Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Dziedziniec

+15
Wolfgang
Justin
Robbie
Penelopa
Jackie
Heidi
Janek
Zoja
Julek
Earth
Sybilla
Fitzwilliam
Chupa
Ianelle
Mistrz Gry
19 posters

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Fitzwilliam Sro Lut 23, 2011 9:37 pm

Wyprostowałem się wolno i niemalże zadowolony podparłem dłońmi boki. Mała impertynencka panienka zapewnia wspaniałą rozrywkę, to stara i dobra mantra.
- Fitzwilliamie - przerwałem wpół jej zdania by gestem godnym narcyza strzepnąć śnieg z koszuli. - Powinnaś to zapamiętać madame . Musisz wiedzieć z kogo zwierzać się swoim chichotliwym przyjaciółkom, Sybilla Jakmutam Darcy nie brzmi chlubnie. Kontynuuj. Machnąłem dłonią w ponaglający sposób i z chęcią wsłuchałem się w ten niedorzeczny tok słów. Po zakończeniu stałem patrząc na Nią w ten dziwny, nieco śmieszny sposób. - Zatem panienko Sybillo, noś włosy rozpuszczone bowiem kok u takiej dziewczyny wygląda jak oznaka staropanieństwa. A jeszcze w tym stanie nie jesteś. - Czyżbym podkreślił JESZCZE? Na pewno. Poprawiłem jej loki na płaszczu. Jeśli usilnie chcesz usidlić faceta - dla przykładu podajmy obecnego tu Darcy'ego TO zachowuj się jak dama, którą NA RAZIE nie jesteś. Nie miałaś debiutu ni pierwszego sezonu. Moja mina mówiła wyraźnie, iż mieć go nie będzie. Cholernie uwielbiałem się droczyć.
- Masz ikrę - dodałem. Trzy, dwa, jeden i obije mi twarz?
Fitzwilliam
Fitzwilliam
~ * ~


Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Sybilla Sro Lut 23, 2011 9:52 pm

Zatkało mnie. Przepraszam, to jakiś żart? Ukryta kamera? I zaraz wyskoczy zza krzaka jakiś gość i wrzaśnie 'Mamy Cię!'? Jaka szkoda, że nie jesteśmy w Polsce. Byłam tam, raz. Ale jak się okazało, że nie potrzebują złodzei (sami sobie radzą), to ojcec machnął ręką i ruszyliśmy do Czech. Ale mieli chociaż ładne widoczki.
- Pan Darcy nie zasługuje nawet na moją uwagę, skoro zachwuje się w tak bezczelny sposób. - stwierdziłam z przekąsem, szczególnie urażona tą uwagą o staropanieństwie. Już miałam warknąć, że on akurat będzie mnie pouczał, skoro sam jest kawalerem, z pewnością ode mnie starszym, ale to byłoby złamaniem umowy o dyskrecji. A tego bym nie zrobiła. Dobra, zrobiłabym, ale nie jemu. Chociaż ja nie mam skrupułów. Nigdy. No, dzisiaj jest wyjątek.
- Gdybym nie brała pod uwagę stanu pana Darcy'ego, zapewne opuściłabym go i udała się do mego narzeczonego, by żądał satysfakcji. - stwierdziłam z kamienną miną. Ten cały dworski ton zaczynał mi wychodzić. Nawet nie tak źle. To pewnie ten wrodzony talent aktorski. To o narzeczonym było najczystszą bujdą, ale w ustach takiej oszustki jak ja zabrzmiało niczym najszczersza prawda. Ciekawe, jak też się Darcy zachowa co do tego narzeczonego. Patrzyłam na niego wyniośle z uniesioną dumnie głową.
Sybilla
Sybilla
~ * ~


Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Fitzwilliam Sro Lut 23, 2011 10:08 pm

Narzeczony? Jakie to romantyczne. Byłoby zupełnie w moim stylu gdyby ów domniemany narzeczony nie leżał przed telewizorem popijając piwne popłuczyny. Zbliżyłem się ku niej tym wyniosłym, wielkopańskim krokiem wspomnianym wcześniej.

- Panienko Sybillo ! Panienka mnie zadziwia. Panienka stara się mnie delikatnie mitygować w ten uroczo nieporadny kobiecy sposób. Nich panienka tylko nie kłamie, mam w tym ponad półtorej wieku przewagi nad panienką. - Drażniłem ją tą panienką niemiłosiernie, dodatkowo podnosząc dłoń do oczu. Brak pierścionka, brak śladów wcześniejszego noszenia. Nieładnie. Szkoda mi było kończyć zabawę ale tak wiele spraw czekało na mnie dzisiejszego poranka.

- Teraz ja przejmę pałeczkę i pannę zmityguję. Broda niżej - puszysz się jak paw a to nie jest mile widziane wśród nadętych bufonów takich jak ja. - znów przechodzę na ty kiedy delikatnie opuszczam jej brodę. Wszystko robię delikatnie. Bo taki ze mnie pieprzony dżentelmen. - Złącz ładnie nogi i nie noś tak krótkiej sukienki inaczej przyzwoitki uznają, iż kusisz mężczyzn. A potem stanie się to. - chwyciłem ją, zręcznie pochylając się nad jej ustami i sprawiając aby zawisły nad jej wargami. - A tego nie chcemy. - odparłem, puszczając tak by się nie wywaliła. Odszedłem bez słowa. Jestem skurwysynem. Dupkiem też.
Ach, melodia w moich uszach.

/ Czeluści pokoju Dareczka. Uprzedzam pytanie. Tak, wyszedł nie zabrawszy płaszcza.
Fitzwilliam
Fitzwilliam
~ * ~


Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Sybilla Czw Lut 24, 2011 7:28 am

Zrobiło mi się głupio. Czyli się jednak skapnął z tym narzeczonym. Wbrew pozorom nie lubię okłamywać ludzi, jeśli nie muszę. Miałam taką cichutką nadzieję, że Darcy poczuje się zazdrosny o wyobrażonego pana mego serca. Ale on oczywiście musiał zauważyć kłastwo, no i wyszło dość dziwnie. Chociaż, był jeden plus. Wiedziałam już, że ma ponad półtora wieku. Co z jednej strony mi imponowało, a z drugiej nie mogłam uwierzyć, że podoba mi się tak, wybacz Fitz, stary facet. Bo wiedziałam, że fizycznie jest piękny. Natomiast jego zachowanie było czasem (albo częściej) dla mnie niezrozumiałe. Ale mniej niezrozumiałe niż niektórych chłopców z Rezydencji. Chłopców. Nawet Napoleon był chłopczykiem w porównaniu z Darcy'm. A ja wolę przebywać z dorosłymi ludźmi.
Ale się mylił. Kiedy pochylił się, serce zabiło mi szybciej i przez kilka krótkich sekund miałam nadzieję, że mnie pocałuje. Bo tak bardzo tego chciałam. Pragnęłam, żeby mnie pocałował, a on był tak beznadziejnie staroświecki, że tego nie zrobił. Dlaczego? I w gruncie rzeczy znowu wyszło na jego, że on ma zawsze rację. A ja już już nie wiedziałam o co chodzi.
Kiedy całkowicie zniknął mi z oczu, westchnęłam głęboko i zaczęłam iść w stronę Rezydencji. Zastanawiałam się, czy choć w jednym się ciemnookiemu nie sprzeciwić. W końcu, gdybym miała dobrą argumentację, mogłabym spróbować namówić chociażby Napoleona, żeby udawał mojego narzeczonego. Jego nienormalna skłonność do odstawiania teatrzyku i dziwnej wzniosłości we wszystkim co robił (w moich oczach bywało to po prostu żałosne), wyjątkowo ułatwiłyby sprawę. Chociaż, czy naprawdę chciałabym mieć właśnie takiego, nawet udawanego, narzeczonego? Nie, stanowczo nie.
Pogrążona w rozmyślaniach dotarłam do drzwi wejściowych, gdzie zdałam sobie sprawę z tego, że nadal mam płaszcz Fitzwilliama. Och, oczywiście, jego idealne maniery. Nawet nie rozważałam możliwości, że zrobił to, żebyśmy ponownie się spotkali. A szkoda. Pójdę mu oddać jutro... Albo dzisiaj wieczorem... Albo niech sam po niego przyjdzie!
W końcu postanowiłam spytać wujaszka gugle, co on sądzi na ten temat i przy okazji poczytać sobie o manierach tamtych czasów.

(pokój Black, czy coś)
Sybilla
Sybilla
~ * ~


Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Earth Czw Lut 24, 2011 8:45 pm

/przeskok

W takich chwilach jak ta bliżej prawdy jest stwierdzenie, ze nienawidze zwierząt, niż to, że je kocham. Stałam na dziedzińcu zawinięta jakimś długim płaszczem. Zimno. Kiedyś ktoś podmienił Moonowi rozum i teraz zachowuje się jak pies. Co rano jęczy, ze chce na dwór. A ja potrafię byc asertywna jesli chodzi o załatwianie spraw z ludźmi, nie z Moonem. Oczywiscie potrzeby fizjologiczne załatwia dopiero jak wróci z porannego speceru do kuwety w łazience. Jakby nie mógł oszczędzić mi sprzatania z robić to wszytsko gdzieś w krzakach, jak na porządnego psa przystało.
Ten kot wpędzi mnie do grobu, najpierw przeziębienie, dalej grypa, zapalenie oskrzeli, grób. Ziewnełam, przykrywajac usta i naszła mnie genialna myśl. Papierosy.
Pomacałam kieszenie płaszcza. W każdym moim wierzchnim odzieniu kryją się papierosy. Zawsze jest jakaś kieszeń z awaryjną paczką. Jak i tutaj. Zapaliłam jednego. Nie jestem jakaś uzależniona, mogłabym nie palić, gdybym tylko przestała to lubić.
Okej, Moon, wybaczam ci poranne spacerki i znowu cie lubię.
Earth
Earth
~ * ~


Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Julek Pią Lut 25, 2011 10:09 am

/gdzieś się szlajał./

Nie ma to jak poranny fajek, na dobre rozpoczęcie dnia. Jaranie było absolutna plagą w naszej Rezydencji. Nawet kilkunastoletnie szczeniaki, już po pierwszych paru dniach dawały się spotkać w tak zwanych "kryjówkach", ze szlugami w zębach i skostniałymi rączkami. A jakie wielkie oczka robiły, gdy się je przyłapało, na tym całym chowaniu, ha! Nie miałem zamiaru wyprowadzać ich z błedu i tłumaczyć, że poza dyrektorką wszyscy mają to raczej gdzieś. No, może tych nieletnich jeszcze jakoś pilowano, ale nawet zwrócenie uwagi zdarzało się rzadko.
Trzymając w ustach nieodpalonego jeszcze szluga przeciągnąłem się szeroko, pozwalając sobie na szerokie ziewnięcie. Pomijając fakt, że o tej porze roku tu zawsze było ciemno, pora była naprawdę wczesna i nie spodziewałem się spotkać nikogo. Zwłaszcza na dworze. Odpaliłem papierosa trzymaną w ręku zapalniczką, po czym odłozyłem ją na murek. Moje szorty w czerwono-czarną kratkę nie miały kieszeni. Zaciągnąłem się kilka razy, spoglądając na park otaczający Rezydencję. Mróz zaczynal już powoli dawac mi się we znaki. Chłodny dreszczyk ześlizgnąl mi się po kręgosłupie, więc nie czekając na gęsią skórkę rzuciłem fajka na ziemię. Deptanie go bosą stopa byłoby conajmniej idiotyczne, niech się tli w tym śniegu jeszcze chwilę.
Wychodzącej z rezydencji Ziemi zwyczajnie nie zauwazyłem. A nawet gdybym zauważył, nie zwróciłbym zapewne większej uwagi. Pałętała się po Szkole od jakiegoś czasu, nie robiąc większego zamieszania. Jaraczka, rzecz jasna, jak wszyscy. Nie wiedziałem nawet, co to ona tam potrafi, że się tu znalazła. To chyba dlatego, że ostatnimi częściej bywałem poza Rezydencją, niż w niej. Ale teraz szanowna pani Dyr prosiła, bym wrócił na trochę, ogarnąć może to tałatajstwo którego tyle przybyło. Ale zanim zabiorę się za nich, sam muszę wrócić do należytej formy.
Podbiegłem kilka kroków, w stronę schodów, zaś tuż przed pierwszym stopniem odbiłem się, wyskakując w powietrze. Może i kiepski pomysł na rozgrzewkę, ale naprawdę dawno już maczałem kopyt w śniegu. Zlądowałem bezpiecznie na ziemi, schody zostawiając w tyle.
Od razu gorąca energia przepłynęła przez moje ciało, serce zaczęło mocniej pompować krew. Wciągnąłem zimne powietrze w chrapy, badając zmiany w otaczającyh zapachach. Zastrzygłem uszami i obróciłem głowę, dostrzegając jak dziewczyna odpala fajka, a jej kot stąpa w moja stronę, wyraźnie zaintrygowany. Jak zwykle zwierzęta zauważały duzo więcej, niż ludzie.
Jednakowoż sierściuch nic mnie w tej chwili nie obchodził. Z cichym parsknięciem ruszyłem kłusem przez zaśnieżoną alejkę, unosząc nogi wysoko nad zaspy. Już prawie zapomniałem, jak przyjemnie jest chłodzić tak pęciny. Lekki wiatr kusił instynkt, radząc zapomnieć o rozsądnej rozgrzewce. Aaa, walić to, ludzie to mięczaki. Parsknąłem znów, zupełnie mimowolnie, zrywając się do galopu prze śnieg. Dźwięki i zapachy mąciły mi już umysł, zachęcając do jeszcze szybszego biegu. Tak było zawsze, gdy zmieniałem postać - człowiek chował się gdzieś głębiej i tylko spoglądał, niczym rodzic zaby zareagować w razie czego. Koński rozum wysuwał się na pierwszy plan, by lepiej zgrać się z wysokim, długonogim ciałem.
Zupełnie mi to nie przeszkadzało. Umiałem kontrolować te wszystkie zmiany i nie sprawiało mi to już problemów. Natomiast galopowanie przez zaspy i tumany sniegu które wzbijałem kopytami, o tak, to był prawdziwa przyjemność. Szalona prędkość i pęd zimnego powietrza, smagający czarną grzywę i ogon. Coś cudownego.
Z prędkością sportowego auta okrążyłem park, by w końcu zwolnić i ostatecznie zatrzymac się na chwilę przed rezydencją. Krew wesoło tętniła w rozgrzanym ciele, oddech przyspieszył się nieznacznie. Energia wciąż mnie rozpierała, teraz jednak miałem już zamiar trochę zapanowac nad tym dzikusem w mojej głowie. Aczkolwiek nie nad własnymi pomysłami.
Zatrzymałem się przed niedaleko dziewczyny, przyglądając jej się z lekko przechylonym łbem. I zastanawiałem się, jak najlepiej będzie wrzucić ją zaspę obok której stała.


Julek
Julek
dura lex sed lex


Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Earth Pią Lut 25, 2011 12:51 pm

-Patrz Earth, koń.- Moon wyrwał mnie z zamyślenia. Ewidentnie był zafascynowany. Bankowo już wymyśla do czego owego konia wykorzysta. Ten mały futrzak uwielbiał wykorzystywać wszystkich, albo chociaż pokazywać im, ze są mniej ważni. Król może być tylko jeden i oczywiście jest nim mój kot. I naprawdę, próbowałam mu już wytłumaczyć, że tutaj nie każdy ma kota za Boga, więc mógłby czasem odpuścić. On nie przyjmuje tego do wiadomości, jest Bogiem i koniec. I tłumaczy mi, że jak inaczej wyjaśnić to, że ludzie go karmią, głaszczą, wielbią, jak nie tym, ze jest ich Bogiem? Pies uznałby człowieka za Boga, właśnie za to karmienie i dbanie. U kotów jest inaczej.
-Tak?- rozejrzałam się i faktycznie. Żeby sobie tutaj konia sprowadzać to już śmieszne jest. Pokręciłam głową bez przekonania i zaciągnęłam się papierosem jeszcze raz. Zerkałam na niego od czasu do czasu, kiedy pędził po parku. Piękny. Ogólnie to wspaniałe zwierzę, budzące respekt. Dostojne, królewskie.
Dobrze rozumiem chęć posiadania konia, ale to nie jest pies, którego weźmiesz trzy razy dziennie na dwór i sprzątniesz po nim kupę. Ludzie o tym nie myślą.
Raczej nie biorę pod uwagę, że taki koń przypałętał się tutaj sam. Nie miałby szans. Wiec jedyną opcją jest to, że ktoś go tu wziął ze sobą, zostawił przed rezydencją i.. nie wiem, ludzie to idioci.
-Pogadaj z nim i załatw, żeby był moim nosicielem- rzekł mój wspaniały kot, wyciągając łeb ku górze. Zwykle nosicielami, czyli tymi, którzy noszą Moona, są ludzie, najlepiej Venus, nie rozumiem dlaczego Moon nagle zechciał to zmienić.
-Nie ma szans- zaśmiałam się. Naprawdę mnie rozbawił. Chyba tak z rana moje poczucie humoru nie jest zbyt wymagające. W sumie mogłabym to zrobić, ale niby z jakiej racji? Dobrze, ze tylko ja rozumiem co Moon mówi, bo odstraszył by wszystkich w bardzo szybkim tempie.
Koń zatrzymał się niedaleko mnie, Moon wyszedł mu naprzeciw i siedział teraz między nami. Uśmiechnęłam się. Byłabym naprawdę wspaniałym człowiekiem, gdybym miała tak samo wielkie serce dla ludzi jak dla zwierząt. Cóż, nie mam.
-Kto cię tu zostawił, hm?-zapytałam, wpatrując się w okrągłe, mądre oczy zwierzęcia. O dziwo zwierzęta wcale nie traktują tego, ze mnie rozumieją jako coś dziwnego, za to, to, że ja je rozumiem już jest dla nich trochę dziwne.
Earth
Earth
~ * ~


Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Julek Pią Lut 25, 2011 1:25 pm

Kot. Srebrny, długowłosy sierściuch wpatrywał się we mnie ogromnymi oczami. I mial paskudny wyraz pyska. Bogowie, czy to byl pers? Kolejny kocur z twarzą, jak po spotkaniu trzeciego stopnia z patelnią. Tragedia. Naprawdę nie rozumiałem, co ludzie, a zwłaszcza zidiociałe miłośniczki kotów widzą w persach. Jak już kto, to chociaż ładny. A nie taki z upośledzona trwarzą. Czy ten był persem? Tego nie byłem pewien ale na pewno jednego z nich przypominał.
Machnąłem lekko noga, grzebiąc kopytem w śniegu. Opuściłem głowę, wyciągając długą szyję i spojrzałem prosto w kocie oczy, po czym parsknąłem głośno, a powietrze z moich chrap zmierzwiło mu futro. Nie były to jeszcze gesty, którymi chciałbym go odgonić. Na razie tylko zaznaczyłem, że jestem dużo większy i żeby nie patrzył na mnie z taką wyższością.
Uniosłem znów łeb, spoglądając na dziewczynę. Zostawił? Skąd taka myśl, że ktoś mnie tu.... Aaa, tak więc i ona nie zauważyła mnie wcześniej? I najwyraźniej nie pamiętała, jaki miałem talent. Och, świetnie, lepiej być nie mogło. Będzie z tego niezły ubaw.
Podszedłem do niej bliżej, stapając z gracją i spoglądając na nią dużym, ciemnym okiem. Koński sposób poruszania był taki dostojny, lecz i ostrozny zarazem. Zatrzymałem się kilka kroków od niej, wyciagając szyję i głowę i zbliżając do niej chrapy. Instynkt podpowiadał takie zachowanie, ponieważ tak zachowałby się każdy w miarę oswojony koń wobec człowieka. A przynajmniej większość. Zacząłem lekko obwąchiwać jej ramię, nie dotykając go jednak. Nie chciałem zdradzać się ze zbyt ludzkimi zachowaniami.
"Nikt mnie tu nie zostawił. Biegam, jestem, czyż nie?" Końskie słowa i myśli wyrażają się głównie przez gesty, jak z resztą w przypadku większości zwierząt. Dźwięki tro rzadko używany sposób komunikacji. Tak i teraz, to co mówił koń, mogła wyczytać raczej z ruchów i cichych parsknięć.
Julek
Julek
dura lex sed lex


Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Earth Pią Lut 25, 2011 1:57 pm

Persem to on na pewno nie był. Bliżej mu do kota europejskiego.. Moon nazywa swoją rasę 'królewską', a jaka jest naparwdę: nie wie nikt.
Mój kot wyższość w oczach miał wrodzoną, więc i prychanie tego nie zmieniło. Cofnął się jednak do moich nóg, oczywiście zastrzegając, że wcale się nie wystraszył. A ja oczywiscie, gdyby tylko ktoś zapytał, popierałabym jego wersję.
Ten koń był raczej nietypowy. Nie wiem jeszcze co jest w nim dziwnego, ale na pewno coś było. To się czuje. Tak czy siak, kiedy się zbliżył i zaczął obwąchiwac moje ramię, wyciągnełam rekę i połozyłam ją na końskiej szyi. Mogłam sobie pozwalać na takie gesty, bo zwierzęta po prostu czuły, że nie muszą się mnie obawiać. Bez różnicy czy oswojone czy nie.
-Mógłbyś nie straszyć mi kota?-rzuciłam z lekkim uśmiechem, głaszcząc go z największą czułością. Moon, rzecz jasna, się oburzył, bo przecież wcale wystraszony nie jest.
Earth
Earth
~ * ~


Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Julek Pią Lut 25, 2011 2:21 pm

Chciałem już wywrócić oczami, ale byłoby to zdecydowanie zbyt ludzkie zachowanie, jak na konia. Machnąłem więc tylko łbem i lekko wstrząsnąłem odrastająca mi juz grzywą. Takie głupie rzeczy, jak długość włosów, przekładały się na długość grzywy w końskiej postaci. Ciut idiotyczne, to fakt, no ale tak niestety było. Jako że na mojej ludzkiej głowie panował lekko wyrośnięty jeżyk, końska szyja nosiła ciemnego, gęstego irokeza.
Gdy zaczęła mnie głaskać, rozluźniłem się nieco, opuszczając lekko głowę. Jej dotyk był bardzo przyjemny. Ciekawa sprawa, lecz końskie ciało było o wiele wiele wrażliwsze na wszelkiego rodzaju dotyk, niż ludzkie. Takie delikatne głaskanie było naprawdę rozkoszne. Podszedłem więc do niej jesze bliżej, pozwalając się pieścić i trącając ją lekko nosem.
"Dobrze, tak miło, głaszcz." Mówiło końskie zachowanie i ciche parsknięcie. Ludzkie myśli chowały się gdzieś głęboko, bo przeciez miałem udawać perfekcyjnego konia. Od tego zależała cała zabawa.
Tak więc i miziania było już dość, bo większość rumaków nie dałaby się tak długo dotykac. A i mi już znudziło się to uczucie, ponieważ czułem je tak wyraźnie. Przez to z każdą chwilą robiło się mniej przyjemne. Cofnąłem się więc, machnąłem łbem i spojrzałem znów na nią dużym okiem, obracając się nieco bokiem. Tak, wręcz nadstawiając grzbiet.
"No więc chodź, wskakuj, biegniemy."
Julek
Julek
dura lex sed lex


Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Earth Pią Lut 25, 2011 2:46 pm

Głaskałam wytrwale. Lubię dotyk zwierzęcej sierści chyba bardziej niz ludzkiej skóry. Jest milsza. Oczywiście bywaja i zwierzęta bez sierści, ale ich skóra i tak jest delikatniejsza i przyjemniejsza niż ta ludzka. Pewnie nie mogłabym przestać dotykać człowieka z sierścią. Szkoda jedynie, ze zwierzęta nie miały takich dłoni jak ludzie, bo ludzkie dłonie.. im ciężko dorównać.
Moon zdązył się już obrazić, za to, ze za dużo uwagi poświęciłam nowemu znajomemu. To u niego takie typowe. Jest uroczo zazdrosny, mimo tego, ze doskonale wie, ze i tak zawsze będzie na pierwszym miejscu.
Uśmiechnęłam się.
-Nie, to kiepski pomysł-stwierdziłam rozbawiona, składajac ręce na brzuchu. Byłam juz troche zmarznięta i powinnam wracac do rezydencji, ale towarzystwo konia mnie zbyt cieszyło, zebym mogła je tak po prostu odpuścić. Był wspaniały i spokojnie mogę stwierdzić, ze na ta chwilę byłam nim kompletnie zauroczona. To chyba przez tą dziwnie ustylizowana grzywę.
Earth
Earth
~ * ~


Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Julek Pią Lut 25, 2011 4:27 pm

No i zaczęła marudzić. Jasne, bo przeciez tak łatwo było włączyć tryb dziewczyńskiej bojaźni i udawać, że się wcale nie ma ochoty na przejażdżkę na obcym, dopiero co spotkanym koniu. Który biegał sam wokół rezydencji. Który mówił do Ciecie. I którego rozumiałaś...? Ej, zaraz zaraz!
Właśnie teraz dotarło do mnie, jakim talentem była obdarzona ta dziewczyna. Przecież to ta, co gada ze zwierzętami! No ładne rzeczy. Jedna z niewielu osób, z którymi mogłem pogadać, będąc w końskiej postaci. Bez pisania kopytem po śniegu rzecz jasna.
Takiej okazji nie można było marnować. Obróciłem łbem, dając sobie spokój z graniem zwierzaka.
"Nie marudź tylko wsiadaj, nie zrzucę Cię przecież." Coprawda wcześniej byłoby to kłamstwem, ale teraz skoro już miałem pozwolić jej domyślić się, z kim ma do czynienia, może nie będe takim chamem i nie potłukę jej zaraz. A moja ofertę przejażdżki powinna uznać raczej za zaszczyt. Mnie się odmawia, po prostu.
Ugiąłem przednie nogi, klękając i po chwili kładąc się na ziemi. Teraz to już naprawdę robiłem jej łachę i powinna to docenić. Sęk w tym, że pewnie miałaby problem z wskoczeniem na mój grzbiet, gdy stałem. W końcu miałem w kłębie blisko 180cm. Duży facet, duże konisko.
"No chodź, starszy prosi." Dodałem, rżąc lekko. Tak, tylko dźwiękami można było wyrazić ludzkie myśli, gdy było się w tej postaci. Dziwne, ale tak już zaprojektowane.
Julek
Julek
dura lex sed lex


Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Earth Pią Lut 25, 2011 4:43 pm

Teraz to ja miałam ochotę przewrócić oczyma i w sumie tak własnie zrobiłam. Bo tu nie chodziło o strach, tylko o przekonania. Naprawdę, bardziej boję sie deszczu niż zwierząt. Człowiek na koniu jest równie dziwaczny, jak szczur na kogucie, kura na wielbłądzie, małpa na krowie, pies na bawole. Człowiek na koniu to skandal, zakłócenie naturalnego porządku, gwałcąca sztuczność, dysonans, brzydota. Podobnie jak pies na smyczy czy ptak w klatce.
-Wiem, ze mnie nie zrzucisz..-uniosłam brew. To juz było dziwne, zeby zwierzę brało coś takiego pod uwagę, przecież one zwykle nie są.. zawistne? czy jak to inaczej nazwać? Ten koń był dziwny.. więc moze i dla niego mogłam nagiąć te moje przekonania. Plus, głupio mi było w tej sytuacji odmawiać. Śmieszne, gdyby stał przede mną człowiek pewnie bym go wyśmiala i obstawała przy swoim.
Moona poprosiłam, zeby zaczekał, potem westchnęłam i podeszłam do niego, zeby po chwili siąśc na jego grzbiecie.
-Okej, pokaż mi coś fajnego-rzuciłam, poklepujac bok jego dostojnej szyi.
Earth
Earth
~ * ~


Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Julek Pią Lut 25, 2011 6:02 pm

Wreszcie panienka dała się łaskawie przekonać. Kątem oka przyglądałem jej się jak podchodzi i sadowi się na moim grzbiecie. Ciepło jej ciała bylo miłe, tak jak jej nogi obejmujące mój grzbiet. To była jedna z tych nie-końskich rzeczy, jeśli o mnie chodzi ale ja naprawde lubiłem nosić ludzi na plecach, będąc w tej postaci. Bardzo nie-końska rzecz. Sprawiało mi przyjemność, że im sprawiało to frajdę. A większości sprawiało o czym zaraz i to dziewcze miało się przekonać.
"Trzymaj się grzywy"
Podniosłem się, starając się trobić to jak najdelikatniej, choć i tak musiało troche szarpnąć. Tak już było z końskim wstawaniem. Najpier prostowało się przednie nogi, siedząc w nieco zabawnej pozycji na zadzie, a dopiero potem można było stanąć normalnie. Ot boski projekt z niedogodnościami. Ludzie na przykład mieli tą niedogodność, że nie mogli używać rąk do biegania. Jakoś to się wszystko kompensowało.
Pokazać Ci coś fajnego? Nie powinna była mnie kusić tymi słowami. Miałem w planach ruszyć spokojnie, pozwolić jej się trochę oswoić z wysokościa i ogólnie sytuacją. Ale skoro nie... to nie. Ruszyłem po prostu galopem, a śnieg znów pryskał mi spod kopyt. Ach rozkosz biegu!
Nie obawiałem się, że spadnie, ponieważ czułem wyraźnie każdy jej ruch na moim grzbiecie. Poza tym mój bieg był wyjatkowo lekki i wygodny - jestem pewien że żaden zwykły koń nie posiadał tak przyjemnych chodów. Galopowałem wesoło, parskając bardziej dla szpanu niz z potrzeby organizmu. Nie rozpędzałem się jednak za bardzo, utrzymując tępo galopu zwykłego koniska. Dzikie sprinty zostawmy na później.
Julek
Julek
dura lex sed lex


Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Earth Pią Lut 25, 2011 9:16 pm

Posłusznie trzymałam sie grzywy, chyba uśmiechałam się teraz jak pięciolatka (dobrze, ze nikt tego nie widział, bo źle by to wpływało na jej wizerunek). Pięciolatka, która dostała wymarzony prezent, bilet do Disneylandu. To nie był mój pierwszy raz na koniu, po prostu czułam się niesamowicie cudownie mając bliski kontakt ze zwierzętami. Oczywiście większosc ludzi by tego nie zrozumiała. Venus mogłaby zrozumieć, bo penwie podobnie czuje się majac kontakt z roślinami. Ja i tak jestem mniej popieprzona niż ona w kwestii tych naszych więzi z fauną i flora.
Kiedy wstawał, trochę sie zachwiałam, wiec automatycznie zacisnęłam mocniej ręce na grzywie. Nie wymagam, żeby konie wstawały delikatniej, po prostu nigdy nie jestem wystarczajaco gotowa na to urocze szarpnięcie. Szybko złapałam równowagę i na chwilę mogłam poluzowac uścisk. Na chwilę, bo nie przewidziałam drugiego szarpnięcia spowodowanego galopem. Serio, kolego? Nie mogłeś zacząc spokojniej? Kiedy tylko ruszył moje mięśnie spięły się po raz kolejny. Musiałam mieć chwilę na przyzwyczajenie się do jego predkości. Kilkanaście sekund wystarczyło. Już było dobrze, mogłam się rozluźnić. Czułam się na nim dość pewnie, na tyle pewnie, że jeszcze (dłuższa) chwila i mogłabym spróbować tak 'bez trzymanki'. Hah.
Czułam się jak cholerna Pokahontas. 'Frajda' jest tu sporym niedopowiedzeniem.
Co prawda ręce trochę mi kostniały i wiatr wiał w twarz, ale nie było to jakies nie do zniesienia.
Earth
Earth
~ * ~


Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Julek Sob Lut 26, 2011 7:09 pm

No, nie było najgorzej z jej utrzymaniem się na moich plecach. Chociaż powinna nieco mocniej ściskać mnie nogami, a mniej kopać po żebrach. Ale dobrze, niech już tak będzie, pewnie że rozluźnić się było wygodniej. Mnie się podobał jej ciepły tyłek i fakt, że ocierała się o mnie strategiczną częścią ciała. Tak, to było fajne, tak to czuć, tak wyraźnie.
Obgalopowaliśmy cały park, zostawiając ślady moich kopyt w świeżym śniegu. Fajnie. Ciekawe ile małolatów nabierze się na konia biegającego po terenie rezydencji? Za pierwszym razem, gdy tu przyjechałem, był niezły ubaw.
Zwolniłem i zatrzymałem się przed jej kocurem, który spoglądał na mnie z wielkim wyrzutem w wielkich oczach. Prychnąłem tylko na niego, machając lekko łbem. Może gdyby jego właścicielka nie siedziała mi na plecach, pogoniłbym go trochę. Koty tak zabawnie nie cierpiały moczyć łap.
Tymczasem dziewczyna na moich plecach odciągnęła moją uwagę od treningu, jaki planowałem sobie zafundować. W końcu każdy powód był dobry, by sobie to jeszcze troszkę odciągnąć w czasie. Mimo że ruch, a już bieganie w szczególności, należało do rzeczy które uwielbiałem robić, po bajerowanie całkiem ładnej lasencji również było dobrym sposobem spędzania wolnego czasu. Zwłaszcza, jeśli byłaby szansa, że da się przekonać "bliższą" znajomość.
Silnym bryknięciem wyrzuciłem ją wysoko w powietrze. Tak, to było paskudne i złośliwe z mojej strony i miało napędzić jej stracha. I tylko stracha. Żadnego siniaka na jej ciele bym sobie nie wybaczył. Z resztą nie było takiego niebezpieczeństwa, bo nim zaczęła spadać w dół, już czekałem by ją złapać. I złapałem rzecz jasna, na już zupełnie ludzkie ręce.
-No cześć. - przywitałem się, szczerząc zęby w uśmiechu i trzymając ją na rękach bez żadnych problemów. Leciutka była, bardzo leciutka.
Julek
Julek
dura lex sed lex


Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Earth Nie Lut 27, 2011 5:47 pm

Nie spodziewałam się żadnego wyrzucania w powietrze, dlatego nie zdązyłam ani złapać się mocniej, ani mu tego zabronić. Po prostu odleciałam, a potem wpadłam w ręce Luciusa. Nie jestem z tych co szybko panikują, więc najpierw rozejrzałam się za koniem, a dopiero potem wyrwałam się z jego rąk. Chcąc nie chcąc musiał mi na to pozwolić, bo trzymanie mnie byłoby już zbyt upierdliwe, odkad tego nie chciałam.
Stąpając już po ziemii dokłądnie wiedziałąm o co chodzi. Łatwo było to skojarzyć. Lucius jest kolejnym z tych dziwaków, którzy zmieniają swoją formę. Obydwoje jesteśmy tu tyle lat (z przerwami), a ja jakoś nigdy nie interesowałam się ani nim, ani tym co potrafi. Z moim charakterem trudno było interesowac się kimkolwiek.
Zdziwienie na mojej twarzy bardzo szybko zastąpił uśmiech, potem szerszy uśmiech, a ostatecznie zaczęłam się smiać. Przy okazji, moje zauroczenie momentalnie prysło. Zniknęło razem z koniem.
- Nie wiedziałam, że.. jesteś koniem- odezwałam się w końcu, a potem potrzebowałam jeszcze trzech sekund, zeby wziąć głęboki oddech i całkiem się uspokoić.
- Szkoda, bo wole cie jako konia -dodałam szczerzac jeszcze ząbki.
Earth
Earth
~ * ~


Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Julek Pon Lut 28, 2011 8:51 pm

Muszę przyznać, że nie spodziewałem się, takiej reakcji. Pannica zaczęła szarpać mi się w rękach jakbym ją żelazem przypalał, więc zwyczajnie ją puściłem. Gdybym chciał, nie wywinęłaby się łatwo. Ale jaki pożytek z trzymania przerażonej albo szalonej baby? Niech sobie stoi na własnych nogach, jak jej tak wygodniej. Histeryczka jakaś, jakby nie patrzeć. Jakbym chciał ją nastarczyć, zrobiłbym to dużo lepiej. A tu taka panika bez powodu. Baby, baby.
Wywróciłem tylko oczami, na jej jakże urocze komentarze. Zdążyłem się już przyzwyczaić do tego typu złośliwości i niewiele sobie z nich robiłem. Nic mnie nie obchodziło, w jakiej postaci woli mnie bardziej. Jedno jest pewne - jako koń jej do łóżka nie wezmę, o tym niech nawet nie śni wariatka. Tak czy inaczej moja moc była zajebiście przydatna, nieważne jak się z niej nabijali strzelający ogniem maniacy.
-Przykro mi, że Ty nie masz jakiejś drugiej formy, do której mógłby Cię porównać. - odparłem wesoło, spoglądając na nią ze szczerze udawanym współczuciem.
-To musi być okropne, zawsze mieć dwie nogi... - wyszczerzyłem się jeszcze trochę, w ten taki fajny, lećnamniemaleńka sposób, który często działał. A co, nie zaszkodzi jeszcze trochę po mieć widoków na ewentualny wieczór. W końcu mieliśmy walentynki, a skoro spędzała je sama, zapewne nie była tym faktem uszczęśliwiona. A jednak w ten jeden dzień można było się postarać i zadowolić pleć piękną. W końcu one zadowalały nas intensywnie przez resztę roku. No, ze wzajemnością oczywiście.
Julek
Julek
dura lex sed lex


Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Earth Wto Mar 01, 2011 6:05 pm

- Od razu okropne. Poki ma się dwie ręce w komplecie jest spoko. No i w sumie, wiesz.. tym nas natura obdarzyła, darowanemu koniowi nie zagląda się w zeby-machnęłam rąsią. Jeszcze długo nie będę mogła powstrzymać sie od tekstów z koniami, wybacz. Usmiechnęłam się przy tym szczerze, bo przecież nie chciałam być złośliwa. Tak sobie po prostu żartuję.
Wzięłam Moona na ręce, bo planowałam opuścić dziedziniec. Moon patrzył na Luciusa z wyrzutem, biedak czuł się oszukany i nawet na niego prychnął. Skąd w Moonie tyle niechęci? Ajć.
No nic. Nie zostałam tu długo, zamieniliśmy jeszcze moze dwa, trzy zdania i się zwinęłam do środka.

/nju dej
Earth
Earth
~ * ~


Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Fitzwilliam Pon Mar 21, 2011 8:07 pm

Byłem zmęczony. Na treningu dałem z siebie wszystko, dawno nie jeździłem konno i wszystko odbiło się na kondycji. Może dlatego, że paliłem opium? Wszystko było wyraźniejsze oraz ostrzejsze, to złudne wrażenie wyższości nad zwykłą istotą dało mi siłę. Straciłem rachubę czasu, nie wiem ile siedziałem pod prysznicem - po wszystkim naszła mnie ochota na spacer. Każdy śmiertelnik zapewne kichałby i kaszlał a ja używając talentu byłem zdrowy jak ryba. Spoglądałem na stare, niezmienne mury Rezydencji. To miejsce wyglądało tak od ponad stu lat - było jedyną pewną rzeczą w moim życiu. Czułem władzę. Byłem cholernie opanowany, lata nauki zrobiły swoje i byłem najlepszy. Czy to wpływ laudanum? O tak. Prawdopodobnie dlatego nic nie odczuwałem, emocje z dzisiejszego ranka opadły. Pozbyłem się ich jak starego plastra, chyba zawsze wolałem zostać na dystans. Co kierowało mną dzisiejszego ranka? Chyba tylko obłęd. Musze dopilnować aby Czarna wróciła do domu zdrowa, nie koniecznie miałem zamiar mieć ją na sumieniu. Hmm, kto potrafił lokalizować osoby za pomocą przedmiotów? Przypomnij sobie!
Fitzwilliam
Fitzwilliam
~ * ~


Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Go?? Pon Mar 21, 2011 8:37 pm

Teddy kręciła się po całej rezydencji i długo nie mogła znaleźć sobie miejsca. Wcześniej siedziała w pokoju sprzątając, opróżniając szuflady i przestawiając wszystko, co tylko można było. Takie zachowanie z pewnością uznano, by za pierwsze objawy nerwicy natręctw, ale to w końcu Teddy. Postanowiła skorzystać z pogody, - która szczerze mówiąc nie jest za ciekawa... jeszcze - i wyjść na zewnątrz, by zobaczyć coś innego, niż tylko cztery ściany własnego pokoju. Gdy tylko przekroczyła główne drzwi, odruchowo spojrzała w niebo. Szare, ponure niebo, które nie zbyt jej się podoba. Uniosła dłoń i zatoczyła palcem wskazującym kilka kółek. Jak na zawołanie, gęste chmury zakręciły się jak uciekająca z umywalki woda i odsłoniły niebo.
Kątem oka dostrzegła Fitz'a (?), który chyba nieco zdezorientowany, wpatrywał się w niebo. Uśmiechnęła się mimowolnie i podeszła bliżej, kryjąc się z jego plecami.
- Tak chyba lepiej, co? - Odezwała się, wychylając się zza jego ramienia.
/muszę się wprawić ^^'/
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Fitzwilliam Wto Mar 22, 2011 2:21 pm

Słysząc jak jej buty przyjemnie skrzypią po śniegu w myślach liczyłem ile kroków pozostało jej do ławki, na której spoczywałem. Pięć... Cztery... Wpatrywałem się w zachmurzone niebo, chmury płynęły leniwie po niebie a ta mała istotka niczym słoneczko przegoniła ja na boki, odsłaniając przy tym kawałek nieba dla mnie. Uśmiechnąłem się do ciemnowłosej, wstając zaraz i wytwornie się kłaniając.
- O wiele lepiej - skinąłem głową by znów ponownie spojrzeć w niebo. Oczywiście stałem, surowe wychowanie XIX wieku w moich czynach wciąż pobrzmiewało. Witki brzozy i ojcowska ręka silniejsze od upływu czasu.
- Dawno Cię nie widziałem mademoiselle Theodore. Cieszę się z tego spotkania. - uśmiechnąłem się kiedy spojrzałem na ośnieżoną Teddy. Zaproponowałem jej spacer po dziedzińcu, podczas podawania jej ramienia wyjaśniłem, że siedzenie na lodowatej ławce raczej nie wpłynie pozytywnie na nasze zdrowie.
Fitzwilliam
Fitzwilliam
~ * ~


Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Go?? Wto Mar 22, 2011 5:26 pm

Chyba nigdy nie zdoła do tego przywyknąć... Do tych jego manier, elegancji i szarmanckiego zachowania. Sama Teddy nie miała pojęcia jak się zachować, uśmiechnęła się delikatnie, spuszczając wzrok. Trzeba przyznać, że często czuje się niezręcznie w jego towarzystwie, bo nigdy nie wie jak powinna się zachować. I nadal tak na prawdę, nie wie ile ma lat. Ten jakże mało istotny szczegół sprawia, że Teddy potrafi zastanawiać się nad tym całymi nocami. Teraz pewnie też, by to zrobiła, ale z zamyślenia wyrwał ją jego głos. Skrzywiła się nieznacznie słysząc swoje pełne imię.
- Po prostu Teddy. - Uśmiechnęła się i przyjęła jego ramię. Naciągnęła kołnierz na szyją, osłaniając się przed zimnem.
- Nie znoszę zimy. Z chęcią, bym coś z tym zrobiła.. - mruknęła, unosząc oczy ku niebu. - Niestety, nie wolno mi za bardzo mieszać. "Zbyt wiele błędów w prognozach telewizyjnych." - Zarecytowała dobrze znany już sobie kontrargument.



Przypominam, ze piszemy w PIERWSZEJ OSOBIE ;D ~Yves
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Fitzwilliam Sro Mar 23, 2011 4:59 pm

- Zapomniałem - uśmiechnąłem się i swobodnie przeczesałem opadające na oczy włosy. Lubiłem tą tutaj, zmienną jak... pogoda! To do niej pasuje - czy talent ma wpływ na charakter? Według mnie tak. Roześmiałem się głośno kiedy wspomniała o tych błędach w prognozach. Wręcz uwielbiałem te anegdotki o mocach, miałem poczucie przebywania wśród superbohaterów. Wiecie: promienie X w oczach, peleryny i moce. Brakuje tylko kryptonitu. Mogę się pochwalić, że znałem Joe Shustera, ten loczek na jego czole to mój wymysł. Wspomniałem o tym Teddy, fajnie było mieć wkład w historię. Jedna rzecz mnie nurtowała.
- Skąd pochodzisz? Masz genialny akcent.
Taki wybryk natury jak ja musiał sobie wymyślić niecodzienny temat do rozmowy.

Spędziliśmy miły ranek a potem każde rozeszło się w swoją stronę.

/Gdzieś.
Fitzwilliam
Fitzwilliam
~ * ~


Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Go?? Pon Maj 09, 2011 8:47 pm

/Spawn/
W mojej walizce nie było wiele rzeczy. Zabrałem tylko to, co było absolutnie niezbędne. Na szczęście miałem kupę forsy, by urządzić sobie swój nowy pokój. Jednak już po wyjściu z lotniska powiedziałem Sylvestrowi, że sam tu dojadę. W tym czasie rozejrzałem się po mieście i uzbroiłem. Nie było mowy o przemyceniu broni między kontynentami, więc miałem już tylko noże. Szczególnie jeden dawał mi poczucie bezpieczeństwa. Można było go przytwierdzić do lewej ręki tak, że był schowany w rękawie, a na zawołanie można było go wysunąć i zaatakować przeciwnika. Nie wiedziałem, jaki jest tu poziom przestępczości, ale postanowiłem jak najszybciej zdobyć jakąś broń. Teoretycznie nie była mi ona potrzebna od paru miesięcy. Podobno uaktywniła się we mnie jakaś tajemna moc. Jednak... Cokolwiek we mnie było, nie ufałem mu. Wolałem najpierw dowiedzieć się więcej na ten temat, nim zacznę częściej używać swojego talentu. Jednak musiałem przyznać, że bez niego nie przeżyłbym wojny z mafią i służbami wywiadu. "Przeżyłbym", bo wyniku tych starć na pewno nie można było nazwać wygraną. Wszyscy byli martwi. A ja? Uciekłem. Wyruszyłem w nową drogę, by odmienić swój los i pozostawić przeszłość za sobą.
Przeszłość. Cóż to za magiczne słowo. Na samą myśl o niej mam przed oczami tak liczne sceny, których nie byłby w stanie utworzyć żaden reżyser filmowy. Tyle było w niej piękna i brzydoty. Tyle miłości i nienawiści... Odwróciłem się i spojrzałem jeszcze raz na bramę za swoimi plecami. Była jak symbol. Zamknięta... Tak samo, jak moja przeszłość. I nic nie mogło mnie do niej wrócić.
Zdjąłem z głowy kaptur i przyjrzałem się budynkowi przede mną. Był duży i ładny. Wyglądał, jakby się uśmiechał na mój widok i zapraszał do środka. Skorzystałem z tego...
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Dziedziniec - Page 2 Empty Re: Dziedziniec

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach