Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Pluton & Dominic

2 posters

 :: Rezydencja :: Skrzydlo Wschodnie :: Parter :: IX

Go down

Pluton & Dominic Empty Pluton & Dominic

Pisanie by Pluton Czw Mar 17, 2011 6:23 pm

Pluton & Dominic The_Bedroom_by_americus
minimalistycznie aż do przesady; Theo zbyt zajęty jest swoją depresją, by urządzać pokój. gdyby nie troska rodzeństwa, zapewne spałby na podłodze, rozrzucając cały swój skromny dobytek wszędzie dookoła.

W pokoju pomieszkuje również Dominic. Pomieszkuje, czyli sypia, kiedy akurat nie znajdzie sobie ciekawszego miejsca.


Ostatnio zmieniony przez Pluton dnia Sob Kwi 02, 2011 12:09 pm, w całości zmieniany 1 raz
Pluton
Pluton
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pluton & Dominic Empty Re: Pluton & Dominic

Pisanie by Mars Pią Kwi 01, 2011 7:53 pm

/ przeskok

Zakładając, że siły nieczyste prowadzą dziennik, można by z powodzeniem skonstatować, że idę krok za nimi, depcząc po ich śladach. Jeśli gdzieś ponad nami siedzi Belzebub i skrzypiącym piórem zapisuje na papierze plany kompletnej dearanżacji dla świata - znalazłem te zapiski, ukradłem, a teraz nieprzerwanie je realizuję.
Niesamowite, jak niewiele czasu potrzeba, by namieszać w życiu innych ludzi, sprawić, by stracili wszelkie chęci, tudzież sprowadzić ich do stanu, w którym człowiek nie jest do końca pewien, czy kłamliwy uśmiech czy płacz będzie większą nieszczerością z jego strony. Ja wyrobiłem się w dwa dni. Wyjechałem na krótko z Tromso, zakotwiczyłem się w pobliskiej mieścinie i bawiłem się po swojemu. I bawiłem się doprawdy świetnie, przy czym moja zabawa zdawała się pozostawać wyjęta spod wszelakich norm etycznych. Obowiązywały mnie, nota bene, inne prawa, nie tylko fizyki. Ten sam układ planetarny, jednak Mars, nie Ziemia. Czułem się, przez tych kilkadziesiąt godzin, zupełnie, jak gdyby ktoś zdjął ze mnie zaklęcie, uwalniając na krótką chwilę to, co kłębiło się w najwyraźniej niewyżytej mentalności i fizyczności Dominika Pumpkina.
W pokoju byłem od zaledwie kilku minut. Mój skromny bagaż, rzucony niedbale na łóżko, przekopany został dwukrotnie w celu odnalezienia najpierw papierosów, później zapalniczki. Otworzyłem okno na oścież, siadając przy nim na jednym z krzeseł i odpaliłem Djaruma. Obserwowałem jak tytoń powoli się spala, wypełniając pomieszczenie i moje płuca najwspanialszym na świecie wiśniowym dymem.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pluton & Dominic Empty Re: Pluton & Dominic

Pisanie by Pluton Pią Kwi 01, 2011 8:32 pm

/skok

Ostatnimi czasy wpadłem w dziwny rodzaj apatii; całymi dniami snułem się bez najmniejszego celu po niezliczonych korytarzach rezydencji, szukając sensu mojej marnej egzystencji na tym ziemskim okrutnym padole, cytując półgłosem poruszające me serce utwory słynnych poetów oraz wiecznie uciekając przed moimi oprawcami. Czułem się niczym zaszczute zwierzę, kiedy pełen lęku przemierzałem pomieszczenia rezydencji modląc się w duchu, by nigdzie nie natknąć się na moich okropnych, pozbawionych resztek ludzkich odruchów braci. Niczym prawdziwe zwierzęta zdziczeli i przekładali swoje leśne zwyczaje na normalne życie, najwyraźniej uznając, że najsłabsze jednostki ze stada trzeba najzwyczajniej w świecie wyeliminować, kierując się prawem naturalnej selekcji. Czy tak trudno było zrozumieć im, że jako młodszego i słabszego powinni mnie chronić, lub jeśli nie było stać ich na tak ludzie czyny, po prostu zostawić w spokoju? Jako, że nie przemawiały do nich żadne argumenty, a wszelkie moje próby podjęcia z nimi dialogu i wytłumaczenia głupoty ich działań spotykały się wyłącznie z wyśmiewaniem i kolejną serią upokorzeń, mogłem liczyć tylko, że pewnego dnia spotkają swoją Nemezis, a ja wreszcie odzyskam spokój. Właściwie nie miałem pojęcia, skąd też wziął się u mnie nastrój na rozpamiętywanie krzywd doznanych z rąk własnych braci, albowiem dzisiejszego dnia nie mieli jeszcze okazji się nade mną znęcać - o, łaskawy losie! - ale zdecydowanie nie sprzyjało to mojemu wygrzebywaniu się z depresji. Miałem szczerą nadzieję, że nie stoczę się w odmęty smutku na tyle głęboko, by znów zostać wysłanym na przymusowe wakacje do domu. Z dwojga złego, wolałem przebywać tutaj. Mogłem przynajmniej cierpieć w samotności nie narażając się na zbędne pytania o samopoczucie. Zakończywszy krótką przechadzkę, wszedłem do pokoju, nie oczekując bym kogoś w nim zastał. Mój brat rzadko kiedy bywał w naszym skromnym lokum, choć nie miałem bladego pojęcia jakież były powody jego wiecznej absencji. Nie zadawałem mu zbędnych pytań. Nie chciałem nękać innych. Może wtedy inni nie będą nękać mnie.
- Mars, wróciłeś - zauważyłem tylko cicho i skrzywiłem się, dostrzegłszy papierosa w jego dłoni. Chociaż nigdy nie przepadałem za nikotyną w żadnej postaci - ludzkie życie samo w sobie było naznaczone tak wielkim cierpieniem, że można było spokojnie obyć się bez dodatkowych problemów w postaci chorób płuc - papierosy zaczęły mi prawdziwie przeszkadzać dopiero po tym, jak zmusili mnie do palenia moi bracia. Nie miałem zamiaru jednak opowiadać o tym Marsowi - z całą pewnością by nie uwierzył, zrzucając całą sprawę na karb moich skłonności do hiperbolizacji. O, biedny ja! Moi przebiegli bracia pokonali mnie mą własną bronią, czyniąc jakikolwiek ratunek dla mnie niemożliwym! Bo któż inny mógłby mnie obronić, jeśli nie moje rodzeństwo? Byłem sam. Sam przeciwko całemu światu.
Pluton
Pluton
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pluton & Dominic Empty Re: Pluton & Dominic

Pisanie by Mars Sob Kwi 02, 2011 2:18 pm

Krzesło zawirowało, stuknęło oparciem w blat biurka. Obdarzyłem brata bardzo rozleniwionym, można by rzec, że nawet rozmarzonym spojrzeniem, po czym zgasiłem wypalonego do połowy papierosa o parapet, karcąc się w duchu za takie marnotrawstwo.
- Zawsze wracam. - mruknąłem w odpowiedzi, leniwie podnosząc się do pozycji wertykalnej i, zgodnie z ogólnie przyjętą normą zachowania, otrzepałem ciemny t-shirt, który wyjątkowo zastąpił tego dnia koszulę.
Przetransportowałem się na drugi koniec pokoju, po chwili lądując tuż za plecami Plutona i kładąc mu rękę na ramieniu. Ot, gest, który służył nam za powitanie od kiedy pamięcią sięgnąć, różniący się jednocześnie drastycznie od metod praktykowanych przez resztę rodzeństwa, od przytulającej i całującej się Wenus po dość energiczne gesty cielesne reszty rodzeństwa. Ja sam, podobnie z resztą jak Pluton, uznawałem jedynie minimalistyczne podejście (o ile nie chodziło akurat o zabawianie własnej osoby), toteż akurat w tej materii doszliśmy do porozumienia dość wcześnie. W innych przypadkach było nieco trudniej. Theo, mizantropia wcielona w człowieka, miał definitywnie talent do wyolbrzymiana wszystkiego, ze szczególnym uwzględnieniem dla problemów i nieszczęść, oraz, generalnie, robienia tak zwanej góry z kretowiska. Nie dość, że sam ściągał pecha na innych, przyciągał go również do siebie w jakiś niewytłumaczalny zdawałoby się sposób. Niemal za każdym razem działało to według podobnego schematu: Gdy zdarzał się wypadek samochodowy, należało rozejrzeć się szybko i odnaleźć wzrokiem Plutona, chowającego się we własnym cieniu i mamroczącego pod nosem klątwy dla świata, po czym przysłuchać się uważniej i dojść do makabrycznego wniosku, iż, według najmłodszego z Pumpkinów, największe nieszczęście obrało sobie za cel właśnie jego.
Westchnąłem nieco teatralnie i wyciągnąłem przed siebie ramię, by zamknąć drzwi, o których Pluton z niewiadomych przyczyn zapomniał. Zamek szczęknął cicho, a klamka powróciła do poprzedniej pozycji, wydając przy tym charakterystyczny dźwięk podobny do kliknięcia. Przekrzywiłem lekko głowę, najwyraźniej nad czymś rozmyślając, po czym zamaszystym ruchem odwróciłem się przodem do brata, gdyż raczej wątpliwym było, by chciał oglądać moje partie tylne.
- Powiedz, co u reszty? Ostatnio widuję tylko bliźniaczki. - Bliżej nieokreślony grymas wpełzł na moją twarz na wspomnienie Venus. Temat ten uznałem za niewygodnie mącący w umyśle, toteż wyrzuciłem go z głowy, przynajmniej na dany moment.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pluton & Dominic Empty Re: Pluton & Dominic

Pisanie by Pluton Nie Kwi 03, 2011 1:15 pm

Gdy poczułem na ramieniu rękę Marsa, przez moją na ogół pochmurną twarz - w końcu musiałem dbać o utrzymywanie mojego wiecznie nieszczęśliwego wizerunku - przemknęło coś na kształt uśmiechu. Zawsze w obecności Marsa czy Venus czułem się zdecydowanie bezpieczniejszy niż na ogół, bo wiedziałem, że oni dzięki swojej zupełnie odmiennej od mojej osobowości byli w stanie sprawić, by nic ani nikt zanadto mnie nie gnębił. Niestety, żadne z dwójki najbardziej lubianego przeze mnie rodzeństwa nie wierzyło w historie o dręczących mnie braciach i nawet przy ich obecności gdzieś niedaleko ten problem pozostawał nierozwiązany. Najwyraźniej taka jednak była istota mojej nieszczęsnej egzystencji - musiałem cierpieć, niezależnie od okoliczności! Kto wie, może przypadła mi w udziale rola wyrabiania normy nieszczęścia w rodzinie? Nie dość, że sam cierpiałem, przytłoczony ciężarem mojego życia, to jeszcze na domiar złego inni ludzie starali się mnie unikać jak tylko mogli; obawiali się, że ześlę na nich pecha i nawet moje uwagi, jakobym kontrolował w miarę swój talent nie pomagały. Zmierzyłem mojego brata uważnym wzrokiem, zastanawiając się jednocześnie, gdzie mógł się podziewać. Chociaż nie miałem zamiaru nigdy pytać go o to wprost, zawsze interesowało mnie czym zajmował się przez większość czasu.
- Chyba w porządku - Ciężkim zadaniem byłoby widywać całą bandę Pumpkinów regularnie, ponieważ ich rozproszenie po całej rezydencji było ogromne. Poza tym, przy tak dużej rodzinie nie sposób było wiecznie pamiętać, co dzieje się u kogo. Szczególnie, kiedy było się mną i trzymało się gdzieś z boku. - Jowisz i Saturn chyba, hm, cały czas dobrze się bawią - przełknąłem ślinę, z trudem opanowując się od opowiedzenia wszystkiego na temat ich znęcania się raz jeszcze, bo kto wie, może tym razem ktoś naprawdę uwierzyłby w moją opowieść? - A reszty nie widziałem od dłuższego czasu. Kto wie, może mnie unikają obawiając się, że cały bagaż nieszczęścia, jaki przyszło mi dźwigać, w jakiś magiczny sposób przejdzie na nich! - dodałem gorzko i dramatycznie, a posławszy bratu nieszczęśliwe spojrzenie rzuciłem się na łóżko. Być może właśnie z powodu takich zachowań mieli mnie później za kogoś, kogo słów nie można traktować do końca poważnie, ale musiałem przecież w jakiś sposób wyrażać swój ból!
Pluton
Pluton
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pluton & Dominic Empty Re: Pluton & Dominic

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 :: Rezydencja :: Skrzydlo Wschodnie :: Parter :: IX

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach