Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Ogród

+9
Cornelia
Dimitri
Yves
Javier
Ianelle
Ronja
Justin
Natalie
Mistrz Gry
13 posters

 :: Rezydencja :: Zewnatrz :: Park

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Ogród - Page 3 Empty Re: Ogród

Pisanie by Yves Wto Maj 31, 2011 11:04 pm

Przez te kilka chwil, gdy zbliżał się do mnie towarzyszyło mi to irracjonalne uczucie, chęć ucieczki połączona z pragnieniem podbiegnięcia do niego i przytulenia, a gdy podszedł bliżej, uśmiechnął się po swojemu, z tym swoim błyskiem w oku i ironiczną uwagą na powitanie, wcale nie było mi lepiej. Miałam niesamowity mętlik w głowie, udało mi się go pozbyć na miesiąc, lecz wrócił wraz z mym powrotem tutaj i spotkaniem Dimitri'ego. Patrzyłam na niego próbując ignorować zalewające mój umysł wspomnienia naszego ostatniego spotkania, tego, które pamiętał, przecież nie wiedział, że widziałam go w szpitalnym łóżku. Przez cały mój pobyt w Anglii nie mogłam odgonić od siebie tych myśli, wspomnienia dziwnego pocałunku, pełnego pasji, lecz nie takiej, z którą całował wcześniej; tamten pocałunek był niezwykle uczuciowy... i delikatny. Delikatność nigdy nie cechowała mojego ulubionego Fina. I właśnie ten pocałunek zaprzątał mą głowę akurat w najmniej odpowiednim momencie, gdy ten, który mnie nim obdarował, i dla którego nie miał on większego znaczenia (nie żebym się tym jakoś specjalnie przejmowała), stał przede mną, i którego widok skutecznie uniemożliwiał mi udawanie względnego spokoju i obojętności i po prostu musiałam obdarować go uśmiechem. - Cieszę się, że okazał się partaczem. - Powiedziałam kładąc na chwilę dłoń na policzku Lyytikainena. Ot, jakby sprawdzając czy się zaraz nie rozleci. Niestety był to zły pomysł ponieważ poruszyłam powietrze doprowadzając do mych nozdrzy zapach dymy papierosowego, który go nadal otaczał i w ciągu chwili zrobiło mi się słabo, musiałam gdzieś usiąść, lecz w pobliżu nie było żadnej ławki. Zrobiłam więc kila kroków w tył i usiadłam w cieniu drzewa przymykając na chwile oczy i wdychając świeże powietrze.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Ogród - Page 3 Empty Re: Ogród

Pisanie by Dimitri Czw Cze 02, 2011 1:27 pm

Nie wiem czy jej słowa były tymi, które najbardziej chciałem usłyszeć, bo pozwalając sobie na małą nadinterpretację można było dojść do wniosku, że to ona zleciła zamordowanie mnie, ale ostatecznie rozmyśliła się i uznała za dobre to, że jej posłaniec spierdolił zadanie. Zaraz jednak zmuszony zostałem do porzucenia dalszych dywagacji na temat jej słów - właściwie to od kiedy starałem się zrozumieć sens tego, co mówi do mnie jakakolwiek kobieta? - bo dziewczę wyraźnie poczuło się gorzej. Niemal automatycznym ruchem podtrzymałem ją, co pewnie nie było wcale takim dobrym pomysłem, bo przecież była teraz wyczulona na zapach dymu i takich tam innych, no ale przecież nie mogłem pozwolić, żeby coś jej się stało. Nie wiedziałem, czy podobne stany to u niej coś normalnego, czy też nie. Pamiętałem tylko tyle że jeszcze jakiś czas temu była dosyć słaba, ale wiadomo, że wiele mogło się zmienić od naszej ostatniej pogawędki.
- Wszystko w porządku? - zapytałem przyglądając jej się uważnie. To chyba oczywiste, że się o nią niepokoiłem i nikt nie powinien doszukiwać się tu żadnych nadinterpretacji. W końcu przejmowałem się losem wszystkich moich przyjaciół. Przykład? Martwiłem się o Cooka, kiedy po raz kolejny mieszał jednocześnie tyle środków, że równie dobrze mógłby wpaść w śpiączkę. Albo o Justina, kiedy spierdolił się ze schodów. Dobra, za sześćdziesiątym trzecim razem może i nie byłem aż tak zmartwiony jak za pierwszym czy drugim, ale w tym przypadku to chyba nic dziwnego. Właśnie, Justin. Co się z nim działo? Ostatnio widywałem go niezmiernie rzadko, a nawet jeśli, to łaził wszędzie ze swoim zwierzakiem i bredził do niego, wmawiając wszystkim, że jest jego tatą. Kretyn. Bardzo, kurwa, zabawny temat.
- Swoją drogą, nie kręci się gdzieś tutaj twój ukochany? Nie żebym miał coś przeciwko, bo wiesz, takie lądowanie w szpitalu to naprawdę zajebista sprawa, ale miło by było zostać choć raz uprzedzonym - rzuciłem ironicznie. Szczerze powiedziawszy niewiele obchodziło mnie, gdzie może podziewać się Shaque, ale moje pytanie miało być eufemistycznym zagadnieniem o to, czy dalej z nim jest i czy utrzymywała z nim kontakt po swoim wyjeździe. Jedyne co wiedziałem to to, że nie odzywała się do mnie. Ani do Justina. Chociaż oczywiście wcale mi to nie przeszkadzało. Nic a nic, kurwa.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Ogród - Page 3 Empty Re: Ogród

Pisanie by Yves Czw Cze 02, 2011 5:02 pm

Niepotrzebnie zamykałam oczy, po ich otworzeniu pojawiło się mnóstwo święcących punkcików, które aż raziły mnie swym blaskiem. Oparłam się o drzewo za moimi plecami, a tym samym o dłoń Dymka, którą podtrzymywał mój kark. Uśmiechnęłam się delikatnie i pokiwałam głową ponownie przymykając oczy. Tak było chyba lepiej. Gdy mroczki rozpłynęły się spojrzałam na Lyytikainena, który wyglądał na naprawdę zmartwionego. Mną? To naprawdę urocze. - Już dobrze. - Powiedziałam zerkając w bok. Jego wzrok nieco mnie peszył i poczułam że się rumienię. Otuliłam się mocniej swetrem, jakby miało to ukryć moje zażenowanie, a jedyne co zostało przez to spowodowane to uwydatnienie się mojego, na szczęście, niezbyt wystającego brzuszka. Tata uznał, że to rodzinne, ciąże mamy też przebiegały dość 'chudo' i obfitowały w omdlenia.
Całkiem miłą i spokojną atmosferę musiała przerwać uwaga, przed wypowiedzeniem której Lyytikainen oczywiście nie mógł się powstrzymać. Wywróciłam oczami i spokojnie odpowiedziałam ujmując jego brodę między mój palec wskazujący i kciuk. - Zwykłe obicie Twej ślicznej buźki byłoby dobrym pomysłem, jednakże to co zrobił Shaque było dość... niezrównoważonym zachowaniem. - Uśmiechnęłam się nieco kpiąco. "Niezrównoważone zachowanie" było baaardzo eufemistycznym stwierdzeniem. - Nie kontaktowałam się z nim tak samo jak z Tobą. - Uniosłam jedną brew szykując ostatnią uwagę. - Połowa Twych wypowiedzi dotyczy Shaque'a... Czyżbyś się zakochał mój drogi? - Uśmiechnęłam się. Dawna Yves powróciła, choć w nieco spokojniejszym wydaniu. Tęskniłam za nią. I miałam nadzieję, że Dymek trochę też.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Ogród - Page 3 Empty Re: Ogród

Pisanie by Dimitri Czw Cze 02, 2011 10:31 pm

Przyglądałem się z niemałym zainteresowaniem, graniczącym wręcz z fascynacją, jak Yves się zarumieniła. To nie był codzienny widok, a takie rzeczy pasowały bardziej do drugiej z bliźniaczek Ainsworth. A przynajmniej Will mówił, że tak było. Swoją drogą nigdy nie rozumiałem tego całego zamiłowania Donovana do niewinnych dziewczątek, płoniących się pod pierwszym lepszym intensywnym spojrzeniem, ale kiedy teraz patrzyłem na uroczo zarumienioną Yves musiałem przyznać, że coś rzeczywiście w tym było. Właśnie, to był kolejny dowód na to jak bardzo pojebany i niesprawiedliwy był świat. Bo ja się pytam - ja i Will, obaj pieprzyliśmy praktycznie identyczne dziewczyny, o takim samym materiale genetycznym i aparycji, obie pozbawiliśmy ich zajebistej niewinności i generalnie w podobnym stopniu czyniliśmy zło na świecie, więc dlaczego, kurwa, on dalej mógł żyć bez świadomości zaciążenia jakiejś Ainsworth, a ja nie? Gdzie tutaj do kurwy nędzy jest sprawiedliwość? To na pewno kwestia jakiejś złej karmy czy chuj wie czego. To by się nawet zgadzało. On swoje złe uczynki, demoralizowanie innych, wykorzystywanie wdzięków kobiet i takie inne rzeczy przypłacił wypadkiem, a mi najwyraźniej przypadło w udziale ojcostwo. Zajebiście. Nie, nie mogłem znów wrócić na temat całej tej sprawy, bo chyba straciłbym całe resztki chęci do siedzenia tutaj. To wszystko mnie po prostu przerastało. W ramach akcji zapominania o sprawie dziecka postanowiłem skupić się na Ainsworth, więc pogładziłem ją po włosach, gdy oparła się o moją rękę. Wyszczerzyłem się do niej ładnie, gdy tak delikatnie ubrała w słowa czyny Shaque. W sumie przestałem nawet mieć aż tak zjebany nastrój i gdyby nie bolące żebra byłoby całkiem zajebiście. Momentalnie poczułem się lepiej kiedy Yves zaczęła zachowywać się jak... no, Yves. Magia, kurwa. Dopiero teraz uświadomiłem sobie jak cholernie brakowało mi tych naszych wszystkich dziwnych gier.
- Aha, masz mnie - przyznałem z ciężkim, teatralnym westchnieniem i pokręciłem głową. - Tylko nikomu nie mów. Kurewsko bardzo go kocham, tylko z jakiegoś zupełnie niezrozumiałego powodu wydaje mi się, że nie tylko nie odwzajemnia moich uczuć, ale wręcz odczuwa w stosunku do mnie dziwną antypatię. Wiem, może to pochopne wnioski, ale chyba daje mi lekkie sygnały. Szkoda. Może woli blondynów, kto wie - rzuciłem i automatycznie zmierzwiłem dłonią włosy. - Jak myślisz, dobrze byłoby mi w blondzie? - dodałem poważnym tonem, zerkając na nią.
- Swoją drogą, musisz mieć naprawdę zajebiste wytłumaczenie, czemu nie wysłałaś mi nawet zwykłej pocztówki z Anglii - To również powiedziałem lekko, niby wyłącznie mimochodem, jednak zawarta myśl była jak najbardziej poważna. Nie rozumiałem, czemu w ogóle nie odezwała się podczas tego swojego wyjazdu. Kurwa, najwidoczniej nawet nie zainteresowała się, czy w ogóle żyję. Czy tak wiele wymagałem sądząc, iż moja przyjaciółka, która nota bene była w ciąży z moim - jaktobrzmikurwa - dzieckiem przejmie się tym, czy nie umarłem, pobity przez jej chłopaka? Nie wydaje mi się. Chociaż, przyznaję, cholernie ucieszyło mnie, że nie odzywała się też do Szaka. Jebany indiański skurwiel.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Ogród - Page 3 Empty Re: Ogród

Pisanie by Yves Pią Cze 03, 2011 7:42 pm

Założyłam włosy za ucho przyglądając się Lyytikainenowi spod półprzymkniętych powiek i uśmiechnęłam się promiennie odwzajemniając jego uśmiech. Skubałam palcami trawę i wsłuchiwałam się jego 'wyznanie z głębi serca' nie mogąc wyobrazić go sobie w roli ojca i utwierdzając się w przekonaniu, że to belgijskie małżeństwo, które znalazłam na stronie z ofertami 'oddam/zaadoptuję małego bękarta' wychowa małego sto razy lepiej niż nasza dwójka, choć nawet nie wiem czy istnieje nikła szansa, by Dimitri choć odrobinę sie przewartościował i uznał, że powinien być opoką i przykładem małego człowieka który niedługo wypełznie mi z pochwy*. Tak czy siak, nie nadajemy się oboje do tego zadania więc czy z jego pomocą czy nie i tak był nie dała rady wychować małego na w miarę porządnego człowieka. Nawet z pomocą niezastąpionej Yael i cudownego Justina. Pff...
Uniosłam brwi, gdy usłyszałam jego fantastyczny pomysł. - Jeśli masz zamiar się przerzucić na facetów to oprócz zmiany koloru, radziłabym zmianę uczesania... - Rzekłam zgarniając cudny nieład, który przed chwilą stworzył na swej głowie, do przodu by powstała ulizana grzywka. - ... a także ogolenie nóg i założenie szortów z szeleczkami. - Wyszczerzyłam się mierzwiąc brązową czuprynę bo wyglądał jak ostatni palant. - Jak ten palant, który grał Borata, kojarzysz? - Machnęłam ręką bo sama zbyt dobrze nie pamiętałam tego faceta. Mam bardzo wybiórczą pamięć co do filmów. Pamiętam tylko te, które mi się podobały, te które znienawidziłam po pierwszej minucie oglądania, by nigdy więcej po nie nie sięgnąć i te nieznośnie wręcz kretyńskie, idealne na nudny wieczór i odmóżdżenie. Inne wylatywały mi z pamięci, więc najwyraźniej Borat i ten drugi film, były po prostu żałosne; ewentualnie po samych trailera rozpoznałam, że kompletna porażka i nie obejrzałam nawet minuty, a skoro nawet tego nie pamiętam to musiały to być naprawdę żenująco paskudne.
Uniosłam brwi, gdy przeniósł się na temat Anglii i mojego wyjazdu i uznałam, że nie dam się wyprowadzić z równowagi i będę kontynuować naszą grę; ewentualnie wplotę w nią szczyptę prawdy. - A zasłużyłeś? - Wywróciłam oczami. - Nie sądzę... Byłeś dla mnie taki okropny. - Wygięłam usta w podkówkę i wgapiłam się w ziemię. - Uznałam także, że lepiej nie wysyłać Ci nic, póki byłeś nieprzytomny, bo jeszcze obudziłbyś się z amnezją i musiał zastanawiać 'kim jest Yves i czemu wyznaje mi dozgonną miłość w liście miłosnym okraszonym mnóstwem sprośności?!'. - Wróciłam do poprzedniego żartobliwego tonu i wywróciłam oczami, po czym obdarzyłam Lyytikainena miną 'Jakiś ty niedomyślny'.


*Pozdrowienia dla Justynki ;3
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Ogród - Page 3 Empty Re: Ogród

Pisanie by Dimitri Pią Cze 03, 2011 10:43 pm

Ulizałem jeszcze bardziej grzywkę, którą to postanowiła mi zafundować i spojrzałem na nią poważnie urażony. Wyglądałem pewnie teraz jak jakiś kretyn. Albo, co gorsza, Justin.
- Aha, a więc sugerujesz mi, że tak dużo brakuje mi do zostania ideałem dla wszystkich gejów tego świata? Dzięki - udałem niesamowicie oburzonego jej wszystkimi podpowiedziami. We mnie się nie wątpi, kropka, jestem idealny we wszystkim za co się tylko zabiorę. - Zresztą, zapytam o zdanie Cooka, jestem pewien, że on będzie łagodniejszym i, co ważniejsze, bardziej wiarygodnym krytykiem niż ty - dodałem triumfalnie, choć jednocześnie nie mogłem opanować lekkiego skrzywienia się na myśl o tej dziwnej części natury Jamesa. Za chuj nie potrafiłem pojąć, dlaczego do cholery jasnej nie mógł zadowolić się płcią piękną - szczególnie biorąc pod uwagę fakt, iż ze swoim talentem oraz całkowitym brakiem skrupułów mógł mieć każdą i to w dowolnie wybranym przez siebie momencie - i leciał czasami na facetów. No przecież kurwa. I jeszcze chwalił się tym przede mną, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo to potępiam. - Kojarzę - odparłem lakonicznie w odpowiedzi na uwagę o facecie od Borata i ponownie zmierzwiłem swoją czuprynę, żeby wprowadzić jeszcze większy nieład. Nie mogłem pozwolić, by został mi choć ślad po tej kretyńskiej grzywce, którą tak pięknie mi ułożyła.
Kącik ust mimowolnie powędrował mi w górę w półuśmiechu, gdy usłyszałem jej odpowiedź. W sumie dokładnie czegoś takiego mogłem się spodziewać. Naprawdę, kurwa, nie wiem jak to się działo, ale każdą, nawet najbardziej istotną sprawę potrafiliśmy z łatwością zdegradować do czegoś błahego, obracając wszystko w żarty. Pewnie nie ułatwiało to w żadnym stopniu naszej i tak cholernie skomplikowanej sytuacji, ale czy ktoś by się takim drobiazgiem przejmował? Bardziej zjebać i tak już nie mogliśmy.
- Ja? Okropny? Nie, Ainsworth, teraz przeginasz, ranisz mą wrażliwość i uczucia! - oznajmiłem śmiertelnie poważnym tonem, chwytając się dramatycznym gestem za serce. Pewnie miała trochę racji, no ale kurwa, miałem się jej przyznawać? I co, ona niby była idealna, tak? Postanowiłem jednak nic nie mówić. Jeszcze wkurwiłaby się, spopieliła mnie i chuj by z tego był, a przecież dopiero co uniknąłem śmierci. Tyle pracy uzdrowicieli nad przywróceniem mnie do stanu używalności miałoby się tak zwyczajnie zmarnować? Kpina. - Biorąc pod uwagę, że Yves to imię męskie, podejrzewam iż owszem, mógłbym czuć się nieco niezręcznie - stwierdziłem rezolutnie i zerknąłem na nią by sprawdzić, czy przypadkiem nie zabije mnie za wyśmiewanie się z jej imienia. Nie wyglądała na spragnioną krwi wroga. Miło. - No i wiesz, jeśli tak bardzo pragniesz wysyłać mi sprośne listy, możesz to robić nawet wtedy, albo raczej zwłaszcza wtedy, kiedy jestem przytomny - dodałem niskim tonem prosto do jej ucha, uprzednio pochyliwszy się ku niej. Na chwilę zamilkłem, bowiem uznałem, że pora na zajebiście poważną część rozmowy. W szpitalu miałem w chuj wolnego czasu, który mogłem poświęcić na rozkminianie sensu własnej egzystencji i takie tam podobne sprawy. Nie żebym rzeczywiście właśnie tak go trwonił. Podczas całego tego okresu powpierdoleniowego w głowie kłębiły mi się zalążki różnych myśli na tematy znajomych mi osób, w tym w zdecydowanej większości na temat Yves, jednak wszystkie starałem się uparcie ignorować; jedna tylko myśl wyklarowała mi się idealnie. Musieliśmy ustalić, co dalej. To była, kurwa, podstawa. A jako iż nie rozmawialiśmy od ponad miesiąca, zupełnie nie miałem pojęcia, na co w końcu chciała się zdecydować.
- Wiesz, Yves, żeby zrobić cokolwiek dalej, musimy przestać się w końcu, kurwa, ciągle kłócić. A jeśli z jakichś powodów nie umiemy już dłużej być przyjaciółmi, musimy po prostu zatrzymać się na neutralności. Inaczej zjebiemy wszystko jeszcze bardziej - Nie chciałem obwieszczać definitywnego końca naszego kumplowania się, no ale kurwa, przez ostatnie miesiące nasze relacje nie miały w sobie absolutnie nic pozytywnego. Życiowa Rada Dimitriego numer tysiąc dwadzieścia trzy: Zaciążenie przyjaciółki niekorzystnie wpływa na relacje z nią. Będę musiał przekazać to Justinowi. I Cookowi. I Vincentowi. Cholera, ciężko było mieć tyle osób, które trzeba było nauczać. Co gorsza, wszystko wskazywało na to, że niedługo pojawi się kolejna. A to nie będzie już takie zabawne. - Zdecydowałaś już co masz zamiar zrobić? - zapytałem po chwili milczenia, zerkając na nią z ukosa. Nie musiałem chyba tłumaczyć co mam na myśli.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Ogród - Page 3 Empty Re: Ogród

Pisanie by Yves Sob Cze 04, 2011 12:23 am

Pomogłam Lyytikainenowi przy przywracaniu jego fryzurze jak najzajebistszego, nonszalanckiego nieładu, który nadawał mu wygląd uroczego, seksownego roztrzepańca i przy okazji poprawiłam wygięty kołnierzyk. - Tylko uważaj z nim, bo jeszcze wylądujecie w łóżku, nie chcę byś zaraził jakimś paskudztwem. - Uniosłam brwi i zrobiłam słodką, proszącą minkę. - Nie powiesz mi, że Cook wygląda na CZYSTEGO... w jakimkolwiek sensie tego słowa. - Uśmiechnęłam się nieco wrednie, wcześniej patrząc na niego z miną znawcy. Bądźmy szczerzy, Lyttikainenowy przydupas nie wyglądał na człowieka, który często się myje, nie świntuszy, w myślach tudzież czynach, a na pewno nie wyglądał na kogoś w kogo żyłam płynie sama krew. Założę się, że tylko 5% to czysta krew, natomiast 50% to czarny szlam lub specyfik X za Atomówek, 15% to ciekła nikotyna i THC, a reszta to Jack Daniels. U Dymka 50% szlamu zamieniłabym na Eliksir Zajebistości czy coś podobnego, bo wystarczy ich dwóch porównać, by wiedzieć, który musi nadużywać mocy swej i specyfiku kryjącego się pod dźwięczną nazwą kwas 4-hydroksybutanowy, w szerszych kręgach znany jako GHB, czyli tabletka gwaltu, a także hektolitrów wódki, by panna poszła do łóżka, a który okręci sobie taką lalunię samym wymruczeniem jej do ucha kilku słów ociekających fińskim akcentem.
- Oh! Zadrwiłeś z mojego imienia! To takie cudowne. - Uśmiechnęłam się uradowana. - Naprawdę nie rozumiem czemu ludzie sądzą, że będę się wkurzać z tego powodu. Właściwie, to najbardziej denerwujące jest to, że wszyscy świrują, jak mi nie podpaść 'bo jeszcze kogoś przysmażę'. Kiedy ostatni raz kogoś przypaliłam? Pół roku temu? I to niechcący... - Wywróciłam oczami i uśmiechnęłam się, lecz nie pozwolono mi dokończyć, ponieważ ktoś musiał przybliżyć się do mnie i wymruczeć mi do ucha jakieś durnoty. Oczywiście nie mógł wytrzymać. Czemu jeszcze się na niego nie uodporniłam i musiałam odwrócić wzrok mogąc tylko błagać moje policzki by nie pokryły się rumieńcem? Ponownie. Na szczęście po chwili odsunął się ode mnie i obyło się od dalszych, zbędnych komentarzy.
Za to nie obyło się bez zejścia na poważny temat. Nie miałam pojęcia czemu nagle zaczął mówić o 'robieniu czegokolwiek'. Nie chce kłótni? Proszę bardzo, jeżeli kiedykolwiek, będziemy dyskutować zażarciej i agresywniej niż gdy dywaguję z Vincentem nad wyższością Metalliki nad Iron Maiden i o coś poważniejszego niż fakt, że pierwsze części Star Wars są o wiele lepsze od później nakręconych preaqueli to nie ja wywołam tę kłótnię. Dam radę, w końcu to nie ja ciągle i z każdym schodzę na 'poważne' tematy. Czy ludzie naprawdę nie mogą zrozumieć, ze ja NIE LUBIĘ, NIE UMIEM I NIE CHCĘ rozmawiać na 'poważne' tematy?
On właśnie stwierdził, że nie jesteśmy przyjaciółmi? To chyba jedne z najpaskudniejszych słów jakie kiedykolwiek usłyszałam. Nasze relacje mają być neutralne? Czyli ani pozytywne, ani negatywne, ani plus dziesięć, ani minus dziesięć, tylko ZERO. Nasze relacje mają być opisane jajowatą cyfrą, która niczego nie obrazuje? Moje relacje z Lyytikainenem mają zostać określone jako neutralne, ma je symbolizować ZERO - czyli jestem dla Dimitra zerem. Świetnie pasuje to do mojej sytuacji biorąc pod uwagę, że wyglądam jakbym połknęła ZERO. Czy Mały to również ZERO dla Czekoladowookiego? A więc jestem jedną z wielu lasek, które po prostu zerżnął i chce mieć z nimi neutralne relacje bo są dla niego niczym, ZEREM, jak ja. To chyba jeden z najgorszych momentów w moim życiu, uświadomić sobie tak brutalną prawdę. Nie jestem przyjaciółką, nie jestem nikim choć trochę bardziej wyjątkowym od wszystkich innych które zaliczył, jestem problemem, z którym chce mieć neutralne relacje. Jedyne co byłam zdolna zrobić w tym momencie było uśmiechnięcie się i przytaknięcie mu.
Nie byłam w stanie zebrać myśli, a Dimitri zadał mi kolejny cios. Co mam zamiar zrobić? Gdyby zapytał co NAPRAWDĘ chciałabym zrobić odpowiedziałabym, że chciałabym wyjechać do Hiszpanii czy Francji znaleźć tam sobie jakąś pracę i wychowywać Małego na poddaszu jakiejś kamienicy w Paryżu, czy w suterenie urokliwego domku, gdzieś nad morzem Śródziemnym. Ale skoro inaczej sformułował pytanie nie pozostało mi nic innego jak odpowiedź mówiąca o tym co MUSZĘ zrobić by Mały miał zapewnione jak najlepsze dzieciństwo, bo nawet gdybym wyjechała, przecież nie byłabym w stanie zapewnić mu tego wszystkiego co sprawiłoby, że wyrósłby na cudownego człowieka, bez kompleksów i skaz na psychice. - Znalazłam miłe, belgijskie małżeństwo. Wydaje mi się, że są odpowiedni do adopcji. - Odpowiedziałam chyba zbyt oschle. Po prostu nie chciałam zdradzić żadnych, targających mną emocji.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Ogród - Page 3 Empty Re: Ogród

Pisanie by Dimitri Sob Cze 04, 2011 10:05 pm

- Nie ma mowy żebyśmy tak wylądowali. To znaczy wiesz, kocham go zajebiście bardzo, et cetera et cetera, ale jest to miłość natury czysto platonicznej - Nie poszedłbym z Cookiem do łóżka nigdy w życiu, kurwa, nawet w żartach nie chciało mi się o tym myśleć, bowiem mój przyjaciel nie miał tego typu zahamowań i czasami rzucał dziwne aluzje, których uparcie próbowałem nie rozumieć. Może i on też zwyczajnie żartował, chuj wie, ale tak czy inaczej za nic nie chciałem sobie tego wizualizować. - A poza tym, to byłoby chyba trochę jak kazirodztwo - dodałem po chwili zastanowienia i skrzywiłem się nieznacznie. Cóż, po rezydencji chodziły różne plotki, że niby niektórym personom z tych wielkich klanów fakt pokrewieństwa wcale nie przeszkadzał, ale ja wolałem podziękować. - Moim zdaniem jesteś do niego zbyt uprzedzona, skarbie, Cook jest zajebisty. Na swój sposób, oczywiście, ale jest - Cóż, nie każdemu musiał przypadać do gustu styl bycia Jamesa, choć James mógł spokojnie o to zadbać swoim talentem. W sumie i bez manipulacji lubiła go większość rezydencji, mając go za zabawną imprezową małpkę i jedną z barwniejszych osób w całym Tromso. Obaj generalnie byliśmy postrzegani jako główni i najlepsi organizatorzy wolnego czasu dla tych, którzy nie lubili kółek celibatu ani klubów szachowych. No i dodatkowo potrafiliśmy skombinować praktycznie wszystko, w dodatku po tak zwanych okazjonalnych cenach (dobra, może i trochę oszukiwaliśmy, no ale kurwa, musieliśmy jakoś sobie radzić), więc warto było się z nami zadawać. Yves była jedną z nielicznych - wyłączając wszystkie te dziewczęta, które z jakiegoś powodu czuły się przezeń wykorzystane i tłumnie domagały się rozlewu jego krwi - osób, które nie darzyły sympatią Jamesa. Szkoda. Chociaż musiałem przyznać, że jej uwagi na jego temat były naprawdę zajebiste.
- No tak, pół roku to wielki sukces - Posłałem jej rozbawione i nieco drwiące spojrzenie spod uniesionych brwi. - Osobiście wcale się nie dziwię, że starają się chodzić obok ciebie na palcach, bo czasami bywasz... jakby to powiedzieć... delikatnie przewrażliwiona - Okej, to było w chuj niewłaściwie określenie, ale bałem się użyć czegoś innego niż taki eufemizm. Czasami rozmawianie z Yves to było dosłowne igranie z ogniem. Jedno źle sformułowane zdanie, jedna drobna zmiana tonu głosu albo drobny gest, a można było prawie zginąć. Sam to testowałem. No ale jak to się mówi bez ryzyka nie ma zabawy, nie? - Jeśli zaś chodzi o imiona, to może macie jakiś genetyczny brak uzdolnień w ich wybieraniu - dodałem uprzejmie. Nie żeby nie podobało mi się jej imię, bo lubiłem jego dźwięk, ale kurwa, czasami czułem się trochę niezręcznie gdy jakaś wścibska panna przeglądała moje wiadomości czy cokolwiek podobnego i odkrywała ze zdumieniem, że znaczną ich część wymieniam z jakimś Yvesem. Ja pierdolę. Nie, gdybyśmy mieli zatrzymać to, okurwajakjadalejnienawidziłemtegookreślenia, dziecko i wymyślić mu jakieś imię, z całą pewnością nie pozwoliłbym żeby którekolwiek z Ainsworthów decydowało. Musiałem chronić przed zjebaniem tyle spraw, ile tylko się dało.
Zamilkłem na chwilę gdy powiedziała o tej pierdolonej belgijskiej rodzinie, wbijając wzrok gdzieś w horyzont i pogrążając się po raz milionowy w tych wszystkich rozważaniach, teoretyzowaniach oraz kalkulowaniach, z których tak czy inaczej nie wychodziło nic konstruktywnego. Z naszej sytuacji nie było po prostu ani jednego w pełni dobrego wyjścia. Kurwa. Posłałem Yves krótkie spojrzenie i natychmiast zauważyłem, że coś jest nie tak. Niby się uśmiechała, niby dalej zachowywała się jak wcześniej, ale jednak było w tym coś wymuszonego. Wiedziałem, że ją też męczy myślenie o tym wszystkim, ba, że męczy ją to nieporównywalnie bardziej niż mnie. Ja w końcu póki co nie musiałem zmienić trybu mojego życia ani o jotę, a poza tym mogłem spokojnie oderwać się pod myślenia co dalej, jak zwykle zabijając wszelkie rozważania hektolitrami alkoholu oraz przypadkowymi panienkami. Choć tych drugich ostatnio było mniej, bo ilekroć z jakąś spałem, znów pojawiał mi się w głowie obraz nieszczęśliwej Yves. Od zawsze ignorowanie kłopotów i zapominanie o nich przy pomocy jakże ukochanego hedonistycznego trybu życia szło mi wręcz doskonale i tej metody trzymałem się również w obecnej sytuacji, przynajmniej do niedawna. Potem przyszedł pierdolony Mohikanin, wpierdolił mi i nagle straciłem dostęp do wszelakich używek, zamknięty w czterech sterylnych ścianach, wręcz zmuszony do myślenia, by nie zwariować od tej wszechobecnej szpitalnej bieli. I kiedy po raz kolejny dręczyły mnie myśli o całej tej sprawie z dzieckiem, uświadomiłem sobie, że Yves musiała naprawdę cierpieć. Ja mogłem spierdolić, mogłem zostawić ją z tym wszystkim, jak na naczelnego skurwiela rezydencji przystało, mogłem odrzucić od siebie niewygodne rozważania i pójść najebać jak za starych dobrych czasów, a ona nie. Dlatego nie mogłem patrzeć na nią taką przygaszoną, udającą, że niby wszystko jest z nią w porządku, choć miałem stuprocentową pewność, że wcale tak nie było.
- Kurwa, Yves, przemyśl jeszcze całą tę sprawę z adopcją. Z tymi małżeństwami zawsze tak jest, niby mili, niby bogaci, niby zajebiście się zaopiekują, a potem chuj z tego wychodzi i czytasz w gazetach, jak to adoptowane dzieci często są traktowane w swoich rodzinach zastępczych. - Dobra, nie spodziewałem się, żeby owe małżeństwo o którym mówiła Yves zaliczało się do jakichś patologii, bo pewnie wszystko dokładnie sprawdziła, no ale nie o to tu chodziło. Szukałem argumentów. Tylko jak miałem jakiekolwiek znaleźć, skoro nie miałem żadnej orientacji w temacie? - Ainsworth, to był nasz błąd. Dlaczego ktoś niewinny ma przez to cierpieć? - Odkryłem w sobie altruizm, zajebisty ze mnie człowiek, klękajcie narody. Mimo że na ogół bywałem cyniczny, nie mogłem stosować tego przy myśleniu o kimś, kto nawet jeszcze się nie urodził. - Wydaje mi się, że tak to jest z oddanymi dziećmi. Niby ktoś inny funduje im przewyjebane dzieciństwo ze wszystkim co trzeba, kocha je tak jak trzeba, zajmuje się nimi, ale one zawsze zastanawiają się, czemu rodzice - przełknąłem ślinę, bo to słowo nie pasowało do nas tak bardzo, że ledwo przeszło mi to określenie przez gardło - postanowili je oddać. I wtedy chuj, bo nie ma żadnego usprawiedliwienia. Naprawdę tego byś, kurwa, chciała? - Zaraz zamilkłem, bo uświadomiłem sobie, że w sumie nie mamy lepszej alternatywy. Zmierzwiłem dłonią włosy, po raz kolejny roztrząsając beznadzieję naszego położenia. Kurwa. Dlaczego siła wyższa postanowiła tak nas pokarać? Okej, jestem złym człowiekiem, łamię wszystkie przykazania, nie posiadam odpowiednich wartości ani zasad moralnych, ale kurwa, chyba karę za to powinienem ponosić sam. Jak to ma być ta boska sprawiedliwość, to ja wtedy to pierdolę. - Zresztą, sam nie wiem - mruknąłem w końcu zniechęcony.
Przyglądałem jej się w milczeniu dłuższą chwilę, zastanawiając się, skąd ta nagła zmiana w jej nastawieniu. Chyba zdążyła odzwyczaić się już od tego, że jesteśmy przyjaciółmi i że siłą rzeczy zajebiście się znamy. Nie miałem żadnych wątpliwości, że choć usilnie starała się pokazać, że jest okej, tak naprawdę wewnątrz niej toczyła się jakaś bitwa. Westchnąłem, po raz milionowy w swoim życiu zastanawiając się czemu kobiety musiały zachowywać się jak kobiety, a nie mogły normalnie mówić o swoich problemach jak na cywilizowanych ludzi przystało.
- Ainsworth? - zapytałem czekając aż wreszcie raczy na mnie spojrzeć. Najwyraźniej nie chciała. Nożeszjajebię. Przysunąłem się w jej kierunku i łagodnym, choć stanowczym ruchem ująłem w palce jej brodę i zmusiłem, by na mnie spojrzała. - Dobra, Yvy, co jest? - Wbiłem w nią oczekujące spojrzenie. Nie miałem najmniejszego zamiaru jej odpuścić. W naszej całej pojebanej sytuacji nie mogliśmy stwarzać jeszcze więcej niedomówień i problemów, bo kurwa, nigdy tego nie ogarniemy.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Ogród - Page 3 Empty Re: Ogród

Pisanie by Yves Sob Cze 04, 2011 11:54 pm

Naburmuszyłam się gdy zaczął się ze mnie nabijać, bo uważałam, że ludzie naprawdę przesadzają. Przez ostatnie kilka miesięcy praktycznie z nikim się nie widywałam więc mogliby przestać wmawiać mi, ze ciągle wszystkich podpalam. Reid jest jedyną osobą, której cokolwiek przypaliłam. To były głupie spodnie, na dodatek w listopadzie zeszłego roku, i nie moja wina, że ma strasznie długie włosy na nogach i trochę mu się zjarały. Do tej pory wszyscy wypominają mi to jakbym była jakimś potworem, który usmażył kogoś żywcem. Yael podtopiła raz pięć pokoi na parterze pod nami. Wilkołaki non stop coś psują, ale im jakoś nikt tego nie wypomina i nie uważa, że w rozmowie z nimi trzeba naprawdę uważać, bo są przewrażliwieni. Ja przecież naprawdę się staram to wszystko kontrolować lecz nikt nie zauważył, że zimą nie trzeba było nic odśnieżać bo spacerując nocą wokół Rezydencji topiłam niepotrzebny śnieg by Gary nie miał zbyt dużo do roboty. Wszyscy pamiętają tylko, że stopiłam dwa tostery i ugotowałam rybki w akwarium. I właśnie dlatego należy się mnie bać, nie wolno powiedzieć nic co mogło mi się nie spodobać ( o dziwo ostatnio ciągle słyszę tylko to co mi się nie podoba, ale jakoś nikt nie ucierpiał ) i histeryzować, gdy zbyt szybko się odwrócę. A nuż mam zamiar zrobić sobie grilla? Każdy kto tak myśli w ogóle mnie nie zna i jest skończonym idiotą. Więc wychodzi na to, że w Rezydencji tylko Yael, Vincent i Karamzinowie nie są głupi. Wonderful. I’m surrounded by idiots.
Kolejna głupia uwaga wypłynęła z jego ust, odpowiedź sama wpłynęła do mych ust i została zwerbalizowana z nonszalanckim uśmiechem na ustach – Więc najwyraźniej musimy mieć korzenie w Skandynawii. – Dimitri ma czasami naprawdę wielkie przyćmienia. - Ktoś z takim nazwiskiem, pochodzący z kraju gdzie GuyfghuvbuyfyeuBLEEE byłoby ot, takim sobie, zwykłym imieniem, mówi mi, że w mojej rodzinie nosi się głupie imiona? Przy wymawianiu mojego imienia i nazwiska ludzie chociaż nie dławią się własnym językiem. – Uniosłam jedną brew z uśmiechem pt: taka jest prawda, duuude. I w tym momencie chyba zrozumiałam o co mu chodziło z tym męskim imieniem. – Hej, czy przypadkiem nie dostałeś ode mnie jakiegoś słodkiego sms’a akurat gdy miałeś zaliczyć jakąś laskę, ona zajrzała Ci przez ramię i uznała za geja bo była to wiadomość od JAKIEGOŚ Yvesa? – Po jego minie wywnioskowałam, że mogło to być prawdopodobne. – Tree-five! – Przybiłam piątkę drzewu.
Gdy powiedziałam mu o belgijskim małżeństwie zapadła cisza i zaczęłam się denerwować, podobnie Mały, poczułam niezłe kopnięcie w miednicę i paskudny skurcz mięśni. Jeśli zaraz zacznie się jedna z ‘poważnych rozmów’ to będę mogła mieć przez te skurcze problem że wstaniem by bezpardonowo uciec. Niestety Dimitri musiał poruszyć ten temat i poczułam, że może być mi naprawdę trudno uciec mu w tym momencie, dodatkowo zaczął mnie osaczać i zrobiło się naprawdę niekomfortowo. Nagle kora drzewa stała się nieznośnie chropowata, a trawa i małe połamane gałązki wbijały się w moje nogi jak szpilki.
I zaczęło się ‘przemyśltowanie’, każdy mi to chyba już mówił, nie było osoby, która stwierdziłaby, że to moja decyzja i w pełni popiera to co chcę zrobić skoro uważam, że nie nadaję się na matkę i nie wyobrażam sobie by ktoś wołał na mnie ‘mamusiu’. To była zbyt przerażająca wizja, nie wizja dziecka mówiącego do mnie ‘mamo’, to akurat było dosyć słodkie, jednak widmo wiszące nad tym dzieckiem, widmo okropnego dzieciństwa.
- Dlaczego ktoś ma cierpieć będąc wychowywanym przez taką dwójkę jak my? – Odparowałam natychmiast. – Naprawdę sądzisz, że dalibyśmy radę? – Wywróciłam oczami i skierowałam spojrzenie daleko w bok nie chcąc już na niego patrzeć. – Jest usprawiedliwienie. MY? Ty możesz być zajebisty w łóżku, ja mogę być zajebista w ogóle, ale jeśli istnieje jedna rzecz, w której jesteśmy do bani, to w stu procentach jest to rodzicielstwo. W ogóle nie rozumiem czemu chciałbyś męczyć Go skazując go na życie z nami. Jakie miałby życie, gdyby wiedział, że rodzice się nie kochają i nie istnieje nawet nikła szansa na to by stworzyli normalną parę, która mogła by go wychowywać, do tego są dwójką gówniarzy, którzy o życiu wiedzą tylko tyle, ze jest do dupy? – Wycedziłam gapiąc się niebo, które prześwitywało przez liście i obejmując mój brzuch. To nie tak, że chciałam Go przytulić, czy coś podobnego, to po prostu ten skurcz w dole. Bo ja przecież wcale nie chciałabym móc Go potrzymać w ramionach, zachwycać się Jego uśmiechem i gaworzeniem, nie chcę widzieć pierwszych kroków. NIE.
A potem złapał mnie za podbródek i już naprawdę ciężko było mi cokolwiek zrobić, poruszyć się, o ucieczce nie mówiąc; gdy był tak blisko mnie cała drżałam i nie mogłam unormować oddechu. Spojrzałam mu w oczy i wydusiłam jedną z wielu problemów, które akurat mną targały. Uznałam, że tym mogę się podzielić, by w końcu otrzymać nieco spokoju.
- Po prostu mam dość tego ‘Zastanów się’, jakby nagle wszyscy uznali, że od tak sobie wymyśliłam, że chcę oddać dziecko. Dla zabawy! Bo to takie zabawne przeżywać katusze na tym dziwnym łóżku, które bardziej przypomina krucyfiks niż łóżko, przez pół roku wracać do poprzedniego stanu, a w międzyczasie oddać dziecko pierwszej lepsze parze na ulicy. Nie było do tej pory osoby, która uznałaby, że to całkiem racjonalny pomysł, w końcu co dziewiętnastolatka bez pracy i żadnych perspektyw mogłaby zrobić ze swym nieślubnym dzieckiem? Urodzić i mieć nadzieję, że ‘wszystko się ułoży i będą żyli długo i szczęśliwie’ czy oddać ludziom, którzy od lat czekają na potomka i zapewnią mu normalne dzieciństwo? Tylko tego dla Niego chcę. Normalnego dzieciństwa. Z nami tego nie dostanie. – Westchnęłam ciesząc się, że już nie trzyma mojej brody, dzięki czemu mogłam odwrócić wzrok i zasłonić twarz firanką z włosów, by nie widział moich szklących się oczu.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Ogród - Page 3 Empty Re: Ogród

Pisanie by Dimitri Nie Cze 05, 2011 1:24 am

- To zupełnie nie jest to samo! - odparłem wielce oburzony, ponieważ Yves właśnie sugerowała nie tylko to, że moje imię i nazwisko jest głupie, ale także kwestionowała wartość całego mojego języka ojczystego! Nie żebym był jakimś wielkim patriotą, bo szczerze powiedziawszy miałem na te całe podziały geograficzne szczerze wyjebane, ale mimo wszystko musiałem bronić słuszności własnych słów. - Głupie imię to głupie imię, a moje specyficzne nazwisko jest uwarunkowane przez moje pochodzenie i to przynajmniej ma uzasadnienie. Zresztą, skomplikowane czy nie, przynajmniej nazywam się zgodnie z własną płcią. - Jakby nie patrzeć to był argument nie do przebicia - A to, że niektórzy nie potrafią odpowiednio wypowiedzieć niektórych słów i ryzykują tym samym udławieniem się to zupełnie nie mój problem, bo są bandą kretynów - oświadczyłem dobitnym tonem, czując się wygranym w tej potyczce. Bawiło mnie jak bardzo ci wszyscy ludzie spoza krajów nordyckich narzekali na naszą niby tak skomplikowaną wymowę; mojej opinii wyglądało to jak jakby ktoś powiedział, że chodzenie albo oddychanie jest trudne. Skrzywiłem się lekko, gdy wspomniała o smsach.
- Taa, powiedzmy, że masz zajebiste wyczucie. Zupełnie jakbyś robiła to specjalnie - Posłałem jej podejrzliwe spojrzenie spod uniesionych brwi, jakbym nagle wpadł na pomysł, że naprawdę mogła praktykować coś takiego i traktować to jako swoje hobby. - Ale nie martw się, nawet jeśli taka sytuacja zdarzyła mi się raz czy dwa, szybko przekonywałem ową laskę, że z moimi preferencjami nie ma żadnego problemu - Zakończyłem na tych słowach, gdyż wiedziałem, że nie chciała o tym słuchać. Niby była moją przyjaciółką, ale jednak takie szczegóły zawsze musiałem zachowywać dla siebie. Nie wiedzieć czemu ani Ana, ani Yves nie lubiły słuchać o tych wszystkich sprawach z zaliczanymi dziewczynami. Cóż, ich strata. Gdyby tylko wiedziały, ilu ciekawych historii przez tak nieuzasadnione uprzedzenia nie miały szansy usłyszeć!
Zastanowiłem się dłuższą chwilę dlaczego w ogóle próbuję namówić Yves, żeby porzuciła pomysł oddania dziecka do adopcji. Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że nie mogłem znaleźć ani jednego sensownego argumentu. Przecież, kurwa, ni chuj nie chciałem zostać niczyim ojcem. Nie chciałem porzucać swojego stylu życia, posiadać obowiązków, nie chciałem również niszczyć życia Yvy i, co najważniejsze, z góry skazywać na porażkę dzieciństwo tego biednego dziecka. Ale z drugiej strony całe to rozwiązanie z adopcją wcale nie wydawało mi się lepsze. Kurwa. Kurwa. Kurwa. Dlaczego my musieliśmy ze sobą spać? Dlaczego akurat Yves? Gdyby w ciążę zaszła jakakolwiek inna laska z którą spałem, pewnie nawet bym się o tym nie dowiedział. Może i to była kurewsko chamska i egoistyczna myśl, no ale kurwa, taki właśnie byłem. I ja niby miałbym uczyć kogoś elementarnych zasad, ja miałbym komuś wpajać zasady moralne i dbać, by ktoś wyrósł na dobrego człowieka bez spaczonego światopoglądu? Teraz nagle ogarnęło mnie zwątpienie co do wcześniejszego stanowiska. Nie, kurwa, musieliśmy oddać to dziecko. Nie było opcji, byśmy mogli się ogarnąć i je wychować, bo... kurwa, to my.
- Nie wiem - odparłem lakonicznie, co mogło być odpowiedzią zarówno na pierwsze, jak i drugie pytanie dziewczyny. Właściwie, mogło być teraz odpowiedzią na każde pytanie, jakie tylko mogła mi zadać, bo czułem się tak, jakbym nie wiedział już zupełnie nic. Ponownie nerwowym gestem zmierzwiłem włosy, próbując zebrać tysiące najróżniejszych sprzecznych myśli w jakąś jedną składną wypowiedź, która mogłaby choć w nikłym stopniu bronić mojego dotychczasowego stanowiska. Problem polegał na tym, że nie wiedziałem, czy dalsza jego obrona miała jakikolwiek sens, skoro sam w nie wątpiłem. - Chciałbym? - parsknąłem. - Myślisz, że moim jebanym życiowym marzeniem jest skazywanie kogoś na takiego ojca jak ja? Ja pierdolę, Yves, dobrze wiesz, że nie ma chyba osoby, która nadaje się do tego mniej ode mnie. Ty przynajmniej jesteś w jakichś normalnych relacjach z rodziną i wiesz jak funkcjonują tego typu kontakty, a poza tym masz pierdolone ludzkie odruchy, których ja nie posiadam - Wcale się nie żaliłem. Na ogół cieszył mnie fakt obniżonego progu moralności i braku całej familii na karku, bo tak było znacznie łatwiej; chciałem tylko podkreślić fakt, iż doskonale zdawałem sobie sprawę z tego że się nie nadaję i że nie musiała mnie o tym uświadamiać. - I żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku, do kurwy nędzy! Co trzecie czy co drugie małżeństwo się rozpada, więc to jest żaden argument, bo większość dzieciaków wychowuje się wśród ludzi, którzy wcale się nie kochają. Zresztą, szans na normalne dzieciństwo nie zmierzysz stosunkiem rodziców do siebie. Moi starzy jakoś byli razem i co? Ani ja nie wyrosłem na nikogo porządnego, ani nie miałem zajebistego dzieciństwa, po prostu, kurwa, nic. Ale mimo wszystko, masz rację, masz cholerną rację - stwierdziłem w końcu, bo nie mogłem już dłużej udawać, że sam wierzę w to wszystko co mówię. Zjebalibyśmy to. Zjebalibyśmy życie komuś, kto wcale sobie na to nie zasłużył. W tym przekonaniu utwierdziły mnie dodatkowo kolejne słowa Ainsworth, w których aż nazbyt dobitnie pokazała jak czuje się kobieta w takiej sytuacji. Ciężko było się dziwić, że utrzymywała takie stanowisko a nie inne. Chociaż ukryła się za kurtyną ciemnych włosów i nie miałem możliwości zobaczenia wyrazu jej twarzy byłem pewien, że było jej przykro. Słychać to było nawet po samym tonie jej głosu. Kurwa, nie mogłem znieść, kiedy z mojej winy płakała albo była bliska płaczu. Wyglądała wtedy tak cholernie nieszczęśliwie, że nienawidziłem sam siebie za doprowadzenie jej do takiego stanu. Jedyną gorszą rzeczą była tylko świadomość, że nie było praktycznie nic co mógłbym zrobić, by w jakiś sposób naprawić swój błąd czy odkupić swoje winy i sprawić, by poczuła się chociaż trochę lepiej. Uderzył mnie zwrot "chcę dla niego". Bo zdałem sobie sprawę, że to naprawdę miał być prawdziwy człowiek. Taki z krwi i kości, z naszymi genami, taki, który kiedyś będzie normalnie chodził, mówił, myślał i żył jak każda inna persona. Który w zupełności będzie uzależniony od tych, którzy będą go wychowywać. Odpowiedzialność. I jak tu, kurwa, nie przyznać racji Yves? My zdecydowanie nie byliśmy na coś takiego teraz gotowi. A jeśli miałem być szczery, nie sądziłem, bym ja miał kiedykolwiek być gotowy.
- Okej, Yves, okej - powiedziałem powolnym, uspokajającym tonem i objąłem ją ramieniem, przyciągając nieco do siebie. Nie wiedziałem czy będzie miała coś przeciwko temu, ale wydawało mi się, że przyda jej się trochę oparcia, choćby takiego tylko na chwilę. Zdawałem sobie bowiem sprawę, że nie jestem osobą w której ktokolwiek zdrowy na umyśle pokładałby wiarę albo szukał wsparcia. Bywa. - Załatwimy to. Będzie miał normalne dzieciństwo, nie martw się - Kurewsko dziwnie było mi używać formy osobowej. Wtedy obraz całego tego dziecka nabierał jakieś niemożliwej do zignorowania obrazowości i nie można było dłużej udawać, że nie mówi się o istocie ludzkiej, a o jakimś trudnym do rozwiązania problemie.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Ogród - Page 3 Empty Re: Ogród

Pisanie by Yves Nie Cze 05, 2011 9:50 pm

Nie wie. Wydawało mi się, że o cokolwiek bym teraz go nie zapytała tak by właśnie odpowiedział. Ja za to wiem i to bardzo dobrze. Nie ma mowy, by ktoś taki jak my miał wychować kogokolwiek na porządnego człowieka. Vinnie trzymał się jakoś dzięki stuprocentowej zgodności genetycznej z naszym tatą. Założę się, ze gdyby porównać ich DNA nie znaleziony by dużo różnicy, są prawie identyczni. Ja jestem zbyt podobna do matki, nie ułożona, skomplikowana, sama siebie nie rozumiejąca i ciągle uciekająca niewiadomo przed czym. I absolutnie nie mam pojęcia czego chcę. Póki co wiem jedynie, że nie chcę by moje dziecko miało paskudne dzieciństwo i postaram się zapewnić mu to.
Kiedy patrzyłam jak ponownie przeczesuje włosy palcami nerwowo zerkając w bok zrobiło mi się go strasznie szkoda. Do tej pory uważałam siebie i Małego za jedyne ofiary tego straszliwego pecha kompletnie zapominając o Dymku i o tym jak on zapatruje się na tą sytuację, co można było stwierdzić patrząc na jego zachowanie, był tak samo zagubiony i zdezorientowany jak ja. Jednakże wystarczyła jedna jego uwaga bym znów poczuła się jak gówno. Moich relacji rodzinnych na pewno nie można określić jako normalne. Matka zostawiła nas, by odbywać orgie z hipisami i chlać hektolitry bimbru, tata… hm… dość specyficzny człowiek, który uważał, że jesteśmy na tyle mądrzy i inteligentni byśmy mogli wychowywać się sami, do tego ośmioletni brat o dojrzałości starych greckich mędrców tak romantyczny, że aż nie do zniesienia, no i ukochana siostra, która uważa siebie za niesamowicie niebezpieczną przez jedno zalanie kilku pokoi, a także za wielce zhańbioną po pewnym spotkaniu ze współlokatorem pana, z którym kilka razy się puściłam i zaciążyłam. To są normalne relacje z rodziną? Przecież ja nie mam pojęcia jak funkcjonuje normalna rodzina… ale przynajmniej mam ludzkie odruchy. Tez mi pocieszenie.
A tekst o rozbitych małżeństwach mnie dobił. Wcale nie uważałam, że aby wychować dziecko trzeba wziąć ślub, chodzi o ty, by się kochać i pokazać dziecku, że to właśnie jest najważniejsze. Bez prawdziwej miłości obojga rodziców i nieumiejętnemu wychowywaniu dzieci ludzie wyrastają potem na takich jak nasza dwójka, kompletnie nieodpowiedzialnych, nieokrzesanych i nieżyciowych dupków.
Kiedy objął mnie ramieniem poczułam się nieco lepiej. W końcu ktoś po prostu mnie przytulił, bez stosu podręczników o rodzeniu i opiekowaniu się dziećmi w zanadrzu, czy bez nadziei na to, że w końcu odwzajemnię jego uczucie ( ta, piję właśnie do Shaque’a). Nareszcie miałam prawdziwe wsparcie kogoś kto jest w prawie identycznej sytuacji co ja, z tą różnicą, że nie będzie się męczył z przeciskaniem trzy kilowego dziecka (oby nie większego) przez swój kanał rodny, kto rozumie mą decyzje i nie naciska na mnie bym ją zmieniła.
-Dziękuję. – Odwzajemniłam uścisk pozwalając kilu łzom uciec spod mych powiek i wtulając się w Lyytikainenową pierś. Najwyraźniej moje hormonowe świrowanie jeszcze trochę potrwa. Odsunęłam się nieco, ponieważ zrobiło mi się duszno, jednak nadal byłam na tyle blisko by móc stykać się z nim policzkami. I wtedy zrobiłam coś strasznie głupiego i kompletnie niezrozumiałego, pocałowałam go. Właściwie to było krótkie cmoknięcie, ale nie w policzek. Pocałowałam Dimitriego i było to cholernie przyjemne uczucie. Tak przyjemne, że spanikowałam i wstałam bąkając coś o ‘pieprzonych hormonach’, mogłabym przysiąc, ze poczułam się wtedy jakby Małemu nagle przybyło z pół kilo i zaczął strasznie mi ciążyć, przy okazji rozpychając się do granic możliwości. Spojrzałam jeszcze raz na Dymka będąc kompletnie zdezorientowaną tym co zrobiłam i po prostu sobie poszłam.

/ Bye bye miss American Pie XD /
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Ogród - Page 3 Empty Re: Ogród

Pisanie by Cornelia Nie Cze 12, 2011 3:28 pm

/start


Cóż za piękne dni nawiedziły nas w tych dniach! A jakie niespotykane zjawisko białych nocy. W Anglii nigdy nie spotkałam się z tym, by Helios nie zabierał swego rydwanu z nieba, tylko całą dobę pokazywał jak poprzednimi nocami pracował nad karoserją. Tu wszystko było inne, począwszy od białych nocy, poprzez niezwykłych ludzi, aż po zadziwiająco miłą atmosferę. Zaklimatyzowałam się dość szybko, nie miałam też poważniejszych problemów ze znalezieniem pomocnych dusz, które pokazały mi co i jak w Rezydencji. To one mnie znalazły i chętnie wprowadziły w to środowisko. Byłam tu niespęłna miesiąc i już miałam koleżanki, a o mieszkańcach wiedziałam więcej niż wypadało. Na przykład, tam przechodziła Venus. Miała na sobie śliczną, obcisłą sukienkę i aż promieniała. Szły z nią trzy dziewczyny, które aż do złudzenia przywodziły mi na myśl świtę. Dalej na ławeczce siedziała Ana. Śliczna dziewczyna, choć niektórzy mówili, że jest dość specyficzna. Ja nie mogłam się napatrzeć na jej gustowne ubrania. Zawsze wyglądała dobrze i naprawdę nie mogłam uwierzyć, by mogło byęc inaczej. Obok niej siedział przez moment przystojnej urody chłopiec, a ja uśmiechałam się, pewna, iż to jej adorator. Nieopodal na kocyku wypoczywała dziewczyna o tęczowych oczach. Widać było już lekko zaokrąglony brzuszek. Kiedy zaś przeniosłam wzrok na ścianę lasu ujrzałam mężczyznę, który zakładał koszulkę na pocharatane ciało. Dopiero co się przeobraził... zawstydzona tym widokiem, szybko zajęłam się pleceniem kwiatków w których towarzystwie siedziałam. Zbliżał się wieczór, ale nikt nie wracał do zamku, bo też nie było widać by nasze niebo miało dziś ochotę ściemnieć. Usłyszałam piękną muzykę, a kiedy odnalazłam jej źródło nie mogłam się nadziwić, że może być to szczupła dziewczyna idąca zaraz obok równie szczupłego i zadowolonego chłopaka. Och, to przed nim mnie przestrzegała moja przyjaciółka. Szkoda wielka! Wydawał się być miły. Mineli mnie nawet nie zerkając w moją stronę. Wszyscy mnie tak mijali, ale mi to odpowiadało. Mogłam być sama ze swoimi myślami w których tęskniłam za domem.
Usłyszałam głośny śmiech i spojrzałam w stronę drzwi. Stała przy nich banda chłopców. Ten, który przed chwilą szedł z chodzącym radiem, też się do nich dołączył i zostawił dziewczynę. Trochę było mi jej szkoda, ale nie wyglądała na specjalnie złą. Spojrzałam na jednego z chłopców akurat w tym samym momencie w którym on spojrzał na mnie. Zdziwiłam się, kiedy zaraz po odwróceniu wzroku wciąż miałam ochotę patrzeć co on robi.
Cornelia
Cornelia
cicha woda


Powrót do góry Go down

Ogród - Page 3 Empty Re: Ogród

Pisanie by Benjamin Nie Cze 12, 2011 4:09 pm

początek

Słoneczna pogoda ostatnich dni zdawała się wpływać na humory mieszkańców Rezydencji i sprzyjała organizacji imprez czego dowodem były butelki stojące w kątach na korytarzach i pochowane gdzieś w podziemiach. Te dni były dosyć zwyczajne, ale może nieco wyjątkowe bo jeszcze nigdy od czasu mojego przybycia do Tromso, nie było tak słonecznie.
Wyciągnąłem paczkę papierosów z kieszeni spodni i podałem ją chłopakowi stojącemu tuż obok mnie, a ten z kolei wziął jednego i podał następnemu. Takim sposobem paczka po paru minutach wróciła do mnie zupełnie pusta. W takich chwilach myślałem sobie że lepiej chyba pozostać egoistycznym dupkiem i wcale nie dawać papierosów innym bo to nie przynosi niczego dobrego. Odpaliłem wiśniowego papierosa, chowając szybko zapalniczkę w kieszeni bo doskonale wiedziałem że podzieliłaby los papierosów gdybym tylko puścił ją w obieg. Moi koledzy stojący tuż obok zdawali się nie zdawać sobie sprawy że coś kiedyś może się kończyć. Dobrze że ja należę do grupy tych inteligentnych i wiem więcej rzeczy niż oni bo inaczej nasze wspólne wypady kończyłyby się zawsze tragedią co nie byłoby czymś miłym. Spojrzałem na nich zaciągając się dymem papierosowym który chwilę później zmieszał się z powietrzem i zaśmiałem się głośno. Moim wątpliwościom nie podlegało już to, że Cook to naprawdę równy gość.
Chwilę potem odwróciłem się i zobaczyłem drobną dziewczynę która najwyraźniej zawstydziła się kiedy tylko nasze spojrzenia się spotkały. To dosyć zabawne że niektóre tak urocze i ładne niewiasty potrafią być tak nieśmiałe i marnować swoje wdzięki tylko z powodu że się boją albo nie są zbyt pewne siebie. Ale skądś tą dziewczynę kojarzyłem. Ta twarz była mi znajoma, ale zupełnie nie wiedziałem skąd. Może minąłem ją kiedyś na korytarzu? Możliwe, bardzo możliwe. - Następnym razem mi za to zapłacicie. - Powiedziałem tylko i zaśmiałem się, by moment później iść już w kierunku dziewczyny. Wyglądała na bardzo młodą osobę i naprawdę nie zdziwiłbym się gdyby okazało się że ma szesnaście lat. Wtedy mogliby mnie oskarżyć o pedofilię, a tego bym nie chciał. Mimo wszystko podszedłem bliżej i uśmiechnąłem się głupkowato.
- Nie widziałem Cię tu wcześniej, ale oni - tutaj wskazałem na swoich kolegów którzy dalej śmieli się stojąc tuż obok drzwi - są niemalże pewni że jesteś tu od dawna. Benjamin. - W tej chwili mogłem śmiało stwierdzić że jestem takim zajebistym aktorem i mógłbym nawet dostać za to Nobla czy inną nagrodę a najlepiej jeśli to byłaby nagroda za zajebistość. Ale ona może przecież myśleć że jestem taki wspaniały a ja będę mógł... w zasadzie to dlaczego miałbym udawać? Ale lepiej zacząć dobrze, tak, zdecydowanie lepiej. Wyciągnąłem dłoń w jej kierunku z ogromnym bananem na twarzy. Z bliska wydawała się jeszcze młodsza niż przedtem.
Benjamin
Benjamin
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród - Page 3 Empty Re: Ogród

Pisanie by Cornelia Nie Cze 12, 2011 4:29 pm

(wiek 0, to dlatego wygląda na niby taką młodą? Xddd)

Ciekawość była już nawet silniejsza od tego, co powinnam. Postanowiłam jeszcze na chwilę tylko spojrzeć w kierunku grupki chłopców przy schodach. Wszyscy palili, zaśmiewali się, mówili coś o tym, że tam gdzie idą potrzebne będą laski- och, nie wyglądali na takich, którym potrzebne do poruszania się są laski - i co po niektórzy rzucali wzrokiem w moim kierunku. W moim? Nie, w kierunku chłopaka, którego nie mogłam już odnaleść w grupie, a który właśnie był o pięć metrów odemnie. Zmierzał w moim kierunku? Nie mogłam pojąć dlaczego, ale zrezygnowałam z patrzenia na niego, pewna, że wtedy nie podejdzie. Ale stało się inaczej. Wielkie oczy powoli podniosły swoje spojrzenie na twarz przybysza. Miał przyjemny, wesoły uśmiech i poruszał się energicznie. Byłam ciekawa czego też mógł chcieć Benjamin. Tak się przedstawił. Skinęłam grzecznie głową i jak na panienkę przystało już nie wlepiałam w niego niegrzecznego spojrzenia, tylko spuściłam wzrok poza oczy.
- Jeszcze nie tak długo, nawet niektóre kufry wciąż leżą nierozpakowane- odpowiedziałam, zgodnie z prawdą. Nie było to spowodowane jednak moim lenistwem. Nie miałam wystarczająco miejsca w pokoju, by zmieścić tyle książek, tyle figurek, tyle halek ile przywiozłam. Przypomniałam sobie, że przecież nie przedstawiłam się jeszcze. Och, byłam zdenerwowana! Chłopcy zazwyczaj nie przyciągali mej uwagi, a jeżeli nawet, nigdy nie podchodzili od tak, zwabieni jednym spojrzeniem. Spojrzałam na niego przelotnie, by nie naruszyć odpowiedniego czasu na spotykanie się spojrzeń. -Leila.- zastanowiłam się i wiedząc, jakież to niestosowne, zapytałam: -Siądziesz, Benjaminie?

Cornelia
Cornelia
cicha woda


Powrót do góry Go down

Ogród - Page 3 Empty Re: Ogród

Pisanie by Benjamin Nie Cze 12, 2011 5:04 pm

nie wiem ile ma lat Leila bo nie sprawdzałam, ale Kornelia wygląda młodo, a że Benjamin spotyka raczej starsze niż dwudziestoletnie osoby więc uznałam że może uważać że jest bardzo młoda, o.

Jeśli tylko umiałbym czytać w myślach to zapewniłbym ją śmiało że nie należę do chłopaków których długo trzeba zachęcać i przekonywać, a doskonałym przykładem było jedyne spojrzenie które rzuciła w moim kierunku. Nie potrzebowałem specjalnego zaproszenia, wystarczyło że sam chciałem i już byłem obok niej. Uśmiechnąłem się szeroko, nie mogąc się powstrzymać skoro dookoła mnie działo się tyle wspaniałych rzeczy i siedziała taka dziewczyna. Jeszcze przez moment w mojej głowie wirowała myśl o skromnej popijawie jaką zmierzaliśmy zorganizować razem z chłopakami. Tak, zdecydowanie ta pogoda sprawiła że wszyscy jakby odżyli. Jeszcze miesiąc temu większość z tej bandy obijała się w pokojach, popijając samotnie piwo, a teraz wręcz każdy wychodził z propozycjami by coś zrobić i razem się spotkać przy butelce trunku.
- Miałem podejść tylko na chwilę żeby się przedstawić, ale skoro już zaproponowałaś to... no cóż, nie pozostaje mi nic innego jak się przysiąść. - Z premedytacją przyglądałem jej się uparcie, by pokazać jej że wcale nie jest tak łatwo się mnie pozbyć, a tak poza tym to chciałem zobaczyć rumieńce na jej bladej twarzy. Właściwie nawet jeśli nie zaproponowałaby, to i tak bym się przysiadł. Jakże mógłbym przepuścić taką okazję. - W takim razie będę musiał ich zasmucić bo byli niemalże pewni. A ja mówiłem że przecież zapamiętałbym kogoś takiego, ale uparcie wmawiali mi że się mylę. - Po raz kolejny uśmiechnąłem się do niej szeroko, przeczesując włosy palcami. Przeniosłem wzrok na wianuszek z kwiatów który uplotła i położyła tuż obok sukienki w kolorowe, dziewczęce wzory. Cholera, jeszcze nigdy nie widziałem kogoś takiego w Rezydencji pomijając Francescę.
- Ja właściwie jestem tutaj już od pięciu lat. Pewnie pomyślisz sobie że dawno powinienem znaleźć sobie mieszkanie poza Rezydencją, ale tak naprawdę to tutaj jest cholernie dobrze! - Powiedziałem rozbawiony widokiem jej miny. Była chyba zdziwiona że zdecydowałem się podejść. - Przecież tutaj jest niemalże wszystko czego można potrzebować do przeżycia. Jedzenie, woda i ludzie. - Dodałem wskazując na chłopaków stojących niedaleko którzy przyglądali się nam, śmiejąc się. Doskonale mnie znali więc to na pewno nie zdziwiło ich tak, jak dziewczynę siedzącą obok. Byłem ciekaw, co powie.
Benjamin
Benjamin
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród - Page 3 Empty Re: Ogród

Pisanie by Cornelia Nie Cze 12, 2011 5:45 pm

Och, jeszcze miesiąc temu siedziałam w swoim klasztornym pokoju na drugim końcu Europy, a służki przynosiły mi herbatę w chińskiej porcelanie. A teraz byłam tu, po raz pierwszy rozmawiałam z mężczyzną, który nie był ani moim wujem, ani znajomym ojca. Co więcej, nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że coś z tym mężczyzną jest nie tak. W jego ustach był śmiesznie pachnący papieros - mój papa palił tylko fajkę; jego oczy miały niespotykaną iskrę, a on sam zdawał się wiedzieć o świecie tak dużo! Och, tak wiele miał do powiedzenia, skoro wogóle buzia mu się nie zamykała. Tak mogłabym sądzić, ale najdziwniejsze we wszystkim było to, że on chciał, bym ja była zaangażowana w tej rozmowie. Czułam, jak jego spojrzenie wypala mi rumieńce na policzkach. Prawdziwie się zarumieniłam, słysząc jak używa w moim towarzystwie przekleństwa.
- Masz śmieszny język- zauważyłam i sięgnęłam po wianek. Byłam z Wielkiej Brytanii i nawet gdybym mieszkała w takiej metropolii jak Londyn, czy cokolwiek Liverpool - dom moich ukochanych Beatlesów, śmiałabym się z języka Benjamina. To przecież tak prosty i nieskomplikowany slang. U nas, w Królestwie, język się czci i chce się uczyć jego poprawności. Nie to co w Ameryce. Byłam dziś ubrana w kwiecistą sukienkę do kolan, której spódnica od pasa się rozkloszowywała, a górę miała zabudowaną. Trzy guziczki i koronkowy kołnierzyk, który jeszcze mocniej mógł utwierdzić Bena, iż mam nieco ponad piętnaście lat. Och, specjalnie matula zapakowała mi takie rzeczy. Przecież musiała dbać, bym wróciła odpowiednia na ślub. A ślub kiedy? Od miesiąca wymieniam listy z mamą i wciąż powtarza, bym się szykowała, bo mój narzeczony odezwie się lada dzień. Mając to w głowie, nie umiałam myśleć tak, jak myśleli moi rówieśnicy. Dlatego nie rozumiałabym pomysłów picia, czy imprezowania. Przecież muszę się przygotować do ceremonii. A jeszcze przedtem ujarzmić moje rozdwajanie się.
- Rzeczywiście, raj na Ziemi. Czy... - chciałam o coś zapytać, ale przerwał mi chłopiec, który wcześniej towarzyszył chodzącemu radiu. Krzyczał do Bena, czy tamten idzie na - czy ja dobrze zrozumiałam? - ruchanie (?), przy czym robił ruchy podobne tylko i wyłącznie do kopulacji zwierzęcej. Aż nie mogłam oderwać wzroku od zawieszonych w powietrzu rąk i ruchów to w te, to wewte. Ale moja mina śmiało mogła krzyczeć za całą głowę - byłam zniesmaczona.
- Och, masz plany, jak widzę - powiedziałam cicho, patrząc wciąż na tamtego chłopca. To dlatego mnie przed nim przestrzegano?
Cornelia
Cornelia
cicha woda


Powrót do góry Go down

Ogród - Page 3 Empty Re: Ogród

Pisanie by Benjamin Nie Cze 12, 2011 6:19 pm

Dziewczyna wydawała się być jakby z innej epoki, a może to tylko ja mam tak ograniczone pojęcie o świecie i doświadczenia że dotychczas spotykałem jedynie głupkowate dziewczyny w których głowach były tylko kosmetyki, świecidełka i przygodny seks. Takie dziewczyny mogą wystarczyć na jakiś czas kiedy w środku panuje burza hormonów, ale potem podobno przychodzi czas na miłość i na to, by się ustatkować. Śmiało mogę stwierdzić, że wcale tak nie jest. Ja póki co nie odczuwałem potrzeby miłości i kogoś bliskiego komu mógłbym zdradzić wszystkie swoje sekrety. To nawet brzmi idiotycznie, nie mówiąc już o tym jak jest z miłością w rzeczywistości. Odkąd pamiętam, uważałem że miłość to strasznie głupia i przereklamowana sprawa dla romantyków, których w dzisiejszym świecie nie ma prawie w ogóle. Westchnąłem ciężko, spoglądając na nią kątem oka. Jaką taka drobna osoba jak ona mogła mieć moc? Rozmawianie z kwiatami odpadało bo od tego była przecież Venus. Może zamienianie się w kota? To by do niej w pewnym stopniu pasowało, ale szczerze w to wątpiłem. Co też mogła czynić taka osoba jak ona?
W tej chwili to ja byłem zaskoczony. Zupełnie nie wiedziałem co wywołało na jej twarzy takie obrzydzenie. Dopiero chwilę potem dotarło do mnie co powiedział mój kolega. - Kurwa. - Przekląłem cicho, zupełnie nie zastanawiając się nad tym, czy Leila mogła to usłyszeć. To było mi zupełnie obojętne, choć chyb nie powinno. Odwróciłem głowę w jego stronę i mimo wszystko wyszczerzyłem się głupio, ale tego Leila na szczęście nie widziała. Tak, to kompletny idiota. Pokręciłem głową z politowaniem.
- Ja nie. To oni urządzają jakieś dzikie orgie. Wybacz im to. To przez tą pogodę. Najprawdopodobniej źle oddziałuje na ich głupotę. Nawet nie zamierzałem się w to mieszać. - Zapewniłem ją, jakby to było najprawdziwszą prawdą bo ja przecież jestem takim grzecznym chłopcem! Dyskretnie puknąłem się parę razy w czoło, pokazując kolegom, jakimi są idiotami i stwierdziłem że jeśli tylko skończę rozmawiać z Leilą, porozmawiam też z nimi. Ale właściwie po dłuższym zastanowieniu to było dla nas normalne. Może nie tyle co ruchanie, a wygłupy jakie przystają tylko małym chłopcom w wieku dojrzewania. Spojrzałem przepraszająco na Leilę.
- Co chciałaś powiedzieć? Bo przecież ten idiota Ci przeszkodził, tak? - Zapytałem, mimo wszystko śmiejąc się cicho pod nosem. Śmieszna sytuacja.
Benjamin
Benjamin
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród - Page 3 Empty Re: Ogród

Pisanie by Cornelia Nie Cze 12, 2011 6:51 pm

Och, oczywiście mu uwierzyłam! Przecież był taki przekonujący. Zresztą, dlaczego miałby kłamać? Ja nie mogłam zrozumieć, nic to, nie umiałam sobie wyobrazić dlaczego miałby kłamać. Przecież nic się nie stało takiego, by mi musiał kłamać. Skoro miał takich dziwnych kolegów, to mogłam tylko zachodzić w głowę, po cóż z nimi przebywa. Zerknęłam na niego, rozumiejąc, że zasady dobrego wychowania tu nie obiązują. Więc nie musiałam przestrzegać zasady przestrzegającej przed zbyt intensywnym wpatrywaniem się w rozmówcę. Chciałam się bowiem przyjrzeć chłopcu. Prócz śmiesznego języka, miał też urodę, której jeszcze nie widziałam nigdzie. Wąskie usta, ledwo zauważalne piegi, prosty nos.
-Kto z kim przestaje takim się staje, Benjaminie- powiedziałam, trzepocząc bezwiednie długimi rzęsami. Nie miałam pojęcia co robie, gdyż gdybym miała, nie ważyłabym się nawet mrugnąć.
-Wcale nie wygląda, by chcieli Cię tu zostawić- dodałam, znów zrywając kwiatek, by nie musieć patrzeć na palącego chłopaka w luźnych spodniach. Za każdym razm, gdy tylko tam spojrzałam, wydawało mi się, że on mi każe zostawić Bena. Ale przecież ja Thompsona tu nie trzymałam, mógł iść. Choć nie chciałam znów zostawać tu sama. Moje przyjaciółki poszyły do miasta się bawić, tak jak cała Rezydencja. Nie narzekam na brak towarzystwa, ale jeżeli zostanę znów w pokoju sama, to będę znów myśleć o mamie, papie i rodzeństwie.
-Chciałam się zapytać, czy mógłbyś uważać na język- odpowiedziałam, kryjąc w zaświatach mej pamięci prawdziwe pytanie, które chciałam mu zadać. Zerwałam kwiat i przysunęłam sobie go do nosa. Pięknie pachniał. Spojrzałam znad niego na Bena.
Cornelia
Cornelia
cicha woda


Powrót do góry Go down

Ogród - Page 3 Empty Re: Ogród

Pisanie by Benjamin Sro Cze 15, 2011 1:52 pm

Spojrzałem na nią nieco niezadowolony i westchnąłem ciężko wywracając teatralnie oczami. Czyżby nie wierzyła w moją niewinność i czystość ducha? Przecież po mnie od razu widać że jestem grzecznym chłopcem! Okropne stwierdzenia Leili wierciły mi uparcie dziurę w sercu i utkwią mi w pamięci zapewne do momentu w którym zakończy się mój żywot. Czy to nie jest okropne? Czy ona traktuje mnie całkowicie fair oceniając moją osobę negatywnie przez moich znajomych?
- Błagam, wierzysz w te głupie powiedzonka? Muszę Cię zasmucić, ale ja jestem wyjątkiem i mnie one nie dotyczą. Na pierwszy rzut oka można dostrzec że jestem świecącym przykładem. - Wpatrywałem się w dziewczynę, a ona chyba umyślnie trzepotała zalotnie rzęsami by zrobić mi wodę z mózgu. Mimo tego że domyśliłem się jakie złe intencje kryją się w tej pięknej główce, uśmiechnąłem się szeroko i na moment odwróciłem się, by spojrzeć na odchodzącą grupkę chłopaków, którzy krzyczeli coś i wymachiwali rękami.
- Muszą, bo jeśli tylko się zgodzisz, nie zamierzam się stąd ruszać. - Oczywiście że byłem pewny tego, że ona wcale nie chciała zostać sama. Gdyby tak było, już dawno szedłbym z Cookiem na imprezę, a tymczasem byłem tutaj, obok dziewczyny i nawet z nią rozmawiałem. Odchyliłem głowę do tyłu i po chwili ułożyłem się wygodnie na kocu który przyniosła tutaj najprawdopodobniej Leila. Jak to dobrze mieć obok siebie kogoś kto wie co Ci akurat potrzeba? Ona wydawała się być w tym doskonała, ale chwilę później znowu mnie zasmuciła. - Oczywiście, że tak. Jak mogłem zapomnieć, że w towarzystwie kobiety tak nie wypada? - Kąciki ust uniosły się do góry, kiedy przyglądałem się dziewczynie.
Słońce powoli wędrowało w kierunku horyzontu, a wiatr stał się odrobinę bardziej chłodny. Gdybym był przypadkiem gentlemena, zacząłbym się martwić czy mojej towarzyszce nie jest zimno. Wprawdzie w mojej głowie pojawiła się taka myśl i nawet dłużej zastanawiałem się czy nie ofiarować jej mojego swetra, ale zrezygnowałem bo przecież mogłaby uznać że jestem zbyt nachalny. Wolałem tylko zapytać, a dopiero potem rozważać możliwość podarowania jej ubrania.
- Nie jest Ci zimno? - Uśmiechnąłem się tak niewinnie jak potrafią tylko kilkuletni chłopcy proszący o pieniądze na słodycze.
Benjamin
Benjamin
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród - Page 3 Empty Re: Ogród

Pisanie by Cornelia Sro Cze 15, 2011 9:49 pm

Proszę nie udawać, że coś pana wzruszyło. Prowadząc tak bogatm żywot, powinno się już być znieczulonym na podobne stwierdzenia. Ba, powinno się udawać, że to jest rzecz normalna. Odpychanie od siebie prawdy i udawanie, że rzeczy oczywiste nie mają miejsca, było wręcz śmieszne. Dlatego, kiedy odgarniałam zabłąkane włosy z twarzy, na moją twarz wkradł się uśmiech.
- Uważam, że osądy powinno zostawić się postronnym. Ocenianie samego siebie, będąc egoistą, mija się z celem - uświadomiłam mu. Może trochę zbyt pewna siebie, ale zaraz mój uśmiech zbladł, bowiem do mojego serduszka doszła wiadomość, jak tak naprawdę poczułam się, kiedy używał takiego tonu. Czułam się niczym wieśniaczka, którą strofuje wygadny świnopas. Spuściłam kurtynę rzęs na oczy, wierząc, że tak nikt nie dostrzeże mego smutku. Jestem zwierzęciem delkatnym, a każda bardziej nieuważna uwaga raniła me serce. I zapewniam, że serce mam bardzo mięciutkie.
-Jesteś mężczyzną. Jak śmiałabym Cię ograniczać?- powiedziałam ze wzrokiem na złożonych na kolanach dłoniach. Chyba było by bezpieczniej, gdybymżaden Benjamin nie zajmował mej głowy. Ani dziś, ani nigdy. Ale Benjamin właśnie rołożył się na kocyku i nie miałabym już możliwości, by mu kazać iść. Siedziałam, jak zwykle wyprostowana do bólu, z podkulonymi nogami i złączonymi kolanami. Niewygodna pozycja była jednak tak mocno mi wpojona, iż już nawet nie myślałam o wygodnym garbie. A dla niego musiałam wyglądać nienaturalnie. Nie umiałam się tak rozluźnić jak on. Jego pytanie mnie zdziwiło? Może próbował odnieść się do poprzednich słów. Wzruszyłam ramionami. Kobiet nie pyta się, kobietom daje się swetra. Bo same nie poproszą. Ja nie mogłam prosić o to chłopca, którego nie znam. Jakby to wyglądało?
Cornelia
Cornelia
cicha woda


Powrót do góry Go down

Ogród - Page 3 Empty Re: Ogród

Pisanie by Benjamin Czw Cze 23, 2011 4:28 pm

Osądzanie mnie jako egoistę nie potrafiącego obiektywnie ocenić swoją osobę było o wiele większym ciosem w moim kierunku. Może gdybym głębiej zastanowił się nad jej słowami i rozważył wszystkie moje słowa, czyny i zła wyrządzone innym osobom, najprawdopodobniej przyznałbym jej racje, ale teraz prychnąłem urażony i pokręciłem głową, wmawiając sobie że dziewczyna nie ma racji, tylko jest po prostu przewrażliwiona na własnym punkcie! Już nawet nie zastanawiałem się nad tym czy mam jakieś egoistyczne zapędy tylko wpatrywałem się w nią mrużąc oczy. Taka była smutna prawda. Ta młoda niewiasta po prostu była zbyt przejęta własną osobą by zrozumieć moje postępowanie! Och, byłem z siebie dumny że doszedłem właśnie do takiego wniosku i nie miałem już żadnych wątpliwości. Wcale nie jestem egoistą, to tylko ona tak sądzi.
- Podobno to Wy macie władzę nad mężczyznami. - Powiedziałem, wzdychając ciężko. W takich chwilach naprawdę przyznawałem rację że nawet ktoś taki jak ja, Batman, nie da rady zrozumieć kobiety. A podobno ich myślenie jest tak proste. Najwidoczniej nie. Albo to tylko Leila jest szczególnym przypadkiem. Naprawdę bym się nie zdziwił gdyby tak było. Ona była jakaś cholernie inna. Plotła te swoje wianki i nosiła dziewczęce ubrania podczas gdy inne dziewczyny w jej wieku eksponowały swoje zalety i prezentowały krągłości. To chyba dobrze że jest ktoś taki jak ona, różnorodność jest potrzebna. Szkoda tylko że nikt brzydszy od niej nie mógłby być tym wyjątkiem bo Leila zdecydowanie niepotrzebnie kryła się pod tymi wszystkimi ubraniami. Warto dodać, że nie tylko ja jestem tego zdania. Bo wraz z moimi kolegami na wieczornych popijawach zgodnie stwierdziliśmy że Brahams jest jedną z najładniejszych dziewcząt w Rezydencji. Oczywiście na samej górze stała Venus, marzenie wszystkich osobników płci męskiej.
- I widzisz, wcale nie jestem takim egoistą jak mówiłaś. - Powiedziałem, szczerząc się głupkowato. - No powiedz to, powiedz, widzę że chcesz. - Spojrzałem na nią zachęcająco i okryłem jej ramiona swoim bardzo gustownym swetrem w typowo świąteczne wzory. Komu mam jeszcze udowodnić że jestem dobrym chłopcem?
Benjamin
Benjamin
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród - Page 3 Empty Re: Ogród

Pisanie by Cornelia Czw Cze 23, 2011 5:59 pm

Rozumiem, że Benek mógł się poczuć urażony. Nikt nie lubi słuchać, że jest egoistą, a szczególnie, kiedy nim jest. Wtedy nie widzi się w sobie żadnych złych cech, a tym bardziej nie jest lubianym, gdy ktoś je wytyka. Ja nie chciałam martwić chłopca, ale niestety przez każdy jego ruch, przez każdy uśmiech przemawiała taka zabójcza dawka pewności siebie, że aż na mnie spłynęła i powiedziałam, tamto co powiedziałam. I nie mogłam nie być przejętą samą sobą. Może nie w taki sposób, jaki on to postrzegał, ale naprawdę starałam się, by żyć tak jak mnie wychowano. A zawsze mi wmawiano co jak powinnam robić. Kontrolowanie się to pierwsza zasada.
- Nie w moim świecie - zauważyłam cicho, unikając wzroku. Coś w tych słowach było dramatycznego. I choć nie wiedziałam, absurdalnego. W moim świecie, w świecie zupełnie innym od tego, nie kobiety rządziły mężczyznami. Kobiety owszem mogły być kokietkami, ale kiedy przychodził ich czas, czas zaślubin, miały porzucić wszystko i być posłusznymi. A mój czas zbliżał się nieubłaganie.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się przelotnie, kiedy okrył mnie sweterkiem. Na moich policzkach pojawił się rumieniec, spowodowany tą niecodzienną bliskością. Przyzwyczajałam się wciąż do widoku całujących się na korytarzu par. Dla mnie to było tak niecodzienne, jak widok słonia. A ponieważ nawet taki widok napawał mnie zdziwieniem, jak mogłam być obojętna na to, gdy to zdarzało się mi? Nie, żeby mnie Benjamin straszył jakimiś całusami. Dobrze, że nie. Ale to i tak mnie peszyło. Oblizałam usta i włożyłam lekko drżącymi dłońmi na jego główkę wianek.
- Ładnie Ci - powiedziałam cicho, po tym, jak przez dłuższą od sekundy chwilę pozwoliłam sobie patrzeć wprost w chłopięce oczy.
Kiedy tak siedzieliśmy, było mi miło, że ktoś taki jak Ben, który pewnie miał ważniejsze rzeczy do roboty, chce się ze mną tu nudzić. Ale, on nie wyglądał na osobę, która mogłaby się w ogóle nudzić. Dlatego było milutko cały wieczór. I nawet nie przypuszczałam, że taki z niego gentelmen, odprowadzi mnie aż pod drzwi. Chyba dziś będę miała kolorowe sny.

/koniec.
Cornelia
Cornelia
cicha woda


Powrót do góry Go down

Ogród - Page 3 Empty Re: Ogród

Pisanie by Charlie Sob Lip 16, 2011 7:41 pm

/rezydencja

Ja nie robię postępów. Unikam lekcji i nie ćwiczę. Tego właśnie muszę słuchać co drugi dzień. Co drugi, bo przecież nie jestem na tyle szalona, żeby na zajęcia chodzić codziennie. Czasem chodze raz w tygodniu.
Teraz poszłam i znowu tego żałuję, bo nasłuchałam się tego samego. I dobra. Już ja wam udowodnię. Ja wam zaniżam poziom, droga Venus? Ja? To teraz zgadnij, kolezanko, czy dla twoich kwiatków wazniejsze jest to, że z nimi gadasz, czy to, że mają na czym rosnac. Podpowiem. To drugie jest ważniejsze, a teraz postaram się zrobić tak, zeby nie miały na czym rosnąć.
Skupiłam się jak tylko to było mozliwe, położyłam dłonie na ziemi i czułam jak jałowieje. Szkoda mi było tylko niezapominajek. Lubię je. I dlatego zaraz wsadziłam w jakąś doniczkę, żeby ich niepotrzebnie nie zabijac. Reszta niech ginie.
I wszyscy mogą mi naskoczyć. Jasne, że beda wiedzieć, ze to moja sprawka, ale nie zmuszą mnie do tego, żebym sie przyznała, a tym bardziej, żebym to odwróciła. Ta ziemia nie była już zdolna do utrzymania w sobie niczego. Cały ogród niebawem szlag trafi.
Po skończeniu zabawy tutaj, wzięłam swoje niezapominajki i poszłam do altanki, ogrodu zimowego i w każde inne miejsce obrosnięte kwiatami.
To wszystko trochę mnie wyczerpało. Byłam zmeczona jak cholera. Musiałam nawet na chwilę się zatrzymać w drodze powrotnej, bo miałam mroczki przed oczyma. Może ja faktycznie za mało ćwicze.. ale mniejsza o to. Cmoknijcie mnie w tyłek. kwiatów nie będzie. Zostały tylko moje niezapominajki.

/rezydencja
Charlie
Charlie
the unicorn


Powrót do góry Go down

Ogród - Page 3 Empty Re: Ogród

Pisanie by Nibiru Nie Cze 10, 2012 4:53 pm

/ślub

I teraz wszyscy żyli ślubem dwójki młodych zakochanych. Właściwie żyli wielką imprezą, bo zapowiadała się całkiem nieźle. Chyba wszyscy mieli tam być. Tak myślę.
Ja byłam tylko na ślubie, żeby chociaż pozory zachować, ze cieszę się razem z nimi. Że to takie piękne i wspaniałe uczucie, bla, bla, bla. Kupiłam sukienkę, układałam włosy prawie godzinę, nowożeńcom życzyłam szczęścia i zmyłam się jak tylko tłum ludzi ruszył na zabawę wszech czasów. Dobrze wiem, ze bym się tam nudziła, nawet mimo towarzystwa tylu wolnych facetów. Bo co niby może taki facet? Nic nie może. A już na pewno nie umiałby zabawić kobiety minimalnie bardziej wymagającej. Takie życie. I właśnie dlatego nie popieram tych całych ślubów. Ludzie wiążą się ze sobą na resztę życia, żeby za jakiś czas się wzajemnie unieszczęśliwiać. Zawsze. Nikt mi nie powie, ze nie. To leży w ludzkiej naturze. W końcu jesteśmy zwierzętami stadnymi. Ale i głupimi, jak widać.
Usiadłam na wolnej ławce, rozkoszując się przemiłą pogodą. I nie spodziewałam się kogoś tu spotkać. Impreza trwa, tak? Jednak spotkałam i to wcale nie byle kogo, bo moją siostrę nie uważałam za byle kogo. Znaczy uważałam jej życie za byle jakie i ją za robiącą się na byle kogo, ale gdzieś tam może dałoby się z niej wyciągnąć coś więcej? Patrzyłam na nią jeszcze chwilę z daleka i uznałam, ze to jednak mało prawdopodobne. Była taka byle jaka i chyba taka już będzie. Tak czy inaczej pomachałam do niej kiedy się zbliżała.
-Spóźniłaś się na ślub.-rzuciłam, kiedy podeszła wystarczająco blisko. Właściwie wcale nie wyglądała jakby teraz szła na wesele, wyglądała jak zawsze. Jakby nie wyglądała. Wiem, trochę nisko ją cenię. To akurat jej wina, nie moja.
Nibiru
Nibiru
~ * ~


Powrót do góry Go down

Ogród - Page 3 Empty Re: Ogród

Pisanie by Barbie Nie Cze 10, 2012 5:07 pm

Mike cały ranek się szykował na ślub i pierdolił mi na temat tego kogo on tam nie poderwie. Serwował mi swoje najlepsze teksty, a mi nie pozostawało nic innego tylko śmiać się z ich wszystkich. Ja nie miałam zamiaru zbliżać się przynajmniej na paręset metrów do plaży, zdecydowanie nie moje klimaty. Rozumiem zwykłą wixę z normalnymi ludźmi i ubraniami, ale taki cyrk? Raz mi już coś odwaliło i ubrałam się w kieckę. Nie wiem co to za kurwa bal był, ale teraz to mnie już nawet nie obchodzi. W każdym razie skoro Mike wybrał się na ten cały ślub, parę innych osób również, to ja zwyczajnie nie miałam co zrobić wieczorem. W telewizji ekscytowali się tylko jakimiś zawodami, nie wiem. W każdym razie jakieś dzieciaki, które nie mogły iść na ślub, urządzili sobie własną balangę w środku, a ja nie miałam głowy znosić ich krzyków. To wyszłam. Zabrałam tylko z sobą paczkę papierosów i zajęłam pierwszą lepszą ławkę z brzegu gapiąc się w niebo. Nadal było jasno. I będzie cholernie jasno jeszcze przez parę miesięcy. Boże, jak tu żyć normalnie w Norwegii kiedy takie długie nękały cię co roku. Każdego jebanego roku. Jakby nie wiem, nie mógł sobie zrobić przerwy.
- Spóźniłabym się gdybym kiedykolwiek się ta wybierała - odpowiedziałam siostrze uśmiechając się na jej widok, a potem podsunęłam się robiąc jej miejsce. To nadal było mieć dziwne mieć taką siostrę. Znaczy ten, no normalną. Nie jakąś fanatyczkę, jak ten nasz podrzutek. Chociaż wciąż miałam wrażenie, że chuja wiedziałam na temat Nibiru. Z kolei ona o dziwo wiedziała o mnie zadziwiająco dużo. Sama nie wiem skąd. Możliwe, że sama jej powiedziałam. Nie żebym miała jakieś sekrety. - A ty widzę stamtąd wracasz. I co, warto? - zapytałam z lekką kpiną, która sama cisnęła mi się na usta. Co poradzić. Nie miałam dobrego dnia. Zresztą jak zawsze
.
Barbie
Barbie
darmozjad


Powrót do góry Go down

Ogród - Page 3 Empty Re: Ogród

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 :: Rezydencja :: Zewnatrz :: Park

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach