Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Trampolina

+5
Maks
Barbie
Aurelia
Penelopa
Mistrz Gry
9 posters

 :: Rezydencja :: Zewnatrz :: Park

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Trampolina - Page 2 Empty Re: Trampolina

Pisanie by Fangora Czw Lut 02, 2012 6:07 pm

Nie do końca rozumiałam skąd ten śmiech. Czy powiedziałam coś głupiego? Na mojej twarzy pojawiła się lekka konsternacja. Tak, konsternacja. Chyba gdzieś się pogubiłam.
-Ale..-zaczęłam, marszcząc brwi, tylko nie wiedziałam jak to dalej dokończyć. Znaczy niby wiedziałam. Wystarczyło wytłumaczyć, że Jowisz troskliwy jest.
-Dobra.-zgodziłam się na to nie odpowiadanie, zadziwiając tym samą siebie. Właśnie zrezygnowałam z okazji do mówienia. I to wcale nie przez to, ze nie miałam nic do powiedzenia. Zawsze coś tam miałam. Mniej lub bardziej potrzebne, ale przynajmniej prawdziwe i dobre. Zwykle dbałam o to, żeby to co mówię było prawdziwe i dobre, w miarę możliwości. Po prostu, skoro Saturn nie chciał, to potrafiłam to uszanować. Kiwnęłam nawet głową ze zrozumieniem. No i miał rację. On i tak wiedział więcej na ten temat, nawet jeśli czasem wydawało mu się, ze nie do końca. Jest taka więź między bliźniakami i dzięki niej istnieje bliźniacza współczulność i współrozumność. Mówię wam.
Za chwilę moja konsternacja ustąpiła na rzecz ciepłego uśmiechu.
-Możemy?-powtórzyłam nie kryjąc swojej radości. Przecież każda dodatkowa okazja spędzenia nawet chwili czasu z Saturnem mnie cieszyła i ja nawet nie miałam zamiaru się z tym kryć. -Byłoby świetnie.-dodałam, szczerząc zęby aż do bólu policzków. -Muszę sobie kupić nowe rękawiczki na bałwana. Miałam jeszcze niedawno takie świetne, które nie przemakały, ale zapomniałam ich zabrać z domu. A te, to są takie, że wystarczy trochę śniegu i zaraz są mokre. Lepienie bałwana nie jest takie fajne, kiedy marzną ci dłonie. Dlatego potrzebne są jakieś rękawiczki ze skórki, ale na pewno nie prawdziwej. Taka sztuczna skórka jest nawet lepsza. I przynajmniej żadne zwierzę na tym nie ucierpi. Dla mnie to straszne, żeby tak zabić foczkę, tylko po to, żeby nam było ciepło. To okrutne.-potrząsnęłam głową, odpychając od siebie to co podsuwała mi w tym momencie wyobraźnia. A podsuwała martwe foczki.
-Tobie też by się przydały ciepłe rękawiczki, Saturnie. Chyba, ze już jakieś masz?-zapytałam, patrząc na niego uważnie.-I dziękuję.-dodałam. Chyba kupię Saturnowi cały zimowy zestaw. Czapkę, szalik, rękawiczki. Chciałabym mu się jakoś odwdzięczyć za jego pomoc. Czy tam za samą ofertę. Właściwie mogłabym mu kupić zimowy zestaw nawet bez powodu.
Fangora
Fangora
~ * ~


Powrót do góry Go down

Trampolina - Page 2 Empty Re: Trampolina

Pisanie by Saturn Pią Lut 03, 2012 1:30 pm

Dobra, zostawiłem Jowisza już całkiem w spokoju, bo kurwa, nie muszę o nim ciągle myśleć. Nie jesteśmy niczym zrośnięci i możemy żyć oddzielnie. A życie oddzielnie wcale nie polega na zastanawianiu się co na to Jowisz. Podobnie jak nie powinno polegać na myśleniu co na to Fangora, ale akurat to wcale mi nie przeszkadzało, wcale nie walczyłem z takimi myślami, bo wiedziałem, że to jest dobre. Mimo tego, że poje poczucie moralności odrobinę było poniżej standardu, to nadal potrafiłem odróżnić co jest dobre a co nie. To nie było takie trudne. Na przykład dbanie o to by się nie wyziębić było dobre, a dbanie o to by się Fangora nie wyziębiała było jeszcze lepsze. Dlatego gdy tak wspomniała o tym zimnie musiałem zapytać, bo przecież to głównie przeze mnie Fangora tak długo była na dworze.
- A teraz? Nie jest ci teraz zimno? Może niepotrzebnie cię tak trzymam na dworze? - zapytałem zaniepokojony. Bo mi tak nie było zimno. Rzadko kiedy było, bo skórę miałem grubą jak u słonia. Znaczy wilka, ale to i tak było wystarczające by nigdy się nie przejmować zimnem, nawet w Norwegii. - Bo jak chcesz możemy zacząć iść w stronę wejścia, czy coś... - dodałem jeszcze. Oczywiście wcale nie zamierzałem opuszczać Fangory nawet jeżeli ta chce iść do środka, choć w moim przypadku przebywanie w rezydencji nie było ani trochę ciekawe, czy fajne. Tam były ściany, nie było nieba i jeszcze tyle ludzi. Jak w takim tłumie można znaleźć ustronne miejsce żeby sobie posiedzieć w spokoju? Fangora lubiła raczej ludzi, więc jej pewnie to nie przeszkadzało, a wręcz cieszyła się gdy naokoło byli znajomi. Ale ja nie miałem znajomych, a obcy ludzie mnie tylko wkurwiali. Tak więc byłem w rezydencji tylko tyle ile to było konieczne. - Nie, nie mam. Jakoś nie były mi potrzebne te rękawiczki. I pewnie nawet jakbym miał to bym je zaraz zgubił. Takie rzeczy się gubią jak się na przykład przemienia w wilka - wzruszyłem ramionami. Na serio nie potrafiłem przywiązywać się do takich rzeczy i uważałem je za zbędne. A bałwana mogłem lepić nawet bez rękawiczek.
Co innego gdyby mi je Fangora dała, choć nic przecież od niej nie chciałem oprócz towarzystwa. W każdym razie gdybym dostał coś od niej to bym strzegł tego jak oczka w głowie. Bo to by było od niej.
Saturn
Saturn
mamwyjebanek


Powrót do góry Go down

Trampolina - Page 2 Empty Re: Trampolina

Pisanie by Fangora Sob Lut 04, 2012 7:35 am

Moje serduszko żwawo pukało w klatce piersiowej, dzielnie pompując ciepłą krew, dokładnie taką, jak ta, która co rusz rozgrzewała moje policzki, obdarowując je nieśmiałym rumieńcem. Czy mogło mi być zimno? Trochę było, ale zapominałam o tym co chwila. A chwilami nawet spływało na mnie jakieś kompletne gorąco i wtedy miałam nawet ochotę zrzucić czapkę. Tylko kiedy tak Saturn zapytał to się nad tym zastanowiłam. A pozwalając mojemu umysłowi na szerszą analizę, odkryłam, że przez już lekko wilgotne rękawiczki, palce dłoni tracą ciepło co raz szybciej, a o nosie nawet nie wspomnę, bo jemu zawsze jest zimno. Dziwię się, że jeszcze nikt nie wymyślił jakiegoś ochraniacza na nos. Może sobie sama taki wydziergam. Co prawda musiałabym się najpierw nauczyć robić na drutach coś więcej niż szalik. Albo kupie sobie kominiarkę.
-Nie bardzo.-odpowiedziałam, żeby jednocześnie go nie okłamać i nie narzekać, ze jednak jakiś tam chłód jest dla mnie odczuwalny. Ja niestety chyba w genach mam dużą wrażliwość na niskie temperatury. Nie mogłam jednak pozwolić, żeby moje geny niszczyły moje chęci.
-Saturnie, nie trzymasz mnie. Ja sama chcę być tu z tobą.-zauważyłam. Przecież na własne życzenie zrezygnowałam z siedzenia w ścianach rezydencji, na rzecz Saturna. I może gdyby mój nos odpadł, a palce trzeba było odciąć, zaczęłabym myśleć, że lepiej było zostać w rezydencji.
-Możemy przejść się tam, koło bałwana i obok niego zakręcić do rezydencji.- jednak moje waleczne serce musiało się ugiąć przez mroźny wiatr, który przed chwilą zaszczycił moją twarz swoją obecnością. Albo i nie serce, tylko rozum. To by dopiero było, jakbym zaczęła zgrzytać zębami. Nigdzie już by mi nie pozwolił ze sobą pójść.
-Wiesz, to nic złego, ze rzeczy się gubią. Można je potem znaleźć, albo mieć nowe. Każdy ciągle coś gubi.- powiedziałam, bo wcale nie zniechęcił mnie do podarowania mu zimowego zestawu. Chciałam tylko, żeby wiedział, ze jeśli go zgubi, to nic się takiego nie stanie i ja zła nie będę.
-Pewnie lubisz się przemieniać w wilka, prawda? Kiedyś zastanawiałam się nad tym, jakim chciałabym być zwierzęciem. Gdybym tak mogła też się przemienić. I, tylko się nie śmiej, wymyśliłam, że najlepiej by mi było być kaczką. Ewentualnie łabędziem, albo mewą to właściwie bez różnicy.-zdradziłam.-Mogłabym wtedy i polecieć, i popływać na tafli wody, i przejść się po plaży. Byłoby takie trzy w jednym.-uśmiechnęłam się z zadowoleniem.-Chociaż wilki też są fajne.
Fangora
Fangora
~ * ~


Powrót do góry Go down

Trampolina - Page 2 Empty Re: Trampolina

Pisanie by Saturn Sob Lut 04, 2012 2:45 pm

Przez sekundę zamarłem i przestałem iść wraz z Fangorą, ale nie pozostawałem w takim stanie długo, bo jednak to nie było aż tak wielkie zaskoczenie. Bo ja gdzieś głębiej wiedziałem, że Fangora chce, że jej nie zmuszam. Po prostu nie lubiłem dopuszczać do siebie takich myśli. Nie byłem przyzwyczajony też do tego, że tak jakby ona była mi kimś bliskim. Z wzajemnością. Dziwne będzie jak kiedyś się przyzwyczaję. Nie wyobrażam sobie tego.
- Chcesz? - zapytałem w czasie tego zatrzymania i naprawdę oczekiwałem jeszcze jednego potwierdzenia. Choć takiego nieznacznego jak kiwnięcie głową lub zwyczajny uśmiech. Fangora bardzo ładnie się uśmiechała. A gdy się uśmiechała ja miałem wrażenie, że przejeżdża po mnie ciężarówka. Znaczy nie w złym sensie, po prostu tak to do mnie uderzało. - Och... Na serio chcesz. - Mimo wszystko nadal uważałem, że ja tego bardziej chciałem, choć na głos bałem się przyznać. Bo nie wiem czy bym przeżył kłócenie się o to z Fangorą, choć nie wiem czy by się chciała kłócić. Ona raczej się nie kłóci, a przynajmniej nigdy ze mną. Nie widziałem by się kiedyś kłóciła. Ciekawe jak to jest nigdy się nie kłócić? Ja się stale kłóciłem, jak tylko nie miałem wyjebane.
Milcząc zgodziłem się by właśnie tak zrobić, iść do bałwana, a potem zacząć wracać. Cały czas szurałem nogami po śniegu, bo nie chciało mi się podnosić stóp, tak więc za sobą musiałem zostawiać śmieszne ślady. Lubiłem tropić. I choć zazwyczaj tropiłem węchem to i ze śladów też umiałem. Potrafiłem rozpoznać ślady wilków, jeleni, saren, królików i bardziej egzotycznych zwierząt jak lemury. W każdym razie jak tak pomyślałem sobie o moich śladach to rozejrzałem się za innymi i długo nie musiałem szukać by zobaczyć.
- Patrz, tam są ślady królika, a nawet trzech. Pewnie łazili się na bałwanią marchewkę - powiedziałem do Fangory wskazując miejsce. Coś czułem, że może jej się spodobać taka informacja. Bo z tego co już zauważyłem Fangora lubiła zwierzęta, lubiła mnie. A ja lubiłem ją, dlatego czasami się z nią zgadzałem, choć nie zgadzałem. - No w sumie można mieć nowe. Ale nowym zwierzęciem nie można być. Mi pasuje bycie wilkiem. Ale nie wiem czemu można się śmiać z kaczki. To są mądre zwierzęta i mają dzioby w kształcie mordy psa. Lubię kaczki.
Saturn
Saturn
mamwyjebanek


Powrót do góry Go down

Trampolina - Page 2 Empty Re: Trampolina

Pisanie by Fangora Nie Lut 05, 2012 4:15 pm

W pierwszej sekundzie nawet nie załapałam o co pyta, że czego chcę? Już myślałam, ze wyciągnie jakieś ciastka z ukrytej kieszeni kurtki, bo każdy ma taką ukrytą kieszeń i trzyma w niej różne skarby. Saturn jednak nie miał ciastek, więc pewnie pytał czy faktycznie chcę być. Oczywiście, ze chciałam. To pytanie wydało mi się absurdalne. Powinien wiedzieć. Przytaknęłam, kiwając entuzjastycznie głową i posyłając mu kolejną serię uśmiechów.
Okrążyliśmy bałwana, a ja z zachwytem przyglądałam się śladom króliczych łapek. To było tak niesamowicie pozytywne, ze Saturn potrafił dostrzec takie rzeczy i zwrócić na nie uwagę.
-Myślę, że lepiej było tą marchewkę zostawić dla królików, zamiast oddać bałwanowi na nos. Może moglibyśmy ją zabrać?-spojrzałam na Saturna z powagą, oczekując zdania znawcy. Chociaż nie wiem czemu miałam go teraz za znawcę tej akurat sprawy.-Chociaż nie wiem czy ta marchewka w ogóle się nadaje, może już jest zbyt zmarznięta i króliki dostaną tylko złudną nadzieję i rozczarowanie.-dodałam nieco przejęta sytuacją. Złudne nadzieje były gorsze niż brak nadziei, naprawdę. To tak jakby zaleźć biednego, bezdomnego i głodnego kotka, poświęcić mu chwilę na jakieś drobne czułości, a potem odejść bez słowa, zostawiając go tam ciągle głodnego i bezdomnego. W sumie nie jestem pewna czy to taka sama sytuacja, ale tę z kotkiem kiedyś widziałam na własne oczy i wtedy zabrałam tego kotka do domu, po tym jak ktoś inny dał mu nadzieję na nowy dom. Rodzice nadal go mają. Jest wspaniały.
-Sama już nie wiem, Saturnie.-westchnęłam, bezradnie rozkładając ręce.
-A z tymi kaczkami to różnie bywa. Ja też je lubię, chociaż nigdy nie widziałam mordy psa, zamiast ich dzioba. Podobno Polacy mają jakieś uprzedzenia do kaczek. Tak słyszałam. To niby przez jakieś polityczne sprawy, chociaż nie wiem do końca jakie. Bo co kaczka może mieć wspólnego z polityką. Czy to w ogóle możliwe?-zastanowiłam się nad tym i niestety żadnych możliwości tu nie widziałam. Dziwne, zawsze wydawało mi się, że z moja wyobraźnią jest aż za dobrze.
Fangora
Fangora
~ * ~


Powrót do góry Go down

Trampolina - Page 2 Empty Re: Trampolina

Pisanie by Saturn Pon Lut 06, 2012 11:37 am

- W takim razie przydałaby się nowa marchewka - zauważyłem. Jakoś nigdy nie zajmowałem się dokarmianiem zwierząt, bo wychodziłem z założenia, że same potrafią o siebie zadbać. Od lat dbały i przetrwały więc jaki był sens pomagania? Z drugiej jednak strony doskonale wiedziałem jak bardzo męczące mogą być zimowe warunki. Gdy tak sobie latałem w postaci wilka po lesie, to coraz trudniej było mi coś upolować. Jakby wszystkie króliczki nagle postanowiły się schować i nie wystawiać nosa z nory aż do wiosny. Dlatego teraz gdy tak poruszyliśmy temat karmienia królików, pomyślałem, że takie przyniesienie im marchewek mogłoby być taką jakby inwestycją w przyszłość. Nie żeby aż tak bardzo mi zależało na tym wszystkich, ale doskonale wiedziałem, że Fangorze zależy, a mi na niej zależało, więc wynik rozumowania był jeden. - Chyba w rezydencji da się znaleźć marchewkę? - zapytałem, bo jednak mój plan miał jeden szkopuł. Ja sam nigdy nie szukałem żadnych marchewek po kuchniach, a tym bardziej nie szukałem surowych marchewek. Króliki raczej by wolały te surowe. Fangora chyba prędzej by znalazła takie rzeczy niż ja. W ogóle to niezły zespół stanowiliśmy. Ja potrafiłem odnaleźć ślady królika, a Fangora surową marchewkę. Tak mi się przynajmniej wydaje.
- Nie znam się na polityce. Ale głupie jest łączenie kaczek z polityką. Przecież to tylko zwierzęta. - Czasami ludzie mnie na serio zadziwiali. Nie mają co robić tylko wymyślać jakieś uprzedzenia co do kaczek. Jakby nie mogli je zostawić w spokoju by sobie żyły jak żyją. Podobnie jak ja. Czepiają się, czegoś chcą, a ja chcę tylko świętego spokoju. - Nie widziałaś? Przecież to od razu rzuca się w oczy. Możemy kiedyś iść też pokarmić kaczki nad jezioro. O ile będą, choć ostatnio nie widziałem by były. Ale możemy pójść, chcesz? - zapytałem niepewnie. Może i nie lubiłem dokarmiać zwierząt, ale kaczki i łabędzie stanowiły wyjątek. Bo śmiesznie wpierdzielały chleb i mnie to bawiło.
Saturn
Saturn
mamwyjebanek


Powrót do góry Go down

Trampolina - Page 2 Empty Re: Trampolina

Pisanie by Fangora Pon Lut 06, 2012 3:27 pm

Chciałam. Mógłby mi ułożyć cały miesiąc zajęć, o których nie mam pojęcia, albo nawet takich, których zwyczajnie nie lubię, bo też si takowe zdarzają, a i tak bym chciała. Chciałabym póki mówił 'pójdziemy', albo 'ulepimy', albo 'pobiegamy'. Bo gdyby było 'pójdziesz' i tak dalej, to mimo tego, ze karmienie jest fajne, to pewnie nie patrzyłabym na nie aż tak entuzjastycznie.
-Chcę.-zapewniłam i już nawet nie chciałam przyznawać się do tego, że sama też dawno kaczek nie widziałam. Obawiałam się nawet trochę, że młodsze dzieci je przepłoszyły.
O poprzednim pytaniu przypomniałam sobie dopiero po chwili. Aż tak mnie zaabsorbowało to drugie!
-Da się! Marchewki są zdrowe i masa osób je zjada, więc zawsze jakieś są. Ja znajdę. Może nawet dwie.-zaoferowałam się.-A później najwyżej pójdę do sklepu i odkupię, bo nie byłoby miło gdyby ktoś przyszedł do kuchni przekonany o tym, ze są marchewki, a tam pustka.-zauważyłam mądrze. Właściwie mogłam zaproponować, żeby Saturn poszedł ze mną odkupić te marchewki, ale zauważyłam, ze kiedy ja coś proponuję, to on chyba trochę.. nie wiem, ale odmawia. Ewentualnie chodzi tu o użycie słowa 'randka'. Nie wiem i na wszelki wypadek wolę się nie dowiedzieć, bo znowu by mi uciekł i choć tym razem mogłabym pójść jego śladami, to nie wiem czy bym to zrobiła. Lepiej nikogo nie osaczać. Tak mówią ludzie. Że nadgorliwość gorsza od faszyzmu. Czasem bywam nadgorliwa, ale chyba nie aż tak, żeby nazwać mnie faszystką. Właściwie nie lubię tego powodzenia.
Szliśmy dalej, powolnym krokiem, oddalając się od bałwana, a przybliżając do rezydencji. Opowiadałam Saturnowi jeszcze o paru rzeczach, a on dzielnie mnie słuchał. A w rezydencji poszliśmy wypić gorącą herbatę, bo prawie nic lepiej nie rozgrzewa.

/k o n i e c
Fangora
Fangora
~ * ~


Powrót do góry Go down

Trampolina - Page 2 Empty Re: Trampolina

Pisanie by Justin Pią Kwi 06, 2012 8:58 pm

//////po pierwsze odpowiedni podkład

Bycie jednorożcem może wykończyć człowieka i akurat ja wiem to najlepiej. Może i latanie wydaje się być fajne, ale spadanie już wcale takie nie jest. Zwłaszcza gdy się spada nago i nic nie jesteś na to w stanie poradzić. Na dziwne miny ludzi też. Znaczy nie żebym pierwszy raz latał roznegliżowany pośród tłumu, ale w tym wypadku trzeba było potraktować słowo latam zdecydowanie poważnie. Och latanie. Mógłbym o tobie pisać wiersze, aż mnie wena łapie! Lataaaanie, Latanieee, zajebiste to fruwaaaanie, lataaanie, lataaaanie, latania dzień dziś mam! O patrzcie nawet mi się ułożyło pod melodie zajebistej melodii, którą ostatnio usłyszałem i teraz jak na złość nie chciała mi wyjść z głowy. Zwłaszcza, że była na temat tego co tak bardzo kochałem. Nie, tym razem nie o Jackie, tylko o CUUUKIERKACH!
- Cuuukierki, cuuukierki, szeleszczą im papierki. Cuukierki cuuuukierki, cukierjów pełen kram - zanuciłem radośnie pod nosem.
A właśnie, skoro już zacząłem o spadaniu to wypadało by dokończyć. No więc z racji tego, że jednak chciałem pokazać całemu światu niezbity dowód na to, że jednorożce istnieją, latałem dosłownie wszędzie. Nie tylko nad rezydencją, ale i nawet w. Po korytarza, po bibliotekach i gabinetach, nie mówiąc nic już nawet o kuchniach. Wszędzie mnie było pełno, aż do momentu gdy nie zauważyłem okna. No bo jak miałem je zauważyć, gdy właśnie przebierałem kopytkami w księżycowym kroku. No jak? No więc wpadłem w to okno zbiłem szybę i zacząłem spadać w krzaki. Trzeba wspomnieć, że to były krzaki maliny. W normalnych warunkach bym się cieszył na maliny, ale w takich to już nie. Bo one miały kolce. Wredoty. Cały się poraniłem i na dodatek NIKT nie chciał mnie uleczyć. Nawet mnie teraz bolało, choć od tamtego wydarzenia minęła dobra godzina. Zdążyłem obmyć rany i odszukać ubranie.
A teraz najzwyczajniej w świecie umierałem z bólu na trampolinie i zamiast nucić poważnych marszów żałobnych, ja sobie śpiewałem o cukierkach.
- Cukierki cuuukierki szeleszczą im papierki. Cukierki cukierkiii, apetyt na nie mam.
Oczywiście ta piosenka wcale nie była tak doskonała jakby się można było tego spodziewać. Jedynie pierwszą część byłem w stanie znieść i śpiewać, bo druga już podchodziła pod mroczną stronę mocy. BYŁA O WARZYWACH I OWOCACH. Jakby nie mogli ułożyć zwyczajnej piosenki o cukierkach tylko zawsze muszą wprowadzić jakiś morał. Co to w ogóle za świat. Znaczy niby mogłem przerzucić się na jakąś inną muzykę, nie dziecięcą, wtedy na pewno bym nie musiał słuchać morałów. Ale nic nie mogłem poradzić na to, że jedynie takie piosenki posiadały rytm i melodię idealnie do mnie dopasowaną.
Och, sedesie, sedesie, umieram. Mógłbyś być z łaski swojej muszlowatości być łaskawy dla twojego głównego wyznawcy i zesłać mu jakieś wybawienie. Nie wiem. Jakieś lody na przykład? Deszcz lodów, to wcale nie jest jakieś wielkie życzenie. No dobra, przesadzam, już to widzę. Ale jednak oczekuję jakiejś pomocy. Bo jak nie od dziś chodzę w krzaki.
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Trampolina - Page 2 Empty Re: Trampolina

Pisanie by Delilah Sob Kwi 07, 2012 2:53 am

/sorka, Mil, ale jak zaczęło się o warzywach, to wymiękłam, bo mimo wszystko to nie są moje klimaty muzyczne i nie zdzierżę

Mimo że na ogół chaos wydawał mi się czymś niesamowicie zabawnym i bardzo pochłaniającym, ot, kolejną zabawną rzeczą, z której można czerpać rozrywkę, tym razem zamieszanie panujące w rezydencji zaczęło mnie trochę męczyć i nużyć. Nie można było ani przez chwilę pooglądać w spokoju kreskówek, posłuchać muzyki ani spróbować porysować bez wysłuchiwania ciągłych odgłosów wybuchów, krzyków, bieganiny i wzywania kolejnych reprezentantów czy opiekunów do nagłych przypadków. Nie miałam pojęcia skąd wziął się ten cały bałagan, ale wcale nie chciało mi się nad tym zastanawiać; skoro coś już się działo, to się działo, i trzeba było się z tym zwyczajnie pogodzić, prawda? Poza tym moje myśli zaprzątało coś znacznie bardziej istotnego, przynajmniej zgodnie z moją własną hierarchią wartości. Justin Reid rzekomo stał się jednorożcem! Wiele osób - szczególnie Lemon i ci wszyscy inni uchodzący za takich mądrych i doświadczonych życiowo, cokolwiek to oznaczało - karciło mnie za bezkrytyczne przyjmowanie wszystkiego co tylko mówił JJ, ale ja naprawdę nie potrafiłam mu nie wierzyć. W końcu dlaczego ktoś tak sympatyczny jak on miałby kłamać? Przecież to oczywiste, że nie powiedziałby mi że jest jednorożcem gdyby rzeczywiście nim nie był. Dlatego też od kiedy tylko doszły mnie słuchy o jego cudownej zmianie talentu zapragnęłam natychmiast go znaleźć i na własne oczy przekonać się, jak to wszystko naprawdę wygląda; z tego powodu od razu wyruszyłam na poszukiwania, ale jak to ja, dziesięć minut po rozpoczęciu całego przedsięwzięcia zapomniałam, czego na dobrą sprawę szukałam i w efekcie niewiele z tego wyszło. Ostatecznie cofnęłam się do pokoju po szkicownik i wyszłam na zewnątrz by znaleźć jakieś spokojne miejsce i trochę porysować. Ostatnio naprawdę zaczęłam zaniedbywać to zajęcie.
Przemierzałam parkowe alejki, targając ze sobą wielki blok i pudło pasteli i szukałam jakiegoś inspirującego zakątka, kiedy nagle w oczy rzucił mi się Justin leżący na trampolinie jak zabity. Serio, wyglądał jakby ktoś go zabił na śmierć. Natychmiast przypomniało mi się, że przecież tak czy inaczej miałam zamiar go znaleźć, toteż bez zastanowienia ruszyłam biegiem w jego kierunku i z rozpędu wskoczyłam na trampolinę. Nie było to może najbardziej przemyślanym działaniem na świecie, szczególnie zważywszy na fakt, iż leżący Justin cały podskoczył pod wpływem ruchu tego śmiesznego urządzenia, ale musiał chyba liczyć się z takimi czynnikami, skoro już kładł się na czymś tak niestabilnym, prawda?
- Cześć Justin! - zawołałam radośnie i uśmiechnęłam się do niego, siadając obok po turecku. Położyłam szkicownik i pudło pasteli obok siebie i zmierzyłam JJ'a uważnym spojrzeniem. - Co ci się stało? Wyglądasz na strasznie nieszczęśliwego. To dziwne, bo z tego co pamiętam to miałeś być od teraz jednorożcem, a w życiu nie uwierzę, że jednorożce mogą być nieszczęśliwe. Poza tym nie powinieneś być, no wiesz, bardziej jednorożcowy? Gdzie masz kopyta? I błyszczącą sierść? I ogon? I grzywę z której można by było zaplatać warkoczyki? - zapytałam nieufnie. - Przykro mi, ale moim zdaniem ani trochę nie wyglądasz jak jednorożec. Wyglądasz jak Justin Reid oszukaniec! - zawyrokowałam dumnym tonem, ale jako, że nigdy nie umiałam się długo gniewać, ułamek sekundy później znowu się rozpromieniłam. Przynajmniej do chwili, aż nie odkryłam, że moje legginsy w gepardzie cętki ubrudziły się od pasteli. - Oh, nie! - krzyknęłam z przejęciem, starając się zetrzeć kolorowe smugi z kolana. - Ojejku, Justin, dlaczego takie rzeczy zawsze muszą zdarzać się akurat mnie? Myślisz, że to się wypierze? Założę się, że ty nigdy tak okropnie nie niszczysz nowych ubrań! Swoją drogą, co sądzisz o tym wzorze? Cook napisał, że jest seksowny, a to chyba dobrze, prawda? To znaczy wiesz, wcale nie chcę być seksowna ani nic, nie myśl sobie że jestem jakaś wyzywająca, bo nie jestem, przecież Lemon chyba by mnie zabił, ale seksowny to trochę synonim do ładnego, prawda? A jeśli moje leginsy są ładne to chyba dobrze - wzruszyłam ramionami na podsumowanie mojego monologu.
Ups, chyba znowu wpadłam w niekontrolowany słowotok.
Delilah
Delilah
lotta


Powrót do góry Go down

Trampolina - Page 2 Empty Re: Trampolina

Pisanie by Justin Sob Kwi 07, 2012 11:00 am

O mój Sedesie, jeżeli chciałeś mnie pokarać za me groźby wobec Twej świętości, mogłeś do cholery zrobić to odrobinę delikatniej! No naprawdę, czasami mam wobec Ciebie wątpliwości, czy jesteś aby na pewno łaskawy wobec mnie, Twojego głównego wyznawcy, a nawet proroka. Bo jak do tej pory to tego nie widać! Nie żebym ci coś wypominał, ale zamiast zesłać mi zbawienie, zesłałeś jakieś skaczące bez ostrzeżenia diabelstwo! Które nawet mnie nie ostrzegło, tylko od razu zaatakowało! A ja tak specjalnie wybrałem trampolinę myśleć, że będzie dla mnie taka wygodna i mięciutka, że to będzie dla mnie takie miejsce odpoczynku. Nie wiecznego, nie wiem co ty sobie myślisz, Sedesie! Tylko czyhasz na moje życia, a pomóc to nawet Ci się nie chce. Traktujesz mnie jak jakąś szmatę, Ci powiem. Normalnie rzucam na Ciebie pogardę! A może lepiej nie, bo jeszcze większe nieszczęście na mnie ześlesz... Dobra cofam słowa, skupiam się na tym obiekcie mojej zguby. I na bólu.
- Ałałałałałała! Auuuuu... uu... oh... au... oh oh oh - wyjęczałem zaciskając zęby. - Dobijcie! Zabijcie! Nie może być już gorzej! - lamentowałem gorzej.
I właśnie wtedy rozpoznałem głos tego potwora, który nie zważa na cierpienie ludzkie tylko naskakuje na swoją ofiarę niczym lew głodujący od miesięcy i widzący tłustą antylopę. Ale ja nie byłem tłustą antylopą tylko smukłym jednorożcem i należało mi się coś więcej od takiego powitania! Ale do rzeczy. To był głos Delilah! Po wszystkich bym się spodziewał, po rodzinie, przyjaciołach, dziewczynach może nie, ale po wszystkich, poza Delką! Spodziewał oczywiście takiego potraktowania mych boleści. Przecież ona powinna mnie rozumieć po jednej minie, od razu wiedzieć, że mi coś jest. I co mi jest. Przecież zawsze rozumieliśmy się bez słów, a teraz o, co. Normalnie smutna minka. Jeszcze mnie od oszukańców wyzywa!
- Jakbyś chciała wiedzieć, to właśnie przeżyłem ciężki wypadek z wysokości i nie w głowie mi jednorożcowanie! Na dodatek nikt, zupełnie nikt, nie chciał mnie uzdrowić! Ja rozumiem, że w porównaniu do innych to dosyć często latam z wszelkimi ciężkimi ranami do uzdrowicieli, ale przecież jak nie do nich to do kogo? Zresztą z moim stylem życia, bardzo łatwo o kontuzję, powinni być wyrozumiali - żaliłem się. Dobrze było się Delce wyżalić, bo wiedziałem, że akurat ona zawsze jest gotowa mnie pocieszyć, pokrzepić i... O JA! Ja to mam mózg! Normalnie aż żal! Przecież Dee też mogła mi pomóc, przecież ona było uzdrowicielem! Czemu od razu tego nie zrozumiałem, czemu tak narzekałem! Mistrz dedukcji, jak z koziej dupy trąbka. W sumie nie wiem czemu mi się myśl o kozie rzuciła na łeb. - Ty! - wskazałem palcem na Delkę. - Ty! Ty mi możesz zniknąć ból! Delka!!! Proszę, pooooomóż. Bo ja nie wytrzymam. Ja umieram, ja nawet nie wiem o czym mówisz, a przecież zawsze wiem. Boliii - miałem nadzieję, że wypadłem przekonująco.
Ale tak naprawdę to ja ją słuchałem, jak miałem nie słuchać i nie rozumieć, jak zawsze rozumiałem. To było coś ponad mnie i nic nie było w stanie temu stanąć na przeszkodzie. A więc doskonale słyszałem o jej centkowych gaciach, ale ja o praniu zielonego pojęcia nie miałem. W sumie nawet nie wiem kto moje pranie robił i czy w ogóle robił. Miałem nadzieję, że tak. Może Effy, choć kto ją tam wie. Nieważne.
- Co powie Cook, to powie Cook! Jego racja jest święta! - sam nie wiem co wygaduję, to z bólu. - Ale nie wiem po co miałabyś wyglądać seksownie i dla kogo. Na pewno nie dla mnie, ja mam Jackie. Boże, boooli. Wiesz jakiego mam siniaka na tyłu, pokazałbym ci ale być się przestraszyła!
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Trampolina - Page 2 Empty Re: Trampolina

Pisanie by Delilah Sob Kwi 07, 2012 7:19 pm

Westchnęłam ciężko, gdy zaczął tak okropnie jęczeć i przewróciłam oczami czekając, aż w końcu się uspokoi. Znaczy nie myślcie sobie, że byłam jakaś niewrażliwa na krzywdę innych i że nudziło mnie cudze cierpienie, ale przez te wszystkie lata wiecznego bicia się z braćmi takie krzyki rozpaczy naprawdę nie robiły na mnie żadnego wrażenia. Szczególnie, że Justin musiał naprawdę przesadzać. W przeciwnym razie umierałby w domowym zaciszu w otoczeniu przyjaciół i rodziny, albo przynajmniej sporządzał testament tak w razie czego, a nie leżał na trampolinie i czekał na nie wiadomo jaki cud. Czasami był z niego taki głupek, że nie mogę!
- Jeju, Justin, strasznie jęczysz, wiesz? - zauważyłam z ciężkim westchnieniem prawdziwej męczenniczki. - I niby dlaczego spadłeś z wysokości? Bo jeśli spadanie z dachu nazywasz lataniem, to cię zmartwię, ale nie masz na ten temat bladego pojęcia - oznajmiłam dobitnie. Z JJ'em to nigdy do końca nie było wiadomo jak interpretować jego słowa. Osobiście zawsze starałam się tłumaczyć je sobie w jak najfajniejszy sposób, ale czasami niestety kończyło się to rozczarowaniem. Jak teraz.
- No dobrze już, dobrze, niech ci będzie, jejku - powiedziałam i chwyciłam go za rękę, żeby jakoś mu ulżyć w tym ogromnym cierpieniu. Niektórzy starsi uzdrowiciele z mojej grupy wiecznie mi powtarzali żebym nie dała się wykorzystywać do leczenia błahych urazów, których ludzie sami byli sobie winni, ale ja nigdy nie potrafiłam zostawić potrzebującej osoby bez udzielenia pomocy. Nawet jeśli chodziło o zwykłe skaleczenia kartką papieru. Bo takie rzeczy też okropnie bolą, prawda? - I widzisz jak to z tobą jest? Ja cię uzdrawiam, a ty nawet mnie nie słuchasz. Po pierwsze nie powiedziałam, że Cook ma zawsze rację, po drugie nie mówiłam nic że chcę wyglądać seksownie, po trzecie tym bardziej nie mówiłam, że dla ciebie, a po czwarte zupełnie nie skupiłeś się na tym co mówiłam, Justin i wszystko strasznie źle zinterpretowałeś! - zarzuciłam mu pełnym wyrzutu tonem, a moje usta mimowolnie wygięły się w podkówkę jak zwykle, kiedy byłam naprawdę smutna. Od kiedy JJ był takim okropnym samolubem?
Delilah
Delilah
lotta


Powrót do góry Go down

Trampolina - Page 2 Empty Re: Trampolina

Pisanie by Justin Sob Kwi 07, 2012 7:56 pm

znowu mam podkład xdd

- Ooooooooh... - westchnąłem przeciągle czując działanie Delilah. - Me gusta... - zajęczałem jeszcze raz bo w końcu poczułem się dobrze, a czuć się dobrze to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Bo niby można by było pomyśleć, że raczej potrafię się skupiać na wielu rzeczach na raz - i rzeczywiście tak jest! - ale gdy w grę zaczynał wchodzić ból to czasami niczego poza nim nie zauważałem. Bo on był bardzo absorbujący, cokolwiek to słowo znaczyło. Sprawiał, że stawałem się bardzo bezduszną osobą, nawet do tego stopnia, że zaczynałem wątpić w swoją wiarę, która tak na co dzień, wiele dla mnie znaczyła. A tu proszę! Byle siniak i od razu zaczynałem się wypierać. Co ze mnie za wierzący, w ogóle. Co ze mnie za przyjaciel! (Całe szczęście, że nie potrafiłem teraz czytać w myślach, bo gdybym usłyszał, że nawet Delka zauważyłam moje samolubstwo to bym się załamał kompletnie.) Musiałem to naprawić, postarać się być dobrym Justinem. Nie oszustem i nie jęczadłem wstrętnym. No i z całą pewnością nie zamierzałem niczego więcej źle interpretować. - Deee, ty moje wybawienia. Dziękujędziękujędziękuję - rzuciłem się by ją przytulać w podzięce, bo na to zasługiwała. - Jesteś takim moją małą wróżką z magicznym pyłem wiesz? Albo nawet jesteś dla mnie jak Spike, a ja jak twoja Twilight Sparkle, no wiesz jednorożca z Mój Mały Kucyk, ale co ja ci to tłumacze, jak ty pewnie doskonale wiesz o co chodzi! - zawołałem nareszcie szczęśliwy i radosny, bo pozbawiony wszelkiego bólu i naćpany morfiną. - A teraz ja ci wszystko opowiem, z dokładnością co do joty! - zawołałem, bo jako dobry przyjaciel musiałem się zwierzać z takich przygód jak moje swojej najlepszej przyjaciółce, którą niewątpliwie była Delilah. A więc opowiedziałem jej jak odkryłem, że jestem jednorożcem, jak pokazałem Jackie, że jestem jednorożcem i oczywiście opowiedziałem o nieszczęśliwym wypadku z szybą oraz tym, że teraz się już trochę bałem jednorożcować i bałem się, że jednorożcowanie nie jest do końca dla mnie. Nie jest w sumie dla nikogo, bo jednorożce powinny być jednorożcami, a nie ludźmi pod nie się podszywającymi. Własnie to powiedziałem Delilah i jeszcze jeszcze więcej. - ...Bo jednorożce to jednak bardzo magiczne stworzenia i co jeżeli ja tak będę jednorożcem i one to zauważą, a potem nie będę chciały się ze mną zadawać? To by było okropne nie uważasz? Zawaliłby się cały mój świat, nie miałbym już żadnych planów na przyszłość. NIC! I co ty o tym sądzisz? Poza mną chyba jedyna wiesz coś o jednorożcach... Dee? - Trochę się zesmuciłem na sam koniec, bo jednak o poważnych rzeczach mówiłem i oczekiwałem poważnej odpowiedzi, której niewątpliwie Delilah jest mi w stanie udzielić. Pokładałem w niej całe swoje nadzieje.
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Trampolina - Page 2 Empty Re: Trampolina

Pisanie by Delilah Nie Kwi 08, 2012 12:23 am

MIL ODPISAŁAŚ MI W PÓŁ GODZINY. PÓŁ GODZINY!!!!!!!!!111

Chociaż troszkę się wkurzyłam na Justina, nie mogłam nie zachichotać kiedy powiedział to me gusta. Bo wiecie, serio zrobił identyczną minę jak w tych komiksach na 9gagu. No i oczywiście ucieszył mnie też sam fakt, że pomogłam komuś potrzebującemu. Nawet jeśli ów potrzebujący był dla mnie dzisiaj taki okropny.
- Jasne, że rozumiem, Justin. I nie ma sprawy. - Trochę się bałam, że mnie udusi, bo już JJ sam w sobie potrafił być nieobliczalny i niebezpieczny, a co dopiero kiedy był pod wpływem morfiny. Starałam się sprawić by dawka nie była za duża, żeby przypadkiem nie zachowywał się jak naćpany, ale chyba jednak troszkę przesadziłam. No cóż, najwyżej trochę sobie polata w wyobraźni. To chyba nic złego, prawda? Usiadłam po turecku na trampolinie, w dalszym ciągu próbując zetrzeć z kolana ślady pasteli i wysłuchałam uważnie całej opowieści Reida. No cóż, teraz to wszystko naprawdę zaczęło nabierać sensu. Zrobiło mi się trochę głupio, że w ogóle zwątpiłam w prawdziwość historii Justina i że nakrzyczałam na niego, chociaż musiał okropnie cierpieć przez to całe wypadnięcie przez okno. Jak zwykle zachowywałam się w stosunku do niego strasznie. Dlatego żeby naprawić swoje błędy i wyrządzoną krzywdę postanowiłam jak najlepiej doradzić przyjacielowi przy jego obecnym problemie.
- Ojej, Justin, myślę, że niestety możesz mieć rację. To znaczy może powinieneś zostawić jednorożcowanie prawdziwym jednorożcom. Ja wiem, że to naprawdę super, kiedy możesz mieć lśniącą sierść i wspaniałą grzywę, ale... Hm, wyobraź sobie, że teraz podczas naszej rozmowy nagle przychodzi do nas jakiś ekstra człowiek, zaprzyjaźnia się z nami, po czym okazuje się, że to wcale nie jest człowiek, tylko jednorożec przebrany za człowieka. Jak byś się poczuł? Bo nie sądzę, żebyś zaakceptował go jako pełnoprawnego członka społeczeństwa. Nie, myślę raczej, że poczułbyś się głęboko oszukany i byłoby ci przykro, że ktoś podszywał się pod twój gatunek, zamiast zachowywać równowagę w przyrodzie - wygłosiłam, sama mocno zaskoczona tym jak mądrze zabrzmiała moja wypowiedź. Spojrzałam na Justina poważnym wzrokiem żeby wiedział, że to absolutnie nie są żadne wygłupy. - Dlatego niestety, ale uważam, że dla dobra naszego, jednorożców oraz całej ludzkości powinieneś przestać się przemieniać - zawyrokowałam. Po chwili zawahania ponownie chwyciłam go za rękę i zaaplikowałam mu jeszcze trochę morfiny. Tak na wszelki wypadek, żeby zbyt ciężko nie zniósł tych tragicznych wieści.
Delilah
Delilah
lotta


Powrót do góry Go down

Trampolina - Page 2 Empty Re: Trampolina

Pisanie by Justin Nie Kwi 08, 2012 4:25 pm

dokładnie 37 minut :/// a przecież kiedyś wystarczało mi 10 :/// starzeje się

Wygłaszając swoje opowiadanie przez cały czas leżałem sobie na trampolinie. I trzeba by było wspomnieć, że to było MOJE leżenie. Czyli musiałem co raz zmieniać pozycję, bo inaczej żyć nie mogłem. Najpierw było to leżenie na plecach, w takiej pozie wielkiej ulgi jaką odczuwałem po utracie bólu. Potem przeniosłem się na brzuch, by trochę pomachać sobie nogami, skoro już mnie nie bolały i mogłem. Gdy przechodziłem do bardziej drastycznych scen z mojego życia to musiałem usiąść, bo jedynie w ten sposób można było to odpowiednio gestykulować. No, a gdy byłem w momencie opowiadania o wypadnięciu przez oko, to już całkiem to musiałem zademonstrować, robiąc ładnego fikołka na trampolinie. No, a na koniec już ładnie siedziałem po turecku jak Delka i z szeroko otwartymi ustami słuchałem tego co ma do powiedzenia. Moje zainteresowanie było widoczne właśnie dzięki tej minie. Choć ja zawsze się wszystkim interesowałem, żeby nie było. Tylko wtedy jak spałem to wyłączałem zainteresowanie, u to też nie zawsze! Ile razy zdarzało mi się interesować jedzeniem kiedy spałem.
- To jest takie niesprawiedliwe! - westchnąłem pełen żalu. - Ale masz rację! Cholerną rację, ci powiem! Nie mogę tego dłużej robić bo to jest niegodne! I choć gdyby taki jednorożec przyszedł do mnie w przebraniu człowieka wcale bym się nie poczuł tak jak mówisz, bo nie jestem taki co by dyskryminował jakiekolwiek pochodzenie, zresztą zajebiście byłoby spotkać takiego człowieka-jednorożca, unicornmena!, to jednak nie chciałbym się zaprzyjaźnić z takim wężomenem, albo pająkomenem. Czułbym się straszliwie oszukany - strasznie trudno było mi mówić na ten temat, ale zawsze tak było, że jak się zaczęło gadać o czymś z Dee, to później trudno było skończyć, jeżeli się nie znalazło nowego tematu. - Dlaczego los musiał zrzucić na mnie tak wielkie brzemię! - nie wiedziałem co to brzemię, ale tak się mówiło. Brzemię brzmiało jak coś do jedzenia, w sumie. Ciekawe czy jest smaczne? - Myślisz, że to próba? Ktoś chce mnie przetestować czy jestem godnym człowiekiem i czy będę się przemieniał? Bo ja tak to odbieram - przyznałem. - Ech, ile bym oddał by nie musieć się z tym borykać i wrócić swoje czytanie w myślach... Bo ja już nie czytam wiesz? Tęskno mi trochę... - Bardzo smutna mina. Ale zaraz się rozchmurzyła, bo to tak nie wypadało przy Delce tak dużo smęcić. - Ale powiedz co u ciebie, a nie cały czas tylko ja i jaa! Tak nie może być!
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Trampolina - Page 2 Empty Re: Trampolina

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry


 :: Rezydencja :: Zewnatrz :: Park

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach