Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Pokój

+11
Lie
Jackie
Heidi
Pluton
Lidia
Dimitri
Effs
Mars
Maggie
Chupa
Mistrz Gry
15 posters

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pokój Empty Pokój

Pisanie by Mistrz Gry Wto Sty 25, 2011 12:10 am

Pokój Tumblr_lf5zltJPZR1qcfl10
Składuje się tu stare szpargały.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pokój Empty Re: Pokój

Pisanie by Chupa Pon Lut 14, 2011 11:44 am

Czemu czułam się tak zadziwiająco dobrze? Słońce wesoło igrało na rozpromienionej twarzy, załamując się gdzieś na piegach pokrywających nos aż w końcu znikając w ciemnych włosach. Oślepiona tym cudownym światłem, błądziłam po rezydencji wraz z towarzyszącym cichym odgłosem stukania obcasów. Jak zawsze stąpałam miarowo, ciemnoczerwone szpilki wydawały ,więc jednostajny, nawet przyjemny dźwięk. Spokój jaki mnie otaczał był wręcz nie do opisania, wszystko wydawało się być zastygłe w czasie. Może sprawiały to ponadczasowe mury rezydencji, wiekowe i mocne ale również…swojskie. Zmęczona wspinaczką na najwyższe piętro, oparłam się rozpalonym czołem o ciemny, chłodny mur. Nikt nie zadał sobie trudu aby ozdobić to miejsce dzięki temu wszystko miało wspaniały, surowy wygląd…. Stałam tak minutę a może trzy nim ponownie otworzyłam miodowe oczy.
Naturalne, kruczoczarne włosy opadły mi na ramiona kiedy potrząsnęłam w zdumieniu głową. O co mi chodziło? Nieważne. Ważne jest to ,że świetlisty uśmiech pojawił się na moich ustach ,które swoją drogą były cholernie pociągające w całej tej czerwieni. Tak, definitywnie miałam ładne usta.. i byłam z nich dumna. Nawet bardziej od zadowolenia biegnącego z posiadania talentu czy włosów o zdrowej czerni. Może miałam jakiś inny system wartości? Cholernie ważne były dla mnie dłonie, chodziło chyba o to ,że facet dotyka właśnie nimi dziewczynę. Wygładziłam białą spódnicę i ponownie pobrzękując bransoletkami wyruszyłam wgłęb korytarza. Czarne loczki podskakiwały przy każdym raźniejszym kroku, zalotnie wiły się i oplatały kolczyki. Cholera, wyglądałam dobrze? Jasne. Informacja dla samej siebie: przestać używać słowa cholera. Dotarłam do drzwi. Prawe czy lewe - które wybrać? Zza jednym było słychać głos D. oraz kogoś jeszcze? Bez większego zastanowienia wybrałam drugie wrota. Pchając je wydobyłam z siebie ciężkie stęknięcie, tak nie pasujące do mojej drobnej istotki. Moim oczom ukazał się przecudnej urody pokój, pełen tajemniczych zakątków i zakurzonych historii. Tak, dokładnie tak opisał go mój pokręcony umysł. Uśmiechnęłam się do samej siebie i wolno zdjęłam obuwie. Przykładając palec do nosa, poruszyłam uwięzionymi w pończochy palcami zaraz je również zdejmując. Jak miło było poczuć zimne drewno pod stopami ! Po raz kolejny przymknęłam oczy, nieznacznie unosząc przy tym dłonie do góry. Nazywałam to chłonięciem kolorów. Nie wiem ile tak istniałam? Czułam się taka.. pełna energii. Kręciłam się wokół stołów, znosząc potrzebne i niepotrzebne mi rzeczy. Endorfiny wypełniały moje ciało, wyzwalając wesołe nucenie i niepotrzebny śmiech. Za dwa tygodnie moje 21 urodziny. Stary kółkowy notatnik doskonale przyda się do zaplanowania imprezy, czyż nie? Zaczęłam od listy gości, w głowie wertowałam ‘książkę telefoniczną’. Gdy nie mogłam się zdecydować, pogryzałam końcówkę długopisu a potem obrzucałam ją nagannym spojrzeniem. Jak mogła ? W końcu lista zaproszonych była gotowa, znajdowali się na niej.. no cóż.. prawie wszyscy. Chcę aby było to coś wspaniałego. Przerzuciłam nogi za oparcie kanapy, zabierając się za resztę spraw..
Wiele kartek spadło na ziemię, ba! morze zgniecionych kulek zakrywało ziemię. Notatnik miał poprzyklejane kawałki materiału w strategicznych miejscach, zapowiadało się ,że impreza będzie niezapomniana. Mój telefon zabrzęczał kiedy podnosiłam się do wyjścia. Uśmiechając się wybiegłam pospiesznie. Oczywiście nie sprzątnęłam. Może nie poznają mojego charakteru pisma?
Chupa
Chupa
team shaq


Powrót do góry Go down

Pokój Empty Re: Pokój

Pisanie by Maggie Sob Mar 05, 2011 2:16 pm

/ przeskok bodajże

Rezydencja to z pewnością miejsce skrywające wiele sekretnych pomieszczeń, pełnych tajemnic i ciekawych rzeczy. Może niektóre nie powinny wyjść nigdy na światło dzienne? Nacisnęłam na zakurzoną klamkę. Z pewnością dawno nikogo tutaj nie było. Nie wiedziałam czego się spodziewać - pokoju pełnego ciał zaginionych mieszkańców czy zwykłej graciarni? Mrużąc oczy, weszłam do środka. Cienkie smugi światła wpadały przez podziurawioną zasłonę. Żadnych ciał nie było, w pokoju panował nieład i totalna cisza. Rozejrzałam się dookoła, przejeżdżając opuszką palca po brudnym stoliku. Na podłodze leżały stosy gazet, kartek, a gdzieś w rogu stało stare krzesło, a na nim maszyna do pisania. Kanapy przykryte kocami, a na nich poduszki w rozmaite wzory. Czy każdy zapomniał już dawno o tym pomieszczeniu? W to nie wątpiłam. Chwytając poręczę, weszłam po schodach przyglądając się obrazkom porozwieszanym na ścianach. Zaciekawiona zatrzymałam się przy jednym. Uroczy widok znad morza. Niczym pocztówka, a na niej dwójka zauroczonych ludzi. Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. W powietrzu tańczyły drobinki kurzu iskrzące się w lekkim słońcu. W dzieciństwie zawsze chciałam znaleźć takie magiczne miejsce w którym mogłabym przesiadywać całymi dniami. Tutaj tak było. Magicznie, choć sama nie wiedziałam dlaczego. Wszędzie panował chaos, choć był on przyjemny. Nie taki jak panuje w domu po udanej imprezie. Inny. Nie potrafiłam opisać go słowami.
Chwyciłam album leżący na stoliku i siadając na kanapie, zaczęłam go przeglądać. Zdjęcia pamiątkowe. Mała dziewczynka z uśmiechem na twarzy. Cholernie mnie to zaciekawiło, choć nie była to jakaś wielka tajemnica. Nie było żadnych śladów zbrodni. Za dużo filmów. Uśmiechnęłam się szerzej i usłyszałam szelest. Czyżby ktoś odnalazł tajemnicze pomieszczenie? Chciałam wiedzieć o nim tylko ja, nikt więcej. Westchnęłam cicho i pomijając fakt, że ktoś wszedł do środka, zaczęłam dalej przeglądać zdjęcia. Nie bałam się, miałam zabójczy talent, dzięki któremu mogłam się bronić. Poza tym to musiał być ktoś z Rezydencji. Nikt mi obcy. Przeczesałam platynowe włosy palcami. Były coraz dłuższe. Sięgały już lekko poza ramiona. Gdy byłam mała zawsze marzyłam o takich włosach do pasa. Teraz już nie.
Dorosłam.
Spojrzałam na postać przemieszczającą się pomiędzy gratami. Dominic. Uśmiechnęłam się na samą myśl o nim. Teraz wiedziałam, że to on. Nikt inny nie mógł mnie tutaj znaleźć. A on był tropicielem. Zastanawiało mnie tylko, czy czegoś potrzebował. Ostatni raz widzieliśmy się dosyć dawno bo przed Walentynkami. Minęły. Powoli znikały wszystkie serduszka. Spojrzenie niebieskich oczu skierowało się w kierunku chłopaka. Atmosfera panująca w pokoju. Tajemnicza, magiczna. Podobało mi się tutaj. Przymknęłam na chwilę oczy.
- Podoba mi się tutaj. - Powiedziałam, nie interesując się tym, dlaczego przyszedł. Nie chciałam wiedzieć, nie musiałam wiedzieć. Kiedy jest tak fajnie, mam ochotę przestać myśleć. Nie myśleć o niczym, wyłączyć się. Odłożyłam album gdzieś na bok i wpatrywałam się w niego z niewinnym wyrazem twarzy.
Maggie
Maggie
team justin


Powrót do góry Go down

Pokój Empty Re: Pokój

Pisanie by Mars Sob Mar 05, 2011 2:36 pm

/ przeskok.

Padał śnieg. Była to anomalia pogodowa wywołana przez niewielkie skoki temperatury. Kilka wielkich, białych płatków oderwało się od jasnego nieba i sfrunęło w dół, obierając sobie najgorsze z możliwych miejsc do wylądowania. Wielkie gwiazdy osiadły na moich rzęsach, co wywołało u mnie głośny pomruk niezadowolenia. I było to zdaje się pierwsze negatywne uczucie w dniu dzisiejszym, gdyż z niewiadomych przyczyn humor miałem cudowny jak nigdy.
W kieszeni szarego płaszcza grzechotało kilka przypadkowych przedmiotów ukradzionych osobom, których znalezienie mogłoby się stać w przyszłości moim celem. Tak więc posiadałem jeden z niezliczonych pierścionków Venus, rzemyk, który całe wieki temu Maggie nosiła na nadgarstku, kapsel od butelki ze starej kolekcji Merkurego, kawałek pocztówki od Marvela i wiele, wiele innych, pozornie zbędnych śmieci, bez których moja umiejętność nie miałaby żadnego celu w swoim bytowaniu.
Włożyłem dłoń do tej swoistej skrzyni ze skarbami, wyciągając zeń brązowy, mocno przetarty rzemień. Zmrużyłem oczy, pozwalając swemu talentowi działać, po czym uśmiechnąłem się półgębkiem i minąłem drzwi do rezydencji. Zwartym krokiem mijałem kolejne pomieszczenia, wspinałem się na schody, kierując się jednocześnie ku tym korytarzom budynku, o których istnieniu miałem niewielkie pojęcie. Szkoła nigdy nie wydawała mi się być obiektem ciekawym, jednakże teraz, z każdym kolejnym krokiem nabierałem większej ochoty zwiedzenia jej kiedyś całej. Przerażony swym dobrym humorem, mruknąłem coś do siebie, odpinając jednocześnie kilka guzików płaszcza, gdyż ktoś wyraźnie zatroszczył się o włączenie ogrzewania.
Chwilę później dotarłem na strych. Talent, jak zwykle, okazał się być niezawodny i przez uchylone drzwi jednego z nielicznych pokoików podziwiać mogłem teraz Maggie, wyraźnie zapatrzoną w coś, co z tej odległości zdawało się być zwyczajną książką. Przecisnąłem przez szparę blade palce i uchyliłem drewniane wrota, wślizgując się do pomieszczenia najciszej, jak tylko się dało. Jako, że gabaryty pokoju z pewnością były niewielkie, wystarczyło kilka krótkich kroków, by znaleźć się przy Maggie, móc się nad nią nachylić i wyszeptać jej do ucha kilka tych pokręconych słów, moim najniższym z możliwych, wibrującym głosem.
- Muszę ci się do czegoś przyznać, dziewczynko. - Dmuchnąłem jej w kark zimnym powietrzem, mrużąc na moment oczy, gdyż strumień odbił się od jej skóry i skierował się w stronę mojego policzka. - Mam ochotę na ostre rżnięcie.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pokój Empty Re: Pokój

Pisanie by Maggie Sob Mar 05, 2011 3:22 pm

Poczułam podmuch chłodnego powierza na karku i zamarłam na moment. Nie lubiłam zimna, a tym bardziej podmuch kierowanego w najczulsze miejsce. Odwróciłam głowę w kierunku mojego zgorszonego przyjaciela i uśmiechnęłam się delikatnie. Czasami naprawdę mnie dziwił, ale potraktowałam to jako przejaw dobrego humoru. Przesunęłam się w bok, spoglądając na kwiatowe wzory na moich rajstopach.
- Och, nie ty jeden. - Zmrużyłam oczy. Nie byliśmy jednymi z tych grzecznych person w Rezydencji, doskonale to wiedziałam. Wiedziałam, że moje własne wrażenie o Dominiku jako o księciu z bajki było nieprawdziwe, ale mimo wszystko oszukiwałam się i chciałam w to wierzyć. Westchnęłam cicho, kreśląc palcem wzorki na kocu. - I przychodzisz do mnie tylko z tym? - Miałam nadzieję, że skoro zaburzył mój idealny wewnętrzny spokój to musiałby mieć chociażby jeden dobry powód albo butelkę Danielsa przy sobie. Przyglądałam mu się z zaciekawieniem, by chwilę potem wyciągnąć w jego stronę dłoń i przejechać nią po policzku chłopaka. Czasami żałowałam, że nie mam żadnego wrodzonego talentu do robienia zdjęć lub rysowania. Zauważyłam brązowy rzemyk, podobny do tego, który nosiłam dawno temu. Spojrzałam wymownie na ciemnowłosego i pozwoliłam sobie wyciągnąć rzemyk z jego kieszeni. Po chwili głębszych obserwacji poczułam, że uśmiech na mojej twarzy poszerzył się. To takie urocze, że nosił mój stary rzemyk. Pierwszy raz w życiu poczułam się tak fajnie jak teraz. Nie zamierzałam mu go zabierać.
- Wiedziałam, że nigdzie się nie zgubił. - Zaśmiałam się cicho, wsuwając go z powrotem do kieszeni w płaszczu. Chyba powinien mi to jakoś zrekompensować, że przez tak długi czas zamartwiałam się gdzie może być mój ulubiony rzemyk. Szczerze mówiąc to gdyby nie to, to zapomniałabym o nim. Nigdy nie przejmowałam się małymi rzeczami.
Maggie
Maggie
team justin


Powrót do góry Go down

Pokój Empty Re: Pokój

Pisanie by Mars Sob Mar 05, 2011 3:48 pm

Czując dotyk znajomych, chociaż zarazem obcych palców, policzek stał się nagle wielkim supłem zakończeń nerwowych, przez co na każde muśnięcie reagował dwa razy silniej niżeli zazwyczaj. Koślawy uśmiech wpełzł na moją twarz, gdy przechylałem głowę w taki sposób, że teraz spoczywała ona na ramieniu panny Rain.
- Tylko po to? Maggie, nie wiesz jak to jest wiele. - Uniosłem brew w wymownym grymasie. Wcisnąłem czoło w zagłębienie nad jej obojczykiem i trwałem tak przez chwilę, aż ostatecznie oddalając się kawałek, zagryzając dolną wargę. Nieprzyjemny chłód owiewający twarz potowarzyszył odsunięciu się od drugiej osoby.
Widząc, jak odkrywa powoli moje małe przestępstwo, uśmiechnąłem się lekko, wodząc wzrokiem za jej dłonią, która właśnie teraz chowała rzemyk ponownie do kieszeni płaszcza.
- Dzięki niemu zawsze wiem, gdzie jesteś. - mruknąłem jakoś bez emocji, jakby stwierdzając suchy fakt i kucnąłem przy sofie, na której blondynka siedziała od jakiegoś czasu. Jedna z moich dłoni spoczęła na jej kolanie, bym mógł bez problemu utrzymać równowagę w tej dziwaczej pozie. W moich gestach wobec niej nie widziałem niczego, co wiązałoby się z podtekstami natury erotycznej. Jako przyjaciel uważałem się za osobę mającą pewne prawa do jej ciała, nie nadużywałem ich jednak, ani się z nimi nie afiszowałem. Od czasu do czasu, jak dziś na przykład, w dniach, kiedy dobry humor przypływał niespodziewanie dużymi falami, zdarzało mi się nawiązać taki, a nie inny kontakt z blondynką i nie widziałem powodu, by kogokolwiek mogło to zgorszyć. Przypuszczalnie nawet samo moje ciało było świadome tego stanu rzeczy, gdyż nie raz niemal machinalnie stykało się ze skórą Maggie w dziwnych kombinacjach, tych czysto przyjacielskich. Chociaż słowo "przyjaciel" w słowniku Marsa Pumpkina miało kilka dość ciekawych adnotacji.
- Maggie... - Uniosłem spojrzenie, zawieszając je na migdałowych oczach. - Masz mnie teraz na kilka godzin. Zrób ze mną co ci się tylko podoba. - dodałem, przywołując na twarz kolejny, tym razem zawadiacki uśmiech.
Dziewczyna nie raz namawiała mnie na jej własne rozrywki, na które zazwyczaj nie miałem ochoty albo czasu. Stroniłem nie tylko od narkotyków, ale i kolorowych drinków, zwykłego piwa, mało ambitnej klubowej muzyki, przy której bawiła się cała nastoletnia, światowa społeczność. Dziś miałem ochotę tego wszystkiego skosztować i niewątpliwie miało to prowadzić do czegoś tragicznego w skutkach. Najwidoczniej dziś akurat pozbawiłem siebie samego jakiejkolwiek, pierwotnej nawet formy instynktu samozachowawczego.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pokój Empty Re: Pokój

Pisanie by Maggie Sob Mar 05, 2011 4:22 pm

- W Twoim świecie to zapewne wielka tragedia, rozumiem. - Zamruczałam wodząc palcem po kocu, kreśląc rozmaite wzory. To znaczy, że nie tylko ja miałam ochotę na coś niedozwolonego. Uśmiechnęłam się delikatnie i spojrzałam na zakurzone okno. Tu wszystko było tak stare, ale to właśnie to sprawiało, że pokój był niezwykły i jedyny w swoim rodzaju. Dominic zawsze stronił od narkotyków lub alkoholu, a bynajmniej zawsze odmawiał dla mnie wspólnego napicia się lub odpłynięcia. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć dlaczego odmawiał sobie przyjemności. Po chwili, kiedy odsunął się poczułam niemiłą pustkę, którą równie szybko została zapełniona. On zawsze miał dziwne zwyczaje, a jeszcze bardziej dziwny był sposób postrzegania świata przez chłopaka, ale tak chyba ma każde dziecko Pumpkinów. Zaśmiałam się lekko. To dzisiaj są urodziny Venus i Earth. Nie lubiłam tej pierwszej, ale drugą mogłam znieść. Była zupełnym przeciwieństwem swojej siostry bliźniaczki, która od zawsze kochała tylko jedną osobę - siebie. Tristan często zamęczał mnie wywodami na jej temat, na temat jej piękna i smaku jej ust. Wtedy zwykle wyłączałam się, udając że go słucham, a on mógł nawijać tak godzinami. Ostatnio się zmienił. Każdy się zmieniał.
- Czy Ty mnie próbujesz namawiać na zło? Kusić? - Zapytałam, spoglądając wprost w jego ciemne oczy. Te jego niemoralne propozycje były naprawdę kuszące, ale byliśmy tylko przyjaciółmi. Ale przecież każdemu zdarzają się pomyłki, wykroczenia. Przejechałam palcem po wierzchu jego dłoni i nachyliłam się w jego stronę, zatrzymując się kilka centymetrów od jego twarzy. Czułam jego oddech na policzku. Wcisnęłam mu w dłoń niewielką tabletkę, a sama jedną położyłam na języku. Och, już niedługo będziemy u bram do raju. Spojrzałam na niego jeszcze raz i musnęłam delikatnie jego usta wargami.
Będziemy żałować. Ale czego człowiek nie zrobi by przez chwilę poczuć się tak wspaniale?
Maggie
Maggie
team justin


Powrót do góry Go down

Pokój Empty Re: Pokój

Pisanie by Mars Sob Mar 05, 2011 4:46 pm

Nie odezwałem się słowem na wspomnienie o tragedii, a jedynie uśmiechnąłem, jakby do siebie, patrząc w przestrzeń nieobecnym wzrokiem, najpewniej prowadząc w tej chwili wewnętrzne konwersacje. Po tym, jak się ocknąłem, powiodłem spojrzenie za jej dłonią, która przesuwała się po kocu, tworząc kształty znane tylko wyobraźni Maggie.
- Kusić? - Powtórzyłem za nią, przysuwając się jeszcze bliżej, tak, że ograniczyłem pola widzenia nas obojga do własnych twarzy i, jak się można było spodziewać, miałem w tym jakiś wyższy cel. Niektórzy z moich znajomych nazywali mnie żartobliwie Księciem Ciemności, czego moja poważna natura nie była w stanie im wybaczyć, jednak w stwierdzeniu tym kryło się ziarnko prawdy. Jeżeli rządny jesteś zejścia na złą drogę, najlepszym przewodnikiem do bram piekielnych będzie dla Ciebie Mars Pumpkin.
Gdy tabletka znalazła się w mojej dłoni, leniwym ruchem skryłem ją w kieszeni spodni, symulując ruchem ręki wkładanie jej do ust. Powodów ku temu miałem sporo. Wiedziałem na ten przykład, że za kilka godzin zmuszony będę pilnować zgrai niestabilnych emocjonalnie Pumpkinów, którzy zbiorą się tłumnie na urodzinach starszych sióstr. Znaczna część gości będzie ponadto zapewne chodzić później po ścianach, a za punkt honoru obrałem sobie chronienie Venus przed przykrymi skutkami organizowania urodzin na tak wielką skalę. Ja swoich nie obchodziłem nigdy. Nigdy, jeżeli nie licząc kilkugodzinnych wypadów do tych wybranych pubów, z tym wybranym przyjacielem, który, chociaż był mi w Londynie bliższy niż ktokolwiek, i którego znałem z każdej jego, nawet tej najbardziej skrywanej przed światem strony, powoli odchodził w niepamięć, ustępując miejsca osobom, na które napotykałem się w Rezydencji codziennie.
W momencie, gdy Maggie pochyliła się nade mną jeszcze bardziej i, w jakiś niewytłumaczalny sposób zdobyła się na to, by mnie pocałować, zmrużyłem swoje pociemniałe oczy i jak przez mgłę zauważyłem, że tworzy się między nami sytuacja iście niekomfortowa. Po pierwsze, była przyjaciółką. Bez względu na to, że dla mnie każdy niemal z przyjaciół nosił plakietkę "+ korzyści", czułem się dziwnie wiedząc, że po tym, co ewentualnie między nami zajdzie, będę czuł potrzebę spotkania się z nią raz jeszcze. Zazwyczaj zostawiałem ludzi bez patrzenia im w oczy. Tak było łatwiej. Po drugie, poza, w której oboje się znajdowaliśmy była w chwili obecnej skrajnie niewygodna. Mruknąłem coś dwuznacznego i wycisnąłem na jej ustach pocałunek, będący formą rewanżu za ten, którym obdarowała mnie przed chwilą.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pokój Empty Re: Pokój

Pisanie by Maggie Sob Mar 05, 2011 7:50 pm

W powietrzu tańczyły drobinki kurzu, połyskując w świetle słonecznym. Czuć było zapach starych książek, który mieszał się z delikatną wonią perfum Dominica. Nigdy nie znajdowałam się tak blisko niego i nigdy nie przypuszczałam, że będę miała taką szansę. Na początku miałam pewne wątpliwości, bo jednak jesteśmy przyjaciółmi, a sama wyznawałam zasadę,że nigdy nie pomyślę o przyjacielu jako o obiekcie seksualnym, a tym bardziej się w nim nie zakocham. Ale to całkowicie odpadało - nie wierzyłam w miłość, uznawałam to za największą głupotę świata przez którą cierpiało większość ludzi. A ja nie lubiłam cierpieć przez innych więc dlaczego miałabym komplikować sobie życie, a tym samym komplikować życie innych? Uśmiechnęłam się delikatnie, odsuwając się na chwilę na odległość z której mogłabym dokładnie przyjrzeć się całej jego twarzy.
- Kusić. - Powtórzyłam mrużąc oczy. Zrobiłam mu miejsce obok siebie, bo z pewnością było mu niewygodnie tak klęczeć tuż obok mnie. Po raz kolejny musnęłam opuszkami palców jego policzek, a zarazem zaczerwienione usta. Zupełnie odpłynęłam po tabletce więc nawet w głowie nie było mi podejrzewanie go o podstęp. Kiedy już usiadł tuż obok mnie, kąciki moich ust uniosły się ku górze. Naprawdę nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Świat zawirował, zakręciło mi się w głowie, ale było cudownie. Opadłam na kolorową poduszkę i straciłam chłopaka z widoku. Widziałam tylko różne, skomplikowane wzory na suficie, które w tej chwili były dla mnie nie do pojęcia.
Nigdy nie lubiłam przedmiotowego traktowania ludzi, a raczej traktowania w ten sposób mnie, choć sama często wykorzystywałam innych i zabawiałam się ludzkimi uczuciami, a oni naiwni wierzyli w to, że im się odwdzięczę. Już byłam pewna czego chcę. Tabletka zaćmiła mój umysł i kazała się uciszyć sumieniom, a tym bardziej zdrowemu i przyszłościowemu myśleniu. Nie myślałam, że będę żałować, że oboje będziemy. Choć gdybym wiedziała, że oszukał mnie i nie wziął tabletki, dziwiłabym się, że zaryzykował. Oboje zaryzykowaliśmy. Ale przecież to czas na popełnianie błędów, na naprawianie ich. Leżałam, mrucząc coś pod nosem. Och, nie chciałam o niego zabiegać, niech sam się postara. Wyciągnęłam jedynie ręce ku górze starając się uchwycić wzorki biegające po suficie. Ta kanapa okazała się bardziej wygodna niż by się wydawała.
Maggie
Maggie
team justin


Powrót do góry Go down

Pokój Empty Re: Pokój

Pisanie by Mars Sob Mar 05, 2011 10:17 pm

Miałem wrażenie, że będę to pamiętał ze wszystkimi szczegółami. Nie wiem czemu. Podobno w ten sposób pamięta się wydarzenia krańcowe, ekstremalne, takie, po których stajesz się kimś innym, obcym dla siebie samego. Miałem jako takie pojęcie, w którym miejscu powinienem postawić sobie granice, jednakże w chwili obecnej jakiekolwiek racjonalne rozumowanie nie wchodziło w zakres moich umiejętności. Myśli przybrały konsystencję gumy, a pociąg kursujący na trasie myśli-czyny, zjechał na nie swój tor, gdyż ktoś umiejętnie przestawił zwrotnicę.
Błędnym wzrokiem patrzyła na moją twarz, jakby oczekując, że dam cokolwiek po sobie poznać. Jeśli miała taką nadzieję, znajdowała się aktualnie w wielkim błędzie, za który być może nam obojgu przyjdzie jeszcze słono zapłacić.
Gdzieś pomiędzy naszymi złośliwymi pogaduszkami, całonocnymi seansami filmowymi, podczas których więcej było kłótni o wybór filmów niż samego ich oglądania, piciem Jacka Danielsa, soku pomarańczowego i tych ohydnych kolorowych drinków, zapomniałem, że Maggie może oczekiwać czegoś więcej po naszej przyjaźni. Nigdy nie patrzyłem na nią w ten sposób, toteż nigdy nie rozmawialiśmy ze sobą na temat rozwijania naszej znajomości w coś, co postronny obserwator uznałby zapewne za chorą imitację związku. Jej zarumienione policzki mogły być zarówno wynikiem spożycia czegoś bliżej nieokreślonego jak i reakcji na bliskość drugiej osoby. Moją bliskość, nota bene, co jednocześnie napawało mnie dumą i wiązało wszelkie strumienie myślowe w skomplikowane węzły marynarskie, przez co nie byłem w stanie odpowiednio przyswajać i przetwarzać faktów.
Niekoherentne westchnięcia wydostały się z moich w pół otwartych ust, kiedy, o dziwo wciąż się wahając, zanurkowałem ku szyi blondynki, odgarniając z niej rozsypane, będące w nieładzie pukle. Przez moment byłem jak zamrożony, mgła jasności sytuacji zwaliła mi się z hukiem na głowę. Lawina nadciągała coraz szybciej, coraz głośniej i dotarło do mnie, że tak naprawdę nie ma przed czym uciekać. Postawiony przed dylematem umysł stracił kontrolę nad ciałem, które dalej odgrywało swoją rolę, kąsając blady dekolt Maggie i wsuwając palce pod jej bluzkę.
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pokój Empty Re: Pokój

Pisanie by Maggie Sob Mar 05, 2011 10:45 pm

Konsekwencje... kto zastanawiał się nad tym co będzie jutro, a nawet parę godzin później, mając przy sobie kogoś takiego? Zacisnęłam palce na kocu, mimowolnie odchylając głowę do tyłu, by ułatwić mu dostęp do szyi i dekoltu spragnionego dotyku. Tak, ktoś umiejętnie przestawił zwrotnice. Ktoś, kto niedawno stwierdził, że mogę z nim zrobić co tylko zechcę.
Kiedy teraz czułam jego delikatny, choć chłodny dotyk gdzieś na brzuchu, zapomniałam o wszystkim. O tym, że ktoś może wejść i zobaczyć. Że to może zagrozić naszej przyjaźni, że być może już nigdy nie będzie nam dane śmiać się razem z powodu tego, co właśnie ma tutaj miejsce. Mimo wszystko nie oderwałam się od niego, od jego zaczerwienionych słodkich ust, od jego dotyku, a wręcz przeciwnie sprawiało mi to ogromną przyjemność, a na twarzy malował się błogi uśmiech. Wplotłam palce w jego włosy, przyciskając go delikatnie do siebie. Przepuszczałam ciemne kosmyki pomiędzy palcami. Nigdy nie oczekiwałam od niego niczego więcej prócz przyjaźni. Wystarczały mi rozmowy z nim, drobne sprzeczki kończące się wspólnym śmiechem i popijaniem Danielsa. Moją misją było upicie go kiedyś do nieprzytomności, ale nigdy się nie udawało. Zamruczałam coś pod nosem i przesuwając dłoń po jego karku wzdłuż linii kręgosłupa, dotarłam do miejsca w którym kończył się materiał koszulki. Wsunęłam dłoń pod nią, nie śpiesząc się z niczym. Zacisnęłam palce na jego plecach, kiedy poczułam jego oddech na brzuchu. Powstrzymałam chichot, obejmując go delikatnie nogami. Jego pocałunki wywoływały gęsią skórkę i łaskotki, a na mojej twarzy pojawiał się delikatny uśmiech. Błędne spojrzenie skierowało się w kierunku przyjaciela, a teraz kochanka. Mimo wszystko poddawałam się jego pieszczotom z rozkoszą. Zsunęłam ze stóp szpilki, pozbawiając go również zbędnej koszulki.
- Zaczekaj. - Szepnęłam, kiedy poczułam jak jego dłonie zniżają się coraz niżej wraz z pocałunkami. Pozbyłam się wszelkich myśli, wątpliwości. Oddawałam jego pocałunki z namiętnością. Za wszelką cenę chciałam mu dorównać. Pomyśleć, że jeszcze niedawno zarzekałam się, że to nigdy się nie stanie. A teraz cholernie tego pragnęłam.
Co jak co, ale czułam się wyjątkowo kiedy mój przyjaciel, któremu miałam powierzać swoje tajemnice, muskał wargami mój blady brzuch, kiedy drażnił skórę ciepłym oddechem. Poczułam przyśpieszone bicie serca kiedy przyciągałam go do siebie jeszcze bliżej i bliżej.
Maggie
Maggie
team justin


Powrót do góry Go down

Pokój Empty Re: Pokój

Pisanie by Mars Sob Mar 05, 2011 11:38 pm

// a ja tu się chciałam rozwlekać i rozwlekać...

Spokojny, miarowy oddech odznaczał się na skórze Maggie w postaci przychodzących falami dreszczy. Zignorowałem wszelkie jej słowa, kontynuując swe poczynania, kierując się znanym tylko sobie schematem działania. Wykonując serię skomplikowanych ruchów przybrałem pozę podobną do tej, w której znajdowaliśmy się na samym początku, przyszpilając Maggie do zagłębienia między oparciem, a siedziskiem kanapy. Sam w pół leżałem na jej odsłoniętym ciele, zaciskając palce na jej nadgarstkach, by ostatecznie przeciągnąć ramiona dziewczyny nad jej głowę.
Poddawała się, znieruchomiała, pozwalała na wszelkie eksploracje, nie skarżąc się zupełnie. Taki stan rzeczy zdecydowanie mi odpowiadał i umożliwił powrót myśli do stanu jako takiej używalności i trzeźwości, przez co mgła zaczęła usuwać się sprzed moich oczu, odsłaniając widoki, których prawdopodobnie nie powinienem był nigdy oglądać.
Jak ktoś kiedyś stwierdził, byłem "dobry w te klocki". Decydowało zapewne wielkie doświadczenie w omawianej materii, zamiłowanie do eksperymentów, przesadne pragnienie przejmowania władzy i kontroli, gdy tylko się dało. Nie byłem jak Machiavelli. I chociaż mogłoby się zdawać, że przez życie wędruję po trupach, sam uważałem się za kogoś bliższego Houdiniemu. Czarowałem przy pomocy ludzkich ułomności, a wszelkie wielkie ucieczki, paradoksalnie wzbudzały jeszcze większe uwielbienie u pań i panów. Byłem tym, który rzucał uroki łatwo i niezauważalnie, z czego byłem potwornie, nieprzyzwoicie wręcz dumny.
Chodził po świecie jeden tylko człowiek, który wszelkie moje mury obronne był w stanie obalić pstryknięciem palców, natychmiastowo przejmując kontrolę nad moim ciałem, umysłem, a co najważniejsze, wolą. To ostatnie stanowiło prawdziwe przekleństwo, bo kiedy jest się Marsem Pumpkinem kierującym się w życiu pragnieniem zdominowania wszystkiego, co tylko wpadnie ci do łóżka, ktoś tak tak wpływowy jest w stanie w ciągu chwili wywrócić do góry nogami cały światopogląd i sprawić, że człowiek nagle poczuje się bezbronny. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że owy stan wciągał. Za każdym razem, a razów było wiele, chłonąłem tę bezbronność, czując się doprawdy dziwacznie. Wtedy to ja wracałem do domu sam, a świeże wspomnienia, jak głodne duchy, chwytały za rękawy i wkręcały w ich materiał długie, wychudłe palce.
Zalany falą takich właśnie myśli, zamrugałem intensywnie, analizując powoli zaistniałą sytuację.
- Maggie? - Ponownie nachyliłem się nad jej uchem, przylegając do skropionego potem ciała blondynki. - Nie teraz.
Dziewczyna otworzyła szerzej oczy, jednak uznałem to za efekt uboczny spożycia przez nią pewnych silnych środków. Nawinąłem na palce prawej dłoni kilka jej jasnych kosmyków. Na jej pytające spojrzenie odpowiedziałem niewyraźnym pomrukiem, który oznaczał mniej więcej "wolałbym, żebyś wiedziała co robisz".
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pokój Empty Re: Pokój

Pisanie by Maggie Nie Mar 06, 2011 9:08 am

// trzeba Cię trochę pośpieszyć

Zupełnie nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Mógł ze mną zrobić co tylko chciał, a ja poddałabym się jego torturom bez słowa sprzeciwu. Wierzyłam jednak, że nie wykorzysta mojej bezbronności, przecież jest moim przyjacielem. A skoro jest moim przyjacielem to nigdy nie powinniśmy znaleźć się w takiej sytuacji. Co nas do tego skłoniło? Najprawdopodobniej chęć zasmakowania zakazanego owocu, bo jakiekolwiek uczucia odpadały. Ani on, ani ja nie czułam czegoś więcej. Po prostu przyjaźń.
Przymknęłam powieki, a na mojej twarzy pojawił się błogi uśmiech. Z nikim nie było mi jeszcze tak wspaniale. Nie miałam dużego porównania, ale Dominic i tak przebijał wszystkich. Poczułam zaciskające się palce na chudych nadgarstkach i otworzyłam szerzej oczy. Popatrzyłam na niego pytająco, ale tylko wymruczał coś niezrozumiałego pod nosem. Przejechałam palcem wzdłuż linii jego mięśni i znowu odpłynęłam czując kolejne pocałunki.
Och, nie lubiłam dominować, ale on z pewnością lubił przejmować inicjatywę (warto dodać, że nie tylko w łóżku). Wcale mi to nie przeszkadzało, a wręcz wolałabym gdyby pozostało tak do samego końca. Ponownie wplotłam palce w jego ciemne włosy, a jedną nogę oplotłam wokół jego pasa. Szeptałam pod nosem pojedyncze, niezrozumiałe dla nikogo innego prócz mnie słowa, kiedy powoli pozbywaliśmy się wszystkich ubrań. Zmrużyłam zabawnie oczy, bo blond kosmyki przysłoniły mi twarz. Musnęłam wargami jego obojczyk podczas gdy rajstopy w kwiatowe wzory wylądowały gdzieś obok. Oby się nie porwały, bo cholernie je lubiłam.
- Dobrze. - Szepnęłam tylko i... po raz kolejny zakręciło mi się w głowie, a kolorowe wzorki pojawiły się wszędzie. Mogliśmy nie brać tych tabletek, byłoby o wiele lepiej. Oparłam ciężką głowę o ramię Dominika i zamruczałam coś pod nosem.
Przed oczami pojawiła się mgła. Wspominałam już, że kompletnie odleciałam? Arktyczne małpki tańczyły dookoła stolika. Uchyliłam powieki, a rajstopy wcale nie leżały na podłodze, a nadal były na moich nogach. Kompletnie nie wiedziałam co się stało. Nie byliśmy nadzy, a Dominic siedział tuż obok mnie. Przetarłam oczy i spojrzałam na niego, wyczekując jakiegokolwiek wyjaśnienia. Nie przespaliśmy się ze sobą. Odetchnęłam z ulgą i odgarnęłam blond włosy do tyłu.
- Cholera, co się stało? - Zapytałam zdezorientowana. To co, do chuja, śniło mi się? Coraz bardziej dziwiły mnie moje ostatnie przeżycia.
Maggie
Maggie
team justin


Powrót do góry Go down

Pokój Empty Re: Pokój

Pisanie by Mars Nie Mar 06, 2011 1:45 pm

To pytanie było zbyt skomplikowane, wiązało się z wieloma kwestiami, co do których pewności nie miałem, albo i nie chciałem mieć. Słowa Maggie skutecznie wyrwały mnie z myślowego ciągu, któremu poddawałem się bezwiednie od kilku dobrych minut, pozwalając ciału na robienie wszystkiego bez jakiejkolwiek kontroli z góry.
Biorąc ciężki wdech zerknąłem na blondynkę, siedzącą teraz w pozie wielce dziwnej, z bluzką podwiniętą w niewytłumaczalny sposób, poczochranymi do granic możliwości włosami i wielkim, zabawnym "o", w które ułożyły się jej usta, gdy nagle, zupełnie niespodziewanie wyrwała się z narkotykowego transu.
Bliski, intymny związek z przyjacielem nie był czymś, co zdrowy rozsądek Marsa Pumpkina mógł znieść bez traumy i zaburzeń motorycznych, toteż obecne zakończenie, chociaż zaskakujące i zdecydowanie nieprzyjemne, uznałem za najlepszą z opcji.
Powoli odsunąłem się od bladej, gładkiej twarzy, eksperymentalnie zanurzając palce w miękkich, jasnych włosach, mrużąc przy tym oczy i przechylając głowę.
- Musisz wytrzeźwieć, Maggie. - Po tych słowach podniosłem się z kanapy, cofając swoją rękę i puszczając ją swobodnie wzdłuż boku. Może i sama dziewczyna była ubrana, jednak ja, w niewyjaśniony sposób pozbawiony zostałem swojego płaszcza i koszuli, walających się teraz gdzieś na podłodze. Po tym, jak doprowadziłem swoją osobę do wymaganego poziomu używalności, nachyliłem się nad przyjaciółką i wycisnąłem na jej czole wyjątkowo rozlazły pocałunek. Być może wciąż byłem skołowany. Zmagałem się z bardzo świeżym wspomnieniem o utraceniu kontroli, nawet chwilowej, nad własnym działaniem, zaburzeniem procesów myślowych. To ostatnie w połączeniu z moim wielce żywotnym ciałem potrafiło zaowocować wieloma doprawdy rzeczami, od dzikiego seksu po tłuczenie szklanek o ściany. Był to jeden z tych momentów, kiedy sam przed sobą przyznawałem się do nieznajomości swojego ja, które wręcz kochało mnie zaskakiwać. Wmawiajcie mi dalej, że nie mam alter ego.
- Nic nie zaszło, Mag. - mruknąłem jedynie. Płaszcz przerzuciłem sobie przez ramię i pedantycznym ruchem poprawiłem jej zwichrowaną bluzkę.
Przez chwilę stałem w bezruchu, najwyraźniej analizując coś w głowie, aż w końcu kiwnąłem krótko i odwróciłem się ku wyjściu.
- Do zobaczenia. - rzuciłem, chyba zbyt beznamiętnie, zważając na to, co działo się jeszcze kilka minut temu. Mars Pumpkin znów zostawiał, znów wychodził pierwszy, a później zapominał. Jak to się miało do przyjaźni z blondynką, miałem się dowiedzieć dopiero w przyszłości, jednak nawet cichy, kryjący się gdzieś w ciasnej dziurze lęk, nie był w stanie powstrzymać mnie od tego, by po raz kolejny nie zniknąć bez słowa.

/ gdzieś
Mars
Mars
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pokój Empty Re: Pokój

Pisanie by Effs Sob Mar 12, 2011 7:44 pm


/ Basen /

Dimitri był na tyle uprzejmy i wspaniały, i cudowny, i boski, i w ogóle zajebisty, że pozwolił to mi wybrać miejsce, gdzie miałam nadzieję, spędzić z nim reszt wieczoru. Z nim! Z NIM! Czyli jednak cały ten dzień nie był taki zły.
Wybrałam pokój na strychu, która bardzo lubiłam. Było tutaj mnóstwo ciekawych rupieci, a i rzadko można było tutaj kogokolwiek znaleźć. Właśnie za ten wszechobecny bałagan, ciszę oraz spokój lubiłam tak to pomieszczenie.
Otworzyłam powoli drzwi i wymacałam w ciemnościach włącznika światła i wchodząc do pokoju. O mały włos się nie wywaliłam po tym, jak potknęłam się o jakieś coś leżące na ziemi. Dimitri, jak zwykle dobrze wychowany, pomógł mi złapać równowagę, a ja poszłam dalej kierując się do ciemniej kanapy stojącej pod ścianą.
- Jak nie chcesz tu byc to możemy iść gdzieś indziej - Mruknęłam uśmiechając się nieśmiało. Na jego widok miałam żołądek w gardle i nie mogłam wykrztusić wszystkich słów, które chciałam powiedzieć. Byłam wtedy dziwnie cicha, co normalnie bardzo rzadko mi się zdarzało.
avatar
Effs
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pokój Empty Re: Pokój

Pisanie by Dimitri Sob Mar 12, 2011 11:16 pm

/basen

Całą drogę z imprezy bliźniaczek (swoją drogą, w rezydencji mieliśmy niebywale dużo osób posiadających swoje kloniki) zastanawiałem się, co też Effy może o mnie naprawdę sądzić. Wydawała się być nieco onieśmielona, ale chyba przekonana co do moich nienagannych manier i kryształowo czystych intencji; dobry znak. Chociaż to dziwne, że Justin nie zdążył wyprać jej mózgu tymi wszystkimi bzdurami, jak to nie można mi zaufać, jak to ma się dziewczę trzymać ode mnie z daleka, et cetera, et cetera. Szczerze powiedziawszy nigdy nie słyszałem, żeby tak mówił - no, poza tymi kilkoma oszczerstwami pod moim adresem które rzucił kiedyś w podziemiach - ale mogłem się założyć, że to robił. W końcu od niepamiętnych czasów największą wadą Reida było to, że zawsze próbował każdego chronić, na ten swój pokrętny, niezrozumiały przez nikogo sposób. No, a poza tym ciągle prawił te swoje godzinne morały. Doskonale potrafiłem wyobrazić go sobie, jak siedzi i opowiada Effy jakieś pełne kłamstw historie na mój temat. No dobrze, może i nie takie znowu pełne kłamstw, ale błagam, czy przy odpowiednim rozegraniu przeze mnie sytuacji ktokolwiek uwierzyłby w to co opowiada Justin? Wszakże nie od dziś wiadomo było, że jego zachowania i opowieści bywają co najmniej dziwne, a czy takie słodkie dziewczątko jak Effy mogłoby naprawdę uwierzyć, że taki grzeczny (pomijając wódkę, ale kto w dzisiejszych czasach nie pije?) i zachowujący się po dżentelmeńsku ja mógłbym mieć cokolwiek wspólnego z tym opisem skurwiela, wykorzystującego naiwne kobiety? Moim skromnym zdaniem sztuczka z udawaniem ideału powinna przestać działać po piątym czy szóstym razie, bo przecież wiadomości (szczególnie te z ust zranionych kobiet) rozchodziły się po rezydencji w tempie ekspresowym, ale najwyraźniej panie wolały nie ufać swoim wzajemnym opiniom i na własnej skórze przekonywać się, jaki rzeczywiście jestem. Dziwne, doprawdy. Zresztą, jebać to, kogo interesują jakieś zawiłe meandry kobiecej psychiki? Ważne, że miałem co pieprzyć.
Pomogłem Effy złapać równowagę, kiedy prawie się potknęła - pokrewieństwo z Reidem jednak występuje - i ruszyłem za nią, przy okazji rejestrując, że ma naprawdę niezły tyłek i nogi. Gdyby był tu teraz Justin, na pewno postanowiłby (polemizowałbym, czy tak łatwo by mu przyszła realizacja tego pomysłu) zabić mnie za podobną myśl, ale w końcu go tu nie było, prawda? A Effy była dużą dziewczynką i z całą pewnością potrafiła radzić sobie bez ciągłej opieki kuzyna. W sumie... przypominało mi to nieco pewną sytuację, choć nie chciałem zagłębiać się w szczegóły tegoż skojarzenia. Wszakże kwestia mojej kuzynki i mnie była zupełnie inną sprawą. Elisa to Elisa, Effy to Effy. Proste.
- Nie, sądzę, że to dosyć przyjemne miejsce. W każdym razie na pewno lepsze od tej, tak zwanej, imprezy - stwierdziłem, siadając na kanapie obok dziewczęcia. Odnosiłem nieodparte wrażenie, że była dosyć skrępowana, choć niekoniecznie rozumiałem powody tegoż stanu. Zmierzwiłem dłonią swoją czuprynę, przyglądając się jej uważnie. - Być może moje pytanie zabrzmi dosyć niegrzecznie, więc racz mi wybaczyć mą impertynencję, ale zawsze jesteś taka cicha? Od zawsze odnosiłem wrażenie, że jesteś raczej, cóż, komunikatywną personą, a Justin wyłącznie potwierdzał moje przypuszczenia. Choć z drugiej strony, ciężko zawierzać jego słowom. Ma chłopak spore skłonności do hiperbolizacji jeśli chodzi o niektóre sprawy - Dwie ważne rzeczy: po pierwsze, mówiąc o wrażeniu, jakie na mnie sprawiała dałem jej do zrozumienia, że zwracam na nią uwagę. A cóż bardziej działa na kobiety, jeśli nie podbudowanie ich samooceny i nakarmienie wrodzonej próżności? Po drugie, zasugerowałem, że Justin nie zawsze mówi prawdę bądź że zdarza mu się koloryzować. Dobra, może byłem nielojalny wobec przyjaciela, zawodziłem go i takie tam inne podręcznikowe pierdolenie, ale trudno. Jak to się mówi - cel uświęca środki, czyż nie?
Dimitri
Dimitri
zakonnik


Powrót do góry Go down

Pokój Empty Re: Pokój

Pisanie by Lidia Sro Kwi 20, 2011 7:37 pm

- przeskok

Gdzie można zaszyć się bez obawy o znalezienie ? Tylko tutaj, wśród bibelotów i tonów kurzu miałam pewność, że nikt nie odkryje mojej osóbki. Niemal skakałam z radości, ciągle wirowałam wesoło majtając długim warkoczem, byłam taka szczęśliwa - moje serce biło szybciej za każdym razem gdy o tym myślałam. Spojrzał na mnie. ON, skrzętnie ukrywana miłość mojego życia zaszczycił mnie przelotnym spojrzeniem a nawet uśmiechem ! Pan J. J. R. Pani L. R. Klasnęłam w dłonie, pochwyciłam czarny notes i szybciutko skreśliłam kilka zdań; nie zapomniałam o serduszkach na około jego inicjałów. Nie przestałam się uśmiechać ani na sekundę, jedynie zaniepokoił mnie mój wygląd - czy wyglądałam śmiesznie i dlatego się uśmiechnął, a może ładnie bądź zrobił to do ładnej ściany za mną ? Zdenerwował mnie fakt, że tego nie wiem, na wszelki wypadek spojrzałam w zmatowiałe lusterko, chciałam upewnić się, że wszystko jest na swoim miejscu. Sukienka w groszki leżała nieźle, warkocz z wplecioną różową wstążką też prezentował się ładnie; och, on uśmiechnął się DO MNIE. Usłyszałam czyjeś kroki, dlatego natychmiast wsadziłam pamiętnik między inne książki i podbiegłam do kanapy. Wyjdzie, że na niego czekałam, tym razem nie dam się zaskoczyć pierwszej lepszej osobie. Już dawno to sobie obiecałam. O nie ! A jeśli to J. R ? Uciekam, nie może mnie zobaczyć w takim stanie, zaróżowiałe policzki nie były przeznaczone do oczu tego pana. Może tylko oglądać mnie śliczną i pachnącą, gdzieś na korytarzu. A potem ja będę w nocy patrzeć na niego. Ups, wydałam swój sekret. Nie myśląc już więcej, schowałam się za kanapą. Nie za sałatą.
Lidia
Lidia
team justin


Powrót do góry Go down

Pokój Empty Re: Pokój

Pisanie by Pluton Sro Kwi 20, 2011 8:22 pm

/kraina wiecznego cierpienia

Drugi marca! Jakże ciężko było uwierzyć, że oto właśnie nastał początek kolejnego miesiąca mojego cierpiętniczego żywota na tym okrutnym, pozbawionym ciepła i miłości niewdzięcznym padole. Niejednokrotnie zastanawiałem się czy nie lepiej byłoby zakończyć wreszcie moje wieczne męki, zadając sobie śmierć z własnych rąk, jednakże po pierwsze brakowało mi do takiego desperackiego czynu odwagi - o ironio, byłem tak wielką kpiną losu i porażką, że nie potrafiłbym nawet dobrze pozbawić świata piętna swojej nędznej obecności! - a po drugie, po głębszym zastanowieniu musiałem przyznać, że zgadzam się ze słowami jednego z moich ulubionych autorów, Johanna Wolfganga von Goethe; samobójstwa przecież nie można uważać za nic innego, jak tylko za słabość, bo oczywiście łatwiej jest umrzeć niż mężnie znosić życie pełne udręki! A jako, iż uparcie próbowałem w swej typowej dla młodzieńców w okresie adolescencji naiwności powtarzać sobie, że na pewno muszę być w czymś dobry, dlaczego nie miałoby to być na przykład tak małe zwycięstwo jak radzenie sobie z własnym cierpieniem? Rozmyślając nad samobójstwem i jego ewentualnymi za i przeciw dotarłem na strych. Na chwilę przed wejściem do pokoju mogłem dać sobie uciąć głowę (może nie byłby to taki zły pomysł, przecenić swoje zdolności antycypacji i przegrać podobny zakład?), że słyszę jakieś kroki dochodzące z niego, jednakże po wejściu do pomieszczenia wydało mi się, że nikogo tam nie ma. Z nieszczęśliwą miną opadłem na kanapę i pełnym beznadziejnej rozpaczy westchnieniem dałem upust kumulującej się w mej głowie nienawiści do otaczającej mnie rzeczywistości. Cóż, przynajmniej w takim miejscu jak to mogłem mieć pewność, że nie dorwą mnie okrutni bracia.
Pluton
Pluton
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pokój Empty Re: Pokój

Pisanie by Lidia Czw Kwi 21, 2011 9:14 am

Ostrożnie wysunęłam nos zza kanapy, chciałam mieć stu procentową pewność, że to nie Justin przyszedł na strych. Na szczęście to nie on, własnie odwiedziła mnie moja ukochana kupka nieszczęścia i byłam z tego faktu niezmiernie zadowolona. Może go przestraszę ? Mało nie dostałam zawału przez to całe skradanie a chłopak się trochę rozerwie. Pozostając ukryta zawyłam " Pluuuton" i skoczyłam na niego, oczywiście nie przestałam się śmiać oraz buczeć na zmianę. Nie, nie miałam zbyt dobrych pomysłów ani poczucia humoru. Okrutny los nie dał mi również talentu do robienia dowcipów, zazwyczaj wychodziłam na szarą myszkę uwielbiającą książki/muzykę klasyczną - nudziara, nie ? Problem tkwił w tym, że kochałam bycie taką jaką byłam, tylko czasem chciałam być jak inne - pieprzyć się po kątach i wlewać w siebie alko. Ale to tylko czasem, zazwyczaj uważałam to za obrzydliwe. Jak można oddać się pierwszemu lepszemu, no wiecie, tak bez miłości ? Nic dziwnego, że trzymałam swój kwiatek niewinności dla kogoś wyjątkowego. Usiadłam na podłokietniku kanapy i wesoło dyndając nogami w cud czółenkach szczerzyłam się do planetki. Miałam nadzieję, że się nie pogniewa za ten głupiutki wybryk, na wszelki wypadek wymruczałam coś cichutko i w moich dłoniach pojawiła się czterolistna koniczynka. Położyłam mu ją na piersi i ponownie się wyszczerzyłam.
Lidia
Lidia
team justin


Powrót do góry Go down

Pokój Empty Re: Pokój

Pisanie by Pluton Czw Kwi 21, 2011 2:18 pm

Prowadziłem właśnie długi, rozwlekły monolog wewnętrzny poświęcony w całości temu, jakie to niesprawiedliwe, że niektóre prozaiczne czynności dnia codziennego dla mnie muszą wiązać się z tyloma dodatkowymi komplikacjami i niebezpieczeństwami, a dla innych nie. Najprostszy przykład - chyba żadna inna persona żyjąca w rezydencji nie bała się wyjść z pokoju przez świadomość, że lada chwila mogą dopaść ją okrutni pozbawieni sumienia oraz podstawowych zasad etycznych bracia, zaciągnąć w jakiś mało uczęszczany kąt i poznęcać się. Albo nikt poza mną zdawał się nie dostrzegać, jak wielkim cierpieniem jest sam ciężar ludzkiej egzystencji! Podczas gdy inni mieszkańcy rezydencji zdawali się łagodnie i lekko przemierzać rzeczywistość, jakby unosząc się nad ziemią, mnie ciężar prozaicznego przepełnionego bolesną monotonią żywota wręcz przygniatał do podłoża, zatrzymując oddech i nie pozwalając na zwrócenie myśli na jakikolwiek inny tor. I gdzie tutaj sprawiedliwość?! Gdzie równość wobec prawa i świata?! Cały wszechświat poprzez brak równowagi był skazany na porażkę, a razem z nim ja! O ja nieszczęsny! Niestety, nie było mi dane zbyt długo rozmyślać, bo oto nagle ktoś na mnie skoczył. Czyżby moi spokrewnieni ciemiężyciele dopadli mnie nawet tutaj?! O ja biedny! Nie zdążyłem nawet krzyknąć, bo oto mój napastnik wybuchnął głośnym śmiechem. A więc nie mogli to być moi bracia! O, szczęśliwy dniu! Jakże miłą będzie mi data, kiedy chimeryczny los choć raz okazał mi swą łaskę! Pomimo nagłej ulgi, dalej byłem sparaliżowany strachem. Spojrzałem tylko przerażonym wzrokiem na czterolistną koniczynkę, niemal pozbawiony oddechu.
- L-l-lidia - wyszeptałem w końcu, niezmiernie ukontentowany faktem, że to ona, a nie któryś z tych okropnych bliźniaków. Ostatnimi czasy byłem nieco na ich punkcie przewrażliwiony; znęcali się nade mną bardziej niż którykolwiek inny mieszkaniec rezydencji. Bo takich, co okazjonalnie chcieli mi dokopać, też nie brakowało. - Podejrzewam, iż moje serce mogło nie wytrzymać twojego gwałtownego zmaterializowania się z jakiejś nieznanej mi próżni! - Z mojego na normalny język: nie mam pojęcia, skąd tu się wzięłaś. - Chyba mogę mieć zawał serca! - Wcale nie miałem skłonności do hiperbolizacji. Naprawdę miałem wrażenie, jakby ten organ odmówił mi współpracy. Wyprostowałem się i dramatycznym gestem przycisnąłem dłonie do wątłej klatki piersiowej. - Czyżby dane jest mi opuścić ten padół przedwcześnie? O, szczęśliwa to godzina dla mojej biednej udręczonej duszy! - stwierdziłem dramatycznie, wznosząc oczy do nieba. I tak, byłem całkowicie poważny.
Pluton
Pluton
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pokój Empty Re: Pokój

Pisanie by Heidi Czw Kwi 21, 2011 10:29 pm

/ od puch /

Czułam się okropnie zbrukana. Idąc korytarzem miałam wrażenie, że każdy utkwił we mnie swój wzrok, a ja mam na plecach wielka szkarłatną literę wskazującą kto jest tu największą dziwką ze wszystkich dziewczyn w rezydencji. Policzki mi płonęły jak zawsze gdy uświadamiałam sobie co Lulu zrobiła podczas gdy mnie nicość trzymała w swoich szponach i nie chciała wypuścić póki moje serce nie stanie podczas tak codziennej i zwyczajnej czynności jak kichnięcie. W innym wypadku byłam skazana na szatański umysł Lulu, który nie zna pojęcia umiar, a jej ulubioną rozrywką jest ukazywanie światu moich prywatnych majtek. Okropne! Chciałam się w tej chwili gdzieś schować i nie pokazywać reszcie ludzi, a zwłaszcza Lemonowi, przez kolejne pół roku. Jak ona mogła go tak bezwstydnie wykorzystać? Tak okropnie postąpić z biednym chłopcem? Ja nigdy bym tak nie postąpiła. Ale ja nie sprawiam, że mężczyźni szaleją na moim punkcie. Czasami ma się wrażenie, że wręcz przeciwnie, odpycham ich samym spojrzeniem. Muszę się w tej chwili gdzieś schować.
Pokój na strychu wydawał mi się idealnym miejscem, lecz nawet nie miałam pojęcia jak bardzo się myliłam. Tu już ktoś był. I nie jedna osoba, a dwie. I to w dodatku dziewczyna, którą aż roznosiła energia wewnętrzna. Tak to była Lidia, moja tak zwana najlepsza przyjaciółka. Kochałam ją naprawdę mocno, ale to nie zmieniało faktu, że czasami mnie przerażała przez swoją energiczność i takie wewnętrzne dobro, dzięki któremu od razu miało się do niej pozytywne nastawienie. Ale i nieśmiałości jej nie brakowało. Jednak wolałam zachowywać dystans.
- Lidia? - zapytałam cicho. - Umm, nie przeszkadzam? W sumie mogę iść dalej - dodałam jeszcze. Jak na dziś miałam dostatecznie dużo kontaktów z chłopcami i niewinnymi rozmowami, które dzięki mojej nieuwadze zamieniały się w istny horror. Jak dobrze, że kochana Cecylia, zwana wszystkich tak brzydko - jędzą Pouch, wpadła na genialny pomysł, by już po paru krokach po wyjściu z salonu zaatakować mnie kurzem z półki. Kichnięcie gwarantowane. I znów byłam biedną Heidi. Półnagą Heidi. Oczywiście uzupełniłam już swój strój i założyłam nowy sweterek zapinany aż po samą szyję. Tak się czułam bezpieczniej.
Ale miałam stąd iść i im nie przeszkadzać. Złapałam za klamkę i wyjrzałam na zewnątrz. Za dużo ludzi, zdecydowanie za dużo. Zmarszczyłam nos i zebrało mi się na wewnętrzną rozpacz. Miałam dość dzisiejszego dnia.


Ostatnio zmieniony przez Heidi dnia Sob Kwi 23, 2011 1:19 pm, w całości zmieniany 1 raz
Heidi
Heidi
czy Lulu?


Powrót do góry Go down

Pokój Empty Re: Pokój

Pisanie by Lidia Pią Kwi 22, 2011 6:42 am

- Theodore ! - podniosłam głos, jednak zaraz przypomniałam sobie o jego skłonnościach do dramatyzowania i przewróciłam oczami - dobrze wiesz, że nigdy nie masz szczęścia, pożyjesz jeszcze długo w całkowitym zdrowiu.
Nawet jeśli miało być inaczej to będzie tak jak powiedziałam ja, bo mam zawsze rację a jak nie mam to zaraz będę mieć. Mogłabym rządzić światem gdybym się postarała, wiecie, cały świat na moje jedno polecenie. Zapewne zrobiłabym to gdybym nie bała się za bardzo, dodam, że nie interesuje mnie władza a wariatką też nie jestem. Nagle pisnęłam cichutko, zsunęłam się prędko z podłokietnika i jęłam go przepraszać za moje natrętne zachowanie. Jak to możliwe, że siedziałam męskiej głowy całkowicie nic sobie z tego nie robiąc ? To niemoralne. Pani Pouch mi to powiedziała, o dziwo ! była moją przyjaciółką w trudnych chwilach. Tak wiem, to chore. Wróćmy jednak do Plutona, przeze mnie zwanego Plutem bądź Ropuchem. Takie dziwne miał imię, niezmiernie kojarzyło mi się z żabą czy innym oślizgłym czymś. Teodor ! Nie, nie będę się śmiać,jakiś utalentowany ciołek nazwał mnie Lidia - teraz nie nazywa się tak dzieci, ktoś miał manię na punkcie Quo vadis. Nadzwyczajnie swobodnie czułam się w towarzystwie tego pechowca, oboje byliśmy wyobcowani a to skutkowało zanikaniem mojego strachu do otoczenia.
- Cześć Heidi ! - zaczęłam radośnie, niestety zmartwiona mina dziewczyny nie wskazywała nic dobrego, dlatego szybko do niej podeszłam i uśmiechnęłam się pocieszająco. Wspomniałam już, że Żółci to najzajebistrze osoby pod słońcem ? Och, nie można używać takich słów.
- To znowu Lulu, prawda ? Nie martw się, wszystko będzie dobrze - wiem co mówię - pokiwałam pocieszająco głową i przelotnie spojrzałam na chłopaka - Pluton nie będzie miał nic przeciwko jeśli zostaniesz. My nie będziemy mieć nic przeciwko. - sprostowałam.
Każdy z nas był inny, wolałam trzymać z takimi jak Pluton oraz Heidi niż z elitą zwaną no nie wiem... Cook ? Chociaż mój ukochany Justin Reid też należał do popularnych, normalnie idealny obiekt westchnień dla takiego szaraczka jak ja. Dlaczego za każdym razem gdy o nim myślę mam ten rozmarzony wyraz twarzy ?! Już wystarczająco bujam w obłokach. Wyciągnęłam swój notes, przewertowałam kartki i pokazałam Heidi jeden fragment. Denerwująca była ta moja ułomność, połowę życia spędzałam bazgrząc w notesie oraz nakłaniając osoby do czytania tego.
Jeśli nie chcesz kichnąć złap się za nos, tuż przy rogówkach. Zapowietrzysz się ale nie kichniesz. Znalazłam to w internecie. Działa !
Lidia
Lidia
team justin


Powrót do góry Go down

Pokój Empty Re: Pokój

Pisanie by Pluton Pią Kwi 22, 2011 1:11 pm

Wiedziałem, że wszystko co powie Lidia staje się prawdą, więc jej słowa z hukiem zamknęły bramę do końca mego cierpienia, ukojenia i odkupienia! O, ja nieszczęsny! Dlaczego nawet ludzie działający w dobrej wierze czynili rzeczy, których nigdy bym nie chciał?! Dlaczego nawet tak miła mi i życzliwa osoba jak Lidia utrudniała mi drogę do zakończenia mojej marnej, poprzeplatanej wiecznymi upokorzeniami i cierpieniem egzystencji? Nikt nie mógł zmuszać mnie do dalszego życia, nikt. Wola siły wyższej powinna pozostawać niezmieniona, nikt nie mógł w nią ingerować. Ludzie z talentami, którzy często potrafili odwrócić nie tylko nastroje, zachowanie i charaktery, a nawet igrać z życiem i śmiercią byli nędzną igraszką losu, stworzoną z jakiegoś okrutnego zbiegu nieszczęśliwych okoliczności. Dlaczego wszyscy mieszkańcy rezydencji tak łagodnie podchodzili do swego potępienia?! Czy nie mogli zdać sobie sprawy z tego, iż zyskując specjalne uzdolnienia, jednocześnie pozbawiali siebie szansy na jakiekolwiek prawdziwe szczęście?! Wszyscy byliśmy potępieni, wszyscy bez wyjątku. Jakie to okropne, że w hierarchii życia pośmiertnego byłem skazany na ten sam krąg piekła co moi okrutni bracia, którzy przecież dopuszczali się znacznie gorszych czynów niż ja.
- O, ja nieszczęsny! Ziemska niesprawiedliwości, zbierz swe okrutne żniwo i zakończ wreszcie moje męki! - zachowywałem się dalej po swojemu, udając, że nie usłyszałem słów Lidii. Zaraz jednak trochę się ogarnąłem i wyprostowałem na kanapie, bo najwyraźniej przestaliśmy być tu sami. Spojrzałem na nowo przybyłą dziewczynę. Nigdy do tej pory chyba jej nie widziałem, ale w moim przypadku to nic dziwnego, albowiem na co dzień zbyt bardzo zajęty byłem cierpieniem, by przyglądać się wszystkim mieszkańcom tegoż przybytku.
- Nie, nie będę miał nic przeciwko - oznajmiłem udręczonym tonem, wbijając nieszczęśliwy wzrok gdzieś w przestrzeń. Ciekawiło mnie, o co chodziło z tą całą Lulu, ale cierpienie przygniatało moje serce i duszę tak mocno, że nie mogłem nawet wydusić z siebie zapytania o jakieś wyjaśnienie. Czasami miałem takie stany, że gwałtowna nienawiść do świata nie pozwalała mi nawet mówić. Odpuszczała po kilku minutach i wtedy mogłem powrócić do swych zwyczajowych czynności i rozmawiania, jednakże potrzebowałem trochę czasu na kontemplowanie mego wewnętrznego bólu.
Pluton
Pluton
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pokój Empty Re: Pokój

Pisanie by Heidi Pią Kwi 22, 2011 2:44 pm

Uśmiechnęłam się radośnie do Lidii i w końcu zamknęłam za sobą drzwi, ogarnęło mnie szczęście, że w końcu znalazłam swoje schronienie, choć nie wyglądało ono dokładnie tak jak chciałam na początku, z jednego zasadniczego powodu: przebywali w nim ludzie. Całe szczęście, że ci ludzie byli raczej do mnie pozytywnie nastawieni. Przynajmniej Lidia. Plutona, bo tak miał na imię ten uroczy chłopiec, którego nie kojarzyłam, nie byłam pewna. Choć jeden fakt mówił dobrze o Plutonie: Lulu również go nie kojarzyła, a więc chłopak nie znał mnie z tej okropnej strony, której wstydziłam się każdą komórką swojego ciała. Pocieszający fakt.
- Jestem Heidi - zwróciłam się do Plutona, tak dla formalności. - Nie mów nic o niej, proszę - dodałam cicho zajmując miejsce obok Lidii i patrząc na nią prosząco. Niech chociaż raz nie będę musiała o niej myśleć, rozmawiać, pamiętać. Dzisiaj już wystarczająco się nacierpiałam patrząc bezwładnie na te wszystkie bezwstydności. Miałam nadzieję, że Pluton nie zainteresuje się tą krótką wymianą zdań, a jego zapatrzenie na własne problemy chyba załatwiało sprawę. przynajmniej tyle wywnioskowałam z jego krótkiej wypowiedzi. Ale sama nie wiem, może naprawdę cierpiał? Może potrzebował pomocy i współczucia? Towarzysza do wygadania się? Z wielką chęcią zajęłabym to miejsce, bo uwielbiałam słuchać o tym jak inni mają ode mnie gorzej. Uwielbiałam im współczuć i próbować odnajdywać jakieś pozytywne rzeczy w tym wszystkim. - Rozmawialiście o czymś? - zapytałam zaciekawiona poprawiając swoją porwaną spódnicę. Wprawdzie byłam w swoim pokoju by się przebrać, ale zdążyłam złapać jedynie sweter i uciekłam. Miałam wrażenie, że Ronja coś knuje. Lulu bardziej lubiła Ronję niż ja, ja bym się z chęcią gdzieś schowała w schowku i tam spała. Ale wracajmy do rzeczywistości, bo naprawdę chciałam wywrzeć pozytywne wrażenie na tych tutaj. Znaczy na Lidii nie musiałam, ona zawsze wszystko dostrzegała w pozytywnych barwach, że aż chciało się nią być. Zazdrościłam jej trochę tej otwartości. - Coś ci dolega? - zapytałam jeszcze chłopaka. Za dużo pytań.
Heidi
Heidi
czy Lulu?


Powrót do góry Go down

Pokój Empty Re: Pokój

Pisanie by Lidia Nie Kwi 24, 2011 2:52 pm

Odetchnęłam z ulgą, dobrze, że dziewczyna nie chciała mówić o Lulu, pytałam o nią z grzeczność, bowiem bardzo nie lubiłam jej stylu bycia - takie zachowanie bardzo mnie odtrącało, unikałam jej. Co innego Heidi, to jest słodka istotka o sercu anioła, ot co ! Związałam włosy ciaśniej wstążką, jak zwykle kilka loczków wymknęło się ze splotu i niesfornie opadło mi na twarz, spróbowałam je zdmuchnąć, ale nie wyszło.
- Nie, dopiero go spotkałam - odpowiedziałam Heidi w międzyczasie siadając obok kanapy oraz wyciągając pewien album. Chciałam wkleić kilka zdjęć do mojego pamiętnika, między innymi pana J.R, małej Lidii i kadry Starszych. Może kiedyś odważę się wysłać go do jednego z wydawnictw, a kto wie ? może będę sławna ? Marzenia ! Całe to kucie planów przerwał Pluton i jego wywody. Ten to nigdy nie ma dosyć, jest chyba najbardziej charakterystyczną postacią w R.
- Nie smuć się Plutku, jeszcze spotka Cię coś miłego - wymruczałam w jego kierunku, by za chwilę zająć się zdjęciami.
Lidia
Lidia
team justin


Powrót do góry Go down

Pokój Empty Re: Pokój

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach