Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Drewniany Salon

+17
Lemon
Venus
Aaron
Nessie
Meredith
Ethan
Florence
Mikaela
James
Konstanty
Delilah
Chupa
Napoleon
Ianelle
Sybilla
Ana
Mistrz Gry
21 posters

Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Drewniany Salon - Page 4 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Konstanty Sro Maj 04, 2011 5:45 pm

/ Szpital /

Z chęcią zostałbym jeszcze dłużej z Delilah w szpitalu zajmując się dzieciakami, ale niestety. Czas odwiedzin był ograniczony wszędzie, a przepisów nie mogliśmy łamać. Znaczy ja nawet bym nie miał odwagi by coś złamać, nie byłem stworzony do takich rzeczy. Gdy ktoś mi coś karze ja grzecznie to robię starając się nie narzekać. Tak wychował mnie ojciec i choć nienawidziłem go z całego serca trudno było wyzbyć się jego nauk. Zalegały one gdzieś tam we mnie przyczepione do mojej mentalności i jeżeli ktoś chciał by je naruszyć to razem z nimi rozwaliłby mnie na kawałki. Nie byłem odporny na takie rzeczy, niestety. Jeden mały cios, jedno dmuchnięcie a rozsypywałem się jak domek z kart.
Czemu przyszedłem do salonu, gdzie na pewno był tłok nie do zniesienia? Bo ostatnio właśnie w tłumie czułem się najbardziej niewidzialny. Poza tym wiedziałem, że Gasparda z całą pewnością tu nie będzie. Mogłem być o to spokojny. Za to zauważyłem kogoś innego.
- Nora? - zapytałem uśmiechając się do niej miło. - Miło cię widzieć - dodałem jeszcze. Chyba przez ten dzień spędzony z dzieciakami czułem wewnętrzną potrzebę kontaktu z kimkolwiek. A to że Nora była akurat ze swoją siostrą było wielkim bonusem.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 4 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Go?? Sro Maj 04, 2011 7:02 pm

/ Startujemy /

Jeśli ktoś wybawiłby mnie od towarzystwa Zuzi bardzo bym się ucieszyła, dziewczyna była bardzo głośna, nie podobało się to mnie ani mojej siostrze, która z przerażeniem patrzyła na mnie, jej śliczne niebieskie oczka niemal mówiły bym wyłączyła tą okropną bajkę. Na szczęście tamto dziecko znudziło się piosenkarką, która udawała gwiazdę i robiła dziwną minę, kiedy coś jej nie pasowało, po kilku minutach po Zuzi nie został żaden ślad. Skorzystałam z nowo nabytej umiejętności podnoszenia i wyłączyłam telewizor za pomocą włosów, dobrze, że były długie – nie musiałam jeszcze uczyć się wydłużania ich. Uśmiechnęłam się do siostry, zaczęłam do niej świergotać oraz zabawiać ją ulubionym misiem, kiedy do pokoju przyszedł Kostek. Strasznie go lubiłam, nikt nie był lepszym i bardziej pomocnym mężczyzną niż on. Pomachała mu wesoło, gestem zapraszając aby usiadł obok nas, mała znała jego głos, więc spojrzała w tamtym kierunku; cieszyło mnie, że rozwijała się prawidłowo, bez względu na naszą… stratę.
- Cieszę się, że tu jesteś – odpowiedziałam mu zgodnie z prawdą, lubiłam nawiązywać rozmowy i znajomości, niestety nie zawsze miałam na to czas.
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 4 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Konstanty Sro Maj 04, 2011 7:53 pm

Zawsze mnie dziwiło jak ludzie z entuzjazmem reagują na moje przybycie, to było takie dziwne i nie na miejscu. Przecież nic nie myło we mnie co by mogło powodować taką radość, zupełnie nic. Byłem zwykłym szarym człowiekiem, którego czasem przerażało wszystko dookoła. Nie potrafiłem rozmawiać z ludźmi bo wszystkiego się wstydziłem, a oni mimo wszystko mnie lubili. Nie potrafiłem tego pojąć, ale walczenie z tym byłoby z mojej strony bardzo głupie. Bo przecież to chyba dobrze, że właśnie tak reagują, a nie inaczej. To była dobra reakcja i powinienem być zadowolony. Ech, ale wciąż miałem wrażenie, że na to nie zasługiwałem. Dlatego musiałem zadać to pytanie, bo mnie nurtowało i nie dawałoby mi spokoju.
- A to dlaczego? - zapytałem z uśmiechem na ustach, by zabrzmiało to odrobinę przyjaźnie i luźno, nie jakbym jej coś wyrzucał. Bo nie wyrzucałem. Chciałem tylko zaspokoić swoją ciekawość, która miałem rozwiniętą jak nic innego. Mogłem być uległy, ale to nie zmieniało fakty, że zawsze gdzieś w głowie tkwił mi wielki napis "dlaczego" z wielkim znakiem zapytania. Migający na czerwono. Podszedłem do małej siostry Nory i nachyliłem się do niej tak by nasze twarze były blisko siebie. - Priwiet priekrasna - przywitałem się, dzieciaki zawsze śmiały się z mojego języka, ale mnie to nie raziło. Fajnie było przy nich go poużywać, choć wtedy miałem okazję.
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 4 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Go?? Czw Maj 05, 2011 7:03 am

Mała uśmiechnęła się niemal w tym samym czasie co ja, język Kostka był rzeczywiście zabawny, ale interesujący zarazem - postanowiłam zainteresować się bardziej kulturą rosyjską, może dowiem się czegoś ciekawego ? Niestety, moje hobby nie były zbytnio rozwinięte, a największa pasja nie zostanie nigdy zrealizowana, pogodziłam się z już dawno, ale nie przestawałam zbierać plakatów i figurek koni. Elena też lubiła na nie patrzeć, ciekawe czy wyrośnie z niej mała dżokejka. Dziewczynka wyciągnęła rączkę do mężczyzny, zdziwiło mnie to, bo nawet do mnie rzadko to robiła, okropne, kochane maleństwo.
- Obie Cię lubimy - zaśmiałam się i pogłaskałam ją po główce. Czy jest ktoś milszy i bardziej nieśmiały niż on ? Dobrze, że nie należy do tych okropnych pijaków vel. ruchaczy jak Cook czy Dimitri. Postarałam się szybko zapleść włosy w warkocz, źle się czułam, kiedy były rozpuszczone - jakby za chwilę miały ożyć. Może kiedyś zlikwiduję to uczucie, zawsze podziwiałam to jak inni kontrolują swoje talenty, można ich porównać tylko do.... x - menów ?
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 4 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Konstanty Czw Maj 05, 2011 9:54 am

- Nie takiej odpowiedzi oczekiwałem, ale niech ci będzie - mruknąłem odrobinę zawstydzony tym co powiedziała Nora. Może nawet lepiej, że udzieliła takiej krótkiej odpowiedzi na moje pytanie zamiast mówić konkretnie dlaczego, bo wtedy czułbym się jeszcze bardziej zawstydzony, a tak przynajmniej mogłem podejrzewać, że lubi mnie bez powodu, bo rak naprawdę nie ma we mnie rzeczy, która nadawałaby się do lubienia. Nie byłem człowiekiem, którego można było za coś pochwalić. Owszem byłem pomocny i miły dla każdego, ale te najważniejsze cechy określające wartość człowieka nie można było do mnie przypisać. Nie miałem w sobie ani trochę odwagi. Zawsze robiłem to co inni mi każą, w ten sposób udowadniając, że nie posiadam własnego zdania, a nawet jakbym go posiadał to ani trochę nie byłem go w stanie bronić. I za co lubić takiego człowieka?
Dlatego tak bardzo lubiłem dzieci, ich uczucia nie były tak bardzo warunkowe jak dorosłych i uśmiechały się do mnie w tak szczery sposób jak nikt inny. Gdy Elena wyciągnęła do mnie rączki, wziąłem ją od Nory i zacząłem gaworzyć w swoim języku. Gdy nie mówiłem po angielsku czułem się pewniej, o wiele.
- Co u ciebie słychać Noro? - zapytałem w końcu by nawiązać choć cień rozmowy, nie mogłem interesować się przecież tylko dzieckiem. - Słyszałem, że ostatnio trochę lepiej ci idzie z panowaniem nad tym - tu złapałem za swoją grzywkę by zademonstrować. Tak, zapomniałem jak po angielsku są włosy. - Masz naprawdę fascynujący talent, mówił ci już to ktoś?
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 4 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Go?? Czw Maj 05, 2011 12:58 pm

Odetchnęłam, kiedy Kostek wziął małą do siebie, opiekunka jednej z grup bardzo mi pomagała z dzieckiem, jednak nie chciałam jej obciążać cały czas - ma dosyć opieki nad swoim Stefanem. Zmęczoną będąc, opadłam na poduszki i przymknęłam na chwilę oczy, współczułam dziewczyną, które w moim wieku musiały męczyć się z brzuchem a potem z dzieckiem. Nie żebym uważała dzieci za potworność, dają człowiekowi w kość, ale każdy uśmiech wynagradza nieprzespane noce. Szczęście, że Elena nie była głośnym dzieckiem, co innego trojaczki – pamiętam te okropne noce z ich udziałem. Uśmiechnęłam się widząc jak chłopak bawi się z małą, mało który facet matackie podejście do dzieci, większość tylko pokazuje jakimi są draniami. Ciężkie to życie, naprawdę. Pokiwałam głową, w ten sposób podziękowałam za pomoc. Zaśmiałam się cichutko do nich i wygodnie ułożyłam się na kanapie, w gruncie rzeczy powinnam opiekować się siostrą, ale bardzo chciałam gdzieś wyjść i odpocząć. Chyba ponownie skorzystam z pomocy Starszej.
- Po prawdzie nic ciekawego, spędzam wolny czas na ćwiczeniach i nauce – odpowiedziałam zgodnie z prawdą, cóż taki szaraczek jak ja miał do roboty ? Nie imprezowałam, nie pijam i nie paliłam – Dzięki, każdy z nas ma fascynujący na swój sposób talent. Twój jest pewnie pełen wspaniałych kolorów – rozmarzyłam się, byłam również ciekawa jak wyglądają treningi w jego wykonaniu.
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 4 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Konstanty Czw Maj 05, 2011 2:24 pm

Z tego co już zdążyłem zauważyć Elena była bardzo spokojnym dzieckiem, choć nie miałem porównania do innych w jej wieku. Zazwyczaj bawiłem się z większymi. Spytacie jaki facet w moim wieku choćby przez chwile chciałby to robić? Cóż, ja nigdy nie byłem do nikogo podobny, więc i w tym przypadku odstawałem. Ale mi było z tym dobrze. Bo czy może być coś piękniejszego niż mały bobas patrzący na ciebie wielkimi oczami i próbujący złapać guzik od twojej koszuli? Moim zdaniem mało co może temu dorównać. Dlatego teraz byłem wpatrzony w Elenę jak w obrazek.
- To podobnie jak ja, właśnie wróciłem ze szpitala, gdzie od pewnego czasu pomagam. Nawet nie spodziewałem się, że w tylu różnych sprawach jestem w stanie tam pomóc. Wcześniej byłem przerażony samą myślą odwiedzenia tego miejsca, bo miałem z nim same złe wspomnienia. Wiesz, odkrycie talentu i tym podobne sprawy - zwróciłem się do Nory patrząc na nią przez chwilę. W tym momencie Elenie rzeczywiście udało się złapać mój kołnierzyk, ale pozwoliłem jej się nim bawić. W sumie przydałaby się jeszcze jakaś dodatkowa zabawka, w tym celu rozejrzałem się dookoła. - Na początku ta ilość kolorów i różnych rzeczy, których inni nie widzą mnie przytłaczała, ale teraz już nie jestem taki pewien. Chciałbym pokazać innym kolory, które ja widzę, albo chociaż je opisać, ale nie jestem w stanie - oczywiście w tej całej swojej wypowiedzi musiałem powstawiać trochę nieprzetłumaczonych słów. Zamiast mnie było mienia, zamiast teraz - siejcias, ale w gruncie rzeczy chyba Nora mnie zrozumiała. Taką miałem nadzieję.

Nasza rozmowa trwała jeszcze przez dłuższy czas, a ja cały czas zabawiałem małą. Naprawdę nie wiedziałem skąd u mnie taki instynkt, ale nie obchodziło mnie co inni myślą. Nie zamierzałem niczego zmieniać. Strasznie smutno mi się zrobiło gdy Nora oznajmiła, że musi się zbierać, bo małą trzeba położyć spać, a wcześniej nakarmić. Z mina męczennika oddałem jej siostrę i pożegnaliśmy się.

/zmiana daty
Konstanty
Konstanty
urocza dziewica


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 4 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by James Wto Maj 24, 2011 8:07 pm

/z klifu/

Przytuliłem Mikaelę mocno do siebie, trzymając ją silnie lecz najdelikatniej jak mogłem. Wiatr wiał mi w plecy, zacinał deszczem i wciąż jęczał za mną, wołał, pragnął bym wrócił do niego, na ten wysoki klif i znów poddał się jego mocy. Lecz przecież nie mogłem, gdy dziewczyna trzęsła mi się w ramionach. Z bólem w sercu, z żalem w umyśle, z tęsknotą świadomości spieszyłem ku Rezydencji, by zapobiec chorobie dziewczyny.
W połowie drogi było mi już trochę ciężko, lecz pieczenie mięśni odwracało przynajmniej moją uwagę od cierpienia wywołanego rozstaniem z Burzą. Tak chciałem, z całych sił pragnąłem wrócić na skały, wrócić do świszczącej wichury, do słonych fal i piorunów bijących w morską pianę. Lecz Mikaela w moich ramionach trzęsła się i pachniała dziwnie w swojej wizji. Jej zapach zawierał w sobie coś dziwnego, czego jeszcze wcześniej nie poznałem.
Kolejnych kilka minut później dotarliśmy do Domu. Skierowałem się od razu do Głównego Salonu, domyślając się że w tak oficjalnym miejscu nie zastaniemy nikogo i nie pomyliłem się. Z resztą, jak mógłbym się pomylić, kiedy czułem, że większość mieszkańców Rezydencji zajęła się przygotowaniami do kolejnej, mającej się dziś odbyć imprezy? Puder, alkohol i papierosy wisiały wszędzie w powietrzu, raniąc mój Zmył, tak uwrażliwiony przed chwilą przez Burzę.
Usiadłem z Mikaelą przy ogniu, wcześniej zdjąwszy z niej przemoczony płaszcz. Jej zapach wciąż wyrażał nieobecność, wywołaną wizją, dlatego trzymałem ją po prostu, przytulając delikatnie i ogrzewając. Czekałem aż jej widzenie się skończy i... powie mi co dalej mam z nią zrobić. Póki co ogrzewały nas gorące płomienie kominka.
James
James
~ * ~


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 4 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Mikaela Wto Maj 24, 2011 9:30 pm

Może i chciałam przebudzić się przed przybyciem do rezydencji, ale rzadko jest tak, że dostaje to co sobie tylko wymyślę jeżeli wcześniej nie wykonam morderczej pracy by sobie na to zasłużyć. W sumie misja uratowania Jamesa, albo nawet same przeżywanie wizji powinno być wystarczające, ale najwidoczniej to za mało. Nadal tkwiłam u Jamesa gdy wkroczyliśmy do budynku. Nie wiem czy ktoś nas widział, nie byłam tego zdolna zaobserwować, zbyt bardzo pochłaniały mnie obrazy z drugiej strony głowy. One naprawdę tak wyglądały, jakby nie znajdowały się przed oczami tylko za nimi. Nie da się tego wytłumaczyć w fizyczny sposób, tak samo jak nie da się wytłumaczyć tego co James przeżywa kosztując tych wszystkich zapachów. Każdy z utalentowanych był oryginalny i było nam z tym chyba nie najgorzej. No chyba, że się wpadało w takie coś jak ja i nie potrafiło z tego wyrwać. Ja nawet nie chciałam wiedzieć, czy chce się wyrywać. Wizja była chyba naprawdę warta uwagi.

Pusty flakonik na brzegu stolika, tak właśnie to wszystko się zaczęło, od nic nie znaczącego przedmiotu, w dodatku jakoś surrealistycznie, bo flakonik samoczynnie napełniał się i opróżniał z wody. Aż w końcu powoli coś zaczęło w nim kiełkować. I zaczęło rosnąć, by w końcu w nieprawdopodobnym tempie rozkwitnąć. I stać się z powrotem zwykłą gałązką. I na nowo rozkwitnąć. Nie lubiłam takich przenośni w wizjach, ale to niestety nie zależało ode mnie. Ja musiałam to sobie jedynie tłumaczyć na tysiąc różnych sposobów, by potem dowiedzieć się, że w żadnym nie miałam racji, a prawda jest cholernie prosta.
Flakonik się rozmazał, a ja zaczęłam słyszeć kroki, szybki i zdecydowanie czymś zdenerwowane. Nie mogłam określić, z której strony dochodzą, aż do momentu gdy ustały. Wtedy zobaczyłam Yves. Już raz w swoim życiu widziałam umierającą Yves i to wszystko bardzo mi to przypominało. Oczywiście poza szczegółami, na które zdołałam się nauczyć zwracać uwagę, bo to one zawsze najwięcej mówiły. Plamy krwi na podłodze i ubraniu dziewczyny, lekko zarysowany brzuszek, który wyraźnie mówił, że coś w nim jest. I jeszcze raz plamy krwi. Próbowałam określić czas tego wszystkiego, ale poza wpadającym przez okno rażącym światłem nic nie było tu konkretnego. Dlaczego nigdy nie miałam wizji w pokojach z zegarkiem? Albo z kalendarzem?
Jezu, Yves... I powiedz mi teraz co ja mam z tobą zrobić.


Wybudziłam się mocno łapiąc powietrze i otwierając szeroko oczy. Rozejrzałam się dookoła dziwiąc się z niezwykłej suszy panującej w pomieszczeniu. Główny salon. Ale nie do końca było mi sucho. Buty w błocie, cieknące włosy, nie mogliśmy dawno wrócić. Pewnie przed chwilą. James? Gdzie on jest, a tutaj.
- Niosłeś mnie całą drogę? - zapytałam nadal trochę skołowana. Nie wiedziałam co pierwsze powinnam powiedzieć, albo też o co zapytać, czy nawet podziękować. Usiadłam i spojrzałam na niego. - Nie ma co, zakręcony dzień. Wyruszyłam ratować ciebie, a w rezultacie ty uratowałeś mnie. Nie ma to jak być kwita i cały czas z czystym kontem - westchnęłam opierając się o poduszki. Byłam niezwykle zmęczona tym wszystkim, a te ciepło wywołane powrotem jedynie sprzyjało polepszeniu samopoczucia. Uśmiechnęłam się do Jamesa mając nadzieję, że w takim stanie nie wyglądam zbyt strasznie. Chłopak nie wyglądał, no może poza niektórymi fragmentami. Chyba się skaleczył, tak mi się wydaje, stąd ta krew. Jezu, krew i od razu przypomina mi się wizja. Ale nie wiedziałam, czy chcę o tym rozmawiać, chyba sama musiałam przemyśleć znaczenie niektórych rzeczy, poukładać sobie i tak dalej. A póki co zająć się czymś innym, czymś również ważnym. - A teraz, kochany, powiedz mi dokładnie czemu postanowiłeś rzucić się z klifu. - Wiem, że to trochę mijało się z prawdą, ale naprawdę chciałabym usłyszeć jak się tłumaczy.
Mikaela
Mikaela
mommy


https://utalentowani.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 4 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by James Czw Maj 26, 2011 4:03 pm

Ciepło płynące od kominka ogrzewało nasze ciała i dobrze wpływało na zapach Mikaeli. Odpędzało od niej te drobiny choroby, które tylko szukały okazji by dobrać się do jej delikatnej osoby.
A jednak mój niepokój rósł wraz z mijającymi minutami. Dziewczyna powinna znaleźć się nie tylko w cieple, lecz przede wszystkim powinna się jak najprędzej wysuszyć. Mokre ubrania, przyklejone do jej ciała zatrzymywały teraz chłód i działały niekorzystnie. Jej potrzeba było gorącej herbaty i ciepłego łóżka, lecz ja przecież nie mogłem zanieść jej ot tak do jej pokoju, podczas gdy trwała jej wizja. Nie mógłbym przecież jej przebrać, choć byłoby to wskazane w aktualnej sytuacji.
Jakaż więc była moja ulga, gdy jej zapach zaczął się zmieniać, a jakiś czas później Mika spojrzała na mnie trzeźwo. Z jej woni biła ciekawość, lecz wciąż przemykało tam wyraźnie zmartwienie i zaniepokojenie, których nie rozumiałem. Teraz były one nawet silniejsze, choć miały inny wydźwięk.
Wypuściłem ją z ramion gdy tylko drgnęła i tego zapragnęła. Dla mnie też było to przyjemniejsze, niż kiedy musiałem tak bezpośrednio chłonąc jej woń. Nie dlatego, że była nieprzyjemna, och nie! Zapach Mikaeli zawsze uważałem za przyjemny, lecz na ten specyficzny, nie wywołujący we mnie poruszenia sposób. Nie pętał mnie i nie odciągał od rzeczywistości. Przypominał nieco tło, spoiste wypełnienie, dobrane i pasujące do każdej chwili. Miękki i subtelny, miał w sobie wiele spokoju.
A jednak wolałem, gdy zapachy nie narzucały mi się, kiedy tego nie chciałem. Zaś każdy dotyk wywoływał natychmiastową reakcję Zmysłu, a mój umysł sam skupiał się na docierających do mnie odczuciach. Nic nie mogłem na to poradzić - jedynie ćwiczyć wolę i opanowanie, by nie każda woń mogła mną zawładnąć wedle własnego uznania.
Spojrzałem na dziewczynę z lekkim uśmiechem i kiwnąłem głową, udzielając odpowiedzi na jej pytanie. Wędrówka od klifu do Rezydencji zostanie w mojej pamięci na zawsze, podobnie jak towarzyszące jej zapachy. Dotarcie do Domu nie było dla mnie łatwe. Moje ciało od samego początku próbowało odmówić mi posłuszeństwa, zaś umysł przez całą drogę toczył wewnętrzną walkę ze Zmysłem i podświadomością, które nakazywały mi zawrócić. Potykałem się często, gdy co silniejsze podmuchy wiatru wgryzały się w moją skórę i fal przyjemności osłabiały mnie dodatkowo. Jednak woń zziębniętej i doświadczającej wizji Miki zmuszała mnie, bym zamknął umysł na wszystko inne, na ból mięśni, na rozpaczliwą tęsknotę za Burzą, i dotarł do Rezydencji.
Gdy Mikaela zadała kolejne pytanie, westchnąłem cicho i na chwilę odwróciłem wzrok w stronę woni płonących, sosnowych drew, by po chwili powrócić do niej spojrzeniem lekko uniesionych brwi.
-Nie miałem zamiaru rzucać się do morza. - odparłem spokojnie i zgodnie z prawdą, wymigując się od prawdziwej odpowiedzi, jaką chciała uzyskać. Dawało mi to chwilę więcej czasu, by poukładać słowa w głowie i dobrać te, które może udałoby się jej zrozumieć, gdy zacznie się mnie dopytywać co tak naprawdę tam robiłem.
James
James
~ * ~


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 4 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Mikaela Czw Maj 26, 2011 6:02 pm

Spojrzałam na Jamesa próbując teraz na chwilę skupić się na jego stanie nie moim. Może i było mi odrobinę morko, ale z każdą sekundą czułam jak powraca mi czucie i niektóre elementy ubrania miałam już suche. W przeciwieństwie do Jamesa, który nie dość, że był na zewnątrz dłużej ode mnie to i jeszcze w zupełnie nieodpowiednim do tego ubraniu. W jednej chwili zrobiło mi się go szkoda, ale już w kolejnej przypomniałam sobie, że jest sam sobie winien i jak trochę odcierpi nic mu nie będzie. Chociaż jakby na to patrzeć z szerszej perspektywy James nigdy nie przejmował się przy ziemskimi odczuciami. Pewnie teraz bardziej przejmował się tym, że nie może dalej kochać się w burzy i wąchać ją ze wszystkich stron, bo mu w tym przeszkodziłam. Ale cóż. Miałam swoje powody i będę się ich twardo trzymać.
- Uff, przynajmniej to. Fajnie, że nie zrobiłbyś to z własnej woli - uśmiechnęłam się do niego słabo podkładając pod siebie swoje nogi. Taka skulona nie tyle było mi cieplej co czułam się bezpiecznej. Po takiej przygodzie z pewnością właśnie tego potrzebowałam. Poczucia pewności, które raczej nikt nie jest w stanie mi zapewnić, póki nie dowiem się o co dokładniej chodzi w tej wizji z Yves. Kontynuujmy na razie rozmowę z Jamesem. - Ale wiesz... Jeśli bym się nie pojawiła na klifie na pewno wylądowałbyś w wodzie. Jakbym cię stamtąd nie ściągnęła - powiedziałam nadal odrobinę cicho, ale chyba nie musiałam się wysilać by podnosić głos. James był blisko i byliśmy sami. Nie żebym miała paranoję na punkcie tego czy ktoś przypadkiem nas nie podsłuchuje. - James? Chyba powinnam ci podziękować za to, że mnie tu przyniosłeś - dodałam jeszcze na sam koniec. Bo z podziękowaniami i przeprosinami zawsze było najtrudniej.
Mikaela
Mikaela
mommy


https://utalentowani.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 4 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by James Pią Maj 27, 2011 4:47 pm

Te płonce drwa.... pochodziły z dziwnie daleka. Myślałby kto, że skoro wokół naszej Rezydencji jest tyle lasów, to skoro już palimy w kominkach, wykorzystamy drewno właśnie z nich. A tu nie, zupełnie. I nie wiem czyim było kaprysem, by sprowadzać je aż z dalekiej Syberii. Jakby tu, w Norwegii ich brakowało. Lecz cóż, był to dobry wybór. Rozgrzana żywica miała niesamowity zapach, kojarzący się ze wszystkim co ciepłe i spokojne, a jednocześnie pełne Syberyjskiej siły i trwałości. Bawiłem się Zmysłem, słuchając Mikaeli jednym uchem, niezbyt uważnie. Tęskniłem.
- Nie miałem zamiaru skakać, naprawdę. - odparłem tylko, kiwając głową i beznamiętnie akceptując jej słowa. Trochę piekąca woń dymu również sprawiała mi przyjemność, lecz przecież nijak nie można jej było porównać z moją Kochanką. Nie umiałem jednak złościć się na Mikę. Wiedziałem przecież, że jej wizje zazwyczaj się spełniają, że niezwykle rzadko nie miewa racji. A może zawsze ją ma? Z jej słów wynikało, że ocaliła mi życie. Czy nie powinienem być jej więc wdzięczny? Na pewno nie wolno mi było mieć do niej pretensji.
Lecz było mi żal. Źle, że zabrała mnie stamtąd, z najcudowniejszego miejsca na ziemi, od chwili mojej radości i spełnienia, nadających memu życiu sens.
Spojrzałem na nią, uśmiechając się lekko lecz nie umiejąc całkowicie przegonić smutku z moich orzechowych oczu. Zapach Sztormu trwał w mojej pamięci, zaś wichura na dworze dogorywała już, nie było więc nawet mowy o powrocie na klif.
- Absolutnie nie ma za co, skoro ratowałaś mi życie. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
James
James
~ * ~


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 4 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Mikaela Pią Maj 27, 2011 6:03 pm

- Wiem, nie musisz już nic mówić. Znaczy... - powiedziałam wahając się przed chwilę nad tym co chcę powiedzieć. Ugryzłam się lekko w usta. W sumie przecież pytałam o gorsze rzeczy, mówiłam straszniejsze zdania, dlaczego więc się zastanawiałam nad prostym niewinnym pytaniem? Pewnie dlatego, że mimo wszystko uważałam Jamesa za strasznie delikatną osobę, a uwierzcie, krzywdzenie delikatnych osób nigdy nie było odpowiednim zachowaniem. - Może powiesz mi co w takim razie robiłeś na klifie? To chodziło o twój talent? Aż tak bardzo cię to wciągnęło? - Byłam wścibska, nawet ja o tym wiedziałam, ale trudno było w sobie tłumić tych wszystkich pytań. Mądrzy ludzie zadają pytania chcąc poszerzyć swą wiedzę. Tkwienie w martwym punkcie i samotne dochodzenie do czegokolwiek nigdy nie było przyjemne, choć w niektórych przypadkach konieczne. Nie wiedziałam jaka będzie sytuacja z wizją o Yves i samą nią. Jeszcze nie wiedziałam. Ale coś mi mówiło, że wszystko niedługo stanie się jasne i nie będę musiała aż tak bardzo się tym martwić.
Uch, całe szczęście, że James nie był tak wścibski jak ja, choć przecież doskonale wiedział, że miałam wizję. Czy naprawdę nie interesowało go to co zobaczyłam? A może on po prostu umie się powstrzymywać. Nie jest taki nachalny jak ja. Trzeba go za to pochwalić, ale jak na razie nie miałam zamiary brać z niego przykładu.
- Wiesz, żeby odwdzięczyć się innym za to co zrobili żeby mi z kolei uratować tyłek będę musiała chyba harować najbliższe parę lat, więc taki mały spacerek na klif to tylko taki mały bonus w mojej... misji? Nie to chyba nie jest najlepsze słowo by to określić - przyznałam podnosząc ręce do włosów i próbując je skręcić w jeden kosmyk. Musiałam wyglądać jak siedem nieszczęść.
Mikaela
Mikaela
mommy


https://utalentowani.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 4 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by James Nie Maj 29, 2011 6:55 pm

Niestety, konkretne, nieprzychylne mi pytanie padło w końcu z jej ust, zgodnie z moimi przewidywaniami. Nie skrzywiłem się z dwóch tylko powodów - powstrzymywała mnie przed tym szczera ciekawość wymalowana tak uroczo w jej woni i to, że i tak panowałem nad sobą mocno przez ostatnią godzinę. Wykorzystałem więc swoje skupienie i zezwoliłem sobie na jedynie drobne drgniecie brwi i krótki, żałosny wyraz oczu.
Naprawdę nie potrafiłem mówić o Burzy. Brakowało słów w języku, jakim się posługiwaliśmy, bym mógł choć w połowie oddać rozkosz, jaką niosło dla mnie to zjawisko atmosferyczne. Nie było wystarczającej liczby określeń, by opisać mnogość aromatów choćby tylko deszczu. Cóż zaś dopiero połączenia wiatru, nieba, chmur, morza, miliarda kropli... W żadnym języku nie było słów nazywających moje odczucia i zapachy jakie poznawałem podczas sztormu. A poza tym... Burza była moją kochanką, moją miłością, mym spełnieniem i sensem. Dawała mi przyjemność, jakiej inni ludzie nie byli stanie sobie nawet wyobrazić. Władała moim ciałem i umysłem. Była mi bliższa, niż jakakolwiek żywa istota, którą znałem. Ogarniało mnie skrępowanie i przerażenie na myśl o tym, że miałbym dzielić się tym wszystkim z kimś, kto nawet nie jest w stanie tego pojąć we właściwy sposób. Czy tylko mi mówienie o miłości sprawiało kłopot? Oczywiście, że nie. Wiele razy doświadczyłem zdziwienia, skrępowania, a nawet złości, gdy próbowałem dopytać się innych o ich uczucia i spróbować je zrozumieć. Lecz nie mogłem, tak jak oni nie pojmowali mnie. Jedyna różnica była taka, że ja musiałem nauczyć się żyć, nieustannie słuchając historii ich zapachów, zaś oni mogli ze spokojem ducha spoglądać na mnie i mieć mnie tylko za wariata.
Na szczęście Mikaela mówiła na tyle dużo, że nie było już w złym guście zmienić nieco temat i nie odpowiedzieć na jej poprzednie pytanie.
- Twoje wizje pomagały nam już wcześniej. Dlaczego uważasz, że teraz musisz jeszcze komukolwiek się odwdzięczać? Czyż nie zrobiliśmy po prostu tego, co ty robiłaś dla nas? - zapytałem, przyglądając jej się z delikatnym zainteresowaniem. Sam nie brałem aktywnego udziału w całej tej akcji, lecz nie byłem nawet w stanie o niej się nie dowiedzieć, gdy Mika w końcu powstała z martwych.
James
James
~ * ~


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 4 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Mikaela Nie Maj 29, 2011 7:42 pm

Wyraz twarzy Jamesa nie mógł być niezauważonym. Często słyszy się, że oczy są zwierciadłem duszy, ale ja byłam nieco innego zdania. U niektórych oczy mówią wszystko, zdradzają prawie każdą rzecz. Lecz istnieją też osoby, które umieją się tak zamaskować, że ich oczy pozostają obojętne bez względu na wszystko. Można było to zwalić na brak uczuć, ale ja wiedziałam, że nikt nie jest ich pozbawiony. Po prostu niektórzy nie posiadali tej żyłki łączącej oczy z duszą. Na szczęście James ją posiadał i dzięki temu mogłam zaobserwować, że trafiłam na temat, który nie nadaje się na rozmowę. Wiecie co ja na to? Spoko. Nie gadamy. Może i od czasu do czasu dawałam się ponieść ciekawości, ale nie było to moim żywiołem. Niektóre tematy potrafię zostawić same sobie, o ile jestem pewna, że nie zagrożę komuś w ten sposób.
Pozostawało jedynie zaufać Jamesowi. Chyba nie będzie najgorzej, taką przynajmniej mam nadzieję.
- Gdy tak przedstawiasz sytuację to naprawdę jestem zdolna zmienić swoje zdanie na ten temat - przyznałam zastanawiając się głębiej nad tym co powiedział. W zasadzie mówił tak jak ja wszelkimi siłami próbowałam myśleć, ale zawsze wchodziło całkiem inaczej niż powinno. I czułam się winna, czułam, że powinnam coś zrobić. Czemu nie mogłam choć przez chwilę pobyć egoistką? Naprawdę byłoby mi z tym dobrze. Ale nie, ja musiałam się wszędzie pchać. Po kiego chuja. Coś czułam, że nieprędko się to zmieni. - James, tyle że ja nie potrafię tak siedzieć z założonymi rękoma ze świadomością, że COŚ może się stać. Chciałabym ale nie mogę i dlatego nie siedzę. Wstaję i idę na taki klif.
Popatrzyłam się przed chwilę na okno nadal intensywnie myśląc, ale cóż. Może to ze zmęczenia, ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Ja się przejmowałam losem innych przez swoje wizje, James szalał za burzą choć ta mogła go zabić - tak ten świat jest ułożony. I raczej nie widzę sensu by się coś zmieniało. Choć przydałyby się jakież wakacje.


/uznajmy grę za skończoną <3/
Mikaela
Mikaela
mommy


https://utalentowani.forumpolish.com

Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 4 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Ana Czw Lip 07, 2011 12:23 am

/ dawno, dawno temu /

Z moim ulubionym kubkiem kawy przemierzyłam odległość dzielącą mnie od kuchni do tego salonu. Nie wiem kto to wymyślił, że najbliższa kuchnia była na parterze, ale na pewno był to człowiek uczony i miał wytłumaczenie dla podobnego występku. A ja prawie rozlałam swój pyszny napój, bo banda dzieciaków uznała, że schody będą genialnym, ale to przegenialnym miejscem, by poganiać się w górę i w dół. Ledwo potrzymałam się od wrzasków na nich. Ten dzień polarny źle wpływał na każdego. Stąd też moja kawa, gdy nie spałam zbyt dobrze, bo jakaś parka z dołu uznała, że skoro i tak nikt nie śpi przez jasność to głośny seks już nikogo nie wkurzy. Mylili się. Jakże się mylili. Bo naprawdę wystarczyło stworzyć sobie warunki do snu i dało się zasnąć. Nauczyłam się tego już za pierwszym dniem polarnym tutaj. To już sześć lat.
- Florence - odezwałam się zdumiona, że oto wreszcie mogę ujrzeć na własne oczy swoją przyjaciółkę. Doprawdy momentami żyłam w przekonaniu, że ona już tutaj z nami nie mieszka. Zupełnie nie mogłyśmy się tak zmówić, by porozmawiać w żywe oczy. - Czuję jakbym cię od wieków nie widziała - zauważyłam z uśmiechem. Już nawet nie denerwowałam się o dzieci. Kawa dotarła w całości, więc nad czym tu marudzić? A i byłam z siebie dumna, że jeszcze dzisiaj nie powiedziałam samej sobie, że byłam okropną idiotką, która stchórzyła, gdy tylko coś zaczęło się psuć i za nic nie chciała przed sobą przyznać, że źle jej z tym. Czy ja właśnie jednak znów to sobie wytknęłam? Czasami miałam wrażenie, że pewne moje myśli kontrolowała moc. A to chyba ja ją powinnam kontrolować. Coś mi tu źle działało, ale czasem pomagało.
Usiadłam obok niej na kanapie, upijając łyka kawy i odstawiając ją na stolik. Zadowolona zauważyłam, że było aż parę ciasteczek czekoladowych jeszcze przez nikogo nie zjedzonych.
- To o co poszło tym razem z Williamem? - zapytałam, nawiązując do tego co było na pb. Nie wytrzymałam i po krótkim wpatrywaniu się w ciasteczka, sięgnęłam po jedno. Przecież nic mi się od ciastka nie stanie.
Ana
Ana
księżniczka


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 4 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Florence Pią Lip 08, 2011 7:45 pm

/opłakiwanie końca wielkiej przyjaźni </3

Will okazał się być jeszcze większym kretynem, niźli mogłabym kiedykolwiek się tego spodziewać. No bo cholera, rozumiem jego durne wiadomości i komentarze w internecie, rozumiem głupawe uwagi i durne przywitania, ale wpadać tak bez żadnego skrępowania z rana, zarzucać mnie i - co gorsza - mojego towarzysza tysiącem durnych uwag, a na koniec proponować wszystkim w doskonałym humorze wspólne śniadanie?! Przegiął. I nie chodziło tu już nawet o samą konkretną sytuację, bo powiedzmy sobie szczerze, nie pogrzebał jakoś specjalnie mojego życia towarzyskiego, ale o całokształt jego twórczości. Po prostu nadszedł ten moment, kiedy czas powiedzieć sobie dość i zerwać kontakty z tym pieprzonym bezmózgiem raz na zawsze. Co prawda obwieszczając mu póki co nieoficjalnie koniec przyjaźni czułam się tak samo podle, jak gdybym właśnie zniszczyła nową sukienkę koktajlową Oscara de la Renty albo wyrzuciła nienoszone jeszcze buty z nowej kolekcji Jimmy'ego Choo, ale czy mogłam coś na to poradzić? Najwyższa pora, żeby to wszystko raz na zawsze zakończyć. Poważnie, co on niby wkładał za wysiłek w tę przyjaźń poza kłóceniem się o głupoty? Nie robił praktycznie nic. Nie pomagał, nie doradzał, nie zachowywał się nawet w najmniejszym stopniu jak cholerny przyjaciel. Pogrążona w myślach na temat głupoty mojego ex-bffa, z pozostałością wczorajszego wieczora w postaci kaca i kubkiem zielonej herbaty siedziałam w salonie, wysyłając wiadomości i sprawdzając różne rzeczy na blackberry.
- Ana! - Gdy do pokoju wkroczyła moja przyjaciółka, natychmiast porzuciłam dotychczasowe czynności i uśmiechnęłam się do niej, całując ją w policzek na przywitanie. - Cóż, ja tak samo, więc coś w tym musi być. Ostatnio ciągle się mijamy. Nie pamiętam już, kiedy ostatnio robiłyśmy cokolwiek razem, jeszcze z Miką i Yves - stwierdziłam z niezadowoleniem, marszcząc nos. Usiadłam z powrotem na kanapie i założyłam nogę na nogę, przyglądając się z uwagą przyjaciółce. Westchnęłam ciężko na jej pytanie.
- Nieważne - machnęłam ręką. - Nie chcę nawet myśleć o tym kretynie. Zresztą, tu nawet nie chodzi o jedną sytuację, a o wszystko co robi i mówi. Po prostu nie widzę sensu ciągnięcia całej tej bezsensownej pseudo-przyjaźni w nieskończoność - odparłam najspokojniej jak umiałam i wzruszyłam ramionami. - A co u ciebie? Jak sprawy z Maksem? - Cóż, dawno nie rozmawiałyśmy i domyślałam się, że muszę być mocno niedoinformowana.
Florence
Florence
gold digger


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 4 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Ana Pią Lip 08, 2011 8:38 pm

Odwzajemniłam jej gest. Miło było wreszcie natknąć się na kogoś z kim mogłam normalnie porozmawiać, zwłaszcza, że nie czyniłam tego od tak dawna. Mika dzisiaj podobnież nawyczyniała parę głupstw i aktualnie była z dzieciakami (i to podobnież z własnej woli!) na jakimś zadupiu poza miastem bez wody i łóżka, czyli na inaczej zwanym kempingu. Zupełnie nie wiem co jej odbiło, ale przecież nie będę krytykowała. No może kiedyś przy okazji zauważę, że jej bym w życiu w takim miejscu nie widziała. Co do Yves.
- Ostatnio trudno cokolwiek robić z Yvy, bo biedną wciąż trzymają w szpitalu. - Raz nawet tam zajrzałam, ale trafiłam na zły moment. Widocznie maluch wyjątkowo harcował i za duży był dla drobnej Yves, więc szybko się zmyłam. Obawiając się, że przy kolejnej mej wizycie wydarzy się coś podobnego już tam nie zachodziłam. - Ale my jak najbardziej powinnyśmy się spotkać. Niech tylko Mikaela wróci ze swoich kempingów. Wiesz, że sama zgłosiła się do pilnowania dzieci? - Odrobinę mnie to bawiło, bo naprawdę nie widziałam naszej wyjątkowo niskiej przyjaciółki w roli opiekunki dla dzieci. Owszem potrafiła wzbudzić respekt jednak bardziej było pewne, że oni jej tam za bardzo szanować nie będą. Zresztą przekonam się, gdy wróci i opowie jak było.
Pokiwałam głową. Skoro nie chciała mówić to przecież jej nie zmuszę. Zresztą mnie też czasem doskwierał fakt, że Will był ze mną w tak dobrych stosunkach, bo jak on się uczepi to już na zawsze, a to jego lizustwo było potworne. I jeszcze kierowane do Venus. Potworność. Mimo to dogadywałam się z nim, a już na pewno lepiej niż on z Florence. Jak w ogóle śmiał sugerować, że ona jest facetem? To było okropne z jego strony.
- On się łatwo nie odczepi - zauważyłam tylko. Jakoś sprowadzenie rozmowy na tematy bliskie mi, nie przypadło mi do gustu. Zacisnęłam usta w wąską linie, gdy wyskoczyła z Maksem. Ja dalej pamiętałam ich w swoich objęciach i każda rozmowa z Florence, gdy ta tak beztrosko o niego pytała mi to przypomniała. Nie lubiłam tego. Ale przecież teraz miał mnie nie obchodzić. On już na pewno sądził, że to przeszłość. Sama to skreśliłam. - Nijak - odparłam w końcu. Widząc jej spojrzenie musiałam dodać coś więcej. - Pokłóciliśmy się dwa tygodnie temu, a potem się wyprowadził i tyle. - Jakaś część mnie dalej była zła, że tak emocjonalnie i głupio postąpiłam. Duma nie pozwalała nic naprawiać.
Ana
Ana
księżniczka


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 4 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Florence Sob Lip 09, 2011 3:07 pm

- Oh, no tak, biedna Yvy. Wiesz może, co w końcu zamierza zrobić z tym dzieckiem? Mam nadzieję, że go sobie nie zostawi, bo chyba nie uświadamia sobie jak bardzo zniszczy jej to życie towarzyskie. Nie mówiąc już o tym, że zupełnie nie będzie miała jak zająć się sobą, czyli nici z zakupów, spotkań towarzyskich albo nawet zwykłej wizyty u fryzjera. Biedna - westchnęłam, oglądając z uwagą swoje paznokcie. Naprawdę współczułam Yves trudnej sytuacji i rozumiałam, że to wszystko wcale nie jest takie proste, jednak starałam się być realistką; naprawdę jeśli zdecyduje się na wychowywanie tego dziecka, jej życie zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni i szczerze wątpiłam, by miała wtedy czas na towarzyskie spotkania oraz ploteczki w naszym gronie. Tak samo było w Bostonie z moją trenerką jogi; zawsze była z niej naprawdę świetna kobieta, można było po zajęciach pogadać, wyjść do klubu, popić. A potem? Wyszła za mąż, zaszła w ciążę i zupełnie jak nie ta sama kobieta. No cóż. - Z drugiej strony, jeśli jednak zostawi to dziecko, lojalnie uprzedzam iż to ja chcę się zająć jego garderobą. Dziwi mnie, jak mało ludzie zwracają uwagę na to w co ubierają swoje dzieci. No bo czy to nie są najważniejsze istoty na świecie dla swoich rodziców? Chyba powinni się przejmować ich wyglądem - stwierdziłam, dłonią przeczesując włosy.
- I co się stało, że Mika nagle tak strasznie zapałała miłością do dzieci? Czy tylko ja nie mam zamiaru w najbliższym czasie dorobić się całej gromadki? - Pokręciłam głową, zastanawiając się, co też odbiło wszystkim moim przyjaciółkom. To znaczy ciężko było winić Yves, w końcu u niej nie było to kwestią decyzji, ale od kiedy Mika tak bardzo garnęła się do dzieci? Te stałe związki jednak przewracały ludziom w głowach.
- Jego problem - skwitowałam i upiłam łyk swojej herbaty. Posłałam Anie uważne spojrzenie spod uniesionych brwi, gdy usłyszałam 'nijak'. Cóż, to oznaczało, że coś było nie tak. Zdawałam sobie sprawę, że Ana nie przepada za mówieniem o Maksie w mojej obecności, no ale ile można do tego wracać? Głupi błąd. Było, minęło i naprawdę nie wiem, czym tu się przejmować. - Dwa tygodnie temu? I jeszcze do siebie nie wróciliście? Podejrzewałabym, że prędzej czy później któreś z was się ugnie. Wyprowadził się z powodu waszej kłótni? - Musiałam się opanować, by nie wyrazić jakoś swojego rozbawienia tymże faktem. Cóż, to brzmiało co najmniej dziwnie.
Florence
Florence
gold digger


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 4 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Ana Sob Lip 09, 2011 4:23 pm

Stara dobra Florence, która nawet w sytuacji krytycznej pierwsze o co zapyta to czy jej fryzura dalej jest perfekcyjna, a dopiero potem zmartwi się, że ewentualnie umarł ktoś jej znany lub gdzieś gdzieś było trzęsienie ziemi. Podejrzewam, że większym ciosem byłby dla niej fakt, że jednak nie czeka na nią prywatny odrzutowiec, którym będzie mogła pojechać na zakupy do Paryża. Mimo wszystko lubiłam ją. Może nawet właśnie za to? Uświadamiała mi jakie byłoby moje życie gdybym nigdy nie odkryła tej durnej mocy. Najlepsze, że z nią i tak bym się przyjaźniła, a wszystko dzięki jakiemuś tam wspólnemu biznesowi naszych ojców. O tym nigdy nie chciałam wiedzieć zbyt wiele.
- Twierdzi, że chce oddać go rodzinie zastępczej, ale podobnież przez problemy z już objawionymi zdolnościami u dziecka nikt go nie chce wziąć - akurat to mnie nie dziwiło. Już rezydenci głupio szeptali odkąd się rozniosło czemu biedna Yves wiecznie ląduje w szpitalu, a co dopiero mieli o tym sądzić zwykli ludzie, którzy nie pojmowali jak to jest wylądować w środku tego wariatkowa? To nie było dobre miejsce do wychowywania dzieci. - Także być może będziesz miała przyjemność ubierać małego, o ile cię do tego dopuszczą - dokończyłam. Jakoś nie widziałam Florence w roli wspaniałej cioteczki. Może faktycznie skorzysta z kolejnej okazji do zakupów(muszę pamiętać, by się złapać na choćby jedną z takich okazji), ale raczej zbyt wiele serca nie będzie miała do niemowlaka. Niech tylko spróbuje na nią zwymiotować. Albo na mnie. Sama nie przepadałam za dzieciakami. W tych wiecznie zapłakanych i brudnych buziach nie było nic uroczego.
- Skądże. Przyrzekam, że sama dalej nie mam ochoty zakładać rodziny. - To, że u Miki też nie chodziło chyba o dzieciaki mówić głośno nie zamierzałam. Miała dzisiaj dzień podejmowania złych decyzji, bo naprawdę zostawianie tamtego debila to zła decyzja. Może i go nie lubiłam, ale pasował do niej.
- Nie sądzę - odparłam. Naprawdę nie podobał mi się ten temat. Sięgnęłam po kawę, maskując rozbawiony uśmieszek. Wyprowadził się z mojego powodu. Na takie coś to jeszcze nikt nie wpadł. - Nocośty. Widocznie uznał, że czas pójść na swoje. Podobno mieszka gdzieś w mieście. - To nie tak, że dokładnie wiedziałam, gdzie mieszka i kiedy się tam wprowadził oraz, że pracuje w szpitalu. Po co by mi była taka wiedza?
Ana
Ana
księżniczka


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 4 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Florence Sob Lip 09, 2011 8:23 pm

- Rodzina zastępcza? - zmarszczyłam nos. Takie klimaty nie kojarzyły mi się najlepiej, głównie ze slumsami w biednej dzielnicy jakiegoś wielomilionowego miasta, gdzie wszędzie rządzi mafia, a dzieci są porzucane przez rodziców i latają brudne, mieszkając w domach zrobionych z kartonów. Nie żebym miała zamiar powiedzieć o swoim skojarzeniu Anie czy tym bardziej Yves. - Swoją drogą, co to za odkryte zdolności? Nie miałam czasu jeszcze zajrzeć do Yvy, a poza tym nie chcę jej zamęczać, bo pewnie wszyscy wpadają do niej co dziesięć sekund i zarzucają ją na okrągło tymi samymi pytaniami. To takie irytujące, a każdy pewnie chodzi jeszcze dumny jak paw, że popisuje się takim cudownym altruizmem - wywróciłam oczami, zakończywszy wypowiedź i ponownie upiłam trochę herbaty. Nic nie relaksowało mnie bardziej i nie pomagało mi na kaca lepiej niźli właśnie filiżanka zielonej herbaty. Cholerne słońce. Gdyby nie ono, może czułabym się choć trochę lepiej. - I oczywiście, że mnie dopuszczą - Nie przyjmowałam do wiadomości czegoś takiego jak odmowa, nigdy. Jeśli czegoś chciałam, zawsze musiałam to dostać, prędzej czy później. To było jasne. Oderwałam się od myśli o uporczywym kacu, który nie chciał odpuścić, i skupiłam na temacie Maksa. Oczywiście doskonale wiedziałam, że po pierwsze, Ana wcale nie chce ze mną o tym rozmawiać - czasami bywała taka zasadnicza i sztywna, doprawdy - a po drugie, że wcale nie jest tak mało zainteresowana nowym mieszkaniem oraz życiem Maksymiliana, jak próbowała mi to pokazać. Może i miała swój talent, ale czasami wydawało mi się, że trochę się przecenia, albo może inaczej - że nie docenia innych.
- Gdzieś w mieście, rozumiem - odparłam tylko dyplomatycznie i kiwnąwszy krótko głową, posłałam jej dosyć pobłażliwe spojrzenie. Kochana Ana, jak zwykle skonsternowana tematem swojego ukochanego. Czy naprawdę nie mogła zapomnieć o tamtej błahostce ze mną i Maksem?
Florence
Florence
gold digger


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 4 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Ana Nie Lip 10, 2011 8:51 am

Pokiwałam głową. Sama nie widziałam nic złego w rodzinach zastępczych, jeśli tylko mówiliśmy o kimś na poziomie kto po prostu miał tego pecha, że był bezpłodny lub jego połówka była bezpłodna i po co się bawić w dziwne metody skoro można wziąć czyjeś niechciane dziecko, więc zupełnie nie pojęłam czemu Flor zmarszczyła swój nos jakby jej mówiła o czymś nieprzyzwoitym. Ani mi się śniło rozgryzać to przy pomocy talentu. Uśmiechnęłam się, bo to co powiedziała przyjaciółka było naprawdę prawdziwe, ale jednak nie w tym przypadku. Obstawiałam, że ci co już wiedzieli co jest z Yves nieszczególnie chcieli tam przychodzić, by przypadkiem nie trafić na poród czy coś.
- On jakby mógł urosnąć i zmaleć w jednej chwili. - Przynajmniej na coś takiego to wyglądało mi. Nie zagłębiałam się w temat, ale wiedziałam, że jest problem, bo akurat Yvy tak brzuch stosownie nie rósł za dzieciakiem. To musiało być bolesne, gdy on się robił za duży. - Wiesz jacy są ludzie - skitowałam to krótko. Oczywiście wcale nie byłyśmy lepsze, ale czy to teraz ważne?
Odstawiłam kawę na stolik, wzdychając. Dyplomatyczna odpowiedź Florence jasno mówiła, że ona sądzi całkiem inaczej. Znała mnie.
- Czy wedle ciebie powinnam właśnie płakać, że go kocham i chce by wrócił? - zapytałam z lekko rozbawionym uśmieszkiem. Problemem był fakt, że mnie znała. Inni by się już nabrali i miałabym spokój. - Zerwałam z nim. Po co do tego wracać? - Szkoda, że tak dawno nie rozmawiałyśmy. Wiedziałaby co się stało już wcześniej, a i ja bym miała może jakąkolwiek orientacje w obecnych romansach Flo. - Może pochwal się jak to obecnie jest u ciebie. Ciężko za tobą nadążyć.
Ana
Ana
księżniczka


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 4 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by James Czw Sie 04, 2011 9:45 am

/z odmętów przeszłości/

Stałem tuż przy szybie jednego z ogromnych okien które wpuszczały światło niekończącego się dnia do największego ze wszystkich salonów, jakie znajdowały się w Rezydencji. Lubiłem to miejsce, pachnące ogniem kominka, pękającymi wśród płomieni sosnowymi drwami, dymem ich umierania. Wszystkie fotele, kanapy, stołki, szafki i stoliki w tym pomieszczeniu były przesiąknięte tymi zapachami, lecz nie było to niszczące dla ich własnych woni. Ktoś bowiem dobrze zaplanował dobór mebli do tego pokoju, wybierając drogie skóry, polerowane dęby i żelazne okucia. Te aromaty łączyły się ze sobą w sposób naturalny, dając początek symfonii spokoju, ciepła i bezpieczeństwa. Lubiłem to miejsce.
Tysiące srebrzystych kropli uderzało o szklane tafle i zostawiało na nich ślady swej podniebnej podróży. Każda z drobinek wody starała się opowiedzieć mi inną historię, każda widziała i znała co innego. A ich pamięć nie mogła się równać z niczym, co istnieje na ziemi. Im zaś mocniej wdychałem ich opowieść, tym dalej mogłem się cofnąć wraz z nimi i poznać rzeki, z których pochodziły, morza, w jakie zdarzyło im się spaść. Traktowałem to jak swego rodzaju zabawę, trening dla mej mocy, gdy wysiłkiem woli skupiałem się na woni jednej ledwie drobinki wody, pamiętając, by wyciszyć całą resztę dobiegających mnie bodźców. Oczywiście czasem ćwiczyłem się w sposób wręcz odwrotny, otwierając umysł i Zmysł na wszystko, co chciało się do mnie zbliżyć, lecz było to o wiele trudniejsze.
Gdy tak wędrowałem po skalnych półkach And, moja uwaga została rozproszona. Zgubiłem kroplę, zgubiłem jej opowiadanie i drgnąłem, wyczuwając nieznośnie silny zapach Any. Ta sekunda, podczas której mój Zmysł przestawiał się na intensywność jej woni była bolesna, lecz wiedziałem, że minie szybko i że zapomnę o niej jeszcze prędzej. Odwróciłem głowę od okna, by obdarzyć wchodzącą dziewczynę pogodnym uśmiechem.
-Och. - wyrwało mi się, gdy podczas kolejnego wdechu badałem głębiej delikatny zapach jej i jej perfum. Były dobrze skomponowane, choć jeszcze nie tak, jak by być mogły. Ale czy wtedy ktoś jeszcze poza mną mógłby docenić ich piękno?
-Cześć. - dodałem, wiedząc że pozostawienie jej z tym "Och" mogłoby wywołać niepotrzebne napięcie. Obróciłem się do niej cały, odrywając palce lewej dłoni od chłodnej szyby.

James
James
~ * ~


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 4 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Ana Czw Sie 04, 2011 10:23 am

/ o znów tu, haha, a przylazła z miasta /

Pewnie gdyby nie praca Maksa to wciąż byłabym przez niego zajęta i wcale bym nie narzekała. W sumie nie mogłam przestać się uśmiechać. Dobrze, że Imogen była w pokoju, bo przynajmniej mogłam się przebrać w coś luźnego i wygodnego. Pożegnałam swojego chłopaka i zamierzałam nawet z powrotem wrócić do pokoju, ale usłyszałam o jakimś zamieszaniu w całkiem innej części rezydencji i ze zwykłej ciekawości podążyłam właśnie tam. W takim humorze miałam ochotę przebywać wśród ludzi. Tylko to był fałszywy alarm albo jednak przybyłam zbyt późno. Trudno uznałam, że skoro już jestem tutaj to mogę pójść do ulubionego, wielkiego salonu, gdzie zawsze coś się dzieje i sprawdzić czy ktoś śmiał usiąść w mym fotelu przy kominku. Nikt tam nie siedział. Ogólnie salon był niebywale jak na to pomieszczenie pusty. Może to przez ilość szyb oraz ponury obraz za nimi. Mi on nie przeszkadzał. A tym bardziej Jamesowi, którego tutaj napotkałam.
- Wspaniała pogoda, prawda? - zauważyłam z uśmiechem, podchodząc do niego i stając obok, by też móc obserwować jak krople spływają po szybie. Objęłam się, ciągnąć za rozpięty sweter. Teraz nawet deszcz byłam w stanie pokochać, ale może nie tak mocno, bo dalej miałam w pamięci jak na dworze jest zimno. Przynajmniej nie musiałam się obawiać, że teraz się przeziębię. Zerknęłam na chłopaka. Z tego co wiedziałam on uwielbiał podobną pogodę. To przez te zapachy.
Ana
Ana
księżniczka


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 4 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by James Sob Sie 06, 2011 7:27 pm

Delikatny i prędki grymas zdziwienia przebiegł przez moją twarz, gdy Ana użyła przymiotnika "wspaniała" w stosunku do panującej na zewnątrz pogody. Było dla mnie niemałym zaskoczeniem, że ktoś jeszcze, prócz mnie, potrafi docenić piękno wirującego tańca niezliczonej ilości kropli. Bowiem dla mnie każdy deszcz był rozkoszną symfonią zapachów i nierzadko z utęsknieniem szukałem Zmysłem nadciągających chmur. Czy jednak mogło mnie dziwić, że większość zamieszkujących rezydencję osób witała deszcz markotnymi minami i głuchym sarkaniem? W końcu byłem sam w moim świecie zapachów.
Przez moment przebiegło mi przez myśl, że może jej słowa są tylko kolejną kpiną, jakich wiele zdarzało mi się znosić, a które nie zawsze potrafiłem wyłapać w wypowiedziach ludzi. Lecz czy pogodny uśmiech na jej twarzy mógł jedynie maskować złośliwość? Nie umiałem tak myśleć, zwłaszcza, że i Zmysł nie podpowiadał mi złych tchnień z jej strony.
Uśmiechnąłem się więc szerzej w odpowiedzi i skinąłem wolno głową, biorąc wdech i ciesząc się aromatem jej ciepłej obecności.
-Cudowna. - powiedziałem cicho, ponownie dotykając szyby opuszkami palców. Przesunąłem dłoń nieco bliżej jej, by woń perfum i dziewczyny była wyraźniejsza i lepiej mieszała się z dochodzącą z zewnątrz orkiestrą.
Nie były prawdą przypuszczenia wielu, jakobym gustował w samotnie spędzanych godzinach. Tak naprawdę bardzo lubiłem towarzystwo innych, lecz to oni, niestety, często czuli się przy mnie niezręcznie. Nie zawsze potrafiłem podtrzymać rozmowę tak, jak by sobie tego życzyli, nie rzadko mówiłem rzeczy, których nie mogli zrozumieć i co wprawiało ich w konsternację. Czasami więc sam, świadomie, unikałem towarzystwa, lecz nie z własnej zachcianki, a z troski o dobre samopoczucie moich znajomych. Nie chciałem wprawiać ich w zakłopotanie, gdy deszcz pieścił mój Zmysł i nie byłem w stanie wyjaśnić im dlaczego. Zwłaszcza po przygodzie z Burzą i Mikaelą stałem się ostrożny.
Teraz jednak czułem radość z obecności Any. Zawsze podobała mi się woń jej dobrego humoru, choć nie potrafiłem zrozumieć dlaczego. Było w niej coś ekscytująco energicznego, mimo nawet jej powierzchownie spokojnego zachowania.
-Ta kropelka, która mija właśnie moje palce... - zacząłem cicho, nie wiedząc, czy będzie chciała mnie słuchać i czy nie odstraszę jej przypadkiem swymi wrażeniami -...przywędrowała z gęstych i ciemnych wód Tamizy. Wzbiła się w powietrze omijając Tower Bridge i dołączyła do podniebnego autobusu.
James
James
~ * ~


Powrót do góry Go down

Drewniany Salon - Page 4 Empty Re: Drewniany Salon

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach