Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Bar

+4
Cook
Zoja
Yves
Dimitri
8 posters

 :: Tromsø :: Obrzeza :: Port :: Biały Lew

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Bar - Page 3 Empty Re: Bar

Pisanie by Florence Nie Cze 19, 2011 9:26 pm

Kiedy Napoleon bądź jego norweski przeciwnik wykonywał jakiś ruch odruchowo zerkałam w stronę planszy i poustawianych na niej pionków, ale rzecz jasna nie miałam pojęcia jak rysuje się sytuacja w grze. To wszystko wydawało mi się takie nudne, choć obaj panowie wyglądali na porządnie zaabsorbowanych. Zresztą, ich źle ubrane towarzyszki również, choć byłam niemal stuprocentowo pewna, iż same nie mają o szachach większego pojęcia niż ja. Z tą tylko różnicą, że one najwyraźniej marzyły o tym by się przypodobać i z tegoż względu udawały zainteresowane. Ja nie.
- Skoro właśnie w ten sposób definiujesz ten status, to może ja powinnam zacząć nazywać siebie emerytką. Osobiście miewam chwile, kiedy czuję się znudzona życiem - powiedziałam i powiodłam beznamiętnym wzrokiem po zgromadzonych, dając tym samym lekką aluzję, iż jest to właśnie jeden z takich momentów. Nigdy niczego nie udawałam i krępowałam się przed wyrażaniem swojego niezadowolenia w żadnej sprawie. I co z tego, że nikt nie kazał mi się do nich dosiadać, że wcale nikt nie zmusił mnie do tego bym tu siedziała, że technicznie rzecz biorąc pojawiłam się tu na własne życzenie. Skoro uważałam sytuację za mało interesującą to spokojnie mogłam ich o tym powiadomić, kropka. Kiwnęłam krótko głową w odpowiedzi na jego słowa. Miał rację, ciężko było tutaj o towarzystwo w moim stylu. Chociaż on sam spełniał wszystkie stawiane przeze mnie kryteria z wielką nawiązką. Fakt jednak, że na ogół nie czułam się zbyt komfortowo w jego obecności. Mimo naszego niepisanego ani niewypowiedzianego nawet paktu o nie wspominaniu słowem o wydarzeniach z Paryża, które to niefortunnym zbiegiem okoliczności zamiast zostać na zawsze we Francji, pociągnęły się za nami aż tutaj, zawsze panowała między nami dziwna atmosfera. Tak jakbyśmy oboje chcieli w jakiś sposób poruszyć ów niezręczny temat, choć baliśmy się zburzyć ten starannie wybudowany mur milczenia. Najwygodniej byłoby po prostu przejść nad całą tą sprawą obojętnie i zacząć żyć dalej bez zbędnego rozpamiętywania, jednak nie było to tak proste, jak mogłoby się wydawać. Paradoksalnie im bardziej próbowało się o czymś zapomnieć, tym mocniej tkwiło to w pamięci. Postukałam wypielęgnowanymi paznokciami o blat stołu czekając, aż Napoleon wykona kolejny ruch i powróci do rozmowy. Wyglądało na to, że zarówno on jak i jego przeciwnik wypadli trochę z równowagi. Ups?
- Oh, wcale nie polegam na samych ludziach. Polegam na tym co są w stanie zrobić przy, powiedzmy, odpowiedniej motywacji - Czyli pieniądzach. Może i nie odnosiło się to do obecnej sytuacji, ale generalnie tym właśnie starałam się kierować w życiu. Spojrzałam na szachistę, który wyglądał na z jednej strony zdeterminowanego, a z drugiej nieco rozproszonego. Z czystego znudzenia postanowiłam nieco pogłębić jego dekoncentrację, toteż przybliżyłam się nieznacznie w jego kierunku i oparłszy głowę na ręce wbiłam w niego rozbawione spojrzenie. - Skup się, a na pewno spokojnie uda ci się go pokonać. Wiesz, zawsze uważałam, że zwycięzcy są niesamowicie pociągający - mruknęłam z lubością przeciągając głoski, a potem otaksowałam go znaczącym spojrzeniem i przegryzłam dolną wargę. Nie żebym mówiła poważnie; szachiści zdecydowanie nie byli w moim typie. Ale zabawa to zabawa, czyż nie?
Florence
Florence
gold digger


Powrót do góry Go down

Bar - Page 3 Empty Re: Bar

Pisanie by Napoleon Pon Cze 20, 2011 7:26 pm

Nie chciałem, żeby się Florence na mnie zawiodła. Oto sama podeszła do mojego stołu, skorzystała z zaproszenia, umilała czas swoją obecnością i miałbym nie być jej za to wdzięczny? A może tylko wypęłniała swój obowiązek wobec mnie i żadna wdzięczność nie jest na miejscu. Nie, podejrzewam raczej, że ktoś chciał, bym się nią zajął. Jeżeli nikt ponad nami, to napewno ona. W jakim innym wypadku zjawiałaby się tak blisko Władcy Ciemności?
-Nie powinnaś. Cierpliwość to też cnota- odpowiedziałem. Jakbyśmy już dużo wcześniej nie pokazali sobie nawzajem, jacy jesteśmy niecnotliwi i niecierpliwi. Może uratuję jej duszę takimi radami? Ale kto słucha diabła nie może być uratowany. Szczęściem Flo lubiła myśleć. To kłopotliwe, gdy kobieta zaczyna myśleć. Zaczynają się wtenczas rewolucje, drży świat, apokalipsa przypomina sobie, że ma nadejść. A jednak szczęściem. Bo powinniśmy być egoistami? Może. Albo czekam na rewolucję.
Lubię słowo motywacja. Jeżeli się na czymś skupimy, możemy osiągnąć wszystko. Dlatego właśnie oparłem rękę na zajmowanym przez dziewczynie krześle za jej plecami, stwarzając w ten sposób wrażenie, jakbym już sobie ją osięgnął. Odpuściłem sobie macanki pod stołem z prostego powodu - stół był przeźroczysty. Przychyliłem się do szachownicy, jednocześnie przychylając się do Mitchel.
-Mądre preferencje, Florence- pochwaliłem ją, a chwilę później rozpierdoliłem mego gracza w szachy jednym tylko matem. I bajubaju. Lasencje spojrzały na mnie w oczekiwaniu na obiecaną kolację. Cóż mogłem powiedzieć? Czworokąt? Ja chętnie.-Zajmijcie się Andriejem- mrugnąłem do chłopaczka. A więc przegrał życie. Niech się przynajmniej ostatni raz zabawi. A ja zajmę się Florą. Zabawne. Earth to Fauna, a tu mam Florę. Nie wiem czy nie lepszy skład, niż gdybym zajmował się inną od kwiatków. Zwróciłem twarz w jej stronę, a skoro już byliśmy tak blisko, nie musiałem się specjalnie starać o uwagę.
-Coś słabo go wspierałaś. Niestety, chyba już się dziś nie zreflektujesz- o, jaka szkoda.
Napoleon
Napoleon
~ * ~


Powrót do góry Go down

Bar - Page 3 Empty Re: Bar

Pisanie by Florence Wto Cze 21, 2011 12:32 am

Z trudem opanowałam się by nie odpowiedzieć czegoś na tę uwagę o cierpliwości jako cnocie. Cóż, nam zdecydowanie brakowało zarówno pierwszej, jak i drugiej cechy i byłam niemal stuprocentowo pewna, że pomyślał w tej chwili o tym samym. Jak zwykle jednak postanowiłam pozostawić niewygodne tematy gdzieś z boku, zupełnie nie zwerbalizowane, by nie zburzyć naszej pozornej atmosfery niepamiętania o tamtych dawnych sprawach.
Spojrzałam na niego z uznaniem, gdy całkiem sprawnie zakończył partię szachów. Cóż, mimo wszystko zostanę przy stanowisku, że nie jest to ani najbardziej fascynujący, ani też najbardziej widowiskowy sport na świecie. Może ktoś powiedziałby że tego nie doceniam, bo potrzeba tutaj bardzo wiele logicznego myślenia oraz wysiłku, ale cóż z tego, skoro wyglądało to tak nudno? Nie zdążyłam nawet przejąć się miną załamanego szachisty, bo nagle usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości i pośpiesznie wygrzebałam blackberry z kieszeni. Will. No tak, kogo innego mogłam się spodziewać? Domyślając się po jego enigmatycznej wiadomości, jakiego rodzaju smsa - czy raczej mmsa - mogłam się zaraz spodziewać, wystukałam odpowiedź. Cóż, wysłałby mi to co miał do wysłania niezależnie od mojej reakcji, by pochwalić się swoją znikomą kreatywnością, więc nie było sensu go ignorować.
- Podejrzewam, ze jeśli nie mam zamiaru zreflektować się dziś, to nie nastąpi to nigdy. Może cię to zdziwić, ale szachiści nie są szczytem moich marzeń - odpowiedziałam nieco ironicznie, na tyle cicho, by moje słowa nie dotarły do przeciwnika Napoleona. Chociaż w sumie ten wyglądał na tak zaabsorbowanego własną przegraną oraz dwiema towarzyszkami, że pewnie tak czy inaczej by mnie nie usłyszał. - Często przychodzisz tutaj żeby pograć sobie spokojnie w szachy? To dosyć zaskakujące. Pomyślałabym raczej, że wolisz spędzać czas w bardziej ekscytujący sposób - Na przykład podróżując. Ledwo powstrzymałam się przed dodaniem tego ostatniego zdania. Znów dostałam smsa, więc na chwilę skupiłam się na ekranie telefonu. Donovan jednak był kretynem. Nie żebym się tego po nim nie spodziewała. Wymamrotawszy pod nosem jakieś przekleństwo pod adresem Willa odpisałam mu i wywróciłam oczami. Z łatwością mogłam sobie wyobrazić go siedzącego w tej swojej melinie, jak szczerzy się niczym ostatni kretyn do telefonu, dumny ze swojego niebywałego poczucia humoru. I wcale a wcale nie poprawiało mi to nastroju.
Florence
Florence
gold digger


Powrót do góry Go down

Bar - Page 3 Empty Re: Bar

Pisanie by Napoleon Czw Cze 23, 2011 10:39 pm

Gra pozorów była jedyną, jaką teraz mogliśmy prowadzić. Nie wyobrażam sobie, żeby nagle przejść na bycie całkowicie szczerym, stuprocentowe zaufanie. Tym podobne rzeczy istniały wszędzie, tylko nie u nas. Może inaczej, nie u mnie. Pozorami grałem csły czas. I choć nie była to najwygodniejsza zabawa, wciąż wygrywałem. No, raz zaliczyłem potknięcie. Ale nikt mi o tym nie przypomnia, w obawie o swój los. I prawidłowo.
-Szkoda, mogło być tak ciekawie- rzuciłem, zrozumiawszy, że i mnie właśnie odrzuciła. Cóż, nie powiem, że mała strata. Ale raczej płakać nie zamierzam. Były mistrz odszedł wraz z dwoma laskami. A ja już miałem uskuteczniać podryw, kiedy zadzwonił jej telefon. Kiedy ona odpowiadała na sms, podszedł do mnie pewien młodzieniec i szepął kilka infromacji. Uśmiechnąłem się nieznacznie słysząc, że lokal już gotowy. A więc jeszcze tylko Lemonowe kobietki, moje kobietki, trochę je przegrupować, nauczyć, zatrudnić kogoś od wyglądu i będziemy mieć biznes. I tak oto zostanę mistrzem.
Zapomniałem o tym, że miałem ją podrywać. Dłoń dalej leżała na oparciu jej krzesła, ale to z przyzywczajenia. Kalkulowałem w głowie ile zer mógłbym dać Lemonowi na zachętę. Nic nie chciał, ale chłopak się stara. Nagrodę przewiduję.
-Nie, zazwyczaj kółko szachowe przychodzi do mojego domu i urządzamy sobie tam dzikie zawody- odparłem ironizując. Za kogo ona mnie miała? Nie skaczę po górach, nie spaceruję pomiędzy wieżami, nie czaruję, nie bawię się w autostopowicza. Ale życia nie mam nudnego. -Mama?- zapytałem mając na myśli ten ogrom wiadomości, jaki na nią spływał. Warto wiedzieć jaka jest mamusia, co nie.
Napoleon
Napoleon
~ * ~


Powrót do góry Go down

Bar - Page 3 Empty Re: Bar

Pisanie by Florence Pią Cze 24, 2011 10:59 pm

Oczywiście, że nie odrzuciłam Baudelarie'a, a moje słowa dotyczące reflektowania się dotyczyły li i wyłącznie jegomościa, który towarzyszył Napoleonowi podczas partii szachów, a teraz niezmiernie ukontentowany ruszył gdzieś z towarzyszkami. Jako szachista, który najprawdopodobniej poza tymże zajęciem nie miał nic więcej do zaoferowania, zupełnie mnie nie interesował. W przeciwieństwie do Baudelarie'a. Rzecz jasna to nie szło też skrajnie w drugą stronę; nie miałam zamiaru teraz obiecywać, że już udało mu się zdobyć mą całkowitą przychylność i że jeszcze przed końcem wieczora rzucę mu się z radością w ramiona. Ale ciągle miał szansę. Wbrew powszechnej opinii co niektórych zazdrosnych, do granic pruderyjnych dewotek, wcale nie dawałam dupy wszystkim na prawo i lewo. Okej, może i od czasu do czasu zdarzało mi się, hm, trochę ponieść, jednak miałam swoje wymagania. Mężczyzna, na którego towarzystwo w nocy mogłabym się skusić musiał mieć w sobie to coś. Albo po prostu być niesamowicie uroczy. Poza tym, każdy startował z jakimiś dodatkowymi plusami bądź minusami, które zależnie od umiejętności mógł zrównoważyć. A warto nadmienić, że takich dodatkowych atutów już na starcie Baudelarie miał już od cholery. Ta niewymuszona kurtuazja, dobre maniery, lekkie zblazowanie, a do tego władza i pieniądze, które niewątpliwie posiadał. Lepszego zestawu cech nie mogłam sobie wyjaśnić. Inna bajka, że gdy poznaliśmy się w Paryżu, nie miałam o tym wszystkim pojęcia. Ale to nieistotne.
- To dziwne, że nigdy nie doszły mnie słuchy o tych spotkaniach z kółkiem szachowym. W tutejszym gronie wieści szybko się rozchodzą, więc już dawno powinnam usłyszeć o tych niewątpliwie ostrych imprezach. No chyba, że dzieją się tam rzeczy, które nie powinny wyjść na światło dzienne, bo są zbyt pikantne i mogłyby niekorzystnie podziałać na zdrowie psychiczne co wrażliwszych osób - Pociągnęłam jeszcze chwilę tę ironiczną wymianę zdań, gdyż wyobrażenie dzikich imprez z klubem szachowym wyglądało cholernie zabawnie.
- Oh, chciałabym. Gdyby to była ona, może wydzieranie się na nią przyniosłoby przynajmniej jakiś skutek - Nie chciałam zagłębiać się w sprawy rodzinne, bo jakoś nie sądziłam, by opowiadanie ile lat nie widziałam matki mogło korzystnie wpłynąć na konwersację. Fakt faktem, że rozmawianie z Willem było jak gadanie do cholernej ściany. Tłumaczysz, grozisz, każesz się zamknąć, wyzywasz - i nic, bo ten kretyn dalej pieprzy swoje. - Wybacz. Powinnam w ogóle nie dać się wciągnąć w bezsensowne pisanie wiadomości, ale mam niską odporność na skończonych kretynów i po prostu czuję się w obowiązku pisać im, co sądzę - Dobra, to było naprawdę delikatnie powiedziane. - Zresztą, nieważne - machnęłam ręką i na potwierdzenie swoich słów odłożyłam telefon, nie mając ochoty już nawet na czytanie wiadomości Willa. Chyba w końcu przestanę liczyć, że zmądrzeje i zablokuję jego numer.
- Wieści ze świata? - zrewanżowałam się pytaniem, zerkając w kierunku tajemniczego typa, który jeszcze przed chwilą szeptał jakieś informacje Napoleonowi.
Florence
Florence
gold digger


Powrót do góry Go down

Bar - Page 3 Empty Re: Bar

Pisanie by Napoleon Wto Cze 28, 2011 5:13 pm

Oczywiście, nie odrzucała. I przecież wcale nie myślałem tak. Kto będąc mną, mógłby wpaść na tak absurdalny pomysł? Nie, to miało ją sprawdzić. Na ile mogłaby się poświęcić. Na mało, skoro nawet nie umiała tego skomentować. Ale może to lepiej, że nie znam ciągu dalszego naszej rozmowy? Przecież już zaczynały mnie nudzić konwersacje, w których mogłem sam sobie odpowiadać. Ludzie są tacy przewidywalni. I niczym się nie różnią.
- Florence, a jednak pod grubą warstwą tej wypowiedzi, dało się znaleźć diamencik. Imprezy, o których nikt się nie może dowiedzieć, bo są aż takie złe, że nawet zło na nie nie spogląda - uniosłem dłoń, a przyszedł do nas ktoś, komu Flo powiedziała co zamawia. Czyżbym chciał ją uświadomić, jakie niesamowite życie prowadzę? Och, bynajmniej. Każda godzina mego życia owiana jest tajemnicą, której nie opowiem nikomu. Dlaczego miałbym otwierać wrota tajemnicy dla Florence? Nie miałem pojęcia. - Mam rozumieć, że słyszałaś pogłoski? To by wskazywało na to, że jednak interesujesz się rzeczami wyższymi niż przeciętniacy - chyba trochę ją naciągam, ale coś mi podpowiadało, że właśnie tego chce Florence. A ja spełniam marzenia. Co prawda za opłatą. Sięgnąłem po przyniesioną przez kelnera szklaneczkę z bursztynowym whiskey i zamoczyłem usta.
- Nie sądzisz, że to wielka strata czasu, ci wszyscy kretyni? - jak Mars na przykład. Który mi wciąż wisi Dziecko Podmieniające Dary. Znów upiłem alkoholu i zmierzyłem wzrokiem jej profil. Nie mam pojęcia, co mi stało na drodze. A... Paryż.
Odsunąłem się, bo zmieniłem właśnie nogę, którą opierałem o kolano. Albo nie chciałem sobie psuć wieczoru, ciągle powtarzając, że nie ma sensu bawić się z Florką. Z powodów, których sam prawie nie pamiętam.
- Tak. Potrzebowałem nowego lokum. I proszę, następny sukces - uniosłem szklankę, by wznieść toast i przesunąłem spojrzeniem w bok.
Napoleon
Napoleon
~ * ~


Powrót do góry Go down

Bar - Page 3 Empty Re: Bar

Pisanie by Florence Sro Cze 29, 2011 10:15 pm

- Musisz mieć o sobie wyjątkowo wysokie mniemanie, skoro uważasz, że imprezy na których bywasz są czymś dla ludzi nieprzeciętnych, a zwykli śmiertelnicy nawet nie mogą o nich wiedzieć - zauważyłam z rozbawieniem, posyłając mu krótkie spojrzenie spod uniesionych brwi. Uwaga ta nie miała na celu ośmieszenia jego poglądów czy wyrażenia jakiejś dezaprobaty dla takiego postrzegania świata. Przeciwnie, podobało mi się to w jaki sposób traktował innych - to znaczy, że również stawiał pewne wymagania wobec otoczenia i filtrował, kogo dopuszcza do swojego grona, a kogo uważa za zwyczajny niegodny uwagi plebs - ponieważ ja robiłam dokładnie to samo. I co, to niesprawiedliwe? Nawet jeśli, podział na klasy, kasty, elity - jak zwał tak zwał - był na świecie praktycznie od kiedy rozpoczęły się wszelkie cywilizacje, i nie zanosiło się na to, by coś miało się zmienić. Bo kiedy ludzie zabierali się za zmienianie, nigdy nie kończyło się dobrze. Wszelkie przewroty w ustrojach politycznych, bo plebs chciał dojść do władzy i pozbyć się wyżej postawionych? Nietrafione. Próba wyrównania wszystkiego, zakończona powstaniem jakże pięknego komunizmu, który do dziś pewnie panował w jakichś obrzydliwych wschodnioeuropejskich państwach, gdzie nigdy nie miałam zamiaru się wybrać? Nietrafione. Można byłoby wymieniać tak jeszcze długo.
- Cóż... czasami trzeba spędzić trochę czasu z kretynami, by zobaczyć, czy może jednak nie są warci uwagi - odparłam spokojnie. W końcu taki Will zasługiwał mimo wszystko na trochę atencji oraz dobroci. Biedne, nieszczęśliwe, upośledzone dziecko. Dziwiłam się sama sobie, że mam dla niego aż tyle dobrego serca i litości. Powinnam już dawno zerwać z nim kontakt. Pieprzony przyjaciel od siedmiu boleści.
- Myślę, że na mnie już pora. Miło było zobaczyć takie zwycięstwo - stwierdziłam lekkim tonem, wstając z mojego miejsca. - Dobranoc - dodałam uprzejmie i pocałowałam go w policzek na pożegnanie, a potem wyszłam, uprzednio obracając się jeszcze i posyłając mu ładny uśmiech. Innym razem, panie Baudelarie.


/konieeeeec
Florence
Florence
gold digger


Powrót do góry Go down

Bar - Page 3 Empty Re: Bar

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Powrót do góry


 :: Tromsø :: Obrzeza :: Port :: Biały Lew

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach