Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Latarnia z widokiem na morze

3 posters

 :: Tromsø :: Obrzeza :: Góry

Go down

Latarnia z widokiem na morze Empty Latarnia z widokiem na morze

Pisanie by Mistrz Gry Sro Sty 04, 2012 5:23 pm

Latarnia z widokiem na morze Tumblr_luexcuaWRE1qcvxkso1_500_large
Ekscentryczna nie tylko z wyglądu. Umiejscowiona jest daleko od wody, jej ściany nigdy nie moczyły inne wody niż te z nieba. I właśnie dlatego, po dziś dzień, jest kolorowa, drewno wciąż piętrzy się, spokojne o to, że żadna fala nie zniszczy jego prężności.
Za siódmą górą, stoi w otoczeniu świerków, widoczna od portu. Nie spełnia funkcji latarni, bo choć ma taki wygląd, nigdy nie jaśniała w pomocy żeglarzom. Zbudowana niecałe stulecie wstecz na zlecenie mężczyzny, którego już dawno tu nie ma. Szaleniec, który gotów był zrobić wszystko by zdobyć ukochaną. Nawet zbudować jej wiezienie.
Więzienie o stu i trzynastu stopniach. O kolorach, których nawet paw by się nie powstydził. Na szczycie jest pokoik wyposażony w łóżko, komodę, umywalnię, bogaty zbiór książek. Wszystko co może być potrzebne do życia młodej osobie. Wszystko prócz wolności.
Jak zakończyła się ta historia, możecie sobie wymyślać, albo nawet się dowiadywać. Ale wersji jest wiele, ale żadna prawdziwa.
Po dziś dzień mieszkańcy mają to miejsce za nawiedzone i przeklęte. Może to tu narodziły się legendy o strasznych cyrkowcach, bo czy ta wieża nie przypomina elementu z parku rozrywki?
Mistrz Gry
Mistrz Gry
~ * ~


Powrót do góry Go down

Latarnia z widokiem na morze Empty Re: Latarnia z widokiem na morze

Pisanie by Penelopa Sro Sty 04, 2012 5:48 pm

Marzyłeś? Marzyłeś wczoraj? O tych żelaznych ptakach, które nie słuchają mądrego i niczym Ikary znikają w błękicie oceanów. O tych, o które się sprzeczaliśmy tyle czasu. Nie, nie myślałeś.. dlaczego.. Wiesz, że cię nie znoszę. Trzaskam drzwiami, gdy szkło z potłuczonych łez rani mi stopy do krwi. I biegnę, wciąż powtarzam sobie, że on nawet na mnie nie patrzył gdy dźgałam mu serce. I spadam, i coraz mniej widzę słońca. Nie pytałam czy zdąży mnie ocalić, bo przecież on został z tyłu, on został z marzeniami zamoczonymi w niej. I gasną światła, igły drzew wysokich zniżają się do mojego poziomu, biegnę.
Czasem tak żałuję, że mam talent, który zaspokoi każdego. Przecież mnie nie zdoła. Nie mogę stosować go na mnie, nie mogę przebywać z moimi wizjami jeżeli nie ma cie kogokolwiek obok. A wtedy to i tak są twoje marzenia, nie moje. I nie wolno się dziwić, że ja takowych już nie posiadam. Zdążyłam się już przecież przyzwyczaić, że nigdy się nie spełniają. Tak dalej biegnę.
Stoi tu, dalej wyrasta spomiędzy drzew. Tak jak wtedy, tamtego dnia gdy mi ją pokazałeś, a potem sto lat później umarłeś. Dla mnie, bo z nią wolisz żyć. Wciąż depczę łzy, roztrzaskują mi się pod stopami. Lecz gdy jestem na górzę, już nie mam siły płakać. Po co płakać, patrząc w oczy śmierci. Najdroższej, najukochańszej. Patetyczne będzie to zachowanie, lecz nie patrząc nawet na boki staję w oknie, wspinam się na parapet, wychylam głowę za okno. Wiatr, wiatr. W uszach mi dzwoni. Czuję czyjąś obecność, lecz nie odwrócę wzroku. Nie spojrzę w twą twarz, odrazu ci to mówie. Ale zaraz znów zmieniam zdanie. Może mi znów nakłamiesz, wolę już żyć w kłamstwie.
- Kto tu jest? Przybiegłeś za mną? Wiedz, że ja się nie wystrzegnę postanowienia, nawet gdybyś łgał, że jej nie kochasz. Ale łgaj, błagam, łgaj mi dalej! Ja choć teraz twarda, gdy tylko usłyszę Twój rozkaz pójdę za twym głosem, wiedz. Lecz, jeżeli wybrałeś dziś maskę milczenia, to zamilcz na wieki, bo ja nie odpuszczę. - i znów ci rozkazuje, bo masz mnie zauważyć. Ja nie spojrzę na ciebie, nie. Niech twe silne ramiona złapią mnie w locie, a nie spojrzę.
Bo jesteś mi życiem. A nie patrzę w oczy życiu, które nie pozwalam mi marzyć.
Penelopa
Penelopa
♥ ♥ ♥


Powrót do góry Go down

Latarnia z widokiem na morze Empty Re: Latarnia z widokiem na morze

Pisanie by Raphael Sro Sty 04, 2012 8:10 pm

Czy marzyłem? Ja nie marzę. Przekonałem się już, że to nie ma sensu. Marzenia to tylko nasze wygórowane oczekiwania odnośnie rzeczywistości, przez które jest się potem okropnie rozczarowanym. Trzeba było być realistą - żyć z dnia na dzień, nie oczekiwać niczego od nikogo. Ludzie bywali okrutni, zawodni. Kłamali, robili nadzieje, a potem uciekali z niewyjaśnionych powodów. Starałem się Ci to powiedzieć już dawno, ale mi nie wierzyłaś. Zbyt szybko się przywiązujesz. Żyjesz ich pragnieniami, zapominając o swoich, właśnie to Cię ciągnie w dół. To też Ci mówiłem. Pamiętasz? Nie, pewnie nie. Często zapominasz. Słuchasz, ale nie słyszysz. Lewitujesz gdzieś na granicy rzeczywistości a snu, nie wiesz nawet, gdy ktoś za Tobą podąża.
A ja podążałem. Stopiłem się z Twoim cieniem i mknąłem w kierunku barwnej wieży, nie wiedząc dokładnie po co. Przepełniona wspomnieniami latarnia przybliżała się z każdym Twoim (naszym, moim) krokiem, budząc zainteresowanie, wzruszając. Stała samotna, jak teraz Ty.. chociaż, nie. Przecież byłem zaraz za Tobą. Wynurzyłem się z cienia i stałem w milczeniu, wysłuchując gorzkich słów. Pokój na samym szczycie jest nam dziś powiernikiem tajemnic. On nie zdradzi, nie oszuka, nie jest taki jak inni. Wiele już w swym życiu wysłuchał. Jest wierny.
- Po co karmić Cię pustymi słowy, nic nie znaczącymi? Nie łżę, to Twa rzeczywistość do góry nogami odwrócona, krzywo prawdę ukazuje. Obudź się ze snu, królewno. Miłość nie istnieje. - powiedziałem cicho, z plecami przywartymi ciasno do drzwi. Odciąłem Ci drogę ucieczki..? Nie. Jest przecież okno. Jest dach, przez który możesz odfrunąć myślami, jak zawsze robisz, gdy nie chcesz już słuchać. Choć w Twym umyśle kłębi się tyle, ja wciąż wiem, że to jest nic. Majdan, mętlik, chaos. Nie rozumiesz. Nie potrafisz pojąć mnie, mych decyzji. Wznoszę miedziane brwi, oczekując odpowiedzi. Płaczesz? To puste łzy. Nie wiesz dlaczego Twe serce się kraja, podobnie jak ja. Intrygujesz mnie - Ciebie jednej spośród wielu jeszcze nie rozpracowałem. Teraz nie umiem, nigdy nie umiałem. Zbyt jesteś zmienna, pogoda nawet do pięt Ci nie dorasta.. Kobieto, puchu marny! Ty wietrzna istoto! Postaci Twej zazdroszczą anieli, a duszę gorszą masz, gorszą niżeli!
Jak mam się zachować? Nie potrafię być czuły. Patrzę na Ciebie beznamiętnie, szukając w Twym obliczu odpowiedzi. Nie odwrócisz się do mnie? Dobrze, poczekam. Cierpliwość jest moją mocną stroną. Mamy czas, bo w tej wieży się on zatrzymał. Nie wierzysz? Spójrz za okno. Nawet wiatr już tak nie sponiewiera wysokich koron drzew. Spadające płatki śniegu nie odliczają już mijających sekund.
Raphael
Raphael
~ * ~


Powrót do góry Go down

Latarnia z widokiem na morze Empty Re: Latarnia z widokiem na morze

Pisanie by Penelopa Sro Sty 04, 2012 8:58 pm

W wyobraźni maluję sobie twój obraz. Jest ciemniejszy, jest mniej wyraźny, rysy powoli rozpływają się w dymie z papierosa, którego masz w twardej dłoni. Ten obraz się czasem zmieniał, ale jeden punkt pozostaje niezmienny. Brak uśmiechu, czy nawet śladu jakichkolwiek mięśni na twym obliczu. Wyciąłeś je sobie sztyletem nasiąkniętym znienawidzonymi słowami kierowanymi przeciw tłumom. Nie lubisz ich, nie widzisz w nich swej mocy. Cienie przesuwają się przez oblicza tak wielu, nie wiesz? Ja wiem, ja im chciałam pomóc. Może nie z własnego serca, bo serce moje jest jak gąbka: męczy się gdy susza, gdy nasiąknie trwa aż go ktoś nie ściśnie. Nadepnie, jak ty. Puściła czerwona woda. Teraz cierpię, bo gnieciesz mnie do brudnej ziemi. Tam zostanę, racja moje miejsce jest na dole. Pomiędzy resztkami z pańskiego stołu, mam leżeć i gnić. Kopnij mnie chociaż dalej od krwiożerczych zwierząt, które tylko wyczekują jak odsuniesz stopę.
Nie oczekuję od ciebie czułości, w końcu kto widział, byś się zniżał do poziomu kwiatomanów. Nie jesteś ani pluszakiem, ani zwierzęciem. I to jest w tobie najciekawsze. Nikomu nie mogę się przyznać, nawet Tobie się nie przyznam. Nie otrzymam nic w zamian, może prócz pustych marzeń, które myślę, że wyjmuję z Twojej głowy. Ale jak mówiłeś: ty ich nie masz, więc co wyjmowałam za każdym razem, gdy myślałam, że dajesz mi szczęście? Może nauczyłam się przez przypadek marzyć?
Oczekiwałam tylko, że mnie odrzucisz. Ale śledziłeś mnie, czy ja śnię? Coś tu pachnie romantyzmem, gdy gdzieś w samym środku mego ciała uśmiecha się mała cząstka mnie. Uśmiecha się ona delikatnie, przekonana, że już wie że wygrała. Uciszam ją. Reszta mnie przecież może jej odebrać życie jednym pociągnięciem dymu. Twojego.. zachłystam się nim. Zaciskam czarne szpony na krawędzi okna, kołysze się to w przód to w tył. Mówiłam, że nie płaczę już od czterdziestu stopni?
- Nie chce się budzić w świecie, w którym Ty zamieniasz wspomnienia na pieniądze. Nawet Twój język już się sam ciągnie, szukasz złota którego blask oślepi cię i nie będziesz już widział że wcale nie chcę być królewną. Królewną, księżniczką mnie nazwij, nawet królową, ty wiesz że to nie jest nic warte - odwracam się, bo oskarżając cię o zdradę, nie mogę zapomnieć o tym, by spojrzeć jak się kulisz pomiędzy swymi cieniami. Chciałbyś tam najpewniej zniknąć przed moją mocą. Ja ci pokażę, czego chcesz. Ale nie teraz, nie dziś. Gdybym miała więc skoczyć, nie dowiesz się do czego zmierzasz.
Ale potem niezdecydowana cofam się może o pół kroku. Szpony wciąż trzymają mocno okno. Chciałabym już skoczyć, skończyć, poczuć chłód na udach, zimny wiatr hulający we włosach.. Chciałabym się zanurzyć w białej pierzynie, poduszki wypchane są spadającą z nieba watą. Zadrżałam. Chłód.
- Masz rację, miłości nie ma. Jest tylko wielka czarna dziura w którą masz włożyć kilka kłamstw. Jesteś zbyt strachliwy jednak, pewnie myślisz nawet że to komedia. Komedia-edia- tragedia. Tragedią jest nasze życie, nie sądzisz? Tkamy sznurami ścierne tkaniny, a potem nieudolnie tracimy kończyny próbując obrobić nasz kawałek drewna. Oni, pamiętam, że oni tak mieli robić. A jak ja miałam, pamiętasz?- na oślep wyciągam rękę za siebie, przed siebie. Może nie złapie jej nikt, ale w transie obserwuje dotykiem, czego jeszcze nie zdążyłam poznać. Pamiętasz co obiecywałam? Że prędzej umrę niż potknę się na prostej ścieżce życia.
Bądź mi przyjacielem, gdy już znikniesz w cieniach. Nie chciałam byś odchodził tak wcześnie. Wszak nie każdy Odys wróci do swej Penelopy, ale czy ona nie czekała na niego stu lat? Czekała, miała wtedy wielu, niewielu, tkała koszule, twarde tkaniny, oni łamali sobie dłonie, ona czekała. Ja nie poczekam, odejdę prędzej, obiecuję ci.
A obietnica to najgorsze więzenie.


Ostatnio zmieniony przez Penelopa dnia Czw Sty 05, 2012 9:08 pm, w całości zmieniany 1 raz
Penelopa
Penelopa
♥ ♥ ♥


Powrót do góry Go down

Latarnia z widokiem na morze Empty Re: Latarnia z widokiem na morze

Pisanie by Raphael Czw Sty 05, 2012 6:57 pm

Tak wiele mówisz. Wyrażasz swoje uczucia słowami, według mnie zupełnie niepotrzebnymi. Wiem więcej niż Ci się wydaje - potrafię dzięki kilku spojrzeniom odczytać całą Twą historię. Jesteś dla mnie wzorem, schematem, jak wszyscy inni. Wiem o was wiele. Łączycie się ze sobą narysowanymi ramionami, które z czasem zanikają, a z czasem stają się jeszcze wyraźniejsze. Jesteście narysowani na mej ścianie powiązań, dokładnie opisani, rozpracowani. Tylko Ty jedna stałaś się enigmą. Obok Twego imienia widnieje pustka, której nie umiem zapełnić, choć twierdziłem, że znam Cię dobrze. Wszystkim rządzą emocje. Szukam w Tobie tych konkretnych, ale wszystkich jest zbyt wiele, zbyt często się zmieniasz. Zaczynasz robić się zagadką, którą coraz trudniej rozwiązać.
Skrzywiłem się. Wciąż mówisz mi, że kłamię, że zdradzam. Czym jest zdrada? Utratą przywiązania. Ja się nie przywiązuję. Mam wyuczone nawyki, które odmierzają mi czas w ciągu dnia. Nawet ten papieros jest rutyną, którą mam zamiar powtórzyć jutro. Z Tobą jest inaczej. Dajesz się ponieść chwili i jesteś uczuciowa, wrażliwa. Masz dwa oblicza: jedno chłodne, zarezerwowane dla tych którzy nie zasłużyli i to, które widzę ja. Dziewczynę o targanym sercu.
Skrzywiłem się znów. Porównujesz mnie z materialistami. Przecież dobrze wiesz, że jedynym złotem jakim się interesuję, jest milczenie. Po cóż mi pieniądze, Penelopo? Szczęścia sobie nimi nie kupię. Szczęścia nie ma, podobnie jak miłości. To wszystko tylko złudzenia, urojenia mózgu, zbyt ułomnego by dostrzec rzeczywistość.
- Każda królowa kiedyś spada z tronu. - nie marnuję słów. Im więcej ich wypowiadam, tym mniejszą mają wartość. A jednak u Ciebie jest inaczej, umiesz się nimi posługiwać, malować nimi swoją rzeczywistość, w której jasności ja odcinam się wyraźną czernią. Byłem i jestem Twoim cieniem - nie śledzę Cię, jedynie obserwuję. Nie ma we mnie romantyka. Nie umiem sprawić, że Twe serce zadrży słodko, wzruszone czułym gestem. A jednak przeczę samemu sobie, bo kiedy wyciągasz rękę w moją stronę, podchodzę i łapię ją, mocno. Lubię dotyk Twojej skóry, miękkiej i chłodnej, jak śnieg za oknem. Jesteś Królową Śniegu, choć Twa krew jest gorętsza od lawy. Zaciskam palce na Twojej dłoni i nadgarstku, milczę znów, patrząc uważnie. Jesteśmy przeciwieństwami, ja i Ty.
- Żadnej sztuki nie wypada kończyć przedwcześnie. Kurtyna nie zapada, póki aktorzy na scenie wciąż toczą bój o uznanie publiki. - nie wiem, czy nasze życie jest komedią. Tragedią też bym jej nie nazwał - prędzej mieszaniną obu, tragikomedią, pełną niespodziewanych zwrotów akcji i bohaterów, dla których wszelka nadzieja już umarła. Kulą się w cieniach jak ja lub prą uparcie do przodu, naśladując siebie. Ich codzienność do złudzenia przypomina tą długą noc, w którą oboje wpadliśmy. Nie chcą się obudzić, wieczni lunatycy, żyjący złudzeniami.
Zaciskam szczęki, szarpnięciem ręki próbując Cię przyciągnąć do siebie, wyciągnąć z rzeczywistości poetów i niespełnionych artystów żyjących inspiracjami. Pamiętam, jak przysięgałaś mi, że nauczysz się mieć własne marzenia. Pamiętam jak z uśmiechem spoglądałaś w przyszłość, a ja kiwałem pobłażliwie głową. Wtedy też płakałaś, jednak wtedy te łzy miały treść. Oddawały ból serca, zmywały napięcie malujące się na młodej twarzy. Byłaś i jesteś niewinna, nie ważne co mówią inni, nie ważne ilu już mężczyzn uwiodło Twe nieobecne spojrzenie i gładkie uda. Słodyczą przypominasz zagubione dziecko, które w objęcia mógł wznieść Morfeusz. Odpłynęłabyś od trosk, w końcu w świat bajek i mitów. Zobaczyłabyś walki bogów na Olimpie, czekałabyś na swojego Odyseusza.. nie, Penelopo. Ja nim nie jestem, nie będę. Nie czekaj, związana obietnicą, bo przecież ja niczego nie przysięgałem.
Czuję wstyd, bo jest mi żal. Nie nas, a Ciebie, tak beznadziejnie skrzywdzonej i zmarnowanej. Nie chciałem, byś kiedykolwiek odczytała z mych oczu zbyt wiele - więc jak to się stało, że stoimy tu teraz oboje, wśród półmroku przetykanego powoli opadającym dymem?
Raphael
Raphael
~ * ~


Powrót do góry Go down

Latarnia z widokiem na morze Empty Re: Latarnia z widokiem na morze

Pisanie by Penelopa Czw Sty 05, 2012 9:36 pm

Perwersyjnie rzucam w ciebie oskarżeniami, nie mającymi sensu, nie znajdującymi odbicia w twym jestestwie. A ty miast odwdzięczyć mi się kłamstwami, zapytujesz czemu to robię. W mej głowie nie ma odpowiedzi na proste pytania. Ja na te pytania chcę ci odpowiadać bajką o trzech strumieniach, których melodia wplotła mi się we włosy. Kołtunem teraz jest świadomość, że jeszcze tylko kilka sekund i zamienię swe myśli na tylko jedną: będę się rozkoszować lotem ku ziemi. Grawitacja obejmie mnie ramionami, z taką czułością, jakiej ty nigdy nie będziesz w stanie wskrzesić. A gdy będę leciała, igiełki mrozu wyrzeźbią mi na twarzy uśmiech. Będę się cieszyła, będę myślała jedynie o jednej rzeczy. To mi takie obce było zawsze. Nie będę ci opowiadać, nie będę uświadamiać wszystkowiedzącego.
- Więc pozwól mi spadać, bo choć nie jestem wyżej wspomnianą, odnajdę w locie przyjemność. W czym ci przeszkodzę, dopełniając ostatniego marzenia? To będzie lot, lot motyla - przymykam oczy i odchylam głowę. Zimny podmuch wiatru owiewa moje ciało. Zachęca. Zachęca bym nie opierała się dłużej. Już i tak zdążył mnie omamić: w szaleńczym biegu gubiłam nie tylko zmysły, ale też odzienie. Teraz stoję w letnich materiałach, istotnie śniegu, niekiedy kula śniegowa. Do królowej śniegu mi daleko, nie lubię tytułów. - Ćmy, wrony, sroki. Roki- lata, lata miną nim po raz kolejny przypomnisz sobie powodu, dla którego mnie zatrzymujesz. Pamięć cię zwodzi, żeglarzu, nie było żadnego abordażu.
Nie znoszę, gdy mnie dotykasz. Jesteś zimny, oschły. Potem śnisz mi się nocami, gdy w koszmarach przywołują mary senne twą twarz i jej wyraz. I nie mogę się obudzić, bo tak miłe są mi męczarnie. I wyrywam się z uścisku, ale jesteś przecież silniejszy, nie na darmo mienisz się być mężczyzna. Szarpiąc się na krawędzi między śmiercią a niespokojnym snem, nie ma nawet czasu bym pomyślała, że gdybym kazała ci puścić, puściłbyś najpewniej. Nie wierzysz przecież ani w szczęście, ani w miłość, ani w obietnicę, ani w... tak wiele rzeczy, które trzącha mym naczyniem. Zebrana w środku woda mętnieje z każdym twoim obojętnym spojrzeniem. Jednocześnie szkło gotowe do rozgrzania wszechświata, musiałeś stłuc. Używasz wielkich mocy, by zatrzymać odłamki. Poddaję się, gdy ostatni raz szarpiesz. Więcej nie spróbujesz, więc się poddałam. I może dla ciebie to kolejna niespodzianka. Jak możesz się z niej cieszyć, skoro nie wierzysz w szczęście? Racja, nie widzę by ci to sprawiło przyjemność. Więc gotowa jestem odskoczyć od ciebie niczym poparzona i przestąpić granicę z której mnie zawracasz. Gotowa, prężę się, ale wciąż blisko ciebie.
- Gotowa jestem zgubić me ciało, lecz pociągnie to duszę. Nierozerwalne są bowiem obie części, sam Darwin opisywał takie naczynie. Ale jak mogłabym niszczyć potłuczone szkło? Czy mistrz luster nie wyrzeknie się mnie, gdy wrócę i zażądam by oprawy mi złote wyprawił. A wtedy będę umiała dalej deptać po igłach, czy zatopię się na zawsze w otchłani cieni? - gubię się już na początku, bo znów wyczuwam męczarnie związane z tym, że tu cie czuje. Bo nie wytrzymuję twego towarzystwa, a gdy się nie ma, nie daję rady przeniknąć w jaskrawsze barwy, wciąż mi odejmujesz kolorów. - Co mi pozostanie, co zostało tobie? Czym jest Ci żywot, jeżeli potłukłeś już wszystko?

Penelopa
Penelopa
♥ ♥ ♥


Powrót do góry Go down

Latarnia z widokiem na morze Empty Re: Latarnia z widokiem na morze

Pisanie by Raphael Pią Sty 06, 2012 10:35 pm

I znów mnie zadziwiasz. Patrzę na ciebie pustym wzrokiem, źrenicami próbując napełnić pustkę dwóch czarnych otchłani. Plątam się w twoich zeznaniach, nie rozumiem połowy słów, ślepo wierzę, że może jeszcze ten mętlik zdoła się wyjaśnić.. mam nadzieję. A od zawsze wiadomo, że nadzieja jest matką głupców. Ja nim nie jestem - a nawet gdybym był, nigdy bym się do tego nie przyznał. Dobrze wiesz, że gdybym miał wytypować kogoś, kto wdziałby koronę Władcy Świata na skronie, wybrałbym siebie. Znam swoje wady. To przez nie nie czuję wyrzutów sumienia po tym co robię.. co robię? Teraz nie wiem. Nadal wpatruję się w ciebie, trzymając dłoń w powietrzu, chociaż już dawno wyszarpnęłaś z niej swój nadgarstek. Już nie czuję śniegu na swej skórze, minął chłód. Zaciskam palce w pięść, kurczowo łapiąc się powietrza, nie mrugnąwszy ani razu. Jesteś naczyniem pełnym emocji, wypełnionym po brzegi wszystkim, co chciałbym poznać. Wszystkim, co nigdy nie będę czuć, w co nie wierzę. Mówisz, że ja to naczynie stłukłem..? Niechcący, przysięgam. Jak nieostrożne dziecko bawiłem się upragnioną zabawką, z nadmiaru ekscytacji ściskając je za mocno. Delikatna powłoczka pękła pod naciskiem drewnianych palców, rozsypując się w drobny mak, kalecząc dłonie. Starałem się pozbierać odłamki, by znów uformować cię taką, jaka byłaś, ale rozbitego lustra nie da się wygładzić. Na tobie już zawsze pozostaną pęknięcia, na mnie blizny.
Spójrz na mnie, Penny. Spójrz mi w oczy.
- Wytłumacz mi jeszcze, nim przestąpisz próg nocy, cóż udowodnisz gdy wyzioniesz ducha? Nim w przestrzeń wyskoczysz niczym pocisk z procy, nim błagań Twych śmierć wysłucha? - zalążek uśmiechu podciągnął do góry kącik moich ust, jednak ten natychmiast opadł, jakbym rzeczywiście się przestraszył, że moje rozbawienie jeszcze bardziej cię rozgoryczy. Tak słodko miotałaś się w silnym uścisku i tak bezsilnie patrzyłaś, Błękitna Królewno, czekając, aż dokonam czegoś wspaniałego. Aż zmienię swą decyzję, przeproszę, obejmę, aż wytłumaczę swoje poprzednie działania i kłamstwa.. nie. Przecież łgania nie było. To ty przeinaczałaś sens mych słów i zmieniałaś ich wartość, swym zagmatwanym umysłem zawstydzając największych geniuszy, o jakich słyszał świat. Chylę przed tobą czoła, o wielka mistrzyni: ubzdurać sobie coś z niczego nie każdy potrafi!
Gdzieś kącikiem świadomości widzę, że jesteś wciąż gotowa skoczyć. Tak po prawdzie nie wiem, co bym zrobił, gdyby ta szalona myśl doszła do skutku, lecz szybko odtrącam dręczące mnie myśli i znów cofam się w cień, gdzie mi lepiej i bezpieczniej. Mógłbym się rozpłynąć i zniknąć, lecz zostaję. Dym papierosa nadal znaczy powietrze gęste od emocji i pełne napięcia.
- Cień. Twój, mój, wspomnień. - odparłem. To ci zostanie. Widma przeszłości, które z czasem staną się coraz mniej wyraźniejsze i które będziesz mogła odtrącić. Powinnaś zostawić wszystko w tyle, ja już tak zrobiłem. Przekrzywiłem głowę, patrząc pobłażliwie na wszystko, do czego wcześniej się przywiązałem. W tym świecie nic nie ma wartości. Im cięższy bagaż, tym więcej powinnaś zostawić, by lepiej szło się do przodu.. krok za krokiem. Ale nigdy w tył. Nie za okno, gdzie chwilową euforię lotu zagłuszy potem chłód ciemności, w którą spadniesz na wieczność. Nie chcę ci mówić dobranoc raz na zawsze. Nie dziś.
Raphael
Raphael
~ * ~


Powrót do góry Go down

Latarnia z widokiem na morze Empty Re: Latarnia z widokiem na morze

Pisanie by Penelopa Sob Sty 07, 2012 6:55 pm

O, Wszechmocny, Samozwańczy Władco. Jesteś mądry, w mig pojąłeś tajniki kobiecej psychiki, jesteś bystry, nie umykają ci zachcianki, jesteś oschły, nie podejmujesz działań, które zaprowadziłyby cię na szczyt. Zamroziłeś swoje perspektywy. W nic nie wierzysz, niczego nie dajesz, niczego nie chcesz. Chcesz bym patrzyła? O nie, nie spojrzę. Nie będziesz mną kierować, nie poddam się bez walki. Masz większą moc, jesteś potężniejszym człowiekiem niż ja. Już prawie pozwalam ci się zmusić. Już tracę moc, chęć, ale znów mnie puszczasz. Jak mogłeś. Straciłam czucie.
Co mówisz? Łapię się na tym, że widzę twoje usta, ale nie słyszę głosu. A chwilę potem głos nie zgrywa się z ruchami warg. Znikasz mi z pola widzenia, zostałam w cieniu sama. Sama, sama czuję jak upadam. Moje ciało, worek ziemniaków, słoń z wieży, roztrzaskana sosna, uderza w ziemię. Ranię sobie nagie kolana, czuje jak odzywają się moje fioletowe plamy. Nie myślę o bólu, przecież mówiłam, że to mój narkotyk. Coś mówiłeś? Chcę cię zapytać, ale odzywasz się nieproszony w mej głowie. Co udowadnia rzucenie się w ciemną przestrzeń? Nie zastanawiałam się. A czy musi być wytłumaczenie? Czy to nie ty mówiłeś, że nie ma nic, że marzenia są prochami rozrzuconymi nad grobami. A logika, wierzysz w nią? Ja nawet nie wiem co to słowo znaczy, więc pewnie ty ją wyznajesz. Zapewne jesteś właśnie dlatego tak daleki, tak bliski, tak odległy. Zimno mi, drżę. Skrawkami materiału zakrywam ciało, które nagle zareagowało na pogodę. Pogodę upadłych śnieżnych ludzików. Faluje tkanina zawieszona w oknie. Nie poproszę cię o nic. Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele. Nie wierz w nic, po co tłumaczysz sobie moje zachowanie. Tkanina upada na ziemię. Jest nasączona chłodem który zionie od ciebie. Przypominam sobie, że odpowiadałam ci na pytanie, nim odszedłeś. Upadłam potem. Chronologia w mojej głowie szwankuje. Przez chwilę wydaje mi się, że leżę gdzieś na trawie i dajesz mi do ust papierosa, bo sama nie daję rady podnieść rąk z ołowiu. Złączyły się przecież z ziemią, paznokcie wrosły w korzenie. Ale ty to rozumiesz, nie mówisz nic, czytasz mi w myślach. Zastanawiasz się czemu nie mogę zostawić bagażu za plecami? Nie wiem, nie zastanawiałam się nad tym. Mogę zostawić, mam wyjątkową łatwość w zapominaniu. Ale to ty nie dajesz mi zapomnieć. Nie pozwalasz się uwolnić od wspomnień, nachodzisz mnie w momencie, gdy chcę tego najmocniej. Może odkryłam twoje marzenie. Może spróbuję zabrać ci marzenie? Dla rozrywki, niewiele jej mi dostarczyłeś ostatnimi czasy. Unoszę głowę powoli, mój wzrok wspina się po cieniu. Widzę cię. Bałam się dojrzeć oczy, ale nagle odnajduję do nich drogę. Odrzucam cię? Zdaję się zadawać nieme pytanie, odpowiadam jednak na zaległe.
- Nim skoczę, opowiem ci czego chcę. Chcę czuć wodę spływającą kaskadami po czeluściach mej pamięci, chcę obudzić się na drodze, poczuć jak depczą mi twarz święci, chcę znów zanurzyć się w muzyce, i wreszcie poznać życie. Jednak takich bajek wokół pełno, ale żadna nie jest chętną - mówiłeś mi podobne słowa, tchórzu nie pamiętam ich wcale, lecz widzę je na twej twarzy namalowane. Chcesz tu zostać, zostać w brudzie opowiadań ? Ja chce tańczyć, tańczyć mówię..- zamknęłam oczy, zimno mnie usypia. Nie będę martwą od uderzenia, zasnę na deskach teatru dwóch aktorów.
Penelopa
Penelopa
♥ ♥ ♥


Powrót do góry Go down

Latarnia z widokiem na morze Empty Re: Latarnia z widokiem na morze

Pisanie by Raphael Pon Sty 09, 2012 8:01 pm

Przejechałem palcami po ścianie, w zamyśleniu badając jej fakturę. Opuszki palców raz po raz zatrzymywały się na pęknięciach i odpadającym tynku, brudząc moją skórę, podobnie jak zimno brudziło mi duszę. Nie patrzyłem na ciebie. Opadłaś bezsilnie na podłogę, zmarznięta, plącząca się w swej pokrętnej logice. Nie słuchałem. Potrafiłem być cierpliwym obserwatorem, ale w obliczu nudy najzwyczajniej ignorowałem wcześniejszy obiekt zainteresowań. Znajdowałem schronienie we własnej samotności, odcinając się od ciebie na czas, w którym milczałaś. Czekałem, aż się odezwiesz. Ockniesz z półsnu w którym trwałaś i odpowiesz w końcu z sensem na pytanie, które ci zadałem. Lunatykowałaś wśród obudzonych, jak zawsze, gdy chciałaś uciec od spraw zbyt ciężkich jak na twój gust. Uciekałaś od wspomnień, uparcie za tobą podążających, jednak nigdy nie umiałaś pozbyć się ich raz na zawsze. Przez moją złośliwość, mówisz? Nie jestem okrutny. Brak uczuć okazywanych komu innemu to nie okrucieństwo. Nadinterpretujesz wszystko, co dotyczy ciebie samej. Nie nudzisz się tym? Pogrążaniem się we własnej beznadziejności i zawiłości, cierpieniem, zżeraniem się od środka?
Wciąż milczę, nie patrząc na ciebie. Niewidzialne wzory narysowane na ścianie powoli znajdują odzwierciedlenie w mojej głowie, widzę je wyraźniej niż wszystko inne. Pewnie wyraźniej niż ciebie, gdybym spojrzał. Mówisz coś chyba. Nie dociera do mnie rzeczywistość, na moment stajemy się podobni do siebie; ja też żyję we własnym imaginacji świecie. Może miałaś rację, ja też mam marzenia? Nie są takie same jak innych. Bardziej proste, jasne, a zarazem strasznie ciemne. Bolą, umieszczone w nieodpowiedniej głowie. Są tylko i wyłącznie moje, ukryte starannie przed światem, bezpieczne pod rudym włosiem. Lecz ty je znasz: patrzysz na mnie z wyrzutem i mówisz, że okłamałem cię kolejny raz. Nakarmiłem stertą bajek, które później odbijały ci się przez wieki, zamydliły oczy i zniekształciły światopogląd. To przeze mnie chcesz skoczyć? Nie. Może jesteś zmęczona?
Idź spać. Z dala ode mnie, w pierzynie bezpieczeństwa, gdzie nie będą męczyły cię nocne majaki. Odprowadzę cię tam, choć pewnie nie dotknę nawet, zapewne odskoczysz jak poparzona. Uniosłem jedną brew do góry. Delikatny głos, pewnie twój, przebił się przez dźwiękoszczelną powłokę myśli, którą na chwilę się okryłem. Upuszczony na ziemię papieros zgasł, tuż obok mojego buta. Uniosłem wzrok. To do mnie mówisz?
... tańczyć. Chcesz tańczyć. Znam nuty, jednak nie mam przy sobie żadnego instrumentu. Nie chcesz słyszeć, jak śpiewam. Ostrymi brzytwami zionącymi ze strun głosowych pokaleczyłbym twą wrażliwą skórę.
- Od urodzenia serce wybija Ci rytm. - pewnie w tym momencie przyspieszony. Przymykasz oczy, odpływasz powoli w zimno. - Zatańcz prowadzona nim, Księżniczko. - kucam przy tobie, zsuwam z ramion okrycie, z szyi szal. Znów sobie przeczę. Nie powinienem się o ciebie troszczyć, skoro mnie odrzucasz, skoro sam odrzuciłem ciebie. Jednak nie chcę być zabójcą, w dosłownym tego słowa znaczeniu - mogłem zabić twe marzenia, zranić duszę, jednak twe ciało chcę oszczędzić.
Uważam, by cię nie obudzić. Wyglądasz łagodnie, gdy przysypiasz, utulona chłodem. Nakrywam cię kurtką, owijam szyję wełną. Wciąż są ciepłe, noszą kawałki mnie.. wiem, obrzydliwe. Musisz wytrzymać, nim w pomieszczeniu zrzucisz to w gniewnie i odbiegniesz znów, byśmy mogli to zacząć wszystko od nowa. Znów rozbiję napełniony kielich.
Raphael
Raphael
~ * ~


Powrót do góry Go down

Latarnia z widokiem na morze Empty Re: Latarnia z widokiem na morze

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 :: Tromsø :: Obrzeza :: Góry

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach