Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Aula

+7
Angie
Ethan
Christian
Barbie
Justin
Delilah
Mistrz Gry
11 posters

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Aula - Page 2 Empty Re: Aula

Pisanie by Barbie Sro Sie 31, 2011 4:39 pm

- Czyli to twoje standardowe pytanie na rozpoczęcie rozmowy? - zapytałam odrobinę zbita z tropu, bo jakoś jego wypowiedź nie kleiła się do siebie i zwyczajnie mnie zamotał. Nie lubiłam być zamotana. Wolałam gdy wszystko było wokoło mnie czyste i klarowne, tak abym nie musiała ani trochę dziwić, i ani trochę zastanawiać. Zbyt intensywne myślenie nie należało do moich ulubionych zajęć, a wręcz przeciwnie. Robiłam to jedynie z konieczności i od czasu do czasu by coś sobie udowodnić. Na przykład, że pamiętam jak się mnoży. Albo pamiętam wierszyk z dzieciństwa, który dzieciaki krzyczały gdy obok nich przechodziłam. Niezbyt miły. Nie powiem wam, bo użyjecie je do niecnych celów. Mniejsza z tym. To że ja byłam nie do końca normalna nie oznaczało, że musiałam przebywać w towarzystwie nienormalnych osób (czyt. Frytek). - Ale jesteś Jehowy, czy nie? - zapytałam jeszcze raz, bo nie odpowiedział na to pytanie. Może i uczepiłam się tego pytania, ale nie moja wina, że byłam odrobinę nietolerancyjna. To wina Jehowych. I Żydów.
Przyjrzałam mu się uważniej, sama nie wiem czemu, ale można uznać, że to wina frytek. Znaczy nie insynuowałam, że mi coś do nich dosypał, choć wszystko jest możliwe. Co ja nigdy pigułki gwałtu nie miałam w kubeczku na imprezie? Składałam winę na frytki, bo nie byłam przyzwyczajona by składać winę na siebie. Jak dla mnie, ja zawsze byłam niewinna. Nawet podczas robienia mojej pierwszej (i jak na razie jedynej, oprócz dennych ćwiczeń tu w rezydencji) laleczki voodoo. Uch, straszną miałam ochotę by zrobić kolejną, ale nadal miałam wrażenie, że za bardzo mnie obserwują. Nienawidziłam jak ludzie się na mnie gapią. Na przykład zaraz palnęłabym komuś gdyby się lampił tak jak ja teraz na Frytka.
- Lubię makaron - przyznałam. Choć większego sensu to nie miało. Ja z żarcia lubiłam wszystko. Oprócz ciepłego mleka. A brrrr. Z kożuchem. O fuu, o bleee. - Też bym nie odmówiła, jak widać na załączonym obrazku. - I wepchnęłam w siebie ostatnią frytkę.
Barbie
Barbie
darmozjad


Powrót do góry Go down

Aula - Page 2 Empty Re: Aula

Pisanie by Christian Sob Wrz 03, 2011 4:54 pm

Podrapałem się po głowie. Znaczy nie tyle podrapałem, co przejechałem palcami po mojej czuprynce. Ja mam takie mizerne jakieś te włoski. Znaczy są gęste i lśniące, i w sumie nic im nie brakuje, ale tak strasznie wolno rosną. Chociaż i tak je ciach-ciacham jak tylko zrobią się dłuższe niż powinny. Ja mam twarde reguły nie do złamania.
- Tylko wtedy, kiedy nie mam innego pomysłu. - odpowiedziałem, łapiąc się za kostkę, bo zamierzałem ułożyć się w pozycję lotosu. Ale trochę mi nie wyszło, nawet z ciągnięciem się za kostkę, bo straciłem równowagę i walnąłem na plecy. Całe szczęście, że siedziałem w rozsądnej odległości od krańca sceny, bo mogłoby być nieciekawie. Dziewczyna nie wyglądała na uzdrowicielkę.
- Nie jestem. - spojrzałem z zaciekawieniem ze swojego punktu podłogowo-scenowego na nią, bo aż dziw, że tak jej na odpowiedzi zależało na to jedno pytanie. Które za pierwszym razem z właściwym sobie roztargnieniem pominąłem.
- Jak chcesz, to mogę cię wołać, jak będę robić makaron. - zaproponowałem. Jeny, co za podryw. Na żarcie. Trochę głupio, ale chociaż zadziałało. Bo dostałem jej numer, który starannie zapisałem w kontaktach, i nawet dowiedziałem się, jak ma na imię. Zapamiętałem odcień jej głosu i wygląd prawej dłoni. A potem pogadaliśmy jeszcze chwilę, potem się pożegnałem i odniosłem talerz do kuchni, żeby pozmywać. I to by było na tyle.

[koniec]
Christian
Christian
ciapak <3


Powrót do góry Go down

Aula - Page 2 Empty Re: Aula

Pisanie by Ethan Nie Sty 29, 2012 5:48 pm

/////

Na scenie poustawiane zostały meble. Dwie kanapy, dwa wysokie krzesełka bez oparcia, lampa, stolik. Na stoliku stał jakiś tam ciemny alkohol, dwie czy trzy brudne szklanki, nawet świeczka. Nie zapalali światła, przecież to zniszczyłoby całą atmosferę. Ethan siedział na jednym z krzesełek, trzymał w dłoni gitarę i kończył papierosa. Popiół spadał na wypucowaną podłogę, ale nikt się tym nie przejmował. A już na pewno nie sam zainteresowany.
Zresztą nie wyglądał na zainteresowanego. Wzrok miał zgubiony gdzieś ponad płomieniem świecy. Właściwie trudno powiedzieć o czym i czy wogóle o czymś myślał. Może miał teraz w głowie nic. Wydawał się być niewzruszony i szybko się zainteresował, kiedy do auli przybyły kolejne osoby. Przyszło dwóch jego kolegów, przyprowadzili Aurelia. Nawet się chyba jakoś dogadali, bo rozmawiali o czymś głośno. Ethan patrzył na nich nieco zainteresowany i obserwował gitarę, którą przytachał włoch. Uśmiechnął się pod nosem ukontentowany wyborem znajomego. Przywitał się z chłopakami jakimś super trudnym zbitkiem dłoniowym, a kiedy chciał to zrobić Aureliowi, chyba troche im nie wyszło.
-Haha, orjętuj się- poradził swojemu dzisiejszemu przeciwnikowi i napsiał szybkiego smsa do dziewczyn. Nessie bowiem stała jeszcze pod jego pokojem, a mogłaby się już tu pofatygować.
-Zanim reszta przyjdzie, to może się rozgość- poradził Kotletowi wskazując na stolik i szklanki. -Alkohol dezynfekuje, spoko- mrugął.
Jaki miły.
Ethan
Ethan
gwiazdorzy


Powrót do góry Go down

Aula - Page 2 Empty Re: Aula

Pisanie by Angie Nie Sty 29, 2012 9:39 pm

//przeskok

Dziwnie było schodzić po stopniach w stronę oświetlonej świeczkami sceny, trochę po omacku, trochę na pamięć. Nie przyszła za wcześnie, chłopcy byli już na miejscu, rozmawiali. Akustyka miejsca była powalająca - chociaż znajdowała się w znacznym oddaleniu od zgromadzonych, potrafiła w miarę dobrze odtworzyć wypowiadane przez nich słowa. Uśmiechnęła się pod nosem. Z obecnych już muzyków znała tylko Ethana, Aurelia zaś kojarzyła tylko z widzenia. Nie miała pojęcia, kto jeszcze miał przyjść, ale to towarzystwo nie było takie najgorsze.
Powoli wdrapała się na scenę. Wystrój był niewątpliwie urokliwy, kameralny. Dym papierosowy zmieszany z zapachem starych desek sceny dopełniał efektu. Uśmiechnęła się nieco szerzej do chłopców, którzy zdążyli zauważyć jej obecność, tym nieznanym się przedstawiła, Walsha za to zostawiła na koniec. Nie widziała się z nim tak 'porządnie' od czasu kiedy śpiewali sobie razem wśród zabawek. Mijali się na korytarzu, raz zdarzyło jej się zadzwonić, zapytać co u niego. Wiadomość od muzyka była miłą niespodzianką.
- Dziękuję za zaproszenie. - mruknęła, gdy przytuliła go delikatnie na powitanie. Zerknęła na stojący obok stołek, zarezerwowany niewątpliwie dla występujących. Nie, nie będzie się wpychać. Zamiast tego wybrała jedną z kanap, tą z mniej zapadającymi się poduchami. Wzięła głęboki wdech. Powietrze było przepełnione inspiracjami.
Angie
Angie
~ * ~


Powrót do góry Go down

Aula - Page 2 Empty Re: Aula

Pisanie by Aurelio Nie Sty 29, 2012 11:06 pm

///////

Przestępując ze stopnia na stopień i z głośnym entuzjazmem czerpać przyjemność z rozmowy z dwójką znajomych, na przez aulę kroczył Aurelio. Kierował się w stronę nikłego światła i siedzącej tuż obok znajomej sylwetki Ethana. Uniósł wyżej jedną z nóg i znalazł się na podeście, który był częścią sceny i zlustrował sylwetkę bruneta, a potem, biorąc za wzór gości, którzy widocznie byli jego ziomkami, chciał się z nim przywitać. Trochę mu nie wyszło, bo szybko zdążył się rozproszyć i zapomnieć jak poruszyć ręką. W myślach obwinił za to skręta, którego wypalił przez wyłonieniem się ze swojego pokoju. Jak zwykle zwalał wszystko na marychę, ale ani trochę nie przekonywało go to do tego, aby przestać jarać. Zaśmiał się pod nosem, sam z siebie i z kącikowym uśmiechem oparł się o stół, który był tuż za nim, czekając również na pierwszy złośliwy komentarz z jego strony. Nie zdążył się nawet zniecierpliwić.
- Dzięki - burknął, najwidoczniej raczej od niechcenia i odwrócił się w stronę przedmiotów poustawianych na stole, dokładnie badając wzrokiem każdy z nich. Ostatecznie zdecydował się na butelkę piwa, którą wziął w dłoń i delikatnie w niej obrócił. Aby z niej skorzystać musiał ją otworzyć, a żeby to zrobić, potrzebował wolnych rąk, więc zwolnił uścisk palców, którymi wcześniej dość nerwowo ściskał gryf swojej ukochanej, starając się obronić ją przed strasznym i niezrozumiałym światem i odstawił ją najostrożniej jak tylko potrafił na ziemię, opierając o stołek i upewniając się, że się nie chwiała. Potem wypatrzył wzrokiem otwieracz do piwa, zgarnął go z blatu i jednym szybkim ruchem sprawił, że kapsel ustąpił, a butelka zasyczała. Od razu przysunął ją do ust i upił sporego łyka, odczuwając przyjemność z każdą kolejną kroplą, która kończyła w jego przełyku.
- Mam nadzieję, że jesteś świadomy tego, że nie możesz się już wycofać - odparł z wyraźnym rozbawieniem na twarzy, częściowo zakrytej zarośniętymi, skręconymi kosmykami, które na pewno czasem utrudniały mu rozpoznawanie tego, co widział. Nawet nie usłyszał, że ktoś się do niech zbliżał, w celu dołączenia się, do czasu aż ujrzał blondynkę, stojącą tuż obok i witającą się ze wszystkimi. Przedstawił się, bez większego entuzjazmu, wyznając zasadę, że wszyscy powinni znać jego imię, ale aby naprawić swoje mało grzeczne zachowanie, posłał jej przyjazny uśmiech.
Poczuł drażniący nozdrza, choć wyjątkowo przyjemny zapach, który w postaci jasnego obłoczka wydobył się z papierosa Ethana. Przez chwilę rozważał opcję wyciągnięcia jednego z papierosów, spoczywających w nienapoczętej paczce, w kieszeni jego wytartych jeansów, ale ostatecznie ugasił pragnienie wsunięcia sobie fajki do ust kolejnym łykiem piwa. Do połowy opróżnioną butelkę odstawił z powrotem na blat i zdecydował się wskoczyć na wolny stołek, biorąc ze sobą swoją gitarę, którą następnie ułożył sobie wygodnie na kolanach. Przesunął dłonią po strunach z niesamowitą delikatnością i zmysłowością, a potem zaczął powtarzać tę czynność, kręcąc kluczami, aby udoskonalić jej dźwięk nastrajając ją. Każdy jego ruch wydawał się być całkowicie zaplanowany i pewny. Jego powieki opadły nieco w dół. Nie musiał patrzeć. Wystarczyło, że słyszał. Jeszcze kilka chwil, a wpadnie w trans i nie będzie potrafił rozróżnić rzeczywistości od pięknych dźwięków, brzmiących w jego głowie, wypływających spod jego palców.
W porę jednak się otrząsnął, nie pozwalając sobie na zbytnie odpływanie w towarzystwie innych i dla upewnienia się, że wszystkie struny idealnie ze sobą współbrzmiały, przesunął po nich kciukiem. A potem wyciągnął rękę po swoją butelkę piwa i do niej powrócił, drugim ramieniem asekurując swoją ukochaną, aby nie zsunęła się z jego nóg.
Aurelio
Aurelio
kotlecik


Powrót do góry Go down

Aula - Page 2 Empty Re: Aula

Pisanie by Nessie Pon Sty 30, 2012 7:15 pm

[oja]

To ten, nie mam za dużo czasu, ale myślę, że coś tu okejkowego wyjdzie, bo zaczynam coraz bardziej lubić Neskę, ona jest doprawdy przeurocza i ma taką przyszłość. Chociaż boimy się komplikacji, prawda.
No to Neska, bo tym razem mówimy o niej w trzeciej osobie, to pewien przełom w jej życiu, wróciła razem z Ethanem z pizzerii, patrzcie, byli tam we dwójkę, to prawie jak randka, zaiste. Nawet dzielili się bakteriami! Owszem, milej by było, gdyby zapłacił za siebie i zauważył, że to randka, ale co z tego. Spokojnie, Neska to nie taka wariatka, która uważa za randkę każde wyjście w dwie osoby, a za stosunek seksualny dotknięcie kolanka kolankiem, czy kolanka ręką. Naprawdę, to młoda osoba na miarę naszych czasów, która pomimo tego zachowała pewien indywidualizm, wrażliwość i powiedzmy, że uroczą niewinność, choć to trzeba potraktować z większym przymrużeniem oka. Wracając do tematu, przebrała się, bo w końcu z należytym szacunkiem trzeba traktować wszelkie artystyczne występy, poszukała książki, a jak już znalazła, to czas było zbierać się. Wzięła więc tomik matczynej poezji do niczego niepodobnej, skierowała swe kroki ku pokoju Ethana. Było już parę minut po czasie, co stwierdziła z niejakim zirytowaniem, gdy ktoś powiedział głośno, że trzeba iść do auli. Okej. Po chwili drogi znalazła się tam i dziarsko ruszyła przez rzędy, by dotrzeć do sceny, gdzie migotały znajome postacie. O, Ethan. Uśmiechnęła się do niego. O, jakaś dziewczyna. Kiwnęła głową nie siląc się na zbytnią uprzejmość. O, Aurelio..!
Wdrapała się na scenę, na stoliku zostawiła książkę, którą w końcu obiecała pożyczyć Walshowi - co z nią zrobi i gdzie położy jego sprawa, byleby wróciła przez następną gwiazdką. Chociaż większość wierszy zna na pamięć, duchy świetlistych szkatuł błądzące w mgle zapomnienia, dygoczące światła na krańcach haftowanego stołu, któż, kto powiedzieć może kim jest osobnik w czarnym cylindrze, królik to, czy koń w sumie jeden z badziewniejszych kawałków, nie takie są odpały, ale akurat o tym pomyślała.
Dwa kroki ku Aureliowi, niech się nie rusza, niech trzyma swą gitarę, niech siedzi. Pochyliła się nieco, umknęła ustami - może dlatego, że miała na dziś dość bakterii, może dlatego, że obecność drugiego muzyka ją zawstydzała, może dlatego, że nie chciała niepotrzebnie rozpraszać Włocha. Musnęła tylko kącik jego ust, dotknęła policzka. Żadnych śladów szminki, nawet gdyby miała usta pomalowane ciemniej niż jasnym różem, delikatny szmer całusa nawet wtedy nie zostawiłby śladu.
- Aurelio, kochany. - witała. Kochany, to o wiele bezpieczniejsze słowo niż ukochany czy kochanie. Ukochany to tak na zawsze, na wieczność, jedyny. Kochanie z kolei jest tak bezpośrednie, czułe. A kochany, trochę umykające, gdzieś z boku. Mało drażniące. Wyprostowała się, jeszcze jeden uśmiech dla Poletto, szybkie spojrzenie na Ethana i można było zejść, by spoglądać na nich z należnego miejsca, z widowni. W końcu tak są zawsze odbierani, nie wypada słuchać pojedynku nie siedząc tam, gdzie zawsze siedzieć się powinno. Osobiście wątpiła, czy aby gitara utrzyma się w akustyce tak dużego pomieszczenia jak to, z pewnością wypadła by nieco gorzej niż z jakimś wzmacniaczami, ale nie o to chodziło. Może jeden z nich, może obaj będą w stanie zagrać na tyle mocno, ale nie szarpiąc struny, mocno, czyli dotykając słuchacza gdzieś w środku, wibrując każdym dźwiękiem, by dotarł w najciemniejsze zakamarki umysłu i chciał uciec jeszcze przez drzwi do auli. Może któryś.
Uważała się zawsze za dobrą słuchaczkę, choć krytyczną. Urodzona z absolutem relatywnym, dość wkurzającym, bo fałsze słychać pięćset razy bardziej, ale jednak urodzona i w pewien sposób od początku wykwalifikowana. Nic wspólnego z tym słuchem absolutnym, co posiada Antonio, wypracowanym przez lata ćwiczeń i starań. Szkoda, że nie miała nigdy okazji go wykorzystać, poza mniej znaczącymi lekcjami śpiewu, które rozwinęły mierny, ale jednak zalążek pewnej pasji, choć ukrywanej gdzieś głęboko.
Nessie
Nessie
transformers


Powrót do góry Go down

Aula - Page 2 Empty Re: Aula

Pisanie by Ethan Pon Sty 30, 2012 10:42 pm

Ethan obserwował Aurelia. Nie chciał za bardzo robić z niego jakiegoś gwiazdora, czy kogoś, tym że tak się nim zajmował. Ale nie uszło jego uwadze, że Kotleto jest ujarany w siedem dóp i zanim ogarnie w którą łape ma wsadzić gryf, oni już sobie całą gromadą pójdą. Mimowolnie uśmiechnął się i przesunął końcówką języka po tytoniowych wargach. Nigdy nie uznawał narkotyków, zabijały trzeźwe myślenie. Spróbował ich kilka razy, a ostatni w więzieniu. Tam nie chciał być trzeźwy, teraz narazie rzeczywistość była do zniesienia. To czy Aurelio sobie ćpa go nie interesowało. Jak sobie chce, to niech sobie łyka na co ma ochote nawet SOSgospodarza.
Przestał tak go seksownie mierzyć wzrokiem, bo jeszcze sobie pomyśli, że to jego dziś tu zaprosił na randeczke. A nie zaprosił. No, może troche. W każdym razie widać, że jeszcze się nie ogarniają.
Kiedy przyszła blondynka uśmiechnął się jeszcze szerzej. Czuł się taki kozak, bo laska się przyszła tylko z nim przytulać. Nessie wcale się nie przyszła przytulać, ale ubrała jakieś fajne wdzianko i Ethan się poczuł jak gwiazda. Potem wpadło jeszcze dwżoch gości, jeden sobie zajarał, a drugi załamał się i poszedł po więcej picia.
-No więc jak widzicie mamy tu Poleta, Aureliem zwanego. To mój ziomek zza ściany, o którym mówiłem tyle niepochlebstw, że głowa mała..- został z otwartą buzią, bo wbił mu się w słowo jeden z jego kolegów. Dzierżył pałki w dłoni i podrygiwał na kanapie obok Neski siedząc. Z drugiej strony siedziała Angie z tym dziwnym co mu oko lata. Ten i pierwszy na zawołanie, sobie zaczeli rprzez siebie gadać. Gość na oparciu siedzenia Neski, się rechotał i palił bez słowa.
- No nazywałeś, małym śmierdzącym drutociągiem
-..któremu łoniakowe gniazdo na pustym łbie przeszkadza..
-.. w jak to ująłeś: odpowiednim obejściu się z tą całą pieprzoną..
-.. dobra, zamknijcie się kretyni kurwa-Ethan może i nie miałby nic przeciwko, ale kurcze zaprasza sobie dziewczyny, a tych dwóch nie umieją zrozumieć sytuacji i jadą z przekleństwami, dobrze że do najgorszych nie doszli. Ethan posłał obu troche takie dłuższe spojrzenie, łatwiej jakby rety siedziały na jednej kanapie. -Rzecz w tym, że nasz tu Rzymianin to istny gladiatore. Choć po nim może nie widać, się wykazał nielada odwagą i dziś postanowił, że nam pokaże, że wie co to jest to pudło. - Ethan nie ukrywał złośliwego uśmieszku. Poprawił włoski i spojrzał na kolege. Coś się gibał. -Więc możemy go posłuchać.
A sam Walsh też podniósł swoją gitarę, gotów wejść przy znanym obu utworze, bo nie ma być jakoś słabo, tylko dobrze ma być. I rozpalił kolejnego papierosa w oczekiwaniu.



W GŁOWIE ITANA ICH BITWA MIAŁA WYGLĄDAĆ TAK
Ethan
Ethan
gwiazdorzy


Powrót do góry Go down

Aula - Page 2 Empty Re: Aula

Pisanie by Aurelio Czw Lut 02, 2012 9:20 pm

Niemało silnej wali potrzebne było brunetowi, aby powrócił do rzeczywistości. Potrząsnął głową i zamrugał kilkukrotnie, odczekują chwilę, aż obraz przed jego oczami znów był dość wyraźny. Przez chwilę jeszcze wszystko zdawało się być ponure i ciemne, dlatego, że przez kilka minut zaciskał powieki, starając skupić się na dźwiękach, które wypływały spod jego palców, sprawiając, że zapominał o całym otaczającym go świecie. Momentem, który zadziałał na niego jak silny impuls i przypomniał o tym, że nie był w auli sam, był ten, w którym jakiś aksamitny głos wypowiedział jego imię. Natychmiast rozchylił powieki, a gdy jego wzrok napotkał twarz Ness, uśmiechnął się do niej. Nie szczerzył szeroko zębów, a jedynie uniósł ku górze kąciki ust, ale zdawał się wyglądać na niezmiernie zadowolonego i gotowego na pokonanie swojego odwiecznego przeciwnika. Poczuł przypływ pewności siebie, której zazwyczaj mu brakowało. Poprawił swoją wiecznie zgarbioną sylwetkę, przeczesał palcami włosy, zapewniając sobie większe pole widzenie, choć i tak na co patrzeć nie było i nabrał głęboki oddech.
Rzeczą, którą najlepiej nauczyło go życie było ignorowanie tego, czego słyszeć czy widzieć nie chciał. Dlatego właśnie skupił swoje myśli na czymś zupełnie innym, podczas gdy koledzy Ethana przypominali mu jak wielką miłością pałał do Kotleta. Poza tym, choć Poletto przez cały czas wmawiał sobie, że darzy Walsha okropną nienawiścią, gdzieś tam głęboko zdawał sobie sprawę z tego, że oszukuje sam siebie. On nie potrafił darzyć kogokolwiek tak wielkimi uczuciami jak nienawiść. Zwłaszcza wielkimi, negatywnymi uczuciami. Był pokornym barankiem, czasem i naiwnym, ale nawet, gdy niektórzy czasem nim pomiatali, tak jak teraz, nie potrafił spojrzeć na nikogo spod byka. Choć gotowało się w nim, wolał odpłynąć gdzieś myślami niż utwierdzać siebie samego w przekonaniu, że powinien się na tym kimś odegrać, odbijając piłeczkę i posyłając w jego stronę nieprzyjemny komentarz. Można nazwać go tchórzem, bo wolał w ciszy bronić swojego zdania niż głośno je wykrzykiwać, ale taki po prostu był. Chyba, że chodziło o muzykę, tak jak teraz, kiedy w końcu mógł pokazać coś, w czym rzeczywiście był dobry i sprawić, że innym otworzą się oczy i przestaną w nim widzieć ćpuna, który powraca się o własne sznurówki, a kogoś zdecydowanie bardziej wartościowego.
Ethan nie zdążył skończyć mówić, a w głowie Aurelio już zabrzmiała melodia, która przekonująco przemawiała do niego, aby to właśnie ją postarał się odtworzyć. Już to robił, całkiem niedawno. Jego palce zaczęły się poruszać, z początku dość niepewnie i flegmatycznie, ale gdy tylko przypomniały sobie, w jaki sposób należy dotykać strun, ich ruchy stały się płynne i subtelne, podobnie jak początek Babe I'm Gonna Leave You, który z każdą sekundą coraz głośniej rozbrzmiewał w auli. Nie, Aurelio nie chciał imitować Jimmy'ego Page'a, którego uważał za swojego idola numer jeden, lecz ukazać Aurelio Poletto w zniewalającej kompozycji wielkiego artysty. Z każdym kolejnym dźwiękiem, który echem odbijał się w jego głowie, czuł nieopisaną radość, która wypełniała jego serce. Nie musiał już więcej skupiać się na trafianiu w odpowiednie brzmienia, bo jego palce suwały po metalowych strunach jakby wiedzione jakąś nieznaną siłą. Był natchniony, zahipnotyzowany. Gdy spod jego palców wydobył się ostatni dźwięk solówki, zaraz znów powrócił do głównego motywy piosenki. Poczuł się pewnie. Uniósł głowę znad swojej ukochanej, rozchylając powieki. Spojrzał na Ethana, a potem zaczął grać coś innego. Piosenkę, którą z łatwością można było rozpoznać od pierwszy jej dźwięków, nawet jeśli nie znało się jej tytułu, czy wykonawcy, choć to uznawane było za niedopuszczalne.
Aurelio tylko czekał, aż Walsh zdecyduje się do niego dołączyć. I miał nadzieję, że ktoś zacznie śpiewać, bo cała sytuacja aż prosiła się o to, aby ktoś wszedł z pierwszymi słowami, pierwszej zwrotki, a potem w refrenie dźwięcznie wypowiedział tytuł piosenki. Layla.
Aurelio
Aurelio
kotlecik


Powrót do góry Go down

Aula - Page 2 Empty Re: Aula

Pisanie by Ethan Sob Lut 04, 2012 3:05 pm

Ethan był pod wrażeniem - nie dość, że Poleto/Kotleto wybrał jednen z bardziej lubianych przez niego utworów, to wybrał ten, który wymagał już większych umiejętności. A co więcej wykonał go, hm no Ethanowi było tu trudno przyznać, zważywszy na to jakie miał wcześniej zdanie o Aureliu - wykonał go na prawdę super. Idealnie.Teraz jego zdanie się zmieniło szybciutko. Poczuł się nawet trochę, jakby nigdy nie miał żadnego zdania o Aureliu. Słuchając go zza ściany, przecież już dano powinien docenić jego talent. Ale wcześniej wypierał takie myśli - egoistycznie zniekształcał muzykę, którą słyszał, jęczał, nie pozwalał pojedyńczym dźwiękom ułożyć się w całość. Nie pozwalał Aureliowi, za co dziś ten drugi sobie odbił. I właściwie może wyszło na dobre?
W pierwszych minutach śledził spojrzeniem palce ślizgające się po strunach. Dym z papierosa okalał miękko dzielącą ich przestrzeń. Wkrótce Itan dał się wciągnąć. Wybijał rytm na pudle gitary, stopą też podrygiwał. Bezwiednie, w końcu muzyka polegała na wyczuciu, nie wyuczeniu.
Kiedy przyszła jego kolej, był już przygotowany. Podniósł gitarę chwilę wcześniej. Wcisnął papierosa na sam koniec gryfu i włączył się przy którejś serii. Oasis. Przyjemnie było tak siedzieć i grać razem z drugim kimś, kto się na tym znał. Tamci goście, którzy siedzieli teraz na kanapie, też coś brzdąkali, ale byli żałośni w porównaniu z nimi. Oni mogli im machać tamburynami, albo walić w stół, bo w bębny pewnie nie.
Ethan w odróżnieniu do Aurelia, miał kontakt z publicznością. Póki Aurelio pilnował mu tyły, Ethan mógł się uśmiechać i poruszać ustami, zachęcając Angie i może Neskę do śpiewania. Chłopcy już sie wkręcili, śmiali kiedy Ethan w końcu zaczął śpiewać. Bo Itan miał całkiem niezły głos, nie da sie ukryć że nie miał. Tak mi się chujowo pisze Itanem, ale nie chcę robić zatoru, to pisze. Sobie wyobraźcie ogólnie, że było super. Ale jak skończyli grać Lyle, to przeszli jeszcze na jedną fajną piosnekę, żywszą bardziej. Później Ethan zagadał Aurelia, że może trzeba się przerzucić na elektryczną, nawet się do siebie uśmiechnęli do siebie i jak skończyli swoją górnolotną pogawędkę, przypomnieli sobie, że mają przecież innych ludzi tu i musieli przerwać flirty świrki. Ethan odnalazł wzrokiem blondynkę. I zapalił nowego i ruszył ku niej.
Ethan
Ethan
gwiazdorzy


Powrót do góry Go down

Aula - Page 2 Empty Re: Aula

Pisanie by Angie Nie Lut 05, 2012 1:31 pm

Powietrze robiło się coraz gęstsze od dymu papierosowego. Felicia patrzyła na przemian na obu muzyków, choć tak w zasadzie ich nie widziała; myślami była zdecydowanie za daleko, żeby cokolwiek dostrzec. Zupełnie zbyła przedmowę Ethana i słowa tych dwóch kolegów, których imion nie zdołała zapamiętać. Coś ich rozbawiło, ktoś się zdenerwował. Nieobecna duchem, zwróciła wzrok na dziewczynę, która powitała ją z rezerwą, tylko po to, by nieświadomie zacząć szukać wzrokiem na jej twarzy wyjaśnienia całej sytuacji. Na tym głównie polegała blondynka; na oczach. Zdecydowanie bardziej wolała widzieć niż słyszeć. Głuchy świat pobudzałby wyobraźnię, zmuszał do wytężenia uwagi. Ale co to by było za życie bez muzyki? Szczególnie tak wykonanej jak przez Ethana i Aurelia. Dziewczyna ocknęła się w chwili, gdy struny brzdęknęły po raz pierwszy. Tym razem słuchała uważnie, starając się nie myśleć o niebieskich migdałach i skupić się wyłącznie na melodii. Przestał jej nawet przeszkadzać kolega siedzący obok na kanapie, który co chwila nerwowo pochrząkiwał i jakoś dziwnie trząsł głową.
Layla? Nie mogła się nie uśmiechnąć. Dosłownie pół godziny przed przyjściem na aulę blondynka śpiewała to, przechadzając się leniwie korytarzami, bo piosenka tkwiła jej w głowie już od kilku dobrych dni. Tekst znała na pamięć od dawien dawna, więc zaśpiewanie teraz nie stanowiłoby problemu - problem tkwił w tym, że się krępowała. Lubiła śpiewać, ale dla przyjemności, w żadnym wypadku profesjonalnie. Najlepiej wychodziło pod prysznicem, kiedy była sama, a jedyną publiką były butelki z mydłem i współlokatorka, która może jednak coś niecoś słyszała przez cienkie ściany. Teraz, kiedy była otoczona ludźmi zapewne obdarzonymi genialnym słuchem, które wyłapałyby każde niedociągnięcie, nieco się krępowała. Pozostawało jej nucenie pod nosem w nadziei, że ktoś zacznie pierwszy. W końcu się doczekała, bo Walsh nie miał się czego wstydzić i popisał się swoim genialnym wokalem. Pojedyncze spojrzenia od niego posyłane w jej stronę odczytała jako zachętę i pilnując, aby przypadkiem nie zostać ze śpiewaniem w pojedynkę, dołączyła się dopiero w refrenie. Zaczynała się powoli rozkręcać, kiedy piosenka się skończyła. Czteroosobowa publiczność nagrodziła chłopców brawami, zaczęła się wymiana zdań. Dziwny kolega obok zaczął z ożywieniem opowiadać, że zawsze chciał mieć talent porównywalny do tamtej dwójki, ale najwyraźniej nie było mu to dane. Nox potakiwała mu z uśmiechem i starała się nie dać po sobie znać, że naprawdę nie ma teraz ochoty na rozmowę - szczególnie jeśli rozmówca nie był zdolny nawiązać z nią kontaktu wzrokowego na dłużej niż pół sekundy. Zaczęła się zastanawiać co takiego brał przed przyjściem.. podobny oczopląs i ożywienie nie były naturalne. Przy kolejnym odwróceniu wzroku przez kolegę, sama odwróciła się w drugą stronę, akurat wtedy, kiedy Ethan ruszył w jej stronę. Uśmiechnęła się szeroko i wstała, zdawkowym 'przepraszam' żegnając kolesia, który właśnie rozpoczynał opowieść o swojej wizycie u dentysty.
- Zaśpiewasz ze mną? - zapytała w chwili, gdy dopadła Estończyka w połowie jego drogi do niej. W sumie to nie wiedziała czemu o to zapytała. Może została jej chętka po wcześniejszej Layli, może szukała pretekstu żeby nie wracać na kanapę, może miała na względzie ich pierwsze spotkanie i przyjemne wspomnienia z tym związane. W każdym razie, wcześniejszą swoją wypowiedź potraktowała jako pytanie retoryczne, bo nie czekając na odpowiedź Ethana, pociągnęła go z powrotem w stronę stołków.
Angie
Angie
~ * ~


Powrót do góry Go down

Aula - Page 2 Empty Re: Aula

Pisanie by Nessie Nie Lut 05, 2012 6:43 pm

I ja mam na to odpisać, a mi się tak makabrycznie dramatycznie nie chce, jednakże zrobię to ja. Ha!
Neska, biedna mała Neska. Nie mogła nawet posiedzieć sobie na godnym miejscu, bo jeden z dwóch podejrzanych typków (szczerze mówiąc odbiegających mocno od jej wyobrażenia eleganckich artystów, których uważała za bardziej pasujących do takich imprez) nakłonił ją do zmiany miejsca. Okej okej, kolego, nie gorączkuj się, bądź tak miły i mnie puść, okej? Dzięki, spoko. Rada nierada poczłapała do drugiej kanapy (no na pewno nie usiądzie z tą całą co-ja-jestem blondi, która się obściskiwała z Ethanem, też coś), obok niej zasiadł ten drugi, normalniejszy. Chociaż nie wiem, w sumie rozkręcił się jak zaczęli grać i coś wybijał pałkami na oparciu, pomrukując coś z zadowoleniem. Co za patologia. Biedna Neska. Ona ma zawsze takie cudowne, pozytywne wyobrażenia o świecie, a potem się okazuje, że jest wcale nie taki fajny. Ale nie załamujmy się, mogło być gorzej. Przynajmniej chłopcy dobrze grali. Musiała przyznać, kompletnie i całkowicie, że ładnie im to szło, nawet dla tak wybrednej osoby. Taki żarcik, ona jest słabym krytykiem. Chyba, że jej się chce i ma taki krytyczny dzień, ale to rzadko bywa. Więc po prostu trzeba powiedzieć, że jej się bardzo podobało, aż uśmiechnęła się do tego pseudoperkusisty normalnie. A kiedy Ethan zaczął śpiewać, NO KTO BY PRZEWIDZIAŁ, dołączyła się cicho swoim śmiesznym głosem (nie, no serio ona ma taki śmieszny głos, nawet na youtubie pod kilkoma wywiadami tak ludzie komentują), który oczywiście zagłuszyły pałeczki kolesia. Ale spoko, nie będziemy przecież człowieka smucić, niech sobie bębni, nic złego nie robi?
Skończyli grać - okej. Uśmiechnęła się do perkusisty uprzejmie, już chciał zagadać, ale ona zwiała. NO PATRZCIE KTO SIĘ ŚLINI DO ETHANA. To czysta bezczelność tak sobie przychodzić, tak się ślinić i się rzucać w ramiona. Och, żebyście się tylko nie porzygali z tej miłości, gołąbki. No, i to wyraża wszystko, nie trzeba mówić, jakie spojrzenie otrzymała Felicia (dobrze, że go nie zauważyła). No ale skoro KTOŚ SOBIE PODRYWA, to NIE BĘDZIEMY PRZESZKADZAĆ CHYBA, jaki śliczny rym. Ale tu normalnie dym leci z Neski! Bo ona zła jest. A ona zła to jest naprawdę źle, bo wiecie, źli ludzie. To rodzinne, he he he. Chociaż nigdy nie była wystarczająco zła dla kuzyna, którego zmuszali do jeżdżenia z nią na narty. Przynajmniej mają teraz fajne zdjęcia i męczeńską miną kuzynka. Okej. No to do wyboru mając perkusistę z ADHD i PARĘ OBRZYDLIWYCH GOŁĄBÓW (to taka potworna egzaltacja jej, wiecie), wybrała uroczego Aurelia, który nie ślinił się do żadnych blondynek, nie miał pałek i takich tam.
- Fajnie. - stwierdziła luźno, w sumie chyba chodziło o występ, ale trudno powiedzieć. To takie niby zagajenie rozmowy, żeby się Poletto Kotletto ożywił i raczył nią zająć, biedną i PORZUCONĄ.
Nessie
Nessie
transformers


Powrót do góry Go down

Aula - Page 2 Empty Re: Aula

Pisanie by Aurelio Pią Lut 10, 2012 4:39 pm

Poletto nie myślał. Nie odczuwał potrzeby myślenia. Nie musiał zastanawiać się na tym, jaki dzień zaraz wytworzyć. Nie myślał o tym, jaką miał minę. O tym, co właśnie myślał Ethan. O tym, że ktokolwiek się mu przyglądał. Prowadził dialog ze swoją gitarą. Niczym akt miłosny. Zmysłowy, czuły duet, który sprawiał, że po auli rozchodziła się wspaniała muzyka. Subtelne dźwięki odbijały się o stare ściany wielkiego przemieszczenia, które dawno nie słyszały muzyki, poza grupkami odmóżdżonych dzieci, które przychodziły tu i śpiewały piosenki Adele czy Biebera. Muzyka Led Zeppelin w ogóle nie powinna być do tego porównywania. Nie była tylko kilkoma nutami, które zebrane razem tworzyły doskonałą całość. Była sposobem przekazania emocji, ukazania siebie. Brunet, który starał się ukazać cząstkę siebie w solówce Page'a, nigdy nie był zbyt rozmowny czy energiczny. Nigdy nie uważał, że potrzebna mu była grupka znajomych. Wystarczała mu gitara, trochę alkoholu, może skręty, a jedynym wielkim celem w jego życiu były własnie takie momenty, kiedy nic się nie liczyło, a cały świat gdzieś znikał. I niezależnie od tego jak bardzo krzyczał nie mógł go obudzić, dopóki sam Poletto nie zdecydował się do niego powrócić.
Gdy do uszu Aurelio doszły dźwięki drugiej gitary, uniósł powieki i spojrzał na Ethana. Odwzajemnił uśmiech. Potem ten zaczął śpiewać. Wszystko brzmiało doskonale. Sam brunet nie podejrzewał, że potrafił się tak doskonale bawić w towarzystwie Walsha. Co więcej, powinien mu podziękować, bo to przecież był jego pomysł. Zaczął się nawet zastanawiać, co by było gdyby razem założyli zespół. Pewne jest to, że byliby najlepszym zespołem w Norwegii. W całej Europie nawet. Na całym świecie, kurwa.
Piosenka się skończyła, a chłopak odstawił na bok swoją gitarę, za poradą Ethana. Załóżmy, że jego biały Fender gdzieś tam był, więc zaraz znalazł się na jego kolanach. Poprawił wtyczkę, a potem zerknął na wzmiacniacz, upewnijąc się, że był włączony. Z wielką precyzją poprzekręcał przekrętła na gitarze, a potem przesunął palcami po strunach, upewniając się, że wszystko dobrze brzmiało. Podniósł głowę i zauważył przed sobą Nessie. Choć nie jestem pewna, czy wiedział, że tak właśnie ona ma na imię.
- To jeszcze nic. Przygotuj się na więcej. - odparł przychrypniętym głosem i posłał jej uśmiech. Nie szczerzył może szeroko zębów, ale jego uśmiechy, gdy takie pojawiały się na jego twarzy, były całkowicie szczerze i bardzo przyjemne dla oczu innnych. - Walsh, mam nadzieję, że zaplanowałeś ambitny repertuar na resztę wieczoru! - wykrzyknął w stronę kumpla, jeśli kumplowaniem można było nazwać ich relację, a zaraz potem powrócił spojrzeniem do brunetki. Poruszył w zaczepny sposób brwią. Ot tak, dla zabawy. Nie myślcie przypadkiem, że zaczynał flirtować, czy coś. Hehe, flirtowanie i Aurelio. Dobre, nie ma co.
Aurelio
Aurelio
kotlecik


Powrót do góry Go down

Aula - Page 2 Empty Re: Aula

Pisanie by Ethan Pią Lut 10, 2012 10:15 pm

Ethan powoli zbliżał papierosa do ust. Ale im był bliżej Angie, tym więcej miał energi. Ona go naładowywała, jakby była bateryjką, wiecznie uśmiechniętym słoneczkiem. I tak też wyglądała. Nawet się nie zorjętował, kiedy Angie go zawróciła. A ktoś wyjął mu z palców papierosa. Nie odwrócił się, sprawdzić któż to taki (kasztaniaki), tylko wrócił grzecznie.
Z Angie wymienił jakieś rozbawione uwagi na temat tego na którym krzesełku siadamy, a w końcu, znając jej uwielbienie do ruszania się dużego, wskazał to przy którym nie było drogocennej gitary Aurelia : Walsh jeszcze nie posiadał gitary elektrycznej i się ślinił do dziecka Aurelia w sumie bardziej niż do Angie, ale zgodził się jeszcze na odrobinę cierpliwości. W zamian będzie oczekiwał, że Aurelio da mu pomacać struny.
Usiadł on. A wtedy dosłyszał, że go wołają. Roześmiał się słysząc komentarz Aurelia. Oczywiście, że ambitnie. Chociaż z drugiej strony z Angie mieli skłonność do wykonywania niezbyt trudnych utworów: nadawało się wszystko przy czym można było śpiewać sobie i się do siebie nawzajem szczerzyć jak dwa konie.
-Stary trzymaj się, bo teraz się zaczyna- zapowiedział, ale z jakimś szyderstwem. Bo wiedział co zaraz nastąpi. I wiedział, że repertuar ten nie umywa się nawet do jakości. Ale był przyjemny. I lubili śpiewać to, i tamto i tamto. Nawet było im nieco trudno ogarnąć co mają zaśpiewać w końcu.
-A może to..- powtarzał co chwilę, wygrywając pierwsze dźwięlki, po czym cieszyli się przez sekundę, aż przypominali sobie kolejne fajniejsze piosenki i znów się przerzucali. W tym czasie towarzystwo z boku się nieco może zintegrowało? Ethan przelotnie sprawdził, czy Nessie ładnie wspiera Aurelia. Tak jak mu się wydawało: oni się dogadają. -Dobra, kotku, cisza- zwrócił się znów do blondyneczki, która wkręciła się w tą ich licytację. Oblizał jeszcze usta zanim zacznie. Raz, dwa, trzy.. Spojrzał na nią. Zna. Oczywiście, że zna. Uśmiechnął się zaczepnie, a że to był występ to uśmiechnął się nawet jakoś tak przemiło i tylko dla niej.
-Do you hear me? I´m talking to you. Across the water, across the deep ocean, under the open sky. Oh, my babe I´m...-i wykonali to tak słodko jak w glee. I coś Aurelio chyba wspominał o tym, że gdy się śpiewa nie ma innego świata.
WYKONALIBY. Zanim bowiem Angie zdążyła otworzyć swoje piękne usteczka, ludzie się na niego rzucili, ŻE CO ON WYBIERA. Dostał pałeczką, a zaraz ktoś podbiegł gotów mu zajebać gitare. Się ogarnął, ale najpierw skopał tego kogoś. I przytulał Angie.
-Co za gnomy -zarechotał jej do ucha, bo obiecał też, że potem sobie pośpiewamy. Dał jej całusa w główkę i wywrócił gałami do tych debili. Walnął w struny.
-If you think our kiss was all about the lips, comon' you got it all wrong, babe. If you think the dance, was only the hips, so well... then do the twist - i już mu nie wezmą gitary, krasnoludy.
Ethan
Ethan
gwiazdorzy


Powrót do góry Go down

Aula - Page 2 Empty Re: Aula

Pisanie by Angie Pon Lut 13, 2012 7:31 pm

"Się do siebie nawzajem szczerzyć jak dwa konie" idealnie ilustrowało zaistniałą sytuację. Ledwo Ethan się zgodził żeby pośpiewać, a już dziewczyna pokazała wszystkie swoje zęby w uśmiechu. Z każdą kolejną chwilą wyszczerz się powiększał, aż w końcu przestał, bo już bardziej wietrzyć zębów się nie dało.
Krótkie droczenie się o repertuar było niemal tradycją. Skoro uwielbiali razem śpiewać, to każda piosenka była przyjemnością - co prawda zawsze lądowali z jakąś niespecjalnie ambitną piosenką, lekką i przyjemną, z niespecjalnie wyszukanego repertuaru, ale jeszcze nigdy nie śpiewali na pokaz, więc nie było się co przejmować. Blondynka też odwracała się co jakiś czas żeby zobaczyć, co tam u pozostałych słychać, zupełnie nieświadoma tego, że Nessie mierzyła ją morderczym wzrokiem. Wątpliwe jednak, czy w ogóle przejęłaby się faktem niechęci brunetki do niej. Jak brzmiało to motto, które ostatnio przyjęła? Ah. Je ne regrette rien.
- Boy I hear you in my dreams. I feel your whisper across the sea. I keep you with me, in my heart; you make it easier when life gets hard. - Aurelio miał rację. Kiedy muzyka grała, a słowa rozbrzmiewały do akompaniamentu, rzeczywistość przestawała się liczyć. No, chyba że w twoją stronę lecą pałeczki. Zaśmiała się, schowała na wszelki wypadek, gdyby ktoś zechciał rzucić też w nią. Chwilowe zamieszanie: ktoś kogoś kopnął, śmiechy chichy, znowu ktoś kogoś walnął pałeczką, a na koniec końców znalazła się w objęciach Ethana. O, jak fajnie! Śmiała się niemal cały czas. Tu najwyraźniej nie dało się wykonać w spokoju, więc poprosiła żeby to "pośpiewamy później" było jak najszybciej. Struny znów zabrzęczały. Poleciała jedna zwrotka Denial twist, ale zaraz wrócili do Lucky i tym razem wykonali utwór w całości. Słodko było i uroczo, tym razem nikt niczym w nich nie rzucał, gitara też nie została zabrana. Cmoknęła go w policzek w ramach podziękowania i przypomniała, że obiecał, że jeszcze pośpiewają. Skoro im tak dobrze szło teraz, do dlaczego mieliby nie kontynuować? Już grali z Aureliem, więc mogli pójść. Więc poszli, bo innego zakończenia nie umiem wymyślić i męczyłam się z tym beznadziejnym postem jakieś pół dnia.
//
Angie
Angie
~ * ~


Powrót do góry Go down

Aula - Page 2 Empty Re: Aula

Pisanie by Blaise Nie Cze 24, 2012 9:47 pm

Myślałem, że wyczerpałem już limit dziwnych sytuacji jak na całe życie, jednak zdecydowanie, katastrofalnie i przykro doświadczyłem w jak ogromnym byłem błędzie. W ogóle co to za poryty świat, który mi tak myśleć pozwolił no kurwa mać i generalnie kląć chciałem jak szewc, ponieważ już nawet nie wiedziałem na którym piętrze jestem, z racji iż pogubiłem się totalnie. Z całej tej bezsilności snucia się na korytarzach, które jeszcze wyglądały nieznośnie identycznie, próbowałem celować, które drzwi otwierać, szukając kuchni, lub kogokolwiek mówiącego po angielsku, gdyż do tej pory spotkał tylko dziewczynkę, która wyglądała jakby ją wyjęto z 'Dzieci z Bullerbyn', ewentualnie jak blond odpowiednik Pippi Langstrumpf.
Pchnąłem kolejne ciężkie drzwi, modląc się już do Latającego Spaghetti, gdyż zasób innych bóstw skończył mi się piętro temu, żeby wybłagać sobie chociaż jakiś dziwny pokój z automatami z batonikami, gdyż żołądek zacisnął mi się już boleśnie i odgłosy wydawał niepokojące wielce. Na tyle, że już nawet nie załamałem się przesadnie, gdy oczy me zamiast wymarzonych szafek i lodówek ujrzały rzędy obitych efektownym, zielonkawym pluszem siedzeń naprzeciw wielkiej sceny. Imponującej, zwłaszcza jak ma się takie zwichrowanie na punkcie artyzmu wszelakiego i jak się przekonałem po rozmowie z Mer - aktorstwo to również sztuka piękna. Destrukcyjna i toksyczna, acz piękna i pod wrażeniem byłem naszego przedstawienia tak w sumie, gdy przeanalizowałem sobie całą sytuację podczas rezydenckich wojaży.
Których dość miałem na tyle, że zrezygnowany próg auli przekroczyłem i usiadłem sobie w przedostatnim rzędzie, patrząc z podziwem na zachwycające wręcz wnętrze. Pachniało tu pięknie, kurzem, wiekowym materiałem, odleżałą starością, jednak taką jakąś przyjemną, swojską i przytulną, mimo imponujących rozmiarów całości. Pięknie byłoby tu teraz sobie zapalić, mocno mi to głowę zaprzątało, dlatego też zadarłem głowę ku sklepieniu i nie ujrzawszy tam charakterystycznych czarnych migaczy z diodką wyciągnąłem papierosy z kieszeni swoich czarnych spodni i zapalniczkę z kieszonki (irytuje mnie to powtórzenie, ale cholera nie znam synonimu słowa 'kieszeń') że-niby-dżinsowej koszuli.
Nie byłbym chyba sobą, Blaisem Collierem, synem Williama i Alai, gdybym tego nie zrobił. Bo to p a p i e r o s, plus ochota plus wkurwienie plus piękne miejsce równa się trzeba rozdziewiczyć. Więc odpaliłem, zaciągając się pierwszym buchem.
Doprawdy przedziwne zwyczaje ludzie mają, że często się pierwszym nie zaciągają. Marnotrawstwo. Pierwszy najlepszy - uniwersalna zasada.
Blaise
Blaise
~ * ~


Powrót do góry Go down

Aula - Page 2 Empty Re: Aula

Pisanie by Fangora Pon Cze 25, 2012 8:32 pm

//ja fangora lubię w pierwszej, ale jak ci tak jednak niewygodnie, to chyba nikt się nie obrazi jak jeszcze zmienisz na 3 c;

Aula jest takim wspaniałym, aczkolwiek zapomnianym miejscem. Właściwie może jedno wiąże się z drugim. Tu jest zawsze tak przyjemnie, cicho. Czasem głośno, bo bywa, ze ludzie przychodzą pograć na instrumentach, czasem potańczyć, rzadziej recytować wiersze, bo tak samemu przed sobą to w sumie nie do końca frajda. Dzisiaj nie trafiłam na żadną próbę. Zero muzyki, zero tańca. Ale miałam chociaż przestrzeń, którą tak lubiłam i spokój, który przydawał mi się od czasu do czasu. Miałam też krzyżówki, żeby ewentualnie zająć umysł czymś innym niż myślenie o kimś, czy o czymś. Dobrze mi tu było i nawet kiedy drzwi się uchyliły i zdecydowanie ktoś pojawił się w środku, wcale nie przestało być dobrze. Siedziałam zatopiona w miękkie krzesło, wiec najpewniej mój towarzysz jeszcze nie miał pojęcia, że w ogóle tu jestem. Nie mogło zostać tak dłużej. Podniosłam się z siedzenia, zerknęłam na chłopaka i wesołym krokiem ruszyłam w jego stronę.
-Na pewno jesteś tu nowy.-powiedziałam, kiedy byłam już wystarczająco blisko.-Jestem Fangora.-przedstawiłam się, serwując jednocześnie pokojowy uśmiech i wyciągając rękę.
-Wiesz, tu się właściwie nie pali. Znaczy na pewno nie wiesz, nie musisz o tym wiedzieć, bo przecież nie jesteś stąd. No i gdybyś wiedział to pewnie byś nie palił. Właściwie, to palenie strasznie mnie interesuje. Nie mogę po prostu zrozumieć co ludzi ciągnie do papierosów. Chociaż nie mam nic przeciwko, w końcu co kto lubi. Tak się tylko zastanawiam.-wyrzuciłam z siebie prawie jednym tchem. Dzisiaj nie pamiętałam o tym, żeby nie mówić za dużo.
-Jesteś z Londynu?-dodałam, jak to ja. Musiałam zasypać go pytaniami. Inaczej się nie dało, wydawał się przecież taki interesujący. Ach, bo ci uczniowie z wymiany to w ogóle był fascynujący temat dla mnie. I od rana nasłuchiwałam wszystkiego co z nimi związane. Pewnie mogłabym zgadnąć jego imię, dopasować je do głosu, czy coś takiego, ale nie chciałam, żeby uznał mnie za wariatkę.
Fangora
Fangora
~ * ~


Powrót do góry Go down

Aula - Page 2 Empty Re: Aula

Pisanie by Blaise Pon Cze 25, 2012 9:08 pm

/no ja w trzeciej jednak koniecznie, nie umiem się aż tak wczuć XD

Krzątanie się po korytarzach było nudne, żmudne, bezproduktywne i nieefektywne, czyli niecollierskie. Zatem nic dziwnego, ze Blaise czuł się z tym źle, no i co by tatuś Collier sobie pomyślał. Same złe rzeczy. No w każdym razie z całą pewnością o wiele gorsze niż te, które by mu logika podpowiadała, widząc Młodszego ostentacyjnie rozwalonego na fotelu pięknej auli złotem płynącej, z papierosem w ręku, swoim, i nikotyną z owego w płucach.
Jednak cechy rodowe papa William cenił ponad wiele innych istotnych wartości ludzkich egzystencji, więc w tym kierunku jego myśli galopowały. Bo collierskość to cecha jednocześnie pojęta bardzo szeroko i której to Collierzy-Uczący-Się i Collier Najstarszy uosobieniem byli, ale też szalenie konkretne zagadnienie osobowości, niewystępujące u żadnych innych organizmów ludzkich.
Na wibracje telefonu wyjął go i uśmiechając się na smsa odpisał, szybko myśli na inny tor przesuwając. Przyjemniejszy, ładniejszy, uczuciowo mu bliższy, ponieważ od rozmowy z Meredith o niczym nie marzył tak jak o powrocie, albo o jej magicznym zmaterializowaniu się obok. W całej swojej otoczce, z zapachem, zmierzwionymi włosami, jasnymi oczami, piegami i resztą ekwipunku, jaki ze sobą niosła. Jego dziewczyna, jakkolwiek dziwnie mu to nie brzmiało, wciąż.
Uśmiechnął się, tym razem do swoich myśli, że nigdy nie przypuszczał iż da się uwiązać. Że ktoś takich gabarytów będzie umiał tego dokonać. Owszem, są cycki jest władza, ale chyba nawet o nie było wystarczająco silnym argumentem na to, dlaczego do cholery trybiki mu się poprzestawiały i wplątał się w relację całkiem oficjalnie wiążącą, wokół której już dramaty zdążyły się potworzyć. I przepoczwarzać z czasem, ponieważ no cholera wie co się działo w Londynie, gdy on tu sobie beztrosko pali, oczy mrużąc i zastanawiając się jak do chuja pana ma on trafić do kuchni, albo do pokoju chociaż.
Usłyszawszy jednak jakieś dziwne szelesty, usiadł w pozycji... o większym potencjalne ewentualnej i hipopotetycznej ucieczki, jednak zobaczywszy co ów poruszenie powoduje zdecydowanie się uspokoił.
Dziewusia.
Jakaś mizerna trochę, acz wyglądająca na nieszkodliwą zupełnie, z brulionem krzyżówek pod pachą i oczkami błyszczącymi jak jakieś kamyki. Ten typ, który masz ochotę przytulić i obiecać, że znajdziesz zgubionego misia.
- Blaise - odwzajemnił uścisk dłoni, jednak co do uśmiechu to nie był pewny. Bo był zdezorientowany. Dlaczego nie zauważył jej wcześniej? Może i on sam był nieco wyrośnięty, ale ona nie wyglądała na aż takie chuchro, żeby móc się aż tak wcisnąć w plusz fotela, żeby zniknąć. O, chyba, że niewidzialna się stawała. Bo po chłopaku-wilku już go niewiele zdziwi.
- Domyślam się, że w całej Rezydencji się nie pali... - zaczął ostrożnie, uśmiechając się już nieco pobłażliwie, po tym, jak Fangora wypluła z siebie wszystko z prędkością karabinu, że generalnie nie zdziwiłby się gdyby dostała zadyszki. Spojrzał na swoją wypaloną już do połowy fajkę. - Hmm. Uzależnienia są dla słabeuszy. Ja palę bo lubię, to uspokaja. Chcesz? - zapytał i papierosy w jej kierunku wyciągnął, chociaż nie wyglądała mu na pełnoletnią.
Hipokryta.
Tak jakby on był, gdy zaczynał.
- Yhm, z Londynu - dodał, zaciągając się kolejny raz. - Zgubiłem się. Spore to - rozejrzał się wokół jeszcze raz, jakby demonstrując jaki duży mu się ten budynek wydaje. No na pewno od St.Bernard większy. I mówi się tu po norwesku, soł jeszcze lepiej gorzej.
Blaise
Blaise
~ * ~


Powrót do góry Go down

Aula - Page 2 Empty Re: Aula

Pisanie by Fangora Pon Cze 25, 2012 9:41 pm

Wpatrywała się w niego z niemałym zainteresowaniem. Jakby był kimś zupełnie niezwykłym, albo chociaż jakby otaczało go coś naprawdę niezwykłego. Fangora właściwie nie miała pojęcia co go otacza, musiałby tu być Kostek, żeby jej podpowiedzieć. Ona na ogół traktowała ludzi jakby byli.. no, niezwykli. I nigdy, przenigdy nie zrozumie jak można gardzić ludzkim towarzystwem. Istot żywych towarzystwem. Przykre, ze pogarda stała się ostatnim czasem taka modna.
-Nie do końca w całej.-odpowiedziała, uśmiechając się nadal, mimo jego niepewności. -Ale prawie w całej. Więc można powiedzieć, ze masz rację. Niektórzy po prostu tego nie lubią, a łatwiej powiedzieć ludziom, żeby nie palili, niż tym niepalącym, żeby się przyzwyczaili.-zauważyła. To całkiem oczywiste, ale oczywistość nigdy nie przeszkadzała Fangorze w mówieniu. Właściwie nic jej nie przeszkadzało.
Palenie uspokaja? Zmarszczyła brwi, nie do końca to rozumiejąc. Albo raczej, nie do końca w to wierząc. Herbatka z melisy mogła uspokajać, nie papierosy. Ale przecież nigdy nie paliła, to i ręki by sobie uciąć nie dała za te swoje twierdzenia.
-Nie, dziękuję. Chyba nie chcę.-pokiwała głową twierdząco, jakby sama chcąc przekonać siebie, ze to co mówi, jest tym co powinna powiedzieć i tym co chce powiedzieć. Fangorę nigdy nie ciągnęło do używek. Nie lubiła alkoholu, bała się narkotyków i nie rozumiała papierosów. Taka już po prostu była, niesprawiająca problemów.. chociaż trzeba przyznać, ze te całe papierosy nieco ją intrygowały.
-Nie jest aż tak spore jakie się wydaje na pierwszy rzut oka.-rzuciła pociesznie.-Mogę ci jakoś pomóc? Chętnie cię oprowadzę. Tu jest tyle ciekawych miejsc. Chociaż jest szansa, ze ja ich wszystkich nie znam. O, mamy podziemia, ale nie mam pojęcia co się tam dzieje. Jakoś nigdy mnie tam nie ciągnęło. To właściwie jak piwnica, a jeśli w piwnicy nie ma słoików z dżemem to piwnica nie jest zbyt fajna. Tam raczej nie ma słoików z niczym.-powiedziała, pełna takiego entuzjazmu, w który nie sposób nie uwierzyć. A jeszcze więcej ciekawych miejsc było poza rezydencją. I Fangora odkryła to niestety dopiero nie tak dawno temu. Dopiero Saturn pokazał jej te wszystkie ciekawe miejsca, o których wcześniej niemal nie miała pojęcia.
-Ogień, prawda? Blaise, znaczy ogień.-przypomniała sobie, więc i zapytała. Nie mogłaby zostawić w swojej głowie jakiś nurtujących pytań, nigdy w życiu. Za bardzo by ją gnębiły.
Fangora
Fangora
~ * ~


Powrót do góry Go down

Aula - Page 2 Empty Re: Aula

Pisanie by Blaise Wto Cze 26, 2012 12:12 pm

Zdecydowanie nie był przyzwyczajony do tego, że ktoś się na niego tak patrzy. Bo jednak rzadko ze swojego talentu korzystał, a właśnie wtedy tak to funkcjonowało. Ślepia otworzone szerzej niż zwykle, błyszczące, tęskne niemalże, z uległością patrzące na Blaise'a, który sytuację kontrolował.
Czasem wręcz bał się swojej mocy, zdając sobie sprawę z tego, jak jest potężna. Bo teoretycznie mógł kogoś wprowadzić w taką hipnozę, że nakłonienie go do samobójstwa byłoby równie łatwe, jak rozkazanie mu położenie się na łóżku. Dlatego używał jej możliwie rzadko i jak już, to wprowadzał w stan snu lekkiego zaledwie. A o reszcie myśleć nie chciał, głównie przez osobę, na której próbował, na jej życzenie, różnych stopni hipnozy, możliwości osoby zahipnotyzowanej, swojej sugestywności i innych aspektów całemu przedsięwzięciu towarzyszących.
- Wiesz jak to jest - nie spróbujesz, to się nie dowiesz - odparł lekko, wciąż paczkę trzymając wyciągniętą, gdyby jednak dziewczę skusić się chciało. Bo on, jako dobry Jeleń, był - no właśnie - dobry. Dzielił się, uśmiechał, pomagał, do rany przyłóż. Tak chciał o sobie myśleć, takim się widział, nawet pomimo przykrych incydentów ostatnich dni.
Wysłuchał jej uważnie i z nieukrywanym uśmieszkiem patrzył na jej rozentuzjazmowaną twarz. Była urocza, choć zupełnie mu się nie podobała jako dziewczyna. Ale kimże by był (no na pewno nie sobą), gdyby skupiał się TYLKO na zewnętrznych przymiotach, jeśli się dziewczę przed nim otwiera całkiem ciekawą stroną, swój angielski podszywając jakimś akcentem obcego mu dialektu, acz dla ucha przyjemnie sepleniącego.
Więc słuchał, obserwował, notatki w głowie robił i nawet usiadł porządnie, już nie okazując aż takiej wyjebki jak wcześniej. - No nie wiem, to dopiero pierwszy dzień. Mam nadzieję, że masz rację, bo to irytujące, jak tak chodzę i nawet już nie wiem na którym piętrze jestem - zaśmiał się, zaciągając się kolejny raz. - U nas piwnica... no słoików tam raczej nie ma. Chyba, że zaczęli w słoikach pędzić bimber - odparł, zastanawiając się w sumie jak to teraz tam wygląda. Dawno nie był na żadnej imprezie w piwnicy akademika Pum. Może dlatego, że nie przepadał jakoś szczególnie za takim rodzajem spędów? No na pewno nie raz w tygodniu jak to uskuteczniano w jego mniemaniu. Nobokurfa farby > wiksy, proste.
- Hm - podrapał się w głowę - kiedyś coś czytałem o pochodzeniu imion i o ile dobrze pamiętam to tak, Blaise miał coś z ogniem wspólnego. A co oznacza Fangora? Nie brzmi to... tutejszo - dodał, w sumie zadowolony iż trafił na taką personę jak ona. Przyjemną, pytającą, czyli myśli od nieodpowiednich tematów odciągającą.
Blaise
Blaise
~ * ~


Powrót do góry Go down

Aula - Page 2 Empty Re: Aula

Pisanie by Fangora Wto Cze 26, 2012 2:01 pm

A Fangora swojej mocy zupełnie nie doceniała. Czasem jej się przydawała, ale na ogół to jej najzwyczajniej w świecie nie lubiła. Była nią zmęczona, chociaż ostatnio mniej, bo co raz lepiej sobie z nią radzi. Właściwie gdyby mogła, to zostawiłaby sobie tylko ten swój wzrok. On jej dawał dużą frajdę. Pozwalał jej patrzeć na świat z zachwytem. Ludzie naprawdę omijali tyle piękna w życiu. Tyle piękna pozostawało niezauważone. Mogłaby pisać o tym książki, ale nikt by w nie nie uwierzył.
-Masz rację, dokładnie tak jest.-odparła zerkając to na chłopaka, to na paczkę papierosów. Nie kusiło ją jednak na tyle, żeby sobie na takiego papierosa pozwolić. Pewnie źle by się z tym czuła. Pewnie skończyłaby z kacem moralnym i zerowa satysfakcją. Już całkiem wyraźnie słyszała w swej głowie głos babci, mówiący o tym, że papieros to nie przystoi, że to taka szybka śmierć. Babcia co do szybciej śmierci racji nie miała, bo dziadek palił od zawsze, a żyje nadal i ma się świetnie. To musiało zależeć od człowieka. Nie tylko od tytoniu i substancji smolistych.-Ale wolę zostawić je dla ciebie.-dodała. Tylko zmarnowałaby jego papierosy, których może wkrótce potrzebować, jak to palacze. Ci uzależnieni, czy też ci tylko lubiący.
-To parter. Jesteśmy na parterze. Tutaj w korytarzu jest nawet taka mapka rezydencji, ale ona jest w sumie strasznie nieczytelna. O, wiem.-w jej umyśle ewidentnie zawitał jeden z genialnych pomysłów. Usiadła obok Blaise'a i wyrwała jedną kartkę ze swoich krzyżówek. Taką jeszcze nierozwiązaną. Mogła ją poświęcić, żeby pomóc chłopakowi. Żaden problem.-Zobacz, jesteśmy tutaj.-narysowała pierwszy kwadracik i nawet go podpisała, jako aula.-Pokoje pewnie macie na parterze? Do pokoi trafisz tędy.. a w tę stronę będzie kuchnia. Narysuję ci jeszcze schody. Na piętrze jest biblioteka, a w innym skrzydle kino i takie tam.-wyjaśniła, rysując kolejne strzałki i starając się nawet opisać to w miarę jasno. Można powiedzieć, ze przy próbie stworzenia uproszczonej mapy rezydencji dopiero zdała sobie sprawę ile tu tego wszystkiego jest i faktycznie jak łatwo jest zabłądzić.
-Może chociaż trochę ci pomoże.- życzyła mu tego z całego serca, wręczając mapkę. Zaznaczyła tam nawet wejście do podziemi, jako czaszkę i znak zapytania.
-Piwnica jest właściwie dobrym miejscem na bimber. U mnie w domu w piwnicy zawsze tata robił wino. Kiedyś chciał w kuchni, ale tak okropnie śmierdziało, że go mama wygoniła.-opowiedziała, wzruszając ramionami. Kiedyś miała nawet taki plan, żeby zrobić swoje wino, wiadomo, ze swojego człowiek jest bardziej dumny niż z tego, które sobie kupi. I miała już przepis, wystarczyło tylko zebrać owoce i kupić butelkę.. no i poszła na piknik z Saturnem, tam upiła się winem i chyba wolała się więcej do tego trunku nie zbliżać.
-Nie jestem pewna czy w ogóle coś oznacza, szczerze mówiąc. To po prostu imię, które wymyśliło dwoje ludzi na potrzebę posiadania dziecka.-wyjaśniła.
-Czy ty umiesz coś związanego z ogniem? To byłoby niesamowite, gdyby tak. To jakby rodzice nadając ci takie imię już coś wiedzieli o twojej przyszłości. Jakby im jakieś duchy podpowiedziały, że właśnie 'Blaise' będzie dla ciebie słuszne i najlepsze.-aż jej oczy zabłyszczały. Lubiła takie historie. Te, w których jakąś rolę grało przeznaczenie, w które przecież wierzyła i przez większość życia szukała dowodów na jego istnienie. Teraz już nie szukała, bo miała ich wystarczająco dużo, a ten mógł być kolejny.
Fangora
Fangora
~ * ~


Powrót do góry Go down

Aula - Page 2 Empty Re: Aula

Pisanie by Blaise Wto Cze 26, 2012 2:48 pm

Podrapał się w głowę.
- Parter? - zapytał zdezorientowany. Był święcie przekonany że wchodził po jakiś schodach w górę, no chyba, że zaliczył piwnice nawet nie zdając sobie z tego sprawy. - Nie widziałem żadnej mapki. Chyba, że w jakimś runicznym piśmie zrobiona, ale pomyślałem, że to eksponat wątpliwie ozdobnej gazetki - dodał, uważnie obserwując, jak Fangora z najwyższym skupieniem wyrywa błękitną kartkę z krzyżówek, a potem jak kreśli ścieżki, strzałki, kwadraciki, trójkąciki i inne symbole i podpisuje wszystko nieco koślawymi literami, bo bez podstawki.
Gdy dzieło czaszką zwieńczyła i podała mu pomazaną kartkę, głowę przekrzywił, próbując cokolwiek z niej odczytać. Owszem, widział kwadrat AULA i odchodzące od niego kreski w milionach kierunków, aczkolwiek po kilku długich sekundach analizy rysunku (opłacało się jednak chadzać na zajęcia kartograficzne) ogarnął dwa najważniejsze punkty, czyli pokoje i kuchnię.
- Jeny, dzięki - powiedział, szczerze wzruszony miłym gestem ze strony, now sumie to nieznajomej. - Mój ojciec jest bardzo zapracowany, więc nie miałby czas sam robić alkoholi, ale mnóstwo ich dostaje od znajomych przy różnych okazjach. Także miałem co podkradać jako zbuntowany czternastolatek - dodał, wciąż wpatrując się w kartkę, chwilowo zastanawiając się, czy jedna z linii jest drukiem kratek, czy fragmentem rysunku.
I zastanowił się nad tym jej imieniem. Nigdy wcześniej takiego nie słyszał, w żadnej książce nie było takiej bohaterki. Była Fangorą, osobą o wyjątkowym imieniu. Żółtym flamastrem odnotował sobie gdzieś w główce tak istotną informację, a jak wróci, to namówi jakoś Indie, żeby sobie już zaczęli próbować robić córeczkę.
- Bardzo wyjątkowe imię - udźwięcznił swe myśli, i tylko te, którymi dziewczęcia nie przestraszy, gdyż na jego oko, to w St. Bernard to byłaby najcudowniejszym okazem jeleniowatości pod tym arystokratycznym dachem. - Nie, ja hipnotyzuję. Chyba to nie ma zbyt wiele wspólnego z ogniem, chociaż jak zbyt długo tak kogoś trzymam to pieką mnie skronie - wyjaśnił, po czym papierosa zgasił o spód siedziska i wzrokiem do dziewczyny powrócił. Szczerze zaciekawionej jego słowami, jak mu się wydawało. Całkiem miła odmiana w sumie, po ofc warczącej Mer i oskarżycielskim Aidenie.
Blaise
Blaise
~ * ~


Powrót do góry Go down

Aula - Page 2 Empty Re: Aula

Pisanie by Fangora Sro Cze 27, 2012 9:54 am

Mapka na pewno miała już swoje lata i dużo przeszła. Co chwilę ktoś tłukł szybkę, za którą się znajdowała, zalewał ją wodą, czy jakimkolwiek innym płynem. Raz nawet ktoś ją wykradł i oddał przedartą na pół. Mimo wszystko nikt nigdy nie pomyślał o tym, żeby zrobić nową mapkę, bo przecież każdy kto tu mieszka szybko się orientuje co gdzie jest i taka mapka nie jest już nikomu potrzebna. A nawet jak się nie orientuje, to ile radości ma się z odkrywania!
Chociaż Blaise najwyraźniej nie ma tyle radości z odkrywania, co miała Fangora na początku. Fangora zachwycała się każdym kolejnym pomieszczeniem, do którego trafiła, ale to pewnie dlatego, że na każdą wyprawę po rezydencji szykowała sobie koszyk kanapek i termos z ciepłą herbatą, żeby nie zgłodnieć. Człowiek głodny nie ma już takiego zapału do poznawania nowej okolicy. Człowiek głodny jest po prostu głodny.
Dziewczyna przyglądała się uważnie Blaise'owi, próbującemu odczytać jej mapę i poczuła niesamowitą ulgę, widząc na jego twarzy zrozumienie tych bazgrołów. Chociaż to nie były takie do końca bazgroły, bo ona naprawdę się starała, więc nawet jeśli nie wyszło, to z szacunku do jej starań nie można nazwać tego bazgrołami. Oczywiście zapewniła go, że nie ma jej za co dziękować i gdyby tylko czegoś jeszcze potrzebował, to ona na pewno postara się mu pomóc. Pewnie nawet mogłaby mu zrobić kanapki na drogę, w razie gdyby znowu się zgubił. Ale w auli nie da się zrobić kanapek.
Chwilę później podziękowała za komplement, bo 'wyjątkowe' w jej odczuciu niewątpliwie było komplementem. Chociaż może znaczyło to tyle co 'głupie'. Obojętnie. Fangora, jak to Fangora, wolała podziękować i się uśmiechnąć, niż szukać w tym jakiejś złośliwości. Bo i czemu Blaise miałby być dla niej złośliwy. Właściwie była przekonana, ze to całkiem dobry chłopak. I taki wniosek wyciągnęła jedynie po wymianie z nim kilku zdań. Cóż, wielką nadzieję pokładała w ludziach.
-Hipnotyzujesz.-powtórzyła, próbując przypomnieć sobie czy zna jeszcze jakiegoś hipnotyzera. Znała ludzi od manipulacji, ale żadnego z nich hipnotyzerem nikt nie zwał.-Ciekawa rzecz, pewnie przydatna.-powiedziała, marszcząc nieco brwi, bo wcale tej przydatności pewna nie była. Właściwie nic w tym dobrego, kiedy ludzie robią to co chcesz, tylko dlatego, ze ich do tego zmuszasz. -Chociaż nie wiem. I faktycznie ciężko połączyć to z ogniem.. ale pieczenie skroni to już coś.-dodała z miłym uśmiechem, po czym zastanowiła się nad jeszcze jedną sprawą, nad którą troskliwa natura nie pozwalała jej przejść obojętnie.
-Co cię zdenerwowało, Blaise?-zapytała. Tak sobie jego zdenerwowanie wywnioskowała przez te papierosy, które miały uspokajać. Przecież nie musiałby się uspokajać, gdyby nie był zdenerwowany, tak? Dla Fangory to całkiem logiczne, a jeśli nie chodziło tylko o zgubienie się w rezydencji to już ona postara się coś wymyślić, żeby mu pomóc.
Fangora
Fangora
~ * ~


Powrót do góry Go down

Aula - Page 2 Empty Re: Aula

Pisanie by Blaise Sro Cze 27, 2012 9:58 pm

Oj, Blaise był głodny, zdecydowanie, co było z pewnością słychać w postaci nieprzyjemnych dla ucha burknięć i przewalania się resztek treści żołądkowej tamże. Z bolesnym ściskiem, malującym się na jego twarzy ledwie widocznym - lecz jednak - cieniem.
W sumie źle zrobił, że na pusty żołądek wypalił papierosa, ponieważ miał teraz wrażenie, jakby cała nikotynowo-smolista mieszanka zalepiła go od wewnątrz śliską mazią, klejącą mu wewnątrz różne elementy narządowe ściśle i niewygodnie ze sobą.
Niczym jednak to osobistyczne jego cierpienie było wobec tego, co malowało się przed nim. Na niesamowitej w swojej mimice twarzy Fangory, przez którą przewalało się milion emocji na minutę, a tego wszystkiego dokonywała najzwyczajniej w świecie na niego patrząc. Przez ostatnie życiowe perturbacje zdążył się trochę... pogubić w tych obcych mu zawiłościach, że utracił świadomość tego, co było mu przecież najbliższe - sztuka. I teraz, patrząc na niepozorne dziewczątko, które najwyraźniej mocno teraz rozkminiało coś w swojej główce, wyposażonej w jakieś bardzo dziwne dla niego metody rozumowania, dostrzegał to, od czego się odciął, dając się wciągnąć w wir dramatów, od których przecież tak długo stronił i z czym żyło mu się bajecznie.
Aż usiadł po turecku przygnieciony tym, co spadło na niego przejrzystą łuną, umysł mu oświecając, otwierając, że nawet bez mapy trafiłby teraz do swojego pokoju ponownie. Już był pewien tego, że wszystko będzie dobrze i miał niezmierną ochotę na to, by teraz właśnie to uczynić i zobrazować to wszystko w jakiejkolwiek formie. Ale nie mógł, bo ona dalej go tu trzymała. Czy tak się czuli ludzie przez niego hipnotyzowani? Że serce chciało coś zrobić, pójść gdzieś, gdy on kazał ciału egoistycznie siedzieć na niewygodnym krześle?
- Rzadko jej używam, nie lubię do niczego ludzi zmuszać, nawet jeśli nie są świadomi tego, że robią coś... bez konsultacji ze swoją wolą - wyjaśnił jej, ze zniecierpliwieniem wręcz czekając na kolejne jej pytania. Podobało mu się, że chce go poznać. Że nie zna go przez pryzmat tego, kim jest jego brat i co zrobił, a przez to, że wydał się jej ciekawym kompanem do rozmowy, materiałem godnym poznania i poświęcenia choćby kilku minut swojego czasu.
Malować, tak strasznie chciał teraz ją namalować. I chociaż miał farby, nie miał chyba płótna. Jednakże miała ona krzyżówki i ołówek, a on wenę. Dlatego nie do końca uprzejmie wyrwał jej to z rąk i otworzył na ostatniej stronie - miejscu na notatki, tymże napisem sygnowanej od góry.
- Pokłóciłem się, wiesz... - zaczął, powoli wymawiając każdy wyraz, przez nieznośny brak podzielności uwagi. Bo szkicował ją zawzięcie, mocno podkreślając kości jarzmowe, usta i brwi. - ... z moją przyjaciółką. Ale chyba Bóg czy ktokolwiek inny zesłał mi Cię celowo. Oni tam u góry wiedzieli, że tego potrzebuję. Powrotu do korzeni - mówił, niezbyt zdając sobie sprawę jak szalenie jej to musi brzmieć i że musi ją taka sytuacja krępować.
Często z tym się spotykał, ze skrępowaniem, gdy kogoś szkicował lub malował. - Nie krępuj się, ja tak mam... - uśmiechnął się, w dalszym ciągu błądząc wzrokiem między kartką - odwzorowaniem i pierwowzorem. - ...miałem do niedawna, ale wracam - może i brzmiał jak wariat, ale to nie było w tym momencie istotne.
Po niecałej minucie, niemal zadyszkę mając od ekscytacji tym, co urodziło mu się w sercu i umyśle, rysunek i ołówek dziewczynie oddał, podpisawszy się w rogu zamaszystymi inicjałami.
- Nieświadomie mnie uratowałaś. Dziękuję - dodał jeszcze, przygotowując się na falę zdziwień udźwięcznionych w milionie pytań dotyczących... czegokolwiek, co stało się przez ostatnie sto sekund.
Blaise
Blaise
~ * ~


Powrót do góry Go down

Aula - Page 2 Empty Re: Aula

Pisanie by Fangora Czw Cze 28, 2012 11:21 am

Miło było słyszeć, że Blaise jest człowiekiem całkiem poczciwym. Można powiedzieć, że Fangora odczuła jakąś ulgę, słysząc od niego, że nie wykorzystuje ludzi tak jak mu na to nadprzyrodzone zdolności pozwalają. Całkiem to było uprzejme z jego strony. Mogła być dumna, że spotkała akurat Blaise'a na swojej drodze.
Istnieje jeszcze spore prawdopodobieństwo, że cieszyłaby się ze spotkania z kimkolwiek innym.. ale właściwie nikt nie wie tego na pewno. A że akurat spotkała jego, to jego zdążyła już polubić i współczuć mu bardzo, na wieść o kłótni z przyjaciółką. Westchnęła, nieco zasmucona taką wieścią, bo szczerze miała nadzieję, ze jego zdenerwowanie to wina Rezydencji, albo pogody w Tromso, chociaż na pogodę ostatnio nie było co narzekać. Chyba, ze wolał deszcze. W Londynie ponoć często pada.
Zanim zdążyła powiedzieć, jak bardzo jej przykro, on zaczął mówić coś co nie do końca mogła zrozumieć. Chociaż starała się bardzo, ale jak życie życiem, czasem, żeby kogoś zrozumieć trzeba wejść do jego umysłu. Fangorce to dane nie był, z czego właściwie była całkiem rada, bo przecież ledwo ogarniała swoje zmysły, a co dopiero umysły innych ludzi. A chwile niezrozumienia nie były nawet bolesne, żeby jakoś strasznie przez nie cierpieć. Po prostu były i trzeba było radzić sobie z nimi jak każdy człowiek. Szybko.
-Musiałeś komuś nieźle zaleźć za skórę, skoro wysłali cię aż do Norwegii, żeby dać ci to czego potrzebujesz, ale ciesze się, że mogłam pomóc. I nie martw się. Przyjaciółka na pewno ci wybaczy.. albo ty jej. Przyjaciołom łatwo jest wybaczyć.- powiedziała, zerkając na jego poczynania z kartką i ołówkiem, całkiem szybko dostrzegła, że twarz powstająca na papierze całkiem przypomina jej twarz. Zupełnie jakby to była jej twarz. Właściwie nikt wcześniej jej nie rysował, więc dziewczyna nie miała pojęcia co z tym faktem bycia rysowaną zrobić. Pozostało jej się zarumienić, w duchu kolejny raz podziękować babci za ciemną, maskującą rumieńce, karnację i chwilę tak tkwić, bojąc się odezwać.
Aż jej pozwolił się nie krępować.
-Rysujesz mnie.-zauważyła trochę niepewnie. -To dziwne.. ale miłe..-mówiła, chociaż już bardziej do siebie. On ewidentnie był w sowim artystycznym transie. Fangora akurat lubiła obserwować artystów, więc uśmiechała się mimowolnie, obserwując Blaise'a.
-Uratowałam? Uhm.. Nie ma za co.-wzruszyła ramionami, bacznie przyglądając się rysunkowi. -Znaczy jak to uratowałam? Ja.. przepraszam. Nie do końca to rozumiem.-zapytała, przeskakując wzrokiem z kartki na Blaise'a.
-To jest naprawdę.. ładne.-przyznała, odczuwając lekki wstyd, ze tę swoją mapę przed chwilą. Bo gdyby wiedziała, że ma do czynienia z tak uzdolnionym człowiekiem, starałaby się bardziej i na pewno nie rysowała by niczego na kolanie.
-Mogę zatrzymać?-Blaise nadał kartce papieru wyjątkową wartość, wiec do końca pewna nie była, czy może. A chciałaby. -Blaise, dlaczego przestałeś rysować? Bo mówisz, ze miałeś, i ze wracasz, wiec dlaczego przestałeś? To co robisz jest.. wiesz, niesamowite. I ty.. to lubisz.- nie można było porzucać tego co się lubi i co daje satysfakcję, a Fangora szczerze wierzyła, ze jemu sztuka satysfakcję dawała, widziała przecież błysk w jego oczach i skupienie wymalowane na twarzy. Dlaczego więc to porzucił?
Fangora, niby mądra dziewczyna, ale nie rozumiała takich rzeczy. Nie widziała powodu dlaczego ludzie mieliby sami siebie unieszczęśliwiać, odbierając sobie to co dla nich cenne. Albo pozwalać innym ludziom siebie unieszczęśliwiać.
Fangora
Fangora
~ * ~


Powrót do góry Go down

Aula - Page 2 Empty Re: Aula

Pisanie by Blaise Czw Cze 28, 2012 2:30 pm

Ilość emocji, które kotłowały się w nim, była zupełnie nieznośna, kłująca, ale jednocześnie szalenie satysfakcjonująca i otwierająca oczy. Bo zgubił gdzieś po drodze między dramatami istotę bycia Blaisem Collierem, stając się kimś innym, o czym nie chciał nawet myśleć, bo odrzucało go to. Hipokrytą się stał, bo nienawidził porównań, a sam dał ku temu cały pęczek możliwości dokonania tegoż właśnie.
Był na siebie teraz wściekły, ale też jednocześnie powrót do starego siebie oznaczał jeszcze większe MW i jelonkowate myślenie pozytywne o przyszłości, zamiast rozdrapywania strupów przeszłości.
- Będzie dobrze, musi. A jak nie, to czas wyleczy rany. Koniec końców ona też szybko się pocieszyła - wciąż mówił powoli, rysunek dokańczając. Cienie na szyi, włosy, rzęsy, zarys ucha. Niepotrzebnie się różowiła, widział to. Urocze, acz o tyle złe, że nie miał jak ołówkiem tego odwzorować. A rysować kredkami przestał mając lat osiem.
- Owszem, rysuję - potwierdził rozbawiony - ale już kończę - ostatnie kreski, ostatnie machnięcia nadgarstkiem. Fangora - kartka - Fangora - kartka. Uśmiech, naszkicował go idealnie. Perfekcyjna proporcja w stosunku do reszty twarzy, odpowiednio niżej od nosa, z zacieniowanym tym charakterystycznym zagłębieniem. Nie odpowiadał jeszcze przez chwilę nic, porównując efekt końcowy z oryginałem. I zadowolony kartkę oddał.
- Oczywiście, to dla Ciebie. Gdybym miał zachowywać każdy swój szkic, umarłbym pod stosem makulatury już dawno - odparł, rozważając wyciągnięcie papierosa, wieńcząc nim swój osobistyczny tryumf osobistycznego JA nad osobistycznym rozpierdolem, który sam sobie zafundował niepotrzebnie: pogrubić, podkreślić, pokursywić.
Życie jednak było piękne.
Nie zrobił jednak tego, bo czuł się zobowiązany by teraz nie dać dziewczynie powodów do niepokoju o nowego kunpla. Bo w tym momencie postanowił iż wyśle jej kiedyś list z rysunkiem, gdy wydarzy się coś, co mu cudownie przypomni o niej i jej zasługach. W każdym razie, skoro papieros miał go uspokajać, to musiałby być zły lub strapiony, a nie był. Chwilowo to był osobą najszczęśliwszą w promieniu stu mil.
- Tak generalnie to nie przestałem tak całkiem, tylko po prostu odsunąłem to na dalszy plan. Nie wiem czemu - podrapał się po głowie i wzrok wreszcie od dziewczyny oderwał, wlepiając go teraz w centrum sklepienia ponad aulą. Zwieńczonego misternym malowidłem, które zapewne nie było doceniane. Bo kunszt dostrzegł dopiero, gdy zobaczył, że całość jest wymalowana jednym kolorem, acz w setkach jego różnych odcieni, co dla przeciętniaka wyglądało zapewne jak cieniowany bohomaz. O ile w ogóle ktoś na to uwagę zwrócił.
- Bo widzisz Fangoro, straciłem grunt pod stopami i chyba przez to upadłem, ale właśnie wstaję - mówił, wciąż gapiąc się w górę, aż czuł napięcie skóry na szyi, nieprzeszkadzające choć nieco bolesne. - A ten rysunek to drobiazg. Obiecuję Ci kiedyś wysłać coś o wiele lepszego. Coś namaluję, z myślą o Tobie. Będzie Ci się podobać z pewnością - powiedział, patrząc na nią ponownie i te kilka sekund ciszy przerwało rozpaczliwe burknięcie dochodzące z jego żołądka.
Zmarszczył czoło i chwycił się za brzuch, a po chwili w rękach ponownie trzymał mapkę, jednak o ile kilka minut temu jeszcze ją ogarniał, to teraz już niezbyt. Stary Blaise powraca.
- Zaprowadziłabyś mnie do jakieś kuchni? - zapytał uśmiechając się tak, jakby zaraz miał wybuchnąć niewytłumaczalnym śmiechem. Ale głód doskwierał mu już od dobrych dwóch godzin, a teraz już kompletnie ćmił wszystko inne, że nawet już nie miał ochoty się w piękną kopułę wpatrywać.

/zakończysz, co? i nie musimy się już przenosić do kuchni z pisaniem tak na serio : )
Blaise
Blaise
~ * ~


Powrót do góry Go down

Aula - Page 2 Empty Re: Aula

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach