Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Yael

+5
Konstanty
Dimitri
Yael
Shaque
Yves
9 posters

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Yael - Page 4 Empty Re: Yael

Pisanie by Ana Czw Maj 26, 2011 6:08 pm

Przestawiłam się na myślenie bardziej pod talent niż pod emocje i mój stosunek do innych. Inaczej bym tej wiadomości nie zniosła tak spokojnie jak to zrobiłam. Przecież po pierwsze jak oni mogli zaliczyć tak paskudną wpadkę? Po drugie: Dimitri ojciem, a Yves matką? No nie wyobrażam sobie, a po trzecie ja nic nie zauważyłam! Ja! Zadowolona mina Williama wiele mówiła o tym co on teraz sobie mógł myśleć. Cóż on miał szczęście, bo uwierzył Jamesowi. Owszem temu mogłam czasem wierzyć, ale nie w taką bzdurę. Sek w tym, że bzdura okazała się być prawdą.
- Wiesz długo się tego nie da ukrywać. Brzuch i te sprawy - odparłam, ruszając się z miejsca. Gdybym dała dojść do głosu emocjom właśnie śmiałabym się jak głupia albo stała z otwartymi ustami i bełkotała, że to niemożliwe. Jednak możliwe. Książka. Głupi znak, a jednak. Wzięłam ją do ręki i poczęłam przeglądać. Kąpiel dziecka. Karmienie. Nie daj się mamo zwariować i daj też dziecko dotknąć ojcu. - A ty - wycelowałam książką w Williama. - Się po prostu nie odzywaj. Sądziłam, że masz więcej rozumu, by nie wierzyć w gadki Jamesa, ale się zwyczajnie przeliczyłam. - Co z tego, że chłopak miał rację? Raz mu się udało. A gdyby ten począł głosić, że to ja jestem w ciąży Will też by tak szybko uwierzył? Oby nie. Dla własnego dobra powinien by na takie pytanie zaprzeczyć. Chociaż nawet nie śmiałam pytać. Tylko czemu Cook wiedział, a ja nie? Zagryzłam wargę. Przyjaciółka oznajmia, że jest w ciąży z drugim mym przyjacielem, a ja się zastanawiam czemu nic nie zauważyłam? Oczywiście. Co innego miałam robić? Wariować, że sobie nie poradzą z wychowaniem dziecka? Pfi. To było oczywiste, ale przecież było tyle osób do pomocy. Cookowi musiał powiedzieć Dimitri. A mi nie. Niech go tylko spotkam. Żeby mi nie powiedzieć.
- Dimitri ojcem. Dlatego taki chodzi struty. - Powiedziałam bardzo cicho, bardziej do siebie niż go nich. Za to też by mu było można porządnie nagadać. No to już nawet wiem czemu jakoś ostatnio nie mogłam się na niego nigdzie natchnąć. Komórka zasygnalizowała jakieś nowości na plotkarze. Przysiadłam na łóżku, odkładając na bok książkę. Zagryzłam wargi.- Nie chce cię martwić, ale ktoś umieścił informacje o ciąży na plotkarze. - Wiedziałam co to za ktoś, ale póki się nie zapytają nich nie liczą na szczegóły. Nie znosiłam tego dzieciaka.
Ana
Ana
księżniczka


Powrót do góry Go down

Yael - Page 4 Empty Re: Yael

Pisanie by Yves Pią Maj 27, 2011 12:21 am

Jęknęłam i ugryzłam poduszkę, gdy usłyszałam Willa. - Z łaski swojej, stul dziób. - Nie zdążył uchylić się przed poduszką, trafiłam go prosto w ten durny, kaczy dziób i uśmiechnęłam pod nosem. W końcu coś poszło po mojej myśli. Nie miałam ochoty wstawać i latać za Aną, która oczywiście musiała ruszyć na polowanie i wywęszyć tę idiotyczną książkę Yael. - Udało mi się przez trzynaście tygodni więc chyba nie jest tak źle. - Poklepałam się po mym nadal idealnie płaskim brzuchu (Dziewczyny, trenujcie mięśnie brzucha!) i wywróciłam oczami, byłam niesamowicie wnerwiona ich panoszeniem się. Przez chwilę nie zrozumiałam o jakim Jamesie mówi. - James? Jaki James? - Jeszcze chwilę zajęło mi połączenie tego z wcześniejszym fragmentem jej wypowiedzi. - James Cook? To jeszcze głupszy pomysł niż moje męskie imię. - Dawać dzieciakowi imię po podróżniku? Może jego rodzice mieli nadzieję, że pójdzie w ślady swego imiennika? Na pewno nie przypuszczali, że będzie odbywał podróże w pijacko-ćpuńskim amoku. Albo właśnie w takim amoku nadali mu imię. - To dość eufemistyczne stwierdzenie na: napruty w cztery dupy. - Mruknęłam ruszając się w końcu z łóżka, by móc zabrać Anie durny poradnik Yael, która zdecydowanie zbyt mocno się angażuję; chyba czas na rozmowę o tym jak planuję przyszłość tego gówniarza. Spojrzałam wymownie na Anę wywalając książkę w kąt. - I mam się teraz zmartwić, bo banda idiotek, którym się nudzi, pisze coś na mój temat W INTERNECIE? Idiotek, które muszą dać upust swej zazdrości o to, że ktoś ma życie i frustracji, bo dawno nikt żadnej porządnie nie wychędożył? - Nigdy nie zrozumiem tego pociągu Any do plotkowania, obgadywania. Według mnie to idiotyczne hobby i na pewno nigdy jej porządnie nie zaufam, ani tym bardziej nie będę się zwierzać; mimo, że ostatnio uzewnętrzniam się jak nigdy dotąd (przynajmniej mam wytłumaczenie: hormony), Ana na pewno nie zyska w mych oczach i nie będę wypłakiwać się na jej ramieniu, zapominając o nieufności. Chociaż... co do ufności. Naprawdę ufam niewielu osobom i niestety, wychodzę teraz na okropną przyjaciółkę, na całą Rezydencję będzie to dwójka mojego rodzeństwa.


/ Wena przyszła oczywiście, gdy wszyscy poszli spać ;c /
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Yael - Page 4 Empty Re: Yael

Pisanie by Will Pią Maj 27, 2011 6:57 pm

- TRZYNAŚCIE TYGODNI? - powtórzyłem nagle za nią jakbym się obudził z jakiegoś snu. No bo w sumie przez chwilę się zawiesiłem, tuz po tym jak Yves walnęła we mnie poduszką. Nie wiem dlaczego tak się stało, ale nie chciało mi się nawet myśleć. Miewałem lekkie i krótkie oderwania od rzeczywistości od czasu... Od czasu gdy upodobałem sobie wypadki samochodowe. Normalka. W każdym razie na serio zdziwiły mnie słowa Yves. Aną się nie przejmowałem, zachowywała się jak zawsze, a ja nawet lubiłem jej dziwne wścibskie gadki. Ale trzynasty tydzień. - Ty jesteś pewna, że to ciąża? Może tylko zjadłaś coś ciężkiego... trzynaście tygodni temu - mruknąłem niepewnie. Znaczy co ja się tam znałem na ciążach, ale czy to nie powinno już być coś widać? Cokolwiek?
Teraz to ja nabierałem wątpliwości czy też Yves i Cook nie robią sobie z nas jakichś wielkich jaj. Takich mega. Tylko skąd nagle u nich taka zażyłość? Chyba lepiej się nie będę już odzywał. Pozostanie jedynie obserwatorem mi pasowało.
Will
Will
debeściak


Powrót do góry Go down

Yael - Page 4 Empty Re: Yael

Pisanie by Ana Sob Maj 28, 2011 5:50 pm

- Chcesz powiedzieć, że właśnie weszłaś w drugi trymestr i nic po tobie nie widać? - zapytałam, wpatrując się w jej brzuch i myśląc nad tym. Machnęłam dłonią na Williama, któty chyba doznał jakiegoś szoku. A dopiero co tak wierzył Cookowi. Wariat. To oczywiście, że skoro wie, że to trzynasty tydzień to jednak ciąża jest, bo nasi uzdrowiciele się nie mili, a kto inny mógłby jej to tak przekazać, że by to wierzyła nawet bez objawów? Tylko czemu nic nie było widać? - Nie spodziewałam się, że nasze moce mają się nawet do ciąży - mruknęłam, pocierając skroń w skupieniu. Czyjeś przypadkowe działanie? Tu było pełno osób, które całkiem nie kontrolowały tego co robią. To nie było bezpieczne, ale przecież co z nimi robić jak nie trzymać tutaj? - Tak, James. I nie wiem czy głupszy. - Może powinnam się ugryź w język i tego nie mówić, ale jak widać nie wyszło. - Ciekawa jestem jak ty nazwiesz swoje dziecko. To chłopczyk? Dziewczynka? - Odpowiednie talenty już to musiały wiedzieć. Pewnie nawet wiadoma była dokładna data porodu.
Odebranie mi poradnika zbyłam wzruszeniem ramion. Choćby nie wiem jaka była sytuacja zawsze trafił się ktoś kto dawał poradniki, bo na pewno pomogą. A ten był całkiem śmieszny. Co do Dimitriego to jednak wolałam zostawić temat w spokoju. Bardzo ambitnie nie mieszałam się w jego życia, ale chyba długo tak nie wytrzymam i w końcu nadejdzie moment, gdy mu wygarnę, że właśnie rujnuje sobie zdrowie, młodość oraz przyszłe życie i ma te wygłupy zakończyć, bo inaczej dzwonię do jego rodziców i informuje ich, że zostaną dziadkami. Takie rodzinki zawsze cieszą się z wnuków. Jeśli kiedykolwiek będę mieć dziecko to wiedziałam jaka będzie reakcja matki: jak mogłam jej to zrobić. Taka młoda, a już babcią ma być. Choćby nawet zbliżała się do sześćdziesiątki będzie za młoda.
- Przepraszam kochana, ale przed chwilą wzdychałaś, że teraz każdy będzie więdział, więc się zdecyduj czy to cię denerwuje czy masz to gdzieś - zauważyłam spokojnie, posyłając się lekko złośliwy uśmieszek. Rozumiem, że mogła mieć wahania nastroju z powodu tego swojego stanu, ale przynajmniej w sprawie ciąży mogła przyjąć jedno stanowisku i przy nim trwać, ale jak widać nawet tego się nie da. Co do mojego zamiłowania do plotkowania to ja mogłam stwierdzić, że zupełnie nie pojmuje jej zamiłowania do ognia, ale przecież tego nie robiłam. Tak trudno pojąć, że niektóre talenty sprawiają, że nagle ma zamiłowania do tego czy tamtego? Moje było też częściowo spowodowane tym, że na początku poproszono mnie o ciszę, jeśli odkryje coś ciekawego, bo przecież swoje początki z talentem miałam blisko związane z wygadywaniem tajemnic i rozsypywaniem "idealnych" małżeństw wśród znajomych moich rodziców. Młodzieńczy bunt i proszę bardzo: stworzyłam coś co teraz pięknie funkcjonowało bez mojego udziału.
Ana
Ana
księżniczka


Powrót do góry Go down

Yael - Page 4 Empty Re: Yael

Pisanie by Yves Nie Maj 29, 2011 11:00 pm

- Tak, mam niesamowite mięśnie brzucha. - Wywróciłam oczami automatycznie napinając przeponę, lecz tego nie mogli przecież zobaczyć. Na idiotyzmy, które wygadywał Will nie chciało mi się reagować. - Mają i to dużo, trzy osoby z Uzdrowicieli wiedziały przede mną. - Wzruszyłam ramionami jakbym w ogóle się tym nie przejmowała. Nawet nie wyobrażacie sobie jak bardzo mnie dotknął fakt, że niczego nie zauważyłam. Nie powinnam mieć chociaż jakiegoś przeczucia?
Gdy zaczęła pytać się o imię i płeć o mało się nie popłakałam. Co ona sobie myśli? Najwyraźniej wcale mnie nie zna i uważa, że każda, która wpadła i tak będzie zachowywać się jak wniebowzięta Ianelle. Czy ja wydaję się być niedorozwinięta psychicznie i każdy musi od razu uznać, że cholernie się cieszę i chcę go zatrzymać? Czy oni myślą, że naprawdę jestem tak nieodpowiedzialna, nierozsądna i szurnięta, by skazywać dziecko na dzieciństwo ze mną? I może jeszcze miałby poznać tatusia, który na pierwsze urodziny zabrałby go klubu ze striptizem?
Nie odpowiedziałam na pytanie traktując je tak samo jak idiotyzmy wygadywane przez Willa.
- Wzdychałam bo naprawdę raz na milion wypadków ktoś nie wygada tego co mu się powie. Ty powiesz Mice, ona Lukowi i zaraz wszyscy będą mieć potwierdzenie pierdół wypisywanych na tym durnym blogu. A ten... - Wskazałam broda na Willa. - Wygada pierwszym. lepszym cyckom, miseczka Ce, jeśli go zapytają. - Byli tu może trzy minuty, a miałam ich dość już w trzy sekundy od momentu, w którym weszli.
- Możecie już sobie iść? Ta rozmowa nie mam sensu i naprawdę mnie denerwujecie. - Burknęłam siadając na parapecie i robiąc wymowną minę pod tytułem: "Dziękuję za wasze wsparcie próby zrozumienia, ale naprawdę tak dużo osób ostatnimi czasy mi je okazuje, ze muszę się kijem odpędzać.

/ koniec, nju dej /
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Yael - Page 4 Empty Re: Yael

Pisanie by Shaque Czw Cze 23, 2011 7:28 pm

Ile to już minęło? Dwa miesiące? I pomyśleć, że niemal każdego dnia ostatnich dwóch miesięcy próbowałem wymyślić scenariusz tego spotkania, do którego niewątpliwie kiedyś miało dojść. Niesamowite, ze ani razu nie wymyśliłem niczego sensownego. Stałem przed jej drzwiami z niczym, nie mając do powiedzenia żadnej gotowej formułki, żadnych poukładanych zdań, niczego w zanadrzu. Ale inaczej być nie mogło. Kiedy tylko usłyszałem, ze wróciła, musiałem przyjść. No to przyszedłem. Stałem pod JEJ drzwiami i nawet zapukałem, chociaż nie mogłem czekać aż otworzy. Wszedłem od razu do środka i była tam. Sama. Nie jak ostatnio, z Dymitrim. Jakby nie patrzeć, miłe zaskoczenie, hah. Śmieszne, ze ostatni raz kiedy ją widziałem była właśnie w jego objęciu. Śmieszne, ze kiedy widzieliśmy się przedostatni raz, całowała mnie, nie jego. No ale nic. Takie to wszystko jest pojadane i nic się na to nie poradzi.
Zamknąłem za sobą drzwi i stałem tak przy nich, zastawiając jej drogę ucieczki. Bo naprawdę nie wiem czy chodzi o mnie, czy to z nią jest coś nie tak, ale kiedy tylko zaczyna się dziać coś, co wywołuje więcej emocji niż mycie wanny, to Yvy zwyczajnie ucieka. Tym razem na to nie pozwolę. O, to chyba jedyne co miałem przygotowane na dziś. Nie pozwolić jej wyjść z pokoju. Trochę straszne i przytłaczające.
-Znowu uciekłaś-stwierdziłem z nieco gorzkim uśmiechem. Byłem nią trochę rozczarowany. Przykro mi, ale taki jest fakt. Dość już miałem tego robienia z siebie pajaca dla kogoś kogo to w sumie serdecznie pierdoli. Mnie też to powinno pierdolić, więc czemu tak nie było? Bo poza świadomością, że ‘mam dość’ nie miałem niczego innego. Nadal kochałem ją całym sobą i nadal miałem świadomość jak bardzo to uczucie jest permanentne. Tylko, że chyba przez te dwa miesiące zrobiłem się mentalnie za stary na czekanie i wieczne przyjmowanie wszystkiego z pokorą. Tak być nie mogło.
-To co się stało tamtego wieczoru..-zacząłem. Musieliśmy to wyjaśnić. Musieliśmy, chociaż wiedziałem, ze dla mnie może to się skończyć bynajmniej nie tak jakbym chciał.-..Nie zrobiłem niczego, czego teraz miałbym żałować. To nie był żaden wybuch, wszystko zrobiłem świadomie i zrobiłbym to znowu.-wyjaśniłem całkiem szczerze. Wszystkie pogłoski o tym, jakobym chciał zabić Dymitra są zupełnie niesłuszne. Gdybym chciał go zabić to bym to zrobił. A nie chciałem, ze względu na Yves i na ogólne poszanowanie życia. To chyba jasne. Zresztą, głupio zabić kogoś kto nawet nie umie się bronić.
Cały czas patrzyłem w jej oczy. Te piękne oczy, za którymi tak tęskniłem. Moje serce rwało się do niej, chciałem..pragnąłem być bliżej niej, przytulić, poczuć jej zapach, ciepło jej warg.. ale po prostu nie mogłem. Zachowanie jakiejkolwiek odległości minimalnie pomaga w zachowaniu trzeźwości umysłu. A mój trzeźwy umysł podpowiadał mi teraz, ze powinienem się w końcu poddać. Sam nie wiem jakim cudem/przekleństwem mi to przeszło przez myśl, ale tak po prostu było. I tak bardzo marzyłem o tym, żeby zrobiła cokolwiek, co odgoniłoby tę myśl.
-A ty?-zapytałem, po krótkiej chwili milczenia. Oczywiście, ze nie chodziło mi o samą ucieczkę, wiedziała o tym. Była bystrą dziewczyną, wiedziała, ze chodzi o nią i Dymitra.
Chyba stanęło mi serce kiedy zadałem to pytanie. Przecież od niego zależało wszystko. Wystarczyłoby, zeby powiedziała teraz, ze wcale tego nie chciała, że kurwa, nie wiem, nie zrobiłaby tego nigdy więcej i ja naprawdę mógłbym jej ten mały incydent wybaczyć. Mimo tego, ze czułem się zdradzony, mógłbym o tym zapomnieć. Przecież tak bardzo mi na niej zależało. Gorzej, jeżeli dla niej też wszystko wtedy było świadome i zrobiłaby to znowu. Bo wtedy nie zostanie mi już nic. No i z pewnością umrę w jakiś sposób. Ale chuj tam.
Shaque
Shaque
~ * ~


Powrót do góry Go down

Yael - Page 4 Empty Re: Yael

Pisanie by Yves Sro Cze 29, 2011 10:18 pm

/ z dołka /

Westchnęłam cicho i otarłam łzę z policzka wgapiając się w ekran telefonu. Jak mogli mi to zrobić? Jak mogli MU to zrobić? Zostawić, tak po prostu? Bo nagle uznali, ze nie są gotowi? Bo TAKIE dziecko to nie dla nich? Odrzuciłam telefon w bok i objęłam mój brzuch ramionami. Małemu strasznie nie podobało się to, że się denerwuję i nagle postanowił nieco urosnąć. Właśnie dlatego już go nie chcą, nie wyobrażają sobie wychowywania 'czegoś takiego' i sądzą, ze 'ktoś taki jak ja', ktoś 'nienormalny' lepiej sobie z tym poradzi. Niesamowicie się cieszę, że Ci idioci nie mogą mieć dzieci, wychowali by ich na kolejne pokolenie nietolerancyjnych dupków.
Tylko co ja teraz zrobię? Nie mogę go wychowywać. To byłaby jakaś katastrofa. Nie mam mowy bym sobie z tym poradziła. A biorąc pod uwagę postawę Dymka, który rzuca się jakby miał sraczkę to raczej nie widzę pozytywnie naszej wspólnej przyszłości, bo jeśli nie znajdę nikogo kto zechce Małego, będziemy mieć jakąś wspólna przyszłość ze względu na niego. Tak przypuszczam, Dimitri nie wydaje się być skory do ucieczki, jednakże póki co sądzi, że ma problem z głowy. A może po prostu wyjadę? Wrócę do taty, zakażę Yael mówienia o mnie innym i będę mieć spokój? Dimitri też będzie mieć spokój. Pewnie się nawet ucieszy. To nawet mogłoby się udać, nie miałabym przy sobie ani Lyytikainena, ani Yanau, więc nie miotałyby mną te wszystkie dziwne myśli i odczucia, których nie rozumiem. Ostatni miesiąc był przecież cudowny. Żadnych westchnień, skurczów żołądka, gdy rozmawiałam z którymś z nich bo... nie rozmawiałam. Jedynym problemem był tata i Yael. Ojczulek zatrudnił sobie gosposię, która mu sprząta i gotuje... no i strasznie się szarogęsi. Gdy dowiedzieli się, że noszę w macicy bękarta oszaleli i chuchali na mnie i dmuchali jak na niedorozwiniętą bez rąk i nóg. Yael tylko ich dopingowała i czytałą kolejne poradniki. Jedynie Vinnie potrafił po prostu przyjść i się przytulić,, bez żadnego marudzenia i mędrkowania. Czytaliśmy razem książki, albo pisaliśmy krótkie, głupie fraszki, czasem coś rysowaliśmy. Gdzie znikł mój Vinnie?
Oh, ktoś wchodzi... Odwróciłam wzrok i chyba pobladłam. Nie byłam gotowa na to spotkanie, tak samo jak na spotkanie z Dimitrem, choć... z nim było łatwiej, nie zaczynał gadania o uczuciach, bo o to własnie chodziło w pytaniu Szaka, prawda? Czemu wszyscy ciągle mają o coś wyrzuty, Yael o to, że nie chcę czytać jej poradników, gosposia ojca za to że za mało jem ( bo przecież to że jestem w ciąży oznacza, że świniaka i garnek ziemniaków powinnam wchłonąć raz dwa ), tata za to, że się przemęczam, nawet Mały robi mi wyrzuty, kiedy coś mu się nie podoba, w ciągu chwili potrafi na tyle urosnąć, ze czuję jak moje nierozciągnięte mięśnie brzucha wręcz skrzypią pod jego naporem, i każde dotknięcie skóry wywołuje niemiłosierny ból, bo naprawdę ciężko mu jest rozciągnąć moje mięśnie. A teraz Szak wyskoczył z tym, że znowu uciekłam. Taka jestem! Tak walczę z problemami: jeśli mam taką możliwość, uciekam w większości wypadków. Wyjątki stanowią sytuacje gdy kogoś nie lubię i mogę mu dowalić jakimś wrednym tekstem. lub w takiej sytuacji jak ta, gdy zagrodzono mi drogę ucieczki.
Kiedy zadał mi pytanie zastanowiłam się chwilę odwracając się w stronę okna.
- A ja... ja mam tego wszystkiego dość. - Spojrzałam na mojego kochanego białego indianina ze łzami w oczach po czym wbiłam wzrok w stopy. Pół-leżałam opierając się plecami o stertę poduszek więc nie miałam z tym wielkiego problemu.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Yael - Page 4 Empty Re: Yael

Pisanie by Shaque Czw Cze 30, 2011 9:32 am

Ta cała sytuacja była dla mnie naparwdę trudna, bo przecież w jakiś sposób, wazyły się teraz moje losy. Oczywiście, ze widziałem, że płakała zanim tu wszedłem. Zauwazyłem nawet to, ze trochę zbladła, kiedy mnie zobaczyła. Tylko, że nie mogłem się na tym skupiać, bo wszystko ległoby w gruzach. Znowu bym odpuścił i był dla niej w najlepszy z możliwych sposobów, robiąc sobie nadzieję, ze jednak to zauważy i może pozwoli mi zostać przy sobie na dłużej i tym razem to się nie skończy jak ostatnio. Nie mogłem odpuszczać. Nie drgnąłem nawet. Stałem przy tych drzwiach, patrząc na nią z góry. Jej łzy były chyba dla mnie największą krzywdą. Bolały mnie bardziej niż ten pierdolony Dymitr u jej boku.
Pokiwałem głową ze zrozumieniem. To jasne, że miała dość. Tylko, ze ja też miałem i chociaż ona była dla mnie najważniejsza, znacznie ważniejsza niż nawet ja, to jednak tym razem musiałem zrobić coś dla siebie i cokolwiek wyjaśnić.
-Wiem-odpowiedziałem spokojnie. Musiałem mieć chwilę na zebranie myśli. Odchyliłem głowę do tyłu, żeby na nią nie patrzeć, bo po prostu miękłem i gotów byłem odejśc od tych drzwi, otworzyć je na szerokość i pozwolić jej uciec, żeby móc męczyć się dalej. Opierałem się o drzwi i za chwilę zsunąłem po nich na podłogę. Żeby było jasne, to żadne omdlenie, haha, jedynie kontrolowane klapnięcie na podłogę, człowieka, który walczy ze swoimi myślami. Patrzyłem na nią przez chwilę bez słowa. Nie mogłem powiedzieć tego co chciałem powiedzieć, kiedy taką ją widziałem, więc znowu odchyliłem głowę do tyłu.
-Ja też mam dość.-mruknąłem zgodnie z prawdą i znowu mogłem na nią spoglądać. Niesamowite, jak bardzo chciałem ją przytulić, potrzebowała tego, to było jasne. Kurwa. Zamiast sprawić, żeby było jej lepiej, to męczyłem ją jak każdy inny. Nie, nie czuję się z tego dumny, ale trzeba chociaż postarać się spojrzeć na to z mojej strony. Też mogę mieć już dość, chociaż nie mam dziecka w brzuchu, to też moge mieć dość.
-Dobra.. ja pierdolę..-trochę ciężko było mi zebrać słowa, ale co, ja nie dam rady?-Yvs. Kurwa.. To mi nie wystraczy, ok? Nie chcę na ciebie czekać do końca życia, a potem i tak widzieć cię przy kimś innym. Rozumiem, ze to strasznie chujowe stawiać cię przed jakimkolwiek wyborem, dlatego w porządku, nie musisz podejmowac żadnych decyzji, ale chociaż mnie posłuchaj-postanowiłem. Chociaż tyle. Niech wie co myslę, a potem sama to przemyśli i dojdzie do dobrych wniosków. Już jebie mnie to, czy to będą wnioski dobre dla nas, czy dobre tylko dla niej, w koncu i tak stawiam siebie na przegranej pozycji, wiec co mi zależy.
-Przecież.. dobrze wiesz jak bardzo mi na tobie zależy i dobrze wiesz, że to wszystko co się dzieje wokół nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia. Nigdy nawet nie zapytałem, kurwa, czyje jest dziecko. Nigdy nawet nie pytałem, czy to co słyszę w rezydencji jest prawdą i faktycznie jest Dymitra. Nie pytałem, bo nie ma to dla mnie znaczenia. Ty masz znaczenie i mógłbym kochać twoje dziecko jak ciebie. Jesteś najwspanialszą osobą jaką znam. Mimo tego, ze uciekasz, mimo tego, ze jesteś tak kurewsko rozchwiana emocjonalnie, jesteś dokładnie najwspanialsza.- taa, to żadne odkrycie, nic nie powinno jej zdziwić w tym co mówię, bo przecież doskonale o tym wszystkim wie. Uśmiechnąłem się nawet lekko, całkiem miło było mówic o tym na głos. Mógłbym ciągle jej przypominac jaka jest idealna. Chociaż pewnie by tego nie chciała, pewnie by się peszyła, albo coś takiego, pewnie mógłbym ją tym zagłaskać, a wątpię czy ona chciała być zagłaskiwana. Była wspaniała pod każdym względem, a ja nie potrafiłem znaleźć drogi, która by mnie do niej doprowadziła. Błądziłem gdzieś w pobliżu, ale i tak zawsze byłem w złym miejscu.
-Tylko, że teraz jestem na etapie, w którym chcę przestać cię kochać.-dodałem, już się nie uśmiechając. To było dla mnie przykre.
-Problem w tym, ze sam nie potrafię tego zrobić, potrzebuję jakiejś twojej aprobaty, kurwa, poparcia.- najlepiej gdyby powiedziała, żebym przestał i spierdalał. Jakby wtedy wszystko stało się jasne! I spierdoliłbym i tyle. Mogłaby sobie robić co chce i z kim chce i nigdy nie byłoby jej tak dobrze jak mogłoby byc ze mną, a któregoś dnia by żałowała, ze tak sie stało.
Shaque
Shaque
~ * ~


Powrót do góry Go down

Yael - Page 4 Empty Re: Yael

Pisanie by Yves Sob Lip 02, 2011 10:20 pm

Jego słowa były tym czego potrzebowałam... by jeszcze bardziej się zasmucić i wkurzyć. Nie rozumiałam po co mi to wszystko powiedział. Otarłam policzki z kilku łez i spoglądałam na Shaque'a wysłuchują jego tyrady. On dobrze wiedział, że nie potrafię rozmawiać o uczuciach, swoich czy cudzych do mnie, o wiele łatwiej było mi prowadzić rozmowę z kimś kto do mnie nic nie czuje i opowiada o swym księciu z bajki czy księżniczce zamienionej w żabę, tudzież na odwrót. A najlepiej jak konwersacja nigdy nie schodzi na tematy uczuciowe, bo zawsze padają jakieś niewygodne pytania, na które ja najchętniej zareagowałabym piskiem i uciekła jak najdalej od rozmówcy. To nie moja wina, że nikt nigdy nie nauczył mnie mówić wprost tego co we mnie siedzi. Zawsze byłam samodzielna, zawsze się uśmiechałam, więc rodzice uznali, że żadne poważne rozmowy nie są potrzebne. I co z tego wynikło? Rozchwiane emocjonalnie dziewczę, nie potrafiące się zakochaj w jednym z najcudowniejszych facetów, które zaszło w ciążę z byłym najlepszym kumplem, który niby chce nim nadal być, ale właściwie to sukcesywnie mnie olewa.
Uśmiechnęłam się pod nosem słysząc o jego szlachetnej postawie 'nigdy cię o nic nie pytałem', według mnie było to zupełnie niepotrzebne. Jednak jego kolejne słowa nie podobały mi się. Były to wypowiedzi idioty zaślepionego głupim uczuciem, który tak naprawdę nie wie w kim się zakochał, skoro mówi takie rzeczy. Gwoździem wbijającym się w mój mózg (jakiś czas temu zaczęłam się zastanawiać czy w ogóle mam serce) okazało się ostatnie zdanie. Mam co zrobić? Kazać mu mnie nie kochać? Gdy tak zrobiłam pół roku temu prawie mnie wyśmiał. Właściwie to pewnie by mnie wyśmiał, gdyby nie był tak zrozpaczony mą oziębłością. Jakby to było moją winą, że zachowuje się jak pensjonarka czytająca z wypiekami na twarzy, po nocach, pod kołdrą, romanse i potem wprowadza w życie ulubione, tragiczne fragmenty. Czasem czułam się przy nim jak jakaś niedorozwinięta emocjonalnie.
- Okej, rozumiem, że oprócz mojej 'aprobaty' chcesz też trochę wyjaśnień. Spróbujmy. - Westchnęłam i na chwilę zacisnęłam usta szukając odpowiednich słów. - Po pierwsze: Nie widzę wiele sensu w całym tym twoim wielkodusznym 'niepytaniumnieonic', gdybyś zapytał, odpowiedziałabym. Byliśmy tak jakby w związku i nie miałam przed Tobą nic do ukrycia. Po drugie, zapewne bardzo Cię to ciekawi, nie ja całowałam Dimitra tylko on mnie i nie mam pojęcia o co mu chodziło. Po trzecie... - Nie wiedzieć czemu strasznie się rozgadałam, sądziłam, że wystarczą mi dwa palce, a ty proszę, kolejny do odgięcia. - Po trzecie: Twoja reakcja wtedy była zdecydowanie zbyt agresywna, nawet nie mogłam do Ciebie podejść i spróbować Cię odciągnąć, bo bałam się, że możesz akurat brać zamach i zrobić mi krzywdę. Więc po prostu uciekłam i zawołałam Jaffara i Aidana. Proste. - wzruszyłam ramionami jakby to było oczywiste. O tym, że nie było i że wywarło na mnie duże wrażenie mógł świadczyć drżący głos, który mimo, że próbowałam go wzmocnić, jak zawsze podczas takich rozmów, zamienił się w prawie-że-szept. - Po czwarte: jeszcze raz w mej obecności zaczniesz mówić o tym jaka jestem wspaniała, po prostu wstanę i Cię uderzę... - Zapewne mój głos tego nie potwierdzał lecz byłam gotowa to zrobić, choć naprawdę rzadko używam siły, ostatnim razem skopałam Cooka, gdy próbował zmusić Vincenta do wypalenia trawy. On jest naprawdę niedorozwinięty. - ... ponieważ Takie wypowiedzi nie mają żadnych prawdziwych podstaw, to Twoje subiektywne odczucia i jesteś zapewne jedyną sobą, która tak uważa, więc raczej są to głupoty, nie prawda. - Przełknęłam głośno ślinę i odwróciłam załzawiony wzrok. - Po.... Eh... - Skrzyżowałam ręce na piersiach rezygnując z liczenia i odliczając piętnaście sekund ciszy razem ze starym metalowym budzikiem na szafce nocnej. - I co ja ma teraz z Tobą zrobić? Dzisiaj dołączyłeś do tych wszystkich ludzi, których nie obchodzi, że jestem w ciąży, która przebiega niezbyt prawidłowo, bo ważniejsze są ich uczucia, pomysł na życie i dziwne fanaberie. Co prawda nie olewasz mnie mnie jak ojciec tego dziecka, nie wmuszasz mi podręczników o przewijaniu, kąpaniu i karmieniu, nie sterczysz nade mną aż zjem do końca pożywną zupę marchewkową, ale kompletnie ignorujesz to, że nigdy nie potrafiłam mówić i słuchać TAKICH rzeczy i zrzucasz na mnie okropny ciężar w momencie, gdy jestem najbardziej bezsilna i bezbronna odkąd sięgam pamięcią. Wolałabym chyba, żebyś w ogóle do mnie nie przyszedł... - Kilka łez popłynęło po mych policzkach i ukryłam twarz w dłoniach. - A teraz idź sobie i 'wróć kiedy Ci się odwidzi'. - Wymruczałam dokładnie te same słowa, którymi go spławiłam, gdy pierwszy raz powiedział mi, że mnie kocha. Może tym razem zadziała?

Koniec i przeskok XD
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Yael - Page 4 Empty Re: Yael

Pisanie by Shaque Nie Lip 03, 2011 8:24 am

Oczywiście miałem nadzieję, taką naprawdę małą i cichą, że pozwoli mi przy sobie zostać. Nie obiecując nawet niczego, niczego nie komentując, że jedynie pozwoli mi zostać. Ale wyszło jak zawsze.
Nagle stałem się kimś, kto nie liczy się z nią zupełnie. JA, który nie liczy się z NIĄ. Dla mnie brzmi to dość absurdalnie i dla niej też powinno, ale jak widać, nie brzmiało. Szczerze mówiąc, to wszystko nawet mnie trochę rozbawiło. Wszystko co mówiła było tak okropnie pozbawione sensu. Znaczy.. to moje subiektywne odczucie. Nie chciałem teraz ryknąć śmiechem, słuchałem jej uważnie i zachowywałem przy tym kamienną twarz. Znacznie mi to ułatwiła, wypowiadając ostatnie zdanie. Zabolało. Patrzyłem na nią z niedowierzaniem, ale to przecież niczego nie zmieniało.
Pierwsza moja próba skomentowania jakoś tego wszystkiego spełzła na niczym. Zdołałem tylko otworzyć i zaraz zamknąć usta.
‘Wróć kiedy ci się odwidzi’. Nie mogłem uwierzyć, ze znowu się tym posłużyła. To zupełnie tak, jakby od tamtej pory zupełnie nic się nie zmieniło. A przecież.. kurwa, coś się musiało zmienić. Ból szybko zmienił się w złość.
-Ja widziałem sens w ‘nie pytaniu o nic’. Bo gdybyś chciała mi coś opowiedzieć to byś to zrobiła, a obydwoje dobrze wiemy jak reagujesz na trudne pytania, wiec po co miałem ci je fundować. I chyba ty też masz świadomość, ze zaraz po ‘czyje dziecko’ nasunęłyby się wszystkie inne pytania typu ‘co do niego czujesz’, po któryś pewnie wpadłabyś w histerię. Ot i cały sens.- wyjaśniłem, podbudowany złością, i nawet wstałem z podłogi. Ton mojego głosu nie zdradzał w sumie niczego. Może jedynie z zawiedzionego spojrzenia można było coś wyczytać.
-I szkoda, ze nie wyjaśniłaś mi wcześniej tamtej sytuacji.-dodałem. Oczywiście wymówka ‘to on całował mnie’ jest bardzo typowa i ciężko w nią uwierzyć, ale ja wierzyłem. Wystarczyłoby, żeby dała mi znać o tym wcześniej i dwa miesiące niespokojnego snu, skróciłyby się do kilku godzin złości.-Szkoda też, że tak słabo mnie znasz, że w ogóle wzięłaś pod uwagę, że mógłbym.. cię nie zauważyć? Machać łapami na oślep i zrobić ci krzywdę? Ja naprawdę nie jestem takim jaskiniowcem i powinnaś być pewna, ze przy mnie nic tobie nie grozi. Ani wtedy nie groziło, ani nigdy nie będzie.-wyjaśniłem, chociaż nie wiem czy w ogóle jakiś sens ma, ze będzie o tym wiedziała. Teraz już niczego nie wiem. Poza tym, ze pora iść, więc westchnąłem tylko i złapałem za klamkę.
-Chociaż jeszcze coś.-przypomniałem sobie i znowu na nią zerknąłem.-Moje odczucie, ze jesteś wspaniała, jest tak samo subiektywne jak twoje, ze nie jesteś, więc nigdy nie zaprzeczaj temu w mojej obecności. Chyba wystarczająco uczciwe.-stwierdziłem.-Spokojnie, to nie powinno być trudne do zrealizowania, szczególnie jeżeli mamy czekać ‘aż mi się odwidzi’. Równie dobrze można było powiedzieć ‘nie wracaj’.-podsumowałem i teraz dopiero zdobyłem się na to, żeby wyjść. Przynajmniej wszystko już było dla mnie jasne.. i bolało jak cholera.
Poszedłem jeszcze po Aidana i poprosiłem, żeby do niej zajrzał. Nie chciałem, żeby była teraz sama, martwiłem się, to jasne. I żałowałem, że sam nie mogę przy niej być, ale przecież sam się o to prosiłem i teraz będę musiał się tego trzymać.

/koniec i przeskok : P
Shaque
Shaque
~ * ~


Powrót do góry Go down

Yael - Page 4 Empty Re: Yael

Pisanie by Mikaela Sob Wrz 17, 2011 6:18 pm

/ dodatkowa łazienka

Starałam się nie myśleć o spotkaniu z Lukiem. Naprawdę starałam, ale nic z tego nie wychodziło. Ani gdy ingerowałam w przyszłość co do tej nadnaturalnej, która miała wkurzyć Misty. Ani podczas gdy próbowałam nawiązać rozmowę z osobami przebywającymi w kuchni. Szczególnie mi nie wychodziło gdy postanowiłam po raz setny w tym tygodniu wyczyścić pokój. Niestety byłam uparta. I próbowałam dalej. Robić cokolwiek żeby nie myśleć. Nie wiem czy dobrze wybrałam tym razem. Ale moje poprzednie decyzje też nie były lepsze. Dziewczyna i tak się uparła i polazła w pizdu. Wkurwiłam wszystkich w kuchni, do tego stopnia, że zostałam sama. No i chyba zrobiłam rysę w meblościance. Ja pierdolę. Na dodatek mój talent w niczym kompletnie nie potrafił mi pomóc. Zamiast przewidzieć coś wartościowego, dowiedziałam się, że ktoś sfałszuje najbliższą wygraną w totku i to się wyda. No i że pod koniec lipca będzie zamach terrorystyczny w Oslo. Miło być mną.
W drzwiach minęłam się z Gerdą i przez chwilę chyba zobaczyłam dosyć nieciekawą sytuację z jej przyszłego życia. Nawet teraz się uwolnić nie mogę od problemów związkowych. Jak nie swoich to cudzych. Boże. Dobra, może teraz wyjdzie i nie narozrabiam. Nie pukałam do drzwi pokoju Yvki, bo doskonale wiedziałam, że jej tam nie ma. Miała zaraz się pojawić, dlatego oparłam się spokojnie o framugę i czekałam.

dupny post, ale zbiera mi się na mdłości. chyba znowu jestem w cionszy ;c
Mikaela
Mikaela
mommy


https://utalentowani.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Yael - Page 4 Empty Re: Yael

Pisanie by Yves Sob Wrz 17, 2011 11:04 pm

/ od Lemusia /

Nie chciało mi się biegać korytarzami szukając toalety więc udałam się prosto do pokoju. Lepiej skorzystać z własnej nieprawdaż? Na korytarzu spotkałam Gerdę, która oznajmiła mi, że czeka na mnie Mikael. Przyśpieszyłam wiec kroku o mało nie popuszczając i w ciągu dwóch minut byłam już na miejscu. Zamiast 'Cześć kochanie, co słychać?' obdarzyłam krasnala szybkim 'Muszędołazienkiboniewytrzymam' i zniknęłam w najbardziej turkusowej łazience na świecie, dziwnym trafem nawet nasze kosmetyki stojące na półeczkach miały opakowania pod kolor. Za bardzo, Yael, Gerda i ja, lubimy te wszystkie słodko-kwiatowe zapachy, najwyraźniej.
Kiedy załatwiłam już co miałam załatwić wróciłam do Miki rozpromieniona. Wepchałam ją do pokoju nie kłopocząc się zamykaniem drzwi i usadziłam ją i siebie na sofie wśród dwudziestu trzech poduszek. - Czekaj. - Rzuciłam na powrót wstając i poszłam po butelkę wody, na które to mamy już nawet osobną szafkę w tym śmiesznym salono-przedpokojo-przedsionku. Wypiłam duszkiem pół litra i wróciłam do Mikaeli. - Czemuś taka ponura krasnoludku?
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Yael - Page 4 Empty Re: Yael

Pisanie by Mikaela Nie Wrz 18, 2011 2:35 pm

Yves minęła mnie niczym gazela popędzana przez stado wygłodniałych lwów. Nie, mogłam sobie jednak tego tak nie wyobrażać, bo to jednak był zbyt drastyczny widok. Gazela z głową Yves z zaawansowanej ciąży i lwy z głowami zarazków z reklamy domestosa. Coś jest ze mną stanowczo nie tak. Wariuję. Ale przynajmniej po raz pierwszy pomyślałam o czymś innym niż moja rozmowa z Lukiem. Moja w chuj nieudana rozmowa z Lukiem, tak żeby być już całkiem szczera. No i znów powróciły myśli o niej zamieniając mój nikły uśmiech w ten beznadziejny grymas, z którym od paru godzin się nie rozstawałam. Tak więc gdy Yves wyszła w końcu ze swojej łazienki, od razu się skapowała, że coś ze mną nie tak. Dałam się posłusznie posadzić na poduszkach i potulnie poczekałam aż Yvka uzupełni swoje płyny. Mamy czas. Spokojnie. Mam wiele czasu, jak się ostatnio okazuje, ale ten czas z chęcią zamieniłabym na jakieś inne zajęcie niż użalanie się nad sobą. Pierdolę.
- Weź nie nazywaj mnie krasnalem - skrzywiłam się jeszcze bardziej, bo łatwiej było mi się na tym skupić niż na odpowiedzi o tym co dokładnie mnie gnębi. Może później, ale nie tak od razu. - Przecież ja wciąż jeszcze rosnę - dodałam stałą formułkę, którą przytaczałam w każdej rozmowie o moim wzroście. Miło było mi czasami pomyśleć, że mogłabym urosnąć te pięć, czy sześć, siedem, czy dwadzieścia centymetrów. Że niemożliwe? A przewidywanie przyszłości jest możliwe? Właśnie. Dlatego ciesze się, że żyję w takim świecie, w którym dzieją się to wszystkie nadnaturalne rzeczy. Apropo nich. - To jak tam z malcem? - zapytałam spoglądając na jej brzuch i starając się oszacować jakie teraz urwis ma rozmiary.
Mikaela
Mikaela
mommy


https://utalentowani.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Yael - Page 4 Empty Re: Yael

Pisanie by Yves Nie Wrz 18, 2011 6:13 pm

Zapomniałam wspomnieć, że siedząc na sedesie i oddając cześć najukochańszemu bóstwu mojego byłego (już ponad pół roku zastanawiam się co mnie w nim pociągał, bo niby jest słodki, ale cała reszta... kulki z kolan wypadają) pisałam też z Dymkiem, który wykazał zaciekawienie tym co porabia moja osoba. Chyba wolę jak się odzywa raz na tydzień niż gdyby miał za mną latać jak Eddie za Ianelle. Miałabym wiecznego wnerwa. Odłożyłam komórkę na stolik i usiadłam koło Mikaeli moszcząc sobie gniazdko wśród poduszek. - I dlatego musisz duuuużo jeść. Żeby niczego nie brakowało twojemu ciągle rozwijającemu się ciałku. - Złożyłam usta w dziubek i zrobiłąm bardzo poważną minę. Chyba wszyscy lubili dokuczać Mice z powodu jej wzrostu. Na szczęście większość uwag przyjmowała jako żart. Przynajmniej jeśli chodzi o mnie. Ruda dobrze wie, że ja nabijam się z 90% ludzkości.
- Strzelam, że dziś ma szósty miesiąc. - Ale równie dobrze może to być i ósmy, bo powyżej pewnej jego wielkości nie potrafię już rozróżnić jaka część moich wnętrzności jest zgnieciona. Oczywiście nie powiedziałam tego na głos, większości moich myśli nie uwerbalniam, nie lubię się zbytnio uzewnętrzniać. - Wariuje jak punk w pogo. - Kiedy siedziałam tak jak teraz, czyli po turecku, doskonale było widać kiedy Mały urządzał sobie pogo.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Yael - Page 4 Empty Re: Yael

Pisanie by Mikaela Pon Wrz 19, 2011 7:59 pm

Byłabym głupia, gdybym przejmowała się każdym dziwnym zwrotem, w którym Yves nabijała się ze mnie, czy z kogokolwiek innego. Ale niestety, niektórzy nie pojmowali tego i zaczynały sie fochy. Fochy do grobowej deski nawet. Ja na całe szczęście, jak na te stulecie, miałam dosyć fochów i poczekam na następne, jeżeli kiedykolwiek najdzie mnie na nie ochota. Sprawa z czekaniem do następnego stulecia jest podobna do sprawy mojego wzrostu. Niby z pozoru niemożliwa, ale jakby się głębiej przyjrzeć to równie możliwa jak moje zmartwychwstanie. A jak wiadomo z tym nie miałam kłopotu. Jako tako nie miałam, bo w sumie ja tam za wiele się nie przyczyniłam w całej akcji. Mniejsza z tym. Ważne, że moim skromnym zdaniem czekało mnie długie, nawet bardzo długie życie, jako wiecznie młoda i piękna. Nie wiedziałam jeszcze jakim dokładnie sposobem to osiągnę, ale jakiś wstępny plan miałam, nie? Lepszy rydz niż nic. Jeszcze zdążę wszystko przemyśleć. Bo w sumie, biorą pod uwagę mój ostatni humor, to nie miałam jednak ochoty na długie życie. - Spokojnie, drożdżowa dieta nadal obowiązuje, nie - rzuciłam beztrosko. Miło było w końcu mówić odrobinę swobodniej, a nie cały czas pieprzyć jak jakieś zdołowane emo.
Wychyliłam się trochę zza poduszek by lepiej przyjrzeć maluszkowi w brzuchu Yves, ale ja raczej nie nazwałabym to szóstym miesiącem. Chyba, że to naprawdę jest jakieś miniaturowe dziecko, bo po Yves na serio nie było wiele widać. Szczęściara. Mogłabym się założyć, że gdybym ja, niedajboże, wpadła, spuchłabym jak balon i przypominała jakąś wielką dmuchaną piłkę z wystającymi stopami w rozmiarze XXL. Niezbyt miła wizja. Dlatego nie zamierzałam iść w ślady przyjaciółki obok. Bez obrazy!
- No to nieźle. Oby tylko na serio nie został punkiem... Czekaj! - zamyśliłam się nagle zawieszając na sekundę. - Nie, nie zostanie punkiem. To raczej na metalowca wygląda.
Ej, to nawet miłe zajęcie było. Wróżyć przyszłość dziecka.
Mikaela
Mikaela
mommy


https://utalentowani.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Yael - Page 4 Empty Re: Yael

Pisanie by Yves Pon Wrz 19, 2011 9:13 pm

Uśmiechnęłam się do Miki zakładając włosy za ucho. Nie wiem co mi dziś strzeliło do głowy by je wyprostować. Kiedy się kręcą nie przejmuję się nimi bo i tak zawsze są roztrzepane, a teraz co chwila je poprawiałam bo wydawało mi się, że się puszą, odstają etc... Nie sądziłam nawet, że AŻ TAK mi urosły. Nawet bez żadnych zabiegów wydawały mi się długie, ale teraz to była peleryna batmana, długa i ciemna. Szkoda ich ścinać, ale taka długość jest strasznie denerwująca. Wyciągnęłam gumkę do włosów z pudełeczka na stoliku i związałam je w kok.
- Drożdże nie wystarczą, musisz też pamiętać o białkach i węglowodanach. - Powiedziałam z miną znawcy i podałam jej miskę z żelkami, wcześniej zabierając z niej kilka misiów. - Tu masz wszystko czego Ci potrzeba. - Wyszczerzyłam się i odgryzłam głowę żelkowi. Tak jest humanitarnie, nie czują jak są zjadane jeśli najpierw spożyje się głowę. Pogłaskałam moją piłkę pod sukienką mając nadzieję, ze nawet jeśli jeszcze trochę mi brzuch urośnie, będę mogła się w nią wcisnąć, w nią i resztę moich kiecuszek, które kocham tak bardzo, że nawet krótkie rozstanie może być dla mnie bardzo bolesne.
- Nie mam nic przeciwko punkom. Częściowo sama jestem anarchistką i w niektórych kwestiach ich popieram. Ale na pewno nie jeśli chodzi o ich styl. - Skrzywiłam się. Nie widziałam jeszcze punka, który ubierałby się z gustem. Jeżeli uznacie, ze punk, którego spotkaliście fajnie sie ubiera - to nie punk, tylko osoba, która stylizuje się na punka by wyglądać bardziej alternatywnie. Taki brudny hipster, który myśli, ze ostry z niego gość jeśli słucha Jonas Brothers czy jakokolwiek się te gwiazdki ochrzciły. - Jeżeli będzie mył włosy raz na tydzień nie mam nic przeciwko. - Odgryzłam głowę kolejnemu miśkowi, a nawet trzem, po czym pożarłam ich ciałka. - Byle nie został drechem, albo raperem... albo HIPSTEREM. - Uniosłam brwi poddając się chwilowemu przerażeniu, które uszło ze mnie tak szybko jak przybyło czyli w ciągu dwóch sekund.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Yael - Page 4 Empty Re: Yael

Pisanie by Mikaela Wto Wrz 20, 2011 4:36 pm

Gdy poznałam Yves i Yael to oczywiście na samym początku nie potrafiłam nauczyć się je odróżniać. Zawsze miałam takie problemy z jakimikolwiek bliźniakami. Próbowałam wyszukać jakieś cechy, które ułatwiłyby mi tą całą sprawę i w końcu doszłam do wniosku, że najlepiej będzie kierować się ich włosami. Yael kojarzyłam z krótszymi i wiecznie zaplątanymi w warkoczyki, natomiast Yves z kręconymi. Dziś odróżnienie ich nie sprawiało mi już żadnego problemu, ale i tak nie lubiłam widywać Yves z wyprostowanymi. Całe szczęście, że to się rzadko zdarzało. Moim zdaniem ten kto ma już tak ładne fale nie powinien się nimi bawić. Ja sama od zawsze miałam proste kudły. Znaczy nie narzekam. Mniejsza z nimi. Ładnie mi w czerwonym i tego się trzymam. Chociaż wkurwiało mnie, że coraz więcej lasek idzie moje ślady i zaczyna się farbować.
- Dzięki - odpowiedziałam jej przyjmując żelki i wygrzebałam właśnie te czerwone. Mówiłam już, że czerwony to mój ulubiony kolor? To dotyczy również żelek. - Z myciem to jednak nie jestem cię w stanie zapewnić do końca. Ale na pocieszenie dodam, że niedługo to potrwa. Potem zacznie się gorszy horror. Nie, nie chodzi o hipsterów. - No to pocieszyłam. Nawet nie wiem skąd u mnie nagle się wzięło aż tyle informacji na temat dziecka Yves. I dlaczego wciąż o tym gadam. - Ale co ja ci będę mówić, jak może wcale nie chcesz słuchać - dodałam odwracając na chwilę wzrok. Przepowiadanie przyszłości przecież mogło nie do końca być na yvesowe nerwy. Ja byłam przyzwyczajona do tego, że wiem coś więcej o dniu jutrzejszym, ale niektórzy źle to przyjmowali. Wolałam więc zatrzymywać większość informacji dla siebie.
Ech, tylko dla jednej osoby stale gadałam o przyszłości i nie obchodziło mnie co on na to. Ale cóż. On nie może być moim przyjacielem. Wyraził się dosadnie. Zajebiście, że znów o nim pomyślałam.
Mikaela
Mikaela
mommy


https://utalentowani.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Yael - Page 4 Empty Re: Yael

Pisanie by Yves Wto Wrz 20, 2011 5:42 pm

Ze wszystkich żelek najbardziej lubię zielone, niebieskie też są dobre ale naprawdę ciężko je tu dostać, Mika woli czerwone, Yael białe i żółte, pomarańczowe zostają dla Vinniego chyba, że wpadnie Ana na głodzie cukrowym kiedy wchłania wszystko co można zaliczyć do grupy spożywczej: słodycze i reszta wysokokalorycznych świństw. Takim sposobem w ciągu dwóch dni można pozbyć się kilogramowego wiaderka żelek. I zawsze wygląda to tak samo: najpierw po jednym, po dwa, a potem wygrzebuje się ulubiony kolor do miski i je garściami. Podobnie jest z Nutellą, czekoladą, ciastkami i bułeczkami, które piekę - zawsze trzy blachy bo nie ma mowy by nie znalazło się w tym czasie w kuchni stadko sępów. Mi to nie przeszkadza, z moim talentem pieczenie zajmuje pięć minut i wszystko wychodzi nawet lepiej niż podczas normalnego przyrządzania. Zabrałam kilka misiów i ponownie poodgryzałam im głowy.
Uniosłam brew słuchając nowin, które przekazywała mi Mikaela. - Co może być gorszego od bycia hipsterem? Oh nie! Będzie accountem?* - Skrzywiłam się udając rozpacz. - Chcę słuchać tylko jeżeli uznasz, że nie odbije mi przez to i nie będę próbowała tego jakoś zmienić... Rozumiesz? Jeżeli to coś straaaaszneeeego to lepiej zamilcz. - Wyszczerzyłam się i odgryzłam jednemu z zielonych misiów stopy.

*Kiepski żart rozumiany tylko przez tych, którzy zadają się z grafikami z agencji reklamowych, którzy prowadzą wojnę z accountami, czyli takimi jakby menadżerami czy coś. Accounci to pedały jbc c;
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Yael - Page 4 Empty Re: Yael

Pisanie by Mikaela Wto Wrz 20, 2011 6:23 pm

Zawsze czułam się odpowiedzialna za swoich znajomych, a nawet i obcych. Czułam, że muszę jak najlepiej potrafię pilnować ich dobra i całej reszty. To uczucie przybierało na sile gdy znajdowałam się w gronie bliższych przyjaciół. Może byłam głupia starając się o takie rzeczy, zwłaszcza że większość spraw tak na serio doprowadzała mnie jedynie do szału i niczego więcej. W stosunku do Yves też czułam te głupie coś i naprawdę nie chciałam jej martwić nawet najmniejszymi drobiazgami. Tyle że patrząc z drugiej strony Yves zawsze sprawiała wrażenie osoby, której można dosłownie wszystko powiedzieć, a ona przyjmie to w sposób naprawdę poprawny. Żadnych wrzasków, krzyków. Nie, no co wy. Jeżeli Yves byłaby choćby w najmniejszym stopniu histeryczkę, to przecież na pewno bym nie przylazła dzisiaj tutaj. Pomęczyłabym całkiem inną osobę. Ale jak widać jednak wcinałam żelki. Czyli podsumowując, po chuj się bałam cokolwiek powiedzieć Yves, skoro i tak moim zdaniem nic poważnego się stać nie może? Właśnie.
- Niee - zaprzeczyłam uśmiechając się kącikiem ust. - Po prostu chyba przez chwilę zafascynuje się emo, a zaraz potem zacznie układać piękne haiku wszystkim twoim koleżankom, bo będzie sądził, że się zakochał. Ogólnie ciekawe będziesz miała z nim życie. Oczywiście to tylko jedna z możliwości, nic przesądzonego. - Na koniec wzruszyłam ramionami i popatrzyłam na nią bezradnie. Więcej już nic nie powiem, obiecuję. Wyłączam trzecie oko.
Ojć, tyle że bez przyszłości w moich myślach pozostanie jedynie jedna sprawa. Przesrane. I znów tak jakby odpłynęłam na chwilę z niezbyt wyraźną miną.
Mikaela
Mikaela
mommy


https://utalentowani.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Yael - Page 4 Empty Re: Yael

Pisanie by Yves Wto Wrz 20, 2011 8:20 pm

Dobrze, że przeżułam i połknęłam żelka, bo pewnie wypadłby mi z rozdziawionej buzi. Emo? E-m-o? EMOOOOO. Ahahahahaha. Co za genialny pomysł! Nigdy bym na to nie wpadła. Pewnie dlatego, że sądziłam, ze z tak fantastycznymi genami nie przydarzy mu się żadna dziwna wpadka subkulturowa, właściwie to miałam nadzieję, że odetnie się od tej zabawy tak jak jego mamusia, pozwoliłabym mu na jakieś skrzywienie w stronę subkultur rockowych i metalowych bo sama miałam taki epizod tuż przed przyjazdem tutaj, ale miałam nadzieję, że jednak nie będzie za dużo eksperymentować. Mówiąc o byciu dresem czy hipsterem żartowałam i nie sądziłam, że taki koszmar może na serio się spełnić. O byciu emo w ogóle nie myślałam bo to zbyt absurdalne.
Kiedy w końcu pozbierałam szczękę z podłogi zacisnęłam usta na dokładnie pięć sekund, miałam nadzieję, ze zdążę się uspokoić ale nic to nie dało bo i tak wybuchnęłam śmiechem. - Jeśli nie robisz sobie jaj to lepiej nie mów mi już nic więcej, bo jeszcze gotowa będę uznać własne dziecko za ciotę. A tak przecież nie wypada, prawda? - Nie wiem co wypada matce a co nie. Miałam kiepski wzorzec i gdyby kiedykolwiek spróbowała postąpić tak jak ona pewnie popełniłabym harakiri, albo seppuku, zawsze zapominam, które z nich to samobójstwo. Za nic w świecie nie będę jak moja matka. Po pierwsze: nie ucieknę. Wiem, że chciałam, nawet próbowałam, ale teraz kiedy cały plan spalił na panewce cieszę się, ze tak się stało.
Dobra, koniec tego zamulania. Wygląda na to, że Krasnoludka coś gryzie. - Heeeej. - Pstryknęłam palcami przed jej nosem. - Coś nie tak?
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Yael - Page 4 Empty Re: Yael

Pisanie by Mikaela Sro Wrz 21, 2011 3:15 pm

Nie byłam źle nastawiona do żadnej z subkultur, bo w końcu każdy ma prawo wybierać jaki chce być i z kim przebywać. Owszem, w rezydencji istniał podział na grupy, ale ja nigdy nie angażowałam i nie poczuwałam się do żadnej z nich. Pewnie większość uważa mnie za snobkę z racji majątku rodziców, nie zaprzeczam. W każdym razie jeżeli ktoś chciał być emo to niech sobie nim był, o ile nie musiałam ratować jego dupy przed romantycznym samobójstwem skacząc z urwiska (w tej chwili nie insynuuję wcale, by James był emo; przecież to głupie, spójrzcie na niego). Jeżeli przyszłość synka Yves zapowiada się tak a nie inaczej to trudno, ja bym nie próbowała jej zmieniać i wpajać młodemu by nie próbował takich rzeczy, a takie próbował. Yves też raczej nie będzie próbowała takich sztuczek.
Tyle, że jedna rzecz aż sama cisnęła się na usta i trudno było ją sobie w tej chwili darować. Nie potrafiłam się powstrzymać, gdy usłyszałam taką reakcję Yves.
- Ciotę? - zaintonowałam dwuznacznie uśmiechając się półgębkiem. - W takim razie nie pisnę już słowa póki o to nie poprosić. Albo sama nie uznam czegoś za ważne - obiecałam.
Na tym skończyła się miła gadka wstępna. Chyba ostatecznie. Ech, przed chwilą sama przyznawałam przed sobą, że Yves jest odpowiedzialną osobą i jestem w stanie powiedzieć jej wszystko. Biorąc pod uwagę swoje własne myśli trudno w takim momencie zaczynać próbować się wykręcać od odpowiedzi. Zresztą już raz się wykręciłam, a przecież wcale nie jestem taka pewna, czy nie potrzebuję się komuś tak zwierzyć, czy coś w tym rodzaju. Wiele rzeczy się nie wie póki się ich nie spróbuje.
- Ogólnie to nie jest aż takie ważne - zaczęłam nie mogąc powstrzymać się jednak od lekkiego kręcenia i bagatelizowania sprawy. Trudno jest się przyznawać przed kimś, że coś się przeżywa w tak intensywny sposób, kiedy się tego tak nie lubi. - Niedawno rozmawiałam z Lukiem i jakoś wybiło mnie to z rytmu.
Mikaela
Mikaela
mommy


https://utalentowani.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Yael - Page 4 Empty Re: Yael

Pisanie by Yves Sro Wrz 21, 2011 9:08 pm

Przeciągnęłam się i wyprostowałam nogi przy okazji zrzucając kilka poduszek. Nie chciało mi się ich podnosić więc udałam, że taki był plan, nogą zgarnęłam jedną na drugą i ułożyłam stopy na tym prowizorycznym podnóżku. W moich ustach wylądowała kolejna misiowa łepetynka, a ja napawałam się chichotem Mikaeli - No ciotę, przecież te całe emo to tak niesamowite mazgaje, że nie miałabym sił by powstrzymywać się przy nim od śmiechu. Miejmy nadzieję, że jednak nie będzie to trwało zbyt długo. - Zamajtałam brwiami i skończyłam żelka zastanawiając się czyje geny przemówią kiedy moje dziecię się 'z-emuje'. Uznałam, ze raczej moje, bo Dimitri nigdy się nie marze i od kiedy go poznałam wydaje mi się twardym gościem. Tak twardym, że dotarcie do jego wnętrza wymagałoby kilofa, młota pneumatycznego i może jeszcze koktajli Mołotowa, a ja potrafię skombinować tylko to ostatnie więc po co porywać się z motyką na Słońce? Nie mówię, ze Lyytikainen jest jakimś zimnym draniem, po prostu... ma problemy w okazywaniu głębszych uczuć... i ogólnie problemy w kontaktach interpersonalnych, co czasem bywa nawet słodkie. Kiedy na przykład miota się nie mając pojęcia co zrobić, wtedy zawsze mam ochotę go przytulić, ale powstrzymuje mnie myśl, że może to jego zamotanie wynika z faktu, że nie chce ze mną przebywać. Chwilę później zachowuje się tak swobodnie, że wydaje mi się jakby przebywanie ze mną sprawiało mu największą przyjemność, a za chwilę albo ja coś powiem, albo samoistnie na jego czole pojawia się zmarszczka, mruży je kiedy przez mózg przefruwa konfundująca go myśl, zamyka się i już sama nie wiem co mam myśleć.
Wywróciłam oczami słysząc pierwsze zdanie, które miało być tylko preludium w długiej i wyczerpującej wypowiedzi Mikaeli. Oczywiście były to płonne mrzonki i Krasnoludek wybąkał jedynie dwa zdanie z czego jedno było wierutnym kłamstwem, a drugie zapowiedzią kłopotów sercowych. -Rozmawiałaś? Czy tylko wpadłaś na niego, zamieniłaś dwa zdania będące namiastką 'przyjacielskiej rozmowy' i uciekł? - Tylko zgadywałam, znając Lczka i Mikę tak to właśnie mogło wyglądać. Nie do końca rozumiałam jej motywy zerwania ze Skywalkerem ale nie miałam zamiaru jej osądzać, to nie byłoby w moim stylu. Ale mimo wszystko wkurzałam się na nią niesamowicie. Nie okazywałam tego bo nie miałoby to sensu, kłócenie się o takie coś. Wydawało mi się, że obydwoje kochają sie równie mocno, lecz gdzieś z tyłu głowy kołatała mi myśl, że może było z nimi tak samo jak ze mną i Szakiem, jednostronne uwielbienie z jego strony i zauroczenie jego oddaniem z mojej. Mimo wszystko mam nadzieję, że w ich wypadku jest inaczej. W końcu to Luke i Mika!
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Yael - Page 4 Empty Re: Yael

Pisanie by Mikaela Czw Wrz 22, 2011 6:30 pm

Jezu, nie sądziłam, że Yves tak od razu trafi tak idealnie, niemal bezbłędnie. Czy naprawdę byłam aż tak bardzo przewidywalna we swoim zachowaniu? A może po prostu nieświadomie robiłam coś co już wiele osób popełniło przede mną i dopasowuje się do jakiegoś schematu? Jeżeli to ostatnie jest prawdą to chciałabym ten schemat zobaczyć i poznać wszystkie możliwe jego zakończenia. Bo takie muszą istnieć. Nawet nie wiecie jak ja bardzo lubiłam gdy wszystko wydaje się jasne i klarowne, ma z góry opisane zakończenie i tak dalej. Własnie dlatego uwielbiałam sto razy czytać tą samą książkę oraz oglądać po tysiąckroć ten sam film. A gdy już byłam zmuszona do obejrzenia czegoś nowego to wprost nie mogłam powstrzymać się przed nie wykorzystaniem mojego talentu i nie przewidzeniem choć jednego szczegółu. Niestety życie czasem pisze różne scenariusze i przewidywanie ich jest już odrobinę bardziej skomplikowane. To co na przykład mówiłam o synku Yves, nie musiało się tak na serio sprawdzić. Mogło stać się tak, że jakaś indywidualna wybitna jednostka wszystko by poprzeinaczała. I nie mam tu na myśli siebie. Wiele takich jednostek istniało i o dziwo większość miało jakiś talent. Gdybym mieszkała pośród 'zwykłych' ludzi pewnie mój talent miałyby o wiele większy procent prawdopodobieństwa, niż tutaj. Wracając jednak do fascynującego tematu rozmowy.
- Raczej to drugie - przyznałam się. - Ale ja na serio próbowałam rozmawiać, tyle że on... On tak dramatyzuje. - Nigdy tak o tym nie myślałam, ale gdy wypowiedziałam to na głos to nabrało to sensu. Luke dramatyzował, a mi to za chuja nie pasowało. Świat byłby piękny gdyby przyjął inaczej wiadomość o tym, że chcę z nim zerwać, z jakimś większym luzem. Gdyby podszedł do tego z dystansem, może potrafiłby normalnie ze mną porozmawiać o zwyczajnych rzeczach. Ale nie. - Powiedział, że jestem dla niego obca i nie ma teraz z czym ze mną rozmawiać. No, ale kurwa, jak obca skoro znamy się tyle lat? Nagle wszystko zniknęło? Nie rozumiem.
Teraz tylko czekać aż Yves wyśmieje mnie i moje poglądy. Na serio mogłam się tego spodziewać, bo ja nigdy nie ogarniałam tych relacji damsko-męskich w tak zaangażowanym stopniu jak ten mój z Lukiem. Rozumiem parę randek, miłych spotkań plus parę innych ciekawych rzeczy. Ale na dłuższą metę nie wyrabiałam i zaczynałam zwyczajnie świrować. Wyciągać takie wnioski, ze żal dupę ściska. Choć w sumie Yves też jakoś nie miała najlepiej w związkach, przynajmniej tych które pamiętam. Zupełnie nie wiem co ją opętało z Justinem, Dimitriego mogę zrozumieć, ale też nie był najlepszym wyborem. No i Shaq. Za niego to się jednak mogła brać, coś o tym wiem.
Mikaela
Mikaela
mommy


https://utalentowani.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Yael - Page 4 Empty Re: Yael

Pisanie by Yves Czw Wrz 22, 2011 10:00 pm

Uśmiechnęłam się kącikiem ust słysząc o dramatyzowaniu Luke'a. Znam ten ból gdy facet jest bardziej romantyczny, histeryczny i babski niż ty. A teraz drogie dzieci, Kasia zaprasza was na bajeczkę. Chociaż mojemu babsztylowi przyświecają również rycerskie ideały, honor, odwaga, no i lubi katować słabszych, nawet jeśli ów słabszy sobie na to zasłużył i mógłby być czarnym charakterem, to rycerz, jako ten dobry nie powinien go tak paskudnie traktować, szczególnie, że skrzywdziło to nie tylko tego złego ale też damę owego rycerza. A czy w takim wypadku role się nie zamieniają? Bestia zamienia się w uroczego młodzieńca a dzielny rycerz w okrutnego czarnoksiężnika, który w egoistyczny sposób próbuje ponownie przekonać do siebie dziewczynę? Ale dziewczyna już go nie chce, nie chce też chłopca. Przecież niedawno był bestią, skrzywdził ją, a co jeśli znowu się przemieni? Teraz jest miły i kochany, wręcz rozczulający, ale dziewczyna zbyt mocno boi się, tyle razy już ją skrzywdzono, że woli już nic nowego nie zaczynać, więc jak zwykle ucieka i zostawia ich obu w tyle, rozgoryczonego czarnoksiężnika i młodzieńca, którego uczuć i zamiarów nie jest pewna.
- Jest rozgoryczony. - Zamyśliłam się na chwilę analizując słowa Mikaeli. - Może... - Zmarszczyłam brwi i wgapiłam się w plakaty dan łóżkiem na ścianie naprzeciwko. - Może jest wściekły? I próbuje tłumić wszystkie uczucia. Chce zapomnieć o tym, ze cię kocha? Kochał? Może wmawianie sobie i Tobie, że Tobą gardzi, że go nie obchodzisz ma mu to ułatwić? - Skąd nagle u mnie taka wiedza na tematy damsko-męskie? Podwyższony poziom progesteronu i estrogenów sprawił, że stałam się dyplomowanym psychologiem par?
-Wiesz, ciągle jednego nie rozumiem. Czemu w ogóle z nim zerwałaś?


Ostatnio zmieniony przez Yves dnia Nie Wrz 25, 2011 8:34 pm, w całości zmieniany 1 raz
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Yael - Page 4 Empty Re: Yael

Pisanie by Mikaela Pią Wrz 23, 2011 2:39 pm

O ile lubiłam plany i schematy, które moim zdaniem o wiele bardziej ułatwiały życie, to wprost nie cierpiałam zawiłych bajek, których to ani zrozumieć, ani chociaż zaakceptować. Bajki miały to do siebie, że pomijały bardzo istotne szczegóły, kręciły się jedynie wokół głównych wątków, a ich koniec często był tak naciągany, że aż szkoda patrzeć. Właśnie te zakończenia w bajkach były najgorsze, z pozoru takie piękne, dodające otuchy, ale w końcu się okazywało, że życie wcale nie ma tych wspaniałych zakończeń. Bajki kłamią. Sprawiają, że my stajemy się bardziej łatwowierni i gdy przychodzi czas prób, nie jesteśmy w stanie dać z siebie wszystkiego. Całe szczęście, że rodzice nie kłopotali się by mi wciskać jakiekolwiek bajki, bo pewnie zwyczajnie bym ich wyśmiała. Ja swoim dzieciom, o ile jakiekolwiek kiedyś będę miała, też nie będę wciskać takich kitów. Jezu, właśnie pomyślałam o swoich dzieciach. Jednak te ciężarne w gronie moich znajomych robią swoje i sprawiają, że zaczyna się myśleć o takich rzeczach. I o jeszcze gorszych. Zaczyna się kalkulować, który z naszych ukochanych panów były odpowiednią partią na ojca. Iannelle trafiła nie najgorzej patrząc na to jak szczęśliwie układa się jej życie miłosne, ale Yvka. Biedna Yv. Ale na pewno nie biedna ja. Bo wiecie, od jakiegoś czasu miałam taką nienaruszalną pewność, że gdyby coś serio mi się wydarzyło Luke by był ze mną. Nawet jeśli. To tak jakby bardzo samolubne odczucie, ale co ja mogę na to poradzić.
Skrzywiłam się lekko słysząc słowa Yves na temat tłumionej miłości. Po pierwsze nie mogłam sobie wyobrazić aż tak wielkiego uczucia, które mogłoby działać w ten sposób, nie wyobrażałam sobie uczucia, którego nie można byłoby w sobie stłumić. Jeżeli się chciało to można było oszukać tak samego siebie, że w pewnej chwili już się nie pamiętało o pewnych sprawach. Dlaczego więc Luke nie mógł tego zrobić?
- Sama już nie wiem dlaczego. Wydawało mi się, że lekkie poluźnienie stosunków dobrze nam zrobi. Wiesz, takie odetchnięcie od wszystkiego. Nie żeby było nam źle, tego nie mówię. Po prostu odrobinę przerażała mnie to uzależnienia od innej osoby, rozumiesz? - Wiem, że moja tłumaczenia wcale nie brzmiały dobrze, ale lepszych nie miałam. Chciałabym mieć, wesprzeć się jakimiś dowodami, czy coś. Ale po prostu nie mogłam. To chyba było najbardziej nieprzemyślane działanie na jakie się zdobyłam od jakiegoś czasu. Znaczy zerwanie z Lukiem. Pamiętałam, że działałam wtedy bardzo instynktownie, zupełnie jak nie ja. Ale dręczyła mnie ważniejsza rzecz, której po prostu nie mogłam przemilczeć. Mimo wszystko. - Yves, czy twoim zdaniem próba znienawidzenia kogoś może sprawić, że łatwiej będzie przejść przez rozstanie? Czy nie można by było jak dorosły przejść przez to z neutralnymi stosunkami?
Marzenie ściętej głowy, Mika. Odpierdalasz tylko, a nie myślisz poważnie.
Mikaela
Mikaela
mommy


https://utalentowani.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Yael - Page 4 Empty Re: Yael

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach