Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Korytarze

+10
Lie
Florence
Napoleon
Felix
Gabrielle
Lemon
Delilah
Ianelle
Konstanty
Mistrz Gry
14 posters

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Lemon Pią Kwi 08, 2011 6:27 pm

Głosy piekielne? I jeszcze mnie wzywające? O tym, że ja mam coś nie tak z głową zdawałem sobie sprawę dzięki dziwnemu wychowaniu rodziców, ale żeby też kuzynek? Zawsze miałem ich za dziwaków, ale nie pokręconych dziwaków. I jeszcze zaczął wydawać te dźwięki z siebie. Kurwa, jeszcze ktoś nas zobaczy razem i co będzie? Że też mnie obchodziła opinia publiczna, skoro zawsze chciałem mieć to gdzieś.
- Idziemy dłuższą drogą - wytłumaczyłem. I to nie tak, że zaraz posłusznie ruszyłem tak gdzie trzeba. Przecież nie mogłem się przyznać, że tak naprawdę to nie miałem pojęcia, gdzie popełniłem błąd. Idź gdziekolwiek ze ślepym jako przewodnikiem. Zajebisty pomysł, ot co.
- Myślenie? To to co sprawia, że boli cię głowa? - zapytałem z udawaną naiwnością w głosie i zdumieniem, że ona czyni tak przedziwne rzeczy jak myślenie. - Nie, boję się. - Też się uśmiechnąłem skoro ona to robiła.
Wyglądamy? Spojrzałem na nich. Faktycznie miałem urodną tą kuzynkę i trzeba będzie na nią zerkać. Jeszcze jakiś kretyn będzie próbował sztuczek. Jakoś tak przeczuwają, że oni będą mogli teraz długo dyskutować o tym jak to świat nie mógłby znieść dobroci jaką gromadzą w sobie Griffithsowie trzymałem się tak z tyłu. Niech sobie gadają.
Lemon
Lemon
król burdelu


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Go?? Pią Kwi 08, 2011 7:50 pm

- Wcale nie idziemy dłuższą drogą, on kłamie, jak zawsze. Po prostu znów przeliczyłem się ze swoją wiedzą, gdzie co jest. Ale jak widać los nad nami czuwa - sprostowałem Lemona, bo nie mogłem znieść myśli, że w jakikolwiek sposób moja siostra jest okłamywana. Jej nie można było okłamywać, wystarczający trud miała z prawdą i jej ogarnięciem, a nie jeszcze jej motać myśli czymś innym. Po za tym jak będzie mogła się wykazać rozeznaniem w korytarzach i nas zaprowadzić w odpowiednie miejsce to będzie z siebie taka dumna, że nie wiem. Nie chciałem jej tego odbierać. Choć w sumie jednocześnie podkładałem nogę Lemonowi, mówiąc, że nie zna się na terenie. Jego męska duma mogła na tym ucierpieć. A to by było złe. No w każdym razie wszystkiego mieć nie wolno, a Lemon lepiej to zniesie niż Dee.
Na ich dziwne teksty o myśleniu jedynie machnąłem ręką. To nie myślenie bolało, a złe myśli. A cholernie dobry Quen nie posiadał żadnych podłych myśli, bo był pomocnym chłopcem. Taka męska wersja matki Teresy z Kalkuty. Hmm, chyba własnie sam siebie obraziłem w jakiś sposób, ale tego nie czuję. Teresa to jeden z moich idoli i w przyszłości też zamierzam gdzieś wyjechać i pomagać. O ile uporam się z tym swoim małym problemem z oczami. No czasem musiałem przyznać, że elektryczny wzrok był pewnym problemem.
- Niezrozumienie boli, rzeczywiście, ale kto jak nie my sobie z tym najlepiej poradzi? - zapytałem, ale nie czekałem na odpowiedź. - I wcale nie musisz nas pilnować, jesteśmy przecież duzi. A ja zamierzam poszaleć na parkiecie. - To nie był zbyt dobry pomysł patrząc na to, ze pewnie prędzej poturbuję tuzin osób, niż coś zatańczę, ale mówi się trudno.
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Delilah Sob Kwi 09, 2011 12:48 am

Quentin wcale nie musiał mi tłumaczyć, że nasz kuzyn nie mówi prawdy, bo wiedziałam o tym od samego początku. Westchnęłam tylko ciężko i posłałam mu pełne powagi spojrzenie.
- Oj Lemon, Lemon - pokręciłam głową z dezaprobatą. - Widzę, że nie masz w sobie ani trochę rodowej szczerości Griffithsów. A gdybyście zgubili się w jakimś zapomnianym kącie rezydencji i nikt nigdy by was nie odnalazł? Wiesz, jak bardzo bym się o was martwiła? Macie szczęście, że mnie spotkaliście - stwierdziłam, nagle powracając do radosnego tonu. Okej, może i bez mojej pomocy wcale nie zagubiliby się na wieki wieków, bo powiedzmy sobie szczerze, to niestety był zwykły budynek, a nie jakiś ogromny Hogwart, ale mimo wszystko fajnie było raz na jakiś czas wmówić sobie, że uratowało się komuś życie. Ot, dla zwykłej poprawy samopoczucia.
- O nie, muszę was pilnować! - zaprotestowałam gwałtownie. - No wiesz, patrzeć, czy nie przeginacie z alkoholem, bo naprawdę nie mam zamiaru w przyszłości latać za wami i ciągać was na spotkania AA, sprawdzać czy nie zadajecie się z nieodpowiednim towarzystwem, w końcu nigdy nie wiadomo kiedy pojawią się przedstawiciele jakiegoś gangu i zanim zdążycie się spostrzec, już będzie po was, albo... Jej, sama nie wiem, ale jest tyle zagrożeń! - Dobra, i ja i Quen doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że to co mówiłam nie miało najmniejszego sensu, ale trudno. Przecież mój braciszek doskonale wiedział, że moich słów nie można było traktować całkiem serio. Poza tym, jeśli ktoś z naszej rodziny potrzebował opieki na imprezach, bezapelacyjnie byłam to ja. Powiedzmy, że nie byłam specjalnie dobra w piciu. Chociaż nigdy przenigdy nie przyznałabym się otwarcie do tego moim braciom ani kuzynowi. Obróciłam się do tyłu, by zobaczyć, czy Lemon dalej za nami podąża i uśmiechnęłam się do niego; cóż, nie miałam zamiaru na siłę zmuszać go do rozmowy z nami, bo doskonale wiedziałam, że nasze optymistyczne klimaty nie zawsze mu odpowiadały.
Delilah
Delilah
lotta


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Lemon Nie Kwi 10, 2011 4:45 pm

Zaraz kłamałem. Tylko przedstawiałem swoją wersje wydarzeń. To, że się zgubiliśmy to też w pewnym sensie była dłuższa podróż niż zwykle. Czyli co? Czyli szliśmy dłuższą drogą. I kto miał rację? Ja! Jednak już nie zamierzałem tak przy nim tym szpanować. Dzielnie zachowałem to dla siebie i nawet się nie wypowiedziałem na temat dobrych cech Griffitthsów.
Tak sobie szedłem za nimi z paczką pod pachą i słuchałem tych bzdur. No może Dee jeszcze mówiła ciekawie. Az się łezka w oku kręciła, że tak łatwo zaszczepiłem w niej szukanie tych wszystkich strasznych rozwiązań sytuacji. Zaczęło się od przebywania ciemną nocą, no dobra dniem, ale ciemnym niczym noc, przy domku na drzewie, a teraz sama wymyśliła. Moja krew!
- Słyszę muzykę - wyrwało mi się, bo miałem dosyć ich towarzystwa. I teraz nie kłamałem.
Lemon
Lemon
król burdelu


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Go?? Pon Kwi 11, 2011 2:44 pm

- Ja też słyszę - powiedziałem ucinając tematy poprzednich rozmów. Chwilę później znaleźliśmy się już całkiem blisko sali i wtedy napadła na mnie jednak z moich znajomych. - No to ja się zwijam - oznajmiłem rodzice, a potem już mnie nie było.

/ zmiana daty /
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Gabrielle Nie Sie 07, 2011 12:05 pm

[alejki]

Nietrudno było wyrwać się babci Prince. Serio, poszła COŚTAM załatwić, a ja elegancko raczyłam się zadymić (znaczy, rozszerzyć odległości pomiędzy atomami) i wypłynęłam chmurką przez szparę w drzwiach. Z tym gazem to zawsze problem jest, bo muszę uważać, żeby nie przesadzić, bo miewam problem ze złożeniem się z powrotem, jeżeli się za bardzo od siebie oddalę. Na szczęście wystarczy znaleźć kubek czy tam butelkę, czy balon i przynajmniej się sprężę, a potem to łatwiej. Nie muszę szukać skóry czy mięśni latających sobie po Rezydencji jak gdyby nigdy nic. Masakra.
Więc, zwiałam jej, ale się grubo pomyliłam. Rozkład tej Rezydencji, nieco mniejszej niż nasza, różnił się od znanego mi. Serio, pewnie coś przebudowali wtedy. Przebudują? Kurde, muszę się przestawić na to, że jeszcze mnie nie ma i mam całe dwadzieścia lat na poczekanie do swoich czasów. Świetnie. O niczym innym nie marzyłam, żeby się tutaj zgubić. Wiecie co? Zdałam sobie sprawę, że trudno mi będzie się ukrywać. Bo idę sobie przecież z mamą i niby jesteśmy siostrami, tam u nas, bo takie podobne, jak ty się Gabciu w mamusię wrodziłaś, a ona tak młodo wygląda, terefere kukuryku. I ja zawsze myślałam, że jestem sto procent mama. No raz, że od razu wiadomo, że pokrewieństwa się z nią nie wyprę, chociaż nie wiem, czy ona tutaj znana czy ją mieli gdzieś. Miałam większy problem. Kiedy już wtedy włamałam się do akt, było zdjęcie. Mi się tam osobiście nie podobało, mieli słabego fotografa, ale szczerze zwątpiłam. Myślałam zawsze, że tylko oczy mam po ojcu. A nie. Jego też się nie wyprę, niestety. Nie chodziło tutaj o cechy takie jak nos, usta, czy tego typu. Ogół. Poszczególne takie były jak u mamy, ale mój obraz ogólny to wykapany tatuś. Kurde. Jak można nazwać takiego debila? No i co z tego, że gdyby nie jego pomylone plemniki, wcale by mnie nie było. Wcale się nie interesował. Ale i tak mu nakopię.
Stałam z niemrawą miną, bo nawet nie wiedziałam już, czy jestem tam gdzie mi się wydaje, że jestem. Macie tu jakiegoś lokaja, żeby mnie zaprowadził?
Gabrielle
Gabrielle
~ * ~


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Felix Nie Sie 07, 2011 2:21 pm

/ z nicości /

Przed chwilą się obudziłem i kurwa mać przysięgam, że jeszcze wtedy byłem w łóżku. Się przeciągałem, zastanawiałem jak to możliwe, że leżę tam gdzie leżę i wtedy popełniłem ten błąd: pomyślałem, że bym się czegoś napił. I kurwa poleciałem. Tylko przez zaspanie nie tam gdzie trzeba. Porządnie łupnęło, jęknąłem i znalazłem się na jakieś starej ławce, a mą twarz zalało światło. Kurwa, okno. Słońce. Ulewa, a słońce. Pojebało ten świat?
- Umieram - poinformowałem świat jakby owy świat to interesowało. Pewnie nie. Bo kogo by interesował taki książę, który chyba złamał sobie brzuch, lądując na oparciu od ławy. Aż mi dech zaparło. Poza tym w tym momencie pragnę ogłosić wesołą nowinę: spałem w ciuchach. Dzisiejszych. Jestem mistrzu. Nie świeciłem takim tyłkiem odzianych w bokserki w misie, a w spodnie. Na właśnie takie okoliczności. A potem przypomniało mi się jak mi się chce pić. A do kuchni. - Gdzie kuchnia? - zapytałem, zsuwając się z ławy, a raczej starając się podobną akrobacje wykonać. Wyszło jak wyszło. - Ty - wskazałem na jakiegoś rudzielca, który obserwował mnie z dziwną minką. Dobra nie powinienem wybaczać tak szybko Beniowi i wpaść na to jego pidżama party, bo dzisiaj wyglądałem jak wyglądałem, ale żeby tak na mnie zaraz patrzeć. - Kuchnia gdzie wiesz jest? - Kurwa. Poplątałem. Pierdolony angielski. Jakby cały świat nie mógł po norwesku nawijać. No nic. Dalej siedziałem na podłodze i opierałem się o ławeczkę, twardo, ale chuj z tym.
Felix
Felix
klękaj śmieciu


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Gabrielle Nie Sie 07, 2011 2:54 pm

Ja jestem bardzo spokojną osobą. Nie awanturuję się, tłukę tylko jak mnie coś wkurzy, piję tylko ze znajomymi, palę, kiedy ktoś mnie poczęstuje. Normalnie idealne ze mnie dziecko, jestem taka cudowna i wspaniała. Nie tknę muchy, chyba, że mi bzyczy nad uchem, ani nie wyrwę jej skrzydełek, kiedy już leży martwa na parapecie. Wszystko w celach badawczych. Ja zniosę wszystko. Wszystko oprócz tego, gdy ktoś mi przerywa samotne i rozdzierająco melancholijne rozmyślania dotyczące nikogo innego, a tamtego nibyojca. Nawet poużalać się nad sobą nie można, bo jakiś debil sobie eksperymentuje i lata po Rezydencji jak jakiś superman. I chociaż jest wcześnie, to zakłóca spokój waleniem w stare ławki (skąd oni ją na korytarzu wytrzasneli? pozdro) i niepoprawnymi gramatycznie krzykami, na które nie zamierzałam zresztą udzielić odpowiedzi. NAWET gdybym wiedziała, to czy ja wyglądam ja punkt informacji turystycznej? Przecież sama chętnie znalazłabym kuchnię, żeby sprawdzić, czy w tych ciemnych wiekach produkują moje ukochane batoniki dla ćpunów. Legalizacja jest, nie? A może nie.
- Skąd mam wiedzieć, do cholery? - zirytowałam się nagle. Skądś znam tego gościa. Nigdy z nim nie gadałam, tego by mi jeszcze brakowało, ale na pewno gdzieś go widziałam. Tylko gdzie. Obserwowałam go chwilę, by wysnuć niejasne przypuszczenie, że w jakiejś gazecie. Albo telewizji. Tylko wyglądał staaaro. Na czterdziestkę gdzieś. Chociaż nadal go nie kojarzę. On mnie chyba też, znaczy, nie mnie, bo mnie jeszcze nie ma, ale pewnie nie żywi ciepłych uczuć do mamy. Ani dziecioroba. Bo by nie poznał, chyba, że ma kaca. Albo jest głupi. Albo jednak taka do nich podobna nie jestem. Kac. Podobno było coś takiego. Teraz wymyślili (znaczy, wymyślą) jakieś hiper super tabletki. Ale to nie ten urok. Chętnie uchlałabym się, żeby zobaczyć takiego kaca. Uśmiechnęłam się do niego zachęcająco i podeszłam krok czy dwa. Przydałby mi się jakiś naiwny do oprowadzaniai pokazywania tych staroci. Może doprowadzi mnie do tego-tego, żebym mogła mu porządnie nakopać. Albo on pomoże mi nakopać. E, zaraz. Taki sam dar ma ta mała 'jakmniewszyscykochają', z mojej Rezydencji. A odkryli podobno, że dary w pewnym stopniu dziedziczne są. Ej, a może ten ten to jej ojciec? Ona gdzieś z tych zimnych krajów jest.
Gabrielle
Gabrielle
~ * ~


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Felix Nie Sie 07, 2011 4:00 pm

Patrzyłem na rudzielca, jeszcze moment, ale skoro nie wie to w dupie ją mam i se sam poradzę, a co. Też mogę. Tylko najpierw pozbieram się z ziemi. Dodatkowo wypraszam sobie jakiekolwiek obrażanie mnie i wygadywanie, że mam kaca to wielkie niedopomówienie. Po prostu za mało spałem i... no dobra, to mógł być kac. Pierdolę to.
- Mam cię gdzieś - oznajmiłem z dziecinną prostotą. I już nie zamierzałem w ogóle zawracać sobie głowy panną. Zabrałem się za podnoszenie. Przez to huknięcie o ławkę nie szło mi tak prosto. Bo przecież rezydencja była kurwa mać ogromna, korytarze wielgachne, długie to i postawili ławki / kanapy co było dla tych, którzy włóczą się bez celu. Co w tym wielkiego? Lepsze to niż te ozdóbeczki-dupeczki umieszczane wszędzie przez pierdolniętą smoczycę. Gdy już stałem, uświadomiłe sobie, że jak się teraz skupię to polecę do kuchni. Tylko... nie chciałem ryzykować. A tamta wciąż stała. No ludzie. Jakbym wiedział, że ona teraz rozmyśla gdzie mnie widziała i łączy z jakimś gościem po czterdziestce to bym ryknął śmiechem, bo ja byłem pewny, że ledwo dożyje do trzydziestki z moim podejściem do świata, a dzieci? Ja i dzieci? Dobre sobie. No ale nie. Ja nie mam o tym pojęcia.
Dałem sobie spokój. Posadziłem tyłek na ławeczce i spojrzałem na dziewuchę. Coś znajomego w sobie miała. I oto jest pytanie: pieprzyłem się z nią czy nie. Bo gdyby jednak tak to może z tego powodu była taka niemiła? Kurna. Weź tu się człowieku połap, zwłaszcza jak ci poczynają wmawiać, że za facetów też się bierzesz. Powinienem przestać tyle palić i pić.
- Nie fochaj się ani nic, ale czy my się znamy? Bo masz jakąś znajomą twarz. - A mogłem po prostu skoczyć do kuchni, ale nie. O suchym pysku będę tutaj siedział.
Felix
Felix
klękaj śmieciu


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Gabrielle Nie Sie 07, 2011 7:32 pm

Jego poryło chyba. Najpierw, jak jakiś słodki gówniarz informuje mnie, że ma gdzieś, a do wystroju brakuje tylko przeuroczego seplenienia. A potem nagle, nie fochaj się, nie fochaj. Czy ja wyglądam na miłosierną samarytankę, żeby litować się nad jakimiś, obecnie czterdziestoletnimi facetami? Niech sobie ten koleś wygląda całkiem spoko, ale mnie to nie rusza. No może trochę.
- Wątpię. - mruknęłam. Znajoma twarz. Mam nadzieję, że dużo tego słyszeć nie będę, bo wystarczyło raz i już mogę uznać to za znielubiany do końca tekst. Wkurza mnie.
- Gabrielle. - przedstawiłam się w końcu. Po cholerę on tam siedział? Chyba powinien swojej kuchni szukać. A ja go będę śledzić i też znajdę. Bo po co się męczyć? Oparłam się bokiem o ścianę, nie spuszczając z niego zainteresowanego spojrzenia, choć zaprawionego trochę pogardą. Głupi był, ale ciekawy, to musiałam przyznać. Poza tym, mógł mi się przydać. Do czego, nie wiem, ale instynkt podpowiadał, żebym trzymała się go tak długo, aż każe się odczepić. Kurde, czy mi się wydaje, czy poczułam do niego słabą bo słabą, ale nić sympatii? Gdybym znała go w moim czasie, byłby fajnym, trochę zakręconym wujaszkiem. A tak był tylko głupim, nieogarniętym kolesiem. Sympatycznym nieogarniętym kolesiem. Boję się siebie.
- Możemy razem poszukać tej kuchni. - zaproponowałam w końcu, chociaż to trochę bez sensu. Nie mógł się teleportować? Albo, co się będziemy cykać, mnie przy okazji też? Nie wiem, czy ma taką funkcję w swoim talencie. Tamta mała miała. Tylko była głupia i nikogo nie chciała przenosić. Skneruska. Wbiłam paznokcie między ścianę, a odrobinę odłażącej od niej farby, a potem przyjrzałam się jasnej grudce na dłoni. Chwila skupienia... i tak proszę państwa, soczek z farby. Mogłabym to wypić. Serio, wypiłam kiedyś płynną porcelanę. Ale nie próbujcie tego w domu. Gdybym straciła jej czucie i szybko nie zamieniła w gaz, pewnie musiałabym się skonsultować z lekarzem lub farmaceutą. Albo grabarzem. Znacznie fajniejsze jest picie hamburgera, czy jedzenie alkoholu. I taki myk, jak zamieniam wodę na stałą, to nawet jak to przypomina lód, to wcale nie musi być zimne. Ale może. Zależy od tego, czy się przyłożę do zadania.
Czasy jaskiniowe, cholera. Beznadziejny telefon, beznadziejny komputer. Niby tam spróbowałam pogrzebać w ustawieniach, ale się okazało, że ta klawiatura to nie żart. Po cholerę komuś klawiatura? Nie mam pojęcia. Albo wiem, znajdę sobie jakiegoś miłego elektrycznego, i wyjaśnie, co ma mi zrobić z tymi gratami. A potem każę mu zapomnieć, bo przyjedzie czasowy szeryf i go zgarnie, jak będzie kombinował, bo to poufne informacje.
Jestem genialna, wiem.
Gabrielle
Gabrielle
~ * ~


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Felix Pon Sie 08, 2011 7:35 pm

Gabrielle. Gabrielle. Gabrielle.
Skupiłem się na kilka chwil z oporem trąc skroń jak to czynili ludzie mądrzy, a ja za ich przykładem, lecz niestety lub stety nic nie przyszło mi do głowy. No nic. Się poznamy. Bo wiecie, ja żyłem w przekonaniu, że każdy mnie zna, ale wypadałoby się czasem przedstawić nie?
- Feliks - powiedziałem, jakby ją to obchodziło. A powinno. Bo rozmawiała z księciem Feliksem, który przy sprzyjających falach i dobiciu do tej cudownej czterdziestki już za jakieś milion lat wstąpi na tron Norwegii, a wtedy zapanuje... hohoho ja już widziałem co wtedy zapanuje. Wstrzymaj się Norwegio, najlepsze lata dopiero przed tobą. Obiecuje ci to.
- A po co szukać? - zapytałem, jakbym wcale przed chwilą nie pytał się jej gdzie jest kuchnia, a potem się prawie sfochałem, bo nie wiedziała. Ja kurwa miałem moc. I na nic mi szukanie pomieszczeń. Wstałem z ławki i złapałem ją za rękę. Nie spodziewała się. Wyszczerzyłem me piękne ząbki i zniknęliśmy. Pierwsza teleportacja bywa nieprzyjemna. Jedna mi zwymiotowała. Na moje ulubione buty. Inna się popłakała, bo brwi straciła i paznokcia. No wielkie mi rzeczy. Ale potem już ich nie próbowałem przewozić poza granice rezydencji. To była taka bezpieczna odległość, że nic się nikomu nie działo i wcale mnie tak mocno nie męczyło. No nic. Nas już tu nie ma.

/ kuchnia jakaś albo spiżarnia? a nie wiem /
Felix
Felix
klękaj śmieciu


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Napoleon Nie Paź 23, 2011 3:57 pm

// od ziemi

Jak każdy człowiek - choć wiecznie próbuję zaprzeczyć temu faktowi, jakobym nim był - potrzebowałem jedzenia. Rezydencja przyjmowała mnie jak swojego, dlatego nie widziałem nic złego w tym, by skosztować kuchni rezydencji. Może się zmieniła przez ten rok, podczas którego zacząłem traktować to miejsce niczym własny hotel. Jeszcze z początku przybywałem tu, by uczęszczać na lekcje. Wkrótce jednak okazało się, że wystarczy wizyta raz na miesiąc. Później było moje złote dziecko, problem z Pumpkinem, Lemon, koniec Lemona. A więc nic mnie tu nie trzymało. No, prócz potrzeby uleczenia dłoni, którą rozwalił mi wcześniej wspomniany. Dlatego właśnie wciąż siedziałem tu, w ludzkiej postaci.
Szedłem sobie i nagle patrze a tam dziecko. W życiu bym nie zwrócił uwagi na dziecko, ale byliśmy jako jedyni na korytarzu, więc się przestraszyłem. Tak, ja, Napoleon Baudelarie boję się dzieci. Obdarzyłem tą blondyneczkę przerażająco zniesmaczonym spojrzeniem. Na odległość zatrważająco dużą, jaka nas dzieliła, dziewczynka mogła już zamarznąć pod tym spojrzeniem. Może jakby zamarzła, nie musiałbym przytulać się do ściany, kiedy ją miałybym minąć.
Napoleon
Napoleon
~ * ~


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Florence Nie Paź 23, 2011 6:31 pm

/od Billy'ego!

Stwierdziwszy, że chwilowo doprowadziłam Billy'ego znanego również jako grubas albo kaczka (już ja zadbam, żeby przekonać wszystkie dzieciaki by za słodycze zwracały się do Donovana którąś z tych dwóch ksywek) wystarczająco blisko załamania nerwowego, radosnym krokiem opuściłam jego pokój. Rzuciłam oczywiście na odchodnym, że jeszcze na pewno dzisiaj wpadnę, bo nie miałam zamiaru przepuścić kolejnej okazji do naśmiewania się z niego. Na dłuższą metę takie gnębienie jednej osoby było strasznie nudną rzeczą - szczególnie, kiedy owa osoba nie umiała się bronić. Jeśli ktoś potrafił pyskować albo był wygadany to przynajmniej tworzył się jakiś ciekawy dialog, a tak? Billy nie potrafił nic poza 'chyba ty', 'może ty', 'wcale nie'. Nuuuu-da.
W radosnych podskokach przemierzałam korytarze nie mogąc się nadziwić, jakie to wszystko było wielkie, kiedy nagle zauważyłam idącego z naprzeciwka Napoleona. Zdziwiło mnie jak, hm, stary mi się teraz wydawał, a do tego jak pogardliwe spojrzenie mi posłał. Bo wiecie, może i byłam ośmiolatką, ale w żadnym wypadku nie miałam zamiaru pozwolić na to by ktokolwiek patrzył na mnie z takim niesmakiem. Nikt! Niewiele myśląc - w sumie nie przyszło mi do głowy, że mógłby mnie nie rozpoznać i tak dalej - podbiegłam do niego i zatrzymałam się gwałtownie, zadzierając dumnie głowę i mordując go wzrokiem. Cóż, musiało to wyglądać komicznie.
- Nie znam nikogo poza tobą, kto potrafiłby być niemiły bez odezwania się ani słowem. Lepiej przestań w tej chwili i zachowuj się jak normalny człowiek - oznajmiłam lodowatym tonem rozpieszczonego dziecka nieznoszącego sprzeciwu, patrząc na niego z dołu. Ale że byłam tylko ośmiolatką, złość przeszła mi w sekundę i zaraz po tym, jak wygłosiłam dumnie swoją uwagę, przytuliłam Napoleona. No bo raz, dzieci czasem kleją się do każdego, a dwa, że przecież normalnie się też tak witaliśmy. Z tą różnicą, że teraz nie miałam możliwości dosięgnąć i pocałować go w policzek. A to, że musieliśmy wyglądać jak jakiś ojciec i córka to już nie moja wina. - Wiesz co? Byłam u Willa i on jest taaaaki śmieszny! Wygląda jak kaczka, zupełnie nie umie się odgryźć i prawie się popłakał, bo powiedziałam mu, że jest gruby i wplotłam mu niechcący lizaka we włosy. Mówię ci, powinieneś sam to zobaczyć. Chociaż nie wiem czy nie siedzi teraz i nie zalewa się łzami albo czy nie dzwoni do mamusi, żeby zabrała go od tych złych ludzi stąd - zachichotałam. Nie miałam pojęcia, po co mu to opowiadałam. Chyba już zapomniałam, że jako dziecko miewałam słowotoki.
Florence
Florence
gold digger


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Napoleon Nie Paź 23, 2011 7:13 pm

O nie. Wcale nie zamarzła. Z każdym kolejnym krokiem moja mina coraz mocniej się wykrzywiała. Wyglądało to tak, jakby to dziecko było chodzących skunksem, a ja zbliżając się do niej coraz mocniej ukazywałem, jak mi się ten smród nie podoba. Wybitnie mi wadził. Szczególnie te ich małe rączki, które przykładają wszędzie, zaciskają te małe glizdowate palce na każdym obrzydlistwie a potem jedzą wkładając głowę do zupy. Nie, nie przepadam za dziećmi.
Jeszcze to małe tak nieporadnie się poruszało. Nagle znalazło się przede mną i nawet gdybym chciał się wycofać, albo skoczyć przez okno - nie mogłem, bo w zasięgu mego wzroku nie było takiej możliwości. A ta zwalona rozwalona ręka nie pozwalała na całkowitą przemianę w dym. Zmroziło mnie, kiedy toto małe stanęło przedemną z takim wzrokiem, jaki tylko ja komuś mogę posyłać. I powiedziało mi komplement. Ale przecież nie będę dziękował podludziom. Tak jak ja jestem nadczłowiekiem i gardzę wszyskim co jest niżej, to dzieci są tak nisko, że to aż boli jak się na nie patrzy. Te ich zdrowe blond loczki, które kręcą się wokół grubiutkich twarzyczek. I te wieczne uśmiechy.
A potem moje demony wybuchły przeraźliwie ostrym i głośnym śmiechem. A ja prawie tam umarłem na serce. Nie lubię, jak mnie się tak traktuje. Jakbym był jakimś, kurwa KIM. Odskoczyłem od tych lepkich rączek niespełna metrowego krasnoluda.
- Odsuń się maszkaro - oświadczyłem najzimniejszym władczym tonem na jaki było stać władcę ciemności. Czyli mocno. Ale to małe nie ustąpiło. Otworzyło usta. Nie wiem na jakiej częstotliwości były dźwięki, które się z nich wydobywały, ale aż mi uszy pękały. Rozejrzałem się w obawie, że moje demony zwabią tu kogoś, kto podważy mój autorytet.
- Dziecko, mam gdzieś twoje problemy. - uświadomiłem jej, nie zwracając uwagi na to, że mówimy właśnie o Willu. Tym, przez którego mam rękę zniewoloną. Gdybym załapał, że to właśnie o nim, miałbym jeszcze mniejsze opory przed zemstą. Przecież teraz jest podczłowiekiem. - Weź idź się bawić z innymi krasnoludami, albo co tam ty niby robisz
Napoleon
Napoleon
~ * ~


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Florence Wto Paź 25, 2011 8:35 pm

Ja wiem, że miałam osiem lat, a takiemu panu i władcy ciemności z prestiżem mogło nie odpowiadać towarzystwo dzieciaków, no ale kurczę, nikt nie miał prawa pomiatać Florence Brett Mitchell. Absolutnie i nieodwołalnie nikt! Nawet jeśli owa Florence była tylko małą dziewczynką. Cóż, już w dzieciństwie zawsze miałam wszystko, czego tylko zapragnęłam. Gosposia zawsze przygotowywała mi do jedzenia dokładnie to, na co miałam ochotę (oczywiście tylko do trzynastego roku życia, kiedy to odkryłam wszelkiego rodzaju diety i zaczęłam przejmować się sylwetką, posiłki ograniczając do koniecznego minimum), zawsze dostawałam wszystkie zabawki, jakie tylko sobie wymyśliłam i jeździłam na wakacje tam, gdzie zaproponowałam rodzicom. Wiem, to rzadko spotykane, żeby dziewięciolatka urządzała swoim rodzicom piekło o niezarezerwowanie pięciogwiazdkowego hotelu na Maui na krótki wypad na ferie wiosenne, ale w moim przypadku tak właśnie było. A zważywszy na to, że w domu wszyscy zawsze byli na moje usługi i zwracali się do mnie z szacunkiem, wymagałam odpowiedniego traktowania od wszystkich. No i oczywiście zbyt długo przebywałam w swojej normalnej, dziewiętnastoletniej skórze, kiedy to często ludzie padali mi do stóp - poza takim Will... pardon, Billy'm Kaczuchą oczywiście - żeby znosić teraz takie traktowanie.
- Nie mam zamiaru bawić się z żadnymi krasnalami - obruszyłam się, krzyżując ręce i patrząc na niego morderczym wzrokiem. W sumie to musiałoby być zabawne dla kogoś przechodzącego z boku: książę ciemności Baudelarie mierzy się lodowatym wzrokiem z małą niepozorną dziewczynką. Potrząsnęłam jasnymi lokami i dumnie uniosłam podbródek, jakbym chciała mu pokazać, że pomimo mojego metra ileśtam wcale nie czuję się niższa od niego. - Bo to ty masz się ze mną bawić - Kolejna pozostałość z dzieciństwa: kiedy ja coś postanawiałam, tak miało być. Dlatego nie brałam nawet pod uwagę, że się nie zgodzi. - Możesz mi przeczytać jakąś bajkę, pooglądać ze mną mtv albo ewentualnie zabrać mnie na przejażdżkę kucykiem - dodałam butnym tonem, nie spuszczając z niego wzroku.
Florence
Florence
gold digger


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Napoleon Wto Lis 01, 2011 8:09 pm

Byłem właściwie w szoku, to dziecko zdawało się nie rozumieć powagi sytuacji. Stało twarzą w twarz (no, może przesadzam, jej twarz znalazłaby się na poziomie mojej dopiero, gdyby stanęła ma metrowej kolumnie książek, albo powiesiła się na tych kudłach za sufit) z władcą ciemności i jeszcze śmiało mu rozkazywać.
- JA? Ja mam się z Tobą bawić? Ty chyba nie wiesz... - nagle jakby coś mnie tknęło. Na zimnej i złej buzi pojawił się zimny, ale uśmiech. Wyglądałem jak smutny klown. Dzieci lubią klowny? Jak Jocker. Tyle, że jestem lepszy od Jockera. We wszystkim. I wglądam o niebo, tfe piekło lepiej. - Dobra, pobawimy się. W najbardziej lubianą przez małe dziewczynki grę
No, z takim zagajeniem nie mogłem zostać zignorowanym. A tak się intensywnie patrzyłem w oczy tej małej... Coś, jakby błysk. Przymknąłem oczy, by zamrugać i znikł. Jej oczy były takie jak oczy każdego innego dziecka: durne. Wcale nie zauważyłem w nich nic interesującego, tak. Tak. Dziękuję, demony.
- Znasz to? Ty się chowasz, ja liczę do stu- już mnie bolały uszy od tego uśmiechu. Stu? - Dam ci więcej czasu. Policzę do sześciuset sześćdziesięciu sześciu. Schowaj się, póki możesz brzydalu - nie dałem rady. Musiałem się wypowiedzieć. Ale próbowałem wycedzić ostatnie słowa. Może nie usłyszy, to tylko cholerne dziecko.
Napoleon
Napoleon
~ * ~


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Lie Sob Lis 26, 2011 7:29 pm


/ trololololo /

Trololololo. Nienawidzę zaczynać to pospamię. Mam cichą nadzieję, że ani Mil ani Jas nie czytają moich ostów i jakoś tego nie zauważą. Byłoby fajnie i pewnie tak jest, bo kto by chciał czytać moje posty, prawda? Okropieństwo to takie, że ojejciu. Jutro będę miała dobry obiad. I śniadanie. Mmmm, pyszota. Okej, już trzy linijki może być. | Ostatnio to nawet ogarniałam życie co może być dość zdumiewające jak na mnie! Nawet teraz miałam się wybrać do siłowni i trochę poprawić swoją kondycję, bo coś czułam, że ostatnio przytyłam (nie, ja wcale nie miałam obsesji na punkcie swojej masy czy czegoś takiego! ja po prostu nie chciałam się czuć jak tłusta świnia i takie tam! ale też bardzo lubiłam ćwiczyć, żeby nie było no nie ). No to sobie spokojnie szłam z torbą na rzeczy aż tu nagle nie wiecie kogo spotkałam. Moją siostrę. Tylko skąd ona się tutaj kurwa wzięła skoro jeszcze niedawno słyszałam, że wyjechała sobie z Cookiem do Europy i nie zamierzają jak na razie wracać.
- Co kurwa? - Wypowiedziałam tylko na jej widok. Aż stanęłam przed nią z wrażenia, a nie tak jak normalnie - ominęłam, jakbym jej nie znała - Czy ty nie powinnaś być teraz gdzieś w uj daleko? - Spytałam.
Lie
Lie
~ * ~


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Aurelio Pon Sty 16, 2012 4:19 pm

////////

Bez większego, ważniejszego powodu przemierzałem korytarz Rezydencji, wpatrując się w swoje sznurówki, starając się o nie nie potknąć i wsłuchując się w wyjebaną w kosmos pchlą basową solówkę, która wydobywała się ze słuchawek, głęboko wetkniętych w moich uszach. Tak było przyjemniej. Mogłem całkowicie skupić się na tym, czego słuchałem, unikając tych wszystkich wrzasków i pisków wydawanych przez tych wszystkich niemądrych ludzi, których mijałem. Gdyby jeszcze to dziewczyny piszczały na mój widok, dałoby się to zaakceptować, ale tak nie było. Choć osobiście uważam, że to kwestia czas.
Stawiałem kolejne kroki, unosząc wysoko i dumnie głowę. Gdzieś ostatnio usłyszałem, że żeby zostać zajebistym muzykiem, trzeba być pewnym siebie. Kto chciałby przecież widywać gitarzystę, który chodził zgarbiony i zmieszany. A ja przecież chciałem być gitarzystą, więc musiałem sprawiać wrażenie dumnego, pewnego siebie cwaniaka. Gdybym tego nie robił, taki na przykład Ethan prędzej ode mnie zostałby zajebistym muzykiem i nie miałbym już okazji udowodnić mu, że jestem lepszy. Jemu tak łatwo przychodziło stawianie się wyżej niż inni. Nie, żebym chciał z nim konkurować, ale ten pacan, któremu wydawało się, że jest królem świata, dlatego, że był w więzieniu czy coś takiego, co chwilę traktował mnie jak śmiecia. A co to to nie wolno, ja nie lubiłem być traktowany jak śmieć. Zwłaszcza, że byłem mądry, więc swoim intelektem przewyższałem innych. Chociaż nie lubiłem się z tym obchodzić.
Tak, więc, powracając do tego, co robiłem. Nadal szedłem przez korytarz. Nadal udawało mi się kroczyć dumnie, nie potykając się o swoje sznurówki, na które już nie patrzyłem. Nadal zachwycał mnie Flea. I nie wiedziałem, co ze sobą zrobić, gdy w końcu korytarz się skończy.
Aurelio
Aurelio
kotlecik


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Ethan Pon Sty 16, 2012 10:31 pm

///
Wyskoczyłem zza rogu i stanąłem twarzą twarz z tym całym Aureliem. Wyskoczyłem, to dużo powiedziane, wyjechałem, bo właśnie prezentowałem mojej obecnej najwiekszej fance, jaki jestem super reprezentatywny. Hollywoodzki uśmiech i już blond ślicznotka znika mi z pamięci. Stanąłem wprawdzie twarzą twarz z moim sąsiadem, ale co ciekawe nie obrzuciłem go żadnym pełnym pogardy spojrzeniem. Nie myślcie, że czasy w których miałem go za najgorszego drutociąga odeszły w niepamięć - o nie, tak się nie stało. Moja rozbawiona i co ważniejsze pozytywna mina, przywitała dziś Aurelia w dniu, który zapamięta do końca życia. Taką mam nadzieję. Zakładałem, że ma być e p i c k o.
Poinformowałem go w dość obszernym monologu co zamierzam z nim dziś zrobić, lecz nie słyszał ani jednego słowa. Szarpnąłem za przewody i jego uszy uwolniły się. Słyszał gwar, dźwięki gitary już odeszły do przeszłości, teraz grały li i tylko w jego wyobrażeniu, ale co najważniejsze: słuchał mnie.
- Poleto-kotleto, ogarnij sobie twarz, bo wyglądasz jakbyś rok i dwa dni nie spał. Dobra, do rzeczy: proponuje ci mały pojedynek. Znasz mój stosunek do twoich umiejętności, ale nie wiesz, że mamy wspólne fanki. Tak, Aurelio, ty też je masz. Co więcej to bardzo gadatliwe panienki, udało Ci się, nie powiem. I te świergotające niewiasty postanowiły zwrócić mą uwagę na Twoje walory. Odstawiam na bok fizyczność, ale skupiam się na tym, czym zwykłeś mnie katować. Co powiesz na sprawdzenie się, kto lepiej włada gitarą? Jeżeli choć w jednym stopniu uda ci się mnie zachwycić, obiecuje z tego miejsca, że cofnę wszystkie doczesne oskarżenia. Poleto, wchodzisz ?
W wielu kwestiach kłamię idealnie, w kwesti muzyki jestem jednak prawdziwy jak dziewica kładziona na stole.
Ethan
Ethan
gwiazdorzy


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Aurelio Sro Sty 18, 2012 9:21 pm

Ten niedorozwój chyba mnie prześladował, bo niemożliwe było, żebym akurat na niego trafił. Przecież Rezydencja była spora. I ludzi było w chuj dużo. A tutaj idąc przez korytarz, niemal zatrzymuję się na człowieku, o którym właśnie z pogardą myślałem. Tak, z pogardą. Bo jeśli nie wyraziłem się jasno, ja gardzę Walshem.
Co więcej, moje negatywne uczucia do niego dały mi o sobie przypomnieć, gdy ten bezczelnie pozbawił mnie słuchawek z uchu. Mógłby zrobić wiele innych rzeczy, ale to akurat zdecydowanie było ciosem poniżej pasa. Przybrałem na twarz zagniewany wyraz, chociaż pewnie nie wyglądał na tak jak sobie go wyobrażałem. Gdybym umiał się bić, pewnie własnie moja dłoń, zwinięta w pięść, kierowała by się w stronę tej irytującej buźki. Ale ja się bić nie umiałem. Pewnie dlatego, że nie miałem szans. Jako, że pewnie zostałbym połamany po pierwszym ciosie przeciwnika, wyznawałem zasadę, że lepiej jest być żyjącym tchórzem niż martwym bohaterem.
W ogóle jakiekolwiek konflikty były czymś nie dla mnie. Dlatego właśnie jedynie zdecydowałem się westchnąć ze zrezygnowaniem, wpychając kable do kieszeni i podnieść głowę, aby obdarzyć Ethana spojrzeniem zaraz po tym jak nie mając innego wyjścia wysłuchałem, co miał do powiedzenia. Zabawny był. Zwłaszcza, gdy tak głupkowato się uśmiechał. Niech przestanie robić siebie pajaca, błagam.
- Dlaczego niby miałbym to zrobić? - w końcu się odezwałem. Musiałem trochę odkaszlnąć. Niektórzy mówią, że to przez jaranie tak chrypnę. Ja tam im nie wierzę. Ludzie mówią różne rzeczy. Nie warto im wszystkim we wszystko wierzyć. - Bo ja nie potrzebuję nikomu udowadniać, że jestem lepszy od ciebie - bo jestem - Chyba, że to ty nie możesz w to uwierzyć i potrzebujesz czegoś, co cię o tym przekona. - wycelowałem w jego stronę wskazujący palec, ale utrzymywaniu go w powietrzu kosztowało mnie zbyt wiele energii, więc zaraz go opuściłem. Choć szczerze mówiąc, po wygraniu mógłbym zażądać, aby Ethan przestał się do mnie odzywać. Miałbym wtedy spokój. To była całkiem dobra opcja. Nabrałem głęboki oddech zanim się odezwałem, aby nadać tej chwili nieco napięcia, a w końcu przemówiłem. - Jak to dokładnie zaplanowałeś? Bo jeśli po prostu mam sięgnąć po gitarę i pokazać Ci co potrafię, mogę to zrobić nawet teraz. Żeby mieć to z głowy.
Pomińmy fakt, że powinienem gardzić nim jeszcze bardziej dlatego, że źle wymawiał moje nazwisko. Bo czyta się poleTTO a nie jakieś kurwa poleto, co brzmi jak paleta, czy coś innego. Ale on by pewnie i tak nie zapamiętał. Za dużo uwagi poświęcał samemu sobie.
Aurelio
Aurelio
kotlecik


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Ethan Czw Sty 19, 2012 7:00 pm

No to sobie znalazłem przeciwnika. Powoli, powoli, ale w końcu zaskoczyło, tak? Więc może nie jest tak słabo z mózgiem kotleta. Nigdy nie uważałem go za bystrzaka, więc i tak byłem dumny, że zrozumiał cokolwiek. Nie ma co się oszukiwać, on jest Włochem. A do tego Włochem jakimś niedorobionym, bo się mało co odzywa i laski wcale do niego się nie kleją. Znaczy, ok - potencjał ma. Ale nic poza tym.
- Właśnie dlatego, czarna maso. Co, już rozumiesz? - dla poprawy funkcjonowania jego przyrządu myślącego (heheh) jebłem go lekko w potylice, ale tak nie za mocno. Czytałem kiedyś o tym, że mózg jak jest nieużywany, to łatwiej go usunąć. A nie chciałbym być odpowiedzialny za zgon jakiegoś włocha, bo przecież nawet taki ułom, bez mózgu nie umiałby istnieć. - Tak się chwalisz wszystkim dookoła, że umniesz grać, to może pokażesz że umiesz? Hm teraz? Mógłbym i na to przystać, ale chyba oboje się zgodzimy, że akurat osąd muzykom daje tylko i wyłącznie publika. Zwołam kilka osób, które się na tym znają..
DOBRA, wyszło, wcale nie chce się bić na struny, ale chce sobie zrobić epicką posiadówę z fajną muzyką, a brak mi kogoś z gitarą i upolowałem tego tu. Mam jakiś tam gostków, którzy bawią się bębnami, trójkątem, ale serio, brak podstawowych urządzeń. Udawałem, że niby mnie nic nie obchodzi, ale kto to wie, w końcu nie mam już kumpli. Muszę sobie jakiś znaleźć.
Ethan
Ethan
gwiazdorzy


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Aurelio Sob Sty 21, 2012 12:26 pm

Mruknąłem coś pod nosem, w odpowiedzi na pytanie Ethana. Znów mnie obrażał i jakby jeszcze było mało, przypierdolił mi w głowę. Nie wiem skąd brała się ta jego agresja. Nie mówiąc już o egoizmie, narcyzmie i cynizmie. W niektóre rzeczy lepiej chyba się nie zgłębiać. Zwłaszcza jeśli to była przeszłość Walsha. Ani trochę mnie do tego nie ciągnęło.
Miałem nad nim litość i powstrzymałem się przez rozmiażdżeniem mu nosa. Taka niech będzie oficjalna wersja. Bo tak naprawdę nie miałbym na to szans, a poza tym, nie uznawałem, że przemoc cokolwiek zdziała.
Przyjrzałem się jeszcze raz Ethanowi, gładząc się palcem po brodzie. Jestem przekonany, że wyglądałem przez to na zajebiście mądrego i ważnego. - Niech będzie. Przekonałeś mnie. - odparłem w końcu, po dłuższej chwili udawanego namysłu, udając przy tym wielką gwiazdę rocka, bo takie nie zgadzając się na muzyczne pojedynki bez dłuższego namyślenia się. - Niech tylko te osoby rzeczywiście znają się na muzyce. - to takie przykre, ale niewiele takich było. Trzy czwarte mieszkańców rezydencji nie wiedziało pewnie kim byli Page czy Hendrix, ale zamiast tego wiedzieli, że jakiś kurwa, Justin Bieber, dostał jakąś pieprzoną butelką i chodzi z jakąś pojebaną Seleną Gomez. Co się stało z tym światem?
Odruchowo pomacałem się po kieszeniach, bo przyszła mnie nieodparta chęć odpalenia skręta. Jak już robiłem krok do przodu, żeby zostać zajebistym muzykiem, mogłem jarać gdzie i kiedy chciałem. Jednak, na moje nieszczęście, paczka z jointami została w mojej tajnej skrytce, w moim pokoju i musiałem zadowolić się wypełniając płuca powietrzem, które wypełniało pomieszczenie.
Aurelio
Aurelio
kotlecik


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Meredith Nie Lut 26, 2012 10:56 am

//////////////ej jakoś ona nie ten tego jakaś, ale pewnie w następnym poście będzie lepsza, obiecuję

Ostatnimi czasy całe dnie spędzałam w swoim pokoju czytając książki i pijąc herbatę. Nie wychodziłam nawet na świeże powietrze albo do salony, aby tam poczytać lub po prostu posiedzieć. Tak mi było dobrze, a przynajmniej tak mi się wydawało. Jednak dzisiaj czułam, że coś bardzo nieprzyjemnego się ze mną działo. Jednak nie mogłam zrozumieć co to było dokładnie i czym to było spowodowane. Po prostu było jakoś inaczej. Obudziłam się nagle w środku nocy, a później już nie mogłam zasnąć. Cały czas nękało mnie to co jest nie tak i przerażało mnie to, bo nie miałam pojęcia czy sama to sobie wymyśliłam i czy przypadkiem to nie jest jakieś moje złudzenie. Miałam nawet zamiar nie wychodzić cały dzień z pokoju w obawie, że może się coś bardzo nieprzyjemnego wydarzyć, jednak gdy stwierdziłam, że przydała mi się nowa lektura do poczytania to postanowiłam wyjść ze swojego klosza, ruszyć do biblioteki i wrócić jak najszybciej. Niby co się może złego wydarzyć w tak krótkiej chwili, ale przezorny zawsze ubezpieczony.
Powoli szłam korytarzami do biblioteki, które o tej porze były prawie puste kiedy przez przypadek dotknęłam ramieniem jakiegoś chłopaka. Nie wiem ile miał lat, ale pewnie był nieco straszy ode mnie. Zarumieniłam się i szybko cicho przeprosiłam i już miałam odejść stamtąd jak najszybciej kiedy wszystko się zmieniło. Ów człowiek złapał mnie boleśnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie. Miał dziwny wyraz twarzy. Od razu się przeraziłam i próbowałam jak najszybciej wyrwać się z jego uścisku jednak nie dawałam rady. Zaczął mówić o mnie obrzydliwe rzeczy i mnie dotykać. To było takie okropne. Dalej próbowałam się wyrywać, płakać, krzyczeć, jednak nic do niego nie dochodziło, nie mogłam się uwolnić, więc krzyczałam jeszcze głośniej najpierw błagając, aby przestał a później, aby ktoś mnie uratował, zabrał stąd jak najszybciej. Żeby to wszystko się skończyło.
Meredith
Meredith
~ * ~


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Ethan Nie Lut 26, 2012 11:42 am

Oczywiście siedziałem w bibliotece. To znaczy, ostatnimi czasy było czymś niecodziennym, bym robił cokolwiek poza spędzaniem czasu z Angie i Aureliem, grał, czy spędzał czas z Angie... no w sumie dość byłem ograniczony, bo zbyt mnie odciągali od książek. Ale dziś sobie poszedłem do biblioteki, bo Angie się gdzieś tam z kimś tam umówiła do miasta, Poleto mnie wczoraj wkurwił i w sumie chciałem być sam. Bibliotekarka się baardzo ucieszyła, bo byłem jej jedynym przystojniackim częstym towarzyszem, a już tak mnie długo nie widziała! Pogadaliśmy, pogadaliśmy, aż tu, coś tam, słyszymy wrzaski, krzyki. Cóż, rzecz dość naturalna w naszej rezydencji, ale jak kobieta płacze to nawet moje serducho to odróżni od zwykłego AU. Spojrzeliśmy na siebie i pobieżyliśmy w stronę dźwięków. Długo nie bierzyliśmy, para osób wydających hałas, znajdowała się tuż przed wejściem.
Odrazu stwierdziłem, że to wyjątkowo niemiła sytuacja, bo chociaż chłopak wydawał się być rozochocony, to już dziewczyna nie. No i jak wspomniałem wcześniej, płakała. Się wzburzyłem mocno, szczególnie, gdy bibliotekarka już mnie pchała bym zaprzestał temu okropnemy zdarzeniu.
Przyznam, że poradzenie sobie z tą kupą mięsa było wyjątkowo trudne, zważywszy na fakt, jak mocno chłopak nie chciał puścić dziewczyny. Nie pomagało też że ona wierzgała całym ciałem i już dwa razy dostałem stopą w nogi. Jednak wreszcie, udało mi się odciągnąć oprawcę, rzuciłem go na ziemię i tak na dobitkę walnąłem pięścią w twarz, bo zasłużył.
-Pojebało cie????- i znów go walnąłem, potem jednak bibliotekarka się przeraziła co zrobiłem z twarzą chłopaka, krzykneła, że dość i sama wzieła chłopaka, by jej opowiedział, czemu jest chujem. Mi dużo nie trzeba było, wstałem, przetarłem twarz, wrzasnąłem jeszcze coś bardzo niemiłego i dopiero sobie uświadomiłem, że zapomnieliśmy o chyba najważniejszej osobie tego przedstawienia.
Wielkie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że dziewczyną jest..
-Meredith..?- patrzyłem zdumiony jak dziewczyna odgarnia włosy z zapłakanej twarzy. To Meredith, w istocie. Uch, jak dorwe znów tamtego skurwiela, to mu jaja urwę. Chciałem biec teraz, ale od Meredith biło coś czego wcześniej nie zauważałem: ona była okropnie pociągająca. Ba, nawet spod tych warstw grzecznego ubioru wynajdywałem co to bardziej ponętne kształty. Nawet przestałem się specjalnie denerwować na tamtego chłopaka, przecież nic dziwnego, że poleciał na tak namiętną osóbkę. -Ty, nic ci nie jest..?-wybęłkotałem, już wyciągając rękę do jej ramienia. (zakładam, że zakrytego :))
Ethan
Ethan
gwiazdorzy


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Meredith Nie Lut 26, 2012 4:05 pm

To była najstraszniejsza rzecz jaką kiedykolwiek przeżyłam. Mogłam nie wychodzić z swojego pokoju i przeczytać enty raz tą samą książkę, jednak wyszłam i wydarzyło się TO. Nawet nie potrafiłam nazwać tego co przed chwilą miało miejsce. Myślałam, że to wszystko trwa wieczność, że on nigdy nie przestanie, że nigdy nie wyrwę się z jego obleśnego uścisku, ze nikt nie słyszy moich krzyków i że już powoli tracę siły. Jednak na szczęście w końcu odnalazł się ktoś kto postanowił mnie uratować. Nie zwracałam uwagi na to kto to jest i co robi z tym okropnym facetem. Stanęłam gdzieś z boku opierając się o ścianę, bo bez tego pewnie nogi by się pode mną ugięły i płakałam. Jedyne czego teraz chciałam to znaleźć się z powrotem w swoim pokoju, zmyć z siebie to wszystko i najlepiej tam zostać na parę najbliższych dni. Ostatnie czego bym chciała to teraz kontakty z ludźmi. Gdy usłyszałam jak mój wybawca wypowiada moje imię to od razu poznałam kto to jest. Odgarniając włosy z twarzy podniosłam głowę i spojrzałam na niego załzawionymi oczami.
- Ethan - Wypowiedziałam tylko i i poczułam jak krew napływa mi do policzków. I tak było mi wstyd, że cokolwiek takiego się wydarzyło. Że ten... ten ktoś mnie dotykał, mówił do mnie takie rzeczy. Że to w ogóle miało miejsce. Chciałam to wymazać z pamięci jak najszybciej. Chciałam, aby nikt się o tym nie dowiedział. A teraz było mi jeszcze bardziej wstyd, że to Ethan mnie uratował, że był świadkiem tego co się wydarzyło, że to wszystko widział, że widzi teraz mnie. Oczywiście, byłam mu niezmiernie wdzięczna, jednak to było takie upokarzające! Co on musi sobie teraz to o mnie myśleć. Pewnie same okropne rzeczy, na pewno. Najchętniej zapadłabym się pod ziemię, zniknęła na zawsze i resztę swojego życia spędziła gdzieś daleko od ludzi. Jednak nie miałam talentu teleportacji i stałam przed nim wpatrując się w niego i nie potrafiąc nic powiedzieć. Kiedy wyciągnął do mnie swoją rękę to od razu cofnęłam się o krok. Wiedziałam, że już dłużej pewnie nie ustanę o własnych siłach, więc osunęłam się po ścianie na podłogę. Jeszcze pół godziny temu wiele bym dała, aby się z nim spotkać i z nim porozmawiać. Może nawet, jakbym miała w sobie dużo odwagi, chciałabym się do niego przytulic jednak teraz wszystko było inne. Najlepiej by było, jakby go tu nie było. W tym momencie w ogóle nie pamiętałam o dawnej naszej rozmowie, o tym, że możliwe było, że Ethan był w więzieniu.
- Jaa... Jaa... Nic, nic mi nie jest... - Wydukałam podciągając kolana pod brodę i oplatając je rękami. Drżałam na całym ciele, a łzy nieustannie spływały po moich policzkach. Otarłam je wierzchem dłoni jednak na niewiele się to zdało - Tak bardzo Ci dziękuję, za to co zrobiłeś - Wypowiedziałam spoglądając na chwilę na niego, a po chwili dodałam jeszcze szybko, jąkając się i krztusząc łzami - Ja nie wiem co tu się wydarzyło. Co to było.. Dlaczego on...? Co ja zrobiłam? Dlaczego ja? Czy to moja wina? Ja nie wiem...
Meredith
Meredith
~ * ~


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach