Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Ogród Zimowy

+12
Merkury
Constance
Charlie
Javier
Sybilla
Fitzwilliam
Dimitri
Earth
Mars
Venus
Napoleon
Mistrz Gry
16 posters

 :: Rezydencja :: Zewnatrz :: Park

Strona 6 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Ogród Zimowy - Page 6 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Javier Sob Maj 28, 2011 8:07 am

Byłem w trakcie skoku na ziemię, kiedy nie wiadomo skąd pojawił się bluszcz. Uniknąłem spotkania z jedną gałęzią, ale pojawiło się ich więcej i nie sposób było umknąć każdej. Między drzewami mignęła mi postać Wenus, nie zainteresowałem się nią, bo przeklęta roślkina oplatała moje nadgarstki. Machnąłem pazurami kilkakrotnie przecinając to wszystko, na szczęście Wenus odpuściła sobie kolejnej zabawy. Powrót do poprzedniego stanu zajął mi tylko chwilę, biegłem przed siebie spokojny oraz pewny jak zawsze.
Dojrzałem w oddali tę okrutną wróżkę, pochyliłem się przyspieszając i przewróciłem ją na mokrą ziemię za pomocą ogromnego łba. I kolejne sterty futra przykleiły się do jej ciała, akurat trafiła na porę, kiedy zmieniałem to i owo po zimie. Walka z tymi drzewami trochę mnie zmęczyła, toteż bardziej jej na złość niż z potrzeby położyłem łapy i łeb na niej. Jak się brudzić to do końca.
Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 6 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Venus Sob Maj 28, 2011 1:15 pm

Tulałam brzózkę i patrzyłam jak koteczek coraz mocniej się wnerwia. Aż w końcu przeciął ostatni bluszcz i wydobył się z misternej plątaniny. Miałam nadzieję, że zrozumie dlaczego nie warto być moim nieprzyjacielem, aż zobaczyłam, że ten wielki koteczek właśnie na mnie biegnie. I moja nadzieja pierzchła. Odsunęłam się od drzewa, ale jego wielka łepetyna i tak powaliła mnie na ziemię. Doznałam... wstrząsu? Było mi już wszystko jedno, czy jestem brudna czy mnie. Pisnęłam tylko, kiedy zrozumiałam, że ląduję na ziemi. Jak śmiał! Takich rzeczy nie robi się Venus Pumpkin! Och, to niewyuczona bestia! Ja... zachichotałam i śmiałam się perliście, aż chłopak nie raczył zamienić się w prawdziwego człowieka.
-Jako dżentelmen, którym najwyraźniej nie jesteś, powinieneś pilnować, by pmoja godność nie została zniesławiona. Ale, jak już wspomniałam, na dżentelmena masz zbyt grubiańskie maniery, dlatego chciałabym tylko prosić, być zabrał swą dłoń z mej piersi-oświadczyłam powoli, wciąż się uśmiechając. Jakbym mówiła do człowieka pierwotnego. Jednak nie wątpię, że Javier pierwotniakiem nie był. W innym wypadku, nie usłuchał by mnie.
-Będę miała okropne siniaki- mruknęłam przygnębiona tą wizją. I opanowałam uśmiech do tylko delikatnego grymasu.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 6 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Javier Sob Maj 28, 2011 2:34 pm

Byłem ubłocony do granic możliwości.
Cholernie ubrudzony z tym miliardem liści sterczących z najróżniejszych miejsc mojego ciała, kłębkiem własnego futra na plecach i zakrzepłą krwią w okolicach dłoni. Nikt nie mówił, że przemiany nie mają swoich minusów, tylko że ja nauczyłem się akceptować te wszystkie ułomności. Chociaż powinienem się przejść do Wisznu: zanuci coś, wypijemy i będę jak nowo narodzony.
- Jak ty wszystko umiesz ubrać w słowa – stwierdziłem podnosząc się z ziemi oraz podając jej rękę. Nie byłem pewien czy ją przyjmie, gdyż leżąc na ziemi rozsmarowałem jaj odrobinę błota na policzkach. Makijaż powinien pasować do warunków, oto co myślę. Niewiarygodne jak szybko płynął czas, słońce znikało powoli za drzewami i należało wracać do Rezydencji.
- Błoto je zakryje, a w błocie człowiekowi najlepiej – powiedziałem jowialnie. Zapewne odwdzięczy się celnie, po raz kolejny obrażając moje maniery, bądź zachowania. A niech obraża, jej wolno.
Zupełnie przypadkiem przypomniałem sobie o zajęciach, które mnie dziś ominęły. Ciekawe jak wytłumaczę się Santangelowi, po rozwaleniu jego pracowni nie pała do mnie sympatią. To nie moja wina, że jakieś małolaty zachciały ze mnie zrobić kiciusia – maskotkę. No dobrze, zniosłem kokardkę i swoje miejsce przy stoliczku z wyimaginowaną kokardką, ale przy kradzionej szmince zwiałem stamtąd jak najszybciej.
Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 6 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Venus Sob Maj 28, 2011 2:57 pm

Czy on mnie właśnie obsmarował błotem? Dosłownie? Oburzona tym zachowaniem patrzyłam na niego z szeroko otworzoną buzią. Oczywiście, nie przyjełabym ofiarowanej dłoni, ale leżałam w błocie, miałam posiniaczone ciało i byłam bez butów. Dlatego pozwoliłam, żeby mnie podniósł. Rany, byłam naprawdę brudna. Spojrzałam w dół na sukienkę, której już praktycznie nie było, bo przykleiła się do ciała, nogi brudne jak u Rumuna i zachlapane dłonie. Moje paaaaaznokcie!
-Matko Święta, jak ja wyglądam...- jęknęłam przerażona obecnym stanem rzeczy. Uśmiech już zbladł, bo nie miałam już powodów do śmiechu. Sięgnęłam do twarzy. Błoto zasychało. Fuuu. -Chyba kpisz, młody człowieku- poprawiłam się głośniej. Strofowałam go, niczym staruszka. -Tobie może lepiej tak, bo przynajmniej nie masz teraz już wypisanego na twarzy PIEPRZĘ KAŻDĄ, ale głupoty na twej twarzy to nawet błoto nie zakryje- rozpędziłam się. To przez to, że czułam się goła i bezbronna i było mi zimno... A te durne drzewa jeszcze śmiały mi kłamać, że wyglądam dobrze. Cholerstwa.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 6 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Javier Sob Maj 28, 2011 4:45 pm

- Wyglądasz jak Pani tego lasu, dosłownie – spojrzałem na jej ciało znacząco. Jak to ona mówi, jestem tylko facetem. Nie ważne co bym robił, co bym mówił. Ładna dziewczyna to ładna dziewczyna. Rozwiązałem rzemyk, który wcześniej miała na włosach i zawiesiłem go powrotem na swoich nadgarstku. Odnalazłem jej ochlapane buty, rzeczywiście najlepszego pożytku z nich nie będzie, ale miałem tę pewność, że Wenus takiego dnia jeszcze nie przeżyła. Może powinienem zniknąć z jej oczu na kilka dni ? Zobaczy się.
- Wracamy ? Niedługo będzie ciemno, a nie chcesz zostać z kimś takim jak ja na noc w lesie. Znamy się dopiero kilka godzin – roześmiałem się na samą myśl. Dwuznacznie to zabrzmiało jakby nie patrzył. Wiecie, ja naprawdę mam dobre pobudki, tylko czasem nie wychodzi mi z tym byciem gentlemanem. Nie będę się tłumaczył tygrysem, czasem przejmuje nade mną kontrolę, ale nie non stop na miłość boską. To ja kieruję się jakimś pogiętym instynktem i tarzam się z nowo poznałą dziewczyną w błocie.
Zdębiałem.
Co ona powiedziała ?
- Gdyby las nie był ci sprzymierzeńcem zostawiłbym cię tu za te słowa – prychnąłem.
Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 6 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Venus Sob Maj 28, 2011 5:30 pm

Pani lasu? Zmrużyłam oczy i sięgnęłam wzrokiem za rzemykiem, który znów zawisł na jego dłoni. Przycisnęłam do siebie moje cudne szpilki i ze smutkiem oceniłam, że kolejne kieszonkowe będę musiała wydać na zakupach. Nie znaczy, że nie lubię zakupów. Nie lubię bardzo sytuacji, gdy wchodzę do sklepu i zostaje zaatakowana przez sprzedawców. Oni myślą, że jak ktoś tak wygląda, to potrzebuje więcej kupować. Naiwniacy. Mi jest pięknie we wszystkim. Prawie zachłysnęłam się, słysząc swoje myśli.
-Półgłówek, a taki domyślny- skomentowałam, zatuszowując chwilową zapaść opanowania. -Wprawdzie, nie chciałabym tu spędzić z Tobą nocy, ale to nie o długość znajomości, ani o miejsce chodzi. Z odpowiednią osobą nigdzie nie można się obawiać nieodpowoednich zdarzeń. A z nieodpowiednią... na odwrót- machęłam ręką, dając mu do zrozumienia, że jest nieodpowiednią osobą. Z nim nawet w moim królestwie nic nie było tak jak zawsze. A to źle, prawda?
Och, czyżbym trafiła? Miękki punkt Javiera? Czyli naprawdę jest taki delikatny, jeżeli chodzi o jego łóżkowe sprawy? Och! On jest gejem. Nagle się rozpromieniłam.
-Uważaj, żebyś sam tu nie został na zawsze- ostrzegłam i postanowiłam, że pójdę. Tylko... że w takim stanie? Przygryzłam wargę i rozejrzałam się za źródełkiem.
-Ja tak nie wrócę- wymsknęło mi się przypadkiem.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 6 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Javier Sob Maj 28, 2011 6:10 pm

- Zastanawiam się czy pod kopułą ufryzowanych włosów coś siedzi – prychnąłem w podobnym tonie. Miałem serdecznie dość tego jej wywyższania się i pokazywania jaka to ona niedostępna. Może rzeczywiście zasłużyła na miano góry lodowej. W tamtej chwili zepchnąłem na bok wszelkie wspomnienia związane z cudownym błyskiem w oku, który pojawiał się, gdy traciła kontrolę. Nie spuszczałem jej z oczu, kiedy wyjmowałem wszystkie pozostałości po bluszczu; w przeciwieństwie do niej wystarczyła min chwila na doprowadzenie się do porządku.
Zrobiło się ciemno. Na szczęście oczy były przystosowane do ciemności, nie mogłem przemienić się całkowicie w człowieka przez ostatnie wydarzenia. Wpływało to też charakter. Starałem się, ale czasem nie wychodzi i już.
- Panienka Wenus boi się o reputację ? Żałosne – mruknąłem pod nosem, prawdopodobnie słyszała to co powiedziałem, ale nie sposób ocenić. W myślach przejrzałem znane mi miejsca, najbliższe źrodło wody znajdowało się w Rezydencji. Chociaż… skoro chce to proszę bardzo.
- Jest takie miejsce. Może nikt cię nie wepchnie do wody i nie przytrzyma pod jej lustrem. Przy odrobinie szczęścia – dodałem. Złapałem ją za rękę i pociągnąłem w ciemność.
Było cholernie zimno, stopy grzęzły nam w tym bagnie, ale prowadziłem ją nieustannie nie zważając na jej protesty.
Wyglądałem strasznie.
Zacięta twarz o poranionych policzkach i oczach, w których błyskały gniewne iskry. Łatwo było mnie wzburzyć. Trafiliśmy na płytszy brzeg jeziorka, przed nim rozciągało się trochę piasku – dosłownie dwa, trzy metry.
- Jesteśmy. Załóż to, kiedy skończysz i gwizdnij porządnie – mruknąłem do niej ściągając przez głowę koszulkę. Umiała gwizdać? Pewnie nie, to niegodne. Zostawiłem ją samą i udałem się na krótką przebieżkę po drzewach. Wiadomo jak kto.
Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 6 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Venus Sob Maj 28, 2011 6:25 pm

-Robale to to nie są- odciełam się patrząc na niego z obrzydzeniem. Ciemno. Kurczaczki, więc jednak zostaliśmy w tym lesie na noc. Sięgnęłam do głowy, ale nie było włosów do odrzucania. Zmarszczyłam brwi.
-Co jest niby żałosne? To, że nie zamierzam wchodzić do rezydencji, kiedy wyglądam jak potwór błotnisty? Wybacz, że dbam o wygląd. Tobie najpewniej wystarcza to, że są cycki i jest... dziura- zanim plwiedziałam to słowo nadmuchałam się cała. Miałam opory przed wyrażaniem się w ten sposób. A później pociągnął mnie zniecierpliwiony i wciąż mu się opierałam i jęczałam, że może sobie już odpuścić. Kiedy staneliśmy na brzegu westchnęłam i zaraz trzymałam w dłoniach koszulę. Znikł. Nie umiem gwizdać, co ja jestem - Earth?
Rozejrzałam się, pewna, że mnie podgląda. Stałam, oczekując, że go usłyszę. Ale w okół panowała cisza. Po kilku chwilach zastanowienia zsunęłam z ramion sukienkę, bieliznę i ruszyłam w kierunku wody. Woda zmyła ze mnie resztki zaschniętego błota. Piękna była scena mego wynurzenia w księżycowym półmroku. Niczym mroczna wersja Afrodyty. Ale nie było świadka. Ubrałam się w tą jego koszulkę. I teraz co? Zawołałam go po imieniu. Raz, drugi. Aż byłam prewna, że mnie zostawił.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 6 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Javier Nie Maj 29, 2011 6:36 am

Z premedytacją wciskałem pazury w zagłębienia drzew, jakbym chciał sprawić ból także jej – nie wiem jaki stosunek miały drzewa do mojej ostrej jak brzytwa broni. Nie dbałem o to. Czatowałem niezbyt daleko na grubym konarze nieznanego mi drzewa, kto miałby czas poznać wszystkie gatunki tu rosnące ? Dla mnie liczyło się tylko to, że można skakać. Spinając mięśnie do skoku usłyszałem duży plusk wody, jednak nie zawróciłem w celu sprawdzenia czy jeszcze żyje. Kiepsko gdybym miał kolejną ofiarę na głowie, biedny włóczykij, biedna ręka i biedna Wenus ? A nie. Jednak żyje i zdaje się, że mnie woła. Jeszcze chwilę.
Przez brak skupienia źle wycelowałem. Teraz przednimi łapami zaczepiłem się o konar, ale tylne młóciły powietrze bez żadnego punktu zaczepienia. W dodatku ściągały mnie w dół, a było cholernie wysoko. Ledwo ledwo wydostałem się z powrotem na konar. Łapy krwawiły, więc wolałem nie znać stanu swoich dłoni przed pójściem do uzdrowiciela. Człapałem powolutku po lesie, niech sobie pokrzyczy – niech myśli, że została sama. Droga po gałęziach zajęłabym maksymalnie trzy minuty, a tak wracałem pełne dziesięć. Wyłoniłem się z lasu.
Ja pierdolę.
Mam problem i to duży. Ona jest cholernie seksowna. Nikt nie wie, że tu jesteśmy.
Do diaska nie jestem przecież piekielnym eunuchem. Argh ! Skup się Javier, skup się do cholery !
Zaczepiłem ją łapą, a ruchem łba wskazałem swój grzbiet. Będzie szybciej, a bez przemiany może uratuję wszystkie paznokcie.
Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 6 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Venus Nie Maj 29, 2011 9:38 am

Sukienka w którą się dziś ubrałam, już przeszła do historii. Nawet nie bolało jakoś mocno, kiedy zostawiałam ją na brzegu. Stałam na brzegu, bo choć byłam pewna, że go nie ma, to nie miałam pojęcia, jak miałabym się stąd wydostać. Już nie miałam siły na to, by pertraktować z bukami, a wierzby płaczące nigdy nie były przyjemnie nastawione do ludzi. Egoistki, myślały tylko o sobie. Objęłam się rękoma i ostatni raz już szepnęłam jego imię. Koszula, którą teraz nosiłam, była przesiąknięta jego zapachem i może tylko to podpowiadało mi, że jeszcze może wrócić. Choćby po ubranie.
I przyszedł. Nie powiem, żebym była specjalnie zadowolona... oczywiście, we wnątrz aż skakałam z radości na jego widok, ale kiedy patrzyłam jak wyłania się z lasu, zodłałam tylko się uśmiechnąć.
-Wróciłeś?-spytałam rozbawiona i poczekałam, aż podejdzie. Pogłaskałam go prawie pieszczotliwie i zachęcona przyjełam zaproszenie.
I pojechali. Tylko jak ja się pokaże w Rezydencji. W samej koszuli.
//koniec
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 6 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Venus Nie Sie 28, 2011 1:38 pm

/London Calling

Odebrałam bransoletkę. Kiedy tylko srebro dotknęło mojej dłoni, zrozumiałam, że jestem wolna. Rzecz, którą podarowałam swojemu ulubionemu bratu kilkanaście lat temu, gdy dowiedział się o swojej mocy, by zawsze mógł mnie znaleść, znów należała tylko do mnie. I tym razem zabrałam ją w tym samym celu - by nigdy mnie nie znalazł, czyli by stało się tak jak chciałam. Walizka i płaszcz pojawiły się w moich dłoniach szybciej, niż Dominik zdążyłby wstać i znów uciec. To ja pierwsza odeszłam, a on nawet pokusił się o zamknięcie za mną drzwi taksówki. Kiedy się obejrzałam wciąż stał tam, ale już zajęty swoją jedyną miłością - ulotnym dymem z wiśniowych papierosów. Na lotnisku spotkałam wyjątkowo uprzejmego pana, który pomógł mi z dostaniem biletu. Kazał tylko obiecać sobie, że jak będę szukać miłości, to do niego zadzwonię. Nie wspomniałam, że miłości mam już po dziurki w nosie i nie skorzystam. Podziękowałam za bilet i po kilku godzinach jechałam już z Merkurym (on tu jest..?) i Ianelle do Rezydencji. Byli kochani, że wyszli po mnie na lotnisko, szczególnie po tym jak ich potraktowałam i nie pojechałam na ślub. Obiecałam, że urządzę coś w Rezydencji i właśnie wtedy, gdy z zapamiętniem wymieniałam jak powinniśmy przystroić ołtarz, wjechaliśmy na teren posesji.
Ciemno, pusto, smutno. Czułam się słabo, gdy Merkury otworzył drzwi. Chyba jeszcze nikt tak mocno nie zranił mnie w przeciągu tych miesięcy, jak widok, który roztaczał się przed mymi oczami. Szary świat, obdarty z rześkiej zieleni, bez śladu kolorowych kwiatów. I zimne słońce, które rozlewało się po tej norweskiej Kartaginie. Gdzieś z tyłu usłyszałam głos brata, jak mówi coś przepraszającego, ale to dovhodziło do mnie jakby stał za jakąś ścianą. Nie zważając na wysokość mych obcasów, czy pieniądze jakie przepłaciłam kupując te buty, wyszłam z samochodu i prując przez błoto, kroczyłam ku mojej ostatniej nadzieji - szklarnii. Cóż za nieszczęście mogło dotknąć Tromso? Ogrom zniszczenia powoli odbierał mi siły. A z drugiej strony czułam coraz to mocniejszą chęć walki. Och, dostanie się sprawcy! Nędzny obraz mojego królestwa, który roztoczył się przed mymi oczami, gdy tylko stanęłam w wejściu, przygwoździł mnie do drzwi. Przesuwałam przerażonym spojrzeniem po suchych łodygach, czułam ukłucie serca przy każdym widocznym zwiędłym pączku. Moi przyjaciele. Wszyscy w tym masowym grobie. Długi czas minął nim się ocknęłam. Moc, muszę ich przywrócić do życia. Niczym w amoku, ruszyłam korytarzem, by znaleść choć odrobinę życia w tej zbiorowej mogile. Stanęłam przed wodnymi roślinkami. Powitały mnie smutno, a ja na ich widok zapłakałam ze szczęścia. Dwoma łzami. Z całych sił chciałam się dowiedzieć co się stało. Gleba. Zaraz... gleba? Toć to niemożliwe, by na całym tak wielkim kawałku ziemi stała się taka tragedia z glebą. Chyba że... Ja jestem bystrą osobą. W oczach zawrzały ogniki odwróciłam się i zaczęłam biec pomiędzy kolejnymi trupami. Cóż za zdziwienie mnie ogarnęło, gdy zobaczyłam ją siedzącą ze słuchawkami na uszach w sali różanej. Bezczelnie mamrotała słowa piosenki, kiedy wokół niej rośliny prezentowały swoją najgorszą część życia.
-Ty!- zakrzyknęłam, ledwie łapiąc oddech. Szarpnęłam to małe do góry. Kiedyś tak ładnie ze mną współpracowała a teraz? Nie poznawałam tego pomiotu diabła. Zabrałam z jej uszu słuchawki. Z rozmachem. Niech się cieszy, że odrazu jej nie uderzyłam. -Ty mała wredna istoto. CO TO MA ZNACZYĆ??!- uniosłam zrozpaczona rękę dając do zrozumienia o tym wszystkim -Postradałaś zmysły, czy opętał cię szatan? Mów w tej chwili, bo nie ręczę za siebie

Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 6 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Charlie Nie Sie 28, 2011 6:00 pm

/

Mówią, że nie powinno wracać się na miejsce zbrodni. Ja wracałam często. Nie napawałam się widokiem moich zniszczeń, nie o to tu chodzi, malo tego, mogę stwierdzić, że ten widok trochę mnie dołował. W końcu tu już nie ma życia. Jest szaro i smutno. Wracałam, siadałam i słuchałam muzyki, żeby ktoś w końcu skojarzył, że mogłabym to naprawić. Ale ludzie mają gdzieś te wszystkie rośliny, a sama z siebie się poddać nie mogę. Jak już się coś zaczęło to trzeba sie tego trzymać. Nawet jeżeli działanie było nieprzemyslane i zbyt impulsywne.
Nuciłam ostatnią już zwrotkę piosenki, kiedy pojawiła się Venus. Jej wizyta wyłołała na mojej twarzy mały usmiech, który mimowolnie się powiększał z kazdym jej czynem i malał z każdym słowem. Na koniec prychnęłam lekceważąco.
Nie jestem wredna. Pff.
-Dobra, Venus, wyluzuj. I nie szarp mnie, takiej damie nie przystoi.-stwierdziłam.
-No i nie pluj na mnie, kiedy mówisz do mnie.-upomniałam, chociaż to do końca prawda nie była. żadna ślina nie leciała z jej ust w moim kierunku kiedy tak się wielce unosiła. Chciałam ją trochę speszyć. Co nadal nie znaczy, że jestem wredna.
A szczerze mówiąc, zaskoczyła mnie. Myslałam, że bedzie ryczeć jak małe dziecko i pobiegnie do starszych, a ona.. no cóż, stoi przede mną i chyba mi nawet grozi?
Odsunęłam się od niej na pół kroku.
-To co cię do mnie sprowadza?-zapytałam leniwie, ukazując swoją wyższość poprzez spokój, niczym mistrz ZEN.

Charlie
Charlie
the unicorn


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 6 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Venus Nie Sie 28, 2011 8:27 pm

-W tym towarzystwie to nie ty masz zadatki na damę, więc mnie do cholery nie pouczaj!- warknęłam w jej kierunku. Uniosłam się. A nie powinnam. Przekleństwo i nieładny ton. Nigdy bym się tak nie uniosła, gdyby nie chodziło o rośliny. Nawet rozmawiając z mordercą Moona czy Merkurego umiałabym powstrzymać się od unoszenia głosu. No, chyba, że do pisku. Ale to nie był pisk, to był ton, którego nikt nie słyszał i nikt nie usłyszy. A jeżeli Charlie mnie zawiedzie, zabierze wspomnienie tej chwili do grobu, bo żywcem ją pogrzebię. Więc radziłabym... Agr.
-Słuchaj, przyszłam Cię odwiedzić i zaprosić na ciasteczka!- wykrzyknęłam niemal, zirytowana jej głupkowatym pytaniem. Proszę mi uwierzyć, że żywiłam do Charlie zawsze ciepłe uczucia. Była moją podopieczną, a jednocześnie była mi najbliższa w całej grupie. Ona gleba, ja rośliny. Yael ze swoją wodą też nam często towarzyszyła. Dlatego tak mocno mnie bolała rzecz, jaką zrobiła Jager. I jak ona do mnie mówiła! -Ja...- zacisnęłam usta, bo tu miało być przekleństwo -Charlie, co to ma być. Wytłumacz, dlaczego zatrułaś glebę? Czy moje rośliny aż tak bardzo Cię bolą, to znaczy... Charlie, jak chcesz zwracać na siebie uwagę to jest tak wiele innych sposobów- że ja mam płakać? No zaraz zacznę. Ona mi odebrała największą mą miłość i jeszcze się cieszy.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 6 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Charlie Pon Sie 29, 2011 7:21 pm

Czułam się okropnie. Jak okropny człowiek, ktorym przecież nie jestem! Okej, już mi przeszło. Nie miałam przecież aż tak złych zamiarów. Chciałam żeby ktoś zauwazył, ze jednak coś potrafię, a że to zabrneło za daleko to już nie moja wina. To wina wszystkich ignorantów, ktorym wszystko jedno czy coś tu rośnie. To na nich powinno się krzyczeć, a mnie już pierwszego dnia poklepac po ramieniu i powiedzieć 'dobra robota, ale teraz to napraw'. Taki był plan. Jestem przecież pokojowo nastawiona.. przynajmniej póki się na mnie nie krzyczy.
-Zatrułam, bo mogłam.- odpowiedziałam krótko. To po cześci prawda, jakby nie patrzeć. Lepiej się tłumaczyć nie muszę, niby z jakiej racji? Pokręciłam głową na boki i wolnym krokiem minęlam Venus.
-W dośc dziwny sposób probujesz coś na mnie wymusić-zauwazyłam-Bo ja gdzieś mam twoje rośliny i twoją uwagę. Nie naprawiłam tego wcześniej, bo nie chciałam, a ty nie robisz nic, żebym zechciała.-dodałam, wzdychając przy tym lekko.
I co zrobić. Kiedy już dostałam to co chciałam, to okazało sie, że jednak nie do końca CHCIAŁAM. Błądzić rzecz ludzka.
-Nie sraj żarem, siostro. Będzie dobrze.-rzuciłam na odchodne z wesołym i całkiem szczerym usmiechem. Aż w końcu zawrociłam. Nie mogłam tak tego zostawić. Nie jestem jednak stworzona do kozaczenia. W moich duzych oczach pojawiła się skrucha. Kapitulacja.
W pełni szczerze przyznałam się do błędu i nawet zauwazyłam, ze było to dośc bezmyslne. Adrenalina przestała płynąć po moim krwioobiegu jakieś dwa dni po zbrodni i została tylko nuda, ktorej trzymałam się dla zasady. Obiecałam to wszystko naprawić i zaproponowałam, żebysmy obie o tym zapomniały i najlepiej nie rozpowiadały na publiczym forum.

/rezydencja

//sorry, ze tak spierniczyłam, ale będę dopiero w przyszłym tygodniu, więc Cię opuszczam >.<

Charlie
Charlie
the unicorn


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 6 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Constance Pią Lis 25, 2011 10:07 pm

//////

Wszystkie uroki Rezydencji nie były mi jeszcze znane, choć Merkury planował najprawodopodbniej wyjście z siebie, by mi wszystko zaprezentować. Rezydencja była ogromna, o czym przekonywał się każdy, kto wszedł do hollu: schody tak monumentalne buduje się jedynie w wielkich budynkach. Ja przekonałam się o tym, gdy usiedliśmy chyba w czwartym salonie wielkości garażu dla dwóch samochodów. Wielki. Hermes ciągał mnie z góry na dół, schodami, ukrytymi przejściami, do pomieszczeń, przez okna, przez półistniejąceściany. W ciągu ostatnich czterech dni byliśmy w bibliotece, w jadalniach, w czytelni, zwiedziliśmy pracownie, izby pamięci, a nawet zaproponował mi spacer podziemiami, ale gdy dostałam ataku kaszlu przez schodzenie pod powierzchnię ziemi, uciekłam i zrezygnowaliśmy.
Dziś kończyliśmy w Ogrodzie Zimowym, królestwie Venus. Merkury pouczył mnie, bym nie dotykała niektórych roślin, opowiadał mi bajki, które wymyślała Venus. Jakoby kwiaty z nią rozmawiały. To piękne, ale to tylko bajka. By rozmawiać z kwiatami trzeba by... Och, no dobrze, skoro Merkury upiera się co do swojego wewnątrzmózgowego dziecka, to tym bardziej Venus może rozmawiać z nasturcjami.
-Ślicznie tu, tak się cieszę, że mnie tu przyprowadziłeś!- zachwyciłam się. Usiedliśmy akurat na chwilę w części z różami. Były niesanowicie fioletowe. Świecącymi oczkami oglądałam otaczające nas kwiaty, a co jakiś czas rzucałam mu szczęśliwe spojrzenie.
Constance
Constance
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 6 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Merkury Sob Lis 26, 2011 9:52 am

No chodziliśmy, chodziliśmy. Raz ją odprowadziłem do pokoju i wracając spotkałem nikogo innego, a panią dyrektor, która uprzejmie się zdziwiła, co ja tu do cholery robię, skoro spędziłem dwie godziny, żeby ustalić z nią warunki mojego wyjazdu. No, więc wszystkie moje plany wzięły w łeb, tak delikatnie mówiąc.
- Venus spędzała tu całe dnie, pracując nad roślinami. - zauważyłem, uśmiechając się do niej. Nie rozmawialiśmy już o moim dziecku i Iann. Dobrze. Wciąż nie byłem pewien, jak jest naprawdę, a nie warto dla niepewnego czegoś tracić tak wspaniałej przyjaciółki, serio. Wyciągnąłem dłoń i sprawdziwszy uprzednio, czy nikt nie patrzy (choć Venus byłaby mi skłonna wybaczyć ten karygodny czyn, zapewne), sięgnąłem po jeden z kwiatów, złamałem łodyżkę, przy okazji wbijając sobie kolec w palec, ale zdobyłem fioletową różę, którą oczyściłem z kolców i umieściłem w Konstancjowych włosach. Ślicznie wyglądała.
- O, spójrz. - zwróciłem jej uwagę, z zaciekawieniem gapiąc się w bok. Nie wiedziałem, że moja siostra ma tutaj takie fontannosadzawkopodobne coś! Przysiągłbym, że jeszcze parę dni temu, zanim rozmawiałem z nią o grzebieniach, to tego nie było. Na wodzie pływały dziwne kwiaty, przypominające trochę monstrualne narcyzy na omlecie, ale to tylko taka moja chora wyobraźnia pewnie.
- Ej, a co to za kwiaty są? - no nie moja wina, ja się nie orientuję, ja rozpoznaję te kwiatki, które się powinno, i te, które rosną na Madagaskarze, więc tak czy inaczej wychodzi na plus bo normalni ludzie nie rozpoznają madagaskarowych kwiatów. Co ja jestem, biolog?
Merkury
Merkury
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 6 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Constance Sob Lis 26, 2011 8:14 pm

-A kiedy była młodsza każdy kwiatek jej usychał, bo zapominała, że trzeba je podlewać! - dodałam, przypominając sobie, jak czasem wpadałam na samarytański pomysł niesienia pomocy kwiatom Pumpkinów. Latałam z doniczką po całym domku. Ale w rzeczy samej, odkąd Venus wyjeżdżała do Rezydencji, w ogórdku państwa Dyniek rozkwitały coraz to barwniejesze pąki.-Dobrze, że się tak zmieniła. -skomentowałam, a kiedy wsunął mi we włosy różę spąsowiałam cała, bo to było takie słodkie, że ledwo wyrabiam. Jej, ja tak lubiłam spędzać z nim czas! Na prawdę, minęło pięć lat jak ze sobą nie rozmawialiśmy, a przez te trzy, cztery dni, nawiązaliśmy taki kontakt, jaki mogą mieć przyjaciele od kołyski. I był taki troskliwy, i opowiedział mi, że od teraz nie będę już taka wrażliwa na wszystko co podrażnia moje zmysły. I trochę peszył mnie swoją bezdyskusyjnie atrakcyjną prezencją. Lubiłam jego męską brodę, to jak marszczył czoło i jego zainteresowanie mną. Czułam się taka bezpieczna!
Spojrzałam tam, gdzie on pokazał. Grzybienie, wielgaśne narcyzy na plackach. Pływają sobie, uśmiechają się do ostatnich promyków tego dnia. Nie skojarzyłam tego z tym co mi mówił kilka dni temu, nie skojarzyłam z wizją. Nie żebym o tym nie myślała, ale nie była to myśl priorytetowa. Zresztą, trochę odpłynełam przez tą różę we włosach.
-Ten kwiat oznacza "wieczne oddanie", to że się kogoś nie opuści, nie zdradzi, zawsze z nim będzie. W sercu- westchnęłam, bo to było taaakie romantyczne. -Kiedy byłam mała oglądałam taki film, nie pamiętam tytułu. Mężczyzna w białym garniturze wszedł do brudnego jeziora, by zdobyć te kwiat dla pani swego serca.- rozmarzyłam się mocno i sięgnęłam do głowy do kwiatka.
Constance
Constance
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 6 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Merkury Sob Lis 26, 2011 8:38 pm

Och, co za pamięć! Ale tak rzeczywiście było. Jak się na początku dowiedziałem o darze Venus to się przeraziłem, ale potem się uspokoiłem. Bo trochę ona dojrzała i wszystko zrobiło się okok.
- Tak? - upewniłem się, ale nie wiadomo, czy byliśmy jeszcze przy temacie Venusa, czy już kwiatków. Ale co jak co, ja potrafię stanąć na wysokości zadania. Więc podkasałem rękawy i nie zważając na nienagannie czyste spodnie i jasną koszulę, ruszyłem do sadzawki. Jestem dżentelmenem, wiadomo. Chociaż próbowała mnie powstrzymywać (ewentualnie mi się wydawało, a ona gapiła się na mnie nie wiedząc o co chodzi), z determinacją wlazłem do fontannosadzawki i się wywaliłem. Prawie się utopiłem, ale udało mi się złapać oddech. No cóż, normalnie dorastałaby mi woda tylko do kolan, a tak byłem cały mokry. Bywa. Ale posiłowałem się z plackowym narcyzem i w końcu go zerwałem. Człapiąc wodnymi butami i ze spływającą wodą po nogawkach dotarłem do niej i usiadłem obok z powrotem.
- Ej, a to nie jest przypadkiem ten grzebień? - przypomniało mi się. Aż cofnąłem rękę z kwiatem, którą już do niej wyciągałem. No sory. Bez przesady.
Merkury
Merkury
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 6 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Constance Sob Lis 26, 2011 9:09 pm

OJEJ. Wytrzeszczyłam oczy widząc co zamierza. Okropnie się przeraziłam, bo przecież Merkury jest taki impulsywny, ale za jakąś godzinęz zauważy, że zniszczył najlepsze ubrania. Byłam też przerażona, bo widziałam jaki ma wzrok. Jak szedł hardo na tą całą sadzawkę. Wstałam i ruszyłam za nim.
-Meruky, ale nie musisz, nie..- urwałam, przecież nie mogę mu zabronić. Więc zaraz po strachu, którego punkt kulminacyjny był w chwili, gdy Dyniek się potknął, zaraz później nastąpiła obawa o to, że on chyba chce mi coś powiedzieć. Mężczyźni rzadko kiedy wyrażają swoje uczucia, to do nich niepodobne, by tak jak kobiety podniecać się każdym zdaniem spitym z ust ukochanej osoby. W każdym razie Merkury zastosował się do moich słów, którymi dzieliłam się z nim, bo był moim przyjacielem. Nigdy nikomu od kogo oczekiwałabym grzybienia, nie powiedziałabym tego. Szczególnie tak wprost, bez owijania w bawełnę. To lubimy, by mężczyźni domyślali się. Choć w gruncie rzeczy, oni tego nie umieją.
Wstrzymałam oddech, gdy już uporał się z rośliną i
gdy wracał ku mi. Zupełnie nie wiedziałam co to ma znaczyć, oraz czy mam to rozumieć tak jak mu mówiłam, czy to tylko dlatego, że mu się podobało.
Usiadłam obok, ale stopy w odróżnieniu do niego były poza wodą. Wyciągnęłam dłoń, ale kwiat nke dotknął jeszcze mojej ręki. Uniosłam na niego spojrzenie.
-Tak.. Grzebień jest tym symbolem..-nie dokończyłam, bo już zupełnie mnie zatkało. Merkury, cudownie pociągający w tej jasnej koszuli, mój przyjaciel stał przedemną z kwiatem, którego ofiarowanie zmieni mnóstwo. Mnóstwo!
Constance
Constance
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 6 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Merkury Sob Lis 26, 2011 9:25 pm

Gapiłem się na nią w kompletnym milczeniu. Miałem malutki problem. Mogłem wybrać. Musiałem wybrać, bo nie umiałem znikać, a nawet gdyby, nie byłbym w stanie tego zrobić. Już było za późno. Bo teraz mogłem jej go po prostu dać, nie martwiąc się co będzie potem, ani o to, że przecież w ten sposób szastam życiem własnego dziecka, powierzając je komuś, kto nawet nie ma o tym pojęcia. Nie, żebym wątpił w umiejętności Constance, czy jej przyjaźń do mnie. Ale to byłoby nie fair, stawiać przed faktem dokonanym, przed czymś tak ważnym i do tego nieodwracalnym. Nie, to rozwiązanie stanowczo odpada. Mogłem też wcale jej tego nie dać.
- Ja nie mogę ci tego dać. - stwierdziłem smutno. - Przepraszam Constance, ale nie mogę. Nie mogę od ciebie wymagać, żebyś nagle stała się matką mojego wgłowego dziecka i zaczęła mnie kochać. To nie byłoby prawidłowe. Nie powinienem nawet po niego iść. Naprawdę przepraszam.
I już wcale nie siedziałem obok niej bliziutko, jak wcześniej. Znowu milczałem, tym smutnym milczeniem. Ale nie mogłem pogrążyć się w smętnych rozmyślaniach, bo bałem się. Dobrze wiedziałem, jaka ona jest. Mogłaby się bohatersko poświęcić. Musiałem się uśmiechnąć, żeby jej pokazać że nie jest źle. Odwróciłem się więc w jej stronę. I napotkałem spojrzenie tych wielkich oczu, ślicznych oczu. Nie mogłem zrobić nic innego, niż się w je gapić i poddać magnetycznemu przyciąganiu. I nagle siedziałem jakoś tak dziwnie, niby daleko, ale nasze twarze były tak blisko że czułem jej oddech. Tak, to był ten moment. Tak jak na filmach, kiedy albo ta druga osoba udaje, że jest coś bardzo interesującego i robi odwrót, albo się dzieje TO. Ja chciałem TEGO, ale nie potrafiłem tak po prostu TEGO zrobić, musiałem czekać na jej decyzję. I chyba jednak nawet gdyby się nie zdecydowała, to nie było jak udać że nic się nie stało - moja dłoń sięgnęła do jej policzka.
Merkury
Merkury
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 6 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Constance Nie Lis 27, 2011 9:32 am

Szastać życiem swojego dziecka, powierzając je komuś, kto nie ma o tym pojęcia. A czy nie jest właśnie tak zawsze? Ludzie sypiają ze sobą, a kiedy niespodziewanie poczną dziecko, mają do wyboru: porozumieć się z drugą osobą, lub nie. My się dobrze dogadywaliśmy, przecież to jest.. tak, to byłoby dziwne teraz nagle zajść z nim w ciążę. Przecież po ostatnim takiej możliwości, zostawił mnie na pięć lat. A gdybym wtedy wpadła? I teraz miałabym zamiast studiów, dziecko. Pięciolatkę z kucykami. Problem Merkurego polegał na tym, że on był jak dziecko. Jak duże, przystojne, ale dalej dziecko. Nie myślał, albo myślał w bardzo egoistycznych kategoriach. Tak uważałam.
Moja ręka opadła na kamień sadzawki. Odmówił mi kwiatka, to było smutne. Pąsy znikły, zbladłam. Po co robi w mym sercu nadzieję, jak można się tak zachowywać!?
-A ty znów o tym dziecku! Merkury, ty doprawy wierzysz w to, że ofiarowanie mi jakiegoś kwiatka zaraz zrobi mnie matką? Nie bądź śmieszny.. - zawachałam się. To nie była metafora zapłodnienia, ale miłości. Kazałam mu zaprzestać bycie śmiesznym, bo bawił się moimi uczuciami! Bo się nagle poczułam, jak wtedy, gdy już do niego szłam. A potem okazało się, że on wyjechał. Na długo. Tylko, że tym razem miałam do niego pretensję. Za co? Za to, że najpierw zachowywał się jak najcudniejszy sen, a zaraz zmieniał ten sen w koszmar.
Nie, dalej sen. Merkury idzie tu. Pogubiłam spojrzenie, kiedy okazało się, że stał tuż tuż przedemną. O nie, to jak jest w końcu? To znaczy, w takim momencie nie da rady myśleć za dużo. Jest jakieś spięcie wewnątrzmózgowe ze skutkami zewnętrznymi, ale ale ja coś zdążylam wykształcić w tej mojej główce. Kiedy już mnie tak ładnie dotykał. I oddech mi się przyśpieszył, by gdy zaraz go wstrzymam, nie zemdleć.
-Ale nie uciekniesz znów na pięć lat- powiedziałam, ni to rozkazem, ni pytaniem. I przytrzymałam jego dłoń przy policzku, bo w oczekiwaniu na odpowiedź już przecież podjęłam decyzję. Nie ja. Moje wewnątrzmózgowe spięcie.
Constance
Constance
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 6 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Merkury Nie Lis 27, 2011 10:52 am

No cóż, gdyby to sprzed pięciu lat skończyłoby się w ten sposób, z pewnością zachowałbym się zupełnie inaczej. Miałem parę osób, w tym mamę, których wypytywałem subtelnie o to, co dzieje się z Constance. Gdyby zaszła w ciążę, dowiedziałbym się. I przyjechałbym, chyba co do tego nikt nie ma wątpliwości.
- Constance... - zawahałem się. - Myślałaś kiedyś, że przewidywanie przeszłości albo teleportacja jest możliwa? A jednak jesteś tu, i okazuje się, że ludzie mają o wiele bardziej niewyobrażalne umiejętności. Może rzeczywiście nie ma żadnego dziecka, może straciłem je na zawsze. Ale dopóki istnieje choćby kropla nadziei, nawet najbardziej niewiarygodnej, to będę wierzył. Przepraszam.
Pochyliłem głowę. Nie odpowiedziałem na jej rozkazopytanie, znaczy odpowiedziałem, ale nie w klasycznej formie. Przechyliłem się jeszcze odrobinkę i nasze usta się zetknęły. To był nasz pierwszy pocałunek, a jednocześnie wcale nie. Bo wtedy było ich wiele, ale teraz był naprawdę. Trochę się bałem, ale nie śmiałem przestać. Przyciągnąłem ją do siebie bliżej, delikatnie, bo i ona jest delikatna, ale w głowie pojawiały mi się koszmarne myśli. Przeszkadzały mi bardzo w tej chwili, choć nie zabierały całej cudowności, ale wciąż powracało pytanie: a jeśli będzie tak jak z Iann?
Merkury
Merkury
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 6 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Constance Nie Lis 27, 2011 11:32 am

Po co mi to tłumaczył, ja i tak nie wierzyłam. Zgadzaliśmy się w wielu rzeczach, ale w tym nie. Nie było żadnego dziecka, byłam pewna. Moje jasnowidzenie też nie było jakimś ciekawym darem, przecież moje wizje nie były ani trochę takie jak rzeczywistość. W moim jasnowidzeniu Merkury dawał kwiatka. Dawał, a nie tylko machał przed nosem.
On miał tą całą Iann, a ja miałam tamtego Artura. Mężczyznę, któremy zaufałam całą sobą, a który zostawił mnie na końcu świata. Samą. Bez pieniędzy. Zmęczoną. Przez którego w dwa dni zmieniłam strafy czasowe jakieś sześć razy. Ale ja go tak kochałam! Był cudowy, wspierał mnie, ciągle opowiadał wszystkim że jestem super, nie przeszkadzało mu, kiedy do Vegas pojechałam w trampkach. Ale Artur mnie zostawił. I to był niecały tydzień temu. Nie zdążyłam serdecznie za nim zapłakać, gdy pojawił się niewiadomo skąd Merkury.
To jest tak abstrakcyjne, iż gdyby ktoś mi tydzień temu to przepowiedział, wyśmiałabym go, a z obawy, żemożejednak, nigdzie bym się nie ruszyła.
I stało się. I ja nie wiem nawet kiedy bo mózgościsk trwał jakiś czas, aż nagle uświadomiłam sobie, że całuję Merkurego Pumpkina. Już jakąś minutę chyba, a może godzinę, a może dwa dni. Kiedy to zrozumiałam, wcale nie przerwałam. Dopiero rok później.
Oparłam głowę na jego obojczyku, bo zupełnie nie ogarniałam jup swojego życia. Artur-LV-jakiś magik-Merkury-Merkury-dziecko wewnątrz głowy- Merkury. Nie, nie ogarniałam.
-Mama przysłała mi arbuza madagaskarońskiego, chciałbyś spróbować?- postanowiłam w końcu podnieść głowę i zapytać, bo tylko to mi się przypomniało po takim przerywniku. Nie wiem czy chciałam pytać co to było. Nie wiem czy był sens.
Constance
Constance
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 6 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Merkury Nie Lis 27, 2011 12:01 pm

To było takie niedoogarnięcia. Stałem opierając brodę na włosach Konstancji i nie miałem pojęcia o co chodzi. To ona jest moją ukochaną czy przyjaciółką? A może tak naprawdę zapadłem w śpiączkę i to wszystko jest wytworem moje podświadomości? Może też jestem z jakiegoś wymiaru-obok i zaraz tam wrócę do siebie? To było tak zabójczo nierealne, czułem się tak, gdy przyszedłem tu po raz pierwszy, i wtedy, gdy pierwszy raz użyłem daru, i gdy dowiedziałem się o tej całej hecy z wymiarami czy czymśtam. Ale tak czy inaczej musiałem później stanąć przed faktem, że to prawda, realne życie, i muszę żyć dalej. A teraz nie miałem pojęcia co zrobić. Znowu.
- Taak. - odparłem z wahaniem, bo nie znałem treści pytania. Skupiłem się na myślach, i dopiero po sekundzie udało mu się odtworzyć to, co zarejestrowały moje uszy. Madagaskarskie arbuzy, mniam mniam.
Patrzyłem na nią dziwnym wzrokiem, ale nie mogłem się zdecydować, czy ma to być wzrok skruszony, oburzony, czy ten trzeci. Ale nie musiałem patrzeć w lustro, by wiedzieć, że to stanowczo był ten trzeci. W pewnym sensie przerażający, trochę fascynujący i na pewno zmieniający całkowicie moje życie. Ale nie umiem tego wyjaśnić. W końcu odwróciłem się i wyglądałem, jakbym sobie chciał iść, ale nie. Wziąłem grzebienia i podstawiłem jej pod nos, jak na tych zdjęciach sobie pięciolatki podstawiają. I patrzyłem się na nią, jeju jeju. Dalej tym śmiesznodziwnym niewiemczyprzyjaznoczyzakochano wzrokiem.
Merkury
Merkury
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 6 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Constance Nie Lis 27, 2011 12:28 pm

To idziemy tak? Pociągnęłam nosem z przyzwyczajenia. Zawsze mam przecież katar, apsikam, albo chociaż czuję się słabiej. A teraz się nie czuję w ogóle źle. To przez tą jego tarczę, ale sama nie wiem czy chcę to mieć na sobie. Przyzwyczaiłam się do moich alergii, a każda kolejna jest niespodzianką. Wcale nie narzekam na nie, wręcz znajduję w nich radość. Chciałam wstać, ale on wcale nie chciał iść. Przed moim nosem pojawił się grzybień. Wpatrywałam się przez chwilę w kwiat. Może to jest prawda, może on jest symbolem przekazania mi jakiegoś wewnątrzgłowego dziecka. Ten jeden na tak wiele innych grzybieni, został wybrany, by Merkury mi go dał. I dał mi dziecko, które było jego i... i kogo. Nawet nie opowiadał mi o niej, nawet nie wiem, czy istniał ktoś, nie wiem jakie można przewidywać oczy. Bo moich nie będzie miało, to w końcu nie było moje dziecko, prawda? Nawet gdybym je przyjeła, ukochała i traktowała jak swoje, to ono nigdy nie było tak naprawdę.. A może będzie. Bo to jak adopcja, prawda? Ale zostaje mi dana możliwość jeszcze głębszego zaadoptowania tego dziecka. To takie ładne.
Nie myślałam już w tych czarnych barwach. Pocieszałam się tą ideą, że to całkiem sensowne. Adoptowane dzieci zawsze są bardziej dziećmi swoich rodziców, niż rodziców biologicznych.
Zaraz, sensowne?? Co w tym sensownego. Dziecko przenoszone drogą kwiatową. Zamawiam jutro siedem róż, i chce żeby miały rude włoski.
Uniosłam wzrok na chłopca. Ojej, jakie jego oczy były dziwne. Patrzył na mnie tak ostatnio, kiedy sobie tańczyliśmy. Ale wtedy patrzył na mnie tak tylko przez jakąś chwilę. A teraz tego jego spojrzeniu nie było końca. Wydrapałabym mu oczy i wsadziła w swoje serce, żeby zawsze czuć taką zalewającą falę gorąca.
Zaśmiałam się.
-Już mogę go dostać? - i sięgnęłam po kwiatka. A kiedy obracałam go w palcach, wpadłam chyba na ten trop, który wyjaśniał wszystko. Uśmiechnęłam się szeroko. -Ty podstępny! Ty to specjalnie tak załatwiłeś! "Nie mogę dać ci kwiata", a zaraz już możesz, tylko trzeba było zapłacić ustami! Och ty!- zaśmiałam się i lekko walnęłam go tym kwiatkiem, w sumie to było śmieszne i urocze. I wcale się nie obraziłam. -Ale okej, zrobiłabym to jeszcze raz- przyznałam i chciałam i go przytuliłam, bo był kochany.
Constance
Constance
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród Zimowy - Page 6 Empty Re: Ogród Zimowy

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Powrót do góry

- Similar topics
» Ogród

 :: Rezydencja :: Zewnatrz :: Park

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach