Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

JUSTINA

+3
Justin
Ana
Maks
7 posters

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

JUSTINA - Page 2 Empty Re: JUSTINA

Pisanie by Justin Sob Mar 19, 2011 9:56 pm

/ eeeee? /

Ostatnie dni minęły mi bardzo... Szykoniezrozumialeistanowczozbytpopierdolenie. Jeżeli odczytacie i zrozumiecie, to będziecie wiedzieli jak ja to wszystko przeżywałem. Można było pomyśleć, że skoro w końcu ogarnąłem się z celibatu to powinienem czuć się zajebiście, ale nie. Tu wkracza pan chuj, wcześniej zwany jako tatuś, bądź mistrzo, czy też przewodnik duchowy, w skrócie dymek, lecz od dzisiaj jedynie skurwiel. Z góry przepraszam wszystkich czytających w moich myślach (choć w sumie jest ich mało, praktycznie znałem tylko jedną taką jak ja) przepraszam za wulgaryzmy pojawiające się w co drugim zdaniu a czasem i częściej. Ale sorry, inaczej się moich uczuć wyrazić nie da. Niestety nie posiadam bogatego słownika jak pewni pseudointeligenci (którzy może i mieli wysokie IQ, ale w życiu nie potrafili nawet przyznać na głos, że ich kuzynka nie jest wcale taka święta, a osoba, którą ma się ochotę zaciągnąć do łóżka można bardzo skrzywdzić, bo ona na serio się zabujała w tym inteligencie).
Nagle poczułem uderzenie w tył głowy i prawie, że spadłem z krzesła. Zazwyczaj, ba, zawsze wiedziałem, że ktoś się do mnie zbliża bo wyczuwałem jego myśli. A teraz nie dość, że nawet myśli nie wyczaiłem to i jeszcze nawet słów nie usłyszałem. Co za świat, co za świaaat...
- A niby za co to? - zapytałem się oburzony, ale wtedy dotarł do mnie sens słów Any. Że niby wysywamy się w internecie? Dobrze, że nas na żywo nie widziała, bo by nie wyrobiła. Na samo wspomnienie ostatniego spotkania, aż mnie nosiło i miałem ochotę złapać!, potarmosić!, przygnieść!, wytaczaćwbłocie!, wymsarowaćwłajnie! no i na koniec może jeszcze zamknąć w piwnicy, wpuścić zboczeńca i zostawić ich tam na dobrych parę lat co raz dostarczając jedzenia, by tak szybko się nie wykończyli. Wiem, że nie wszystkie moje marzenia trzeba brać na poważnie, ale w tej akurat chwili mówiłem całkiem serio. Nigdy nie pomyślałbym, że potrafię w jednej chwili znienawidzić tak bardzo jedną osobę. Ale równie dobrze nie byłem w stanie przewidzieć, że mój najlepszy przyjaciel (były!) byłby w stanie wykorzystać biedną zagubioną dziewczynkę, która nawet nie wie czego powinna chcieć od życia, bo wydaje jej się, że jest zakochana. - Czemu ty mnie bijesz, kobieto? Przecież dobrze wiesz, kto tu największą winę ponosi. I nie zamierzam płakać! - powiedziałem twardo, bo na dodatek zdenerwowały mnie jeszcze myśli Any. To jest zło wcielone normalnie, wszyscy nagle uparli się że nie potrafię być mężczyzną. To ja im jeszcze pokażę. Obronię honor mojej kuzynki.
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

JUSTINA - Page 2 Empty Re: JUSTINA

Pisanie by Ana Nie Mar 20, 2011 9:51 am

Zaskoczyłam go. Niezwykle. Sądziłam, że skoro ma taki a nie inny talent to z niego korzysta i nie daje się zaskakiwać, a tu proszę bardzo: nawet go dobrze używać nie potrafił albo też depresja pochłonęła go tak mocno, że nawet nie miał sił, by wyłapywać myśli ludzi z jego otoczenia. Biedaczysko. Ale wypisywać jakieś głupoty jakby miał lat dwanaście i IQ o połowę niższe niż nawet w takim wieku przystało to mógł. Zresztą co sobie Dimitri myślał, odstawiając taką samą błazenadę? Nie, to mnie nie obchodzi. Skoro byłam dla niego taka zła i niedobra, bo nie chciałam uznać jego ofiary i od teraz skupić się na niszczeniu Reida to co mnie obchodziło jak bardzo spadał na dno? Cholera. Zbyt trudno porzucić przyjaciela. Westchnęłam.
- Ależ proszę bardzo. Przeżyłam jednego to i zniosę twoje jęki. No już, wyżal się jak to cię skrzywdzono. Bylebyś potem się ogarnął, bo więcej okazji do wypłakiwania się nie będzie. - Oparłam się o biurko, zakładając ręce na piersi. Do czego to doszło. Z własnej woli chciałam wysłuchać narzekać tego tutaj. Na mnie też źle ta sytuacja się odbijała. Bylebym nie próbowała odstawiać takich szopek jak oni, a będzie dobrze. Ale czy już teraz nie próbowałam się nad sobą rozczulać? Nie. Jestem ponad to. Dlaczego z przyjaciółmi musi być najczęściej tyle problemów? Nie pojmuję tego. Ale skoro już Dimitri wierzy, że jestem po stronie Justina to proszę bardzo. Pogadam sobie z Justinem i postaram się być nawet miła.
- Pozwolisz, że zacznę. Nie zgwałciłeś nikogo, ale jesteś przekonany, że to do gwałtu na twojej niewinnej kuzynce doszło. Ona się w nim kochała? Bo inaczej nie rozumiem wmieszania przez nią w całą sytuacje Yves. - Wyciągnąć dla siebie dodatkowe informacje przy tak rozgadanym człeku trudno nie będzie. Byleby był na tyle w okropnym stanie, by nawet mi powiedzieć co myśli. I w sumie dużo wskazuje na to, że on właśnie w takim stanie jest. Świetnie. Znaczy wcale nie tak świetnie, bo najlepiej jakby tej całej sytuacji nie było. Poplątałam.
Ana
Ana
księżniczka


Powrót do góry Go down

JUSTINA - Page 2 Empty Re: JUSTINA

Pisanie by Justin Nie Mar 20, 2011 11:29 am

Mam jedno bardzo dobre pytanie do zaistniałej sytuacji: Po kiego chuja Ana się w to wszystko miesza? Jej sprawa? Jej siostra została zgwałcona? Nie. Rozumiem te całe zainteresowanie Dymkiem (bo w końcu wiedziałem, że nawet takie zołzy jak Ana na niego lecą chodź nie chcą się do tego przyznać, ba, nawet mimo tego, że umawiają się z całkiem innym mężczyzną). Ale niech sobie wmawia, że to tylko przyjaciel, niech wmawia. Nie będę jej wyciągać z tego małego światka, który sobie ułożyła we własnej głowie. Choć nie, mogłem jej tam trochę namieszać. Bo wiecie, nawet jeśli od czasu do czasu (dobra przez większość czasu) nie dociera do mnie wiele fajnych spraw z ludzkim myśli, ale czasem uda mi się posłyszeć niezłego niusa, który zachowuję sobie na takie okazje jak ta.
- Zajęłabyś się swoim życiem i swoją rodziną, a nie nagle robisz z siebie wielką panią, która myśli, że dzięki niej ktoś otworzy oczy i zobaczy jak jest na serio. Bo ty też czasem wolisz widzieć to co chcesz a nie to co powinnaś. A niby taka spostrzegawcza, a na braciszka i jego kolegę nie zwraca uwagi - rzuciłem składając ręce na piersi i patrząc na nią jak nigdy. To znaczy z wściekłością. Kto by pomyślał, że w takim wątłym chłopcu, delikatnym i wspaniałym, kryje się tyle emocji? Wprawdzie nie do końca wiedziałem co dokładnie Gaspard myśli, bo skubaniec sprawnie ukrywał niektóre fakty przede mną, ale widziałem jego zachowanie. I równie dobrze widziałem kurwa myśli jego koleżki Kostka. A to niby ja jestem ciotą (przynajmniej według myśli co poniektórych).
Ale na serio, czy Ana nie mogłaby się zająć własnym życiem, a nie moim? Że niby ja jestem niedojrzały bo wyrażam swoje emocje w Internecie? A ona niby co? Jedynie siedziałaby i obgryzając paznokcie śledziła wtykając swój wielki nochal nie tam gdzie trzeba. Ja niestety nie jestem Dymkiem, który ją lubi i czuje potrzebę opowiedzenia swoich żalów takiej głupiutkiej dziewczynce. Sorry, mam swoich przyjaciół (mniej ważne, że nigdy nie biorą mnie na serio). Czułem jednak potrzebę wyprostowania jednej sprawy, którą Ana źle pojmowała.
- Po pierwsze nie uważam, że Dymek zgwałcił dosłownie Effy. Jedynie wykorzystał jej głupie uczucia, zupełnie nie zdając sobie sprawy jakie wielkie to może mieć skutki. Bo może powiesz, że ten chuj jest odpowiednim chłopakiem dla szesnastolatki? - zapytałem tym razem oczekując rozbudowanej odpowiedzi.
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

JUSTINA - Page 2 Empty Re: JUSTINA

Pisanie by Ana Nie Mar 20, 2011 12:04 pm

On pewnie liczył, że teraz poczuję się strasznie dotknięta, całkiem się załamie pod wpływem oskarżeń o gejostwo mego brata, w co akurat wierzyć nie chciałam i teraz to ja będę musiała uważać, by się nie rozpłakać przy złym Justinku. Dobre sobie. Owszem w rodzince problemów też miałam, bo przyjaciel Gasparda po prostu musiał być gejem, ale nie mój braciszek. Tylko jak go przed tamtym ostrzec? Nie uwierzy mi. Bo Gaspard gejem być nie mógł. Umawiał się wcześniej z dziewczynami, tylko tak teraz. Po prostu tutejsze dziewczyny mu nie odpowiadały, co też były dobre, bo nie musiałam kolejnych znielubić. Niby starszy brat, a często się czułam jakbym to ja musiała nad nim opiekę sprawować. On oczywiście uważał, że jest wręcz przeciwnie i jakoś nie chciałam go wyprowadzać z tego błędu. Zresztą można powiedzieć, że oboje sprawowaliśmy nad sobą opiekę. Tak będzie najsprawiedliwiej.
- Nie uwierzysz, ale zauważanie koszmarnie wielu szczegółów jest upierdliwe, a ty powinieneś jeść zdrowsze rzeczy na śniadanie niż słodycze, bo masz brudną koszulkę i brodę. Także mam prawo czasem nie zwracać na to uwagi. Zresztą nie twoja sprawa. - Ucięłam. Psycholog się znalazł. I to taki, który teraz mógł piać z dumy, że jednak udało mu się mnie ruszyć. Zresztą dzisiaj byłam już wkurzona, wiec to takie trudne nie było. Samej sobie mogłam wmawiać, że wcale nie przestraszyło mnie, że ten tutaj sądzi, że mam brata geja, ale w sumie tak mogło być. - Zresztą czemu ty sądzisz, że przyszłam tutaj znów wpychać się w cudze życie skoro mówiłam na początku, że szukam Maksa? - Potem zachciało mi się go walnąć i tak oto jesteśmy w domu.
Pewnie po tym wcześniejszym wybuchu i jego, i moim nie powinnam po kolejnym jego ataku się szeroko uśmiechnąć, ale tak właśnie zrobiłam.
- Nie wierzę, że to powiem Reid, ale mądrze gadasz - pochwaliłam go. Śmiałam wrzucić go to tego samego zrozpaczonego worka, co Dimitriego, nie sprawdzając wcześniej sytuacji od strony Justina. Głupie i więcej tak nie postąpię. Dobra postąpię, ale w takim momencie podobne obietnice dobrze brzmią i tyle. - Nie jest i nigdy nie obiecywał, że będzie. Możesz się za to obrażać, ale twoja kuzynka ma nie po kolei w głowie skoro się w takim typie zakochała. Zresztą sam wiesz jaki on jest. - Nie podobało mi się, że on sobie siedzi na krześle, a ja wciąż nadwyrężam od rana swoje nogi, wiecznie stojąc, więc wybrałam to mniej zabałaganione łóżko i ostrożnie usiadłam w jego nogach. Oby to było bezpieczne.
Wiesz, Reid, że czasem zupełnie nie pojmuje jak to możliwe, że w chwilach słabości niektórzy zgrywają tak wielkie ofiary, że przy nich nie da się dłużej wytrzymać i w końcu zostają sami. A i wedle pana ponurego jestem po twojej stronie, choć pewnie cię to zupełnie nie cieszy. Mnie też nie cieszy, że tak szybko zostałam skreślona. Poczęłam bawić się pierścionkiem, bo kontrolowanie swoich myśli to trudna sprawa, której zupełnie nie opanowałam. Dobrze, że w jednym temacie Gaspard mi pomagał. Chyba powinnam z nim porozmawiać.
Ana
Ana
księżniczka


Powrót do góry Go down

JUSTINA - Page 2 Empty Re: JUSTINA

Pisanie by Justin Nie Mar 20, 2011 1:49 pm

Hę? Sorry ale nie za bardzo pojąłem. Przed chwilą mówiłem o ważnych sprawach typu wpierdalanie się w czyjeś życia, a ona mi wyjechała z brudną brodą i koszulką. Co ma jedno do drugiego? I dlaczego zawsze i wszyscy muszą ze mnie robić jakieś dziecko wojny nie potrafiące nawet zjeść śniadania by się nie pobrudzić. Skąd w ogóle założenie, że to moja wina? A może rano dokarmiałem małe dzieci jako że jestem bardzo uczynnym i pomocnym człowiekiem, a one postanowiły pobawić się w wojnę na jedzenie? To co, że wcale tak dzisiaj nie było i te plamy to w sumie moja wina, bo przez te wszystkie nerwy jakie mnie rozbrajały w tym tygodniu po prostu nie potrafiłem się skupić. I cała prawda, za mocno ścisnąłem jogurt i masz ci los. Ale niee, Ana jak zwykle musi się czepiać.
- Uważasz to co powiedziałem za szczegół, na który nie warto zwracać uwagi? - zapytałem z niedowierzaniem. Nie wiem czy jej się coś poplątało czy do reszty straciła rozum, ale coś było nie halo. - Dlaczego więc nie możesz uznać moją kłótnię z chujem również za szczegół? Nawet bym prosił. Bo wiesz, gdybyś to zrobiła ja również pozostawiłbym ciebie w spokoju i znów byłoby pięknie i wspaniale. Przynajmniej z pozoru. Nie kusi cię to? - miałem naprawdę szczerą nadzieję, że istnieje taka możliwość, że Ana postanowi się odczepić i przestanie się interesować moim życiem. Tyle, że nie powinienem być dłużej takim naiwnym człowiekiem, bo jak widać gówno z tego miałem. Ufałem Dymkowi, że choć w jednym przypadku uda mu się trzymać swoje gacie na miejscu, ale cóż. Stało się inaczej, a tym samym zakończyła się era łatwowiernego Justina pokładającego wiarę w przyjaciół. Normalnie nikomu teraz nie zaufam, stanę się odludkiem i będę czerpał jedyną przyjemność z czytania myśli innych i rozpowiadania togo dalej. Jak pogodzę życie odludka i jednoczesny kontakt z ludźmi jeszcze nie wiedziałem, ale na pewno coś wymyślę.
- Szukasz, czy nie szukasz, nadal się wpierdalasz. I to z przemocą - powiedziałem krótko. W sumie razem z brakiem wiary szło u mnie mówienie krótko i na temat. Coś nowego w moim sposobie zachowania, ale co nowe to i ciekawsze, co nie? Przestałem sterczeć na środku pokoju i oparłem się o szafkę niechcący coś strącając ale to była normalka w moim pokoju. Nie zareagowałem w żaden sposób na uśmiech Any, ale gdy powiedziała coś tak niespodziewanego zamurowało mnie. Chyba pierwszy raz usłyszałem od niej coś co mnie nie obrażało, a wręcz przeciwnie. A jeszcze większy szok wywołało na mnie to, że Dymek sądzi, że Ana jest po mojej stronie. Bo strony oczywiście istniały. - Wiesz zawsze myślałem, że jakieś odrobiny ludzkich zachowań i ograniczeń ma w tej swojej główce, ale każdy może się pomylić - przyznałem się do winy, ale kontynuowałem dalej, bo mnie coś nurtowało. - I powiedz mi jedno: na serio zgrywa wielką ofiarę? Znaczy wiem, że mnie uważa za wielkiego złoczyńcę kamuflującego się głupotą, a od samego początku planującego dotknąć jego świętą kuzynkę, ale nigdy nie przypuszczałby, że Dimitri zacznie uważać siebie za jakiś w sposób pokrzywdzonego. Kurwa, dziwne - oznajmiłem gapiąc się w ścianę.
Nie odpowiedziałem nic na temat tego co sądzę o zakochaniu Effy, bo nie chciałem obrażać na głos osoby z którą w końcu końców i mimo wszystko nadal byłem bardzo blisko. Bo przecież od samego początku gdy dowiedziałem się o jej wielkiej "miłości" byłem na nie i miałem wielką nadzieję, że jej to przejdzie. Po raz kolejny zostałem oszukany przez swoją naiwność. I jak tu się nie zmienić pod wpływem takiego wydarzenia?
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

JUSTINA - Page 2 Empty Re: JUSTINA

Pisanie by Ana Nie Mar 20, 2011 6:21 pm

Zbyt wielkie nadzieję pokładałam w Justinie, sądząc, że skoro już czyta w myślach, czyli wedle moich przypuszczeń kontroluje na raz kilka rozmów tak naprawdę, uwaga o brudnej koszulce go przerosła. To był jeden z tych pierdolonych szczegółów bez których moje życie byłoby lepsze, przynajmniej tak mi się zdawało. Choćby nieprzyzwoita gazetka w stercie brudów, paczka papierosów, zapewne pusta. Wszystko to potrafiłam dostrzec oraz wiedziałam, że rozmawiam z Justinem od jedenastu minut i czterdziestu trzech sekund. Teraz już więcej. Sęk w tym, że na cholerę mi ta wiedza była potrzebna, ale nie potrafiłam tego wyłączyć. O tak siedziało mi w głowie i wciskało się w moje zwykłe myśli. Taki wkurzający szósty zmysł, który ostrzegał mnie choćby przed tym, że herbata wciąż wydaje się być za gorąca na picie jej inaczej niż małymi łyczkami oraz że wszystko wskazuje na to, że dzisiaj będzie walił śnieg. Zresztą w pogodzie były osoby lepsze ode mnie. Żywiołaki mogłyby karierę zrobić w stacji pogody, ale nie mogły. Durne zasady. Ale może wrócę do Justina. Niech wie, że z pozoru nie miałam pojęcia co do mnie mówił, a wiedziałam co powinnam odpowiedzieć.
- Cholernie kusi. Mam dosyć Dimitriego i innych problemów. A ta rozmowa to twoja wina, bo siedziałeś tu zamiast Maksa, a i jeszcze śmiałeś począć dyskutować po moim ciosie. Chyba nie bolało? - Liczyłam, że zrozumie o co mi chodzi? Raczej nie. Szukałam kogoś kogo obarczę winą za wszystko. A że ofiara się stawiała to czyniło całą zabawę tylko ciekawszą. Co do uderzenia to wątpiłam bym dała radę zrobić komuś krzywdę, ale pierścionki z wystającymi elementami to całkiem inna bajka. Cudem powstrzymałam się od prychnięcia przy tej przemocy. To miała być przemoc? On się nigdy nie bił czy jak?
I oto przed oczami miałam jak to Dymek siedzi, a praktycznie leży na łóżku i patrzy tym swoim smętnym spojrzeniem. Weź coś ukryj przed czytaczem w myślach.
- Nie powinna ci mówić, ale skoro i tak automatycznie o tym pomyślałam to już pewnie wiesz jak to jęczy, że jego idealna kuzynka została zbrukana. Aż mi wstyd za niego. - Dobrze, że siedziałam, bo dotarło do mnie, że rozmawiam z Reidem i nawet nie staram się go obrazić w myślach! Ja... ja go poczynałam... lubić? Bo hej, wyrabiał się chłopina i jak na taką sytuację całkiem trzeźwo na to patrzył. I nawet nie dramatyzował w kwestii niewinności Bright. I tak się staczałam, a wszystko przez to, że Maks się kręcił nie wiadomo gdzie zamiast siedzieć w pokoju. Pewnie by siedział jakbym się zapowiedziała, ale cii.
Ana
Ana
księżniczka


Powrót do góry Go down

JUSTINA - Page 2 Empty Re: JUSTINA

Pisanie by Justin Nie Mar 20, 2011 6:44 pm

- Wiesz, jako, że jestem właścicielem połowy tego pokoju to mam prawo tu przebywać, więc nie wiem o co ci chodzi. Jesteś nienormalna - wyrwało mi się, ale powiedziałem to na tyle spokojnym i obojętnym tonem, że chyba nie powinna mi robić jakiś wielkich awantur. To, że ona zaczynała dziwnie myśleć, zupełnie inaczej niż dotychczas o mojej osobie, to nie znaczy, że ja mogę się tak łatwo powstrzymywać o wyzwisk. Rozmowa z Aną nie nazywając jej choć raz zołzą była dla mnie stracona. Ale chyba gdzieś tam w myślach, wcześniej już ja tak nazwałem, więc wszystko było ok. - Nie, nie bolało. Ale nadal wolałbym nie być bity bez uprzedzenia i powodu. Wiesz, taka kulturka mała by ci się przydała.
Zastanowiłem się poważnie nad wspomnieniem o dramatyzującym Dimitrim, ale za nic nie było mi go szkoda. Zadziwiająco nie byłem również zadowolony z takiego stanu rzeczy. Niee, ja po prostu na każde wspomnienie tego chuja czułem wściekłość. I tyle w tym temacie. Chcecie czegoś więcej? To nauczcie się czytać w myślach, choć nie mówię, że to taka wspaniała zabawa jakby się na początku zdawało. Bo przecież własnie z myśli Dymka wyczytałem te okropne rzeczy, które wyprawiał z Effy. Ja musiałem to usłyszeć, a temu głupkowi wydawało się, ze ma gorzej jak nawet nie znał dokładnej mojej relacji. Jezuu, miałem go potąd.
- Mam go dość - powiedziałem na głos. - I nie próbuj mnie udobruchać takimi myślami, bo wcale nie daję się na to nabierać - dodałem jeszcze. tak na wszelki wypadek, gdyby Ana na serio próbowała jakiś sztuczek ze mną. Choć raczej wydawało mi się, że nie. A co jeśli jest jakimś szpiegiem Dymka? Co jeśli planują jakąś super zemstę na mnie? Wszystko to może być jakimś planem.
Zero zaufania.
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

JUSTINA - Page 2 Empty Re: JUSTINA

Pisanie by Ana Nie Mar 20, 2011 7:37 pm

Jak dobrze, że przynajmniej on się zachowywał w miarę tak jak wcześniej, chociaż muszę zauważyć, że jakby tak zmądrzał. Nagłe zaliczenie kogoś po takim czasie posuchy daje zastanawiające rezultaty. Skoro już tak słodko mnie nazywa to pora się ogarnąć i począć mu odpowiadać tym samym. Tylko sobie przypomnę jak to wcześniej prosto szło. Ale na razie jakoś wyjść nie chciało. Źle.
- Ależ dziękuje za komplement - odparłam, wzruszając ramionami. Proszę bardzo, mogłabym być dla niego nienormalna. On dla mnie taki był do wieków. Poza tym to miłe, że wciąż mogłam liczyć za te docinki z jego strony. To się nie zmieni nigdy. Choćbym nawet poczęła go lubić. - Ah, czyli następnym razem mam uprzedzić? Wiesz JJ będę cię bić, więc z łaski swojej mężnie nastaw ramię i daj się wyżyć? - Zacmokałam. - Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale bicie z reguły nie jest kulturalne. - A ja się bałam, że już nie będę umiała być dla niego niemiła, a tu proszę, on znów zaczynał mówić bzdury, więc i miałam co komentować, co czyniłam z rozkoszą.
- Udobruchać? Ja? Ciebie? - Uniosłam brew, patrząc na niego jak na idiotę. Ta, zdecydowanie odeszły w niepamięć wszelakie myśli, że mogłabym go lubić. No chyba, że znów się zacznie stawiać. Nie lubię ofiar i tyle. - Niby dlaczego miałabym chcieć czynić coś podobnego? - Wbiłam w niego uporczywe spojrzenie, oczekując jakże mądrej i przemyślanej odpowiedzi. Skoro już chciał mi coś zarzucać to niech wyjaśni czemu. Ja chętnie posłucham.
Ana
Ana
księżniczka


Powrót do góry Go down

JUSTINA - Page 2 Empty Re: JUSTINA

Pisanie by Justin Nie Mar 20, 2011 8:59 pm

Spojrzałem na nią jak na jeszcze większą wariatkę niż do tej pory. Choć nie wiem czy to możliwe, bo zawsze patrzyłem na nią w bardzo dziwny sposób. W sumie na każdego miałem przypisany inny rodzaj spojrzenia. Może... (mimo bólu jaki przy tym będę w sobie tłamsił) ...przytoczę przykład Dymka. Jak go poznałem od razu zacząłem patrzeć jak na kogoś wartego uwagi, potem oczywiście zaczął mnie przerażać swoimi myślami, potem już mniej, potem zaczął udawać mentora, potem byłem z Yves, a potem wrócił mentor, a aktualnie zasługiwał jedynie na mordercze spojrzenie. Nie, żebym coś planował. Bo jednak planowanie wymagało dużego poświęcenia uwagi, a ja ze swoim złoszczeniem się nie nadążałem. Tak więc plan zaczeka. Czy ja gadam bez sensu? Bo nie jestem pewien.
- Nie ma za co - odparłem po raz kolejny używając obojętnego tonu. - Licz na więcej.
Co do bicia to jej akurat nie rozumiałem. Gdy się nie ma na kim wyładować złości zapisuje się na boks, albo robi laleczkę voodoo. A nie. Bo co ja niby jestem? Worek treningowy? Szmata, która może się dawać pomiatać? Pewnie własnie za takie coś uważał mnie Dymek i widać jak to się skończyło. Dla niego byłem jedynie osobą, która uważnie słucha jego jakże zajebistych porad i choć nie zawsze go słucha, szanuje go. Teraz jedyne na co mógł liczyć to chuj w oko. Nie dam się tak więcej. Ale znów zszedłem z tematu Any na temat Dymka. Nieładnie, chuj na to nie zasługuje.
- Sorry, ale nie spełnię twoich próśb. I z łaski swojej trzymaj ode mnie dystans. Oczywiście ci nie oddam, ale wiesz... Właśnie bicie ludzi jest dziecinnym zachowaniem i gdy będziesz to na mnie robiła to już nie będziesz miała prawa oskarżać mnie o dziecinadę - wycedziłem na jedym wdechu by nie miała okazji mi przerwać.
Spojrzałem jeszcze raz na Anę analizując jej myśli. I znów zobaczyłem coś podejrzanego. Jeżeli była normalną Aną od razu domyśliłaby się, że oskarżam ją o szpiegostwo. Ale jeśli była szpiegiem to udawała, że nie rozumie. Ale Ana i nierozumienie? Coś nie halo. Dlatego postanowiłem spuścić z tonu i trochę poudawać.
- Nieważne - odpowiedziałem jej.
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

JUSTINA - Page 2 Empty Re: JUSTINA

Pisanie by Ana Pon Mar 21, 2011 12:52 pm

Jednak dobrze, że to on czyta w myślach, a nie ja, bo gdybym wiedziała, że on non stop wraca do Dymka w swych rozważań to by dostał jeszcze raz w łeb, a ja bym sobie poszła. W sumie czemu ja tu wciąż siedziałam? A jeszcze przed drzwiami obiecałam sobie, że na dzisiaj kończę z tą walniętą sprawę, ale oczywiście musiałam zapomnieć, że tutaj mogę wpaść na drugiego sprawcę całego zamieszania. A niby inteligencja to moja działka. To chyba jedna wielka pomyłka.
- Jakiś ty dla mnie dzisiaj dobry - stwierdziłam. Gniew już ze mnie uleciał, bo i naprawdę już z nikim dzisiaj, a i jutro i pojutrze, nie zamierzałam gadać na temat tego jak mój przyjaciel się stacza na dno. Zresztą drugi nie był lepszy, ale tym to już na serio głowy sobie zawracać nie chciałam. Na szczęście Mika była Miką i świetnie sobie radziła. Jeśli zrobi tamta imprezę to trzeba pamiętać o jednym: rozdział zamknięty, żyjemy dalej. Poradzę sobie. No i o ile Mika na serio robi imprezę, bo czasem moje źródła się myliły niestety. Ale kilak twierdziło z całą mocą, że zapasy alkoholowe są czynione, więc może miały rację?
- Aż się łezka w oku kręci. Ty Reid dorastasz - wyrzuciłam, słysząc tą jego gadkę o mojej dziecinadzie i że mam go więcej nie bić. Nawet tego nie planowałam, ale też widzieć takiego Justina było czymś dziwnym i niezwykłym. To samo z załamanym Dimitrim. Wolałam obu w starych wersjach. Chociaż mądry Reid, nie. To zbyt wiele. - Nie zamierzałam cię bić. Raz jedyny. Wściekła na was byłam. Ale jak będziesz mi to dalej wytykał... - I to w sumie nie ja bym biła, a zawsze bym znalazła sposób, by jakiś osiłek bardzo chciał przyłożyć mu. Ale jeszcze na tyle mnie nie zdenerwował. W sumie na tyle jeszcze nikt mnie nie wkurzył, więc nie miałam jeszcze sposobu sprawdzić jak to łatwo zmanipulować przygłupa w takiej sprawie. W innych sprawdzałam, a jakże.
- Zacząłeś temat, więc słucham. Ma to związek z twoim dorastaniem? Wiesz, myślisz rozsądnie i takie tam. Chociaż. Nie, tylko nie mów, że wierzysz we strony. - Miałam ochotę się zaśmiać. A ja go pochwaliłam, że dorasta, a ten jak nic wręcz cofał się w rozwoju jak ten drugi.
Ana
Ana
księżniczka


Powrót do góry Go down

JUSTINA - Page 2 Empty Re: JUSTINA

Pisanie by Justin Pon Mar 21, 2011 7:52 pm

Czy ona wspomniała o zbliżającej się wielkiej popijawie? O, to bardzo cenna informacja, może bym się pojawił? Niby pewnie byłbym bardzo nieproszonym intruzem, ale to by było w końcu coś innego niż ciągłe gnojenie Dymka w swoich myślach. Jakaś odmiana.
- Wspaniale, że doceniasz moją wspaniałomyślność. A skoro tak to pewnie pozwolisz mi się zapytać, co ty tu jeszcze do cholery robisz skoro nie ma Maksa? - zapytałem przestając w końcu opierać się plecami o regał, a prostując się i podchodząc do biurka w poszukiwaniu swojej komórki. Miałem zamiar zapytać kogoś czy wie coś więcej o tej popijawie, ale okazało się, że nie wiem kogo zapytać. Jedynie Dymek był odpowiednim źródłem informacji na ten temat. Może jeszcze Cook, ale on z pewnością trzymał stronę Dymka. Bo STRONY ISTNIAŁY, i nie było mowy, by w nie nie wierzyć. Ana zdecydowanie powinna była stać po tej dymkowej, ale swoją wizytą nieźle mi zamąciła w głowie. Tak, więc jeszcze raz mimo jej usilnych starań postanowiłem uciąć temat. - Nieważne - powtórzyłem. - Bo wiesz, postanowiłem przeprowadzić taki mały eksperyment i zatrzymywać pewne myśli dla siebie. Nie robiłem tego do tej pory. Czy nie uważasz takie zachowanie za dojrzałe? - zacząłem się dziwnie tłumaczyć. A niech pozachwyca się nowym Justinem dalej, a ja zgrabnie nie będę odpowiadał na pytania o strony.
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

JUSTINA - Page 2 Empty Re: JUSTINA

Pisanie by Ana Pon Mar 21, 2011 8:33 pm

Nie wiem co oni ostatnio wyobrażali sobie o popijatywach, ale znając Mikaelę każdy, ale to każdy mógł się pojawić. Byleby ci mniej chętnie widziani przynieśli ze sobą swój alkohol. Mika w życiu nie zrobiłaby czegoś, gdzie wchodzisz na zaproszenia. Nawet jeśli byłeś człekiem, który to wedle innego aktualnie głupka dla mnie, zgwałcił nieletnią. Co z tego skoro masz alkohol?
- A pozwolę - odparłam, nawet nie myśląc się ruszać z mego miejsca na łóżku Maksa. Szukanie kolejnej osoby, która mnie nie lubi i bardzo chce mi wytknąć dlaczego tak jest, byłoby zbyt pracochłonne, a ja tu się całkiem nieźle bawiłam. Nawet przyuważyłam na biurku paczkę jakiś słodyczy, bo ten tutaj miał jakieś tajne dojścia do wszystkiego co słodkie, za wyjątkiem mego schowka, w Rezydencji. Ale cham nawet nie poczęstował, a w obecnym stanie potrzebowałam choćby odrobiny cukru. Zresztą ja zawsze potrzebowałam cukru. A tłuszczyk się odkładał. - Także pamiętasz jak cię uderzyłam? No to zacząłeś dyskusje, a że temat mi się spodobał to zostałam. Głupio byłoby wyjść skoro do mnie mówiłeś, nie uważasz? - I jeszcze na koniec posłać mój typowy uśmieszek, gdy tłumaczę coś oczywistego. Skoro poczęłam z nim rozmawiać to dla mnie było proste co ja tu robię. Ta wiem, próbował mnie wygonić, ale jak już wcześniej wspominałam za dobrze się tu bawiłam przez te jego docinki. No i jak na razie nieźle mu szło wpłynięcie na mnie bym porozmawiała z bratem. Dopadnę Gasparda wkrótce.
- Bardzo dojrzałe - zapewniłam go, powstrzymując się od przewracania oczami. Mówienie o tym jak to się chce być dojrzałym było tak cholernie dojrzałe, że o ja nie mogę. - Jakieś jeszcze inne pomysły na dojrzalsze zachowanie?
Ana
Ana
księżniczka


Powrót do góry Go down

JUSTINA - Page 2 Empty Re: JUSTINA

Pisanie by Justin Wto Mar 22, 2011 4:35 pm

- Wspaniałomyślnie z twojej strony - odpowiedziałem z niesmakiem, bo coraz mniej podobała mi się ta rozmowa. Niesprawiedliwe jest to wszystko, gdy mnie Ana chwali w swoich myślach (w sumie ktokolwiek chwali, obojętnie kto) to ja mam ochotę rzucić się z okna, a gdy z kolei wszyscy się mnie czepiają, wytykają najmniejsze błędy to wtedy zaczynam świrować jeszcze bardziej z powody dobrego humoru. Głupie jest to, że dla większości jestem fajniejszy gdy dzieje mi się źle, jakby czerpali satysfakcję z tego, że próbuję myśleć w miarę mądrze. Ale dupa! Ja myślę w taki sposób, gdy moje zwykłe myślenie zawodzi na całej linii i trudno jest mi się pozbierać. Nic fajnego.
Uch, słodycze! Jak Ana może w takiej dramatycznej chwili myśleć o żarciu? Zwłaszcza moim żarciu, które jest niebywale moją własnością i o ile mi wiadomo wcale nie chce zmienić właściciela (o ile takie coś w ogóle jest zdolne do takich uczuć jak chcenie, bo mam lekkie wątpliwości). Nie dam jej nic. Wara. Jedynie żarcie mi zostało na tym durnym i niesprawiedliwym świecie, po którym chodzą same chuje pokroju Dymka.
- Wcale nie głupio, powiedziałbym nawet, że byłoby wspaniale, gdybyś zostawiła sprawę bez komentarza - odpowiedziałem jej, ale po chwili zastanowienia dodałem: - Choć nie mogę obiecać, że nie ruszyłbym za tobą by dowiedzieć się dokładnie skąd ten cały akt przemocy. A więc, z ciężkim sercem to przyznaję, masz trochę racji co do tej sprawy. - Nie lubiłem jej uśmieszków, zazwyczaj oznaczały coś złego o czym nawet nie mogłem się domyślić (taaak, niektórych myśli Any nie potrafiłem odczytać i nawet od pewnego czasu zdawałem sobie z tego sprawę, frustrujące). - Pomysły są, ale zachowam je dla siebie. Czy to nie wspaniałe?
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

JUSTINA - Page 2 Empty Re: JUSTINA

Pisanie by Ana Sro Mar 23, 2011 9:01 pm

Nic złego na niego nie mówiłam, nie myślałam, a on tak czy siak wydawał się być jakiś taki niezadowolony, jakbym mu w czym urągała czy robiła podobnie coś okrutnego. No naprawdę nie pojmowałam tego chłopaka. Ja tu miła, z otwartym sercem i dobrocią (przesada, ale każdy ma do tego prawo), a ten jakieś miny czyni. Ogarnij się, facet.
- Dobra, dobra - zbyłam jego wypowiedź machnięciem ręki. Gdybym zbyła tamto bez komentarza to bym się okropnie nudziła, a tak przynajmniej na te półgodziny zapewnił mi trochę rozrywki. Mogłam z bliska obserwować trochę bardziej dorosłego i może nawet męskiego Justina. Domniemane gwałty na kuzynkach swych przyjaciół, wpływają na człowieka. Nie ma co. - Trochę racji? Kochany ja zawsze mam rację - stwierdziłam lekceważąco. Coś przestawał być taki zabawny jak jeszcze parę chwil temu. Maks nie przybywał, więc moje dłuższe siedzenie tutaj dla mnie samej było coraz bardziej bez sensu. Ten tutaj pewnie przyjmie fakt, że uznałam, iż pora na mnie z radością. Na jego nielubienia zawsze mogłam liczyć. - To tak wspaniale, że zostawię cię samego ze swoją wspaniałością. - Wstałam i całkiem zręcznie przeszłam przez tą graciarnię. Nauczyłam się tego gdy poczynałam robić porządki w szafie i wywalałam wszystko an podłogę, a potem mi się pozbierać nie chciało. - Posprzątalibyście tutaj czasem - dodałam jeszcze, będąc w progu, marszcząc nos. A potem sobie poszłam.

/ zt /
Ana
Ana
księżniczka


Powrót do góry Go down

JUSTINA - Page 2 Empty Re: JUSTINA

Pisanie by Justin Sob Maj 07, 2011 1:46 pm

/przeskok

Wiele osób na samą myśl o urodzinach dostawała białej gorączki (taka Ana), bo to niby o jeden rok więcej, coraz bliżej śmierci, czy inne takie tam. Ale mi było naprawdę daleko do takich rzeczy. Ja byłem zdania, że im jestem starszy to lepszy. Nie chodziło tu o to, że dojrzewam, staję się poważny, czy inne podobne bzdury, bo nie stawałem. Chodziło o to, że... No bo to było tak: gdy byłem taki malutki, malutki byłem słodki, gdy byłem trochę większy byłem uroczy, gdy byłem nastolatkiem byłem piękniutki, z kolei teraz jestem przystojny. Kto wie co będzie dalej skoro to idzie w tak dobrym kierunku? Kto wie? W końcu George Clooney dopiero po pięćdziesiątce stał się przystojniakiem. Czyli ja w tym wieku będę po prostu wymiatał. Takie są fakty, nic tego nie zmieni.
Ale już bez jakiś rozkim, powróćmy do rzeczywistości. Aktualnie wszystko było gotowe, Dee się postarała, bo ja nawet palcem nie kiwnąłem. No oprócz pojechania do miasta po strój Elvisa, który teraz wisiał na wieszaku obok mnie i mogłem podziwiać go w całej okazałości. Ze wszystkimi błyszczącymi elementami i tak dalej. No cudo. Jeszcze pozostawał jeden element do opanowania i właśnie w związku z nim trzymałem w rękach lakier do włosów i specjalny grzebień podwędzony od Włochacza. A co! Mam urodziny, wszystko mi wolno. Spojrzałem w lustro i zaczęła się męczarnia.
- Maaaaaaaaakssss, znasz się może na układaniu włosów? - wyjęczałem, gdy po raz setny mi coś nie wyszło. O obecności współlokatora oczywiście wiedziałem od samego początku, ale nie chciałem go niepotrzebnie denerwować. Znaczy... Dopóki nie nastąpi punkt krytyczny, który właśnie nastąpił. Wiedziałem, że zadawanie tak głupiego pytania Maksowi nie ma sensu, bo odpowiedź była do przewidzenia. I co ja biedny zrobię?
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

JUSTINA - Page 2 Empty Re: JUSTINA

Pisanie by Maks Sob Maj 07, 2011 2:49 pm

/ z otchłani rozpusty /

Gdzie byłem i co robiłem? Sam jestem ciekaw. Zadrapania na plecach i brak koszuli powinny mi coś podpowiedzieć, ale i tak za cholerę nie mogłem sobie przypomnieć co robiłem dziś w nocy. Wszedłszy do pokoju stwierdziłem, że gówno warte były moje starania zaprowadzenia tu jako-takiego porządku. Moja strona jeszcze się jakoś trzymała, jedynie sterta magazynów i filmów w rogu łózka psuła mylne wrażenie porządku. Natomiast obszar pokoju poza moją wersalką... zamienił się w pierdolony salon piękności dla gejów imienia Elvisa Presleya.
Mrucząc pod nosem: 'Ja pierdolę' skierowałem się w stronę mego azylu, bezwiednie już odpalając papierosa. Puszczając kółka z dymu przyglądałem się mej 'współlokatorce', która własnie paradowała w swej skąpej bieliźnie smarowała się przeróżnymi mazidłami, nakładała puder, tusz do rzęs i szminkę na swą młodzieńczą twarz... kurwa, kiedy Justionowi urosną cycki. Przecież na sto kilometrów widać, że wylewają się z niego żeńskie hormony.
- Mój drogi... czy ja Ci, KURWA WYGLĄDAM NA PEDAŁA? - Burknąłem bo to pindrzenie stało się wkurwiające.
Osz w mordę! Nie wydepilował nóg! A ja zużyłem ostatnia golarkę! ICOTERAZICOTERAZ!?!?
Maks
Maks
team maks, kurwa


Powrót do góry Go down

JUSTINA - Page 2 Empty Re: JUSTINA

Pisanie by Justin Sob Maj 07, 2011 3:03 pm

Ostatnio Maks wciąż wracał z niepełnymi wspomnieniami i gdybym się kiedykolwiek przejmował jego życiem to bym coś powiedział. Ale ja się nikomu w życie nie wpierdalam, jestem grzecznym chłopcem, którego nie obchodzą plotki, a tym bardziej buszowanie w czyichś głowach. Jak bym mógł tak robić? No jak? To było takie bezczelne i w ogóle. Jak w ogóle bym śmiał zadawać takie pytania jak to na przykład:
- Uuuu, a gdzie się wczoraj balowało, Maksiu, że się nawet nie pamięta? - zademonstrowałem na głos owe pytanie, tak tylko dla zademonstrowania, że żebym oczekiwał jakiegoś odzewu. Choć oczywiście byłoby miłe. A jeszcze milsze byłoby to jakby Maks nie zauważył braku sensu w moim pytaniu. W końcu pytałem się o miejsce, a potem sam przyznałem, że Maks nie pamięta. Och, lepiej niech już zignoruje moją wypowiedź i mi pomoże z tym cholerstwem!
Palec przykleił mi się do grzebienia, a grzebień do włosów. A wszystko przez te zawistne myśli kierowane w moją skromną osobę, które ani trochę nie były bliskie prawdy! Ani trochę! To, że używałem odrobinę kosmetyków wcale nie oznaczało, że można mówić o mnie w żeńskiej liczbie. Ale cyckami bym nie pogardził, a skąd. Jak to ujął jeden bardzo mądry człowiek, którego myśli usłyszałem przypadkiem przechodząc obok niego, mężczyzna z cyckami byłby bardziej samowystarczalny. Tak więc cycki dla wszystkich! To moje hasło wyborcze, oczywiście jeżeli kiedykolwiek bym chciał mieć jakiekolwiek. W polityce było zbyt wiele osób takich jak ja, więc co się będę pchał.
- Hmm - westchnąłem usłyszawszy pytanie Maksa i uważnie mu się przyjrzałem. W końcu postanowiłem traktować go poważnie! Niech wie, że równie poważnie traktuję każde jego pytanie. Poświęcam mu odpowiednią ilość czasu, wcale nie dlatego, że potrzebowałem więcej czasu na myślenia niż przeciętny człowiek. - No nie - odpowiedziałem w końcu. - Czyli nie ułożysz mi włosów? - zapytałem jeszcze raz z wielką nadzieją.
Co do depilowania nóg to już zasadniczo przesadzał. Nigdy bym sobie takiej krzywdy nie wyrządził! Nie byłem masochistą. Pf, niech sam sobie najpierw klatę wydepiluje, debil. W moje urodziny być takim niemiłym.
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

JUSTINA - Page 2 Empty Re: JUSTINA

Pisanie by Maks Nie Maj 08, 2011 1:37 pm

Trzymałem papierosa w ustach i przeglądałem stertę magazynów z łóżka próbując jak najmniej patrzeć na Justynkę i jej przygotowania, bo dostałbym mdłości. Jego idiotyczne pytanie zbyłem kłębem dymu i ostentacyjnie otworzyłem okno gdy zaczął rozpylać jakieś badziewie na swoje kudły.
- Wiesz... - mruknąłem kończąc papierosa i wywalając go za okno, po czym oparłem się tyłkiem o parapet. - Powinieneś się trochę gąbką wypchać. Presley miał więcej mięcha. - Rozejrzałem się po pokoju za moim 'przebraniem'. Nie miałem pomysłu i jakoś nie chciało mi się wysilać. Uznałem, że mogę po prostu skopiować wygląd Jamesa Deana z plakatu nad moim łóżkiem. Zabrałem kilka rzeczy i zniknąłem w łazience. Tam oczywiście również dotarło pedalskie tornado 'Justine". Ten obojnak w pokoju powinien iść na leczenie.
Po kwadransie spędzonym w pomieszczeniu, które kiedyś było łazienką, a dziś brakowało mu tylko przemalowania ścian na różowo, by stało się 'fantastycznym spa imienia hanymontany' miałem dość. Czym prędzej stamtąd wyszedłem. Wkroczyłem do pokoju poprawiając mą czerwoną kurtkę i przeczesując włosy palcami. Z szafki nocnej wziąłem wodę kolońską, którą się spryskałem i potraktowałem moje włosy odrobiną żelu. A moja współlokatorka nadal się pindrzyła.
- Kochanie... - zaświergotałem. - Wkładaj pończoszki i szpileczki i idziemy bo zaczną bez Ciebie.
Maks
Maks
team maks, kurwa


Powrót do góry Go down

JUSTINA - Page 2 Empty Re: JUSTINA

Pisanie by Justin Nie Maj 08, 2011 3:20 pm

Maks po prostu dzisiaj przechodził samego siebie! Co ja takiego okropnego robiłem? No co? Nawet nie da mi się nacieszyć własnym szczęściem tylko bez przerwy mnie krytykuje? Czym ja sobie zasłużyłem na takiego współlokatora? W moim umyśle idealny współlokator może nie byłby identyczną kopią mnie samego (bo tego bym akurat pewnie nie wytrzymał), ale w paru rzeczach by mnie przypominał: po pierwsze nie czepiał się o bałagan, po drugie sam miał taki bałagan, po trzecie gdyby palił poczęstowałby mnie, po czwarte nie obrażał by mnie nieustannie w myślach, po szóste nie nazywał by łazienki (gdzie znajduje się nie kto inny jak sedes) spa hanymontany, bo to akurat było iście diabelską nazwą. Jak on mógł? Gdyby nie to, że przyzwyczaiłem się już z nim mieszkać pewnie wyprowadziłbym się, choćby na kanapę w tym różowym korytarzy! Byłoby mi tam lepiej!
- Nie będę się niczym wypychać, to ma byś moja interpretacja Elvisa, a nie kopia. Nie zrozumiesz. - Tak byłem na niego lekko obrażony, bo naprawdę wkurwiały mnie jego myśli. Jakby nie miał się na kim wyżywać tylko na mnie. Pff, co za ciul. Jak dla mnie mógł wcale nie iść na moją imprezę! Znaczy... Skoro już się przebrał... I w sumie bez niego to nie byłoby to... To niech idzie. Będę wspaniałomyślny i wybaczę. - Spoko, mężuś. Wierze w swoich znajomych, poczekają. I się nie pali - dodałem, ale gdy spojrzałem na Maksa i ten jego NAPIERDALAJĄCY wzrok postanowiłem jednak się jakoś szybciej ogarniać. - No już, już - zamruczałem pod nosem, by raz dwa stanąć przed Maksem zwarty i gotowy. - No i jak? Niezły efekt końcowy nie? - zapytałem z nadzieją, że choć teraz jakoś skłamie będąc miły, czo coś. Choć raaaaz.
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

JUSTINA - Page 2 Empty Re: JUSTINA

Pisanie by Maks Nie Maj 08, 2011 3:29 pm

Przyglądałem się mu i głowę bym dał sobie uciąć, że widziałem male strużki dymu wydobywające się spod jego czerepu, co było oznaką... myślenia. Zapewne analizował jaki to ja jestem zajebisty i czemu nie może być choć trochę podobny do mnie a tym samym mniej pedalski, a bardziej męski.
Zapaliwszy kolejnego papierosa łaskawie podrzuciłem mu papierośnicę. Nawet popaliłem mu papierosa. W końcu damy zawsze potrzebują ognia, którego użyczają im usłużni dżentelmeni.
- Wyglądasz przebosko najdroższa, a teraz z łaski swojej ruszaj swój zgrabny tyłeczek na zewnątrz. - Normalnie nigdy nie nazwałbym dupy Justina zgrabną ale teraz, w naszym pokoju panował pedalski nastrój, brakowało tylko tej Bieber wydzierającej się w głośnikach, i trochę mi się udzieliło.

/ Wpisdu /
Maks
Maks
team maks, kurwa


Powrót do góry Go down

JUSTINA - Page 2 Empty Re: JUSTINA

Pisanie by Yael Wto Maj 31, 2011 6:53 pm

Ostatnio ludzie lubili mi mówić, że zupełnie nie pojmują mojego zachowania. Bardzo lubili. Tylko dlatego że wiedziałam lepiej od własnej siostry co ona zrobi z naszym chłopczykiem oraz że lubiłam matkować szynszyli oni sądzili, że moje zachowanie jest durne. Znawcy się znaleźli.
Odkąd wróciłam z Anglii i odkryłam czego też Justin nauczył Ponurego musiałam działać. Bo wiele sztuczek potrafił, ale stanowczo nie odżywiał się tak jak szynszyla odżywiać się powinna. To pomagało zapomnieć o postanowieniach Yves i skupić się na tym, że coraz bliżej mi do zostania ciocią, a wciąż tak mało wiem o opiece nad niemowlętami.
Standardowo pojawiłam się tutaj rano, ale już nie tak, by JJ śmiał mi wypominać, że go budzę. Jego lub Maksymiliana. Ktoś mógłby sobie pomyśleć, że jeden z nich był moim chłopakiem skoro tyle czasu tu spędzałam, ale to nie była prawda. Ja i chłopak? Nie wyobrażałam sobie tego. Moje wspomnienia co do chłopaków nie były do końca przyjemne, a wręcz w większości nieprzyjemne. William. Myślenie o nim zawsze dołowało.
- Justin - zaczęłam, głaszcząc Ponurego. Siedziałam na łóżku Maksa i stąd mogłam doskonale obserwować swego przyjaciela, gdy ten wybierał dla siebie kapelusz z ogromniastej sterty nakryć głowy. - Kiedy wyjeżdżałam było tu tak ładnie - kontynuowałam. - Jak tak szybko mogłeś to zepsuć? - Akurat to pytanie korciło mnie od dawna i wreszcie je zadałam. Jak ja tęskniłam za porządkiem po jego stronie. Nawet biedny Ponury musiał mieszkać z Maksem, bo z Justinem by zginął. Tamta sterta śmierci wyglądała na taką w jakiej biedny szynszyl mógłby się udusić! Gdybym mogła to już dawno zabrałabym Ponurego do siebie. Ale nie mogłam.
Yael
Yael
nimfa


Powrót do góry Go down

JUSTINA - Page 2 Empty Re: JUSTINA

Pisanie by Justin Wto Maj 31, 2011 7:13 pm

Przenigdy bym nie powiedział, że nieustanne wizyty kogoś u mnie w tak zacnym celu mi nie pasował. Nigdy, nigdy, nigdy! Byłbym naprawdę złym człowiekiem gdybym użył takiego stwierdzenia. Bo co może być złego, że Yael przychodzi tak wcześnie rano budząc mnie choć niedawno się położyłem, albo nawet jak już nie śpię jej pojawienie się burzy cały mój harmonogram bo akurat leżałem sobie w bieliźnie paląc coś bliżej niezidentyfikowanego wyobrażając sobie naprawdę niestworzone rzeczy. Przecież to, że mnie odwiedzała było takie wspaniałe! To świadczyło, że na serio zaangażowała się w matkowanie mojej szynszyli, co było urocze jak nic innego.
Tak więc dziś rano, gdy wlazła do mojego pokoju, a ja musiałem w pośpiechu owinąć się w prześcieradło (nie dlatego, że się wstydziłem, ale w końcu wiem co Yael myślała i z całą pewnością nie był to taki widok jaki chciała zobaczyć) i w międzyczasie zgasić to co miałem w rękach, wcale nie byłem za to wszystko zły. Ucieszyłem się jak dziecko i powiedziałem jej że zaraz będę zwarty i gotowy tylko odwiedzę łazienkę. Zostawiłem ją z Ponurym, a sam zniknąłem w czarnej dziurze zwanej również Justinową Świątynią Kontemplacji. W sumie nie wiem co to znaczyło, ale podobało mi się brzmienie tej nazwy.
Wychodząc ubrany z łazienki rozejrzałem się w poszukiwaniu jeszcze jednego ważnego elementu mojego ubioru, ale w międzyczasie mogłem oczywiście pogadać sobie z Yael.
- Ja nic nie zepsułem! Samo się stało. Ale co ja ci będę opowiadał o stadzie miniaturowych jednorożców plądrujących moją część pokoju jak i tak w nie nie uwierzysz. Nikt nie wierzy - zakończyłem bardzo smutnym tonem spuszczając wzrok. Nawet Maks nie wierzył. Byłem sam. Ale czy w takim miejscu jak rezydencja nie powinni w to uwierzyć? Nawet jeśli gdy o tym mówiłem nie byłem do końca trzeźwy? Powinni. - O jest! - zawołałem na widok kapelusza i wcisnąłem go sobie na głowę. Ostatnio znów zacząłem w nich łazik. Poniekąd na wzgląd na Ponuergo. Lubił siedzieć wysoko i patrzeć na wszystkich z góry. Choć nie powiem, że pary razy mi nie spadł. Ale żył! - To co? Chcesz zobaczyć nowe nowe sztuczki maleństwa?
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

JUSTINA - Page 2 Empty Re: JUSTINA

Pisanie by Yael Wto Maj 31, 2011 7:30 pm

No dobrze. Może dzisiaj przesadziłam z porą, gdy tu przychodziłam, ale to przypadkiem i wszystko przez Yves! Ona tak w środku nocy gdzieś polazła i całkiem wybiła mnie ze snu. Owszem mogłam dzięki temu potaplać się w wodzie jeszcze dłużej niż zwykle, zupełnie nie zważając na fakt, że kąpie się praktycznie w lodzie i mogę niedługo począć gorzko tego żałować, ale ja tak lubiłam kąpiele. I mogłam się pluskać to się pluskałam. Vincent potem coś marudził, ale był tak zaspany, że nie zrozumiałam co ode mnie chciał. Potem wpadłam tylko na chwilę do kuchni, by złapać jakieś jabłko i oto byłam tutaj, by móc oglądać prawie nagiego Justina. W sumie do tego się przyzwyczaiłam. Był moim przyjacielem, a odrobina golizny jeszcze nikomu nie zaszkodziła. No powiedzmy, że nie. Dobrze kto mi uwierzył, że wcale to na mnie żadnego wrażenie nie zrobiło? Tak czy siak trochę się głupio poczułam jednak widok Ponurego wszystko zmienił. No i Justin raczył się schować.
- Stado... jednorożców? - Przełknęłam tę jakże prawdopodobną wymówkę. Zawsze mógł twierdzić, że to wszystko wina jego zwierzaka. Że też jeszcze na taki sposób wykręcania się od bałaganu, nie wpadł. - To wcale nie jest takie... niemożliwe. - Uff. Powiedziałam to. Starałam się być świetną przyjaciółką i okłamywać go w słusznej sprawie. Czasem ludzie lubili słyszeć kłamstwa nawet jeśli wiedzieli, że to właśnie jest niczym innym jak marnym kłamstewkiem dla poprawy ich humoru.
- Nie sądzisz, że to trochę niebezpieczne? - zapytałam, przyciskając mocniej do piersi Ponurego. Miałam go oddać w łapy JJ'a, by ten począł odstawiać cyrk w pewnym sensie dla mnie z udziałem tego biednego zwierzątka? Naprawdę miałam to zrobić? Spojrzałam w proszące oczy Justina. Samym smutnym spojrzeniem, niezrozumianego przez świat człowieka, potrafił mnie zmiękczyć. - No dobrze - wymamrotałam. - Ale uważaj na niego - zastrzegłam, oddając Ponurego w ręce Justina. Wiem, że to jego prezent, ale ja się do niego przywiązałam i nie widziałam go miesiąc. Miesiąc! Wiecie jaki to szmat czasu? Ogromny.
Yael
Yael
nimfa


Powrót do góry Go down

JUSTINA - Page 2 Empty Re: JUSTINA

Pisanie by Justin Wto Maj 31, 2011 7:43 pm

Nigdy, przenigdy nie zwaliłbym winy za bałagan na Ponurego! Po pierwsze to by było wielkie, brzydkie kłamstwo, które nijak się miało do prawdy. A po drugie, co by się stało jakby Ponury zrozumiał co mówię i strzelił na mnie focha? Nie zniósłbym tego. Przecież to mógłby by być koniec naszej znajomości. Koniec wszystkiego. Nie byłbym zdolnym by tak bardzo zrujnować nasze relacje.
- Nigdy nie wykręcam się od bałaganu, jak możesz to insynuować. A Ponury jest takim grzecznym, potulnym zwierzaczkiem, że nigdy nie potrafiłby coś takiego mi uczynić. To święta istota - brzmiałem naprawdę przekonywająco, jak zresztą zawsze. Bo ja nigdy nie uciekałem się do kłamstw. Znaczy nie w tej chwili. - Yael, ale ty zdajesz sobie sprawę, że z kolei ja twoje kłamstwa wyczuwam na kilometr? I nie ważne ja bardzo się starasz by przeszły ci przez gardło, nadal nimi są i ja o tym wiem. Ech, chyba naprawdę nikt mi nigdy nie uwierzy w mini jednorożce. Czuję się dogłębnie dotknięty.
Całe szczęście, że nigdy nie lubiłem się pogrążać w rozpaczy i miałem przed sobą naprawdę zajmujące zajęcie, które jak nic nigdy sprawiało mi taką przyjemność, że tylko surfowanie mogło się z tym równać.
- Zawsze na niego uważam - oznajmiłem wierząc w to co mówię i zabrałem Ponurego od Yael. Naprawdę nie wiem czemu aż tak bardzo się martwiła. Skoro przez miesiąc nic się nie stało poważnego, to chyba można mi zaufać. - To co chcesz najpierw zobaczyć? Skok z wysokości? Rytmiczny marsz? Czy może zabawę w zgadywanki?
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

JUSTINA - Page 2 Empty Re: JUSTINA

Pisanie by Yael Wto Maj 31, 2011 8:02 pm

Ponury to jednak mimo wszystko zwierzę. Kochane zwierzątko, a takie się nie fochają. Kochają swoich właścicieli bezgranicznie lub też ich olewają. Nie da się inaczej. A Ponury zdecydowanie musiał być z grupy kochających. Ciekawe czy mówiłabym to samo gdybym wiedziała o tym ile przeszło to biedne stworzenie pod mą nieobecność.
Spuściłam głowę i poczęłam się gapić na swoje złączone dłonie, gdy Justin poinformował mnie, że on jednak nie z tych, którzy chcą słyszeć miłe kłamstewka. Taka była ze mnie przyjaciółka! Nic nie wiedziałam o nim. Nic! I o ile on nigdy nie był chętny do załamywania się z byle powodu to ja tak. Teraz też bym się mogła załamać. Przecież byłam taka okropna. Jak ja mogłam twierdzić, że jestem jego przyjaciółką? No jak?
- Przepraszam - powiedziałam, podnosząc głowę. Było mi naprawdę przykro, że nie potrafiłam uwierzyć w jego jednorożce. Piękne stworzenia, ale niestety mityczne, czyli z tych co nigdy nie istniały, ale ludzie by chcieli, by jednak kiedykolwiek istniały. No i istniały. W bajkach. Smutne to. - Dzieci by uwierzyły - zauważyłam. Trzeba było zachować tę uwagę dla siebie. Ale też ciekawe czemu jeszcze JJ nie znalazł sobie grupy dzieciaków i im nie przewodzi. Z nim to dopiero miałyby zabawę jak się patrzy! - Nie myślałeś kiedyś, by zostać opiekunek dla młodszych? - Nie. On nie opiekunem. Raczej wymyślaczem zabaw. Tak. To była poprawka do mojej wypowiedzi. Niestety, ale Justin sam musiał przyznać, że nie jest typem odpowiedzialnego człowieka.
- Mam nadzieję - wymamrotałam cichutko. Bardzo cichutko. Nie chciałabym usłyszeć, że na przykład Justin nosił znów Ponurego na ramieniu czy, ozgrozo!, na kapeluszu i Ponury spadł. Przełknęłam ślinę. To byłoby potworne. - Zgadywanki brzmią zagadkowo. - Uśmiechnęłam się lekko rozbawiona. Zupełnie nie wiedziałam czego mam się spodziewać. No i wybrałam te zagadki, bo wydawało się to być bezpieczne dla Ponurego.
Yael
Yael
nimfa


Powrót do góry Go down

JUSTINA - Page 2 Empty Re: JUSTINA

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach