Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Sala chorych

+6
Yves
Justin
Effs
Deborah
Mikaela
Mistrz Gry
10 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Sala chorych - Page 2 Empty Re: Sala chorych

Pisanie by Luke Sro Lip 06, 2011 2:30 pm

Westchnąłem. No i dobra. Mogłem i wedle niej działać nielogicznie. Takie gadki: świetnie. Głaskanie i pokazywanie mi jaka ze mnie ofiara: nieświetnie. Koniec, kropka.
- Nie gniewaj się - bąknąłem. Nie chciałem, żeby było jej przykro, bo odrzuciłem jej pocieszenie. Ale to było złe pocieszenie. Prowadziło do dołka psychicznego. - A suką to ona jest. - Z trudem przeszło mi to przez gardło. W myślach to i mogłem ją tak wcześniej wyzywać, ale powiedzieć na głos? To był wyższy poziom wyżywania się psychicznego nad tym co się stało. Przynajmniej ja tak uważałem. - A myślisz, że ja rozumiem? - Wcześniej przynajmniej mieliśmy powód. Tak się pokłóciliśmy o broń, że patrzeć na siebie nie mogliśmy przez tydzień, więc pożegnać się było prosto, ale teraz? O nagle miała zachciankę i totalnie olewając moje zdanie zrobiła co chciała. Pierdolona egoistka.
Przeniosłem spojrzenie na Justina, który odstawiał takie cyrki, że gdyby nie mój podły humor to właśnie bym się zwijał ze śmiechu i jeszcze go dopingował, a to tak nic. Przeklinanie przy dziecku? Ono było w brzuchu. Płaskim brzuchu, czyli malutkie. A zresztą biologia nie była moim ulubionym przedmiotem. Zupełnie się nie znałem.
- Justin? Chcesz tak skrzywdzić dzieciaka? - powiedziałem, nawet się uśmiechając. Przy tym tutaj naprawdę nie szło martwić się o swoje zjebane życie uczuciowe. Skoro Yvy dała sobie spokój, bo u niej też fajnie nie było, to ja też mogłem.
Luke
Luke
skajłoker


Powrót do góry Go down

Sala chorych - Page 2 Empty Re: Sala chorych

Pisanie by Yves Sro Lip 06, 2011 7:39 pm

Do tej pory Justinowi świetnie szło poprawianie mi humoru, jednakże to nagłe wydzieranie się, oskarżanie o nie wiadomo co i wmawianie mi, że dwutygodniowy płód z zaczątkiem mózgu przesyła mu myśli było już za cienką granicą między byciem rozśmieszaną przez Reida, a byciem wnerwianą. Patrzyłam na niego jak wybierał się po ciastka w drugim końcu pokoju i pisał przez komórkę, jednocześnie zezując na Luczka i pukając się w czoło. Właśnie minął mi towarzyski nastrój, a kiedy zaczął wydzierać się, tak głośno, że aż zabolały mnie bębenki, byłam pewna, że trochę minie zanim powróci. Zabrałam Justinowi komórkę i zerknęłam na sms'y które pisał do Lyytikainena, te do Any mnie nie interesowały. Klikając w klawisze zerkałam na Justina wcinającego ciastka, którego jedynym problemem wydawała się zbyt mała ilość ciastek na talerzu. Westchnęłam i podałam telefon Justinowi.

/ Post krótki i do dupy bo Kacha źle się czuje i umiera /
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Sala chorych - Page 2 Empty Re: Sala chorych

Pisanie by Justin Sro Lip 06, 2011 7:56 pm

Kompletnie ich nie rozumiałem, ani trochę. A podobno powinienem wszystkich doskonale rozumieć. Niestety nie wszystko jest takie piękne jak może się na pierwszy rzut oka może wydawać. Nie wszystko ma kolory tęczy, ocieka słodkością i wyskakują z tego jednorożce. Widocznie całe swoje marne życie żyłem w błędnym przeświadczeniu, że noszę najzajebitsze imię pod słońcem (niby był bieberowy kryzys, ale jakoś szybko mi przeszło). Byłem w tak wielkim błędzie, że nawet Wielka Spłuczka nie garnęła się do pomocy. Choć przecież zawsze przynosiła z sobą rozwiązanie. A prawda była okrutna! Nikt oprócz mnie samego i małego Justina nie uważał, że to imię zasługuje na następcę. Niestety. To koniec.
Westchnąłem ciężko zabierając swoją komórkę i oddając ciastka.
- Okej, rozumiem, nikt mnie nie chce, nikt nie rozumie. Umrę samotnie. Z kotami. - Jak Delka. Już wiedziałem do kogo powinienem się zwrócić ze swoim problemem. - No to żegnam państwa. Żegnam. Zostawiam z problemami. Zabieram swoje żałosne zachowanie - dramatyzowałem. A potem jedynie obróciłem się na pięcie i wyszedłem z opuszczoną głową. Podniosłem ją jak tylko przestali mnie wiedzieć i pognałem w podskokach do Delki.

/pewnie jej pokój
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Sala chorych - Page 2 Empty Re: Sala chorych

Pisanie by Luke Sro Lip 06, 2011 10:18 pm

Ten poleciał do ciastek, ale tylko sobie przyniósł. No nic. Gdybym chciał to bym mógł przecież sam pójść, bo przecież jeszcze były. Ale przecież nie chciałem. To sobie dalej siedziałem na krześle i obserowałem niezwykle pobudzonego Justina, który chyba począł dołować Yves. A może jednak to co przeczytała w telefonie? Zmarszczyłem brwi. Jednak do najlepszych myślicieli nie należałem i trzeba mi to wybaczyć, bo już za późno, by coś w tym kierunku poprawiać. Przynajmniej tak to sobie tłumaczyłem. Przecież nie byłem paskudnym leniem. Skądże.
Powiodłem spojrzeniem za wybiegającym Reidem, a potem powróciłem do Yves w widocznie gorszym samopoczuciu.
- Rozumiesz coś z tego? - zapytałem, nawiązując do dramatycznej sceny odejścia od nas Justina. - Przedawkował cukier? - Każdy wiedział, że tylko idiota mógł uznać, że dac pokój JJ'owi obok kuchni to dobry plan. Wiecznie jadł słodkie i widać jakie tego były konsekwencje. Szalał. - Ale może też powinienem sobie pójść? - Zastanowiłem się na głos, zerkając na nią. Już nie wyglądała na tak wesołą jak wcześniej. Nie chciałem się narzucać.
Luke
Luke
skajłoker


Powrót do góry Go down

Sala chorych - Page 2 Empty Re: Sala chorych

Pisanie by Yves Czw Lip 07, 2011 1:18 pm

I co mam sobie teraz pomyśleć? Obraził się? Udaje? Wygięłam usta w podkówkę i chwilę pogapiłam się na zamknięte drzwi. - Albo za dużo cukru, albo kawy, albo... nie wiem... - Westchnęłam i uśmiechnęłam się do Luczka. W tym pokoju było stanowczo za dużo rozchwianych emocjonalnie pierdół, stanowiły sto procent osób znajdujących się w pomieszczeniu i do tego oboje mieli niezbyt imprezowe nastroje. Jednakże wydaje mi się, że na ten moment Luczek miał gorzej ode mnie i naprawdę nie chciałam by poczuł się odrzucony, ponownie. - Nie nie nie nie nie... - Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się. - Tak dawno się z Tobą nie widziałam, Wszystko przez to o! - Potrząsnęłam kabelkami przyczepionymi do mych przedramion. - Nawet nie wiesz jak się stęskniłam. - Wydęłam usta, bo uznałam, że ostatnio naprawdę rzadko się widywaliśmy. Właściwie to ostatnio ze wszystkimi rzadko się widywałam. Może pójdę dziś do Ronji? Przekonam Aidana by mnie wypuścił. Szlag mnie trafia przez to trzymanie w zamknięciu.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Sala chorych - Page 2 Empty Re: Sala chorych

Pisanie by Luke Czw Lip 07, 2011 3:33 pm

-
Nawet jak się serio obraził to zaraz nie będzie o tym pamiętał - zauważyłem, bo chyba Yves naprawdę zmartwił fakt, że Justin odwalił to co odwalił. Ale czego innego się po takim spodziewać? Że przytaknie, bo faktycznie nie ma racji, a i nie on jest od wybierania imienia? Na pewno. Swoją drogą naprawdę chciałby tak skrzywdzić dzieciaka? W tych czasach nadać komuś imię Justin to jakby się nad tym kimś znęcać. Przyszedł jeden gówniarz i zrujnował życie tak wielu justinom. Wstydziłby się.
Uśmiechnąłem się skoro mogłem zostać. Faktycznie przez to wszystko zaniedbałem moją przyjaciółkę, ale oboje mieliśmy swoje sprawy i ostatnio te swoje sprawy napsuliśmy. Ale nie ma co do tego wracać, jednak już się nie mogę doczekać jak Petra mnie zjedzie za robotę we wschodnim. Wkurwiało mnie to zrobiłem. Przynajmniej z nudów może ta dzieciarnia spać pójdzie. Teraz każda pora była na to dobra.
- Naprawdę coś się stanie jak gdzieś wyjdziesz? - zapytałem, bo jakoś tak ciąża nigdy nie kojarzyła mi się z wielką chorobą, a biedną Yves traktowali jakby co najmniej była umierająca. To musiało wkurzać jak diabli. - Ej, ej. Wiem, że moja wina. Poprawię się, ale już tak nie patrz, bo mi głupio.
Luke
Luke
skajłoker


Powrót do góry Go down

Sala chorych - Page 2 Empty Re: Sala chorych

Pisanie by Yves Czw Lip 07, 2011 6:26 pm

Niby dobrze wiedziałam, że Justin nigdy nie obraża się na dłużej niż pięć minut ale i tak było mi smutno. Ściągnęłam z dłoni gumkę i związałam sobie włosy w kucyk, mam ich zdecydowanie za dużo, ale trochę szkoda mi ich obcinać skoro są już tak długie, Yael nigdy nie miała skrupułów przy obcinaniu włosów, ja prosiłam tylko o przycięcie końcówek. Kiedyś ciężko było nad odróżnić, lubiłyśmy ubierać się identycznie, jedna odpowiadała za drugą, w podstawówce mieli z nami trochę problemów przez tego typu żarty, ale kiedy zaczęłyśmy dorastać i zmieniać się, nagle nasze identyczne buźki przestały być problemem. Z jednej strony dobrze mi z tym, że nie jestem mylona z siostrą, lecz z drugiej... nieco za tym tęsknię. Tęsknię też za czasami, gdy nie martwiłam się o zmutowany płód w mej macicy i siostrę, która zaczęła mieć przede mną tajemnicę. Wiem, że to tylko jedna sprawa, bo o wszystkim rozmawiamy normalnie tylko nie o... uczuciach. Kiedyś przynajmniej ona potrafiła się określić. Teraz obie błądzimy we mgle i nie wiemy co ze sobą począć. Cieszy mnie, że znalazła sobie nowego znajomego, ale martwię się nieco o nią ponieważ, gdy idzie na spotkanie z nim lub własnie wraca jest dziwnie rozmarzona. Nie chcę żeby się przypadkiem w coś nie wpakowała, bo on ma dziewczynę. Najgorsze jest to, że nie potrafię określić, czy rzeczywiście coś w niej kiełkuje czy to tylko moja paranoja. Kiedy tylko próbuję delikatnie nawiązać do Neptuna, Yael diametralnie zmienia temat. Nie mam pojęcia co o tym sądzić.
Rozweseliłam się, gdy zaczął się tłumaczyć. - Oczywiście, że Twoja. - Prychnęłam zabawnie marszcząc nos. - Zapamiętaj sobie: ja jestem święta, cudowna i kochana i nic złego nie jest moją winą. I wszystkim to powtarzaj. - Złożyłam usta w dzióbek, a oczy wzniosłam ku sufitowi, by jeszcze bardziej uwydatnić jaka to ja świętojebliwa.
Usiadłam na łóżku kładąc stopy na podłodze. - Leże tu już drugi dzień i nic się nie dzieje. Na ogół Aidan puszczał mnie po paru godzinach. Albo coś jest nie tak, albo histeryzuje. Mam zamiar wyjść stąd przed piętnastą i iść na plażę, też pójdziesz?
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Sala chorych - Page 2 Empty Re: Sala chorych

Pisanie by Luke Pią Lip 08, 2011 12:53 pm

Uśmiechnąłem się, odkrywając, że żartuje. Yv raczej by nie odstawiała takich numerów na poważnie. Mało kto by coś takiego odstawił, chociaż byłem przekonany, że znam takie osobistości.
- Ależ oczywiście. Już ruszam nieść tę nowinę - odparłem. Mimo to nie ruszyłem się z krzesła. To naprawdę było świetne poczuć, że aktualnie mam gdzieś wydarzenia z poranka. Bo miałem. Znaczy mogłem tak sobie wmawiać. Wystarczyło, że sobie jak ostatni debil o tym przypomniałem, a znów mój uśmiech nie był wcale taki szeroki i rozbawiony jak jeszcze chwilę temu. Debil ze mnie. Naprawdę powinienem skupić się na czymś innym. Choćby na tym, że znów przeze mnie aparatura była bliska wyłączeniu się. - Dorzucić coś więcej? O twym idealnym obliczu na przykład.
Dzisiaj podobno wyglądała lepiej, ale nadal z tymi wszystkimi rurkami wyglądała na taką drobną oraz zmęczoną, że naprawdę nie spodobało mi się, gdy usiadła na łóżku z ewidentnym zamiarem powstawania z niego.
- Nie wiem. - Mogłem sobie wmawiać co chce, ale jakoś nie ciągnęło mnie do imprez. Owszem Sigrid obiecała, że mnie gdzieś wyciągnie bym zapomniał, ale impreza na plaży z innymi utalentowanymi? Nie. Zdecydowanie nie. - Raczej nie, a i ty może powinnaś się najpierw spytać Aidana czy to na pewno dobry wybór. - Naprawdę nie chciałem zabrzmieć jakbym udzielał jej jakiś rad jak starszy dzieciakowi, ale doprawdy z jakiegoś powodu tu leżała, a co jeśli te rurki były bardziej potrzebne niż jej się wydawało? I dzieciak mogący w każdej chwili urosnąć. To nie brzmiało zbyt dobrze.
Luke
Luke
skajłoker


Powrót do góry Go down

Sala chorych - Page 2 Empty Re: Sala chorych

Pisanie by Yves Pią Lip 08, 2011 4:31 pm

Nie miałam zamiaru wychodzić z łóżka, dziwna mina Luka nawet mnie w tym utwierdziła. Najwyraźniej nie wyglądałam na okaz pełnego zdrowia, ale zdecydowanie lepiej się czułam niż jeszcze wczoraj wieczorem. - Możesz wspomnieć też coś o nienagannej figurze i cerze niczym płatki róż. - Rzuciłam od niechcenia delikatnie odrzucając do tyłu kosmyk włosów który zawędrował na me czoło. Podparłam się na łokciu i uśmiechnęłam do Luczka, nie powinien teraz myśleć o Mikaeli i jej dziwnym zachowaniu, muszę go trochę rozruszać. - Nie miałam zamiaru uciekać. - Wywróciłam oczami. - Aidan wraca ze szpitala przed piętnastą, zapytam się go, a że czuję się o wiele lepiej na pewno mi pozwoli. - Rozłożyłabym obie ręce jednakże na jednej się opierałam, więc tylko lewa udawała, że prawa też wisi w powietrzu po czym wróciła na moje kolano. - Naprawdę nic mi nie będzie, na ogół Mały szaleje raz na dwa dni, już dawno minął moment w którym powinien był urosnąć, więc jeszcze trochę czasu minie nim znowu coś odstawi. Ma przerwę. Uniosłam brwi zastanawiając się czy Luczek zrozumiał o co mi chodzi. To może wydawać się niesamowicie skomplikowane, dla kogoś, kto nie widywał mnie codziennie, gdy byłam w Londynie. Wtedy się działo. I mogę stwierdzić, ze nawet w siódmym miesiącu nie wyglądałam grubo, co prawda czułam jakby moje wnętrzności były zgniatane przez hipopotama, ale, przynajmniej sama nie wyglądałam jak hipcio, raczej jakbym połknęła piłkę do siatkówki.
- Pogramy w pokera? Whiskey i cygara raczej są w moim przypadku zabronione, no i nie znajdziemy tu porządnych cygar tylko jakieś francuskie badziewia... więc będziemy grać na sucho, ewentualnie z ciasteczkami? - Wskazałam Luczkowi stolik na którym leżały stare, wyświechtane karty, aby je przyniósł i zdążyliśmy rozegrać kilka partyjek nim przyszedł Aidan, a Luke sobie poszedł.

/koniec gry ;3 /
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Sala chorych - Page 2 Empty Re: Sala chorych

Pisanie by Dimitri Nie Lip 10, 2011 11:09 pm

/pokój, a jak!

O k u r w a. Właśnie tym jakże uniwersalnym oraz przydatnym w każdych chwilach zwrotem najlepiej mogłem określić swoje obecne samopoczucie, położenie i generalnie wszystko. Ostatnimi czasy często zdarzało mi się przeginać z piciem z najróżniejszych powodów, jednak wczoraj z Maksem pobiliśmy jakiś, kurwa, rekord świata. Coś jednak było w tym, że ruscy mieli jakąś inną tolerancję na alkohol niż pozostali żyjący na tej planecie. Chociaż idąc tym tropem wychodziło na to, że sam musiałem mieć jakieś rosyjskie korzenie; w innym wypadku już od wczoraj powinienem spoczywać w kostnicy, zabity zbyt dużym stężeniem alkoholu we krwi. Ja pierdolę. W sumie lepiej byłoby dla mnie samego, gdybym wczoraj zdechł z przepicia. Przynajmniej nie dręczyłby mnie teraz aż tak wielki kac, który nota bene też był zabójczy; za każdym razem kiedy ktoś zaczynał mówić zbyt głośno albo nagle do moich oczu dostawało się za dużo światła (pierdolone, jebane, cholerne słońce, przysięgam że rozpierdolę tego, kto postawił rezydencję na kole podbiegunowym) byłem pewien, że lada chwila, kurwa, rozpierdoli mi łeb. Koniecznie musiałem napisać do Maksa, czy i on zdycha tak samo jak ja, jednak podejrzewałem, iż odpowiedź może okazać się niezbyt pocieszająca; w końcu był, kurwa, cholernym ruskim. Pewnie wstał sobie niczym skowroneczek, zaliczył szybki numerek albo chociaż zrobienie laski z sąsiadką nimfomanką (koniecznie będę musiał częściej wpadać w tamte okolice) i był gotowy do dalszego chlania. Szczęśliwy skurwiel. Ja pewnie nie podniósłbym się dzisiaj w ogóle gdyby nie fakt, że zapomniałem wyłączyć telefon, jak zwykle robiłem w podobnych przypadkach i oczywiście musiał dopaść mnie Reid. Co w sumie miało swoje dobre strony, bo przypomniało mi o Ainsworth. Kurwa, wiem, że nie odzywałem się kilka dni - ni cholery nie potrafiłem powiedzieć, ile dokładnie - ale naprawdę miałem zamiar to nadrobić. Tylko że dziś był kurewsko zły moment. Dawno nie czułem się gorzej. Łeb mnie napierdalał, a wszystkie mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Mimo wszystko, po wymienieniu z nią kilku wiadomości postanowiłem ruszyć się z mojego łoża boleści i zajrzeć do niej, no bo kurwa, chyba kiedyś w końcu fajnie byłoby ją zobaczyć. Tym bardziej, że znów leżała w szpitalu. Powlekłem się więc ku sali chorych, uprzednio wypiwszy jakiś tysiąc hektolitrów wody, co swoją drogą tak czy inaczej nie pozwoliło mi pozbyć się cholernej suchości w gardle, i gdy już dotarłem na miejsce zapukałem kulturalnie, a potem wszedłem do środka.
- Siema, Yvy - rzuciłem uprzejmym tonem. Skrzywiłem się i zmrużyłem oczy, bo w tym jebanym pomieszczeniu było zdecydowanie zbyt jasno jak na mój obecny stan. - Niezastąpiony prześladowca Reid już sobie poszedł? - zapytałem na wstępie, opierając się o futrynę i na razie ciągle stojąc w drzwiach, a potem rozejrzałem się uważnie dookoła; gdyby Justin nadal tu był, naprawdę zmuszony byłbym przyjść później. Na kacu nie wytrzymałbym jego napierdalania o wszystkim i niczym naraz, przysięgam. Póki co wyglądało jednak na to, że go tu nie ma, ale kto go tam wie; on najczęściej właśnie atakował znikąd.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Sala chorych - Page 2 Empty Re: Sala chorych

Pisanie by Yves Pon Lip 11, 2011 12:27 am

Kiedy Luke wychodził czułam się tak fantastycznie, że nie czekając na Aidana sama uwolniłam się z większości kabelków i zaczęłam zbierać moje szpargały do torby, jednak okazało się to złym pomysłem ponieważ Mały postanowił sobie nieco podrosnąć i zrobił to jak zawsze szybko i niespodziewanie, dosłownie zwalając mnie z nóg. Dostałam niezły ochrzan za 'głupie zachowanie' i zakaz ruszania się z łóżka, gdy go nie ma w pobliżu. Dostałam za to pozwolenie na granie na komórce i czytanie. Przynajmniej tyle. Nie chcę wyjść na samolubną, ale Mały zaczyna mnie denerwować, a właściwie to to co ze mną wyprawia. Nie chcę żeby mu się coś stało, ani mi, ale spędzanie w tym pokoju już mnie porządnie męczy. I do tego prawie nikt mnie nie odwiedza, jakby się bali, że nagle wybuchnę. Kiedy zaczęłam o tym wszystkim myśleć zrobiło mi się cholernie smutno. Najwyraźniej poziom mojego doła rośnie wprost proporcjonalnie do wielkości bękarta w mojej macicy. Przygryzając dolną wargę próbowałam opanować drżenie ust i uspokoić się grając na komórce w jakieś rzucanie ptakami, ale nie wychodziło mi to zbyt dobrze i w pewnym momencie złapałam się nawet na próbie wybrania numeru Szaka więc odłożyłam telefon i po prostu siedziałam patrząc się w niebo za oknem.
Kiedy otworzyły się drzwi byłam pewna, że to Aidan i dopiero, gdy usłyszałam głos zareagowałam i odwróciłam się. Mimo, że postanowił mnie ignorować przez dwa tygodnie i mimo, że obiecałam sobie, że gdy w końcu ruszy swój tyłek i postanowi mnie odwiedzić będę na niego wściekła to zdradziecki uśmiech wpełzł na mą twarz. - Cześć. - Odwróciłam wzrok w bok splatając dłonie na podołku i nie wiedząc co dalej począć. Na szczęście zadał pytanie i nie musiałam martwić się o niezręczną ciszę. - Uciekł do krainy jednorożców. - Odwróciłam się w jego stronę i w końcu miałam okazję mu się przyjrzeć. Smutno-wkurwiony wzrok szukający ucieczki od światła, zmrużone oczy, zmarszczka na czole, której nie znoszę, podkrążone oczy, wysuszone usta, zachrypiały głos cierpiętnika. Kac gigant? Przynajmniej wiem co robił dwa tygodnie. - Nie bierz tego zbyt do siebie, skarbie... ale wyglądasz jak gówno z mikrofali. - Uśmiechnęłam się po czym brodą wskazałam na kilka butelek wody pod oknem. Na pewno o nie marzy teraz o niczym innym jak zwilżenie gardła.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Sala chorych - Page 2 Empty Re: Sala chorych

Pisanie by Dimitri Pon Lip 11, 2011 1:10 am

Przyznaję, że trochę obawiałem się jej reakcji. Wiadomo, Yvy to Yvy, która od zawsze miała te swoje humory, a przez tę całą ciążę już w ogóle nie dało się ogarnąć jej zmian nastrojów. Nigdy nie umiałem przepowiedzieć, jak zareaguje tym razem. Miałem kurewsko wielką nadzieję, że nie opierdoli mnie z góry na dół już od samego wejścia - co było dosyć prawdopodobnym scenariuszem - bo w obecnym stanie naprawdę nie miałem siły na to, żeby się z nią kłócić. W sumie aktualnie nie mogłem nawet podnosić głosu, ani myśleć nad własnymi argumentami, ani słuchać jej argumentów, ani... A, chuj, nic nie mogłem, amen. Zupełnie nie potrafiłem zrozumieć, jakim cudem mogłem w ogóle sięgnąć po jebany alkohol. Kurwa, fuj, już nigdy więcej nie tknę tego gówna, zostanę pierdolonym abstynentem i dołączę do klubu celibatu Venu albo kółka szachowego. Całe szczęście, karma chyba postanowiła wynagrodzić mi moje cierpienia, gdyż Yves przyjęła mnie zaskakująco dobrze. Całe szczęście.
- To zajebiście - odparłem bez większego przekonania tonem który jednoznacznie wskazywał, że nie, wcale nie jest zajebiście. Bo, kurwa, nie było. Gdybyśmy znajdowali się w jakimś alternatywnym świecie, gdzie byłoby naprawdę zajebiście, Yves nie byłaby w ciąży, nasza przyjaźń-i-nie-tylko dalej rozwijałaby się w najlepsze, nie mielibyśmy dnia polarnego, a co najważniejsze ja nie miałbym, kurwa, tego jebanego kaca.
- No co ty nie powiesz? A czuję się jak cholerny skowronek - wymamrotałem cierpiętniczym tonem, a potem powlokłem się do zbawienia zwanego wodą. Zabrawszy jedną butelkę, przeszedłem przez pokój i zatrzymałem się przez łóżkiem Yves, nie bardzo wiedząc co powinienem ze sobą teraz zrobić.
- Jak się czujesz, skarbie? - zapytałem, uśmiechając się do niej nieco krzywo. Kurewsko ciężko było się uśmiechać, kiedy to jebane światło niemal doprowadzało mnie do jakiejś cholernej śmierci mózgowej. Gdybyśmy jednak mieli się ścigać, kto z nas ma bardziej przejebane zdrowotne, to mimo wszystko Yves zgarnęłaby pierwsze miejsce. Ja dzisiaj pocierpię, pocierpię, a jutro znów będę mógł się napierdolić w trzy dupy z ruskiem, a Yves? Trochę słabo. I to moja wina, przynajmniej w połowie. Kurwa. Przyjrzałem się jej uważnie; nawet teraz, choć teoretycznie powinna być słabiutka i krucha, wyglądała dobrze. Cholernie dobrze. I mimo tego, że kac męczył mnie miłosiernie, naprawdę zajebiście było ją wreszcie zobaczyć. Korzystając z tego, że teraz była jej kolej na mówienie, skupiłem się na wodzie, za jednym razem opróżniając sporą część butelki.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Sala chorych - Page 2 Empty Re: Sala chorych

Pisanie by Yves Pon Lip 11, 2011 4:55 pm

Wyglądał okropnie, jakby przeżuł go stary, śmierdzący buldog, wypluł na autostradę, po czym przejechała go ciężarówka, lub dwie, a następnie ktoś wrzucił go do pralki na samo wirowanie. Uśmiechnęłam się smutno słysząc jego zmęczony głos i przesunęłam się nieco, by zrobić mu miejsce z boku łóżka, nie omieszkałam się skrzywić, bo akurat w tym momencie dostałam porządnego kopa w miednicę. Miałam nadzieję, że nie zauważył mojego nagłego osłabnięcia będąc zajętym wchłanianiem litra wody. - Powoli. Nie zakrztuś się. - Chyba jeszcze nie widziałam kogoś kto tak łapczywie pił wodę, oprócz Yael, ale ona dostaje orgazmu wchodząc do kałuży więc nie powinna się liczyć. Po tym jak nazwał mnie skarbem uśmiechnęłam się mając nadzieję, że może cała rozmowa przebiegnie w podobnym tonie. - Dobrze... lecz chyba ty nie? - Uniosłam brwi przyglądając się jak nie może się ogarnąć. Wyglądał na strasznie bezbronnego w tym momencie. - Może przyjdziesz później, odpoczniesz? - Zmarszczyłam brwi patrząc jak prawie wykańcza całą butelkę wody i westchnęłam. Miał kaca i nie chciałam przeprowadzać tej rozmowy, gdy był w takim stanie. Wystarczy pewnie jedno źle dobrane słowo i wnerwi się a mi puszczą nerwy i znów będę płakać i znowu wszystko sknocę. Aktualnie nie byłabym wstanie poradzić sobie z wkurzonym Lyytikainenem, sama pewnie bym się wściekła i brakowałoby tylko kolejnego wyjazdu, tym razem zapewne na stałe, bo nie wyobrażam sobie, że miałabym tu zostać będąc w paskudnych stosunkach z Dimitrim. Zacisnęłam usta i westchnęłam patrząc na niego wyczekująco. Chciałam mieć już to wszystko za sobą lecz jego nastrój, zdenerwowanie i zmęczenie sprawiały, że miałam ochotę zakopać się pod kołdrę twierdząc, ze może sobie iść. - To może poczekać... trochę. - Już przyzwyczaiłam się do czekania. Na jego ruch, słowo, czy chociażby telefon.

/zjebałam, żem/
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Sala chorych - Page 2 Empty Re: Sala chorych

Pisanie by Dimitri Sro Lip 13, 2011 2:00 am

Ojtam, bez przesady! Dymek zawsze jest cudowny, nawet na morderczym kacu. I wiem, że Yves na niego leci. Nie musisz się wypierać, znam prawdę XD
I nic nie zjebałaś, gupku.


W odpowiedzi na jej uwagę o to, bym się nie zakrztusił, pokazałem jej tylko gestem, że wszystko okej, nie przerywając ani na chwilę zbawiennej czynności jaką było zwilżanie przesuszonego gardła. Cóż, to nie był mój pierwszy raz na kacu i doskonale znałem to uczucie, jednak tak okropnego przypadku nie miałem już dawno. Po raz kolejny wykląłem w myślach Maksa oraz jego ruski łeb. Pierdolę. W końcu oderwałem się od niemal pustej butelki, zakręciłem ją, wiedząc, że lada chwila zapewne znów będę jej potrzebował i usiadłem obok Yvy, skoro już tak wspaniałomyślnie zrobiła mi miejsce.
- Nie, jest w porządku - stwierdziłem nader optymistycznie, choć zapewne mój wygląd oraz mina wskazywała jednoznacznie, iż pokusiłem się o małe podkoloryzowanie rzeczywistości. - Hm, to znaczy wiesz, może i bywało lepiej, ale nie ma się czym przejmować, kochanie. Zapamiętaj, nigdy nie pij z cholernymi ruskimi - poradziłem jej konspiracyjnym tonem, tak na przyszłość. - Nie potrzebuję żadnego odpoczynku. Chyba, że ty wolisz, żebym przyszedł później, to nie ma sprawy - dodałem lekkim tonem i uśmiechnąłem się do niej nieznacznie, a potem podniosłem rękę i odgarnąłem jej kosmyk włosów za ucho. Cholera wie czemu, tak właściwie. Chyba po prostu kurewsko cieszyło mnie, że ją widzę i mogę normalnie dotknąć. I pomyśleć, że jeszcze parę miesięcy temu nasze kontakty rysowały się tak zajebiście. A teraz? Przy każdej rozmowie trzeba było uważać w chuj bardzo, by przypadkiem nie powiedzieć czegoś nie tak i zaraz nie pozabijać się nawzajem. Kurwa. - Chciałaś ze mną pogadać o czymś konkretnym? - Nie, kurwa, Dimitri, pierdolony kretynie, jest z tobą w ciąży, ma problemy zdrowotne, nie wie co ma zrobić, ale chciała żebyś wpadł pogadać o pogodzie. Ja pierdolę, czasami dziwiłem się samemu sobie, jak idiotyczne pytania umiałem zadawać. Czułem się jednak usprawiedliwiony z dwóch powodów - po pierwsze, miałem kaca, a ten stan zawsze utrudniał niejako klarowne myślenie, a po drugie, i poważniejsze, zupełnie nie wiedziałem jak powinienem zacząć z nią rozmowę. Kurwa, to była Yves. Potrafiła wkurwić się na mnie w ciągu pięciu sekund i to do tego stopnia, że niemal widziałem w jej oczach żądzę mordu, więc trzeba było przy niej uważać. Naprawdę nie uśmiechało mi się rychłe spłonięcie.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Sala chorych - Page 2 Empty Re: Sala chorych

Pisanie by Yves Sro Lip 13, 2011 10:19 pm

Siedem nieszczęść tłumaczyło się tak żałośnie chrypliwym głosem, że aż ciężko było mi go słuchać, mimo, że przed chwilą porządnie zwilżył gardło. Musiał naprawdę nieźle się upić, aż dziwiło mnie, że zechciało mu się przyjść do mnie, tyle schodów do pokonania i korytarzy, dobrze, że się nie poobijał. Przeczesałam mu palcami włosy bo nie mogłam znieść tego nieładu, miał na głowie poplątane siano i chyba ich nawet dziś nie czesał. Delikatnie przesuwałam palce po czekoladowych włosach starając się doprowadzić je do nieco mniejszego nieładu. O porządnym ułożeniu nawet nie marzyłam, zawsze były rozwichrzone więc dziś na pewno nie udałoby mi się ich ułożyć. Chyba, że wyczarowałabym szampon, żel do włosów i suszarkę. Zmarszczyłam brwi wyobrażając sobie ulizanego Lyytikainena i dochodząc do wniosku, ze kiedyś, gdy żył w tych swoich pałacach naprawdę mógł chodzić ulizany, pod krawatem. Chociaż, gdyby raz na jakiś czas nie zakładał jeansów tylko coś porządniejszego nie miałabym nic przeciwko.- Maks ma łeb ze stali. - Uśmiechnęłam się wyobrażając sobie jak Dymek musi być wnerwiony faktem, że Rosjaninowi na pewno nic nie jest a on sam umiera. - Żeby złagodzić kaca trzeba po powrocie z picia zjeść łyżkę miodu. Czysta glukoza pomaga alkoholowi łatwiej się rozłożyć. Wiem, że spóźniłam się z radą, ale skorzystaj z niej w przyszłości. - Opuściłam wzrok na dłonie gdy poprawiał mój kosmyk, co wyglądało bardziej na bawienie się nim ponieważ ciągle wymykał sie zza ucha. Nie byłam pewna czy się nie zarumieniłam więc w razie czego odwróciłam się w stronę okna, gdzie na pewno nie chciał patrzeć ze względu na rażące go światło. Zagryzłam wargę słysząc jego pytanie i zastanawiając się czy może nie stchórzyć i nie zacząć pleść o byle czym. - Właściwie to... to... nic. - Westchnęłam i zagapiłam się na swoje dłonie. Minęła dłuższa chwila zanim znowu otworzyłam usta. - Anulowali proces adopcyjny. - Wiedziałam, ze nie muszę nic dodawać i Dimitri będzie wiedział o co mi chodzi. Miałam nadzieję, że gdy będę mu obwieszczać tą wspaniałą wiadomość zachowam spokój jednakże wypowiedzenie tych słów na głos sprawiło, że zalała mnie fala strachu i musiałam zacisnąć usta by powstrzymać je od drżenia. Niestety łez, które pojawiły się w moich oczach nie potrafiłam zmusić do zawrócenia.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Sala chorych - Page 2 Empty Re: Sala chorych

Pisanie by Dimitri Czw Lip 14, 2011 1:20 am

- A ja to niby upijam się tak szybko jak trzynastolatek pierwszym piwem - mruknąłem niezadowolony, bo oto właśnie moja męska duma poważnie cierpiała. Zirytowała mnie uwaga o Maksie. Po pierwsze dlatego, że była całkowicie prawdziwa, a po drugie, że to podważało moje umiejętności w piciu oraz niszczyło mi reputację. Wiem, w sumie trochę chujowo cieszyć się reputacją staczającego się alkoholika, ale ja tam byłem dumny z tego, iż jestem uznawany za speca od wszelkiego rodzaju spirytualiów. Zresztą, my z Cookiem przy odpowiedniej zapłacie - pokornie przyznaję, że w większości zdzieraliśmy z ludzi w chuj bardzo - potrafiliśmy skombinować co tylko się chciało, więc byliśmy bardziej uznawani za specjalistów od wszystkiego co nielegalne. Z dnia na dzień coraz bardziej dziwiło mnie, jakim cudem jeszcze nas stąd nie wypierdolili. Ciągle tylko ostrzeżenia, ostrzeżenia i chuj. Tym bardziej, że ja już naprawdę nieźle zdążyłem opanować talent, więc nie musieliby się obawiać, że jak wypierdolą mnie na zbity pysk, nie opanuję swojej mocy i doprowadzę do jakichś poważnych szkód. No ale co ja się będę opierał? Chcą mnie tu trzymać, to zajebiście. Cholernie mnie to cieszy. Chociaż takie mieszkanie, jak to sobie wykombinował Maks też złą opcją nie jest. Zawsze można trafić na miłe sąsiedztwo.
- Aha, skorzystam. Dzięki, skarbie - rzuciłem z roztargnieniem, nie mając absolutnie nic przeciwko temu, że od dobrych kilku chwil molestowała moje włosy. To było całkiem fajne i nawet nie chciało mi się jej mówić, że próba dokonania jakiegoś cudu z moją fryzurą nie jest możliwa, bowiem moje włosy były absolutnie niereformowalne. Domyślałem się jednak, że obecnie musiały być w jeszcze gorszym stanie niż zwykle; nie mogłem tego wiedzieć, bo zwyczajnie nie miałem siły zerkać dzisiaj w cholerne lustro. Ledwo miałem siłę dowlec się i wykonać podstawowe czynności higieny osobistej, ani kurwa nie myślałem się przeglądać. Zaraz mój humor jeszcze bardziej się - niespodzianka! - zjebał, bo Yves oznajmiła mi najnowsze wieści. Nie, właściwie wcale nie poczułem się z tym źle. W pewnym sensie jasne, znów ogarnęło mnie to beznadziejne uczucie, że mamy przejebane, ale przecież od początku nie uznawałem tego pomysłu z adopcją za najlepszy na świecie.
- Aha - odparłem, dając wspaniały popis mojej niezwykłej elokwencji, którą w końcu szczyciłem się od zawsze. Zmierzwiłem dłonią włosy, zastanawiając się, co jeszcze powinienem powiedzieć, żeby zabrzmiało to jakoś lepiej. Ciężko mi się myślało. Było nie pić. - Dlaczego? I co teraz masz zamiar zrob... - Nie skończyłem zdania, bo spojrzałem na Yves i zauważyłem łzy w jej oczach. Nie, kurwa, nie, nie znowu. Pierdolę to. Który to już raz zdarza się, że płacze podczas naszej pogawędki? Naprawdę nie radziłem sobie z takimi sprawami. A już szczególnie, kiedy byłem na kacu, a moje procesy myślowe były poważnie ograniczone. Kurwa. - Yvy, spokojnie, nie martw się. Będzie dobrze, okej? Nie przejmuj się - powiedziałem miękkim tonem, najłagodniejszym na jaki było mnie w ogóle stać, co wcale nie było takie łatwe, i pogłaskałem ją dłonią po policzku, modląc się, by się nie rozpłakała. W całym tym otoczeniu i szpitalnej atmosferze wydawała się taka cholernie krucha. Przysunąłem się do niej i najzwyczajniej w świecie przytuliłem ją, by jakoś dodać jej otuchy. Gładziłem ją przy okazji po włosach, by jakoś ją uspokoić. Kurwa, nie sądziłem, że będąc na kacu dało się wykonać tyle czynności naraz. Nie, wróć - nie sądziłem, że będąc na kacu w ogóle dało się wykonać cokolwiek poza zdychaniem w łóżku i błaganiem o śmierć. Postępy.
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Sala chorych - Page 2 Empty Re: Sala chorych

Pisanie by Yves Czw Lip 14, 2011 2:32 am

Chwilę zajęło mi przetworzenie słów, które dotarły do moich uszu, złożenie do kupy i zrozumienie ich. W tym czasie próbowałam powstrzymać łzy, które zaczęły ściekać po moich policzkach lecz ze względu na ponowne wyczerpanie się moich talentowych baterii pozostało mi jedynie ścieranie kropli dłońmi i zaciskanie ust, by nie zacząć szlochać. Pewnie udało by mi się doprowadzić do porządku w krótkim czasie lecz Dimitri przytulił mnie, a mnie nie wolno przytulać gdy zaczynam się rozklejać ponieważ naprawdę cieżko jest mnie później uspokoić i przywrócić do stanu właściwego. Wtuliłam się w niego i wczepiłam dłońmi w koszulkę próbując jakoś się opanować lecz on mnie tulił i głaskał i uspokajał, a mi było coraz gorzej i gorzej bo powracały do mnie myśli, które męczyły mnie przez ostatnie dwa tygodnie. Nadal ciężko było mi wyobrazić sobie naszą dwójkę jako idealnych rodziców. Nie było mowy nawet o porządnych rodzicach, czy 'w miarę'. Kurwa. Słowa 'Yves', 'Dimitri' i 'rodzice' użyte w jednym zdaniu nie powinny być nawet brane pod uwagę. Jak my sobie poradzimy? My? Nawet nie wiem czy on będzie chciał sobie ze mną z tym jakoś radzić. Nie, nie z tym, z nim. Z NIM. Nie mogę mówić bezosobowo o kimś kto jest częścią mnie.
Sporo czasu zajęło mi uspokojenie się do takiego stopnia bym mogła spokojnie odpowiedzieć mu. Odsunęłam się, ale tylko odrobinę, wiedziałam, że nie będę teraz w stanie mówić wystarczająco głośno... a także ramiona Dymka otaczające mnie sprawiały, że czułam się bezpieczna i wizja oddalenia się od niego, odtrącenia tych ramion sprawiała, że czułam się niesamowicie bezbronna.
- Nie będzie dobrze, wiem o tym. Nie wyobrażam sobie co będzie kiedy on się w końcu pojawi, a ja nie znajdę nikogo kto by go chciał. A tak zapewne się stanie bo nikt 'normalny' nie chce TAKIEGO dziecka. Najgorsze jest to, że on potrzebuje normalnych rodziców, a mi do normalności dużo brakuje i naprawdę nie sądzę bym sobie poradziła... ze wszystkim... z nim. - Odetchnęłam głęboko, wszystkie słowa zostały przeze mnie wypowiedziane na wydechu, kiedy zaciskałam dłonie na koszulce Dimitra i wgapiałam się w wisiorek zwisający z jego szyi. Ten, który dostał ode mnie. Po co go w ogóle założył? Przecież to tandeta.
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Sala chorych - Page 2 Empty Re: Sala chorych

Pisanie by Felix Pią Wrz 09, 2011 6:06 pm

Sialalala. jestem gupia

N o w e.
Wszystko teraz takie było. Nieznane, a jednak jakby znajome. Twarze. Dużo twarzy. Dużo historii. Głosy. Śmiechy. Początkowo tylko szepty nade mną. Szepty o mnie. Zmartwienie w ich głosie. Nic nie wiedziałem, a mimo to czułem, że to źle.
Gdy pierwszy raz otworzyłem oczy byłem przerażony. Panicznie bałem się, chociaż nie wiedziałem czego. Ocknąłem się, by odkryć, że nie wiem kim jestem. Ocknąłem się, by usłyszeć słowa mi znane, ale zupełnie nie pasujące. Wypadek? Ze mną? Przecież byłem cały. Przecież nie posiadałem takich wspomnień.
Byłem w szpitalu. W Rezydencji dla utalentowanych, czyli posiadających różnorakie zdolności. Było tu moje rodzeństwo, znajomi, przyjaciele. Pasowałem tutaj. To przez umiejętność wpakowałem się wtedy pod pociąg. Przeżyłem. Znów ciało miało ochotę zamiast iść, teleportować się. Nie bałem się. To było naturalne. Moje, a przecież to nie było normalne. To powinno być dla mnie dziwne. Nie było.
Najdziwniejsze było coś innego:
byłem księciem.
Prawdziwym księciem, oczekującym w kolejce do norweskiego tronu. Jedyna rzecz, w którą nie chciałem uwierzyć. Wiedziałem już, że posiadam strasznie dużo imion jak moje rodzeństwo, ale żeby zaraz tytuł.
Nikt nie umiał powiedzieć, może nie chciał, jaki byłem kiedyś. Miałem tylko parę rzeczy i setki historii o sobie. W co wierzyć?
Felix
Felix
klękaj śmieciu


Powrót do góry Go down

Sala chorych - Page 2 Empty Re: Sala chorych

Pisanie by Cornelia Pią Wrz 09, 2011 6:44 pm

/tydzień spędzony nad czystą kartką, setki litrów łez, poczta

Posłałam wreszcie mamie odpowiedź. Napisałam jej jak mi się wiedzie w Rezydencji, pominęłam jednak element opisywania każdego znajomego, jak zwykłam to czynić w przeszłości. Wspomniałam, że tak bardzo mi się podoba, że chciałabym spędzić tu jak najwięcej czasu. Wyraziłam względnie chłodną respondę na wieść o moim niedalekim zamążpójściu. Właściwie napisałam tylko, że cieszę się, że Lord okazuje się tak zdecydowanym człowiekiem. Och, niebiosa! Czułam się niczym najgorsza córka. Wyrodne dziecko, które nie zasługiwało na miłość i hojność swoich rodziców. Jak śmiałam nie wyrażać takiej radości jakiej ode mnie oczekiwali?! Zachowywałam się jak pospolita chłopka, obrażałam najukochańszych rodzicieli. Z chwilą, gdy usłyszałam upadający na dno skrzynki list, zrozumiałam, że muszę go odzyskać. On nie może dojść do rodziców. Z przerażeniem odkryłam jednak, iż to niemożliwe. Skrzynka nie miała otworów, a stać przy niej całą noc nie było sensu. Podobno opróżniano je raz na tydzień. Wyczekiwałabym listonosza, gdybym nie miała kilku pilnych spraw w domu.
Załamana wróciłam i postanowiłam poprawić sobie humor piekąc ciasteczka. Uwielbiałam to robić, a dekorowanie każdego kawałka bardzo mnie relaksowało. Podczas samego ugniatania ciasta potrafiłam wyresetować mózg, a gdy wycinałam wzory działała wyobraźnia, podczas pieczenia miałam czas na wysprzątanie każdego kawałka kuchni. Przy dekorowaniu przychodził czas na układanie myśli i pozytywne nastrajanie się. Więc kiedy szłam korytarzem z koszyczkiem pełnym kruchych ciasteczek o twarzyczkach zwierzątek, o serduszkach i gwiazdeczkach, miałam buzię znów zadowoloną, a głowę wolną od ciemnych myśli. Zapukałam cichutko i zapytałam, czy Felix ma wystarczająco dużo sił, bym mogła go zobaczyć. Miał. Zajrzałam do niego.
-Feelix! Och, jak dobrze znów Cię widzieć. Czy mogę? - upewniłam się i przestąpiłam kilka kroczków by znaleźć się obok łóżka. Uniosłam koszyczek z pachnącymi słodkościami. -Upiekłam ci troszkę ciasteczek na poprawę hmm...zdrowia - wręczyłam mu koszyk i rozejrzałam się za miejscem do siedzenia. Ja dziwnie było widzieć szalonego skaczącego bez przerwy kolegę, teraz tak mocno stacjonarnego.
Cornelia
Cornelia
cicha woda


Powrót do góry Go down

Sala chorych - Page 2 Empty Re: Sala chorych

Pisanie by Felix Pią Wrz 09, 2011 7:11 pm

Z utratą pamięci to jest tak, że pewne elementy zapisują się na trwałe. Odruchy. Na przykład, gdy pierwszy raz poczułem ucisk na pęcherzu wiedziałem, że muszę iść za potrzebą. Wbrew pozorom nie byłem jak jakiś pajac przypięty do miliona rurek i nie umierałem prawie, a tylko sobie odpoczywałem. Ci co mnie uzdrawiali też mieli wolne. Wedle jednej z historyjek stary Felix byłby niezwykle z tego faktu ubawiony. Miałem być uradowany po pachy, że jebnął we mnie pociąg? No dziękuje bardzo. Może później. Obiecali, że sobie przypomnę. Że to na chwilę. Na moment. Już tak miałem. Częściowo. Gadałem po angielsku i tylko angielsku jakbym nigdy w życiu nie poznał swego ojczystego języka.
Była taka miła pani - Pouch. Przychodziła do mnie i opowiadała jaki ze mnie miły chłopczyk był. Nie powtarzałem tego reszcie. Nie chcieli słuchać o smoczycy(brzydziej też o niej mawiali). Ona robiła mi mętlik w głowie.
- Oczywiście - odparłem, bardzo grzecznie i kulturalnie. Sigrid dziwnie na to reagowała. Dźwignąłem się na łóżku, bo przez ostatnie godziny bezruchu zapadłem się zbyt mocno w pościeli, a przecież miałem gości. Musiałem się zachowywać odpowiednio. Leila była wedle madame Pouch idealną koleżanką dla mnie bym w pełni przypomniał sobie stare życie. Już raz nawet miałem przebłysk wspólnych naszych ćwiczeń, gdzie było kilka Leili. Miała śmieszną umiejętność. - Ciasteczka? - Zupełnie jak za pierwszym razem, gdy nie byłem pewny czy ja lubię ciasteczka. Ale one okazały się być zakurwiście dobre i chciałem ich więcej i więcej. Ona zajebiście dobrze gotowała. Przekleństwa. Pojawiły się nagle. Na razie królowały w moich myślach. Jakaś wskazówka, ale nie pasująca do całego obrazu. - Ostatnie zjadł mi taki Ben. Mówi, że jest batmanem, ale akurat tego nie mogę sobie przypomnieć. To okropne, bo ja czuję, że był kim ważnym. I wciąż nie pozwolili mi zajrzeć do komputera i te komórki. Też nie mam swojej. Mawiają, że teraz niepotrzebne. Ale za tydzień wychodzę. A i dziękowałem już za ciasteczka? Jeśli nie to naprawdę dziękuje. To lepsze niż to czym mnie karmą, a podobno same rzeczy, które lubię. Chyba mnie oszukują. Mam wrażenie, że teraz każdy mnie oszukuje.

ajć. inaczej miało być. niszczę pomysł.
Felix
Felix
klękaj śmieciu


Powrót do góry Go down

Sala chorych - Page 2 Empty Re: Sala chorych

Pisanie by Cornelia Pią Wrz 09, 2011 7:41 pm

Oczywiście wspierałabym Pouch w jej sprytnym planie zreformowania Felusia, gdyby był on choć w połowie uzasadniony. Ja miałam go za dobrego chłopca, a rozpierająca go wszędzie i ciągle energia, była tak pocieszna, iż nie mogłam się przy nim ciągle nie uśmiechać. Dodatkowo, uważałam, że takie kłamanie Felixowi na temat jego jestestwa, jeszcze mocniej nim zachwieją i już w ogóle nie będzie możliwości dla niego, do powrotu do prawdziwego życia. Dlatego było mi przykro, kiedy się tak mi otwierał, a ja nie mogłam nic zrobić z tą panią, która chciała nim zmanipulować. Przysiadłam na łóżku, gdyż nie było innego miejsca. Siedziałam sztywno, z dłońmi blisko siebie. Pamiętam jak pewnego razu Felix zażartował, że mogłabym się wyluzować, bo zachowuję się jak jego matka. Wytłumaczyłam mu, że nie widzę w tym nic złego, ale jak chce, to może mi pokazać, jak się zachowywać. Noga na nogę, zaproponował, a mnie objął strach. Czy on próbował zrobić ze mnie latawicę? Skończyło się na rumieńcu i prośbie o wznowienie zajęć.
-Ben?- prawie podskoczyłam, słysząc to imię. A więc postanowił się wycfanić i miast spróbować ustosunkować się do mojej prośby, brać ciastka od niepełnosprawnego kolegi? Cóż za okrucieństwo z jego strony. Choć pochwalałam, że w gruncie rzeczy nie chciał mi kłamać i to go do tego zmusiło. Oczywiście, to moja wina. Upiekę mu więc ciasteczka i zaniosę. Ale to już później. Dziś były urodziny Issabelli, więc szykowałam tort. Ale cichutko, Iss nic nie wie.
-Komputery, w istocie ułatwiają życie, ale wydaje mi się, że wypada rzeczywiście poczekać aż lekarze wyrażą zgodę. Czyż oni nie wiedzą najlepiej?- wskazałam dłonią na ciastka, żeby coś zjadł. -Teraz nikt Ci ciastek nie zje, ja już dopilnuję. Och, a powracając do Bena. Często przychodzi? Na pewno. Przecież jesteście najlepszymi przyjaciółmi. Przynajmniej z tego co słyszałam od Ciebie i niego. Pamięć o kimś takim wróci już niedługo, nie martw się. Byliście zbyt blisko, by to poszło w zapomnienie... Och, Feluś. Czy się na pewno dobrze czujesz? To, co ci się zdarzyło, tak mocno zasmuciło wszystkich- przyznałam, patrząc na kolegę z troską w oczach. I nakazem, by jadł.
Cornelia
Cornelia
cicha woda


Powrót do góry Go down

Sala chorych - Page 2 Empty Re: Sala chorych

Pisanie by Felix Sob Wrz 10, 2011 6:29 pm

Zmarszczyłem brwi. Leila w swym zachowaniu nie pasowała do pozostałej gromadki odwiedzających mnie osób w tym do dziwnie znajomego chłopaka, który sam siebie tytułował batmanem, chociaż ktoś nadał mu imię - Benjamin. Skąd ona wzięła się wśród moich bliskich osób? A może to reszta tylko udawała? Tutaj wiele twarzy było znajomych, a przecież nie wiedziałem czy to z powodu przyjaźni czy wcześniejszej wrogości. Wszystko było do przypomnienia, przynajmniej tak mawiano mi. Oby to była prawda.
- Nie lubisz go? Czy chodzi o coś innego? Wydaje się być spoko. Ja go chyba naprawdę lubiłem. Nawet nie mam mu za złe, że zjadł mi te ciastka.
Skurwiel jeden.
Skąd taka myśl? Że jednak miałem? Wcześniej go tak nazywałem. Weź się człowieku połap ze samym sobą.
Zdenerwowała mnie tak jej pouczająca gadka o tym co sądzą lekarze i co jest dobre dla mojego zdrowia. Ja już byłem uleczony i miałem wrażenie, że nie opiekuje się tu mną żaden prawdziwy lekarz. Tylko ci wszyscy wymyślni utalentowani. No dobra. Gdzieś na początku zjawił się lekarz z polecenia rodziców. Tak mi powiedziano, ale wedle tego lekarza wszystko było już ze mną okej, nie wiedział skąd moja utrata pamięci. A ci chuje mnie tu trzymali.
- Nic nie wiedzą. Ja już dzisiaj mógłbym wyjść, ale nie. Wolą mnie obserwować.
- Spierdal księciuniu. Myślisz, że mi się podoba sterczenie nad tobą? - syknęła ta niska dziewucha, która wiecznie narzekała, że ma tyle roboty, a jednak jak zauważyłem pierwsza rzucała się do poważnych przypadków z krwią. Dziwna była. I mnie nie lubiła. Z wzajemnością. Posłałem jej wrogie spojrzenia, a ona się tylko uśmiechnęła i wróciła do oglądania paskudnie zdeformowanych pleców jakieś dziewuszki. Podobno nie wyszło owej dziewuszce przemienianie się w ptaka.
- Widzisz. Zero prywatności. - Westchnąłem, mając nadzieję, że to jakoś tamte ruszy, ale nie. Ni dzieciak, ni niska nie przejęły się, że podsłuchują. Jakby mało tu mieli sal. - No jasne, że tu przyjdzie. Przyjdzie i będzie się chwalił co tam zrobił, bo mu wolno. Chce stąd wyjść. Nic mi nie jest. Czemu oni nie mogą tego pojąć? - Nachmurzyłem się. Tekst o ciasteczka całkiem olałem. Teraz już mu ich nie dam. Zresztą były tak dobre, że już mi ich mało zostało. Cały czas je wcinałem. Zdecydowanie kochałem ciasteczka tej wiecznie zawstydzonej dziewczyny.
Felix
Felix
klękaj śmieciu


Powrót do góry Go down

Sala chorych - Page 2 Empty Re: Sala chorych

Pisanie by Cornelia Sob Wrz 10, 2011 7:14 pm

Założyłam rozkosznie zakręcony loczek za uszko i zerknęłam na Felixa. Wiecznie zawstydzona dziewczyna - cóż za trafny przydomek mi nadał.
- Nie, wręcz przeciwnie. To bardzo miły chłopiec. Dlatego aż się zdziwiłam, że mógł Ci to zrobić. Chociaż z tego co zauważyłam, lubiliście robić sobie takie żarty - rozszerzone oczy miały wskazywać na moją zupełną nieumiejętność pojęcia jak takie żarty mogą się komukolwiek podobać.
Wzruszyłam ramionami. Ludzie zazwyczaj właśnie tak mówili o stanie swego zdrowia: już jestem zdrowy, więc wypuście mnie na wolność. A później przeziębiają się za szybko, albo mają bóle. Nie zdążyłam jednak tego skomentować, bo stojąca nad nami dziewczyna powiedziała coś nieprzyjemnego. Zwróciłam wielkie z oburzenia oczy w górę. Jak ona mogła używać takich słów? Nie porywam się już tu na szacunek do królewskiej rodziny, ale na to, że niewiasta nie powinna używać takich słów.
- Jej, tu rzeczywiście jest okropnie - powiedziałam cichutko, wcale a wcale nie chcąc, żeby tamta dziewczyna usłyszała. Uśmiechnęłam się natomiast na komentarz o Thompsonie.
- Nie przejmuj się tym co on mówi, Ben czasem nie ma wyczucia sytuacji - powiedziałam, jednocześnie sobie tłumacząc czemu jest jaki jest. Och, więc już wiem.
Cornelia
Cornelia
cicha woda


Powrót do góry Go down

Sala chorych - Page 2 Empty Re: Sala chorych

Pisanie by Felix Nie Wrz 11, 2011 2:42 pm

Wzruszyłem ramionami. Teraz inni wiedzieli lepiej co ja lubiłem robić bądź też nie lubiłem. To było jak cholernie wkurwiające, że musiałem mieć minę obrażonego dziecka. Sam nie wiem czemu. Po prostu jakieś stare nawyki przeze mnie przemawiały, musiałem odkryć skąd one się wzięły. Cały świat nieznany. Kurwa! Aż się chce żyć, nie ma co.
- Nie wiem. Nie pamiętam. - Nie powinien tak gwałtownie przy niej mówić. Była delikatna i teraz pewnie gotowa się zmieszać. Czemu ja się tak tym przejmowałem? Poczułem, że chce mi się pić, a ciało szykuje się do skoku o te kilka metrów do dzbanka z wodą poprzez zdolności. Jasne. Nigdzie się tak nie wybieram, mowy nie ma. Już raz w czasie snu obudziłem się we własnym łóżku i narobiłem niezłego krzyku, bo ja nie miałem pojęcia, że leżę u siebie. Jakieś chuje z pokoju obok miały niezły ubaw.
- Nieważne - burknąłem. Nie byłem zbyt miły. To miejsce mnie dobijało. Powinni mnie już puścić albo przynajmniej dać komputer. Komórkę. Nawet własnego telefonu tu nie miałem. Gdybym tylko wiedział, że chodzi o treści jakie tam się znajdowały to chyba bym się wkurwił. Dalej wierzyłem, że to przez siostrę wpakowałem się w niefajne towarzystwo, a zwykle trzymałem się z bratem i Leilą. Byli tacy wychowani. - Chyba jednak jestem zmęczony - uznałem, wbijając wzrok w talerzyk, na którym znajdowało się ostatnie ciasteczko. Lepiej co by sobie poszła. Tak. Chciałem być sam.
Felix
Felix
klękaj śmieciu


Powrót do góry Go down

Sala chorych - Page 2 Empty Re: Sala chorych

Pisanie by Cornelia Nie Wrz 11, 2011 2:50 pm

Ja wiem kiedy ludzie są smutni, ale nie wiem kiedy są źli, dlatego nie umiałam poprawnie odczytać jego wiadomości. Zrozumiałam, że mam iść, więc zeskoczyłam szybko na ziemię i zabrałam koszyczek, resztę ciastek wysypałam mu na talerzyk przy stoliku.
-No dobrze, więc sobie odpoczywaj, a jeżeli będziesz tylko coś chciał, to daj mi znać. I podziel się z tamtą dziewczynką ciastkami, to może będzie dla Ciebie milsza. Papa- przychyliłam się i pocałowałam go szybko w czółko, jakby był jakiś obłożnie chory i miał tylko czoło dość zdrowe. Odwróciłam ię szybciutko i pobiegłam do drzwi. A potem na dół, do pokoju, zrobić ciasto dla Izy i może do Batmana, bo ma moją kokardkę.

/end
Cornelia
Cornelia
cicha woda


Powrót do góry Go down

Sala chorych - Page 2 Empty Re: Sala chorych

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach