Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Salonik z balkonem

+14
Maurycy
Gerda
Meredith
Misty
Heidi
Konstanty
Zoja
Yael
Will
Chupa
Lemon
Venus
Maureen
Mistrz Gry
18 posters

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Zoja Sob Maj 21, 2011 11:04 am

Po prostu miałam ochotę wziąć coś i roztrzaskać o ścianę, gdy na tych moich kilka zdań on mnie zbył krótkim: w sumie to nic. Liczyłam, że może przynajmniej zacznie o Venus. Podobno się z nią przyjaźnił. Dziwne to było, ale nie wnikam. Ale bardzo chce wiedzieć czemu nie potrafi odpowiedzieć mi w lepszy sposób. Tak żebym przynajmniej wiedziała w jakim jest humorze. Ktoś by mógł stwierdzić, że skoro zbył mnie takim w sumie to nic, to znaczy to, że w humorze jest okropnym, ale akurat przy Kostku nie było tak prosto. On mógłby w każdym nastroju tak powiedzieć. Zwariować idzie. Serio muszę go jakoś rozkręcić. Próbowałam kiedyś z takimi fajnymi tableteczkami, ale sumienie mnie ruszyło nim to uczyniłam. Głupie sumienie. Przynajmniej on by przez chwilę tak nie przeżywał i nie zastanawiał się nad każdym swym krokiem. To nie oto chodzi. W życiu chodzi o to, by cieszyć się z każdej przyjemności oraz mieć gdzieś co sobie inni pomyślą. Ten świat wygląda tak jak nie inaczej ze swoimi wszystkimi dziwactwami właśnie przez życie ludzi zgodnie z mentalnością, że przecież nie można zrobić tak czy siak, bo co sobie inni pomyślą. A uj sobie pomyślą. My tak wiecznie myślimy o ocenianiu innych? Ta od razu. Stadko egoistów. Westchnęłam. Teraz to akurat miałam ochotę zapalić. Ale nie. Odstresujemy się inaczej. Gadając.
- Świetnie. Ale u mnie wiele, wiesz? Odkryłam, że kocham jakoś przedwczoraj wchodząc ze schodów. Cudowne uczucie. - I wiem, że akurat tak plotłam mu praktycznie co miesiąc, bo nikt inny nie chciał już słuchać tych moich głupot, ale cóż. Posłucha jeszcze raz skoro sam gadać nie chce. - Wszystko nagle jest takie fantastyczne i jak sobie teraz o nim przypomniałam to nawet nie mogę się na ciebie gniewać. Kochałeś już kiedyś? - W sumie nie wiem skąd to pytanie. Po prostu chciałam go zmusić do mówienia. Otworzenia się. Od czegoś rodzina była.
Zoja
Zoja
wielkie mi halo


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Konstanty Sob Maj 21, 2011 11:21 am

Zdecydowanie coś w tej chwili było ze mną nie tak. Gdybym był kobietą mógłbym to zrzucić na hormony, ale niestety mężczyźni nie mają tak łatwej wymówki, gdy nagle czują wahania nastrojów, czy po prostu wielkiego doła związanego z tym co ostatnio przeszli. Dlatego nie miałem żadnego usprawiedliwienia i to jeszcze bardziej mnie dołowało, bo oznaczało to, że sam jestem wszystkiemu winien nawet jeżeli nic specjalnie nie zrobiłam. Choć w sumie i tak jakby było inaczej obwiniałbym jedynie siebie, bo obwinianie innych nigdy nie szło z moim charakterem. Och nie, ja przecież nie posiadałem charakteru. Muszę to sobie zapamiętać. Gdybym miał charakter to może rzeczywiście on by wpłynął na to moje zakochanie, które sobie ubzdurałem? Choć patrząc na Zoję musiałem przyznać, że chyba jednak by się tak nie stało. Dziewczyna z pewnością posiadała charakter, ale on i tak nie zmieniał tego przez co przechodziła co jakiś czas.
Nie wiem czy chciałbym zakochiwać się i odkochiwać w tak prostu sposób jak ona, ale taka ignorancja od czasu do czasu przydawała się w naszym życiu. Znaczy nie chciałbym w tej chwili krytykować Zoi i przypisywać jej jakiś dziwnych zachowań, bo jak dla mnie ich nie miała. Była wspaniałą osobą mimo wszystkich swoich dziwactw. Och nie, znów to zrobiłem. Kolejna rzecz świadcząca o zmianach w moim "ja". Obrażam w swoich myślach całkiem bezpodstawnie niewinne osoby. Postanowiłem to jakoś wynagrodzić Zoi, choćby byciem miłym. W tej chwili wydawało mi się to kolosalnie trudne, a przecież tak niedawno była to całkiem naturalna rzecz. A może robię z igły widły?
- To cudownie - powiedziałem próbując się uśmiechnąć do niej odrobinę bardziej przyjaźnie. - A kimże jest ten szczęśliwiec? - zainteresowałem się już naprawdę, choć w sumie nie wiem po co pytałem jak i tak nie warto było zapamiętywać imienia, bo potem okazuje się, że nie jest to już aktualne. Gdy zadała to ostatnie pytanie nie potrafiłem powstrzymać się od lekkiego zaczerwienienia. Cholerne zawstydzenie, dlaczego zawsze dopadało mnie w takich momentach, gdy z kimś rozmawiałem? Głupi, przecież odpowiedź jest bardzo prosta. Bo inni zupełnie nieświadomie mnie w nie zapędzali. Boże, właśnie zrzucam na kogoś winę za moje zachowanie. Naprawdę coś się ze mną dzieje.
Zignorowałem jej pytanie, ale po samym moim zachowaniu można było wiele wywnioskować.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Zoja Sob Maj 21, 2011 11:37 am

Oj wiem, że bardzo często uznawałam, że kocham kogoś nad życie, a potem tylko wzdychałam z daleka, bo z bliska nie mogłam, bo obiekt westchnień brał mnie za wariatkę, ale tym razem było inaczej. To było właśnie TO! To słynne uczucie, gdy nie liczy się nikt inny ani też nic innego. Znaczy zwykle ten jedyny był bardziej znany zakochanej, ale ja przecież mam czas. Wszystkiego się dowiem. Wszystkiego. A on o mnie. Będziemy razem ćwiczyć nasze talenty, by kiedyś już osiągniemy najwyższe stopnie wyjechać stąd i zamieszkać... nie wiem. Może w jego kraju? Podobno pochodził z ciepłych okolic. Zawsze to przyjemna odmiana po tym co mieliśmy tutaj i jeszcze wcześniej w Rosji.
- Irving - wyrzuciłam z siebie z szerokim uśmiechem. - Ale nie pytaj o nazwisko, bo jeszcze nie spotkałam kogoś kto by je znał. Podobno strasznie trudne. - Uśmiechnęłam się rozmarzona, wyobrażając sobie jak to będzie mieć tak trudne do wymowy nazwisko. Na pewno będzie pasowało do mojego imienia. Z pewnością. Inaczej być nawet nie może. - Jest z żywiołów i nawet z nim rozmawiałam. - Znaczy wydarzenie na schodach trudno nazywać rozmową, lecz czy Kostek musi o tym wiedzieć? Nie. No właśnie. Niech żyje w przekonaniu, że już rozmawiałam ze swym lubym.
Stryjaszek dziwnie się zmieszał po tak banalnie prostym pytaniu o miłość. Dla mnie było proste. A dla niego jak widać nie. A to znaczyło, że... Momentalnie doskoczyłam do niego.
- Oh powiedz kto to! - Poprosiłam, niemalże na niego włażąc i ciągnąc go za sweter. Lubiłam takie sweterki u facetów. Oby Irviś(patrzcie jak słodko można było to imię skrócić, ideał), też takie nosił. Ale nie identyczne, bo to byłoby już dziwne. - Nikomu nie zdradzę - zapewniłam jeszcze. Nie należałam do plotkar.
Zoja
Zoja
wielkie mi halo


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Konstanty Sob Maj 21, 2011 11:49 am

Zakochanie się? Dlaczego jednym kojarzyło się to tak wspaniale, a mnie samego wprawiało w stan, który trudno nazwać pozytywnym. Kiedyś naprawdę sądziłem, że jest to coś wspaniałego i wszyscy moi ukochani poeci utwierdzali mnie w tym fakcie, nawet opisywane przez nich zawody miłosne uwielbiałem. Tyle że czytać o nich to jedno, a samemu przezywać to całkiem co innego. Zoja miała szczęście, że kolejne jej zakochiwania zupełnie zagłuszały te poprzednie sprawiając, że nie musiała martwić się przeszłością. I niech tak już pozostanie na zawsze, bo nie chciałbym by musiała zmagać się z tym co ja. Przenigdy, nawet największemu wrogowi, którego oczywiście nie posiadałem, bym tego nie życzył. Ba, nawet ojcu.
Nie zdawałem sobie sprawy, że pozycja jaką przyjąłem na fotelu gdy siadałem, była odrobinę mało naturalna. Siedziałem jakbym połknął miotłę i teraz ona mnie utrzymywała w takim sztucznym pionie. Ale nie zamierzałem się poprawiać, bo takie odrobinę mnie otrzeźwiało. Od niedawna powróciłem do swoich zwyczajów zasypiania w różnych miejscach z wyczerpania, a fakt, że nie spałem tej nicy zbyt dobrze z powodu koszmarów związanych z Gerdą i jej nową miłostką, sprawiało, że gdybym tylko opadł na oparcie zaraz bym zaczął przysypiać. Właśnie Gerda. Strasznie dużo o niej ostatnio myślałem i za nic nie mogłem przestać. Wstyd się przyznawać, ale jej obraz pojawiał się w mojej głowie równie często jak obraz Gasparda. Oczywiście zdawałem sobie sprawę, ze z zupełnie innych powodów. O Gerdę się po prostu martwiłem, bo wiedziałem, że przechodzi przez to samo co ja. Ech, jej tez by się przydał taki dystans do siebie jaki posiadała Zoja. Jakbym tak mógł jej go trochę podebrać i przekazać go Zoi to byłbym to uczynił, nieważne jak bardzo to okropne jest. A jest okropne, ja wam to mówię. Dlaczego chciałbym zrobić cokolwiek tak okropnego dla osoby, która jest tak bardzo słodka i niewinna, nawet w tych swoich licznych miłostkach? Nie wiem, ale to kolejna rzecz, która niedobrze świadczyła o moim zachowaniu. Staczałem się na samo dno.
Oczywiście, że zupełnie nie kojarzyłem osoby, o której mówiła bratanica. Bardzo często nie kojarzyłem, ale nie było mi z tym wcale tak źle. Choć powinno. Kurcze, kolejna rzecz świadcząca o tym jak bardzo zaczynam być nieczuły. Jakbym była zapatrzony jedynie w siebie i swoje uczucia, zamiast na serio interesować się losem tej młodej osóbki obok.
- Czyli wszystko idzie w jak najlepszym kierunku - oznajmiłem krzepiąco. - Mam nadzieję, że ci wszystko się z nim ładnie ułoży - dodałem jeszcze i teraz to było cholernie szczerym wyznaniem. Bo jeżeli nagle komuś z mojego otoczenia na serio ułożyłby się związek, to czy to nie byłoby wspaniałe? Możliwe, że naprawiłoby odrobinę moje myśli i sprawiło, że na nowo uwierzyłbym w te dziwne uczucie jakim jest prawdziwa miłość. Trochę żałosne, że całe swe oczekiwania pokładam w Zoi, ale czy miałem inne opcje? Nie.
Zaczerwieniłem się jeszcze bardziej, gdy dziewczyna zaczęła domagać się wyjawienia moich sekretów. Niestety raczej nie sądziłem, że byłbym zdolnym ujawnić się przed nią. Zdecydowanie. Zwłaszcza, że gdy po raz ostatni się ujawniłem wszystko poszło źle jak nigdy.
- Oczywiście, że bym ci powiedział - skłamałem, ale w dobrej sprawie. Tak wiem, kłamanie bez względu na wszystko jej złym uczynkiem, ale tym razem postanowiłem to zignorować. - Ale naprawdę nie ma o czym mówić. To było dawno. I się pomyliłem. Nie pytaj - po raz kolejny zawstydzony tym wszystkim odwróciłem od niej swój wzrok.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Zoja Sob Maj 21, 2011 12:03 pm

Pokiwałam głową, chociaż nie uważałam, by wszystko szło w jak najlepszym kierunku. Najpierw musiałabym ustalić ten najlepszy kierunek. Wiecie. Czy chce zakładać z nim w przyszłości rodzinę. Jak będą się nazywać nasze dzieci. Na razie chciałam się do niego zbliżyć, a co do tego właśnie zmierzałam, więc w sumie wszystko szło świetnie.
- Ciii! Nie zapeszaj - poprosiłam z dziecinną naiwnością. Ile razy to mówił, a mówił zawsze, tyle razy nic mi nie wychodziło. No dobra parę razy się nabrali i było całkiem przyjemnie w różnych dziwnych miejscach w rezydencji(Florence miała rację co do schowków), ale to nigdy nie było nic wielkiego. - Zobaczymy - mruknęłam, zamyślona. Przez to nawet nie zauważyłam, że stryjaszek to faktycznie jakiś zaspany, niewyspany i w ogóle ktoś go powinien wysłać do łóżka, by wreszcie odpoczął. Także z czystym sumieniem ciągnęłam go za sweter, domagając się swej odpowiedzi.
Opadłam ze smutkiem na kanapę. Nie chciał mi nic powiedzieć, chociaż ja zadręczałam go po kolei wszystkimi mymi miłosnymi problemami. Ale to zrozumiałam. Też raz jeden miałam taki dołek po tym jak okazało się, że moja miłość już z kimś jest i ją kocha i nawet na mnie patrzeć nie chce. Tylko, kurna. Jak on się nazywał? Um, i tak oto po raz kolejny wyszło jakam ja pusta. Nawet nie zapamiętać imię podobno ukochanego, którego przeżywałam całe dwa tygodnie nim nie wpadłam, bodajże na Tristana. Oh ten to miał klatę. Ale i to szybciutko mi przeszło, lecz to nie o tym miałam. Konstantin tak jak wspominałam był najdelikatniejszym członkiem naszej rodziny, więc miał prawo przeżyć swoje miłości w nieskończoność. Byleby nie uznał, że czas się zabić. Nie wiem czy Maks by po raz kolejny chciał się bawić w przenoszenie tego na kogoś innego. A znałam jeden idealny cel. A nawet kilka. Oj tak, tak.
- No dobra. O nic nie pytam. - W tym momencie jakbym mogła to bym wyciągnęła paczkę z ostatnim papierosem, ale nie mogłam. Oby nie zauważył, że już sięgałam do kieszenie, by wydobyć zmaltretowaną paczkę. Zastanowiłam się. O czym by tu pociągnąć rozmowę? Samo miejsce, podrzuciło temat. - Jak się ma Venus po swojej małej katastrofie?
Zoja
Zoja
wielkie mi halo


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Konstanty Sob Maj 21, 2011 12:16 pm

- Okej, nie zapeszam - odpowiedziałem jej i dla zobrazowania swoich słów zamknąłem ruchem dłoni swoje usta na kłódkę. Ale oczywiście nie oznaczało to, że chciałem przestać z nią rozmawiać. Wręcz przeciwnie. - Ale i tak będę miał cichą nadzieję na coś trwalszego. - Oj, to ostatnie co powiedziałem było okropne. Dopiero gdy wyszło to przez moje usta uświadomiłem to sobie w pełni. Chyba jednak to zamknięcie na kłódkę nie było wcale takim złym pomysłem. Musiałem to szybko jakoś naprawić. - Znaczy mam nadzieję, że... - A cholera, za nic nie mogłem wpaść jak to naprawić. Zatkało mnie jeszcze bardziej i zamiast myśleć o ważnych w tej chwili rzeczach, myślałem o czymś zupełnie innym.
Gdy już raz wspomniałem o Gerdzie to jakoś nie mogło mnie to przestać dręczyć. To trochę nienaturalne. Byłem atakowany przez Zoję pytaniami o swoją miłość, za miast myśleć o Gaspardzie i martwić się tym co się z nim stało, jak się czuje, jak to wszystko między nami na niego wpłynęło, ja byłem pochłonięty myśleniem nad czymś zupełnie innym. Miałem już po dziurki w nosie przyznawania przed samym sobą tego, jak bardzo jestem dziwny. Ale byłem. Miałem tyle innych różnych rzeczy, które powinny całkowicie pochłaniać moje myśli, ale nie. Ja chciałem w tej chwili chociażby wyciągnąć swoją komórkę i zapytać Gerdy jak się czuje, jak sobie radzi. Nie mogłem się tej chęci pozbyć z myśli, ale były dwa powody, dla których tego nie zrobiłem. Pierwszy był prosty - nie chciałem dręczyć dziewczyny zbyt nachalnymi pytaniami. Drugi z kolei był samolubny i inaczej się tego nazwać nie dało. Bo gdybym w tej chwili, podczas toczenia takiej rozmowy zaczął do kogoś pisać Zoja by się tym bardziej zainteresowała. Chciałaby wiedzieć co takiego robię, do kogo piszę i byłem niemal pewny, że byłaby zdolna do tego by wyrwać mi komórkę i zobaczyć te liczne wielowyrazowe i rozbudowane dyskusje z Gerdą za pomocą smsów. Pewnie lepiej byłoby nam czasami się spotkać i zwyczajnie porozmawiać zamiast to wszystko pisać, ale chyba oboje w równym stopniu uwielbialiśmy od czasu do czasu przelać swoje myśli na coś bardziej trwalszego niż słowa. Choć nie wiem czy zwyczajne listy nie byłyby lepszym rozwiązaniem. na pewno wyglądałby bardziej efektownie i by były o wiele bardziej fascynujące. Pewnie niedługo jej to zaproponuję. Ale dlaczego ja myślę o tym wszystkim właśnie teraz? Obraziłem Zoję, gdy ona jest dla mnie taka miła, nawet mimo tego, że chciała w tej chwili palić.
Musiałem w tej chwili zmienić temat zarówno swoich myśli jak i tego o czym mówiłem wcześniej. Natychmiast. Temat Venus i jej wypadku wydawał się wręcz idealnym do tego.
- Siedziałem u niej od samego rana - przyznałem. - Chyba powoli zaczyna dochodzić do siebie, jej aura bardzo dobrze o tym świadczy. To takie niesprawiedliwe, że to wszystko ją spotkało. Powinni zaleźć sprawcę tego wszystkiego jak najszybciej.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Zoja Sob Maj 21, 2011 12:53 pm

Coś trwalszego? Co chciał w ten sposób powiedzieć? Spojrzałam na niego z miną zranionego szczeniaczka. Chciał powiedzieć, że jestem łatwa? To chciał powiedzieć? I jeszcze się począł tłumaczyć. Tak! Na pewno miał właśnie moją łatwość na myśli. Zagryzłam wargę. Żeby nawet Kostek coś takiego sądził. Było naprawdę źle. Spuściłam głowę i poczęłam ciągnąć za wykończenie spodenek. Było mi tak smutno. Pomyślałam sobie, że na pewno i Irving jeśli czegoś się o mnie dowie(bo przecież na pewno już szukał informacji o swej przyszłej żonie), to właśnie tego jaka ja jestem łatwa. Oh losie. Czemuś ty dla mnie taki niedobry? Ale jeśli Irving jest mi pisany to przecież na pewno nie przejmie się tak głupimi pogłoskami. Z pewnością. Że też mogłam w to choćby przez chwilę wierzyć.
- Nic już nie mów - poprosiłam jeszcze odrobinę smutnym głosem. Muszę wierzyć w mą miłość. Muszę.
Roześmiałam się słysząc jak Konstantin wypowiada się o tym wypadku tutaj. Sprawy powinni zostać pojmani, osadzeni w lochu i najlepiej spaleni na stosie ku uciesze Venus i jej panienek. Pochwalałam to dbanie o czystość, ale jednocześnie to mi się wydawało zbyt sztuczne. Fuj.
- Daj spokój. Wreszcie musiała poczuć, że żyje. To prawda, że pod tą maską obojętności jest coś więcej? - zapytałam niezwykle ciekawa. Oto miałam przed sobą kogoś kto był blisko z Venus i to wcale nie dlatego że planował ją przelecieć i udowodnić, że wcale nie jest taka skromniutka i grzeczniutka. Stryjek nie mógłby kogokolwiek przelecieć. To było zbyt nierealne. To tak jakby ja planowała przespać się w najbliższym czasie z kimkolwiek. Nawet Irviś nie mógł na nic liczyć szybko. - Po za tym ktoś miał świetny pomysł i powinni go za to nagrodzić. - Bomba zapachowa. I to jeszcze taka, że panna Pumpkin dostała wysypki! Szczyt marzeń. A ja chyba widziałam kogoś niosącego coś pasującego na bombę. Sądziłam, że to na justinowe urodziny jest. O tym lepiej nie mówić.
Zoja
Zoja
wielkie mi halo


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Konstanty Sob Maj 21, 2011 5:04 pm

I tak aktualnie czułem się strasznie z tym co niechcący mi wypełzło z tych potwornych ust. Gdybym jeszcze dowiedział się jak to Zoja zrozumiała to już nie wiem co by się ze mną działo. Zdecydowanie najlepszym w tym wypadku działaniem jakim mogłem podjąć były oczywiście przeprosiny, nawet jeżeli z punktu widzenia osób trzecich nadużywałem tego słowa zbyt często. Trudno.
- Zoja, przepraszam, nie chciałem by to zabrzmiało to w ten sposób. Przecież wiem, że to nie twoja wina, że napotykasz w swoim życiu tak wiele osób, których potrafisz obdarzyć wielkim uczuciem. Swoją drogą to nawet słodkie - próbowałem się jakoś tłumaczyć, usprawiedliwić, ale nie miałem pojęcia jak mi szło. Ogólnie dziś byłem tak okropny dla Zoi, że pewnie jeszcze długo potem będę żałował tej rozmowy i zadręczał się drobiazgami, ale to już leżało w mojej naturze.
Tyle że jak usłyszałem jak Zoja wyraża się na temat Venus poczułem się jeszcze dziwniej i wstyd to przyznać, ale pożałowałem swoich przeprosin. Nie lubiłem gdy ktoś kogo darzę sympatią źle wyrażał się na temat osoby, którą lubiłem. I to zupełnie bez powodu. Dlaczego niby ktoś miałby powód by obrażać Venus? Przecież ona była świetna - zawsze miła, uczynna, z nienagannymi manierami - i jak takiej nie kochać?
- Venus nie jest obojętna - zaprzeczyłem szybko. - W ogóle skąd taki pomysł przyszedł ci do głowy? - zapytałem spokojnie. Dziwnie się czułem nie zgadzając z kimkolwiek, ale nie miałem wyjścia. Venus zasługiwała na to by bronić jej imienia zwłaszcza po tym co przeszła w ostatnich dnia. I ja zamierzałem zachować się tak jak prawdziwy przyjaciel. Jeszcze ta głupia myśl jaka przyszła mi zupełnie nagle do głowy. A co jeśli Zoja była sprawcą krzywdy Afrodyty? Nie mógłbym w to uwierzyć, ale jej słowa i ten ton świadczyły na jej niekorzyść. - Powiedz, że nie masz z tym nic wspólnego - poprosiłem błagalnym tonem.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Zoja Sob Maj 21, 2011 5:48 pm

Podniosłam głowę i spojrzałam na niego, gdy wyskoczył z tymi przeprosinami. Czy on chociaż raz mógł okazać, że posiada trochę silniejszy charakter? Bo każdy jakiś miał. Tylko po niektórych w ogóle nie było tego widać. Niestety stryjaszek zaliczał się do właśnie tej grupy. I zawsze musiał przepraszać czy to co powiedział zrobiło na kimś wrażenie czy nie. Pewnie gdyby nie tamta odwaga i moje zbyt szybko malejące zapasy waniliowych papierosów nie dręczyłabym go dodatkowo, robiąc smutną minkę, by serio poczuł się głupio. Odnosiło się czasem wrażenie, że on po prostu musi się nad sobą użalać, wmawiać sobie, że jest okropny i zły, bo inaczej nie potrafi. Konstantin był jedną z najmilszych osób jakie znałam. Nie. On był z nich wszystkich najmilszy. Nawet mogłabym powiedzieć, że pobijał Francescę. Ona górowała w czym innym: sprawianiu, że inni byli szczęśliwi.
- Oj daruj już sobie - powiedziałam. Wiedziałam, że dzięki temu uzna, że musiało mnie to niezwykle dotknąć. Podłe z mej strony, bardzo podłe, ale sam się prosił. Może kiedyś się nauczy, że nie można tak do wszystkich być milutkim i grzecznym, bo reszta tylko czeka, by takiego wykorzystać. Może dlatego nie przepadałam za Venus? Byłam przekonana, że ona wykorzystuje dobroć stryjaszka. Ona nie była taka dobra. Wedle mnie to kłamczucha okropna, która jak najdłużej chce być taka jak ją widzą inni. Jaką sama się wykreowała. Dla mnie liczyło się pokazywanie jakim się jest naprawdę, a nie jakim się potrafimy stać. Na to miałam wyjebane. Tak, ze szczerego serca nienawidziłam teatrów, przedstawień, tych całych szopek. I na co tak?
- Jak uważasz. - Wzruszyłam ramionami i zdjęłam słuchawki z szyi i zaczęłam się nimi bawić. - Tylko taką ją widziałam raz czy dwa - wytłumaczyłam. Na tych co nie znała patrzyła z góry. Jak inni mający się za lepszych. Przyjaciółeczki Florence też tak patrzyły. Ją znosiłam, bo byłyśmy razem w pokoju i po prostu była sobą, ale tamte. Okropne.
- No jasne, że nie. - To, że mogłam widzieć sprawców nie sprawia zaraz, że przyczyniłam się do wysypki na ciele pięknej Pumpkinówmy, więc nie kłamałam. - Ja bym je ogłuszyła - wytłumaczyłam jeszcze. Ogłuszać umiałam świetnie. W sumie to na razie jedynie ta sztuczka wychodziła mi w 100% i po prostu zawsze. Reszta wedle jakiegoś dziwnego humorku nie wiadomo kogo.
Zoja
Zoja
wielkie mi halo


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Konstanty Sob Maj 21, 2011 6:51 pm

Mimo wielu usilnych prób nie potrafiłem sobie tego darować. W takich chwilach wcale nie dziwiłem się, że nikt z rodziny nigdy nie był ze mną tak bliska jak chociażby Gerda, albo Fangora. Znaczy z Miszą zawsze miałam lepszy kontakt, ale... Ale było to ale, którego nie potrafiłem dokładnie sprecyzować. Widocznie za każdym razem jak stykałem się z krwią Berliozów wariowałem i zachowywałem się dokładnie tak jak nie powinienem. Gdy trzeba było bym był twardy - płakałem jak mięczak, gdy trzeba było przejąć się jakąś rzeczą - zupełnie nie pojmowałem dlaczego, gdy trzeba było zachować zdrowy rozsądek i uważać na to co mówię, bo mogę kogoś tym zranić - ja zwyczajnie wyrzucałem z siebie same głupstwa.
- Przepraszam, naprawdę nie miałem nic złego na myśli. I nie daruję sobie tego, nie potrafię - westchnąłem. Nie wiem dlaczego ale czasami miewałem wrażenie, że Zoja specjalnie od czasu do czasu mnie dręczy swoimi fochami. Nie, nie mogło tak być. Ona była na to zbyt mądra i miła. A może? Ja się nie znam. Nie potrafię ocenić żadnej osoby, jeżeli ta ma zbyt bardzo skomplikowaną osobowość. Nie jestem w stanie ocenić tego na jakim stopniu ona żartuje, nabija się ze mnie, czy cokolwiek innego. Ja byłem miarę prosty w obsłudze, bo mną kierowało jedynie chęć szczęśliwego zakończenia tej bajki. Ale inni... Inni to była już całkiem inna bajka.
- Nie ocenia się ludzi po jednym, czy dwóch spotkaniach, albo też po opiniach wypowiadanych przez innych. Venus jest wspaniałą osobą - mruknąłem. Nie lubiłem sytuacji, w których byłem zmuszony bronić własnego zdania, bo zawsze brakowało mi odpowiednich argumentów. Znaczy... Gdy rozmawiałem na mniej poważne sprawy miałem ich cały zapas, na przykład podczas dyskusji na temat jakiś wierszy. Ale gdy schodziło na tematy bardziej przyziemne, dotyczące codziennego życia, nagle okazywało się, że jestem na przegranej pozycji w tej dyskusji. - Przerażasz mnie - przyznałem w końcu, gdy Zoja wspomniała o ogłuszeniu. Jakoś trudno było mi dostrzec w tym wszystkim żart, a wręcz przeciwnie. To brzmiało zbyt poważnie i naprawdę obawiałem się tego co siedzi w głowie tej dziewczyny. Gdyby nie to, ze dziś i tak już wystarczająco u niej sobie przeskrobałem, pewnie może i odważyłbym się wspomnieć na głos o tym. Ale w takiej sytuacji siedziałem cicho.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Zoja Sob Maj 21, 2011 8:29 pm

Machnęłam ręką. Jednak miałam serce i nie mogłam go tak długo dręczyć. Małymi kroczkami do celu. Malutkimi, by nie spłoszył się.
- Potrafisz, bo nie mówiłam poważnie i udawałam - poinformowałam go, przywracając wreszcie szeroki uśmiech mej twarzy. Tak było o wiele lepiej. Nawet przetrzymałam tak dyskusje o Venus.
- No dobrze. Pełen podziw, że ją tak bronisz. - To naprawdę było niezwykle widzieć jak nie kto inny, a stryjek tak bardzo stara się przekonać mnie do swej racji. W sumie mogłam uznać, że wygrał, bo faktycznie on ją znał osobiście, a ja z opowieści. Mniejsza z tym. Jak widać można wciągnąć go w dyskusje, nawet jeśli dopiero poczynał raczkować. Niedługo zacznie krzyczeć na innych, a ja będę kipieć z dum normalnie. - Może mnie kiedyś jej przedstawisz osobiście i wtedy zobaczę jaka jest - podsunęłam pomysł. Nie liczyłam, że ona będzie chciała ze mną rozmawiać, ale może jakbym podrzuciła, że pochwalam klub celibatu? Kto wie.
Uśmiechnęłam się zadowolona, słysząc, że "przerażam go". I to tylko dlatego że poinformowałam go o tym co potrafię. Wielkie mi halo. Ja bym powiedziała, że przerażający to jest fakt, że on to widzi cały świat w przeróżnych kolorach. To dopiero jest dziwne. Jakby się komuś z tego zwierzył to by pewnie chcieli wiedzieć co brał, że daje takiego kopa.
- Wiesz tylko to umiem. Znaczy mogłabym spróbować z jękami i resztą odgłosów przy seksie i... o wiem! jęczeniu ich imion, ale bym nie umiała. - Kiedyś się nauczę. Muszę. To dopiero będzie fajne. Teraz pozostawało liczyć, że Kostka nie przerazi kierunek rozmowy. Już się rumienił przy temacie kochania kogokolwiek. Stryjaszek był słodki jednak.
Zoja
Zoja
wielkie mi halo


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Konstanty Nie Maj 22, 2011 11:17 am

- Udawałaś? - zapytałem całkiem zdezorientowany tym co się dzieje wokoło mnie. Dlaczego udawała? Co udawała i w jakim celu? Że niby wcale się nie gniewa za to, że tak bezwstydnie określiłem jej nietrwałość uczuciową? Z pewnością nie powinna mi tego wybaczać, bo to nie byłoby właściwe. Ja bym nigdy specjalnie na nikogo się nie gniewał, po pierwsze nie mógłbym się tak zachować z powodu mojej osobowości, a po drugie nigdy nie miałem powodu. Przecież tylko ja zawsze popełniałem błędy, wszystko zawsze było moją winą. Nie miałem prawa by wymagać czegoś od innych gdy moje zachowanie pozostawiało wiele do życzenia. To jednak nie zmieniało faktu, że nie rozumiałem zachowania Zoi. - Dlaczego udawałaś? Mogłabyś mi wytłumaczyć? - zapytałem starając się by nie zabrzmiało to zbyt dziko. Tylko ja potrafiłem zadawać tak pozbawione sensu pytanie, na które każdy zwyczajny człowiek znał odpowiedź, jedynie mi sprawiały one trudność, do tego stopnia, że musiałem pytać moją bratanicę by wytłumaczyła mi coś tak prostego. Bo to na pewno było proste, tylko ja nie potrafiłem to do siebie dopasować.
Jeszcze ten nieszczęsny problem Venus. Tak, zadziwiająco dobrze jej broniłem i cieszyłem się, że Zoja to docenia i zauważa. A jeszcze bardziej cieszyło mnie to jak wyraziła chęć poznania jej osobiście. Tak własnie powinno się prawidłowo postępować i byłem dumny z dziewczyny, że zaproponowała taką rzecz.
- Oczywiście, że cię przedstawię! - zawołałem z wielkim entuzjazmem. - A może chciałabyś udać się na kolejne spotkanie klubu? Tym razem musi się udać, tego jestem pewien! - może zareagowałem ze zbyt wielkim przejęciem. Jak mówiłem, byłem dziwny i nikt temu nie ma prawa zaprzeczyć.
Zdecydowanie nie podobał mi się temat na jaki schodziła ta rozmowa, do tego stopnia nawet, że po raz kolejny nie wiedziałem co odpowiedzieć. Gapiłem się jedynie na Zoję otwierając i zamykając usta. W końcu jednak zebrałem się w sobie.
- Dlaczego miałbyś to robić? - kontynuowałem swoją "przerażoną" wypowiedź. Zadawałem dzisiaj zbyt wiele oczywistych pytań, nie powinienem się interesować aż tak bardzo.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Zoja Nie Maj 22, 2011 11:36 am

Przekręciłam oczami, wzdychając nad dziwnością pytania stryjaszka. Świat Kostka musiał być niezwykle prosty i on naprawdę zupełnie nie nadawał się do życia w takiej grupie jak tutaj.
- Bo mi zabrałeś papierosa? Taka mini zemsta. Boniu Kostek, jak ty tu w ogóle przetrwałeś? - Też bym chciała trafić do grupy tak miłych osób. A może to chodziło o to, że on się nie starał zajść nikomu za skórę, bo ja to i owszem. Nie wiem. Nie chce mi się nad tym zastanawiać, ale coś w zachowaniu Konstantego musiało być skoro działało. - Jak ci się udaje być dla każdego tak miłym? A co do spotkania to chętnie się wybiorę. - Trochę z racji tego, że chce się pośmiać, a trochę, bo to naprawdę dobra myśl jest. Jakimś cudem sporo dzieciaków się namnożyło w rezydencji. I to nie tylko opiekunów, a i zwykłych rezydentów. - Chce zobaczyć jak to wygląda.
Roześmiałam się.
- Dla frajdy? Wiesz, Kostek niektórzy robią rzeczy głupie, bo chcą się zabawić. To o wiele ciekawsze niż sztywniactwo. Patrz, nawet nie rozsiadłeś się na tym fotelu, tylko tak siedzisz jakby ci ktoś kij do pleców przywiązał, byś siedział prosto. Ja bym tak nie umiała. - Byłam zbyt ruchliwa. Non stop coś szarpałam, bawiłam się czymś. Teraz maltretowałam swoje ulubione, zielone słuchawki. Takie rzeczy nigdy nie mogły ze mną długo wytrwać, bo zawsze okazywało się, że tym razem szarpnęłam za mocno i kabelek się wyrwał. Miałam pod łóżkiem już kilka rozwalonych par. Byłam okropna i niczego nie szanowałam.
Zoja
Zoja
wielkie mi halo


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Konstanty Nie Maj 22, 2011 4:49 pm

Słowo zemsta nie miało miejsca w moim słowniku i naprawdę czasami musiałem się naprawdę długo zastanawiać nad sensem niektórych działań, które są wywołane właśnie zemstą. Nawet jeżeli ta zemsta miała być mini. Ech, ja sam nigdy nie byłbym zdolny zrobić coś bo jestem na kogoś z zły z jakiegoś powodu, znaczy dzisiaj zabrałem Zoi papierosa, ale sami widzicie jak to przezywałem. pewnie gdybym mógł cofnąć się w czasie zrobiłbym całkiem co innego.
- A czemu miałbym nie przetrwać? Wiesz tu zadziwiająco jest całkiem inaczej niż w domu. Bycie miłym pozwala ci zdobyć pewnych przyjaciół, z którymi później można trzymać - powiedziałem szybko cichym głosem. Może i Zoja chciała bym był bardziej towarzyski, ale chyba dzisiaj nic nie osiągnie. Aktualnie wyczerpałem wszystkie zapasy otwartości i marnie widzę dalej naszą rozmowę, bo miałem coraz mniejszą ochotę by jej w jakikolwiek sposób odpowiadać. - Zabiorę cię - zapewniłem jeszcze raz identycznym tonem jak poprzednio. Nie wiem czy Zoja mnie rozumiała, ale nie miałem zamiaru nic zmieniać. W ogóle odechciało mi się tego całego spotkania. Najchętniej wróciłbym do swojego pokoju, zadzwonił po Gerdę, albo i nie. Po prostu coś zrobił innego niż ślęczenie tutaj.
Podobnie jak nie rozumiałem pojęcia zemsty, podobnie nie rozumiałem definicji dobrej zabawy według Zoi. Jak dla mnie bardzo niewiele było potrzebne do szczęścia i wspominałem o tym wcześniej. Zdecydowanie nie postąpiłbym w taki sposób jak dziewczyna jedynie w celu rozrywkowym. I kompletnie nie wiedziałem co miała do pozycji w jakiej siedziałem. Siedziałem tak tylko dlatego by nie zasnąć, a ona od razu przypisuje mi sztywniackie cechy. Nie jestem sztywniakiem. A może jestem? Boże. Jestem. Próbowałem jakoś zmienić swoją pozycję, ale nie wyszło. Dlatego wstałem.
- To ja chyba może pójdę - wymruczałem pod nosem.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Zoja Nie Maj 22, 2011 5:07 pm

Spojrzałam na niego zaskoczona. Pewnych przyjaciół to się miało i całe dnie nudziło. Super sprawa, nie ma co. Ale jak widać dla niego tak. Poza tym to miejsce sprawiało, że dom i tamtejsze przetrwanie przy tym wydawało mi się niczym. Dobrze, może przesadzałam przez to, że raz wpadłam na trening nadnaturalnych, ale serio tu można było sobie zrobić potężne kuku. Cóż z tego, że zaraz ktoś przybywał kto umiał to naprawić, gdy kuku w psychice zostawało? Już raz miałam tak, że całe życie mi przebiegło przed oczami. To wtedy, gdy tamtemu udało się wyrwać drzewo z korzeniami! Wyrwał je! A potem przyleciała jakaś dziewczyna i zaczęła się drzeć, że drzewo czuje i je to bolało. Paranoja. A i jeszcze facet wymieniający uwagi z mikrofalówką, bo jego dziewczyna chyba za bardzo interesuje się innymi dziewczynami. Jeszcze nigdy tak szybko nie spieprzałam z kuchni.
- Ne każdy jest taki miły - mruknęłam, może bardziej do siebie niż do niego. Ten jego nastrój: nie chce mi się mówić, mi też się począł udzielać. Niestety, gdy jedno milczy to drugie nie ma ochoty na chama ciągnąć rozmowy, a gdy stwierdził, że chyba pójdzie ja również się podniosłam. Tak szybko, że słuchawki zleciały z mych kolan i musiałam je podnosić z ziemi. - No to pa - mruknęłam. Wspięłam się na palce i cmoknęłam go w policzek, bo mimo wszystko Kostek był sobą i zawsze nim będzie, a za to nie mogłam go nie kochać. A to, że nie radził sobie z ludźmi? Jeszcze nad tym popracujemy. Uśmiechnęłam się jeszcze i już mnie nie było. Irvingu! Ile ja o tobie nie myślałam!

/ zt/
Zoja
Zoja
wielkie mi halo


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Heidi Sob Cze 11, 2011 8:57 pm

/ łazienka

No i nie potrafiłam go znaleźć. Za chuja. Pytałam się chyba o niego z milion osób, ale nikt gościa nie kojarzył i coraz bardziej nabierałam przekonania, że Eliska mnie w konia zrobiła. Ale kotek? Ona by tak nie potrafiła. Ona mnie kochała, ja kochałam ją, byłyśmy takimi kochankami. A kochanków się nie okłamuje, bo przestają być oni kochankami, a przed nimi ma się kolejnych kochanków. Czyli musiała mówić prawdę. Widocznie jej prawda nie była jednak prawdą, o której wiedzieli wszyscy. Była jakąś nieliczną. A ja tak pragnęłam poznać księcia. Byłam stworzona do ich poznawania. Znaczy nie wiedziałam jaki byłby ciąg dalszy tej historii, ale póki jestem w takiej formie musiałam korzystać z życia. I go spróbować sprowadzić na bardzo złą drogę.
Wyszłam na balkon nadal o nim rozmyślając i zastanawiając się w jakim jest wieku, jakiej karnacji, czy blondyn, czy brunet. W sumie mógłby być nawet czarny. Czarni mają wielkie stopy. Ale skoro to europejski książę nie miałam na co liczyć w tej sprawie. Podeszłam do barierki i oparłam się o nią łokciami.
- Romeo, gdzie jest mój Romeo? - westchnęłam i zachichotałam przypominając sobie, że właśnie tak księciunio kazał się nazywać. Właśnie dla tej dramaturgii postanowiłam się pojawić na balkonie, a potem dalej szukać. W końcu kiedyś go znajdę. Tylko teraz przerwa. Na szluga.
Heidi
Heidi
czy Lulu?


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Go?? Sob Cze 11, 2011 9:49 pm

[spiżarnia]

Śmiech.
- Bliżej niż myślisz. - niski, lekko chrypiący głos o zadziornej nucie. Dzięki informacjom zdobytym od tych mutantów najpierw znalazłem się na dworze. Nawet drogi wyjaśnić nie potrafią. Ale czemu nie wykorzystać takiej okazji? Przyczaiłem się pod balkonem, który wyglądał na solidny i miał takie coś, po czym można było się wspiąć. Nie byłem pewien, czy moja księżniczka przypadkiem już sobie nie poszła, ale westchnienie niewidocznej z mojego ukrycia dziewczyny upewniło mnie, że jestem w dobrym miejscu. Umiem się wspinać. Udowodniłem to właśnie teraz - już po chwili przełaziłem przez barierkę, uśmiechając się zawadiacko.
- Witaj księżniczko. - poszerzyłem uśmiech, otwarcie lustując wzrokiem sylwetkę blondynki, od góry do dołu, ze szczególnym uwzględnieniem strategicznych miejsc. Wynik obserwacji mi się spodobał. Nawet bardzo. Wróciłem wzrokiem do jej twarzy, nie kryjąc swojego zainteresowania. Była odrobinę starsza. Ale ja jestem dojrzały jak na swój wiek i dl tego prawnie dorosły. Lubię starsze. Szczególnie, jeżeli wyglądają jak ta tutaj. Ponętnie, uroczo, wyzywająco. Miała w sobie coś przyciągającego. Nie musiała używać daru. Przynajmniej na tym etapie.
- Więc co mogę dla ciebie zrobić? - podszedłem parę kroków bliżej, nie wiedząc na czym skupić wzrok. Czy na jej oczach, zmysłowych ustach, a może biuście, czy jednak nogach? Trudny wybór. Na wszelki wypadek nie rezygnowałem z niczego. Bez problemu mogła odczytać moje zamiary w błyszczących oczach i bezczelnym uśmiechu, ale wyglądała na osobę, z którą ktoś taki jak ja pewnie się dogada. Co do tego nie miałem wątpliwości.
- Ty mnie znasz, a ja ciebie nie. - ton głosu wskazywał, że chcę ją poznać i to bardzo. No bo ona wiedziała jak mam na imię, a ja jej nie znałem. Choć, czymże jest imię? Durna książka. W gruncie rzeczy zawsze przy niej zasypiałem - była całkowicie bezsensowna i nieżyciowa. Rozwleczona. I tylko gadali. Dziękuję serdecznie za takie coś. Podszedłem parę kroków bliżej, bez zbędnych ceregieli kładąc dłonie na biodrach blondynki i przyciągnąłem ją do siebie. Niezbyt delikatnie. Książęta całują świetnie, bo potrafią nawet wybudzić z wiecznego snu. Szczególnie wieczorem, gdy mają prawie siedemnaście lat, są mną, i sprawdza to tak fajna dziewczyna.
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Heidi Sob Cze 11, 2011 10:13 pm

No patrzcie moi państwo, więc to nie była wcale ściema, choć zaczynała wątpić w to co wierzyłam. Już planowałam nawet jak bardzo oberwie się kotkowi i co będzie musiała uczynić by mi wybaczyć, a mówię wam, plany były naprawdę wielkie i nie wiem czy przeżyła w jednym kawałku to wszystko. Raczej wątpię. Na całe szczęście nie musiałam dłużej planować moich makabrycznych zamiarów. Bo pojawił się on. Nie miałam pojęcia, czy z dołu usłyszał moje dziwne pytanie wyjętej z książki, której nawet nie czytałam, filmu również nie oglądałam, bo przyznajcie: cholernie nudny i gdyby nie Dicaprio nie byłoby na co popatrzeć. Tak więc żeby być już całkiem szczerą: tamten wers znałam po prostu od Heidi, a na ile był prawdziwy to już nie wiedziałam. W każdym razie paliłam sobie z dobre pół minuty zanim zauważyłam jak ktoś się próbuje wspiąć tutaj. Z dołu. Z ogrodu. Pojebało? Sama nie wiem, ale to było zajebiście zabawne. I pewnie romantyczne, ale ja tam tego nie dostrzegałam.
- Romeo? - zapytałam jeszcze raz prostując się i stając do niego frontową częścią. Co za pierdolone szczęście! Heidi zawsze uważała się za pokrzywdzoną przez los i nie dostrzegała jakie szczęście czasem się jej przytrafiało. Ja natomiast zawsze szukałam szczęścia i nie przywykłam do tego, że samo mi się pcha przed nos. To było naprawdę niewiarygodne, ale nie zamierzałam narzekać. - No proszę, co za zaszczyt mnie pierdolną! Ops - zakryłam ręką usta. - Tak się chyba nie wyraża przy księciu, bo chyba jesteś nim? Czy się mylę? - musiałam się upewnić, bo nawet ja miałam jakiejś zasady. Jeżeli chłopak wchodzący mi w drogę wyglądał na młodszego i nie był wystarczająco interesujący, to niestety nie zwracałam na niego uwagi. Nie byłam jakiś pedofilem i gdy dzieciaki mnie zaczepiały z wyraźną chęcią tego tego, potrafiłam się powstrzymać. Ale przy księciu? Nie sądzę by takie kuszące ciacho nie obeszło się bez bonusu. - Mi możesz mówić, jeśli tylko sobie tego życzysz, jakkolwiek tylko zechcesz. Nawet Julia, czemu nie? - odpowiedziałam zaskoczona tym jak szybko można było rozgryźć jego zamiary, które nie powiem... Podobały mi się wyjątkowo. - Nic nie musisz robić, czy ja wyglądam na wymagającą dziewczynę? Nie odpowiadaj - przyłożyłam palec do jego ust. Na samym początku nawet nie zamierzałam używać swojego talentu, a gdzie tam. Po pierwsze na razie nie był potrzebny i nie wiadomo czy w ogóle dziś będzie. No chyba, że nie będę w stanie się opanować. A po drugie, czy nie zasługiwałam od czasu do czasu na rozmowę z jakimś chłopcem? Dlatego ten palec przy jego ustach nie tylko miał zapobiec odpowiedzi, lecz i ewentualnym zbyt szybkim potoczeniem się akcji. - Co sprowadza, a raczej jaki talent sprowadza, tak wielką osobistość w nasze skromne progi?
Heidi
Heidi
czy Lulu?


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Go?? Sob Cze 11, 2011 10:45 pm

Ha, gdyby takiego słownictwa użyła przy moim arcyszanownym i nadmuchanym przez swe ego starszym bracie, musiałaby go przepraszać najmniej tydzień. Chociaż, on nigdy nie interesował się dziewczynami. A szczególnie takimi. Głównie od czasu, gdy raz się stłukliśmy do tego stopnia, że stał się bezpłodny. Oprócz nas nikt tego nie wie, nawet ojciec. Pasuje mi to. Nie chcę byś tym rządzącym księciem. Aleee, jak już dają to biorę. A potem przejmę władzę nad światem. Nikt nie mówił, że syn władcy zawsze musi być normalny.
- Oczywiście, że jestem księciem. - potwierdziłem, urażony jej wątpliwościami. Przecież jestem tak książęcy, że hej i ojej! Zraniła moje uczucia, porównując mnie do tego plebsu, z całym szacunkiem dla niej. I kij z tym, że sam niekiedy od tego uciekałem - chociaż wbrew pozorom bez względu na wszystko wolałem nazywać się Romeo niż Hans. Nawet gdybym był nieksięciem, zmieniłbym tak durne imię. Romeo jest takie... międzynarodowe. A Hans i tak wszystkim kojarzy się z Niemcami, bo większość nawet nie ma pojęcia, gdzie leży Liechtenstein. Aż do czasu, gdy pznają księciunia, to nagle wszystko wiedzą. I dowiaduję się, że pochodzę z kraju nad Bałtykiem, albo z włoskiej wyspy. To jest chore.
- Przy mnie żadna trawka nie jest ci potrzebna, kotku. - wyjaśniłem. - Tylko ktoś musi znaleźć do tego włącznik. Tylko kto? - posłałem jej niewinne spojrzenie. Ej, ona dziwna jest! Nawet jej palec był fajny, kiedy dotykał moich ust i przeszkadzał mi przetestować mój wpływ na dziewczynę. Która Julką z pewnością nie była, ale z braku innych danych niech już będzie nią, jak chce. Mi to tam różnicy nie robi, bo nią nie jest, ale cóż. Nieco rozchyliłem usta. Ja wiem, to chore sprawdzać, jak smakuje jej palec, ale ona mnie cholernie fascynowała.
- A ty co tu robisz? Masz rentgen w oczach i widzisz, co mam pod ubraniem? - roześmiałem się. Łazi za mną ten wzrok i łazi. Chciałbym mieć taki dar, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma, a jakby nie patrzeć, mój dar jest całkiem spoko.
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Heidi Nie Cze 12, 2011 12:34 am

Coś czułam, że zraniłam go tym swoim pytanie, ale mnie to jakoś obeszło. Bo teraz byłam zajęta czymś zupełnie innym. Takim jak obserwowanie z bliska tego co dokładnie Romeo ma do zaoferowania oprócz swojego tytułu i bogactwa. Choć te dwa ostatnie wynagradzałoby nawet to gdyby był garbatym, wyłysiałym i szczerbatym facetem, który nie mógłby przestać się ślinić i seplenić. Całe szczęście, że daleko mu było do takiego obrazu, ba stanowił wręcz przeciwieństwo tego co przed chwila opisałam. Był odrobinę wyższy ode mnie, ale przecież z takim wiekiem (bo nie dawałam mu więcej niż siedemnaście) miał jeszcze spore szanse na parę dodatkowych centymetrów. Takie serio szanse. Jego blond włoski były na swój sposób urocze, błękitne oczęta również. A ten zadziorny, królewski uśmieszek dopełniał idealny obraz jego osoby, tak że chciało się na niego patrzeć.
- Jak w ogóle raczyłam się o to zapytać - westchnęłam odrywając swoją dłoń od niego i odgarniając swoje włosy. Odsunęłam się od Romea i oparłam swobodnie o barierkę swoim tyłkiem. Akurat w tym byłam podobna do Heidi, nigdy nie widziałam niebezpieczeństw i nawet nie pomyślałam sobie, że barierka jest stara i mogłaby tak całkiem przypadkiem się połamać. Albo Romeo wcale nie okazałby się Romeem, a jakimś psycholem gwałcącym kozy i wyjadającym ludziom wnętrzności. A taki smakowite kąski jak ja spadające z balkonu to tylko wielki rarytas. Nie widziałam tego wszystkiego. Widziałam jedynie księcia, z którym wiązałam pewne nadzieje. - Nigdy nie zajmowałam się poszukiwaniami, ale jestem gotowa na wszystko. Więc jak myślisz, od czego najlepiej byłoby je zacząć? Jakaś mała sugestia na start? - zapytałam choć przecież wcale jej nie potrzebowałam, doskonale wiedziałam jaka droga wiedzie do... jak to on określił? Włącznika. Dosyć dziwnie i jakoś nie miałam pewności czy chodzi mu o to co mi chodzi. Zawsze jednak warto zaryzykować. Choć jego kolejna wypowiedź odrobinę mnie zbiła z tropu i zaniepokoiła. Choć nie, nie zaniepokoiła. Zaniepokoić to mogła Heidi, która nie cierpiała takich tekstów, bo czuła się wtedy strasznie niezręcznie. Pewnie nie mogłaby znieść myśli, że ktokolwiek mógłby bez jej zgody obejrzeć ją nagą. Pierdolona cnotka. - Nie, nie mam rentgena - zaśmiałam się uroczo. - Ale nie powiem ci co potrafię, bo to jest taka moja słodka tajemnica. Jak zasłużysz to się dowiesz. - A jak się dowiesz to najpewniej chwilę później zapomnisz. Jak ja to kocham!
Heidi
Heidi
czy Lulu?


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Go?? Nie Cze 12, 2011 4:51 am

No właśnie, jak mogła? Chyba sobie napiszę markerem na czole: KSIĄŻĘ, albo sobie zrobię naszywkę z koroną. Co wcale nie oznacza, że ja umiem szyć i szyję. To babskie, okej? Przyszywanie naszywek to NIE SZYCIE. Wyszywanie na serwetce jednego przekleństwa w siedmiu językach też. Serio, nawet nie rozumiem jak mogłaby mieć przez sekundę wątpliwości co do jego pochodzenia. Czy naprawdę nie wyglądam dostatecznie książęco? Zacznę nosić te durne stroje, to od razu będzie wiadome. Nie, nie byłbym w stanie założyć czegoś takiego, bleee. Przynajmniej działam z zaskoczenia, incognito (eee, jako nie ja).
- Od mojego pokoju. - zaryzykowałem, opierając palec na dużych okularach i zsuwając je minimalnie z nosa, by mogła sobie obejrzeć w kolorze moje oczęta, a ja ją. Zresztą, ten wzrok działał. Na ogół. Taki ani to słodki, ani drapnieżny, ani pewny siebie. Taki mix jak w Plusie. Jenyyy, jaki ja jestem bezpośredni. Ten typ tak ma, dzieciaczki. No bo jeżeli widzę miłą koleżankę, to czemu mam owijać w bawełnę? Nie wyglądała na taką, która by tego potrzebowała, jak te nibycnotki niezdecydowane, które trzeba było drążyć krok o kroczku. Zwykle się udawało, taki mistrzunio ze mnie. Tym darem to mnie zaciekawiła. Ale ja nie wypytuję - sama mi powie, pewnego dnia. Bo tak coś czuję, że może ta znajomość będzie nawet odrobinę dłuższa. Niż bywają takie znajomości, niestety. Ja tam uważam, że jak się znajdzie dwójka odpowiednich ludzi to zajęci będą mieli odpowiednio długo i odpowiednio często. O ile łapiecie, o co chodzi księciuniowi. Stałem i gapiłem się na nią - trzeba przyznać, że w jej ruchach i sposobie oparcia się o barierkę widziałem pewną grację i drapieżności. Cholercia, w sumie nie wiedziałem, które z nas będzie ofiarą, a które drapieżnikiem, ale zabawa zapowiadała się przednia (znaczy fajna). Rzuciłbym się na nią od razu, ale primo (raz), balkon to taka strefa pół-na-dworze, czyli jak dla mnie zbyt na oczach ludzi, których niby nie ma, a jednak są - jak w Amazonii, kurka. Secundo (dwa), chcialem sprawdzić mój pokój. Terio (trzy), ta gierka nie była najgorsza. Tak czy inaczej, jak widać żaden z argumentów nie angażował złożoności mojego umysłu czy rozsądku, który paplał coś o chybotliwej dość barierce, a ja to swoim zwyczajem ignorowałem. No problemo.
W sumie teraz gadał coś jeszcze o tym, jak to ludzie wykorzystują innych do swoich niecnych celów (ja wykorzystuję, ale to nic niecnego, serio), coś tam było o poszanowaniu korony i członka rodziny książęcej, że wcale tej nibyJulki nie znam (nic nowego, przecież o to chodzi, żeby ją poznać) i że jestem nadętym byczkiem, co w sumie też już bywało, całkiem często. Opinię mojego rozsądku mam głęboko gdzieś, w przeciwieństwie do instynktu. Tego gościa szanuję i chodzimy razem na soczek bezalkoholowy. Piwa bezalkoholowego bym nie tknął, to takie babskie - bo to właściwie przecież bez sensu jest. Jak cała moja egzystencja (życie). Ale spoko luuuuz.
Czekałem teraz sobie, aż się dziewczę zdecyduje wreszcie, porzuci ten balkon i uda się ze mną do pokoju. Głupio byłoby, gdybym po drodze się zgubił, ale wierzyłem w swój zmysł orientacji i to, że jak już odnajdę piętro chłopaków, to starczy. Ktoś mi to tłumaczył, zasadniczo to słuchałem jednym uchem, ale kij z tym.
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Heidi Nie Cze 12, 2011 10:07 am

Jednak nie wystarczało mi same opieranie się o barierkę, to było za mało efektowne i ryzykowne. A ja lubiłam żyć na krawędzi, cokolwiek to oznaczało, bo chyba nie chodziło o to, że aktualnie mieszkam na jakiejś krawędzi świata i nie wiadomo, czy za tamtą górą co stąd widać nie ma wielkiej przepaści prowadzącej do jakiejś części żółwia, który trzyma na swojej skorupie całą masę ziemską. Nie żebym w to wierzyła, ale wielki żółw wydawał się o wiele ciekawszym rozwiązaniem niż te całe planety, galaktyki i wszechświaty. W każdym razie skoro już mowa o krawędzi to postanowiłam się wspiąć tyłkiem na barierkę. Niestety w tej pozycji raczej nie szło założyć nogi na nogę, a jedynie siedzieć w rozkroku. Nie mówię, że mi nie odpowiadało świecenie majtkami, tyle że ja wcale nie wiedziałam jakie majtki dziś postanowiła założyć Heidi. Czułam, że na pewno nie są to stringi. A chuj, jakoś nie mogłam się tym przejmować gdy właśnie miałam okazję poznać najprawdziwszego księcia.
- Pokoju? No proszę, myślałam, że ci chociaż jakąś komnatę tu przyznają. Ciekawa jestem czy ta klitka odpowiada twoim standardom - prychnęłam. Jakoś nie wyobrażałam sobie jak jakikolwiek książę mógłby mieszkać w takim miejscu. Gdybym ja miała takich starych jak on kazałabym wybudować na terenie rezydencji swój własny prywatny pałacyk. Niestety moja matka nigdy za bardzo nie przejmowała się moim losem. Znaczy losem Heidi, ja tam nie znałam tej kurwy. Żadna strata, chyba. Chociaż byłam pewna, że mnie by bardziej polubiła niż jebaną cnotkę. Jej nie dało się lubić. A propo niej, ciekawe czy ona byłaby zadowolona ze spotkania z takim osobnikiem. Pewnie posrałaby się z przejęcia. Ha! We wszystkim jestem od niej lepsza. - A ty książę? Co sprawiło, że jesteś jeszcze bardziej niezwykły niż jesteś? Co w sobie masz oprócz tej błękitnej krwi? - zapytałam. Oglądałam sobie kiedyś jakiś film, w którym mordowali siedmiu książąt i za każdym razem gdy podcinali im gardło na serio leciała błękitna krew. Potem już miałam niezłe wątpliwości czy tak nie jest aby naprawdę. Niestety zdrowy rozsądek wziął swoje i porzuciłam te myśli. Choć nie powiem, że z chęcią bym to sprawdziła.
Heidi
Heidi
czy Lulu?


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Go?? Nie Cze 12, 2011 10:39 am

Co jak co, ale książę, nawet jeżeli chodzi o mnie, to nadal książę. I jest parę zasad, które bądź co bądź wryto mi siłą w pamięć. Szkoda tylko, że pominięto parę luk. Ale cóż, nie przewidzieli, że będę sięgał dalej. Moim nauczycielom się nawet nie śniło, że taki księciunio może odstawiać tego typu zabawy. Ad rem (znaczy, wracając).
Nie biję dziewczyn, ustępuję miejsca starszym paniom, nie gapię się na gacie. Nie i już. Chyba, że jest sytuacja, która tego wymaga. Jej nikt nie przewidywał, więc na ten temat żadnej regułki wbitej nie mam. To dziwne, wiem. Ale mi pasuję. Problem został za mnie częściowo rozwiązany - pozostało mi tylko gapić się na przemian na jej biust i twarz, jednak jakaś wpojona mi swego czasu kultura sprawiała, że mój wzrok jednak w większości przypadków wybierał to drugie. Taka skaza zawodowa.
- Bywało lepiej. - przyznałem. Kurczaki, nie moja wina, no nie? Znaczy, ja osobiście wolałem pokój niż pałacyk. Bo, do pałacyku musieliby przysłać mi służbę, ja robiłbym bałagan, oni by sprzątali, a potem nie mógłbym nic znaleźć. Poza tym, ojciec robiłby mi wielką łaskę (nie mam głowy do comiesięcznego opłacania rachunków, a to Norwegia, więc nie miałbym innego wyboru), a ja nie lubię, jak on mi robi łaskę. Łaskę to on mi zrobi, jak wreszcie przekaże tron Józkowi (taka skaza, że moje imiona są imionami mojego brata, tyle że od tyłu), a potem Józio się będzie musiał przyznać, że z niego baba, a nie chłop i ojczulek odda mi władzę. No chyba do tego się nie posunie, żeby zrobić aferę, że nie jestem godzien, nie? Zresztą, mamy same kuzynki, a ten jeden pożal się babciu hrabia też jest baba, a nie chłop. Więęęc. A matki nikt nigdy nie pytał o zdanie. Jak mnie rodziła, to też jej nikt nie pytał o zdanie. Właściwie, większość myśli, że ona już kopnęła w kalendarz, a ona skacze sobie po tym świecie jak kózka jakaś. Nie może już na ojca patrzeć i dlatego mieszka sobie w rezydencji na Sycylii, kurtka. Otoczona pewnie jakimiś kochasiami. A niech sobie żyję, jest całkiem spoko. Jeździ na motorze. I cośtam mówiła, że chce się rozwieść, ale woli mieć dostęp do kasy. Też bym tak wolał.
- Wiesz, serio mam błękitną krew. Sprawdzałem kilka lat temu, potem mnie do szpitala odesłali, bo się w złym miejscu pociąłem. - straszyli, że niby umrę, ale ja jestem zbyt cudny, żeby umierać. Zresztą, czego nie robi się dla księcia. Ja wcale nie jestem emo, ale to mnie pasjonowało, chyba mogę się zastanawiać, nie? A Józek nie ma błękitnej krwi, tylko taką sraczkowato - fioletową.
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Heidi Nie Cze 12, 2011 2:38 pm

Gdybym ja została wychowana w luksusach, pewnie za nic nie mogłabym się przestawić na nic innego. Znaczy gdyby Heidi była wychowana, a przecież mogła być. Głupia zrezygnowała i całe swoje życie spędziła obok warsztatu samochodowego pomagając ojcu. Naprawdę... Co za człowiek. Za nic nie potrafiłam ją zrozumieć. Podobnie jak w tej chwili nie potrafiłam rozgryźć Romea. Z jednej strony wyglądał na zadziornego chłopca gotowego na wszystko, a z drugiej na grzecznego i wychowanego. I od której strony miałam niby zacząć? Zawsze uważałam, że nie byłam najgorsza w demaskowaniu prawdy o ludziach. Ba, do tej pory myślałam, że nikt nigdy nie będzie potrafił niczego przede mną ukryć. No kurwa. Musiałam coś zrobić.
- W złym miejscu? To znaczy gdzie? - W salonie, w kuchni? - dodałam jeszcze w myślach choć oczywiście to było akurat głupie. Zazwyczaj nie powstrzymywałam się od takich durnych komentarzy, ale jak już mówiłam starałam się wybadać teren. Powoli i bez niepotrzebnych tekstów. - Wiesz, ja w swoim życiu robiłam naprawdę wiele rzeczy. Zrobiłam sobie tatuaż nawet u dość podejrzanego gościa, miałam kontakty z równie podejrzanymi osobnikami, ale jakoś nigdy do głowy mi nie przyszło się pociąć... - Czy ja mówiłam coś o małych kroczkach i nie gadaniu głupot? A chuj. Zawsze mogło być gorzej.
Wychyliłam się trochę do tyłu, co musiało wyglądać dosyć niebezpiecznie. Nie wiem czemu mi dzisiaj do głowy same durne filmy przychodziły, teraz na przykład pomyślałam o Pretty Women, i tym jak Julia Roberts wychyla się na balkonie próbując przełamać lęk wysokości Richarda Gere'a. W sumie romantyczna scena. Do porzygu.
- Próbowałbyś mnie złapać jakby co? - zainteresowałam się nagle.
Heidi
Heidi
czy Lulu?


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Go?? Nie Cze 12, 2011 3:10 pm

Wywróciłem oczami.
- Przegub, nie powinienem raczej używać tak wielkiego noża i trochę za głęboko przeciąłem. - wyciągnąłem do niej rękę, obracając, by mogła zobaczyć bliznę na spodzie lewego nadgarstka. Nie rzucała się jakośtam strasznie w oczy, ale widoczna była. Straszyłem nią małe dzieci kiedyś. Hehe. Najśmieszniej wyglądała jeszcze wpół zagojona - niekiedy miałem wrażenie, że moja dłoń odpadnie i będę miał taką łażącą jak rodzina Adamsów. Karmiłbym ją dropsami dla psów, chociaż pewnie połowę bym jej zabrał. Jadłem kiedyś takie, czekoladowe niby. Słodkie nie były, ale zjeść się właściwie dało. Ja jadam praktycznie wszystko. Nawet kawior. Najlepiej z łososia. I ośmiorniczki. Różne rzeczy. Zmusili mnie raz do żaby, więc potem zawsze żarłem surowe ziemniaki, kiedy odwiedzaliśmy Francję i łykałem proszek do pieczenia, a jak już miałem gorączkę to zostawałem w apartamencie i godzinami oglądałem francuskie filmy. Ckliwe. Lubię ckliwe rzeczy, bo jestem Romeo, ale bez przesady. Będę romantyczny i sentymentalny jak znajdę swoją Julię, a na razie... carpe diem.
- Możliwe, że spróbowałbym. - poznałem la(j)konicznie, opierając się o barierkę z innej strony i nie spuszczając z jej postaci spojrzenia. Była trochę niewyraźna przez te okulary, szczególnie, że to już wieczór. Rad nierad musiałem je zdjąć, zaczepiając na kieszonce w koszuli. Przejechałem dłonią po włosach, sprawdzając czy żel się dobrze trzyma na czubie. Trzymał się, spoko. Gapiłem się na nią i gapiłem, jej kołysanie było takie... hipnotyzujące. I pyk! włączył się dar. Po całym ciele rozlała się fala spokoju i odprężenia. Jak najlepszy narkotyk. Tyle, że ja nie uzależniam, tzn. nie fizycznie. Bo psychicznie to i owszem. Ale nawet normalna trawa uzależnia pół na pół, bo wszystko jest kwestią umysłu, nie tylko ciała. Zmrużyłem oczy, odchylając nieco głowę. Wspaniałe uczucie.
A potem spojrzałem na nią z zaciekawieniem, jak ona reaguje na dar. Byle nie tak jak na tamtego psychola, który zaczął śpiewać jakieś własne wytwory. Znaczy, mi to wisiało, bo w takim stanie nie trzeba się przejmować wyciem jakiegoś gościa, i tak jest fajne. Stanąłem przed nią. W sumie, wspominał coś o poziomach. Pewnie będą mnie uczyć, jak to kontrolować i dawkować. Na razie brałem co było. Czyli właściwie nie tak dużo, ale na naszą dwójkę starczy.
- I co o tym myślisz, kotku? - zaśmiałem się, unosząc zabawnie jedną brew. Aż moja ręka, całkiem bez pomocy wylądowała na jejudzie. W celach asekuracyjnych, rzecz jasna.
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Salonik z balkonem - Page 3 Empty Re: Salonik z balkonem

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach