Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Effy & Delilah

+2
Delilah
Effs
6 posters

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Effy & Delilah - Page 2 Empty Re: Effy & Delilah

Pisanie by Lidia Czw Maj 05, 2011 4:05 pm

To tak widać ? Łatwo było poznać po jej minie, że wszystko wie, byłam tylko ciekawa od kiedy ? Coraz bardziej chciałam stąd uciec, zaszyć się w swoim małym pokoju i popłakiwać cichutko na ten świat - przecież jest taki okrutny, okropny i nijaki, zupełnie pozbawiony radości oraz motyli. Nie wiem czemu, ale one były dla mnie jednym z synonimów szczęścia. Odetchnęłam cichutko, kiedy on poszedł, niekoniecznie miałam o czym z nim rozmawiać, w ogóle nie lubiłam tego robić; tu dodatkowo towarzyszył mi stres, że palnę coś głupiego lub wyjdę na zbyt poważną. Och, tak źle jest być zakochaną po uszy, kiedy jest się mną, to cudowne i okropne zarazem. Przecież nie będę z nim rozmawiać o tym co myślę, moje zagłuszanie było słabe, więc pewnie poznał te bzdurne myśli. Następnym razem, kiedy się z nim spotkam postanowiłam utrzymać jak największą pustkę w głowie, może udam się do Wisznu pomedytować, albo wcześniej obejrzę jakiś głupawy film. Swoją drogą szykowałam coś ślicznego na tą imprezę, chociaż nie wiem czy odważę się pójść – zawsze wydawało mi się, że jestem nachalna. Spojrzałam w kierunku szafy, może zamknę się tam i nikt więcej mnie nie znajdzie ? Byłam całkowicie roztrzęsiona, nie mogłam opanować drżenia dłoni, choć próbowałam się uspokoić, och ! tak bardzo chciałam to zrobić. Ronja miała szczęście, każdy facet był na jej zawołanie a wszystko przychodziło jej z taką łatwością ! Gdybym wiedziała co myśli o nas Effs zapewne najpierw roześmiałabym się, potem wyściskała ją i zapytała czy ostatnio nie grzebała mi w głowie. Kochana, kochana Effy. W międzyczasie poszlibyśmy na spacer z psem, trzymali za ręce podczas oglądania filmu w samochodowym kinie i… koniec marzeń. Chciałabym być taka śmiała jak w moich myślach, dam radę… w końcu dam radę ! Straciłam resztę szans na ucieczkę, kiedy Effy się do mnie dosiadła, z drugiej strony było mi bardzo miło, że liczy się z moimi uczuciami. Uśmiechnęłam się do niej, było to troszkę wymuszone, bo powstrzymywałam drżenie kącików ust.
- Effy ! Jesteś cudowna, skoro tak myślisz, ale to są tylko marzenia ! To wszystko brzmi tak nierealnie i pięknie. To widać, że on traktuje mnie jak zwykłą, zakochaną nastolatkę, nic więcej. I taka jest prawda – wyrzuciła to z siebie z prędkością światła, to wszystko leżało na moim sercu od dłuższego czasu, przecież to było nasze pierwsze spotkanie – zazwyczaj widywałam go tylko na korytarzu czy Sali ćwiczeń. I naprawdę nie chciałam go do niczego zmuszać, ale kurczę ! słowa Effy brzmiały tak ładnie. I gdzieś w głębi duszy chciałam tego wszystkiego.
Lidia
Lidia
team justin


Powrót do góry Go down

Effy & Delilah - Page 2 Empty Re: Effy & Delilah

Pisanie by Effs Nie Maj 08, 2011 9:27 am

Wyszczerzyłam się do niej. Możliwe, że to wszystko może być bardziej skomplikowane niż mówiłam, ponieważ Justin raczej nie będzie zadowolony, że się mieszam w jego życie uczuciowe, ale to nic. W końcu uzmysłowi sobie, że kocha Lidke, czy coś. Nie ważne. Skoro nie potrafi sam sobie znaleźć dziewczyny, to ja mu w tym pomogę. A gdy już będą razem bardzo szczęśliwi to będzie mi dziękował na kolanach.
- Oj tam, oj tam! Zobaczysz to się zmieni! Niczym się nie martw tylko dalej śnij o nim po nocach - Powiedziałam.
Podniosłam swoją szanowną z łóżka i uśmiechnęłam się promiennie.
- A teraz chodź, bo ja planuje w końcu zjeść coś porządnego - Powiedziałam i wyciągnęłam ją z pokoju

/ przeskok /
avatar
Effs
~ * ~


Powrót do góry Go down

Effy & Delilah - Page 2 Empty Re: Effy & Delilah

Pisanie by Yael Nie Maj 08, 2011 1:54 pm

/ skok był /

Wstałam wcześnie. Jak zwykle. Dzisiaj przynajmniej miałam powód. Mój prezent dla Justina zrobił bałagan w szufladzie z bielizną, którą któraś z nas musiała zostawić wczoraj odsuniętą. Teraz, gdy musiałam być odpowiedzialna i za siebie i za siostrę, a i jeszcze na brata spoglądać, bo za bardzo sobie wziął do serca rady nie tych osób co trzeba, mogłam przypuszczać, że to ja się tak zapomniałam. Bycie odpowiedzialnym za innych jest trudne. Bo wciąż się martwimy o wszystkich i nie zwracamy uwagi na siebie oraz swoje otoczenie. Już nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz ruszyłam jeden ze swoich zeszytów. Nawet nie chciałam nigdzie brać ze sobą aparatu. Ta sama klisza siedziała w nim od miesiąca. Skandal. Ale czy to były wielkie problemy? Nie. Potrzebowałam pogadać z osobą radosną, więc od razu pomyślałam o Delilah. Biednej i zabieganej ostatnio Dee. To okropne ze strony Justina, że tak na nią zrzucił całe przygotowania.
Zatrzymałam się przed drzwiami pokoju Effy i Delilah, bo wedle kilku osób właśnie tam miałam znaleźć rozgadaną blondynkę. Szykowała się na imprezę. Ja na pewno nie zamierzałam się przebierać z tej okazji. Po prostu tam pójdę razem z prezentem. Boję się o małego, ale może przynajmniej Maks okaże się bardziej odpowiedzialny, a jak nie to oto będę miała jeszcze jednego zwierzaczka na głowie. Zapukałam i odczekałam moment, by otworzyć drzwi i ostrożnie zajrzeć do środka.
- Nie przeszkadzam? - zapytałam ze świadomością, że jeśli jakimś cudem powie, że przeszkadzam wymamroczę przeprosiny i się wrócę do pokoju, by zobaczyć co porabia Yves, o ile w nim będzie.
Yael
Yael
nimfa


Powrót do góry Go down

Effy & Delilah - Page 2 Empty Re: Effy & Delilah

Pisanie by Neptun Wto Maj 10, 2011 11:51 am

/ spod spódnicy /

Ciężko się przyznać, ale byłem cieniasem. Tak łatwo wpadłem i wszystko się wydało. Nic już się nie zrobi i muszę pogodzić się z faktem, że zostałem wykopany z miejsca pupilka. Nawet się cieszę, że plan nie wypalił, wyszło na moje, jak zawsze. Może teraz Prince czasem weźmie pod uwagę moje zdanie, oczywiście jeżeli pozwoli mi wrócić na stanowisko jej prawej ręki. Była to całkiem przyjemna 'posadka'. Dużo wybryków uchodziło mi na sucho.
Już prawie tydzień minął od kiedy wróciłem lecz nie mogłem się powstrzymać od ciągłego prześladowania mojej ulubionej blond-czupryny. Minąwszy się na korytarzu z Effy byłem pewien, że Delilah jest sama, a gdy wszedłem do pokoju okazało się też, że nadal śpi. Przykucnąłem przy jej łóżku i odgarnąłem włosy z jej twarzy po czym pocałowałem mojego pieguska w nos. Zostałem potraktowany niezwykle brutalnie: moja Pani i Władczyni schowała się pod kołdrę i bezpardonowo wykręciła się pokazując mi swój tyłeczek odziany w majtki z atomówkami. Nie pozostało mi nic innego jak przyjąć zakamuflowane zaproszenie i wcisnąć się pod pierzynę. Objąwszy Śpiącą Królewnę ucałowałem ją w kark i ponownie zostałem okropnie potraktowany, gdy kilo włosów smyrgnęło mnie po twarzy podczas nagłego obrotu właścicielki bujnej fryzury. Zerkała na mnie jednym okiem, rozespana, ledwo kojarząca i jakże przy tym urocza. Wykorzystałem chwilową dezorientację i mocną pocałowałem chudzielca, który w ciągu kilku chwil się na mnie wgramolił i wtulił obejmując ramionami. Najwyraźniej potrzebuje jeszcze trochę czasu, by się obudzić. Czekając, aż wreszcie raczy obdarzyć mnie choć odrobiną atencji bawiłem się jej włosami i kreśliłem palcem wzorki na odkrytej, chudej nóżce.
Westchnąłem ciężko, gdy naszą idyllę zakłóciło pukanie do drzwi, lecz głowa, która się po chwili za nimi ukazała przykuła moją uwagę. Jej właścicielka wydawała się być nieco zmieszana tym co tu zastała, jakby trafiła na orgię u Salvatora Dali. Urocze i słodkie stworzenie, jak większość koleżanek Delilah. Najwyraźniej słodkie i urocze dziewczątka zawsze muszą przebywać w otoczeniu innych słodkich i uroczych dziewczątek.
- Masz gościa. - Mruknąłem słodkiej blondi do ucha i uniosłem się nieco, uważając by ze mnie nie spadła, i połaskotałem je policzek.

/ prezent za to, że zajebiaszczo zdałam ustny angielski ;3 /
Neptun
Neptun
team yael


Powrót do góry Go down

Effy & Delilah - Page 2 Empty Re: Effy & Delilah

Pisanie by Delilah Wto Maj 10, 2011 7:43 pm

/sen o końu rafale, różowych jednorożcach czy czymś w tym guście

Miałam naprawdę fajny sen. Ostatnimi czasy niewiele zdarzało mi się sypiać, bo ciągle było coś do zrobienia - a to dopracowywanie wszelkiej maści szczegółów do przewspaniałej imprezy Justina, a to kolejne pomysły na musical, a to zwykłe pomaganie i podnoszenie na duchu wszystkich wymagających pocieszenia duszyczek. Ja i Quentin tak już mieliśmy, że wzięliśmy na siebie ciężar wybawiania wszystkich od cierpienia i w ten sposób naprawdę mało czasu mieliśmy na spełnianie własnych potrzeb. Dlatego też kiedy w końcu miałam okazję trochę pospać, wykorzystywałam to jak najdłużej, czyli zazwyczaj do momentu kiedy Effy miała dość ciszy i brutalnie mnie budziła, informując mnie o swoich najnowszych planach. Dlatego też kiedy dla odmiany nie zostałam wyrwana z cudownego snu o Justinie Bieberze walczącym ze złem w stroju jednorożca przez skaczącą po mnie Effs, a znacznie przyjemniej, byłam niezmiernie uradowana. Właściwie ja na ogół byłam uradowana, bo wszędzie zawsze szukałam pozytywów i tak dalej, ale teraz tak szczególnie. Kiedy poczułam, że ktoś mnie obejmuje, a potem całuje w kark zaczęłam półświadomie zastanawiać się, czy to dalej mój sen, czy może już nie. Takie chwilowe wyprowadzenie ze spania wystarczyło bym powoli zaczęła się budzić i świadomie odbierać bodźce z otoczenia; kiedy zdałam sobie sprawę, że naprawdę leżę we własnym łóżku, a osobą obejmującą mnie wcale a wcale nie jest Justin Bieber z mojego snu, tylko najprawdziwszy Neptun - co było fajniejsze, bo naprawdę wolałam mojego ukochanego niż Justina, chociaż może nie umiał tak fajnie śpiewać - odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam z rozespaniem. Prawie się rozpłynęłam, kiedy mnie pocałował. Neptun był taki kochany! Nie sądziłam, że kiedykolwiek tak o kimś powiem, ale zdecydowanie wolałam go niż nawet tysiąc Justinów Bieberów. Było mi głupio mówić o tym przy Effy, bo w końcu tak długo cierpiała z powodu nieszczęśliwej miłości, a także przy braciach, bo od razu zaczynali dziwne nadopiekuńcze wykłady, ale byłam taka zakochana i szczęśliwa jak nigdy w całym moim życiu! Uwielbiałam w Neptunie praktycznie wszystko - to jak wyglądał, jaki wysoki był, jaki miał fajny głos, jak się uśmiechał, jak mądrze mówił, jak pachniał, jak się zachowywał, po prostu wszystko! Zanim się spostrzegłam, ponownie zapadłam w półsen, mocno w niego wtulona. Obudziłam się na dobre dopiero, kiedy usłyszałam głos Yael. No dobrze, może tak naprawdę wcale jej nie usłyszałam, ale Neptun w porę mnie uprzedził. Przez chwilę analizowałam jego słowa, przez sen nie do końca sprawnie myśląc, i kiedy tylko dotarł do mnie ich sens szybko podniosłam głowę i obróciłam się w kierunku drzwi, uśmiechając się do Yael radośnie. Pewnie powinnam się zakłopotać, zważywszy na okoliczności, bo jakby nie było mogliśmy wyglądać dosyć dwuznacznie, no ale czy ja kiedykolwiek myślałam o takich rzeczach? Poza tym byłam taka szczęśliwa, że nie mogłam się przejmować takimi drobiazgami.
- Ojej, Yael, cześć, wcale nie przeszkadzasz, wchodź - powiedziałam natychmiast i odsunąwszy się od Neptuna, żeby przypadkiem nie krępować gościa, usiadłam na łóżku. Obciągnęłam w dół zdecydowanie za dużą koszulkę z wizerunkiem Harry'ego Pottera, którą ukradłam kiedyś Quentinowi, by nie siedzieć półnago. Nie żeby cokolwiek to dało. Całe szczęście, że miałam przynajmniej ładne majtki. - Przepraszam, ale dopiero się obudziłam. Takie przygotowywanie imprezy dla Justina jest naprawdę wyczerpujące - dodałam i przeciągnęłam się jakby na potwierdzenie moich słów. Zaraz postanowiłam popisać się dobrymi manierami, bo sobie o takowych przypomniałam, więc odgarnęłam kosmyk potarganych włosów za ucho i postanowiłam rozpocząć prezentację.
- Oh, no tak, zapomniałam, wy się przecież jeszcze nie znacie. Yael, to jest Neptun, mój chłopak, Neptun, to jest moja przyjaciółka Yael - przedstawiłam, gestykulując jak to miałam w zwyczaju. Byłam niezmiernie zadowolona z siebie.
Delilah
Delilah
lotta


Powrót do góry Go down

Effy & Delilah - Page 2 Empty Re: Effy & Delilah

Pisanie by Yael Wto Maj 10, 2011 8:05 pm

Zupełnie się nie spodziewałam zobaczyć to co zobaczyłam. Delilah i jakiś chłopak razem w łóżku. Momentalnie poczułam, że to ten moment, gdy odwracam się w pędzie i wyłażę stąd, nawet nie dbając o słowo wyjaśnienia, ale nie, przecież ostatnio powiedziałam sobie, że będę choć trochę pewniejsza siebie. Ta sytuacja miała być dla mnie wyzwaniem. Yves miała o wiele gorzej. Na młode matki i to bez męża, patrzono niezwykle surowo i wręcz z naganą. Ja bym sobie nie poradziła z tym. Poruszyłam się. Należy się rozluźnić, bo takie sytuacje to normalne są. Tylko ja je za mocno przeżywam.
- Wybacz. Może nie powinnam przychodzić tak wcześnie - powiedziałam, wchodząc do pokoju i zamykając za sobą drzwi. Spojrzałam na chłopaka, którego to zupełnie nie kojarzyłam, a przecież trochę w rezydencji już byłam i przecież musiał być w niezwykle dobrych stosunkach z moją przyjaciółką skoro leżał z nią w łóżku. Nieznajomi tak raczej nie robili. Głupia byłam. No jasne, że musi być pomiędzy nimi coś więcej. Chłopak. Takie oczywiście. - Miło mi poznać - odezwałam się, uśmiechając lekko. I tak stałam, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Przyszłam, bo chciałam porozmawiać z kimś wiecznie wesołym. Mój plan zupełnie nie przewidywał pojawienia się chłopaka wesołej osoby, a tym bardziej nakrycia owej dwójki z łóżku. - Niezwykłe imię - dorzuciłam. Przy obcych byłam tak rozmowa, że sama z sobą nie wytrzymywałam. Odkrycie, że przecież mam na drugie imię Salcia co łączyło się z Neptunem sprawiło, że przynajmniej odrobinę się rozluźniłam. Zawsze warto odnaleźć wspólną cechę z kimś zupełnie obcym przy pierwszej rozmowie. Mi to pomagało.
Yael
Yael
nimfa


Powrót do góry Go down

Effy & Delilah - Page 2 Empty Re: Effy & Delilah

Pisanie by Neptun Sro Maj 11, 2011 10:46 am

Automatycznie powędrowałem za Pieguskiem i posadziłem ją sobie na kolanach mocno obejmując w pasie. Twarzą wylądowałem w blond czuprynie lecz nie przeszkadzało mi to. Uwielbiam ich zapach. Uwielbiam JEJ zapach. Całą ją uwielbiam. Jakże mogłoby być inaczej? Jest taka delikatna, piękna, radosna i niewinna? Jak można jej nie kochać i nie wielbić?
Uśmiechnąłem się do wchodzącej dziewczyny kładąc brodę na czubku brody Deli - inaczej się nie da, jestem za wielki. Cały czas trzymając moje maleństwo w ramionach przyglądałem się brunetce. Zdecydowanie nie powinna ubierać się tak bezpłciowo. Chociaż... w pewnym sensie było to niezwykle pociągające. Tak samo jak jej potykanie się, delikatny, zawstydzony rumieniec pokrywający jej policzki, wzrok szukający możliwości ucieczki... Jak można być tak... słodkim stworzeniem?
Westchnąłem i ponownie zaciągnąłem się zapachem Del, by przywrócić mój normalny stan: zachwycanie się tylko jedną osobą. Lecz kiedy zaczęły mówić poczułem, że okres wielbienia Delilah minął. Pojawiła się jej przyjaciółka i... zostałem rozdarty. Mocniej przytuliłem do siebie moją blondyneczkę i pocałowałem ją w czubek ucha, gdy je odsłoniła. Jakbym sam sobie próbował udowodnić, ze tamta to nic takiego. Ale nie potrafiłem już normalnie myśleć. Normalnie, czyli tylko o mojej słomianowłosej kruszynie. Teraz władały mną dwa dziewczęcia. Oba równie delikatne i słodkie, a jednocześnie tak różne. Delilah była słodka i dziewczęca. Niewinna i wręcz dziecinna, niepoprawnie radosna. Yael, Yael... samo jej imię sugerowało traktowanie jej inaczej niż wszystkich. Niesamowicie kobieca pomimo jeszcze nieco dziecinnego zachowania. Szalenie pociągająca pomimo ukrywania się pod rozciągniętym swetrem i chowania swych delikatnych stóp w ciężkich butach. Na pewno były delikatne... Powinna chodzić boso po trawie, z której usuwałbym wszystkie kamyki i patyki mogące zranić jej delikatną skórę. Powinna kąpać się w mleku by jej cera była jeszcze cudowniejsza... Cholera... cóż się ze mną dzieje, powinienem tak myśleć tylko o jednym stworzeniu.
- Tak samo niezwykłe jak innych u 'planet' rozbijających się po tym Instytucie. - Uśmiechnąłem się do Yael i zerknąłem na Delilah. Moją cudną Delilah, która nie miała pojęcia jaki mętlik miałem teraz w głowie. I nie musi wiedzieć co się we mnie dzieje. Poradzę sobie z tym i niedługo będzie tak jak jeszcze minutę temu.
Neptun
Neptun
team yael


Powrót do góry Go down

Effy & Delilah - Page 2 Empty Re: Effy & Delilah

Pisanie by Delilah Sro Maj 11, 2011 6:00 pm

Usadowiłam się wygodnie na kolanach Neptuna, jak zwykle rozpromieniona, choć jeszcze trochę rozespana i skupiłam spojrzenie na nieco zagubionej Yael, jednocześnie gładząc opuszkami palców włosy i kark mojego ukochanego.
- Ojej, no coś ty, już jest późno, a ja i tak powinnam od dawna być na nogach i pilnować, czy na pewno wszystko idzie zgodnie z planem, dlatego naprawdę dobrze, że przyszłaś. Nie wybaczyłabym sobie nigdy, gdyby z mojej winy coś poszło nie tak na urodzinach Justina - Taka była prawda. Tyle razy powtarzałam mu, że będzie naprawdę super i wydawało mi się, że zaczął pałać do tej całej imprezy nie mniejszym entuzjazmem niż ja sama. Zresztą, my zawsze dobrze się rozumieliśmy. To było takie fajne! W ogóle fakt, że ludzie zawierają relacje i ze sobą rozmawiają jest taki cudowny! Wszystko stawało się niesamowicie cudowne, kiedy Neptun był w pobliżu. Z nim świat był jeszcze piękniejszy niż normalnie. W sumie strasznie się cieszyłam, że ostatecznie misja się posypała i wrócił do rezydencji - to znaczy nie cieszyło mnie, że mógł zginąć i tak dalej, no ale wszystko dobrze się skończyło, więc to i tak nieistotne - bo teraz mogliśmy widzieć się praktycznie codziennie, a nie jak wcześniej, jedynie raz na tysiąc milionów lat. Tak przynajmniej wyglądało to z mojej perspektywy.
- Wy wszyscy macie takie fajne imiona, tylko ja mam jakieś normalne, to takie niesprawiedliwe - stwierdziłam z wyrzutem, wyginając usta w podkówkę. - Ale heeeeej, to właściwie dobrze, że oboje nazywacie się jakoś nietypowo, przynajmniej coś was łączy, może powinniście założyć razem jakiś klub ludzi z ciekawymi imionami czy coś w tym stylu - znowu się uśmiechnęłam. Naprawdę zależało mi, żeby moi przyjaciele polubili się z Neptunem i odwrotnie, a znajdowanie wspólnych cech tylko mogło im w tym pomóc. Z radości cmoknęłam Neptuna w policzek i zeskoczyłam z jego kolan, by przeciągnąć się po raz kolejny. - Yael, mam nadzieję, że wybierasz się na dzisiejszą imprezę urodzinową Justina? - Z nią to nigdy nie było do końca wiadomo, bo wolała spokój. Nie żebym miała zamiar wybaczyć jej ewentualne zaprzeczenie. - Włożyliśmy naprawdę dużo wysiłku w przygotowania i jestem pewna, że to będzie dużo dla niego znaczyć, żeby pojawiło się jak najwięcej uwielbiających go osób. On jest świetny, nie? Nie wiem, czy już wam kiedyś mówiłam, ale Justin jest moim współtwórcą musicalu i będzie grał główną rolę, jak tylko skończymy z przygotowaniami. Hej, a może wy też będziecie chcieli zagrać? Jestem pewna, że dla każdego znajdzie się jakaś idealna rola! - Podskoczyłam entuzjastycznie. Moja senność minęła, więc znów mogłam zacząć działać na pełnych obrotach. Wykonałam bezradnie piruet wokół własnej osi zastanawiając się, za co zabrać się w pierwszej kolejności. Ciągle było tyle rzeczy do zrobienia!
Delilah
Delilah
lotta


Powrót do góry Go down

Effy & Delilah - Page 2 Empty Re: Effy & Delilah

Pisanie by Yael Sro Maj 11, 2011 7:06 pm

Uśmiechnęłam się tylko, słysząc, że Delilah poczyna się wybudzać i już niedługo dotrze do swojej zawrotnej szybkości, jeśli chodzi o ilość wyrzucanych z siebie słów na minutę i to tak, że reszta pojmuje o co jej chodzi. Pomyśleć, że ja na jej dziesięć zdań potrafiłam wtrącić ledwo jedno. Takie uzupełnianie się nawzajem. Lubiłam to. Przynajmniej się nie czepiała, że siedzę cicho. Ja nie czepiałam się, że tyle gada.
- Justin musi ci być niezwykle wdzięczny - zauważyłam. - Jesteś jednym z Pumpkinów? - Tylko nagła ciekawość sprawiła, że odważyłam się zadać to pytanie. Faktycznie tam mieli wyjątkowo oryginalne imiona. Wiele osób z równie dziwnymi przydomkami okazywało się być z nimi spokrewnionym. Ale Salcia i Kali nie były. To tylko dziwactwo naszego taty.
W końcu dałam sobie spokój z sterczeniem na środku pokoju i usiadłam na trochę rozwalonym łóżku, należącym do Effy. Na pewno się nie obrazi, że tu siedzę. Pewnie nawet nigdy się nie dowie. Tak wiele rzeczy dotyczących nas działo się bez naszej wiedzy, zgody. To było całkiem intrygujące. A może gdzieś ktoś wydawał na nas wyrok? Zabójstwa na zlecenie. O tym właśnie myślałam? Potrząsnęłam głową, skupiając się na wesoło paplającej Dee. Właśnie dla tej jej radości tutaj przyszłam.
- Oczywiście. Mam dla Justina prezent i trochę się obawiam o tę uroczą, białą kulkę. JJ nie jest zbyt odpowiedzialny. - Obawy, lęki i strachy to był jeden z moich ulubionych tematów. O tym z przyjaciółmi mogłabym długo mówić, ale przecież tu był też Neptun. Automatycznie przestałam mieć ochotę na zwierzenia. Pokręciłam przecząco głową lekko rozbawiona i jednocześnie zawstydzona propozycją. - To raczej nie dla mnie - wytłumaczyłam. Najpierw musiałabym nie bać się rozmawiać z obcymi. Potem dopiero mogłabym myśleć o występach.
Yael
Yael
nimfa


Powrót do góry Go down

Effy & Delilah - Page 2 Empty Re: Effy & Delilah

Pisanie by Neptun Czw Maj 12, 2011 3:31 pm

Ledwo powstrzymałem jęknięcie, gdy Delilah postanowiła wstać i rzucić mnie na stracenie. Teraz nie miałem już tarczy chroniącej mnie przed urokiem Yael i musiałem jak najszybciej zwiewać, bo przecież nie mogłem biegać za Del i używać jej jako tarczy. Chociaż biorąc bod uwagę jej wielkość i moje gabaryty... nie byłoby to trudne. Uśmiechałem się przyglądając się piękności biegającej po pokoju i powoli rozpędzającej się do swej normalniej prędkości. Patrzenie na Pieguska przynajmniej trochę niwelowało działanie Yael, ale i tak ledwo mogłem się skupić. Byłem zbyt oszołomiony tym co mi się przytrafiło.
- Ja nadawałbym się tylko na drzewo. - Wzruszyłem ramionami i uśmiechnąłem się, gdy znalazła się na tyle blisko mnie bym mógł ją przyciągnąć do siebie i obdarzyć całusem w policzek. Bez mojego wstawania czy jej kucania. Takie udogodnienia otrzymają państwo jedynie w zestawie Neptun Ulisses Pumpkin - Chłop wielki że ja pier.... .
- Zostawię was. Mam tyle spraw do załatwienia. - Jak mała sesja z Jenną Jameson* bo wybuchnę jeśli spędzę tu jeszcze choćby minutę. - A Twoja koleżanka chyba się mnie boi. - Szepnąłem do ucha Delilah uśmiechając się od ucha do ucha. Cmoknąłem ją na pożegnanie i obdarowawszy obie cudne istoty uśmiechem ulotniłem się stamtąd jak najprędzej. Przy Delilah potrafiłem się opanować, była zbyt słodka by wystraszyć ją nachalnością. Ale gdy obie bombardowały mnie swoimi fluidami niewiele brakowało bym zwariował.

* jedyna gwiazda porno, której znam imię i nazwisko XD

/ pa pa /
Neptun
Neptun
team yael


Powrót do góry Go down

Effy & Delilah - Page 2 Empty Re: Effy & Delilah

Pisanie by Delilah Pią Maj 13, 2011 4:09 pm

Wzruszyłam bezradnie ramionami wyrażając w ten sposób swą rezygnację dla ich braku entuzjazmu w sprawie musicalu. Najwyraźniej tylko takie artystyczne, uwielbiające sztukę dusze jak ja czy Justin mogły zapałać do takiego pomysłu tak wielką radością. Pomijając fakt, że Justyś zaczął naszą całą pracę od zapytania, czy to będzie musical ze śpiewaniem i tańczeniem, a przecież to jest takie oczywiste. No dobrze, wcześniej sama nie byłam do końca pewna, ale potem wszystko ładnie sprawdziłam, więc teraz mogłam chociaż przez chwilę udawać mądrzejszą. Kiedy Neptun stwierdził, że musi iść zrobiło mi się smutno, jak zwykle kiedy się rozstawaliśmy, ale tak czy inaczej cieszyłam się że postanowił mnie odwiedzić tak wcześnie. Uśmiechnęłam się tylko w odpowiedzi na jego uwagę o Yael notując sobie w pamięci, żeby przy najbliżej okazji powiedzieć mu, by się tym nie przejmował, bo ona z reguły wygląda na wystraszoną przy zawieraniu nowych znajomości. Uśmiechnęłam się jeszcze do Neptuna, a kiedy wyszedł, od razu postanowiłam wypytać o wszystko przyjaciółkę.
- I co, i co, co o nim sądzisz? Jest super, prawda? Ojej, tak strasznie go kocham, że nawet sobie nie wyobrażasz! Tylko nawet nie mam komu o tym poopowiadać, bo wiesz, moi bracia od razu zaczynają swoje głupie gadanie, a reszta jakoś nie jest zainteresowana moim życiem. Wiesz, tak właściwie to nikt się nie interesuje nigdy tym co mówię, to takie straszne - westchnęłam dramatycznie, jak zwykle po drodze zmieniając temat. - No ale nieważne. Co kupiłaś Justinowi na urodziny? - Przypomniałam sobie, że mówiła coś o jego prezencie. - To jakieś zwierzątko? Ojej, ale super, zawsze myślałam, że pewnie chciałby jakieś mieć, w końcu on tak strasznie uwielbia przebywać w towarzystwie! Tylko fakt, nie jest najbardziej odpowiedzialną osobą na świecie, ale przecież mieszka tylko jedno piętro wyżej, zawsze możemy regularnie włamywać mu się do pokoju, bo znając takie osoby jak on pewnie chowa zapasowy klucz pod jakąś wycieraczką czy doniczką czy czymś takim, i dokarmiać to biedne stworzenie. No chyba, że kupiłaś mu szczura, to sorka, ale ja tam dokarmiać go nie będę. Szczury mnie przerażają! - wyznałam szczerze i znów zaczęłam mą wędrówkę po pokoju, po drodze robiąc tysiąc rzeczy na raz.
Delilah
Delilah
lotta


Powrót do góry Go down

Effy & Delilah - Page 2 Empty Re: Effy & Delilah

Pisanie by Yael Pią Maj 13, 2011 6:26 pm

Naprawdę poczułam się o wiele raźniej, gdy już z nami nie było olbrzyma imieniem Neptun, a znów miałam tylko babskie towarzystwo, które tu przecież spodziewałam się od początku. Czy już nawet na piętrze dziewcząt nie mogłam być wolna od facetów? Wcale nie dramatyzowałam. Po prostu miałam dosyć swojego zachowania w stosunku do obcych, zwłaszcza, jeśli byli przeciwnej płci. Jakbym po prostu nie mogłam się przyjaźnie uśmiechnąć, wyciągnąć rękę i się przedstawić i nie robić problemu z niczego. Nie, musiałam to nadmiernie przeżywać. Musiałam być sobą. Zawsze. To przeszkadzało nawet w normalnym funkcjonowaniu w takim miejscu jak Rezydencja. Tu wciąż przybywali nowi ludzie, niektórzy nawet nie mówili po angielsku czy francusku. Dopiero głupio było się natknąć na takich.
- Przecież ja się interesuje - zaprotestowałam. Jak Delilah w ogóle mogła mówić tak okropne rzeczy, że nikt się nią nie interesuje, tylko ona tak wiecznie innymi. Może przez to myślenie nie poformowała mnie nigdy, że ma chłopaka? - To okropne z twojej strony, że choćby przez chwilę śmiałaś pomyśleć, że ja się tobą nie interesuje - dodałam tonem pełnym oburzenia. Od czasu do czasu zdarzało mi się mówić sporo na głos. Jakby Dee tak na mnie działała. Przy jej ilości gadania moich kilka zdań i tak wypadało słabo. Ale ja ją słuchałam. Jak mogła pomyśleć, że nie słucham? Byłam dobrą przyjaciółką. Która wciąż wspominała spojrzenie chłopaka swojej przyjaciółki. Nie powinnam.
- Proszę tylko mu nie wygadaj, jeśli na niego wpadniesz pierwsza - poprosiłam. Aż dziwne, że do tej pory utrzymałyśmy zwierzaka w tajemnicy z Yves. I Vincet też wiedział. A rezydencja wcale taka wielka nie była, by kiedyś przypadkiem nie wpaść na Justina, akurat myśląc o rozbrykanej szynszyli. - Kupiłam mu szynszylę. Która w sumie może ci przypominać trochę szczura, ale nie martw się. Ja się nią zaopiekuje.
Wymieniłyśmy jeszcze kilka uwag na temat możliwości Justina w zakresie opiekowania się kimś innym, zwłaszcza, gdy ten ktoś inny to słodki zwierzaczek, który potrzebuje niebywale wiele opieki oraz cierpliwości. W tajemnicy wyznałyśmy również w które dni która sprawdza czy szynszyla wciąż żyje. Ale potem musiałam już iść się przebrać i po prezencik. Impreza miała się zacząć.

/ do justina? nie wiem /
Yael
Yael
nimfa


Powrót do góry Go down

Effy & Delilah - Page 2 Empty Re: Effy & Delilah

Pisanie by Justin Sro Lip 06, 2011 8:21 pm

/sala chorych

Nie wiedziałem, że można być jednocześnie tak smutny, tak przygnębiony, zdruzgotany oraz oczywiście roznoszony przez energię. Przecież to z sobą nie współgrało. Ni chuja. Rozumiem inne połączenia, one były spoko. Rozzłoszczony z energią to rozpierdala ściany, przygnębiony i smutny z brakiem energii to siedzi i płacze w kąciku. Plutonowato zdruzgotany to daje sobą pomiatać. Naprawdę znałem to wszystko, choć osobiście nie wszystko na sobie wypróbowałem. Ale dziś to mnie normalnie zaskoczyło! Jezu, naprawdę zostałem przez wszystkich strasznie źle potraktowany. Jakbym był jakąś ofiarą życiową co się nie chce z nią zadawać. To smutne. Całe szczęście, że zapomniałem o wszystkim jak tylko wchodziłem po schodach! Bo mi się przypomniała zajebista piosenka. O takich tam. Ołlejs aj łona biliw łit juuu, sialala. I znów byłem hepi. Wszakże podążałem atudzież do zacnej Delilah. Obym nie spotkał Effy. Choć nie wiem dlaczego nie chcę jej spotkać.
Otworzyłem drzwi jednym pięknym kopem, chyba pozostawiając ślad i wdarłem do środka.
- Deeee, nie zgadniesz gdzie właśnie byłem co robiłem jak się miałem co się stało jak mnie potraktowano i w ogóle jak ja cię dawno nie widziałem! - zawołałem susząc zęby i zajmując miejsce na jakimś cukierkowym fotelu przyduszając pluszowego jednorożca. Ten pokój był specyficzny, nawet ktoś tak głupi jak ja był w stanie to zauważyć. Nie żeby mi się nie podobało. Było specyficznie.
Po zastanowieniu wyciągnąłem jednak jednorożca spod tyłka i spojrzałem mu w jego ślepia. O kurwa, głębokie miał spojrzenie nie powiem. A najbardziej przerażało mnie to, że za chuja nie potrafiłem odczytać jego myśli. Naprawdę coś nie tak zaczynało się ze mną dziać i do tej pory nawet tego nie zauważyłem. Nagle wszyscy zaczynają czytać w moich myślach, a nie na odwrót. A ja za to nawet nie potrafię rozszyfrować takiego jednorożca! Co za świat, co za galaktyka. Chyba się wyprowadzę. Na jakąś samotną gwiazdę i będę miał rozkimy jedynie o tym dlaczego moja róża jest taka cudowna. A jak raz zapomnę podlać to będzie wybuch wulkanu i chuj. Umrę.
- O losie, Delilah, twój jednorożec mnie przeraża! Czy on przypadkiem nie ma jakiejś mrocznej przeszłości? Bo jego spojrzenie sprawia, że mi włosy na karku stają dęba. Sama zobacz! - Przekręciłem w jej stronę łeb jednorożca i czekałem na reakcję. W tej chwili potrzebowałem poparcia. Jak nic.
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Effy & Delilah - Page 2 Empty Re: Effy & Delilah

Pisanie by Delilah Czw Lip 07, 2011 1:19 am

/przeskok

Wiecie, najbardziej na całym świecie nienawidziłam dwóch rzeczy - braku wiary w jednorożce oraz tego złego uczucia, kiedy zawodziło się innych ludzi. Naprawdę nigdy przenigdy nie chciałam nikogo specjalnie rozczarować, dlatego kiedy tylko ktoś polecił mi coś zrobić, zawsze szybko starałam się z tego wywiązać, żeby przypadkiem nie doszło do jakiegoś głupiego nieporozumienia. Tym razem zależało mi na tym, żeby nie zawieść przypadkiem Abrahama, który chyba naprawdę liczył na to że okażę się godna pozostania w tym supertajnym elitarnym klubie. Dlatego też od samego rana, od kiedy tylko zauważyłam, że Effy nie ma w pokoju i wreszcie mam możliwość by porządnie się za to zabrać, siedziałam po turecku przed lustrem i ćwiczyłam przeklinanie. Szczerze powiedziawszy wcale nie szło mi to tak gładko, jak mogłoby się wydawać; owszem, udało mi się spokojnie powtórzyć parę razy bez najmniejszego zawahania 'dupek', 'kretyn' i 'cholera', potem z nieco większą trudnością przebrnęłam przez 'dziwka', 'fiut' i nawet 'suka', ale kiedy miałam przejść do tych najtrudniejszych oraz najbardziej wulgarnych, po prostu nie mogłam się przemóc. Miałam wrażenie, że kiedy tylko wymówię któreś z tych słów natychmiast znikąd zmaterializuje się przede mną Quentin albo Lemon i okrzyczy mnie za używanie podobnych zwrotów. Abrahamowi łatwo było mówić! On na pewno nie miał na głowie tak nadopiekuńczej rodzinki, która na nic nie chciała mi pozwolić. Oczywiście oni byli kochani i naprawdę darzyłam ich wielką miłością, jednak byłam pewna, że nie zrozumieliby gdybym wyjaśniła im, że robię to wszystko by należeć do supertajnego fajnego klubu.
Kiedy znów wzięłam głęboki wdech, by skupić się i wreszcie wymówić któreś z tych gorszych słów, nagle drzwi otworzyły się z hukiem. Wystraszyłam się i pomyślałam, że może to rzeczywiście Lemon albo ktoś inny przybiegł, usłyszawszy jak klnę sobie do lustra. Znaczy starałam się robić to cichutko, ale przecież tutaj wszystko było możliwe, prawda? Odwróciłam się od odbicia i przesiadłam tak, by mieć widok na Justina. Odetchnęłam z ulgą, bo chyba nie zdarzyło się nic strasznego. I pomyśleć, że bez żadnego powodu wpadał tutaj z takim rozmachem.
- Ojej, Justin, strasznie mnie wystraszyłeś. Chciałeś żebym umarła na zawał czy co? - Nie mogłam mieć do niego długo pretensji, bo miło mi się zrobiło, że postanowił mnie odwiedzić. - Zresztą, naprawdę cieszę się, że wpadłeś. Ostatnio mam wrażenie, że wszyscy o mnie zapomnieli, wiesz? Nawet Neptun wpada jakoś rzadziej. Szkoda, bo myślałam, że od kiedy jest na stałe w rezydencji będziemy mieć dla siebie więcej czasu. Ale pewnie jest zajęty czytaniem mądrych książek albo ćwiczeniem talentu, więc nie mogę się gniewać. Wiesz jaki on jest inteligentny? - Pewnie, że wiedział. Zbyt wiele razy mu o tym opowiadałam. Zaraz jednak zreflektowałam się, bo przecież nie przyszedł tu, żebym znów opowiadała mu o Neptunie. - To gdzie byłeś, co robiłeś i jak cię potraktowano? - zapytałam w końcu, przechylając głowę na bok i przyglądając mu się uważnie. Posłałam tylko pełne zwątpienia spojrzenie w kierunku jednorożca, a potem powróciłam wzrokiem do Justina.
- No nie wiem - odparłam niepewnie, nie chcąc zranić jego uczuć. - Może ma, kto wie. Jednorożce czasami mają naprawdę trudne życie, zanim trafią w odpowiednie ręce, więc nawet bym się nie zdziwiła. Ale to nie zmienia faktu, że nie możesz tak mówić! - Szybko poderwałam się z miejsca i podbiegłam do jednorożca, a potem zakryłam mu uszy rękami. - Przestań! Nie widzisz, że mu przykro? Jak ty byś się czuł, gdyby ktoś tak po prostu przyszedł, a potem zaczął gadać, że od twojego spojrzenia włosy stają mu dęba? Bo nie sądzę, żeby było ci miło - powiedziałam z wyrzutem, robiąc smutną minę. Czy Justin nie oglądał Toy Story i nie wiedział, że maskotki też mają uczucia?
Delilah
Delilah
lotta


Powrót do góry Go down

Effy & Delilah - Page 2 Empty Re: Effy & Delilah

Pisanie by Justin Czw Lip 07, 2011 10:55 am

Ojaaaaaaaa, kompletnie zapomniałem o tym nowym znajomym Delilah! Na ja cię pierdziu. Ale się nie dziwię sobie, w końcu kto by pamiętał o jakimś dziwnym spotkaniu swojej przyjaciółki z gangsterem, który najpierw groził, że ją zabije, a potem obiecał, że przyjmie do jakiegoś elitarnego klubu. Gdy jakoś zobaczyłem to w myślach Delilah to myślałem, że za bardzo wczuła się w jakiś film i zaczęła wyobrażać sobie jakieś niestworzone rzeczy. W końcu lubiła fantazjować niczym ja w swoich najlepszych momentach. No, ale potem zobaczyłem Abrahama na żywo i kurwa, jakiś matrix jak nie lepiej. Pobiegłem wtedy do Delki i rozkazałem by wszystko mi opowiedziała ze szczegółami, bo to tak nieładnie ukrywać jakiegoś pro elitarnego klubu przed swoim najlepszym przyjacielem. Ale głupia nie chciała mi nic powiedzieć! Przynajmniej słownie. Serio słownie. DELILAH NIE CHCIAŁA GADAĆ. Gdy tylko się rozstaliśmy pobiegłem zapisać to wydarzenie w kalendarzu by nie zapomnieć. Choć tak ogólnie to nie wiem czyj to był kalendarz i co robił w moim pokoju i dlaczego był o kotach. Najwyraźniej zrobiłem kolejną rzecz o której za chuja nie pamiętałem. O właśnie, Delka powinna nauczyć się właśnie tego słowa. Chuj i kurwa. Tylko takie suche uczenie się przekleństw to jest jednak zło, no weźcie, bez żadnego bodźca. Ja tam najwięcej przeklinałem gdy przypadkiem ześlizgiwałem się z deski i niechcący nałykałem się wody. No i gdy ktoś przeleciał moją szesnastoletnią kuzynkę. NIEWAŻNE KTO. Delka też by mogła znaleźć sobie jakiś punkt zaczepienia by nauczyć się przeklinać. Znaczy wcale nie chciałem by coś złego się z nią stało. Broń Sedesie! Tak sobie tylko luźno myślę.
- Wystraszyłem? A to sorry, nie chciałem. A już na pewno nie chciałem byś umarła! Nocoty! Choć mogłoby być zabawne gdybyś była duchem i gdybym cię słyszał. Choć tych duchów co mamy nie słyszę, Marvel je tylko słyszy. Przynajmniej jakbyś była duchem miałbym motywację by się podszkolić w tych telepatycznych sprawach! Bo ostatnio to jakbym się jedynie opóźniał w rozwoju i zamiast sam czytać w myślach to jedynie pozwalał by inni mi czytali. Już raz tak miałem gdy pozamieniano nam moce! Ale zaraz przeszło. W sumie było zabawnie - przyznałem. Czas zawsze tak robił, że zacierał nasze rany, sprawiał, że zapominaliśmy... No ale w moim przypadku to byłem raczej za tym, że alkohol i narkotyki wystarczająco wpływały na moją długotrwałą i krótkotrwałą pamięć. Apropo zapominania. - No weź sie, ja bym miał o tobie zapomnąć? Chyba chora jesteś. Ja o tobie myślę dniem i nocą, może nawet więcej niż twój chłoptaś! - mruknąłem, ale nawet nie wiem czy powinienem w jakikolwiek sposób wspominać o jej chłopaku. Bo wiecie... Ja się kręcę wokół Yael z powodu naszego maleństwa. Ja się kręcę wokół Delilah, bez powodu. I on też się kręci. Nie sposób jest go całkiem ignorować, nie sposób jest nie słyszeć jego myśli. Głupek jeden, ale trochę mu współczuję, to się nie mieszam. Niech sam załatwi swoją sprawę i wtedy wszyscy będą szczęśliwi. Dobra, przesadzam, nie wszyscy. Ale przynajmniej wszyscy będą znać prawdę! Ale na razie musiałem się wykręcić. - No dobra, przesadzam. Ale nie wymawiaj przy mnie tego słowa na "I", bo mam później koszmary! - Niezła ściema, niezła. - A ja wystarczająco miałem dzisiaj przeżyć by i tak nie móc spać. No bo słuchaj. Ja sobie poszłem do Yvki, no super eksta, się wesoła zrobiła, Luke przyszedł, też się dzięki mnie wesoły zrobił. A ja wtedy BUM! Coś słyszę, a to myśli dziecka! No to ja raz dwa je przekazać Yvce, a ona mówi, że wcale nie nazwie dziecka Justin. To okropne nie sądzisz? - Normalnie wiedziałem, że Delka jako jedyna pochwali to imię, zapewni mnie, że jest ono wspaniałe. Tylko w niej pokładałem swoje nadzieje. Choć trochę mnie podłamała gdy nie zrozumiała sprawy z jednorożcem.
Bo jak dla mnie jednorożce dzieliły się na dwa typy. Te którym można ufać i nigdy się nie zawiedziesz (choć czasem trudno jest w to uwierzyć), oraz na takie, które z pozoru wyglądają słodko i głupiutko, ale to tylko dlatego, że chcą cię wykorzystać i wyciąć twoją nerkę. Byłem niemal stuprocentowo pewny, że ten tu to ten drugi typ i żadne usprawiedliwienie Delilah nie zdołają mnie do niego przekonać.
- Mu wcale nie jest przykro! I skąd w ogóle jesteś w stanie to wiedzieć, jak nawet ja tego nie wiem, a podobno czytam w myślach! On jest zły. Nie zbliżaj się z nim do nie.
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Effy & Delilah - Page 2 Empty Re: Effy & Delilah

Pisanie by Delilah Sob Lip 09, 2011 12:53 am

No dobra, trochę głupio wyszło z tą całą wielką tajemnicą klubu Abrahama, bo oczywiście ten głupek - znaczy wcale nie miałam go za głupka, był strasznie kochany i naprawdę super, tylko wiecie, po prostu ćwiczyłam całe to przeklinanie - Justin musiał o wszystkim wyczytać z moich myśli i natychmiast dokładnie mnie o wszystko wypytać. Miałam jednak na swoją obronę to, że poza tym co wychwycił z mojej głowy milczałam jak grób, a to naprawdę nie zdarzało się często. Gdyby Abe znał mnie lepiej wiedziałby, że to naprawdę największe poświęcenie, na jakie było mnie stać. Miałam tylko nadzieję, że nie będzie na mnie zły za to że słabo idzie mi przeklinanie albo nie pomyśli że tchórzę, bo naprawdę nie chciałam stracić swojej szansy. Pierwszy raz w życiu miałam możliwość dostać się do czegoś fajnego i tajnego i zobaczyć jak to jest w gronie ludzi pokroju Abrahama, dlatego bardzo, bardzo, bardzo nie chciałam tego zepsuć.
- Uważasz, że byłoby śmiesznie gdybym umarła? - zapytałam, a broda niebezpiecznie mi zadrżała. Mało brakowało, a całe oczy zaszkliłyby mi się łzami szczerej niewysłowionej rozpaczy. Naprawdę nie widziałam nic a nic zabawnego w tym, że miałabym być jakimś niewidzialnym duchem, a Justin byłby jedyną osobą z którą mogłabym się komunikować. Znaczy uwielbiałam Justina i był jedną z najfajniejszych osób na świecie, i fajnie byłoby móc się z nim kontaktować, ale co z Neptunem? I z Lemonem? I Quentinem? I resztą mojej rodziny? Przecież z nimi też chciałabym móc jakoś porozmawiać, a znając roztrzepanie Justina na pewno zapominałby przekazywać wiadomości! Zaraz gwałtownie potrząsnęłam głową na boki, żeby jakoś odpędzić od siebie gwałtowny smutek i powrócić do normalnego stanu. Nie udało mi się jednak, bo kolejne słowa Justina też były niemiłe. - Myślisz, że Neptun aż tak mało o mnie myśli? - To nie jest tak, że sądziłam, iż Justinek myśli o mnie mało. Chodziło o to, że Justin był Justinem i miał na głowie naprawdę całą masę ważnych spraw, dlatego było pełno rzeczy, o których musiał myśleć dużo, a jak było dużo rzeczy o których myślał dużo, to wychodziło na to, że miał mało czasu na każdą jedną sprawę, czyli ostatecznie myślał o mnie mało. A skoro mówił, że myśli o mnie więcej niż Neptun to znaczy, że Neptun musi myśleć o mnie naprawdę malusieńko, prawda? To okropne. Zupełnie nie wiedziałam, czemu Justin przychodzi i mówi mi tyle niefajnych, nieprawdziwych rzeczy. Zaraz się jednak trochę rozpromieniłam, bo mimo wszystko się poprawił. I od razu świat znów zaczął być piękny. Wiecie, czasami sama nie mogłam zrozumieć tego, jak szybko potrafiłam zmieniać swoje nastawienie.
- Myśli dziecka? Naprawdę je słyszałeś?! Ale super! - Przez myśl mi nie przeszło, że Justin mógłby nie mówić prawdy. Skoro uważał, że słyszał myśli dziecka, to tak właśnie było. Z radości klasnęłam w dłonie i niemal podskoczyłam w miejscu ze zniecierpliwieniem, bo bardzo chciałam usłyszeć już ciąg dalszy opowieści. Wygięłam usta w podkówkę, gdy skończył. - Ojej, Justin, tak mi przykro, nie martw się, na pewno w końcu nazwie dziecko po tobie. Bo niby dlaczego nie? Chyba każda matka na świecie chciałaby, by jej syn nosił imię po takiej wspaniałej osobie jak ty! Na pewno tylko tak się z tobą przekomarza, no wiesz, żebyś nie czuł się zbyt pewnie, ale na pewno już wszędzie ogłosiła, że będzie miała małego Justina. Jak to ślicznie brzmi, nie sądzisz? - zachwyciłam się. - Po prostu Yves chce ci zrobić niespodziankę! - Święcie w to wierzyłam. Poklepałam Justina pocieszającym gestem po ramieniu, a potem wbiłam spojrzenie w tego jednorożca, o którym ciągle mówił.
- Justin, ja wiem, że on nie jest zły, bo widzę to w jego oczach - odparłam miękkim tonem, zupełnie jak gdyby to była najbardziej naturalna odpowiedź na świecie. - Nigdy nie poznajesz po czyimś spojrzeniu, że jest dobrą albo złą osobą? No jej, spójrz tylko, to spojrzenie smutnego jednorożca z bagażem ciężkich doświadczeń życiowych, który marzy o rozpoczęciu nowego życia, ale nie może tego zrobić, bo ciągną się za nim dziwne niezrozumiałe opinie! - Aha, to wszystko wydedukowałam wyłącznie na podstawie oczu pluszaka. To była podstawa. - I jest tobą naprawdę bardzo rozczarowany. Zawsze opowiadałam mu, jaka z ciebie wspaniała osoba i mówiłam, żeby się nie przejmował, bo kto jak kto, ale ty na pewno go zrozumiesz i pomożesz mu wyjść na prostą, a tu taka niespodzianka! No nic, trudno - Wzięłam jednorożca i postawiłam go w jakimś odległym kącie pokoju wśród innych maskotek tak, by nie wchodzili sobie nawzajem z Justinem w drogę. Ojej, świat był taki okropny przez te wieczne międzyludzkie konflikty.
Delilah
Delilah
lotta


Powrót do góry Go down

Effy & Delilah - Page 2 Empty Re: Effy & Delilah

Pisanie by Justin Sob Lip 09, 2011 8:30 pm

- Nocoty, ale mogłabyś być duchem, tak wiesz, połączyć nie umieranie z byciem duchem. Tak by było czadowo. Nawet nie wiesz jaki lans na osiedlu byłbym miał gdybym miał przyjaciela ducha. Byłabyś niczym Casper, przyjazny duszek. Oglądałaś z nim bajkę nie? On był suuuuuper. A jeszcze bardziej super byli jego wujkowie, ja ci mówię. Ja bym mógł być twoimi wujkami i razem straszylibyśmy w rezydencji. Nie jarało by cię to? - zapytałem puszczając wodze fantazji i odpływając na chwilę. Nie rozumiałem jak Delka mogła wyciągnąć z mojej wypowiedzi jedynie to, że chciałem by umarła. No nie kumałem. Przecież reszta była taka pro. - Neptun to Neptun, nic mi do niego. No weź, to takie złe rozpowiadanie myśli innych. Nie mógłbym. Ale spoko loko, bejbe, cały czas mam na ciebie oko i gdyby ten pan, jakimś dziwnym trafem chciał coś jednak strasznego zrobić, to mu takie manto spuszczę, że łohoho. Nie będę patrzył na jego gigantyzm, bo on choruje na gigantyzm nie? Inaczej nie wyglądałby jak sosna. Kiedyś myślałem, że ten długie kości to jego talent, ale później miałem rozkime, że to jednak chujowy talent i za taki by tu go nie zatrzymali. No to pomyślałem, że to przez te rodzinne znajomości go tu trzymają, potem zniknął i już sam nie wiedziałem. Ogólnie nadal nie wiem. On coś potrafi? - zapytałem w końcu. No zajebiście, słyszałem o jego rozkimach o Yael a nie wiedziałem o talencie. Ale to jaaaaa, można się wszystkiego spodziewać.
Cieszyłem się jak murzyn po pobiciu rekordu w zbieraniu bawełny, gdy Delka jako jedyna uwierzyła w to co mówię i jeszcze mnie poparła. Ona to jednak zajebista dziołcha była, no ja pierdolę. Bo wiecie, ja już sam wierzyłem w to, że jednak dzieciak na serio do mnie przemówił. Czemu miałby nie przemówić? Przecież skądś ten zajebisty pomysł z imieniem musiałem wziąć, a od siebie na pewno go nie wziąłem. Ten pomysł był za zajebisty jak na mnie, sami to przyznajcie.
- No jasne, że to wspaniałe! A oni tego nie widzą! Na serio nie widzą. To nie może być niespodzianka, nigdy nikt nie robi mi niespodzianek, bo od razu wszystko wyczytuje z ich myśli. Yves po prostu mnie aż tak bardzo nie lubi by nazwać po mnie swojego syna, albo lubi, ale myśli, że nie zasługuje. Mimo wszystko dzięki Delka, że pokładasz w nią wiarę. Mało osób w nią wierzy, a to na serio wspaniała osoba jest! Choć nie chce nazwać dziecka Justin... Ale jest! Zdania nie zmienię. Ona zbyt często się jednak ze mną przekomarza - zauważyłem na końcu.
Jednorożec. Wróćmy jeszcze raz do tego nieszczęsnego jednorożca, przypominającego mi wszystkie koszmary z dzieciństwa. Bo nie wiem czy wiecie, ale gdy byłem mały moczyłem się straaaaaaaasznie w łóżku z powodu koszmarów. No jasne, że nie wiecie. Tylko Effy wie, ale ona też się moczyła. Bo razem poszliśmy któregoś razu do kina na taaaaaaaaki straszny film o krwiożerczych koniach zombie. W finałowej scenie tego filmu z łbów tych bestii wyskakują takie mega gigant rogi i je napierdzielają w ludzi. Ale wtedy wybucha bomba z jakimś specjalnym płynem i zamieniają się białe koniki skaczące po tęczy. Potem niby wszystko pięknie ładnie, a na koniec zbliżenie na pysk potwora i tak taki jebany czerwony odblask. Ale tak lubię ogółem jednorożce. O ile nie miały tego spojrzenia w oku. Ten miał, no aleee... Skoro Delka tak się upierała...
- Okej, dobra, dawaj ty go mi tu! Pokonam swój wewnętrzny opór i go przeproszę, a co mi tam! Najwyżej to ciebie w nocy zamorduje. Albo Effy. I wtedy któraś z was będzie duchem i wracamy do pierwszego tematu. Zajebistości bycia duchem.
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Effy & Delilah - Page 2 Empty Re: Effy & Delilah

Pisanie by Delilah Wto Lip 12, 2011 11:58 pm

Zastanowiłam się chwilę nad propozycją Justina. Musiałam przyznać, że kiedy tak rozwinął cały ten swój pomysł i wyszło, że rzeczywiście nie chodziło mu o żeby umarła tylko o coś naprawdę fajnego, to wszystko mi się spodobało. Justin to jednak miał łeb do takich rzeczy! Zupełnie nie rozumiałam, czemu tyle ludzi mówiło, że jest dziwny i ciężko go zrozumieć. Dla mnie był jedną z najfajniejszych osób na całym świecie i jedną z nielicznych, z którymi naprawdę dało się pogadać o wszystkim nie przejmując się, że zostanie się źle zrozumianym.
- Jarałoby mnie, strasznie - przyznałam w końcu pokornie, nawijając na palec kosmyk jasnych włosów. Wątpiłam jednak, by dało się coś takiego załatwić, więc wolałam nie ciągnąć dalej tego tematu. Jeszcze byśmy się za bardzo nakręcili na tę całą sprawę z duszkiem Casperkiem i wujkami, a potem jak zwykle nic by nie wyszło i musielibyśmy żałować, jak mogłoby być fajnie. Poza tym temat Neptuna był dla mnie znacznie ważniejszy.
- Jej, to musi być takie super, wiedzieć co myślą sobie wszyscy inni - westchnęłam z rozmarzeniem. - Ale dlaczego w ogóle myślisz, że Neptun mógłby zrobić coś strasznego? On jest naprawdę kochany i wątpię, żeby umiał kogokolwiek skrzywdzić. Naprawdę, nie musisz się o mnie martwić. Ale i tak dziękuję, Justin, to miło, że mogę na ciebie liczyć! - uśmiechnęłam się do niego radośnie. Tak naprawdę to miałam chyba całą listę osób gotowych ratować mnie w razie opresji. Ale JJ był spoza rodziny, więc teoretycznie wcale mogłam go nie obchodzić, prawda? Miło było wiedzieć, że ktoś mnie lubi tak po prostu, bez zobowiązań w postaci pokrewieństwa. - I on wcale nie choruje na żaden gigantyzm, jest po prostu trochę wysoki. Trochę bardzo, to prawda, ale wszystko z nim w porządku. Powiedziałabym ci chętnie jaki to talent, ale sama nie do końca rozumiem, jak to działa. Zamienia jakoś mózgi czy coś w tym stylu - wzruszyłam ramionami i rozłożyłam bezradnie ręce. Zaraz jednak wycelowałam w niego oskarżycielsko palec. - Ojej, powiedziałeś słowo na 'ch'! Zdradź mi, Justin - Nachyliłam się do niego konspiracyjnie. - Jak ty to robisz, że tak po prostu przeklinasz? No wiesz, nie wahasz się ani nic? Bo ja próbuję cały dzień i w ogóle mi nie wychodzi - westchnęłam ciężko.
Uśmiechnęłam się radośnie, widząc jego entuzjazm. Biedny, chyba naprawdę niewiele osób go rozumiało. Zupełnie nie potrafiłam pojąć dlaczego taka Yves nie chce wierzyć biednemu Justinowi w takie rzeczy. Przecież JJ nie żartowałby sobie z tak poważnych spraw, prawda? I jaka matka nie chciałaby nazwać dziecka po takim wspaniałym człowieku?
- Oczywiście, że w nią wierzę! I wierzę, że zmieni swoją decyzję, przecież tylko przyczynia się dla lepszego życia dla dziecka, dając mu imię po takim tobie! Naprawdę, nie mogę sobie wyobrazić lepszego startu. I serio, nie martw się, może i tym razem tylko się z tobą przekomarza - Ja tam wierzyłam, że jeszcze wszystko się dobrze skończy. A dobrze to znaczy tak, żeby wszyscy, ale to dosłownie wszyscy byli zadowoleni. Świat był przecież takim pięknym miejscem, kiedy ludzie byli radośni!
- Nie, naprawdę, lepiej nie - odparłam niepewnie i zerknęłam w stronę jednorożca, postawionego z dala od nas. - Wydaje mi się, że on teraz płacze, musisz dać mu chwilę. Może potem spróbujesz się z nim zaprzyjaźnić. I jej, Justin, pomysł z duchem naprawdę jest fajny, ale nie możesz mi wymyślić jakiejś lepszej śmierci? Znaczy wiesz, mniej bolesnej. Takie morderstwo z rąk jednorożca nie brzmi ani trochę fajnie - potrząsnęłam głową ze smutkiem. - Justin... - zawahałam się, bo nagle naszło mnie dziwne pytanie. Spuściłam wzrok i zamilkłam na chwilę. - Myślisz, że jakbym umarła, ktoś przyszedłby na mój pogrzeb? - zapytałam w końcu. Jak już wspominałam, ostatnio czułam się samotna. Wszyscy jakby o mnie zapomnieli! Martwiłam się, że mogłabym umrzeć, a nikt nawet by się nie zorientował. Dlatego też zaczęły mnie nękać takie dziwne myśli.
Delilah
Delilah
lotta


Powrót do góry Go down

Effy & Delilah - Page 2 Empty Re: Effy & Delilah

Pisanie by Delilah Sob Wrz 17, 2011 8:30 pm

/ rozpacz

Koń Błażej.
To jego niemal naokrągło miałam przed oczami, podczas gdy przechodziłam najgorsze dni w swoim życiu. Dlaczego jego? Bo jego sytuacja była tak podobna do mojej! Samotny, niezrozumiany, SKRZYWDZONY. Bo czy Koń Błażej nie był skrzywdzony rodząc się takim a nie innym? Został zrobiony z drewna i to nie jego wina, że nie potrafił odpisać na listy Konia Rafał. Nie jego! A jednak on czuł się winny. Tak samo jak ja czułam się winna.* Z drugiej strony, Koń Błażej byciu drewnianym chyba naprawdę nie był winny, a ja? W końcu nie musiałam robić tego, co zrobiłam. Nie musiałam rozmawiać z Williamem Donovanem, nie musiałam mu się wypłakiwać, nie musiałam go całować, a potem nie musiałam iść z nim do pokoju i... Byłam taką okropną osobą! Naprawdę, o ile po rozstaniu z Neptunem czułam się okropnie, o tyle teraz w ogóle nie chciało mi się żyć. Po co na świecie miała istnieć tak bezwartościowa osoba jak ja? Nie potrafiłam nawet dochować obietnic złożonych w klubie celibatu, skończyłam jak te wszystkie okropne dziewczyny, przed towarzystwem których tak bardzo wszyscy mnie ostrzegali. Zrobiłam coś, czego żałowałam najbardziej na świecie, i nie miałam już żadnego sposobu, by to chociaż troszkę naprawić. Żal mi było tylko moich biednych braci, którzy musieli żyć ze świadomością, że ich siostra jest taką... taką... taką okropną szmatą! I znowu popełniam błąd, tak brzydko się wyrażając. Ale co innego mi pozostało, skoro po pierwsze, to była stuprocentowa prawda, a po drugie, i tak nie miałam już żadnych wartości moralnych? Biedny Quentin, biedny Lemon, biedni wszyscy, którzy kiedykolwiek mieli ze mną do czynienia! Chyba powinnam znaleźć sobie towarzystwo jakichś degeneratów, z nimi przynajmniej miałabym o czym rozmawiać. Dlaczego wszystko musiało być takie straszne? Dlaczego moje życie było takie okropne? Przecież jeszcze do niedawna byłam z Neptunem, wszystko się między nami układało i moje życie było takie fajne, a teraz? Czułam się taka brudna i bezwartościowa, że miałam ochotę zakopać się na wieczność w łóżku i umrzeć tam, zapomniana przez wszystkich. Zawiodłam moją rodzinę, moich przyjaciół, siebie i swoje wszystkie marzenia, robiąc coś, czego absolutnie nie chciałam. Dlatego od kiedy tylko doszło do tej całej sytuacji z Willem, którą za wszelką cenę chciałabym odwrócić i sprawić, by nigdy się nie wydarzyła, siedziałam tylko w swoim pokoju i płakałam, albo patrzyłam apatycznie w sufit i się nie odzywałam. Nikomu nie powiedziałam o tym, co się stało. Nikomu. Nawet Effy, chociaż naciskała na mnie jak to zwykle w takich sytuacjach. W końcu z miejsca by mnie znienawidziła, tak samo jak wszyscy inni. Tak bardzo chciałam umrzeć!

* - loff, Mil <3
Delilah
Delilah
lotta


Powrót do góry Go down

Effy & Delilah - Page 2 Empty Re: Effy & Delilah

Pisanie by Go?? Nie Wrz 18, 2011 12:39 pm

/ hahahah

Od paru dni jedna myśl doszczętnie zaplątała się w moje myśli i kompletnie nie pozwalała mi funkcjonować. Nie żebym kiedykolwiek był w stanie normalnie funkcjonować, ale ostatnio miałem z tym jeszcze większy problem. Zadziwiające co? Zawsze rozwiązywałem cudze problemy, a nie sam je miałem. To było takie niewygodne. Zapytacie jak człowiek taki jak ja może się nabawić problemu? W prosty sposób: poprzez moją jedyną w swoim rodzaju, najulubieńszą młodszą siostrę Dee. Bo gdy ona miała problem to i ja go miałem i traktowałem go jak swój własny. Nic na to nie poradzę. Taki już los rzeczy. Nie mogłem nie przeżywać skoro widzę, że moja siostra jest w totalnej rozsypce bliska kompletnemu załamaniu, jak już nie po kompletnym załamaniu. Biedaczyna. Normalnie trudno było na nią mi patrzeć! Że niby jak patrzeć? A no poprzez moje najnowsze okularki pozwalające mi w końcu widzieć, ale którymi nie potrafiłem się odpowiednio cieszyć, bo tak bardzo martwiłem się o Delilah. Siedziała taka smutna godzinami w pokoju, nie chodziła zupełnie nigdzie, nie chciała rozmawiać, ani nic. Zupełnie jakby wstąpił w nią jakiś obcy, albo co. To było okropne.
Zajrzałem do jej pokoju starając zachować się jak najciszej jak tylko potrafiłem, w obawie, że może śpi, a ja ją mogę obudzić. Nie chciałem jej w niczym przeszkadzać, zwłaszcza we śnie. Ale nie dało się wykalkulować czy Delka śpi, czy też nie, więc musiałem się odezwać.
- DeeDee? - zapytałem cicho. - Mogę wejść? Przyniosłem ci świeże ciasteczka z mlekiem, co? - Może i to trochę było wkupywanie się w jej łaski, ale jedzenie zawsze polepszało jej humor, więc zawsze było warto spróbować. A ja zapewniam, że będę się łapał wszystkiego by jej poprawić humor, nie ważne ile to będzie mnie kosztować!
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Effy & Delilah - Page 2 Empty Re: Effy & Delilah

Pisanie by Delilah Nie Wrz 18, 2011 1:14 pm

Przez te ostatnie dni dopracowałam do perfekcji jedną rzecz - unikanie i zbywanie innych. Kiedyś, kiedy tylko ktoś do mnie zapukał, nawet w środku nocy, po prostu nie byłam w stanie kazać mu sobie iść albo zostawić mnie w spokoju; zbyt bardzo lubiłam kontakt z ludźmi i czułam się źle na myśl, że mogłabym odtrącać kogoś, kto specjalnie przyszedł ze mną rozmawiać. To takie okrutne, prawda? Ale skoro już i tak byłam beznadziejną i okropną osobą, każda kolejna zła rzecz, jaką robiłam, nie miała już żadnego znaczenia. Dlatego od paru dni kiedy tylko ktoś znajomy zaglądał do mojego pokoju, na ogół mamrotałam tylko, żeby sobie poszedł, bo nie jestem w nastroju na towarzyskie pogawędki i zakopywałam się pod kocem, by dobitniej podkreślić to, że chcę zostać sama. Potraktowałam w ten sposób nawet Justina, który przyszedł do mojego pokoju w tak szczytnym celu jak zrelacjonowanie mi ostatniego odcinka wodnych potworów! Wiem, to okropne, ale sami powiedzcie, czy nie gorsze byłoby, gdybym normalnie zaczęła z nim pogawędkę, tym samym skazując go na takie straszne towarzystwo? Jeszcze zdemoralizowałabym go swoją okropną postawą, i Justin też stałby się złym człowiekiem. Nie mogłam na to pozwolić. Zaczęłam nawet rozważać pomysł powrotu do Kanady, żeby zamieszkać gdzieś tam samotnie i już teraz spełnić plan zostania starą panną z siedemdziesięcioma kotami. Z tym musiałam jednak poczekać do osiemnastki, co oznaczało, że do stycznia byłam skazana na to miejsce. Cóż, nie pozostało mi więc nic innego, jak przeczekanie tych paru miesięcy w pokoju. To chyba nie takie trudne, prawda?
Siedziałam na łóżku oparta o ścianę i przeglądałam bez najmniejszego zainteresowania jakąś gazetę należącą do Effy - nie mogłabym czytać nawet gdybym chciała, bo przez zaciągnięte zasłony w pokoju było zbyt ciemno - kiedy drzwi otworzyły się i do pokoju zajrzał Dexter. Natychmiast zrobiło mi się go szkoda. Miał w końcu taką okropną siostrę!
- Idź sobie - odparłam po dłuższej chwili milczenia. Starałam się brzmieć zdecydowanie, ale wcale mi się nie udało. I co? Zamiast pewnego siebie, władczego tonu, którego chciałam użyć, wyszło mi tylko płaczliwe, cichutkie jęknięcie. Bo wiecie, ja naprawdę nie chciałam, żeby Dex sobie szedł. Po prostu wiedziałam, że to konieczne. - Nie powinieneś ze mną rozmawiać. Powinieneś trzymać się z ludźmi, którzy są tego godni, wiesz? Może porozmawiaj z Justinem, albo z Lemonem, albo... albo nie wiem z kim, ale nie ze mną. Jestem taką złą osobą - wyznałam ze smutkiem, odrzucając gazetę gdzieś na bok i spojrzałam na niego.
Delilah
Delilah
lotta


Powrót do góry Go down

Effy & Delilah - Page 2 Empty Re: Effy & Delilah

Pisanie by Go?? Nie Wrz 18, 2011 5:51 pm

Serce mi się rozpadało na milion różnych części, gdy słyszałem jej załamany głosik. To było takie niemożliwe, żeby Delilah cierpiała aż tak mocno. Co złego musiało jej się przytrafić, żeby doprowadziło ją aż do tak wielkiego załamania? Niby zdawałem sobie sprawę, że DeeDee od czasu do czasu lubiła dramatyzować, podchodzić do pewnych czas ze zbyt wielkimi emocjami, ale dzisiaj jakoś nie mogłem myśleć w ten sposób. Coś mi mówiło, że sprawa jest poważa i ja powinienem bardzo bardzo bardzo poważnie do niej podchodzić. Nie z ciastkami i mlekiem, ale z czymś więcej. O ile jedzenie mogło naprawić małe sprawy i poprawić humor w ciężkie dni, to jedynie rozmowa mogła naprawić te gorsze rzeczy. Wyznanie całej prawdy bratu, to mogło pomóc mojej siostrze. Jakkolwiek trudno będzie sprawić by mi się zwierzyła to tego dokonam. Choćbym miał wrzeszczeć, skakać i walić głową w ścianę niczym Zgredek w Czarze Ognia. Tyle że nam nie przeszkodzi żadne wujostwo, no może jedynie sam kuzyn. Ale nawet Lemon by się tu przydał. Może we dwóch udałoby nam się dotrzeć do tej biedaczyny, która w tej chwili wyglądała jak półtora miliona nieszczęść.
- Nie mam zamiaru iść nawet jeżeli byś mnie stąd wykopała - dziarsko oznajmiłem i wepchnąłem się już cały do pokoju. - Ani mi się śni cię teraz zostawiać. Zwłaszcza gdy gadasz tak wielkie głupoty!
Postawiłem ciasteczka na stoliku i rozejrzałem się po pokoju. Teraz gdy już nie byłem ślepą kurą i miałem swoje wypasione okularki cały czas się czemuś przyglądałem. A to przelatującemu bocianowi (w Norwegii są bociany?), a to jakiejś dziewczynie biegnącej w podskokach przez korytarz. Ogólnie czułem się jak jakiś podglądacz. I to było złe uczucie. Tyle że takie uczucia nie czyniły ze mnie złej osoby, bo zło to tylko takie powierzchowne coś, które nie ma nic wspólnego z dobrem jakie każdy z nas ma wypisane w sercu. Dlatego Delka nie mogła nazywać siebie samej złą osobą, nikt nie mógł!
- Co ty wygadujesz głuptasie! Nie jesteś złą osobą. Nigdy nie byłaś i nie będziesz. Jesteś najwspanialszą osobą pod słońcem i nic co zrobisz, czy zrobiłaś nie może tego zmienić! To inni są niegodni z tobą rozmawiać, a nie ty ich. Nie wiem co tak strasznego się stało, że doszłaś do tak okropnych wniosków, ale nie masz racji.
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Effy & Delilah - Page 2 Empty Re: Effy & Delilah

Pisanie by Delilah Nie Wrz 18, 2011 7:46 pm

Nigdy przenigdy bym się do tego nie przyznała, ale naprawdę poczułam się trochę lepiej, kiedy Dexter oznajmił, że nigdzie nie ma zamiaru się ruszać. Oczywiście natychmiast po tym, jak naszła mnie ta myśl, skarciłam samą siebie i przez chwilę poważnie zaczęłam zastanawiać czy nie wykopać go z pokoju przy użyciu siły. Dla jego własnego dobra. Pragnęłam w głębi duszy, by braciszek tu ze mną został i podniósł mnie na duchu samą swoją kojącą obecnością, ale przecież to było takie egoistyczne z mojej strony! Miałam pozwolić, żeby niszczył swój cudowny charakter rozmawiając z taką osobą jak ja? A jeśli od samej zwykłej pogawędki ze mną coś mu się stanie, i on też zamieni się w jakiegoś okropnego wykolejonego człowieka bez zasad moralnych? Głęboko wierzyłam, że przez to wszystko co się stało byłam najgorszą osobą na świecie i nie zasługiwałam na żadną dobroć. No bo gdyby to co zrobiłam nie było aż takie straszne, nie czułabym się chyba tak okropnie? Nie mogłam nawet na siebie patrzeć. Dlatego też kiedy usłyszałam tyle miłych słów Dexa, zrobiło mi się strasznie przykro. Tak bardzo chciałabym, żeby miał chociaż trochę racji! On naprawdę wierzył, że byłam jego kochaną, wspaniałą siostrą, która nie byłaby w stanie zrobić niczego złego! Na samą myśl o tym, jak bardzo go zawiodłam, zachciało mi się płakać i w ciągu kilku sekund moje oczy zaszkliły się łzami. Podniosłam na niego wzrok i powstrzymując się od wybuchnięcia płaczem, pokręciłam bezradnie głową w geście zaprzeczenia.
- Nie, Dexter, naprawdę, nie mów tak. Nawet nie wiesz, jaka ze mnie zła osoba, nie masz pojęcia, co zrobiłam - powiedziałam łamiącym się głosem, palcami nerwowo gładząc koc. Nagle zapragnęłam wszystko mu wyznać. W końcu miał prawo wiedzieć, prawda? Miał prawo wiedzieć, że jego siostra wcale a wcale nie była wspaniała, ba, że była okropna i bezwartościowa. Nawet jeśli miało to oznaczać, że z miejsca mnie znienawidzi. W końcu tak byłoby chyba lepiej dla niego. - Bo wiesz... ja zrobiłam coś złego. Naprawdę złego. I nie chodzi o to, że nie umyłam zębów przed snem, albo że nie posprzątałam pokoju, albo że zapomniałam dokarmić te biedne bezdomne koty, które zawsze się kręcą po okolicy. To coś naprawdę bardzo, bardzo złego - Chciałam mu powiedzieć, ale zupełnie nie wiedziałam jak to wszystko z siebie wyrzucić. W końcu jak już mi to wyznanie przejdzie przez gardło, nie będzie żadnego odwrotu - Dex mnie znienawidzi, powie o wszystkim reszcie, wspólnie wyrzucą mnie z rodziny i ostatecznie zostanę sama. Zupełnie sama.
Delilah
Delilah
lotta


Powrót do góry Go down

Effy & Delilah - Page 2 Empty Re: Effy & Delilah

Pisanie by Go?? Wto Wrz 20, 2011 2:47 pm

Pamiętam jak jeszcze w Kanadzie parę lat temu Delilah ni z tego ni z owego zamknęła się w pokoju na cztery spusty i nie chciała stamtąd wyjść. Znaczy umownie na cztery spusty, bo w naszym domu nie istniało takie coś jak zamek, a zwłaszcza w drzwiach prowadzących do czyjegoś pokoju. Ba, przez pewien czas nie było mowy by pomyśleć o jakichkolwiek drzwiach wewnątrz budynku. Przecież nie mieliśmy przed sobą nic do ukrycia, więc po co to wszystko? Później jednak wprowadziła się do nas na wakacje ciotka Lemonkowa. Nie, nie chodzi o to, że ona wszystko poprzestawiała na swoje kopyto tylko, że rodzice odrobinę się zaniepokoili tym co byśmy mogli przypadkiem zobaczyć... Ale zboczyłem z tematu. Delilah zamknęła się w pokoju za pomocą zwykłego krzesła i jego oparcia i kategorycznie odmówiła wyjścia z pokoju. Wprawdzie wtedy nie mówiła w ten sposób o sobie jak dziś, że jest złą osobą, ale dramatyzowała podobnie. O co dokładnie wtedy chodziło? A o to, że bidula zasnęła głową w świeżo namalowanym obrazku i farby zostały jej na włosach. Myślała, że to koniec świata, ale od czego to ma się rodzinę? Raz dwa przekonaliśmy ją, że tęcza na głowie to taka pro sprawa, że łohohoho. Dlatego teraz też nie spisywałem sprawy na straty, wiedziałem, że będę w stanie zaradzić delkowemu problemowi. Tak mi się wydaje. Choć jak tak patrzę na nią to nie jestem pewny. Jejku.
- Dobra, Dee. Weź głęboki oddech, mocno się skup i odpowiedz jednym prostym zdaniem na moje pytanie, ok? - podsumowałem w końcu. - Co tak złego w takim razie zrobiłaś, że boisz się to powiedzieć? - spojrzałem na nią intensywnie, choć za okularami nie było tego widać. Ani trochę. Ważny jest jednak sam fakt.
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Effy & Delilah - Page 2 Empty Re: Effy & Delilah

Pisanie by Delilah Sro Wrz 21, 2011 11:29 pm

Biedny Dexter. Biedny, biedniuteńki Dexter. On chyba naprawdę ciągle myślał, że powody mojego zmartwienia należą do takiej kategorii jak nieumycie zębów (co w naszej rodzinie było zbrodnią nie do pomyślenia) czy właśnie nieszczęsna historia z pomalowaniem włosów. Właściwie tęskniłam za czasami, kiedy tego typu zmartwienia wydawały mi się być prawdziwym koszmarem. A teraz? Świat był taki okropny! Najgorsze w tym wszystkim było to, że cała sytuacja z Willem i Neptunem kompletnie zburzyła moje wyobrażenia dotyczące otaczającego mnie środowiska. W końcu zawsze to ja latałam i pocieszałam wszystkich w chwilach załamania, tłumacząc im cierpliwie po milion razy, że przecież nasza planeta jest takim życzliwym oraz pociesznym miejscem, a wszyscy ludzie w głębi duszy są dobrzy, tylko czasami tego nie okazują. A tu co? Okazuje się, że nie miałam racji, bo rzeczywistość naprawdę jest brutalna. Chociaż kto wie, może z drugiej strony nastawiałam się zbyt pesymistycznie. Może Will naprawdę chciał dobrze i był pewien, że dzięki temu się pozbieram? Może niepotrzebnie tak źle o nim teraz myślałam?
Albo i nie.
W końcu podniosłam wzrok z koca i spojrzałam na Dextera z bezgranicznym smutkiem wymalowanym na twarzyczce. Tak bardzo żałowałam swojego postępowania i tego, jak wielkim rozczarowaniem miałam się stać w oczach całej mojej ukochanej rodzinki! Wiedziałam jednak, że teraz nie było już odwrotu. A skoro Dex tak jasno postawił sprawę i kazał mi się wysłowić, musiałam to zrobić, nie było rady. Zawsze starałam się we wszystkim słuchać braci. Nie posłuchałam ich jednak w tej jednej, bardzo ważnej kwestii! Jaka okropna ze mnie siostra!
- No więc zrobiłam... ja... - Już miałam na końcu języka swoje wyznanie, kiedy nagle zamilkłam. Nie, te słowa nie mogły przejść mi przez gardło. Tak bardzo wstydziłam się chociażby myśleć o tym wszystkim co się stało, a co dopiero o tym opowiadać! - To skomplikowane - westchnęłam, ale nie spuściłam spojrzenia z Dextera ani nie porzuciłam tematu. Cóż, tak czy inaczej będę musiała zapłacić za moje postępowanie. - Bo wiesz, Neptun ze mną zerwał, i-i-i-i-i przez to czułam się strasznie źle, i jak zaczęłam wychodzić w końcu z pokoju to naprawdę myślałam, że już ze mną w porządku, i w sumie naprawdę było, przynajmniej dopóki nie przechodziłam tamtego dnia przez salę kinową, bo wtedy przypomniało mi się, jak kiedyś oglądałam tam z Neptunem jakiś film, i zachciało mi się płakać, i było mi smutno, i siedziałam i naprawdę nie chciałam, żeby tak wyszło, wiesz, Dex? Wierzysz mi? - Po chwili przypomniałam sobie, że przecież wcale nie wyjawiłam jeszcze tej najgorszej części. Westchnęłam. - No i przyszedł on, znaczy Will, znaczy wiesz, William Donovan, nie wiem czy kojarzysz - Z trudem przeszło mi przez gardło to imię i nazwisko, bo na samą myśl o tym wszystkim, co z nim zrobiłam, było mi strasznie źle - I wtedy on... No wiesz, był dla mnie bardzo życzliwy, i powiedział mi strasznie dużo miłych rzeczy, a ja czułam się naprawdę okropnie, i wtedy wydawało mi się że jest jedyną osobą która się o mnie troszczy, i było mi naprawdę miło, że interesuje się moimi problemami, ale naprawdę nie chciałam, żeby to się stało... Bo wiesz, on powiedział, że muszę zrobić coś, żeby Neptun pożałował że mnie rzucił, i wydało mi się to świetnym pomysłem, i zapytałam czy wie jak mam to zrobić, i wtedy on mnie pocałował, to znaczy ja pocałowałam jego, ale mnie o to poprosił i... Oh, Dex! Wtedy on zaproponował żebyśmy poszli do niego do pokoju... I ja, hm, poszłam... I ja... Znaczy on... Znaczy my... My... No wiesz - Pod koniec łamał mi się już głos, a ostatecznie zrobiłam dramatyczną pauzę i zwiesiłam smętnie głowę modląc się, żeby Dex zrozumiał o co mi chodzi i nie kazał wypowiadać mi tego wprost na głos. Nie miałam odwagi podnieść głowy, by zobaczyć jego reakcję i rozczarowanie, dlatego też uparcie wpatrywałam się w jakiś punkt na podłodze i czekałam, aż wstanie i bez słowa wyjdzie, nienawidząc mnie na wieki wieków. Cóż, zasłużyłam.
Delilah
Delilah
lotta


Powrót do góry Go down

Effy & Delilah - Page 2 Empty Re: Effy & Delilah

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach