Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Bar

+4
Cook
Zoja
Yves
Dimitri
8 posters

 :: Tromsø :: Obrzeza :: Port :: Biały Lew

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Bar - Page 2 Empty Re: Bar

Pisanie by Dimitri Pią Gru 31, 2010 1:04 pm

Z każdą kolejną sekundą przekonywałem się co do słuszności mojego początkowego założenia; dziewczyna rzeczywiście była wredna i wyrachowana. Nie miałem co do tego najmniejszych wątpliwości, jednakże zastanawiały mnie pobudki jakimi się kierowała. Emanowało z niej poczucie wyższości i przekonanie o własnej wartości. Tak, gdyby nie uroda, z pewnością już dawno porzuciłbym tę konwersację. Z resztą, teraz też bym to zrobił gdyby nie to, że zainteresowały mnie motywy jej postępowania. Litości, za kogo ona się miała?
- To całkiem prawdopodobne. Nigdy nie miałem okazji, by podszkolić swój kunszt aktorski - odparłem uprzejmie, by chociaż utrzymać pozory normalnej, neutralnej konwersacji, chociaż już wiedziałem iż ta bynajmniej taka nie będzie. Zmierzwiłem dłonią włosy i zerknąłem w kierunku Yves, która zajmowała się właśnie jakimś Latynosem. Przyglądałem im się dłuższą chwilę chcąc sprawdzić, jak sobie radzi panna Ainsworth, jednak usłyszawszy kolejne słowa nieznajomej to z powrotem na nią przeniosłem uwagę.
- Skoro tak uważasz - odparłem dyplomatycznie, przyglądając jej się spod lekko uniesionych brwi. - Chociaż ja powiedziałbym raczej, że na ogół nie używam żadnych sztuczek. Podobno to najprostsze rozwiązania są najlepsze i przynoszą najwięcej korzyści. Staram się kierować tą zasadą - odparłem enigmatycznie, zupełnie nie chcąc wchodzić z dziewczyną w jakieś bliższe konwersacje.
Zaraz jednak przeszła mi ochota nawet na zwyczajową uprzejmość; czyżby przyszła tutaj tylko dlatego, żeby odstraszyć mój potencjalny cel? Jaki to miało niby sens? Z trudem ukryłem irytację, której dałem upust wyłącznie przez posłanie jej niechętnego spojrzenia i lekkie skrzywienie się.
- Wybacz, jeśli wyjdę na nieuprzejmego - zacząłem kurtuazyjnie, choć ledwo powstrzymałem się przed dodaniem 'albo nie wybaczaj, bo mam to gdzieś'. - Ale na czym polega twoja obecność tutaj? Pojawiasz się tutaj wyłącznie po to, by psuć wieczory innym ludziom i uniemożliwiać im poznanie kogokolwiek? Czyżby zazdrość, że ktoś potrafi wieść życie towarzyskie? Widząc twoje umiejętności prowadzenia konwersacji oraz sposób zawierania relacji międzyludzkich odnoszę wrażenie, iż grupa twoich ewentualnych przyjaciół musi być, cóż, naprawdę niewielka. Żeby nie powiedzieć żadna. - Może i byłem złośliwy, ale to ona mnie do tego zmusiła. W dalszym ciągu jednak starałem się brzmieć uprzejmie i kulturalnie. Nie byłem fanem otwartej nieuprzejmości, zdecydowanie wolałem takie zachowania.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Bar - Page 2 Empty Re: Bar

Pisanie by Yves Pią Gru 31, 2010 1:30 pm

Dimitrowi towarzyszka najwyraźniej przypadła do gustu tak samo jak mi. Teraz już w ogóle nie słuchałam tego co mówił mój towarzysz i zapamiętale wpatrywałam się w odbicie brunetki. Strasznie wkurzające uczucie niemożności przypomnienia sobie zżerało mnie od środka tak bardzo, że już nie miałam siły słuchać potoku hiszpańskich słów wypływających z kształtnych ust Juana. Wstałam, trochę zbyt energicznie ponieważ stolik się zachwiał, a Portugalczyk obrzucił mnie oburzonym spojrzeniem.
-Perdon me. - rzuciłam niezbyt grzecznie i udałam się w stronę łazienki obrzucając po drodze Lyytikainena spojrzeniem mówiącym 'UWAŻAJ DO KURWY NĘDZY!'.


/toaleta.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Bar - Page 2 Empty Re: Bar

Pisanie by Zoja Pią Gru 31, 2010 1:41 pm

Bo jeszcze uznam, że mówi prawdę. Przestałam niemalże zwracać na niego uwagę, bo wreszcie dojrzałam dziewczynę. Siedziała z jakimś chłopakiem. Z tej odległości nie dało się usłyszeć co chłopak mówi, ale cóż... usta to mu się nie zamykały. Nie żeby mi było szkoda dziewczyny. A podobno to my, kobiety zbyt dużo mówiłyśmy.
- Aleś ty sprytny! - pochwaliłam go, rozbawiona. - Jeszcze nikt wcześniej mnie tak szybko nie przejrzał - dodałam, obserwując sytuacje przy innym stoliku. Dobrze, że Dianna dała sobie spokój ze zbliżaniem się do mnie. Ale jeśli tylko chce to jej zaraz odstąpię tego panicza tutaj. Chłopak, którego nawet nie znałam imienia, wciąż coś tam plótł. Kolejny rozgadany. Ale ja patrzyłam za oddalającą się dziewczyną. Ja ją znam, przemknęło mi przez myśl.
- Misja wykona jak zauważyłeś, więc mogę cię zostawić - stwierdziłam. Wyciągnęłam z torebki pieniądze, starając się przypomnieć kiedy akurat tą mogłam spotkać. Nawet kiedy się uciekało od pracy ta sama przychodziła do mnie. Musiałam coś zrobić z dziewczyną. Zwłaszcza, że czarujący typek obok mnie tylko mnie wkurzył. - Wiem, straszna suka ze mnie - rzuciłam, nim odeszłam. Tak, żeby wiedział, że ja wiem, co on sobie o mnie teraz pomyśli, a może nawet rzuci pod nosem uwagę, tak że nawet barman, odkładający moje pieniądze do kasy zaśmieje się. O jakże mnie korciło ucałować go w policzek i załatwić jak ostatniego. Taki mój znak rozpoznawczy, ale nie tym razem. Inny cel się szykował.

/ toaleta /
Zoja
Zoja
wielkie mi halo


Powrót do góry Go down

Bar - Page 2 Empty Re: Bar

Pisanie by Cook Pon Sty 03, 2011 7:08 pm

/dymka pokój

Jak tylko wyszedłem z Rezydencji, to zrozumiałem, że nie wróce tam na noc. Najchętniej w ogóle bym tam nie wracał. Ale nie byłbym sobą, gdybym odszedł w ciszy. Nawet w głębokiej depresji, nie umiałem być cicho ze sobą. Sory. Szedłem i szedłem i szedłem. Aż trafiłem do Białego Jelenia. Głupi bar, bo puszczają starą muzykę, a ja przy wódce to lubię dobrą techniawę. Albo disco polo. Ale mogłem się przynajmniej bardziej podepresować przy "I Will" Beatlesów. Rozebrałem się z dwóch szalików, dwóch kurtek i swetra - jestem zmarźluchem i siadłem przy barze, za którym siedziała fajna czarna. Zagadałem do niej nieudolnie flirtując - jak zawsze - i dostałem piwo. Po trzech kuflach już mi było wesoło. Dopiero teraz bym mógł wpaść do Dymka. Ale trudno. Rozejrzałem się i co? I widzę moją byłą, jak siedzi smutna na kanapie. A że jej długie nogi wołały mnie, to się zwaliłem z barku i podbiłem do niej. Lina była smutna, a może tylko się przestraszyła mnie? Że znów ją złapałem? A co tam. Nasz związek był zajebisty, bo polegał głównie na seksie i narkotykach. A rockandroll właśnie nam gra! Super.
-Cześć kocie- przywitałem ją zawieszając się gdzieś nad nią, a chwilę później opadając na kanapę obok.
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Bar - Page 2 Empty Re: Bar

Pisanie by Go?? Pon Sty 03, 2011 7:24 pm


/ Pokój liny i jutro obiecuję dokończe tam grę :3 /

Sama nie wiem po co zaszłam jeszcze do tego baru. W końcu lot miałam dopiero w nocy, a miałam dość siedzenia sama w czterech pustych ścianach. Wolałam się upić i narnormalniej przestać myśleć o problemach, czy o czymkolwiek innym. A najbardziej o incydencie z Maksem. Jezuu, dlaczego tak sie zachowałam? Sama nie wiem dlaczego. I teraz to mnie bolało. Tak, bolało! Z nieznanego m powodu! Bo ja sie moi drodzy nie zakochuję.
- Hejoo hej - Odpowiedziałam - Co Cię tu sprowadza? Tak bez Iss? Wypuściła Cię z klatki?
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Bar - Page 2 Empty Re: Bar

Pisanie by Cook Pon Sty 03, 2011 7:39 pm

Przemilczę chyba moje rozwodzenie się nad tym, jaki jestem bidula. Tak, wypuściła mnie z klatki. I odrazu lecą przekleństwa, łzy złości i szklanki, które potłukę. Zmierzyłem jej sylwetkę wzrokiem bidula, który jednak był kiedyś z tą tu i powinna go pocieszyć. To jej jebany obowiązek!
-Wywaliła, nie wypuściła. - mruknąłem i napiłem się spragniony procentów. Jak będę żywy przed czwartą po południu, to spoko. Jak nie - powitam Nowy Rok pod stołem. Zgonując.
-Czemu wszyskich tak to dziwi? Że nie jest akurat teraz obok?- spytłem naiwnie wierząc, że odpowie, że nie wie, i że wszyscy gadają bzdury! Mogłaby mi tak pomóc. Ale Lina to konkretna laska. Zatopiłem smętny wzrok w jej dekolcie.
Pijany - wymówka.
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Bar - Page 2 Empty Re: Bar

Pisanie by Go?? Wto Sty 04, 2011 3:06 pm

- Czyli że co? - Spytałam nie bardzo rozumiejąc tego, jak go wywaliło. Kłótnia? Ojj, bardzo, bardzo źle. Czyżby Kók przyłapał Iss jak bawiła się jego zabawkami? Oj, nieładnie, nieładnie. Chyba, że faktycznie ich związek dobiegł końca. I teraz Cook może rysować złamana serduszka po rękach i ciąć się wodą. Hął słit.
Zdecydowanie byłam przeciwniczką ughm. tej, tak zwanej miłości między nimi. Jasne, jasne. Chociaż nie powiem, niefajnie, że Kók, po tym jak ją wyruchał, dalej spędzał z nią czas. Phi, ale ja tez podobno byłam z tym kimś tutaj.
- Bo byliście nierozłączni?
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Bar - Page 2 Empty Re: Bar

Pisanie by Cook Wto Sty 04, 2011 7:18 pm

-Czyli, że miłości już nie ma. Znaczy, nie ma mnie i jej razem. Rozwód, finito. - podpowiedziałem małokminiącej Angelinie. Szkoda, że nie była podobna do Jolie. Chociaż, mi jej uroda pasowała zajebiście do moich tatuaży.
Niefajnie, że spędzał z nią później czas? No popatrzcie tylko, jak zazdrości Bellce! Prawda, że chodziłem z Liną, ale u nas ograniczało się do tego, że lubiliśmy razem uciec na jakąś prywatkę i ruchać się w czyjejś łazience. No, tak ostro bywało, ale trwało całe dwa tygodnie. Aż przyszło bezbolesne rozstanie. Ja powiedziałem, że tamta laska mi chce zrobić loda, a ona się tylko roześmiała. I pozdro, miłości! Kurwa, powinienem wciąż się jej trzymać. Takich kobiet NIE MA. A ja jedyny wyjątek, potwierdzający regułę, wypuściłem z łóżka! Nieładnie!
Po takiej rozkminie nie mogłem zrobić nic innego, jak oprzeć główkę o łapki i wpatrywać się w nią. Haha! Oparłem się wygodnie na kanapie, obejmując jej część zagłówka. Byłem podchmielony, spragniony zabawy...
-Co dziewczyna taka jak ty, robi w miejscu takim jak to?- powiedziałem starą jak świat formułkę, którą zagajałem zawsze do niej tym samym tonem. I zawsze zabawa kończyła się jednym.
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Bar - Page 2 Empty Re: Bar

Pisanie by Go?? Czw Sty 06, 2011 9:50 am

- Powiedziałabym, że jest mi przykro, ale nie mam po co kłamać - Mruknęłam tylko i sięgnęłam po kolejny kieliszek wódki.
Wow, całe dwa tygodnie? Szok wręcz. Na prawdę. Sądziłam, że krócej. Mhm. I wcale nie nazwałabym tego związkiem. Phi. A co dopiero miłością? Ja was proszę. Żeby chociaż wtedy padło takie słowo, jak związek. Hmm... To było jakieś niemiadomoco. Mówi się trudno i żyję się dalej. Nigdy nie czułam nic do Cooka i od do mnie też. To był po prostu znajomy. I tyle.
- Jadę do Włoch. Nie widać? - Powiedziałam i wyjęłam telefon, by spojrzeć na zegarek. Uch, jeszcze mam czas. Zdąąąże.
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Bar - Page 2 Empty Re: Bar

Pisanie by Cook Czw Sty 06, 2011 11:48 am

W sumie, nasz związek polegał głównie na tym, że nie mieliśmy się z kim innym całować podczas fazy czułości i że staliśmy obok, to akurat padało na to, że wpadaliśmy na siebie. I gdzie tu coś romantycznego? A, kiedyś wziąłem ją w wielkim czerwonym łóżku. To było wyjątkowe. Serio, jakoś żadnemu z nas nie śpieszyło się do czegoś więcej. I co, może żałuję? Skąd! To był najzajebistszy związek jak dla mnie. Zero zobowiązań. A ten przydomek "pary" to nadała nam plotkareczka i inne zainteresowane naszą wyjątkową historią dziewuszki.
-Nie zabardzo- odpowiedziałem mierząc ją rozbawionym spojrzeniem -Poza tym, powinnaś spędzić fajnie sylwestra-zauważyłem pochylając się do niej. Może za głośno puszczali muzykę? Może. A może właśnie miałem fazę czułości.
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Bar - Page 2 Empty Re: Bar

Pisanie by Go?? Czw Sty 06, 2011 1:46 pm

Ze mnie i Cooka była piękna para trzeba przyznać. Wręcz cudowna. Byliśmy tacy słit, i f ogóle. Taaaa. Myślinik, kropeczka, myślnik i to dziwne coś, no dobra, może być cudzysłów.
- Sylwestra spędzę wręcz zajebiście. W samolocie do domu - Mruknąłem. I ni z tego i z owego rozejrzałam się na około przyglądając sie każdemu z osoba. Lubiłam obserwować ludzi. A szczególnie, gdy gdzieś sie spieszą, mają jakieś problemy. Są wtedy tacy nieporadni i myślą, że nikt ich nie widzi.
- A czemu Ciebie nie ma na imprezie - Spytałam powracając wzrokiem do Kóka i uśmiechając się jakoś tak miło.
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Bar - Page 2 Empty Re: Bar

Pisanie by Cook Pią Sty 07, 2011 10:58 am

Mi się tam podobało to nasze, ale słit to napewno nie byliśmy. Gdzież mi tam to słit? Może jakbym zamiast pseudoirokeza miał na głowie bibera, a ciało pozbawione tylu tatuaży, mógłbym być słit. Za to jej do bycia słit brakowało wiecznego uśmiechu, grzeczniejszego stylu, kilku kilogramów i oczywiście warkoczyków. Gdzie tuten słit? Ja go nie widzę.
Patrzyłem na nią i aż mnie rozbrioła tą udawaną złością. Chyba nie jest zła na mnie, co? Nie jestem jakiś niewiadomo jak czuły, ale jeszcze nie zdążyłem jej dziś przygadać. Nawet nie kiwnąłem paluszkiem. A byłem pijany i mógłbym zrobić aktualnie cokolwiek. Był sylwester, miałem złamane serducho..
-Nie pierdol, nigdzie nie jedziesz.- zakomunikowałem jej uśmiechając się już szerzej, prawie jak ja-były. Podążyłem za jej spojrzeniem, ale że ja miałem cel, wyszło mi lepiej. Zawołałem hipnotyzującym spojrzeniem kelnerkę, której ubzdurało się, że już zapłaciliśmy za tequillę, którą ona właśnie ma nam przynieść. I takim właśniej cudem nigdy nie płacę za alkohol.
-Chyba jasne, że nie będę się bawić tam gdzie Iska?- odpowiedziałem, nie wiedząc, jak ona może zadawać takie pytania. Podziękowałem za tequillę, dwie szklaneczki i miskę cytrusów. Polałem Linie i sobie i wręczyłem jej zestaw, choć pewnie sama już lgnęła do tego.
-Za kolejny zjebany rok- uniosłem kieliszech śmiejąc się na głos i stukneliśmy się. Jak to się skończy..?
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Bar - Page 2 Empty Re: Bar

Pisanie by Go?? Pią Sty 07, 2011 1:02 pm

- Jadę - Powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko. Zdecydowanie problemy schodziły na drugi tor, a ja odzyskiwałam powoli humor. Była to zasługa albo alkoholu, albo Kóka. Osobiście stawiałabym na alkohol, ale James też nie był złym towarzystwem.
- A czemu nie? - Spytałam - Jakbyś się bawił z innymi laskami to na pewno byłaby zazdrosna - Stwierdziłam. Na pewno. To była Isska. Ona nie mogła rzucić tak o Kóka. W końcu na początku się taaak kochali. Pewnie w jakimś czasopiśmie przeczytała, że ma zerwać ze swoim chłopakiem, aby ten ją mocniej kochał.
- Taa, za kolejny rok - Powiedziałam i wypiłam co to miałam w szklaneczce, po czym roześmiałam się bez powodu.
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Bar - Page 2 Empty Re: Bar

Pisanie by Cook Pią Sty 07, 2011 2:32 pm

Pokręciłem głową rozbawiony. Ona miałaby olać największą imprezę roku? Nie, kiedy jest w mych łapach.
- Nie masz co się stawiać. Nie widzę Angeliny nie-anielskiej o dwunastej w nocy, punkt Nowy Rok, w samolocie - polałem jej ponownie tequilli. Nie wiem po co nam te cytrusy. Byliśmy takimi koksami, że jakaś cytrynka i tak nie robiła nam różnicy. Ale słodko smakowało na sam koniec, więc okej. - Jeszcze mi zaraz zatańczysz, zobaczysz - zagroziłem śmiejąc się też bez powodu, no chyba że powodem były procenty. I ten jej śmiech.
Akurat o Issce nie chce mi się gadać, bo wiem, że groziłem Dymkowi i temu drugiemu, że jeszcze ją zranię, ale jakoś mi chęć odeszła. Miałem cichutką nadzieję, że może jednak Bella sobie tylko coś ubzdurała i to nic nie znaczy? Może zaraz do mnie wróci?
Tak, idiota ze mnie.
-Poza tym, co to za zwalony pomysł?- rzuciłem wracając do jej pomysłu lotu 31 grudnia. Pfff.
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Bar - Page 2 Empty Re: Bar

Pisanie by Go?? Pią Sty 07, 2011 4:41 pm

- Ja nie tańczę - Mruknęłam krzywiąc się lekko. Nie to żebym była od razu jakaś straszna pokraka. Po prostu nie przepadałam za tańcem. Chociaż jako tako mi to wychodziło.
Miałam szczerą nadzieję, że Cook i Iss już się nie zejdą. W końcu Cook zaraz się podniesie z tego dołu emocjonalnego i dalej będzie się pieprzył z każdą nową dziewczyną w rezydencji. A Iss będzie udawała, że jest taka zajebista, a nie jest. I będzie wesoło!
- Nie wiem - powiedziałam przygryzając dolną wargę. Nie zamierzałam zaraz tutaj mu się spowiadać. Nigdy nie mówiłam o swoich problemach. Nawet po pijaku. Nienawidziłam narzekać - Tak po prostu. Mam powoli dość rezydencji.
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Bar - Page 2 Empty Re: Bar

Pisanie by Cook Pią Sty 07, 2011 10:20 pm

-Tequilla czyni cuda, moja droga- odpowiedziałem i znów jej nalałem. Od razu unieśliśmy zgodnie kieliszki. Może i nie chciała tańczyć, ale z własnego doświadczenia wiem, że należy robić wszystko co tylko można by sobie poprawić humor. A tańczyć można. I to naprawdę nieźle podnosi samopoczucie. A jej akurat odrobina rozrywki nie zaszkodzi.
-Dobra, chyba w takim razie odpowiedź jest jasna - nie lecisz nigdzie. Jak nie ma powodu, to po co się przejmować? Zresztą, jak chcesz, mogę Ci przesunąć lot na pojutrze. Ale dziś się bawimy i nic już nie jęcz!- zadecydowałem już przytupując do muzyki. Jakiś Majkel Dżekson? Ech, może być. Ja jestem we wszytkim mistrzem.
Nie pytałem czemu ma dość Rezydencji. Bo niby czemu? Ona wiedziała, że to mnie nie interesuje. Ja chciałem tylko być szczęśliwy, czy to tak wiele?
Cook
Cook
~ * ~


Powrót do góry Go down

Bar - Page 2 Empty Re: Bar

Pisanie by Go?? Sob Sty 08, 2011 6:32 pm

- Ale... - Spróbowałam cicho zaprotestować, ale po chwili doszłam do wniosku, że nie muszę dzisiaj jechać. Jebać to. Polecę na parę dni. I ciekawe czy mnie by wpuścili na pokład samolotu najebaną w trzy dupy z butelką w ręku. Chyba w to wątpię - Okej - Dodałam jeszcze i dolałam nam jeszcze trochę alkoholu, po czym szybko to wypiłam. Miałam w planie w jak najszybszym czasie doprowadzić się do stanu, w którym nie będę wstanie wstać z krzesła, bo tak będę się zataczać.
- To co? - Spytałam przybliżając się do Jamesa. Miałam oczywiście na myśli nasze plany na tej dwuosobowej imprezie.

/koniec
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Bar - Page 2 Empty Re: Bar

Pisanie by Marie Anne Wto Mar 15, 2011 10:21 pm

/rezydencja

Jakże ciekawie potoczył się ten dzień.
Zaczęło się od niewinnego pojawienia się kotki trikolorki, namiętnie domagającej się pieszczot właśnie ode mnie, co już chyba było znakiem nadchodzącego szaleństwa. Ale co ja mogłam o tym wiedzieć? Nie przewidywałam przecież przyszłości, jak niektórzy wariaci z Rezydencji. Tak czy inaczej pojawienie się Will'a, jednej z najprzyjaźniej wobec mnie nastawionych osób pokrzyżowało moje plany samotnego rozprawiania się ze zbyt dużą ilością czasu wolnego.
Okazało się również, że moje podejrzenia i droga dedukcji były jednak właściwe. Will może nie przywracał wspomnień bezpośrednio, lecz najwidoczniej mógł je poznawać. Po tym jak mnie dotknął i nazwał innym imieniem, poczułam coś dziwnego. Pojawił się jakiś chwilowy błysk w moim umyśle, rzucający światło na zagubione wspomnienie. Gvantsa. Tak, rzeczywiście tak się nazywałam. W jednej chwili byłam pewna, choć wciąż nie pamiętałam nic więcej. A jednak teraz, gdyby ktokolwiek zapytał mnie o imię, bez wahania odparłabym: Gvantsa, nie Marie Anne. To drugie pojawiło się dużo później. To drugie było nowe i obce.
Wypytywałam go i męczyłam pół drogi, lecz był dość uparty i nie dawał się przekonać, by wyjawił mi zaraz i natychmiast wszystko, czego tylko mógł się dowiedzieć. Tłumaczył się jakoś kiepsko, że niby nie może tak od razu, że jego moc tak nie działa ale czułam, że było to naciągane. Jeżeli jednak chciałam dowiedzieć się od niego więcej, powinnam zagrać wedle jego zasad. A przynajmniej na razie. Porzuciłam więc po pewnym czasie ten temat, oddając się z powrotem słodkiemu i wesołemu gaworzeniu o niczym.
Szwędaliśmy się po mieście cały dzień, zaliczając centra handlowe, kawiarnie, restauracje, a nawet małe sklepiki do siedzenia w których nie było mi trudno go przekonać. Pomagał mi dobrać nową bieliznę, więc siedział z szerokim uśmiechem, oczekując tylko nerwowo kiedy po raz kolejny pokażę mu się w seksiastych stanikach. Patrzył, czekał i sikał w majtki coraz bardziej za każdym razem, w czym akurat nie było nic zadziwiającego, biorąc pod uwagę moją figurę.
Dzień upływał nam naprawdę przyjemnie, choć cały czas ciekawość i chęć poznania wreszcie większej ilości informacji na mój temat dręczyły mnie gdzieś głęboko w umyśle. Nie dawałam jednak tego po sobie poznać, skupiając się na zacieśnianiu naszej relacji. A układało się to naprawdę fajnie, do tych paru tygodni, które się znaliśmy. Choć teraz, rzecz jasna, stał się dla mnie obiektem o wiele bardziej interesującym.
I tak, po całym wspólnie spędzonym dniu, znaleźliśmy się portowym pubie o świetnym klimacie. Muzyka i wystrój pasował mi zupełnie, choć oczywiście było to moje pierwsze doświadczenie z tego typu miejscem. Ale cóż, większość rzeczy była moim pierwszym doświadczeniem. Sączyliśmy swoje napoje, on już któreś piwo, ja nie wiadomo którego drinka, a nasza uwaga powoli zaczynała się skupiać tylko na jednym. Rozmowa nabrała rumieńców, znaczących mrugnięć, ostrych jak brzytwa docięć i sugestywnych podtekstów. Zdaje się, że dla obojga gra toczyła się o dość wysoką stawkę. Ach, dotknąć wreszcie jej ciała. Ach wydobyć wreszcie z niego te informacje. Podwójna korzyść dla obojga, mająca wbrew pozorom zapewnić nam związanie na dłużej. Ciekawe, jak to się czasem układa, w tym dziwnym, niepoznanym zupełnie życiu. Jakie to głupie, mieć dwadzieścia lat i nie wiedzieć nawet, czy jest się dziewicą. Chociaż skoro tego nie pamiętałam, to byłam tak czy owak. Przynajmniej psychicznie. Lecz jakoś zupełnie mi to nie przeszkadzało, w zachęcającym uśmiechu skierowanym wprost do niego i w krótkim spojrzeniu jakie rzuciłam za drzwi baru, na zaparkowany nieopodal samochód. To jak, Willi?
Marie Anne
Marie Anne
blood & pleasure


Powrót do góry Go down

Bar - Page 2 Empty Re: Bar

Pisanie by Will Wto Mar 15, 2011 10:50 pm

/redydenszjon i siti/

Jak już mówiłem uwielbiałem chodzić w przeróżne miejsca w naszej mieścinie, która w sumie nie była żadną mieściną, a największym miastem, aż tak bardzo wysuniętym na północ. I jakąś renomę miała. Raz nawet kiedyś usłyszałem, że skoro trafiają nam się aż tak różne talenty, to chociaż jeden z nas mógłby mieć moce świętego mikołaja i produkować zabawki. Wprawdzie chwilę potem zostało dopowiedziane o jakie dokładnie zabawki tu chodzi i cała świąteczna atmosfera prysnęła. Ale tu chodzi głównie o to, że jednak mieliśmy trochę ludności tutaj. Zarówno w miasteczku jak i w naszych skromnych progach, nie było czego się wstydzić. Tak samo nie rozumiałem dlaczego niektórzy mężczyźni wstydzą się chodzić do sklepu z bielizną damską, powinno być wręcz przeciwnie. W moim przypadku było przeciwnie! Uwielbiałem tam chodzić, bo do takich sklepów chodzą tylko panie, które jednak chcą wyeksponować swoje atuty, czyli jeszcze jaśniej mówiąc, posiadają owe atuty. A ja byłem jednak wzrokowce, lubiłem to co piękne i nigdy nie było mi mało. Gdy Mariea... Gvantsa zniknęła w przebieralni udało mi się zagadać do ekspedientki, ale szybko się opanowałem. Nie wypadało już na pierwszym spotkaniu tak ignorować kobietę. Może na trzecim, gdy już będzie po ptokach. A jak na razie spokojnie i z umiarem. Choć w prawdzie nie moja wina, że Gvantsa zaciągnęła mnie do miejsca gdzie aż roi się od pięknych ciałek. No, ale stamtąd też nadeszła pora sobie iść.
Ostatnim naszym przystankiem był Biały Lew, znany i kochany przez wszystkich, choć jak wiadomo jego otoczenie niezbyt sprzyjało przyjemnym spacerom. No chyba że się lubi śmierdzieć. I oglądać statki. A byli tacy wariaci! Mówię oczywiście o oglądaniu statków, bo o śmierdzeniu nic nie wiem. Czasami aż się żal robiło jak niektórzy potrafią marnować swoje życie stojąc z lornetką i gapiąc się w może. Zamiast wstąpić sobie do baru, zamówić drinka, poznać dziewczynę (ewentualnie chłopaka) i po prostu używać życia. Mamy w końcu jedno. Choć niektórzy mają takie szczęście jak ja i dostanę bardzo dużo szans od losu. W jednym wypadku, w drugim. Poszczęściło mi się nie powiem. Ale co do tego, czy poszczęściło mi się spotykając z Gvantsą to jeszcze nie wyrobiłem sobie zdania. Powolutku, choć te spojrzenia w kierunku samochodu, wcale powolne nie są.
- Jeżeli chcesz coś zainsynuować, Gvan, to powiedz to na głos. Mówienie na głos swoich myśli to bardzo dobre przyzwyczajenie i muszę powiedzieć, że bardzo je cenię u kobiet - rzuciłem bawiąc się swoją szklanką i patrząc prosto na dziewczynę. Tym razem na twarz nie niżej. Przez ostatnie parę godzin lubowałem się w wymawianiu jej prawdziwego imienia, na co ona nie robiła żadnych sprzeciwów, ba, czułem że jej się nawet to podobało w jakimś tam stopniu. Dlatego nie zamierzałem przestawać. - Bo jeżeli sama tego nie powiesz, ja będę zmuszony to zrobić. A wtedy już z lekka mnie zawiedziesz.
Ciekawe jak długo jeszcze będziemy mogli grać w te swoje gierki i ile jeszcze czasu potrawa gdy zasmakuję jej ust i po prostu... dobiorę się do majtek. Nie lubiłem zbytnio kręcić się wokół tematu, gdy za pomocą paru słów mogłem wszystko ładnie ująć. Dobra, nie do końca ładnie i poprawnie, ale zrozumiale dla wszystkich.
Will
Will
debeściak


Powrót do góry Go down

Bar - Page 2 Empty Re: Bar

Pisanie by Marie Anne Sro Mar 16, 2011 10:38 am

Nachyliłam się nad pomarańczowym drinkiem, upijając łyk alkoholu. Płyn powolutku przesunął się do góry, by w końcu rozlać się wewnątrz moich ust i po raz kolejny zachwycić smakiem. Kieliszki po czterech poprzednich drinkach, których próbowałam, odbijały krzywo światło z przyciemnianej lampy nad naszymi głowami. Tak, Ogniste Tango, jak zwała się pomarańczowa mieszanka soków i wódki, zdecydowanie przypadła mi najbardziej do gustu. To zabawne, ale piłam każdy z drinków pierwszy raz w życiu, bo nawet jeśli kiedyś już miałam okazję ich próbować, zupełnie tego nie pamiętałam.
Nie pamiętałam również jak to jest z moją głową i jej odpornością na procenty zawarte w barowych trunkach. Odczuwałam przyjemny szum, migotanie świateł rozpraszało mnie trochę bardziej niż zwykle a wzrok nie specjalnie chciał się skoncentrować na jednym punkcie. Ale co to znaczyło? Czy już byłam kompletnie pijana, czy tylko lekko wstawiona? Nawet te pojęcia były dla mnie nieco niejasne, jako że znałam je tylko ze słyszenia. Niechby szlag trafił tą całą amnezję.
Spojrzałam na Willa, posyłając mu uśmiech z wyraźną nutą wyższości. Fajny był, ten pewny siebie facet, który gdy zrobił jedną ze swych min, zaczynał wyglądać jak szczeniak. Ale co ja o tym mogłam wiedzieć? Może był młodszy niż ja, a może nie. Nie dość, że go o to nie pytałam, to i tak ciężko byłoby to stwierdzić, jako że nie mogłam być pewna nawet własnego wieku.
-Więc twierdzisz, że sytuacja będzie w porządku, gdy ja zacznę mówić, a ty robić? Pasuje mi taki układ. Chodźmy gdzieś, gdzie będzie mniej ludzi. - odpowiedziałam, prostując się i przeczesując czarne włosy palcami, odrzucając je lekko do tyłu. Ruchy, gesty, to wszystko było ważne i działało znacząco. Na każdego. Mowa ciała jest podstawą komunikacji międzyludzkiej, choć nie mam pojęcia, skąd o tym wiem.
-W takim razie ja swój krok wykonałam, twoja kolej. - dodałam, z wyzywającym uśmiechem spoglądając mu w oczy.
Marie Anne
Marie Anne
blood & pleasure


Powrót do góry Go down

Bar - Page 2 Empty Re: Bar

Pisanie by Will Sro Mar 16, 2011 5:58 pm

Nie lubiłem za bardzo degustować się trunkami, to musiałoby być naprawdę jakieś wielkie święto żebym postanowił zamówić coś wymyślnego zamiast zwykłej tequili. Może i ten napój był z lekka prostacki, ale jak dla mnie najlepiej smakował. I właśnie w tej chwili go męczyłem. Oczywiście nie byłem ignorantem co do alkoholi, że z góry zakładałem, że coś jest złe i nie próbowałem. Niee, w czasie mojego "uzdrawiającego" pobytu na Jamajce próbowałem dużo różnych rzeczy, nawet takich których sama nazwa przyprawiała o mdłości. Takich których sam Bear Grylls by się nie zawstydził. No, ale wakacje kiedyś się kończą i trzeba powrócić do ciemnej Norwegii i spotkać idealnie wyglądającą kobietę z idealnie przystosowanym umysłem i wspomnieniami dla ciebie.
- Mniej ludzi jak najbardziej mi odpowiada - uśmiechnąłem się do niej i rozejrzałem dookoła. W sumie mógłby być to ten cały samochód, ale hmm. Jednak to nie to. W samochodzie ruchają się nastolatki po balu maturalnym. Trzeba być oryginalnym. - Chyba znam odpowiednie miejsce - dodałem jeszcze bardziej tajemniczo, ale na razie nie ruszałem się z miejsca, bo coś mi przyszło do głowy. - Tylko wiesz, żeby to nie było tak, że oddajesz mi się jedynie dlatego bym później ci się odwdzięczył opowiadając o twojej przeszłości - dodałem uciszonym tonem. Ale potem powróciłem do normalnego. - Chociaż nie, taki układ również by mi pasował.
Wstałem i nastawiłem swoje ramię by mnie chwyciła. I bez żadnych mi tutaj podejrzliwych min, jeszcze nie pora by oglądać kolejno wspomnienie. Oj nie.

/Nie wiem, chcesz iść do schowka, czy grać jakbyśmy dopiero co z niego wyszli rumiani na twarzy, z powywracanymi ubraniami i rozczochranymi włosami? /
Will
Will
debeściak


Powrót do góry Go down

Bar - Page 2 Empty Re: Bar

Pisanie by Florence Czw Cze 16, 2011 7:36 pm

/rezydencja, ale nie wiem gdzie

Nudziłam się. Wszyscy albo przesiadywali na terenach należących do rezydencji i gapili się jak durni w niebo, podziwiając krajobraz Norwegii latem czy podniecając się ciągłym dniem jak małe dzieci - zupełnie jakby nie mieli mieć czasu, żeby nacieszyć się a potem znudzić tym zjawiskiem - albo poszli na jakąś mało elegancką imprezę na wyspę. Co prawda od czasu do czasu lubiłam bawić się ze wszystkimi w te mało prestiżowe klimaty i pić z nimi, przy okazji bratając się w swej wspaniałomyślności z tymi mniej zamożnymi mieszkańcami rezydencji - w dużej mierze, o dziwo, okazywali się być całkiem milusi - ale nie potrafiłam żyć tak przez cały czas. Po prostu chwilami potrzebowałam poczuć się trochę jak w domu, a tego zdecydowanie nie zapewniało mi picie taniej wódki w plenerze. A że w okolicy nie było barów na poziomie tych bostońskich czy jakichkolwiek innych z bardziej rozwiniętych państw Europy i świata, musiałam zadowolić się Białym Lwem. Nie przepadałam za chodzeniem samotnie do pubów, jednak na ogół nie musiałam długo przejmować się brakiem towarzystwa; liczyłam, że i tym razem tak będzie. Przechodząc przez pub, rozglądałam się uważnie po ciemnym, mrocznym wnętrzu i patrzyłam z nieskrywaną wyższością na całą tę pijaną hałastrę, mającą się za kogoś ważnego. W pierwszym momencie pomyślałam, że najwidoczniej przeliczyłam się i nie ma tu nikogo choć trochę godnego mojej uwagi, jednak po chwili moje spojrzenie padło w kierunku jednego ze stolików. Proszę, proszę. Baudelarie ze swoim towarzystwem, jak zwykle w garniturze, tak bardzo wyróżniający się spośród tych wszystkich szarych ludzi. Zbliżając się do jego stolika poświęciłam kilka sekund, by zorientować się w sytuacji; Napoleon najwyraźniej zajmował się swoimi sprawami, dyskutując o czymś z drugim jegomościem, ku wielkiej radości ich dwóch towarzyszek. Szybko otaksowałam je obie fachowym wzrokiem; cóż, ubrania może i odpowiedniego pochodzenia, ale wszystko beznadziejnie podobierane. Czego jednak mogłam się spodziewać? Bez zbędnego skrępowania zatrzymałam się przy jego stole.
- Baudelarie. Czyżbyś postanowił porzucić swoje podziemne królestwo i wyjść na powierzchnię, by poroztaczać swoją aurę zepsucia nad zwykłymi śmiertelnikami? Jeśli mam być szczera... - Ponownie obrzuciłam uważnym, nieco pogardliwym spojrzeniem jego towarzyszki. - ... spodziewałam się, że wyżej stawiasz sobie poprzeczkę - stwierdziłam lekkim tonem, zupełnie jakbym właśnie nie obraziła nikogo z jego towarzyszy, tylko uprzejmie się przywitała. Napoleona zawsze otaczała ta charakterystyczna aura arystokracji, nonszalancji i pieniędzy, a czy była na świecie mieszanka bardziej zachęcająca do spędzenia z kimś czasu? Wątpliwe.
Florence
Florence
gold digger


Powrót do góry Go down

Bar - Page 2 Empty Re: Bar

Pisanie by Napoleon Czw Cze 16, 2011 8:25 pm

/ uciekając od okropnej Ziemi


Moja obecność w tym, jakże zacofanym pubie, była spowodowana mnóstwem spraw. A właściwie tylko jedną - dopęłnieniem umowy o wynajęciu kamienicy na mój burdel. Mój i Lemona, mógłbym rzec. Tylko, że to ja wsadzam w to kasę. A Lemon kompletuje listę osób. Że też zaufałem mu na tyle, by dać bawić się jego znajomkom za moją kasę. Czasem jestem najwyraźniej durny. Bądź genialny. Lemon dostarczy mi bandy kretynów, którzy w przyszłości będą mi płacić za milczenie. Nie ma to jak ustawić się na starość. Siedząc tu, z tym bucem, któremu wydawało się, że swoim chamstwem mnie wystraszy, zachciało mi się zabawy. Jeszcze kilka godzin temu Earth wyprowadziła mnie z równowagi, więc rozrywka była konieczna. Dlatego szybko wytumaczyłem facetowi, że ręczę kasą za wszysko i pozbyłem się go, nawet nie wstając by pożegnać się. Nie mógł wiedzieć, że podpisał lewą umowę i w razie wypadku nie ma żadnego prawa żądać odemnie odszkodowania. Przeoczył bowiem najważniejsze elementy umowy, a widząc upragnioną sumę siedmiu zer złożył podpis i już chciał pić. Ja z nim pić nie zamierzałem.
Wymienił go pragnący zemsty nałogowy gracz szachowy. Był on mistrzem Norwegii dwa razy z rzędu i w nic nie umiał pojąć, jak go ogrywam. Powiecie - szachy, zajebista impreza - ale nawet nie zdajecie sobie sprawy, jaką zabawą może być dręczenie byłego mistrza. Kolejny naiwny. Wystarczy tyle nie interesować się towarzyszkami. A one dla mnie pracują i wiedzą kogo mają rozpraszać.
Ludzie są śmieszni. Uważają, że mogą zrobić wszystko. Wyciskają siódme poty, by osiągnąć zamierzne cele. I żadne z nich nie chce myśleć o tym, że ktoś z zewnątrz zawsze miał wpływ na ich życie. A ja jestem taki wielkoduszny, że czasem i ładnej kobiecie pozwolę wygrać. Grorzej, jak ktoś zaczyna mi mieszać. Przykład? Właśnie podszedł do mojego stolika. I nie chodzi o to, że blondyna zamieszała mi w głowie. Jej chłoptaś, a i owszem. Mars powinien zapłacić za to, czego nie umiał dla mnie zrobić. A bycie posłusznym to cnota. Szkoda, panie Pumpkin.
Oderwałem znudzne spojrzenie od szachisty i przeniosłem je na Florence. Nie chciałbym podważać słów żadnego z bożyszy nastolatek (przypomnę, że prawie każdy z bożyszy okazuje się finalnie gejem), ale ja w pannie Mitchel dostrzegałem kobietę. Jedną z lepszych, które zaszczyciły naszą planetę. I rozumiem, że to lakier do włosów, sminki, godziny w spa, mnóstwo wydanych pieniędzy i pięć garderób. Przynajmniej Mitchel nigdy nie ubrałaby takiej mieszanki, jaką prezentowała jedna z moich wcześniejszych towarzyszek. Jestem estetą. A nie npalonym na wszystko co duże małym pierdkiem. Z pozdrowieniami dla Williama.
Wstałem, by powitać dziewczynę i machnąłem coś na chłopca stojącego obok. Poszedł po krzesło.
-Panno Mitchel, jaka miła wizyta. Zapraszam do stołu. , wskazałem jej to dopiero co podstawione krzesło i zwróciłem złośliwy uśmiech w niezdecydowanego szachisty. -Niesety, partia dobiega już końca. Ale to może lepiej. Nie będę musiał dłużej roztaczać swej aury zepsucia na niegodnych- zerknąłem na szachy, a widząc, że już się ruszył, zrobiłem to samo, nawet nie myśląc długo. Bo i nad czym. Głupi ruch. Najwyraźniej Florence rozproszyła chłopaka.
-Biały Lew? Wybacz, ale to przytułek dla staruszków. Tu nie wypada liczyć na dużo - jakbym już wiedział na co sobie liczyła Flo.


Napoleon
Napoleon
~ * ~


Powrót do góry Go down

Bar - Page 2 Empty Re: Bar

Pisanie by Florence Czw Cze 16, 2011 9:26 pm

Uśmiechnęłam się nieznacznie, gdy Napoleon załatwił dla mnie krzesło i powiedziawszy ładnie dziękuję usiadłam, zakładając nogę na nogę. Podobało mi się że Napoleon miał całą masę ludzi czekającą tylko na jego skinienie. Może niektórzy nazwaliby to bezczelnym wykorzystywaniem, oburzyliby się takim traktowaniem ludzi, zaczęliby głosić całe przemówienia, jak to ludzie są równi i wszyscy powinni sobie nawzajem pomagać. Moim zdaniem były to niewarte uwagi głupoty. Od zawsze i na zawsze świat dzielił się na równych i równiejszych. A skoro - bo co do tego nie miałam najmniejszych wątpliwości - oboje znajdowaliśmy się w tej drugiej grupie, dlaczego niby nie mieliśmy tego spokojnie wykorzystywać? No i skoro dostawali za to uczciwe wynagrodzenie w czym niby był problem? Zresztą, ci ludzie powinni być wdzięczni, że mieli okazje obcować z takimi jednostkami jak my, chociażby wyłącznie w tak nieznaczącej roli. Przynajmniej choć przez chwilę mogli poczuć się tak jakby naprawdę należeli do tego świata. Całkiem smutne.
Znudzonym spojrzeniem omiotłam cały stół, zatrzymując na dłuższą chwilę wzrok na szachach. Było to zupełnie bezcelowe, bowiem tak czy inaczej nie miałam pojęcia o co chodzi. Nigdy nie rozumiałam chorej fascynacji ludzi odnośnie tej gry. Błagam, co było interesującego w dwukolorowej planszy i garstce pionków? A niektórzy mówili, że to niby polo jest nudne i dziwili się, jak mogłam lubić obserwować tę grę. Co prawda samo polo też niespecjalnie mnie interesowało, ale gracze? Szczególnie na tych wszystkich meczach charytatywnych organizowanych przez stateczne gospodynie domowe, nie mające na co wydawać pieniędzy. Wiadomo, że podczas takich wydarzeń najczęściej w grze uczestniczyli bogaci synowie bogatych rodziców, a takich poznawać lubiłam najbardziej.
- Cóż, niezmiernie mi z tego powodu przykro. Liczyłam, że będę miała okazję zobaczyć jakąś emocjonującą partię - zadrwiłam, przeczesując palcami jasne włosy. Nie miałam zamiaru ukrywać, iż szachy nie są moją pasją, a obserwowanie gry nie kontentuje mnie w najmniejszym stopniu. Przeciwnik Napoleona wyglądał na zestresowanego, w przeciwieństwie do samego Baudelarie'a, który najwyraźniej doskonale się bawił.
- Dla staruszków? - powtórzyłam. - Czyżbyś rozważał przejście na emeryturę? - zapytałam. Miałam świadomość, że Napoleon jako jeden z nielicznych zajmuje się wieloma sprawami wiążącymi się z zarobkami. Nie miałam pojęcia co dokładnie robi, jednak wiedziałam, że swego czasu miał jakieś układy z Marsem. Interesowało mnie to, ale nigdy nie zadawałam zbędnych pytań.
- I osobiście wychodzę z założenia, że zawsze trzeba liczyć na dużo - odparłam.
Florence
Florence
gold digger


Powrót do góry Go down

Bar - Page 2 Empty Re: Bar

Pisanie by Napoleon Pią Cze 17, 2011 8:24 pm

Ha, wykorzystywanie ludzi. Jaka obrzydliwa nazwa. Mój idol, pan Hitler dobrze zdefiniował taką relację: rasa panów i podwładni, których powołaniem ma być właśnie wyręczanie swych panów z wielu obowiązków. Tak poniżanjące człowieka zmywanie, czy czyszczenie kominka. Albo niesienie krzesła. Dobry byłem, dawałem moim podwładnym nawet pieniądze.
Szachy były tylko symbolem. I przenośnią życia. Grę można przeprowadzić od początku do końca mając jej scenariusz w głowie, przy czym poboczni nie zorjętują się nawet, że uczestniczą w grze. Czasem nawet samego reżysera można zaskoczyć. Moje pionki poruszały się płynnie wytyczonymi trasami, a wystarczyło, że pojawiła się taka czy inna kobieta, a w mojej głowie urodziły się wątpliwości. Czy stanie po mojej stronie, czy tylko zatrzymała ją tu nuda. Wolałbym, by jednak nic nie zmusiło nas do przeciągania znajomości. Głównym problemem był Paryż. Paryż, jego kłamstwa i bezpodstawne obietnice, stracone nadzieje na to, że sztuka się powiodła i, po co kłamać, ironia losu.
Jeżeli było na świecie jeszcze kilkoro tak bezsrupulatnych (?) ludzi, to nie chciałbym ich spotkać. Wystarczyło mi, że znam siebie, ją, naszą - jak to dziwnie brzmi - wspólną przeszłość. W Paryżu każdy był kimś kogo sobie wymyślił. Hrabiną, służącym, pijanym francuzem z pobliskiej szkoły teatralnej. Mogłem ją zabawiać durnymi historyjkami o miłości w teatrze, a ona mogła interesować się nimi i podniecać przy każdym zniekształceniu językowym. Mogliśmy bawić się kłamstwami, a rano mieć czyste konto. Żaden student, żadna hrabina. Los pokazał nam środkowy palec, kiedy spotkaliśmy się w Rezydencji. Cóż za godny pożałowania musiał być mój wzrok, kiedy uświadamiałem sobie kim jest nowa i jak nierozważnie byłoby przypominać jej o przeszłości. Szczególnie, kiedy była już z Marsem. Którego przecież chciałem zawsze wykorzystać, pfe, chciałem dać mu szansę, by mógł wypęłnić swój obowiązek. Więc zawarliśmy niemy pakt o milczeniu. Ale, co dla mojego życia osobistego niepojęte, zapamiętałen Paryż. Aż za dobrze.
Uśmiech wypłynął mi na usta. Lubiłem, gdy ludzie mieli poglądy, które kłóciły się z moimi, a i tak nie bali się ich wygłaszać. Czasem żałowali. Czasem pozwalałem im być blisko. Co dziś wypadnie?
-Emeryturę? Nie czuję się jeszcze znudzony życiem, wypruty, ani jakokolwiek pozbawiony perspektyw. Nie, nie wybieram się na żadną. - mówiłem, myśląc o kilka sekund dłużej, jakby odpowiedzieć na atak Norwega. Wróciłem do blondynki. -Miałem na myśli raczej to towarzystwo, którego szukałaś. A tutaj trudno o takie w twoim stylu, czyż nie?- prawie dodałem coś o jej wyimaginowanych arystokrackich korzeniach. Uciąłem w odpowiednim momencie, ważąc czy warto poruszać temat tabu.
-Naiwna. Dużo nie osiągniesz samym poleganiem na ludziach. Wierz mi, nie warto mydlić sobie oczków
A Norweg zbliżał się niebezpiecznie do wyeliminowania mojej wieży. Kretyn.
Napoleon
Napoleon
~ * ~


Powrót do góry Go down

Bar - Page 2 Empty Re: Bar

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry


 :: Tromsø :: Obrzeza :: Port :: Biały Lew

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach