Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Staw

+5
Jowisz
Ronja
Tristan
Cook
Mistrz Gry
9 posters

 :: Rezydencja :: Zewnatrz :: Park

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Staw - Page 2 Empty Re: Staw

Pisanie by Jowisz Czw Mar 31, 2011 2:34 pm

Lubię być nieprzewidywalny. Powiem jedno, a robię drugie. Zresztą przyzwyczaiłem się do nieprzewidywalności, gdy brat kończył za mnie zdaniem zupełnie inaczej niż ja chciałem, ale oczywiście nasza telepatia źle zadziałała i on to źle przekazał. Znaczy zbyt dosłownie. Nie żebym się kiedykolwiek gniewał przez to. Skądże.
- Surowe mięso jest ohydne - stwierdziłem. Próbowałem kilkakrotnie. Raz nawet przyłączyłem się do stada wilków. Znaczy strasznie szybko mnie z niego wyrzucił alfa, ale przez kilka godzin sobie z nimi pobiegałem i nawet zakosztowałem jakiegoś łosia czy czegoś takiego. Nigdy, kurwa, więcej. Smakowało ohydnie i jak udało mi się wrócić do swojej postaci, co czasem było bardziej bolesne, bo w ogóle coś bolało, niż przemiana w drugą stronę, to prawie się porzygałem. Brrr. Nie jedźcie nigdy surowego łosia.
- Gdzie znów mnie ciągniesz kobieto? - wyjęczałem, dosyć nieskładnie, bo akurat szczęka mi się zmieniała. Opadłem na cztery, już w tym momencie łapy, by znów za nią gdzieś pobiec. Ile to trzeba się za tą dziewuchą oganiać. Spokojne spacerki to już z mody wyszły czy jak? Ale teraz przejmował kontrolę nade mną instynkt. Wyczułem w pobliskich krzakach jakiegoś zwierzaka i pobiegłem w tamtą stronę, kilka razy zarywając pyskiem w śnieg, ale dzielnie biegłem dalej. Zwierzak też mnie wyczuł i począł zwiewać. Nie wolno było ich mordować. Głupio by było, gdyby się okazało, że króliczek którego złapałem to tak naprawdę jakaś smarkula z Rezydencji.
Jowisz
Jowisz
biber


Powrót do góry Go down

Staw - Page 2 Empty Re: Staw

Pisanie by Ronja Czw Mar 31, 2011 3:58 pm

Twarz mi się zmieniała! Nie no, czy to trochę nie za dużo? Ja rozumiem futro, kły i takie sprawy. To było świetne i niezmiernie przydatne. Zero problemu z natrętami, zero problemów z zimnem. Skrzela też były niezłe, nie mówiąc już o skrzydłach. Taka postawa jak teraz, dziwnie gibki kręgosłup i kończyny, na których można było naprawdę szybko biegać też były dobrą zabawą. No ale gdy zamiast twarzy robił mi się lwi pysk, to już była przesada. Choć rzeczywiście przydatna, podczas łapania zwierzaków.
Zawróciłam, ślizgając się w śniegu i popędziłam za nim i zauważonym przez niego zwierzakiem. Co tu, w naszym parku robił długouchy? Nie przyszło mi do głowy, że to może być ktoś z rezydencji, dopóki na naszych oczach króliczek nie zmienił się w krzyczącą ze strachu dziewczynkę. Zatrzymało mnie w pół skoku, zaryłam łapami w śnieg, zahamowałam niezgrabnym ślizgiem. Znów zrobiło mi się gorąco, gdy moja buzia i reszta ciała prędko powróciły do ludzkiego stanu. Przez chwilę zaczęło mi nawet znikać futro, lecz talent rozmyślił się po pierwszym lodowatym powiewie wiatru. Trudno, mała będzie musiała to znieść.
-No, nic się nie bój, tak tylko żartowaliśmy. - odezwałam się do niej z lekkim uśmiechem, starając się wyglądać jak najprzyjaźniej. Dziewczynka miała może z jedenaście lat i płakała, siedząc na śniegu. Wtopa na sto dwadzieścia, nie ma co.
Ronja
Ronja
bogini łowów


Powrót do góry Go down

Staw - Page 2 Empty Re: Staw

Pisanie by Jowisz Czw Mar 31, 2011 7:03 pm

Biegnę. Królik umyka. Biegnę. Królik poczyna dziwnie się zachowywać. To, że Ronja jest gdzieś w tyle praktycznie mnie nie obchodzi, tyle, że ją wyczuwam. Biegnę. Królik przemienia się w dziewuchę. Kurwa. Znowu. Gwałtownie staram się zatrzymać. Zadem uderzam o ziemię, ale hamuję w wystarczającej odległości od smarkuli, by jej nie wystraszyć. Jeszcze mocniej niż teraz.
- Kurwa, znowu ty - wyrywało mi się. Nie podnosiłem się z ziemi, bo i nie widziałem powodu. Obrośnięty futrem, siedziałem sobie, zrzucając na Ronję całe zadanie z uspokojeniem dzieciaka. Ja się do tego nie nadawałem i lepiej, żebym po raz kolejny nie udowadniał. Także ja tu z tyłu, porobię za futrzane tło, a ty się staraj. Zawiał wiał, uderzając mnie w nos, zmysł węchu mówił, że gdzieś na dworze, w kierunku bliżej Rezydencji, był brat. Skoro mowa o Rezydencji byłem tak głodny, a ten króliczek apetyczny, co teraz był zasmarkaną dziewuchą, przypomniał mi o mym głodzie. Żeby tak bez śniadania biegać w na pół człowieczej postaci.
- No żartowaliśmy, a ty naucz się, że gonitwa to najgłupsze co możesz robić. - Tak jak wcześniej wspominałem, najlepiej było, gdy siedziałem cicho, bo młoda uderzyła w ponowny ryk. Hej! Chciałem dobrze, tylko głos miałem za ponury.
Jowisz
Jowisz
biber


Powrót do góry Go down

Staw - Page 2 Empty Re: Staw

Pisanie by Ronja Pią Kwi 01, 2011 9:04 am

Rzuciłam Jowiszowi karcące spojrzenie, chociaż nie wychodziły mi one tak dobrze jak mojej siostrze Venus, od której próbowałam się ich nauczyć. Nijak nie mogłam wykrzesać z siebie powagi przy tego typu sprawach. Bo i teraz bardziej mi się śmiać chciało, z tej głupiutkiej dziewuchy, niż załamywać nad nią rączki.
-Duży zwierzak zawsze goni małego. Więc jak się nie ruszasz to może nie będzie Cię nawet nikt gonił. Zapamiętasz? - pokiwała głową, więc było pewne, że nic do niej nie dotarło. Nic a nic zupełnie, jak to najczęściej bywa z dziecięcym umysłem I pomyśleć, że ja też kiedyś miałam tyle lat! O fuj, niemożliwe. Na pewno nie byłam taką beksą, nie umiejącą sobie z niczym poradzić. Mając dziesięć lat włamywałam się na Akropol, wspinając po skałkach od tej stromej strony. Kustosz Partenonu w końcu się ze mną zaprzyjaźnił i nie raz nie dwa jadał ze mną moje kanapki, które mama dawała mi do szkoły. Zachwycał się moim imieniem i jego adekwatnością i opowiadał mi niezliczone historie, zupełnie inne wersje mitów, anegdotki o amerykańskich turystach. Tak wyglądało dzieciństwo, a nie, ryczenie ze strachu przed parą zwierzo-ludzi.
-No wstawaj i idź do Rezydencji. Na pewno masz zaraz jakieś lekcje. - powiedziałam w końcu, zaś mała, o dziwo, posłuchała się. Wstała, trąc oczy rączkami, odwróciła się i ruszyła w stronę budynku... kilkanaście kroków później zmieniając się z powrotem w królika i zasuwając najszybszymi susami.
-No ja pierdolę... - skomentowałam, kręcąc głową. -Te dzieci naprawdę nie mają mózgów.
Zamiast podnieść się z ziemi i stanąć jak człowiek, obróciłam się i skoczyłam na niego, przewracając mojego Wilczka na ziemię. Nie wiedzieć czemu zupełnie nie przeszkadzało mi, że był kudłaty i daleko mu było w tej chwili do człowieka. Ktoś, kto czasem budził się rano z łuskami zamiast skóry, a na co dzień biegał po świecie z futrem na twarzy naprawdę nabierał dystansu do takich spraw. Rozczochrałam mu dłonią futro/włosy na głowie i pocałowałam go lekko w policzek/bok twarzopyska.
-To może jednak chodźmy zjeść coś w kuchni.
Ronja
Ronja
bogini łowów


Powrót do góry Go down

Staw - Page 2 Empty Re: Staw

Pisanie by Jowisz Pią Kwi 01, 2011 7:40 pm

Padły tu jakieś karcące spojrzenie? Nie zauważyłem, bo akurat walczyłem z samym sobą. Wilcza natura mówiła: podrywa się po tym zadzie skoro cię swędzi. Jakaś tam ludzka i leniwa twierdziła, że to za dużo ruchu i głupio tak i że mam siedzieć jak siedzę. Jeśli znowu złapałem pchły od moich kumpli z lasu to się wkurzę. Saturn też się wkurzy. Wszyscy się wkurzymy. Ale zaraz. Wciągnęłam zapach, znów pierdolonego królika, nie mogę. Te dzieci są głupsze od niektórych moich znajomych. A to już jest coś. Przynajmniej Ronja podzielała moją opinie i nie musiałem się kryć ze swym zdaniem. Chociaż nawet nie zamierzałem tego czynić. No błagam was.
- A potem ten Włoch gej jedzie po nas - dodałem zły, przypominając sobie jaką ostatnio dostaliśmy z bratem burę od Marco za to, że prawie zjedliśmy królika. Jakby się przemienić nie mogła, nie musiała spieprzać w postaci zająca.
Ja kudłaty? A ona to niby lepsza. Hej miała rudą sierść na twarzy. To nie było normalne. Znaczy wiem, ja też owłosiony byłem i nawet tego nie kontrolowałem tak dobrze jak ona, ale cóż... ja mogłem. Wieść o tym, że idziemy jeść powitałem niezwykle radośnie. Uśmiechnąłem się nawet.
- Koniecznie. - uznałem. - Będę pierwszy! - A potem pobiegłem.

/ kuchnia /
Jowisz
Jowisz
biber


Powrót do góry Go down

Staw - Page 2 Empty Re: Staw

Pisanie by Sybilla Czw Kwi 21, 2011 9:28 am

[z Nienacka, gdzieś w świecie]

Musiałam po prostu zerwać się nagle ze stołka w kuchni i przyjść tu, bo chyba bym zwariowała. Szum wody uspokajał, chłód biegł od tafli, a ja siedziałam na brzegu, gapiąc się bezmyślnie w kółka na wodzie. Najchętniej, to wpakowałabym się do tego stawu i zaczęła pływać, w ubraniu, a co mi tam. I co z tego, że skończyłoby się to zapaleniem płuc (jako Brazylijka, bardziej odporna byłam na wysokie niż niskie temperatury), ale kurka, jak coś chcę, to robię. Albo nie, nie chciało mi się, Wstać z ziemi, odłożyć maltretowany kwiatek i wskoczyć. Co ja, ryba?
Ogólnie, coś było ze mną nie tak. To przez wiosnę. Albo przez zmianę dostawcy żywności. Albo przez przeterminowany jogurt. Albo... przez Fitza. Bo on kurka, jakiś zaraźliwy był. Dopóki go nie było, wszystko było dobrze. A teraz nagle zaczynałam łazić nad staw, zmieniłam kolor używanego długopisu, nie gadałam z Napoleonem. On wgl, jakiś dziwny się zrobił. Nie, nie. Ja byłam dziwna.
Jakiś robal wlazł mi na nogę. Mogłabym go zrzucić, mogłabym go zjeść (chyba dużo białka miał), mogłabym go pokroić na pół paznokciem, rozplaskać na nodze, tyle, że zostałaby plama maziowatej krwi. Obrzydlistwo (powiedziała osoba, która wolałaby go zjeść niż zobaczyć go rozmazanego). A co mi tam, będę miłosierna i pozwolę mu żyć, niech sobie po nodze po łazi i się nacieszy. Wypad.
Tylko żeby nikt nie zobaczył tego.
Sybilla
Sybilla
~ * ~


Powrót do góry Go down

Staw - Page 2 Empty Re: Staw

Pisanie by Napoleon Czw Kwi 21, 2011 10:02 am

Gdzieś w ciemności pojawił się błysk, pojedyncze iskry poleciały, zgodnie z siłą grawitacji, na ziemię, a chwilę później pojawił się żarzący się koniuszek papierosa. To, że było ciemno, nie oznacza wcale, że nastała już noc. Niestety, fakt iż mieszkamy na biegunie, nie pomaga mi w stu procentach, żyć pod osłoną nocy. Czasem muszę się zmagać z takimi nieprzyjemnościami jak słońce, a nawet upał. Co złego w słońcu? W zasadzie mógłbym je lubić, bo karmi me ukochane róże. Aczkolwiek noc mi bardziej odpowiada, czego nawet róże nie zmienią. Znajdowałem się w lesie, a właściwie na jego skraju. Pojedyncze zagubione promienie przypominały mi, że to jeszcze nie czas królowania księżyca. Czekałem. Nagle jednak moja uwaga została rozproszona. Zniknąłem na moment, żeby za chwilę pojawić się przy najbliższym wodzie drzewie. Czarnowłosa i jej niecodzienne zachowanie nie umknęłoby mej uwadze, nawet gdybym chciał. A przecież chciałem. Skreśliłem ją z mego planu, gdy tylko okazało się, że już mi nie wystarcza. Moje zaufanie względem tej kobiety, też gdzieś uciekło. Odsunąłem ją, jednocześnie świadomy, że tylko kilka tygodni więcej, a to już nie byłoby możliwe. Wiedziałaby za dużo. Na szczęście, dziś mogła się pochwalić tylko taką wiedzą, jak mają poboczni obserwatorzy. Nic godnego uwagi. Cierpliwie czekałem, aż Black zrobi jeszcze coś nieoczekiwanego. Może się rozpłacze? To dopiero byłaby dobra gra. A już żyłem myślą, że ona nie posiada kanalików łzowych. Pięć minut, dziesięć... podpłynąłem w jej kierunku, czując, że moje zamszowe buty nie wytrzymają presji wilgotnego środowiska. Pojawiłem się u boku Sybilli, jednocześnie racząc ją dobrą radą:
- Przeziębisz się - zniżyłem się do jej poziomu, by ofiarować ramię, na którym ewentualnie mogłaby się wesprzeć - Proponuję powrót do ciepłego przybytku, a niźli marźnięcie na tym mrozie. Chyba, że zamierzasz skończyć niczym Ofelia. Nieszczęśliwie oślepiona miłością Ofelia - powiedziałem mierząc uważnym wzrokiem oblicze ognisto krwistej kobiety. Dlaczego byłem tak miły dla kogoś, kto nie istnieje już dla mnie? To banalne, ale jestem dżentelmenem. I nie mogę patrzeć, jak kobieta tracąc zmysły się wyniszcza. To takie żałosne z mojej strony. Kiedy tylko ją odprowadzę, powinienem kogoś zabić. Tak dla wyrównania sumienia.
Usłyszałem nadchodzące kroki. Czyli będzie o jedną więcej do uciszania.
Napoleon
Napoleon
~ * ~


Powrót do góry Go down

Staw - Page 2 Empty Re: Staw

Pisanie by Mikaela Czw Kwi 21, 2011 10:18 am

/ królestwo /

Wcale nie odnalazłam niczego mocniejszego bo zanim nawet zdążyłam zacząć szukać uderzył mnie okropny ból w tył głowy i poczułam jak świat wiruje wokół mnie. Miałam pewność, że nie spowodował tego alkohol, bo dokładnie wiedziałam jaki to był rodzaj bólu. Wizyjny. Jakie beznadziejne słowo, ale jak inaczej miałam to nazwać? Musiałam zaczerpnąć świeżego powietrza zanim zaczną mi się ukazywać jakieś dziwne obrazki w głowie. Bo akurat tego rodzaju wizji nie mogłam powstrzymywać dłużej niż jakąś godzinę. Może odrobinę dłużej gdy byłam w świetnej formie, ale nie zawsze. Pojedyncze nic nie znaczące wizje mogłam całkiem odsyłać do próżni i nie zawracać sobie nimi głowy. Ale nie takie. Takie dręczyły mnie z każdą sekundą coraz bardziej, aż w końcu się im nie poddawałam.
Cholernie niesprawiedliwe, że akurat musiało mnie takie coś dopaść na imprezie, ale już zdążyłam pogodzić się z tym, że akurat moje życie nigdy nie będzie sprawiedliwe. Gdyby takie było to bym nie umarła i nie zmartwychwstała.
Szłam jakaś ścieżką bawiąc się w dłoni jakimś kamykiem, o który parę chwil wcześniej sie potknęłam. Taka zabawa była oznaką, że potrzebowałam albo papierosów albo seksu. Albo miałam okres. W tej chwili jednak to pierwsze było najbardziej prawdopodobne, ale nic nie mogłam z tym zrobić, bo cholera byłam na jakimś odludziu.
O, niezupełnie.
- Napoleon? Black? Jak zwykle przebywacie w idealnie pasującym do was otoczeniu - mruknęłam smętnie zbliżając się do nich. Na serio, oboje zawsze kojarzyli mi się z takimi miejscami, a dziś miałam fazę mówienia wszystkiego co przyjdzie mi na myśl. A zwłaszcza nie będę się przed tym powstrzymywać gdy gdzieś z tyłu głowy czeka na mnie wizja.
Mikaela
Mikaela
mommy


https://utalentowani.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Staw - Page 2 Empty Re: Staw

Pisanie by Napoleon Czw Kwi 21, 2011 11:17 am

Podniosłem Black, bo najwyraźniej sama nie byłaby w stanie wstać. To nie mogło się udać. Nasza współpraca od początku była skazana na niepowodzenie. Nie przeze mnie, skąd mogłem wiedzieć, że Sybilli wcale nie zależy na odzyskaniu rodziny, tak mocno jak nas wszystkich chciała o tym przekonać? Trochę było mi jej żal. A to już znaczy, że nią wzgardziłem. Obróciliśmy się by ujrzeć różowowłosą dziewczynkę stającą tuż przed naszymi wysokościami. Mikaela, koleżanka Anabell, zmartwychwstała.
- Za to ty nie powinnaś się więcej zapuszczać w takie miejsca. Nie sądzisz - odparłem beznamiętnie. Na zimno nie zasłużyła, bo przecież w jakiś sposób mi zaimponowała. O, proszę, zdecydowała się otworzyć swe naiwne usta i swe mało doświadczone serce obnażyć przed panem ciemności. A gdy pozna Twe imię, droga Mikaelo, możesz liczyć dni do swej następnej... śmierci. Nie, to był taki czarny żarcik. Na razie Strom nie naraziła się na tyle, żeby jej osoba w jakikolwiek sposób zajęła me myśli.
- Może lepiej odpuść sobie węszenie na jakiś czas, dziecinko - mruknąłem, kiedy ciemne oczy już obejrzały sobie jej grymasy mimiczne i nerwowe tiki. Psycholka.
Napoleon
Napoleon
~ * ~


Powrót do góry Go down

Staw - Page 2 Empty Re: Staw

Pisanie by Sybilla Czw Kwi 21, 2011 12:15 pm

No świetnie, pierwszy świadek.
Ale zaraz, to moja sprawa, czy zabijam robala czy nie. Jak się komuś nie podoba, to może sobie wybić sto procent populacji mrówek na świecie, ale moje skłonności do morderstw nie powinny nikogo obchodzić. Będę maltretowała kwiatki jak i kiedy chcę, a skrzydełka muchom wyrywała w dobranej kompanii ludzi równie lubiujących się w takich sprawach. Ale, jak tak myślę, to nie zabijajcie tych mrówek. Chyba, że faraonki. Bo te duże z Amazonii są całkiem smaczne, jak się przymiera głodem. Podobno.
Bez przekonania oparłam się lekko o rękę Bonapartego i wstałam, zamierzając powiedzieć mu coś... nie wiem jakiego. Ale zawsze. Ciemne spojrzenie powędrowało na niego, a potem na nadchodzącą Mikaelę. Cisza. Nic nie mówiłam, póki moja ręka nie napotkała stojącego obok drzewa. Odsunęłam się normalnie od władcy wszechświata. Nie wiem jak chciałam, ale wyszło na to, że wolę roślinne towarzystwo. I bardzo dobrze.
- A ty nie powinnaś z panną Anabellą obserwować życia tych głupków, żeby potem plotkować ile się da i z kim się da? - cóż, to nie było miłe, ale ja nie bywam miła. Chyba, że mi się opłaca. Na pewno nie teraz, bo przerwano mi katastrofalny plan wykąpania się w stawie.
- Właśnie, gdzie zgubiłaś swoją papużkę nierozłączkę? - dodałam równie uprzejmym głosem jak wcześniej. Nareszcie. Przez tą durną romantyczność zachowywałam się jak jakaś Venus chociażby. Ludzie, to nie w moim stylu. Mogę udawać wrażliwą przy jednej osobie, ale nie na pełny etat, chyba trupem bym padła i stanęła obok. I nie chciałabym, żeby mnie wskrzeszali. Takie wskrzeszanie się jest mocno dziwne, moim zdaniem, i świadczy o braku zdecydowania. Albo się żyje, albo się umiera, a nie... skacze jak wesoła pszczółka bo się jej nie - żyć znudziło. Idiotyzm całkowity.
- Nudzicie mnie. - powiadomiłam ixh nagle, bez cienia zażenowania. Nie będę się bawić w uprzejmości. Wzruszyłam ramionami i odwróciłam się, wracając do swojego punktu obserwacyjnego. Gdyby było trochę cieplej, to bym się wykąpała. Ale nie było. W takich przypadkach mój dar jest mocno nieprzydatny. I trudno.
Ściągnęłam buty, podwinęłam trochę długą sukienkę i wlazłam do wody. Cholernie zimno. Ale mam to gdzieś. Ej, tu są ryby? Bo chyba właśnie jedna prześlizgnęła się obok mnie. Zrobiłam jeszcze kilka kroków. Lodowate zimno dosięgało mi do połowy łydek, ale stopniowo przestawałam je czuć. Ponoć najlepiej wpakować się od razu w całości. Obserwowałam mętną wodę, niezainteresowana dwójką. Ha, pewnie mi wywróżą, że się utopię. Jak się zanurzę. A ja im zaraz udowodnię, że nie.
Zaraz.
Sybilla
Sybilla
~ * ~


Powrót do góry Go down

Staw - Page 2 Empty Re: Staw

Pisanie by Mikaela Czw Kwi 21, 2011 2:36 pm

A ty powinnaś, a ty nie powinnaś... Skąd oni do chuja mogą wiedzieć co ja powinnam, a czego nie. Co, mam pięć lat, a oni chcą odgrywać role moich rodziców? Wiecie, nawet jeżeli bym miała pięć lat to i wtedy doskonale sobie radziłam samodzielnie. Wprawdzie wysługiwałam się jakimiś gosposiami i szoferami, ale jednak, nie potrzebowałam żadnych porad mających mnie odpowiednio uszeregować i pokazać jakie miejsce zajmuję w szeregu. Jeśli chcecie wiedzieć, a podejrzewam, że jednak jest to wam cholernie obojętne, mimo to powiem: nie cierpię gdy ktoś wypowiada się w taki sposób jak Black. Owszem, Ana była moją przyjaciółką, ale to nie znaczy, że zachowujemy się w taki sposób. Nie chciałam o tym słuchać, podobnie zapewne jak Black nie chciała słuchać jakie ja mam zdanie na temat jej związku z Fitzwilliamem. Ale już nie chciałam niepotrzebnie robić coś co później jedynie przyniesie same szkody. Hmm, w sumie to nawet świadczy o tym jak bardzo się zmieniłam. Mika sprzed roku chwyciłaby za włosy Black i podtopiła ją trochę. Tęskniłam za tą wyzwalającą agresją.
Spojrzałam z pogardą na Black gryząc się w język. Oczywiście, że na jej robaka nawet nie zwróciłam uwagi, bo niby po co? Co mnie obchodzi czy jest sadystką zabijającą je bez mrugnięcia okiem, czy miłośniczką wszelakiej fauny? Kompletnie nic. To tylko kurwa robak.
- Wiesz, że to grozi odmrożeniem, Sybillo? - zapytałam patrząc prosto na nią. Ale nie prawiłam więcej morałów, bo w sumie ej sprawa. Przecież ja również nie chciałam by mi mówili takie rzeczy. Nie chciałam również by pytali się mnie co tu robię, ale sama nie mogłam powstrzymać tego pytania. - A tak na serio? Nie uważacie to za dość dziwne miejsce spotkań? No chyba, że specjalnie je wybraliście by pobyć sam na sam, w takim razie sorry. - Dziwne, że od razu o tym nie pomyślałam, ale to chyba przez te plotki Any na temat Fitza i Black.
Mikaela
Mikaela
mommy


https://utalentowani.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Staw - Page 2 Empty Re: Staw

Pisanie by Napoleon Czw Kwi 21, 2011 2:57 pm

Trochę to irytujące, jak Black zaczyna przyjmować moją postawę pomagania i radzi młodej co ona ma zrobić. Czemu zawsze tak robi? Rozumiem, że chce się do mnie upodobnić, ale jest tak irytująca w tym nieudolnym naśladownictwie, że aż boli. To kolejny powód, dla którego nie udała się nasza współpraca. Ledwo powstrzymałem się przed zamrożeniem jej entuzjazmu spojrzeniem upokażającym każdego robaka na tym świecie. Kiedy odeszła.
Patrząc, jak powoli zanurza się w przerażająco zimnej wodzie, uniosłem lekko kącik ust.
- Ofelia też się utopiła - mruknąłem z przekąsem. No, więc niech się topi. Moje zamszowe buty nie przewidują wskakiwania w wodę by lecieć na ratunek głupiej samobójczyni. Chętnie za to popatrzyłbym, jak się męczy. I jak powoli uchodzi z niej życie. Niezła rozrywka.
- Miejsce jak miejsce, Storm. Ale mamy tu niezłe przedstawienie. Więc aż szkoda je opuszczać, wierz mi. Nim skończy się ta scena, uraczy nas pewnie jeszcze jej wybawiciel. A może to dopiero po przerwie? Wyszedłbym na papierosa. - oświadczyłem dalej patrząc w ciemną sylwetkę kobiety. Czy szukała czegoś w wodzie? Może nie pomyliłem się stawiając na jej otępienie miłością? Wyjąłem papierosy i po krótkiej chwili zastanowienia podsunąłem je Mikaeli. Może będzie cicho, jeżeli dam jej fajka.
Napoleon
Napoleon
~ * ~


Powrót do góry Go down

Staw - Page 2 Empty Re: Staw

Pisanie by Mikaela Czw Kwi 21, 2011 3:12 pm

Mimo wszystko nie wiem czy chciałam by Black się utopiła. Czy nie mamy i tak zbyt wiele trupów w rezydencji? A ilość tajemniczych zniknięć dodatkowo bije ilość trupów dwukrotnie. Nie lubiłam posiłkować się statystykami, ale tak obiektywnie patrząc co dziesiąta osoba, która mieszkała tu przed rokiem, postanawiała odejść. I to nie tylko zwyczajnie odejść, postanawiała pójść na przekór nam. Podejrzewałam, że Napoleon długo też tu nie wytrzyma, ba, nawet byłam ciekawa co dokładnie go tu trzyma, ale żeby poruszać już ten problem, to podziękuję. W tej chwili mamy fajniejszy problem w postaci świrującej Black.
- Jeśli rzeczywiście uraczy to jestem gotowa tu zostać choćby miało zacząć padać - przyznałam biorąc od Napoleona papierosa i podpalając go. Poszczęściło mi się jednak, że znalazłam ich tutaj, bo bym łaziła z głodem nikotynowym po krzakach i przeklinała jedynie pod nosem. Trochę żałowałam, że akurat blokuje tą wielką wizję, bo bym sprawdziła sobie co dokładnie planuje Fitz. Bo jesli tu przyjść to byłoby cholernie ciekawie. Jeszcze raz spojrzałam na Black, ale za nic nadal nie mogłam zrozumieć dlaczego wlazła do tej sadzawki.
Mikaela
Mikaela
mommy


https://utalentowani.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Staw - Page 2 Empty Re: Staw

Pisanie by Sybilla Czw Kwi 21, 2011 3:41 pm

Po jakimś czasie już całkiem nie czułam zimna. Nogi owszem, ale już zaczynały nieprzyjemnie drętwieć. A kij z tym.
- Utną mi wtedy nogi piłą mechaniczną, ale mi to nie robi różnicy. - powiadomiłam głośno Mikaelę. Wielkie mi halo. Wtedy przerzucę się całkiem na widoczność off i bez końca błąkać się będę po świecie, od czasu do czasu kradnąc ciekawe przedmioty i strasząc ludzi głosem. Hm, podejrzewam, że nie byłabym w stanie umrzeć ani się zestarzeć. Do końca świata. Jak zahibernowana, tyle że ze świadomością błądzącą po tym padole łez i niewidocznym ciałem. Nawet nieźle.
- Wolałabym sposób Kleopatry, ale w tym przypadku najbardziej ucierpiałby wąż. - dodałam chwilę później, doskonale się bawiąc. Może znajdę jakiś cholernie, beznadziejnie głupio romantyczny skarb z dzieciństwa Prince i stanę się bohaterką narodową. Aż dreszcze mnie przeszły. A może to druga ryba przepłynęła obok?
Postanowiłam wyjść, tylko ups, zgubiłam pantofelki jak Kopciuszek. Mój książę powinien się tym zająć.
- Jesteście tak idiotycznie sztywni. - zauważyłam. Ej, to że przespałam się z Darcym i następnego ranka nadal byłam na tej szerokości geograficznej wcale nie oznaczało, że stanowimy jakiś chory związek. Jeszcze tego by mi do szczęścia brakowało... We dwójkę wyglądali jak dwa patyczaki robotyczne, cokolwiek by to miało oznaczać. Wzruszyłam znów ramionami, uśmiechając się grzecznie jak jakaś dama dworu i w ostateczności stanęłam obok nich bez butów.
Nudziarze jedni.
Sybilla
Sybilla
~ * ~


Powrót do góry Go down

Staw - Page 2 Empty Re: Staw

Pisanie by Napoleon Czw Kwi 21, 2011 8:11 pm

Kleopatry? Brakowało jej wiele do Kleopatry. Chociażby zastępów wielbicieli. Może urodą i dorównywała wielkiej władczyni, chociaż mnie osobiście w żadnym momencie nie pociągała. Patrzyłem zdegustowany jak stąpa mokrymi stopami po lodowatej ziemi. Chciałbym widzieć tą odważną panienkę, gdy wróci do domu i zorientuje się, że jej palce właśnie są fioletowe i jakoś tak łatwo się odkruszają, a ona nie będzie miała już na czym chodzić.
Sztywni. To mówi kobieta, która oddała serce chłopcu z dziewiętnastego wieku. Ironia, panno Black. Akurat do niej nie pasowała chęć niesienia imprezy i zabawy, chyba, że jej plany by zasiąść na tronie świata, to już zaprzeszłe historie. To lepiej dla mnie. Uniosłem to samo spojrzenie w jej ciemne oczy.
- Obawiam się Mikaelo, że dziś nie uraczymy drugiej części. Najwyraźniej dublerka nie podołała, albo i luby się wystraszył. To takie smutne, ale czego można się spodziewać po słabym przedstawieniu ? - westchnąłem. Rzuciłem Strom spojrzenie mówiące chodź za mną, jeżeli nie chcesz nudzić się w towarzystwie tej wariatki, i odszedłem racząc Sybillę ostatnim urwanym zresztą spojrzeniem. Chciałem jej powiedzieć, że nie musi się tak upokarzać. Ale, niech czeka na swego księcia. Może ktoś kiedyś odkopie jej zwłoki z tego śniegu. Poszedłem dalej, wkraczając w kłąb dymu papierosowego.
Napoleon
Napoleon
~ * ~


Powrót do góry Go down

Staw - Page 2 Empty Re: Staw

Pisanie by Mikaela Czw Kwi 21, 2011 9:30 pm

- Ty jesteś idiotycznie obłąkana - rzuciłam zanim zdołałam ugryźć się w język, ale w sumie nie żałowałam. Żałować to ja będę mogła po śmierci. Choć nie, wtedy też ma się wszystko głęboko w dupie i przejmowanie nie wchodzi w rolę. Zdecydowanie za dużo myślę i mówię. O wiele łatwiej by było stać z boku i przyglądać się jak ktoś inny rozmawia, ale wtedy i tak bym chciała wetknąć swoje trzy grosze, wiec mogłam sobie tak tylko mówić. Przeklinać na wszystko i wszystkich, ale i tak nic w sobie nie zmienię.
Ale jebać Black i jej dziwne zachowanie spowodowane zapewne tym, że non stop przesiadywała z jednym kolesiem. Coś o tym wiek, przebywanie z Lukiem na mnie również wpływało w dziwny sposób, na szczęście miałam na tyle silną psychikę, że mnie szaleństwo nie groziło. Zresztą moja sytuacja wyglądała całkiem inaczej. U mnie istniały fakty, a u Fitza jedynie piękne gadki. A za gadki to ja podziękuję.
- Szkoda, innym razem. O ile wcześniej Sybilla nie umrze z nadmiaru uczuć - westchnęłam i udałam się za Napoleonem. Ciśnięcie w tył czaszki z każdą sekundą było co raz większe, a ja z każdą chwilą coraz mniej chciałam widzieć przyszłość jaką niosło ze sobą. Skrzywiłam się lekko i skupiłam na papierosie. Może jakoś się uda wytrwać. Zobaczymy.
W międzyczasie dostałam wiadomość od Any, która nie miała żadnych pozytywnych skutków. Po pierwsze przywołała, krótką wizję zupełnie nie związaną z tą cisnącą mi się w czaszce. Ale jak już jedna wizja zawitała mi w głowie, to już trudniej było powstrzymywać tamte. Zdążyłam jeszcze tylko pożegnać się z Napoleonem i ostrzec Anę (tak z dobroci serca, choć przecież wcale tego robić nie powinnam, to tylko pogarszało sprawę), a potem szybkim krokiem udałam się w jakieś odosobnione miejsce, by nikt mnie nie widział. Ukucnęłam i zaczęłam szybko oddychać. Oddychałam coraz szybciej i szybciej, aż w końcu całkiem wstrzymałam oddech i miałam to.

Obrazy z jakiegoś domu. Nie rezydencja. Posiadłość Defrost. Trzy korytarze, trzy zakręty. Plany. Intruzi. Napoleon, Lemon, Black. Blondynek. Strach, młodość, ojcostwo.

A chuj by to wszystko wzięło i dlaczego nie może wszystko wyglądać tak prosto jak w życiu? Jakieś jebane nic nie znaczące pojęcia i uczucia. Niech się wszystko pierdoli, najlepiej. Teraz mi to spokoju nie da póki sama nie wywołam dokładniejszych obrazów. A teraz idę się napić.
Cholera.

/ podziemia /
Mikaela
Mikaela
mommy


https://utalentowani.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Staw - Page 2 Empty Re: Staw

Pisanie by Ronja Wto Maj 31, 2011 3:01 pm

/przeskok/


Lato! Lato witało już wreszcie do tego miejsca, zachwycając mnie temperaturą i bujnością przyrody. O ile w zimie wolałam trzymać się jednak ścian Rezydencji, tak teraz bardzo ciężko było spotkać mnie wewnątrz. Słońce świeciło, wiatr powiewał, a ja czułam się wreszcie we własnym żywiole. Niewiele było bowiem dla mnie rzeczy przyjemniejszych, niż długie spacery po parku, niż bieganie po lesie z Saturnem i Jowiszem, niż ciąganie za sobą psów, niedźwiedzi i wszystkich innych zmiennokształtnych, których także pociągała przyroda.
Jak zwykle na wiosnę i w lecie, mój talent działał jeszcze lepiej, niż w zimie, sprawiając że żadna temperatura nie była mi straszna, a każde miejsce stało przede mną otworem. Co więcej, energia wręcz mnie rozpierała a do głowy co chwila wpadały mi nowe pomysły na ciekawe spędzenie czasu.
Przyszłam nad jezioro sama, trochę poirytowana faktem, że Cooka nie udało mi się ściągnąć z łóżka. Spał jak zabity, a gdy spróbowałam go obudzić, mamrotał coś tylko i nie dał się przekonać, że ruszenie się na dwór dobrze mu zrobi. Może i miał rację, tak swoją drogą. Na kacu słońce nie pomaga.
Tak czy inaczej przybyłam nad brzeg i usiadłam na trawie, wyciągając przed siebie moje dłuugie nogi. Słoneczko się nimi zajmie, a moja piękna opalenizna powróci na swoje miejsce.
W jeziorze kąpała się grupka dzieciaków, tych z młodszych grup. Chlapali wszędzie wodą i prawdę powiedziawszy mi również zachciało się kąpieli. Nim jednak zdecydowałam się wskoczyć do wody, usłyszałam męski głos, witający się ze mną. Obróciłam głowę, spoglądając na przybyłego z szerokim uśmiechem.
Ronja
Ronja
bogini łowów


Powrót do góry Go down

Staw - Page 2 Empty Re: Staw

Pisanie by Javier Wto Maj 31, 2011 7:33 pm

~ przeskok, ogród zimowy
Wyglądałem przez okno na budzący się do życia świat, poranne światło raziło ciemne oczy i zachęcało do zabawy w lesie. Właściwie to czemu nie, obejrzałem z każdej strony wygojoną rękę i stwierdziwszy, że nie ma przeszkód do wyruszenia na wędrówkę pobiegłem przed siebie. Tak jak stałem, odziany jedynie w spodnie oraz rozpiętą koszulę, która trzymała się na słowo honoru. Na bosaka. Leciałem przed siebie jak opętany, w ostatniej chwili mijałem liczne drzewa oraz przeszkody, wszystko postawione było na ostatnią kartę. Upadnę lub przeskoczę, to bardzo proste. Wiatr łopotał ubraniem, szarpał nim wyraźnie nakazując jak najszybsze przyodzianie futra – ciało chciało tego bardziej niż mi się zdawało, ostatnio musiałem być ostrożny przez ekscesy wyczyniane z Wenus. Ognista kobieta wbrew pozorom. Pazury pojawiły się znikąd, już stałem na najbliższej gałęzi i dysząc, patrzyłem się na nieziemski widok. Z oddali dochodził gwar dzieci, czuć było znajomy mi zapach, jednak nie mogłem go przypisać do jakiegokolwiek miejsca.
Jeszcze raz. Wdech. Mokre drzewo. Mokre kamienie. Nuta krwi zmieszana z…. zmieszana z… już wiedziałem. Tylko jedna osoba w rezydencji tak pachnie i nie mówię tu o Jamesie. Uśmiechnąłem się pod nosem ruszając na krótką przebieżkę po drzewach, chciałem zaskoczyć Ronję nim jej genialne ciało znajdzie mój zapach. Szykowałem się do kolejnego skoku, kiedy do głosu doszedł instynkt i kazał mi… no cóż zaznaczyć teren. Myślicie, że chciałem po prostu nalać pod krzaczek ? Nic z tego, narajane panienki chodzą wszędzie z aparatami. Otarłem się całym ciałem o pień drzewa i w jak najszybszym tempie zrobiłem to z odległymi roślinami.
Wielce zadowolony pobiegłem do Ronji.
Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Staw - Page 2 Empty Re: Staw

Pisanie by Ronja Sro Cze 01, 2011 1:22 pm

-Tyyygryyys! - zawołałam zadowolona, przeczesując palcami długie fale moich jasnych włosów. Och Javier, nieprzyzwoicie przystojny Javier, z którym nie tylko można było przyjemnie spędzić noc, lecz również wybrać się do lasu. Wysoki, umięśniony, a jednak uroczo szczupły Javier, któremu równie ślicznie było w sierści jak i bez niej. Bo na przykład Saturna wolałam jako "psa".
-Co tam słychać, mój wielki kocie?
Ronja
Ronja
bogini łowów


Powrót do góry Go down

Staw - Page 2 Empty Re: Staw

Pisanie by Javier Sro Cze 01, 2011 7:52 pm

- Rooniija – odpowiedziałem z uśmiechem. Jak zwykle w charakterystyczny dla mnie sposób przeciągnąłem jej imię, brzmiało to jak cudowne długie mruczenie. Co to za ognista kobieta, kto wysłał ją by mamiła niewinnych mężczyzn ? Nogi aż do nieba, wspaniałe i długie włosy, którymi uwielbiałem bawić się przy każdej nadającej się okazji. Na pierwszy rzut oka niewinna, niemal dziecięca w wyrazie – och, biedny ten kto łudzi się i daje zwodzić jej urodzie. Poranne słońce delikatnie opiewało jej sylwetkę, krople wody niewinnie spływały po jej drobnych ramionach…
Nic nie umknie uwadze drapieżnika.
- Nie ma nic przyjemniejszego od trawy muskającej bose stopy – odparłem enigmatycznie niemal od razu zaciskając palce u sto na świeżej ziemi. Ciepło zaczęło powoli drażnić moją pierś, znajome mrowienie nieustannie przypominało o wolnej przemianie – wszystko stało się wyraźniejsze, słyszałem cichutkie słowa dzieciaków i wiedziałem ile ździebeł trawy muska pięty. Nad naszymi głowami szybował orzeł, to Timny dobrze znany dzieciak, który łaził za mną całymi dniami i prosił o wskazówki. Miły acz wkurwiający. W szponach trzymał jabłko, które było o dziwo ! przeznaczone dla mnie. Wyciągnąłem po nie dłonie i złapałem szybko.
Burczało mi w żołądku, a naprawdę nie chciałem mieć wyrzutów sumienia związanych z zabiciem kolejnego zwierzątka lub ugh… człowieka. Ze smakiem zjadłem owoc pochodzący w kuchni i nagle coś się stało.
Jakbym… jakbym zaczął widzieć zapachy. Dobrze wiedziałem co gdzie pachnie, mam nadzieję, że nie myśleliście o jakiś zielonych dymkach pojawiających się w komiksach ! I był problem ! NIC NIE PACHNIAŁO MNĄ ! Zaledwie kilka drzew. Potrzebowałem terytorium, teraz natychmiast ZARAZ! WSZYSTKO MA BYĆ MOJE. Dziki charkot wydobył się z mojego gardła, nie myślałem co robię, bo liczyło się tylko jedno. Płatki nosa falowały szybko, gdy ocierałem się o nią całym ciałem, głową jeździłem po jej brzuchu i zostawiałem swoją woń. Teraz pachniała tak cudownie…
Była moja. Woń Cooka czy obrzydliwego do bólu Alexandra już nie zakłócała moich zmysłów. Niech idą do diabła, tu rządzę ja ! Traciłem kontakt ze światem, liczyły się tylko miliony nowych doznań, które dostarczało mi obcowanie z Ronją.
W mgnieniu oka potarłem w przelocie najbliższe drzewa, poświęcę ich uwagę za chwilę tylko… tylko… nie powinienem.
Ale muszę.
Stałem za nią. Wolno tarłem nosem po pachnącym materiale, bezkarnie zaciągałem się jej zapachem gdy dojeżdżałem aż do karku osłoniętego kopułą pachnących włosów.
Dziki, pierwotny zapach Ronji.
Mojej Ronji.
Wszystko będzie moje.
Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Staw - Page 2 Empty Re: Staw

Pisanie by Ronja Czw Cze 02, 2011 8:13 am

-Wiesz, jest jeszcze wiatr we włosach podczas biegu... - odparłam, przymykając oczy z rozmarzeniem. Uśmiechnęłam się, gdy pocałował mnie w policzek na przywitanie. Zamrugałam, spoglądając w niebo i dostrzegając szybującego po nim orła. Timmy, skubany szczęściarz...! Któż nie chciałby, tak jak on, móc szybować do woli wśród chmur, wyczyniać wszelkie beczki i piruety, widzieć z wielkiej wysokości wszystko co na dole.... Tak to już niektórzy jakąś karmą chyba zasłużą sobie na odlotową moc.
Ale powiedzmy to sobie szczerze, czy ktokolwiek mógłby chociaż skakać do moich pięt? Na pewno żaden zmiennokształtny. Może ciotka Yves, może może Merkury, tak trochę. Cook? No dobra, on nie musiał skakać bo zawsze mógł mnie przekonać, że jest zajebistszy.
Myśli ewidentnie odpływały mi dziś łatwo i daleko. Zaśmiałam się, gdy Timmy zrzucił Javierowi jabłko.
-Fajny sposób na jedzenie na wynos. -rzuciłam wesoło, wstając z ziemi właściwie jednym, płynnym ruchem. Takie leżenie nigdy nie mogło u mnie długo przetrwać. Był przepiękny, czerwcowy już ranek, słońce grzało jak należy, lekki wiatr co chwila muskał moje włosy i w większości odsłoniętą skórę, jako że miałam na sobie tylko szorty i luźną bluzkę na ramiączkach. Czułam, jak energia we mnie buzuje i jak talent domaga się, by dać jej upust. Najlepiej natychmiast, wykorzystując i staw i las i Javiera.
Nie przewidziałam jednak, że zjedzenie jabłka również i mojemu towarzyszowi doda TAKIEGO zapału. W jednej chwili był koło mnie, za sekundę już go nie widziałam, gdy pognał w stronę drzew, ni to tygrys ni to człowiek. Nie długo jednak musiałam szuka go wzrokiem. Już chwilę później znowu był przy mnie, przytulając mnie, ocierając się o mnie, całując moje ramiona, szyję, kark...
-Javier, o co Ci chodzi? - zapytałam, czując jak wdycha woń moich włosów, prawie że się nią upajając. A wiemy przecież, że to było domeną Jamesa, nie Javiera. Owszem, Tygrys także, jak ja, był wrażliwy na zapachy ale zazwyczaj... Chyba nie do tego stopnia.
Mój talent zareagował spięciem i uwrażliwieniem moich zmysłów, na to dziwne zachowanie, dlatego nagle zauważyłam, że on nie tylko się o mnie ociera, a on mnie cholera znaczy! Jak, jak... Nie musiałam sobie definiować jak, żeby w moich ustach natychmiast pojawiły się kły, na dłoniach zaś ostre, białe szpony.
-Javier! - warknęłam, odpychając go od siebie, odwracając się do niego i spoglądając na niego ze złością. Nie wiedziałam tylko, że takie zachowanie, to odsunięcie, zamiast go uspokoić, w jego obecnym stanie sprawi, że już raczej nie będę mogła się go pozbyć. Tak czy inaczej. Żaden cholerny, nie ważne jak cudowny nawet tygrys, nie miał prawa przywłaszczać mnie sobie w tak żałosny sposób. Uwielbiałam swój własny zapach, nawet jeśli ktoś miałby nazwać to narcyzmem. James stworzył dla mnie rozkoszne perfumy i naprawdę nie miałam ochoty pachnieć przerośniętym, kudłatym kocurem.
Ronja
Ronja
bogini łowów


Powrót do góry Go down

Staw - Page 2 Empty Re: Staw

Pisanie by Javier Czw Cze 02, 2011 12:23 pm

Lubiłem swój talent. Dlaczego ? Ponieważ jest tylko mój, gdybym miał nagle zniknąć czułbym się pusty, kocia strona idealnie dopełniała ludzką połowę. Nigdy nie myślałem o darach jako o lepszych czy gorszych, każdy jest wyjątkowy na swój sposób i tworzy ze swoim człowiekiem doskonały duet. Zawsze myślałem o talencie Ronji jako swoistym pójściu na łatwiznę. Masz to czego chcesz i już, nawet nie musisz się starać. Większe cycki wypełnią za dużą bluzkę, skrzydła umożliwią przemieszczenie się w trudno dostępne miejsce.
A tu chodzi o myślenie, kombinowanie jak to zrobić, żeby potem cieszyć się kolejnym zdobytym drzewem ! Fakt, że nie raz trzeba poświęcić paznokcie , aby utrzymać się na drzewie, ale to już inna bajka. Bolało jak diabli, gdy tamtej ciemnej nocy wracałem do Wenus. Dobrze, że istnieją uzdrowiciele.
- Timny jest świetny podobno na niebie bije Marco na łeb na szyję – uśmiechnąłem się, gdy patrzyłem jak chłopak znika gdzieś na niebie. Miałem nadzieję, że nie wróci tak jak ostatnio ze złamaną ręką – potem cały tydzień jęczał mi o nudnych pomarańczowych. Nazywałem wszystkie grupy kolorami, to wszystko przez Chupę, która zrobiła połowie rezydencji prezent w postaci koszulek ze śmiesznymi napisami o talentach. Wszyscy musieli wiedzieć, że wróciła; w dodatku wszyscy te koszulki nosili.
Nie byłem w stanie myśleć o takich sprawach, niemal każde słowo wypowiedziane w głowie zaraz sprowadzałem do tego czy wiąże się z jakimś moim przedmiotem. A co jeśli tak nie było ? Zalewało mnie gorąco i zimno, na przemian bawiły się odczuciami zarażonego ciała. Nie odpowiedziałem jej, stałem tylko nieruchomo i zadowalałem się jej zapachem łączonym z moim.
MOJA RONJA.
Nie jakiegoś pieprzonego Alexandra, którego znajdę w najbliższym czasie i oznaczę tak, że się chłopak przez tydzień nie umyje. Może zrobię z niego jakiegoś sługusa ? Przyczepię do drzewa, które pachnie mną i Alex będzie pilnował terytorium. Muszę się nad tym zastanowić. Uniosłem jedną nogę, a potem drugą, bo wiecie co się okazało ? Trawa nie była moja. A jeśli była kogoś innego? Zadrżałem. Wszystko podziałało bardzo szybko, przypadłem do ziemi i zacząłem się tarzać. Ocierając się o ziemię ubrudziłem połowę twarzy, ale nie dbałem o to bo i po co?
Wszystko działało jak kocimiętka.
Na twarzy pojawiły się zaczątki rudych włosów, niewielkie jakby dopiero odrastały. Z zadowoleniem otarłem się o jej kostki. Jej naganny głos tylko mnie rozjuszył, byłem w ludzkiej formie, kiedy popchnąłem ją na ziemię i złapałem za nadgarstki.
- Moooja – przysunąłem twarz blisko, dzieliło nas może ze trzy centymetry.
Mówiłem już, że pacnie jak ja ? Moja jest do cholery, macie to zrozumieć.
Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Staw - Page 2 Empty Re: Staw

Pisanie by Ronja Sob Cze 04, 2011 1:27 pm

Cuchnęłam przerośniętym kotem!
Nie zrozumcie mnie źle, uwielbiałam Javiera. Był słodkim, dużo starszym i do tego ślicznym chłopcem. Był całkiem niezły w łóżku, był uroczy w obejściu, zabawny w rozmowie. Zawsze udawało nam się dobrze dogadać, mieliśmy podobne zainteresowania i w ogóle fajnie nam się spędzało razem czas. Nie było trudno go przekonać do ganiania po lesie, nie było problemów z zaciągnięciem go pod jakieś drzewo i dodaniem sobie przyjemności. Zazwyczaj nie było też kłopotu z pozbywaniem się go, bo jego kocia natura i tak kazała mu chudzić własnymi ścieżkami. I lubiłam, gdy czasem pokazywał pazur, gdy bawił się ze mną w "teraz to ja tu rządzę mała". Spoko, każdemu czasem trzeba jakiejś odmiany, zaspokojenia fetyszy.
Ale nie pozwolę, by tarzał się po mnie jak wariat, kiedy nie miało to na celu rozpoczęcia gry wstępnej, a zrobienie ze mnie swojego terytorium! Mój nos był na tyle czuły, że wiedziałam, kiedy pachnę nim, jako nim i to było fajne. Ale nie kiedy mnie do cholery znaczył.
Kły w moich ustach zrobiły się większe, a ja przestałam chwilowo być aż tak śliczną, jak zazwyczaj dla niego się stawałam.
-Puszczaj mnie Javier, puszczaj póki proszę! - zawarczałam głośno, gardłowo i naprawdę groźnie. Problem mógł być jedynie taki, że on jeszcze nie miał okazji odczuć moich pazurów i możliwości mojego ciała na swojej skórze. Cook, który spędził ze mną pół życia, na ten ton mojego głosu miał już wykształconą właściwą reakcję - spieprzenie na drugi koniec pokoju. Ewentualnie uspokojenie mnie głosem/mocą, ale to tylko Cook.
Ale Javier nie wiedział o co chodzi i zamiast zacząć błagać o wybaczenie, podekscytował się tylko jeszcze bardziej, zaczął we mnie wcierać i warczeć. A wtedy ze mnie zaczęły wyrastać kolce i ranić jego dłonie, którymi trzymał moje nadgarstki. Mój talent jak zwykle przejął inicjatywę, gotowy zrobić wszystko by doprowadzić mnie z powrotem do stanu zadowolenia.
Gdy porastający sierścią facet puścił mnie z sykiem, ja skoczyłam na niego, popychając go na ziemię, pazurami zostawiając cztery szerokie szramy na jego piersi, którymi będzie musiał się zając jakiś uzdrowiciel, bo inaczej zostaną mu "wojenne" blizny.
-Ogarnij się sierściuchu! - zawarczałam, znów grożąc mu kłami i zeskakując z niego na ziemię z ogromną gracją, w czym pomocny był ogon. Z wciąż złą miną strzepałam trawę i jego kłaki z bluzki, mając zamiar się odwrócić, zaś sprawę uważając za rozwiązaną. Javier jednak, zdaje się, miał inne zdanie....
Ronja
Ronja
bogini łowów


Powrót do góry Go down

Staw - Page 2 Empty Re: Staw

Pisanie by Javier Pon Cze 06, 2011 11:34 am

Właściwie to chciałem ją zostawić, przecież pachniała już wystarczająco dobrze, a wokół było tyyyle drzew i krzaków do zaznaczenia. Zwykle nie zostawiłbym jej dla pierwszego lepszego drzewa, ale na miłość boską kurewsko źle się dziś czułem, nie pociągały mnie nawet jej dobrze widoczne cycki ani nogi aż do nieba. Co się ze mną dzieje ?! Machnąłem łbem w każdą możliwą stronę próbując wyrzucić te przeklęte myśli, wszystko na próżno – szał , w który wpadłem tylko się pogłębił.
Ona wszystko zepsuła.
Natura zdobywcy przezwyciężyła zdrowy rozsądek. Trzymałem na tyle długo, że kolce rozkrwawiły moje dłonie, dlatego ryknąłem boleśnie. Nie posądzałem jej o taką szybkość, dlatego wielkie było zaskoczenie, gdy na mojej piersi pojawiły się rany. Zmieniłem się niespodziewanie i zacząłem lizać ślady na tyle ile się dało. Na pewno zmyliło to dziewczynę, wydawało się, że odpuściłem. Slady nie były zbyt głębokie, jednak w kocim łbie uruchomiła się lampka sugerująca udanie się do uzdrowiciela. Blizny nie robiły mi różnicy, tyle ich pokrywało mój tors, że kolejne cztery nie zrobią znacznej różnicy.
Wybrałem moment, w którym była rozproszona, jej talent nie działał tak szybko jak ja, więc wyprężyłem się i skoczyłem na nią. Wysunięte pazury wbiłem w jej łopatki, tym samym powalając ją na ziemię. Nawet nie wiedziałem co robię, teraz była drapieżnikiem na moim terenie co fajne nie było. Świeży zapach krwi połaskotał moje nozdrza, zapraszał do uczty jaką stanowiła dziewczyna. Na szczęście tylko wytarłem cały wielki tygrysi łeb o jej plecy i pobiegłem przed siebie. Misja wykonana. Ryknąłem zadowolony z siebie, gdy wdrapałem się na drzewo. Zaczepiłem się na nim porządnie i skupionym będąc lustrowałem okolicę.
Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Staw - Page 2 Empty Re: Staw

Pisanie by Ronja Pon Cze 06, 2011 12:19 pm

Gdy strzepałam względnie brud i sierść z mojej ulubionej bluzki, sprawę uważałam za właściwie zamkniętą. Humor już mi wracał, a zły wyraz zniknął z twarzy, podobnie jak kły spomiędzy warg i pazury z dłoni. Za nic nie spodziewałam się, że Javier mógłby zaatakować mnie w ten sposób! Owszem, w zabawie to co innego, powarczeć, po ganiać się, pociągać trochę za ogon. Albo nawet i włączyć do gry pazurzyska, kiedy tak się umówiliśmy, kiedy obydwoje byliśmy przygotowani i gotowi na zrobienie sobie krzywdy.
Ale tak!? Z zaskoczenia? Od tyłu? Po prostu rzucić się na mnie z całą tą jego tygrysią masą i siłą? Krzyknęłam, gdy jego pazury rozorały mi łopatki. W oczach natychmiast pojawiły się łzy, oddech przyspieszył, gdy upadłam na ziemię zaciskając powieki. Nie poleżałam jednak na niej długo. Mój organizm już szalał pod wpływem obudzonego gwałtownie talentu. Bolesne gorąco przeszyło całe moje ciało, dosłownie każdy jego zakątek, a ja w mgnieniu oka zerwałam się na nogi, czując jak już zmieniła się moja anatomia. Na szczęście ból towarzyszył temu tylko przez chwilę. Nic jednak nie mogłam zrobić z ranami na plecach. Piekły niemiłosiernie, podsycając moją złość.
Już nie wyglądałam ślicznie, jak delikatna, słodka Roneczka, nad którą lubił się rozpływać. Miałam zmienioną twarz i szczękę, umożliwiającą łatwiejsze gryzienie, pełną kłów. Miałam sprawniejsze ciało, dłuższe palce, silniejsze nogi, pazury, ogon zakończony kolcem. Skórę, która stała się twarda, szorstka i ciemna.
Byłam zła jak osa i miałam zamiar pokazać mu co to znaczy. Ruszyłam kilka kroków biegiem, odbiłam się, lądując na drzewie, na nim, wbijając pazury w jego ciało nim zdążył zaprotestować. On górował nade mną siłą, jednak nie mógł się równać z moją szybkością. Dlatego nim dosięgły mnie jego pazurzyska, zdążyłam już odskoczyć na gałąź, siłą swojego odbicia zrzucając go na ziemię.
Gdy o nią uderzył, ja znów byłam obok niego, uderzając pazurami w jego zdziwiony, tygrysi pysk. Nie zwariowałam jednak doszczętnie i ominęłam jego oczy. Nie chciałam przecież zrobić mu naprawdę poważnej krzywdy. Dobrze by było tylko, żeby się ogarnął.
Ronja
Ronja
bogini łowów


Powrót do góry Go down

Staw - Page 2 Empty Re: Staw

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry


 :: Rezydencja :: Zewnatrz :: Park

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach