Eileen Lightwood - LittleFlair
4 posters
:: Organizacja :: Karty Postaci :: Do przejęcia
Strona 1 z 1
Eileen Lightwood - LittleFlair
Imię i nazwisko: Eileen Cassandra Lightwood
Wiek: 18
Data urodzenia:14.02.1993
Wygląd: Niepozorna? Pozory mylą.
Poziom zaawansowania: średni? słaby? Ja nie wiem, prawie trzy lata tam siedzi.
Wiek: 18
Data urodzenia:14.02.1993
Wygląd: Niepozorna? Pozory mylą.
Charakter:Ze wszystkich słów, jakie można by użyć na opisanie dowolnie wybranej nastolatki na tym łez padole najbardziej nieodpowiednim dla Eileen byłoby słówko "typowa". Poczynając od tego, ze same warunki w jakich dorastała skutecznie wykluczyły możliwość wyrośnięcia na wypindrzoną różowa pannę o zainteresowaniach takich jak dyskoteki, chłopaki i takie takie, ale książki tez poczytać lubię, co to cyckami świeci jak latarnia w Faros a długość spódniczek podpatruje u plemion amazońskich ( przepaski biodrowe zawsze w modzie!), Bogu dzięki równie jej daleko do depresyjno- płaczliwych czarnulek o podkrążonych cieniem oczach w przepaskach z hello kitty czy innym chińskim badziewiem, ani nawet joł skejterkę jarająca blanty z ziomeczkami na skejtparkach, elo. Właściwie to wychowano ją oldskulowo, jeśli mogę się tak wyrazić, tworząc w efekcie modernistyczne dziecko kwiatów. I tak Leen to dziewczę idealne. Wiecznie uśmiechnięta, o ramionach szeroko rozpostartych dla wszystkich, którzy potrzebowaliby pomocy, pocieszenia czy ciepłego uścisku. Anielsko cierpliwa, wspaniała słuchaczka i wierna przyjaciółka, na której można zawsze polegać, bo dobro czyjeś stawia nad własnym i gdy chodzi o kwestie pomocy, gotowa jest poświecić niemal wszystko. Zwłaszcza, jeśli chodzi o brata, który mimo że starszy, to w jej opinii potrzebujący kogoś "dorosłego" kto miałby go na oku i doprowadzał do porządku w razie potrzeby. To właściwie zabawne, bo sama jest dosyć chaotyczna, czasem nierozgarnięta i niezdarna.
Niepoprawna optymistka, aż do obrzydzenia szukającą dobrych stron wszystkiego. Nie, na szczęście nie przesłodzona przy tym tak, by mdliło na sam widok. Do tego jako jedna z niewielu potrafi powstrzymać się od wyrabiania sobie opinii o kimś na podstawie pierwszego wrażenia, daje więcej niż jedną szanse, nim wyda ostateczny osad, który nawet jeśli będzie negatywny, to bardzo złagodzony. Nie uznaje podziałów, ba, nienawidzi szufladkowania ludzi na podstawie tego jak myślą, czują czy wyglądają. Wyznaje zasadę, że człowiek określa się tylko przez czyny i do tej pory jej to nie zawiodło. I to wszystko brzmi wręcz cudownie, kto by nie chciał takiej Lenki mieć przy sobie przez większość czasu? I tu się pojawia haczyk. Hak wręcz. Bo choć brzmi to jak sen, to nawet ten najmilszy potrafi zmienić się w koszmar. Podobnie jest z Leną, u której niedługo po ukończeniu 12 lat wykryto padaczkę skroniową. Brzmi to strasznie, ja wiem, ale w zasadzie nie było czym się aż tak przejmować, bo jej "ataki" należały do tych najłagodniejszych, uroczo z francuska zwanych "petit mal" a których widoczną oznaka była chwilowa zawiecha, pusty wzrok wlepiony w dal i brak kontaktu z rzeczywistością. Jak widać, nic strasznego, nawet zupełnie normalni ludzie tak miewają ( ja na ten przykład). Dopiero z czasem zrobiło się gorzej. Gdy miała 15 lat objawy się nasiliły, zaczęły się pojawiać epizody maniakalne z objawami osobowości dyssocjalnej, przejawiającej się bójkami z rówieśnikami, nieuzasadnioną agresją, rozdrażnieniem i zapędami autodestrukcyjnymi. Stała się taka dziewczęcą wersja dr Jeckylla i mr. Hyde'a, bo tego, co robiła podczas napadu choroby nigdy nie pamiętała. A potem zgaduj sobie dziewczyno, czemu ręce masz obtarte do krwi albo wielkie siniaki na żebrach...
Talent:"Marionetkarz" - może sterować czyimś ciałem tak, jak porusza się marionetką - jakby mu ktoś przyczepił niewidzialne sznurki do ciała.
Historia: Błoga sielanka i beztroska, praktycznie nic wartego szczegółowego rozpisania. A przynajmniej jeśli chodzi o tę część, która nieskrępowanie każdemu by ujawniła. Nie miała takiego farta by podobnie jak braciszek urodzić się w tak pięknych okolicznościach i przyrody i tego, egzotycznych, bo rodzice jakoś niekoniecznie planowali kolejny hawajski poród, dlatego też przyszła na świat po bożemu, w zwyczajnym szpitalu dnia 14 lutego (cóż za zbieg okoliczności, jeśli spojrzeć na to, czego patronem jest św Walenty)dzieciństwo upływało jej nad wyraz przyjemnie i bezproblemowo - oczywiście ktoś musiał się starać w szkole i przynosić ładne ocenki, żeby rodzice mogli być dumni z latorośli i nie jęczeć tak nad niepowodzeniami pierworodnego. Nie ma nad czym się rozwodzić, ważnym jednak elementem pojawiającym się w jej historii już od czasów dziecięcych była miłość do lalek. I nie mówię tu o cycatych Barbie, a o kukiełkach, marionetkach i pacynkach, które kolekcjonowała i równie namiętnie tworzyła, racząc rodzinkę przedstawieniami domowego teatrzyku. Fascynowały ją i wkrótce największym marzeniem stał się zawód aktorki w teatrze lalkowym, do czego przygotowywała się z zapałem godnym lepszej sprawy, ćwicząc ożywianie małymi raczkami ożywianie drewnianych postaci. Jedna z nich - drewniany pajacyk, towarzyszyła jej dosłownie wszędzie, nawet gdy jedną nogą weszła już w dorosłość a jej życie nabrało tempa i niekoniecznie przyjemnych obrotów. Diagnoza padaczki, niespełna rok później rozwód rodziców, coraz silniejsze ataki (prawdopodobnie spowodowane silnym napięciem emocjonalnym związanym ze zniknięciem brata z codziennego życia i rozejściem się rodziców) których nikt nawet nie zauważał - ojciec, przemęczony praca nie zwracał uwagi na zmiany w zachowaniu córki, zwalając to na kobiece humory, nie reagował nawet gdy znikała na dłużej niż kilka godzin. Na nim zdrada żony odbiła się chyba najbardziej. Musiało się to źle skończyć - przy którymś epizodzie objawiła się u niej moc i to tak gwałtownie, że dziewczyna, która pozwoliła sobie ją obrazić skończyła z połamaną noga, barkiem wybitym ze stawu i pozrywanymi ścięgnami. Starsi na szczęście wkroczyli do akcji zanim Lenką zainteresowała sie policja i tak na trzy miesiące przed szesnastymi urodzinami trafiła do Rezydencji.
Grupa: Kontrolerzy, tak myślę?Niepoprawna optymistka, aż do obrzydzenia szukającą dobrych stron wszystkiego. Nie, na szczęście nie przesłodzona przy tym tak, by mdliło na sam widok. Do tego jako jedna z niewielu potrafi powstrzymać się od wyrabiania sobie opinii o kimś na podstawie pierwszego wrażenia, daje więcej niż jedną szanse, nim wyda ostateczny osad, który nawet jeśli będzie negatywny, to bardzo złagodzony. Nie uznaje podziałów, ba, nienawidzi szufladkowania ludzi na podstawie tego jak myślą, czują czy wyglądają. Wyznaje zasadę, że człowiek określa się tylko przez czyny i do tej pory jej to nie zawiodło. I to wszystko brzmi wręcz cudownie, kto by nie chciał takiej Lenki mieć przy sobie przez większość czasu? I tu się pojawia haczyk. Hak wręcz. Bo choć brzmi to jak sen, to nawet ten najmilszy potrafi zmienić się w koszmar. Podobnie jest z Leną, u której niedługo po ukończeniu 12 lat wykryto padaczkę skroniową. Brzmi to strasznie, ja wiem, ale w zasadzie nie było czym się aż tak przejmować, bo jej "ataki" należały do tych najłagodniejszych, uroczo z francuska zwanych "petit mal" a których widoczną oznaka była chwilowa zawiecha, pusty wzrok wlepiony w dal i brak kontaktu z rzeczywistością. Jak widać, nic strasznego, nawet zupełnie normalni ludzie tak miewają ( ja na ten przykład). Dopiero z czasem zrobiło się gorzej. Gdy miała 15 lat objawy się nasiliły, zaczęły się pojawiać epizody maniakalne z objawami osobowości dyssocjalnej, przejawiającej się bójkami z rówieśnikami, nieuzasadnioną agresją, rozdrażnieniem i zapędami autodestrukcyjnymi. Stała się taka dziewczęcą wersja dr Jeckylla i mr. Hyde'a, bo tego, co robiła podczas napadu choroby nigdy nie pamiętała. A potem zgaduj sobie dziewczyno, czemu ręce masz obtarte do krwi albo wielkie siniaki na żebrach...
Talent:"Marionetkarz" - może sterować czyimś ciałem tak, jak porusza się marionetką - jakby mu ktoś przyczepił niewidzialne sznurki do ciała.
Historia: Błoga sielanka i beztroska, praktycznie nic wartego szczegółowego rozpisania. A przynajmniej jeśli chodzi o tę część, która nieskrępowanie każdemu by ujawniła. Nie miała takiego farta by podobnie jak braciszek urodzić się w tak pięknych okolicznościach i przyrody i tego, egzotycznych, bo rodzice jakoś niekoniecznie planowali kolejny hawajski poród, dlatego też przyszła na świat po bożemu, w zwyczajnym szpitalu dnia 14 lutego (cóż za zbieg okoliczności, jeśli spojrzeć na to, czego patronem jest św Walenty)dzieciństwo upływało jej nad wyraz przyjemnie i bezproblemowo - oczywiście ktoś musiał się starać w szkole i przynosić ładne ocenki, żeby rodzice mogli być dumni z latorośli i nie jęczeć tak nad niepowodzeniami pierworodnego. Nie ma nad czym się rozwodzić, ważnym jednak elementem pojawiającym się w jej historii już od czasów dziecięcych była miłość do lalek. I nie mówię tu o cycatych Barbie, a o kukiełkach, marionetkach i pacynkach, które kolekcjonowała i równie namiętnie tworzyła, racząc rodzinkę przedstawieniami domowego teatrzyku. Fascynowały ją i wkrótce największym marzeniem stał się zawód aktorki w teatrze lalkowym, do czego przygotowywała się z zapałem godnym lepszej sprawy, ćwicząc ożywianie małymi raczkami ożywianie drewnianych postaci. Jedna z nich - drewniany pajacyk, towarzyszyła jej dosłownie wszędzie, nawet gdy jedną nogą weszła już w dorosłość a jej życie nabrało tempa i niekoniecznie przyjemnych obrotów. Diagnoza padaczki, niespełna rok później rozwód rodziców, coraz silniejsze ataki (prawdopodobnie spowodowane silnym napięciem emocjonalnym związanym ze zniknięciem brata z codziennego życia i rozejściem się rodziców) których nikt nawet nie zauważał - ojciec, przemęczony praca nie zwracał uwagi na zmiany w zachowaniu córki, zwalając to na kobiece humory, nie reagował nawet gdy znikała na dłużej niż kilka godzin. Na nim zdrada żony odbiła się chyba najbardziej. Musiało się to źle skończyć - przy którymś epizodzie objawiła się u niej moc i to tak gwałtownie, że dziewczyna, która pozwoliła sobie ją obrazić skończyła z połamaną noga, barkiem wybitym ze stawu i pozrywanymi ścięgnami. Starsi na szczęście wkroczyli do akcji zanim Lenką zainteresowała sie policja i tak na trzy miesiące przed szesnastymi urodzinami trafiła do Rezydencji.
Poziom zaawansowania: średni? słaby? Ja nie wiem, prawie trzy lata tam siedzi.
Eileen- ~ * ~
Re: Eileen Lightwood - LittleFlair
piękna karta <3333 strasznie mi się podoba to jak piszesz <3
jej
akceptuję.
jej
akceptuję.
Konstanty- urocza dziewica
Re: Eileen Lightwood - LittleFlair
jaka ona urocza i chwała Ci, że wreszcie po tylu kartach trafiamy na taką osóbkę <3
Ana- księżniczka
Similar topics
» Eileen
» 1. Eileen i Mato
» Gabriel Lightwood- Chace Crawford
» Kennedy Blanche Lightwood - Claire Boucher
» 1. Eileen i Mato
» Gabriel Lightwood- Chace Crawford
» Kennedy Blanche Lightwood - Claire Boucher
:: Organizacja :: Karty Postaci :: Do przejęcia
Strona 1 z 1
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|