Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Kanapa na korytarzu

+4
Lemon
Javier
Tristan
Mistrz Gry
8 posters

Go down

Kanapa na korytarzu Empty Kanapa na korytarzu

Pisanie by Mistrz Gry Sro Maj 04, 2011 9:19 pm

Kanapa na korytarzu Tumblr_lkova7lrhh1qd5h7uo1_500
Mistrz Gry
Mistrz Gry
~ * ~


Powrót do góry Go down

Kanapa na korytarzu Empty Re: Kanapa na korytarzu

Pisanie by Tristan Sro Lip 06, 2011 10:17 pm

popadł w rozpacz i nie wiem gdzie był wcześniej, ale teraz to w pokoju Venus

Wąsy smutno patrzyły na wprost na mnie, kiedy ręka bezwładnie zwisała z oparcia kanapy. Czułem się jakby wyprany ze wszystkich uczuć, choć gdzieś w głębi czułem rosnącą nienawiść i smutek zarazem. Już nie kochałem, wszystko było mi teraz zupełnie obojętne do czasu gdy tuż obok nie pojawił się Javier o którym wspominała Venus. Zupełnie nie rozumiałem co tak wpłynęło na jej uczucia. Nic nie rozumiałem. Nie chciałem by wyjeżdżała dopóki nie powiedziała mi o niej i o jej nowym kochasiu czy kimkolwiek on był dla Venus. To się nie liczyło. Uśmiechałem się bo cóż innego mi pozostało? Miałem jej powiedzieć by nie odchodziła ode mnie i powiedzieć jej że ją kocham ze łzami w oczach. Ona by nie zrozumiała. Jeśli już obrała sobie cel to zawsze dążyła do niego przeciwko wszystkim. Taka była Venus. Raniła każdego doskonale zdając sobie z tego sprawę. Teraz ja dołączyłem do szeregu tych wszystkich, których pogrzebała na dnie swojego serca. O ile ta kobieta ma serce. Westchnąłem ciężko i wyprostowałem się wpatrując się przez dłuższą chwilę w mężczyznę który sprawił, że niemalże cały mój świat runął w gruzach. Jak mogła wybrać kogoś takiego?
Daj nam szansę, dla mnie i dla Javiera, jeszcze wszystko się ułoży, zobaczysz.
Te słowa brzmiały w mojej głowie burząc wszystkie dobrze wspomnienia jakie związane były z Venus. Nasz pierwszy pocałunek, pierwsze wyznanie miłosne. Już nic z tego nie pozostało. Spojrzałem na Javiera, a na mojej twarzy pojawił się grymas. Skoro już nic mi nie pozostało, mogłem domagać się zemsty. Zemsty najgorszej z możliwych? Dlaczego nie. Zmrużyłem oczy zaciskając palce na brzegu podłokietnika. Nie zamierzałem zniżyć się do tego poziomu i używać przemocy bo jaki byłby w tym sens? Od czego ma się talent? Starsi mnie zabiją, powieszą i spalą na stosie, ale nie myślałem teraz o tym.
- Kolejny który chce się jej dobrać do majtek i zgrywa romantyka? - Spojrzałem na niego z pogardą i prychnąłem pod nosem. Venus zawsze była osobą naiwną i podatną na komplementy. Mimo tego że zgrywała zimną i niedostępną była kobietą niezwykle wrażliwą, a nagle trafił się ktoś, kto to wykorzystał. Smutne. - Ty naprawdę myślisz, że ona Cię kocha? - Pokręciłem głową i wpatrując się w niego, rozważałem czy użyć swojego talentu czy nie.
Zdecydowałem. Na twarzy Javiera pojawił się grymas bólu. Och, czyż to nie przydatny talent? Czy ten tygrys od siedmiu boleści nie wie, że nie zadziera się z Tristanem? Jeśli nie, to teraz ma okazje żeby się przekonać. Nareszcie mogłem użyć talentu i o dziwo, sprawiało mi to większą satysfakcję niż przypuszczałem. Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, niemalże niezauważalny. Czy sprawianie komuś bólu, powinno mi samemu sprawiać przyjemność?
Nie wiedziałem, nie myślałem teraz jasno. Wszystko przyćmiły te słowa głęboko raniące wypowiedziane przez Venus.
Daj nam szansę, dla mnie i dla Javiera, jeszcze wszystko się ułoży, zobaczysz...
Tristan
Tristan
szukam cipki


Powrót do góry Go down

Kanapa na korytarzu Empty Re: Kanapa na korytarzu

Pisanie by Javier Czw Lip 07, 2011 9:58 am

Klif

Cieszyłem się jak głupi do sera. Oczywiście, wiadomo z jakiego powodu. Pożegnałem ją pod drzwiami pokoju, kiedy oboje stwierdziliśmy, że mamy coś do roboty. Nie miałem pojęcia czy zdecydowała się zostać, nie chciałem jej o to pytać. Byłem pewny tylko jednej rzeczy, byłem spóźniony. Cholernie spóźniony na zajęcia z Julkiem i Marcelem. Ten ostatni gdzieś przepadł, chodziły plotki, że to on podłożył truciznę. Wpadłem do pokoju i szybko przebrałem się w jakieś półdługie spodnie. Ryzyko zniknięcia ciuchów sprowadzałem do minimum. Zawsze. Na kanapie siedział jakiś chłopak, Tristan bodajże. Nigdy go nie lubiłem. Ignorowałem go, on ignorował mnie. Zajebista relacja. Nie zwróciłbym na niego większej uwagi, gdyby nie ten komentarz. Początkowo nie zrozumiałem o co mu chodziło, spojrzałem się tylko pogardliwie i tyle. Jednak szybko połączyłem fakty, które nie prezentowały się nadzwyczaj optymistycznie. Wielki Wąsaty jest zazdrosny ? Niesamowite. Jebać zajęcia.
Przystanąłem i posłałem kontrolerowi pogardliwe spojrzenie. Nie obchodziła mnie jego przeszłość z Wenus, jeśli chce rozpamiętywać te oj cudowne chwile to jazda do pokoju. Albo lepiej do wieży, zajmie miejsce rzewnie rozpaczającej księżniczki i będzie czekał na swoją pannę na białym koniu. Nie wiem, gdzieś tutaj funkcjonował klub złamanych serc. Powinni wysłać mu zaproszenie.
Zacisnąłem zęby, kiedy użył talentu. Jakby tysiące małych szpileczek wbijały się, jedna po drugiej, w mózg. I nijak mogłem to zablokować. Warknąłem gniewnie, czując jak ciepło rozchodzi się po ciele. Zmrużyłem oczy i odparłem jowialnie:
- A ty co ? Wróżka chrzestna, żeby jej kontrolować każdy krok ? – prychnąłem. Kompletnie nie interesowało mnie co ten margines społeczny mówił. Ból nie ustawał, ale byłem już gotowy, żeby w mgnieniu oka dokonać częściowego przeistoczenia. Nie ma jak używać talentu, kiedy z mięśniami kiepsko. Jak już wyjdzie ze szpitala to może trochę przypakuje na rehabilitacji. Nie będę się z takim chuderlakiem bił, to aż wstyd.
- Pożal się komuś innemu, Merkury chętnie cię wysłucha. Niech cię zadowoli odpowiedź nie. I możesz już grzecznie spierdalać. – warknąłem. Byłem raczej spokojny, tylko palce zaciśnięte były z bólu. Jebana wróżka.
Javier
Javier
~ * ~


Powrót do góry Go down

Kanapa na korytarzu Empty Re: Kanapa na korytarzu

Pisanie by Lemon Wto Sie 09, 2011 8:44 pm

/ nie ogarniam go /

Zbliżało się wielkie otwarcie. Napoleon nie dzielił się ze mną zbytnio wiedza, ale ja to po prostu czułem. Otwarcie się zbliżało, więc ja jeszcze bardziej musiałem się starać, żeby udowodnić, że zasługuje na udział w tym, chociaż to przecież mój pomysł był i już za samo to powinni mnie obsypywać kwiatami albo dla lepszego efektu monetami złotymi, ale tymi w formie czekoladek, bo dostać taką monetą chyba nie byłoby zbyt fajnie. Zresztą czym ja się zajmuje w swoich myślach? Rozważaniami czy oberwanie złotą monetą boli czy nie? Co ja mięczak jestem, żeby nie przeżyć podobnego wydarzenia. Pfi. No nic. Miałem o tym, że już nawet znalazłem tego ochroniarza - wyjątkowo tępego debila z nadnaturalnych. Nie wiem co tam potrafił, ale straszył swoją posturą i było świetnie. Dobrze, że niedawno przybył to się jeszcze nieogarnął. Będzie zajebiście, bo zupełnie języka nie zna. Teraz, gdy już nic nie miałem do roboty, bo gości stosownych wynalazłem wieki temu, z wyjątkowo trzeźwym umysłem po zaledwie dwóch kawkach dzisiaj(liczy się fakt, że na nogach byłem od trzech godzin?), mogłem w spokoju leżeć na kanapie na korytarzu i podśmiewywać się z każdego kto przechodził.
Nadeszła ona. Z początku mnie nie zauważyła, wpatrzona w ekran swojej komórki. Ciekawe co tam takiego widziała. Moja Pomarańczka okazała się być Księżniczką. Prawdziwą księżniczką. Kimże bym był gdyby jej tego nie wytykał? No kim? Uśmiechnąłem się wesoło, siadając na kanapie tak, by w razie czego i ona mogła zająć miejsce. Ale chyba by musiała być pijana, a na taką nie wyglądała.
- Kogo ja widzę. Że też obowiązki królewskie pozwalają ci tu z nami przebywać - rzuciłem. Wiedziałem jak ją to irytuje. To tak jakby wrażliwemu na swoją chorobę ślepemu powiedzieć żeby coś sobie obejrzał. Dokładnie tak. Uwielbiałem drażnić Sigrid, bo wtedy zwracała na mnie uwagę. Straszna dziecinada, ale cóż robić, gdy drugi raz już nie zechce się ze mną upić, więc z tulenia nici?
Lemon
Lemon
król burdelu


Powrót do góry Go down

Kanapa na korytarzu Empty Re: Kanapa na korytarzu

Pisanie by Sigrid Sro Sie 10, 2011 2:19 am

/cholera wie, pewnie ćpała, a ja nie umiem już pisać i wybacz gupiego posta :c

Byłam wkurwiona. Od dłuższego czasu. Permanentnie, jak zapewne ująłby to ładnie i elokwentnie mój pierdolnięty jestem-w-chuj-idealny-i-mam-kija-w-dupie brat. Kto by pomyślał, że zapadną mi w pamięć jakiekolwiek słowa, którymi on popisuje się na każdym kroku - na ogół starałam się ignorować wszystkie jego uwagi na temat kultury i rady jak tylko mogłam, ale ja pierdolę, ten człowiek nawet poprosić o jebaną chusteczkę do nosa nie może bez używania miliona form grzecznościowych, więc ciężko było nie zapamiętać paru słów. Jebany pajac. Wracając jednak do tematu mojego wkurwienia, miało ono wiele źródeł bardzo zróżnicowanego rodzaju. Po pierwsze, dzień polarny to była naprawdę nieźle pojebana sprawa; pijesz, bierzesz coś, imprezujesz, padasz, śpisz, budzisz się z morderczym kacem i nic, słońce dalej jest na niebie. Jakbyś kurwa utknął w jednej godzinie. Do tego dochodziło ciągłe wkurwianie się na moich tak zwanych przyjaciół, w rzeczywistości będących wyłącznie bandą jebniętych kretynów, których pewnie spotkam w piekle; Felix, Cook - co to niby miało być, do kurwy nędzy? Nie przydawali się do niczego, a wkurwiali mnie na każdym kroku. Okej, niby dało się z nimi pić i robić całą masę innych głupot, ale ostatnio przeginali. Od kiedy ten pierwszy pojebaniec mało się nie zabił przy teleportacji, a drugi spedalił się wplątując się nagle w kurewski związek, ciężko było ich znieść. Nie to, żebym miała coś przeciwko parkom - o ile nie lizali się ani nie pierdolili na środku korytarza, byli okej, ale Cook? No kurwa, są jakieś granice.
Miałam zamiar odwiedzić Felixa, bo chociaż mnie wkurwiał, był jedyną osobą, która mogła skutecznie pomóc mi wyprowadzić z równowagi naszego starszego braciszka, a od kiedy tylko się obudziłam marzyłam o doprowadzenia Rangvalda do zawału. Niestety, Torsteina nie było w pokoju. Niewiele myśląc wyciągnęłam telefon i zabrałam się za pisanie mu smsa, kierując się ku kanapie po drugiej stronie korytarza, by tam poczekać na tego kretyna. Prawie podskoczyłam, gdy nagle usłyszałam znajomy głos. Kurewsko znajomy. Ja pierdolę, czy naprawdę mój dzień musiał być tak spierdolony już na starcie? Wiedziałam, że powinnam była najebać się z rana. Tilley był jedyną osobą w tym pieprzonym przybytku, przy której nie czułam się pewnie. No bo kurwa, czy to moja wina, że tak się przy nim najebałam i zaczęłam kleić się do niego niczym pierdolnięta dwunastolatka do swojego idola? Cholera.
- Nie, błagam. Nie ty. Nie dziś. Kurwa. Co ty tutaj robisz? - zapytałam butnie i oparłam się o ścianę, posyłając mu niewzruszone spojrzenie. To znaczy miało być niewzruszone w zamyśle, bo kurwa, jak zwykle próbowałam udawać, że wcale nie rusza mnie jego obecność i że wcale nie pamiętam, jak zrobiłam z siebie całkowitą kretynkę. Co wychodziło mi dosyć średnio. Ja jebię. - Moje obowiązki królewskie to nie twój zasrany interes. Zresztą, sama mam w nie wyjebane, ale jeśli naprawdę tak cholernie fascynuje cię ten cały temat królowania i księżniczkowania i wszystkie procedury, to możesz paść na kolana i zamknąć się, okazując mi szacunek, jak na poddanego przystało - Nie wiem, czy tak powinni robić poddani. Miałam w to wyjebane. Najważniejsze, że fajnie brzmiała perspektywa Lemona który wreszcie da mi spokój z tymi pierdolonymi uwagami. Serio, czy naprawdę wszyscy ludzie na świecie stawiali sobie za cel wkurwienie mnie? To było aż takie zabawne? Ja pierdolę, dziękuję.
Sigrid
Sigrid
dope swag


Powrót do góry Go down

Kanapa na korytarzu Empty Re: Kanapa na korytarzu

Pisanie by Lemon Sro Sie 10, 2011 2:14 pm

- Zastanówmy się - rzuciłem wesoło, zacierając ręce w uciechy, jakby było się nad czym zastanawiać, no i z czego cieszyć. Na moment przed wypowiedzeniem swej dalszej kwestii spoważniałem. - Siedzę? - Oczywiście zauważyłem, że Sigrid dzisiaj posyła w mą stronę wyjątkowo lubieżne spojrzenia. Ona mnie z pewnością kochała tylko wstydziła się przyznać. Jakbym naprawdę miał ją z tego powodu wyśmiać czy coś. Skądże. Ja bym się ucieszył. Wszak miłość to takie piękne uczucie, bla bla bla, nie znam się. Wracając do jej pytania to ja przecież jeszcze nie skończyłem. Uwielbiałem takie banalne pytania, na które nawet nie oczekiwali odpowiedzi, a je dostawali. - Jeśli cię to interesuje w szerszym zakresie bytowania akurat w tym miejscu to miło się stąd obserwuje skacowany naród, któremu przeszkadza słońce oraz wpada na wszystko. Sądzisz, że smoczyca z premedytacją ustawiła tutaj ten stoliczek? - Wskazałem na stosowny przedmiot na korytarzu. - Bo ja sam już nie wiem, ale zajebiście wygląda jak oni na to wpadają. - zakończyłem dumny z siebie. Oczywiście mi się takie numery nie zdarzały. Do kuchni szło się inaczej, więc nawet bez porannej kawy owy stoliczek nie był mi groźny. Zresztą ja byłem zbyt zręczny i wiecznie pełen energii no chyba, że nie byłem, ale o tym przecież nie warto wspominać.
- Chyba wolałbym, żebyś to ty padła na kolana - oświadczyłem niby to zamyślony nad jej ciekawą propozycją. No sama się prosiła. Szeroki uśmiech i można czekać na kolejną furię w wykonaniu Sigrid. - Ale zaraz, wspominałaś coś o nie dzisiaj. Zły dzień, Pomarańczko?
Lemon
Lemon
król burdelu


Powrót do góry Go down

Kanapa na korytarzu Empty Re: Kanapa na korytarzu

Pisanie by Sigrid Sro Sie 10, 2011 3:33 pm

Kurwa mać, ja pierdolę, jak ja nienawidziłam, kiedy ktoś odpowiadał mi na pytania retoryczne. No tylko wziąć delikwenta i przypierdolić jego głową o ścianę, żeby może mu się coś tam poprzestawiało na właściwe miejsce. Nie żebym nie wiedziała, że robił to wszystko specjalnie. Ja pierdolę, ten pieprzony kretyn wyglądał na jeszcze bardziej zajaranego możliwością wkurwienia mnie niż Felix, Benek i Cook razem wzięci, a to był naprawdę niesamowity wyczyn. Przysięgam, że w takich chwilach żałowałam, iż nie miałam żadnej władzy. Przynajmniej mogłabym kazać takiego rozstrzelać na miejscu, żeby, kurwa, nie istniało ryzyko, że się taki później rozmnoży i jego geny będą dalej istniały we wszechświecie.
- Pierdoli mnie to - odparłam niezmiernie kulturalnie na jego pytanie, wywracając przy okazji oczami. Czułam się kurewsko niezręcznie w obecności Lemona bo dobrze wiedziałam, że lada chwila wyciągnie temat mojego cholernego upokorzenia, spowodowanego wypiciem zbyt dużej ilości alkoholu w jego towarzystwie. Nie mógłby już o tym zapomnieć? Cóż, co jak co, ale na tę sprawę zbyt dobrych kontrargumentów nie miałam, więc kiedy się z tego naśmiewał, mogłam tylko czekać, aż mu się, kurwa, znudzi. Skrzywiłam się, słysząc jego uwagę i natychmiast wyprostowałam, patrząc na niego morderczym wzrokiem. - Śnij, kurwa, dalej, albo powiedz coś takiego jeszcze raz, to przysięgam, że ci zajebię! Co ty sobie wyobrażasz, pojebańcu? - wydarłam się zupełnie nie zwracając uwagi na to, że zachowuję się nieodpowiednio. Zresztą, ludzie już chyba przywykli do mojej nieobliczalności. - I owszem, mój dzień jest zły. Do tej pory był tylko beznadziejny, ale w tej chwili właśnie zyskał rangę jednego z najbardziej chujowych na świecie - warknęłam, a potem wpakowałam się na kanapę jak najdalej od niego, jednocześnie kopiąc go niezbyt mocno w nogę. Ot, odruchowo. Żeby przypadkiem nie próbował się do mnie zbliżać. Najbardziej zaskakujące było to, że pomimo tego jak bardzo mnie wkurwiał wcale nie chciało mi się stąd iść. Pojebana sprawa.
Sigrid
Sigrid
dope swag


Powrót do góry Go down

Kanapa na korytarzu Empty Re: Kanapa na korytarzu

Pisanie by Lemon Czw Sie 11, 2011 4:10 pm

I właśnie dlatego tak kochałem odpowiadać na pytania retoryczne. Bo po prostu każde pytanie zasługiwało na odpowiedź. Nie ma bata, że jest inaczej. A to, że innych moje podejście do sprawy irytowały tylko dodawało smaczku całej sytuacji. Dokładnie tak. A chyba nie było nikogo kto denerwował się fajniej od panienki przede mną.
- Cóż za słownictwo - zauważyłem, chociaż przecież już się przyzwyczaiłem, że ona klnie więcej niż jakikolwiek facet, by pewnie w ten sposób pokazać jak daleko jej do księżniczki. Zajebisty był ze mnie psycholog. W sumie mało mnie obchodziło co mówi konkretnie, bo ja raczej zwracałem uwagę na jej furię. A słowa? Słowa nie były ważne. Nauczyłem się przy Delilah wyłączać, gdy ona zaczynała za dużo gadać. Może i nie specjalnie, ale jakoś tak samo przychodziło, gdy nie chciałem być zasypany lawiną zdań z ust mej kuzyneczki. Ona to dopiero potrafiła nawijać. Kochana. Każdego powali tym i nie muszę się o nią martwić.
- Sądzę, że tak naprawdę nie odważysz się mnie porządnie pobić - oświadczyłem, za nic sobie mając fakt, że mnie kopnęła. To w jej wykonaniu musiały być czułe gesty. Biedna. Poza tym czemu inaczej nie odeszłaby stąd, a usiadła? Ha. - I to wszystko z mego powodu? Jednocześnie jest mi wesoło i smutno przez ciebie - rzuciłem niby to poważnie. Jak ona się mną przejmowała. Dawno nie upolowałem sobie takiej. I jeszcze nie uciekała. - No dalej, wyżal się Lemonowi - zachęciłem, uśmiechając się do niej. Cały czas bardzo wesoły, bo niby czemu miałby być smutny? Wszystko mi się układało i jeszcze ona się pojawiła. Szczyt marzeń.

Trochę się pokłocili. Pokopali. Było słodko i uroczo. No jak kurwa dzieci w piaskownicy bijące się o łopatkę. Co za para. Koniec
Lemon
Lemon
król burdelu


Powrót do góry Go down

Kanapa na korytarzu Empty Re: Kanapa na korytarzu

Pisanie by Venus Wto Sie 30, 2011 3:12 pm

/od tej małej czarownicy

Wyszłam za Charlie, pewna, że ją dogonię. Chciałam by zaczęła naprawiać glebę teraz, od zaraz. Poza tym miałam wrażenie, że wiem dlaczego zrobiła coś tak złego. Chciałam porozmawiać, pomóc..? Niestety, buty nie pozwalały na szybkie tempo w biegu z przeszkodami.
W wejściu ktoś mi powiedział, że moje bagaże zaniesiono już do pokoju. No, przynajmniej oni starają się być dla mnie miłymi. Niech próbują. Za to, że nikt mnie wcześniej nie poinformował o tym co się stało z moimi roślinkami. Może im na prawdę nie zależało na roślinach. Nie, no nawet tak nie będę myśleć. Postawiłam stopę na schodku. Matko, jak one wyglądają! Z przerażeniem oceniłam masakryczny stan obcasów. Do wyrzucenia. Trudno. Wzięłam głęboki wdech, odrzuciłam dopiero co farbowane włosy i ruszyłam w górę. Kiedy mijałam półpiętro na kanapie w saloniku zobaczyłam znajomą czuprynę. Aż mnie zmroziło, kiedy skojarzyłam czuprynę z twarzą. Niestety stukot butów zwrócił jego uwagę i właśnie patrzyłam na Tristana. Od którego chciałam się oddzwyczaić, którego chciałam zapomnieć i z którym nie zamierzałam rozmawiać. Ale los chciał chyba inaczej. Żałowałam tylko, że nie wyglądam tak jakbym chciała. Niby wszystko pięknie, a kostium wcale się nie pogniótł, ale buty wyglądały żałośnie, a przez brak roślin byłam jakaś mega blada.
-Witaj - powiedziałam wreszcie, przyjmując swoją minę numer 6, czyli "wiem, że mnie chcesz". A czy to prawda, to już mam gdzieś. Albo nie. Nie mam.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Kanapa na korytarzu Empty Re: Kanapa na korytarzu

Pisanie by Tristan Wto Sie 30, 2011 4:02 pm

wymyśliłam sobie że od Gabrysi

Przez szpary w ciężkich zasłonach do pokoju wpadały promienie które lekko muskały skąpaną w słońcu bladą skórę Gabrielle. Z ciężkim westchnięciem opadłem na poduszkę po której rozsypane były rude włosy i spojrzałem na dziewczynę leżącą tuż obok. Lubiłem kiedy leżała tuż obok mnie, a nasze oddechy zdawały się idealnie ze sobą współgrać. Na zmęczonej twarzy pojawił się delikatny uśmiech kiedy naciągałem spodnie rozglądając się za koszulką.
- Widzimy się jutro, tak? - Nachyliłem się i musnąłem wargami blady policzek, ale ona kiwnęła tylko głową. Ciche stuknięcie drzwi i już wszystko zniknęło tak jakby nigdy się nie wydarzyło. Przysiadłem na kanapie na korytarzu z grymasem niezadowolenia na twarzy. Czyż nie powinienem się cieszyć? Przecież chwilę temu pieprzyłem się z dziewczyną która ma jedne z najfajniejszych piersi w całej Rezydencji, a i mała liczba szczęśliwców je widziała. A ja nim byłem. Przymknąłem oczy rozsiadając się wygodnie na kanapie. Idealnej ciszy nie mógł zakłócić nikt ani nic. Oparłem obolałą głowę o dłoń i tępo wpatrywałem się w malowidła ulubionych uczniów dyrektorki które oprawione były w złote ramy i porozwieszane na nieskazitelnie białych ścianach.
Usłyszałem głośny stukot i zamruczałem coś pod nosem krzywiąc się. Kto mógł mi przeszkodzić w odpoczynku kiedy znalazłem niemalże doskonałe miejsce? Spojrzałem w kierunku postaci wchodzącej powoli po schodach i nie mogąc uwierzyć w to co widzę zakląłem pod nosem. Venus? Venus. Venus wróciła. Ona znowu jest w Tromso. Znowu pojawia się w najmniej odpowiednim momencie kiedy ja zaczynałem sobie powoli wszystko układać.
- Och, a jednak postanowiłaś wrócić - i znowu rozpierdolić całe życie Tristana, znowu mącić wszystkim w głowach i ranić ot tak, po prostu. Bo przecież niemożliwym było by się zmieniła, by zaczęła myśleć o tym jak mogą czuć się inni kiedy ona nimi pomiata i bezkarnie wykorzystuje. Szkoda tylko że taki smutny widok ją przywitał. Brak wszelkiej zieleni, kwiatów. To już trwało od dłuższego czasu, a królowa roślin niewątpliwie nie tego oczekiwała. Teraz wszyscy powinniśmy zebrać się i rozpaczać nad losem biednej, poszkodowanej Venus? Jej by się to na pewno spodobało ale nie byłem pewien czy innym też. Uparcie wpatrywałem się w nią czekając aż zrobi coś oprócz stania tam i przejmowania się swoimi butami. Ile ja chciałem jej powiedzieć! Chciałem jej powiedzieć wszystko co przez te tygodnie kłębiło mi się w głowie. Myślałem nad tym jak tchórzliwą i samolubną suką była kiedy wyjechała, powoli dochodziłem do wniosku że w jakimkolwiek przedmiocie jest więcej ciepła niż w niej samej skoro potrafiła tak bez słowa wyjechać i pozostawić wszystkich. Wszystkich, nie tylko mnie. Nie tylko ja byłem tak głupi i poddałem się urokowi. Takich głupców jak ja było pełno w Rezydencji, a ona dawała im tylko nadzieje. Zdenerwowany zacisnąłem palce na brzegu kanapy i wymamrotałem coś pod nosem.
- Może coś powiesz? Może opowiesz mi jak tam się bawiłaś? Może na deser oświadczysz mi że jesteś w ciąży z jakimś pieprzonym Londyńczykiem? Venus, dłużej tego nie zniosę. Nie było Cię tak długo a teraz wracasz i tak zwyczajnie się ze mną witasz? Myślałem że masz więcej w głowie niż tylko kosmetyki, buty i ubrania. Myślałem że chociaż zechcesz mi coś wyjaśnić ale głupi Tristan zapomniał że Ty wolisz udawać że nic się nie stało. Jesteś straszną egoistką bo ja na twoim miejscu nawet jeśli chciałbym uciec od osoby która mnie kocha to nie potrafiłbym. Nie potrafiłbym zrobić jej takiego świństwa jakie Ty zrobiłaś mi i nie tylko mi. - Wybuchnąłem podnosząc się z kanapy. Prawdą nie było to że nie potrafiłbym. Ile razy tak robiłem? Nie potrafiłem nawet zliczyć ile razy uciekałem od miłości ale po co miałem jej to mówić?
Tristan
Tristan
szukam cipki


Powrót do góry Go down

Kanapa na korytarzu Empty Re: Kanapa na korytarzu

Pisanie by Venus Wto Sie 30, 2011 4:26 pm

Moim szczęściem w tej całej idiotycznej wycieczce do Londynu, było to, że prócz Marsa, nikt nie miał prawa wiedzieć co tam się działo. A i mój brat widział mnie tylko jeden wieczór i jeden ranek. Więc nie mogli wiedzieć, że Venus z Londynu, była kimś zupełnie innym niż ta znana w Rezydencji. Nie spodobało mi się jednak takie życie. Za dużo zachodu z tym wiecznym kacem moralnym i normalnym. Lepiej już być panią idealną, to przynajmniej daje jakąś satysfakcję. A co się działo w Londynie, tam też zostaje. To taka zasada, którą każdy zna.
Jednak powracając do domu, miałam świadomość, że plotki obiegną całe Tromso w kilka sekund. Plotki w których będzie aż za dużo prawdy. Miałam jednak moje ułomne szczęście. To mnie pchało do powrotu. Jego namiętne oburzenie nieco mnie zastanowiło. A jednak nawet Tristan umiał się poddać jakiemuś uczuciu. A czy to nie on jest głównym powodem, dla którego przestałam wierzyć w szczęśliwą miłość? Owszem. Przecież jest jednym z dwóch mężczyzn, którzy odważyli się mnie zranić. I on oczekiwał, że ja po tym jaki był okropny, będę umiała napisać do niego kartkę z Londynu, w której go pozdrowię i powiem, że tęsknię? Wystarczyło, że mi w smsie wygarnął jak bardzo mną gardzi. Jak można kochać kogoś kim się gardzi?
-Za dużo myślałeś- skwitowałam. Myślał, że jestem mądrzejsza? Byłam i dlatego nie chciałam stać tu z kimś, kto znów mnie obrażał. Mam ważniejsze sprawy na głowie. Rośliny. Nie mogłam uwierzyć, że nikt się nimi nie zajął. Wszystkim wisiało to, czy są czy ich nie ma. Tak jak moja osoba.. Nie, nawet tak nie myślę.-Nie wiem, kto ci znów naopowiadał jakich kłamstw i dlaczego masz o mnie tak złe zdanie, ale ja w odróżnieniu do Ciebie nie jestem uzależniona od przypadkowych kochanków- podsumowałam, kłamiąc oczywiście, i ruszyłam, by go wyminąć. Tyle, że się nie udało. I znów kłamię. Gdybym bardzo chciała, to bym go minęła. Uniosłam władczo wzrok. Będzie tu teraz czekał? Stał i się prosił o to bym go uderzyła? Ciekawe jak to się stało, że Javier go wtedy do końca nie zbił.
-Jak dla mnie większym przestępstwem egoizmu jest zrzucanie całej winy na drugą osobę. Którą się podobno "kocha"- prychnęłam, i skrzyżowałam ręce na piersiach.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Kanapa na korytarzu Empty Re: Kanapa na korytarzu

Pisanie by Tristan Wto Sie 30, 2011 9:01 pm

Przez te całe dwa miesiące starałem się wyrzucić z głowy wszystkie myśli dotyczące Venus, chciałem zapomnieć ale cały czas coś lub ktoś mi o niej przypominał. Jej rodzeństwo, miejsca w których bywało. To wszystko uświadamiało mi jak bardzo za nią tęskniłem, jak bardzo potrzebowałem choćby jej widoku a teraz kiedy stała tuż obok ja starałem się być kompletnie nieczuły i obojętny wobec niej.
- Może dlatego że wyjechałaś i nawet nic mi nie powiedziałaś, a okazałem się być tylko kolejnym idiotą który tylko się Tobą zachwycał. Potem jeszcze ten popieprzony Javier zaczął coś gadać o miłości więc dlaczego miałem powstrzymywać się przed tym żeby mu zajebać? Więc zajebałem i jesteś - Powiedziałem i odwróciłem głowę w kierunku okna. Może miała racje, może nie powinienem być tak niemiły. Zawsze trzymałem się zasady że kobietom należy się największy szacunek, a teraz jakby zapomniałem o tym mówiąc jej jaką jest suką.
Cały czas mruczałem coś pod nosem spoglądając kątem oka w kierunku dziewczyny. Stała tam i wydawała mi się tak pewna siebie jak nigdy. Cholera, czasami miałem wrażenie że ona czyta w moich myślach i doskonale wie że tak naprawdę ja wciąż coś do niej czuje pomimo tego że wmawiałem sobie że nie chcę jej widzieć. Najwidoczniej nie pisane było mi tak po prostu od niej odejść i zapomnieć.
- Może i masz racje. Może i nie powinienem obwiniać o wszystko Ciebie. - Westchnąłem przyznając jej racje. Oparłem się o parapet zaciskając palce na jego brzegu. Usłyszałem cichy szept i spojrzałem w kierunku z którego pochodził dźwięk. Dwie dziewczyny spłonęły rumieńcem zbiegając szybko po schodach. Prychnąłem z pogardą i spojrzałem na Venus.
- Przecież sama słyszysz co mówią ludzie, prawda? Doskonale wiesz jaki jestem. Ja po prostu nie potrafię bezczynnie stać i słuchać jak oni Cię obrażają ale z drugiej strony sam nie wiem w co mam wierzyć. - Pokręciłem głową, a spojrzenie jasnych oczu utkwiło w jakimś martwym punkcie. Wąsy już od dawna się nie uśmiechały, a to oznaczało tylko jedno - wcale nie było tak dobrze jak mówiłem.
Nie chciałem dłużej tego ciągnąć, ale zawsze odznaczałem się szczególną upartością. Nie potrafiłem tak po prostu przyznać jej racji i zachowywać się tak jakby nic się nie zdarzyło. To nie było do mnie podobne. Wolałem stać tu i cały czas wmawiać sobie że Venus jest egoistką, a to ja jestem tym poszkodowanym choć wcale tak nie było. Wyjąłem z kieszeni paczkę papierosów i wsunąłem jednego pomiędzy wargi ale nie odpaliłem go. Co mogłem zrobić? Przeprosić ją i chwycić ją w ramiona a na końcu skończylibyśmy biegnąc w kierunku zachodzącego słońca? Przecież to było niemożliwe w naszym przypadku.
Tristan
Tristan
szukam cipki


Powrót do góry Go down

Kanapa na korytarzu Empty Re: Kanapa na korytarzu

Pisanie by Venus Wto Sie 30, 2011 9:28 pm

Wściekłam się. Już go nawet nie słuchałam. Czy on mnie po raz kolejny chciał nabrać na te swoje sztuczki z tym, że "ej, ja jestem zły, ale cie kocham więc wybacz mi". To brzmiało jak wstęp do epopeji o mężu, który zdradza i przy każdym końcu zostaje ułaskawiony. No nie ma opcji, żeby to przeszło. Po raz kolejny.
-Wiesz co? Daj sobie spokój. Już tysiąc razy Ci to tłumaczyłam - mnie nie obchodzą plotki zawistnych tłumów, bo jeżeli nie ma w nich ani kropli prawdy, to nie ma powodu, bym traciła swój cenny czas na przejmowanie się. Ale ty znów uwierzyłeś? O, więc współczujmy panu Stirlingshire, bo znów się zawiódł- rzuciłam z przekąsem, a skoro tylko uniosłam wzrok i trafiłam na jego zdziwione mą bezczelnością spojrzenie, jeszcze mocniej się nakręciłam. Czy on naprawdę tak bardzo się zmienił? A gdzie ten wożący się po korytarzu władca dziewczęcych serc i zbieracz cnót? Gdzie on się podział? Przecież nie zakochałam się w miękkiej klusce, która się przejmie jak nim potrząsnę. W takim wypadku powinnam być już żoną Konstantina. Nawet jeżeli jest on gejem.-I co, tego chcesz? Żebyśmy wszyscy rozpaczali nad Twym losem? Twoje złamane serce będzie miało większą widownię niż moje. Bo w tym towarzystwie to ja z tym sercem miałam gorzej. Nawet nie masz pojęcia, jak trudno jest wrócić do miejsca w którym mieszka morderca Twego szczęścia. Wróciłam. Ale nie po to, żebyś mi po raz kolejny pieprzył o jakiś dołkach i zwątpieniach. Mam już tego dość. I obiecałeś, że nic nie zrobisz Javierowi. Każdą obietnicę tak umiesz złamać? - na sam koniec poniosły mnie emocje i zadrżał głos. No więc, naprawdę byłam pewna siebie. Miałam trochę czasu by sobie poukładać sprawdę z Tristanem, moim serduszkiem i Javierem. Ale jednak nie sądziłam, że spotkanie twarzą w twarz będzie tak trudne. Chociaż teraz to widziałam głównie jego plecy. Jaka drama. Najgorszy był ten cichociemny, który przechodził właśnie schodami. Wystarczyło, żeby zobaczył blond czuprynę i usłyszał imię trzeciej osoby - odrazu zwolnił kroku.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Kanapa na korytarzu Empty Re: Kanapa na korytarzu

Pisanie by Tristan Wto Sie 30, 2011 10:12 pm

Jeszcze nigdy w życiu nie myślałem o sobie tak jak teraz. Jak mogłem dać sobą tak manipulować i pozwolić komuś bym stał się tak niezdecydowaną pizdą jaką byłem teraz? Przecież tak dobrze szło kiedy jej nie było. Przez te dwa miesiące kiedy jej nie wiedziałem byłem zupełnie innym człowiekiem i nie potrafiłem zrozumieć dlaczego zmieniło się to z chwilą w której przed oczami pojawiła się jej postać.
Skoro tak bardzo pragnęła tego bym stał się wrednym chujem którym byłem kiedyś to nie mam nic przeciwko temu choć nie potrafiłem dopuścić do siebie faktu że kobietom naprawdę podobają się tacy egoistyczni skurwiele których jedynym celem nie jest zadowolenie ich, sprawienie by czuły się wyjątkowo ale złamanie kolejnego serca. Westchnąłem ciężko i spojrzałem na nią ze współczuciem. To nie mi należało współczuć, a jej. To nie ja wyjeżdżałem, a potem wracałem tylko po to by znowu ktoś mnie wychwalał. Naprawdę szczerze jej współczułem bo chyba nie zdawała sobie sprawy z tego że kiedyś te wszystkie komplementy kierowane do niej się skończą. Kiedyś uroda przeminie, a wszyscy Ci jej adoratorzy gdzieś nagle znikną. Naprawdę chciałbym żeby wtedy przypomniały jej się moje słowa, pochwały którymi chciałem sprawić je przyjemność a ona miała je gdzieś głęboko bo były to tylko kolejne takie w jej niemałej kolekcji.
- Nie przesadzaj, nie zrobiłem mu nic takiego. Na początku nie chciałem się bić ale skoro już się na mnie rzucił z tymi swoimi łapami to miałem siedzieć i czekać aż skończy? Nie bądź naiwna. Ostatnia rzecz której pragnę to twoja litość więc możesz sobie darować. - Powiedziałem, przewracając oczami. Czy ona naprawdę wierzyła w to że którykolwiek z osobników płci męskiej byłby w stanie się opanować. Jeśli tak to jeszcze się zawiedzie bo nie znam żadnego faceta który pozwoliłby dać sobie po mordzie i nie zareagował. Nawet Cook z Dimitrim potrafili się bić.
- Może rzeczywiście nie jesteś warta tego wszystkiego. - Dodałem tylko i nie patrząc na nią powróciłem znowu na swoje miejsce mrużąc oczy. Czy nie lepiej będzie zająć się Gabrielle która nie ma takich ogromnych wymagań a mi całkowicie odpowiada?
Tak, po raz kolejny zaczynam próbować uodpornić się na jej widok, na jej słowa, na nią. Miałem nadzieję że tym razem mi się uda. A skoro Javier tak bardzo ją kocha to nie będę przeszkadzał i poczekam aż przekona się jaka jest naprawdę. Ale czy ja aby na pewno poznałem ją wystarczająco dobrze i wiem jaka jest pod tą maską którą przywdziewa każdego dnia? Tego też nie byłem pewien. Wiedziałem tylko że nie mogę dłużej rozpaczać.
Tristan
Tristan
szukam cipki


Powrót do góry Go down

Kanapa na korytarzu Empty Re: Kanapa na korytarzu

Pisanie by Venus Sro Sie 31, 2011 9:52 am

Miałam w życiu chyba z tysiąc takich sytuacji, kiedy pytano mnie czego chcę. Już nie mogłam znieść kolejnego pewnego siebie gościa, który przy każdej swojej porażce, stawiał wszystko na to, by mnie oczernić i zaczynał swoją gadkę "jaka ty jesteś niezdecydowana, Venus". A czy chociaż jeden z nich wiedział czego on sam chce? I czy naprawdę byli tacy ślepi i myśleli, że dziwki i alkohol to najlepsze w życiu? Z coraz to mocniej zmarszczonym czołem śledziłam każde z kolejnych słów chłopaka, a kiedy mnie olał, ledwo co się opanowałam. I po co ja się tak katuję? Nie da się zadowolić Tristana. Kiedy wyjeżdżałam nie umiał zrozumieć, że jestem w złym stanie i wymagał, że chyba mu wyprawię przyjęcie pożegnalne. A ja chciałam tylko sobie iść, tak jak on teraz, kiedy sobie poszedł. Nie będę go ciągać po sądach za to, że nie umiał być facetem i powiedzieć mi czego chciał. A teraz, kiedy wróciłam, wcale się nie cieszy. Histeryzuje, że coś mu się w środku złamało. Może się przestraszył, bo oto po raz pierwszy coś poczuł? Ha. Wystarczy, by był dziewczyną przez jeden dzień. Mi serce pęka średnio raz na godzinę. A że urządził mi armagedon i się umówił przy tym z moim bratem by zgrać się w czasie - nie, no to wogóle się teraz nie liczyło. I rzeczywiście, najpierw mnie podepcz, a teraz mów, że nie jestem nic warta. Zacisnęłam dłonie w pięści, prychnęłam, a raczej wzięłam większy wdech by się powstrzymać przed kolejnym płaczem, odwróciłam się na pięcie i pobiegłam na górę. Skurwiel nie miłość.
Venus
Venus
królowa śniegu


Powrót do góry Go down

Kanapa na korytarzu Empty Re: Kanapa na korytarzu

Pisanie by Ianelle Wto Lis 08, 2011 5:38 pm

/z krainy długiego snu./


Błąkałam się.
Wszystko dookoła, całe to miejsce, miało na mnie dziwny wpływ. Znałam je już całkiem dobrze i czułam to wyraźnie. Odczuwałam, że już długo chodziłam po tych korytarzach, po schodach, pomiędzy pokojami, że siadywałam w salach lekcyjnych i ćwiczyłam w różnych salach. Wiedziałam, że te ściany były mi bliskie, a tamtych nie lubiłam za kolor, że w kuchni na dole coś było nie tak, nie wiedzieć dlaczego, ze podziemia kojarzyły mi się z czymś dobrym, a Wielki Salon z jakimś ogromnym płaczem i pogubieniem. Ale o co chodziło?
Nie pamiętałam.
Tak jak nie rozumiałam swoich uczuć względem różnych ludzi. Część z nich wprost uwielbiałam, wobec innych czułam dziwny dystans, niektórych zaś unikałam jak ognia co było zupełnie nie w moim stylu. To było dziwne.
Obudziłam się dziś rano i tyle rzeczy mi się nie zgadzało. Pora dnia, na przykład. I to, że dzień był tak wcześnie! W nocy, konkretnie. Nie zgadzała mi się też zawartość szafy, komody, toaletki i mojej szkatułki z biżuterią. Było o cztery pary okularów przeciwsłonecznych za dużo. Gdzieś poznikały wszystkie moje skrzętnie poukrywane paczki papierosów oraz zachomikowane butelki alkoholu. Nigdzie też nie mogłam znaleźć mojego ulubionego zippo z moim imieniem wygrawerowanym na czarnym tle.
Dziwnie się z tym wszystkim czułam. No dobra. Trochę zaczęłam się trząść w panice, tak na początku. Potem ubrałam jedne z moich (nie tych nowych, dziwnych) rzeczy, czerwone jeansy, czarną bluzę w tęczowe gwiazdki i wyszłam z pokoju. Ale tam na każdym kroku było tylko gorzej, nie lepiej. Jacyś totalnie obcy ludzie podchodzili do mnie, a potem zatrzymywali się w pół kroku z wyrazem przerażenia na twarzach. A ja zaczęłam od nich wszystkich uciekać.
W końcu znalazłam w miarę nieuczęszczany kąt na kanapie na pierwszym piętrze. Usiadłam, podciągnęłam nogi pod brodę, objęłam kolana dłońmi, oparłam na nich brodę. Zamrugałam i patrzyłam przed siebie z bardzo spanikowanym wyrazem twarzy.
No bo co się do cholery stało?!
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Kanapa na korytarzu Empty Re: Kanapa na korytarzu

Pisanie by Shaque Wto Lis 08, 2011 6:29 pm

/z krainy złamanych serc, przez krainę wódką i dziwkami płynącą (ale na dziwki tylko patrzył)

Ten Matt, z ktorym ostatnio mieszkałem, albo i mieszkam nadal, chociaż koleś dawno się nie pojawiał, to nawet dobry gościu był. Kupił na jakimś bazarze małą lodówkę i wcisnął ją nam do pokoju, kosztem szafki przy swoim łóżku. Funkcja została zachowana, ciągle mogła tam stać nocna lampka, książka, czy co on tam potrzebował do snu, a dodatkowo lodóweczka mieściła całkiem sporo butelek. Obecnie była jedyną rzeczą o jaką dbałem. Zawsze musiała tam być butelka wódki i butelka wody. Wódki czy innego alkoholu. Tak naprawdę nie wiem co tam stało, bo ma ruską etykietę, ale bankowo jest alkoholem.
Co prawda przejmowanie się lodówką do pięt nie dorastało przejmowaniu się tą jedyną kobietą, której nie widziałem już dawno, ale ciągle doskonale pamietam jak wygląda. Zamykam oczy i ją widzę. Nie chciałbym, ale tak po prostu jest. Niby myślę o niej jak najmniej, ale ciągle przychodzi taka pora dnia kiedy pojawia się ona. I patrzy, i się uśmiecha, i ucieka, i znika. Obecnie byłem na etapie walki ze swoją męską dumą, która nie pozwalała mi do niej iśc kolejny raz. Wiele już razy miałem gdzieś moją dumę, chowałem ją w kieszeń i przybywałem znowu i znowu płaszcząc się przed.. przed nią, ale nie tym razem. Tym razem czekałem. Czekałem gdzieś do wczoraj. Albo do dzisiaj rana. Teraz żyję sobie z mocnym postanowieniem, żeby przestać czekać i sobie wmawiam, ze już nie czekam. Już mi to zwisa.
Kiedy wychodziłem z pokoju plan był prosty. Pokój->kuchnia->mineralna->pokój->lodówka->łożko/parapet, żeby sobie jeszcze może zapalić.
Kiedy wyszedłem z pokoju i zrobiłem zaledwie kilka kroków, mój plan nieco się skomplikował. Na kanapie siedziała Ianelle, bez dziecka i bez męża. Cóż, zarówno ja, jak i ona taką drogą sobie wybraliśmy. Ona z Mercurym, a ja za Yv. A mówienie, ze zostaniemy przyjaciółmi na nic się zdało, nie mogliśmy byc przyjaciółmi. Przeszedłbym obojętnie, gdyby nie jej wystraszony wyraz twarzy. Mimo wszystko troszczyłem się o nią w jakiś sposób. Nie powinienem jej tak zostawić. Usiadłem obok.
-Coś się stało, Nel?-zapytałem, spoglądając na nią badawczo. Nel zawsze była takim promyczkiem, taka ciepła i radosna. Zupełnie inna od Yvy, bezpieczniejsza. Yvy była oceanem, a Nel była portem, do którego każdy chce wrócić, kiedy na wodach szaleją fale. Każdy, chociaż ja może nie do końca. Ja się wręcz uwielbiałem wjebywać w największe fale. Co nie zmienia faktu, ze Nel dawała mi spokój ducha. Zawsze, nawet teraz, kiedy tylko obok niej usiadłem. I moze to jej potrzebowałem teraz najbardziej. Tak czy inaczej nie powinienem się przyzwyczajać. I nie chciałem pomóc tym sobie, chciałem pomóc jej, bo oczywiste było, ze coś się stało, a to moje pytanie było durne, ale chyba na lepsze nie było mnie stać. Od kilku dni nie stać mnie nawet na to, żeby się ogolić.
Shaque
Shaque
~ * ~


Powrót do góry Go down

Kanapa na korytarzu Empty Re: Kanapa na korytarzu

Pisanie by Ianelle Sro Lis 09, 2011 10:38 pm

Nic mi nie świtało w głowie. Przeczesywałam odmęty swojej przepastnej, jakże krótkiej, pamięci zupełnie tak, jak rano musiałam uczesać swoje długie włosy. Wciąż nie wiedziałam, co zaszło. Natomiast zaczęłam rozumieć trochę rzeczy.
Po pierwsze, jednak pamiętałam upływający czas. Tylko w pierwszej chwili byłam tak skołowana, że nic nie mogłam w nim umieścić. Ale wydawało mi się... że nie pamiętam wszystkiego? Pomiędzy zajęciami, imprezami, kąpielami, uczeniem się były długie etapy niczego. Które znowu nie były aż tak niesamowicie dziwne, nigdy przecież człowiek nie pamięta całości dnia i rzeczy, które robił. Więc może coś sobie tylko wymyślałam?
To było nawet całkiem prawdopodobne, w końcu kto jak kto, ale ja miałam wyobraźnię wyjątkową i było to powszechnie wiadome. Wszystko to, co roiło się w mojej głowie podczas snów, świadomych i nie, zawstydziłoby niejednego chorego na umyśle i nie jednego ćpuna żywiącego się LSD. A ja to miałam gratis, fajnie, nie? Te wszystkie kolory, stwory, miejsca i niebyty... i zawsze jeszcze był świat obok, po którym przecież wędrowałam. Więc może....
Więc może to tam się zapuściłam na za długo? Może to wycieczka w dziwne strony zostawiła mi w mózgu chaos? Tylko, że dotychczas nie miałam żadnych takich objawów....
Ale to znowu nie było żadnym argumentem. Mój talent bez przerwy ewoluował i Starsi twierdzili, że to zupełnie normalne i nieuniknione. Więc może to jakieś zmiany w mocy spowodowały że... że czułam się dziwnie.
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi ale byłam tak zamyślona, że nie zwróciłam na niego uwagi. Dopiero głos, wibrujący, przyjemny głos, którym ktoś zwrócił się bezpośrednio do mnie, wyrwał mnie z ciągnących w dół rozważań. Obróciłam głowę i spojrzałam moimi pulsującymi tęczami na chłopaka, który usiadł obok mnie. Och, był szaleńczo przystojny. A gdy przysunął się trochę, biorąc oddech poczułam, że pachniał...
Och boże, jak on pachniał! W najsłodszy, męski sposób jaki sobie w tej chwili wyobrażałam. Tak, że kolory w moich oczach zawirowały szybciej, tak, że fala uczuć zrozumiałych i zupełnie nie na miejscu zalała mnie niczym tsunami wybrzeża Japonii. Zrobiło mi się ciepło, tak ciepło i tak szybko, tak niespodziewanie, że aż drgnęłam i... wypadłam z siebie, błyskając bielą oczu, nim pospiesznie złączyłam się z ciałem. Nie czas był na bezzmysłowe fruwanie dookoła, gdy węchem i wzrokiem można było badać.... Shaque'a.
Bo nazywał się Shaque, co wiedziałam bardzo dobrze. Bo patrzenie na niego, sprawiało mi ból, lecz to, że się do mnie odezwał, nieopisaną radość. Bo jego zapach mówił "tu, teraz, ciągle". A to wszystko było takie nieposłuszne, w tej mojej głowie!
-No właśnie tak i nie wiem zupełnie co. - odpowiedziałam wiedząc, że to odpowiednia osoba, by się z nią podzielić tymi wszystkimi przemyśleniami.
-Ludzie gapią się na mnie, a konkretnie na mój brzuch z przerażeniem. A przysięgam, nie przytyłam ani kilo, już nawet byłam się ważyć. Trzy razy. - zaczęłam, kręcąc głową i patrząc na niego bezradnie. Och, oczywiście, że zdawałam sobie sprawę, z głupot jakie mówię. To nic nie zmieniało.
-I robią oczy takie wielkie i... a w ogóle,to wszystko tak strasznie mi się miesza w głowie, Shaque...! Wszystko mi się nie zgadza i nie wiem czemu! - częstotliwość mojego głosu podskoczyła trochę, bo i o rzeczach dramatycznych zaczynałam mówić.
-Witają mnie jacyś ludzie, których nie kojarzę, mam szafę pełną nie swoich, na boga ciążowych, ubrań! A przecież nie mogą być Leili... I na przykład czuję teraz, że coś jest między nami strasznie nie tak, że wydarzyło się coś, co mnie wciąż bardzo boli ale nie wiem co! - mówiłam, trochę za szybko, coraz energiczniej kręcąc głową. Obróciłam się już całkiem ku niemu i widać było, że jestem w zupełnej rozsypce. Ja nigdy nie umiałam maskować takich rzeczy. Wszystko zaraz po mnie było widać, choćbym nie wiem jak się starała.
-I mam tak z mnóstwem rzeczy... Jakbym nie wiedziała o czymś, o czym wszyscy dookoła wiedzą. Nie wiem, jakbym ostatnio mieszkała w wymiarze obok.... - zakryłam twarz dłońmi z westchnieniem.
To, jak niesamowicie pragnęłam się do niego przytulic, nie poprawiało mojej sytuacji. Takie pragnienie powinno być w ogóle zakazane. Każda, dosłownie każda cząstka mojego ciała chciała po prostu znaleźć się w jego ramionach. Tak dziko, tak silnie, że nie byłam w stanie tego pojąc. Och, Shaque podobał mi się, odkąd go poznałam, ale... Ale teraz wszystko było jakoś inaczej. W jego zapachu, w jego cieple było jeszcze coś tak właściwego, tak wołającego mnie, że nie umiałam sobie z tym poradzić.
Jedna tylko rzecz była zupełnie zadowalająca. Myśli we mnie było tak dużo, że nie pozostawało już nic a nic miejsca na łzy. Zwyczajnie nie nadchodziły. A to było bardzo zaskakujące. Zawsze należałam do osób niezwykle łatwo się wzruszających, czy to dobrą sytuacją czy złą, a rzewny szloch był przeciwnikiem nie do pokonania. Lecz teraz... Wiedziałam, że powinnam płakać, że w takiej sytuacji łzy lały by się już z moich oczu potokami. A jednak teraz nie mogłam, mimo że czułam, iż właściwie powinnam, że byłoby to naturalne i pomocne to... nie działało.
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Kanapa na korytarzu Empty Re: Kanapa na korytarzu

Pisanie by Shaque Czw Lis 10, 2011 2:00 pm

Ja chyba nie do końca byłem odpowiednią osobą do ogarnięcia jej przemyśleń. Sam zauważyłem, że ciąża to już przeszłość, ale wyjaśniłem to sobie tak, ze już urodziła. prosta sprawa. Za to teraz wnioskuję, ze wcale nie urodziła. I co? Mam jej powiedzieć, że była w ciąży ostatnio? Tak się w ogóle robi?
Bo akurat, co do tego czy mój świat jest tym właściwym, rzeczywistym, to nie miałem wątpliwości. Nawet przez chwilę nie pomyślałem, ze ta ciąża mi się przyśniła. Musielibyśmy śnić wspólnie, a wtedy pewnie śnilibyśmy o czymś innym.
-Spokojnie. Pomyśl o tym w ten sposób, że jeśli o czymś nie pamiętasz, to może dlatego, ze wcale nie chcesz pamiętać. To nic złego.-uśmiechnąłem się łagodnie. Wolałem tak to podsumować, niż wyjaśnić zbyt wiele rzeczy, doprowadzając ją do płaczu. Zresztą, to nie moja sprawa. Jej mąż się tym zajmie. A swoją drogą to miałem ochotę zrobić krzywdę temu głąbowi przez to, ze zostawił ją samą, w takim stanie. Kompletnie roztrzęsioną. Starałem się ukryć te złe emocje, zeby jej dodatkowo nie niepokoić, nie potrzebowała tego. Chociaż pewnie wszystko jedno. I tak nie umiałem jej pomóc, więc co za różnica trochę niepokoju w tą, albo w tamtą.
Sięgnąłem po jej drobne raczki, kiedy schowała za nimi twarz. Przez chwilę trzymałem je w swoich, nie musiała się przede mną chować. Była bezpieczna.
-Daj sobie parę dni. Pewnie wszystko samo ci się ułoży.-powiedziałem, wpatrując się w jej tęczowe oczy.-Rozmawiałaś już z Mercurym?-dopytałem ostrożnie, wierząc, że on ma jej więcej do powiedzenia niż ja i momentalnie wypuściłem jej dłonie ze sowich.
Shaque
Shaque
~ * ~


Powrót do góry Go down

Kanapa na korytarzu Empty Re: Kanapa na korytarzu

Pisanie by Ianelle Czw Lis 10, 2011 2:44 pm

Zamrugałam, słysząc jego słowa. Bogowie, to by wywracało wszystko jeszcze bardziej. Cóż takiego się działo, o czym nie chciałam pamiętać? Bo w to, że mój umysł byłby zdolny wyprzeć i całkowicie wykasować niechciane wspomnienia nie wątpiłam. Robił mi już takie rzeczy, że wszystkiego można się było po nim spodziewać. Te moje sny, chociażby, których nie potrafiłam odróżnic od rzeczywistości przez bardzo długi czas. A i teraz nie byłam pewna, czy może to wszystko nie jest tylko koszmarem, z którego się obudzę i zostanie po nim jedynie nieprzyjemne wrażenie, a wszystko będzie jak zwykle. Tylko.... jak wygląda, to "jak zwykle"? Tego nie wiedziałam wciąż i wciąż, co upewniało mnie w przekonaniu, że jednak jestem w stu procentach obudzona.
Jego uśmiech wywołał przyjemne zawirowanie w moim brzuchu i ciepło, za jakim podświadomie tęskniłam, zaś dotyk jego cudownych dłoni sprawił, że przeszył mnie nieopanowany dreszcz. Wzięłam głośniejszy oddech, rozchylając wargi w zachwycie nad tym uczuciem. To była bliskość, której potrzebowałam. Której zawsze tak przecież chciałam z jego strony... Lecz tą jedną rzecz wciąż pamiętałam wyraźnie mimo chaosu w mojej głowie - Shaque chyba nie był zainteresowany.
Znów to "chyba", wstrętne, niepewne "chyba"! Moje wspomnienia, a przez to i emocje były jak pomazane korektorem! Jakby jakaś złośliwa siła wytarła z nich to, co jej się nie podobało. A ja nawet nie wiedziałam co.
Westchnęłam, gdy poradził mi czekać. Cóż, pewnie miał rację. Zawsze podobała mi się jego roztropność, spokój i ta siła, by nie dać ponieść się emocjom. Może dlatego w moich snach, czasem i tylko dla mnie, stawał się nagle gorący, pełen zapału i chęci... Zwłaszcza w jednym śnie, który pamiętałam nadzwyczaj wyraźnie.
-Nie, nie rozmawiałam. Kto to? - zapytałam, bo imię niewiele mi mówiło, kręcąc głową i cierpiąc, gdy w końcu puścił moje dłonie. Och bogowie, dlaczego to zrobił? Chciałam, by mnie trzymał. Jeśli nie w ramionach, to chociaż tak! Proszę, chociaż delikatnie, ciepło za ręce... Każda forma jego dotyku była taka rozkoszna... Bardzo wolno opuściłam dłonie na kolana, mając nadzieję, że może jednak schwyci je po raz kolejny.
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Kanapa na korytarzu Empty Re: Kanapa na korytarzu

Pisanie by Shaque Czw Lis 10, 2011 3:29 pm

No proszę, było chyba gorzej niż brałem pod uwagę. Potrzebowałem chwili na zastanowienie, ale żadnej chwili nie dostałem. Nie zatrzymam sobie czasu, żeby móc pomyśleć nad tym wszystkim, ani go nie cofnę, zeby móc tu nie siadać. Pewnie gdybym cofnął to i tak bym usiadł. Nie brałem pod uwagę tego, zeby zostawić ją na, tak zwaną, pastwę losu. Obojętnie jak byłoby między nami.
Oparłem się wygodnie na kanapie, siedziałem bokiem, żeby dobrze ją widzieć.
-To ktoś kto powinien dużo o tobie wiedzieć.-odpowiedziałem. Ja sam też wiedziałem wystarczająco dużo, więc nie wiem czemu zrzucałem odpowiedzialność za to czego dowie się Nel, a czego nie, na Mercurego. Biorąc pod uwagę, że gościu jest taką ciotą, to powinienem palnąć się w łeb, zostawiając mu cos takiego, nie?
Westchnąłem cięzko, lekko zirytowany cała sytuacją. Miałem własne rozterki, niepotrzebne mi były cudze. Ale ona.. eh, no właśnie.
-Nel, kurwa, nie rozmawiajmy o tym, jeżeli nie chcesz tego wiedzieć.-bo nie zamierzałem ciągle wymigiwać się od odpowiedzi. To głupie.-Powinnaś zaufać sobie i przyjąć wszystko jak jest. Bo mi wszystko jedno.-rzuciłem, przewracając oczyma. Wisiało mi nawet to jak to wszystko teraz odbierze, czy się obrazi, czy poczuje, ze mam ją gdzieś. Nie miałem jej gdzieś. Po prostu nie pasowało mi nie mówienie jej prawdy. I w sumie wolałem, zeby zmierzyła się z tym co się stało niż przed tym uciekała. Może za dużo wymagałem od tej drobnej, uroczej dziewczyny, ale taki po prostu byłem. Zawsze musiałem przeceniać ludzkie możliwości.-Wszystko jedno czy coś ci podpowiem, czy nie, bo to nie moje życie. Za to ty mozesz przyjąć to różnie, więc bądź mądra. Odstaw gdzieś w bok swoją ciakwość.-no, teraz przynajmniej czułem, ze mówię szczerze. Co prawda zapewne pogarszając sprawę, bo każde dziecko wie, ze zakazy działają raczej kusząco, ale naprawde miałem nadzieję, ze będzie madra mimo to. Bo to, że chciałem, zeby z czymś się zmierzyła, nie znaczyło, żeby robiła to przy okazji wylewajac łzy.
Shaque
Shaque
~ * ~


Powrót do góry Go down

Kanapa na korytarzu Empty Re: Kanapa na korytarzu

Pisanie by Ianelle Nie Lis 13, 2011 8:56 pm

-Strasznie pieprzysz Shaque! - odparłam, czując nagle ogarniającą mnie złość, jaka pojawiała się u mnie rzadko. A gdy już przychodziła, lepiej było uciekać bardzo prędko, zanim zdążyłam się na dobre rozmarudzić, rozkrzyczeć i rozpłakał na koniec oczywiście. Tylko, że gdy spojrzałam mu w oczy, by wygłosić tą jakże mocną i dosadną opinię, natychmiast zmiękłam. Nie umiałam złościć się na TE oczy. Westchnęłam.
-Przepraszam. - dodałam szybko, kręcąc głową i znów zakrywając twarz dłońmi. -Po prostu wszystko jest takie głupio zaplątane i nikt nie chce ze mną normalnie porozmawia, nawet Starsi! - wyżaliłam się troszkę zbyt głośno. No bo jak to może tak być, żeby dorośli, odpowiedzialni tu za nas ludzie, którzy nas tu ściągnęli, którzy MNIE zabrali od Magic Boya i od mojej kochanej siostrzyczki i od wszystkiego co mi się podobało, nie potrafili mi nawet wyjaśni co się do cholery stało!? Cóż, nigdy nie należałam do osób stabilnych emocjonalnie ale teraz czułam się, jakbym wykonywała pełen skok na bungee. I nic już nie ogarniałam pod tą czarną czupryną głupio długich włosów.
Nagle wstałam, zupełnie bez uprzedzenia. Spojrzałam jeszcze raz na Shaque'a nie wiedząc, czy jestem zła, zagubiona czy zauroczona jego obecnością.
-Nie ważne. Idę go w takim razie znaleźć ale jeśli i on mi nic nie wytłumaczy, to przysięgam, że przez najbliższy tydzień NIKT w tym budynku nie zazna spokojnego snu.... - rzuciłam, wiedząc jak śmiesznie zazwyczaj brzmią groźby w moich ustach. Tak czy inaczej, odwróciłam się i odbiegłam w stronę schodów na parter.


/koniec.

Info do przeskoku:
Ianelle odpowiedzi za dobrych nie otrzymała i rzeczywiście przez półtora tygodnia większość mieszkańców rezydencji dręczyły naprawdę paskudne koszmary. Może nie z tego powodu, ale w końcu i Merkury i Starsi opowiedzieli jej co i jak, a Nell... Nie przyjęła do wiadomości ani informacji o ślubie, ani o dziecku. Jak dokładniej to z jej strony wygląda, zaraz opiszę w poście już w aktualnej dacie. Merci <3
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Kanapa na korytarzu Empty Re: Kanapa na korytarzu

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach