Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Korytarze

+9
Meredith
Horka
Will
Lidia
Yael
Saturn
Jowisz
Pluton
Justin
13 posters

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Yael Sob Maj 14, 2011 7:18 pm

Chyba bym nie była zadowolona, gdybym się dowiedziała, że ktoś porównuje mnie i Lidię i zauważa tak wiele podobieństw pomiędzy nami. Owszem, obie miałyśmy słabe charaktery, ale ja nigdy nie chciałam być taka jak wszyscy. Owszem chętnie bym przystała na bezproblemowe rozmowy z każdym, ale żeby robić to co każdy, bo to fajne? O nie nie. Ja wolałam robić po swojemu. Lidia pragnęła być uznana przez innych za cool dziewczynę. To nie był mój świat.
- Musisz go jakoś nazwać - przypomniałam. Byłam z siebie niezmiernie zadowolona, gdy widziałam tą wręcz ogłupiającą radość na twarzy Justina. Jeszcze nigdy żaden mój prezent nie przypadł tak komuś do gustu jak Justinowi szynszyla. Udało mi się trafić idealnie.
Zarumieniłam się, słysząc ten komplement. Poniosły go emocje, wiem, ale i tak było miło usłyszeć coś takiego. Wiedziałam, że Justin potrzebuje kogoś kto nigdy od niego nie zwieje i będzie wspaniałym towarzyszem rozmów, a raczej monologów. Tylko to jak to JJ widział było... dziwne. Lecz czy mi to oceniać? Uśmiechałam się dalej, zadowolona, że przez szynszylę chłopak całkiem zapomniał o wyścigu. - Hm - mruknęłam, ciągnąć za rękaw bluzki. - Mam być jego mamą? - Spodziewałam się, że prędzej czy później opieka nad maleństwem spadnie na mogą głowę, ale żeby tak od razu. I czemu mamusia? Zaraz przypominała mi się sytuacja Yves. - Nie wiem czy powinnam.
Yael
Yael
nimfa


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Go?? Sob Maj 14, 2011 8:39 pm

/hol wejściowy/
Razem z całą grupą imprezowiczów pojechałem na rolkach za Elvisem. Nie byłem pewny, gdzie jedziemy, ale zakładałem, że albo do tylnego wejścia, by bawić się w ogrodzie na tyłach rezydencji (jeśli w ogóle takowy tu był), albo do kuchni na wyżerkę. Jechałem tuż za solenizantem (jeśli w ogóle był solenizantem). Nagle sprawy się potoczyły bardzo szybko i parę osób leżało na ziemi. Prawie cała reszta udała się dalej, pędząc coraz szybciej. Ja pół-cudem, pół-refleksem, uniknąłem wypadku i zatrzymałem się na ścianie.
Wolałem poczekać na Elvisa, więc obserwowałem to, co się działo po wypadku. Gdy dowiedział się on o swoim prezencie od dziewczyny, zaczął zachowywać się jak dziecko, które właśnie dostało maskotkę swoich snów. Było to infantylne, nie dało się zaprzeczyć, ale jednocześnie... słodkie? W każdym razie było w tym coś przekonującego. Elvis nie był pierwszą spotkaną przeze mnie osobą, która się tak zachowywała. Już nie raz zastanawiałem się, czy jest to głupota, czy właściwy sposób na życie, który potrafiłby uleczyć społeczeństwo. Jednak teraz bynajmniej nie miałem nastroju by wracać do tych utopijnych rozważań. Teraz był czas na zabawę.
Zaniepokoiło mnie tylko to, że oczy Elvisa nie mówiły "Żartuję!", lecz raczej "O k**wa! Co się ze mną dzieje?!?". Jednak uznałem to za złudzenie. Wątpiłem, by z jego głową stało się coś złego po upadku. Zaśmiałem się tylko, gdy usłyszałem pytanie: "Chcesz zostać jego mamą?". W tym momencie byłem już prawie pewny, że chłopak żartuje.
- No zgódź się - zwróciłem się do dziewczyny, która zdecydowanie czyściej mówiła po angielsku, niż ja. - Chcesz, żeby wychowywał się bez matki? - zapytałem żartobliwie.
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Justin Sob Maj 14, 2011 8:50 pm

Oczywiście, że podobieństwa istniały, ale przecież ja przenigdy nie powiedziałem, że Yeal jest taka jak Lidia. Obie miały swoje osobowości i dodatkowo Yael miała wygląd Yves. Więc tak do końca nie wiem czy była taka zupełnie inna od wszystkich. Nie zrozumcie mnie źle, nie chciałem w żadnym wypadku powiedzieć, że Yael nie jestm indywidualną osobowością, bo przecież taką była. A to, że podarowała mi tak wspaniały prezent sprawiało, że kochałem ją w tym momencie całym moim sercem. Tylko jedną istotę kochałem bardziej. Tą uroczą szynszylę, która lubi szczać na łby. Ile perspektyw się przede mną otwierało, dzięki temu prezentowi, przecież zawsze chciałem mieć tu jakieś zwierze. U siebie miałem dużo, a tu żadnego.
- A więc to on! - powiedziałem spostrzegawczo. Nie wiem czemu do tej chwili myślałem, że to ona, ale jak dla mnie nie stanowiło to żadnej różnicy. Tylko aktualnie miałem wielką dziurę w myślach, a raczej wielką dziurę wypełnioną przeróżnymi imionami. No straszne! Nikt nie powinien mi dawać tak ważnego zadania jak wymyślanie komukolwiek imienia, bo nigdy nie kończyło się to dobrze. Oj, nie. - Ale ja nie wiem jak! - powiedziałem z wielką rozpaczą w głosie. - Jak się w ogóle nazywa szynszyle? Tak jak psy, czy jak koty? A może po normalnych imionach? A może jakieś imię z filmu, serialu, kreskówki? Wiesz ile imion jest na świecie? Nie mogłabyś jako mamusia tego słodziaka zadecydować za mnie? - wypowiedziałem jednym ciurkiem ciąg różnych pytań, bo miałem naprawdę wielki mętlik w swojej pięknej główce. Zła Yael, nawet nie zdawała sobie sprawy w jakiej sytuacji mnie właśnie stawiała. Ale ja podobnie nie miałem pojęcia w jakiej sytuacji stawiałem Yael nazywając ją mamusią szynszyli. Bo po pierwsze to sprawiało, że coś więcej nas w jakiś dziwny sposób łączyło, a po drugie przecież Yves była w ciąży i Yael o tym wiedziała. Przecież Yael musiała się czuć naprawdę głupio, gdy to mówiłem. Nic jednak nie powstrzymało mnie, bym dalej to wszystko kontynuował.
No może oprócz zabłąkanego uczestnika wyścigu, który przecież już dawno temu pojechał dalej pozostawiając mnie sam na sam z Yael. Ten się wlókł z tyłu, albo zamulał, nie wiem. A Marik się nazywał. Nieważne.
- Jedź za resztą! Ona zaprowadzi cię do tortu - zapewniłem, a potem powróciłem spojrzeniem do mamusi mojej szynszyli. - Oczywiście, że powinnaś, ciebie zna najlepiej! A co się z nią stanie, gdy mi się coś stanie! Szynszyla powinna mieć drugiego opiekuna! Koniecznie! A może nazwiemy go Buka? Może być Buka? Albo wiem: Ponury! Nazwijmy go Ponury!
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Go?? Nie Maj 15, 2011 12:22 am

Ona? Jaka ona? Na początku nie mogłem się domyślić, o co chodzi, bo dalsza część wypowiedzi Elvisa wskazywała na to, że jedyna "ona" w towarzystwie (łącznie ze zwierzakiem) ma zostać z nim na dalszą rozmowę. Dopiero po chwili zrozumiałem, że ona to reszta uczestników zabawy. Widać nie byłem jedynym w towarzystwie, który miał problemy z językiem angielskim, choć Elvis do tej pory mówił jak "native speaker". Tylko jego akcent był zupełnie inny, niż ten z amerykańskich filmów.
A może przez moją obcojęzyczność mam zbyt sztywne podejście do poprawności?
Tak, czy inaczej Elvis okazał się też być mniej komunikatywny, niż się prezentował. Wiedziałem, że Włosi słynął z otwartości i wiecznej chęci do rozmów, ale nie spodziewałem się, że zaledwie cztery tysiące kilometrów dalej panuje aż taka moda na skupianie się na sobie.
Cóż... Stałem najbliżej chłopaka i zwrócił się do mnie, żebym odszedł, więc postanowiłem się nie narzucać. Choć zanotowałem sobie w pamięci, że muszę przyzwyczaić się do faktu, iż to teraz ma być też mój dom i na następny raz jak ktoś każe mi odejść (bez rzucania chociaż "proszę"), to nie zareaguje i każe mu najwyżej ugryźć mnie w zadek. W końcu to jest korytarz, a nie pokój.
Parę osób, które zostały po upadku Elvisa, też postanowiły odejść. Widać zostały z troski o... jubilata/solenizanta, bo były to same kobiety. Jedna z nich wysunęła się naprzód i poprowadziła nas w kierunku kuchni.
Właśnie! Pogratulowałem sobie jeszcze w myślach odgadnięcia celu tej szaleńczej jazdy, po czym ruszyłem za wszystkimi. Miałem nadzieję, że na całym przyjęciu jest ktoś choć trochę komunikatywny...
/skrzydło wschodnie/parter/kuchnia/
Anonymous
Go??
Gość


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Yael Nie Maj 15, 2011 9:59 am

Mamusia. Czy on musiał tak mówić? To słowo ostatnio trafiło na listę tych zakazanych z powodu zbyt dużej ilości myśli kłębiących się pod czaszką, gdy tylko gdziekolwiek to słowo usłyszałam. Zamierzałam wspierać Yves jak tylko mogłem i dlatego czułam, że czekają nas ciężkie miesiące. Jeszcze nawet sprawca nic nie wiedział.
- To twój prezent. Ty decyduj - wymamrotałam. Ja bym raczej nie potrafiła. Nadałabym coś zbyt pokręcone. I to nie pokręconego jak Muniek, a raczej w stylu Horacy. Szynszyl Horacy. Wyobrażacie sobie to?
- Spadaj. - To było automatyczne. Chamska odzywka w mym przekonaniu nawet okropnie chamska, którą to stosowałam jeszcze w Anglii, gdy mnie ktoś zaczepiał w autobusie czy w innym publicznym miejscu. Nawet nie docierało do mnie, że to mówię. Po prostu było zbyt wielu nieznajomych, którzy za wszelką cenę chcieli wepchać się tam, gdzie ich nikt nie chciał. Nie lubiłam tego. Justin zajął się lepiej chłopakiem. Wytłumaczył ładnie gdzie ma pójść i znów byłam dręczona przez jego nachalne spojrzenie, mówiące, ba!, wręcz błagające, bym przystała na propozycje zostania matką jego dziecka. To brzmiało absurdalnie. To było absurdalne, bo chodziło o małą, słodką szynszylę.
- No dobrze - ustąpiłam wreszcie. - Ponury tak do niego nie pasuje, że będzie idealne. - Musiałam się na to zdecydować. Przeczuwałam, że kolejne jego pomysły już nie będą takie przyjemne dla ucha, a Ponury? Kojarzyło mi się z Kłapouchym. Lubiłam Kłapouchego. Każde dziecko kochało Tygryska i Tygryskiem chciało być nazywanym przez otoczenie, ewentualnie Kubusiem, Krzysiem lub Prosiaczkiem, ale na pewno nie Kłapouchym, a ja od zawsze chciałam być Kłapouchym.
Yael
Yael
nimfa


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Justin Nie Maj 15, 2011 6:25 pm

Nie uznawałem czegoś takiego jak zakazane słowa, słowa nie mogły być zakazane, myśli związane z nimi mogły być. Ale słów w żadnym wypadku bać się nie można. O nie. Słów trzeba używać i nadawać im pozytywne znaczenie, by te negatywne odeszło gdzieś daleko i pozostawały same dobre rzeczy. Mój świat właśnie opierał się na takich dobrych skojarzeniach. A co! Na przykład równie dobrze mogłem znienawidzić wszystko to co procentowe przez swojego ojca. Ale jak widać doskonale sobie radzę z tym zagadnieniem. Można nawet powiedzieć, że zgłębiam je dogłębnie, oglądając od czasu do czasu puste denka. Dlatego z taką łatwością przyszło mi postanowić, że moim nowym celem będzie nauczenie Yael tolerancji dla słowa mama. I będę tak teraz do niej mówił. Czyż nie byłem doskonałym psychologiem? Nawet już prowadzam tajemne terapie dla niektórych osób.
Odrobinę się zmieszałem, gdy z ust Yael wypłynęło tak wulgarne słowo. Oczywiście jak na nią. Mi się czasami zdarzało parę osób zwyzywać od chujów, więc dla mnie nie było to jakaś wielka rzecz. Znaczy była! Bo wypłynęła z ust tak słodkiej i niewinnej istoty, która w tej chwili była matką mojej szynszyli.
- Uuu, Yael, macierzyństwo bardzo dobrze na ciebie wpływa! - zawołałem zadowolony. - Powinnaś już wcześniej zgodzić się na bycie czyjąś matką - kolejne słowa, które dziwnie zabrzmiały w kontekście do wydarzeń ostatnich dni. Ale wiadomo, prowadziłem terapię, wszystko ma swój podtekst i znaczenie. Jak ktoś się dowie jakie nich mi powie.
Nie obejrzałem się już za Marikiem, bo przecież miałem takie wspaniałe widoki przed sobą. Pewnie gdybym był Willem tym pięknym widokiem byłyby cycki, ale nie byłem. Dla mnie pięknym widokiem było jak ponury próbuje wszamać mojego palcocha! Kciuka na dodatek. Czy to nie jest zajebiście słodką rzeczą? Byłoby by było. Och, i takim sposobem mieliśmy imię. Idealnie pasujące moim zdaniem, i co mi tam skojarzenia z Kłapouchym... A właśnie!
- Kłapouchy idealnie do ciebie pasuje, mamo Ponurego! - przyznałem. - Od dziś tak do ciebie będę mówił - oznajmiłem bez żadnego pytania, czy cokolwiek. Bo co ja będę jak i tak postanowiłem coś bez opcji odwoływania. - Ale ja tam zawsze porównywałem się z Tygryskiem. A może takim Tygryskiem połączanym z Puchatkiem. I Prosiaczkiem. Nie wiem co ze mnie za mutant wyszedł - przewróciłem oczami, a potem jeszcze raz pogłaskałem głowę szynszyli. - Co Ponury powinien w ogóle jeść? śmietanowy tort się nada? Właśnie tort! Zapraszam cię na tort Yael i nawet nie przyjmuję odmowy. Dostaniesz honorową porcję. O ile jeszcze coś z niego zostało...
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Yael Nie Maj 15, 2011 7:48 pm

To nie mogło być prawdą. Przecież Justin nie mógł właśnie uznać, że coś tak głupiego jak zwracanie się do mnie bez przerwy tak, by móc wcisnąć do swojej wypowiedzi słowo mama będzie genialne. Nie mógł. To było okrutne. To było okropniejsze niż słowo spadaj w moim wykonaniu. Po stokroć gorsze.
- Żartujesz - wyrzuciłam z siebie niepewna tego co miałabym dalej mówić. Macierzyństwo. Niech wreszcie przestanie. Yves. On też był w to w bardzo dziwaczny sposób zamieszany. Po prostu byłam przekonana, że jeśli faktycznie ktoś się zbyt wcześnie dowie o wszystkim to przez zbyt długi język Justin. Wybacz, przyjacielu, ale taka jest prawda. Za dużo mówisz cały czas. Ale ja to lubię. Tak samo jak lubię gadanie Delilah. Powiedziałabym, że do siebie pasujecie, ale nie wiem czy reszta Rezydencji by to zniosła. Poza tym jak się dowiedziałam ona ma chłopaka. Nie mów jej, ale ma tak dziwnie przeszywające spojrzenie ten jej chłopak. To chyba jeden z Pumpkinów. Omatko! Otrząsnąć się. Właśnie prowadziłam monolog w myślach przy czytaczu w myślach jakbym do niego się zwracała. A wszystko przez jedno, jedno malutkie słowo: mama. Źle było.
- Nikt tak do mnie nie mówił. Nawet tata nie chciał. - Przyznałam, słysząc, że teraz będzie na mnie mówił Kłapouchy. Pewnie zapomni, ale to urocze, że w ogóle chciał tak mówić. - Ty zdecydowanie jesteś Tygryskiem - dodałam, uśmiechając się szeroko. Tak, JJ nie mógł być kojarzony z nikim innym jak z Tygryskiem.
Miałam ochotę jęknąć, gdy usłyszałam czym on zamierza karmić "nasze dziecko". Serio to pomyślałam? Chyba zbyt długie przebywanie z chłopakiem źle na mnie działa. Ale wracając do tematu to jak mógł chcieć karmić Ponurego tortem? Nie wolno. Tu chyba będę musiała wkroczyć ja i potem podrzucić mu jedzenie dla małego. Miałam je w pokoju, bo zapomniałam zabrać.
- Ponury zje jakieś warzywko, a ja chętnie skuszę się na tort
Yael
Yael
nimfa


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Justin Nie Maj 15, 2011 10:06 pm

Nie było wcale gorsze! Można było powiedzieć, że było milion razy lepsze niż jakiekolwiek inne słowo. Bo sprawiało, że Yael się rozwijała! W sumie może trochę było tak, że odrobinę w tej chwili wykorzystywałem Yael do przetestowania swojej metody terapeutycznej, by potem spróbować jej na Yvce. Wiem, okropne. Ale czy to takie straszne, że staram się pomóc jak najlepiej potrafię wszystkim swoim przyjaciołom bez względu jak oni mnie traktują i jak o mnie myślą? Wcale nie. Ja nie planowałem kogokolwiek zepchnąć ze schodów wykorzystując to, że jest na wrotkach. Oj nie, nigdy bym tak nie postąpił.
- Taki jak teraz poważny jeszcze nigdy nie byłem! No może poza momentem, gdy próbowałem się wybronić sprzed podpalenia domku, ale to w tej chwili nieważne! Nieważne, bo właśnie w tej chwili dowiaduję się o czymś okropnym! neptun na ciebie źle patrzał? Czyli jak? Tak, czy a może tak? - zapytałem robiąc parę groźnych min przed nią. Zdecydowanie nie byłem specem od takich spraw, ale musiałem wiedzieć jaka to mina! Nikt nie mógł patrzeć jakimkolwiek dziwnym wzrokiem na matkę mojej szynszyli. Wprawdzie w monologu myślowym Yael była jeszcze jedna okropna rzecz. Mianowicie pasowanie mnie i Delki. O fuu, o bleee. Przecież Delka była dla mnie jak Effy, tylko blond. Teraz w zasadzie obie są blond. I hmmm... Kurwa, kolejny problem z odróżnianiem ich. Szaleństwo. Ale wracając do Yael. Nie wspomniałem o tym okropieństwie na głos, bo na serio chciałem się skupić na tym wzroku Neptuna.
- No, ale teraz wszystko się zmieni, bo ja do ciebie będę tak mówić. Tyle że to trochę długa forma... Kłapouchy, matko mojej szynszyli. Może jakiś skrót od tego? KMMS, nie za trudno się wymawia. MMSK? Nieee, pomyślę nad tym później - machnąłem na to ręką, bo rzeczywiście na drodze mojej wspaniałości właśnie stanął ogromny problem miary... Nie nie znałem jego miary, ale zdecydowanie nie da mi dzisiaj zasnąć. W sumie podczas rozmowy z Yael odkrywałem same problemy. Neptun, teraz skrót, a teraz jeszcze warzywa. - WARZYWA? - zapytałem naprawdę wystraszonym tonem. - NIE MÓW, ŻE CHCESZ TAK TORTUROWAĆ NASZE MALEŃSTWO?! - oburzyłem się. - Naprawdę nie ma innego wyjścia, nie będzie mógł spróbować tortu? Tak tyci tyci, kruszek, więcej mu nie trzeba! - Wprawdzie planowałem go wsadzić całego w tort jak tylko Yael się zgodzi na ten okruszek, ale wolałem o tym nie wspominać na głos.
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Yael Pon Maj 16, 2011 3:44 pm

Podpalenie domku? Jakiego domku? I że próbował się wybronić, bo on to zrobił i nie chciał podpaść czy nie zrobił, ale jak zwykle wszystko co złe na Justina? Oh dlaczego byłam przekonana, że chodzi o opcje pierwsza? To do niego pasowało. To musiało być to. Byłabym dłużej się nad tym zastanawiała, ale właśnie Justin począł robić naprawdę dziwne miny. Czemu zaraz dziwne spojrzenie musiało być tak negatywnie odbierane. Dziwne, bo mało kiedy tak na mnie patrzono. Dziwne, bo dziwnie się czułam przez nie. Oj, i weź to mu wytłumacz.
- Nie, nie, nie - powiedziałam, kręcąc głową i dając mu znaki, że ma przestać się wydurniać. - Po prostu patrzył i dajmy temu spokój, dobrze? - Poprosiłam, licząc, że faktycznie bez kolejnych pytań porzucimy ten jakże dla mnie niewygodny temat. W sumie niewygodnych tematów było dużo, a chłopak jakby się lubował w mówieniu właśnie o nich.
- Nigdy tak nie mów - praktycznie wyjęczałam, słysząc jaką on nazwę wymyślił. Myślałam, że chodzi po prostu o Kłapouchego, a nie zaraz całość. Jakby ktoś to usłyszał. Nie to, że to mnie obchodziło, ale brzmiało tak niepoważnie i zwyczajnie głupio.
- Dla niego warzywa to jak dla ciebie czekolada - poinformowałam go, ale pewnie i tak tego nie zrozumie. Dlatego ludzie karmili psy czekoladą, chociaż zupełnie nie powinni tego robić. I wieloma innymi swoimi przysmakami, gdy psiaki oraz reszta zwierzaków miała całkiem inne przysmaki. - Okruszek nic mu nie zrobi - uznałam, nie wiedząc na co się godzę. - To idziemy?
Yael
Yael
nimfa


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Justin Pon Maj 16, 2011 4:43 pm

Ups, wypaplałem się z podpaleniem domku. Jezuu, dlaczego ja nigdy nie mogę zatrzymać tajemnic dla siebie? Znaczy... W sumie to potrafiłem, ale tylko z tymi poważniejszymi sprawami. Nie wierzycie? Ty okrutni! A kto nigdy nie mówił o swoich rodzicach? A kto trzymał język za zębami przez AŻ parę dni nie mówiąc Dymkowi o ciąży Yves? No kto? Więc jednak można na mnie liczyć, choć za zaufaniem mi to bym za bardzo nie przesadzał, bo w tym przypadku przeliczenie się jest bardzo prawdopodobne. Bardzo, bardzo.
Nie dałem jednak spokoju z tym robieniem dziwnych min bo to było zaledwie dziesięć z tysięcy jakie potrafiłem zrobić. Tyle, że do tej pory próbowałem jedynie z tymi złośliwymi spojrzeniami pełnymi mordu, a co jeśli...
- Damy spokój, tylko powiedz czy to może aby nie ta? - zapytałem patrząc na nią tak jakbym chciał ją zjeść, w wiadomo jaki sposób. No co? Warto spróbować! Kanibalizm się szerzy, a ja po tym jak przebrałem sie na Halloween za Hannibala to idealnie potrafiłem rzucać głodne spojrzenia.
Potem tylko wzruszyłem ramionami, bo co będę się przyznawał że nadal zamierzałem szukać skrótu, skoro ją to denerwuje? I tak to był sukces, że pozwoliła mi na siebie mówić tak słodko. Kłapouchy. To było słodkie nie? Czasami miewałem wrażenia, że niektóre rzeczy odbieram w nieprawidłowy sposób. Na przykład jak mieszkałem jeszcze w Australii słodka wydawała mi sie nawet kupka jaką robiła siostra Effs. Poranione.
Spojrzałem krzywo na Kłapouszkę, gdy nazwała warzywa czekoladą. Coś czułem, że właśnie próbowała mnie przeciągać na jakąś złą stronę mocy i nie za bardzo mi się to podobało. Ale nie przejmowałem się tym długi, bo po chwili pozwoliła na okruszek. I mogłem podskoczyć z radości! Znaczy nie mogłem, ale to zrobiłem, co tragicznie w sumie się skończyło. Jakiś groszek, o którego już wcześniej sie potknąłem znów mi podlazł pod wrotkę i tym sposobem po prostu...
Leżałem na Yael, a raczej pół leżałem, raczej to ona leżała na mnie, a ja miałem jedynie zarzuconą na nią nogę. Heh, i co ja mam powiedzieć?
- Ups?
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Yael Pon Maj 16, 2011 6:42 pm

Cofnęłam się pod wpływem justinowe spojrzenie. Naprawdę przekonująco potrafił udać neptunowe spojrzenie. Jakby kiedykolwiek je widział.
- Nie wiem. - Nie do końca prawda. Dobra wcale nie prawda, a on przecież się o tym dowie, bo czyta w myślach, więc czemu kłamałam? I znów cała pewność siebie jaką posiadałam gdzieś się ulotniła. Potarłam ramię, a potem założyłam ręce na piersiach. Myślimy o czymś innym. O czymś innym. Na przykład o tym, że oszalałam, godząc się na bycie matką dla szynszyli. Zapewne wszystkie obowiązki spadną na mnie i jeszcze będę wysłuchiwała uwag od rezydentów o tym co "ojciec małego" wymyślił wraz z małym. Czarny i pokręcony scenariusz to był, ale ja rzadko kiedy widziałam inne. No może czasem, ale te bardziej do mnie pasowały.
- Ups - potwierdziłam. Nie wiem kto rozsypał te przeklęte groszki, ale przez niego miałam nieźle potłuczone ciało, chociaż na pewno mniej niż Justin, na którym to znów leżałam. Coś tu było bardzo nie tak. Mimo to nie mogłam się nie uśmiechnąć do chłopaka, gdy tak jak ostatnio przeszłam do niezdarnego podnoszenia się. Miałam nadzieję, że Ponury jest cały i zdrowy. Będzie miał zniszczoną psychikę jak nic. Nie mogłam się podnieść, bo on wciąż miał nogę na mnie. To utrudniało wydostanie się, więc czemu jej nie zabierał. - Justin.. um... mógłbyś? - Nawet wcześniej nie zauważyłam, że ma taki ładny kolor oczu (co ja miałam z tymi oczami?) oraz uroczo się uśmiecha, gdy chce jakby przeprosić za swoje zachowanie. W ogóle miał uroczy uśmiech. A z takiej odległości mogłam się mu dokładnie przyjrzeć i mówić to z całą mocą i pewnością. Tylko tak jakby jednak dał mi się podnieść, bo nie czułam się do końca pewnie. Ale przecież wystarczyłoby kilka moich ruchów i bym nie miała jego nogi na sobie, więc czemu tego jeszcze nie zrobiłam?
Yael
Yael
nimfa


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Justin Pon Maj 16, 2011 9:20 pm

Mówiłem? Mówiłeeeeeeeem! Zawsze to co mówiłem w jakimś stopniu staje się później prawdą, zawsze! Nie było mowy by moje bezsensowne gadanie nie miało jakiejkolwiek podstawy. Ich głębia tkwiła tak głęboko, że jak próbowało się je ruszyć to ryło ludzką psychikę, powodując, że stawali się mną. Nie ważne, że nikt inny oprócz mnie tego nie ogarnia, ważne, że ja w tej chwili byłem niezmiernie z siebie zadowolony.
Choć nie powinienem.
Powinienem się zaniepokoić tym jakie znaczenie miało neptunowe spojrzenie i po ubolewać nad dalszym losem Kłapousznicy, który był tak niepewny tak jak to jaki jutro kapelusz przywdzieję, o ile w ogóle przywdzieję. Ostatnio jakoś zaczęła mi odchodzić na nie faza, może dorastałem... Taa, a najlepszym faktem potwierdzającym to, że dorastałem było to, że zamiast naprawdę zastanowić się nad przyszłością matki mojej szynszyli, myślałem o kapeluszach. Idealnie!
Szkoda tylko, że dalsze moje rozterki przerwał tamten upadek i teraz jedyne o czym myślałem to było to jak bardzo mnie tyłek boli i jak bardzo Yael jest wagowo podobna do Yvki. Oczywiście Yvki przed ciążą. Oczywiście nie twierdzę, że Yvka przytyła. Oj, poplątałem...
- Jasne, już... ten... - próbowałem coś z sobą zrobić, ale chyba sznurówka wrotki się o coś zaczepiła i na serio trudno było się wykaraskać z tej sytuacji. Zwłaszcza, że z tak bliskiej odległości nie dość, że doskonale czułem i widziałem Yael to i jeszcze doskonale słyszałem jej wszystkie myśli. Chciałbym powiedzieć, że była to okropność, ale cóż... Było nawet miło, a to miło powodowało brak wszelkiej motywacji do działania. Dobra, miałem jedną motywację, los Ponurego, ale zadziwiająco zszedł na drugi plan, gdy przez moment próbowałem podnieść Yael do góry i złapałem ją w najmniej odpowiednim do tego miejscu. Cycki. Ups. - Sorki - zreflektowałem się jak najszybciej potrafiłem puszczając ją z powrotem, ale nie wyszło to na dobre bo tym oto sposobem zderzyliśmy się nosami. Nie miałem pojęcia jak to musiało wyglądać z boku, ale w tej chwili parsknąłem śmiechem jak jeszcze nigdy tego wieczoru. - Huston mamy problem - nadal powiedziałem nie mogąc się powstrzymać od śmiechu. Zażenowanie Yael zamiast choć trochę mnie zmiękczyć sprawiło, że jeszcze bardziej byłem z siebie zadowolony, a gdy znów zobaczyłem szynszylę na głowie dziewczyny niemal płakałem ze śmiechy. - On znów to rooobi! - zawołałem wskazując palcem do góry. A że było mało miejsca to zaczepiłem o jej ucho. No pięknie.
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Yael Wto Maj 17, 2011 2:56 pm

Zawsze było tak trudno wstać, gdy się na kogoś upadło czy to ja byłam jakimś niezwykłym przypadkiem tak wielkiej pokraczności? Miałam nadzieję, że to od czasu do czasu każdemu się zdarza. Jak również nagłe zwracanie uwagi na wygląd mężczyzn dookoła. To podobno było całkiem normalne, ale cóż, nie dla mnie.
- Przestań się śmiać - poprosiłam, gdy on sobie nic nie robił z beznadziejności tej sytuacji, a jedynie dostał ataku głupawki. Tak, zdecydowanie powinniśmy się teraz śmiać. Ja chciałam się podnieść i pozbyć głupich i zupełnie niepotrzebnych mi do szczęścia uczuć i wrażeń. Jak mógł zrobić to co zrobić, czyli mnie dotknąć! I ten śmiech. Był okropny. Jak to możliwe, że szynszyla znów wylądowała na mojej głowie? Sięgnęłam po nią, nic nie robiąc sobie z tego, że walnęłam łokciem Justina. Zasłużył sobie. Znaczy gdy już ściągnęłam zwierzaka zrobiło mi się głupio. Przepraszam nie chciałam i wcale nie sądzę, że zasłużyłeś. A potem już na serio miałam gdzieś, czy go będzie bolało, jeśli się oprę o niego i dźwignę w ten sposób do góry. Grunt, że byłam z daleka od niego wreszcie.
- Chodźmy po ten tort - wyrzuciłam z siebie, starając się wcale nie wyglądać na tak zażenowaną jak w tym momencie byłam.

kóniec
Yael
Yael
nimfa


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Will Pon Cze 27, 2011 10:32 pm

/ czytelnia

Z tamtą wyszło, jak mogłoby nie wyjść? Z taką pomocą Any wstyd byłby był gdyby nie wyszło i przeżywałbym to dobre parę miesięcy. Tylko wiecie, Will nie działa tak hop siup od razu, a jak działa to później żałuje. Na przykład w takim przypadku numer XXX, o kryptonimie Yael. Wszystko poszło szybko, a teraz jakie z tego mam korzyści? Żadne. Dlatego wziąłem tą lekcję sobie do serca i działam powoli. Z Francescą szło powoli i czy było źle. Dlatego będąc w czytelni wziąłem sobie numer tamtej dziewczyny i obiecałem, że wieczorem do niej wpadnę. I tyle. A teraz zadowolony kroczyłem sobie korytarzem co raz kładąc rękę w jakimś miejscu i uśmiechając się sam do siebie. Niedaleka przeszłość mówiła, że gdzieś na dole odbywało się jakieś posiedzenie dyńkowych głów. A szkoda, bo miałem ochotę zaczepić Venusa, co za strata. Innym razem. I szedłem dalej macając jakiś obraz. Ale on akurat za wiele mi nie powiedział. W końcu jednak znudziły mi się przedmioty i zapragnąłem czegoś więcej. Jak na zawołanie pojawiła się jakaś postać. Kobieca na dodatek, czy mogłoby być lepiej? No niby mogło. Ale nie narzekałem. Poczekałem grzecznie aż do mnie podejdzie obrócony do niej plecami. Ale doskonale widziałem jej odbicie na jednym z luster wywieszonych na korytarzu. I gdy była dostatecznie blisko obróciłem się gwałtownie.
- Ops, przepraszam, nic ci nie jest? - Wyszło całkiem naturalnie, inaczej być nie mogło. Zawsze byłem naturalny, taka była kolej rzeczy. Na akcie urodzenia mi to nawet wpisali, i chuj, że dla większości wpisują urodziny w sposób naturalny. Mi to wpisali pogrubioną czcionką. Och losie, dlaczego mi każesz tak bez ustanku uganiać się za tymi cudownymi stworzeniami, że nawet chwili wytchnienia nie mam? Ale w sumie jestem ci wdzięczny.
Will
Will
debeściak


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Horka Wto Cze 28, 2011 11:35 am

Biegłam z komórką przez korytarze i nerwowo wciskałam małe guziczki – miałam tyle do przekazania Królowej. Przecież zbliżał się termin jej wyjazdu ! Prościej byłoby zadzwonić i wszystko wyjaśnić majordomusowi, ale komórki… o mój boże, dlaczego tak mało osób o tym wie ? Lekarze nie umieją tego wykryć, nikt mnie nie słucha i zaraża się coraz więcej ludzi. Czasami płaczę, gdy niewidzialne robaki wchodzą do mózgu i świdrują tam, powodując różnorakie choroby.
Nie myśl tyle, królowa czeka ! Nie powinna na ciebie czekać, jesteś okropną osobą i musisz umrzeć. Świat będzie zadowolony, że przestaniesz psuć jego wspaniałość. Pospiesz się, pisz szybciej o tym kapeluszu. To twoja wina, że w pałacu jest opóźnienie. Musisz się poddać, Madlene przejmie twoje obowiązki – wszyscy będą szczęśliwi Oho, Pan Narrator się obudził.
Chciałam go wyrzucić z głowy, ale on tam tkwił. Nieważne co robiłam ! Już nie płakałam za każdym razem, kiedy się odzywał. Chyba pogodziłam się z chorobą. Przynajmniej nie jest mi smutno podczas podróży. Och nie, nie mogę teraz myśleć. Królowa ! Królowa ! Szybko wybrałam jej kapelusz, który idealnie współgra z wcześniej wybranym przeze mnie strojem. Jestem z siebie dumna. Tłumowi na pewno się nie spodoba Narrator po raz kolejny potępił mój gust.
Co się stało ?! Patrzyłam zdziwiona na moje trampki, dziś pomarańczowy i niebieski, nie miałam pojęcia skąd znalazłam się na podłodze. Telefon leżał dużo dalej, właśnie przyszedł kolejny sms. Obok leżała skórka od banana. To pewnie Madlene ją tu zostawiła, chce mnie zabić oraz upokorzyć ! Najpierw to drugie, rzecz oczywista. Zrobiłam zbolałą minę, kiedy pocierałam zbolały tyłek. Otarłam samotną łzę z policzka i sięgnęłam po komórkę. Tak ! Prezydent USA chce skorzystać z moich usług, ale to tajemnica. Cieszyłam się jak nie wiem co.
Skręciłam w następny korytarz i zobaczyłam Willa. Chętnie bym porozmawiała, ale… ja nie wiem jak zagadać do takich ludzi. Madlene wie, ona wszystko umie. I jest taka śliczna i taka zła. Nie mam pojęcia, dlaczego wszyscy ją lubią.
Ona jest najmilszym stworzeniem na ziemi Podsunął Narrator.
- Oczywiście, że nic mi nie jest – kiwnęłam głową. Wcześniej wsunęłam telefon w kieszeń, aby Will nie próbował dowiedzieć się mojej tajemnicy.
Horka
Horka
~ * ~


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Will Wto Cze 28, 2011 2:07 pm

Ruda dziewczyna, która niezwykle przypomina Abigail. Abigail z którą miałem romans, ale tamta zniknęła. Czasami niektórzy ludzie bez słowa znikają i na próżno można ich szuka, przepadają jak kamień w wodę i na nic moje starania. Nie żeby było one aż takie wielkie. W każdym razie gdy skojarzyłem imię Abigail, to dlaczego i nie mógłbym skojarzyć imienia Horka. Bo chyba własnie tak wołali na tą dziewczynę, byłem tego pewien. Istniała chyba jeszcze jakaś ważna informacja na jej temat, ale za nic nie mogłem jej sobie przypomnieć. I własnie do tego miało posłużyć wpadnięcie na nią. Dotknąłem jej i już wiedziałem, że to właśnie o niej latały ploty jakoby coś z nią było nie tak. I było widziałem po tym co dzisiaj robiła. Ale nawet to nie potrafiło mnie zniechęcić, nie zaniechałem rozmowy z nią, a wręcz przeciwnie, uznałem, że to mogłoby być niezwykle ciekawe doświadczenie. A ja lubiłem doświadczać, to jest o wiele bardziej interesujące niz teoria.
- To dobrze, nie mógłbym znieść myśli, że zrobiłem coś tak pięknej istocie jak ty. A dokąd się tak śpieszysz, jeśli mógłbym zapytać? Może podążamy w podobnym kierunku? - zapytałem. W sumie to było jasne, że podążaliśmy. W końcu mój kierunek był tak gdzie chciała iść Horka. proste jak nic innego.
Zastanowiłem się przez chwilę co by Ana powiedziała na to co właśnie robiłem i musiałem uznać, że ponownie by mnie wyśmiała. Czasami miałem wrażenie, że traktuje mnie jak jakiegoś opóźnionego w rozwoju, ale cóż. Z wzajemnością. Ja tez tak większość traktowałem. Na przykład taką Horkę. Uśmiechnąłem się do niej najmilej jak tylko potrafiłem.
Will
Will
debeściak


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Horka Sro Cze 29, 2011 10:27 pm

Spojrzałam na niego podejrzliwie. Już ja takich znam, on na pewno… jak można być tak okropnym?! On chciałby zaciągnąć mnie do jakiegoś kąta i zmusić do wyjawienia tajemnic królowej. Od razu poczułam do niego obrzydzenie. On się dziwnie na mnie patrzył. Na pewno obmyśla plan porwania mnie ! Albo gorzej, chce mnie oddać Madlene. Muszę uciekać, szybko szybko ! Tylko gdzie ? On na pewno zna całą rezydencję, znajdzie mnie. Zrobiło mi się okropnie niedobrze, rozbolał mnie brzuch i zgięłam się w pół.
Odgadłaś jego plan, robisz się mądra Pochwalił Pan Narrator. Mam go dosyć ! Tupnęłam nogą, zaraz zaczynając machać rękoma dookoła głowy. – Wynoś się – krzyczałam na próżno. Tak bardzo chciało mi się płakać, nie pożegnałam się z mamusią przed śmiercią. Nie założyłam butów na obcasie. Bezwładnie osunęłam się na ziemię i podkuliłam kolana, od razu kładąc się w pozycji płodowej. Tak bardzo się bałam. Będzie bolało ? Nie mogłam opaować drżenia głosu. – Zabij mnie szybko, zlituj się. Nie chcę cierpieć, tak bardzo nie chcęęę – zaskowytałam cichutko. Ostatni raz spojrzałam na mojego oprawcę i zamknęłam oczy w oczekiwaniu na cios. Umrę za Królową, rodzice będą dumni jak przyjedzie na mój pogrzeb.
Ostatnie co usłyszałam to głosy świty Ciekawe jak ją zabije Odpłynęłam.
Tymczasem moje ciało przeszło szybką metamorfozę.
Włosy wydłużyły się znacznie i w artystycznym nieładzie opadały na twarz o szpiczastej bródce. Na chłopaka zerkała teraz Madlene, wilk w skórze baranka. Nie miał okazji jej poznać. Dziewczyna wyzywająco zagryzła wargę i szybko wstała, zaraz patrząc na zadziwionego Willa. Uśmiechnęła się prowokacyjnie, kiedy bajecznie oprawione oczy spoczęły na jego klacie.
- Nieźle ją załatwiłeś. Lubię takich – dziewczyna pogładziła go dyskretnie i wskazała na pustą podłogę. Dla niej leżała tam skulona Irene
Narrator musiał się wkręcić.
- Dzięki stary, jesteś jak zwykle pomocny – rzuciłam gdzieś w przestrzeń. No kurwa, uwielbiam tego gościa. Zajebisty jakich mało ! Zmarszczyłam zadarty nosek, gdy spojrzałam na leżącą na podłodze Horkę. Żałosne stworzenie. Szturchnęłam ją nogą, ale chyba zemdlała.
Horka
Horka
~ * ~


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Will Sro Cze 29, 2011 11:57 pm

Byłem w stanie naprawdę wiele znieść, nawet tego sobie nie wyobrażacie. Gdybym nie ociekał cierpliwością, nie przejawiał anielskiej wręcz pogody ducha, gdybym nie był naprawdę niezwykle wyrozumiałym człowiekiem to przecież za nic nie wytrzymywałbym z ludźmi, z którymi aktualnie się zadaje. Bo powiedźcie kto normalny może dzielić pokój z Dimitrim, kto normalny wytrzymywałby takie oschłe komentarze Any, kto normalny starał by się za wszelką cenę jednak pomóc Florianowi w odnalezieniu jego męskości. Znaczy ja byłem bardzo normalny, tyle że zajebiście byłem wytrzymały. Niestety wszystko ma swoje granice. Norwegia ma swoje granice, Ziemia ma swoje granice, przyzwoitość ma swoje granice (choć oczywiście ja je widzę o wiele dalej niż pozostała część ludzkości). Ale powróćmy do mojego problemu. Moje granice wytrzymałości i elastyczności kończyły się tam, gdzie kończyła się jakakolwiek przyjemność. Albo przynajmniej ja jej nie widziałem. W postaci tej rudowłosej dziewczyny raczej tej przyjemności odnaleźć nie mogłem. Tfu, rudowłosej. Chuj wie jak ona naprawdę wyglądała.
- Pomocny w chuj, młoda damo - odezwałem się w końcu, bo jednak grzeczność wymaga odezwania się gdy ktoś do ciebie mówi. Mama mnie zawsze uczyła (dobra, bez przesady, niania), że zawsze należy z szacunkiem traktować kobiety. Nawet jeżeli ani trochę je nie rozumiesz. Tylko że ja jakoś nigdy nie miałem z tym problemu. Zawsze idealnie wczuwałem się w pragnienia moich wybranek. Ale weź tu się wczuj jak jakaś psychiczna persona co pięć sekund zmienia osobowość. Po prostu się nie da. - Naprawdę wziąłbym cię na swe ramiona i zaniósł do raju by cię uzdrowił największy mag jakiego znam, ale niestety boję się, że się zarażę.
Nie żałowałem swoich słów. Choć były do mnie ani trochę niepodobne. Przynajmniej miałem pewność, że jak ta wariatka spróbuje komuś je przekazać to jej po prostu nie uwierzą. Will i takie wyrażanie się? No bez przesady. A jednak.
Will
Will
debeściak


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Horka Czw Cze 30, 2011 12:43 pm

To nie było do ciebie – machnęłam ręką. Dlaczego wcześniej nie znałam tego cud chłopca? Próbowałam sobie przypomnieć jego imię, ale na próżno. Ta idiotka, Irene, na pewno je znała. Prychnęłam ze złością i ponownie szturchnęłam ją* butem. Zazwyczaj mi umykała, sprytna jedna. Nie wiem jak ludzie mogą się nad nią litować, dużo lepszym pomysłem wydaje się dobicie jej. Postanowiłam wyciągnąć od chłopaka tyle, ile się da.
- Jak ją zmusiłeś do poddania? – przysunęłam się bliżej, dłonie zawieszając na jego och, muskularnym ramieniu. Żałuję, że mam tak mało czasu na poznawanie go. Królowa kazała szybko zlikwidować Irene. Rudowłose dziecko serio myśli, że Władczyni ją lubi. Zabawne ! Oparłam ciało tamtej o ścianę i zastanawiałam się co z nią zrobić. Nie tak łatwo pozbyć się wrzodów, ot co. Wciąż niesamowicie ciągnęło mnie do chłopaka, tak kusząco wyglądały jego usta. Wsadziłam dłoń w jego włosy i przeczesałam je jednym ruchem. Nice.
Zostaw go, masz wykonać zadanie ! Darł się Narrator. Olałam go, nie będzie mi niewidzialny dureń rozkazywał ! Z niechęcią przerwałam pieszczoty, gdy rozdzwoniła się komórka. Sms od Królowej, znowu. Strasznie ta stara torba jest niecierpliwa, niech siedzi w pałacu i gapi się na kapelusze, a nie ! Tupnęłam nogą. Poświęciłam jemu zbyt wiele uwagi i Horka wymknęła się, niedostrzeżona. Prychnęłam ze złością.
- Ta ruda kurwa uciekła ! Znowu – z moich ust wymknęła się okropna wiązanka przekleństw. A byłam tak blisko. Mam dużo czasu, znowu ją dorwę. Teraz jestem tu z cud chłopcem. Uśmiechnęłam się, jakbym wcale nie zauważała jego zdziwienia.
- Irene już zniknęła, nie zarazisz się – pokiwałam głową i poklepałam go po ramieniu.

* Will nic nie widzi na podłodze. To halucynacja Mad.
Horka
Horka
~ * ~


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Will Czw Cze 30, 2011 6:17 pm

Dotykając danej osoby mogłem jedynie zobaczyć jakieś wydarzenie z jej przeszłości. Mogłem być biernym obserwatorem czegoś na co nie miałem wpływu i czego czasem nie potrafiłem w pełni ogarnąć, zrozumieć, poznać motywy. Tak na co dzień przecież też nie wiemy co siedzi w głowach ludzi, który na przykład machają stopą w powietrzu udając, że kogoś szturchają butem. Gdy się takie coś zobaczy można uznać, że ktoś próbuje się pozbyć skurczu, albo chociaż wytrzepać piach. Nie mamy żadnych podejrzeń co do tej osoby. Tak samo ja jak zobaczyłem jej przeszłość to na pierwszy rzut oka wcale nie wydawała się pozbawiona sensu. Dopiero gdy połączyłem przeszłość z teraźniejszością, słowa z gestami, to wtedy mogłem z całym przekonaniem uznać, że wplątałem się w niezłe tarapaty.
- Pozwoliłem się dotykać? - zapytałem ostro łapiąc ją za nadgarstek i zabierając dłoń ze swoich włosów. Dobra, wcale się nie bałem zarażenia, choć powinienem, bo przecież dobrze było mi wiadomo co ostatnio panuje w rezydencji. Ale i tak nie chciałem by mnie dotykała. Mnie dotykać mogły jedynie takie osoby, które w pełni na to zasługiwały. Poza tym sorry, nie jestem taki łatwy, że od razu mam przechodzić do miziania. A gdzie rozmowa? Poznawanie się? Przedstawienie swoim rodzicom? Takie łaszące się do obcych dziewczynki miały zero godności. Na serio. Nie to co taka Yael, czy Francesca. Czy Venus! Naprawdę wiele dziewczyn powinno z nich brać przykład. - Kochana, naprawdę? Czego ty chcesz? Walnęłaś się w głowę? Jest ci niedobrze? Masz zwidy? To się gdzieś ukryj - poleciłem. Ech, gdy ja byłem warzywkiem nie wychylałem się z pokoju by przypadkiem nie wprawić kogoś w zakłopotanie. I jeszcze tylko raz mi powiedźcie, że jestem chamski, niemiły i nie dbam o innych.
Will
Will
debeściak


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Horka Pią Lip 01, 2011 12:53 pm

Ten chłopak jest okropny. Mówię to oficjalnie, Will jest obrzydliwie, okropnie, wstrętnie pociągający i interesujący. Nic dziwnego, że mój talent zadziałał szybko. Rzęsy wydawały się jeszcze dłuższe, usta pełniejsze a piersi większe. Całkiem ładnie mi to wyszło, dawno minął czas nieplanowanych zmian. I dobrze. Wyswobodziłam nadgarstek z uścisku i ze złością tupnęłam nogą. Nie powinien mnie tak traktować. Ach, gdyby wiedział kim jestem ! Tupnęłam jeszcze kilka razy. Lubię tupać. Tupię z radości, ze złości, ze strachu i miłości. Tupię w domu i w metrze. Gdybym poleciała na księżyc to tam bym tupała. I już.
- Jesteś dla mnie niedobry – mruknęłam cichutko. Kto jak kto, ale Will powinien pozwalać na więcej. Przecież jest taki uroczy, kiedy udaje, że nie jest łatwy i nie interesują go cycki. Rozejrzałam się, bo Irene mogła się gdzieś ukryć, aby mnie podglądać. Rozumiem to. Ona też chciałaby by normalna jak ja. Niech sobie popatrzy, dorwę ją później.
Jesteś kochana. Powinnaś dostać medal za twą mądrość, nikt nie jest bardziej współczujący od ciebie Pan Narrator jak zwykle zachwycał. – Jakiś ty głupiutki – aby poklepać go po włosach musiałam wspiąć się na palce.
Horka
Horka
~ * ~


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Will Pią Lip 01, 2011 1:48 pm

Opowiem wam pewną bajkę, ale nie zacznę od "dawno dawno temu" czy "za siedmioma górami i siedmioma rzekami", bo rzecz się działa właśnie tu w rezydencji i w zasadzie całkiem niedawno. Głównym bohaterem tej bajki był ciemnowłosy, młody mężczyzna, który spokojnie mógł uchodzić za księcia (choć przecież daleko miał do norweskiej rodziny królewskiej, a w zasadzie uważał ich za okropnych ludzi). Pewnego dnia książę wybrał się na spacer, po dość udanym spotkaniu w pałacowej bibliotece niestety wszystko musiało zepsuć spotkanie z czarownicą. Na pierwszy rzut oka nie było można powiedzieć o tej kobiecie wiedźma, ale po dłuższym przyjrzeniu się nie dało się odnaleźć trafniejszego porównania. Bo jedynie wiedźma mogła posiadać zarówno taki okropny charakter jak i jednocześnie przybrać wygląd tak ponętnej i kuszącej kobiety, od której trudno oderwać wzrok. Zwłaszcza od jej piersi.
Jezu, byłem facetem, który ma obsesję na punkcie właśnie tej części ciała kobiecego to chyba nie było dziwne, że jak w końcu musiałem przejść chwilę zawahania, czy naprawdę nie chcę zaryzykować. Co miałem do zaryzykowania? Głównie własne zdrowie psychiczne, opinię reszty oraz to, że przecież jak ona raz pozna uroki bycia ze mną to przecież może zacząć mieć na moim punkcie obsesję. A co bym jednak zyskał? Och, musiałem w tej chwili spojrzeć gdzie indziej. I być twardy. Pff, nie w tym sensie Will, weź mi tu nie miej takich skojarzeń.
- Powtarzam, nie dotykaj - rzuciłem już spokojniejszym i bardziej przyjaznym głosem. Naprawdę mnie zmiękczyła w ostatniej minucie. Punkt dla niej. Chyba zachowam się w końcu jak na dżentelmena przystało. - Wybacz, moja droga, ale chyba nie mamy podobnych zamiarów wobec siebie. Może w innym wcieleniu. - Nie trafne sformułowanie, bo przecież ona chyba stale zmieniała swoje wcielenia. Cholera.
Will
Will
debeściak


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Meredith Pią Sie 05, 2011 7:01 pm

[ hol wejściowy ]

Byłam z siebie bardzo dumna (oczywiście nie tak bardzo, aby od razu popaść w samouwielbienie), ponieważ, jak na razie nie miałam jeszcze takiej sytuacji, w której musiałabym zadzwonić do Misty i wzywać pomocy. Owszem, mieszkałam tutaj na razie tylko 5 dni i ciężko było mi na początku połapać się w tej mapce, ale dawałam sobie radę. Potrafiłam jak na razie dojść do swojej sali ćwiczeń, biblioteki, pokoju oraz głównej kuchni. Ale kiedy planowałam iść gdzie indziej od razu się gubiłam. Ale wystarczało jakieś piętnaście minut chodzenia po korytarzach i dawałam radę. No i ewentualnie spytanie się o drogę kogoś nieznajomego. Oczywiście, nie mogło być tak pięknie i w międzyczasie zdarzały się takie sytuacje, jak ta. A mianowicie po zjedzeniu wspólnego śniadania ruszyłam do prze wspaniałej biblioteki. Kiedy tylko pierwszy raz ją ujrzałam aż mi zaparło dech w piersiach. Tyle książek, które mam czas przeczytać. Jasne, że od razu wyszłam ze stosem ksiąg, ale nie o tym teraz miałam mówić. Ponieważ przeczytałam te wszystkie książki, które niedawno wypożyczyłam musiałam ruszyć po nowe. Owszem trafiłam do biblioteki, wzięłam interesujące mnie książki tutaj zaczęły się schody. Wyszłam na korytarz, a po paru minutach błądzeniu po nim zrozumiałam, że się zgubiłam. No pięknie. Kolejne parę minut pobłądziłam, ale nadal nie potrafiłam odnaleźć właściwej drogi. A jak na złość te korytarze były opuszczone. Aż w końcu, ku mej ogromnej radości, której po sobie nie ukazałam, dojrzałam miło wyglądającego chłopaka. Już ruszyłam do niego i dosłownie padłam mu do stóp. A raczej potknęłam się najprawdopodobniej o własne nogi, książki wypadły mi z rąk, a ja leżałam jak głupia na podłodze. Jak zwykle Meredith, potrafisz zrobić iście fantastyczne pierwsze wrażenie.
Meredith
Meredith
~ * ~


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Antonio Sob Sie 06, 2011 11:10 am

[sala z fortepiankiem <3]

Wkurzyła mnie ta blondyna, no po prostu prawie bym przeklął. Ale w obecności fortepianu nie można, bo to by było po prostu świętokradztwo, więc ją tam zostawiłem i ulżyłem sobie idąc korytarzem. Oczywiście, cichutko cichutko, żeby mnie jakaś dama nie napotkała, bo zgorszyłaby się tak niedyplomatycznymi wyrażeniami, a jako elegancki młodzieniec musiałem odznaczać się przewspaniałą kulturą osobistą.
Skończyłem mruczeć i akurat zobaczyłem moją lubą rzodkiewkę, tj. Meredith, to jest misie-pysie Mer. Nieważne, jak ją tytułuję, ważne, że od paru dni jest moją księżniczką i przy niej nie męczą mnie dziwne myśli o pannie ja-nie-zmieniam-statusu-bo-to-zbyt-poważne. Niech się weźmie ogarnie dziewczyna. Oczywiście, niedługo do mnie dotrze, że przecież nawet lepiej, chodzić za rękę, ale nie być zmuszonym do monogamii, ale dajmy mi jeszcze trochę czasu, na razie powinienem odrobinę się powściekać.
Chyba mnie biedaczka nie poznała. I jeszcze się wyglebała tuż pod moimi nogami, a ja, jako wspaniały rycerz schyliłem się i zacząłem ją zbierać. Na szczęście była w jednym kawałku, wystarczyło tylko podnieść ją do pionu i cmoknąć delikatnie w policzek. A potem zabrałem się za zbieranie połowy biblioteki, którą ze sobą niosła. Oj, moja mała czytelniczka.
- Ty moja mała czytelniczko. - powtórzyłem myśl na głos, pakując książki pod pachę. Nie będzie ich targać przecież. To ja będę jej wspaniałym mułem transportowym, nieprawdaż?
Antonio
Antonio
epicki


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Meredith Sob Sie 06, 2011 7:58 pm

Nie wiem co mnie zawstydziło bardziej : to, że nie poznałam Antoniego, to, że pokazałam przy nim jaką jestem beznadziejną ofermą czy to, że pocałował mnie w policzek. Naprawdę, nie dałabym rady rozstrzygnąć tego sporu. Tak czy siak moje policzki musiały nabrać teraz koloru dojrzałych buraków. Dlaczego ja musiałam się czerwienić? To było okropne. Ale jak na razie czułam się naprawdę źle z tym, że go nie poznałam. No bo w końcu tyle czytałam o wspaniałych miłościach. Czyż nie powinnam poczuć jego obecności i miłości zanim go zobaczyłam? A gdy już go zobaczyłam nie powinnam poznać go nawet po jego najdrobniejszym szczególe? Albo czy w ogóle nie powinnam go od razu rozpoznać? Takie myślenie tylko coraz bardziej mnie dołowało. Po pierwsze przerażało mnie trochę to, jak szybko nasza znajomość przerodziła się w coś większego. Byłam tutaj dopiero pięć dni! Zawsze wyobrażałam sobie, że wybranka swojego serca będę najpierw poznawała dniami, jak nie miesiącami. Właśnie... Wybranka serca... Miałam niemiłe przeczucie, że Antonio nie jest tym jedynym, który zawładnął moim sercem. Na początku mnie zauroczył, bardzo, ale teraz mijało to powoli.Oczywiście naprawdę bardzo, bardzo go lubiłam. Dogadywałam z nim wspaniale. Uważałam, że był przeuroczy. Uwielbiałam go. Ale nie kochałam. I to było okropne z mojej strony. Naprawdę, bardzo, bardzo okropne i samolubne.
- Dziękuję - Wymamrotałam kiedy pozbierał moje książki. Przytuliłam się do niego nadal z rumieńcem na twarzy. Właśnie, czyż udawanie, że jednak jestem nim zauroczona nie szło mi zadziwiająco dobrze? Nienawidziłam się za to.
- Co Cię tu sprowadziło? - Spytałam, aby nie zapadła krępująca cisza.
Meredith
Meredith
~ * ~


Powrót do góry Go down

Korytarze - Page 2 Empty Re: Korytarze

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach