Dimitri
Earth
Mars
Venus
Napoleon
Mistrz Gry
16 posters

 :: Rezydencja :: Zewnatrz :: Park

Strona 3 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Ogród Zimowy - Page 3 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Mars Czw Lut 10, 2011 8:37 pm

Znałem Venus. Znałem na tyle dobrze, by stwierdzić, że jej przesadne zniechęcenie do kogoś oznacza mniej więcej "bardzo Cię lubię, ale pokażmy, że jest inaczej". Uśmiechnąłem się do siebie półgębkiem, kładąc dłoń na ramieniu siostry, niby to w pieszczotliwym geście. Obserwowałem ją z uwagą, analizując każde najmniejsze drgnięcie powieki, zmarszczenie czoła, uniesienie kącika warg. Przemilczałem strategicznie wzmiankę o Dimitrim, kiedy to naturalna zmarszczka na czole Venus wygięła się nieznacznie. Milczenie jest ponoć złotem.
- Maggie? - Uniosłem brew. Jeśli Maggie faktycznie mogła pomóc mi w znalezieniu papierosów, należało się do niej udać w trybie natychmiastowym. Chociaż, po namyśle, taki natychmiastowy nie był znowu potrzebny, gdyż w paczce zachowało się jeszcze całe pięć sztuk djarumów.
Zagryzając dolną wargę, opuściłem dłoń po szczupłym, bladym przedramieniu siostry, pozwalając, by po chwili ręka opadła bezwładnie wzdłuż mojego boku. Nigdy nie stosowałem takich gestów wobec osób spoza rodziny. Wręcz nienawidziłem się spoufalać, a ponad to nie spotkałem w życiu jeszcze nikogo, kto byłby godny otrzymywania takich nagród. Nagrody to przecież były, bo któż nie chciałby znaleźć się nagle w centrum zainteresowania sławnego mruka - Marsa Pumpkina, który w dodatku miałby akurat zapędy na to, by z pietyzmem głaskać kogoś po dłoni?
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 3 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Venus Czw Lut 10, 2011 8:59 pm

No właśnie chyba mało już jest pań, którym chce się czekać na to, by jakiś mruk Pumpkin zdecydował się po latach świetlnych w końcu obdarzyć je uczuciem. Dziewczęta są teraz takie niecierpliwe. Wolą jakiś fanatycznych eteromanów, niż odkrywać skarby, jakie mogliby dać im inni. A eteromani świętują szczyty popularności. Dorastając w pobliżu dbającego o godność Merkurego, broniącej mnie wciąż Earth i powściągliwego Marsa, nie było żadnym zaskoczeniem, że obecnie byłam aż nazbyt wymagająca jeżeli chodzi o moich adoratorów. Mogłabym przecież korzystać ze swego ciała by uwiesć każdego, zaznaczam że bez wyjątków, ale proste pytanie - po co mi ktos, kto nie umiałby wypełnić wszystkich moich rządań?
Powracając do tej dobroci, jaką obdarzał mnie brat - to może się niektórym wydać niesmaczne, ale w tak dużej rodzinie należy wybierać sobie ulubieńców. I choć relacja nas łącząca przypominała z pozoru dość perwersyjną, chyba żadne z nas nie odbierało jej źle. Byliśmy jednego zdania o nas samych i to co inni zaobserwowali nie miało prawa bytu, a choć tak się rysowało, to nie było naprawdę tak gorszące, jak można to określać. Posłałam mu uśmiech pełen rozgoryczenia, nadzieji, szczęścia i egozimu. W gruncie rzeczy wszyscy byliśmy tacy sami.
-Niezapomnajki przeklinają te Twoje papierosy, którmi nie zamierzasz się podzielić- powiedziałam w końcu. Och, bo te kwiatki tak okrutnie skrzeczały!
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 3 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Mars Czw Lut 10, 2011 10:56 pm

Nie bałem się tego, co o moich relacjach z siostrą mówiono w świecie. Bo chociaż czasami zdawały się nieco wykraczać poza typowe związki między rodzeństwem, ludzie woleli przemilczeć ewentualne komentarze, by nie narazić się na gniew Venus, ani mój. Nie mieli w tym zwyczajnie interesu, bo wszystkim panom zależało na tym, by pannie Pumpkin się podobać, zaś damy z kolei wolały pozostawać w moich oczach bez skazy. Sytuacja stawała się natomiast zabawna, gdy ktoś nie wiedział o naszym pokrewieństwie. Ach, ile razy postronni obserwatorzy łamali sobie głowę kim jest tajemnicza narzeczona Marsa, czy też najnowszy adorator Venus. Urocze, nie powiem.
Prowadziłem nadal wewnętrzną narrację ze spojrzeniem wbitym w odsłonięty kark siostry, wpatrującej się we mnie w sposób tak sugestywny, że nie mogłem się nie uśmiechnąć. Koślawy grymas przeciął moją bladą twarz, pokrytą oznakami zmęczenia. Zmęczenia spowodowanego najpewniej nocnymi spacerami, problemami ze snem i bezwolną głodówką, czy też, by umiejętniej to nazwać, niechęcią do spożywania jakiegokolwiek pokarmu.
Słysząc słowa Venus, powoli wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów i wykrzywiając twarz w boleściwym grymasie, podarowałem siostrze jeden z djarumów, zaraz ukrywając skrzętnie resztę zapasów. Sam byłem pod wrażeniem własnego impromptu, gdyż nie miałem zbyt wielkiego doświadczenia w materii dzielenia się czymkolwiek z kimkolwiek. Coś mi jednak mówiło, iż ten niewielki podarek uszczęśliwi Venus wręcz niemożliwie. Braterska intuicja.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 3 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Venus Pią Lut 11, 2011 8:23 pm

Uroczo to my razem wyglądaliśmy. Nic dziwnego, że ludzie myśleli sobie różne rzeczy, gdy widzieli, że tylko jemu pozwalam się objąć i nawet nie protestuję, gdy mamy stać i pozować dla plebsu. Oczywiście, że wolałabym, by ludzie jeszcze do mnie podchodzili i miło zagadywali, ale Mars jest zbyt zimny w obyciu i samą miną może spłoszyć ewentualnych chętnych. Pozwalam mu, gdyż nasze relacje mają coś pociągającego w sobie. W końcu Venus i Mars. Coś nas do siebie przyciąga, ale jak zawsze na drodze stoi Earth i cała Ziemia razem z nią.
Nie można powiedzieć, bym się nie zdziwiła jego hojnością. Co prawda zauważyłam ten grymas i zauważyłam jak chował paczkę spowrotem do kieszeni. Ale miałam już w palcach długiego papierosa rozpoczynającego się purpurowym wiśniowym ustnikiem. Nie znam lepszego smaku. Uniosłam ponownie wzrok na brata oczekując tej zapaliniczki, którą też mógłby się podzielić. Ale on jest na szczęście dżentelmenem i wie, czego potrzeba kobiecie z papierosem. Przysunęłam papierosa do ust i skorzystałam z podsuniętej zapaliczki. Gdy pierwszy wdech zakończył się chmurą szaroniebieskiego dymu, przez szklane ściany poczeły wpadać promienie prawdziwego słońca. Niedawno wymienione żarówki przygasały, by dać miejsce niespotykanym od pół roku świetlistym smugom z nieba. Odwróciłam wzrok za okno. Och, tylko na to czekałam! Pół roku depresji tylko by zobaczyć coś tak cudwonego. W skupieniu znów się zaciągnęłam. Skoro wyszło już słońce, nie miałam na co czekać. Po zimie zazwyczaj nie miałam tego problemu - gdyż na zimę wyjeżdżałam. A w tym roku pozostałam tu i tylko odliczałam dni do tego momentu. A gdy moje marzenie się spełniło, wcale nie czułam się jakaś szczęśliwa. Jak zawsze dostałam to co chciałam.
-Nudzi Ci się tutaj?- zapytałam powracając myślami do rozmowy o wyjeździe. Z każdą kolejną sekundą światła wcale nie było mi lepiej. Poczułam się jak wyrwana z tej fikcji w jaką mnie wrzucili. Słońce było zmine i nawet niezapominajki nie współczuły ze mną. Egoiski myślały tylko o tym, że finalnie ich pan Helios wzbudził się.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 3 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Mars Sob Lut 12, 2011 8:25 pm

Jeśli chodzi o odstraszanie ludzi, to opanowałem tę sztukę do perfekcji. I tu należałoby się przywitać z byciem ambiwalentnym. Bo otóż jednocześnie przyciągałem i odpychałem swoje potencjalne ofiary. Z tej drugiej właściwości korzystałem doprawdy rzadko, co nie znaczyło jednak, że nie robiłem tego nigdy. Niekiedy napatoczył się ktoś godny mojej uwagi. Jakiś... Obiekt. Cielesny zazwyczaj.
Zapalniczka, którą podsunąłem siostrze należała do tych zapalniczek, których pochodzenia się nie zna, a które jednocześnie zawsze spoczywają na dnie kieszeni wśród kilku cenniejszych przedmiotów i miedzianych monet. Drugą trzymałem w kieszeni płaszcza. Było to srebrne cudo z grawerunkiem przedstawiającym moje inicjały. Używałem jej stosunkowo rzadko, a nosiłem głównie po to, by od czasu do czasu zapalić przy jej pomocy papierosa osobie, która wyjątkowo przypadła mi do gustu. Było to moje niewielkie prywatne wypaczenie, z którego to powodu nie byłem ani dumny, ani specjalnie zawstydzony. Srebrna zapalniczka stanowiła po prostu część osobowości Marsa Pumpkina, podobnie jak wiśniowe Djarumy, Jack Daniels i ukochane perfumy Hugo Bossa.
- Mało tu ciekawych ludzi. - Korzystając z okazji, również zapaliłem. Dym, który rozszedł się po płucach, a następnie wypełnił całe moje ciało, wyparł chwilowe zmartwienie spowodowane utratą kolejnego, cennego papierosa. Zmrużyłem oczy, rozkoszując się mrowieniem w ciele. Czysta perwersja malowała się na mojej twarzy, gdy rozchyliłem wargi by wypuścić przez nie smużkę stalowego dymu. Uniosłem podbródek, domykając szare oczy.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 3 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Venus Sob Lut 12, 2011 8:55 pm

Papieros uszczęśliwił mnie niesamowicie i oczywiście Mars o tym wiedział. Jakby przewidział nawet moją chwilową smutną refleksję nad osiągnięciem tego co się chce. Chciałam słońce - mam słońce. Ale to było pyrrusowe zwycięstwo. Mogłam posłuchać choćby Marsa i wyjechać na te miesiące zimy. A ja katowałam się tylko by coś sobie udowodnić. I choć nie jestem pewna z jakich powodów nie byłam w stanie postąpić tak jak William i sobie wyjechać, wydaje mi się, że już nie powinnam się nad tym dalej zastanawiać. Sama się dołuję. A to nie powinno tak działać. Jestem osobą zbyt zakochaną (w sobie) by się przejmować jakimiś bzdetami, które przyprawiają mnie o miny powodujące brzydkie zmarszczki i wypłakane, opuchnięte oczy.
Zerknęłam na niego, odkrywając ten zadziwiająco interesujący mnie wyraz twarzy. Że też jedyny mężczyzna, który nie bał się tak rozluźniać w mym towarzystwie a jednocześnie być przezemnie do tego uprzywilejowanym, był moim bratem. I to młodszym. Może dlatego młodsi mieli tak duże zainteresowanie z mojej strony. Oczywiście większe niż to, na które zasługiwali. Uśmiechnęłam się i wyminełam go. Powędrowałam do okna i uchyliłam je, a zimne powietrze wkradło się do pomieszczenia zabierając zapach dymu i nagromadzone ciepło.
-To skupisko samych interesujących ludzi. Posiadających moce, tajemnice. Dlaczego niby nie są dla Ciebie interesujący? - zapytałam delikatnie go podchodząc, gdyż pewnie nie odpowiedziałby mi, gdybym go wyśmiała i kazała tłumaczyć.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 3 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Mars Sob Lut 12, 2011 9:18 pm

Fenomen Venus polegał w dużej części na tym, że prowadziła wewnętrzne konfrontacje. Dwubiegunowość siostry niekiedy chciało się nazwać wczesnym stadium rozdwojenia jaźni. Chcieć, jednocześnie nie chcieć. Stanowiło to dla mnie zagadkę od kiedy pamięcią sięgnę, gdyż sam kierowałem się w życiu raczej prostymi dogmatami, które nie wymagały wnikliwych analiz samego siebie, własnych pragnień, przewidywania przyszłych wydarzeń. Jeśli czegoś chcesz, wystarczy, że zbliżysz się na odpowiednią odległość i wyciągniesz rękę. A może tylko mi wszystko przychodziło w życiu tak łatwo? Z uwagą przyjrzałem się Venus, jakby szukając w jej osobie odpowiedzi na własne pytania. Mogłem jedynie wymownie się uśmiechnąć. Pumpkinowie mieli szczęście.
- Są zbyt zapatrzeni w siebie. - Przyłożyłem papieros do ust, przekręciłem go w palcach i zaciągnąłem się dymem, co, podobnie jak i poprzednim razem, wprawiło moje ciało w ekstatyczny stan. - Zwykli ludzie są wbrew pozorom mniej przewidywalni. Nigdy nie wiesz jak na ciebie zareagują. - Wzruszyłem barkami, uśmiechając się w duchu w reakcji na niedomyślność siostry. I tu ujawniał się jej kolejny fenomen. W sytuacjach, które bezpośrednio tego wymagały okazywała się być osobą wielce elokwentną, potrafiącą zrozumieć kwestie, o których większość ludzi zwyczajnie nie miała pojęcia, sprawić, że ktoś poczuje się bezgranicznie głupi i nabierze ochoty na skrycie się we własnym cieniu. Teraz jednak, gdy nie trzeba się było specjalnie wysilać, wyciągnięcie wniosków z mojej wypowiedzi okazało się być za trudne.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 3 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Venus Sob Lut 12, 2011 9:46 pm

-Czy jeżeli uzdrowiciele pół życia spędzają w szpitalu, konrolerzy pomagają śmiertelnikom wyjść z depresji a ja dbam o te kwiatki tu, to jesteśmy wszyscy egoistami?- rzuciłam obojętnie. Jedno mówię, drugie robię. Ja wiem co powinnam w sobie zmienić, by się dostosować do profilu wzrocowej kobiety. Ale mam w sobie coś tak mocnego, co nie pozwala mi odrzucić przekonania i zostać pełnym ideałem. Jestem jaka jestem, a że jestem tak mocno wyjątkowa jak tylko można, jestem nawet lepsza niż ideał. I to nie tylko w mojej opini.
-Żebyś się nie zdziwił. Śmiertelnicy to tylko pospolici ludzie, którzy prócz swej naiwności, niewinności i bezsilności nie mogą nam nic zagwarantować- odwróciłam się w końcu do brata. Poniekąd miał rację, ale nie sądzę, by pospólstwo było bardziej zajmujące odemnie. Czy powiedzmy jego. Byli równie zapatrzeni w siebie, a może nawet bardziej, gdyż w gonitwie tego wszystkiego gubili gdzieś obraz Utalenowanych. Nie zajmowali się nami. My z kolei jesteśmy całkiem nimi zainteresowani. Moje słowa padały zdecydowanie. Moja postawa już dawno się wykształciła. Nie interesował mnie prawdziwie nikt kto nie umiał zagwarantować mi emocji. Może nie wybieram się na wspinanie w górach, ani skoki na bungee, ale nie przepadam za nudą. Sama ze sobą nigdy się nie nudzę, ale inni ludzie potrafią mnie nudzić.
Ale nie miałam ochoty mu smęcić, bo przecież wzeszło słoneczko, paliliśmy Djarumy, a już jutro znów wzejdzie słoneczko!
-Myślę, że jednak masz rację. Powinniśmy gdzieś wyjechać- oświadczyłam wreszcie. Och, w końcu się zgodziłam.

Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 3 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Mars Nie Lut 13, 2011 4:51 pm

- Nie, Venus. - Zaprzeczyłem jednocześnie obu jej stwierdzeniom. W długich, bladych palcach obracałem z pietyzmem papieros, w który wpatrywałem się bezustannie z czymś na wzór uwielbienia wymalowanym na twarzy. - Ich naiwność, niewinność i bezsilność, jak to zgrabnie ujęłaś, bywają bardzo zabawne. Niekiedy nawet urocze. - Przeniosłem spojrzenie na siostrę, wyginając wargi w niewielki łuk, co najwyraźniej symulować miało, dość nieudolnie, lekki uśmiech.
Sam uważałem się za człowieka, a fakt, iż potrafiłem zlokalizować wszystko i wszystkich kiedy akurat tego chciałem nie czynił ze mnie istoty wyższej. Dwubiegunowość mojej persony stanowiła jednak doskonałe podstawy do wyprowadzenia przeciwnego wniosku, a mianowicie stwierdzenia, iż lubiłem się nad "zwyklakami" wywyższać. Bynajmniej nie z powodu posiadania dodatkowych umiejętności, a przynależności do grupy ludzi, którzy w tak dużym skupisku zdecydowanie wyróżniali się spośród reszty. Mieliśmy własną szkołę - tak znienawidzoną przeze mnie Rezydencję, problemy inne niż te typowo ludzkie, znacznie wyższą samoocenę i przede wszystkim poczucie dumy, które nas akurat zgubić nie mogło. Jakby tego było mało, sam w sobie byłem połączeniem ludzkiego dziwactwa, pewnej formy perwersji, monstrualnego ego, magnetyzmu, a jednocześnie czegoś, co do mnie zniechęcało i londyńskiego wychowania oraz tamtejszych przyzwyczajeń. Mieszanka wybuchowa, o czym niejedna osoba miała się już okazję przekonać.
- Wyjedziemy. - powiedziałem po chwili, jeszcze raz zaciągając się papierosem. Ten był coraz krótszy, co wywołało u mnie grymas niezadowolenia. - Ale jeszcze nie teraz. Musimy to zrobić wtedy, kiedy najbardziej za nami zatęsknią. - Uśmiechnąłem się półgębkiem, samemu będąc zaskoczonym tą nagłą zmianą nastroju. - Bywaj. - dodałem, po czym ruszyłem ku wyjściu ze szklarni. Po drodze zdążyłem jeszcze poprawić swój płaszcz i pedantycznym ruchem strzepać z koszuli niewidzialny kurz. Chwilę później nie było już po mnie śladu.

/ gdzieś.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 3 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Venus Czw Lut 17, 2011 8:34 pm

Och, szkoda, że nie popierał mego myślenia. Ale przecież nie będę Go zmieniać? Miałam na to całe dwadzieścia lat i nigdy nie chciałam. On zawsze szedł swoją indywidualną drogą. A co ciekawe, dalej go akceptowałam. Nawet więcej, uwielbiałam swojego brata. I to, że w pewien sposób coś nas zawsze łączyło. Chęć zostania zauważonym jest żałosna, ale my chcemy być tylko królową i królem. Już jesteśmy rodziną, więc nie powinno być problemu. Może inaczej powinnam to ująć?
Kiedy wyszedł, westchnęłam tylko, poprawiłam włosy, zgasiłam djaruma w popielniczce i wróciłam do picowania kwiatuszków. Mój nowy wynalazek - ciemnofioletowe róże z czarnymi łodyżkami i czarnymi kolcami już grzał się w doniczkach. Przez następną godzinę, gdy na niebie świeciło słońce, bawiłam się z kwiatkami. Po wpomnianym czasie cały różany ogród znów stał się różany. Przechadzałam się właśnie pomiędzy kolejnymi fioletowymi kwiatami, gdy słońce zaszło. Zrobiło mi się jeszcze gorzej niż wtedy, gdy zaświeciło. Westchnęłam i ułożyłam dłoń na łodyżce. Kwiaty pięknie śpiewają.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 3 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Dimitri Czw Lut 17, 2011 9:51 pm

/sexroom

W sumie ostatecznie wybyliśmy z Yves z sexroomu (nie lubiłem tego określenia, bo było tak jednoznaczne, że przez nie wychodziłem na jakiegoś niewyżytego dupka, a nie uczuciowego romantyka, jakim w istocie byłem; obawiam się jednak, iż tylko Cook mógł poręczyć za te słowa... No dobra, żartowałem, nie miałem żadnych romantycznych przeżyć z Jamesem, chociaż czasami rzucał mi doprawdy dziwne propozycje) na tyle wcześnie, że spokojnie mój zacny bff mógłby przyprowadzić tam sobie jakąś dziewczynkę - albo chłopczyka, kto go tam wie - i rżnąć ją ile mu się żywnie podobało, jednakże z powodu mojej wrodzonej złośliwości postanowiłem o niczym go nie informować. Niech ćwiczy chłopaczyna spryt i kombinuje nad inną miejscówą. I co? Jak zwykle wszystkie moje czyny były spowodowane wyłącznie troską o jego dobro! Porzucając jednak dywagacje na temat Cooka i wracając do tematu; pożegnawszy się z Yvy, nie bardzo wiedziałem, gdzie się podziać, a że świeciło słońce po raz pierwszy od tysiąca lat, postanowiłem trochę się powłóczyć po okolicy. Zaopatrzony w zapas fajek i małą, podręczną dwusetkę wódki na wszelki wypadek chodziłem sobie po terenach dookoła, zastanawiając się nad sensem życia. No dobra, tak naprawdę po prostu cieszyłem się widokiem słońca, bo szczerze powiedziawszy, widziałem je po raz pierwszy od zapadnięcia całej tej pieprzonej nocy polarnej; choć zaczynało się pokazywać raz na jakiś czas w okolicach południa już kilka dni temu, zawsze o tej porze jeszcze spałem, więc nie miałem czasu by ucieszyć się normalnym dniem. Niedługo jednak trwała moja radość; zanim doszedłem do ogrodu zimowego, znowu zdążyło zrobić się ciemno. Kurwa. Jebana zima. Jebana Norwegia. Gdybym mógł spotkać teraz kogoś odpowiedzialnego za takie zjawiska jak noc polarna, z całą pewnością bym mu wpierdolił i kazał mu przez resztę życia siedzieć w ciemności, żeby sobie, kurwa, wyobraził jaka to zajebista sprawa. Znowu zaczynałem się irytować bez potrzeby. Powinienem chyba zacząć jakieś robić ćwiczenia uspakajające albo pić ziołową herbatkę. Zastanawiając się nad tym zagadnieniem, szedłem sobie spokojnie do ogrodu zimowego, chociaż zupełnie nie wiedziałem po jaką cholerę, i kiedy tylko się tam znalazłem, natychmiast mnie przymurowało. Co się działo? Nie ćpałem dzisiaj, a i tak zobaczyłem pełno świeżo wykwitłych kwiatów o dziwnych barwach. Czyżby mój mózg sam zrobił się na haju?
- Co jest, kur... - zacząłem, ale natychmiast urwałem, ujrzawszy Venus. Jak zwykle piękną i jak zwykle w beznadziejnym nastroju. Cóż, może i nie byłem największym znawcą emocji na świecie, ale nawet skończony idiota zauważyłby, że wygląda na nieszczęśliwą. Ja pierdolę. Ktoś naprawdę powinien ją przelecieć. - Proszę, proszę, cóż za spotkanie. Ostatnimi czasy zastanawiałem się, czy nie wyniosłaś się z tej jakże zacnej placówki, gdyż przestałem widywać cię na korytarzach - zauważyłem uprzejmie, kłaniając się przed nią nieznacznie w geście staromodnego powitania. Taa, zupełnie jakbym przed chwilą nie miał zamiaru rzucić całej wiązanki przekleństw. Jebana kurtuazja.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 3 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Venus Pią Lut 18, 2011 3:59 pm

Rżożyczki mamrotały swe życzenia. To śmieszne, że wszyscy uważają je za najbardziej doniosłe kwiaty - kiedy te tutaj tylko prawiły mi komplementy, a ich największym życzeniem było, bym się uśmiechnęła, albo porozmawiała z nimi. Urocze stworzenia, nic dziwnego, że je uwielbiałam. Postanowiłam ufarbować je na ciemnofioletowo i choć wyszło mrocznie, cieszyły się mocno, że są takie wyjątkowe i śliczne. I jak tu ich nie kochać? Aż dziwne, że Dimitri wszedł akurat, gdy me oblicze przesłoniła chmura niehumoru, bo gdy zewsząd słyszałam jaka jestem piękna, wdzięczna, jak zjawiskowo się prezentuję, trudno było być niezadowolonym. Ale możliwe, że zauważył jak smucę się tym, że zaszło słońce. Och, bóg Helios jest najwyraźniej zbyt wstydliwy, by długo pozować przed Afrodytą.
Ale nieważny jest teraz Helios, bo oto pan Lyytiakainen postanowił odwiedzić mą przystań. I cóż to on nowego wymyślił? Jeżeli sądził, że po tym felernym zdarzeniu sprzed Świąt Bożego Narodzenia będę przed nim paradować, to się mylił. Widział me łzy, widział mnie tuż po wypadku, załamaną, pogrążoną w depresji. I odrzucił me wołanie o pomoc. Czy naprawde był aż tak naiwny, by sądzić, że nic mi nie przeszkadzał fakt, że widział mą słabość. Postanowiłam nie komentować jego udawanej uprzejmości. Postanowiłam nawet na niego nie patrzeć. Ale ciekawość była silniejsza od zdrowego rozsądku. Odwróciłam się do niego przodem. W dłoni wciąż trzymałam różę, której czarny kolec boleśnie wbił się w mój palec, gdy tylko zrozumiałam jaka byłam głupia. Sądziłam, że mi przejdzie, jak nie będę go widywać, że będzie mi łatwiej odmawiać mu za każdym razem, zwodzić i się nim bawić. A tu nic z tego! On działał na mnie jak jakiś napój upajający mnie słodkim poczuciem eksytacji. Jakbym w jego obecności traciła wszystko co trzymało mnie przy ziemi. Po jednym tylko zerknięciu w jego stronę orjętowałam się, że jednocześnie nienawidzę go i pożądam. I to mnie przerażało, bo chłopak dział tak na mnie po moich wszelkich zabiegach. Musiałam szybko przestać myśleć o tym na czym skupiły się moje myśli w jego obecności i zwróciłam wzrok na przebity palec.
-Myślisz o mnie? To słodkie- westchnęłam niezainteresowana swoim rozmówcą. To takie niesamowite, że będąc tak oziębłą mam tak gorące myśli. Wyjęłam kolec z palca, a róża opadła na ziemie. I tak ją zerwałam, nie musiała cierpieć. -Ale w sumie niedługo też wyjeżdżam, więc w sumie nic się dla Ciebie nie zmieni.- wzruszyłam ramionami i uniosłam niewinny wzrok na niego. Kciuk wylądował w ustach, bo przecież nie chciałam się mu tu wykrwawić.
-Czegoś szukasz?- zapytałam w końcu, zastanawiając się po co wałściwie tu przydreptał. Może chce dostać zaproszenie? Dobry adres, ale wolałabym nie targać tego z mojego pokoju.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 3 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Dimitri Pią Lut 18, 2011 7:40 pm

Oparłem się ramieniem o futrynę, z odległości taksując uważnym spojrzeniem całą jej sylwetkę. Istotnie, ostatnimi czasy w ogóle przestałem ją widywać. Zbieg okoliczności, czy może celowo unikała mnie po Bożym Narodzeniu? Chociaż, czemu niby miałaby mnie celowo unikać, skoro na dobrą sprawę nic takiego jej nie zrobiłem? Wszakże to ona dzień po próbie uwiedzenia mnie - do dziś zastanawiałem się, skąd też wzięła się ta nagła zmiana jej podejścia do mnie tamtego dnia - próbowała w geście desperacji wmówić mi i przy okazji samej sobie, że użyłem na niej swojej mocy. Ja. Mocy. Na kobiecie. Chyba ją kolokwialnie mówiąc pojebało, doprawdy. Nie chodziło o to, że miałem jakiś specjalny szacunek do kobiet albo że zaprzeczało to moim zasadom moralnym - dobre sobie! - ale o to, że takie zachowanie byłoby moim zdaniem wielkim upokorzeniem i utratą całej dumy, jaką się szczyciłem. Wszakże takim zachowaniem, posłużeniem się talentem, by zaciągnąć ją do łóżka, pokazałbym tylko, że nie potrafię zrobić tego w żaden inny sposób. Nie żebym potępiał Cooka za to, jakich metod używał; to był James i kochałem go tak czy inaczej. Moje motto wobec bffa brzmiało: dopóki nie rucha mojej kuzynki i nie próbuje przelecieć mnie, jestem po jego stronie. Właśnie dlatego nasza przyjaźń była taka wyjebana w kosmos i jedyna w swoim rodzaju - niezależnie od wszystkiego, niemal zawsze sobie wybaczaliśmy.
Słysząc uwagę Venus, kącik moich ust mimowolnie powędrował do góry w nieco krzywym uśmiechu. Już zapomniałem, jaka była seksowna i oschła. Kiedy już skończy w habicie to będzie taka niebywała strata dla całej męskiej części świata! Póki co nie zbliżałem się do niej, obserwując ją z odległości; pomimo dzielącego nas dystansu mogłem przysiąc, że jej chłód i niechęć wobec mnie była niemal namacalna w powietrzu. Czyżby nienawidziła mnie jeszcze bardziej niż zwykle? Nożeszjapierdolę.
- Wyjeżdżasz? Można wiedzieć, dokąd to masz zamiar się wybrać? - Żeby, kurwa, prowokować swoją urodą naiwnych pojebów w innych państwach, a potem robić z siebie cnotliwą zakonnicę?; miałem na końcu języka, by to dodać, ale ze względów oczywistych pozostawiłem ten fragment wyłącznie dla własnych myśli. - No i rzecz jasna jestem niebywale ciekawy, co też skłania cię do opuszczenia naszej cudownej rezydencji - dodałem. Zastanowiłem się chwilę nad jej pytaniem, nie do końca wiedząc, co odpowiedzieć.
- A czy koniecznie muszę czegoś szukać, by móc się tutaj pojawić? Widzę, że to twoje małe osobiste królestwo, gdzie rozmawiasz sobie z najlepszymi przyjaciółmi - Mała drwina, ale nie mogłem się opanować - aczkolwiek oficjalnie każdy mieszkaniec ma prawo, by tutaj przebywać - zauważyłem uprzejmie, wędrując wzrokiem do jej przebitego kciuka. - Skarbie, doskonalę zdaję sobie sprawę z faktu, iż z powodów zupełnie dla mnie niejasnych nie czujesz się w żadnym stopniu ukontentowana moim towarzystwem, ale to nie znaczy, że od razu musisz się tutaj ciąć - rzuciłem protekcjonalnym, choć nieco kpiarskim tonem, posyłając jej rozbawione spojrzenie spod uniesionych brwi. Zdawałem sobie sprawę z tego, że nienawidziła mnie wystarczająco i bez pomocy złośliwych uwag w jej stronę, ale nie mogłem się powstrzymać przed irytowaniem jej. Wyglądała cholernie pociągająco, kiedy się wkurwiała.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 3 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Venus Pią Lut 18, 2011 8:27 pm

Mój wyjazd włściwie nie był jeszcze potwierdzony. Dominik rzucił wolną uwagę niecałe dwie godziny temu, a już postanowiłam się pochwalić tym pierwszemu lepszemu. Może i chciałam zobaczyć, czy zrozumie jak mało ma czasu na zaciągnięcie mnie do łóżka i zacznie mnie tu błagać, bym mu się w końcu oddała - tak, ślepo wierzyłam, że nie potwierdza moich obaw i nie przestał mnie pożądać po tym, jak postanowiłam mu się wypłakać na ramieniu - może podświadomie chciałam. Ale tak naprawdę chciałam, żeby mój wyjazd stał się bardziej rzeczywisty niż wcześniej. Potwierdzając chęć opuszczenia Rezydencji, podpisywałam się pod paragonem za bilet. I teraz wystarczy tylko zrobić to z wielkim zakończeniem godnym prawowitej królowej.
-Najprawdopodobniej do Anglii, choć przedtem możliwe, że pojedziemy do Hiszpani. -powiedziałam uśmiechając się sztucznie. Nie chciałam wyjeżdżać teraz, gdy na niebo wracało słoneczko. I choć Hiszpania bardzo mi się podobała, a w Anglii zawsze byłam zakochana, to nie chciałam zmieniać miejsca zamieszkania. Rezydencja była moim domem już tak długo, a ja nie lubię zmian. I choć możliwości, jakie roztaczały się przedemną w tych monarchiach - na przykład poślubienie prawdziwego Hrabiego, lub też księcia - bardzo pociągały, nie byłam jeszcze przekonana. -Ale to są zbyt duże przestrzenie, byś mnie tam znalazł, więc niepotrzebnie pytasz- dodałam uszczypliwie. Po co miałby pytać, jak nie po to, by do mnie pojechać i mi jęczeć, że nie widział jeszcze takiego piękna? Apropo piękna - róże teraz wzdychały do niego, co mnie jeszcze mocniej rozzłościło, a właściwie było pierwszym czynnikiem, który mnie mógł zdenerwować. Gdy już opanowałam swe myśli, nadchodził czas na niewytłumaczalną złość.
-Znudzona jestem- odpowiedziałam przyglądając się mojemu paluszkowi. A później znów mnie zdenerwował. Założyłam ręce na piersiach, narażając mą jasno fioletową suknię na poplamienie krwią. Czy on właśnie obrażał moje kwiaty? Nigdy nie przykładałam uwagi do słów innych, ale tym razem wyłapałam to co umieścił między słowami.
-Czy Ty śmiesz obrażać to co tu z kim robię?- oburzyłam się, a gdy dodał to o cięciu się, moje nerwy już prawie puszczały. A przecież zawsze jestem opanowana i zimna. Zmrużyłam oczy, gotowa zaatakować go jakimiś żrącymi bluszczami, jeżeli tylko raz jeszcze wspomni coś o cięciu się czy smuceniu z jego powodu.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 3 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Dimitri Pią Lut 18, 2011 9:26 pm

Zastanowiłem się przez chwilę, co by się stało, gdyby Venus rzeczywiście postanowiła na dłuższy czas wyjechać z rezydencji. Cóż, zapewne mi samemu nie zrobiłoby to aż tak wielkiej różnicy w codziennym życiu - no, poza tym, że nie musiałby mnie wreszcie na każdym kroku tak deprymować fakt, iż pozostaje jedną z piękniejszych (jeśli nie najpiękniejszą) kobiet jakie w życiu widziałem, a ja nawet nie mogę w żaden sposób wkupić się w jej łaski i skorzystać z jej wdzięków, czy też innymi słowy, zaciągnąć jej do łóżka - ale co stałoby się z całą hierarchią dziewcząt w rezydencji? Czy któraś postanowiłaby podczas czasowej nieobecności zdetronizować królową i zająć jej miejsce jako tej najbardziej pożądanej? Interesujące zagadnienie.
- Anglia? Normalnie odradziłbym ci ze względu na niezbyt zachęcające warunki atmosferyczne, aczkolwiek zważywszy na klimat Norwegii mój argument chyba traci cały swój sens - Cóż, jakby na to nie patrzeć, nawet wiecznie deszczowa i mglista Anglia wydawała się być niczym Hawaje w porównaniu z Tromso. - Hiszpania natomiast brzmi wyjątkowo dobrze, choć obawiam się, że gdy przystosujesz się do tamtejszego klimatu, nie będziesz miała ochoty wrócić na tak zwane stare śmieci, a to byłoby niebywałą stratą dla całej rezydencji - stwierdziłem, mając nadzieję, że nie parsknie z oburzeniem na ten delikatnie przemycony komplement. Denerwowało mnie, gdy pozostawała taka niewzruszona na wszelkie próby uprzejmego zachowania czy wyrażenia aprobaty dla jej aparycji bądź charakteru; z reguły wychodziłem z założenia, iż kobiety uwielbiają być zasypywane komplementami, szczególnie tymi wysublimowanymi i niebanalnymi, natomiast ona na wszystkie reagowała jeszcze większą irytacją niż w chwilach, kiedy byłem złośliwy. I jak tutaj do takiej dotrzeć? Nieszczęsny ja, nie miałem nawet kogo poprosić o radę! Z Aną nie mogłem rozmawiać na takie tematy, bo nie lubiła słuchać o moich dylematach z kobietami, Yves pewnie doradziłaby, bym miał wyjebane i znalazł sobie jakąś lepszą (czasami zaskakująco przypominała mnie w kwestii udzielania dobrych rad), a Cook albo kazałby mi ją zmanipulować, albo wyśmiałby mnie i powiedział, że niemożliwe jest zdobycie panny Pumpkin. Ja mu jeszcze pokażę.
- Przez ten czas kiedy niefortunnie nie mieliśmy okazji się widywać chyba zdążyłaś zapomnieć, iż dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych - stwierdziłem z uśmiechem. W sumie nie wiem, czy mógłbym za nią gdzieś pojechać - to byłoby ciężkie zadanie, choćby z tak prozaicznych przyczyn jak mój permanentny brak pieniędzy na takie luksusy jak na przykład samolot - ale sama idea brzmiała dosyć pociągająco. Mógłbym zebrać Cooka i parę innych osób i zorganizować misję podboju co cieplejszych państw Europy. Swoją drogą, słyszałem, że Anglicy są wyjątkowo imprezowymi ludźmi, więc z całą pewnością byłoby zajebiście.
- Znudzona? Może w takim razie powinnaś znaleźć sobie jakieś interesujące zajęcie, które by cię zadowoliło i usatysfakcjonowało? - Nikt nie będzie nigdy w stanie pojąć, jak wiele wysiłku musiałem włożyć, by moje słowa zabrzmiały niewinnie, a nie - tak jak powinny - sugestywnie.
- Ależ oczywiście, że nie, gdzieżbym śmiał! - stwierdziłem z najwyższym oburzeniem, jak gdyby sam pomysł, iż ośmieliłbym się na coś tak okropnego mnie zniesmaczył. Chociaż fakt faktem, że rzeczywiście się ośmieliłem. Postanowiłem jednak dyplomatycznie wycofać się ze swoich kpin na ten temat, gdyż wyglądała, jakby poważnie rozważała zabójstwo. No, a poza tym niezbyt inteligentnym pomysłem było denerwowanie jej w otoczeniu jej przyjaciół roślinek. Nie wiedziałem, czy mogła w jakiś sposób wpływać na ich zachowanie, czy tylko z nimi rozmawiać - nie zdarzało nam się wszakże normalnie gawędzić - ale na wszelki wypadek lepiej było nie ryzykować. - Jesteś zdecydowanie zbyt przewrażliwiona, kochanie. Może rzeczywiście przydadzą ci się wakacje? - zapytałem z nieco teatralną troską. Oh, w razie czego sam mógłbym zorganizować jej piękny wypoczynek. Na przykład w moim łóżku.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 3 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Venus Sob Lut 19, 2011 3:58 pm

Tak, zapewne przyjaciółeczka Dimitriego, ta której nie trawię przez jej wiecznie skrzywioną twarz i zarozumiłość, niejaka Ana (?), rwała by się do mego tronu. Tacy ludzie jak ona, którzy nie mogą liczyć na to, że sami zostaną wybrani przez lud, muszą się bić o miejsce w hierarchi. To smutne, ale przynajmniej będę miała ubaw, gdy wrócę a ona ze skrzywioną miną będzie zmuszona oddać mi berło. Bo korony nawet nie zamierzam zostawiać, a nuż tknie niegodnej głowy. Jak widać lud mnie potrzebuje i sama nie jestem pewna, czy powinnam jednak wyjeżdżać. Choć może już czas? To miejsce powoli jest dla mnie zbyt monotonne. Tak myślę. To znaczy od porannej rozmowy z bratem, bo nigdy wcześniej nie zwracałam na to uwagi.
Przemilczałam uwagę o Anglii. Wybierałam się tam tylko dlatego, że Dominic uwielbia Londyn i ma tam wielu znajomych. Zapewne poznałby mnie z ważnymi ludźmi, z kręgu których wywodziłby się mój książe. A później całe Tromso zapłacze, bo zobaczy, że wypuściło ze szponów królową Wielkiej Brytanii. To znaczy, musiałabym się pośpieszyć, by zdążyć jeszcze przed ślubem Williama czy Harrego z tamtą. Może zadowolę się hrabstwem.
Dimitri mnie znał, co było dziwne zważając na to, że praktycznie nigdy nie mieliśmy nie-przyjemności się poznać. Owszem, rozmawialiśmy o sobie, ale zawsze to nie było tak prawdziwe, jak moje rozmowy z Konstantinem, bratem czy siostrą. Dimitri mnie zna, ale zna tylko to co mu pozwoliłam poznać. Więc był przygotowany na to, że mogę się oburzyć o komplement. Czasem dziwnie reaguję. Co nie zdarzyło się teraz. Patrzyłam na niego przenikliwie oczekując znaku, że się ze mnie nabija. Chyba jednak byłam przewrażliwona. Opuściłam dłonie. Narazie nie używał na mnie swojego drugiego talentu, więc nie musiałam się martwić, że zaraz stracę panowanie nad sobą. Odważnie nawet przesunęłam się w jego kierunku.
-Myślisz?- zapytałam z udawanym zastanowieniem. Jeżeli tylko cała rezydencja nie mogła by się podnieść po mym odejściu, byłabym wielce nieszczęśliwa. Och, moi wielbiciele. I ci wszyscy, którzy plotkowali o mej cnotliwości i rozwiązłości. I ci, którzy pragnęli mnie, a mieć nie umieli. Och, me serce nie wytrzymałoby. Choć niewątpliwie miło byłoby mi słyszeć, że ogłoszono żałobę z powodu wyjazdu tej najpiękniejszej.
Z następnej uwagi się roześmiałam. Coś co miałoby mnie zająć i usatysfakcjonować? Chyba się przeceniał. Lub moja kobieca intuicja podpowiedziała mi co on miał na myśli.
-Jakieś propozycje, które w żaden sposób nie zachaczą o strefę łóżkową, czy tylko o tym umiesz myśleć?- podpuściłam go, gładząc płatki kwiatów i to na nich się skupiając. Nie mogłabym patrzeć na jego uśmiech, bo zamiast bycia zimną, sama też bym się z nim uśmiechała. A ja muszę robić wszystko na opak.
I tak, jestem przerażliwona. Źle, że to zauważył.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 3 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Dimitri Sob Lut 19, 2011 6:15 pm

Przyznaję pokornie, że zdziwiło mnie trochę jej spokojne przyjęcie komplementu. Czyżby panna Pumpkin robiła postępy w tej materii? Swoją drogą, zawsze zastanawiała mnie ta jej wieczna niechęć do bycia komplementowaną; wszakże jako dziewczę o aparycji stokrotnie wybiegającej ponad przeciętną, powinna przywyknąć do pochlebnych uwag kierowanych w jej stronę. Chociaż, może jej niechęć dotyczyła wyłącznie mojej osoby? Może słysząc najróżniejsze opinie na mój temat - zapewne najbardziej brała sobie do serca te zdecydowanie niepochlebne od dziewcząt, którym rzekomo złamałem serca, bo jak ostatnie idiotki wmówiły sobie, że jedna noc oznacza deklarację związku na całe życie - od razu sądziła, że każda moja uwaga ma na celu zamydlenie jej oczu i zaciągnięcie jej do łóżka? Cóż, nie przeczę, że w większości miłe słowa ode mnie miały gdzieś pośrednio taki cel, ale nikt nie powiedział, że moje komplementy nie były szczere. Bo były. Zawsze. Gdy Venus przesunęła się w moim kierunku i nawet zrezygnowała ze swojej walecznej postawy, zdziwiłem się jeszcze bardziej. Niesamowite. Z własnej woli uznała, że jest w stanie znieść dystans między nami mniejszy niż pięć kilometrów bez konieczności mordowania mnie?
- Z całą pewnością, moja droga. Sądzę, że damska część rezydencji byłaby dosyć skonsternowana nagłym brakiem tak rażącej konkurencji - Nie ma to jak dać kobiecie poczucia lepszości od wszystkich innych - i nagłym podniesieniem się szans na to, by i na nie spojrzał ktoś nieco łaskawszym okiem. Jeśli o mężczyzn chodzi, przewiduję iż pozostaliby ogromnie niepocieszeni, nie mogąc widywać cię codziennie - stwierdziłem z powagą, choć w dalszym ciągu z nieznacznym uśmiechem błąkającym się po ustach. Znając ją zapewne uzna, że jestem sarkastyczny i się obrazi. A wtedy chyba bym się pociął, gdyż nawet moja cierpliwość kiedyś się kończy. Mój uśmiech poszerzył się znacznie, gdy Venus odczytała poprawnie moją delikatną aluzję. Cóż, pomimo tego, że była taka prawie-dziewicza i prawie-nieskalana spodziewałem się, że może zrozumieć o co mi chodziło. Co wcale nie znaczyło, że miałem zamiar przyznać się do moich ukrytych intencji.
- Strefę łóżkową? Nie przypominam sobie bym wspomniał choć słowem, że mam na myśli cokolwiek zdrożnego - Dobra, pewnie i tak nie uwierzy w mą postawę niewiniątka, ale spróbować nigdy nie zaszkodziło. Przynajmniej dała mi sposobność, by obrócić kota ogonem. - Słyszałem jednak, że głodnemu chleb na myśli - dodałem niewinnym tonem, obserwując ją uważnie z nieukrywanym rozbawieniem. Tak, nie było chyba na świecie nic bardziej absurdalnego niż zasugerowanie Venus Pumpkin, iż rzuca komuś dwuznaczne propozycje, ba, że w ogóle myśli o seksie. Znaczy pewnie myślała, bo wbrew powszechnie panującemu poglądowi iż tak nie jest, każde dziewczę pewnie kiedyś o tym myśli, ale ona pewnie rumieniła się nawet wtedy, kiedy sobie coś wyobrażała. How fucked up was that? Przyglądałem się jej uważnie, oczekując na jakąś odpowiedź; zdenerwuje się czy się nie zdenerwuje? W przypadku tej kobiety przewidzenie jakiekolwiek reakcji graniczyło z cudem; rozmowa z nią przypominała bardziej loterię, niźli rzeczywistą pogawędkę. Na swój sposób lubiłem jednak prowadzenie konwersacji z nią. Pomimo tego, że właśnie owe konwersacje brutalnie zburzyły mój dumny pogląd, jakoby rozpracowywanie psychiki i pragnień kobiet nie stanowiłoby dla mnie najmniejszego problemu.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 3 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Venus Sob Lut 19, 2011 7:15 pm

Oczywiście, że lubiłam być komplementowana! Spędzałam całe dnie w szklarni, by słyszeć ciągłe słodzenie kwiatków. Nie robiłoby oczywiście różnicy przesiadywanie w kawiarni, ale dlaczego miałabym być narażona na towarzystwo pijaków, kiedy mogłam czerpać przyjemność z towarzystwa kwiatów? Pachniały, i w przeciwieństwie do pijaków nie narzucały się. Samotna piękność w kawiarni to łatwy kąsek, niestety bezbronny. Moja niechęć do słuchania komplementów z jego ust wywodziła się prosto od pierwszego uczucia, które mną wstrząsało, gdy tylko pojawiał się w pobliżu. Nie chciałam, by udawało mu się mnie ułaskawiać, nie chciałam, by odnosił zwycięstwo, gdy ja ponosiłam porażkę. Stosując zasadę przegrany-przegrany, wolałam pociągnąć go w otchłań porażki, niż pozwolić na to, by był górą. Choć najpewniej jego wygrana nie pociągnęłaby za sobą nic złego - finalnie otrzymałabym to czego pragnę i choć z początku zła, w końcu pogodziłabym się z tym co się stało. Ale nie, jestem uparta. Nie chcę słuchać jego słodkich słów, którymi mógłby stopić lodową osłonę, za którą się chowałam.
Ale co mogłam poradzić, gdy tak bezczelnie trafiał w najbardziej pożądane aspekty mojego ego. Mogłam go olać. Albo przynajmniej olać me dobrze podłechtane JA i bez zbędnych podziękowań, udać, że wcale mnie nie ruszył.
-Coraz mocniej interesują mnie pobudki dla których tak chcesz, bym została- powiedziałam ucinając czas miłych słówek. Owszem, w innych okolicznościach nie pogardziłabym długim komplementowaniem, ale tu wolę być ostrożna. Choć, chyba taka uwaga wcale nic nie utnie. Jego uśmiech, który musiałam przecież zauważyć, choć wciąż przesuwałam palcami po kwiatach, wywołał i na mojej twarzy lekkie odwzorowanie.
-Zdrożnego? W takim razie musisz czuć się niczym prawdziwy grzesznik, gdy ciągniesz kolejną pannę do łóżka- w końcu na niego spojrzałam. I wcale się nie rumieniłam. W jego obecności myślę o seksie za dużo, ale nie a opcji, bym się rumieniła. Blada karnacja nie pozwala na takie słabości. Kiedy tak mierzyliśmy się wzrokiem doszła do mnie śmieszna refleksja, jakoby jestem chyba najmocniej napaloną na niego dziewczyną, a która nigdy mu się nie ugnie. Wiem, że ma fanki gotowe czekać pod jego drzwiami, ale one są przekonane, że będzie je chciał poślubić, czy coś. A ja chciałam tylko... nawet nie sformułuję tu moich marzeń. Jedno jest pewne - narastające pożądanie jest mocniejsze niż cokolwiek co kiedykolwiek ktoś do niego czuł.
-A ja słyszałam, że głodny głodnemu chleb wpomni- odgryzłam się w końcu unosząc rozbawiona brew.


Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 3 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Dimitri Sob Lut 19, 2011 8:03 pm

Cóż, nigdy nie potrafiłem i najprawdopodobniej nie będę potrafił zrozumieć powodów, dla których tak bardzo uwielbiała siedzieć z daleka od ludzi, w otoczeniu samych kwiatów i innych roślin. Może i ona widziała w nich prawdziwych przyjaciół, plotkowała z nimi, wysłuchiwała ich uwag na swój temat czy robiła cokolwiek innego, ale dla mnie pozostawała po prostu nieco dziwna z tym swoim ciągłym przykładaniem uwagi do kwiatów. Dla mnie one wszystkie pozostawały tylko kupą zbędnych chwastów (i nie, nie ośmieliłbym się wysunąć tegoż wniosku w jej obecności, bo znając jej drażliwość w tym temacie zapewne by mnie zamordowała na miejscu) i zupełnie nie potrafiłem pojąć, co też w nich takiego widziała. Nawet teraz - zamiast patrzeć na mnie kiedy rozmawialiśmy, całą swoją atencję poświęcała kolejnej jebanej roślince. I jak miałem w jakikolwiek sposób zdobyć sobie jej przychylność, skoro tak bezczelnie mnie ignorowała, nie kierując w mą stronę nawet jednego spojrzenia?
- Pobudki? Nie wyraziłem się do tej pory ani razu o moich osobistych pobudkach, a jedynie pozwoliłem sobie na stwierdzenie kilku faktów dotyczących wszystkich osób mieszkających tutaj - odparłem, mierzwiąc dłonią ciemne włosy, by wprowadzić na nich jeszcze więcej nieładu niż zwykle. - Jeśli zaś chodzi o mnie, nie potrafię sobie nawet wyobrazić rezydencji bez twojej stałej obecności w pobliżu i myślę, iż twoja czasowa absencja może naprawdę zachwiać moim całym światopoglądem oraz hierarchią wartości w tejże placówce - W sumie, nie kłamałem. Bo gdy Venus postanowi urządzić sobie wakacje i opuścić na jakiś czas Norwegię, kto zostanie moim celem nie do zdobycia numer jeden? Właściwie, panna Pumpkin na dłuższą metę była jedyną, która tak długo mi odmawiała. Na swojej drodze spotykałem już w swoim życiu naprawdę wiele najróżniejszych dziewcząt i choć nie wszystkie od razu dawały mi to, czego chciałem - a to były cnotliwe, a to miały chłopaków, a to coś tam innego - z reguły po dłuższym staraniu się wreszcie osiągałem swój cel. Traktowałem podrywanie trochę jak sport, a to wrażenie podsycały tylko wieczne zakłady i wyścigi z Cookiem. A chyba nikt nie lubił wiecznie przegrywać, nawet jeśli chodziło o porażkę w tylko jednej kategorii, czyż nie? - Więc tak czy inaczej nie możesz doszukać się w moich, jak to określiłaś, pobudkach niczego z czego mogłabyś być niezadowolona - dodałem. Uniosłem brew, gdy wreszcie na mnie spojrzała po raz pierwszy od początku naszej rozmowy. Zaraz roześmiałem się nieco ochryple - ciągłe picie napojów wysokoprocentowych i palenie robiło swoje z moim gardłem - i pokręciłem nieznacznie głową, jak gdyby jej wypowiedź bardzo mnie rozbawiła.
- Nie czuję się niczym grzesznik, albowiem wbrew twoim oczekiwaniom nie mam ku temu nawet najmniejszych powodów. Nie mam pojęcia, droga Venus, skąd bierze się u ciebie takie krzywdzące, fałszywe przekonanie, że bezczelnie zaciągam kolejne panny do łóżka - Dobra, tak naprawdę doskonale wiedziałem, ale cicho. Choć z drugiej strony, ja nikogo siłą nigdzie nie zaciągałem. Same przychodziły. Czyli nie kłamałem, proste. - jednakże na twoim miejscu nie wierzyłbym we wszystko, co się opowiada. Czyżbyś nasłuchała się historii pochodzących z dosyć wątpliwego źródła w postaci pewnego rudowłosego dziewczęcia, które swego czasu często pokazywało się w towarzystwie mojego przyjaciela? Wszak wiadomo, że jest do mnie uprzedzona, a jej rewelacje na mój temat w żadnym stopniu nie są odzwierciedleniem prawdy - Dobra, nie wiem, czemu zrzuciłem wszystko na Iss, bo przecież opinię jakobym był bezuczuciowym dupkiem podzielała znacznie większa liczba dziewczyn, ale chyba przeciwko niej jako jedynej mogłem wysnuć jakąś obronę. Bo co niby reszta mi zrobiła? "Wiesz, Venus, właściwie to mają rację, ale czy to moja wina, że wymyśliły sobie, że jestem ich księciem z bajki i spędzimy razem resztę życia, jeśli teraz się ze mną prześpią?" - to chyba nie byłaby najlepsza linia obrony. Dlatego też chcąc nie chcąc, musiałem zrzucić wszystko na tę byłą (ah, cóż za satysfakcja) laskę Cooka.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 3 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Venus Sob Lut 19, 2011 8:37 pm

Tak, tak. Bo wcale nie interesował się mym wyjazdem tak mocno, i tak mocno nie argumentował, bym nie wyjechała - oczywiście, że nie miał w tym żadnego celu. Był przecież miłym, uczynnym dżetelmenem z mnóstwem dobrych cech, przy których udziale chciał uzdrowić świat. Ależ to było śmieszne.
-Nie ośmieliłabym się tak mocno zatrząsnąć Twym światem, Dimitrze- powiedziałam mając w głowie oczywiście kolejną odmowę przespania się z nim odchaczoną. Przecież to musiało by być dla niego takie ciężkie. W końcu kobieta, którą chce, jak dziecko lizaka, idzie z nim do łóżka. I co dalej? I znów potwierdza się prawo, że spełnianie marzeń to nie do końca taka fajna sprawa. Jak się jest już mistrzem Świata ponad każdym istniejącym, czefóż można chcieć więcej? Podium nie przewiduje miejsca wyższego niż pierwsze.
Mogłabym mu wygarnąć wszystkie opowieści, które pojawiały się i rozmnażały w Rezydencji. Z tego możnaby już ułożyć Wielką Księgę Grzechów i Grzeszków Dimitra. Tyle, że on był świadomy skąd czerpię takie wiadomości. Nie znam go, i nie chcę znać, na tyle dobrze, by zaczepić go na korytarzu ze słowami Słyszłam, że na urodziny dymasz w akcie desperackiego prezentu. Nawet nie chciałabym sobie wyobrażać co on z kim robi, ale plotki docierają do mnie szybciutko. I wiem co nie co.
-Skąd pomysł, by Izabela przekazywała złe wiadomości? Czyżbyś wcale nie oszczędzał na prezentach urodzinowych, biorąc za to sobie solenizantki(/jubilatki) do łóżek. Dziewczyna nie mówi nic nowego, więc niepotrzebnie się nią tak irytujesz. - oświadczyłam broniąc mojej Rudej młodszej koleżanki. Odkąd zerwała z tym ułomem mogłam się z nią pokazywać. Bo wcześniej nie było mowy. -Ale dobry przykład - jakoś nie chce mi się wierzyć, że nie macie z Jamesem podobnych intencji czy sposobów. A o tych też już dużo się nasłuchałam. I gdzie tu Twa niewinność?
Tak się wkręciłam w rzucanie w niego słowami, iż nawet nie zauważyłam kolejnych kroków poczynionych w stronę chłopaka. Źle. Zaraz włączy się czerwona lampka.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 3 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Dimitri Sob Lut 19, 2011 9:42 pm

- Z twoich wcześniejszych słów wyciągnąłem wniosek, iż jednak się ośmielisz - Rozmawialiśmy w końcu o jej wyjeździe z rezydencji, tak? Chyba powoli zaczynałem gubić się w tych zawiłych meandrach naszej konwersacji. To była kolejna specyficzna cecha moich konfrontacji z Venus; nigdy niczego nie oznajmialiśmy wprost, a wszystkie myśli pakowaliśmy w tysiące zbędnych, chłodnych słów przywodzących w swej formie na myśl dawne czasy. Jej odpowiedź na moje wybielanie się i negowanie poglądu, jakobym łamał niewieście serca ani trochę mi się nie spodobała. Cóż, czystą głupotą z mojej strony byłoby łudzić się, że jakimś cudem nie usłyszała o sprawie z Yves oraz jej urodzinami, bo nawet gdyby nie dowiedziała się o tym od swoich podwładnych ani tak zwanych przyjaciółek (miała jakiekolwiek poza roślinami?), wpis tej infantylnej dziewczyny zwanej plotkarą dosyć jasno informował o całej sytuacji. A co do tego, że zerkała na stronę z najnowszymi plotkami z rezydencji nie miałem najmniejszych wątpliwości. Status królowej zobowiązywał do tego, by wiedziała, co też dzieje się w jej królestwie.
- Stąd, iż ta dziewczyna mnie nienawidzi - Nie rezygnowałem ze swojego stanowiska, w dalszym ciągu przyglądając jej się z uwagą. - Z jakiegoś zupełnie niezrozumiałego dla mnie powodu obwinia mnie za porażkę swojego związku. Cóż, nie będę ukrywał, iż od początku wiedziałem, że Cook długo nie wytrzyma jako monogamista, aczkolwiek nie oznacza to, że miałem coś przeciwko jego związkowi - Dobrze, to było z mojej strony kłamstwo tak rażące, że aż nie mogłem się nie uśmiechnąć. Gdyby tylko James mógł to usłyszeć, umarłby ze śmiechu. - Nie, nie oszczędzam na prezentach urodzinowych, po prostu zawsze staram się dać ludziom dokładnie to, czego chcą. Natomiast ty, kochanie, masz spore skłonności do konfabulacji. Nie wziąłem sobie żadnej jubilatki do łóżka; brzmi to doprawdy tak, jak bym kogoś boleśnie skrzywdził i wykorzystał. Jeśli jednak coś miało miejsce między mną a Yves to po pierwsze nie sądzę, by cię to interesowało, a po drugie zaręczam, iż sama Yvy nie czuje się w żaden sposób pokrzywdzona tymże faktem czy zaciągnięta gdziekolwiek. Jesteśmy przyjaciółmi, więc doprawdy, nie widzę w przytoczonej sytuacji niczego złego. A może martwisz się, kochanie, że zapomnę o twoich niedalekich urodzinach? Albo przeciwnie, że nie dostaniesz ode mnie satysfakcjonującego prezentu? - Trochę się zirytowałem. Jako, że z taką pewnością siebie poczyniła kilka kroków w moją stronę nie mogłem być gorszy i uczyniłem to samo tak, że znaleźliśmy się w zdecydowanie zbyt bliskiej odległości. Nie spuszczając z niej twardego wzroku, mój ton stał się nieco cichszy i przy okazji trochę drwiący. - Myślisz, że zaciągnę cię do łóżka przy pomocy mojego talentu? Że cię do czegoś zmuszę? Nie jestem tak podły, choć usilnie starasz się wmówić mi, a przy okazji samej sobie, że jest inaczej - Uśmiechnąłem się krzywo. Trochę gry na jej uczuciach nie zaszkodziło. - Ma niewinność jest na swoim miejscu, natomiast twój umysł oraz kojarzenie faktów chyba chwilowo gdzieś indziej. Skarbie, dlaczego tak bardzo starasz się udowodnić wszystkim, że mam jakieś dziwne sposoby oraz intencje? - Tak, nie zapomniałem o jej dziwnej próbie z wmówieniem mi, że użyłem na niej swojego talentu i to dlatego próbowała mnie uwieść w Boże Narodzenie. Pytanie tylko, czy zaserwowała taką wersję dlatego że wstydziła się tej prawdziwej, czy też dlatego że sama w to wierzyła? - Zastanawiam się, czemu aż tak bardzo chcesz mnie nienawidzić - Teraz niemal szeptałem, uśmiechając się do niej na poły drwiąco, a na poły ze zwykłym rozbawieniem. Błądziłem wzrokiem po jej twarzy, jakby szukając odpowiedzi na krążące po mym umyśle pytania. Cholera, za nic nie mogłem rozszyfrować tej kobiety.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 3 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Venus Nie Lut 20, 2011 6:39 pm

-Ale gdyby to miało tak mocno wpłynąć na Twe życie..- westchnęłam. Może jednak pozna mą litość. Oczywiście, że mogę zostać przekonana, żeby zostać. To napewno byłoby prostsze niż proponowanie mi wyjazdu. I choć bezpośrednio mam na myśli tylko wyjazd, to gdzieś pomiędzy wcisnąć zawsze mogę niemożliwość zmienienia naszych relacji.
Na słowa Dimitriego o Iss, wywróciłam oczyma. Nie obchodzi mnie co on o niej myślał, co myślała ona o nim. Prychnęłam słysząc, jaką to chłopak miał podobno bierną pozycję w tym całym Iss-Cook. Ludzie mówili dużo, a najwięcej mówił Dimitri. Nawet ja słyszałam, jak któregoś dnia jakaś panna go pocieszła, bo "on już nie może patrzeć, jak James mizia się tylko jedną". On mnie najwyraźniej brał za organiczoną kobietę, zamkniętą w szklarni. Cóż za tupet.
Później sprawiałam wrażenie niesłuchającej go. Po co miałam słuchać jego żałosnych tłumaczeń co do "przyjaźni" z jakimiś dzierlatkami, których w życiu nie poznałabym na ulicy? Nie wiedziałam, że Yves to siostra Yeal, choć dla wszystkich to oczywiste. Nie dla mnie, gdyż nie interesuję się ludźmi nie wzbudzającymi zainteresowania. Wreszcie ponownie skupiłam swój wzrok na czymś, co nie było końcówkami mych bujnych włosów.
-Przyjaźń? Musicie mieć nieźle pokręcone w główkach, by przechodzić na porządek dzienny z takim "seks-przyjacielem". Ja sobie tego nawet nie wyobrażam-oświadczyłam dumnie. Któż śmie zwracać się do mnie z takimi propozycjami? Przecież to uwłaczające godności kobiecej. Nie muszę pamiętać, że sama do Tristana mam dość frywolny stosunek, choć to on jako pierwszy (i najprawdopodobniej ostatni) miał zaszczyt "dobrania się do moich majtek"- jak ostatnio usłyszałam na korytarzu. Pff. -Ale nieważne - nie chcę Cię umoralniać, ani zmieniać, gdyż na to za późno- powidziałam jadowicie po czym ponownie westchnęłam -Najwyraźniej jesteś tu tym dobrym, który przyjmuje głupie dziewuchy, marzące o nocy z Tobą. I dobrze, a może zaczniesz ntym zarabiać? W końcu to musi je cieszyć. Zapewne mają nawet plus trzysta do reputacji za taki wyskok. Ale wiesz co..?- spojrzałam na niego, bo wcześniej gładko przejeżdżałam spojrzeniem poza głową głównego zainteresowanego. -Po pierwsze - moja reputacja nie potrzebuje naprawy i och! Nie jestem głupia- powiedziałam hardo. Mam gdzieś to czy mnie manipuluje czy nie. Teraz mówił otwarcie, że nie będzie? Ha ha, dobre sobie.
-A może powinieneś użyć swego daru? Trzeba korzystać z tego co się otrzymało. A inaczej NIE MA MOWY, bym kiedykolwiek zgodziła się na to co chcesz. Uniesiesz się honorem porażki? To słodkie Lyytiakainen, ale zwycięzca bierze wszystko.- powiedziałam z pewną nutką wygranej. W końcu jednak się zdenerwowałam. Chciał mi wmówić, że to ja go ubieram w złe szaty, że wymyślam sobie jego niemoralne podejście do kobiet? Jak śmiał? Jeszcze stał tal blisko i gdyby nie adrenalina, zmiękłyby mi kolana.
-A urodziny mam 15. I nie jesteś zaproszony- powiedziałam i odwróciłam się oczekując, że wyjdzie.
Jakbym wcale nie chciała zaprosić go osobiście. Jeszcze jakieś dziesięć minut temu.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 3 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Dimitri Nie Lut 20, 2011 10:18 pm

Chociaż podczas mojego monologu sprawiała wrażenie, jakby w ogóle nie przykładała wagi do moich słów byłem pewien, że w rzeczywistości mnie słucha. Mogła głęboko gardzić moim punktem widzenia, nie zgadzać się z moim stanowiskiem i w duchu śmiać się z bredni, które wygadywałem - bo istotnie, nawet ja musiałem przyznać, iż moje niektóre słowa były kłamstwami tak jawnymi, że aż szkoda było w ogóle o nich mówić - jednak z całą pewnością mnie słuchała. Musiałem użyć naprawdę bardzo dużo swojej samokontroli, żeby nie parsknąć śmiechem w odpowiedzi na jej uwagę. Ona żyła w jakimś pieprzonym średniowieczu czy co było z nią nie tak? Jej słowa pasowały bardziej do jakiejś dziewiętnastowiecznej, pruderyjnej starej panny a nie młodej dziewczyny żyjącej w dwudziestym pierwszym wieku, gdzie wszelkie zasady moralne dawno zostały wyparte przez wszechobecną i piękną wizję kierowania się epikurejską ideą zdobywania przyjemności. Zdecydowanie coś z tą kobietą było nie tak. Aż żal robiło mi się tego, jak bardzo się marnowała.
- No tak, rzeczywiście, wszakże takie układy są niespotykane w dzisiejszych czasach - rzuciłem niby to lekkim tonem, choć zabrzmiała w nim wbrew mej woli delikatna nuta kpiny. Błagam, czy ona naprawdę żyła na tym świecie i miała pojęcie, co też działo się dookoła niej? Wiedziałem, że moja moralność była na nieco niższym poziomie niż przeciętny, jednakże niemal każdy normalny człowiek żyjący obecnie na Ziemi mógł przyznać, że układ w którym dwoje przyjaciół sypia ze sobą nie jest niczym aż tak niespotykanym i potępianym. Wiedziałem jednak, że polemika na tym polu nie miałaby najmniejszego sensu; Venus nie zwykła brać pod rozwagę żadnych, nawet najbardziej oczywistych argumentów. Miała ten swój własny świat, którego centrum była, i na wszystko inne pozostawała głucha. - Oczywiście, że za późno, wszakże dla ciebie jestem definicją zła w czystej postaci. Niemoralny, niewychowany... dlaczego w ogóle ze mną konwersujesz? I dlaczego tak bardzo interesuje cię temat tego z kim też się spotykam? - No tak, to też bardzo mnie irytowało. Skoro tak bardzo potępiała mój styl życia, dlaczego ciągle powracała do tego tematu, rozgrzebując go? Sama prowokowała mnie do tego, bym o nim opowiadał. Z każdym jej słowem wkurwiałem się coraz bardziej, choć nie dałem po sobie tego poznać nawet jednym gestem. Powoli przesadzała.
- Wydaje ci się, że twoja reputacja nie potrzebuje naprawy i że nie jesteś głupia, kochanie - poprawiłem ją niemal ze znudzeniem. Jako, iż porządnie mnie irytowała, postanowiłem pociągnąć nieco ten wątek. - Wcale nie twierdzę, że tak nie jest, albowiem nigdy nie dostrzegłem nic co pozwoliłoby mi zasądzić o twojej inteligencji, jednakże wszystko co tobie się wydaje jest absolutnie niepotwierdzone. Żyjesz sobie w tym swoim własnym wyimaginowanym świecie, w którym jesteś centrum wszechświata i zupełnie nie zwracasz uwagi na to, co dzieje się w tym realnym, prawdziwym, nie takim cukierkowym jak ten twój. Uważasz, że wszyscy powinni być na twoje skinienie, że każdy powinien biegać za tobą i bić ci pokłony, i że wszystko ci się należy. Kiedy ktoś stara się być dla ciebie miły pomimo tego, jak oschła jesteś, zaczynasz wmawiać tej osobie, że robi to z interesowności, by dobrać się do ciebie i nastawiasz go przeciwko sobie. A kiedy już uda ci się osiągnąć cel i ta osoba podchodzi do ciebie z niechęcią, znowu zaczynasz narzekać, że nie kłania ci się w pas. Pytałem cię o to już raz i zapytam ponownie, gdyż wtedy nie uzyskałem żadnej spójnej odpowiedzi; czego ty właściwie chcesz, Venus? Powinnaś się nad tym zastanowić. Możesz mną gardzić, możesz gardzić tym, jak żyję, co robię w wolnym czasie i z kim się zadaje, ale to nie zmienia faktu, że mam coś, czego ty nie posiadasz i nie wygląda na to, by w najbliższym czasie mogło się to zmienić. Cele. Podejście. Klarowne oczekiwania wobec świata. Bez tego prędzej czy później się pogubisz - Właściwie, mógłbym przypomnieć, że raz już się pogubiła. W święta. Ale po co, skoro tak czy inaczej zaraz zasypałaby mnie oskarżeniami, jak to zmanipulowałem ją i zmusiłem do próby uwiedzenia?
- A może tutaj chodzi o to, że byś tego chciała? Może chciałabyś mi się oddać, ale jesteś na to zbyt dumna i tylko w sytuacji, kiedy miałabyś w zanadrzu wytłumaczenie, że cię wykorzystałem przy pomocy mojego talentu mogłabyś równocześnie zachować swoją reputację? - Teraz grałem na zwłokę. Cóż, podejrzewałem, że absolutnie nie mam racji, bo nie znałem osoby która byłaby bardziej mi niechętna i bardziej obojętna na mój urok osobisty niźli Venus, aczkolwiek chciałem ją sprowokować. Wkurzyć, tak jak ona przed chwilą wkurzyła mnie. - Nikt nie może mieć wszystkiego, kochanie. Nawet nie ty. I wierz mi na słowo, że gdybym zechciał, błagałabyś mnie o to, byś mogła zostać, jak to sama obcesowo określiłaś, jedną z tych głupich dziewuch w moim łóżku. Problem w tym, że tego nie zrobię. I na twoim miejscu nie radziłbym prowokować, albowiem nie każdy mężczyzna potrafi unieść się honorem i odpuścić, a to może się skończyć źle dla ciebie. Swoją drogą, kto by pomyślał, że taka wydawałoby się obrończyni moralności jak ty, kochanie, uważa honor za oznakę przegranej. Kłóci się to trochę z twoim obrazem perfekcyjnego anioła, ale w końcu co ja, ucieleśnienie zła mogę o tym wiedzieć? - uśmiechnąłem się nieco sarkastycznie i odgarnąłem jej kosmyk włosów za ucho, patrząc na nią z góry. Z góry w sensie dosłownym, bo w końcu byłem od niej wyższy. Mogła mi nawet przyjebać za dotykanie jej czy jaki tam inny pretekst sobie wymyśli; nie robiło mi to różnicy. Gdy się obróciła, tylko się do niej przysunąłem, stając tuż za jej plecami. Myślała, że tak po prostu sobie pójdę? Niedoczekanie.
- Kochanie, znasz mnie chyba na tyle dobrze by wiedzieć, że nie uznaję instytucji zaproszeń - stwierdziłem z rozbawieniem. No tak, ja po prostu przychodziłem. - Jednakże nie musisz zawracać swojej uroczej głowy tak prozaicznymi problemami jak pozbywanie się mnie jako niechcianego gościa, albowiem będę w tym czasie zajęty ważniejszymi sprawami i z całą pewnością nie zakłócę ci twojego święta - A szkoda. Aż żałowałem, że nie mogłem się pojawić, bo zapowiadało się doprawdy zajebiście. Chociaż, rzecz jasna, udawałem, że wcale mnie to nie obchodzi.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 3 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Venus Nie Lut 20, 2011 11:12 pm

Kobiety w średniowieczu, wbrew pozorom, jakie chcą nam teraz przekazać tłumy, wcale nie były tak zachowawcze jak ja. Może dewotki tak, ale na większości dworów, na ulicach, wszędzie królowała rozpusta i hańba. Już on mocniej pasowałby do tamtych czasów. Mnie powinno umiejscowić się w Starożytnej Grecji, bądź też najchętniej w wiktorjańskim okresie. Wszak nawet moje stroje przypominały szaty Greków, lecz w dawnym zarysie - pod suknią zazwyczaj nosiłam mnóstwo niepotrzebnej bielizny. Choć tak pięknej, iż nie mogłam narzekać. Niektórych mogłoby to śmiać, ale ja uważałam gorsety za wygodne.
-Ale kto powiedział, że są dobre?- zapytałam, zdziwiona lekko, że nie zaczął mnie przekonywać do takego życia. Oczywiście nic by to nie dało, ale kto nie prosi nie dostanie. Nie twierdzę, że Dimitri mógłby coś dostać, ale byłoby zabawnym słuchać jego argumentacji. I naprawdę, nie musiało mu być mnie szkoda - żyję tak z własnego wyboru, a jeżeli tak mocno śpieszy mu się do mego ciała niech idzie do mej siostry, ona ma prawie tak samo bują pierś, prawie tak samo miękkie włosy, prawie tak samo zaokrąglone biodra, uśmiecha się z prawie taką samą niewinnością. Droga wolna. Ja wiem, że jej też nie nawrócę, więc po co chłopak miałby się ograniczać?
-Nie interesuję się, pytam z grzeczności.- wysyczałam pilnując się, by nie wybuchnąć. Nie był dla mnie czystym złem, choć jeżeli nawet, to moje pobudki zostają rozgrzeszone. Zło kusi, a ja bezradna dziewica jestem słaba na zło. Och, nie mogę mu przecież wprost powiedzieć, jak na mnie działa. Po pierwsze - umarłabym ze wstydu, iż moja duma została tak brutalnie podeptana. A po drugie - oszukiwałam samą siebie, wmawiając sobie, że Dimitri wcale nie działa na mnie jak magnes. Że wcale nie tracę przez niego kontroli. Nie było szans, bym mogła mu przekazać prawdziwe intencje zainteresowania jego osobą.
Później niestety jego słowa uderzały we mnie niczym ostre szpilki, skierowane w me delikatne serce.Oschła. Czy ja naprawdę jestem oschła? Może dla niego tak, ale przecież to specjalnie. Z drugiej strony to słowo brzmi tak mało atrakcyjnie. Moja reputacja była niezachwiana, a tylko pan Lyytiakainen przyznawał się otwarcie, że jeszcze mnie zdobywa, że już nie jest zainteresowany, że się fochnął. Inni woleli opowiadać o mnie dobre rzeczy, bo liczyli na dobry koniec. A on? A on miał mnie gdzieś. Uważał, że ja mu się należę, bo co? Bo nazywał się jak się nazywał? Bo lubił ładne dziewczyny? To za mało.
-A dlaczego miałabym Ci odpowiedzieć.? Już raz Ci powiedziałam - jak się postarasz to Ci powiem. Ale ty się nie umiesz starać. Sądzisz, że coś Ci się należy. A jeżeli nie, to nieudolnie próbujesz się podlizywać. - pokręciłam głową. Chyba nie zapamiątał jednak tego, co mówiłam wtedy w lesie. Proponowałam, by się postarał. Ale on nie raczył nawet skinąć palcem. I brawo! Jakoś podziało, bo w obliczu załamania, tylko o tym ratunku myślałam. Przyszłam do niego w Święta. A on znów nie kwinął palcem. Czego chcę? Uwagi. Mam jej nadmiar i mi mąci w głowie - bardzo prawdopodobne. Ale chcę, by ten pseudodżentelmen raz w życiu zauważył, że można się potknąć. I trudno, że nie spęłnię pragnienia - chęć zemsty, czy raczej wyrządzenia krzywdy, jest większa. Byłam oburzona jego słowami. Mówił, że nie widział powodu by nazywać mnie mądrą? A może byłam głupia, gdyż nie jestem dla niego milutka i nie pozwalam mu na to, by traktował mnie jak kolejną doporuchankę. Nie mogłam mu wyrzucić tak dużo, hjak on mi. Głównie dlatego, że każde kolejne jego słowo mocniej wciskało szpilki, mocniej irytowało i oczywiście sprawiało, że byłam na granicy wytrzymałości-Jak śmiesz w ogóle TAK do mnie mówić?
Pytanie - jak śmiał zaglądać w głąb mej głowy i wyciągać stamtąd informacje o mych uczuciach? Czy Justin podsłuchiwał mnie ostatnio, czy może stoi gdzieś obok i mówi Dimitriemu co ze mną jest nie tak? Och, to napewno dobre wytłumaczenie. Brew mi drgnęła, ale nic nie poradzę. Może jest okrutnym manipulatorem i skorzystał z mej propozycji właśnie po to, żeby dowiedzieć się prawdy? Piorunowałam go wzrokiem sluchając o mych wszystkich przywarach. Jaka ja muszę być okropnw jego oczach. Ale to dobrze, może w końcu się podda i nie będę musiała tak mocno cierpieć? Nienawidziłam tego, że tak mocno na mnie dział. Nawet te rozmowy nie przypominały żadnych innych. Były chore, ubrane w tyle dodatkowych myśli, iż sama się gubiłam. On też, bo ciągle łapałam go na kłamstwach.
Odwróciłam się i poczułam, że niestety został. A do tego stał za mną, by udawać, że nie wie o mych słabościach. Dziękowałam sobie, że nie zaprosiłam go sama, bo skoro nie zamierzał przychodzić, czułabym się odrzucona. A ja nie pozwolę by ktokolwiek mnie ranił.
-Z grzeczności wypada zapytać, co może być ważniejsze- powiedziałam zimno. Uniosłam brodę dumnie, jak czynię to, gdy chcę pokazać swą wyższość nad innymi. Nad nim czułam wyższość, choć gdyby pociągnął mnie do siebie, pewnie zniżyłabym się po poziomu o którym nawet nie słyszałam.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 3 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Dimitri Pon Lut 21, 2011 1:30 am

- A kto powiedział, że są złe? - odpowiedziałem równie sensownie, unosząc brew. - Poza tym, nie możesz z taką pewnością wypowiadać się o negatywnym funkcjonowaniu czegoś, czego nigdy nie miałaś szansy doświadczyć - zauważyłem dosyć rezolutnie. Nie miałem nawet cienia wątpliwości, że przez świętoszkowaty umysł Venus nigdy w życiu nie przeszedł pomysł, żeby sypiać z jakimś swoim przyjacielem (o ile w ogóle miała jakichś; nie zdziwiłbym się, gdyby unikała z reguły towarzystwa mężczyzn bojąc się, że którykolwiek ją dotknie albo spojrzy na nią nie takim wzrokiem jak trzeba) dlatego też nie rozumiałem, czemu wydawała się być taka pewna swoich racji. Zgodnie z moim własnym światopoglądem po to, by móc się o czymś swobodnie wypowiadać, trzeba było mieć w danej dziedzinie jakieś doświadczenie. No dobrze, poza związkami. Je z definicji i bez najmniejszej praktyki od razu można było odrzucić jako zło w czystej postaci. Doprawdy, gdyby ludzie tak się nie wiązali, na świecie paradoksalnie byłoby o wiele więcej pokoju i miłości. Wszak z jakiego innego powodu na świecie wybuchały kłótnie, bójki albo niekiedy i całe wojny, jeśli nie z miłości do jakiejś niewłaściwej osoby?
- Rozumiem - odpowiedziałem dyplomatycznie, choć na końcu języka miałem raczej uwagę w stylu "Ja też lubię z grzeczności pytać ludzi, z kim chodzą do łóżka, bo w końcu jest to absolutnie wymagane przez iście dworską etykietę." Widziałem jednak, że i bez tego jest wystarczająco poirytowana, a przecież nie chciałem by doszło do rękoczynów. Owe rękoczyny musiałyby wystąpić z jej strony, rzecz jasna; sam nigdy nie ośmieliłem się podnieść ręki na kobietę i nie miałem zamiaru tego zmieniać, nawet gdyby chodziło o samoobronę. Być może moim rodzicom udało się zaszczepić we mnie więcej pozytywnych zachowań niż zarówno im, jak i mi samemu mogłoby się wydawać. - Moja droga, nie denerwuj się aż tak bardzo. Czyżbyś nie słyszała tego utartego zwrotu, że złość piękności szkodzi? Co prawda nie sądzę, by akurat twoją urodę mogło zachwiać coś tak prozaicznego jak trochę emocji, aczkolwiek naprawdę, nie unoś się aż tak - odparłem spokojnie. Właściwie, kiedy już wyrzuciłem to wszystko, znowu powrócił mi dobry humor. A Venus wyglądała doprawdy uroczo, kiedy się irytowała. Choć zapewne jej nastrój psuł się coraz bardziej w czasie, gdy mój powoli się podnosił. A szkoda, szkoda.
- Kochanie, twoje słowa wskazują raczej na sytuację nieco inną, o której wspominałem wcześniej. Wychodzisz z założenia, że to tobie wszystko się należy. Że to wszyscy mają zabiegać o twoją atencję. Naprawdę uważasz, że muszę sobie zasłużyć, żeby uzyskać odpowiedź na jedno, wcale nie takie trudne pytanie? - Pokręciłem nieznacznie głową zastanawiając się, czy do niej cokolwiek trafia. - Poza tym, jest też druga kwestia, znacznie ważniejsza. Naprawdę się staram... o cokolwiek mam się starać - wzruszyłem ramionami, bo szczerze powiedziawszy sam już nie wiedziałem, o co w tym wszystkim chodziło. Starałem się o to, żeby przestała mnie nienawidzić? O to, żeby odpowiedziała na moje pytanie? Ta sytuacja naprawdę przerastała moje umiejętności rozpracowywania kobiet. - Ty po prostu wolisz z góry założyć, że jestem chamem, który marzy tylko o tym by zaciągnąć cię do łóżka, a do tego nawet nie stara się przy relacjach z tobą, zamiast spojrzeć na fakty. Widzisz, jak reagujesz? Staram się konwersować z tobą w jak najbardziej pozytywny sposób, pozwalam sobie wyrazić mój szczery zachwyt dla twojej aparycji, a ty jak na to odpowiadasz? Wyrzucasz mi, że nieudolnie się podlizuję. Doprawdy nie wiem, czy wolisz, kiedy mężczyźni zachowują się wobec ciebie nieuprzejmie, byś mogła spokojnie założyć że nie próbują ci się nieudolnie podlizać, aczkolwiek nie mam zamiaru zmieniać swoich przyzwyczajeń tylko dlatego, że coś ci się w nich nie podoba. - Cholera, nie rozumiałem jej. Przecież zajebiście się starałem. Problem polegał na tym, że ona chyba nie do końca potrafiła to zobaczyć; była przyzwyczajona do tego, że faceci wiecznie skaczą dookoła niej i są na każde jej skinienie palcem, dlatego też każde odstępstwo od takiego zachowania traktowała jako niestaranie się. Co samo w sobie było chore, ale cóż. Kobiety. Mi natomiast z reguły nie zdarzało się w ogóle robić niczego poza czarowaniem słowami (i to w większości przypadków nie więcej niż przez jeden wieczór, ponieważ szybko nudziło mi się adorowanie danego dziewczęcia; najczęściej zaraz po tym jak już dała mi to, czego chciałem, ale może lepiej przemilczmy ten szczegół), więc moje zachowanie względem niej naprawdę było wyżynami starania się, biorąc pod uwagę moje standardy. Czy ona w ogóle miała świadomość jak wiele znaczyło, że dałem jej jakikolwiek prezent na gwiazdkę poza woreczkiem węgla? Nie dość, że nie obchodziłem świąt, to jeszcze nigdy nie chciało mi się myśleć nad tymi wszystkimi rzeczami, a prawdziwe prezenty otrzymywała ode mnie tylko garstka starannie dobranych osób. Jednakże przez to, że zapewne ona sama była obsypywana najróżniejszymi podarkami na okrągło, nie widziała nic szczególnego w tym, że dostała kolejną rzecz od kolejnego mężczyzny. I tutaj koło się zamykało. Oto jest rozwiązanie całej zagadki - mieliśmy po prostu nieco inną definicję 'starania się'. Jej kolejnego pytania nie zrozumiałem do końca, więc postanowiłem postawić na sztukę dyplomacji i nie odpowiedzieć ani też nie dociekać, co dokładnie rozumie przez 'takie' mówienie.
- Skoro to pytanie grzecznościowe zgaduję, iż odpowiedź nie jest ci naprawdę potrzebna, gdyż tak czy inaczej cię to nie interesuje, czyż nie? - stwierdziłem powoli i zrobiłem jednocześnie coś bardzo ryzykownego; jedną ręką przesunąłem po jej kibici, natomiast drugą odgarnąłem jej włosy na jedno ramię, zbliżając twarz do jej odsłoniętego ucha. Cóż, pewnie odważyłem się na to, bo stała do mnie tyłem i gdyby chciała mi przyłożyć miałbym odpowiednio dużo czasu na reakcję. Wiedziałem, że takim zachowaniem zdecydowanie przeginam, ale nie mogłem się powstrzymać. Poniekąd bawiłem się jej kosztem, obracając wiele z jej poprzednich słów na jej niekorzyść. - Zresztą, i tak przecież nie byłem zaproszony - stwierdziłem cicho prosto do jej ucha. - Nie wątpię jednak, że ty będziesz się bawić doskonale. Do zobaczenia, Venus - Po tych słowach jak gdyby nigdy nic puściłem ją i skłoniwszy się nieznacznie z szelmowskim uśmiechem opuściłem to miejsce, kierując się w stronę rezydencji.

/rezydencja i przeskok i cześć <3
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 3 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Powrót do góry

- Similar topics
» Ogród

 :: Rezydencja :: Zewnatrz :: Park

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach