Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Schowek na marzenia

+4
Angie
Jeremy
Gabrielle
Mistrz Gry
8 posters

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Schowek na marzenia Empty Schowek na marzenia

Pisanie by Mistrz Gry Sob Sie 27, 2011 3:59 pm

Schowek na marzenia Tumblr_lqgy0cuwxM1r1yr8po1_500
Mały pokój z zabawkami i wigwamem na środku.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
~ * ~


Powrót do góry Go down

Schowek na marzenia Empty Re: Schowek na marzenia

Pisanie by Gabrielle Sob Wrz 17, 2011 6:51 pm

[drzwi]

No weźcie, nie śmiejcie się! Naprawdę, miałam już dzisiaj dwanaście lat więc chyba mam prawo wpakować się do wigwamu, nie? Czy może jednak nie? Akurat nikogo tam nie było, więc nikogo nie spłoszyłam. Dobra spłoszyłam. Ale ja przyszłam pierwsza. A poza tym jestem w starsza. Powiecie, że to tutaj nie ma znaczenia, jest wręcz gorsze, ale NIEEE, starszeństwo zawsze rządzi! Nie będzie mi tutaj jakiś bachor się wpakowywał, kiedy siedzę sobie spokojnie w wigwamie i popijam kakao z pianką. I zastanawiam się. Bo to było dziwne. Jak Junior zaczął do mnie gadać. Gdybym ja nie była Gabrielle, a on nie był Jeremiaszem, to pewnie bym pomyślała, że on, że on... nie, to zbyt straszne. Nie powiem tego! Ale pomyślałabym, że on na mnie leci. Ale jak to tak. Przecież on nie może na mnie lecieć! Bo... bo... przecież to jest absolutnie niemożliwe! To by oznaczało, że to jakaś porypana moda na sukces, z tym moim dziecinnym narzeczonym, dwadzieścia lat starszym kochankiem (chyba powinnam z nim zerwać jak najszybciej) i wrogiem, który na mnie leci. Z wzajemnością. Nie, wydawało mi się. Mam jakieś omamy, to pewnie pierwszy objaw schizofrenii, pewnie jemu chodziło o coś zupełnie innego.
A wiecie jeszcze czemu wpakowałam się tutaj? Bo przecież powiedział, że mnie obserwuje. A ja nie byłam pewna, czy to był tylko taki żart, czy miałam to zrozumieć całkiem dosłownie. Bo wiecie, z nim do nigdy nic nie wiadomo. Może ma zamontowane kamery? Albo jakiś podwojony dar? Ja tam nie wiem, ale ryzykować nie chcę.
Gabrielle
Gabrielle
~ * ~


Powrót do góry Go down

Schowek na marzenia Empty Re: Schowek na marzenia

Pisanie by Jeremy Sob Wrz 17, 2011 7:47 pm

/ od dyrki

Czym różniło się jedzenie z przyszłości od teraźniejszego i dlaczego śniadanie mi nie smakowało? Wbrew pozorom odpowiedzi na te pytania wcale nie były jasne, jakby się wydawało. Bo jedzenie z przyszłości owszem, było lepsze pod względem strukturalnym, ale smakowało identycznie jak te teraz. Tak więc nie mogło być tak, że nie smakowało mi bo jestem z przyszłości. Nie smakowało mi bo się martwiłem. Martwiło mnie to, że nie mam pokoju w rezydencji, nie mam ubrań, w każdej chwili ktoś może na mnie wpaść i pomylić mnie z ojcem. A najbardziej martwiła mnie, o dziwo, Gąbka. Zostawiłem ją tam na pastwę losu, samą, zagubioną, przybitą wszystkim tym co jej powiedziałem. Byłem okropny. Nie no dobra, przesadzam. po prostu lubiłem się martwić i szukałem byle jakich powodów by to robić. Taki ze mnie zajebisty martwiciel. Jak mnie nie kochać.
Więc nie miałem wyjścia, jak już załatwiłem wszystkie pilniejsze sprawy (śniadanko, odwiedzenie dyrektorki, przekonanie jej, że nie jestem ojcem i nie robię sobie jaj, przywłaszczenie sobie wolnego pokoju, podwędzenie ubrań z pokoju ojca, niechcące przejście obok szpitalnych pokoi), postanowiłem wtedy odszukać Gąbkę. Gdybym był w swoim czasie skorzystałbym z pomocy przydupasa, ale niestety. Tym razem musiałem działaś na własną rękę. No, ale. Zbyt wiele czasu mi to nie zajęło, bo całkiem przypadkiem podsłuchałem jak ktoś narzekał na rudą dziewczynę zajmująca miejsce w wigwamie. Problem z głowy.
Po cichu skradałem się w kierunku Gaby i jej kryjówki, by w ostatniej chwili zatrząść wszystkim i wsadzić głowę do środka.
- Akuku! - To jedyne słowa jakie przyszły mi do głowy.
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Schowek na marzenia Empty Re: Schowek na marzenia

Pisanie by Gabrielle Sob Wrz 17, 2011 8:45 pm

No kurde. Czy ja mam zejść na zawał? Bo jak człowiek ma osiemnaście lat to już wie, że istnieje coś takiego jak trzęsienie ziemi i kiedy nagle wszystko zaczyna drgać jak żelopotwór, to odruchowo myśli się tylko o apokalipsie, padaniu na ziemię i jak przeżyć zawalanie się budynku mając na nogach obcasy. No, jak się jest z przyszłości to można pomyśleć, że jakiś zdrajca zapobiegł jednak twoim narodzinom i właśnie pochłania cię czarna dziura. Te wszystkie myśli i parę innych jeszcze przebiegło mi przez głowę. A potem ten debil wsadził łeb do środka jakby to była najlepsza zabawa pod słońcem. Czy mogłam zrobić coś innego niż zacząć się śmiać? Mogłam jeszcze na niego nawrzeszczeć, ale wtedy zamieniłby mnie znowu w dwunastolatkę, bo to taki wspaniały żart, bo siedzę w wigwamie. A potrm zaczął włazić do środka, chociaż to na pewno nie miało w papierach, że pomieści dwoje ludzi powyżej szesnastego roku życia. Nie wiem, jakoś tak mniej miejsca się robiło i tak jakoś... bliżej.
- Ty mnie serio śledzisz? - spytałam z pewnym przerażeniem. Przesunęłam się trochę, bo na obecnym etapie naszego związku włażenie na kogoś nie jest mile widziane. Tak myślę. Och, no ja nie wiem czy on leci na mnie, czy nie? No to straszne po prostu. Jak ja mogę nie wiedzieć. Na szczęście wiedziałam, że siedzenie w krótkiej sukience w wigwamie dla dzieci to porażająco trudna sztuka, jak nie jesteś pewna czy facet z którym siedzisz na ciebie leci. Ale przyznać trzeba, że w tych upiętych włosach wyglądałam przesłodko.
Przecież się go nie spytam czy na mnie leci. Trzymałam ten swój kubek jak najdroższy skarb, bo on jeden mi pozostał na tym przerażającym świecie. Na szczęście był tylko w połowie pełny i na mnie nie leciał, więc katastrofa ekologiczna na razie opanowana.
Gabrielle
Gabrielle
~ * ~


Powrót do góry Go down

Schowek na marzenia Empty Re: Schowek na marzenia

Pisanie by Jeremy Nie Wrz 18, 2011 11:21 am

Wiecie, jak zazwyczaj coś już obiecuje, albo zwyczajnie o czymś informuję, to dotrzymuję tego słowa, żeby nie było. Nie należałem do gołosłownych, choć nie powiem, ze od czasu do czasu i nie lubiłem golizny. Ale oczywiście w odpowiednim wydaniu. Takiej golizny Gąbki na pewno nie chciałem zobaczyć, więc się odrobinę obawiałem zaglądając do wigwamu, bo wiadomo co tam tak wariatka może robić? Przecież nie pić kakao. Ops, własnie to robiła. Miło się składa miałem ochotę na kakao. Jeżeli miałbym wymienić po kolei wszystko co lubiłem pić to kakao znalazło się między Jackiem Danielsem, a sokiem grejpfrutowym. Dobra, to ja się wcisnąłem do miejscówy Gąbki, choć ilość wolnego miejsca początkowo wcale nie wskazywała na to, że się zmieszczę. Ale chcieć to móc i się zmieściłem.
- A co myślałaś? Że mam ciekawsze zajęcie tutaj w przeszłości? Bez przesady. Co tu można robić? Podrywać koleżanki taty, albo mamy? Szukać sobie kochanków, którzy notabene są od ciebie w chuj starsi? A może próbować nie dopuścić do swoich urodzin chcąc wyjść na mega krejzola? To nie dla mnie. - Wzruszyłem bezradnie ramionami unosząc ręce do góry i przekrzywiając głowę w bok. Proszę mi tylko nie mówić, że w ten sposób wyglądałem słodko, bo JD nigdy tak nie wygląda. Przepraszam, że zniszczyłem wasze marzenia. - Może zachowywałabyś się jak uprzejmy gospodarz tego wigwamu i zaproponowała mi kakaa? Chociaż jakąś fajką pokoju też bym nie pogardził.
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Schowek na marzenia Empty Re: Schowek na marzenia

Pisanie by Gabrielle Nie Wrz 18, 2011 12:45 pm

No wiecie co! Najpierw się pakuje mi do mojego namiociku, prawie przy tym rozwala wszystko co się da, znaczy się, kompletna demolka, do tego jeszcze mi dokucza i na koniec co? Kakaa chce! Ja nawet nie wiem czy to tak się poprawnie odmienia! No patologia, czysta patologia. Jak tak można, naprawdę nie rozumiem. Hmm, i chyba on na mnie nie leciał, znaczy w sumie byliśmy trochę bardzo ściśnięci jak sardynki w puszce, ale bez tego podtekstu mrau, czy jak to tam można nazwać inaczej. Pomijając to, że było mi cholernie nie wygodnie uważając, by wykorzystać jak najbardziej długość mojej sukienki, a nie latać z gołymi udami. No weźcie. Na kogo ja wyjdę.
- Mogłabym ci zaproponować, ale jeszcze być się zaraził moją cudownością i co by było. - zauważyłam ze ślicznym wyszczerzem, odstawiając kubek na podłogę. Bo musiałam mieć wolne ręce, żeby zobaczyć, czy nie mam fajki pokoju w kieszeni. Zaraz, ja nie mam kieszeni! Trochę głupio wyszło, więc na wszelki wypadek parsknęłam śmiechem. Bo weźcie, fajki pokoju szukać w kieszeni której się nie ma? No czysta patologia. I kiedy już kąciki ust wróciły na swoje miejsce, to zauważyłam, że najnormalniej w świecie zajumał mi ten kubeczek. Wiecie, juma nie śpi. Ale nie wolno tak mówić przy mamie. Przy mamie najlepiej zawżdy mówić li i jedynie, jakże strawę spożyć chce się. I wgl. Chociaż nie. Nie, przecież tak. A jednak... to było dziwne. Mama nie lubiła niekulturalnego słownictwa, a jednak coś... coś... nie, zaczynam wariować od tutejszego klimatu. U nas jest jednak trochę cieplej. Chociaż ma być epoka lodowcowa! Usiłowałam zmienić jakoś pozycję siedzenia, ale z braku miejsca w końcu się zaplątałam. Usiadłam na czymś miękkim. Zaraz, to moja ręka. Auć. Coś do tego wbijało mi się w tyłek. Dziwne. Znów wyczyniając akrobacje i nie zważając na to, że Jeremy zaczynał dusić się ze śmiechu, wyciągnęłam rękę. Biedna ręka. Że też ja jej nie zauważyłam. Ale hmm, nie przypominam sobie, żebym miała pierścionek. Nie pasował mi do stroju, taki złoty pierścionek z oczkiem! Mógłby być zaręczynowy, nawet ładny był. Albo śliczny. Głupi Julian, że uznał pierścionki za przeżytek i stwierdził, że dane słowo nam wystarczy. Głupi. Pewnie nie miał kasy, zdrajca jeden. Z ciekawości zsunęłam go z palca, czwartego oczywiście, żeby go osobie obejrzeć z bliska. Ha, jaka ja jestem mądra! Grawerek na wnętrzu. Chwilę zajęło mi rozszyfrowanie zawijastych literek. Dłuższą.
- Ja pierdolę. - wyrwało mi się nagle. Może źle rozszyfrowałam? Może mi się pomyliło? Na pewno, na pewno, na pewno. No bo przecież, przecież... Przełknęłam histerycznie ślinę, nie patrząc na JD. Ale może on ma lepszy wzrok, może przeczyta to zupełnie inaczej? Starając się ograniczyć dotyk jak najbardziej, wpakowałam mu pierścionek w dłoń.
Gabrielle
Gabrielle
~ * ~


Powrót do góry Go down

Schowek na marzenia Empty Re: Schowek na marzenia

Pisanie by Jeremy Nie Wrz 18, 2011 2:03 pm

Owszem, myśl o zarażeniu się czymkolwiek od Gąbki była naprawdę okropną myślą. Nigdy nie wiadomo jakie żrące substancje może zawierać ślina takiej tu oto niewiasty. Nie wiadomo czym ona się zajmowała przebywając w przeszłości, nie wiadomo jakie obrzydlistwa przemknęły przez jej drobne ręce, jakimi niedorzecznymi sprawami mogła się zajmować w ciągu tego i poprzedniego dnia. Nie chciałem o tym myśleć i nie myślałem. A od czasu do czasu byłem bardzo dobry w ignorowaniu pewnych niewygodnych faktów, jeżeli chodziło o moje dobro. A tym aktualnym dobrem było właśnie kakao, które niemal wołało do mnie żebym je sobie przywłaszczył. Nie mogłem więc zmarnować takiej okazji gdy Gąbka postawiła je na ziemi i zostawiła na moją pastwę. Kubek wyglądał całkiem normalnie, jak to kubek, miał swój wzorek, którym był przechadzający się kot. Nie wiem na jaką chorobę psychiczną panuję, ale mogłem przysiąc, że ten kot się na mnie też gapił kusząc zawartością kubka, która, jak się przekonałem, sekundę później, była zajebiście smaczna. Taka w sam raz. Wiele złego mogłem powiedzieć o Gąbce, ale kakao to zajebiste zrobiła. O ile ona te kakao robiła. Miałem nadzieję. Bo miło znać choć jedną jej pozytywną umiejętność, którą mogę wykorzystywać do własnych celów.
- Nie mógłbym się zarazić, bo mam w sobie tyle zajebistości, że więcej się nie zmieści. Przykro mi - odpowiedziałem jej siorbiąc kakao. Mówiłem już o swoim dość niecodziennym nawyku, którego jednocześnie tak chciałem się pozbyć, ale zupełnie nie wiedziałem jak się za to zabrać. Bo siorbanie nie jest w żadnym wypadku ani eleganckie, ani seksowne, ani nic. Taki mały defekt, o którym zdaję sobie sprawę, ale... No cóż. Każdy ma jakieś piętno z którym musi się pogodzić. A już wolę siorbanie od chrapania.
Chyba czasami powinienem się ograniczać ze swoimi myślami, bo nawet nie zauważyłem jak Gaby zaczyna się grzebać jakby robaki miała nie powiem gdzie, a potem wyciąga i wciska mi jakiś pierścionek. PRZEKLINAJĄC!
- Wiesz, że młodej pannie nie przystoi używać takiego słownictwa? - zapytałem automatycznie nawet nie spoglądając na mały przedmiot. No, ale w końcu zainteresowałem się nim. Odstawiłem kubek z kakaem na podłogę i przyjrzałem dokładnie. Skądś kojarzyłem ten pierścionek, ale pojęcia zielonego nie miałem skąd. Wiedziałem jedno: że choć zajebiście nie lubiłem biżuterii to cacko mi się spodobało. Miało w sobie to coś i cóż... Ładne było. Drogie. Ale o co dokładnie Gąbce chodziło, gdy tak brzydko się wyraziła? Spojrzałem jeszcze raz na nią, a ona kiwnięciem głowy kazała mi jeszcze bardziej się przyjrzeć. No to się przyjrzałem. I zobaczyłem. Wewnątrz pierścionka widać było delikatne literki i cyferki. Cyferki mówiły o jakiejś dacie, której nie kojarzę (dacie z przyszłości się rozumie, ale takiej przeszłości, która była już naszą przeszłością), a napis. Napis od razu rozszyfrowałem, choć składał się jedynie z sześciu literek. "JD DLA G". - O ja pierdolę, co do kurwy nędzy? Co to za gówno?
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Schowek na marzenia Empty Re: Schowek na marzenia

Pisanie by Gabrielle Nie Wrz 18, 2011 3:31 pm

Właśnie rozkminiłam coś nowego. Co tej naprawdę coś superaśne nowe i bardzo ważne, a do tego zmieni losy wszechświata, wiecie. Bo w sumie, to moje rozkminy to się ograniczają tylko do takich ważnych rzeczy, że popłakać się można, że jeszcze nobla nie dostałam. Uwaga, uwaga, bo to ważne i straszliwe.
JD jest narcyzem.
No bo, skoro tak gada jaki to on nie wspaniały i przystojny (no dobra, może z tym drugim to ma racje, ale to pierwsze to trochę mniej) i że wszyscy powinni mu hołdy składać i wgl, i jak to tak, że go nie wielbimy i on wszystko wie najlepiej, no to chyba logiczne, prawda? Chociaż ja nie wiem. Nie znam się na narcyzach, bo ja nie jestem takim. Jestem piękna, mądra, ale i skromna, na tym poprzestańmy.
- Ciebie się pytam o to. - warknęłam. Nie miałam przecież innego wyjścia. Ja znajduję jakieś podejrzane pierścionki i mam jeszcze słodzić? Albo cieszyć się jak słodka pszczółka, co ja jestem? Królowa haj skulu? No weźcie.
Znowu musiałam usiąść inaczej, czyli normalnie jak syrena rozkładająca się na skałach. Wygodne to to nie było, przyznam się. Ale gimnastykując się jak nigdy dostrzegłam coś, czego mogę przysiąc, wcześniej nie było. Naprawdę! Serio, jak babcię kocham. A nie, ja chyba nie mam babci. Mam czy nie mam? Bo z jednej strony na imprezę dla rodziny z okazji urodzin upiekła mi ostatnio tort, a z drugiej odwiedzałam jej grób we Francji. To chyba się nie zgadza coś.
Dobra, wracając do rzeczy, które zauważam, chociaż wcześniej ich nie było. Coś miałam na łopatce. Serio. Jakiś tatuaż, ale przecież nie mogę mieć tatuażów takiej wielkości. BO MI ZAKAZAŁA. A ja różne rzeczy robię, ale to jeden z jej zakazów, co bym nie złamała. A jak wół miałam na łopatce tatuaż. TATUAŻ. Jedyny tatuaż jaki mam, to takie ładne G ozdobne, za uchem. Zaraz... to jest dziwne. Pojawiające się tatuaże i pierścionki, to chyba do archiwum X. Chociaż... Biorąc pod uwagę gdzie jesteśmy i przede wszystkim KIEDY jesteśmy, to możemy wszystko zwalić na te skoki w czasie. Chwila rozkminy... A potem musiałam zrobić zeza, żeby sprawdzić czy tatuś wykonał moją prośbę. O. A jednak. Gwiazdka, idealna mała gwiazdka na ramieniu. Czyli... Ten pierścionek.
Zrobiło mi się niedobrze.
- Co-o się dzie-eje? - jęknęłam, bo ja już nie ogarniam. Odwróciłam się do niego plecami, żeby mi chociaż powiedział, co tam jest. Mam nadzieję, że to nic głupiego typu czyjś tyłek albo głowa Dundersztyca.
Gabrielle
Gabrielle
~ * ~


Powrót do góry Go down

Schowek na marzenia Empty Re: Schowek na marzenia

Pisanie by Jeremy Pon Wrz 19, 2011 5:57 pm

Nie ogarniałem, serio nie ogarniałem. Nienawidziłem nie ogarniać. I miałem dobre powody by nienawidzić. Po pierwsze nie ogarnianie psuło cały mój image, który może i tak bardzo mnie nie obchodził, ani też nie starałem się go zachować, ale był. Po drugie nie ogarnianie spowodowało, że stawałem się mniej elokwentny niż zawsze i to mnie przyprawiało o dreszcze. Ja, JD, miałem nie rozumieć o co chodzi? Miałem nie potrafić wyciągnąć wyciągnąć właściwych wniosków, a potem nie ułożyć moich ukochanych porad? Jak miałem bez nich wytrzymać chociaż jedną minutę? Ale spokojnie, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Wszakże nie znałem jeszcze wszystkich faktów jakie mógłbym znać. Dobra, znaleźliśmy pierścionek, ale skądś on musiał się tu wziąć. Ja go nie przyniosłem także, jedynym naszym podejrzanym jest nie kto inny jak Gąbka. Nie wiem co jej tym razem odbiło, ale mnie nabrała. Nie miałem pojęcia, że tak dobrze udaje zaskoczenie.
- Nie słyszałem od ciebie pytania, niestety. Więc bezsprzecznie możemy uznać, że moje pytanie jest ważniejsze. Więc proszę... - przerwałem. Dobra, przyznaję się. Tego nie przewidziałem. Gdy Gąbka zaczęła się wiercić, na początku, nie zareagowałem, bo po co? Już jakiś czas podejrzewałem te robaki, nie? Ale gdy pokazała to coś na łopatce, miałem ochotę po prostu stąd zwiać. Jak najszybciej. Wiecie co... Ja rozumiem te całe zawiłości czasoprzestrzenne, ale to było ponad moje siły. Stanowczo nie wyrabiałem psychicznie. Zdawałem sobie sprawę, że od czasu do czasu jakaś tam pierwsza lepsza może się we mnie podkochiwać, robić podróbki pierścionków, ale żeby... ŻEBY TATUAŻ?! To była za wielka sprawa. - Gąbka... Ty to jednak jesteś pojebana! Po co ci moje imię na plecach do cholery? - zapytałem prosto z mostu, bo co ja będę ukrywał. Intrygowało mnie co może odpowiedzieć. Na pewno nic co byłbym w stanie sam wymyślić. Niestety, aż tak wielkiej wyobraźni nie miałem. Bardziej umysł ścisły ze mnie był, nie jakiś fiuubździu.
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Schowek na marzenia Empty Re: Schowek na marzenia

Pisanie by Gabrielle Pon Wrz 19, 2011 7:43 pm

Przez pół minuty to ja byłam ta mądra. Przez całe TRZYDZIEŚCI SEKUND, prawdopodobnie najwspanialsze trzydzieści sekund mojego dotychczas bezsensownego życia napawałam się władzą i potęgą, bo on nie wiedział o co chodzi, a ja wiedziałam. Znaczy nie wiedziałam, ale dla mnie to dosyć normalna sytuacja, więc nie robię zaraz takiego wielkiego halo, i normalnie to część homeostazy, sytuacja naturalna i jestem przyzwyczajona, więc ja zachowałam spokój i tak dalej, a on biedaczek miał minę nie wiedząc o co chodzi, dzięki czemu mogłam poczuć się wspaniała i nareszcie niepokonana.
- Drogi Dżemorku. - zaczęłam, kiedy raczył zniszczyć moją przepiękną wizję świata, której naprawdę nie miałam nawet na haju. Nie żebym korzystała z takich złych i demoralizujących rzeczy, no gdzie. Wiecie, jednorożce, ja mam zawsze rację, Jerry nie jest elokwentny i zawsze słucha moich wspaniałych rad. Ale jemu się to nie podobało, więc znowu musiał stać się elokwentny i idiotycznie mądry. Dupek. I miałam walnąć mowę o tym, że niech sobie pytanie wsadzi tam gdzie słońce nie dociera, bo to ja go pytam, i że co on sobie wyobraża, tiruriru, bla bla bla, kiedy prawie zawału dostałam, gdy się dowiedziałam, że mam imię na plecach. Jeszcze JEGO imię. Nie, on mnie wkręca. Znaczy, to całkiem prawdopodobne, tylko pierwszy raz postanowiłam jednak się zastanowić i zastosować drogę dedukcji. Do dziwnych rzeczy należał tatuaż i pierścionek, oraz to, że zobaczyłam własną łopatkę, ale tak już jest, kiedy masz takie fajowe geny. Więc to ostatnie pomińmy. Pierścionka podrzucić mi nie mógł, bo pojawił się kiedy miałam dłoń pod tyłkiem, a on by mi tyłka nie dotknął. I dobrze, bo by go mamusia nie poznała. Tatuaż mógł wkręcać, ale pierścionka nie. Przez chwilę pojawił mi się w oku ten inteligentny błysk, którego zwykle jednak nie miałam. I ja naprawdę myślałam. Tak wiecie, myślu myślu. I wykombinowałam.
- Przypomnij sobie moje ostatnie urodziny. W obu wersjach. - zaproponowałam, chociaż brzmiało to kompletnie bez sensu. Ale rozkminiłam, że ja swoje ostatnie widzę w dwóch wersjach, serio. I chociaż kiedyś bym uznała, że widać dobrze się wtedy bawiłam, to to było zbyt dziwne. Wersja pierwsza - zabawa fajna, ale zjawia się JD ze swoimi przydupasami i przypadkowo kończy z koktajlem we włosach bo nie było prezentu. Wersja druga - JD gada z inną, dostaje koktajlem, a potem dostaję w prezencie pierścionek. Zaręczynowy. Tego to bym nawet ja nie wymyśliła. A jak wyjaśnić tatuaże?
Chociaż mogło wyglądać to trochę inaczej, to wcale nie rzuciłam się na niego, żeby zerwać mu ubranie. Po prostu musiałam złapać go na tyle długą chwilę, żeby sprawdzić czy moje najgorsze obawy się sprawdziły. Czy też ma tatuaż. Ale nie ze swoim imieniem, narcyz jeden.
Gabrielle
Gabrielle
~ * ~


Powrót do góry Go down

Schowek na marzenia Empty Re: Schowek na marzenia

Pisanie by Jeremy Wto Wrz 20, 2011 4:16 pm

Nie mogłem sobie przypomnieć, kto pierwszy nazwał mnie Dżemorem. Może to byli przyjaciele, może wrogowie, a może nawet i sama Gąbka. Nie mam zielonego pojęcia. Nie wiem również, jaki dokładnie to ja mam stosunek do tego przezwiska. Owszem uważam je za wyjątkowo głupie, ale chyba nie jestem aż na tyle... porywczy by, się rzucać za każdym razem gdy mnie tak ktoś nazywa. Wiecie jak to jest. Ktoś już tyle razy cię tak nazwał, że zaczynasz się robić najpierw obojętny, neutralny, a w pewnym momencie zaczyna ci nawet brakować tego. I zaczynasz przedstawiać się obcym Dżemor. Bez względu na to jak bardzo niepoważnie mogą cię wtedy potraktować. Choć niby wolałem jak mnie traktują poważniej, to czy takie przedstawianie się nie stanowiło dla mnie jakiegoś dodatkowego wyzwania? Moim zdaniem tak. Dzięki temu mogłem udowadniać samymi swoimi słowami, że trzeba się ze mną liczyć. Gąbka jednak nie znała tego faktu, choć tak bardzo się przy niej starałem. Trudno, do niektórych po prostu nie jestem w stanie dotrzeć tak jakbym tego chciał.
- Urodziny? Nie przesadzaj. Skąd ja mam niby wiedzieć kiedy ty obchodzisz urodziny! - parsknąłem słysząc jej idiotyczne polecenie. No naprawdę. Czy ja miałem jakiś elektroniczny kalendarz pokazujący mi co gdzie i kiedy? Może i owszem byłem kiedyś na jakieś imprezie zorganizowanej przez Gąbkę, ale czy to były jej urodziny? Pamiętam, że oblała mnie jakimś drinkiem za to, że podrywałem jej jakąś koleżankę i nie przyniosłem jej prezentu, ale przecież zaraz potem to naprawiłem dając jej pierścionek. - O KURWA - wymsknęło mi się na głos. Spojrzałem na Gaby tak jakby przed chwilą wymordowała mi połowę mojej najbliższej rodziny. Po raz pierwszy od... Od naprawdę bardzo dawna, mnie zatkało i nie wiedziałem co powiedzieć. Jaką pozycję obrać i jak na wiele sobie mogę pozwolić. Nie wypadało przecież podskoczyć do góry niszcząc cały wigwam i zacząć sobie wyrywać włosy z głowy. Nie mogłem również rzucić się na Gąbkę by przestała mi mieszać w głowie, bo jednak ona nie mieszała, to inne chuje posiadały taki denny talent. W końcu jednak zdołałem odrobinę ochłonąć i w miarę się uspokoić. Zdołałem sobie również wszystko ładnie poukładać w główce jak to na mnie przystało. - Wiedziałem, wiedziałem kurwa, że twoje przybycie tutaj coś musi spieprzyć. Wiedziałem!
Przyznaję się, jak na razie wszystko co wiedziałem było lekko zamglone i nie miałem pojęcia jak bardzo różniło się od mojej poprzedniej przeszłości. A waszej przyszłości. Na razie fakty mówiły jedno: w tej drugiej przyszłości jaka powstała w skutek gadulstwa Gąbki, w tej drugiej przyszłości ja chyba coś do niej czułem. No bo gdybym kurwa nie czuł to bym jej kurwa nie kupił takiego wyjebanego w kosmos pierścienia. Z drugiej strony ona tez musiała do mnie coś czuć, bo gdyby nie to, to by nie wytatuowała sobie mojego imienia. Boże, jakie to było zakurwiście romantyczne. Pierścionek, tatuaż, dobrze, że ja sam nie... A niech to wszystko pójdzie się ruchać!
Gdy uświadomiłem sobie okrutną prawdę wylazłem szybko z wigwamu, chyba po drodze coś rozwalając i zacząłem się rozbierać. Nie obchodziło mnie co pomyśli sobie Gąbka, ale po chwili stałem przed nią bez koszuli i próbowałem zajrzeć też na swoje plecy. Nie na łopatkę. Centralnie na środku pleców coś było. Ale kurwa nie miałem pewności.
- Powiedz, że tam tego nie ma... Gaby?
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Schowek na marzenia Empty Re: Schowek na marzenia

Pisanie by Gabrielle Wto Wrz 20, 2011 5:46 pm

Ach, władza. Kto wie, ten ma władzę. Z drugiej strony, im mniej wiesz tym dłużej żyjesz, ale ja jednak poprzestanę przy tym, że jest zajebiście mieć rację i być megamądrym. Szczególnie, jak racji nie ma ktoś taki jak nasz kochany, przewspaniały Dżemor. I nie myślcie, że ja byłam niewiadomo jak szczęśliwa, kiedy on potwierdził moje straszliwe przypuszczenia. Bo uważanie, że on jest przystojny to jedno, ale bycie jego narzeczoną... NARZECZONĄ, to zupełnie, ale zupełnie coś innego. Naprawdę. W głębi serca nie było to aż tak straszne, ale im bliżej ku zewnętrznej powłoce, tym było gorzej. Znaczy, w pewnym sensie to ja byłam po prostu przerażona, że namieszałam aż tak.
Miałam stwierdzić, że mogę jednak przekonać tatuśka, żeby nie był taki wesół i będzie po problemie, ale on wypadł z wigwamu. Poszedł sobie? Nic dziwnego, przecież to wcale nie było takie lekkie do zniesienia, ale nie miałam zamiaru iść za nim. Ale nie, musiał wrócić, i kiedy pojawił się w wejściu bez koszuli to lekko się przeraziłam. Kurcze, przyśpieszony striptiz? Nie sądzę, żeby wigwam to było miejsce w którym pragnę przeżywać pierwszą seksualną przygodę z moim narzeczonym. A, nie. Przygryzłam wargę, bo tylko tak mogłam nie kontynuować aż nadto kolorowych wspomnień, które nie uwzględniały wprawdzie wigwamu, ale były równie egzotyczne. Bywały. Nie myśl o tym. Po prostu o tym nie myśl.
- Mogłabym tak powiedzieć, ale to nie zmienia faktu, że TO tu jest. Jakie to słodkie. - rozczuliłam się, widząc na pleckach Juniora pięknie wytatuowane moje imię. Cudeńko. Żeby sprawdzić, czy to jednak nie wkręt i nie pobazgrał się flamastrem, wodziłam po liniach liter paluszkiem. Aż nagle zorientowałam się, że zjechałam z tatuażu i kreślę mu na plecach różne skomplikowane wzory. Choć to było straszne, i to z każdej strony, to dotyk Jeremiasza był zupełnie inny niż Juliana. Julian ogólnie miał jakąś taką beznadziejną skórę do wodzenia po niej palcami.
Gabrielle
Gabrielle
~ * ~


Powrót do góry Go down

Schowek na marzenia Empty Re: Schowek na marzenia

Pisanie by Jeremy Wto Wrz 20, 2011 7:14 pm

Popatrz na to z dystansem, JD, jak zawsze gdy masz problem z opanowywaniem emocji. Szkoda, że to jest twój pierwszy raz gdy musisz to robić. Normalnie, zero doświadczenia. Ale przejdźmy do rzeczy. Po pierwsze nie możesz żałować przybycia tutaj, do przeszłości, bo i tak nie ważne co byś zrobił, Gąbka i tak by namieszała. Więc nawet dobrze, że tu jesteś bo możesz to odmieszać. Jeszcze nie znasz sposobu, ale to jasne, że możesz. Ty możesz wszystko, brachu. Po drugie musisz sobie uzmysłowić więcej faktów z tej zmienionej przeszłości. Bo chyba nieźle cię musiało pierdolnąć, jeżeli postanowiłeś się nagle oświadczyć w wieku, kurwa, dwudziestu lat. I zrobić sobie tatuaż! Oświadczyny zawsze można przecież zerwać, ale kurwa tatuaż? No spróbuj sobie przypomnieć jak życie wszystkich ludzi na globie musiało się zmienić tylko dlatego, że Gaby wygadała swojemu ojcu kim dokładnie jest. No dawaj, młody. Widzisz tatuśka więcej razy w swoim życiu, to jest fakt. Pojawia się szczególnie w towarzystwie matki chrzestnej Cooka, który z kolei przyłazi ze swoim ryżym szczerbatym potworkiem. I nie ma tak, że się nie dogadujecie z tym potworkiem, wręcz przeciwnie, czujesz do niego jakieś CZUCIE. Nie uczucie, nie można to nazwać jeszcze uczuciem, ale czucie na pewno jest. Czujecie się nawzajem i normalnie nic zupełnie nigdy nie staje wam na drodze. Kurwa, wkurza mnie ten brak konkretów, urwane obrazy, no i brak tak istotnych wspomnień jak dziesiąte urodziny i wycieczka z mamuśką na koncert. I to nie wtedy kiedy wyglądasz na pełnoletniego, o nie, wyglądasz na pięć lat i udajesz karła by się tam wślizgnąć. Nie ma już tego wspomnienia. Zamiast tego siedzisz z Gąbką na dachu i cóż... Wymieniacie po raz pierwszy w swoim życiu ślinę. I to przez przypadek, bo to miał zwykły buziak, ale nie wyszło. Ile z tego jest prawdą? Po raz pierwszy w życiu to mówię: ale chuja wiem.
Siedziałem na ziemi przed Gaby i czekałem na to by zaprzeczyła. Ale ona jak na złość zapomniała jak się kłamie. Niech ją. Ale za to pamiętała jak się kurwa posługiwać rękami. Przez chwilę spiąłem mięśnie i nic zupełnie nie zrobiłem, nie zareagowałem w żaden sposób dając jej robić co tylko jej do głowy przyszło, ale długo tak nie wytrzymałem.
- Weź spierdalaj, mam gilgotki - wykonałem parę dziwnych ruchów w lewo i w prawo próbując odrobinę się od niej odsunąć. Nie mogłem się tak dać, no weźcie. Właśnie przed chwilą sobie uświadomiłem takie istotne dla mnie rzeczy, nawet nie zdarzyłem je przetrawić, a ona już. Nadal nie miałem na sobie koszuli, gdy usadowiłem się do niej przodem i spojrzałem wyczekująco. - Co to w ogóle ma być... - powiedziałem zrezygnowany. - Na serio namieszałaś. - Ale już nie było słychać w moim głosie ani złości, ani niczego negatywnego. Po prostu suchy fakt. Może odrobinę było widać, że nie wiedziałem jeszcze jak sobie z tym wszystkim poradzić. Ale ważne jest jedno słowo: JESZCZE.
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Schowek na marzenia Empty Re: Schowek na marzenia

Pisanie by Gabrielle Wto Wrz 20, 2011 8:42 pm

Jest taki moment, że sobie przypominasz coś bardzo ważnego po tym, jak myślałaś o mniej ważnym. I to wcale nie oznacza, że to nieważne, tylko bardziej oczywiste, a ta mniej ważna sprawa po prostu bardziej rzuca się w oczy. Tak jak teraz. Patrzyłam w milczeniu na gołą klatę JD, zastanawiając się jak też naprawić ten problem, choć zastanawianie dużo mi nie da, przecież wszystko wymyśli on. Starałam sobie przypomnieć jak najwięcej i nagle coś zaskoczyło. To nie on budził we mnie najwięcej uczuć. We wspomnieniach. Najważniejsze było to, że pojawiał się w retrospekcjach godnych Dundersztyca pewien ciemnowłosy pan, który chyba najbardziej awansował w tej nowej przeszłości. Bo z nieznanego dziecioroba na tatusia. Tatusia, który zawsze twierdził że mama umie wychowywać takie fajne dziewczynki, a on się nie miesza. Chociaż zawsze i tak wybłagał jakieś przymknięcie oka, zezwalał na tatuaże i mnie psuł. A mama była szczęśliwa. Chociaż czasem wątpiła czy jej się przypadkiem to nie śni, ale zaraz wybudzi się ze śpiączki, to była naprawdę szczęśliwa. Nigdy taka nie była. Miałam prawdziwą rodzinę, może nie idealną, ale rodzinę. Zdawałam sobie jednak sprawę, że posiadanie ojca łączy się z Jeremym, a wyżej wspomnianego wcale nie obchodzi moje nowe, lepsze życie. Tylko pytanie, czy przekonanie Cooka by jednak moim ojcem nie zostawał, w obecnym stanie po prostu nie skreśli mnie ze spisu ludności na zawsze. Nawet nie zauważyłam, kiedy zrobiło mi się jakoś tak mokro w oczach, włosy wszystko zasłoniły. Nie płakałam, ale smutno mi było. Dla mamy i taty byłam w stanie być nawet narzeczoną młodego Dimitriego. Ale to nie miało przecież najmniejszego znaczenia.
- Mam rodziców. - szepnęłam w końcu, już całkiem pochylając głowę. Nie liczyłam nawet na to, że ten wspaniały fakt wpłynie na Jerrego. Nie pozostawiałam sobie najmniejszej nadziei. Ale to takie wspaniałe uczucie.
Gabrielle
Gabrielle
~ * ~


Powrót do góry Go down

Schowek na marzenia Empty Re: Schowek na marzenia

Pisanie by Jeremy Wto Wrz 20, 2011 9:25 pm

Nie robiłem sobie więcej już żadnych przerw spowodowanych rozkojarzeniem. I gilgotkami. Gąbka widocznie też była zafascynowana nowymi wspomnieniami, bo siedzieliśmy przez dobre parę minut w milczeniu. Ja starałem się to wszystko posegregować w głowie, oddzielić wspomnienia z pierwszego życia, od drugiego. Nie wiem co dokładnie robiła Gaby, nie zwracałem na to zbytniej uwagi, choć może powinienem. Naprawdę nie wiem. Jak dla mnie wystarczająco zajmujące było to, by uświadomić sobie czego mi w tym drugim życiu było brak. Bo tego co aż miałem nadto łatwo było zauważyć. Normalnie w każdym wspomnieniu, każdym okresie, pojawiła się ta pani siedząca obok mnie. Czasem odgrywała dobre role, czasem złe, ale nie mogłem zaprzeczyć, że w każdym wspomnieniu ją lubiłem. To lubienie strasznie gryzło się z tą nienawiścią z pierwszego życia, do tego stopnia, że nie potrafiłem skupić się na innych rzeczach. A nie mogłem się pozbyć uczucia, że czegoś nie zauważam. Czegoś kurewsko istotnego i tak banalnego, że potem będę się wstydził sam przed sobą, że tak trudno było mi do tego dotrzeć.
I właśnie w tym momencie odezwała się Gaby. Powiedziała dwa proste słowa, najkrótsze z możliwych zdań, ale właśnie to uświadomiło mi to co najbardziej istotne. Nigdy nie przewidziałbym, że właśnie słowa Gaby mogą przynieść mi aż taki pożytek. Chociaż jakby się zastanowić, tak głębiej, to może i nie chciałbym tego wiedzieć co teraz wiem.
- Gąbka, ale ja nie widzę w tych nowych wspomnieniach Yves - wykrztusiłem z siebie. Nie miałem porównania do tego jaki strach w tej chwili czułem. A najgorsze było to, że nie potrafiłem powiedzieć po prostu "nie widzę mamy". Jakoś jej imię mi łatwiej przeszło przez gardło. Gdybym spróbował je zastąpić tamtym określeniem, pewnie bym się zająknął. A tego wprost nienawidziłem.
Podniosłem wzrok by zobaczyć minę Gaby i dopiero wtedy zauważyłem łzy w kącikach jej oczu. Ale to były łzy radości, które zupełnie nie pasowały do strachu jaki w tej chwili czułem. Były dla mnie abstrakcją zupełnie nie pasującą do sytuacji. Może i Gaby się cieszyła pełną rodziną, może i cieszyła się, że znalazła o niebo lepszego narzeczonego od Berlioza, ale ja kurwa nie wiedziałem co się stało z Yves. Wszystkie wspomnienia były stare, albo pochodziły z tego pierwszego życia. Swoją drogą zajebiste wspomnienia. Kurwa, albo w tej chwili mi ktoś wytłumaczy co się stało z moją mamą, albo niech to wszystko przywróci do poprzedniego toru. Nawet jeżeli musiałbym zrezygnować z tej zajebistej miłości z Gąbką, która z każdą minutą coraz bardziej przypadała mi do gustu. Ale kurwa. No co się stało z Yves?
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Schowek na marzenia Empty Re: Schowek na marzenia

Pisanie by Gabrielle Sro Wrz 21, 2011 4:06 pm

Zamarłam. Wszystko nagle się popsuło, a raczej jeszcze bardziej niż chwilę temu. Jedynym moim problemem było, czy JD będzie aż tak przeciwny naszemu związkowi, by chcieć odkręcić to wszystko i pozbawić mnie taty. Ale to było jeszcze gorsze. Głównie dlatego, że ja wiedziałam co on musi czuć. Taka wymiana - Cook za Yves, ja przecież zdawałam sobie sprawę jak to jest kogoś nie mieć. I rozumiałam, że zrobi wszystko by ją odzyskać. Ja też przewróciłabym świat do góry nogami, by odzyskać matkę. Może przez to, że znałam w pewnym sensie, może przez tą dziwną nić łączącą nas od momentu zmiany przeszłości, która przynajmniej z mojej strony stawała się coraz mocniejsza, chciałam mu pomóc. Chciałam zrobić wszystko co jest możliwe, by tylko ją odzyskał. Niestety, wszystko co przychodziło mi teraz do głowy by odkręcić tą całą sytuację wiązało się z brakiem MNIE. Z brakiem Cooka to wiadomo, ale zupełnie wbrew zdrowemu rozsądkowi pragnęłam tylko szczęścia Jeremiasza. A kiedy już odplączemy, to możemy się znienawidzić. Ale przynajmniej zawsze będę pamiętać, jak to by było, gdyby jednak ojciec był. Z drugiej strony, skoro dowiedziałam się o przyjaźni naszych ojców, może byłabym w stanie w przyszłości poznać Dimitriego i namówić go do przedstawienia mi Cooka? Może. O ile ktoś mądrzejszy ode mnie wymyśli, jak to odkręcić nie zabijając przy okazji mnie.
- JD, naprawimy to, obiecuję. - nic innego nie mogłam powiedzieć. Że co, namieszałam? Po co stwierdzać fakty, skoro nic to nie zmieni. Przepraszać też nie mogłam, bo to nie jest rzecz za którą można tak o, przeprosić. Pomimo dość tragicznej sytuacji spostrzegłam coś śmiesznego. Czasem tak mam. Sytuacja wymagająca powagi, a nagle zauważam jakiś paradoks i choć nawet nie chcę, to jakoś tak wychodzi. Tym razem chodziło o pewien bardzo drobny fakt. Otóż to co nas łączyło, początkowo bez żadnego jakiegoś wzniosłego uczucia, opierało się na dzieleniu bólu, smutków i radości. Kiedy się wywalił, nie płakał, ja też nie, bo on by nie chciał, ale bolało mnie chyba bardziej niż mnie. Gdy prawie się utopiłam, to on pierwszy zauważył. Raz tak mi zależało na czasie, by mu pomóc, że zleciałam z drzewa.
A teraz czułam się bardzo dziwnie. Z jednej strony moje ciało, które bez problemu przestawiło się na nową przeszłość, z drugiej strony rozdzielony umysł, który niezbyt mógł się połapać. Jakiś nieuzasadniony impuls przymuszał mnie prawie do tego, by go przytulić i powtarzać, że wszystko będzie dobrze i znajdziemy rozwiązanie. Zupełnie naturalnym wydawało się złapać go za rękę, by przypomnieć, że razem sobie poradzimy na pewno. A mózg buntował się, bo przecież nie lubiliśmy się, kontakt dotykowy był baaaardzo ograniczony, a poza tym musiałam pamiętać, że Dżemorek również ma podobną sytuację i trudno powiedzieć, jak zareagowałby, szczególnie teraz, gdy przez mnie stracił matkę. A jednak nieśmiało chwyciłam jego dłoń, pomimo pewnego oporu, ale bałam się strasznie, gotowa w każdej chwili ją cofnąć i udawać, że nic się nie stało.
Gabrielle
Gabrielle
~ * ~


Powrót do góry Go down

Schowek na marzenia Empty Re: Schowek na marzenia

Pisanie by Jeremy Czw Wrz 22, 2011 3:25 pm

Byłem pewien, że w tej oto chwili mogłem niemal dosłownie przytoczyć wszystkie myśli Gąbki. Nie wiem skąd nagle znalazłem w sobie taką umiejętność, ale wyczytywanie każdej myśli z wyrazu jej oczu czy gestów, było dla mnie pestką. Wiedziałem co kiełkuje się w jej głowie, jakie teraz musi przeżywać wewnętrzne rozterki, wiedziałem wszystko. Była dla mnie jak otwarta księga. Nie żebym wcześniej miał jakiekolwiek problemy w rozczytywaniu zamiarów kogokolwiek, po protu teraz było to tak łatwe, że aż po prostu śmieszne. Nie musiałem słyszeć co ma do powiedzenia, by wiedzieć co zamierza. Znałem jej zachowania na wylot i było mi z tym dziwnie miło. Gdy zaproponowała to co zaproponowała, poczułem jakieś miłe uczucie, które nigdy dotąd (a raczej nigdy dotąd w pierwszym życiu) nie nawiedzało mnie aż w tak wielkim stopniu. Tak, to znów było owe CZUCIE. Moje własne czucie, które chyba już nigdy nie nazwę uczuciem, bo zbyt bardzo przywiązałem się do tego określenia.
- Nie Gaby - westchnąłem ciężko spuszczając wzrok. W tej chwili zdałem sobie sprawę, że nadal jestem półnagi i że mam wielką ochotę się ubrać, ale nie mogę tego zrobić, bo w wigwamie jest za mało miejsca, a wychodzenie z niego zepsułoby tą całą naszą rozmowę. Mimo wszystko chciałem się ubrać. Rozmawianie na tak poważne tematy w takim stroju było komiczne. Takie nie na miejscu. - Nie będziesz niczego naprawiać - uznałem. Nie chodziło mi o to, że pozostawię wszystko tak jak się stanęło. No weźcie... Ja godzący się z losem i nie wiedzący lepiej od wszystkich? To nie było realne. Powodem, dla którego nie chciałem by Gąbka tego naprawiała, było to, że to była Gąbka. Tak, mimo tego całego czucia, uważałem że jej umiejętności względem naprawiania są równe zeru. Taka była prawda. Gaby nie była w stanie naprawić tego wszystkiego w sposób jaki by mi się podobał, na pewno. Namieszałaby jeszcze bardziej niż to możliwe, aż w końcu okazało by się, że mam złego brata bliźniaka, który ma z nią romans, a nasze dziecko jest jednocześnie naszym dziadkiem, który już sam nie wie kim jest. Albo w najlepszym wypadku powrócilibyśmy do punktu wyjścia, to by mogło jej się udać. Tyle że ja teraz, z takimi nowymi wspomnieniami nie chciałem do tego wracać, jakaś cześć mnie chciała odnaleźć trzecie rozwiązanie. Ale jak to osiągnąć? Z pozoru wydaje się to niemożliwe i nazbyt niebezpieczne. Ale nic nie zatrzyma takiego geniuszu jak mój. Miałem nadzieję.
Niestety wiedziałem, że jeżeli chcę odpowiednio przygotować się do swojej nowej "misji" to musiałem bardziej zagłębić się w to co było w drugim życiu. I to nie skupiać się na chwilach związanych z Gąbką, ale na tych mniej przyjemnych, które już czułem jak się ukrywają w mojej głowie. Chyba kiedyś musiałem mocno je w sobie stłumić, żeby mi nie mieszały w rzeczywistości. I teraz trudno było przełamać ten mur. Ale byłem gotowy by podjąć tą drogę poprzez własne mury, by osiągnąć cel. Będzie boleć. Ale miałem jedną pozytywną stronę tego wszystkiego. Kogoś kto stał obok i mi towarzyszył w tym wszystkim.
Splotłem swoje dłonie z dłońmi Gaby i przysunąłem do siebie patrząc jej głęboko w oczy. Chciałem zrobić coś więcej, ale jeszcze nie miałem aż tak wiele odwagi, nadal toczyłem wojnę pomiędzy swoimi dwoma "ja" starając się odnaleźć jakiś kompromis.
- Ja to zrobię, dobrze? - zapytałem starając się zabrzmieć jakbym wiedział co dokładnie mam zamiar zrobić. Ale tak nie było. - Ty tylko bądź obok mnie, co Gąbczasta? Żebyś się przypadkiem nie zgubiła przy zmienianiu przyszłości. Jeszcze wylądujesz w wirze czasoprzestrzennym i bum, staniesz się moją siostrą, czy coś.
Głupio byłoby czuć się z jakąś siostrą.
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Schowek na marzenia Empty Re: Schowek na marzenia

Pisanie by Gabrielle Czw Wrz 22, 2011 5:03 pm

Odetchnęłam z ulgą, gdy stwierdził, że mam niczego nie zmieniać. W pewnym stopniu unikałam dzięki temu problemów, które wymagałyby skupienia, przecząc mojej naturze wiecznie roztargnionego rudzielca. Ale nie byłam w stanie się rozluźnić, uspokoić. Ja panicznie się bałam, teraz dziw - że go stracę. Przez całą swoją nową przeszłość był ze mną, od momentu przybycia do Rezydencji prawie całą dobę siedem dni w tygodniu, więc myśl, że mógłby tak po prostu zniknąć naprawiając coś co tak po prostu zepsułam była męczarnią. Starałam się okazywać, że powoli popadam w histerię, żeby nie utrudniać mu jeszcze bardziej. W końcu to on stracił matkę, nie ja. Musiał być już wystarczająco poruszony, żebym mu jeszcze odstawiała jakieś sceny.
Ale nie mogłam leciutko się nie uśmiechnąć, kiedy się przysunęliśmy. Choć w pewnym sensie kiedyś już zdarzały się sytuacje, kiedy padały podobne słowa (pomijając te wiry czasoprzestrzenne i siostrę), to z drugiej strony pierwszy raz usłyszałam coś takiego. To było takie urocze. Postanowiłam, że nawet jeżeli coś jeszcze popsujemy, i nasza przeszłość znów się zmieni, albo wrócimy do tej starej, nie pozwolę sobie znów go znienawidzić. Choć pewnie nikt mnie nie spyta o zdanie. Ale podobało mi się to. Jerry był oparciem, zupełnie różnił się od Juliana. Właśnie, co z nim? Szukałam wspomnień mówiących o nim. Był tam. I to było kolejne dobre wspomnienie, bo pamiętałam go teraz zupełnie inaczej. Dzięki tej swojej nowej matce bardziej się otworzył, choć z drugiej strony też spoważniał.
- Ale dlaczego tam jej nie ma? - spytałam, nie puszczając jego dłoni. Patrzyłam na niego ze smutkiem, ale i nadzieją. Przecież znajdzie jakieś rozwiązanie. Znajdziemy, na pewno.
- Bo... - zawahałam się. Datę jego urodzenia miałam wyrytą w pamięci, szybko zagięłam dziewięć paluszków. Musiał od razu odgadnąć, że sprawdzałam, czy w tym momencie Yves jest już w ciąży. To była jakaś myśl. Bardzo niepewna i najprawdopodobniej JD od razu mnie odwiedzi od tego pomysłu, ale chyba jedyna nie ingerująca w to nasze całe... czucie.
- Mogłabym z nią porozmawiać. - wymówiłam wolno, trochę ciszej. Oczekiwałam natychmiast zaprzeczenia, więc na wszelki wypadek przyśpieszyłam tempo mówienia. - Bez tego mówienia, że jestem z przyszłości, oczywiście. Ale jako hmm... dziewczyna, mogłabym z nią po damsku porozmawiać i przekonać do paru spraw, czy coś. Bo wiesz, ty nie możesz nawet gdybyś chciał. Jesteś za bardzo do siebie podobny.
I przymknęłam oczy, czekając aż na mnie nakrzyczy, że nawet proponuję takie głupoty.
Gabrielle
Gabrielle
~ * ~


Powrót do góry Go down

Schowek na marzenia Empty Re: Schowek na marzenia

Pisanie by Jeremy Czw Wrz 22, 2011 9:20 pm

A więc nadeszła wiekopomna chwila dotarcia do najciemniejszych zakątków moich wspomnień. Do tych ukrytych za murami, z całodobową strażą i może jeszcze drutem kolczastym pod napięciem, tak dla urozmaicenia. Żeby nie było nudno. Ale dotarcie w tamto miejsce nie było wcale najgorsze, najgorsze było to co za nimi się kryje. Najchętniej to bym to pozostawił samo sobie, by nadal pozostawało nieodkryte i nie dotarło do mojej świadomości. Najchętniej unikałbym tego jak ognia, i to dosłownie, ale niestety nie miałem zbyt wielkiego wyboru. Mogłem albo być tchórzem, nie potrafiącym znieść prawdy na temat swojej nowej przeszłości, albo pokazać, ze jednak jestem mężczyzną, nic nie jest mi straszne i poradzę sobie ze wszystkim. Ostatnia opcja miała taki bonus, że posiadając tą straszną wiedzę, będę w stanie jej zapobiec. No nie, chyba nikt bardziej ode mnie nie potrafi tak gadać bez ładu i składu, cały czas błądząc w koło i nie potrafiąc dojść do celu. Koniec tego. Nie tylko sam przed sobą to przyznam. Powiem to na głos. Tylko jeszcze sekunda, chwila na ostateczne nabranie odwagi.
- Yves zginie Gab, nie będę miał wtedy nawet trzech normalnych lat. - Powie mi ktoś dlaczego słowa wypowiedziane na głos mają taką siłę, że gdy coś powiemy mamy wrażenie, że to już jest takie ostateczne, bez wyjścia i tak dalej? Bo ja wyjątkowo nie znam odpowiedzi na to pytanie. Wiedziałem jedno: nie chciałem by to co powiedziałem stało się czymś nieodwracalnym. I zrobię dosłownie wszystko co tylko będzie w mojej mocy, by poukładać sobie życie w jakiś ludzki sposób. Z mamą, a nie ojcem i macochą, z dziewczyną, a nie tłumem lasek, których nawet imion nie potrafiłem spamiętać. Taki miałem zamiar i niech mnie zjedzą nosorożce jeżeli nie dam z siebie wszystkiego. No kurwa. Musiałem dać z siebie wszystko. Bo co by się stało ze mną, gdybym jednak spierdolił? No co? Oskarżałbym się przez resztę życia o zamordowanie własnej matki? O spierdolenie takiego zajebistego związku, który jako jedyny mógł mi zapewnić to co zniknęło razem z odejściem Yves? Nie ma chuja. Nie spierdolę. A tym bardziej nie pozwolę by Gab była w to zamieszana. Najchętniej to w tej chwili bym ją stąd odesłał i sam się wszystkim zajął. Ale z drugiej strony czy gdybym ją odesłał i zmienił przyszłość to czy ona pamiętałaby choćby o tej rozmowie? Nawet ja się kurwa już zaczynam plątać. Całe szczęście, że i tak na razie odesłanie nie jest możliwe. Dopiero za jakiś czas, ale jednocześnie to będzie jedyny ostateczny termin. Czy zdarzę do tego czasu? - Nie będziesz z nią rozmawiać, obiecaj - poprosiłem Gąbkę. - A nawet przysięgnij - to już była mniej prośba, a bardziej rozkaz. Musiałem mieć jednak pewność, to i tak za bardzo było skomplikowane, by pozwalać sobie na jakiekolwiek niejasności. - Znaczy wiesz, wierze w to, że umiejętnie prowadzisz babskie gadki, choć do swoich babskich gadek też nic nie mam. Chodzi o to, że... To delikatna sprawa. Ja sam nawet nie wiem jak to, że twój ojciec o tobie wie mogło sprawić, że moja mama nie żyje. Chore nie? - nie wiem po co aż tak dokładnie się tłumaczyłem. Jeszcze przed godziną, gdy byłem zwykłym JD, bez tej całej afery ze zmienianiem przyszłościo-przeszłości, pewnie nawet nie kłopotałbym się na taką gadkę. Wyśmiał bym Gąbkę, zwyzywał, kazał jej iść do kuchni, czy coś równie głupiego. Ogólnie ten nowy ja też to by chętnie zrobił, ale w całkiem innym kontekście. Tyle że teraz nie wypadało, nie gdy mówimy o mojej mamie i jej losie.
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Schowek na marzenia Empty Re: Schowek na marzenia

Pisanie by Gabrielle Pią Wrz 23, 2011 6:39 pm

Czasem zdajesz sobie sprawę, że popełniłaś błąd. I chociaż błąd to błąd, nie masz pojęcia jak tak naprawdę ten błąd jest straszny, aż zrozumiesz, że to nie był błąd tylko katastrofa. A kiedy jedyną osobą, którą można obwiniać jesteś ty, wtedy... wtedy czujesz się paskudnie. Szczególnie, jeśli chodzi o zabicie matki własnego narzeczonego. Ja do ostatniego momentu miałam nadzieję, że to nie jest coś aż tak poważnego. Ale zepsułam. Popsułam wszystko. Teraz JD powinien mnie naprawdę znienawidzić, obwiniać za wszystko. A ja głupia myślałam, że to to wcześniej, to była nienawiść. Teraz miałby powód, żeby mnie znienawidzić. Pewnie nienawidził. Też bym się nienawidziła. Nie, przepraszam. Nienawidzę się. Jak nienawidziłabym osoby, która skrzywdziłaby bliskich Jeremiasza. Chyba nadużywam słowa 'nienawidzić'.
Miałam przerażone spojrzenie, choć skrzyżowane z tym od płaczu, ale nie mogłam płakać, bo nie byłam w stanie. Nie potrafiłam tak po prostu wybuchnąć płaczem, chociaż na pewno przyniosłoby to ulgę. Udało mi się tylko zmusić do bezwładnego zerwania z podłogi, jakby w sumie każda część ciała przylepiona była do tułowia zbyt cienkim drucikiem i prawie zabiłam się na tym śmiesznym drążku wszystko podtrzymującym. Prawie rozwaliłam przy tym namiot, ale jakoś udało mi się wydostać. Rozpaczliwie potrzebowałam powietrza. Ach, no i uciec jak najdalej od Jeremiasza. Ale zaczepiłam się o ten durny namiot, walnęłam w podłogę i rozpłakałam się całkiem, bo chyba rozwaliłam sobie kolano. Przynajmniej bolało jak diabli.
I nie, jakby ktoś się czepiał, że co ja histeryzuję, to przypominam pewien istotny szczegół: jestem córką Iski.
I tyle w temacie.
Gabrielle
Gabrielle
~ * ~


Powrót do góry Go down

Schowek na marzenia Empty Re: Schowek na marzenia

Pisanie by Jeremy Pią Wrz 23, 2011 7:27 pm

O kurwa. Jaki ze mnie jest pieprzony debil. Przecież to chyba było jasne, że jak powiem całą prawdę Gabryśce, ta może zareagować właśnie w ten sposób. Bo dlaczego by nie miała? Fakty jasno mówiły za siebie, że gdyby nie narozrabiała wszystko byłoby piękne i radosne, no może poza faktem, że nie bylibyśmy razem. No ale bez jej mieszania, na serio Yves by żyła. Ale kurwa. Ja nie potrafiłem mieć jej tego za złe, nie potrafiłem również teraz wyobrazić sobie życia bez świadomości jak wielkim czuciem darzę tego rudego potwora. Dlatego zwyczajnie nawet przez głowę mi nie przeszło, że mogą zaatakować ją aż tak wielkie wyrzuty sumienia. Sumienie było w sumie bardzo śmieszną sprawą. Kiedyś mogłem przysiąść, że go nie mam, bo po co by mi był taki zbędny bagaż. Podobnie traktowałam trwałe związki. Nie były mi potrzebne w życiu, bo przynosiły same problemy. A tu nagle okazuje się, że NIE. Tak wcale nie jest, a ja byłem w pierdolonym błędzie.
Poderwałem się z ziemi biorąc przykład z Gąbki i pognałem za nią. Dzięki mojemu refleksowi nie zdążyła daleko ode mnie uciec.
- Czekaj, Gaby. Nie rób tak, nie oskarżaj się. Przecież nie wiedziałaś. Zresztą nie wolno składać winy na tak mało inteligentne istoty jak ty, one nie mogą za siebie odpowiadać. Ja będę za ciebie odpowiadał, ja będę wszystko przywracał na nogi. Bo umiem, rozumiesz? - złapałem ją delikatnie za nadgarstki nie pozwalając się jej nigdzie ruszyć. A potem gdy już się odrobinę uspokoiła uniosłem jej brodę do góry by spojrzała mi w oczy. - Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Nie rozmawiajmy już o tym - ładnie poprosiłem uśmiechając się w najbardziej słodki sposób jaki tylko potrafiłem. - Przecież możemy robić tyle ciekawych rzeczy - zauważyłem pochylając się w kierunku jej ust. Dosyć jednoznacznie nie powiem, ale w ostatniej sekundzie zatrzymałem się. Byłem chamem, to nie jest nowa informacja. I właśnie w tym momencie postanowiłem to udowodnić. - Możemy na przykład porozmawiać o twoim romansie z chłopakiem z przeszłości, bo jakoś mnie to bardzo interesuje.
Tak właśnie załatwia sprawę Jeremy Dimitri Ainsworth. Można powiedzieć, że z deszczu pod rynnę, ale co tam. W obu moich przeszłościach Gąbka wytrzymała naprawdę wiele różnych moich dziwnych zabaw, więc i to powinna przetrwać. A nóż widelec może to jak ja bagatelizuję sprawę sprawi, ze i ona lekko się rozluźni?
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Schowek na marzenia Empty Re: Schowek na marzenia

Pisanie by Gabrielle Pią Wrz 23, 2011 7:57 pm

Zamrugałam oczkami, przełykając nerwowo ślinę. W sumie, to teraz jeszcze bardziej miałam ochotę zwiać. To się wpakowałam. Ale chyba to nic karygodnego, że mam chłopaka w przeszłości, biorąc pod uwagę, że narzeczony stał się narzeczonym dopiero trochę później, prawda? A poza tym co wy. Ja się z nim nawet nie całowałam! Z Juniorem, oczywiście. I... nie, nie mam nic na swoją obronę.
- Ojej. - stwierdziłam porażająco inteligentnie, bo chwilowo nie mogłam znaleźć w umyśle niczego, co mogłabym teraz powiedzieć. Skryłam się za firanką rudych włosów, dopiero po chwili łypnęłam na niego okiem.
- Och, przecież wiesz, że to nie ma znaczenia. - szepnęłam, patrząc na niego poważnie. Wyciągnęłam palec i oparłam go na jego dolnej wardze. Patologia. Przecież my się wcale nie znamy! Przecież jesteśmy dwójką obcych sobie ludzi, którzy do tego się nie znoszą. I nagle bum, jakieś kurcze uczucia, ufam mu bardziej niż sobie? PATOLOGIA. Zabrałam palec, oparłam dłonie o jego klatkę piersiową. Nie potrafiłam. Tak strasznie się bałam, że film utworzony z moich wspomnień to nie to samo, że dopiero teraz coś nie zaiskrzy. A jeśli będzie zupełnie inaczej niż pamiętam? Jednak, tak bardzo pragnęłam, żeby mnie przytulił. Pocałował. Chociaż byliśmy nieprzepadającymi za sobą ludźmi, którzy przypadkiem zmienili przeszłość i stali się narzeczonymi. PATOLOGIA. Ale w sumie nikt nie powiedział, że zmienianie czasu to będzie bardzo normalne i całkowicie niepatologiczne.
- Byłam tu sama, samiuteńka, chyba musiałam kogoś poznać. - usprawiedliwiałam się kompletnie bezsensu. Bo co mu do tego? Muszę mu się zwierzać z całego życia? Opanuj się Gabi, opanuj. To twój narzeczony, ma prawo wiedzieć czemu zdradzasz go z dwadzieścia lat starszym facetem, nawet jeżeli jesteś jego narzeczoną bo zmieniłaś przeszłość.
Gabrielle
Gabrielle
~ * ~


Powrót do góry Go down

Schowek na marzenia Empty Re: Schowek na marzenia

Pisanie by Jeremy Sob Wrz 24, 2011 5:22 pm

Wspaniale. Jednak moja umiejętność szybkiej zmiany tematu nie zniknęła wraz ze zmianą wspomnień. Zresztą, wcale się nie dziwię. Żeby zmienić moją osobowość trzeba czegoś więcej niż takie obrócenia świata do góry nogami, trzeba tu jakiejś boskiej ingerencji, albo chociaż jakiegoś wyjątkowo dobrego przekupstwa. Nie insynuuję jakiego by wam nie ułatwiać sprawy, jednak jeżeli chciało się mnie mieć po swojej stronie, trzeba było się wykazać jakąkolwiek inteligencją. Wyjątek Gaby jedynie potwierdzał jedynie regułę. Z tymi nowymi wspomnieniami, wbrew sobie, czułem że byłem gotowy zrobić dosłownie wszystko dla tej tu obok. Oczywiście nie bez kłótni, nie bez grymaszenia, nie bez prób wymigiwania się, za to zawsze z ociąganiem się, z niezbyt zadowoloną miną, z wielkimi dąsami. Ale jednak, w końcu końców, stawało się.
- Naprawdę nie ma? - uszczypliwie zapytałem specjalnie odsuwając się od niej na odległość wyciągniętych ramion, nie dalej. Ale może być dalej jeżeli nie udzieli mi satysfakcjonującej odpowiedzi. Samotność, hahaha. To sobie znalazła doskonałe usprawiedliwienie, aż dziwne, że myślała, że to przyjmę. To było za mało. Bo wiecie, może i znajdowaliśmy się aktualnie w jakiejś anomalii czasowej, ale czy przypadkiem nie powinno być tak, że skoro zmieniła nam się przeszłość, która ma być przyszłością od tej chwili, to nie powinna się też zmienić przeszłość, która stała się podczas gdy Gąbka była tu sama? Jeżeli moja Gąbka, ta z którą się zaręczyłem, też zaczęła kręcić z innym chłopakiem to coś było na rzeczy. Dobra, przyznam się. Nie wiedziałem do końca czy tak robiła, ale miałem wiele powodów by tak właśnie zakładać. I tak robiłem. - Może bardziej rozbudujesz te swoje usprawiedliwianie? Opowiesz mi jakieś szczegóły? Byłoby mi nieziemsko miło. Hm? - spojrzałem na nią unosząc jedną brew i czekając z niecierpliwością. No dawaj, mała. Czas ucieka, wieczność czeka. A ja przecież niespodziewanie miałem tyle roboty właśnie w tym czasie, nie inaczej. Kiedy tu przybyłem myślałem, że to będzie jak wakacje. Poderwę sobie parę starszych dziewczyn, pooglądam miasto tak jak wyglądało kiedyś, przypilnuje Gąbki i już. Nie miałem pojęcia, że coś jeszcze będę musiał robić. Coś takiego jak zapobieganie śmierci mojej matki.
Cały czas o tym myślałem, mimo że prowadziłem rozmowę na całkiem inne tematy, przejmowałem się jednocześnie czymś innym, to swoją podświadomością wciąż szukałem rozwiązania. Wciąż starałem się to ogarnąć. Gdybym tego nie robił czułbym się jak świnia.
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Schowek na marzenia Empty Re: Schowek na marzenia

Pisanie by Gabrielle Sob Wrz 24, 2011 5:57 pm

Jakby co, to ani wielce mądraśna Gąbeczka, ani ja, znaczy się mądraśna Marysia, nie rozumiemy tego czegoś z tym czymś, znaczy o przeszłości przyszłości. Tak czy inaczej TA przeszłość z przeszłości zmienić się nie mogła, bo Gąbki i didżeja tu jeszcze w sumie oficjalnie nie ma. Zasadniczo, gdyby się tak bardzo czepiać efektów motyla i takich tam, to nawet nie mogliby otworzyć łapkami drzwi, a deszcz po prostu by przez nich przelatywał, ale to by wykluczało zmienianie przeszłości ich przyszłości więc może pomińmy ten temat.
- Jerrrrrrry. - wymruczałam ze smutną minką, przekrzywiając głowę. Szkoda, że nie miał krawata. Mogłabym go złapać za ten krawat. Zaraz, on przecież w sumie nic nie miał. Znaczy na górze. Spodnie miał. Całe szczęście. Ale z tym swoim wspaniałym refleksem nie wyhamowałam i zerknęłam w dół. A potem zrobiłam się cała czerwona, bo spychanie na najdalszy bok różnych, nie całkiem dla dzieci przeznaczonych obrazków, wcale nie było takie proste. Chociaż gapiłam się na swoje dłonie z paznokciami pomalowanymi na ładny, ciemniejszy odcień żółtego.
- Przecież nie jesteś zazdrosny. Możesz być zazdrosny dopiero od teraz, nie wyręczaj Juliana. - uśmiechnęłam się lekko, ten uśmiech najnormalniej w świecie ściągnęłam od tej aktorki, tej, no... co jest teraz taaaaaaaaka staaaaaaara, ale zrobili jej operację plastyczną i nafaszerowali chemią. Ta od piratów. No, wiecie która. Ona się tak czasem uśmiecha. Taki uśmiech, który zamiera, ale jest taki fascynujący.
Chociaż ja nie wiem. Może był zły, że przespałam się z Tristanem, a z nim nawet nie całowałam? Yyy, znaczy całowałam bardzo dużo i robiliśmy dużo więcej rzeczy, ale nie tak... hmm, na żywo. Bo te nowe wspomnienia to jak film. Po prostu oglądasz, i niby wszystko wiesz, ale to nie to samo. Niby to przeżyłaś, a jednak nie.
Gabrielle
Gabrielle
~ * ~


Powrót do góry Go down

Schowek na marzenia Empty Re: Schowek na marzenia

Pisanie by Jeremy Nie Wrz 25, 2011 1:12 pm

Jakby co, to pewna osoba musi powiedzieć, że nie spodziewała się, że kiedyś nadejdzie taka chwila, w której okaże się, że jedynie ona ogarnia wątek ze zmienianiem przyszłości poprzez przeszłość, nawiązując do innej przeszłości, która kiedyś się wydarzyła, ale już się nie wydarzy. Ta osoba jest odrobinę smutna, ale nigdy nie poprzestanie wierzyć w to, że jednak jej tok rozumowania nie jest wcale taki zwiły i kiedyś społeczeństwo ją zrozumie, doceni ten geniusz, który aktualnie jest nazywany albo głupotą, albo też naiwnością. Bo ta osoba jest naiwna. I mało asertywna. Ale kogo to obchodzi, w końcu ważniejsze tutaj jestem ja. Jeremy. Przez niektórych nazywany również Jerrym, i innymi dziwacznymi zdrobnieniami. Aż dziw, że tak wiele udało ich się stworzyć od tak prostego, popularnego imienia.
- Gabuuuuuuuuuś - przyłączyłem się do jej wycia, nie wcale jej nie przedrzeźniałem, a jak już to moje przedrzeźnianie było na tak wysokim poziomie, że można by nazywać je grą aktorską godną oskara. Tak, za jedno słowo oskara, ja wcale się nie przeceniam. Fajnie byłoby postawić sobie taką złotą figurkę na szafce. Może i ostatnio straciła na wartości, bo mamy ciekawsze zajęcia niż filmy. Filmy i książki się przejadły, choć nadal mają swoich zagorzałych zwolenników. Mniejsza z tym i tak go nigdy nie zdobędę, chyba że postanowię sobie kupić/ukraść czy cokolwiek innego.
Odsunąłem się jeszcze bardziej od Gaby, by podejść do miejsca gdzie upuściłem koszulę. Nie mówię, że powodem mojej nagłej chęci ubrania było to jak Gaby na mnie patrzyła. W sumie jej wzrok wcale mi nie przeszkadzał. Po prostu czas cały czas płynął, a takie bezczynne ślęczenie i gadanie o jakimś chłopaku nie miało sensu, jeżeli jednocześnie nie robiłem czegoś innego. Czegoś co przybliżało mnie do zmieniania przyszłości. Dlatego podniosłem koszulę z ziemi i naciągnąłem ją na siebie, a potem obróciłem do Gaby ze zwykłym posępnym uśmieszkiem.
- Kochana, ja nikogo w niczym nigdy nie zastępuje. W zazdrości również. Więc jeżeli byś mogła to nie mów tak więcej - poprosiłem ładnie. Zadziwiające jaki czasami potrafiłem być grzeczny. - Ale jak chcesz nie opowiadaj, będę sam musiał się uporać z bólem egzystencjalnym spowodowanym twoimi lekkimi obyczajami. Trudno.
Mina Gaby mówiła sama za siebie, więc już na serio z dobroci serca nic więcej nie mówiłem tylko przytuliłem ją do siebie i razem wyszliśmy z pomieszczenia.

/koniec
Jeremy
Jeremy
dżemorek


Powrót do góry Go down

Schowek na marzenia Empty Re: Schowek na marzenia

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach