Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Kennedy i Pixie

+5
Blaise
Abimael
Pru
Dylan
Kennedy
9 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Kennedy i Pixie - Page 2 Empty Re: Kennedy i Pixie

Pisanie by Pru Nie Cze 24, 2012 8:02 pm

Aha2 w głowie po jasnych i przejrzystych (a naprawdę tylko TAKICH teraz potrzebowała!) tłumaczeniach Blaise'a. W ogóle miło się jej zrobiło, że ludzie chcą jej tłumaczyć pewne kwestie i nie okazują irytacji i zniecierpliwienia - musiała być teraz baaardzo trudnym w obyciu człowiekiem.
- Ooooch, to brzmi bardzo znajomo więc cieszę się Blaise - pokiwała energicznie głową, ubierając słowa w bardzo dziękczynny i dłużny ton. Znaczy, jej się wydało że energicznie, ale w gruncie rzeczy zapewne ani pół jednego pełnego okresu nie uskuteczniła - dlaczego wszystko działo się w przyspieszonym tempie?
Ta dziewczyna na przykład, która z każdej strony przyglądała się jej, wyglądając jak ona i mówiąc, że to gorsza kopia jej. Prudence (Wright) nie znosiła uczucia, towarzyszącego zwierzątkom w zoo, ale nie chcąc zasłaniać twarzy otwartymi dłońmi ani zbadać dokładnie rysy twarzy dziołszki - Zoi? - w celu upewnienia się czy to nie jakieś lustro kopnięte (a ochotę na podobne wyczyny miała przeokropną(, przygryzła policzek - swój - i postanowiła wytrzymać i zrozumieć jej zupełne zaskoczenia. Którego przecież doświadczyła sama. Mimo że w fastmotion.
- Wszystko wskazuje na to, że ja Tobą nie jestem, co mnie cieszy, odwrotnie też, co pewnie z kolei cieszy Ciebie - zwróciła się do Zoi, mając nadzieję że temat mindfuckujący ją czyli dziwne podobieństwa wszelakie zostanie kategorycznie zamknięty. Wobec nadciągającego ogaru (a może to moc Abiego?) poruszała ramionami, czując jak spięta cała była i wygodniej oparła się o klatkę piersiową Blaise'a. Obrzucając Meredith przerażonym spojrzeniem, bo chciała coś dorobić. Co równa się dziwactwo co równa się strach co równa się zombie i potwory wszelkiej maści. I jęk rozpaczy, kiedy Dylan podrzucił jej narzędzie zbrodni.
- W jaki sposób skupiono was w jednym miejscu? - rzuciła w eter, chcąc odwrócić swoją uwagę od strachliwych myśli o tworach Meredith. Z drugiej strony taka myśl jej w głowie zaświtała - czy istnieje jakaś zorganizowana opcja docierania do obdarzonych ponadprzeciętnymi zdolnościami? Czy to ma związek z galopującymi (już nie gulgoczącymi) pomysłami? Z tym rydwanem, który właśnie na wysokości tej ciemnej półki podwieszanej słońce przewozi? I z tą dziwną, schizującą muzyką, którą ma w głowie? Skrzywiła się potężnie.
Pru
Pru
~ * ~


Powrót do góry Go down

Kennedy i Pixie - Page 2 Empty Re: Kennedy i Pixie

Pisanie by Prudence Nie Cze 24, 2012 8:39 pm

Blondynka wzruszyła ramionami, jakby zupełnie nie poruszona tym, co się właśnie działo.
- Wiesz, Prudence to całkiem ładne imię. - stwierdziła. Posłała Zojce szeroki uśmiech. Najśmieszniejsze było to, że Kennedy, do której właśnie wprosili się wszyscy ludzie, najmniej mówiła. Chociaż ta jej współlokatorka też tu chyba była, prawda? Prudence jej nie znała, więc nawet nie wiedziała, która to była. Jaka ignorantka.
Powracając do tematu, który wszyscy tak namiętnie właśnie roztrząsali. Prudence było zbyt ładnym imieniem, aby tylko jedna osoba na świecie je nosiła. Ktoś mógłby powiedzieć, że nie powinna tak myśleć skoro chciała być oryginalna, ale to przecież tak jakby ktoś nosił beatelsowe koszulki myśląc, że jest jedyną osobą, która to robi. Złudna myśl. Natomiast twarz dziewczyny z wymiany i twarz Zoji były do siebie tak podobne, że to zdawało się być niemal nieprawdopodobne. Ale to było zbyt skomplikowane, żeby sobie zawracać tym głowę, bo blondynce przed oczami mignęła butelka wódki, po którą sięgnęła, gdy ta trafiła do Dylana. Zabrała mu ją.
- Po co sobie komplikujecie życie jakimiś rozmyślaniami? Po prostu jesteście do siebie podobne. Zdarza się. - wskazała zamkniętą jeszcze butelką na Zoję, a potem na na Pru. - A my mamy tak samo na imię. Też się zdarza. - dodała, a potem chwyciła za nakrętkę i pozbyła się jej.
Brytyjski akcent. Słyszała go teraz, a przed oczami pojawił się jej ukochany Liverpool. W Rezydencji tak często go nie słyszała, a sprawiał jej wielką przyjemność.
Wzięła łyka wódki. Właściwie to dwa. Skrzywiła się trochę, a potem podała szklaną butelkę do kogoś innego. Sama wyciągnęła przed siebie jedną z nóg, ubranych w kosmiczne legginsy, starając się przyciągnąć ją paczkę czekoladowych ciastek. Pierwsza próba zakończyła się fiaskiem, ale druga przyniosła sukces. Dorwała się do opakowania i rozerwała folię, aby potem odgryźć kawałek jednego z nich.
Wyjęła z jednego z martensów telefon. Nie miała w legginsach kieszeni, a gdzieś telefon trzymać musiała. Wystukała wiadomość do Aarona.
Prudence
Prudence
zakochana


Powrót do góry Go down

Kennedy i Pixie - Page 2 Empty Re: Kennedy i Pixie

Pisanie by Abimael Wto Cze 26, 2012 1:01 pm

Abi był snobem. Nic więc dziwnego, że pogardliwie spojrzał na ich Norweską trawkę, z tej odległości będąc w stanie ocenić, że żaden z niej towar i była to prawdopodobnie jedyna rzecz, która była w stanie wyrwać go z nieogaru i bardzo lekkiego podejścia do życia. Bo jednak nie ma co ukrywać, jesteś tym, co palisz, a w jego kieszeni, walizce, pokoju było pełno holenderskiego towaru, na którego myśl aż łza się w oku kręciła.
Stąd też rozpuszczony pod tym względem Amerykaniec posłał znaczące spojrzenie młodszemu Collierowi, który chyba jako jedyny tu był w stanie zrozumieć powagę sytuacji (brytyjska Prudence może też, acz niespecjalnie ogarniała w tym momencie, toteż Lewis nawet nie próbował przeprowadzać z nią rozmowy na myśli). Wstał z łóżka, trochę rozdrażniony, nie doczekawszy się batoników i dopiero po kilku łykach blejsowskiej, polskiej wódki.
- Chodź Collier, musimy zadzwonić – stwierdził tylko, a że chłopaczyna od razu ruszył się z miejsca po tym krótkim i niczego nie tłumaczącym zdaniu, być może brzmiącym nawet odrobinę gejowsko, ale to naprawdę była pierwsza myśl, która przyszła mu do głowy i którą wypowiedział od razu, nawet się głębiej nie zastanawiając.
Mógłby się podzielić z resztą tu obecnych, ale bez przesady. To jego pierwszy dzień, nawet nie zdążył jeszcze nikogo polubić, to po co tracić zielone na ludzi, którzy może nie byli tego warci? Albo po prostu bardziej podobał mu się spokojny, zadymiony pokój, od przepełnionego ludźmi, co prawda z dobrą muzyką, ale bardzo szeroko pojętym nieogarem i trudną rozmową, której… No ogarniać mu się nie chciało. Bo za dużo. Bo dziwny mieli akcent. I mało miejsca.
To wyszedł w celu przeprowadzenia jakiejś super ważnej rozmowy telefonicznej, w której Blaise musiał mu najwyraźniej pomóc i już ich nie było.

zt Abi i Blaise
Abimael
Abimael
~ * ~


Powrót do góry Go down

Kennedy i Pixie - Page 2 Empty Re: Kennedy i Pixie

Pisanie by Pru Sro Cze 27, 2012 1:58 pm

Zastanawiające i absorbujące myśli było, czy aby przypadkiem dziwnie nie wygląda. Tak wpatrując się po kolei jak w obrazek w twarzyczki Norwegów, z pytaniem zawisłym w atmosferze i nastrojem postępującego rozluźnienia - wszędzie tylko nie w niej. Prudence zdecydowała, że najwyższa pora zamknąć usta i nie wydawać z siebie kolejnych odgłosów i pochodnych dźwięków. Dla niczyjego dobra ani zła po prostu takseo.
Ludzie uspokajali, sugerowali, że mindfuck ogólny jest w gruncie bardzo wewnętrzny i nie ma co spinać ani się dziwić - co wydało się Prudence dziwne, bo przecież jej wtf aż wylewało się uszami. Zerknęła na dezerterujących Skandynawów, telefonujących Skandynawów, uciekających spojrzeniem i ciałem Brytyjczyków. Pomachała Abiemu, pomachała Blaise'owi (który z kolan ją zrzucił, ojej), zapisując sobie w pamięci neonową żółcią, żeby przy najbliższej okazji zapytać ich o to jak wyglądają szufladki w głowie i czy istnieje narzędzie, którym abstrakcje myślowe się w nich lokuje. Drapiąc się nieco anemicznie po prawym udzie nieco anemicznym wzrokiem powiodła po twarzyczkach wszystkich + swojej-nieswojej i, mając dość tego zdecydowanie nieanemicznego brzęczenia w uszach, wybyła.


zt
Pru
Pru
~ * ~


Powrót do góry Go down

Kennedy i Pixie - Page 2 Empty Re: Kennedy i Pixie

Pisanie by Zoja Sro Cze 27, 2012 2:13 pm

Prawie rzuciła telefonem w ścianę naprzeciwko. Czuła, że coś się sypie i jej się to nie podobało, bo cholera, pierwszy raz jej tak na kimś zależało i doskonale wiedziała, że to jej wina, że nie idzie, bo ona nie była za dobra w byciu z kimś. Wychował się w patologicznej rodzinie i potem umiej okazywać innym uczucie i pełne zaufanie. No chyba się nie da, a ona bardzo chciała, żeby się dało. Przecież wcześniej ciągle jej się wydawało, że kocha kogoś innego, a teraz Elliot i tylko Elliot. To było dobre, więc czemu tak to pierdoliła? Nie umiała sobie na to odpowiedzieć, więc co z tym zrobiła? Olała. Podniosła się z ziemi z zamiarem powrotu do pokoju, z którego ładnie, gęsiego coraz to nowe buzie odchodziły, a szkoda. Jeszcze nawet nie spamiętała jak się kto nazywa.
- Coś przegapiłam? - Pytanie rzucone w eter. Nawet nie liczyła, że ktokolwiek raczy jej na nie odpowiedź. W tłumie łatwo się zgubić, nawet jeśli tłum pustoszał, jakieś tam zamieszanie w związku z tym było. Zajęła fotel, na którym wcześniej siedział któryś z nowych i podkuliła pod siebie nogi, mając gdzieś dobre wychowanie i fakt, że z brudnymi buciorami to się tak nie robi. Chyba muzyczka się zmieniła, ale przynajmniej wyrównała dla wszystkich. Smutna ballada. Kto by przypuszczał, że z niej taka romantyczka. Jej smutna buźka chyba nie pasowała do otoczenia.
Zoja
Zoja
wielkie mi halo


Powrót do góry Go down

Kennedy i Pixie - Page 2 Empty Re: Kennedy i Pixie

Pisanie by Dylan Sro Cze 27, 2012 7:58 pm

- Och, Zojka. Nie wiedziałaś i jeszcze wiele rzeczy o mnie nie wiesz - odpowiedział jej i pomachał kiedy wychodziła. Pewnie znów musiała zająć się swoim chłoptasiem, naprawdę długo ostatnio siedziała w tym swoich związku. Hehehe, Dylan nigdy siebie nie widział w czymś bardziej trwałym, choć zdarzało mu się zakochać po uszy. Na przykład taka Heiden. Weszła mu do głowy i nie mogła wyjść. Tyle że myśli o Haiden wcale nie przeszkadzały Dylanowi, by nie spróbować z Ianelle. Choć Ianelle ma chłopaka. Pff, kolejny związek. I po co one są, skoro zabraniają tak prostej rzeczy jak zabawa?
Dylanowi również podobało się imię Prudence. I nawet nie tylko dlatego, że była o nim piosenka, w zasadzie to było jedynie fajnym dodatkiem, którym można wkurzyć posiadacza imienia. Choć zadziwiająco jego Prudens rzadko się złościła kiedy Dylanik jej śpiewał. Może dlatego, że ładnie śpiewał? No, ale ładniej od śpiewania malował i bardziej to lubił i pewnie dlatego jego kariera jako wokalisty nigdy nie miała szans. Jako malarza natomiast bardzo duże. Konkurencja? Dylan kpi sobie z konkurencji. Chociaż gdyby tak jednak został śpiewającym malarzem, to chyba jego szanse wzrosłyby dwukrotnie, prawda?
- Ejejej, nie tak gwałtownie, Pru - zawołał, kiedy jego Prudence zabrała mu butelkę z wódką, która zawędrowała do niego po raz kolejny. - Paznokcie ci się połamią i znów będę musiał zajmować się Tysonem. Jeszcze mam ślady po ostatnim razie - jęknął złapał się za dekolt koszulki by pokazać szramy na ramieniu. Najgorsze było, że Tyson akurat wycelował w dylanowy tatuaż. Niby stary, ale jednak! Mógł gdzie indziej. Tyson to kot Pru, jak coś. Dylan jest jego opiekunem zastępczym. Oczywiście wcale nie z własnej woli.
Zabrał Prudence jedno z jej ciastek i spojrzał na tą drugą Prudence. W zasadzie za to, że miała fajne imię i wyglądała prawie jak Zoja Dylan ją lubił. Uśmiechnął się pięknie. Chłopcy za to nie byli mili, poszli sobie bez pożegnania zostawiając go ze zgrają kobiet. Czekaj. Zostawili go ze zgrają kobiet. Hehehe. Byli mili. Aż Dylan zapomniał o woreczku, który mu wcześniej wypadł. Co za ironia.
Ale wtedy Pru wyszła. I weszła. A nie to Zoja. W ogóle Dylan to by się na miejscu Kenny zdenerwował. Robią sobie z jej pokoju jakąś gospodę, gdzie można wejść i wyjść nawet nie przytulając Dylanka. A on przecież tego potrzebował. Zoja teraz też wyglądała na taką co tego potrzebuje.
- To, że wszyscy sobie poszli. Coś się stało Zojka? Choć przytul Dylanka i powiedz co ten niedobry telefon ci zrobił - poklepał swoje kolano.
A może dobra, zakończy tą grę. Zoja wcale nie poszła do Dylanka, co on przyjął ze smutkiem i musiał się jednak pocieszyć trawką. Później okazało się, że zostali już z powrotem tylko Kenny i on. W zasadzie Dylan w końcu doszedł do wniosku, że całe wydarzenie musiało być ekstra hajem.
A potem nadal na haju postanowił pójść sobie na bal!

/////////////////////////KONIEC////////////////////////////////////
Dylan
Dylan
chillout


Powrót do góry Go down

Kennedy i Pixie - Page 2 Empty Re: Kennedy i Pixie

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach