Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Parkowe Alejki

+12
Reijo
Misty
Vlad
Elisa
Gabrielle
Mistrz Gry
Julek
Heidi
Maurycy
Lemon
Cook
Ianelle
16 posters

 :: Rezydencja :: Zewnatrz :: Park

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Parkowe Alejki Empty Parkowe Alejki

Pisanie by Ianelle Pią Maj 06, 2011 10:17 am

Wiją się i ciągną w nieskończoność. Względnie.


Stałam sobie pod drzewem z moim czerwonym rowerem który był absolutnie nieznanej marki ale służył mi dzielnie i sprawdzał się każdej sytuacji. Miał wszystko co trzeba, to jest trochę przygięta ramę, wygodnie siodełko i amortyzatory. Więc można powiedzieć, że nie nadawał się zbyt dobrze do niczego, a do wszystkiego nadawał się tak trochę. I to właśnie była jego specyfika, która mi się podobała. Z resztą, co ja wiedziałam o rowerach? Ten dostałam na urodziny i zawsze zajmował się nim tata, a ostatnio Merkury. Naprawdę, pod względem technicznym miałam dwie lewe rączki i tabun facetów robiących za mnie co trzeba. Też fajnie, prawda?
Uciekłam Merkuremu. Może trochę głupio się przyznać, ale naprawdę mu nawiałam, kiedy nie patrzył. A przynajmniej tak epicko to sobie samej tłumaczyłam. Bardziej to wyglądało tak, że Eddie miał zajęcia, a ja mu napisałam sms'a że idę na rower, a on mało nie przybiegł mnie zatrzymać bo o boże, mam leżeć i nie wiadomo co. Był przewrażliwiony. Uzdrowiciele wcale nie kazali mi przestać się ruszać. Kazali tylko uważać. Przejażdżka rowerowa jeszcze nikomu krzywdy nie zrobiła. No i będę z Cookiem, on mnie uratuje jakby co, a przynajmniej mam zamiar w to wierzyć.
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Parkowe Alejki Empty Re: Parkowe Alejki

Pisanie by Cook Pią Maj 06, 2011 10:30 am

/o, stamtąd.

Ja w życiu nie miałem roweru. Rodzice mi takowego nie sprezentowali, może dlatego, że nie miałem komunii. Pewnie tak. W ogóle nie lubiłem takich rzeczy. Rower podobno był pierwszym krokiem do wolności. A ja wolny byłem od zawsze, więc po co mi się cofać. Czyż moja filozofia nie jest zabójcza? Ja myślę, że z takimi przemyśleniami, to już powinienem być pierwszy na liście na jakąś poważaną uczelnię. Jak to mówią - najbardziej genialne rozwiązania, to te, które są proste. Albo wpadasz na nie siedząc na klopie.I to jest święta racja.
Wole deskorolkę. Albo snoawboard. Rower jest dla cieniasów. Chociaż byłoby słabo, gdybym nie umiał na nim jeździć, a umówiłbym się na rendez-vous na owe dwa kółka. Umiałem, więc spoko luz. Nauczyły mnie gostki z miasta. Oni się lubują w bmxach, bo myślą, że jak będą tacy amerykańscy, to laski na nich będą leciały. I niech tak myślą, więcej będzie dla mnie.
Jak już wspomniałem - nigdy nie miałem roweru. A Ianelle kazała iść na rower. Więc mój dar kojarzenia kazał mi zauważyć, że potrzebuję roweru. Dwa kółka może i są popularne, ale Bóg mi świadkiem, że zanim znalazłem odpowiedni rozmiar, wypaliłem z dwa fajki. A ja się nigdy nie śpieszę. W końcu uciekłem z szopy z różowym rowerkiem. Nie wiedziałem, że produkują takie duże dzieci. Bo do mojego rowerka była przyczepiona serpentyna po obu stronach kierownicy. A chyba dorośli takimi nie jeżdżą. No, prócz mnie. Podjechałem kawałek, żeby nie było, że nie umiem i prowadzę go jak ułom. I zatrzymałem się przed Nelką.
Nie wiem co mi odjebało, że się spotkałem z zaciążoną laską, ale może to przez brak imprez. Na pewno. Nie mogłem oderwać wzroku od jej brzucha.
- A ty możesz w ogóle chodzić? Bo jak nie, to może lepiej usiądziemy gdzieś, albo od razu zawiozę Cię do szpitala.
Ja lubie seks, ale konsekwencji z niego nie umiałbym ogarnąć.
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Parkowe Alejki Empty Re: Parkowe Alejki

Pisanie by Ianelle Pią Maj 06, 2011 10:41 am

-Cześć James, też się cieszę, że Cię widzę. - powiedziałam z uśmiechem, wywracając oczami na jego jakże uroczy komentarz. I na jego wgapianie się mój absolutnie płaski i normalny brzuch. Nie, jeszcze nic nie było widać. Zupełnie. Ani trochę. Moja córeczka była aktualnie wielkości fistaszka i muszę przyznać, że przestało mnie to tak poruszać, jak poruszało kiedy nie dotyczyło mnie bezpośrednio.
-Mogę chodzić, biegać, tańczyć z z hula hop. A to, że nie chodzę ostatnio na treningi to wina tylko i wyłącznie Merkurego, który jest skrajnie przewrażliwiony. -powiedziałam, zostawiając rower oparty o drzewo i podchodząc do niego, racząc go buziakiem na przywitanie. Jak zawsze. Na bogów, nic się nie zmieniło! No oczywiście poza tym, że wszystko.
Obdarzyłam jego dwukołowiec długim, oceniającym spojrzeniem i pokiwałam głową z uznaniem.
-Skąd żeś taki wytrzasnął? Nie należy przypadkiem do Lizzie?
Różowiutka rama, koszyczek przy kierownicy, jeszcze bardziej różowe błotniki... Oj lepiej, żeby to nie był rowerek Lizzie, albo żeby się o tym nie dowiedziała.
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Parkowe Alejki Empty Re: Parkowe Alejki

Pisanie by Cook Pią Maj 06, 2011 10:49 am

Nawet nie skomentowałem tego, że mnie nazywa James. Jakbym był jakimś cholernym staruszkiem. Trudno było się na sobie skupić, jak obok stoi Nelka, która ma w brzuchu coś co jedzeniem nie jest. Apropo. Zjadłbym coś.
- Tańczysz z hula hop - usłyszałem i nagle przestałem się patrzeć na jej brzuch. Rzeczywiście, jakby nie spojrzeć, pod wszystkimi kątami, które były dla mnie dostępne, jej brzuch był taki sam. Nawet nie wyglądała, jakby się najadła. No i znów. Przez tą dziewczynę popadnę w ciągłe poczucie niedożywienia.
Skoro ona mówi, że może wszystko, to raczej nie będę jej przekonywać, że tak nie jest. Postanowiłem nie zniżać wzroku poniżej cycków, myśląc, że w ten sposób zapomnę. I spoko.
- Nie wiem, do kogo należy, ale fajny ma gust. Trafia do mnie. Szczególnie to, choć pokaże ci... - schyliłem się i wskazałem jednorożca wymalowanego na środku kierownicy. Byłem uśmiechnięty.
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Parkowe Alejki Empty Re: Parkowe Alejki

Pisanie by Ianelle Pią Maj 06, 2011 11:28 am

-Ooo, jaki uroczy! - zachwyciłam się wymalowanym, tęczowym konikiem. No dobrze, może to nie była Lizzie. Ale w sumie nie ważne kto był właścicielem tego roweru, ponieważ właśnie zapałałam gorącą żądzą posiadania go. Był genialny! I zdecydowanie lepiej pasował do młodej mamy, niż mój czerwony sportowo-miejski nie wiadomo co rower. Spojrzałam na Cooka z uśmiechem.
-Zaamień się, zobacz, mój jest taki czerwony.... No zamień się! - poprosiłam robiąc wielkie oczy i dobrze wiedząc, jak te moje tęcze działają na ludzi. A zwłaszcza na facetów. Poza tym byłam kobietą w ciąży, miałam swoje zachcianki i należało je spełniać. Obydwiema rękami wskazałam na mój rower, prezentując go niczym rasowego psa na ogólnoświatowej wystawie.
-Patrz, ma przerzutki, ma łańcuch, opony ma... Ma nawet, te, no... merde... szprychy! - niema co, teraz już wiem po co kazali nam wkuwać te tony dziwnych słówek na angielskim. Jednak na coś się to przydawało, skubane.
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Parkowe Alejki Empty Re: Parkowe Alejki

Pisanie by Cook Pią Maj 06, 2011 11:39 am

- ŻARTUJESZ! - oburzyłem się i położyłem obie dłonie na kierownicy moje różowego rowerka. No dobrze, praktycznie nie był mój, ale ja go sobie skołowałem, tak? Ja się nie wstydzę koloru różowego i jakoś na godność mężczyzny mi nie wjedzie. Jak już by chciała, to może stwierdzić, że Merkury jest ode mnie bardziej męski. PFI. Porównując mnie i Merkurego... kobiety wolą mnie. HAHA. - Wiesz, jak trudno było zdobyć takie cudo? Musiałem się narażać na odkrycie przez jakąś napaloną na prawo strażniczkę rowerów. I udało mi się uciec! - byłem smutny, że Ianelle nie docenia mego poświęcenia. Ale prawdę powiedziawszy, wystarczyło, że się mi wzrok ośliznął i znów trafiłem na jej brzuch. Wcale, ale to wcale nie mam wyrzutów sumienia. Nie chodzi tu o nią. Ona jest ogarnięta i mi nie pozwalała się dotykać. Patrząc na nią, nie czułem wyrzutów sumienia jeżeli chodzi o dziewczyny, które ze mną sypiały. I co z tego? Nie umiem uczyć się na błędach? Ignorant powiecie. Ale każda z nich mogła powiedzieć tak jak Nell - nie. A później iść do takiej pierdoły Pumpkin i się zaciążyć.
- Zamienie się. - zmrużyłem oczy, by pokazać ile mnie kosztowała ta decyzja. - Ale jak pojedziemy daleko, daleko. I nie będziesz jęczeć, jak na twoich oczach wypije twoje piwo
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Parkowe Alejki Empty Re: Parkowe Alejki

Pisanie by Ianelle Pią Maj 06, 2011 1:20 pm

Ależ sobie ze mną pogrywał! Ale ja nie miałam zamiaru się poddać. Dalej robiłam słodkie oczy, wierząc w ich moc. Dawno mnie już nie zawiodły, a odkąd byłam w tym swoim cudownym stanie, działały na wszystkich dwa razy lepiej. Ludzie patrzyli na mnie i jakoś tak mnie żałowali, litowali się. A mi to nie przeszkadzało. Musiałam sobie radzić więc sobie radziłam, jak zawsze.
-TAK! - zawołałam, kładąc swoje małe rączki na kierownicy z zadowoleniem i satysfakcją. -Spoko, mnie i tak nie wolno. - dodałam z lekkim westchnieniem w kontekście piwa. No cóż, ciąża to ciąża. Alkohol był mniejszym problemem, nie potrzebowałam go jakoś specjalnie do dobrej zabawy. Ale moje fajki... Och, musiałam zrezygnować z moich ukochanych, waniliowych papierosów i była to jedna z najgorszych konsekwencji całej tej wpadki.
Zabrałam mu rower, wprowadziłam go na alejkę i wsiadłam na niego, sprawdzając jak toto jeździ i jak się sprawuje.
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Parkowe Alejki Empty Re: Parkowe Alejki

Pisanie by Cook Pią Maj 06, 2011 1:46 pm

Wygrała. Spoko, nie jestem jakiś napalony na zwycięstwo, uparty czy zły. Mi jakoś specjalnie nie przeszkadza to, że musiałem jej oddać mój rower. Z począteczku było słabo, bo był różowy, miał jednorożca i wgl, ale to nic. Stanąłem obok czerwonego mustanga, by mieć widok na to, jak jeździ dziewczyna. Ciąża. Cholerne zrządzenie losu. Jedyna porządna dziewucha, która mnie tolerowała. I już jest w ciąży. Wsiadłem na rowerek i pojechaliśmy. Po kilku zakrętach w końcu siedliśmy na trawie. Brak piwa, jakoś mnie nie uderzył. Wieczorem się wystarczająco najebie.
- Ianelle - zacząłem. Rany, ona jest bardziej dojrzała ode mnie. A jest młodsza. - Ja mam mega poważne pytanie do ciebie. - ciągnąłem, stwierdzając, że jak się zaczyna to trzeba skończyć. Gorzej, jakbym coś spłodził. Wtedy nie chciałbym nic ciągnąć. Dobrze, że Iska dbała o wszystko. No właśnie. Tylko Bell pamiętam tak mocniej. No i Ronkę. I Maggie. Nikogo więcej. Dobrze, że one nie są takie dzbankowate jak Nell. Uniosłem wzrok na nią.
- Czy ty nigdy nie słyszałaś o kondomach?
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Parkowe Alejki Empty Re: Parkowe Alejki

Pisanie by Ianelle Pią Maj 06, 2011 2:30 pm

Cook był Cookiem, ja byłam Nelką a nasza przyjaźń wywoływała wielkie oczy u większości naszych znajomych. Bo James, który interesował się dziewczynami tylko do rana, a potem powracał do swych kumpli i robienia z nimi głupot, do chlania, czasem do wygłupiania się z Ronją, a potem znów szukał sobie jakiejś na noc. Cook który poznał mnie w taki sam sposób, na imprezie, na którą poszłam przez przypadek zwiedzając sobie nowe miejsce. Cook, który pozbawił mnie zapaliczki, czego mu do końca świata nie wybaczę. I Cook, który mimo tego, że dostał kosza, w ogóle nie przestał próbować i się ze mną znać. A po pewnym czasie te jego próby stały się już tylko takie z nawyku, bo miałam wątpliwości, czy rzeczywiście chciałby zaciągnąć mnie pod swoją pościel. Nie byłam typem długonogiej lasencji na jakie zwykł lecieć.
A ja? Właściwie dlaczego tak bardzo lubiłam Jamesa? Co sprawiało, że uwielbiałam przebywać w jego towarzystwie, mimo jego idiotycznych komentarzy, głupich tekstów i niesfornych rączek? Dlaczego z nim potrafiłam się tylko śmiać, nigdy płakać? Skąd brała się u mnie taka zawziętość, by na początku odmawiać mu stanowczo, choć przecież bardzo mi się podobał?
Nie wiem. Może on wie? Ale nie sądzę.
Zasiedliśmy na trawie, obok siebie, tak lekko przytuleni w sposób który zawsze nam odpowiadał. Ja opierałam sobie głowę na jego ramieniu, on od niechcenia mnie obejmował i nie próbował nawet udawać, że ręce mu się ześlizgują. Chociaż nie, tym razem naprawdę były grzeczne. Ciekawe.
-James, zadajesz idiotyczne pytania. - odparłam poważnie, lecz bez cienia złości. Nie umiałam się na niego denerwować, nie tak na serio a już na pewni nie na długo.
-Oczywiście, że wiem. Ale nie wiem czy ty wiesz, że kondomy nie są skuteczne w 100%. - dodałam podobnym tonem, przymykając oczy. Wiatr przyjemnie głaskał moje coraz dłuższe włosy.
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Parkowe Alejki Empty Re: Parkowe Alejki

Pisanie by Cook Nie Maj 08, 2011 7:26 pm

Jak to nie są skuteczne w 100%! To przekreśla moją dalszą karierę jako mentora w sprawie seksu. What a shame.
- No to w inną mańkę. - postanowiłem, przejeżdżając spojrzeniem po rowerku, który niegdyś należał do mnie (czysto teoretycznie ofc). - Sikałaś już na mąkę?
A widząc jej minę, nie mogłem się nie uśmiechnąć. I nie postanowić, że dalej będę ciągnął tą farsę. Odsunąłem się lekko, by już wolną ręką podrapać się mądrze po brodzie.
- Może nie wiesz tego, bo wiele osób nie jest tego świadomym, ale bardzo interesują mnie starożytne kultury. Ta dziedzina wiedzy, zarezerwowana jest jedynie dla wielkich umysłów, jakim ja osobiście władam. Ale bez narcyzowatości... Nie wiem, czy wiesz, ale starożytni Egipcjanie - Twoi przodkowie, jak mniemam, mieli świetny sposób na sprawdzenie płci poczętego dziecka. Otóż kobieta w stanie błogosławionym - tu złośliwy uśmieszek wypłynął na me oblicze, na szczęście szybko go opanowałem - powinna nasikać na zebrane zboża, by to co wykiełkuje powiedziało jej, co za dziecko rośnie w jej środku. A że jesteśmy już nowocześni, pomyślałem, że mąka byłaby idealna. Możesz też uzyć kukurydzianej, bo może jest bardziej globalna - zastanowiłem się, przywołując swą wiedzę na temat amerykanów, których przecież wszędzie dużo. Po czym już nie mogąc się powstrzymać, widząc jej minę, poprostu wybuchłem śmiechem. - Jak Ci zakiełkuje, to dziewczynka. Jak puści kwiatki chłopiec. Pomyślne, nie?
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Parkowe Alejki Empty Re: Parkowe Alejki

Pisanie by Ianelle Wto Maj 10, 2011 10:05 am

-Coo? - wyrwało mi się ze zdziwieniem. Otworzyłam szeroko moje kolorowe oczęta, przyglądając mu się i dopiero po chwili orientując się, że chyba stroi sobie ze mnie żarty. Chyba, bo z nim to nigdy nie było nic wiadomo. W każdym razie pomysł był... Cóż, niecodzienny.
-Na mąkę nie sikałam, ale prześwietliły mnie już oczy Janet. Będzie dziewczynka. - odpowiedziałam wesoło, gdy już udało mi się opanować atak śmiechu, wywołany jego wywodem. Ach Cook Cook.
Posiedzieliśmy jeszcze, pogadaliśmy, a potem pojechaliśmy sobie z powrotem do domciu. A Cook jeszcze tam kogoś ścigać.

/zt/
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Parkowe Alejki Empty Re: Parkowe Alejki

Pisanie by Lemon Czw Cze 23, 2011 8:40 pm

/ z imprezy

A jednak i nasi potrafią odstawić imprezę jak się patrzy nawet z występem dwóch typów z kontroli w środku. Jakże mi się ta część podobała. Nigdy bym nie przypuszczał, że manipulatorzy swe zdolności potrafią tak dobrze wykorzystać w bójce. Z takim moje dłonie by nie wystarczyły. Nauczyłem się czegoś cennego: nie zadzierać z typem, który może namieszać ci w głowie. Bylebym tej cennej rady nie zapomniałam. Ale pokazy zdolności organizatorów szybko się skończyły, a ja mogłem w spokoju wrócić do szukania panienek stosownych do burdelu. Już nawet miałem parę modelek. Nie wiem jakim cudem, ale taki jeden hipis miał wyjebane w kosmos znajomości. Bo nim odnalazł swoją ścieżkę w życiu był jakimś tam nadętym prezesem i miał do nich dostęp. Niech będą dzięki Kawie, że jedna z bardziej znanych grup hipisowskich tak upodobała sobie Tromso. Jakie nudne bym miał życie bez nich.
No ale całego swego żywota w tym kraju nie mogłem spędzać poza rezydencją. Na przykład dzisiaj za pół godziny, a może godzinę temu, miałem ustalone treningi. Coś tam słyszałem o zamęcie w domku, więc liczyłem, że mi odpuszczą, ale jednak szedłem na to. A tak mi się nie chciało.
Zdjąłem okulary i począłem je przecierać koszulką. Z dumą powiem, że już nawet zdążyłem odwiedzić pokój i wziąć prysznic oraz się przebrać. No i wypić kawę. Gdzie bym jej nie wypił. A potem poszedłem do lasu podglądać zmiennokształtne. A nuż i wśród nich kryła się niewiasta godna burdelu?
- Kurwa - rzuciłem nagle, bo potknąłem się o coś. Kogoś. Kto śmiał iść ścieżką, gdy ja nią szedłem? Ale teraz to nie ważne. Trzeba ratować te durne okulary. Nie mogę kolejnych stłuc. Potrzebne mi są. No tu leżą. Wymacane z trawy szybciutko trafiły na mój nos. - Masz szczęście kimkolwiek jesteś. - Skoro jeszcze nikt nie ruszył obijać mi mordy to znaczyło, że mam przewagę. Przynajmniej ja tak uznawałem zawsze w podobnych sytuacjach. Włożyłem okulary, wciąż półleżąc na trawce i odkryłem, że oto patrzą na mnie przerażone oczęta jakiegoś znajomego blondasa. - Znamy się? - Zapytałem dosyć nieprzytomnie. Mój brak pamięci do ludzki i ich imion kiedyś mnie zabije.
Lemon
Lemon
król burdelu


Powrót do góry Go down

Parkowe Alejki Empty Re: Parkowe Alejki

Pisanie by Maurycy Czw Cze 23, 2011 9:45 pm

Lemon ma zadziwiająco dużo znajomych pośród hipisów. Trochę to przerażające.


/ obudziłem się

Obudził mnie świergot wróbelka. Właściwie to nie świergot, a pisk. Okropny pisk rozpaczy, jaki wydaje mordowane zwierzę. Gdy zwróciłem przerażone spojrzenie na okno, zobaczyłem za nim, jak jeden ze zmiennokształtnych, przemieniony jedynie w paszczy i w łapie łamie wielkimi zębami kark ptaszka. Chrupanie kości usłyszałem nawet spoza zamkniętych okien.
Powitanie dzisiejszego dnia nie różniło się jednak od wcześniejszych. Odkąd mieszkam w Rezydencji każdy poranek mnie zaskakuje. Dziś to była brutalna scena z wilkołakiem i wróblem, wczoraj wrzaski na korytarzu - okazało się, że ktoś się wykrwawił. Ale że był chodzącą maszyną krwi nic mu się nie działo. Jedynie niepoinformowani piszczeli na widok obijającego się o świany chłopca z podciętymi żyłami. Chłopiec zabrudził cały korytarz, a kiedy skręcił do kolegów jego rany nagle się zagoiły i piski zamieniły się w histeryczne śmiechy. Dwa dni temu pod moim łóżkiem spał kot. I dopiero rano okazało się, że owy kot to dziewczyna. Przeraziłem się mocno, kiedy wychodziła. Nie widziała mnie, bo schowałem się pod kołdrą. Na szczęście.
Dzisiejszą noc przespałem. Była to dobra i pierwsza taka noc. Jasna noc. Miałem kolorowe sny pełne obrazów, które pokazywała mi wczoraj Halina. Polska. Obudziłem się wesoły, ale wróbel szybko przypomniał mi gdzie jestem. Zamknąłem oczy i schowałem się pod kołdrę. Niesamowite, że tu żadne strachy mnie nie dosięgały. Wstałem, kiedy poczułem głód. Z kuchni skradłem dwa rogaliki i filiżankę z herbatą. Nie umiałem jej sam zrobić, ale stała i czekała na mnie - nikogo nie było obok. Wyszedłem tak zaopatrzony na zewnątrz. Usiadłem na skraju lasu, tu gdzie nikogo nie było. Na kolanach położyłem książkę, a na niej filiżankę. Jednego rogalika już przeżuwałem, kiedy przechodził Lemon. Nie zdążyłem mu pomóc, ale już wyciągałem dłoń po okulary. Na szczęście sam znalazł!
-Och, przepraszam. Nie powinienem tu siedzieć- powiedziałem speszony. No tak, bo przecież to normalne, że ktoś chodzi ślepy jak mysz, wpada na mnie i jeszcze opieprza. Moja wina. -Obawiam się, że nie. - powiedziałem. A daleczego taki elegancki pan (te okulary) miałby mnie znać?
Maurycy
Maurycy
lucyfer


Powrót do góry Go down

Parkowe Alejki Empty Re: Parkowe Alejki

Pisanie by Lemon Pią Cze 24, 2011 12:34 pm

hahaha. mój lemek zna każdego xd to jest cała prawda o nim

No i dobra moja wina, ale byłem za bardzo wkurzony tym, że prawie straciłem kolejne oprawki(ostatnie poszły w bójce o jakąś siksę, która i tak okazała się być zbyt pijana bym mógł wykorzystać swoje zwycięstwo), żeby przeprosić. Zwłaszcza, że jak już miałem odpowiednią ostrość spojrzenia zauważyłem, że mój rozmówca to jakiś cienias i serio sam się obwinia o wszystko. A po co mu zmieniać spojrzenie na sytuacje? Niech ma takie, mi pasuje.
- A siedź gdzie chcesz tylko krzycz jak ktoś idzie - powiedziałam. Całkiem wspaniałomyślnie z mej strony. Chłopaczek wyglądał na takiego co by potrzebował podobnie absurdalnie oczywistej rady. Jakiś taki za miły mi się wydawał. Ofiara! Jak ja takich lubiłem. Wierzyli we wszystko. Jak jeszcze przemieszczaliśmy się z rodzicami po Azji, a potem też jak wróciliśmy na moment do Kanady, było zajebiście, gdy dorywałem paczkę dzieciaków, która wpatrzona we mnie jak w obrazek słuchała moich opowieści. Byłem tam królem. Królem zmyślonych opowieści. Ale oni o tym nie wiedzieli. - Nie? - Dalej sobie siedzieliśmy na trawce. Oparłem się rękami z tyłu o ziemię i przekrzywiłem głowę wciąż starając się sobie przypomnieć czemu ja kojarzę ten przerażony wzrok. Dawno temu. Czemuś kojarzyłem też Delilah. Napoleon. - To ty zbereźniku żeś się gapił na moją kuzynkę! - Zatriumfowałem. To był mój pierwszy raz w miejskiej bibliotece. Kto by nie zapamiętał takich wrażeń. Te emocje. Zwłaszcza, że zajebałem mu jakąś pierdółkę z łapki. No może nie z samej łapki, ale jak już pokraka upadła to czemu miałem nie skorzystać i nie zabrać z podłogi tego co zostawił skoro już mi to potrzebne było? - Tylko wtedy nie wiedziałem, że jesteś od nas. - No i znowu myśl mi się wyrwała na głos. Nie lubiłem, gdy w nieodpowiednim momencie wyłączał mi się filtr w mózgu i mówiłem to co myślę. - Teraz masz łatwiej gapić się na Delilah. - zauważyłem jakiś taki rozkojarzony. Trudno było mówić o czym innym i myśleć o czym innym. Skakać z tematu na temat to ja potrafiłem, ale gorzej mi szło z utrzymaniem się jednego lub dwóch i tylko tych. A teraz nurtowało mnie, czy dzieciak obok mnie to naprawdę ten dzieciak, którego tak pragnął Napoleon. Jak ten facet, który niby wiedział wszystko niczym wariatka-Ana mógł o nim nie wiedzieć? Przecież inaczej nie zająłby się moim Piekiełkiem. Ale w takim razie ten chłopak mógł nie być tym chłopakiem. Przekonamy się.
Lemon
Lemon
król burdelu


Powrót do góry Go down

Parkowe Alejki Empty Re: Parkowe Alejki

Pisanie by Maurycy Pią Cze 24, 2011 8:30 pm

faaajne :))


Krzyczeć, jak ktoś idzie? Wolałbym, żeby w ogóle nikt tędy nie chodził, bym nie był zmuszony się odzywać. Usiadł obok, co mnie mocno zdziwiło. Ludzie w Rezydencji byli niesamowicie otwarci. Chciałbym kiedyś umieć tak przysiąść się do nieznajomej mi osoby... Delajli? Zaraz, on mnie obrzuca jakimiś głośnymi słowami. Nie wiem co to zbereźnik. Zapytam wróżki, jeżeli ją znajdę. Ciekawe, co też może robić? Może kąpie się w porannej rosie, a może śpiewa w ogrodzie. Ostatnio, kiedy tamtędy przechodziłem, słyszałem głos w głębi. Ale nie sprawdzałem, kto nuci kwiatom. Wolałem nie narzucać swojej obecności innym.
Słysząc jego podniecony jakimś odkryciem głos, wzdrygnąłem się i odruchem bezwarunkowym odsunąłem się od niego. A raczej oparłem o drzewo. Nawet nie przejmowałem się wystającymi drzazgami, czy wędrującymi tam i spowrotem mrówkami. Z postawionej na książce filiżanki prawie wylałen herbatę. Co ja znów zrobiłem? Przecież staram się być niewidoczny, przecież nie robię chyba nic co może zwracać na mnie uwagę! Ale jednak! To zapewne przez to okropne przekleństwo, które tu nazywają darem. Gapiłem się na kuzynkę? Ja patrzę się na wszystkich. Ale na nikogo nie patrzę tak, jak na Delilah. Nie mogę nic poradzić na to, że takie uczucia ogarniają mnie, gdy tylko uda mi się ją dojrzeć. Uczucia, które uzewnętrzniam rozmarzonym spojrzeniem i brakiem samoświadomości. Raz, widząc jak Bogini przegląda się w lustrze na korytarzu, zapatrzyłem się w nią tak strasznie, że nie zauważyłem nawet, iż już stamtąd poszła. Wpatrywałem się w dawno opuszczone miejsce, mając głowę opartą o zimny mur, a wzrok maślany. Ile bym dał, by zabić poczucie wstydu, który mnie ogarnął, kiedy dowiedziałem się, że Lemon widział te spojrzenia. Nie umiem kryć swych uczuć, a powinienem spróbować. Może wtedy będę mógł bezkarnie wodzić wzrokiem za Powodem Mego Istnienia.
- Czy to źle? Wybacz, jeżeli uraziłem Cię lub ją. Ją w szczególności. Nie mogłem jednak oczu oderwać od tego piękna, od tej cudnej dziewczyny- przyznałem. Było mi strasznie głupio mówić o tym, ale kiedy myślałem o Złotowłosej, było mi jeszcze trudniej funkcjonować. Nagle coś sobie uświadoniłem. Przeniosłem wzrok na bruneta. Jakie szlachetne ma rysy! Taki podobny do mej Ukochanej.
- Och, cóż za dobry człowiek mógł dostąpić zaszczytu posiadania w rodzinie tak zacnego stworzenia. Pozwól mi ofiarować Ci choćby ten marny podarunek - świeże jeszcze, mam nadzieję- wlepiałem zauroczone oczy w Lemona. Och, czyli w jego rodzinie była Cudna Istota. Podałem mu rogalika, którego wcześniej tu przyniosłem. Niestety drugiego zdążyłem zjeść. A herbata? Uniosłem filiżankę, gotów ofiarować również ją Tilleyowi.
-Czy to błogosławieństwo, czy to przekleństwo, mieć za krewną Najcudniejszą?- zastanowiłem się, wypowiadając na głos swoje myśli. Nie wiedziałem, że mówię na głos. Mój wzrok ponownie rozmarzony zahaczył się na stojącym nieopodal karmniku dla ptaków. Wróble.
-Widzieć na codzień te gwiazdy, ale nie móc ich poprawnie podziwiać. Całować zjawiskowe lico, nie będąc jednak przyzwolonym by marzyć o tym, co następuje..-rozważałem, prawdziwie pochłonięty swoimi marzeniami. Lemonowi nie wpadało marzyć o Delilah. Mnie też nie. Ale ja nie mógłbym żyć, gdybym nie łamał tej reguły.
Maurycy
Maurycy
lucyfer


Powrót do góry Go down

Parkowe Alejki Empty Re: Parkowe Alejki

Pisanie by Lemon Sob Cze 25, 2011 11:54 am

Gdybym wiedział, że oto spotkałem człowieka co nie wie co znaczy słowo zbereźnik chociaż całkiem mądrze gada to chyba bym padł na twarz i począł dziękować wszelakim bóstwom i bósteczkom na czele z Kawą, że oto znalazłem kogoś kogo będę mógł wrabiać w co zechce, a on nawet się nie skapnie, że ja mu niszczę spojrzenie na świat, bo i tak miał je już gorzej pokręcone niż moje. Nawet się nie przejmowałem tym, że wciąż nie wiem jak on się nazywa. Zresztą on mnie też nie znał. Mało ważne. Potem się zajmiemy kurtuazją, teraz trzeba się skupić, bo o takiej porze trudno mi było załapać o czym pierdoli blondasek.
- A patrz sobie - Machnąłem na to ręką. Każdy mógł sobie patrzeć byleby na patrzeniu się skończyło, bo jednak Delilah miała już chłopaka, co przyjąłem do siebie po jakimś czasie i tylko dlatego, że owym chłopakiem był Neptun. Jemu ufałem. - Tylko wiesz nie próbuj nic więcej, bo ona ma chłopaka i jemu to się może nie spodobać. - Ależ ja miły byłem. Przecież równie dobrze specjalnie mógłbym go napuścić na kuzyneczkę, podszepnąć co trzeba dyńce i obserwować jak młody dostaje wpierdol. Może wtedy by się ocknął i zaczął zachowywać bardziej życiowo. Taka laleczka.
Patrzyłem na niego jakbym go pierwszy raz w życiu widział, bo w sumie tak było. Krótki moment w bibliotece średnio się liczył, gdyż nawet z bliska nie dane mi go było sobie obejrzeć. Jednak nigdy bym nie przypuszczał, że taki blondasek będzie ćpał. Naćpany ze mną gadał.
- Kurwa, stary. Cożeś brał i gdzie to dostanę? - Zapytałem, biorąc od niego rogalika. Jak dają to bierz. A nuż to właśnie w tym rogaliku są jakieś specyfiki, które sprawiają, że ludzie gadają jak pojeby. - Dzięki - mruknąłem, rozrywając rogalik na pół i jedną z części od razu wpychając sobie do ust. Pokręciłem głowę przecząca na to jego częstowanie herbata. Kawy mi trzeba było. - Przekleństwo - odparłem. Kurwa. Filtr w mózgu potrzebny mi. - Jak ona zacznie gadać, a ty nie zdążysz zwiać to w pięć minut poznasz ją aż za dobrze. - Uśmiechnąłem się, przypominając sobie jak ostatnio próbowałem przed nią zwiać, ale nie zdążyłem skoczyć do łazienki i znów słuchałem o tym jak to chyba Justin Bieber to koniec. Smutne, oj smutne. - Serio wystarczy do niej podejść, a cię zagada. - Naprawdę chciałem zniszczyć jego wyobrażenie o Delilah? Oczywiście. Bo mi było dziwacznie słuchać o niej tych bredni. Był gorszy ode mnie! Zresztą blondasek był taki naiwny, że aż mi go szkoda się robiło. Wzdychać do Delki? Jak bardzo głupim trzeba być, by to robić?
Gdy tak znów zaczął pieprzyć zupełnie nieodrzeczy odsunąłem się troszkę. Szkoda, że już nie miałem rogalika. Całkiem smaczny był, ale nic mi się nie działo. To skąd on brał prochy? Pewnie nawet hipisi tego nie mieli.
Lemon
Lemon
król burdelu


Powrót do góry Go down

Parkowe Alejki Empty Re: Parkowe Alejki

Pisanie by Maurycy Sob Cze 25, 2011 1:47 pm

Prochy. Może narkotyki pomogły by mi ulżyć w cierpieniu. Przestałbym choć na kilka błogich chwil oczyścić umysł i nie czuć rozdzierającego bólu w klatce piersiowej. Ale czy brak czucia nie byłoby powodem jeszcze większej rozpaczy? Paradoksalnie coś co miało ująć, podwoi me cierpienie. Wolałem nie próbować. Poza tym, nie wyobrażałem sobie życia bez niej. A obawa, iż naćpany nie będę jej pamiętał, jeszcze mocniej mnie odciągała od tego absurdalengo pomysłu. Nawet nie wiedziałbym skąd mam wziąć narkotyk. Na szczęście ustaliliśmy, że nie potrzeba mi owego.
Ja oczywiście wiedziałem, że moja Cudna ma już wybranka serca. Nie mogłem mieć jej za złe tego wyboru, a jego nie mogłem nielubić, skoro ona sama była szczęśliwa z Neptunem. Moje uczucia były tylko moim problemem, bo też tylko ja jeden na całym świecie darzyłem bliźniego takim głębokim uczuciem. Gdybym miał psychologa, pewnie skonkluzowałby to jako potrzebę kochania. Ja nie mam komu poświęcić uczuć, a z drugiej strony mam ich aż nadto. Nie posiadam rodziny, która niczym gąbka, mogłaby pochłaniać uczucia. Nie umiem ukochać świata, bo to pojęcie abstrakcyjne, a wciąż poznając otoczenie, skłonny jestem mocniej się go bać niż kochać. A Delilah? Cud Stworzenia, chodzący promyk pełen uśmiechów, taka żywa, taka szczęśliwa.
Słuchałem uważnie, bo sam stwierdził, że przekleństwo. Och, więc nie tylko ja widzę, jakim aniołem jest wybranka mego serca! Nawet nie wiem, czy cieszyć się czy płakać. Z jednej strony czuję, że wreszcie gdzieś należę. Natomiast z drugiej strony wiedziałem, że nikt inny nie będzie umiał tak jej docenić. A ja nie miałem tyle śmiałości, by samemu wypowiedzieć moich myśli w jej kierunku. Nigdy w życiu.
-Zbliżyć się do niej to już największy prezent, ale, żeby przemówiła? Jej słowa muszą pachnąć świeżymi kwiatami, błyszczeć niczym unikatowe diamenty, brzemić syrenią melodią- zachwyciłem się. Czy naprawdę mógłbym porozmawiać z Delilah? Toż to takie niesamowite!
Maurycy
Maurycy
lucyfer


Powrót do góry Go down

Parkowe Alejki Empty Re: Parkowe Alejki

Pisanie by Lemon Sob Cze 25, 2011 6:09 pm

Uśmiechnąłem się szeroko rozbawiony bzdurami wygadywanymi przez chłopaczka. Chyba go polubię. Ba. Ja już go lubiłem. Chłonął wszystko co się do niego mówiło niczym gąbka i zdawał się w to wierzyć. Mało kto mi wierzył. Wydawało mi się, że jeszcze Heidi jest taka, że myśli, że mnie zna, a tak naprawdę to w żaden sposób nie potrafi poznać się kiedy ja kłamię. A kłamałem bez przerwy. Sam się już w tym gubiłem.
- Japierdolę. Po prostu podchodzisz, mówisz cześć, a jak to zbyt wiele to po prostu się uśmiechasz, a reszta to już jej gadanie. - Strasznie dużo rad ode mnie dostał. Ale to po prostu było śmieszne jakie on miał problemy z najprostszymi sprawami. No i gadał jak natchniony poeta. U mnie natchniony poeta równał się najarany poeta. Bo to było to samo. Z poetów to dopiero ćpuny były. - Co do cudowności jej głosu to uprzedzam, że co za dużo to niezdrowo, więc wątpię byś już po pierwszej rozmowie dalej tak myślał. - To ja się potrafiłem czasem rozgadać nie wiadomo o czym, ale ona? Przy niej byłem milczkiem. Najgorzej jednak, gdy nam obojgu się brało na monologi. Nasza ostatnia debata na temat wpływu Justina Biebera na nastolatki chyba musiał uśpić parę osób w salonie, gdzie owa rozmowa się odbywała. -Więc panie natchniony jak się nazywasz bym mógł jej szepnąć o tobie słówko? - Raczej zapomnę to zrobić, ale skoro sam sobie chłopak nie radził to przynajmniej wypadało udać, że mu się pomoże, co nie?
Lemon
Lemon
król burdelu


Powrót do góry Go down

Parkowe Alejki Empty Re: Parkowe Alejki

Pisanie by Maurycy Nie Cze 26, 2011 8:53 am

Kolejnym z mych przekleństw był niewątpliwie sposób mówienia. Nie umiałem wprawdzie przeklinać, ale to nie wszystko. Kiedy mówiłem o Delilah, moje usta nie umiały artykuować prostych słów. Starałem się mówić prościej, bo obecność kogoś kto mnie słucha wywierała na mnie nacisk, by raczej być zrozumiałym. Ale proszę nie zrozumieć mnie źle - nie było wcale moim celem, by mnie rozmówca pojął i chciał ciągnąć temat. Jak ktoś, kto nie jest mną, mógłby prawdziwie pojąć jakie mną targają emocje. Nie, to tylko podświadomość nakierwoywała się sama na to, by nie używać łacińskich zwrotów, długich słów, czy cytatów z klasków.
Wpatrywałem się w Lemona niczym w guru. On znał mą Niebiańską Istotę najlepiej. Wiedział więc jak należy postępować w jej towarzystwie.
-Zaprawdę powiadasz, iż wystarczy uśmiech?- trochę się zgubiłem wzrokiem, ale szybko wróciłem do pana Tilleya -Może zbyt byłbym przejęty jej obecnością, by umieć zmusić me ułomne usta do jakiegokolwiek grymasu. Przecież to Anioł, cóż ja mówię! Przy niej każdy dzień byłby światłem, a uśmiech przyklejony do twarzy wcale nie maską, ale pradziwym obliczem.
Zaprawdę byłem wdzięczny jegomościowi za tak dobre rady. Wystarczy podejść i chłonąć zjawiskowość Delilah, to wspaniale. Nie umiałbym otworzyć przy niej ust, w obawie, iż powiem coś okropnego i prostackiego. Ale jej należą się prawdziwie słowa. Musi wiedzieć, że ją podziwiam. Ale musi? Może jednak nie uświadamiać dziewczęcia, by nie zasmucać jej. Tak, nie. Cóż za trudne wybory przyszło mi rozstrzygać!
-Och, wspomniałbyś o mnie słowo! Czy to nie za wiele dla tak szlachetnej osoby. Jeżeli to problem, nie chcę Cię nim obarczać. Ale to niezwykła hojność i już jestem wdzięczny!- zachwyciłem się. Jakim godnym człekiem okazuje się być Lemon. A tak pożarł tego rogala, że wydawać by się mogło chłop.
- Lecz nie obawiaj się panie, nie pragnę złamać jej serca, nie pragnę nawet go ruszać. Szczęśliwy, choć cierpiący, byłem na wieść o tym, iż już ona ma swego wybranka. Cieszy mnie jej szczęście, nie musi więc obawiać się mnie żaden jej adorator- dodałem szybciutko, nawet nie wiedząc, że Neptun zaprawdę mógłby samym spojrzeniem mnie zabić. -Imienia nie mam, ale jeżeli ta plakietka ma być czymś co mnie wyróżni, to napisane na niej jest Lucyfer Kain Abdullah Hannibal- przedstawiłem się, a przy każdym imieniu nagle osiągałem jakąś odwagę w oczach. Sam zapracowałem na te imiona, uciekając Defrostom. Odwaga, która oczywiście spowodowana była nie kim innym, jak Delilah. Ja przeklęty, wiecznie tylko o niej myśle.
Maurycy
Maurycy
lucyfer


Powrót do góry Go down

Parkowe Alejki Empty Re: Parkowe Alejki

Pisanie by Lemon Nie Cze 26, 2011 2:04 pm

Byłoby jednak milej gdyby chłopaczek potrafił gadać w ludzkim języku, a nie takie pierdolenie o szopenie. Skąd ja znałem szopena? Chupa mi kiedyś o nim opowiadała i nawet zapamiętałem. Patrzcie jak ja ładnie potrafiłem słuchać, jeśli tylko mój rozmówca nie przekraczał limit dwudziestu zdań w jednej wypowiedzi. Jednak mało kiedy trafiała mi się taka osobistość, więc zdecydowanie nie powinienem narzekać. Jednakowoż gdyby pora była późniejsza, a ja bardziej przytomny lepiej bym rozumiał o czym blondasek do mnie gada.
- W sumie za pierona nie wiem cośty do mnie właśnie powiedział, ale mówię ci. Wystarczy podejść, uśmiechnąć się. Delilah uwielbia niewinne ofiary, które może zagadać. - Przesadzałem ja wiem, ale chłopaczek nie wie. Chłopaczek mi nie wierzy, kiedy stawiam ją w złym świetle, więc zabawa jest przednia. Zresztą to nie tak, że Dee robiła swoje specjalnie. Po prostu jeśli ktoś nie miał serca powiedzieć jej dosyć, nie mów tyle to sam sobie grabił i w ogóle mi durnia nie żal.
Pokiwałem głową na te jego jęki zachwytu. Pewnie nie ucieszy się, jeśli kiedykolwiek dowie się co ja powiedziałem Dee o nim, ale kurwa, takiego typa to dawno nie spotkałem i musiałem się podzielić wrażeniami z kuzyneczką. Gdzieżby inaczej. Roześmiałem się, gdy wreszcie dowiedziałem się jak on się zwie.
- Kurwa stary. A myślałem, że mi starzy zrobili krzywdę z imieniem, ale tobie? No chyba, że próbujesz mnie tu złoteńki okłamać. - Się bym podparł pod boki i zacmokał, ale pozycja w jakiej się znajdowałem nie pozwalała mi na to pierwsze. A szkoda. Będzie bez cyrków w takim razie. - No dobra Hannibalu, jestem Lemon. - Ściągnąłem okulary z nosa i po raz kolejny zacząłem je przecierać. - Co do twego pragnienia szczęścia to muszę przyznać, że jesteś niezwykłym przypadkiem. Chłopakom w twoim wieku zwykle chodzi li i jedynie o seks. - Wydawał się być jeszcze młodszy niż musiał być. Napoleonowi coś tak się o nim wymsknęło kiedyś. Tak czy siak nie wiedziałem o nim zbyt wiele, jednak teraz przynajmniej miałem pewność, że to ten Lucyfer, tak potrzebny do podbicia świata. - Chcesz ją przelecieć? - Że też akurat musiał się we mnie obudzić szaleniec. Błysk w oku był jeszcze bardziej widoczny niż zwykle, ale zamglony, bo wciąż nie miałem okularów na oczach.
Lemon
Lemon
król burdelu


Powrót do góry Go down

Parkowe Alejki Empty Re: Parkowe Alejki

Pisanie by Maurycy Nie Cze 26, 2011 2:52 pm

No nie zaprzeczę, iż było mi przykro, że Lemon nie zrozumiał. Wydawało mi się, iż właśnie spotkałem człowieka, który zostane mym przyjacielem. Tak bardzo tego pragnę! Nie ma jednak moje pragnienie nawet porówanie z tym, jakie pragnienie czuję do Delilah. Pragnienie kochania jej.
-Tobie też nadali imię!?- prawie zachłysnąłem się tym odkryciem. Wprawdzie już wcześniej lubiłem Lemona, ale skoro jemu też Starsi nadali imię, mieliśmy coś wspólego! Mi musieli, bo przychodząc tu nie miałem pojęcia jak się nazywam. Ale jego nazwali tylko Cytryną? Podejrzane.
Na słowo seks tylko się zaczerwieniłem. Bo pomino, że nie słyszałem jeszcze tego wyrażenia, w jego ustach zabrzmiało conajmniej jak obelga. Czy mi w takim razie też zależało na seksie? Jaki ja jestem biedny, a nawet nie wiem co mam z tym zrobić.
-Przelecieć ją?- zdziwiłem się tym pytaniem. Jak to przelecieć? Skąd mogłem znać to wyrażenie, skoro najczęściej rozmawiałem z Homerem, Dostojewskim czy Hemingwayem. Łatwiej by było, gdybym pojmował sztuki Szekspira. Ale w nich lubiłem wszystko prócz ogromu niezrozumiałych słów. Patrzyłen ufnym spojrzeniem na Lemona. Chciałem przelecieć się wraz z Dee. Tak, to pewne. Ech, czy to tak ładnie naciągać dziecko? -Chciałbym wraz z nią przelecieć się gwiezdną drogą wyobraźni, zanurzyć się w nieskończonym oceanie marzeń, doświadczyć spęłnienia- powiedziałem, odpływając wzrokiem na chmurki. Chyba trochę przesadziłem z tymi marzeniami. I wypowiedziałem ja na głos! I wcale nie mogłem wiedzieć, jak moja wypowiedź dwuznacznie brzmiała.
Maurycy
Maurycy
lucyfer


Powrót do góry Go down

Parkowe Alejki Empty Re: Parkowe Alejki

Pisanie by Lemon Nie Cze 26, 2011 5:25 pm

Serio chciał zostać moim przyjacielem? Moi przyjaciele musieli mieć w głowie równie nierówno co ja, więc... nadawał się. Z drugiej strony chyba bym nie wytrzymał takiego natchnionego gadania w zbyt wielkiej ilości, ale jak mi się uda to ja go jeszcze ustawię. Jednakże pewnie zupełnie nie będzie mi się chciało.
- No jak każdemu - odparłem zaskoczony, że niby taki inteligenty i oczytany, a tak głupie pytania zadaje. - Wiesz rodzice zwykle robią to przy narodzinach, by mieć jak nas na obiad zawołać. - Chyba powinienem dziękować, że kochana mama i kochany tata nie byli, aż tak naćpani, by mnie nazwać Płomyk Nadziei czy Stokrotka. A tu tylko Lemon. No ulga totalna. Chociaż. Chciałby się nazywać Hannibal. To dopiero było zajebiste. Oh rodzice czemuście mnie tak nie nazwali. Lemon był taki nudny. No co drugi na ulicy tak się nazywał.
- No wiesz zaliczyć - rzuciłem zdziwiony, że nie wie o czym ja do niego gadam. Już nawet miałem się pytać czy ktoś z nim rozmawiał o kwiatuszkach i pszczółkach, ale nie zdążyłem, bo młody począł gadać takie rzeczy, że po prostu nie mogłem zrobić nic innego jak zacząć się opętańczo śmiać. - Japierdolę - wymamrotałem, ocierając samotną łzę z oka. - Gdybyś ty wiedział o czym mówisz - pokręciłem głową. Nie było co go uświadamiać, bo by nie był już taki zabawny. Szkoda, że go tyle przede mną chowali. - Na to może wiele lasek polecieć. - A on pewnie znowu nie pojmie o co mi chodzi. I dobrze. Może znów zada durne pytanie. Zaczynałem lubić jego durne pytania i natchnione gadki. No dobra z tym drugim przesadzałem. Raz mu się udało mnie rozśmieszyć i tyle.
Lemon
Lemon
król burdelu


Powrót do góry Go down

Parkowe Alejki Empty Re: Parkowe Alejki

Pisanie by Maurycy Pon Cze 27, 2011 11:13 pm

Tak, chciałbym. Wprawdzie nie wiem jeszcze, cóż może oznaczać to, że Lemon będzie mym przyjacielem, ale jeżeli się nawet nie uda, to i tak będę mu chętnie przynosił rogaliki i inne słodkości. I co, że narażę się na to, iż mnie ktoś zauważy, że komuś podwyższę moc, albo, że ktoś się do mnie odezwie. Leo już zrobił dla mnie tak wiele, powiedział jak mógłbym postępować z mą Cudną, iż należało mu się, bym się oddwdzięczył.
-Och, miałem wrażenie...- nagle emocje opadły, zasmuciłem się, a na bladej twarzy wykrzywiły się w podkowę wąskie usteczka -.. miałem wrażenie, że może i Ciebie dotknął podobny do mojego los
No cóż, na szczęście dla Lemona nie dotknął go mój los. Rodzice mogli go nazwać Cytryną, mogli za niego wszystko robić, nie musiał przywyczajać się w ostatnim miesiącu do widoku więcej niż pięciu ludzi. Dla mnie każdy dzień był jakąś udręką. Każdego dnia poznawałem ten okrutny świat na nowo. A Cytrynek bawił się światem, mógł sobie robić co chciał. I miał rodzinę. A w rodzinie Piękną Dee. Ach, ileż bym oddał, by choć sekundę w jej towarzystwie sędzić. Sekunda nie nasyciła by jednak mych pragnień, ale czy nie oddałbym wszystkiego, by w życiu choć przez mgnienie oka stanąć u jej boku?
-Czy tu u was wszystko tak ciągle LATA. Ktoś ma kogoś przlecieć, ktoś ma na kogoś polecieć- rzuciłem, zupełnie nie rozumiejąc jego wybuchu śmiechu. Ale na mą białą szyję wpęłzł rumieniec wstydu.

Maurycy
Maurycy
lucyfer


Powrót do góry Go down

Parkowe Alejki Empty Re: Parkowe Alejki

Pisanie by Lemon Wto Cze 28, 2011 12:42 pm

Co będzie oznaczać, że Lemon stanie się czyimś przyjacielem? Dużo, dużo złego dla frajera co zechce go teraz słuchać o każdej porze. Że też ludzie po dłuższym kontakcie ze mną chcieli jeszcze odbierać ode mnie telefony. Ale co do tego imienia to na serio dziwaczna historia i gdyby mi się chciało to bym się jej przyjrzał bliżej, a nawet jeśli będę miał nastrój na sprawdzanie tego to przecież nawet nie będę o tym pamiętał.
- Jaki los? - zapytałem, chociaż może powinienem siedzieć cicho, ale jak już wspominałem czasem filtr w mózgu mi nie działał i mówiłem wszystko co aktualnie plątało mi się po głowie. Delka zdecydowanie też takie coś miała i też jej nie działało jak trzeba. O ile w ogóle działało.
Co do okropnego losu to faktycznie nasze życie wyglądało całkiem inaczej. On wiecznie zamknięty na świat, a mi rodzice aż za bardzo okno na świat otworzyli. Tyle ile ja widziałem. Zawsze mnie dziwiło, gdy okazywało się, że koledzy z Kanady nigdy nie widzieli tygrysa w jego naturalnych warunkach życiowych. A ja widziałem. Jedno z lepszych, prawdziwych wspomnień.
- Lubimy to słowo - uznałem, wzruszając ramionami lekko. Może faktycznie przesadzaliśmy z wykorzystywaniem słowa lata, ale już tak było i jak na razie nikt nie protestował. Tak jakoś powoli zaczynałem czuć, że chyba pora będzie się podnieść i iść do rezydencji. Ja chyba nawet miałem coś zrobić wcześniej. Tylko co?
Lemon
Lemon
król burdelu


Powrót do góry Go down

Parkowe Alejki Empty Re: Parkowe Alejki

Pisanie by Maurycy Wto Cze 28, 2011 5:18 pm

Pokręciłem głową. Przyjaciele przyjaciółmi, ale wstydziłem się tego, że nie miałem normalnych rodziców, normalnego imienia, że nie mówiłem jak normalny chłopak i wszyscy się z tych rzeczy śmiali. A ja nawet nie wiedziałem, że to źle i nawinie opowiadałem im wszystko, nawet dawałem swoje serce na dłoni. Nie chciałem więc już nic mówić. A jak ja nic nie chcę mówić, to już koniec. Lemon pewnie się mą dlatego już znudził i powiedział, że spada. Pozdrowiłem go jeszcze, pożyczyłem miłego dnia, wyraziłem nadzieję, że jeszcze go spotkam i już uciekał. A ja usiadłem na ziemi.

/koniec.
Maurycy
Maurycy
lucyfer


Powrót do góry Go down

Parkowe Alejki Empty Re: Parkowe Alejki

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics
» Alejki

 :: Rezydencja :: Zewnatrz :: Park

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach