Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Zoja

5 posters

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Zoja - Page 3 Empty Re: Zoja

Pisanie by Gerda Sob Mar 24, 2012 5:04 am

/ej ja wiem, że gracie w pierwszej osobie, ale ja muszęmuszęmuszęmuszęmuszę ten post napisać w trzeciej, potem już się przerzucę na tę waszą, wybaczcie!!11111 jesteście mi to winne tak poza tym, za te wasze dziwne wizje przez które tak ciężko było mi się znowu wczuć w poważny klimat:/ walcie się z tymi waszymi kopnięciami, przemocą i bacikami, geje

Niemożliwe byłoby opisanie wszystkich uczuć targających gerdziowym serduszkiem podczas tych kilku jakże istotnych minut, ponieważ było ich zbyt dużo i były zdecydowanie zbyt skomplikowane, by znaleźć na nie odpowiednie określenie w jakimkolwiek znanym ludzkości języku. W końcu słowa to nic innego jak skomplikowany system umownych określeń ułatwiających komunikację międzyludzką i na próżno byłoby szukać w nich odzwierciedlenia zamętu, jaki rozgrywał się w umyśle i serduszku tego wrażliwego dziewczęcia. Już dla przeciętnej osoby podobna sytuacja byłaby czymś trudnym, a dla Gerdy stanowiło to chyba najtrudniejszą chwilę w całej dotychczasowej egzystencji. Zawsze do wszystkiego podchodziła z pewną dozą bierności, starała się podświadomie tworzyć jakąś barierę pomiędzy swoimi emocjami a rzeczywistością, by nie załamać się pod wpływem silnych przeżyć. Nie potrafiła jednak odgrodzić się żadnym murem przed tym, co działo się teraz, przed tymi wszystkimi słowami Kostka i przede wszystkim przed miłością, jaką nieprzerwanie go darzyła. Dlatego też cała ta sytuacja była dla niej czymś zupełnie innym, znacznie intensywniejszym niż wszystko, co przeżyła do tej pory; nawet ucieczka z domu, wieczne problemy z zaćpanymi rodzicami, lęki o to, jak sobie poradzi sama na świecie, to wszystko zupełnie blakło i paradoksalnie wydawało się błahe w porównaniu z tym co działo się teraz. Przede wszystkim dlatego, że nie było żadnym widmem przeszłości nękającym ją czasami w snach, ale teraźniejszością, absolutnie realną chwilą, która na dodatek dawała jej mglistą nadzieję na wspaniałe rozwinięcie przyszłości.
Zacznijmy jednak od początku - zanim Konstanty podzielił się z nią swoimi przemyśleniami, których tak się przed nią obawiał, bała się. Bardzo. Pomimo zapewnień i wewnętrznej pewności, że niezależnie od wszystkiego nie byłaby w stanie się od niego odwrócić, głęboko w jej serduszku zalęgła się obawa, iż może Berlioz ma jej do powiedzenia coś, co naprawdę mogłoby zniszczyć ich relację. A do tego rozpaczliwie nie chciała dopuścić. Dlatego też przez ułamek sekundy zanim Konstanty się odezwał poczuła nagłą impulsywną chęć, by przestać słuchać, by odwrócić się na pięcie i uciec albo poprosić go, by nic nie mówił, byle tylko nie dowiedzieć się o co chodzi. Nie miała pojęcia czego się spodziewać, ale z góry zakładała, że musi chodzić o coś złego. W końcu tak to przedstawiał. Chwilę później natomiast, kiedy Kostek zdobył się na swoje wyznanie, ogarnęła ją fala ogromnej wdzięczności, że to nic strasznego, za to dopiero po paru sekundach dotarł do niej cały sens jego słów. I wtedy nabrała irracjonalnego przekonania, że śpi. Czy bowiem możliwe było, żeby spełniały się najskrytsze marzenia, tak skryte, że Gerdzia nawet w najśmielszych wyobrażeniach nie byłaby w stanie ich przywołać? Nigdy nawet nie brała pod uwagę możliwości, że Konstanty mógł odwzajemnić jej uczucia. Jedyne o co się modliła to by zawsze był gdzieś obok niej choćby jako przyjaciel, by mogła zawsze wiedzieć, że może na niego liczyć, i przy okazji skrycie darzyć go miłością. Żeby po prostu mogła go kochać. Natomiast marzyć o tym, żeby być też kochaną przez niego? To zdecydowanie było zbyt wiele, by mogła o to prosić. Tak przynajmniej myślała do tej chwili i dlatego właśnie nie mogła uwierzyć w to co się działo - czyżby właśnie osoba, którą kochała najbardziej na świecie stała tu przed nią i wyznawała, że czuje to samo? Z tego wszystkiego nagle zabrakło jej tchu, zabrakło jej słów i po prostu stała w miejscu, oswajając się z tym wszystkim. Była tak głęboko wzruszona, że nie była w stanie okazać żadnych emocji ani zareagować w żaden sposób, ba, przez kilka dobrych sekund nie potrafiła nawet odnaleźć się we własnych myślach. Dlatego też w pierwszej chwili nie podjęła żadnych działań, kiedy Konstanty wyszedł. Zapewne był zbyt zaaferowany, żeby zwracać uwagę na to co mógł mu podpowiedzieć talent, jednak gdyby to zrobił zobaczyłby chyba najjaśniejszą aurę najszczęśliwszej osoby na świecie. Wpatrywała się nieobecnym wzrokiem w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał i otworzyła usta, by wypowiedzieć jego imię albo w jakikolwiek inny sposób zwrócić jego uwagę, żeby nie odszedł, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Otępienie odpłynęło nagle pod wpływem myśli, która gwałtownie wdarła się do umysłu Gerdzi i która zawładnęła nią do tego stopnia, że natychmiast ruszyła za nim. Uświadomiła sobie, że przecież Kostek nie ma pojęcia jak ona się czuje, że nie ma pojęcia, iż swoim wyznaniem spełnił jej najskrytsze marzenia, że powiedział to, czego tak rozpaczliwie pragnęła, że cały czas tkwi w błędnym przekonaniu, iż być może zranił ją swoimi słowami i nieodwracalnie zniszczył ich przyjaźń. I że właśnie teraz miała jedyną odpowiednią okazję, ba, obowiązek, żeby mu to wszystko uświadomić. Najwidoczniej każdy musi kiedyś zebrać się na szczerość. Gdy Gerdzia zobaczyła do czyjego pokoju skierował się Kostek i gdzie go szukać, znacznie zwolniła i cały korytarz pokonała tempem o wiele wolniejszym, niż powinna. Starała się uporządkować jakoś wszystko to co miała mu do powiedzenia, ale na próżno; słowa jakby przestały z nią współpracować. Czy w ogóle była w stanie opisać werbalnie jak wiele Kostek dla niej znaczy i jak wielkim uczuciem go darzy? Z zupełnym mętlikiem w głowie i policzkami zarumienionymi od biegu wpadła do pokoju - patrząc na okoliczności chyba nie zwrócą uwagi na ten chwilowy brak kultury - a zastawszy tam Berliozów w trakcie rozmowy nieco się zawahała. I w tym momencie Adrianiewna będzie musiała jej wybaczyć, bo choć Gerda bardzo ją lubiła, w tym momencie naprawdę liczył się dla niej Konstantin i to właśnie w niego wbiła swoje spojrzenie. Pod wpływem emocji nawet nie skrępowała jej obecność Zoi. A przynajmniej nie na tyle, by Gerda sobie odpuściła.
- Przepraszam, naprawdę przepraszam, że wam przeszkadzam, ale ja naprawdę musiałam... Musiałam cię znaleźć, Kostek. - Choć początkowo miała zamiar nie spuszczać wzroku, ostatecznie jej spojrzenie wylądowało gdzieś w dole. Nie potrafiła wyrzucić z siebie tego wszystkiego bez charakterystycznego dla siebie zawstydzenia. Głos trochę jej się trząsł, czuła jak pieką ją zarumienione policzki i miała wrażenie, że nogi zaraz się pod nią ugną, ale wiedziała że musi zdobyć się na odwagę. Miała ochotę powiedzieć mu milion różnych rzeczy jednocześnie i przez to nie wiedziała od czego zacząć. W jej myślach panował po prostu kompletny euforyczny chaos spowodowany informacją, że Konstanty odwzajemnia jej uczucia. - Ja... Jeśli uważasz, że powiedziałeś coś co mnie zraniło, to naprawdę, naprawdę się mylisz. I jeśli ty nienawidzisz siebie, to w takim razie ja również powinnam się nienawidzić. Oh, Kostek, chciałam powiedzieć ci to wszystko i teraz wiem, że powinnam była to zrobić, ale sądziłam, że to wszystko po prostu nie ma... nie ma sensu. Byłeś w końcu ty, i był James, i ja byłam pewna, że... Że możemy się tylko przyjaźnić. A wszystko czego zawsze pragnęłam to po prostu to, żebyś był blisko i żebyś był szczęśliwy. - Z tych emocji i wzruszenia jej oczy stały się szkliste, a głos zaczął się łamać jeszcze bardziej. - Dlatego nigdy nie uważałam żeby to było ważne, a przynajmniej ważne dla ciebie. Musisz... musisz wiedzieć, że ja... Że ja też nie postrzegam ciebie jako przyjaciela. I... Kostek, kocham cię. Naprawdę cię kocham. Nie potrafię powiedzieć od jak dawna, bo nawet tego nie pamiętam, ale w pewnym momencie po prostu zorientowałam się, że to ty jesteś dla mnie najważniejszą osobą i że nigdy w życiu nie czułam do nikogo nic podobnego. Nawet nie spodziewałam się, że takie uczucie naprawdę istnieje poza książkami, myślałam, że to tylko piękny wymysł autorów, dopóki sama tego nie doświadczyłam. To jest... Oh, nawet nie potrafię znaleźć słów opisujących to jak bardzo cię kocham i jak bardzo mi na tobie zależy, przepraszam - wygłosiła to wszystko nieco chaotycznie i szybko, ale naprawdę nie potrafiła inaczej. Nigdy w życiu nie otworzyła się przed nikim tak bardzo jak teraz. Umilkła i nerwowym gestem otarła z policzka łzę, zupełnie nie wiedząc co teraz ze sobą zrobić.

nie powinnam pisać postów do szóstej rano
Gerda
Gerda
jestem cnotką


Powrót do góry Go down

Zoja - Page 3 Empty Re: Zoja

Pisanie by Konstanty Sob Mar 24, 2012 6:57 pm

- Przepraszam Zoja, nie powinienem cię nachodzić. Sam nie wiem co tu robię - westchnąłem zrezygnowany nadal siedząc na skraju łóżka i gapiąc się w podłogę. Takie przeprosiny były moją reakcją obronną. Gdy nie wiedziałem co zrobić - przepraszałem, gdy nie radziłem sobie z sytuacją - przepraszałem, gdy nie chciałem odpowiadać na niewygodne dla mnie pytania - przepraszałem. Niewygodnym pytaniem zdecydowanie była ostatnia wypowiedź Zoi i choć czułem się bardzo źle zbywając ją, to nie potrafiłem postąpić inaczej. Może udałoby mi się podołać jej oczekiwaniom gdyby nie to, że w tym pytaniu była zawarta również prośba, której zwyczajnie nie byłem w stanie spełnić. Gdybym był w stanie zaprzestać ucieczek byłbym też w stanie wcześniej zdobyć się na odwagę i już dawno temu opowiedzieć otwarcie o swoich uczuciach Gerdzie.
Nadal zastanawiałem się intensywnie nad tym dlaczego właśnie byłem tu, w pokoju Zoi. Myślenie na ten temat przynajmniej odciągało mnie od innego, o którym moja bratanica zdecydowanie miała ochotę rozmawiać. Całe szczęście, że dzisiaj zachowywała się przykładnie. Nie wiem jakbym zareagował gdyby zaczęła wygłaszać mi porady miłosne. A to przecież mogło się wydarzyć. Nie zbadane są wyroki boskie. Jednego dnia odkrywasz, że zakochałeś się w swojej najlepszej przyjaciółce, a jakiś czas potem psujesz wszystko przez swoje wyznania. Zdecydowanie coś było ze mną nie tak! Nigdy nie pomyślałbym, że wyląduje w takim miejscu z tak bardzo zagmatwanymi myślami. Trudno uwierzyć, że wpadłem w tą samą pułapkę po raz drugi. Powinienem się czegoś nauczyć od czasu kiedy miały miejsce wydarzenia związane z Gaspardem. Powinienem wiedzieć, że miłość niszczy wszystko. Przez chwilę nawet obawiałem się, że skoro po tej mieszaninie uczuć związanych z chłopakiem przestałem się interesować chłopakami, ale szybko mi przeszło. Przecież to nie było tak. Uczucie do Gerdy było czymś różnym od wszystkiego co do tej pory przeżyłem, czyś co mnie rozpalało od środka. Oczywiście nie w takim znaczeniu w jakim pojęłaby to większość. Mógłbym opisać to jako gorący żar osiadający na dnie mojego serca, żar który w nagłych porywach wiatru rozbudza się i wybucha wielkim płomieniem. Niemal czułem ten podmuch w tej chwili gdy drzwi się uchyliły. I gdy weszła Gerda.
Zamarłem wlepiając w nią wzrok i przez chwilę przestając oddychać. Co ona tu robiła? Czy była prawdziwa, czy już całkiem postradałem zmysły? Spojrzałem na Zoję chcąc potwierdzić, że to co widzę jest prawdziwe, a nie tylko moim pragnieniem. Widziała Gerdę. A jednak. Schowałem twarz w dłoniach, a potem między kolanami. Nie chciałem by dziewczyny widziały w tej chwili mój wyraz twarzy, który wyrażał równocześnie zażenowanie, jak i szczęście. Wyglądałem śmiesznie z wypisanymi wszystkimi emocjami na twarzy. To by było zbyt wiele.
Lecz gdy Gerda zaczęła mówić... Ja... Ja nie sądziłem... Ja nie potrafiłem uwierzyć, że te słowa wychodzą z jej pięknych ust dlatego musiałem to ujrzeć. Musiałem mieć pewność. Sam nie wiem kiedy przestałem się chować i wstałem.
- Zoja... czy ja mógłbym cię o coś prosić? Czy... dałabyś nam parę chwil sam na sam? - zapytałem zanim jeszcze odezwałem się do Gerdy. Ale to właśnie na nią cały czas patrzyłem i tylko o niej myślałem. Czułem tylko, że to co chcę jej jeszcze raz wyznać, to co chcę jej powiedzieć i zapewnić, nie jest dla uszu nikogo innego. Są tylko dla niej. Dla nas.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Zoja - Page 3 Empty Re: Zoja

Pisanie by Zoja Nie Mar 25, 2012 9:11 am

To nie możliwe, że naprawdę byłam świadkiem takiej sceny. Po prostu nie możliwe, a jednak. Przytulona kurczowo do ściany, bo tam właśnie odskoczyłam, gdy tylko zobaczyłam kto wchodzi do pokoju, widziałam to co widziałam, czyli zakochane spojrzenia Gerdy i Kostka. Wodziłam spojrzeniem od jednego do drugiego i naprawdę nie mogłam dojść do siebie na tyle, by stąd wyjść póki czas był ku temu. Nie mogłam uwierzyć, że im tak prosto wychodziło mówienie podobnych wyznań. Dobrze, że Elliot się powstrzymywał, bo chyba bym zwariowała. Ja nie umiałam tak mówić. Mogłam zazdrościć, ale wiedziałam, że to nic nie da. I naprawdę powinnam stąd wyjść, bo to nie był jeden z tych momentów jakie powinna oglądać bratanica. Dobrze, że Kostek był na tyle rozważny, żeby mi o tym przypomnieć, szczególnie moim nogom, które to wcześniej za nic nie chciały się ruszyć. Chyba bym nie przeżyła widoku ich całujących się czy robiących coś jeszcze gorszego, ledwo znosiłam te czułe słówka.
- Tak, tak. Przepraszam. - Z trudnością oderwałam się od swego miejsca i ruszyłam do wyjścia. Zatrzymałam się w progu, bo nie mogłam się powstrzymać od posłania im uśmiechu. Wreszcie!

/ założę się, że podsłuchuje tak czy siak pod drzwiami xd/
Zoja
Zoja
wielkie mi halo


Powrót do góry Go down

Zoja - Page 3 Empty Re: Zoja

Pisanie by Gerda Sob Mar 31, 2012 6:02 pm

Wbiwszy spojrzenie w podłogę, nie byłam w stanie podnieść wzroku ani na Kostka, ani tym bardziej na Zoję. Chociaż w takim momencie nie powinnam myśleć o takich prozaicznych rzeczach, zaabsorbowana innymi sprawami, nie mogłam nie pomyśleć z bolesnym poczuciem winy o tym, że przeze mnie Zoja opuszcza swój własny pokój. Chciałam ją przeprosić za całą sytuację, ale w chwili obecnej czułam, że nie potrafiłabym wydobyć z siebie ani jednego sensownego słowa. Zanotowałam więc w pamięci żeby później koniecznie z nią porozmawiać. Chociaż nie byłam pewna czy w ogóle będę w stanie poruszyć z nią ten temat i wrócić do tej całej sytuacji.
Kiedy Berliozówna wyszła z pokoju nie ruszyłam się ani o centymetr i w dalszym ciągu bałam się spojrzeć na Konstantego. Wiedziałam, że prawdopodobnie nie powinnam czuć się w tej chwili tak zawstydzona i skrępowana - to przecież był Kostek. Osoba, której ufałam, której powierzyłabym własne życie i która jednocześnie stanowiła najważniejszy element mojej własnej egzystencji. Niemożliwe byłoby policzenie wszystkich minut ani godzin, które spędziliśmy wyłącznie we dwoje, i nigdy do tej pory nie czułam się w jego obecności skrępowana, ale teraz to była zupełnie inna sytuacja. W mojej głowie pojawiła się irracjonalna, choć wyjątkowo przekonująca myśl, że to wszystko nie jest prawdziwe. A co jeśli Konstanty tak naprawdę nie chciał tego, bym mu to wszystko wyznała? Jeśli tak naprawdę nie miał na myśli wszystkich tych rzeczy które powiedział, albo ja wszystko źle zinterpretowałam, albo jeśli cała nasza konfrontacja sprzed kilkunastu minut była jedynie pięknym wytworem mojej wyobraźni? Oczywiście gdzieś w głębi umysłu miałam świadomość, że większość moich teorii jest pozbawiona nawet śladowych ilości sensu, ale mimo wszystko nie potrafiłam nie rozważać ich autentyczności.
- Kostek, czy... Czy to wszystko jest naprawdę? - Moje zdanie nie zabrzmiało zbyt sensownie, było wypowiedziane zbyt cicho i niepewnie, a do tego głos lekko mi zadrżał, ale nie było mnie stać na nic lepszego. Ponownie przetarłam policzek, żeby zetrzeć z niego ślad łez, niezdolna do jakiegokolwiek bardziej sensownego działania. Miałam chęć do powiedzenia mu tylu rzeczy naraz, być może ponownego zapewnienia go o swoich uczuciach, ale coś uparcie mnie od tego powstrzymywało. Coś, czyli moje dziwne obawy, że to wszystko nie działo się naprawdę albo że źle go zrozumiałam. W książkach, które tak oboje uwielbialiśmy to wszystko przychodziło ludziom absolutnie naturalnie i pewną dozą spokoju - nie było żadnych wątpliwości, żadnego paraliżującego strachu ani okropnej świadomości, że to wszystko było zbyt piękne, żeby mogło dziać się naprawdę. A jeśli życie miało choć w małym stopniu przypominać długą powieść, dlaczego w chwili obecnej nie mogłam wykonać żadnego ruchu w jego kierunku? Nie potrafiłam nawet poprosić go, żeby powiedział cokolwiek. Czekałam, aż się odezwie, rozpaczliwie poszukując jakiegoś zapewnienia albo chociaż poszlaki, że nie jest na mnie zły i że może naprawdę czuje to wszystko o czym mówił.
Gerda
Gerda
jestem cnotką


Powrót do góry Go down

Zoja - Page 3 Empty Re: Zoja

Pisanie by Konstanty Nie Kwi 01, 2012 7:15 pm

Chciałbym żeby to czyny przemawiały za mnie, chciałbym żeby nie było konieczność wypowiadania jakichkolwiek słów, chciałbym by uczucia były czymś tak widocznym jak aury ludzi - wszyscy powinni je widzieć, wszyscy powinni znać uczucia innych, może właśnie wtedy świat nareszcie wskoczyłby na odpowiednie tory i zapanowałby pokój. Oczywiście moje marzenia były wygórowane, bo zakładały, że ludzie traktowaliby aury w taki sposób jak ja, czyli po prostu nie wykorzystywali by tego dla własnych zysków. Mimo wszystko, świat bez wątpliwości do do tego co czujemy, czego chcemy i o czym marzymy, byłby światem o wiele prostszym dla ludzi o takim usposobieniu jak ja. Bo póki co musiałem walczyć o każdy oddech. Nie wiem jakim sposobem jeszcze nie zwariowałem, nie zemdlałem, cokolwiek. Nie wiem jaka siła mnie trzymała na nogach i ciągnęła do działania. I co gorsze - do mówienia. Nawet nie wiedziałem z jakim uczuciem podejść do tego wszystkiego. Jednoczesny strach i radość - to było dla mnie coś całkiem nowego. I cholernie trudnego.
Gdy Zoja wyszła nareszcie przemówiłem. Nie wiedziałem czego Gerda oczekuje, ale chyba chciała usłyszeć ode mnie cokolwiek. Nie mogłem jej tak trzymać w niepewności.
- Gerdo - zacząłem, a jej imię w moich ustach brzmiało tak czule jak jeszcze nigdy. Mój rosyjski akcent nigdy jeszcze nie brzmiał tak śpiewająco. - To jest naprawdę, to jest tak prawdziwe jak jeszcze nigdy nie było. - Podszedłem do niej bliżej, chciałem czuć jej ciepło, ale tyle odwagi jeszcze nie miałem. Chciałem choć chwycić ją za rękę, lecz jakby na to zareagowała? Nadal nie miałem pewności, czy to co tak niedawno od niej usłyszałem było prawdziwe, czy tylko to sobie wymyśliłem. Choć zapewniałem Gerde o prawdziwości swoich uczuć, to nikt nie zapewnił mnie. To nadal mogło być jedynie snem, albo okropnym żartem. Lecz jeżeli było czymś nierealnym to czy nie mogłem podjąć ryzyka? Mówić dalej? Wyznać wszystko co leży mi głęboko w sercu. - Dla mnie jesteś tylko ty. Od miesięcy. Od lat. Myślę tylko o tobie, śnię o tobie i marzę. Czasami gdy za tobą tęsknię wszędzie widzę twoją twarz i czuję zapach. A tęsknię nieustannie. - Byłem zażenowany tym co mówię, ale gdy tylko spojrzałem na Gerdę nagle przestałem się bać. Jej oczy, jej wyraz twarzy wcale nie mówił o tym, że coś jest nie tak. Wręcz przeciwnie - szczęście bijące z jej strony mnie przeraziło. Trudno było mi się pozbierać, ale gdy to już zrobiłem nareszcie moja dłoń odnalazła jej. Splotły się nasze palce, a prąd przebiegł mi po ramieniu. Skłamałbym gdybym powiedział, że nigdy nie trzymałem Gerdy za rękę, ale tym razem było to coś całkiem innego. Do tej pory starałem się być powściągliwy, starałem się okazywać jak najmniej emocji, nie wyjawić swoich intencji. Ale teraz nie musiałem się ukrywać, wręcz powinienem zrobić coś więcej. Czułem to w sercu. Czułem to w atmosferze. Czułem to w dotyku Gerdy. Czułem, że mi pozwala.
Dlatego zrobiłem coś o czym dawno marzyłem. Coś co było dla mnie do tej pory jedynie pragnieniem. Przysunąłem się. Pochyliłem. Musnąłem jej wargi swoimi. Zanurzyłem wolną dłoń w jej włosy. I nie przerwałem. Długo nie przerywałem. A może to ciągnęło się to tylko w mojej głowie, nadrabiając te stracone minuty, które poświęciłem na wyobrażanie sobie tego wydarzenia. To było całkiem możliwe. Ale przecież równie niemożliwe.
Całowałem Gerdę.
I chciałem by trwało to wieczność.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Zoja - Page 3 Empty Re: Zoja

Pisanie by Gerda Czw Kwi 05, 2012 8:22 pm

A więc to wszystko działo się naprawdę. Dopiero teraz kiedy na własne oczy widziałam szczerość malującą się na twarzy Kostka i słyszałam jego pełen przekonania głos, moje wątpliwości odnośnie prawdziwości całej sytuacji rozmyły się bezpowrotnie w ciągu ułamka sekundy. Szczęście które mnie ogarnęło było całkowicie obezwładniające, nieporównywalnie z niczym co czułam do tej pory; wszystkie inne pozytywne wydarzenia w zestawieniu z tą chwilą objawiały się w pamięci wyłącznie jako mgliste cienie ukontentowania. Miałam ochotę jednocześnie rozpłakać się z radości i śmiać, rzucić mu się w ramiona i nigdy nie odchodzić, powiedzieć tysiące rzeczy albo po prostu milczeć licząc, albo raczej mając przeczucie, że Konstanty i tak zrozumie mnie bez słów. Na szczęście to on rozwiał moją niepewność odnośnie tego, jak teraz powinnam się zachować, ponieważ zrobił coś o czym chyba podświadomie marzyłam od zawsze.
Nigdy do tej pory nikogo nie całowałam. Właściwie nigdy do tej pory nie miałam z nikim żadnej styczności fizycznej wykraczającej poza te przyjacielskie uściski na przywitanie, których zresztą też unikałam; nigdy nie byłam wielką fanką takich zażyłości. Dlatego też zawsze, kiedy wyobrażałam sobie ten moment - oczywiście nawet nie przyznawałam się do końca przed samą sobą, że w ogóle potrafiłam przywołać w głowie taki obraz, bo to wszystko wydawało mi się zbyt nierealne i niemożliwe - obawiałam się, że nie będę miała pojęcia co zrobić albo że to wszystko będzie dziwne. W końcu Konstanty tak długo pozostawał dla mnie wyłącznie przyjacielem, a wiele osób twierdziło, że po długotrwałej przyjaźni przekształcenie relacji w coś więcej jest niemożliwe albo nienaturalne. Kiedy jednak nasze usta w końcu się spotkały, przekonałam się, że wszystkie te obawy były bezpodstawne. Byłam wręcz zaskoczona tym, że to nowe doznanie wcale a wcale nie wydawało mi się dziwne. Wręcz przeciwnie - miałam poczucie, że to co robię jest absolutnie właściwe i że tak właśnie powinno być zawsze. To było najpiękniejsze uczucie jakiego doświadczyłam w całym swoim życiu. Z przymkniętymi oczyma, wspinając się trochę na palce by zminimalizować różnicę wzrostu między nami, skupiałam się na tym pocałunku, jednocześnie wyrzuciwszy z głowy wszelkie inne myśli. Starałam się chłonąć tę chwilę całą sobą, żeby jak najlepiej utrwalić ją w pamięci. Z jednej strony miałam wrażenie, że nasz pocałunek trwał w nieskończoność, jednak z drugiej wiedziałam, iż w ostatecznym rozrachunku to tylko jeden ulotny moment, który - już teraz miałam tego pewność - będę wspominała do końca swojej egzystencji jako jeden z najwspanialszych. Kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie, nie odsunęłam się nawet na krok, rozkoszując się bliskością Kostka o której od tak dawna nieustannie marzyłam. Podniosłam na niego wzrok i uśmiechnęłam się z bliskiej odległości tak radośnie jak jeszcze nigdy.
- Nie sądziłam, że to się naprawdę stanie - wyznałam mu cicho, niemal szeptem, nie przestając się uśmiechać. Naprawdę byłam szczęśliwa w pełnym znaczeniu tego słowa i w tej chwili nie potrafiłam sobie wyobrazić, czego więcej mogłabym kiedykolwiek pragnąć od życia. Chciałam skupiać się na cudowności obecnych doznań jak najdłuższej, jednak nagle dopadły mnie pewne wątpliwości. Były co prawda jedynie słabym głosem gdzieś na dnie mojego umysłu, przytłumione przez ogarniającą mnie radość, ale mimo wszystko wzięłam je pod uwagę. - Zastanawiam się... Zastanawiam się, czy to wszystko na pewno jest, no wiesz, właściwe - Nie wiedziałam jak lepiej ująć to, o co mi chodziło, ale niepewnie zerknęłam na nasze splecione palce by lepiej dać mu do zrozumienia co mam na myśli. Jeszcze moment temu nie miałam najmniejszych wątpliwości, że nasze działanie jest w stu procentach słuszne, ale w końcu byłam pod wpływem chwili i nie mogłam trzeźwo oceniać sytuacji. Choć z drugiej strony, to chyba niemożliwe, by coś tak pięknego i wspaniałego mogło być w jakiś sposób złe.

boże gerda jest taką ciotą, że mnie to aż boli. osobiście zrobiłabym tak jak radził mi pokemon, czyli natychmiastowo go zgwałciła. na litość boską, to w końcu lachowski
Gerda
Gerda
jestem cnotką


Powrót do góry Go down

Zoja - Page 3 Empty Re: Zoja

Pisanie by Konstanty Czw Kwi 05, 2012 9:35 pm

Jaki wielki ciężar czułem na sercu, gdy uświadomiłem sobie, że ten cudowny pocałunek nie może być moim pierwszym. Jak bardzo żałowałem poprzedniego roku, który przyniósł mi tak wiele szkód na sercu i na wspomnieniach. Chciałbym odciąć się od tamtych wydarzeń, chciałbym wymazać z swojej księgi życia wszystko co było przed Gerdą i na nowo wypełnić stronice właśnie nią. Niestety nie było to w mojej mocy choć moje chęci były jak najbardziej szczere i czyste. A w tej chwili nawet tak bardzo intensywne jak jeszcze nigdy. Chciałem trwać tak przez wieczność wypełniony tym cudownym ciepłem jaki dostarczył mi ten pocałunek. Żyć ze świadomością, że mam swoją wybrankę na tyle blisko, że mogę czuć jej tętno. Oddychać jej zapachem. Czuć jej włosy tak blisko mojego policzka. Dobry Boże, spraw by to uczucie nie było jedynie jednorazowym doznaniem, by było ze mną już do końca. Na zawsze. Tylko o to Cię proszę. Nic więcej w tej chwili się dla mnie nie liczy oprócz niej. Zdawałem sobie sprawę z tego, że moja modlitwa jest odrobinę samolubna, lecz była mi potrzebna. Bym nie tracił wiary w to, że miłość może być szczęśliwa. Może być nieskończona.
Przestaliśmy na chwilę, lecz ja czułem jakby pocałunek trwał dalej. Głos Gerdy był dla mnie nowym rodzajem tego pocałunku. Jeszcze nigdy nie mówiła do mnie w ten sposób, a może ja nie słuchałem jej tak dogłębnie. Choć wcześniej chłonąłem jej słowa jakby były najpiękniejszą pieśnią, to teraz były one dla mnie czymś więcej, jakby właśnie od nich zależało moje dalsze życie. Bo niezaprzeczalnie wiązałem je właśnie z Gerdą, wiedziałem to i miałem w sobie w tej chwili tak wielką siłę, że byłem w stanie walczyć o to nawet z jakimiś mistycznymi potworami. Byle tylko być z nią. Zatopiłem twarz w jej włosach chłonąc najpiękniejszy zapach na świecie, podczas gdy ona szeptała. Nawet nie wiem kiedy w kąciki oczu napłynęły mi łzy, to było zupełnym zaskoczeniem. Zażenowanie jakie w tej chwili mnie napadło również było niespodziewane. Nie wiedziałem jak wybrnąć z takiej zawstydzającej sytuacji by nie zauważyła jak płaczę. Oczywiście płaczę ze szczęścia. Dlatego przytuliłem się do niej i spróbowałem wytrzeć łzy rękawem koszuli póki jeszcze tego nie zauważyła.
A z tego wszystkiego dopiero po chwili uświadomiłem sobie co do mnie mówiła. Właściwe? Nie rozumiałem o co jej chodziło. Czy miała jakieś wątpliwości? A może wcale nie czuła tego wszystkiego co ja podczas naszego pocałunku? Czemu wcześniej nie wziąłem tego pod uwagę? Może właśnie przed chwilą ona przeżyła najgorszy moment w swoim życiu, a ja... ja bezwstydny ją do tego zmusiłem.
Odsunąłem się. Już jej nie dotykałem. Już zacząłem tęsknić.
- Nie rozumiem - przyznałem cicho. A moja dusza krzyczała to było właściwe, to było nam pisane, to było coś pięknego. Czy Gerda odczuwała to tak jak ja? Czy może nie? A może jeszcze było coś więcej, o czym ja nie wiedziałem? Bo właśnie tak zabrzmiała jej wypowiedź. Jakbyśmy robili coś niewłaściwego. Czy... Nie, to nie może być możliwe. Do głowy przyszedł najobrzydliwszy pomysł jaki tylko mógł przyjść. Przecież z ostatnio nie byłem tak zażyły jak wcześniej, nie rozmawialiśmy tak otwarcie, bo się broniłem. Chciałem ochronić tajemnicę i oddaliłem się. Może w tym czasie Gerda kogoś znalazła, kogoś kto był lepszy w całowaniu, kogoś kogo w tej chwili raniła. Po prostu nie wiedziałem. Nie rozumiałem. Chciałem by Gerda powiedziała coś jeszcze. - Wytłumacz mi - poprosiłem.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Zoja - Page 3 Empty Re: Zoja

Pisanie by Gerda Sob Kwi 07, 2012 1:23 am

Gdy tylko Kostek się ode mnie odsunął, a ja zauważyłam strapienie malujące się na jego twarzy, natychmiast pożałowałam własnego zachowania i zapragnęłam zapaść się pod ziemię. Przecież jeszcze sekundę temu wszystko było takie idealne. Teraz, kiedy wiedziałam jak cudownie jest czuć obecność Kostka tak blisko, poczułam się źle, kiedy się ode mnie odsunął. Dlaczego ja zawsze musiałam wszystko psuć? Przez chwilę zupełnie nie mogłam pojąć, skąd jego nagłe zmartwienie, aż w końcu nagle uświadomiłam sobie jak opacznie mógł zrozumieć moje słowa i ta myśl mnie przeraziła. Czy naprawdę mógł pomyśleć, że z mojej strony to wszystko wygląda inaczej albo że widzę jakiś problem akurat w nim? Byłam tak pewna swoich uczuć w stosunku do niego, że ani przez sekundę nie przeszło mi przez myśl, iż on mógłby mieć jakiekolwiek wątpliwości.
- Oh, Kostek, nie chodzi mi o ciebie! - wytłumaczyłam pośpiesznie i bez zastanowienia chwyciłam go za rękę. Nie mogłam pozwolić na to by choć przez chwilę myślał, iż ja mogłabym odrzucać jego afekt. - Naprawdę, naprawdę nie chodzi mi o ciebie. Jesteś... jesteś wszystkim, o czym kiedykolwiek mogłabym marzyć, ale ja... - W tym miejscu urwałam swoje wyjaśnienia, zupełnie nie wiedząc jak wytłumaczyć mu moje wątpliwości oraz to czego dotyczyły. Był to dla mnie bowiem jeden z delikatniejszych i bardziej zawstydzających tematów i nigdy z nikim go nie poruszałam. Większość moich rówieśniczek miała wiele koleżanek z którymi już od okresu wczesnej adolescencji wiecznie świergotała na tematy związane z relacjami damsko-męskimi, podczas gdy ja nigdy z nikim nie rozmawiałam o takich sprawach. Do dzisiejszego dnia moje doświadczenie w tej kwestii było zerowe, a nie zanosiło się na to, bym w najbliższym czasie miała stać się specjalistką. A Kostek? Oczywiście nie mogłam wiedzieć na pewno, bo pomimo bliskiej przyjaźni nigdy nie poruszaliśmy takich tematów, ale wydawało mi się, że też nie był dużo bardziej doświadczony. Z tym, że Konstanty był w końcu mężczyzną, a z tego co wiedziałam, oni nieco inaczej postrzegali pewne kwestie dotyczące fizyczności. Dlatego też w ostatecznym rozrachunku to on mógłby z biegiem czasu chcieć czegoś więcej, a ja... Ja po prostu nie wiedziałam, czy byłabym na to gotowa. Chociaż wspaniale było całować Konstantego albo przytulać się do niego, nigdy dotąd nie byłam wielką fanką dotyku fizycznego w żadnej postaci i trochę się go na dłuższą metę obawiałam. Nie potrafiłam przezwyciężyć lęków, które ciągnęły się za mną jeszcze od dawnych wydarzeń z Holandii, ani tym bardziej przewidzieć czy kiedykolwiek całkowicie pokonam tę awersję. Potrząsnęłam gwałtownie głową, nie mogąc zebrać myśli i skupiłam się na tym, by wziąć się w garść. Zacisnęłam mocniej palce na dłoni Konstantego. - Ja po prostu nie wiem, czy jestem albo czy kiedykolwiek będę dobra w tych sprawach z czysto fizycznym okazywaniem uczuć... Nie mam pojęcia do jak wielu rzeczy będę albo nie będę w stanie się posunąć, a nie chcę... Po prostu nie chcę, żebyś był mną później rozczarowany. - Ostatnie słowa praktycznie wyszeptałam, po raz któryś wbijając spojrzenie gdzieś w podłogę. Nie miałam pojęcia czy zrozumie, co usiłuję mu mgliście przekazać, ale nie potrafiłam bardziej otwarcie rozmawiać o tak intymnych sprawach. Naprawdę nie chciałam żeby Kostek czuł się ze mną nieszczęśliwy, nawet jeśli ze swoimi przewidywaniami i obawami wybiegałam nieco zbyt daleko w przyszłość.

THE FUCK DID I JUST WRITE
zabijcie mnie
Gerda
Gerda
jestem cnotką


Powrót do góry Go down

Zoja - Page 3 Empty Re: Zoja

Pisanie by Konstanty Sob Kwi 07, 2012 1:15 pm

Na czole pojawiła mi się zmarszczka i pogłębiała z każdą sekundą. Naprawdę martwiłem się tym o co może chodzić Gerdzie. Do głowy przychodziło mi wiele pomysłów, zacząwszy własnie od tego o kimś innym bliskim Gerdzie, a kończąc na tym, że jednak problem tkwi we mnie. Gdy zaczęła tak z zapałem właśnie mówić o tym, że to moja wina to jeszcze bardziej byłem za tym ostatnim pomysłem. Lecz później... Później zwyczajnie przestałem rozumieć, nie żeby wcześniej było lepiej. Od dawna wiedziałem, że nie jestem najlepszą osobą jeżeli chodzi o okazywanie najgłębszych uczuć i myśli, ale teraz zaczęło mi to również okropnie ciążyć. Nie chciałem by Gerda myślała w ten właśnie sposób o nas. Nie powinna, bo i nie o to chodziło. Musiałem jej to wytłumaczyć, ale jak?
- Nie mów tak, nie myśl w ten sposób, Gerdo. Jak możesz sądzić, że mi zależy na jakiejkolwiek fizyczności? Mi zależy tylko na tobie, na tobie jedynej i na niczym więcej. - Chciałem patrzeć jej w oczy, ale ta jak na złość musiała w tej chwili zacząć przyglądać się podłodze. Nadal nie byłem pewny swoich ruchów, ale w tej chwili czułem co powinienem zrobić, bo własnie kontakt wzrokowy jest najważniejszy podczas takich wyznań. Wyciągnąłem przed siebie dłoń by delikatnie unieść jej brodę, wtedy nasze spojrzenia się spotkały i po raz kolejny tego dnia zalała mnie gala pozytywnych uczuć. I choć mówiłem w tej chwili o czymś zupełnie innym, to myślami pragnąłem jednego. Jeszcze nigdy nie miałem tak prymitywnych pragnień i bałem się tego. A najgorsze, że prawdopodobnie przestraszyłem również Gerdę, co było godne pożałowania. Jak z tym walczyć? Jak sprawić by mogła się czuć ze mną bezpiecznie? Jak nad sobą zapanować? Tyle pytań i brak jakiejkolwiek odpowiedzi. Weź się w garść, Kostek, bądź mężczyzną. - Nie musisz się niczego bać, nie musisz się wstydzić siebie. Zresztą ja wcale nie jestem lepszy... Po prostu wiedz, że cię kocham Gerdo, nie zrobiłbym nic na co byś nie miała ochoty. Nigdy nie będę tobą rozczarowany, jedynym rozczarowaniem mogę być ja. - Tak bardzo ciągnęło mnie do dotykania jej w jakiś sposób i tak trudno było mi z tym walczyć. Nadal lękałem się tego uczucia. Oraz mojej wyobraźni. Do tej pory nie zdawałem sobie sprawy z tego, że ta cała wyobraźnia może być nie tylko czymś kreatywnym i pomocnym, ale również czymś brudnym i ludzkim. Czymś co jedynie kusi cię do rzeczy, których później możesz jedynie żałować, które staną się czymś napędzającym złe rzeczy. Musiałem się opanować. - Powiedz, że ty też mnie kochasz w ten sposób, tak bardzo chciałbym usłyszeć to jeszcze raz - poprosiłem, co było dosyć poniżającym zachowaniem z mojej strony. Lecz czy mogłem się jeszcze bardziej poniżyć niż własnymi myślami, od których próbowałem ochronić Gerdę. Po raz kolejny musiałem mieć przed nią sekret.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Zoja - Page 3 Empty Re: Zoja

Pisanie by Gerda Nie Kwi 08, 2012 1:14 am

Potrząsnęłam głową gdy tak gwałtownie zaprzeczył, jakoby nie zależało mu na żadnym kontakcie fizycznym. To znaczy owszem, ten temat był dla mnie przez cały czas krępujący, ale absolutnie nie widziałam problemu w samym fakcie że on mógłby chcieć tegoż kontaktu i moim celem nie było wymuszenie na nim obietnicy, iż wcale niczego takiego do szczęścia nie potrzebuje. Nie żyliśmy w końcu w czasach ascezy ani całkowitej pruderii, a standardy obecnego pokolenia promowały raczej rozwiązły tryb życia, toteż niewiele tematów wciąż pozostawało naprawdę intymnych. A nie trzeba było być specjalistą w sprawach natury damsko-męskiej by wiedzieć, że bliski kontakt fizyczny między dwojgiem zakochanych ludzi naprawdę może być pięknym doświadczeniem. Nigdy z nikim oczywiście nie rozmawiałam bezpośrednio na ten temat, jednak czy tylu poetów oraz literatów ze wszystkich stron świata mogłoby się mylić albo kłamać, opisując jakieś fałszywe doznania wyłącznie dla zamydlenia oczu i oszukania tylu ludzi? Powracając jednak do głównej kwestii, naprawdę nie widziałam problemu w tym, że Kostkowi mogło zależeć na kontakcie fizycznym. Jedyną rzeczą która mnie martwiła był fakt, iż naprawdę mogłam go w tej kwestii głęboko rozczarować. Nie umiałam przewidzieć czy będę w stanie kiedyś przełamać swoje zawstydzenie i lęki i wejść z kimś - cóż, nazywając rzeczy po imieniu to nie z kimś, tylko z Kostkiem, bo nie wyobrażałam sobie na tak ważnej pozycji w moim życiu nikogo poza nim - w ten najbliższy możliwy rodzaj kontaktu fizycznego. Przejmowałam się tymi swoimi własnymi rozterkami nie patrząc na Konstantego, aż do momentu gdy uniósł moją brodę i w ten sposób nie zmusił mnie, bym na niego spojrzała. Jedna sekunda patrzenia w jego oczy sprawiła, że zalał mnie niesamowity spokój oraz wewnętrzna radość, która przyjemnie rozgrzewała od środka i napawała przekonaniem, że wszystko jest i będzie w porządku.
- Nie. Ty nigdy nie mógłbyś mnie rozczarować - odparłam z przekonaniem, ponownie się do niego uśmiechając. W moich oczach Konstanty był personą, która nigdy nie potrafiłaby nikogo świadomie skrzywdzić i to było naprawdę piękne. Zdziwiłam się natomiast usłyszawszy jego prośbę; jak już wspominałam, byłam tak pewna swoich uczuć do niego iż nie sądziłam, bym w ogóle musiała je werbalizować. Miałam wrażenie, że widać je na pierwszy rzut oka i że w tej kwestii jak w żadnej innej można czytać ze mnie jak z otwartej księgi. - Nie mam pojęcia co dobrego musiałam zrobić, żeby zasłużyć sobie na poznanie kogoś takiego jak ty, ale to naprawdę najlepsza rzecz jaka przytrafiła mi się w całym moim dotychczasowym życiu. Kocham cię, Kostek, nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo - Tym razem nie wbiłam spojrzenia w podłogę, przez cały czas skupiając wzrok na jego oczach. Na potwierdzenie swoich słów ujęłam niepewnie jego twarz w dłonie i wspiąwszy się na palce złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Może i nieco zbyt krótki i niewinny, ale mimo wszystko ukazujący choć namiastkę tego, co czułam do Berlioza.


nie no, kuuuuurwa, nie, teraz to już nawet przestało być zabawne. ja nie umiem pisać takich rzeczy asdfghjkasdfghjkvbnm.
i muszę skończyć z tymi komentarzami, srsly.
no ale z drugiej strony jak, skoro... nie no, kurwa, brak mi słów na opisanie własnej chujowości, idę się zabić


Ostatnio zmieniony przez Gerda dnia Pią Maj 04, 2012 1:04 pm, w całości zmieniany 1 raz
Gerda
Gerda
jestem cnotką


Powrót do góry Go down

Zoja - Page 3 Empty Re: Zoja

Pisanie by Konstanty Nie Kwi 08, 2012 3:08 pm

Wszystko w niej było takie doskonałe i nierealne. Może się powtarzałem, ale naprawdę czułem się niesamowicie w jej towarzystwie. Tylko do takich w tej chwili myśli byłem zdolny i nie wińcie mnie za to. To nie był czas na racjonalne myślenie, nie chciałem dopuścić do siebie rzeczywistości. Chciałem być w tym uniesieniu przynajmniej do chwili aż ktoś nam nie przerwie, co niebywale musiało niedługo nastąpić, w końcu nie znajdowaliśmy się ani w naszych pokojach, ani też w naszej kryjówce. Nasze. Czułem, że teraz wszystko było nasze, mojej i jej, byliśmy połączeni w sposób niezwykły i za nic bym nie pozwolił by ktoś to rozerwał. Nie mogłem też pozwolić by ktoś przerwał nam tą chwilę. Ale wszystko po kolei.
Nie chciałem się z nią kłócić na temat rozczarowywania, ale nie zmieniłem swojego stanowiska. Nadal sądziłem, że jedynym szkopułem i powodem złych wibracji jestem ja sam - niesiony nieodpowiednimi zachowaniami i oczywiście nieodłącznie złączony ze swoim brakiem umiejętności wysławiania się. Chcieć i obiecywać mogłem dużo, nie wiedziałem jeszcze tylko ile mogę dać, choć chciałem dawać jak najwięcej.
- Gerda, zrobiłaś wszystko, a jednocześnie nie musiałaś nic. Nie musiałaś sobie zasługiwać, tu nie chodzi o to. Jesteśmy sobie przeznaczeni, czułem to od dawna, nie miałem jednak pewności. Teraz mam. Też to widzisz? - Pocałowała mnie. Ona. Mnie. Nie był to taki sam pocałunek, nie był nawet podobny, ale i tak po raz kolejny spłynęła na mnie fala rozkoszy. Nazwijmy to po imieniu. Przymknąłem oczy i uśmiechnąłem się do samego siebie, a gdy je otworzyłem nadal nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Nie chciałem od niej się oddalać, chciałem być jeszcze bliżej, dlatego przysunąłem się. Pomyślałem jak by to było wspaniale gdybym mógł z nią zatańczyć, ale przecież nie potrafiłem tego. To co się ze mną działo w środku trudno było do czegoś porównać. Zetknąłem się nosami z Gerdą tak, że miałem wrażenie, że oddychamy jednymi płucami. - Też cię kocham. Kocham kocham kocham - ostatnie trzy słowa nie wypowiedziałem, poruszałem jedynie ustami, lubiłem gdy układały mi się w to słowo. Lubiłem gdy to słowo dotyczyło Gerdy i nikogo więcej. Tylko niej. Na zawsze.
- Tylko... Chyba nadużywamy gościnności Zoi... Czy... Czy chciałabyś ze mną gdzieś iść? Uciec? Ukryć się? Razem - zapytałem nie pewnie parę razy się zacinając. Chciałem oddalić się z tego miejsca, lecz jednocześnie bałem się, że tym sposobem naruszę naszą intymność, to co teraz się wydarzyło. Wszystko pryśnie jak bańka mydlana, a ja znów pogrążę się w nieszczęściu. Gerda znów będzie samotna, a ja nie chciałem by tak było. Chciałem jej dać wszystko to czego potrzebowała.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Zoja - Page 3 Empty Re: Zoja

Pisanie by Gerda Sro Maj 09, 2012 1:06 am

Jeju, mam taki brzydki avatar, ale nie mogę znaleźć nic fajnego, idę się chyba zabić. Znaczy dobra, może nie zabić, ale coś tam. Spoko że jest trzecia w nocy, a ja mam na dziewiątą sprawdzian z chemii, na który swoją drogą nic nie umiem, całkiem to wszystko zabawne. No ale dobra, mogło być gorzej, niektórzy w tym czasie mają rozszerzoną maturę z matmy, nie? I have no idea what i'm writing!

Nigdy nie wierzyłam w przesądy ani takie rzeczy jak przeznaczenie, nawet pomimo faktu, iż ten motyw wielokrotnie przewijał się w powieściach. Szczególnie tych o miłości. Traktowałam ten temat bardziej jako wymysł autorów, który chociaż naprawdę piękny, nie był ani trochę prawdopodobny, ponieważ takie rzeczy zwyczajnie nie miały prawa dziać w prawdziwym świecie. W końcu życie ani trochę nie przypominało powieści - nie miało spójnej fabuły o ograniczonej ilości wątków, nie można było przewidzieć, co się w nim wydarzy, i co najważniejsze, nie było w nim momentu, który można było z czystym sumieniem uznać za szczęśliwe zakończenie. Teraz jednak, usłyszawszy z ust Kostka, że jesteśmy sobie przeznaczeni, zwątpiłam w słuszność mojego dotychczasowego stanowiska. Dobrze, może i to wydawało się nieprawdopodobne, ale czy sam fakt, że Konstanty odwzajemni moje uczucia nie wydawał mi się do tej chwili czymś równie abstrakcyjnym? Szekspir miał całkowitą rację ze stwierdzeniem, że są takie rzeczy w niebie i na ziemi, o których się nie śniło filozofom.
- Tak, widzę - odparłam w końcu, uśmiechając się do niego. Bo czyż to nie brzmiało pięknie, że wszystko co do tej pory robiliśmy, nasze decyzje, problemy, wyjazdy, nawet odkrycie talentów sprowadzały się do tego, byśmy mogli się tutaj spotkać? Teoretycznie powinniśmy w końcu mieszkać w zupełnie różnych częściach Europy; gdybyśmy oboje nie trafili do Tromso, szanse na to byśmy się poznali byłyby praktycznie zerowe. Jeśli moja przeszłość naprawdę musiała tak wyglądać, jeśli to była jedyna droga, dzięki której mogłam poznać Konstantego, to naprawdę byłam w stanie pogodzić się z tym, że przez tyle czasu w moim życiu byłam tak samotna i nieszczęśliwa. Wszystko było warte doczekania tej chwili.
- Oh, masz rację, na pewno przeszkadzamy Zoi w czymś ważnym - Przez to wszystko zupełnie zapomniałam, że istnieje coś takiego jak świat zewnętrzny. W tej chwili rzeczywistość ograniczała się dla mnie wyłącznie do Kostka. Może i było to nieco egoistyczne z mojej strony i nie powinnam tak myśleć, ale zupełnie nie potrafiłam nic poradzić na to, że tak działała na mnie jego obecność. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi na jego słowa. Czy naprawdę musiał o to pytać? Miałam wrażenie, że każda komórka mojego ciała wręcz krzyczy, że jestem w stanie pójść z nim gdzie tylko będzie chciał. Zamiast zwerbalizować swoją aprobatę dla jego pomysłu po prostu złapałam go za rękę, splatając jego palce z moimi, a potem razem opuściliśmy pokój, kierując się w tylko nam znanym kierunku. Zoja - Page 3 2583978321

serio, mil, m u s i m y ogarnąć dramę
Gerda
Gerda
jestem cnotką


Powrót do góry Go down

Zoja - Page 3 Empty Re: Zoja

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach