Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Klif

+8
Javier
Mikaela
James
Tristan
Venus
Sybilla
Fitzwilliam
Mistrz Gry
12 posters

 :: Rezydencja :: Zewnatrz :: Plaża

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Klif - Page 3 Empty Re: Klif

Pisanie by Javier Pon Lip 04, 2011 10:25 am

Wenus była dziś zupełnie inna. Od razu to zauważyłem, coś się zmieniło i najwyraźniej mocno wpłynęło na kobietę. Wyglądała ślicznie, niezależnie od złego samopoczucia. I dziś była bardziej moja niż zwykle, chociaż na chwilę. Nie umiałem połączyć faktów, choć wszyscy szeptali po kątach niestworzone historie. I bardzo często łączyli imię Marsa z Wenus, w tym dość niekorzystnym dla rodzeństwa sensie. Mars mi nie pasował, on zawsze był taki odmienny, odsunięty od życia. Ale Wenus nigdy bym nie posądził o coś takiego, nie było na świecie bardziej opanowanej osoby. Teraz stała obok mnie, drżąca i taka niewinna. Jej słowa musiały być prawdą.
- Nie mów tak Wenus, poradzisz sobie – pogładziłem ją delikatnie po policzku. Nie chciałem, żeby płakała. Przytuliłem ją mocno, tak bardzo nie chciałem żeby wyjeżdżała. A jednak to się działo i w żaden sposób nie mogłem temu zaradzić. Jeszcze niedawno to było niepojęte, żeby Wenus się załamała i płakała. Wszyscy uważali, że nie da się jej złamać, to przez tą skorupę.
A ona była tylko zwykłą kobietą i choć byłem zaskoczony, to w jakiś pokrętny sposób ją rozumiałem. Byliśmy tylko na stopie przyjacielskiej, jednak nie baczyłem na to, kiedy pochyliłem się i pocałowałem ją w te piękne, słodkie usta.
Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Klif - Page 3 Empty Re: Klif

Pisanie by Venus Pon Lip 04, 2011 11:07 am

Po co mam sobie radzić. Bycie mną straciło sens. Jeżeli więc życie się dla mnie skończyło, nie ma sensu bawić się w teatrzyk i wszystko naprawiać. Ja, taka zbawicielka. I co, przejrzałam na oczy, przecież wszyscy tego chcieli. Tak mnie lubili drażnić tym, że nie żyję w prawdziwym świecie. Brawo. A teraz się dziwią, że jestem załamana tym, co zobaczyłam. Idioci, myślą, że ich życie jest coś warte. Wolałabym nie żyć, niż być nimi. Dlatego nawet nie chcę przebywać w ich towarzystwie. Może nie we wszystkich. Uczucie, które wywołały jego pocieszające pocałunki było niespodziewanie miłe. Nie chciałam sobie radzić, ale w jakiś nieokreślony sposób, to że mnie całował było właśnie sposobem na poprawę humoru. Jakie to nie moje. Wyciągnęłam dłonie do góry i oplotłam jego szyję. Gdzieś obok naszych twarzy trzymałam kwiatuszki. Jeszcze słyszałam ostatnie nuty ich piosenki. Z moich oczu popłynęły dwie ostatnie łzy i już koniec płakania. Obiecuję. Albo inaczej, postaram się, żeby to był koniec. Miło było. Ale przerwałam to w końcu, bo nie mogłam tak dłużej. Coś może mojego zostało jeszcze we mnie. Jakbym się obudziła. Odsunęłam się od niego, teraz już nawet na niego nie patrzyłam.
- Jestem Ci jeszcze coś winna? - zapytałam, zrozumiawszy że to właśnie tego chciał. Jakie to typowe. Może nie byłam strasznie zła, bo już nie chciało mi się besztać kolejnego chłopca o to, że jest jak inni, ale po prostu coś odkryłam.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Klif - Page 3 Empty Re: Klif

Pisanie by Javier Pon Lip 04, 2011 8:14 pm

Straszny wiatr szargał naszymi włosami, dmuchał i chuchał, jakby chciał nas zmieść z powierzchni plaży. Przycisnąłem ją do siebie mocniej, nie chciałem wypuszczać Wenus z objęć, naprawdę. I ona postanowiła wyjechać, kiedy mi zachciało się być grzecznym oraz miłym chłopcem. Właściwie to jak miałem nie zmięknąć, jak taka cudowna dziewczyna była blisko, a jej oczy były jeszcze pełne łez? Z trudem wyplątałem dłonie z blond loków i ująłem jej twarz.
- Nigdy nie byłaś mi nic winna, dobrze o tym wiesz – zapewniłem ją najspokojniej jak umiałem. Mogliśmy tak stać jeszcze długo, przytuleni w blasku poranka. Prawie jak kadr ze łzawego filmu. Moglibyśmy, gdybym nazywał się Eddzie. Ale ja jestem Javier, który nie postoi w jednym miejscu, nawet jeśli trzyma w objęciach taką laskę jak Wenus. Jak zwykle strzeliło mi coś do głowy. To już się robi nudne. – Chodź – pociągnąłem ją w stronę klifu. A właściwie to wsadziłem sobie na plecy, żeby było szybciej. Spędzając ze mną czas powinna się już przyzwyczaić do Javierowego środka transportu. Gdy byliśmy już blisko krawędzi to postawiłem ją i uśmiechnąłem się, jak zwykle dumny z siebie.
- Nie jedź – poprosiłem, używając do tego swojego najniższego tonu..



zjebałam.
Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Klif - Page 3 Empty Re: Klif

Pisanie by Venus Pon Lip 04, 2011 8:44 pm

W takim razie po cóż mnie tu ciągnął. Gdybym była dawną Venus zadałabym to pytanie, zbulwersowała jego bezczelnym zachowaniem i pewnie jeszcze by mu się oberwało. Ale nowa ja tylko patrzyła na niego, zastanawiając się po co kłamie. Chciał coś. Jeszcze nie wiedziałam co, ale coś mu znów strzeliło do głowy. I to wcale nie chodzi o jakieś głupie pocałunki. Tak jak zawsze się pilnowałam, teraz pozwalałam mu na wszystko. Jednocześnie nie mógł liczyć na nic prócz odwzajemniania jakiś tam gestów. Jeżeli chodziło o mój charakter, była jedna wielka plama i na środku ja. Nawet nie dobrałam dziś sukienki. Miałam sportowe buty, dżinsy, jakąś tam koszulkę. Wyglądałam jak Ziemia, a nawet gorzej, bo ja się w tym wizerunku nie odnajdywałam.
Kiedy postawił mnie na samym skraju klifu, pomyślałam, że mu odbiło. Może i tak jest. A może mi też odbiło. Bo wcale się tego nie bałam. Wręcz zastanawiałam się, czy nie skoczyć. Może to zabawne. Ostatnie pięść sekund zabawy. Trzymałam się jego ramienia i wyjrzałam poza kraniec. Nie lubię wysoklści. Powoli wróciłam do poprzedniej pozy i spojrzałam na niego, nie zrozumiejąc, że on nie rozumie.
-Dlaczego
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Klif - Page 3 Empty Re: Klif

Pisanie by Javier Pon Lip 04, 2011 9:45 pm

- Bo ja tak chcę. – odpowiedziałem. Ona nadal nie rozumiała jak bardzo mi zależy. Wszystko było w niej pociągające. Usta. Włosy. Oczy. Wszystko. Czy to od nowo odzyskanej wolności, czy z radości spotkania ? Nie, raczej od pierwszego spotkania. Zachowywała się zupełnie inaczej niż znane mi kobiety, to było w niej najbardziej interesujące. A ten pamiętny wieczór w lesie, o którym tak niechętnie rozmawiała ? Wyszedłem stamtąd jak pijany.
Odgarnąłem jej włosy z twarzy i otarłem ostatnie łzy, które spłynęły z jej oczu. Pocałowałem ją mocniej, przyciągając do siebie jakbym miał nie puścić. – I jesteś moja, prawda? – zapytałem. I tak nie uznam odmowy, ona jest moja i już. Niech sobie tuzin Marsów, Tristanów i Willów myśli inaczej. Tych zjem na obiad, a Dimitri będzie przystawką.
Właściwie to dlaczego nie skakać? Skończyć, ze światem szybko, jak zdmuchnięta świeczka. Bo najbardziej bałem się tego powolnego umierania w łóżku, jak roślina. Ale to tajemnica.

Nie mam weny na takie sceny xc Impreza na drugim forum jest i się wczułam.
Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Klif - Page 3 Empty Re: Klif

Pisanie by Venus Pon Lip 04, 2011 10:42 pm

Chciał więc tego, żebym sobie tu siedziała? Bym marniała na oczach ludzi, którzy przywykli oglądać mnie piękną. Nawet po wypadku nie minął tydzień, a ja już zakładałam piękne sukienki. Bo wbrew zaleceniom lekarzy, działają tylko takie jednostki jak ja. Wiedziałam, że chcą patrzeć na piękną Venus, a nie na Venus w bandażach, więc postarałam się, by mieli co chcą. A on teraz chce, żebym została. Nie umiałam spęłnić prośby jednej osoby, choć to dziwne, bo spęłniałam prośby innych. Którzy nie byli mi nawet w połowie tak bliscy... Tym razem pocałunek był inny. Poczułam coś. Prócz przyjemności, która przeważała za pierwszym razem, pojawiło się zniewalające z nóg wrażenie. Ledwie utrzymałam się w jego ramionach.
Jego? Jak można zadawać Venus Pumpkin takie pytanie. A co z właśnie wszystkimi wymienionymi. Toż to nawet taki Tristan, mógł mi zdadać owe pytanie. Gdyby było z miesiąc wstecz, pewnie to on by mnie o to pytał. Patrzyłam na niego przerażona tym co mówił. I czego oczekiwał. Coś z dawnej Venus, kazało mi się oburzyć, ale zaraz ta nowa wyrównała fałdki złości na mej maszynie do czucia. Uwolniłam dłoń i wyciągnęłam ją do jego twarzy. Przejechałm palcem po brodzie, jednocześnie lekko przygryzając wargę.
-Czy to nie zbyt niebezpieczne, by pytać o to kogoś, kto wyjeżdża? Na długo. Nawet jak dla Tygrysa- powiedziałam, żałując, że odrzuciłam jego amory. Chyba po raz pierwszy żałowałam. Nie, drugi. Po raz pierwszy było przy Tristanie.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Klif - Page 3 Empty Re: Klif

Pisanie by Javier Wto Lip 05, 2011 12:29 pm

- Nie dbam - stwierdziłem krótko. Jak mówiłem wcześniej, ja nie uznaję słów odmowy. Szczególnie nie teraz, kiedy nareszcie była w moim ramionach i nie wyrywała się jak zwykle. Trąciłem czubkiem palca koniec jej nosa, zaraz śmiejąc się cicho. Uwielbiałem jej zaskoczenie. Później położyłem dłonie powyżej jej bioder i już nie było więcej pytań. Patrzyłem na nią uważnie, jak gdybym domagał się spełnienia mojej prośby. Chciałem jeszcze pokazać jej mój świat, nawet jeśli miałaby mnie zabić jakaś ogromna rosiczka. Co właściwie byłoby ciekawe...
- Moooja - wymruczałem po swojemu. Nie przypominało żadnego ludzkiego dźwięku. Gdybym to musiał opisać to na pewno znalazło by się między warknięciem a tygrysim mruczeniem. Taki dźwięk, przy którym przyjemnie gotowało się w gardle. A ona była moja, teraz była mooja. Chciałem to oznajmić wszystkim, każdemu drapieżnikowi z osobna, szczególnie w najbliższej okolicy. Nie byłem pewny, czy choroba przeszła. Jednak było mi zaskakująco dobrze, szczególnie gdy ciepło rozchodziło po piersiach, tam gdzie trzymała głowę. Nie byłem Eddim, nie byłem Jamesem. I nie byłem dobry w takich sprawach, a naprawdę nie chciałem tego spieprzyć. Co miałem powiedzieć? Venus nie jedź, kocham cię do szaleństwa ? Moje serce szaleje za tobą ?! Jeśli tak było, to te słowa brzmiały po prostu głupawo. Serce to tylko miłość i kupa czerwonych bebechów.
Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Klif - Page 3 Empty Re: Klif

Pisanie by Venus Wto Lip 05, 2011 6:32 pm

Więc sam wiązał sobie supeł na szyi. Ja mu nie mogłam odmówić kochania mnie, nie mogłam mu odmówić tego, by chciał mnie mieć. Taka już było moje przeznaczenie - być kochaną przez tłumy. I bardzo będzie mi przykro, kiedy Javier zorientuje się, że mnie nie można mieć na wyłączność. Choć, w obecnym stanie można. No, to szczęściarz się pocieszy jeszcze kilka dni. A później miesiącami będzie mnie wyglądał, wrócę (tak, przewidywałam to, choć szczerzę wątpię, czy będzie dalej ten sam skład) i złamie mu serce. Przepraszam. Nie chcę tego.
Ja kocham siebie. Przede wszystkim. Jego jeszcze nie znam. Tak, sprawia, że moje serce drży, tak uwielbiam jego widok. Ale czy to miłość? Te same objawy są, kiedy jest przy mnie Tristan. A jemu nigdy nie powiedziałam, że go kocham. Nie umiałam. Jestem chociaż w tym zakresie wybrakowana.
- Ale to nie zmienia nic, Javier - uświadomiłam mu i uśmiechnęłam się blado. - Ja nie zostanę.
Nie ma takiej opcji. Wolałam to powtarzać w kółko, żeby wreszcie się przekonać, że nie mogę zostać. Nie mogłam.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Klif - Page 3 Empty Re: Klif

Pisanie by Javier Wto Lip 05, 2011 7:29 pm

Nie wierzyłem. Naprawdę nie dopuszczałem do siebie tej myśli, bo była zbyt niedorzeczna – nawet jak dla mnie. Wypuściłam ją z objęć i cofnąłem się trochę. Okrążyłem ją kilkakrotnie z wzrokiem wbitym uważnie jej twarz. Ostatecznie stanąłem naprzeciw niej.
- Wielka Wenus ucieka z tonącego statku. Zazwyczaj nie szczędziłem ci brawury, ale to co robisz jest po prostu zabawne. Kilka słów od jakiś popaprańców i wyjeżdżasz ! Niebywałe – uniosłem brwi wysoko. W moim oczach odbijało się coś, co zazwyczaj widniało w jej. Zwycięstwo.
Może mylnie odczytywałem znaki, szaleni z zasady biorą wszystko na opak. Ale widziałem strach i przegraną, jakby Wenus odpuściła sobie… no nie wiem życie ? Jakby było jej wszystko jedno.
Wzruszyłem ramionami. To już nie był mój problem skoro tak bardzo chciała jechać. Wróci po tygodniu, może dwóch. Przecież umrze bez tych swoich świtezianek. A jak nie to ja tam pojadę. Londyn, miejska dżungla. W dżungli są tygrysy, cnie.
Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Klif - Page 3 Empty Re: Klif

Pisanie by Venus Wto Lip 05, 2011 7:47 pm

Tak mi źle się nagle zrobiło. Zostawił mnie. Kiedy uderzył mnie wiatr, przed którym chłopak tak dobrze mnie chronił, poczułam nagle co tu się działo. Taki kac moralny, że ja, Venus, dałam się całować i tulić, oddałam swe ciało we władanie drugiej osoby. Okropnie to mnie swędziało, bo pamiętam, że nawet nie próbowałam się wyswobodzić z jego objęć. Ba, on mnie sam zostawił. Nie patrzyłam za nim, ale widziałam, że mnie okrąża. To było złe. Cofęłam się, ale to tylko przesunięcie środka okręgu, promień zostaje ten sam. Jego słowa też mnie drażniły.
-Nie mów tak. Nie rozumiesz- powiedziałam, kręcąc głową. Królowa nie opuszcza tonącego statku. Jeżeli jej statek tonie, ona kończy razem z nim. To dlaczego miałam przeczucie, że on się nie myli. -Ja nie uciekam z ich powodu- dodałam, a skoro jeszcze nie przestał tak się w koło mnie kręcić, postanowiłam zajść mu drogę.
-Zrozum. Zawiodłam się na najważniejszych dla mnie osobach. Miałeś kiedyś kogoś, kogo kochałeś tak mocno, a on w zamian pokazywał ci język? Bo ja mam osiem takich osób.- na koniec już prawie się mu popłakałam. Ileż mnie kosztowało takie otworzenie się na drugiego człowieka. A jak lekkoo na sercu, kiedy się dzieliś problemem z innymi.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Klif - Page 3 Empty Re: Klif

Pisanie by Javier Wto Lip 05, 2011 8:05 pm

Patrzyłem na nią w sposób oziębły, obojętnie i bez żadnych ciepłych uczuć. Zazwyczaj to ona otaczała się skorupą, blokowała jakikolwiek dostęp do odczuć potężniejszych niż aprobata. Tymczasem teraz, to jej słowa docierały do mnie jak przez mgłę. Nie przekona mnie. Spokojnie czekałem aż co powie, nie umknęła mi nawet drobna zmiana w jej mimice. Obserwacja jest ważna. Kiedy jestem człowiekiem to na jej podstawie wysnuwam wnioski. W tygrysiej formie jest mi potrzebna tuż przed spięciem mięśni do skoku. Odpowiednie podejście wywabi z norki nawet najbardziej zatwardziałe zwierze.
- Tak to wygląda Wenus. Przez całe lata odsuwałaś życie jakby było przeznaczone dla osób o niższej formie ewolucji. Ty tylko patrzyłaś, nigdy nie brałaś w nim udziału. Miło patrzeć na swoje wypolerowane paznokcie, gdy oni zabijają się o każdy kęs mięsa, prawda? – mówiłem chmurnie. Starałem się być poważny i próbowałem pamiętać w czyim jesteś towarzystwie. Kurwa, ogarnij się ? To nie wchodziło w grę. Kontynuowałem:
- Niestety zapomniałaś o jednej ważnej rzeczy. Oni są silni, ukształtował ich ten bolesny świat, którego nie znasz. I czasem są już zbyt znieczuleni, żeby zauważyć, że ranią. I czasem wyrządzają krzywdę. A teraz życie atakuje ze zdwojoną siłą i okazuje się, że już nie masz siły walczyć, Wenus. To jest prawda. – uśmiechnąłem się, gdy skończyłem. I wyciągnąłem do niej dłoń.
Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Klif - Page 3 Empty Re: Klif

Pisanie by Venus Wto Lip 05, 2011 8:30 pm

-Nie pocieszysz mnie nawet- zdziwłam się z taką miną, jakby mnie to miało zabić. Coś we mnie się poruszyło i jakbym trochę wróciła. Ale tylko ta najbardziej znielubiana część mnie. Manipulacja. Co ja tam wiem o obserwacji, przecież on pewnie widzi, że chcę nim kręcić. Ale czy nie pomoże komuś, kto tak na niego patrzy.
Co on mówił. Był okropny. Zamiast mnie pocieszyć, pogłaskać po główce i przytulić - bo całkiem mi odpowiadał ten nowy sposób radzenia sobie z bólem, on mi rzucał jakimiś bezsensownymi tekstami. Z każdym słowem budził we mnie złość, która wybuchła na obiedzie. Obróciłam się do niego i wpiłam rozwścieczone już spojrzenie w jego oczy.
-Nie kpij. Dorośli?! Ha, jesteś głupcem i nie znasz mojej rodziny. Merkury dorosły? Jedyne, co było trudnejsze od wiązania sznurówek, a co umiał zrobić to zaciąnąć Ianelle do łóżka i przekonać ją, żeby go nie zostawiła. Earth? Stara panna, ale nie ma w ogóle dorosłego podejścia do życia. Ciągle się z kimś zaręcza i kogoś zostawia. Gdzie tu konsekwencja? Mars? Gnojek, który ucieka nawet, jak w kabinie obok papieru zabrakło. Jowisz i Saturn to cztery lewe ręce w dwóch ciałach. Nieporadne dzieci, które oddały mózgi za mięśnie. Neptun..? Netpun nie wie czego chce, zresztą, jest za młody. Największym problemem Uranee jest wybór odżywki. A Pluton nawet zjeść obiadu nie umie, żeby się nie zakrztusić. Oni są dorośli? Z której strony? Potrzebowali mnie, bo ledwo ciągnęliby sami. Ale im to nie odpowiadało. Saturn nawet nie patrzy na mnie, kiedy mijamy się na korytarzu, a Neptun już mnie wydziedziczył- no to mi znów łzy puściły -Mam wszystko inne gdzieś. Rodzina tak nie powinna robić! Oni nie są tymi złymi ludźmi o których mówisz. Są kochani. Byli, bo teraz wszyscy zostawiają mnie i nie chcą już należeć do nas. Myślisz, że to miło wiecznie słuchać narzekań na to, że siedzimy przy jednym stole? Ja... ja też się wypisuję z tej rodziny. Tylko, że ja nie będę takim tchórzem, jak oni, i na prawdę już nie wrócę
Taka byłam tym wszystkim załamana, że wreszcie padłam na kolana. Obrażona. I chciałam łzy wytrzeć. Kobieta nie płacze przy mężczyźnie. Kurwa.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Klif - Page 3 Empty Re: Klif

Pisanie by Javier Wto Lip 05, 2011 8:50 pm


Nie próbowałem jej pocieszać. Przyniosłoby to odwrotny skutek do zamierzonego, ponieważ ona ubzdurałaby sobie kolejną rzecz w tej cudnej główce. Właściwie to trochę przeraził mnie ten nagły wybuch. I przyznaję to bez żadnych wykrętów. Jednakże nie okazałem tego. Stałem spokojnie, aż skończy mówić, trzymając jak głupi wyciągniętą rękę przed siebie. Bo nieustannie łaziłem z głową w chmurach i liczyłem, że ją przyjmie. A potem wszystko będzie dobrze, nie pojedzie.
Po raz pierwszy nie wiedziałem co robić. Właściwie to po raz pierwszy od tamtego razu. Klęknąłem do niej i ostrożnie przygarnąłem do siebie rozdygotaną Wenus. Zacząłem ją uspokajać:
- Matko, Wenus jak ty ich kochasz – to pierwsze co rzuciło się w oczy. Nawet jeśli opisywała ich tak, a nie inaczej. Gładziłem ją po włosach i prosiłem, żeby już była spokojna.
- A ty Wenus ? Jaka jesteś ? Oni też cię kochają, tylko nie umieją tego okazać. Bo to siedzi w człowieku i nie daje się wyplenić, nawet jak bardzo chcesz. Jesteście jak taka wielka hmm.. maszyna. I kiedy jesteście razem, to wszystko dobrze działa. Czasem są zgrzyty, to normalne. Ale wszystkie muszą działać, bo nawet jeśli taki mały trybik się odłączy, to już nie będzie tak samo. Rozumiesz ? – trzymałem ją mocno, mimo prób wyrwania się. Otarłem jej łzy i uśmiechnąłem się w nadziei, że zrozumiała cokolwiek. Nigdy nie byłem dobry w pocieszaniu. Wypad do lasu? Oczywiście, już biegnę. Ale kiedy kobieta zaczynała płakać, bo świat się załamał… no cóż tu nie byłem najlepszy. Starałem się jak mogłem.
Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Klif - Page 3 Empty Re: Klif

Pisanie by Venus Wto Lip 05, 2011 9:09 pm

Jak czasem sobie marzę, żeby w takim momencie zaczął padał deszcz, tak teraz nie ma opcji, żeby na nas spadł deszcz. Było sucho, ciepło, wietrznie (na klifie zawsze wieje), a on mnie tulił do siebie i nie było już tego zimnego spojrzenia, którym prawie mnie zgromił. Jak to dobrze, że ja nawet w takim humorze byłam w stanie powiedzieć co myślę i czuję. Pokiwałam głową. Wow, jaki on spostrzegawczy. Co więcej mówił te słowa, które chciałam słyszeć. Kobieta potrafi wiele przeżyć, ale zaślepiona uczuciami nie umie kierować się mózgiem. Kobiety mają problemy z uczuciami, i może to dlatego tak słabo idzie im kierowanie się rozumem. Ale on miał rację. Rozświetlił mi głowę. Uspokoiłam się nie długo potem. Wcześniej jednak uniosłam na niego wzrok.
-Och, jaki ty jesteś kochany- westchnęłam, a widząc co on na to oświadczenie wyciągęłam szyję i pocałowałam go. Ja całowałam. Nie oddawałam żadnych pocałunków, nie byłam zmuszona. Sama pomyślałam, że to zrobie i tak mu podziękowałam. Jestem okropna.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Klif - Page 3 Empty Re: Klif

Pisanie by Javier Sro Lip 06, 2011 6:01 pm

Chujowo za karę, nie napisałaś Napoldkiem :c

Objąłem ją opiekuńczo ramieniem. Cieszyłem się z obecności dziewczyny, na której tak mi zależało. Nie chciałem jej zmuszać do zostania, to powinna być jej decyzja. Oczywiście, że może gdzieś pojechać, ja wsiądę w następny pojazd i zaraz ją przywiozę. Nic nie wspominała o długości pobytu. Takie już miałem pokrętne myślenie. Czułem przyjemne ciepło w miejscu, gdzie leżała jej głowa, lekko gładziłem odsłonięte przedramiona. Ale wciąż nie mogłem uwierzyć, że ona tu jest. Tak blisko. I znowu mnie zaskoczyła. Uwielbiałem jak jest taka. Mogła być nawet okropna, kiedy była przy mnie. Wystarczało, że jest. Znowu czułem cudowny smak jej ust, a jeszcze wcześniej widziałem rozkosznie zmrużone oczy. I nie myślałem co będzie później, bo liczyło się tu i teraz.
Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Klif - Page 3 Empty Re: Klif

Pisanie by Venus Sro Lip 06, 2011 9:26 pm

Ocknęłam się długo później. Siedziałam tak oparta o niego, a on mi pozwalał tu się nudzić, nawet jeżeli milczałam i tylko gapiłam się przed siebie. Hym, z początku w sumie większość czasu się całowaliśmy, ale to nieważne. Przemyślałam wszystko i się ocknęłam. Wróciliśmy sobie powoli i powiedziałam, że może nie pojadę. I zapytałam jak tam niezapominajki, może śpiewają mu przed snem? Pewnie chciał mnie zaprosić do pokoju, ale odmówiłam jednym pokręceniem głowy.
W moim pokoju ponownie dopadły mnie czarne myśli. Co więcej, Tristan napisał. Czułam się taka winna, kiedy mu odpisywałam, a myślami byłam obok Javiera. Kiedy pakowałam biżuterię, przyszedł. Był rozzłoszczony, smutny, nie wiedział które uczucie bardziej nim włada. Musiałam wytłumaczyć się z feralnego zdjęcia, ale szybko mi uwierzył. Nawet skomentował to na swój wesoły sposób - rozśmieszył mnie tym i byłam mu taka wdzięczna! Potem powiedział, że nie mam prawa jechać. Niestety, każde jego słowo działało na mnie jak przykazanie. Mówił zostajesz, a ja rozpakowywałam już biżuterię. Kiedy mnie później całował, powiedziałam mu, że ma dać mi i Javierowi szansę. Ale on chyba nie zrozumiał, bo tylko skwitował to krótko śmiechem. Chyba jednak da nam szansę, bo zaraz wyszedł. A ja zostałam sama, z podwójnym kacem moralnym, niezdolna iść na urodziny Ronji. I ja podobno kocham rodzinę? Poszłam wybrać sukienkę.

/kaniec, dziewuszki
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Klif - Page 3 Empty Re: Klif

Pisanie by Earth Sob Sie 06, 2011 7:20 pm

/z rezydencji raczej.

Poranne spacerki niby mają oczyszczać myśli. Albo jakiś poranny sport, ale ja wyjątkowo na żadne bieganie nie miałam chęci. Nie żebym była jakoś specjalnie zmęczona, to był brak chęci spowodowany czymś innym, ale nawet nie do końca wiem czym.
Lubiłam przychodzić na plażę, a z klifu widok był najlepszy. Ludzie w sumie bywali tu często, ale nie o takiej porze. Przychodzili popołudniami i wieczorami, wieczory sa romantyczne, kiedy nad głową masz gwiazdy, no i można się tu wyciszyć. Nie preferowałam ani romantyzmu, ani wyciszenia. Przychodziłam posiedzieć.
Swoją drogą, jesli o wyciszanie chodzi, u mnie jest ono raczej niemożliwe. Ciągle coś słyszę i to nie tylko szum fal. Słysze te cholerne zwierzeta, które tak wiele sobie przekazują. Wszystkie na raz. Owszem, potrafię się skupić na jednym, albo na żadnym, więc żadnego mi to bólu głowy nie sprawia, ale ciągłe gderanie jest. Bla, bla, bla. Wieczy chaos. Z tym, ze ja lubiłam mój chaos i nie oddałabym go, ani nie pozwoliłabym, zeby ktoś mi go zabrał. A w sumie to drugie mogło się stać. Mogłoby, ale mam zbyt wiele przeciwko.
Lucius. Chciałam go teraz tutaj. Nie wiedziałam jak z nim rozmawiać od czasu tamtej zarazy, ale wiedziałam, ze musi tu być i, że musze zamienić z nim chociaż dwa słowa. Napisałam mu krotką wiadomośc i pozostało mi czekac.
Earth
Earth
~ * ~


Powrót do góry Go down

Klif - Page 3 Empty Re: Klif

Pisanie by Julek Sob Sie 06, 2011 7:44 pm

/z pokoju swego/

Ile czasu potrzebuje mężczyzna w już prawie średnim wieku, aby w deszczowy dzień przejść ze stanu "leżę w wyrku, nic nie robię i jest mi z tym dobrze" do "w samych bokserkach wybiegam na deszcz jak opętany"? Jednego sms'a dokładnie, oto ile.
Jestem pewien, że kiedyś zapalenia opon mózgowych dostanę, jeśli moje myśli będą tak ciągle krążyć wokół jednej osoby. Podobno takie rzeczy się zdarzają.
Przeczytałem krótką wiadomość od Earth, rzuciłem telefonem o poduszkę i pozbyłem się t-shirtu. Ostatecznie mieliśmy środek czerwca i temperatury zupełnie przyjemne nawet dla zwykłych śmiertelników. A my niezwykli i tak zawsze znosiliśmy je lepiej.
Po przemierzeniu korytarzy, co zabrało mi minut dwie, wypadłem na dwór a deszcz lunął na mnie bezlitośnie, czym zupełnie się nie przejąłem. Dama mego serca wzywała. A ja, głupi, zakochany, byłem na każde jej skinienie, nawet po tych wszystkich dziwnych chwilach jakie były między nami podczas zarazy. Przemieniłem się w biegu i rzuciłem się galopem w stronę skalnych klifów z łatwością pokonując kolejne metry/kilometry.
Niedługo potem, gdy moje kopyta stukały o kamienie już ją widziałem - samą, siedzącą wśród skał. Czekającą na mnie? Naprawdę? Serce mi drgnęło w końskiej piersi, co sam skomentowałem parsknięciem. I wróciłem do ludzkiej postaci, gdy obracała ku mnie głowę.
-Cześć. - rzuciłem na przywitanie, pogodnie, lecz trochę może niepewnie, podchodząc do niej i całując ją w policzek. Ach ten deszcz! Teraz plułem sobie w brodę, że nie zabrałem czegoś, by móc ją przed nim osłonić.
Julek
Julek
dura lex sed lex


Powrót do góry Go down

Klif - Page 3 Empty Re: Klif

Pisanie by Earth Sob Sie 06, 2011 8:45 pm

/zapomniałam o pogodzie xDD

Trochę padało, to chyba kolejny powód, dla którego dzisiaj prawie nikogo tutaj nie ma. Pogodą przestałam sie przejmować lata temu, bo przecież nam, utalentowanym, przeziębienia nie są straszne. Ani grypy, ani zapalenia płuc. Siedziałam z naciągniętym na głowe kapturem bluzy i pozwoliłam sobie o pogodzie zwyczajnie zapomnieć. Lucius mi przypomniał. Kolejny krople deszczu spływały na niego z nieba, zatrzymując sie na jego włosach i ramionach. To całkiem fajny widok, przyznam.
-Ten deszcz-zerknęłam w górę tylko na sekundkę. I co? Miałam przeprosić za deszcz? To przeciez nie moja wina, chociaż fakt, trochę mi głupio, że ściagnełam go tutaj w taką pogodę.-Nie było go w planach.-dokończyłam, mrużąc oczy.
-Cholera. Nie wiem czemu nie wpadłam na to, zeby do ciebie zwyczajnie wpaść, skoro chciałam pogadać.-przyznałam. No ale dobra, nie jestem tu po to, zeby się tłumaczyć. Wstałam, sygnalizując, ze sprawa może być powazna. Chwilę przyglądałam mu się bez słowa. Może minutę, predzej poł. Nie miałam problemu z tym co chciałam powiedzieć, nie mam problemów z takimi rzeczami. Kiedy wypada coś zrobić to się to robi i tyle. Co to dla mnie. Przyglądałam się tą chwilę i żeby zgadnąć jaka bedzie jego reakcja.
-Ewentualnie moge być w ciąży.-powiedziałam wprost, oszczedzajac nam nawet pytań grzecznościowych, typu 'co słychać'. Kolejny pokaz mojej subtelności.
Chciałam być wobec niego uczciwa, więc uznałam, ze powinien wiedzieć. Zawsze starałam się być uczciwa. I nawet po zarazie wszystko mu pieknie wyjaśniłam, obróciłam w żart i moglismy przejśc nad tym do porządku dziennego. Teraz do tego wracamy, bo przecież matką chrzestną tego dzieciaka mogłaby być tamta zaraza. Kurwa. Bo moze i jestem na tyle durna, zeby wychodzić z pokoju w taką pogodę, ale nie na tyle, zeby nie wiedzieć kto jest ojcem. Ojcem.. czy tam dawcą nasienia.
Earth
Earth
~ * ~


Powrót do góry Go down

Klif - Page 3 Empty Re: Klif

Pisanie by Maurycy Czw Gru 29, 2011 12:52 pm

///zła noc duchów///

Widziałem, że działo się coś złego wokół mnie. To zaczeło się tamtej przeklętej nocy, gdy posłuchałem słów Lemona i Napoleona i poszedłem odnieść zwycięstwo nad Williamem. Z początku czułem do siebie obrzydzenie: pozbawiłem życia osobę, która zamieniała ze mną swoje ostatnie słowa. Każdy morderca ma chyba ten sam widok do końca życia: siebie patrzącego na poległe ciało kogoś z kim rozmawiał jako ostatni. Jako ostatni czuł ciepło bijące od drugiego ciała. Może to głupie, ale kiedy Will umarł, poczułem obok siebie zimno. Owinął mnie wtedy koc zimna. Przeniknął moje zesztywniałe z adrenaliny ciało. Koc ten nie dawał mi spać przez kilka dni, a podejrzewam, że nie da mi spać do końca mych dni. Zabiłem, jestem mordercą.
Nie doszła do mnie wiadomość, że Will żyje. W tym czasie przebywałem w jakimś domu nieopodal Rezydencji. Ponownie czułem się jak pod władzą Defrost, nie mogłem wychodzić, ani nawet jeść. Ale tym razem katem byłem ja sam. Chciałem się zniszczyć. Pewnego dnia przyszedł Lemon. Byli zadowoleni. Kazali mi bym spróbował zrobić to raz jeszcze. Bym jeszcze raz zgasił lampkę w oczach rezydenta. Nie chciałem, ale to się stało. Szesnastego listopada miałem do czynienia z dziewczyną, której sam wygląd mnie odstraszał. Miała kolczyki na twarzy, irokeza w kolorze czerwieni. Gdy leżała w błocie późnojesiennego deszczu, ja grzałem się przy kominku zadowolonego Napoleona. Lemon w tym czasie bawił się, bo dostał zapłatę. Co więcej, zbliżał się dzień otworzenia klubu, który Napoleon podarował Lemonowi. Za zasługi. Zastanawiałem się jakie. Następną ofiarą były bliźniaki. Potrafili oni stwarzać iluzje duplikacji. Potrafili zrobić duplikaty monet, złota, brylantów. Dziś wydawało mi się, że wiem, co robiłem tym ludziom. Zabierałem im nie tylko życie, ale też moce. Bliżniaki nie umarły. Dostały tylko krwotoku z nosa. Nauczyłem się nie zabierać im więc życia. Choć to akurat Napoleon potępiał, był zdania, że powinienem robić wszystko z całych sił. Nie mogłem, serce mi nie pozwalało.
W tych dniach coraz rzadziej myślałem o Delilah. Umarła w tym samym momencie, w którym odszedłem od pobladłego ciała Williama. Nie widziałem jej już tak długo, nie słyszałem jej śmiechu. Dziś wspiąłem się na klif, by patrzeć stąd na przykrytą śniegiem plażę, słuchać śpiewu wiatru.
Pistolet ciążył mi przy sercu.
Maurycy
Maurycy
lucyfer


Powrót do góry Go down

Klif - Page 3 Empty Re: Klif

Pisanie by Chupa Pią Sty 20, 2012 11:10 am

Tak mi było smutno ostatnio. Zabrałam kolory z rezydencji, chciałam, żeby wszyscy poczuli mój smutek oraz ból. Zostałam w Polsce bardzo długo; coś ciągle mnie zatrzymywało, nie umiałam się pogodzić ze stratą wuja. Teraz już go nie było i nie miałam już powodu, aby wrócić do kraju. Ocierając oczy, westchnęłam kilkakrotnie i postanowiłam zebrać się do wyjścia. Wszyscy zaczynali szykować się na sylwestra, ale mi nie bardzo chciało się iść na przyjęcie. Zaszyję się w jakiejś bibliotece z belgijką, żeby nie bała się wystrzałów. Odruchowo spojrzałam na sukę, która grzecznie oczekiwała przy drzwiach, od czasu do czasu łypiąc na mnie złotymi oczami.
- Już idziemy - powiedziałam doń, przelotnie klepiąc ją po kudłatym łbie. O kocie jeszcze nie rozmawiałyśmy. Może to dziwne, ale zdarzało mi się do niej mówić, zwierzać, opowiadać o minionym dniu itd. Mogę się uznawać za dziwaczkę pełną gębą. Koniec tych rozważań. Energicznym ruchem zgarnęłam puchate rękawiczki z półki, omotałam czerwony szalik wokół szyi i wyszłam razem z psem. Z uśmiechem korzystałam z ciszy oraz spokoju, którym emanowała otaczająca mnie biel. Śnieg zdążył osiąść na moich włosach i ubraniu, aczkolwiek nie przejmowałam się tym za bardzo.
Wnet spostrzegłam w oddali dziwnie znajomą postać. Zdecydowałam się w milczeniu podejść do Lucyfera.
Chupa
Chupa
team shaq


Powrót do góry Go down

Klif - Page 3 Empty Re: Klif

Pisanie by Maurycy Sob Sty 21, 2012 11:29 am

Jestem tchórzem. Nawet nie potrafię zapłacić za swoje grzechy. Stoję jak kołek na tej przeklętej skale, czuję jak wiatr smaga moje ciało, a mimo prawdziwych chęci, moja fizyczność nie potrafi słuchać rozumu. Dziwne, że umiała słuchać kiedy robiłem złe rzeczy. Jest więc prawdą, to co się naczytałem o przeklętej części człowieka: jego ciele. Dusza, dusza powinna być czysta. Moja brutalnie podziurawiona czekała aż pozwolę jej upaść. W przestrzeń, którą miałem pod stopami.
Wiecie co tam widziałem? Nadzieję. Pseudo marzenie zawieszone w połowie drogi ze stopnia do dna morskiego. Byłem już tam na dole. Dotykałem nosem wody. Słona. Czułem jak falując oddala się i znów przybliża. Jest niżej, wyżej, falują me myśli, faluję nad wodą - zawieszony. Tchórzem jestem, nie mogę umrzeć nawet skacząc. Metal przy mej piersi zdradził mnie po raz kolejny - chciał, bo złapałem go w ostatniej chwili. Tylko liznął soli morskiej i znów był w butonierce. W kieszeni przy sercu, tam skończy, tam począł. Oblizany węzłem śmierci, solą wyżarty, skończę ze sobą w każdy z możliwych sposobów. Chcę poluźnić węzeł, chcę spaść w wodę z impetem - jedyny dźwięk, jaki wydam.
Znów stoję na skraju. Odwracam się, śnieg wystarczająco zamglił mi spojrzenie. Zostawiam widmo śmierci za sobą. Frak w który ubieram się od śmierci Williama przeżarły dziury, teraz białe płatki wchodzą pod ubranie. Wyglądam na zmarzniętego? Zapewne nie, alkohol krąży w mych żyłach od godzin kilku - Napoleon i Lemon, nazywam ich panami Namon, oni pokazali mi jak radzić sobie z problemami. I jak nie zamarznąć, będąc ubranym jedynie w marynarkę.
Chupa, skręcone świderki tańczące na deszczu styropianu, wokół jej lalkowej twarzy. Idzie z potężnym szczurem, on biegnie przed nią, jest zwiadowcą. Wyczuł, że jestem zły? Że powinien zostawić mnie na pastwę losu potężnej natury, a nie ciągnąć za sobą swoją właścicielkę. Nie, zwierze podbiega i radośnie macha ogonem. Chupa jest jeszcze daleko, więc kucam przy zwierzaku. Przy pierwszym dotknięciu jego futra czuję jak włącza mi się przejęta moc: widzę co się działo z psem wczoraj, jak ganiał rozrzucone kartki w pokoju dziewczyny, jak patrzył kiedy się przebierała. Odrywam dłoń, gdy oczy psa były zbyt ciekawskie. Alkohol nie stępił moich upodobań. Tęsknie wypatruje w Chupie podobieństw, SĄ. Jest ich mnóstwo, a to jeszcze mocniej boli. Staram się nie patrzeć na jej słodkie oczy, świdrujące usta, pewnie już wyczuła, że piłem, że się stoczyłem. Nerwowo przesuwam ręką po jasnych włosach, uwalniam plastikowe śnieżynki.
- Znalazłaś mnie. - cieszę się na powitanie. Z początku mówię słowa miłe, bo to podpowiada alkohol - ale ja się wstydzę mojej osoby, więc cofam się o krok. Klif był daleko, nie uśmiechaj się, nie spadnę.
- Jestem przeklętym człowiekiem. - przyznaje się wreszcie, zwieszam głowę. Że też akurat ONA.
Maurycy
Maurycy
lucyfer


Powrót do góry Go down

Klif - Page 3 Empty Re: Klif

Pisanie by Chupa Sob Sty 21, 2012 2:07 pm

- Nie stój tak blisko, bo ja się boję - mówię cicho i delikatnie trącam go ręką, zaraz nerwowo ściągając go za rękaw o krok do tyłu. Jest inaczej niż ostatnio - coś się zmieniło, ale nie wiedziałam o co dokładnie chodziło. Wiedziałam, że był inny, że coś się stało, że już nie uciekał. Dlaczego? Ściągnięte brwi i usta pokazywały jak bardzo biłam się z myślami. Mogło mi się ubzdurać, gdyż nie mogłam znieść tej towarzyszącej mi pustki, którą przyniósł powrót. Tęskniłam za czymś, czego nie umiałam opisać ani uchwycić.
Patrzę na niego, a zdziwienie maluje się na mojej twarzy. Och, chciałam go zapytać o tak wiele rzeczy, ale żaden dźwięk nie pada z wpółotwartych ust. Zastygam. Z przykrością patrzę na jego podkrążone oczy. Przeraźliwie odcinają się od jego bladej skóry i jeszcze bardziej pokazują jak bardzo cierpiał. Cierpi? Dlaczego? Odtrącam psa, który natrętnie skacze na mężczyznę i wtedy dostrzegam te dziury. Lucek... coś ty zrobił?!
Może ja mu tylko przeszkadzam? Powinnam już iść, ale on tak bardzo potrzebuje pomocy! Zimno mnie paraliżuje, nie mogę się ruszyć, chociaż wiem jak bardzo się narzucam. Zwieszam głowę, pozwalając aby włosy swobodnie opadły mi na twarz. On nie powinien tak mówić. Pewnie kłamie, żebym sobie poszła i już mu nie przeszkadzała. Mimo tego, opieram zmarźnięte dłonie o jego tors i podnoszę wzrok. W moich oczach odbijają się płatki śniegu.
- A może to oni są przeklęci? - mówię.
Chupa
Chupa
team shaq


Powrót do góry Go down

Klif - Page 3 Empty Re: Klif

Pisanie by Maurycy Nie Sty 22, 2012 5:32 pm

- Wróżko...- zdążyłem powiedzieć, niż zaprzeczyłem swoim pragnieniom. Nie, nie chcę jej się skarżyć. Ona może znieść wiele, ale nie może znieść takiej surowej prawdy. Ona zabija mnie, a ją? Wróżki przestają istnieć, gdy ktoś przestaje w nie wierzyć. Nie chciałbym jej tego zrobić. Szczególnie, kiedy wyzwala we mnie to gorące uczucie. Ono wspina się po mym ciele, idzie od jamy brzusznej, w górę, łaskocze w przełyku, nie, zaraz, to nie przełyk - serce, to w sercu tak mnie łaskocze. Motyle-trotyle, słuchałem niegdyś o nich, jak Delilah opowiadała swojej koleżance. Siedziałem niezauważony i słuchałem z przejęciem, złodziej sekretów, jak uchylała rąbka tajemicy dziewczęcych marzeń. Rumieniła się. Nie, nie widziałem, ale wyobrażałem sobie jak musiała się rumienić gdy wypowiadała te myśli. A teraz te same myśli tańczyły w mojej głowie. W tej chwili mogłem się złączyć z nią, to jedyna nasza szansa. Czułem wszystko, co wtedy mówiła. Więcej, więcej czułem. Teraz moja ukochana Lotta...nie, nie, Delilah, tak miała na imie, ona nie mogła nic znaczyć. Ona nie czuła tyle, ile ja czułem.
NIEWAŻNE. NAMIĘTNOŚCI mną wstrząsneły. Najnormalniej w świecie ją odechnąłem.
- Nie wmawiaj mi, że ktoś inny jest przeklęty. TY NIE WIESZ TEGO co wiem ja. JA wiem, ja jestem przeklęty. JA - a teraz... miotam się, miotam. W zamieci puchu z plastiku. - Odejdź, błagam cię, nie patrz na mnie.
Maurycy
Maurycy
lucyfer


Powrót do góry Go down

Klif - Page 3 Empty Re: Klif

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Powrót do góry


 :: Rezydencja :: Zewnatrz :: Plaża

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach