Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Jadalnia

+14
Mike
Aurelia
Jowisz
Fangora
Joe
Venus
Lemon
Maggie
Effs
Sybilla
Fitzwilliam
Iss
Cook
Mistrz Gry
18 posters

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pisanie by Fitzwilliam Pią Lut 25, 2011 4:50 pm

Byłem zmęczony. Cholernie zmęczony. Dokładniej mówiąc ledwo kontaktowałem a ktoś bezceremonialnie zaczął wykrzykiwać moje imię. Przewróciłem oczami i prawie jak na ścięcie polazłem do kumpli. Wszyscy zakładali się o wynik meczu, ktoś pytał o samochód i moje zdanie na ten temat. Gadaliśmy o zwykłych męskich rzeczach, niby fajnie ale byłem chujowo zmęczony. Czemu by nie skorzystać z talentu? Podleczyłem się i natychmiastowo poczułem się lepiej. Dziabnąłem pierwszą lepszą kanapkę, automatycznie bardziej włączając się do rozmowy oraz komentując ostatnie skoki. Oczywiście ktoś zaświnił mi napojem energetycznym czysty t-shirt i jeansy, pedantyczny byłem, ot co! I tak dobrze, że zrzuciłem z siebie przemoczone ciuchy z rana. Gdybym tego nie zrobił zapewne byłbym już chory. Trudno uzdrawia się zapalenie płuc. Nieważne. Wywody prawdziwego faceta, nie? Chociaż wolę być trochę gejowaty niż należeć do tych nic nie myślących małp zwanych futbolistami siedzącymi obok mnie.
Fitzwilliam
Fitzwilliam
~ * ~


Powrót do góry Go down

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pisanie by Sybilla Pią Lut 25, 2011 5:27 pm

Ten dzień serio był jakiś poszarpany. Durne walentynki. Najpierw Ana i Napoleon, potem Darcy (chwila zamyślenia), następnie musiałam skoczyć do uzdrowicieli, bo ten spacerek nie wyszedł mi na zdrowie. Pokręciłam się po Rezydencji, z serduszkami dobiłam do trzydziestu, zjadłam niepoliczoną ilość ciasteczek, i w końcu leżałam u siebie, słuchając bulgotania w brzuchu i gapiąc się bezsensownie na płaszcz mojego nowego znajomego. Przynajmniej mamy okazję znów się spotkać.
Kiedy jednak zgłodniała wiedzy kulinarnej wpadłam do kuchni, moja mina mówiła coś zupełnie innego.
- Znowu ty? - jęknęłam na widok mężczyzny, a kilku kolesi obok spojrzało na niego z respektem. Nie każdy jest zaszczycany powitaniem z ust samej Sybilli wiecznie knującej, która ma takie koszchty z tym Bonapartym, że prawie nikt nic nie oprócz reszty tej zakazanej bandy. I dobrze.
Rozejrzałam się uważnie i zwinęłam komuś kanapkę. Nikt nie skomentował. Nikt nie śmiał nawet. A ja byłam w wyśmienitym humorze. Musiałam przyznać, że na tle tych głupków Fitz pozytywnie się wyróżniał. Więc się do niego ładnie uśmiechnęłam.
Sybilla
Sybilla
~ * ~


Powrót do góry Go down

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pisanie by Fitzwilliam Pią Lut 25, 2011 7:36 pm

Tłumaczyłem im różnicę między leczeniem innych ( kolega ma kontuzję, pomóż mu to dostaniesz piwo) a leczeniem siebie kiedy pojawiła się Black. Uśmiechnąłem się do Niej miło, wbrew pozorom całkiem fajna była z niej panna. A cała banda głupków gapiła się na nią jakby była ostatnią fajką na świecie. Burknąłem coś o nowym wozie Pouch i kluczach, które leżały obok niego. Wypadły jej z płaszcza dla wyjaśnienia. Na szczęście drużyna załapała tzn. szybko wybiegli, po drodze wykłócając się o pierwszeństwo prowadzenia. Patrzyłem na dziewczynę i nagle naszła mnie ochota na zapalenie. Tylko nie jakiejś tam szmiry. W pokoju miałem opium. Szlak by to trafił. Muszę czekać do wieczora.
Fitzwilliam
Fitzwilliam
~ * ~


Powrót do góry Go down

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pisanie by Sybilla Pią Lut 25, 2011 8:18 pm

No proszę. Wywabienie sporej grupki durniów nie było wyczynem heroicznym, aczkolwiek wymagało jakiegoś stopnia sprytu i inteligencji. Uśmiechnęłam się z uznanem, a potem usiadłam na stole, patrząc uroczo na Darcy'ego.
- Zostawiłeś płaszcz. - uświadomiłam mu, jakby się sam biedaczyna nie skapnął. To było całkiem rycerskie z jego strony, tak beznadziejnie eleganckie. Dziewczyny na to lecą. No cóż... jestem jedną z nich.
Pochyliłam się nieco do przodu i uśmiechnęłam szelmowsko. Przejechałam spojrzeniem po całej postaci Fitza.
- Widzę niejaką poprawę. - przyznałam. Jego ubranie nadal było staroświeckie, ale w ostateczności całkiem znośne. Wyglądał w nim świetnie. Jak zresztą we wszystkim.
Ech.
- Co tutaj robisz? - spytałam trochę bez sensu, bo przecież doskonale wiedziałam.
Sybilla
Sybilla
~ * ~


Powrót do góry Go down

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pisanie by Fitzwilliam Pią Lut 25, 2011 8:53 pm

Założyłem ręce za głowę i swobodnie oparłem się o krzesło. Ano możliwe, nawet wyraźnie widziałem ją odzianą w ten płaszcz. Nie zauważałem już takich drobnostek, wszystko wychodziło mi niemal mechanicznie. Nauka nie była marną. Wypadałoby coś odpowiedzieć, otwórz ten przeklęty ryjek Darcy i nie jąkając się odpowiedz coś panience. - Tak, pomyślałem, że przyda się panience Sybilli podczas naszego kolejnego spaceru. Co tu robię? Dość oczywiste. Obnoszę się wyglądem nowoczesnego człowieka, targając się na moje zamiłowanie do czasów dawnych. Choć panienka - uwielbiałem ją tak denerwować, nic dziwnego, że mrugnąłem do niej podczas tego całego panienkowania. - widzi w mej osobie poprawę, ja w jej osobie nie widzę żadnej. Nie przestałem się uśmiechać.
Tak sobie myślę, iż powinienem wyciągnąć zza komody laską lub wskaźnik do ukazywania jej błędów. Gardło sobie zedrę i wianuszek dziewcząt nie będzie się za mną ciągnął. Czy one muszą tak zaglądać przez te drzwi?
Fitzwilliam
Fitzwilliam
~ * ~


Powrót do góry Go down

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pisanie by Sybilla Pią Lut 25, 2011 9:08 pm

Roześmiałam się lekko.
- Jeśli sądzisz że to - wskazałam jego strój otwartą dłonią - jest nowoczesne, to muszę cię zmartwić. - oderwałam się od stołu i z gracją opadłam na sofę. Zgarnęłam nieco włosów za ucho i przechyliłam głowę. Naprawdę był przystojny. Ale za stary, stanowczo zbyt stary.
- Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że żyjemy w MOICH czasach i raczej ja powinnam cię instruować, monsieur Darcy. - kto by się spodziewał. Ale spędziłam trochę czasu przy laptopie, czytając nieco na ten temat. I już wiem jaka różnica jest pomiędzy madame a madmoiselle. Nie, nie powiem.
- Kolejny spacer? - żartobliwie zatrzepotałam rzęsami jak rasowa kokietka. Och, doprawdy? Ależ dziękuję, Darcy. Uśmiechnęłam się, sięgając po serduszkowe ciastko na jednym na talerzy.
- Ale mam nadzieję, że monsieur Darcy bardziej się postara następnym razem, o ile otrzyma zgodę na wyjście od panienki Sybilli. - stwierdziłam. Może być kolacja. Chociaż park w zupełności wystarczy.
Sybilla
Sybilla
~ * ~


Powrót do góry Go down

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pisanie by Fitzwilliam Pią Lut 25, 2011 9:28 pm

Wstałem. Obróciłem się. Na jednej nodze.
- Moda za szybko się zmienia, biedny stary Fitzwilliam nie może nadążyć - odparłem z przekąsem, po chwili zwracając się do dziewczyny - w takim razie co nosi się teraz Black zamiast jeansów i podkoszulka ? - W sumie... byłem ciekawy. Czasem nie ogarniałem tych nowości, ale honor - mam smsa umiem wysłać. Opierając brodę o dłoń zastanawiałem się nad tym jej całym zjawiskiem. Całkiem niebrzydkim. Chociaż tak widocznie pozbawionym wiedzy o etykiecie, że nawet ślepy by się zgorszył. - Mając wybór, wolę żyć w swoim starodawnym półświatku, TWOJE czasy są pozbawione gustu i są w dodatku... nudne. Mniej kokieterii, więcej uroku. I skub jak ptaszek inaczej salonowe lwy będą cię uważać za chciwca. - zabrałem jej ciastko sprzed nosa zaraz samemu je zjadając. Skrzywiłem się. Cholernie niedobre. Pewnie Ianka piekła, jak ona coś pichci to od razu na Oiom wysyłają. Machnąłem dłonią. - Jutro organizowane jest całkiem nie -przyzwoite przyjęcie, może panienka da się zaprosić - będzie pasowało do XXI wieku, zapewniam.
Fitzwilliam
Fitzwilliam
~ * ~


Powrót do góry Go down

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pisanie by Sybilla Pią Lut 25, 2011 9:44 pm

Ojejeju, biedny on, biedny.
- Faceci noszą jeansy. I koszule. Albo koszulki i na to koszule. - ludzie, od 'koszulowania' zaczęłam zastanawiać się nad sensem tego pięknego słowa. Paranoja. Czasem tak mam. Jak za długo o czymś myślę, to zaczyna mi się plątać, i potrafię się przez pół godziny zastanawiać, co to jest rzeka. Wojskowy by powiedział: przeszkoda naziemna, wilgotność 100%. I w grunie rzeczy będzie miał rację.
- Jakoś mi się nie wydaje, żeby mile widziane było zabieranie komuś ciasteczek nawet w tych nudnych czasach. Sam pokaż więcej uroku, marudo jedna. - zirytowałam się nagle. Tak, dobrze myślicie. Właśnie dlatego, że...
- I na żaden bal z tobą nie pójdę. Bo nie kumpluję się z tymi pannicami, i nie mam zaproszenia. - no, wyrzuciłam. Najlepsza impreza, a mnie oczywiście nie będzie. Co za ironia. Szkoda, że to nie z osobą towarzyszącą, to bym kogoś złapała. Ale nikt o tym nie mówił, więc chyba nie.
Sybilla
Sybilla
~ * ~


Powrót do góry Go down

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pisanie by Fitzwilliam Sob Lut 26, 2011 9:41 am

Patrzyłem się na nią spod coraz wyżej uniesionych brwi, najwyraźniej grzeczna panienka nie słyszała o tak zwanym wbijaniu na przyjęcia. Albo słyszała a teraz gra naiwną. Na tą chwilę nie zgadnę. - Jestem uroczy do bólu, sama zobacz. - pomachałem do dziewczyn stojących w drzwiach, natychmiast wywołując u tych siedemnastolatek wybuch chichotu. Sam się roześmiałem. - Porozmawiam z Ziemią, nie będzie problemu aby Cię zabrać. Chyba, że nie chcesz iść.
Fitzwilliam
Fitzwilliam
~ * ~


Powrót do góry Go down

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pisanie by Sybilla Sob Lut 26, 2011 10:01 am

Zamachałam histerycznie rękami.
- Ale ty jesteś uroczy sam z siebie, więc się nie liczy. - stwierdziłam dramatycznie. A potem wbiłam groźne spojrzenie w małoletnie panienki, które w większości zbladły. A potem zniknęły, zamykając drzwi. Połowa pewnie będzie podsłuchiwała, a reszta poszła już nakapować plotkarze. Albo będą zbierać kolejne ciekawostki o mieszkańcach Rezydencji. Mam nadzieję, że sensacyjne. Bo pomimo lekceważenia przeze mnie pisaniny tej pannicy (choć miałam koncepcję, kim mogłaby być), to nie miałam ochoty, żeby jutro wiadomością numer jeden było Blackowe wyznanie, że jakiś chłopak jest słodki. Nie, uroczy. To drugie brzmi znacznie lepiej. I mam nadzieję, że nie przerobią tego w wyznanie miłości.
- W sensie z tobą? Mogę iść, skoro taaak łaaadnie prosisz, mówiąc, że jestem nudna i bez gustu. - o manierach nie wspomnę, bo to może i racja.
Sybilla
Sybilla
~ * ~


Powrót do góry Go down

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pisanie by Fitzwilliam Sob Lut 26, 2011 1:39 pm

- Możesz być urocza i za mnie. A twoje zachowanie przed chwilą było urocze. Cała ta chora Rezydencja jest.. urocza - wydukałem z siebie między kolejnymi salwami śmiechu. Poczułem niemiłe ukłucie w żołądku. Przewróciłem oczami kiedy zaczynałem robić kanapki. - Chcesz coś zjeść ? Mogę Ci zaproponować kanapkę i... nie, tylko kanapkę. - odgarnąłem przydługie wciązwpadajacewoczy włosy z twarzy zaraz patrząc nań uważnie. - Poza tym, Panienko Sybillo nie powiedziałem, że jesteś nudna - wręcz przeciwnie uważam Cię za nader interesującą istotkę. - skwitowałem jowialnie.
Fitzwilliam
Fitzwilliam
~ * ~


Powrót do góry Go down

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pisanie by Sybilla Sob Lut 26, 2011 2:48 pm

Prychnęłam. Cholerne uroczo zacieszał. Tak ładnie się uśmiechał i miał tak piękne oczka...
- Skoro nie masz nic innego, to może być kanapka. - zgodziłam się. Dobre i to. Choć przez sekundę miałam nadzieję, że dostanę inną propozycję. Ale cóż, nie podejdę i nie powiem: 'hej stary, podobasz mi się'. No sorry, w końcu ja to ja!
- Serio? - spytałam ironicznie. - Bo jakoś nie widzę.
No bo co, ciągle mnie poucza i traktuje jak dzieciaka. No tylko takie wnioski wyciągałam z jego zachowania, więc cóż.
Zrobiłam minę mokrego szczeniaczka.
Sybilla
Sybilla
~ * ~


Powrót do góry Go down

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pisanie by Fitzwilliam Sob Lut 26, 2011 5:51 pm

Podsunąłem do Niej całkiem niezłą kanapkę wyciętą w serduszko. A potem te szesnastoletnie chłopaki - uważający się za macho i pierwszy raz próbujący wódki będą gwizdać pedał. Najwyraźniej mają rację, wywody na temat mojej gejowatości znaleźć można wyżej. - Walentynki są, nie? - uśmiechnąłem się do niej, coś dziwnego robiła z twarzą, nie mam pojęcia co - teraz cicho, szeeeroki uśmiech w jej kierunku i tak! nie zorientowała się, że nie zajarzyłem. Później gapiłem się na swoją kanapkę bo przecież nie mogłem zacząć jeść nim ona nie zacznie. Arrgh! Nie, kurwa co ja pirat jestem? To bardziej było Humpf niż arrgh. - Niestety, trafił Ci się tak trudny okaz bufona co sztorcuje kogo się da. A jeśli kogoś ten bufon lubi, to ten biedny ktoś będzie mitygowany dwa razy częściej.
Fitzwilliam
Fitzwilliam
~ * ~


Powrót do góry Go down

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pisanie by Sybilla Sob Lut 26, 2011 8:32 pm

Zatkało mnie.
Gapiłam się na tą kanapkę, potem na Darcy'ego, kanapkę... I po raz kolejny dziękowałam wszystkim chińskim, greckim, rzymskim i niewiadomojakim jeszcze bóstwom, za to, że zostałam stworzona Brazylijką i rumienienie się jest w moim przypadku tylko ckliwym marzeniem. Chociaż, czy ja bym tego chciała?
Nie, nie, nie.
- Yhm, dzięki. - powiedziałam jakoś nieswoim głosem, do mojego niepodobnym. Kurka, trzydziesta pierwsza walentynka, a ja wymiękam? Co to ma być, do jasnej ciasnej? Nie, nie będę się wzruszała, nie, nie pozwalam...
Za późno.
- Miło z twojej strony, że ehm... mnie o tym informujesz. - dodałam jakoś tak cicho. Cholera. Nie tak to miało wyjść. Miało wyjść wrednie i kpiąco.
A wyszło zupełnie inaczej. A wbicie wzroku w kanapkę przed sobą mi zbytnio nie pomogło.
Sybilla
Sybilla
~ * ~


Powrót do góry Go down

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pisanie by Fitzwilliam Sob Lut 26, 2011 9:09 pm

Widząc zmienioną dziewczynę niekoniecznie wpadłem na powód tego wszystkiego. Czyli hmm... serducho ? - Mademoiselle, nie gniewaj się, nie powinienem tak jawnie Cię krytykować. W ogóle nie powinienem. - oparłem ją o swoje ramię i lekko pogładziłem po włosach. Dość nieporadnie. Nie byłem dosyć inteligentny jeśli chodzi o kobiety, choć starałem się dopasować do XXI wieku wciąż miałem wiele rzeczy zakodowanych za czasów mojej młodości. Na przykład : stosunek do kobiet. Ostatni raz bardziej spoufalałem się z moją małą żonką. W... kiedy to było... a 1823. Potrzebna mi lornetka i jakiś facet do obserwacji. Nie, nie nie! Nie będę się zniżać do tego poziomu. Kurwa. Pojebany jestem.
Fitzwilliam
Fitzwilliam
~ * ~


Powrót do góry Go down

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pisanie by Sybilla Sob Lut 26, 2011 9:23 pm

Uparcie przekręciłam głowę gdzieś w bok, starając się na niego patrzeć.
- Skoro to wyraz twojej sympatii, to chyba nie powinnam ci tego zabraniać, prawda? - zdobyłam się na odrobinę żartu, trochę wymuszonego. No do jasnej ciasnej, dlaczego jak inne dziewczyny nie mogę udawać, że facet naprawdę mnie nie obchodzi? W końcu, jakby na to nie patrzeć, to nie wygląda na trudne. Tylko, hm... Jak dotąd naprawdę żaden mnie nie obchodził. Więc cóż zrobić. Doświadczenia nie mam. Więc co się będę wymądrzać.
Ale głupio wyszło.
Zmusiłam się do chwycenia kanapki i zaczęłam ją powoli skubać. I wcale nie dlatego, że nie chcę wyjśc na chciwą. Tylko głupio się czułam, po prostu.
Sybilla
Sybilla
~ * ~


Powrót do góry Go down

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pisanie by Fitzwilliam Nie Lut 27, 2011 9:13 am

Do jadalni zaczęły napływać tłumy ludzi, zauważyłem to dopiero po dłuższej chwili - bardziej interesowała mnie Black niż przypadkowi utalentowani. Była markotna ale była taka... cicha. Nadal miałem w głowie głośne spazmy i nerwowe łkanie, takie różne od jej zachowania. Przyciągnąłem ją bliżej siebie, praktycznie posadziłem na swoich kolanach kolanach i lekko objąłem. - Chcesz być moją walentynką ? - zapytałem, delikatnie wsuwając dłoń w jej włosy. Bawiłem się nimi.
Fitzwilliam
Fitzwilliam
~ * ~


Powrót do góry Go down

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pisanie by Sybilla Nie Lut 27, 2011 11:09 am

Przygryzłam dolną wargę, nie wiedząc jak się zachować. Prawie mechanicznie moja ręka powędrowała na jego szyję. Ale coś się we mnie buntowało. Nie nie nie.
- Wybacz Darcy, znamy się jeden dzień. - stwierdziłam, schodząc z jego kolan. Strasznie chciałabym nią być. Ale wiedziałam, że nie mogę. Bo to było złe. Gdyby spytał mnie ktoś inny, znany przez dzień, zgodziłabym się.
Ale on był inny. Jego tak traktować nie mogłam. To byłoby nieuczciwe.
- Na pewno zechce któraś z tych nastolatek, które do ciebie wzdychają.
Sybilla
Sybilla
~ * ~


Powrót do góry Go down

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pisanie by Fitzwilliam Nie Lut 27, 2011 12:34 pm

- Brzmisz tak jakbym się deklarował. - odparłem spokojnie, w sumie nie wiedząc o co jej chodzi. Chyba dla mnie znaczyło to coś innego niż dla niej. A może odwrotnie? Ta uwaga o siedemnastkach, cóż.. zdenerwowała mnie. Zdenerwowała to łagodne słowo na moją reakcję. Wściekły. To słowo mnie określało w tamtej chwili.
I urażony. Owszem. - Nie wiedziałem, iż tak nisko mnie cenisz. Słusznie się nie zgodziłaś. - energicznie kiwnąłem jej głową i wyszedłem. Nie będę pisać przekleństw, które kręciły się po mojej głowie. Byłem cholernie zły. Nie za odmowę, a za tamtą wzmiankę.

/Gdzieś.
Fitzwilliam
Fitzwilliam
~ * ~


Powrót do góry Go down

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pisanie by Sybilla Nie Lut 27, 2011 2:20 pm

To było bez sensu.
Mogłam odpowiedzieć, tylko po co? Widziałam irytację w jego oczach, ten nieuchwytny błysk, który można było określić tylko jako wściekłość, choć w rzeczywistości oznaczał bardzo dużo.
Najśmieszniejsze było to, że nie wiedziałam, dlaczego się zdenerwował. W końcu, nie przez to, że mu odmówiłam - to akurat był najmniejszy jego problem przecież, z pewnością posiadał wiele wielbicielek, które tylko marzyły o takiej propozycji. W czym problem? Nie rozumiałam. Nie rozumiem facetów, po prostu nie rozumiem. A jego to już wgl.
Dokończyłam kanapkę i smętnie ruszyłam gdzieś w dal.

[daleko stąd]
Sybilla
Sybilla
~ * ~


Powrót do góry Go down

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pisanie by Mistrz Gry Sro Cze 01, 2011 3:49 pm


Najciemniej pod latarnią.
Tajemnicza ampułka z jeszcze bardziej tajemniczą zawartością projektu samej Dunki - Frei, która to jak wiadomo o substancjach wiedziała dużo, trafiła do Marco w nocy z karteczką z krótką informacją: nalej do wszelakich napoi po kropki i nie bój się, nikt nie zginie, chyba.
Kto by się spodziewał podobnych kontaktów oraz misji do wypełnienia ze strony tego jakże uwielbianego przez żeńską część Rezydencji opiekuna? Może kilka osób, ale to nieważne. W ogólnej opinii Marco był tym dobrym i wyrozumiałym nauczycielem, któremu bardzo trudno było tak poszarpać nerwy, by zarobić długi i wyczerpujący trening lub inne niezbyt miłe zadanie. Więc skąd kontakty z defrost? Skąd chęć wykonania tego zadania pomimo wiedzy, że to nie było nic bezpiecznego dla jego podobno ukochanych wychowanków? Czyżby nawet ci mili mieli gorsze strony, do których nie chcieli się przyznać? Nieważne.
Wczujmy się w klimat momentu, gdy Marco wkracza przez nikogo nie podejrzewany do jadalni, by również tu zająć się wszelakimi napojami tak jak zrobił to w wszelakich kuchniach. Liczył na niezwykle dużą liczbę osób zainfekowanych. Już wcześniej docierały do niego pogłoski od szpiegów, że jego szefowie szykują akcje, mającą na celu ukazania Rezydencji, że wcale nie może czuć się bezpieczna. Był dumny, że on, Marco, bierze w tym udział.
- Marco! Ty już na nogach? - Dyrektora. Ta stara jędza jak o niej uroczo wypowiadał się w myślach, musiała się uczepić. Zacisnął pięści, ukrywając praktycznie pustą fiolkę w kieszeni spodni. Uśmiechnął się do Fionnuali mimo wszystko. Czuł, że ta starucha coś podejrzewa.
- Tak się złożyło - odparł, wzruszając nieznacznie napiętymi ze stresu ramionami. Chciał działać jak najszybciej, a tu pojawiło się tak wielkie utrudnienie. A może ona wiedziała, że wcale nie spał dzisiejszej nocy?
- Smacznego ci życzę, lecz ja już muszę iść. Kolejni zatroskani rodzice chcą sprawdzić czy ich dzieci będą tu bezpieczne. Widziałeś te zniszczenia w lesie? Jakby coś wybuchło. - Kobieta pokręciło głową. Najpierw staranie wytarła usta serwetką, a potem wstała, zabierając ze sobą swój talerz. Gdy wychodziła Marco przysięgał sobie, że sprawi, że i do jej napoju trafi trochę specyfiku defrost. Przynajmniej teraz mógł zrobić co zamierzał. Kilkorgiem dzieciaków się nie przejmował. One go nie podejrzewały o nic. I zrobił to. Temu panu już ufaj. Ten pan jest zły. Ten pan chce twej zguby. Ten pan uśmiechając się z siebie zadowolony właśnie wychodzi z resztkami substancji. Specjalnie dla ciebie, dyrektorko.

UWAGA

W ten oto sposób zaczynamy akcje: strach lub też obsesja, jeśli chcecie to tak nazywać.
Kto jest zainfekowany? Każdy kto spożyje zainfekowane pożywienie. Marco popuścił wodze fantazji i pchał to wszędzie gdzie mógł.
Co się będzie z Waszymi postaciami działo? Cóż. Ogłupieją na jakimś punkcie. Ktoś będzie płakał, że boi się ciemności, ale teraz to głupie, bo wszędzie jasno. Wymyślcie coś oryginalnego. Jakiś ukryty lęk, który teraz się powiększy do ogromniastych rozmiarów, przyćmiewając resztę cech charakteru. Akcja będzie trwała przez 2-3 dni grane. Wiecie nim to się z nich nie ulotni. Zainfekować się można rano. W południe, wieczorem, ale oczywiście trzeba mieć kolorek zielony.
A i pojawiła się nowość: wymyśl coś fajnego, a pozwolimy Ci na drugą postać w kolorze grin. Kto chce pisze do Kachy do piątku i być może ma.
Do gry, cni rycerze!
Mistrz Gry
Mistrz Gry
~ * ~


Powrót do góry Go down

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pisanie by Effs Sro Cze 01, 2011 7:15 pm

/ nie wiem /

Tak, chodziłam na wspólne śniadania i powie wam szczerze, że oprócz starszych było tutaj naprawdę mało ludzi. To pewnie wina tego, że te śniadania robią tak wcześnie. Ja również podzielałam opinię, że powinny one odbywać się w porze obiadu, ale cóż. Starsi to starsi i nic do nich nigdy nie dociera. No, ale tak czy siak przybyłam na dzisiejsze śniadanie, z deczka spóźniona. A mianowicie prawie nikogo już nie było, ale jedzenie i tak zostawili.
Po drodze minęłam się z Marco. On chyba był najcudowniejszym facetem jakiego widziałam w życiu, ale był jednak za stary. Dwa lub trzy lata różnicy albo nawet pięć to nic, a osiemnaście, tak osiemnaście to jednak cooś! Jednak, gdy tylko zobaczyłam pyszne jedzonko zapomniałam o Marco i zabrałam się do pałaszowania. Po za mną w jadalni siedziała jeszcze jakaś dziewczyna, co miała może od dziesięciu do dwunastu lat. Tak czy siak, gdy jadłam pyszne kanapeczki to rzucił mi się w oczy jej naszyjnik z Maryją. Pamiętam jak sama kiedyś taki nosiłam. Ale teraz już nie chodziłam do kościoła, bo mi się nie chciało. Sama nie wiedziałam, czy nawet z Boga wierzyłam. i nagle, tak strasznie niespodziewanie, że aż się zdziwiłam zaczął narastać we mnie ogromny lęk. Dokąd pójdę dalej? Co się później ze mną stanie? Dokąd trafię? W końcu nigdy nie zachowywałam się, jak prawdziwa chrześcijanka. A w dodatku zwątpiłam w swoją wiarę. Po prostu obawiałam się, że trafię do piekła. Gdzie będę się smażyć wśród swoich grzechów. Ale ja nie chcę tam trafić. Ja się nawrócę! Dam radę! W końcu pamiętałam o swojej religii jeszcze tyle, że Bóg zawsze wybacza, a każda dusza może zostać zbawiona. I musiałam teraz zacząć. W tej chwili. Muszę iść do kościoła się wyspowiadać. Muszę zacząć od początku, inaczej... Inaczej... nawet nie chcę o tym myśleć.
Wstałam od stołu i pognałam jak najszybciej do najbliższego kościoła.

/ nie wiem /
avatar
Effs
~ * ~


Powrót do góry Go down

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pisanie by Go?? Pią Cze 03, 2011 8:01 pm

/uoo, zaczynamy/


Kate była bezczelna. Nie potrafiłem odnaleźć już żadnego, subtelniejszego określenia, mogącego opisać jej zachowanie. A wierzcie mi, starałem się, bo jak wszyscy wiedzą, nie znosiłem silnych słów, mogących zadać choćby odrobinę nieprzyjemności swoim znaczeniem. Zaś "bezczelna" miało w sobie już dużo z owego złego wydźwięku. Z przykrością jednak musiałem jej oświadczyć, że jest bezczelna i że powinna się opamiętać, gdy wyła nad moim uchem o godzinie ósmej trzydzieści rano. Zawodziła zupełnie bez sensu i bez konkretnego celu. Wyobraźcie sobie - na złość mi. Tak, to była jej jedyna motywacja - dopiec jedynej osobie, z którą mogła zamienić choćby słowo, błąkając się po nie swoim już świecie. I wiecie co? Ponosiła właśnie tego karę.
Wściekła i krzycząca mi wciąż coś do ucha, szybowała obok mnie, usilnie próbując zwrócić na siebie moją uwagę. Ja jednak z martwym wyrazem twarzy ignorowałem ją zupełnie.
Zszedłem do jadalni, gdzie zastałem kilka skubiących śniadanie osób. Powitałem wszystkich skinieniem głowy, a tych znanych mi bliżej krótkim cześć i uniesieniem ręki. Nim jednak zrobiłem jeszcze kolejny krok, prawie wpadła na mnie wybiegająca z przerażonym wyrazem twarzy Effy. Ustąpiłem jej prędko miejsca, obserwując w zdziwieniu jej zachowanie. Cóż, najwyraźniej musiało wydarzyć się coś bardzo ważnego.
Kate zaczęła krzyczeć tak okropnie, jak tylko duch potrafi, dlatego w końcu skrzywiłem się i odezwałem do niej na głos:
-Och przestań już, proszę. - rzuciłem z poirytowaniem, zaś ona zakrzyknęła zadowoleniem, uradowana swym małym zwycięstwem. I dzięki bogu przestała zawodzić. Rozsiadła się na najbliższym krześle i zaczęła opowiadać entuzjastycznie o tym, jak wczoraj podglądała Szczęśliwych Rodziców podczas ich wieczornych pieszczot. Ja zaś powróciłem do nie zwracania na nią uwagi, ciesząc się, że nikt więcej nie musi wysłuchiwać głupot tej dziewuchy. Zjadłem kanapkę z serem, popijając ja colą i dla trzymania Kate na wodzy, kiwałem głową niby to w zasłuchaniu.
-O, byli tacy słodcy! Mówię Ci, tobie też poszukamy jakiejś dziewczyny, zrobisz jej dziecko i też taki będziesz dla niej słodki, zobaczysz. A ta cola to aby ci smakuje?
Jej nagła zmiana tematu sprawiła, że nawet uniosłem na nią wzrok.
-No, nieważne, skoro tak. Więc będziesz ja pieścił i kochał i...
Zjawa powróciła do swojego monologu, ja zaś spojrzałem podejrzliwie na szklankę. Czy coś było z nią nie tak?Dla pewności odstawiłem ją na stół i rozejrzałem się po sali. Kate, nawijająca tuż obok mnie, Stary Baron, który jak zwykle siedział na kanapie i pykał swoją niby fajkę. A przy stole ci, którzy próbowali coś zjeść. Którzy coś jedli.
Zamrugałem, czując stres i zdenerwowanie spinające moje ciało. Spojrzałem na Kate, potem na tych siedzących przy stole. I jeszcze raz. Moje serce zaczęło bić bardzo szybko, gdy z przerażeniem zacząłem coś sobie uświadamiać. Nie było różnicy. Nie widziałem różnicy. Kate nie różniła się niczym od Starego Barona i od dzieciaków jedzących coś przy stole. Ale przecież...!? Spojrzałem na swoje ręce i zacząłem oddychać szybko. Nie! To nie możliwe!
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pisanie by Maggie Sob Cze 04, 2011 11:22 am

Czymże mógłby być kolejny dzień bez rozpoczęcia go szklaneczką Jacka Danielsa stojącą na kuchennym blacie? Taki dzień byłby dniem nieudanym, przepełnionym pustką i wewnętrznym nieszczęściem. Chyba śmiało mogę stwierdzić że jestem od tego alkoholu niejako uzależniona, choć nie przeszkadza mi to w funkcjonowaniu na co dzień.
Naciągnęłam na siebie dżinsy i czarny podkoszulek z twarzą Axla z zamiarem udania się na wspólne śniadanie bo tak to się chyba nazywało w Rezydencji. Śniadania zawsze odbywały się dość wcześnie więc rzadko kiedy na nie przybywałam, ale dzisiaj zdarzył się szczególny wyjątek bo postanowiłam wstać wcześnie. Westchnęłam cicho i zeszłam powoli po schodach, przecierając oczy wierzchem dłoni. Przekroczyłam próg kuchni rozglądając się dookoła. Nie oglądając się za nikogo upiłam łyka Danielsa z butelki stojącej na blacie kuchennym. Dopiero potem dojrzałam Marvela siedzącego niedaleko i otworzyłam szeroko oczy w których widać było strach. Zawsze głęboko wewnątrz czułam ogromny strach przed ostrymi przedmiotami kiedy w dzieciństwie byłam świadkiem przykrego incydentu w roli głównej z moimi najbliższymi. Tamten dzień starałam się wyrzucić z pamięci, ale zawsze, zawsze gdy widziałam coś ostrego, powracał widok zakrwawionej dłoni. Tym razem strach wzrósł, jak nigdy dotąd. Podeszłam szybkim krokiem do chłopaka i zabrałam, a właściwie wyrwałam bez zbędnego tłumaczenia nóż z jego ręki.
- Zostaw to, możesz przecież zrobić sobie krzywdę! Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego co mogłoby się stać! - Krzyknęłam, odsuwając nóż gdzieś daleko. Rozejrzałam się jeszcze dookoła czy nie było w pobliżu żadnych ostrych narzędzi. Nic, to dobrze. Odetchnęłam z ulgą, odgarniając blond włosy do tyłu i spojrzałam na Marvela. - Oni też powinni bardziej uważać i trzymać się z daleka od ostrych rzeczy. Są niebezpiecznie. Obiecaj, obiecaj że ich nie dotkniesz, dobrze? - Powiedziałam, chwytając jego dłoń. To dziwne, ale chciałam uchronić każdego przed tym co ja widziałam w dzieciństwie. Nikomu niepotrzebny był widok krwi w Rezydencji.
Maggie
Maggie
team justin


Powrót do góry Go down

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pisanie by Go?? Sob Cze 04, 2011 12:06 pm

Patrzyłem na swoje ręce przez chwilę, potem znów rozejrzałem się po sali. To NIE było możliwe i miałem zamiar tego dowieść, teraz, natychmiast. Czułem, że po prostu muszę się o tym przekonać, albo zwariuję. Złapałem nóż i... Zaraz został mi on wytrącony.
-Maggie...! - spojrzałem za sztućcem który mi odebrała, potem na jej twarz i oczy. Wszystko było nie tak.
-Marvel? Marvel słuchasz mnie? Och zostaw tą głupią jędzę i odpowiedz mi, Marvel!
Kate znów zaczęła się denerwować, wymachiwać rękami i krzyczeć na mnie, za nie poświęcanie jej uwagi. A ja zrobiłem coś, co większość dusz uważa za największą obrazę - wyciągnąłem rękę i przesunąłem nią w powietrzu w miejscu, w którym znajdowała się Kate. Na twarzy zjawy pojawiło się tak wielkie oburzenie, że w zwykłej sytuacji zapewne było by mi niezwykle wstyd. Teraz jednak, moje obawy wcale się nie rozwiały.
Złapałem Maggie za ręce, ściskając ją zdecydowanie zbyt mocno.
-Czy ty tu jesteś czy Cię nie ma? Muszę, muszę sprawdzić, muszę wiedzieć....! - powiedziałem, prawie histerycznie, oddychając szybko i rozglądając się za tym nożem, który mi przed chwilą odebrała.
-Muszę... Muszę tylko sprawdzić! - zawołałem, nie pozwalając jej się wyrwać.
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Jadalnia - Page 2 Empty Re: Jadalnia

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach