Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Aula

+7
Angie
Ethan
Christian
Barbie
Justin
Delilah
Mistrz Gry
11 posters

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Aula Empty Aula

Pisanie by Mistrz Gry Wto Sty 25, 2011 6:25 pm

Aula ThEaTrE_by_MiSsPrEtTy
Prawie nieużywana.
Zwołuje się tu wszystkich uczniów, by cos ogłosić.
Niektórzy urządzają tu seanse filmowem albo próby zespołów.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
~ * ~


Powrót do góry Go down

Aula Empty Re: Aula

Pisanie by Delilah Wto Lut 15, 2011 7:14 pm

/początek

Obudziłam się dzisiaj z cudownym poczuciem, że we śnie ukazał mi się sam bóg i wskazał mi wreszcie moje życiowe powołanie. Co prawda nie pamiętałam dokładnie ani treści samego snu, ani formy w jaki sekretna wiadomość z moim przeznaczeniem została mi przesłana, ale byłam pewna jednego - moim zadaniem, dla którego pojawiłam się na tym cudownym ziemskim padole było stworzenie czegoś cudownego i wiekopomnego. Czegoś, co wszyscy będą naśladować przez lata, przekazywać z pokolenia na pokolenie, o czym będą uczyły się wnuki wnuków moich wnuków w szkołach! Leżałam w łóżku zastanawiając się, o jaką to cudowną rzecz mogło chodzić, kiedy nagle w mej głowie wyklarowała się myśl - napiszę musical! Wspaniały, cudowny, taki, gdzie będą główne role grane przez słodkich chłopców i urocze dziewczęta, do tego śpiewające drzewa, chórek, wzruszające sceny, nawet balet! Kto wie, może nawet Czajkowski mógłby zmartwychwstać i napisać na tę okazję jakiś chwytliwy utwór. Czym prędzej wyskoczyłam z łóżka i ogarnąwszy się, natychmiast w podskokach ruszyłam do pierwszego miejsca, jakie przyszło mi do głowy. Chociaż nie miałam jeszcze dokładnego pomysłu, na czym ów musical miałby się opierać i jaka mogłaby być jego fabuła, postanowiłam od razu zabrać się do pracy. Dlatego też od samego rana stałam w pustej, niemal nieużywanej poza wyjątkowymi sytuacjami w postaci nudnych apeli (zresztą, wątpiłam by ktokolwiek kiedykolwiek naprawdę przyglądał się temu miejscu, bo nawet wtedy, kiedy wszyscy tutaj siedzieli, najczęściej spali) auli i starałam się obmyślić wszystko w najdrobniejszych szczegółach. Przeskakiwałam z jednej strony sceny na drugą, obracałam się, wymyślałam już pierwsze piosenki i dialogi, co jakiś czas przechodziłam gdzieś między rzędami i krzyczałam, sprawdzając akustykę z co poszczególnych punktów. Co chwilę pilnie notowałam swoje spostrzeżenia w wyświechtanym brulionie, który nosiłam ze sobą prawie wszędzie. Cóż, nie musiałam obawiać się, że ktoś mi przeszkodzi. Wszak gdyby ktoś pokusił się o przeprowadzenie ankiety, które miejsca w rezydencji są najrzadziej uczęszczane, aula z całą pewnością znalazłaby się w pierwszej piątce. Pocieszałam się jednak myślą, że kiedy już ukończę mój cudowny musical, wszystko się zmieni i ludzie będą się wręcz bili, żeby tylko móc przyjść na próbę albo zobaczyć sam występ. Szkoda tylko, że zupełnie nie znałam się na muzyce. To mogło być potencjalnie problematyczne przy tworzeniu samych utworów. Z drugiej strony, na co mi miała być profesjonalna wiedza, skoro miałam chęci?
Delilah
Delilah
lotta


Powrót do góry Go down

Aula Empty Re: Aula

Pisanie by Justin Wto Lut 15, 2011 7:29 pm

/ Pokoik Justysia i Maksia /

Wyszedłem z pokoju z wielkimi zamiarami i dobrymi intencjami. No wiecie, takimi, dzięki którym nie przeskrobałbym sobie zbyt bardzo. Bo to, że sobie przeskrobię (choć nie było w niczym ani grama mojej winy!) było pewne. Po prostu los, fatum, czy jakieś inne harakiri wystawiało mnie na próbę, a ja to oczywiście musiałem potraktować jako wyzwanie. Challenge accept, nie? Takie motto było lepsze niż żadne. W sumie nawet dokładnie nie pamiętałem co mnie wybawiło z pokoju, znaczy pamiętałem, ale nie pamiętałem co wtedy sobie pomyślałem. Więc nie dziwię się, że zanim dotarłem do Północnego już całkiem porzuciłem tamte dziwne myśli. A nich idą w maliny zbierać buraki. Effy i te jej całe wielkie uczucie też. Co mnie ono? Zaraz jej przejdzie. A ja przecież nie mogłem sobie zmarnować dnia.
Co sprawiło, że trafiłem właśnie tu, a nie gdzie indziej? Po co się pchałem do auli, a nie na przykład jak zazwyczaj do kuchni? Albo chociaż z lekka poprzekomarzać się ze starszymi? A to, że całkiem niespodziewanie na korytarzu zastałem jakiś armagedon. Nie miałem pojęcia jaki talent sprawił, że nagle zaczęła mnie gonić wielka wodna macka. Albo lepiej: co za środek pobudzający zadziałał tak na mnie, że miałem takie zwidy. W każdym razie otworzyłem pierwsze lepsze drzwi i byłem tutaj.
- O mój sedesie - wyrwało mi się cicho dysząc i opierając się o drzwi. - Powinni tego zakazać. Jeszcze jedna taka przygoda a się zabiję. Na śmierć - nadal gadałem do siebie, bo oczywiście nie zdawałem sobie sprawy, że ktoś tu może być. Bo z jakiej paki? Nigdy tu nikt nie był. Zresztą, gdzie ja w ogóle byłem? Czy to czyściec?
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Aula Empty Re: Aula

Pisanie by Delilah Wto Lut 15, 2011 7:59 pm

Właśnie byłam zajęta wymyślaniem cudownego dialogu finałowego toczącego się pomiędzy głównymi bohaterami, to jest dziewczyną chorą na jakąś straszną nieuleczalną chorobę z bardzo długą profesjonalnie brzmiącą nazwą, a chłopakiem, który z miłości do niej chciał oddać jej swoje narządy, ale okazało się, że tak naprawdę jest drzewem i jego drewniane organy na nic się nie przydadzą, kiedy nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Natychmiast obróciłam się przez ramię by zerknąć, kto też postanowił odwiedzić to miejsce - kto wie, może to jacyś wizjonerzy czytający w przyszłości zobaczyli, jak wielkim sukcesem okaże się moja wielka sztuka i już postanowili bezzwłocznie zgłosić się na przesłuchanie? - i zdziwiłam się, widząc tam Justina. Cóż, sama nie znałam go zbyt dobrze, ale z tego co o nim słyszałam nie sądziłam, by był wielkim fanem takich miejsc jak aula. Zresztą, czy ktokolwiek był?
- Nie zabijaj się! A przynajmniej nie na śmierć! - stwierdziłam z przejęciem. Akustyka była najwidoczniej zdecydowanie lepsza niż początkowo przypuszczałam, bo nawet ze sceny bez problemu usłyszałam jego słowa. Zupełnie nie rozumiałam, dlaczego zwracał się do swojego sedesu, ale postanowiłam póki co pominąć tę kwestię. - Nie możesz się zabić - powtórzyłam ponownie i przechyliwszy głowę na bok przyjrzałam mu się z ciekawością. - Potrzebuję aktorów do mojego wspaniałego musicalu, a ty wydajesz mi się być odpowiednią osobą do zagrania na przykład drzewa, więc gdybyś teraz się zabił, to byłaby ogromna strata zarówno dla ciebie samego, dla mnie jako twórcy sztuki, jak i dla całego świata, który nigdy nie miałby okazji poznać się na twoim talencie aktorskim. Widzę w tobie wielki potencjał, naprawdę. Swoją drogą, co właściwie ma być powodem twojej śmierci? Ktoś cię gonił? - zgubiłam na chwilę wątek musicalu, bo zauważyłam, że Justin ciężko dyszał i natychmiast zapragnęłam dowiedzieć się, co też jest tego powodem. - A może masz astmę? Znałam kiedyś jedną dziewczynę z astmą, wszędzie chodziła z tym swoim śmiesznym urządzeniem, chyba inhalatorem, i czasami zaczynała oddychać tak jak ty teraz. Jeśli naprawdę jesteś astmatykiem, to szukaj pomocy gdzieś indziej, bo ja naprawdę nie wiem, co robi się w takich sytuacjach i jeśli zaraz zaczniesz się dusić, pewnie zemdleję ze strachu albo ucieknę. Zresztą, nieważne. Myślisz, że baletnice przebrane za krzaki to przesada? Chciałabym, żeby to było coś spektakularnego, jednakże baletki z gałęziami chyba nie dadzą tak dobrego efektu, jakbym chciała - zakończyłam swój wywód pełnym dramatyzmu westchnięciem. Nie miałam pojęcia, czy nadąża w jakiś sposób za moimi wypowiedziami - szczerze wątpiłam, gdyż z powodów zupełnie dla mnie niezrozumiałych potrafiła to zaskakująco mała liczba osób - ale to nie było takie ważne. - Nawet sobie nie wyobrażasz, jak ciężko jest wymyślić sztukę - oznajmiłam, siadając po turecku na deskach sceny i w zamyśleniu nawinęłam kosmyk rudych włosów na palce, rozglądając się po raz setny dookoła.
Delilah
Delilah
lotta


Powrót do góry Go down

Aula Empty Re: Aula

Pisanie by Justin Wto Lut 15, 2011 8:24 pm

Wypowiadając ową deklarację na temat śmierci, oczywiście nie miałem na myśli, że JA chcę SIĘ zabić. Ale ja nigdy nie potrafiłem odpowiednio wyrażać swoich uczuć, nawet jeśli chodziło o gadanie do samego siebie. Tak więc w drodze sprostowania (głownie mi samemu to sprostowanie było potrzebne, bo pewnie większość obeszła by się bez niego) miałem na myśli takie coś, co zabije mnie, czyli się. Uch, lepiej tego nie wytłumaczę, zwłaszcza po takich przeżyciach.
- Tam... - wskazałem palce na drzwi, choć raczej za bardzo kulturalne to nie było. Czy może wskazywanie palcem osób podchodziło pod brak kultury? Na serio trudno było się w takim czymś połapać. Ale znów się zaciąłem. - Tam jest wodna macka! - oznajmiłem. Chciałem dodać jeszcze coś w stylu: dokładnie taka jak w hadwao, ale nie byłem pewien, czy na wejściu przyznawać się do mojego ulubionego zajęcia w sobotnie ranki, a mianowicie do oglądania wspólnie z Lizzie bajek na Disney XD. Znaczy, większość co mnie znała, to się domyślała takich rzeczy, ale Delilah znałem jedynie z widzenia. Bo w końcu nie wszystkie musiałem mieć w swoich eksach? Nie chce mi sie nawet o tym myśleć.
Dobra, gdy już się pożaliłem na armagedon z korytarza to mogłem przejść do tych ciekawych rzeczy o jakich Dee zaczęła nawijać. Rzeczy, które już po pierwszym słowie zaczęły mi się podobać. Znaczy zazwyczaj nie reaguję tak entuzjastycznie na słowo "Potrzebuję", ale w tym zacnym przypadku reszta wypowiedzi sprawiła, że jednak z chęcią byłem tym potrzebowanym. Hmm, albo pomieszałem, albo coś. Ale dobra, najważniejsze jest wyrazić swój entuzjazm. Albo lepiej nie! Najfajniej by było jakbym pozgrywał trochę gwiazdę kina! Tego od dawna nie robiłem!
Z uśmiechem na ustach zacząłem zbliżać się luźnym krokiem w kierunku sceny. W tym przypadku luźny krok trzeba rozumieć, jaki Krok Atrakcyjnego Kawalera Tolerującego Uwielbienie Superfanek (w skrócie kaktus). Patrzcie, nawet zacząłem używać skrótów. Niebywała oznaka tego, że wracało mi samopoczucie.
- Musical powiadasz? - zapytałem niby obojętnie, ale moja dusza aż krzyczała: TO MUSZĘ BYĆ JA, TO MOJA WIELKA ROLA. Oczywiście rola drzewa niezbyt spełniała moje oczekiwania, ale od czego jest targowanie się? - Musical, w którym się śpiewa i tańczy? - dodałem jeszcze jak to przystoi na słabo czającego głupka, którym w końcu, odrobinkę byłem. Ale niech zostanie to między nami. - Skąd wiedziałaś, że będę do tego idealny? - taaa, teraz szczypta skromności. - Tyle, że rola drzewa? Z korzeniami nie zatańczę - taa, a to z kolei było najważniejsze. Powinienem się bardziej martwić o to, że drzewo nie śpiewa. Nie mówi. A ja przecież kochałem mówić.
Byłem już blisko sceny, ale nie wchodziłem na nią, a jedynie oparłem się łokciami.
- Ja i astma? Jeżeli ktoś skazałby mnie na taki parszywy los, to pewnie ze swoim trybem życia już dawno bym nie żył, a tym samym w tej chwili nie godził się zostać twoim głównym zastępcą i asystentem w organizowaniu szoł - oznajmiłem. Już przed oczami miałem te piękne, smukłe sylwetki przyozdobione prawdziwymi roślinkami i Lie jako głównego potwora spektaklu, w końcu kto lepiej przeobraża się w wiedźmę niż ona? - A będzie rola dla wiedźmy?
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Aula Empty Re: Aula

Pisanie by Delilah Wto Lut 15, 2011 9:00 pm

Usłyszawszy jego wyjaśnienie, spojrzałam w kierunku drzwi. Moja mina bynajmniej nie wyrażała żadnego sceptycyzmu czy niedowierzania dla słów Justina, jak zapewne wyglądałoby to w przypadku dziewięćdziesięciu dziewięciu procent populacji ziemskiej, a niczym niezmącony entuzjazm, jak gdybym naprawdę spodziewała się, że drzwi do auli lada chwila otworzą się gwałtownie i wypadnie z nich wielka, wodna macka. Właśnie! Takie coś z całą pewnością uświetniłoby nasz musical. Może chłopak-drzewo, główny protagonista, po śmierci swojej ukochanej zginie pozbawiony życia przez taką krwiożerczą wodną mackę? Czym prędzej zapisałam to w swoim brulionie i krytycznie spojrzałam na całą listę; cóż, moje wszystkie dotychczasowe pomysły zajęły już trzy strony, a to było zdecydowanie zbyt dużo jak na maksymalnie dwugodzinne przedstawienie. I jak tutaj miałam wyżyć się kreatywnie, skoro spoczywały na mnie ograniczenia tak prozaiczne jak czas? Westchnęłam ponownie.
- Myślisz, że nas tutaj znajdzie? - zapytałam. Wcale nie chodziło o to, że się jej bałam; przeciwnie, bardzo chętnie bym ją zobaczyła. A jeszcze chętniej dowiedziała się, za sprawą czyjego talentu się tutaj pojawiła, bo w takiej sytuacji bez wahania mogłabym załatwić tejże osobie angaż w przedstawieniu.
- Będziesz musiał popracować nad krokiem - stwierdziłam, przyglądając mu się krytycznie spod przymrużonych powiek, gdy zbliżał się ku scenie. Wyglądał trochę jak... Hm, nie byłam nawet w stanie wymyślić żadnego adekwatnego porównania, a to samo w sobie już coś oznaczało. Potwierdziłam entuzjastycznym skinieniem głowy jego pierwsze pytanie, natomiast przy drugim zawahałam się. Cóż, Justin wyglądał na więcej niż osiemnaście lat, a chyba nawet pięcioletnie dziecko pojmowało, że musical to z definicji śpiewanie i tańczenie. Przynajmniej sądziłam tak do tej pory; jego pytanie zasiało we mnie dziwne ziarenko niepewności. - Hm, tak, właśnie taki musical mam na myśli - stwierdziłam ostrożnie, żeby przypadkiem nie wyjść na nieuprzejmą i nie zasypać go profesjonalnymi definicjami takiego rodzaju przedstawienia. - Tak jak mówię, widzę w tobie naprawdę ogromny potencjał. No, pomijając ten cały dziwny krok podczas którego wyglądasz jakbyś dopiero co uczył się chodzić, ale to się naprawi. Poza tym w tej auli raczej nikt się nie pojawia, więc fakt, iż spotkaliśmy się tutaj dzisiaj przypadkowo w takich okolicznościach musi coś oznaczać. To pewnie kwestia tego całego przeznaczenia. W sumie nigdy nie wierzyłam w takie rzeczy, bo uważałam, że to tak samo głupie jak horoskopy, ale chyba jednak coś w tym musi być. Zostaniemy sławni, wiesz? Będziemy mogli jeździć limuzynami, rozbijać się po wielkich przyjęciach, rozmawiać sobie z największymi gwiazdami ekranu jak z najlepszymi kumplami i w ogóle. - Już się rozkręciłam, a na moją twarz wstąpił ten charakterystyczny rozmarzony wyraz. Zdecydowanie potrafiłam wyobrazić sobie nas jako najwybitniejszych twórców w historii. Zaraz, nas? Najwyraźniej już zaakceptowałam myśl, że znalazłam wspólnika. I coś mówiło mi, że ów wspólnik jest po prostu idealny. - Hej, to wcale nie jakaś tam poboczna rólka drzewa, które cały czas ma stać w miejscu a w kluczowym momencie szumieć, tylko główna największa rola! To będzie chłopiec, który tak naprawdę jest drzewem, ale najpierw o tym nie wie i żyje jak każdy normalny człowiek na tej planecie - Gestykulowałam żywo, opowiadając mu w znacznym skrócie moją wizję. - W sumie może byś się nawet nadawał. Tylko... - zawahałam się, przez chwilę szukając odpowiedniej notatki w moim notesie. - Umiesz śpiewać? Tańczyć? Stepować? Tańczyć z ogniem? Masz doświadczenie jako kaskader? Nie masz nic przeciwko pirotechnice? - Przeczytałam na chybił trafił kilka punktów do odhaczenia z całej dłuuugiej listy. - Każdy chętny do zagrania głównej roli będzie musiał to wypełnić. Cóż, może i jest trochę wymagające, ale to naprawdę będzie wiekopomne dzieło. Dla takich trzeba się poświęcać, prawda? - zapytałam czysto retorycznie, uśmiechając się do Justina promiennie.
- Wiedźmy? - zmarszczyłam brwi, zastanawiając się chwilę nad tym pytaniem. - Nie wiem, chyba takiej nie przewidywałam, ale dopiero zaczynam myśleć nad scenariuszem i na pewno uda nam się jakąś tam wcisnąć, jeśli chcesz - stwierdziłam i wzruszyłam szczupłymi ramionami. Jak się bawić to się bawić, czyż nie?
Delilah
Delilah
lotta


Powrót do góry Go down

Aula Empty Re: Aula

Pisanie by Justin Wto Lut 15, 2011 9:32 pm

- Mam nadzieję, że nie - odpowiedziałem jej. - I ty też nie powinnaś tego chcieć. Ona jest przerażająca! - spróbowałem ją przekonać, bo niebywale zbyt dobrze myślała na temat tego okropnego czegoś. Bo to wcale nie wyglądało tak milusio jak mogło to brzmieć. To nie był żaden słodki galaretowaty wodny stworek o słodkim uśmieszku i figlarnych oczkach. To było okropne niebieskie coś, które na sto procent próbowało zepsuć mi fryzurę, albo jeszcze gorzej: zniszczyć ubrania. Nie rozumiałem jak takie coś można chcieć w swoim przedstawieniu. - W ogóle nie powinnaś nawet brać jej pod uwagę w swoim notatniku, zbyt wielkie ryzyko, no chyba, że się ją jakoś oswoi - oznajmiłem. Bo przecież nie byłbym sobą, gdybym nie był dobrej nadziei zawsze i wszędzie.
No sorry, że niby mój kaktus brzydko wygląda? Co za obraza. Ale natychmiast przestałem tak robić. Znaczy przestałbym, gdybym akurat w tej chwili nie stał w miejscu. I nie żebym się kogoś słuchał, albo jeszcze gorzej: starał się tak podlizać Delilah, by mnie niechcący nie wywaliła z mojej roli. Nie, ja tak po prostu, bez powodu bym przestał tak robić. Na wszelki wypadek nie odezwałem się słowem na temat mojego chodzenia, ale już miałem plany na resztę tego dnia. Zrobię włam do jakiegoś pokoju z dużym lustrem i poobserwuje sobie swój chód. Jakkolwiek by to nie wyglądało.
- Oczywiście, że musiało to być przeznaczenie - stwierdziłem pewien swojego, bo w przeciwieństwie od Dee ja zawsze przypisywałem wszystkie złe rzeczy losowi, a dobre swojej zajebistości, co było moim zdaniem naprawdę sprawiedliwym i satysfakcjonującym rozwiązaniem. Przynajmniej z mojego punktu widzenia. - Sława od zawsze była pisana mojej osobie, a jak widać, ty również urodziłaś się pod szczęśliwą gwiazdą. - Dobra, do tej pory jakoś nigdy nie myślałem by zostać na poważnie gwiazdą, a raczej psychologiem. W końcu im bardziej poryty psycholog tym bardziej jest zawodowy. Niezłą sławę bym zyskał na tym stanowisku. Ale jak widać jeszcze lepszą zyskam jeżeli pójdę za radą i pomysłami tej tu. Ma gadane młoda. Nie żebym od razu uwierzył we wszystko co mówi, ale... To było takie prawdziwe. - To wspaniale! - zawołałem na wieść, że jednak drzewo to główna rola. Ha! Od razu się Dee na mnie poznała, raz dwa trafia na listę moich ulubionych osób na świecie. - Oczywiście, że się nadam. Przynajmniej godzinę dzienne poświęcam śpiewaniu - zacząłem wyliczać na palcach, oczywiście pomijając takie nieistotne szczegóły, że w większości mało kto chce słuchać moich przebojów. Ale w większości to była wina doboru piosenek, bo ja lubiłem wieśniacką nutę. - Na każdej imprezie jestem królem parkietu - kontynuowałem, pomijając fakt, że ten król to głównie za wygłupy nie poczucie rytmu. - W Australii nie schodziłem w słoneczne dni z deski, więc kaskaderskie doświadczenie też mam. No i przez trzy miesiące byłem podpalany niechcący przez pewną dziewczynę, więc ognia się nie boję! - Oczywiście przemilczałem fakt o tym jak jako dzieciak niechcący zfajczyłem domek letniskowy. - Nadaję się!
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Aula Empty Re: Aula

Pisanie by Delilah Sro Lut 16, 2011 4:56 pm

- Oswoimy ją, spokojnie - uspokoiłam go, machając lekceważąco ręką. W sumie ta sytuacja powinna wyglądać odwrotnie, to znaczy Justin jako mężczyzna powinien uspakajać mnie, małą drobną dziewczynę przed potworami i innymi okropnościami, ale postanowiłam mu tego nie mówić, żeby przypadkiem nie poczuł się urażony. W końcu u facetów funkcjonowała ta cała męska duma, jakkolwiek bezsensowna i śmieszna by nie była. - Znajdziemy dobrego tresera. Albo sami się tym zajmiemy, to na pewno nie może być aż takie trudne - dodałam radośnie, podnosząc się z podłogi. Z moim wiecznym optymizmem nie wyobrażałam sobie, by istniała jakakolwiek rzecz, której nie mogłabym zrobić. Nawet jeśli chodziło o opiekowanie się wodną macką, cokolwiek to było; nie do końca wiedziałam, jak też owe dziwadło mogło wyglądać, ale nie chciałam wychodzić przed Justinem na nieobeznaną w świecie potworów. Swoją drogą, ciekawe, skąd on sam się na tym tak znał. - Kto wie, może macki są tak inteligentne, jak delfiny. Albo jak szczury. Nie rozumiem, dlaczego szczury są takie mądre i wszyscy się nimi zachwycają, bo wyglądają naprawdę okropnie. Co mi po tym, że dużo rozumieją, skoro nigdy nie chciałabym mieć żadnego w domu? Chyba siła wyższa dała im duże mózgi w zamian za beznadziejny wygląd, serio. Mogłyby wyglądać bardziej jak koty, które są takie śliczne!, wtedy przynajmniej dałoby się na nie patrzeć i nie musiałabym żałośnie piszczeć i uciekać za każdym razem, jak tylko jakiegoś zobaczę. A ty lubisz szczury, Justin? - zapytałam, zakończywszy swój monolog i spojrzałam na niego z nieukrywanym zainteresowaniem. Uwielbiałam zwracać się do ludzi po imionach, bo moim zdaniem cała wypowiedź nabierała od razu lepszego wydźwięku. No, i przy okazji nie zapominałam, jak też dana persona ma na imię, co było naprawdę cudowne, bo na ogół nie miałam głowy do takich rzeczy. Niebywale się ucieszyłam, że podchodzi do musicalu z takim zainteresowaniem, więc klasnęłam w dłonie kilka razy z entuzjazmem. Znalazłam naprawdę idealnego kandydata do głównej roli!
- O, jaką dziewczynę? Myślisz, że dałaby się namówić na pomoc przy naszym szoł? Widzisz, już obmyślałam, żeby ściągać z całego świata najlepszych speców od efektów specjalnych i pirotechników, i miałam nawet problem, że to mogłoby trochę przeciążyć nasz skromny budżet, więc fajnie byłoby gdybyśmy mieli do pomocy kogoś kto potrafi bawić się ogniem ot tak! No chyba, że coś źle zrozumiałam i przez podpalanie masz na myśli, hm, że na przykład przypalała cię zapalniczką czy coś. Jeśli tak było, to naprawdę źle, bo to podchodzi pod przemoc, a w żadnych relacjach interpersonalnych nie powinieneś pozwolić na to, żeby ktoś cię krzywdził, wiesz? - zapytałam, patrząc na niego uważnie i skrzyżowałam ręce na piersiach.
Delilah
Delilah
lotta


Powrót do góry Go down

Aula Empty Re: Aula

Pisanie by Justin Sro Lut 16, 2011 9:40 pm

Nie chciałem oswajać macki. Na serio uważałem, że to jest zły pomysł i na pewno nie będę brać udziału w takim samobójczym zadaniu. A wiadomo kto ta macką kieruje? Skąd ta pewność, że jest to ktoś dobry? Skąd w ogóle pewność, że ktoś nią kieruje? Może ją sobie stworzył, a potem puścił wolno i teraz macka szwenda się po korytarzach niczym Obcy na pokładzie Nostromo. Obejrzałem ten film, gdy byłem mały i do dzisiaj mam uraz. Nie żebym w jakiś sposób był delikatny, czy coś. Po prostu co za pieluchy to za staremu najbardziej boli. Nie żebym też był jakiś wybitnie podeszły wiekiem, ba, byłem w jego kwiecie i nie zamierzałem zmieniać tego statusu przynajmniej przez pół wieku.
- Nie poczułbym się urażony, gdybyś to powiedziała na głos - stwierdziłem. - W końcu to prawda i uwierz, gdy przyjdzie co do czego to obronię cię własną piersią, ale do tej pory warto nie kusić losu. - Kłamałem jak najęty, znaczy większość by tak pewnie uznała i dodałaby, że pewnie w jakiejkolwiek strasznej sytuacji uciekłbym z dziewczęcym piskiem. Ale pragnąłem w tej chwili zdemestosować owe plotki, tak zdemestosować wiadomo z czym to się mi od razu kojarzy i jak ważne ma to dla mnie znaczenie, więc pominę tłumaczenia. A tak na serio mam ważniejsze sprawy by się rozgadać, a nie zatrzymywać się przy sedesie, sorry bogu. A więc pragnąłem zdemestosować plotki na temat mojego dziewczęcego pisku, to na pewno nie byłem ja, ja ryczę jak niedźwiedź! - Szury są inteligentne? Że niby uciekają od katastrof? Ja nie nazwałbym tego inteligencją, a raczej tchórzostwem, powinny raczej ratować innych, a nie własne dupsko. I wcale nie wyobrażam sobie w tej chwili wielkiego szczurotchórza w czerwonej pelerynie pragnącego uratować świat. A tak poza tym to do szczurów nic nie mam, poza tym, że jak by wyglądały jak koty to by po prostu były kotami, a nie szczurami, a ja wolę gdy koty są jednak kotami. - Teraz ja z kolei się rozgadałem. No bo zadziwiająco czułem się w tyle za tymi monologami Delilah, a ja przecież nie mogło tak, być bo to obraza majestatu. - Oj, nie wiem jak by to było aktualnie z tą dziewczyną. Yves. Chyba ma atrakcyjniejsze zajęcia niż to - oznajmiłem krzywiąc się na samą myśl o tym. Ale dobra, najważniejsze, że nie jestem zazdrosny, czy coś. Jedynie zraniony od stóp do głów. Hm, czemu w ogóle tak się mówi? Co ja mam dwie głowy? - Ale dobrze myślisz, jest od tych od ciągłego jarania różnych rzeczy, a najprędzej od tych co mają dla mnie największe znaczenie. Wszyscy się uwzięli na moje rzeczy wiesz? Jedna je kiedyś podpalała, a teraz druga zamienia w jedzenie. To niesprawiedliwe. Ale przynajmniej w drugim przypadku mam od czasu do czasu pewne korzyści w postaci pełnego żołądka. I chyba właśnie to obżarstwo prędzej uznałbym za te relacje interpocośtam, czego znaczenia nie znam. - Może i byłem ignorantem co do zasobu słów, ale przynajmniej się potrafiłem pięknie do tego przyznać.
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Aula Empty Re: Aula

Pisanie by Delilah Sro Lut 16, 2011 10:33 pm

Otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia i przyłożyłam obie dłonie do policzków, patrząc na niego z konsternacją wymalowaną na twarzy. Czyżbym znowu się zapędziła i wypowiadała wszystkie swoje myśli na głos, jak to się wcześniej zdarzało przy moich niekończących się monologach? Po chwili jednak uderzyła mnie myśl tak jasna, logiczna i klarowna, w niczym nie przypominająca moich zwyczajowych chaotycznych rozważań, że aż wystraszyłam się, że nie jest moja: Justin czytał w myślach! Oczywiście, że tak, Delilah, ty idiotko. To w końcu rezydencja, gdzie najróżniejsi ludzie potrafili robić różne czary-mary. Zrobiło mi się tylko trochę głupio, że usłyszał moje niezbyt pochlebne myśli. A przecież już tak bardzo go polubiłam, że nie mogłam tego zepsuć! Wydawał się być jedną z nielicznych osób, które nadążały za moim tokiem myślenia. Właściwie, po głębszym zastanowieniu mogłabym nawet pokusić się o stwierdzenie, że jedyną.
- Ojejej, ty czytasz w myślach! - Niepotrzebnie to powtarzałam, bo zapewne już wyczytał to stwierdzenie w mojej głowie, ale czułam potrzebę zwerbalizowania swojej opinii. - Ale super! O jakiej myślę teraz liczbie?! - Czterdzieści. Albo nie, dwadzieścia. Albo nie, trzynaście. Trzynaście! Trzynaście, trzynaście, trzynaście! - No, zgaduj, zgaduj! - Podskakiwałam radośnie, czekając na odpowiedź. - Też chciałabym mieć taki talent! To brzmi naprawdę super, wiedzieć co dzieje się w umysłach wszystkich dookoła. Swoją drogą, przepraszam za to, co sobie przed chwilą pomyślałam. Wcale nie wątpię, że w razie czego mnie obronisz! Hm, ludzie przepraszają cię za swoje myśli? Bo wiesz, w takim przypadku od razu musisz mi wybaczyć z góry wszystkie moje dziwne rozważania, bo ja sama nie kontroluję tego, co przychodzi mi do głowy. Niektórzy pewnie powiedzieliby, że to schizofrenia, ale to nieprawda. Wiesz, mój brat kiedyś usiłował mi wmówić, że jestem chora psychicznie i w sumie mu uwierzyłam, ale w końcu odkręcił swoje słowa po tym, jak powiedział mi, że jedynym wyjściem dla mnie jest śmierć. Weszłam wtedy na dach naszego domu i przez trzy godziny cała rodzina musiała mnie namawiać, żebym stamtąd zeszła i nawet nie myślała o skoku. Dopiero wtedy przyznał się, że tylko żartował. W sumie to było całkiem zabawne, bo wszyscy myśleli, że mam jakąś depresję, zupełnie jak na tych filmach o nastolatkach z problemami które albo się zabijają, albo wpadają w narkotyki czy prostytucję. - Hm, chyba zboczyłam trochę z pierwotnego tematu, który chwilowo zupełnie wyleciał mi z głowy, ale Justin będzie musiał mi to wybaczyć. Skoro miał zamiar tworzyć ze mną sztukę, co automatycznie oznaczało spędzanie ze mną dużej ilości czasu, musiał przyzwyczaić się do mojego wiecznego słowotoku. Cóż, ewentualnie mógł uciec z krzykiem, aczkolwiek wtedy nici z głównej roli. I wcale a wcale nie miałam zamiaru go tym faktem szantażować. Zachichotałam na myśl o szczurze w czerwonej pelerynie ratującym świat. To dopiero byłoby zabawne!
- Ojej, nie każdy może być takim altruistą jak na przykład ty, by bronić innych. Sam fakt, że uciekają w jakiś sposób musi świadczyć o ich inteligencji. Większość zwierząt pewnie nawet by się nie ruszyła, choćby widziała zagrożenie z jakiejś ogromnej odległości - wzruszyłam ramionami. Cóż, nie znałam się na tym. Spojrzałam na niego z podziwem, gdy powiedział o kotach. - Jakie to mądre! I filozoficzne! Powinieneś zostać mędrcem - zawyrokowałam mądrym tonem. Nie wiedziałam czy istniał taki zawód - zapewne nie - ale gdyby tak było, Justin nadawałby się idealne. Wszakże jego myśl była tak porażająco głęboka! Taktownie nie zapytałam o owe atrakcyjniejsze zajęcia jego koleżanki niż tworzenie musicalu, bo choć nie potrafiłam sobie wyobrazić niczego aż tak fajnego, to widziałam, że ten temat nie sprawia mu radości. A ja nie lubiłam, kiedy ludzie nie byli zadowoleni.
- Ojej, jaki ty biedny! - stwierdziłam ze szczerym współczuciem, wyginając usta w podkówkę. Naprawdę zrobiło mi się go szkoda. - To naprawdę niesprawiedliwe. Dlaczego to robią? Są na ciebie złe? Nie martw się, jeśli czegoś będzie ci brakowało zawsze możesz pożyczyć ode mnie. Co prawda sama nie mam wielu męskich ubrań ani niczego, ale przed wyjazdem podwędziłam trochę koszulek moich braci, żeby mieć w czym spać, a to zawsze coś. - Lubiłam pomagać innym. Odgarnęłam swoje rude włosy na jedno ramię, przez chwilę się zastanawiając. - Właściwie ja też nie wiem co to znaczy, ale gdzieś to usłyszałam i wydawało mi się, że pasuje do sytuacji - wyjaśniłam konspiracyjnym tonem. Cóż, przy Justinie chyba nie musiałam udawać przeintelektualizowanej osoby; nie wydawało mi się, by miał zamiar śmiać się z moich braków w wiedzy.
Delilah
Delilah
lotta


Powrót do góry Go down

Aula Empty Re: Aula

Pisanie by Justin Sro Lut 16, 2011 11:00 pm

Zazwyczaj zapominałem o tym, że czytanie w myślach jest odrobinę nienormalne, więc proszę się nie dziwić, że dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że Delilah nie wie co potrafię, podobnie zresztą jak ona. Hm, ja też w sumie nie wiedziałem co dziewczyna potrafi, ale na razie mnie to mało obchodziło, no chyba, że byłoby pomocne w naszym małym przedsięwzięciu, które od paru chwil zacząłem uważać za coś świętego. Od tej chwili nie miałem zamiaru dopuścić do tego by cokolwiek nam nie wyszło.
- Trzynaście! - zawołałem przewracając oczami na jej niezdecydowanie. W sumie trzynastkę i siódemkę wybierała większość osób w takich eksperymentach, więc nawet bez czytanie mógłbym zgadywać. Nie żebym ich krytykował, sam pewnie bym użył tych liczb, w końcu są takie słitaśne, nie? - I jest wspaniałe! - potwierdziłem, gdy w końcu skończyła swoją opowieść, strasznie trudno było przy niej znaleźć czas by samemu odpowiedzieć i dzięki temu brzmiało to jakbyśmy się z lekka przekrzykiwali, na dodatek akustyka auli robiła swoje. No kabaret! - A najwspanialsze są właśnie te psychiczne osoby, nie żebym je obrażał, w końcu są normalne, dobra nie są, ale i tak ich nie obrażam. Właściwie to chwalę za ich myśli. Kto by zgadł, że z takimi najlepiej idzie się dogadać? I oczywiście nie mam na myśli ciebie jako psychicznej, choć jak dogadywanie się nam podeszło. Nie skacz z dachu! - rzuciłem na wszelki wypadek, bo ja dobrze wiedziałem jak bardzo historia lubi się powtarzać. A powtórki są przecież nudne. Wolę premiery. - A wiesz, że szczury potrafią wytrzymać bez wody dłużej od wielbłądów? - zapytałem nagle, bo co jak co, ale niepotrzebne informacje to ja lubiłem zbierać w swojej głowie, a że akurat natrafiliśmy na temat o szczurach to grzechem byłoby je nie wykorzystać. A ja nie z takich, którzy coś wiedzą (nie ważne, czy to prawda czy nie), a nawet nie powiedzą. - Mędrc mądrze brzmi, ale ja tam miałem inne plany, poza tym nie wiem czy zostanie mędrcem nie pokrzyżowałoby moich planów z zostaniem gwiazdą naszego musicalu? Przecież to jest teraz namber łan! - przypomniałem jej, chociaż chyba nie musiałem. Skoro tyle słów potrafiła zmieścić w jednej fali mówienia, to i zapamiętać potrafiła. Wierzyłem w nią! Jak zresztą we wszystkich, nawet w tego gościa co podobno ma talent, ale jakoś do tej pory go nie widać. Nie wiem czemu tu siedzi. Czy możliwe jest w ogóle jednorazowe utalentowanie? Zastanawiające.
Podobnie jak Delilah zrobiłem smutną minę, gdy zeszliśmy na temat mojej krzywdy. Bo była okropna i nawet największy głąb potrafił to zauważyć.
- No właśnie nie są złe! Wręcz przeciwnie, kochają mnie nad życie, tego jestem pewien. Po prostu w dość dziwny sposób to okazują. Ale widzę, że przynajmniej na ciebie mogę liczyć! Spodziewaj się mnie niebawem, gdy będę potrzebował czegoś konkretnego - tym razem mówiłem całkowitą prawdę. Lubiłem nękać ludzi, którzy mi coś zapewniali. A co! - No rzeczywiście fajnie brzmi, dasz radę powtórzyć, to może ja kiedyś zaszpanuję!
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Aula Empty Re: Aula

Pisanie by Delilah Czw Lut 17, 2011 3:30 pm

Podskoczyłam z radości, gdy zgadł moją liczbę. Znaczy okej, spodziewałam się tego od samego początku bo raz, że skoro odczytał wcześniej z moich myśli jakieś zwykłe zdanie, to byle liczba nie powinna stanowić dla niego najmniejszego kłopotu a dwa, że trzynastka była chyba najbanalniejsza i najprostsza do odgadnięcia na świecie. Ktoś mógłby pewnie zapytać, dlaczego w takim razie wybrałam ją, ale lepiej niech tego nie robi, bo ja sama nie znałam odpowiedzi. Zresztą, czy wszystkie ludzkie działania musiały być logiczne i mieć sens? Nierozważne decyzje były tysiąc razy zabawniejsze!
- Ojejejejej, to takie niesprawiedliwe, że ty masz czytanie w myślach, a ja jakieś głupie uśmierzanie bólu! Dlaczego ty dostałeś coś takiego fajnego? Masz jakieś fory u boga czy coś? - spojrzałam na niego podejrzliwie. Kto wie, może zdradzi mi jakieś swoje tajne źródło kontaktów z bogiem i uda mi się go uprosić, żeby zamienił mi mój talent na coś fajniejszego. - Możesz to jakoś kontrolować? No wiesz, wyłączyć, żeby nie słyszeć czyichś myśli? - dodałam z zaciekawieniem, przechylając głowę na bok i wbijając w niego pełne zainteresowania spojrzenie.
- Ja też tak uważam! - przytaknęłam żwawo. Naprawdę nasza pogawędka musiała wyglądać przekomicznie, bo ciągle wpadaliśmy sobie w słowa. Cóż, mimo wszystko, jakoś odnajdywaliśmy się w tej rozmowie i nie mieliśmy problemów z komunikacją. Tak mi się przynajmniej wydawało. To chyba oznaka geniuszu, nie? - Poza tym, psychiczni są zdecydowanie lepszymi artystami. Na przykład mój ukochany malarz, van Gogh, był naprawdę niezłym świrem, a przecież malował takie cudowne postimpresjonistyczne obrazy! Chciałabym cofnąć się kiedyś w czasie i go poznać, pomimo tego, że zadawał się z prostytutkami, miał jakąś schizofrenię czy coś w tym stylu, cierpiał na choroby weneryczne no i odciął sobie ucho podczas jednego ze swoich napadów niepoczytalności. - Cóż, malarstwo i sztuka to były jedyne tematy, na które rzeczywiście potrafiłam powiedzieć coś konstruktywnego. Co nie znaczyło, że nie lubiłam jednocześnie wplatać pomiędzy rzeczywiste fakty swoich wizji i rozważań na najróżniejsze tematy. - No powiedz, czy tacy ludzie nie są tysiąc tysiąc razy ciekawsi niż cały ten szary tłum dookoła? - Rozłożyłam ręce; chociaż w pobliżu nie było nikogo, miałam na myśli całą rezydencję, albo i nawet całą Norwegię, i nie wątpiłam ani przez sekundę, że Justin zrozumie symbolikę tegoż gestu. - Naprawdę? Nie miałam pojęcia! - wykrzyknęłam radośnie, notując sobie przy okazji w głowie, że będę musiała to zapamiętać i pochwalić się komuś przy najbliższej sposobności. Uwielbiałam magazynować najróżniejsze ciekawostki i dziwne szczegóły, żeby później opowiadać o nich z wielkim przejęciem wszystkim dookoła. Nie rozumiałam tylko, czemu nikt nigdy nie podzielał mojego entuzjazmu; przecież to wszystko było takie niebywale interesujące i zajmujące, a świat taki cudownie zaskakujący! Kiwnęłam głową krótko w odpowiedzi na jego słowa o karierze bo istotnie, miał stuprocentową rację. Powinien skupić się teraz na pracy nad musicalem, żeby został później światowej sławy aktorem. A głoszeniem mądrych sentencji zawsze mógł zająć się na emeryturze, czyż nie?
- Nigdy nie słyszałam żeby ktoś okazywał swoją miłość przez podpalanie albo zjadaniem twoich rzeczy - wzruszyłam ramionami i zrobiłam minę w stylu 'ale nie martw się, co ja tam mogę wiedzieć'. - Ale skoro tak mówisz i jesteś przekonany, że darzą cię bardzo pozytywnymi uczuciami, tylko po prostu je tak pokazują, to pewnie masz rację. Spoko, zawsze możesz do mnie wpaść. No, poza godzinami ciszy nocnej, bo Elisa, znaczy moja współlokatorka, chyba nie będzie specjalnie zadowolona. I tak sprawiam jej strasznie dużo problemów bo wszędzie robię bałagan, hałasuję i nie daję spać. Moim zdaniem jest przewrażliwiona, ale co ja tam mogę wiedzieć, nigdy nie miałam takiej siebie za współlokatorkę - zakończyłam z westchnieniem. Dlaczego nikt nie mógł zrozumieć, że ja po prostu nie umiałam siedzieć cicho? - In-ter-per-so-na-lne - przeliterowałam ładnie, niebywale z siebie zadowolona. Chociaż raz to ja mogłam być tą mądrą!
Delilah
Delilah
lotta


Powrót do góry Go down

Aula Empty Re: Aula

Pisanie by Justin Czw Lut 17, 2011 4:44 pm

Uśmiechnąłem się tajemniczo, ale jednocześnie na tyle jasno, że posiadam jakąś tajemnicę związaną z tym dziwnym kontaktem z Wyższym, a raczej w moim przypadku nie Wyższym, a z Porcelanowym. Ale mimo tego, że od razu poczułem, że Dee nadaje na podobnych jak nie identycznych falach jak ja, to jednak zdradzanie tajemnicy swojego ja tak od razu nie była dobra. W ogóle nie lubiłem zdradzać owej tajemnicy, tylko czasami coś mi się wymsknęło. Przy Dymku, Cooku, Effy, Maksie, Luku, Yves, Lie, Carmeli, Stefie, Elise, Eddim, Lizzie, Elise... I ogóle przy wszystkich, przy którym zbyt długo przebywałem. Czyli w zasadzie połowa rezydencji. Bo kto by się ustrzegł od mojego towarzystwa? Chyba jedynie jakiś nudziarz. No i Delilah, ale przy niej byłem pewny, że raczej chodziło o to, że ona miała zbyt wiele zwariowanych rzeczy na głowie (podobnie jak ja) i po prostu się mijaliśmy. I właśnie to uznałbym w tej chwili za najnieszczęśliwsze zrządzenie losu, ale wolałem myśleć, że mi jednak sprzyja. Hmm, czy ja niedawno właśnie na niego nie narzekałem?
- To moja tajemnica - odpowiedziałem jej. - Jak się sprawdzisz to może ci zdradzę. Ale nie tak szybko - ostrzegłem. Musiała poczekać chociaż z dwie minuty. Ale odpowiadając na pytanie o wstrzymywanie talentu postanowiłem być szery. - A to potrafię, ale nikomu o tym nie mów, bo wolę udawać przy innych, że jest inaczej. No wiesz, by za bardzo mnie nie ganiali z tym nie czytaniem. Bo bez tego czuję się tak pusto w środku. Normalnie jak raz niechcący odcięto mnie czułem się jakby wbito mi nóż w plecy, to jakby tobie zabroniono mówić! Nie żebym miał coś do twojego gadulstwa! - dodałem szybko. Chyba z przyzwyczajenia, bo zawsze gdy coś niechcący chlapnąłem zaraz się tłumaczyłem. Choć akurat w przypadku Dee nie powinienem się obawiać co nie? Oby.
- Czasem zazdroszczę psychicznym ich psychiczności - przyznałem. - Myślisz, że można nim zostać jak postanowi się sobie tak? - zastanowiłem się. Choć w sumie chyba daleko do nich mi nie brakowało. Może jak zostanę gwiazdą musicalu jak zapowiada to Delilah to może odbije mi trochę bardziej? Ale wtedy wszyscy wokół mnie będą mieć przechlapane. Już im zazdroszczę.
Cieszyło mnie to bardzo, że Delilah ma podobne upodobania do niepotrzebnych informacji co ja. Już nie mogłem się doczekać aż z jakąś wyskoczy bym następnie ja (podobnie jak ona moje ciekawostki) mógł to wykorzystać w przyszłości.
- Na pewno mnie kochają! Nie słyszałaś nigdy o trudnych miłościach? To takie w których zawsze się obrywa ale i tak nie chce zrezygnować. To jak z piciem soku grejpfrutowego, albo lepiej jedzeniem cytryny, wiesz, że będzie kwaśne, ale i tak nie zrezygnujesz. - Sam nie wiedziałem, czy ktokolwiek inny oprócz mnie ma podobne odczucia co do tego, ale ja właśnie tak to wszystko pojmowałem.
A potem powtórzyłem parę razu owe trudne słowo za Delilah. Tak dla lepszego zapamiętania.
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Aula Empty Re: Aula

Pisanie by Delilah Czw Lut 17, 2011 10:38 pm

- Tajemnica? - powtórzyłam niezadowolonym tonem, a moja twarz natychmiast przybrała wyjątkowo pochmurny wyraz. Zmarszczyłam z najwyższym niesmakiem piegowaty nos i uniosłam dumnie głowę, patrząc na niego podejrzliwie. To się wpakował! Nikt, powtarzam, nikt nie powinien mieć czelności mieć przede mną jakichkolwiek sekretów. A nawet jeśli już tak bardzo mu na tym zależało to okej, ale nigdy nie należało dawać mi do zrozumienia, że jest cokolwiek na tej ziemi o czym ja nie mam pojęcia. Zawsze musiałam wiedzieć dokładnie wszystko! To była podstawa mojego poczucia bezpieczeństwa. - Jak się sprawdzę?! Nie tak szybko?! Ja tutaj od tak załatwiam ci główną rolę w najwspanialszym musicalu na świecie, gwarantuję ci największe imprezy z gwiazdami kina, całą masę prestiżowych nagród, rzeszę fanek która będzie podążała za tobą krok w krok, walczyła o każdy ślad twojej obecności i kochała cię do szaleństwa, a ty mówisz, że muszę się sprawdzić, żebyś mi o czymś powiedział? - zapytałam, wyginając usteczka w podkówkę. Świat był taki niesprawiedliwy i pełen okrucieństwa!
- To sprytne. Trochę jakbyś był geniuszem zła rodem z filmów grozy! - przyznałam i roześmiałam się, nie mogąc się opanować. Na miejscu jego przyjaciół byłabym pewnie nieco wkurzona, gdybym pewnego dnia odkryła ten oto sekret Justina. Swoją drogą, chyba ciężko musiało się żyć z kimś, przed kim nie dało się niczego ukryć. - Ojej! - zakryłam obiema dłońmi usta, wyobrażając sobie coś tak potwornego, jak zakaz mówienia dla mnie. Wybrał doskonały przykład by zobrazować mi swoje uczucia, nie ma co. - W takim razie nie próbuj tego hamować pod żadnym pozorem! Zresztą, jeśli twoi przyjaciele są dobrymi przyjaciółmi na pewno zrozumieją, że to nieodłączna część twojego życia i będą musieli zaakceptować cię dokładnie takiego, jakim jesteś! - Tak przynajmniej wyglądało to wszystko na filmach i w książkach. Uwielbiałam piękne historie, w których wszyscy kończyli szczęśliwie i nie mogłam się doczekać, kiedy wreszcie przyjdzie moja kolej, by przeżyć przygodę rodem z powieści Jane Austen. Rzecz jasna nie wątpiłam wcale, że taki dzień prędzej czy później nastąpi.
- Nie wiem, czy można, ale możemy kiedyś spróbować - wzruszyłam ramionami. Cóż, brzmiało na idealną zabawę na jakiś zimny, ponury wieczór. Uwielbiałam próbować nowych rzeczy, a czegoś takiego jak bycie psychicznym jeszcze nie miałam na swojej osobistej liście eksperymentów. Co oznaczało, że czym prędzej musiałam to nadrobić.
- Słyszałam, oczywiście! - odparłam z entuzjazmem. Cóż, takie historie też kochałam, choć zazwyczaj zalewałam się na nich łzami tak bardzo, jak gdyby umarła mi najbliższa na świecie osoba. - Prawdziwie trudne miłości są takie piękne! Przeżyłeś coś takiego jak Romeo i Julia? No wiesz, masz swoją ukochaną, dla której będziesz w stanie się nawet zabić? Za każdym razem jak to czytam albo oglądam mam nadzieję, że tym razem list przyjdzie na czas - westchnęłam, przypominając sobie tę sztukę. - Tak samo jak z Titanicem. Zawsze myślę, że może tym razem uda mi się jakoś ich przekonać, żeby uciekali z tego statku albo nie wiem, popłynęli jakoś inaczej, żeby nigdy nie wpakować się na tę całą górę lodową. Góry lodowe są okrutne, wiesz? - stwierdziłam po chwili zastanowienia. - Nieważne. Obawiam się jednak, że ta twoja miłość wcale nie wpisuje się w kanon klasycznych, trudnych miłości. To coś trochę mniej dramatycznego. Poza tym, czy ktoś każe ci pić sok grejpfrutowy? Zawsze przecież możesz odsunąć szklankę z nim i wziąć zamiast tego coś słodszego i lepszego, co nie będzie wcale takie kwaśne. Wtedy życie byłoby znacznie piękniejsze i nie musiałbyś zmagać się z takimi sprawami jak to, że ktoś zamienia ci ubrania albo inne rzeczy w przekąski - stwierdziłam rezolutnie. Ja zawsze potrafiłam znaleźć na wszystko doskonałe wyjaśnienie.
Delilah
Delilah
lotta


Powrót do góry Go down

Aula Empty Re: Aula

Pisanie by Justin Sob Lut 19, 2011 3:16 pm

Odrobinę przestraszyła mnie jej reakcja, bo kompletnie się nie spodziewałem takiego wybuchu. Ale widocznie Delilah jeszcze nie raz mnie zaskoczy swoim sposobem bycia i wcale nie patrzyłem na taką perspektywę w ciemnych kolorach, wręcz przeciwnie. Z chęcią zobaczę kolejne ciekawe zakątki umysłu tej dziewczyny. I to dosłownie.
- Dobra, dobra, nie gorączkuj się tak! - zawołałem. - Nie sądziłem, że będziesz mi to tak wszystko wypominała - przybrałem naburmuszony ton i minę zbitego szczeniaczka. Na niektórych taki obraz pokrzywdzonego Justinka działał na serio efektownie. Ciekawe jak by to było z Dee? Zobaczymy. - Jeśli bym wiedział, że taka jesteś to bym sobie poszedł od razu! - dobra, teraz w tym udawaniu odrobinę przesadziłem, bo zabrzmiałem jak jakiś pieluchoman w piaskownicy. No ładnie, ale w przeszłości wygupiałem się o wiele bardziej. - Poza tym to nie są zwykłe słowa tylko tajemnica!
Ale oczywiście nie zamierzałem zbyt długo wałkować owej sprawy. W końcu obrażanie się na dłuższą metę było nudne i psuło całą zabawę związaną z musicalem. Z naszym maleńkim przedsięwzięciem, w które zdążyłem już włożyć całe moje serducho. Na dodatek po takim komplemencie było mi głupio dłużej się gniewać. Nawet jeżeli to był gniew na niby.
- Dzięki - zaciechałem się. - I moim zdaniem już dawno to zaakceptowali. Gdyby nie to pewnie dostawałby dwa razy więcej w pysk niż to jest konieczne do tej pory. Zresztą non stop słyszę wyznania miłości w ich myślach, więc kto by się tam martwił zarówno brakiem zaakceptowania jak i zamienianiem moich rzeczy w żarcie - wzruszyłem obojętnie ramionami, coś czułem, że tematy zbyt bardzo zeszły na mnie. A przecież mieliśmy jeszcze tyle do obgadania! A ona jeszcze zeszła na temat Romka i Julki. Powszechnie znana była moja ignorancja do książek, ale film z Leosiem to ja widziałem. I nie rozumiałem co też mogło być w tym takiego ciekawego. Star Warsy, Marix, Obcy, Predator, a nawet te głębsze Ojciec Chrzestny i Terminator, to było kino! Ale dobra, przyznam się, Titanica to i oglądałem parę razy, ale za nic nie powiedziałbym tego głośno. - Co do soku, to nie jest takie proste, bo ja mimo wszystko lubię grejpfrutowy - stwierdziłem po chwili.
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Aula Empty Re: Aula

Pisanie by Delilah Sob Lut 19, 2011 5:15 pm

- Wcale się nie gorączkuję - odburknęłam i chociaż najpierw miałam zamiar być niemiła, ton mojego głosu i wyraz twarzy momentalnie złagodniał, gdy zobaczyłam jego minę zbitego psa. Cóż, prawda była taka, że takie sztuczki działały na mnie jak na nikogo innego. Zawsze miałam w sobie tyle współczucia i empatii (tak chyba brzmiało to trudne, fajnie brzmiące słowo?), że mogłabym obdzielić nią cały świat. Wszystkie biedne chore istoty ludzkie, pieski, kotki i inne zwierzątka zawsze wzbudzały we mnie dużo emocji, gdy były nieszczęśliwe. Wystarczyło mi tylko jedno smutne spojrzenie, żebym natychmiast zapragnęła zrobić wszystko, by zrobiło się ono jakieś weselsze; opiekowałabym się nawet szczurem, gdybym tylko uznała, że jest smutny. - Hej, teraz to ty jesteś niemiły, niczego ci nie wypominam! Ale jak sobie chcesz. Tak uważasz? To sobie idź, proszę, droga wolna! - Spodobało mi się takie kłócenie w stylu przedszkolaków. To dopiero były piękne czasy! - A w ogóle to jesteś u pani! - dodałam, wykorzystując moją najstraszniejszą i największą broń. Czy istniał jakiś bardziej mrożący krew w żyłach zwrot niż ten?
Cóż, ja nigdy nie bywałam zła dłużej niż kilka sekund; moje nastroje i podejście do konkretnych osób zmieniały się dosłownie co chwilę. Dlatego też zupełnie nie miałam problemu, by zaniechać naszej chwilowej, nieco przesadzonej kłótni. Justin był taki cudowny, bo wydawał się rozumieć tyle rzeczy i mieć podobne podejście do tylu spraw! A już myślałam, że jestem z moim stylem bycia sama i że coś ze mną nie tak. A skoro oboje byliśmy tacy, jacy byliśmy, chyba nie mogliśmy być dziwni, no nie?
- Ojej, a dostajesz czasami w pysk? - znowu zrobiłam smutną minę. Cóż, skoro mówi, że dostawałby dwa razy więcej to znaczy, że teraz dostaje dwa razy mniej, czyli generalnie, że dostaje, choć niezbyt często. No chyba, że wtedy dostawał zero razy, to pomnożone przez dwa też dawałoby zero, ale to nie miałoby sensu. Logiczne. Byłam tak wielkim geniuszem matematycznym, że aż mnie to przerażało! - Jakie to musi być słodkie i romantyczne, słyszeć wyznania miłosne pod swoim adresem w czyichś myślach! - dodałam z rozmarzeniem. Cóż, chyba mimo wszystko fajniej byłoby gdyby ktoś wyznał mi miłość klasycznie, wypowiadając normalnie słowa, ale jako iż osobiście nigdy nie dostawałam żadnych wyznań (z tego powodu czasami wpadałam w chwilowe stany depresyjne), zadowoliłabym się takim w każdej formie.
- No cóż, w takim razie nie wiem, co powinnam ci poradzić. To chyba trochę dziwne, że lubisz cierpieć i w ogóle, ale co ja tam mogę wiedzieć. Znaczy nie mówię, że picie soku grejpfrutowego jest cierpieniem, bo to chyba trochę przesada, ale generalnie wiesz, chodzi tutaj o metaforę i w ogóle. Właśnie, zapomniałam wspomnieć, że nasz musical musi być pod każdym względem, więc niestety scenariusz będzie musiał mieć ogromne przesłanie, pełno błyskotliwych myśli, porównań i przenośni. I tutaj rodzi się problem, kto też mógłby nam pomóc. Nie wątpię w twoją inteligencję, więc się nie obrażaj, ale wiesz, potrzebujemy kogoś naprawdę bystrego, kto potrafi gadać tak, żeby mądrze brzmiało. Znasz kogoś takiego? Bo ja chyba nie. Mądrzy ludzie raczej mnie unikają - Znowu zrobiłam smutną minę, bo zrobiło mi się przykro. Istotnie, inteligentni za mną nie przepadali. Uważali, że nic nie rozumiem, jestem głupia i nie warto ze mną dyskutować. A przecież to w ogóle nie była prawda! To oni byli zbyt ograniczeni, żeby spojrzeć na świat z mojego punktu widzenia. Nagle rozległ się dźwięk przychodzącej wiadomości i dopiero po chwili zorientowałam się, że to mój telefon. Wyciągnęłam go szybko i odczytałam wiadomość.
- O, Eff do mnie napisała. Effy to twoja kuzynka? Bo wiem, że ma tutaj jakiegoś kuzyna Justina, ale w końcu nie jesteś jedyną osobą o tym imieniu na świecie, prawda? - Mimo niepewności, napisałam jej, że jestem tutaj z jej kuzynem. Najwyżej się zdziwi, jeśli to nie on. Albo wmówię jej, że zrobił sobie operację plastyczną i też będzie fajnie.
Delilah
Delilah
lotta


Powrót do góry Go down

Aula Empty Re: Aula

Pisanie by Justin Nie Lut 20, 2011 10:34 pm

Też kochałem pieski kotki i takie różne zwierzęce sprawy, no może oprócz dziobaków, ale z nimi miałem osobiste spotkania pierwszego stopnia, więc niż w tym dziwnego, że takiego za nic bym nie przygarnął pod swój dach, prędzej bym sam wysiedział kurze jajko, gdyby to miało jakikolwiek sens, ale nie ma więc nie wysiedzę. Wiele rzeczy na tym świecie nie miało sensu, ale się je robiło. Jak na przykład, rzeczy daleko nie odchodzić myślami, ta nasza drobna sprzeczka. Widocznie bez niej nie mogło się obyć, ale to i lepiej, to świadczy o tym, że spotkały się dwa zacne inteligenta i mają o czym gadać i nawet mają swoje własne zadanie. Widzicie jak mądrze myślę? I to nawet w stresie, gdy ktoś mi mówi, że jestem u pani. Nawet nie chciałem się dowiadywać u której, bo jeszcze gorzej by było ze mną.
- No dostaję - przyznałem niechętnie, bo nigdy nie mówiłem z chęcią na takie tematy, w których nie dość, że przyznaje się do porażki to jeszcze opowiadam o tych okresach, w których moja uroda poważnie cierpi, a ja nie wychodzę pokoju. Przynajmniej przez parę minut, bo potem mi sie nudzi i mimo wstydu udaję się na kolejne podboje, które nigdy nie kończą się tak jakbym tego chciał. - Ale nie myśl sobie, że nie umiem się bronić! Bo umiem, tyle, że tak strasznie nie lubię robić komuś przykrości, więc czasem wspaniałomyślnie się poddaje - wzruszyłem obojętnie ramionami, jakbym nie widział w tym zachowaniu niczego niezwykłego. - A wyznania miłosne w myślach może są słodkie i w moim przypadku bardzo się przydają, ale za nic nie zastąpią prawdziwych. I nie mogę uwierzyć, że ty ich nie słyszysz non stop! Przecież jesteś taka urocza! Połowa rezydencji pewnie z tobą szaleje. Ja tam nie wiem, bo zazwyczaj zwracam uwagę na to za kim szaleją dziewczyny, nie chłopaki, chociaż co mnie to obchodzi!
Jej słowa na temat błyskotliwości nieźle mi się wbiły w głowę i zaraz począłem szukać odpowiedniej do tego osoby. Lie odpada, bo czasami jest tak samo głupia jak ja, co oczywiście nie jest żadnym zarzutem, wręcz przeciwnie, w moich myślach brzmi to jak komplement. Yves też nie ma co prosić. To może ktoś z chłoptasiów? Maksia bym poprosił, ale on zbyt zajęty Aną. Luke zadepresiony. Kurcze blady przy wielkim Sedesie! Czyżbym nie posiadał inteligentnych przyjaciół? Aaaa, Cook i Dimitri, oni chyba są mądrzy. Chyba. Ale nie chciałbym ich wplątywać w musical bo by pewnie zepchnęli mnie na jakąś drugoplanówkę i było by źle.
- Wiesz ty co? Nikt mi nie przychodzi do głowy! - zawołałem zdumiony. - Ale myślę dalej - oznajmiłem, a potem Dee wspomniała o Effy. W sumie... Nie jest taka głupia. - EFFY! - zawołałem zadowolony. - Ona w sumie może na coś ciekawego wpaść. W końcu moja krew, ale z większym mózgiem.
W tej chwili poczułem, że na rozmowie z Dee straciłem całkowicie poczucie czasu. Ile my już siedzieliśmy w auli? Czy wielka macka już sobie polazła. Czy mogłem już iść? Czy chciałem iść? trudne pytania.
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Aula Empty Re: Aula

Pisanie by Delilah Pon Lut 21, 2011 12:28 am

Zrobiło mi się naprawdę szkoda Justina, że obrywa, bo w końcu był taki uroczy i sympatyczny! Wiedziałam jednak, że z natury takie cechy były tępione przez niewrażliwą część społeczeństwa, która lubiła wyżywać się na takich osobnikach jak Reid. Ja na przykład pewnie też sporo bym obrywała, gdyby nie to, że byłam dziewczyną. Chociaż ten argument najwyraźniej nie przeszkadzał moim braciom, którzy uprzykrzali mi życie na najróżniejsze sposoby praktycznie od zawsze. Ścinali włosy moim lalkom, straszyli mnie jakimiś potworami, wmawiali mi różne rzeczy, kradli mi desery, nie dawali mi się ze sobą bawić i od czasu do czasu rekreacyjnie mnie bili. Właściwie gdyby się nad tym zastanowić, bili mnie dlatego, że to ja wszczynałam bójki, w pełnym momencie kłótni po prostu zaczynając okładać ich pięściami, ale z racji ich przewagi liczebnej oraz siłowej szybko to ja stawałam się tą stroną poszkodowaną. Przegrane w tych wszystkich rodzinnych bójkach niejednokrotnie bardzo raniły mą duszę oraz dumę. Nikt mnie nie rozumiał! - To takie okropne, że niektórzy ludzie muszą wykorzystać czyjąś uprzejmość przeciwko niemu - rzekłam ze szczerym współczuciem i podziwem dla jego postawy. Biedny Justin! Kto by pomyślał, że istnieją jeszcze ludzie o tak nieposzlakowanym charakterze! - Nie przejmuj się, kiedyś nadejdzie w ich życiu taki moment, że wszyscy naraz pomyślą: "Ojej, Justin był dla mnie taki dobry, a ja zachowywałem się tak okropnie!" I wszyscy przyjdą do ciebie z kwiatami i jakimiś dobrymi czekoladkami, żeby błagać cię o wybaczenie. Wtedy ty wspaniałomyślnie przebaczysz im winy a oni wzruszeni, że pomimo wyrządzonych krzywd dalej potrafisz im wybaczyć zaczną płakać, martwiąc się, że ich nigdy nie będzie stać na podobną postawę, a potem wszyscy padniecie sobie w ramiona i będzie happy end! Ah, a później, długie lata później, kiedy już umrzesz i na świecie będą dzieci dzieci twoich dzieci, ludzie będą wspominać jakim byłeś cudownym człowiekiem! Więc widzisz, w ostatecznym rozrachunku to ty wychodzisz na plus - wzruszyłam ramionami, kończąc swój wywód. Tak mniej więcej to wszystko wyglądało na tych cudownych amerykańskich filmach, przy oglądaniu których zawsze zalewałam się łzami, więc dlaczego niby w prawdziwym życiu nie miałoby dziać się to samo? Jak dla mnie to był naprawdę prawdopodobny scenariusz.
- Ojej, naprawdę tak uważasz? - Szanse były wątpliwe, ale nawet jeśli tak nie uważał, a tylko chciał być miły nie miałam zamiaru narzekać. Pewnie nawet się zarumieniłam, jak to zwykle ja! - Dzięki, Justin, naprawdę miło mi to słyszeć, wiesz, nikt nigdy nie mówi mi nic miłego. Na ogół wszyscy tylko uważają mnie za jakąś dziwną, rozgadaną dziewczynkę której nie da się traktować poważnie, więc nie sądzę, żeby tak było - Zupełnie nie rozumiałam, dlaczego wszyscy podchodzili do mnie z takim brakiem powagi. Może i nie byłam jak te wszystkie cudowne, wiecznie opanowane starsze dziewczyny, ale to chyba nie czyniło mnie jakąś gorszą. Hm, właśnie, chyba. Wszystko przez ten mój wiek! Nie rozumiałam na przykład, dlaczego Maks tak bardzo wkurzył się, gdy umawiałam się z nim jako ówczesna piętnastolatka. Moja wina, że urodziłam się w tym roku a nie innym? No dobrze, inna sprawa, że powiedziałam mu, iż jestem trzy lata starsza, ale czy to naprawdę moja wina? Jestem pewna że każdy, kto byłby na moim miejscu zrobiłby dokładnie to samo.
Zmartwiłam się trochę, że Justin nie zna nikogo mądrego, bo to automatycznie komplikowało całą sytuację. Kiedy tak nagle zawołał, aż się przestraszyłam i drgnęłam, podnosząc na niego zdezorientowany wzrok.
- Myślisz? - Kochałam moją przyjaciółkę najbardziej na świecie, ale nie byłam taka pewna, czy jej pomysły będą w tej chwili takie dobre. Na ogół naprawdę świetnie się z nią wszystko planowało, ale kiedy była taka zakochana jak teraz, ciężko było rozmawiać z nią o czymś innym niż jej miłość. Nie żebym nie cieszyła się jej szczęściem; byłam niemal pewna, że niedługo będę jej druhną, a ona i jej obiekt westchnień będą żyć razem długo i szczęśliwie. Kochałam dobre zakończenia!
- Hm, w takim razie chodźmy jej poszukać. Napisała, że tutaj przyjdzie, ale znając ją zabłądzi jeszcze w tysiąc innych miejsc i ostatecznie zapomni, że miała się tutaj pojawić - nie czekając na jego odpowiedź zeskoczyłam ze sceny i ruszyłam między rzędami siedzeń w kierunku wyjścia. Stanęłam w połowie drogi i obróciwszy się przez ramię, spojrzałam na Justina, uśmiechając się promiennie. - A jeśli dalej będzie tam ta cała wodna macka, nie przejmuj się. Zaproponujemy jej rolę w przedstawieniu i na pewno przestanie być groźna - dodałam radośnie. Cóż, czas najwyższy się zbierać, a skoro po drodze można było zahaczyć jeszcze o Effy... Nic, tylko ruszać.
Delilah
Delilah
lotta


Powrót do góry Go down

Aula Empty Re: Aula

Pisanie by Justin Wto Lut 22, 2011 8:07 pm

- Właśnie tak zrobią i ja tak zrobię - oznajmiłem stanowczo zdumiony tym jak bardzo myśli Delilah pokrywały się z moimi. Zdumiewające jak wiele jej poglądów było podobnych do moich, aż ciary przechodziły. - Ale dobra, idziemy po Effy - dodałem nie czekając dłużej na jakąś chmurę, która przerwie nasz podniosły dialog i zniesie ze szczytu góry, a raczej z auli. A macki już się tak bardzo nie bałem jak wcześniej. Czy ja kiedykolwiek się jej bałem? Phi! Chyba sobie jaja robicie.

/przeskok
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Aula Empty Re: Aula

Pisanie by Barbie Nie Sie 28, 2011 7:37 pm

/pokój

Pierwsza zasada odludnionych miejsc: im większe pomieszczenie tym mniej w nim ludzi. Właśnie tą zasadą się kierowałam, gdy zobaczyłam co za sobą kryją wielkie drewniane drzwi w holu głównym. Wiele osób mówi, że najbardziej samotnym czuje się w tłumie, ale to jest gówno prawda. W tłumie jesteś otoczony przez osoby, które w każdej chwili mogą na ciebie wpaść, zagadać, albo, o losie, się ciebie uczepić. Nawet jeśli są nieznajomi, w końcu wiele jest na świecie świrów gorszych ode mnie. W tłumie nie ma miejsca na prywatność, nie można sobie podłubać w nosie, nie można puścić bąka. Jezu, jak ja nienawidzę przebywania pośród ludzi. Takie miejsce jak wyludniona aula, wydaje mi się wybawieniem normalnie. Nie dość, że jestem w niej sama, to jeszcze wielkość potrafi przytłoczyć. O to chodzi.
Zamknęłam ostrożnie za sobą drzwi i ruszyłam schodkami w poszukiwaniu wygodnego miejsca. Nie, z całą pewnością nie będzie to fotel. To zbyt przewidywalne. Wgramoliłam się na scenę (dosłownie wgramoliłam, bo zamiast użyć schodów, wdrapałam się środkową częścią, niezbyt zgrabnie mi wyszło) i stanęłam prosto rozglądając się wokoło. Naszła mnie ochota sprawdzenia, czy gdy krzyknę będzie echo. Ale odczekałam sekundę i ochota odeszła. Wszystko ode mnie odchodzi. To niemal jak błogosławieństwo.
A potem usiadłam grzecznie po turecku na samym środku sceny. Nadeszła chwila udawania posągu. Zajebiście.
Barbie
Barbie
darmozjad


Powrót do góry Go down

Aula Empty Re: Aula

Pisanie by Christian Pon Sie 29, 2011 6:45 am

[lalalalalal]

Obserwacja, infiltracja, akcja, czy jakoś tak. Cel na dziś - dyrektorka. Łaziłem za nią absolutnie cały dzień, znaczy nie łaziłem, bo jestem stworzony do wyższych celów, więc nie łaziłem, tylko się skradałem. Jak żółw ninja! Ale ją zgubiłem, tak gdzieś po dziesięciu metrach. Cwana jest, na pewno coś ukrywa. Wykorzystała moment, gdy zagapiłem się na nogi jakiejś laski i w długą! Jak tak można. No normalnie, jak tak można. Znajdę jej akta i prześledzę cały życiorys. Ale najpierw musiałem coś zjeść. Pół dnia zabrało mi szukanie kuchni, nie to, że nie wiem gdzie jest, tylko tylu ludzi zaczepiało mnie po drodze! I dziewczyn. Żeby powiedzieć, jak ładnie się uśmiecham. Fajny jestem. A jak już znalazłem kuchnię, to już się skończył czas śniadaniowy, a zaczął obiadowy. Jakiś dobry człowiek miał frytki, ale nie był w stanie ich zjeść, więc się dzielił. Postanowiłem wyjątkowo zrezygnować z mojego nieśmiertelnego makaroniku i pomóc koledze pozbyć się frytek. Więc załadowałem swój przydział na talerz, obok wydziałabem ketchup i majonez, chociaż ja majonez niezbyt lubię, do frytek już wgl, ale dobrze wyczułem, bo po drodze parę osób się częstowało i wybierało majonezik. I wędrowałem z talerzykiem, niosąc radość, aż dotarłem do pustej auli. Nie lubię pustych miejsc, bo jest tam smutno, cicho i nie ma komu pomagać, ale zaciekawił mnie posąg na scenie. Jakoś wcześniej go nie zauważyłem, a przecież fajny jest. Podszedłm bliżej, by z zaskoczeniem dostrzec, że posąg się rusza. Żywy posąg! Uśmiechnąłem się do niego, a ja mam śliczny uśmiech.
- Cześć. Przepraszam, że przeszkadzam... ale może masz ochotę na frytki? - wyciągnąłem w jej stronę talerz, nadal reklamując go ślicznym uśmiechem.
Christian
Christian
ciapak <3


Powrót do góry Go down

Aula Empty Re: Aula

Pisanie by Barbie Pon Sie 29, 2011 5:45 pm

Jednak takie siedzenie na sucho nie do końca było wspaniałym pomysłem, już po minucie sięgnęłam za bluzkę by wyciągnąć ze stanika ukryte mp3. No co? Dwa w jednym, dodatkowe parę centymetrów w piersi, plus bardzo funkcjonalny schowek. W drugim mam batona na podbramkowe sytuacje. Niby powiecie, że przecież od takich rzeczy są kieszenie. Ale sory, nie każdy ciuch wyjęty spod łóżka ma kieszenie. Niby powiecie, a od czego są torebki? No kurwa, a mi po co niepotrzebny balast? Mniejsza z tym. Wsadziłam słuchawki do uszu i znów stałam się posągiem. Z zamkniętymi oczami.
Właśnie dlatego nie zauważyłam zbliżającego się do mnie niebezpieczeństwa. Ogromnego niebezpieczeństwa typu przyczajony tygrys, ukryty smok. Gdy doleciało do mnie jego pytanie nie tylko poderwałam się z ziemi, a chciałam już wyprowadzać cios karate. Albo karate-podobny. Bo karate nie znałam, no weźcie, łażenie w wolne popołudnia na jakieś zgrupowania by tylko pomachać sobie nogami i posłuchać sepleniącego mistrza kung fu? To dla takich debili jak... Wiedziałam o kogo mi chodzi, ale imienia sobie przypomnieć nie potrafiłam. Nigdy nie pamiętałam imion. Zresztą to zbędne.
- Może - odpowiedziałam w końcu wyciągając słuchawki i wracając jednak do siedzenia po turecku. Czemu miałam odmawiać? Koleś mi przynosi żarcie do mojej samotni... A, mogłam się obrazić, że naruszył moją samotnię. Dobra, to później. Jak już mnie nakarmi. - Ciepłe chociaż?
Barbie
Barbie
darmozjad


Powrót do góry Go down

Aula Empty Re: Aula

Pisanie by Christian Wto Sie 30, 2011 4:55 pm

Pokiwałem głową twierdząco, przyglądając się jej z zaciekawieniem. Nigdy wcześniej jej nie widziałem. W sumie, to chyba rok wystarcza na poznanie wystarczającej liczby osób, ale nie musiała być nowa, mogła być po prostu dziewczyną, która jada o innych godzinach i ogólnie ma bardzo bardzo inny tryb życia od mojego, skoro nigdy jej nie wiedziałem. Dopiero po paru sekundach mi się przypomniało, że to też niekoniecznie, bo w końcu stwierdzili u mnie lekką prozopagnozję, więc o ile nie jestem z człowiekiem uczuciowo związany, to niezwykle szybko zapominam jak wygląda. Na szczęście mam pamięć do imion. I rozpoznaję ludzi po głosie. Czasem po zapachu. No jak ktoś wyleje na siebie dwie buteleczki perfum, to prędzej do mnie doleci woń woła piżmowego niż jego głos. Bo z drugiej strony, mało ludzi chodzi gadając do siebie czy podśpiewując. Mam na to sprawdzony, tajniacki sposób. Wystarczy się przywitać. I tyle.
- Chyba tak. - postawiłem talerz obok niej i podciągnąłem się na rękach. Moja kondycja, ćwiczona przez mistrzów, co za skromność, spokojnie radziła sobie z takimi przeszkodami. A ja usiadłem niedaleko dziewczyny, dosłownie tuż za granicą bezpiecznej odległości wycenionej przez psychologów. Bo ja nie lubię, kiedy ludzie się czują speszeni albo obserwowani. Więc po trochu gapiłem się na nią, na krzesła i sufit, nucąc coś pod nosem. Chyba ktoś musi odnieść talerz, nie? I pozmywać. Żeby nie było brudno.
- Nie śmiej się z mojego pytania, ale czy masz jakąś filozofię życiową? To znaczy... znaczy, po prostu nie jestem na tyle ważny, żeby zapamiętywać moje imię, a trochę głupio siedzieć tak w ciszy. - zauważyłem. Ale coś mi się chyba wyjątkowo pokręciło. Głupi ja, głupi ja. Mogłem się nie odzywać. Mogłem tylko patrzeć na znikające frytki, a potem sobie pójść. Ale nie, musiałem po prostu wyskoczyć z tą całą filozofią. Głupek.
- Wybacz, tego nie było.
Christian
Christian
ciapak <3


Powrót do góry Go down

Aula Empty Re: Aula

Pisanie by Barbie Wto Sie 30, 2011 6:26 pm

- Zajebiście - skomentowałam na wieść o stanie termicznym frytek. Chociaż te chyba na początku odrobinę mnie zaniepokoiło. Mniejsza z tym. Nawet zimnymi bym nie pogardziła skoro są za free. Nigdy nie gardziłam niczym co miałam za darmo, w sumie do wielkich sklepów chodziłam jedynie po to by zgarniać darmowe próbki. Jeden koleś co się chyba we mnie kochał (niestety ja miałam Grubego, a koleś miał pryszcze, które za bardzo mnie przerażały bym mogła o nim myśleć w ten sposób), przez jakiś czas pracował w supermarkecie jako hostessa i rozdawał takie małe kanapeczki. W tym okresie zachodziłam do domu tylko na krótkie drzemki. Ale co ja będę gadać o przeszłości, jak mnie ona chuj obchodzi.
Tak samo jak chuj mnie obchodzi Frytkowy Koleś, ale on przynajmniej ma miejsce teraz, a nie gdzieś kiedyś. Wyglądał na takiego, który ma trochę szarych komórek, ale nie do końca wie jak ich używać. Albo wie tylko myśli, że może inaczej i dlatego robi to co robi. Czyli dzieli się żarciem z nieznajomymi ludziami. Co za głupota. Ale mi ona sprzyja. Bardzo sprzyja, bo frytki okazały się nawet smaczne. Nawet jeżeli wcześniej dorzucono do nich łoniaków. O, to by była racjonalna odpowiedź dlaczego się ze mną podzielił. Wszamałam jeszcze dwie frytki.
- Spoko. Rozumiem pytanie. Nie, nie mam żadnej filozofii życiowej - odpowiedziałam obojętnie. Niby nie chciałam wchodzić dalej w rozmowę, ale coś mnie zaciekawiło. - A co? Chcesz mi jakąś wcisnąć? A co ty? Jehowy?
Nie cierpiałam tych debili. Co tydzień przyłazili do mojego hałsa i pierdolili od rzeczy. Czemu co tydzień? Bo popierdolony wujaszek postanowił sobie do nich dołączyć. Nie chcę o tym gadać.
Barbie
Barbie
darmozjad


Powrót do góry Go down

Aula Empty Re: Aula

Pisanie by Christian Sro Sie 31, 2011 3:59 pm

Zatkało mnie. Nie, serio, przez parę sekund gapiłem się na nią, nie wiedząc co powiedzieć. Pustka. Totalna nicość ogarniająca moją wspaniałą i skromną egzystencję, ostatni raz zabrakło mi języka w gębie szesnaście lat temu, gdy mamusia powiedziała, że będę chodził do szkoły baletowej. Głupi obcisły stroik.
- Wiesz, w sumie to nie wiem. - przyznałem z dość zaskoczoną miną. - Tak naprawdę nikt mi nigdy nie odpowiedział, tylko od razu uznawał za wariata, więc nie widziałem potrzeby zastanawiania się nad sensem tego pytania. - wzruszyłem ramionami, uśmiechając się trochę nieporadnie. W sumie... w sumie można byłoby uznać to za komplement. To całe 'hej, masz tyle mózgu, że odpowiedziałaś i jeszcze zbiłaś mnie z pantałyku' i tak dalej.
- Ja się żywię makaronem. Codziennie. A koleś dał mi talerz frytek, to nie wypadało odmówić, wiesz. - no jasne, wyglądała na taką, co jej w codziennej adoracji przynoszą tony frytek, by raczyła ze swych wyżyn piękna wejrzeć na głupków na dole.
Christian
Christian
ciapak <3


Powrót do góry Go down

Aula Empty Re: Aula

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach