Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Drzwi wejściowe

+11
Rosemarie
Maurycy
Gabrielle
Jeremy
Yves
Justin
Chupa
Effs
Venus
Will
Mistrz Gry
15 posters

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Drzwi wejściowe - Page 3 Empty Re: Drzwi wejściowe

Pisanie by Jeremy Sro Wrz 07, 2011 9:27 pm

Może odrobinę zrobiło mi się jej szkoda. Może zauważyłem w końcu, że Gaby nie jest do końca taka gąbkowata jak zawsze. Może usłyszałem jakąś jedną nutę zrezygnowania w jej głosie. Może nawet jakimiś cudownymi zrządzeniami losu jakaś wyższa siła mi coś wyszeptała do ucha. Coś niby w niezrozumiałym języku, ale w mojej głowie przyjęło to kształt tak jakby... Nie, litość to zbyt mocna słowo. Było mi po prostu szkoda Rudej. Trafiła sobie do przeszłości, pewnie ją tu z pięć razy już zgwałcili i napadli, całkiem sama w końcu tutaj jest. Nagle zobaczyła mnie, narobiła sobie nadziei na ratunek z przyszłości, a ja tak okrutnie jej go niszczę. Może naprawdę dostrzegłem jakiś smutek, który odrobinę mnie wzruszył. A może ten tik z włosami przywołał mi odległe wspomnienie jednej z miłych rzeczy jakie mnie spotkały w życiu. Przypomniało mi te chwile z Yves. Ech, Gąbka powinna się tego oduczyć, bo jeszcze za dużo włosów połknie i będą jej się odkładać w kiszkach. To nie jest zdrowe.
- Dobra Marchewo, test niezaliczenia mojego ojca zdałaś na pięć z minusem, bo jednak masz okropne zaległości z materiałem. No żeby od razu sobie nie skojarzyć, że on właśnie teraz tutaj ma największe prawo przebywać i zaliczać moje potencjalne matki to nie do pojęcia - przewróciłem oczami i wstałem ze schodów odrzucając gdzieś na bok niedogaszonego peta. Nie wiem czy dobrze zrobiłem przyznając się, że ja to ja. Ale skoro osiągnąłem swój cel (poniekąd), to chyba nie było źle. Przez chwilę Gąbka zwątpiła. Co do potencjalnych matek, to wspomniałem o tym dlatego, że... Cóż, nie chciałem by Gąbka jednak wiedziała, że mój płód gdzieś tam się już szlaja po świecie. Jeszcze by coś głupiego przyszło na myśl. A ja wolałem ochronić mamuśkę przed potencjalnymi gąbkowatymi odwiedzinami. - No to teraz mi zdawaj relację jak bardzo narozrabiałaś. Bo że wszystko zrobiłaś właściwie to ci nie uwierzę. - Trudno było wierzyć. Byłoby łatwiej jakby już od kilkulatka Gąbka nie zawodziła mojej osoby. A to powiedziała, że to był ostatni kawałek ciasta jak nie był, a to święcie mnie przekonywała, że na podjeździe wcale nie stoi bryczka i nie mam co tam iść. No i wreszcie, że wcale nie połamała mi tej mojej ulubionej płyty.
Pozostawało mi jedynie się modlić by z radości przypadkiem nie wskoczyła mi na szyję, że ktoś w końcu przybył ją uratować. Nie sorry, ja nie od takich. Wskakiwanie na szyję też zaliczałem do miziania. Zapytacie czemu byłem tak nastawiony źle do miziania. Odpowiedź jest prosta. Bo rozgotowana marchew przyprawia mnie o mdłości, a balerinki są zajebiście aseksualne. Dziękuję.
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Drzwi wejściowe - Page 3 Empty Re: Drzwi wejściowe

Pisanie by Gabrielle Sob Wrz 10, 2011 11:17 am

Nagle sobie przypomniałam, czemu jest Dżeremi moim oficjalnym wrogiem. Zerwałam się ze schodka, przy okazji prawie popełniając samobójstwo, i nawet na myśl mi nie przyszło się rzucić mu na szyję. Ja? Jemu? Za to że ten głupkowaty głupek najpierw odbiera mi tą malutką iskierkę nadziei, że mnie nie olano, a potem zmienia ją w pożar puszczy, bo jest jednak tym wkurzającym Juniorem?
Ale właśnie, czemu się nie lubimy? Bo, kiedy jeszcze mieliśmy po pięć, sześć lat, i oboje siedzieliśmy w rezydencji, to byliśmy najlepsiejszymi przyjaciółmi. Znaczy, dokuczał mi, że jestem trochę nieogarnięta, ale tak sympatycznie, że zawsze było Gabi i Jerry, a Gabi nie istniała bez Jerrego, a Jerry bez Gabi. No ale pewnego dnia, bardzo rozgarnięta i rozespana Gabi powiedziała koleżance coś bardzo strasznego, z rodzaju 'a Jeremy powiedział, że Di ma fajne koraliki', czy coś podobnie przerażającego i odmieniającego losy wszechświata. Rozprzestrzeniło się to po całej szkole, Di chodziła dumna jak paw, bo przecież zakochał się w niej chłopak, a Jeremy był bardzo zły, i powiedział to Gabryjelce. A ona powiedziała mu za to też coś niezwykle miłego, i postanowili, że od tej chwili będą swoimi najgorszymi wrogami. Epicka historia. Ja wiem, że to moja wina, i w sumie gdybym chciała i nie dokuczała na każdym kroku, to byśmy się pogodzili. Brakowało mi naszych wspólnych zabaw w dom, i rozmów na mądre tematy, typu które cukierki są lepsze. Nawet nie chodziło tu o fakt, że po tylu latach zaczął być jeszcze przystojny, a nie tylko fajny. Znaczy, wcześniej też był uroczy, ale pięcioletnie dziewczynki nawet nie zwracają na to uwagi.
- Nie gadam z tobą. Gdzie Berlioz, pytam się. - burknęłam z obrazą godną hiszpańskiej księżniczki. Będę gadać tylko z moim narzeczonym, który, chociaż nie mam o tym zielonego pojęcia, pewnie ogląda różne... takie... zdjęcia, albo korzysta z mojej nieobecności i podrywa kolejne dziewczyny. No cóż. W moich oczach nadal był tym trochę śmiesznym, trochę poczciwym Juliankiem, który nigdy by mnie nie zdradził. Przecież mnie kochał. Przynajmniej zawsze tak mówił.
Gabrielle
Gabrielle
~ * ~


Powrót do góry Go down

Drzwi wejściowe - Page 3 Empty Re: Drzwi wejściowe

Pisanie by Jeremy Nie Wrz 11, 2011 6:58 pm

Czemu mnie nie przytuliła? A gdzie ta radość tak wielce przeze mnie oczekiwana? Gdzie komitet powitalny, jakiś upominek, jakiś medal za zasługi (czy same chęci jak na razie)? Na serio to wszystko? Nie postarała się dziewczyna. Przecież ja to tylko dla niej robię, dla jej dobra. No i dla dobra całej ludzkości z przyszłości, bo nie wiadomo jak bardzo by Gabryśka mogła narozrabiać. Jeszcze na serio nie przeżylibyśmy tego 2020 i by było. A szkoda, bo w 2021 miałem ciekawą wycieczkę, z ciekawymi ludźmi. Znaczy, nie żebym nie wierzył w Gabi, żebym niesprawiedliwie ją oceniał. Ja naprawdę wierzyłem, że jest zdolna do wszystkiego co najgorsze i zwyczajnie wywali nas wszystkich w powietrze. Mnie już raz tak załatwiła targając na naszą przyjaźń. Wydała moje sekrety wcale nie zważając na moje uczucie. Zachowała sie jak rasowa wredna sucz. I nie ważne w jak bardzo błahej sprawie, bo byłem pewien, że już nigdy nie będę w stanie jej zaufać. Przenigdy. No chyba, że sobie jakoś zasłuży. Na przykład ucząc się na błędach i ładnie odpowiadać na moje pytania, zamiast zadawać swoje.
A niech to szlag. Zadała. Na tą wewnętrzną przemianę Gąbki chyba będę musiał trochę poczekać. Trochę długo.
- Ależekto? - zapytałem bezwiednie. Co mnie obchodził jej Berlioz? To był jej chłoptaś, jeśli tak bardzo jej na nim zależy to niech chociażby do niego zadzwoni. A nie... Nie może. Bo dała się głupia wysłać w przeszłość bez przygotowania. Wprawdzie ja też nie mogłem zadzwonić, ale byłem przygotowany na różne niedogodności. Chcielibyście wiedzieć jak ale wam nie powiem. Nie dla psa kiełbasa. - Wiesz, myślałem, że niegadanie jak już to raczej takie na całego. A nie tylko połowiczne, że gadamy o tym tylko co chcesz wiedzieć. Jeżeli masz pragnienie dowiedzenia się co się stało po twoim zniknięciu to niestety musisz być dla mnie miła. Bo wiele rzeczy mogło się wydarzyć, niektórzy mogli cię już spisać na straty tak przykładowo.
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Drzwi wejściowe - Page 3 Empty Re: Drzwi wejściowe

Pisanie by Gabrielle Nie Wrz 11, 2011 7:53 pm

Ja jestem bardzo wrażliwa. I potrafię przyczepić się do czegoś, co dla kogoś innego niewarte byłoby nawet zauważenia. Mam to po mamie. Ona też nie zauważa rzeczy osobistych ale potrafi przykleić się do czegoś błahego. Do jakiegoś maleńkiego szczególiku. Ja też tak mam. Na przykład, kiedy ktoś kończy 'przykładowo', to jak dla mnie od razu jest podejrzany.
- Żartujesz sobie. - zaśmiałam się nerwowo i sztucznie jednocześnie. Trudno powiedzieć, czego było więcej. Grunt, że kontynuowałam, pogrążając już swoją wysarczająco opłakaną osobę. - Przecież on by tak nie zrobił. Na pewno stłukł tego głupka i wyruszył mi na ratunek, a Prince w swej starości błędnie wybrała ciebie do towarzystwa. Na pewno zaraz się pojawi i mnie uratuje. Bo wiesz, on mnie kocha.
Do tych słów pełnych nadziei jakoś nie pasował mój ruch, czyli jak trochę bez zastanowienia opadłam znów na schodek. Miałam do wyboru jeszcze rozpłakać się Jeremiaszowi w koszulkę, ale nie zniosłabym takiego poniżenia. Po co ja się tłumaczyłam? Przecież nie musiałam przekonywać Dżemorka o swojej racji. Skrycie bardziej chciałam przekoać siebie. Kochał mnie? Ale był tutaj Jerry, a nie on. A czy a kochałam go? Przecież niedługo, znaczy za dwadzieścia lat i parę miesięcy miałam zostać jego żoną. Ale czy gdybym go kochała, wplątałabym się w patologiczny związek z Tristanem? Nie myślałabym w TEN SPOSÓB o Jeremym? I na pewno nie miałabym najmniejszych wątpliwości.
Nie chciałam, żeby mój oficjalny wróg widział jak oczy napełniają mi się łzami. Ukryłam więc twarz w dłoniach. Nie kochałam Berlioza, ale to był cios. Przez tak głupi tekst Ainswortha zdać sobie sprawę, że to wszystko jest bez sensu i oszukiwałam samą siebie. Pewnie się będzie teraz cieszył. Nie dość, że było mi cholernie zimno, to jeszcze płakałam, starając się to przed nim ukrywać, choć doskonale zdawał sobie z tego faktu sprawę. Jestem żałosna. Beznadziejna. Naiwna. Skuliłam się bardziej.
- Przepraszam cię. Za wszystko. Tamto też. - starałam się, by mój głos nie był załamującym się szlochem. I po co miałam teraz wracać do swoich czasów? Do nieszczęśliwej matki? Do narzeczonego, którego nie kocham? Do braku najlepszego przyjaciela? Bo jak raz się miało takiego przyjaciela jak Junior, to nie można znaleźć sobie innego.
Gabrielle
Gabrielle
~ * ~


Powrót do góry Go down

Drzwi wejściowe - Page 3 Empty Re: Drzwi wejściowe

Pisanie by Jeremy Pon Wrz 12, 2011 5:20 pm

Na początku po prostu się roześmiałem. Reakcja Gąbki na moje słowa była najzwyczajniej śmieszna. Taka naiwna i głupiutka. Hah, można nawet powiedzieć, że dostosowana do jej wieku. Bo trzeba na serio być tak zacofanym wiekowo, by móc myśleć w ten sposób. Niby mówiąc tak, sam siebie też nazywałem zacofanym wiekowo, ale ja, uwaga, ja miałem wprawę w sprawach z wiekiem i spokojnie mogłem twierdzić, że mnie to nie dotyczy. Potrafiłem zachowywać równowagę. No i przede wszystkim nigdy nie oszukiwałem siebie w ten sposób w jaki to robiła Gaby. Szczerość była podstawą mojego życia. Niektórzy mieli mnie za jakiegoś pesymistę, ale ja wam powiem jedno. Wystarczy być zwykłym realistą, by wiedzieć, że najgorsze ma pierwszeństwo przed najlepszym. Dlatego miłość jest pojęciem względnym. Uzależnionym od miliona różnych czynników, które prędzej zniszczą twoje życie niż pozwolą ci choćby na chwilę nad sobą zapanować. Takie życie.
- Jak chcesz proszę bardzo, możesz sobie na niego czekać, nie zabronię ci. Ostrzegam tylko, że zwyczajnie tracisz swój czas. Może i cię kocha, ale na swój sposób. A sposób kochania Berlioza jest bardzo łatwy do opisania, zwłaszcza jak się jest takim bezstronnym obserwatorem jak ja. Berlioz kocha przede wszystkim siebie, następnie w kolejności może kochać kogoś jeszcze. Niestety przybywanie po ciebie wiąże się z pewnym ryzykiem, które bądź nie bądź ingeruje trochę w pierwszą zasadę i masz babo placek.
Rozgadałem się przyznaję. Przyznaję również, że od czasu do czasu lubiłem słuchać swojego głosu, gdy mówiłem takie ciekawe rzeczy. Ale uwierzcie, robiłem to jedynie dla dobra Gaby. Nie żeby napawać się jej cierpieniem, czy co. Zwyczajnie by uświadomić jej jak przedstawia się sprawa i na co może liczyć. A że nie były to wesołe rzeczy to nie moja wina, że tak wyszło. Nie moja, że się rozpłakała. Choć przyznaję mogłem to wcześniej zauważyć i odrobinę spauzować w swojej przemowie. Teraz jednak jest już na to za późno i musiałem sobie jakoś radzić. Niestety w zajmowaniu się płaczącymi rudymi pannicami nigdy nie byłem dobry. Czy to chodziło o drzazgę od piaskownicy, czy o zawód miłosny. Choć nie, z tym drugim radziłem sobie o wiele wiele gorzej.
- Jezu, nie maż się. Jak ty w ogóle wyglądasz - rzuciłem oschłym tonem, choć starałem się naprawdę by to zabrzmiało nieco przyjaźniej. Bo ona jednak była smutna. Niby nie moja wina, że tak się przedstawiała sprawa, a ona jest zbyt uczuciowa. No, ale moja, że nie potrafiłem sobie radzić. Kurwa. - Przestań, no mówię.
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Drzwi wejściowe - Page 3 Empty Re: Drzwi wejściowe

Pisanie by Gabrielle Pon Wrz 12, 2011 6:16 pm

Co on tu jeszcze robił? Zaraz, rujnował moje życie i marzenia. Pozbawiał złudzeń i doprowadzał do tego, że najnormalniej w świecie szlochałam, nie chcąc by to widział. A ona stał i się gapił, a ja go zaczynałam nienawidzić coraz bardziej. Znaczy, zapomniałam, że kiedyś w końcu i tak by to do mnie dotarło. Może lepiej, że prędzej niż później, gdy mielibyśmy stanąć z Julianem przez ołtarzem. Wtedy nie byłabym w stanie powiedzieć 'nie', bo po prostu bym stchórzyła. Najnormalniej w świecie. Nie chciałabym robić zamętu.
- Odwal się. - warknęłam, przestając nagle płakać. Otarłam łzy, to że w przeszłości mieli takie beznadziejne cienie i bałam się ich użyć, żeby mi oka nie zeżarło miało jakiś plus. Byłam kompletnie naturalna i bezmakijażowa, więc nic, absolutnie nic nie mogło mi się rozmazać.
- Wracaj do naszych czasów sobie, po co wgl po mnie przyszedłeś. Powiedz Prince, że za mocno namieszałam i... co ja cię będę namawiać. Przecież to idealny pomysł, wyobraź sobie, że nigdy nie pojawiłam się w twoim życiu. Nic nie mogłam zepsuć. Mogłeś zjeść tamten kawałek ciasta i zobaczyć tamtą bryczkę, nikt nie wiedziałby, że podobają ci się koraliki Di. Cudowny świat. - mówiłam śmiertelnie poważnie. Jakby nie patrzeć, psułam mu życie na każdym kroku. Nie będzie się wahał, żeby mnie zostawić. Po co sobie robić kłopot. Ach, pewnie zaraz się zacznie, że powinien, że tak mu kazali, i że tak wypada. Ale on przecież tego chce. Dobrze o tym wiedziałam. Świat byłby dużo lepszy beze mnie. Nie tylko szczęśliwy Jeremy. Kto wie, jak potoczyłby się los mojej matki, gdyby nie zaszła w ciążę. Może byłaby naprawdę szczęśliwa. Dowiem się. Dowiem się, kiedy odwrócę bieg, kiedy zapobiegnę tak durnej rzeczy jaką były moje narodziny i ulepszę świat o brak mnie. Cudownie. O niczym innym bardziej nie marzyłam.
Gabrielle
Gabrielle
~ * ~


Powrót do góry Go down

Drzwi wejściowe - Page 3 Empty Re: Drzwi wejściowe

Pisanie by Jeremy Sro Wrz 14, 2011 1:55 pm

Dzięki ci o najwyższy za twe hojne dary, dzięki, że ta oto niewiasta przestała ronić łzy i nie czułem się jak jakiś skurwysyn z krainy chamstwa. Nie cierpiałem gdy ktoś się przy mnie rozklejał. To było takie nie na miejscu. Może i czasem mówiłem parę słów za dużo, ale sorry, ja sobie radzę ze wszystkim co słyszę i się nie rozklejam. Nie widzę powodu by inni nie potrafili sobie z tym poradzić. Nawet taka Gąbka. Usłyszała ode mnie to co powinna usłyszeć już dawno od kogoś jej bliższego, czy nie wiem. Po prostu powinna. A że jej "przyjaciele" nie byli wystarczająco... powiedzmy, że nie kochali jej wystarczająco, to i jej tego nie wytknęli. W tym momencie wkraczam ja ze swoim dobrym słowem i proszę jaką odpowiedź dostaję w podzięce. Odwal się. Bardzo chętnie, ale ja jeszcze nie powiedziałem wszystkiego co miałem do powiedzenia.
- Ty lepiej posłuchaj, Gąbka, bo od twojego gadania to można rozwolnienia dostać i tyle. Gdybym nie podzielał zdania Prince w sprawie twojego pobytu tutaj to bym za tobą nie przyszedł - przyznałem. W żadnym wypadku nie chciałem tymi słowami ją jakoś pocieszyć, bo po prostu nie potrafiłem tego robić. Zwyczajnie chciałem przemówić jej do rozumu. Jak wiecie udzielanie porad życiowych to moja specjalność. - I tak ogólnie, jak tak ciebie słucham, to mam wrażenie, że do końca nie ogarniasz całej sytuacji. Gdybyś na serio zrobiła tak jak mówisz i zapobiegła swoim narodzinom to pewnie mnie tu nie było. Ciebie by już tu nie było. Już dawno nie byłoby naszej przyszłość a jak widzisz jak najbardziej istniejemy - oznajmiłem szczypiąc ją w ramię dla potwierdzenia. - Czyli mamy pewność, że twój plan zwyczajnie się nie uda. Ale to nie oznacza, że nie możesz zamieszać będąc w przeszłości. Jak? Nie mam bladego pojęcia. Zmiana nie będzie widoczna w naszych wspomnieniach tak od razu, ale pewnie to odbywa się stopniowo. Nie jestem ekspertem w tych sprawach, ale trochę inteligencji w przeciwieństwie do ciebie posiadam. I wiem, że musisz wracać. A jak już sobie wrócisz to najprościej możesz sobie popełnić samobójstwo i ja będę równie szczęśliwy jakbyś się wcale nie urodziła. Taki cudowny świat, wiesz?
Medal za wypowiedz idealną, całkowicie na miejscu otrzymał w tym odcinku JD Ainsworth. A razem z nim nagrodę w postaci wycieczki do roku 2011 z możliwością zabrania pamiątek. Czuję się zaszczycony.
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Drzwi wejściowe - Page 3 Empty Re: Drzwi wejściowe

Pisanie by Gabrielle Sro Wrz 14, 2011 2:47 pm

Jęknęłam. Niech sobie będzie przystojny. I tak go nie lubię.
- Jeny, Jerry, czy ja mówię po mandaryńsku? - nieświadomie użyłam jego dawnego przydomka, którego jako jeszcze jego przyjaciółka używałam aż za często.
- Nie mam zamiaru się stąd ruszać i mnie nie zmusisz, a wiesz, że jak chodzi o przemoc fizyczną to z dwóch beznadziejnych pod tym względem darów mój jest lepszy. - bo jak ktoś mnie zaatakuję, to się mogę zadymić. Proste. Albo zawodnić. Jeszcze prostsze. Ludzi raczej nie mogę zawodniozadymiać, natomiast mogę wrzucić na kogoś tonę tlenu w stanie stałym. I co z tego, że tlen nie występuje w stanie stałym. Ludzie też się nie odmładzają, więc co mi zrobicie? A już na pewno nie przenoszą się w przeszłość. Więc tlen w stanie stałym może być. I tyle.
- No bo do czego ja mam wracać? Podaj mi jeden rozsądny powód. Ale bez budyniu. - haha, bo jakby powiedział, że wrócimy w ten dzień, co mieliśmy budyń na deser, to byłby chwyt poniżej pasa. Moje życie jest do bani! Mój narzeczony bardziej kocha siebie, jak przed chwilą ktoś życzliwy mi przekazał, matka pogrąża się w depresji, mam porąbane siostry, zero ojca i durnego ojczyma. A wspominałam, że zakochałam się w swoim wrogu, a on jest moim wrogiem, więc w sumie ten związek jest bez przyszłości. No chyba nawet Jeremy - jaki - to - ja - jestem - mądry - wspaniały - i - błyskotliwy - dupek, nie jest w stanie znaleźć czegoś fajnego w moim życiu. No weźcie. Czuję się jak kurde Timmy
Gabrielle
Gabrielle
~ * ~


Powrót do góry Go down

Drzwi wejściowe - Page 3 Empty Re: Drzwi wejściowe

Pisanie by Jeremy Sro Wrz 14, 2011 8:54 pm

- Możliwe, że po mandaryńsku. Jeżeli ten język polega na pierdoleniu trzy po trzy, to jak najbardziej - przyznałem. Hm, chyba czułem od niej lekką niechęć. Zastanawiające. Jakie mogło mieć to swoje źródło? Moją gadaninę na temat jej głupoty, kochanka i całej reszty, odstawmy na chwilę na bok. Jakie inne powody niechęci mogła mieć do mnie Gąbka? Mogłem przez przypadek postarzeć jej kotka i sprowadzić na niego śmierć, mogłem ale tego nie zrobiłem, więc to na pewno nie to. Nie żebym nigdy nie chciał spróbować czegoś zabić w ten sposób, ale zawsze w porę się opamiętywałem i wszystko kończyło się jak w bajce. Żyli długo i szczęśliwie. No to co tam jeszcze mogło być powodem jej niechęci? Może zazdrościła mi tak licznych wspaniałych znajomości, może jakiś ładnych dziewczyn? Nie, to by wypaliło gdyby była chłopakiem, albo lesbą, ale nie była. Tego byłem pewien. A przecież nie będę sobie wmawiać, że jest lesbą, choć nie jest, bo to nie ma większego sensu. Prawda jest w końcu najważniejsza. A może... Nie, nie mam więcej pomysłów, ale pewnie jak zaparzę sobie dobrą kawę to będę miał ich o wiele więcej. Taaa, tu się ujawnia moje obsesja do kawy. Główną jej przyczyną był wujek Lemon, który raz mi dał spróbować. Ile to ja mogłem mieć wtedy lat... Z trzy miesiące, to by było jak wyglądałem na pięć. I od tamtej pory wypiłem już jej hektolitry. Może i nie za bardzo wyglądam z papierosem w ustach żłopiący kawę, ale każdy ma swoje słabości nie? Gąbka miała słabość do mnie to ja mogłem mieć o kawy... O cholera. Ona miała do mnie słabość! Ja pierdolę. Rozumiem, że jest do czego, ale nie przesadzajmy. Przecież to ja, JD chuj Ainsworth. A gąbka miała swojego księcia z bajki Berlioza. Te dziewczyny to mają całkiem najebane we łbach. Jeszcze by chciała jakiejś przemocy fizycznej, no pięknie. Niech lepiej zapierdala pod pierzynę, to może jej się coś przyśni i się zaspokoi, a nie na jawie mi takie rzeczy podsuwać. - Ruda, przystopuj. Nie wiem co ty tam sobie wyobrażasz, ale żadnej fizyczności to tu nie będzie. Chcesz czy nie chcesz, w końcu dasz się przekonać. Jestem pewien, że zmieścimy się w terminie, słońce. Nie masz się o co niepokoić - zapewniłem. Choć doskonale było widać, że nie tego potrzebuje Gąbka. W takich chwilach własnie przydałby się jakiś przydupas, który by jej podał chusteczkę, przytulił, uspokoił. Ja niestety nie brudziłem sobie rączek. Może w jakiś kryzysowych sytuacjach. Ale jeszcze taka nie nastąpiła.
A teraz będzie trzeba być brutalnym. Ja na serio tego nie lubiłem, ale czasami natłok wydarzeń sam cię do tego zmusza, a ty nie masz kompletnie nic do gadania. Możesz płakać, szlochać, a i tak musisz być chamski.
- Przykro mi mówić, ale tu nie chodzi o ciebie, Gąbka. Nie jest ważne, że ty nie masz do czego wracać. Po prostu musisz wrócić. Pojmujesz, czy przeliterować ci to jeszcze?
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Drzwi wejściowe - Page 3 Empty Re: Drzwi wejściowe

Pisanie by Gabrielle Czw Wrz 15, 2011 9:38 am

On naprawdę jest debilem i nic nie rozumie. Idiota. Debil. Kretyn. Przetrącony psychicznie. Wspominałam, że debil? Czy można być większym debilem niż on? No jasne, że tak. Jak się jest mną. Ale ja mogę. Bo ja nawet będąc debilką robię to w taki uroczy sposób.
- Jenyyy, Ainsworth. - zrobiłam klasycznego facepalma, bo mnie dobijał ten koleś. - Jestem bezczelną snobką i mam gdzieś, co tam się u was wydarzy jak zostanę. Niech tam meteoryt strzeli, a mnie tyle obejdzie, że jaa cieee.
I tu wychodzi na jaw mój prawdziwy, rudy i wredny charakter. Serio. Nie obchodzą mnie miliony ludzi, którzy żyją w przyszłości. Hej, oni nawet przecież się nie dowiedzą, że to ja. Przecież oni pewnego dnia obudzą się zupełnie w innym życiu i nie będą mieli pojęcia, że żyli inaczej.
- Zresztą, nawet jeżeli teraz byśmy wrócili, to pewnie i tak po zmianach, a ja już zdążyłam powiedzieć ojcu o moich narodzinach. - zauważyłam przesłodko. No hej, nie wstanę i nie powiem 'no fajnie, możemy wrócić ale chociaż się ze mną prześpij, ewentualnie wystarczy mi przytulenie'. To by było już całkiem dobijające i spaliłabym się ze wstydu. Swoją drogą, to ciekawe. Czy Jeremiasza przeniósł też tamten kretyn, ale nie ten debil co stoi przede mną, tylko tamten kretyn pryszczaty, czy może zrobili to jakoś inaczej. No nie wiem, ja tamtego kretyna (nie tego, tamtego) bym zatłukła, albo odebrała licencję na szpanowanie megahiperaśnym darem, który nie ma sensu bo potem jest do bani. Kurcze. Chyba, że wpadnę w pętlę. Bo gdyby udało mi się odurodzić, to nie byłabym w stanie przenieść się w czasie i się odurodzić, nie? To taki paradoks, zwał się jakoś beznadziejnie. Albo słuchajcie tego - wszechświat jest nieskończony i ciągle się powiększa. Kooosmooos. A, sory. To przecież rzeczywiście jest kosmos.
W sumie to całe moje gadanie ma ukazać, że jestem w rozsypce psychicznej i nie mam co ze sobą zrobić, bo straciłam sens swego beznadziejnego zresztą życia. Jak słodko.
- Zresztą, tutaj mam faceta i to nawet fajniejszego od Berlioza. - walnęłam w końcu. No świetnie. Kobieca logika, najpierw becz, że cię zdradza, a potem przyznaj, że sama go zdradzasz. Ale sorry, Jerry mnie zna i wie, że ja nigdy nie byłam nadzwyczaj święta. Berlioz też nie był, ale tego akurat to ja nie wiedziałam. Gorsze było to, i dotarło to do mnie dopiero teraz, że on jest w sumie ode mnie dwadzieścia lat starszy.
- No fajnie. Jeden mnie zdradza, drugi to pedofil. - a raczej nie pedofil, tylko nicfil. Bo nie jestem dzieckiem, tylko mnie nie ma przecież. Gdybym miała obok ścianę, to bym w nią walnęła. Ale tak mocno.
Gabrielle
Gabrielle
~ * ~


Powrót do góry Go down

Drzwi wejściowe - Page 3 Empty Re: Drzwi wejściowe

Pisanie by Jeremy Czw Wrz 15, 2011 7:55 pm

- Kurwa, to mniej sobie to gdzieś. Chuj mnie obchodzi twoje zdanie. Wracasz i masz się z tą myślą oswoić, jasne? - zapytałem już lekko wkurwiony. Niby lubiłem wygłaszać swoje racje, ale to nie oznacza, że od czasu do czasu nie dawałem się ponieść emocjom i normalnie aż się we mnie burzyło, gdy zdawałem sobie sprawę jak mój rozmówca jest niezreformowany. Wtedy czułem jeszcze większą motywację do tego by przeprowadzić jeszcze ostrzejsze reformy, niekoniecznie wprowadzane polubownie, ale za użyciem siły. Swoją drogą zabawne było jak to by się z Gąbką dobraliśmy. Ja miałem głęboko w dupie jej zdanie o powrocie i trzymałem się tego, że musi wrócić, a ona głęboko miała moje zdanie i trzymała się tego by nie wrócić. Pewnie gdyby nie to, że jej normalnie nie znosiłem, poczułbym w tej chwili do niej lekką dozę sympatii. Ale niestety zdawałem sobie sprawę jak wiele nas dzieli i zwyczajnie nie potrafiłem dopuścić do siebie tego uczucia. Może jak sobie Gaby bardziej zasłuży. Wszystko jeszcze przed nami.
O, ja pierdolę. Cofam to wcześniej. Co za debilka... Weźcie mnie trzymajcie bo nie ręczę za siebie. POWIEDZIEĆ OJCU? TAKIEMU OJCU? Niech mnie ktoś obudzi z tego koszmaru, bo to nie możliwe, by takie idiotyzmy działy się w świecie rzeczywistym.
- Cię do reszty pojebało - powiedziałem spokojnie patrząc na nią jak na jakiś okaz w muzeum, który ani to nie wzbudza podziwu, ani żadnych innych emocji, jedynie sprawia, że chce się wyjść z siebie i biec jak najdalej. - Ja pierdolę. Hmm... Ale w sumie skoro wszystko jest jak najbardziej na swoim miejscu to chyba za wielkich szkód nie zrobiłaś. Jedynie dałaś mi odrobinę do myślenia. - Serio dała. A dokładniej zmusiła mnie do tego bym obmyślił coś dzięki czemu ta kobieta raz na zawsze się zamknie. I nie będzie robić wielkich szkód. Nawet miałem pewien pomysł, choć nie do końca wiedziałem jakie będą jego skutki. W tej chwili nie obchodziło mnie jej życie uczuciowe, choć niebywale mnie korciło by skomentować jej pedofilskiego chłopaka, nawet jeżeli go nie znałem. Musiałem wykalkulować czy mi się opłaca to co chcę zrobić.
Bo miałem jedno bardzo wygodne wyjście z sytuacji. Zamienić Gabryśkę w pierdolone dziecko nie potrafiące mówić. I panować nad swoim talentem, więc krzywdy by mi nie zrobiła. Pozostawał jedynie problem jak ja wytrzymam tak długi czas z dzieciakiem, gdzie je będę trzymał, jak karmił i kurwa, przewijał. Dlatego postanowiłem wybrać opcję pośrednią. Zamienić ją na jakiś czas, tak dla nauczki. By przestraszyć. bez ostrzeżenia chwyciłem ją za dłoń i zaczęło się dziać to co lubię najbardziej. Zmniejszanie. Niby mogła się wyrwać w każdej chwili, ale i tak przez te parę sekund zaskoczenia zabrałem jej ładnych sześć, siedem lat. Nie sądzę by chciała paradować jako dwunastolatka.
Uśmiechnąłem się do niej pięknie czekając na reakcję.
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Drzwi wejściowe - Page 3 Empty Re: Drzwi wejściowe

Pisanie by Gabrielle Czw Wrz 15, 2011 8:17 pm

No fajnie. Moim marzeniem było stać się znów dwunastolatką. To wy nie wiecie, że to jeden z najtrudniejszych okresów w życiu dziewczyny? No nie, bo po co?
- Debil. - jęknęłam trochę wyższym głosem i przeraziłam się po raz kolejny, sięgając dłonią do krtani. No tak. Jeszcze mi się nierozrosła i głos się nie obniżył. Patologia.
- Ty draniu. - walnęłam go bynajmniej nie lekko w ramię, i na wszelki wypadek odskoczyłam. Mi się wydaję, czy ubranie na mnie tak jakby trochę wisiało? Dobra, to nie kwestia ubrania, bo dużo to ja w sumie przez te parę lat nie urosłam, ale wyraźnie czułam, że jedna rzecz to się na pewno zmniejszyła. Stanik mi odstawał jak nigdy, mogłabym tam wpakować pomarańczę albo dwie cytryny. Albo skarpetki napakować, chociaż ich tutaj nie mam. Najgorsze jest to, że jako nastolatka popadałam w histerię jeszcze łatwiej niż normalnie. I pewnie zaraz się rozpłaczę. Albo nie. Jak on mógł? Ja rozumiem, że się nie lubimy, ale to już jest przegięcie. I to nawet nie lekkie. Zaraz zacznę skakać z radości, bo mam osiem lat mniej niż normalnie. Znaczy, tak mi się wydaje. Ewentualnie mogę mieć początek trzynastki.
Trzymałam się od niego z daleka, bo nie byłam pewna co też on knuje, knujek jeden. Pewnie coś niezbyt dla mnie dobrego. Mogłabym zmienić się w ciecz. Albo budyń. Albo gaz. Albo plazmę. Ale zdecydowałam się zostać jednak w swoim stanie skupienia, bo tqk tylko mogłam patrzeć na niego z wyrzutem.
Gabrielle
Gabrielle
~ * ~


Powrót do góry Go down

Drzwi wejściowe - Page 3 Empty Re: Drzwi wejściowe

Pisanie by Jeremy Sob Wrz 17, 2011 8:31 am

Przyjrzałem się uważnie Gąbce i nie mogłem się powstrzymać od uśmiechu. Miło było w końcu zobaczyć ją w tak bezosobowej formie. Czemu bezosobowej? Dobra, to ja wam coś teraz powiem, opowiem, zwierzę się, czy jak to chcecie sobie nazwać. Dokładnie osiem lat temu (czasu mojego, znaczy tego z którego przybywam, mam nadzieję, że rozumiecie) nienawidziłem Gaby z całego serca, ale tak mocno mocno, że nawet słowa nie chciałem do niej powiedzieć, a co dopiero rad jakichkolwiek udzielać. Ona chyba wtedy jeszcze mnie tak mocno mocno nienawidziła. Ale właśnie osiem lat temu zdarzyło się takie coś, że Gaby zaczynała wyglądać jak kobieta. Nagle okazało się, że jej piegowate ramiona zaczęły wyglądać o wiele bardziej atrakcyjnie nich dotychczas. Nie czesała już włosów w koński ogon, no i zaczęły jej chyba rosnąc piersi. Wiem, że nie było to od niej uzależnione, ale poczułem nieodpartą ochotę w tamtym momencie by na nowo zacząć z nią gadać. W jakikolwiek sposób. A że dogryzanie, gadki umoralniające, były najlepszym sposobem nawiązywania kontaktów, to niestety tak musiało się stać. I pozostać do dzisiaj. Zadziwiające jak bardzo wygląd może wpłynąć na zachowanie człowieka. Szkoda tylko, że jak już raz się wpadnie w rutynę, to trudno iść dalej. Tak więc po dziś dzień, a raczej dzień w którym Gaby zniknęła zachowywałem się wobec niej w ten sam identyczny sposób jak osiem lat temu. Podsumowując, zajebiście miło było popatrzeć na nią sprzed tego całego uczucia przymusu rozmawiania z tą idiotką. Naprawdę zajebiście miło.
- Widzisz, rudzielcu, naprawdę łatwo mi jest sprawić byś przynosiła jak najmniej kłopotów. Wystarczy jedynie pstryknąć palcami. Tak, więc naprawdę grzecznie proszę, daj się przekonać. Naprawdę żal mi cię przywracać do normalnego wieku, bo ten tak idealnie pasuje do twojego wnętrza... - westchnąłem ciężko i jeszcze raz mocniej się skupiłem, by jednak zaprowadzić harmonię w przyrodzie. Nawet nie wiecie jak wielki gwałt popełniam na przyrodzie działając w ten sposób, niestety czasem sytuacja mnie do tego zmusza.
Po chwili obok mnie stała Gaby, normalna Gaby, w swoim normalnym wyglądzie. Oj szkoda, szkoda.
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Drzwi wejściowe - Page 3 Empty Re: Drzwi wejściowe

Pisanie by Gabrielle Sob Wrz 17, 2011 3:01 pm

No on jest perfidny! Najpierw mnie zmienia w dwunastolatkę, potem obraża, jak tak można, to przecież nieetyczne, niemoralne i niemiłe, prawda? On jest naprawdę niemiły. Gdybym nie była twarda i taka wspaniała, to pewnie zrobiłoby mi się przykro, ale jakoś to przeżyłam. No i znowu byłam sobą, więc w sumie mogę mu to chwilowo wybaczyć, zanim wpadnę w histerię, zacznę wrzeszczeć i biegać w kółko, czy inne idiotyzmy. Kiedyś widziałam w takim stanie mamę. Aż żałuję, że tego nie nagrałam. Ale to w sumie byłoby całkiem wredne, więc może dobrze, że akurat zepsułam swój telefon. Wiecie, coś tam rozwaliłam od 3D i musiałam oddać do naprawy, bo nie będę przecież łazić z popsutym telefonem.
- Wkurzający jesteś. - mruknęłam, chociaż trochę niekontrolowanie. Bo zamiast brzmieć to poważnie, dorosło i wgl normalnie, to brzmiało jakbym mu dokuczała. Wiecie, takie dziecięce dokuczanie między przyjaciółmi. I wiadomo, że byliśmy już na to troszkę za starzy, ale jednak troszeczkę tak to zabrzmiało. No i co ja zrobię. Na wszelki wypadek z fochem się odwróciłam, żeby nie zobaczył jak na twarzy wyskakuje mi taki bananek. No weźcie, on mnie zmienił w dwunastolatkę, a ja zaczynam się śmiać! Chore. Ale po chwili już trzęsły mi się od śmiechu ramiona i chociaż stałam do niego tyłem, to pewnie wiedział o co chodzi. To jakaś chora sytuacja, wiecie. Bo w sumie, siedzimy w przeszłości, kłócimy się, dokuczamy i o co chodzi, no weźcie mi w końcu powiedzcie! A potem zerknęłam na niego, no po prostu nie mogłam się powstrzymać, żeby sprawdzić czy się śmieje ze mnie, czy histeryzuje, czy nie wie o co chodzi, ale znając życie robi coś, czego kompletnie się nie spodziewam, bo on taki dziwny czasem jest. Znacie to spojrzenie rzucone przez ramię z rudymi włosami otaczającymi twarz. Znaaaacie. No, i to by było na tyle.
Gabrielle
Gabrielle
~ * ~


Powrót do góry Go down

Drzwi wejściowe - Page 3 Empty Re: Drzwi wejściowe

Pisanie by Jeremy Sob Wrz 17, 2011 3:30 pm

Tak naprawdę to ja byłem zajebisty, nie wkurzający. Ale Gaby nigdy mi tego wprost nie powie. No bo patrzcie: przybyłem tu za nią całkiem bezinteresownie (dobra, nie całkiem), staram się by wszystko poszło tak jak należy angażując się w sposób godny podziwu i dodatkowo jeszcze się na nią nie obraziłem. Czy to nie jest zajebiste zachowanie świadczące w sposób nienaganny o tym jak bardzo jestem zajebisty? Kurwa, ale to brzmi. Jakbym był zapatrzonym w siebie lalusiem, zamiast doświadczonym w różnych sprawach mędrcem. Nie no, znowu. Chyba jednak przestanę wychwalać się w myślach, bo niedługo umrę z przyczyn zbyt długiego tłumienia w sobie opętańczego śmiechu. Serio, koniec z takim myśleniem.
- Wzajemnie, Gąbka, wzajemnie. Po prostu do siebie pasujemy i tyle z ważnych wniosków tej rozmowy - powiedziałem do jej pleców uśmiechając się jak jakiś ujarany pedał. Nie, pedałem się sam nazywać nie dam rady. To zbyt mocne słowo jak na mnie.
Wziąłem głęboki oddech i rozejrzałem się wokoło. Dokładnie to nie wiem ile czasu upłynęło nam na tej rozmowie, ale nie uznawałem tego czasu za stracony. Wręcz przeciwnie. Czułem, że jakieś minimalne postępy zrobiłem. Czułem satysfakcję i coś jeszcze. A nie, to głód. Nawet nie wiecie jak bardzo podróże w czasie mogą wyczerpać. I jak bardzo można podczas nich zgłodnieć. Chyba będę musiał przeprosić Gaby i zwyczajnie zostawić ją ze swoimi myślami. Mam nadzieję, że dobrze jej to zrobi i dojdzie do prawidłowych wniosków. Choć w jej przypadku to chyba będzie trudne do osiągnięcia. Pozostaje jedynie nadzieja, która może jest i matką głupich, ale każdą matkę trzeba darzyć szacunkiem. Tego jednego jestem pewny jak nic innego.
- Wybaczysz mi Gabrysiu, że teraz cię pozostawię? Znaczy nie tak do końca, bo ja zawsze będę mieć cię na oku, więc się pilnuj. - Ostatnie zdanie wyszeptałem jej do ucha podchodząc bliżej i kładąc rękę na jej talii. Miałem nadzieję, że dotarło.
No i odszedłem.

/kuchnia
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Drzwi wejściowe - Page 3 Empty Re: Drzwi wejściowe

Pisanie by Will Nie Gru 11, 2011 9:55 pm

/ no żesz dawno nim jakoś nie pisałam /

Musiałem dojść do takiego, a nie innego, wniosku. Musiałem stwierdzić, że większość ludzi, z którymi do tej pory utrzymywałem kontakt była naprawdę uprzedzona do wielu pozytywnych rzeczy, woleli trwać przy tym co złe. Musiałem przyznać, że owi znajomi, zupełnie mnie nie znali. Bo, czy tego chciałem czy nie, dosłownie nikt nie był w stanie uwierzyć w to co ja w tej chwili przechodziłem. Wszyscy byli przekonani, że to tylko wybryk, że to chwilowa zachcianka Willa, który już tyle nabroił, że nie miał wyjścia. Musiał zacząć udawać kogoś innego. Ale wcale tak nie było! Ręczę za to swoim sercem, swoją duszą, a nawet ciałem. A wiadomo, że ciało jest moim najdroższym skarbem. A przynajmniej było, bo teraz jest inaczej. Ja jestem inny i mam zupełnie inny system wartości.
Myślałem, że trudniej przyjdzie mi przestawienie się na nowy tryb życia, porzucenie szybkich, jednorazowych przygód, ale wbrew oczekiwaniom było to nawet proste. Oczywiście nie licząc napotkania na drodze tylu przykrych opinii. Florence, którą starałem się co dzień przepraszać, była chyba najbardziej sceptycznie nastawiona. I choć nie chciałem by właśnie tak się stało, oddalała się ode mnie. Jakby wolała mieć za przyjaciela świnię, jaką byłem wcześniej, zamiast nowego, ułożonego Willa. Jakby nie lubiła tej dobrej części mnie. To bolało. Ale nie tylko Florence była przeciwko mnie, niedaleko niej znajdowała się Ana, która może w mniejszym stopniu dawała po sobie poznać, że nie podoba jej się to co robię. Ale jak zawsze jej uwagi były o wiele mocniejsze. I dotykały mnie bardzo głęboko. No i był jeszcze mój współlokator. Dimitri. Może nie byliśmy jakimiś wielkimi przyjaciółmi, ale odkąd ja przyjąłem nowe zasady, dziwnie było mieszkać z nim w jednym pokoju. Prawie się do siebie nie odzywaliśmy, po tym jak próbowałem mu przedstawić pozytywne aspekty wstrzemięźliwości.
Na kogo w takim razie mogłem liczyć? Zbyt mało miałem przyjaciół, a zbyt wiele wrogów, niestety. Dodatkowo starzy przyjaciele powoli zamieniali się w nieprzyjaciół, a wrogowie jak na złość pozostawali nimi chyba już na zawsze. Wcale im się nie dziwiłem, skoro tak wiele krzyw wyrządziłem im i ich bliskim.
Mimo, że wyzbyłem się prawie wszystkich starych przyzwyczajeń, to niektóre trzymały się mnie jak rzep psiego ogona. Na przykład takie unikanie ludzi, którzy mogli mi tak przypadkowo zrobić krzywdę. Ten czujnik, ostrzegający mnie przed niebezpieczeństwem nadal był włączony i działał nawet sprawnie. Oczywiście niektórych rzeczy nie dało się ominąć i trzeba było się z nimi pogodzić.
- Powietrze - westchnąłem zaciągając się nim, gdy po pokonaniu wielu korytarzy znalazłem się w końcu na zewnątrz. Dawniej wychodziłem tu aby zapalić. Ale to byłem dawny ja. Aktualnie przychodziłem tutaj by z kimś pogadać, bo palacze zawsze mieli coś do powiedzenia. Niestety tym razem nikogo tu nie zastałem, nie zniechęciłem się jednak. Cierpliwość jest w końcu królewską cechą. Po za tym wcale się nie nudziłem stojąc tutaj. Co raz ktoś wchodził i wychodził, a ja uśmiechałem się do tego kogoś i odprowadzałem ich wzrokiem, zatrzymując swoje spojrzenie zadziwiająco często na tych partiach ciała zarówno mężczyzn jak i kobiet, na których nie powinienem.
Will
Will
debeściak


Powrót do góry Go down

Drzwi wejściowe - Page 3 Empty Re: Drzwi wejściowe

Pisanie by Maurycy Nie Gru 18, 2011 11:52 am

////////

Zapamiętasz ten dzień na długo. Tak powiedział mój przyjaciel Napoleon i mój przyjaciel Lemon. Oni dbali o mnie, chcieli dla mnie jak najlepiej, przecież widziałem to w ich czynach. Ubrali mnie, pokazali jak miałem dotąd mocno zamknięte oczy na zło. A zło było wszędzie. W każdym obrazie przetaczającym się przed naszymi oczami. W kole ciągnącym woła. Jak zauważyli moi przyjaciele, najczystszym wyrazem zła było zabieranie czyjejś własności. A jak mi tłumaczyli, za zabieranie trzeba karać. Nie, nic nie skłoni mnie do przemocy. Nie używam kwantyfikatorów wielkich by tu skłamać. Nic, znaczy nic. Ale ona była dla mnie wszystkim.
Poświęciłem jej całe życie. Oddychałem jej zapachem, budziłem się jedynie dla niej. Ale moją własność ktoś mi zabrał. Lemon aż drżał z gniewu, gdy pokazywał mi jego. Brudne były jego myśli, gdy obłapiał rękoma krągłości własności innych mężczyzn. Zły, ja się brzydzę zła. Miałem szczęście, że spotkałem Napoleona i Lemona. Oni mi otworzyli oczy. Powiedzieli co mam zrobić. Nie bałem się, nie było czego. Była Noc Duchów. Powiedzieli mi, że to dobry dzień. Ironia będzie śmieszyć każdego, kto skojarzy fakty. Więc szedłem, pewien siebie jak nigdy. W pamięci miałem jeszcze widok jej smutnych ust. Podobno każdy kwiat, któremu zapach zabiera ktoś, kto nie umie się nim posługiwać, więdnieje. Więc nie tylko jest złem, ale też zabił mą lubą.
Byłem zdecydowany. Nie widziałem nic poza nim, czarnowłosym pomiotem szatana. Zszedłem po schodach. Zimno kamieni marmurów przenikało moje skostniałe od bólu ciało. Drewniane poręcze wyciągały ku mnie drzazgi. Czułem się tak silny, jak nie czułem się jeszcze nigdy. Niczym pantera gotowa do skoku. Kiedy węszy świeżą żelazną krew. Drzazgi wbijały się powoli w wątły przyrząd pompujący żelastwo do mózgu.
Śledziłem go dwa dni. Dziś nadszedł czas. Według jego wskazówek, czekałem dwa dni. Bolała mnie świadomość, że on jeszcze istnieje. Obiecał mi, że umrze przy pierwszym strzale.
-Zabiłeś ją- wydobyło się z moich pełnych pogardy ust to przesycone nienawiścią i żalem wyznanie. Moje oczy były naćpane złością. Harmisder w mej głowie ustał. Cisza przed burzą.
Nikt nas nie otaczał.
Nie wydawało mi się, oni wszyscy poszli się bawić. Wyciągnąłem pistolet z kieszeni.
Maurycy
Maurycy
lucyfer


Powrót do góry Go down

Drzwi wejściowe - Page 3 Empty Re: Drzwi wejściowe

Pisanie by Will Pią Gru 23, 2011 6:14 pm

Gdy złapałem się na spoglądaniu tam gdzie nie trzeba zacisnąłem mocno oczy mamrocząc do siebie jakieś wyrazy pokrzepienia bym wytrzymał w swoim postanowieniu, bym pokazał wszystkim, że jak raz już coś postanowię, to tego dotrzymuję. Pokazać, że wszyscy się mylą co do tego, że tylko udaję, a tak naprawdę tylko czekam by powrócić do dawnego stylu życia. Właśnie gdy tak mamrotałem do siebie przecierając rękawem czoło pojawił się ktoś obok mnie. Nie usłyszałem żadnych kroków, czy chociażby otwieranych drzwi. Jakby ten chłopiec pojawił się znikąd.
- Jezu, wystraszyłeś mnie. Co powiedziałeś? - zapytałem nie do końca ufając swoim uszom. Zabrzmiało to jakby ten blondyn oskarżał mnie o jakieś zabójstwo. No wiele dziwnych rzeczy popełniłem w swoim życiu, ale nikogo nie zabiłem. Nie licząc tych ludzi w tym moim pierwszym wypadku samochodowym, ale przecież prawie nikt w rezydencji nie wiedział o tym w jakiej sytuacji się tutaj pojawiłem. Akurat w tym wypadku nie było się czym chwalić więc milczałem. Tak więc nikogo nie zabiłem, więc musiałem się przesłyszeć.
Moje postrzeganie tej sytuacji diametralnie się zmieniło gdy zauważyłem coś w dłoni chłopaka. Naprawdę chciałbym myśleć, że to kolejny zwid, ale to by było już śmieszne. Tyle przypadków i przywidzeń naraz nigdy się nie zdarza.
Bezwiednie cofnąłem się uderzając się plecami w ścianę. No tak. Zajebiście.
- Weź nie odpierdalaj i schowaj tą zabawkę. Porozmawiajmy jak ludzie - rzuciłem mając nadzieję, że właśnie tak w rzeczywistości jest. Że ten chłopak trzyma w ręku jakąś atrapę, a to wszystko jest jednym wielkim dowcipem zrobionym mi przez Floriana. Tfu, Florence. Kurwa.
Will
Will
debeściak


Powrót do góry Go down

Drzwi wejściowe - Page 3 Empty Re: Drzwi wejściowe

Pisanie by Maurycy Sob Gru 24, 2011 11:30 am

Dzielnie wytrzymałem wzrok szatana. Siłą napełniała mnie nienawiść. Człowiek, któremu złamano serce jest gotów zrobić wszystko. Mówię z własnego doświadczenia.
Gdy się dowiedziałem, chciałem umrzeć, przekonany, że wszystko już przesądzone. Że ona wybrała kogoś, kto ją kocha. Ale wtedy przyszła do mnie: winna, z jej dłoni ciekła krew. Ona żałowała. Jeżeli zaś żałowała, nie mogło to oznaczać, że jest szczęśliwa. Musiałem pomścić osobę, która zniszczyła słodką duszę Delilah.
Bezczelnie udawał, że nie wie z czym do niego przyszedłem. Był podstępny jak lis, wił się niczym piskosz, kłamca. Napoleon mnie przed tym przestrzegł. Wspomniał, że ten człowiek, na którego musiałem patrzeć w tej chwili, może przybrać różne maski, by się uchylić od kary. Był przecież tylko tchórzem, nie miał w sobie wystarczająco dużo godności, by zapłacić za swe czyny.
Pistolet w mej dłomi. Duży, czarny, miał grawerowaną lufę. Trzymałem go niepewnie. Blada, usypana piegami, smukła dłoń nieumiejętnie utrzymywała pistolet w pozycji względnie prostej. Teraz wymierzyłem w Williama, a dłoń jeszcze mocniej zadrżała. Jakbym próbował pisać lewą dłonią, mając ją zawiniętą w gips. Nie byłem nigdy zabójcą, Lemon to rozumiał, powiedział, że to zostanie mi wybaczone. Bo miałem rozróżnić: ja nie jestem zabójcą, on jest. Miałem nie myśleć nawet, że zabijając go, staję się tym samym kim on się stał. Podszedłem krok w stronę chłopaka. Staliśmy tak blisko, że przykładałem mu pistolet do ramienia.
-Ty nie jesteś człowiekiem.. Zabiłeś ją... Zabrałeś jej zapach, poszarpałeś resztki godności, przeżułeś jej wnętrze... Nigdy ci tego nie wybaczą - powiedziałem, przesunąlem lufę na serce. Nie jestem mordercą.
-Pożeganaj się, Will- powiedziałem chłodno, tak jak kazał mi Lemon.
Maurycy
Maurycy
lucyfer


Powrót do góry Go down

Drzwi wejściowe - Page 3 Empty Re: Drzwi wejściowe

Pisanie by Will Sob Gru 24, 2011 6:32 pm

Powoli zaczynało docierać do mnie co właściwie się działo, ale wydawało mi się to tak nierealne, że aż śmieszne. Jaki normalny człowiek oskarżałby mnie o zabójstwo, którego nie popełniłem? Jaki normalny człowiek mieszkający w rezydencji miałby przy sobie pistolet? I jaki normalny człowiek nie korzystałby ze swojego, jakiego tam już ma, talentu w celu czynienia sprawiedliwości? Byłem pewien, że każdy z nas mieszkający w rezydencji gdzieś w głębi serca poczuwał się do tego, że jest kimś w rodzaju superbohatera o nadprzyrodzonych mocach, więc jeżeli miał już coś zrobić to własnie z nich korzystał. No chyba, że miał taki niekrzywdzący talent jak ja i nie mógł nim krzywdzić innych. W bezpośrednim sensie, bo nie przeczę, że wiele razy wykorzystywałem swoją zdolność do psychicznego znęcania się nad innymi. Ale kurwa, nikogo nie zabiłem. To był jakiś chory żart i nie potrafiłem inaczej.
Zaśmiałem się twardo cały czas patrząc mu w oczy. Jedynce co w nich mogłem odczytać to to, ze wie co chce zrobić i się już nie cofnie. Wcale mnie to nie pocieszało. Tylko dlaczego zamiast od razu wystrzelić on czekał aż się pożegnam? Znaczy trudno było teraz sobie wyobrazić siebie w odwrotnej sytuacji, ale chyba ja postąpiłbym inaczej. Po pierwsze nie dopuściłbym do bezpośredniej konfrontacji z ofiarą, gdybym nie chciał z nią porozmawiać. Kurwa, zamotałem się we własnych myślach.
- To nie wybaczaj, może póki co nie zasługuję na wybaczenie. Ale ludzie się zmieniają, zasługują na drugie szanse. Z kolei czy gdy już to zrobisz to czy będziesz w stanie przebaczyć samemu sobie? - wdusiłem z siebie mając nadzieję, że choć odrobinę przedłużę... chwilę. Przecież za chwilę z tych drzwi ktoś może wyjść, może sprawić, że przestanę być na przegranej pozycji.
Ale czy do końca na niej byłem. Tak mnie kusiło by rzucić się na tego młodego typa, zabrać mu broń i stąd spierdolić. Ale ile miałem procent na powodzenie? Pewnie niewiele.
Will
Will
debeściak


Powrót do góry Go down

Drzwi wejściowe - Page 3 Empty Re: Drzwi wejściowe

Pisanie by Maurycy Czw Gru 29, 2011 11:18 am

Pokręciłem głową. On nie rozumiał, nic nie rozumiał. Nie wiedział, że ja się tu zupełnie nie liczę. Jestem wielkim grzesznikiem, ten czy kolejny ruch już nie zmieni tego gdzie się znajdę po śmierci. Dlatego to ja mogłem to zrobić. Nie miałem przecież już nic do stracenia, zatraciłem mą duszę o wiele wcześniej.
Napoleon w moich oczach był bogiem. Miał swojego pomocnika, wielce mądrego Lemona. Każde słowo Lemona brzmiało w mych uszach niczym najczystsza muzyka. On wiedział wszystko, mówił prawdę. Tylko jemu mogłem ufać, tak tylko jemu. On był z pokolenia bogów, przecież miał w rodzinie piękną Delilah. Napoleona się bałem, więc to Lemon, którego szanowałem, mógł być bliżej i mówić co i jak. A on przedstawił mi postać Williama, niezwykle podobną do postaci wielkiego złego węża. Węża, który zje wszystko. Koza. Węże i kozy mają tylko po jednej sztuce życia. Wystarczyło więc tylko pociągnąć za spust.
- Będziesz musiał zapłacić za to po śmierci, nie ma już czasu na drugie szanse - dłoń drżała już tak bardzo, że mogłem strzelić w jego serce, w bark, w krocze w kolana w głowę. Przestąpiłem krok w przód. Uniosłem pistolet do jego ucha. W oczach warczał mi mord, w uszach widziałem ogień. Chciałem go jeszcze dotknąć zanim go zabiję. Czułem się jak magnes, który ciągnie zimny metal lodówki. Nie byłem chyba aż tak silny, by dać radę siłom natury. Czułem prąd, który podłączył się do mnie. Byłem naelektryzowanym magnesem, wytwarzałem wokół siebie coraz to większe pole elektromagnetyczne. Umiała to robić dziewczyna, ktrórą dziś potrąciłem na schodach. Przypomniałem sobie nagle jak opiłki żelaza wpijały się w jej ciało. Ręką bez pistoletu sięgnąłem do jego szyji.
I jakaś niewidzialna siła przyssała moje mięśnie do jego krtani. Czułem się jak kałamarnica, jak meduza, jak rozgwiazda, która przyssawa się do ziemi i nie może puścić. To było złe, nie chciałem przecież dotykać tego szatana. Upuściłem po jakimś czasie żelastwo z mej dłoni. Upadło na kamień, ale nie słyszałem żadnego dźwięku.
Poczułem natomiast ten dźwięk. Jak przez dłoń z samego środka Williama, on idzie. Idzie, kroczył. Zabierałem mu więcej niż życie, chociaż nigdy nie śniłem, że uda mi się tego dokonać. Zemsta, zemsta, zemsta.
Rosłem w siłę. Byłbym wybuchł, ale nikt nie widział wybuchających pól.
Bociany nad mą głową.
Ciemność i biel, na zmianę, mrugałem szybciej.
Potem zabrałem pistolet, przecież miałem go jeszcze użyć. Ale on już leżał, blady, jakby mu ktoś zabrał życie. Wąż miał rację, nie dałem rady udźwignąć tego uczucia. Jestem mordercą. Jestem złem.
Biegnąc przez pola, wpadłem na osobę. Gdy zetkneliśmy się spojrzeniami, wiedziałem co zrobiła i dlaczego ma blizne na czole.
Biegłem dalej.
Bociany.

//koniec, ale will nie umarł, tylko nie ma mocy, hhehehehe
Maurycy
Maurycy
lucyfer


Powrót do góry Go down

Drzwi wejściowe - Page 3 Empty Re: Drzwi wejściowe

Pisanie by Go?? Wto Lut 14, 2012 4:42 pm

Zimno. Nikotynowy pociąg. Mój pech. Oh na pewno jak będę stała zaraz za głównymi drzwiami prowadzącymi do naszej szacownej uczelni nikt mnie nie przyuważy. Nie wiem na co ja liczyłam, chowając się tutaj, a raczej wystawiając na widok wszystkich wychodzących lub wchodzących do budynku. Chociaż lepiej było tak niż w innym miejscu. W końcu miałam te swoje pierdolone dwadzieścia lat i wolno mi było wypalić paczkę papierosów czy dwie z nerwów i nie obawiać się, że znów wysłucham kazania od tej jebanej jędzy. Dzisiaj mieli większe problemy na głowie. Już chyba każdy mówił tylko o tym głupim księżulku i hańbie rodu królewskiego. Się wpierdolił lepiej niż ja kiedykolwiek, tylko pogratulować. Ale co mnie to obchodziło? Nic. I właśnie dlatego zgniotłam kolejnego peta i porzuciłam go w śniegu jaki to przyprószył poręcz. Pewnie nie tylko moje dowody, że ruszać dupę do kosza oddalonego o zaledwie parę metrów to zbyt wiele. I proszę bardzo, sama się dopraszałam by słuchać nie tylko o zgubnych nałogach, ale też o moim braku szacunku do Matki Natury. Przysięgam, że podskoczyłam jak usłyszałam, że ktoś nadchodzi. Miałam dzisiaj naprawdę poszarpane nerwy. Odruchowo sięgnęłam z powrotem do kieszeni. Czy ja byłam normalna? Na szczęście mogłam odetchnąć z ulgą. To tylko Rosemarrie. Przynajmniej będzie do kogo buzię otworzyć i guzik mnie obchodziło czy chce czy nie chce. I tak musiała obok mnie przejść, jeśli tak jej się spieszyło do ciepełka.
- Kurwa, Brokholc nie strasz tak ludzi - jęknęłam, łapiąc się za serce i na moment zapominając o mojej chęci wyciągnięcia kolejnego nikotynowego kumpla. - Czuję się jakby Pouch tylko za mną łaziła w tym tygodniu - Przecież skoro już złapałam kogoś w miarę stosownego do rozmowy to nie mogłam zaraz puścić wolno. Współlokatorkę miałam dziwną, ale podobno się wyprowadzała. I chwała im za to. Pewnie w końcu odkryli, że ona nic nie potrafi i niepotrzebnie tu siedzi. - Jest tak wcześnie, że dopiero wracasz skądś czy tak późno? Ta ciemność mnie wykończy. - Zegarka nigdy nie nosiłam, telefonu zapomniałam wziąć gdziekolwiek ostatnio leżał. W końcu się znajdzie, no chyba, że ktoś się pokusi na tego starego rzęcha, ale raczej wątpię.

ajć. nie lubię zaczynać
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Drzwi wejściowe - Page 3 Empty Re: Drzwi wejściowe

Pisanie by Rosemarie Wto Lut 14, 2012 5:08 pm

Mknęłam przez drogę prowadzącą do wejścia do Rezydencji, chowając się przed zimnem pod krótkim, sztucznym futerkiem i starając się przysłonić twarz od mroźnego powietrza, sprawiającego, że na moje policzki się zaczerwieniały, wpatrując się w czubki swoich skórzanych butów. Założenie obcasów nie było zbyt dobrym pomysłem, gdy było tak ślisko, ale damy nie powinny narzekać. Bardziej liczył się dobra prezencja niż wygoda. Moje włosy i wszystko inne przesycone było zapachem papierosów, charakterystycznym na niewielkich barów. Miałam wrażenie, że przy drzwiach kuliła się sylwetka, ale w tej ciemności mogło się zdawać, że otaczało mnie wiele osób, przysłoniętych cieniem. Zapewne wkroczyłabym do środka, gdyby owy cień się nie odezwał. Zbliżyłam się do niego i zauważyłam, że miał twarz i był Vanessą, na której widok uniosłam jeden z kącików ust.
- Od razu straszyć. To ty powinnaś coś ze sobą zrobić. Nic nie widać. Jeszcze ktoś się o Ciebie potknie. - skomentowałam, kręcąc przy tym głową. Zaśmiałam się cicho pod nosem słysząc wzmiankę o Pouch. Wszyscy się jej bali. Ja nie. Nie bałam się niczego. Nie bałam się nikogo. Byłam pewna siebie i nie bałam się konfliktów. Wręcz przeciwnie, czerpałam z nich przyjemność.
- To całkiem dobre pytanie - stwierdziłam. Zmarszczyłam brwi, bo sama nie potrafiłam przypomnieć sobie, czy gdy opuszczałam bar był wieczór, czy wcześnie rano. Uniosłam ku górze rękę, podwinęłam futrzany rękaw i zerknęłam na tarczę złotego zegarka, - Jest druga. Pewnie w nocy. Wątpię, żeby było to popołudnie. - stwierdziłam wzruszając ramionami. Nie odczuwałam potrzeby orientowania się w czasie. Nie miałam gdzie się spieszyć - moja edukacja i kariera zakończyły się, gdy trafiłam do Rezydencji. Nie zależało mi więc na niczym.
- Widzę, że nie bawisz się najlepiej, siedząc tu sama - zdecydowałam się do niej przyłączyć i choć nie było zbyt ciepło, nie odczuwałam już tak bardzo tego mrozu, co prawdopodobnie było zasługą alkoholu, który krążył po moim organizmie. Oparłam się o murowaną ścianę, krzyżując nogi w kostkach. Wsunęłam dłoń do zielonej torebki i zaczęłam w niej grzebać, aż w końcu z satysfakcją wyjęłam nieco zgniecioną paczkę wiśniowych djarumów. Włożyłam jednego z nich między wargi, a pudełko podsunęłam Vanessie, zachęcając ją, aby się poczęstowała. Potem z kieszenie wyjęłam posrebrzaną zapalniczkę, otworzyłam ją i odpaliłam swojego papierosa, zaciągając się mocno nikotynowo-wiśniowym dymem. Rozkosznie.
Rosemarie
Rosemarie
zachłanna


Powrót do góry Go down

Drzwi wejściowe - Page 3 Empty Re: Drzwi wejściowe

Pisanie by Go?? Wto Lut 14, 2012 5:25 pm

Wzruszyłam ramionami na uwagę o potknięcie się o mnie. To było całkiem możliwe. Wystarczyło mieć na imię Vanessa, a na nazwisko Winchester i być najbardziej pechowym człowiekiem na świecie. Ale dzisiaj chyba istniało mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś we mnie wlezie. W ciągu kwadransa wykonałam parę ruchów, więc nie możliwe, że by mnie wzięto za posąg albo w ogóle nie zauważono i potknięto się o me wyciągnięte nogi, tym razem Rose mnie na to nie weźmie. Ale jak na moją podobno przyjaciółkę mogłaby zauważyć w jakim dobrym jestem humorze, tylko trochę ręce mi drżały dalej. Kochana Petra, gdy od niej wychodziłam wciąż mnie zapewniała, że każdemu się przynajmniej raz zdarzyło prawie rozwalić Rezydencje. I wiecie co? Mi się ten moment podobał. Tylko potem policzyłam ile by mnie to kosztowało i bym się kurwa do końca życia nie wypłaciła.
- Tu cię zaskoczę i powiem, że pewnie jest - zatriumfowałam, gdy wyskoczyła z godziną. Się nie spodziewałam, że już serio popołudniu jest, ale z pewnością środek nocy być nie mógł. - Wszędzie pierdolą o księciu co ożenił się z jakąś panną też od nas i chyba nawet ten posiłek co na niego wpadłam w jadalni był śniadaniem - Ale to akurat było mało ważne. Wiedziałam, że Rosemarie li i jedynie będzie mógł poruszyć fakt skandalu. Ona lubiła takie rzeczy. Lubiła ładnie wyglądać, podobać się chłopaków. Całkiem inaczej niż ja. Pewnie tylko kontakty z nią sprawiały, że w ogóle nastawiałam uszu, gdy jakieś małolaty plotkowały. - Ale żeby wracać o drugiej popołudniu do domu. No no Brokholc jestem z siebie cholernie dumna - Zacmokałam z wrażenia, całkiem olewając temat samotnej mnie. Kiedy ja samotna nie byłam? Po prostu tłum i masa gamoni jakim wtedy musiałam wytłumaczyć, że mnie nie interesują kompletnie, odstraszał od siebie skutecznie.
Spojrzałam na papierosa. Na nogach od paru godzin i dwie paczki za mną. Chyba pierwszy raz w życiu, wyciągnęłam rękę nie po to żeby capnąć nim ofiarodawca się rozmyśli, a po to, żeby pchnąć z powrotem w jej stronę zanim nikotynowy ciąg nie zmusi mnie do wzięcia.
- Dzisiaj już nakarmiłam raka jak trzeba - wytłumaczyłam, widząc jej zdziwione spojrzenie.
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Drzwi wejściowe - Page 3 Empty Re: Drzwi wejściowe

Pisanie by Rosemarie Wto Lut 14, 2012 5:54 pm

Zastanowiłam się chwilę. Co jeśli rzeczywiście było już popołudnie? To oznaczałoby, że nie pamiętałam, co robiłam przez kilka godzin, bo jednak wątpiłam, że przesiedziałabym pół doby w barze. Ale zepchnęłam to na drugi dzień. Na rozmyślanie o rzeczach, które robiłam w nocy przyjdzie czas później. O ile w ogóle o tym nie zapomnę, bądź celowo nie będę sobie przypominać, aby nie zaprzątać sobie głowy jakimiś bzdurami. W związku z tym, na komentarz Van jedynie pokiwałam flegmatycznie głową.
- Chyba już każdy o tym słyszał. To pewnie jakaś naiwna małolata, która poleciała na "księciowanie" i pragnęła zwrócić na siebie uwagę. Żałosne. - stwierdziłam nie rozważając nawet faktu, że istniała możliwość, że się myliłam, a Felix znalazł sobie wybrankę już dawno temu i ukrywał przed światem swoją miłość. Nie, takie rzeczy się nie zdarzały już w tych czasach. Może kiedyś, kiedy ślub rzeczywiście coś znaczył. Teraz mało kto przejmuje się takimi formalnościami.
- Nie masz całkowitej pewności, że to rzeczywiście popołudnie, więc daj spokój. - przewróciłam teatralnie oczami, a potem ze zdziwieniem spojrzałam na przyjaciółkę, gdy odmówiła poczęstowania się smakołykiem w pudełka, które jej podsunęłam. Trudno, więcej dla mnie. Wsunęłam paczkę z powrotem do torebki, a potem zaczęłam śledzić wzrokiem jasną chmurkę, która wydobyła się w spomiędzy moich warg i powoli rozpływała się w powietrzu. A potem zerknęłam w dół, aby spojrzenie moich błękitnych tęczówek mogło skupić się na sylwetce brunetki. Ja nie miałam zamiaru siadać na ziemi, gdyż groziło to odmarznięciem tyłka jak i ubrudzeniem jasnej sukienki.
- Mojemu nigdy za wiele - odparłam, odnośnie raka i znów papieros znalazł się w moich ustach, a moje płuca wypełniły się dymem, który pewnie bardzo im szkodził.
Rosemarie
Rosemarie
zachłanna


Powrót do góry Go down

Drzwi wejściowe - Page 3 Empty Re: Drzwi wejściowe

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach