Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Pieleszarnia

+4
Cornelia
Benjamin
Shaque
Ianelle
8 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pieleszarnia Empty Pieleszarnia

Pisanie by Ianelle Nie Lis 13, 2011 9:42 pm

Pieleszarnia Attic+heavenly+naps

Takie właśnie składowisko poduszek, kołder, koców i poszewek, oczywiście zaaranżowane przez młodzież. Wygodne miejsce i rzadko się tu sekszą wbrew pozorom, bo wszyscy znają sexroom, a tego nie.


Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Pieleszarnia Empty Re: Pieleszarnia

Pisanie by Ianelle Nie Lis 13, 2011 10:16 pm

/z uuuaaa/


Minęło trochę czasu i sytuacja w mojej głowie jak i w Rezydencji zdołała się wyklarować. Prawdziwie dramatyczny był tylko pierwszy tydzień. Zaraz po rozmowie z Shaquem musiałam przerzucić szkołę do góry nogami by w końcu znaleźć tego całego Merkurego. Miałam wtedy nadzieję, że na jego widok ogarną mnie jakieś uczucia, podobne do tych, które miałam widząc mego przyjaciela, lecz nic takiego się nie stało. Twarz Eddiego była mi znana, bo widziałam go niejednokrotnie w rezydencji, jednak nie było żadnego huraganu, żadnego gromu, nic. Patrzyłam tylko na niego skonsternowana, a on na mnie, z bólem i dziwnie. Prosiłam, żeby ze mną porozmawiał, skoro on ma coś wiedzieć, ba, wiedzieć najwięcej. Ale się nie doprosiłam. Zamiast mnie oświecić, zbył mnie słabymi tłumaczeniami, jakoby dla mojego bezpieczeństwa nie mógł mi nic mówić, zanim nie skonsultuje się ze Starszymi. A potem? Potem przez bity tydzień ani on, ani Starsi, ani Shaque, ani nikt nie chciał mi nic powiedzieć. Byłam wściekła, zagubiona i zostawiona z tym wszystkim SAMA! Lykke zniknęła, Lelia miała swoje problemy, Mikaela również milczała, chociaż byłam pewna, że wie jak zwykle dużo. Cook w ogóle zniknął, a całe mnóstwo obcych mi osób również patrzyło na mnie jak na obiekt w zoo. I czułam się z tym naprawdę paskudnie.
Więc trochę żeby ich ukarać, ale najbardziej żeby zwrócić na siebie uwagę, zesłałam na wszystkich dookoła takie sny, jakich by nigdy nie chcieli mieć. Jako prawie jedyna chodziłam wypoczęta po Rezydencji, podczas gdy wszyscy zdradzali objawy ciężkich nocy. Niełatwo odpocząć, gdy co godzinę budzisz się z wrzaskiem, uciekając przed swymi największymi strachami.
W końcu Starsi łaskawie raczyli się ze mną spotkać ale nawet wtedy, zamiast od razu przejąc do właściwego tematu, zaczęli od wypytania mnie, kiedy moja moc ewoluowała i od kiedy potrafię zsyłać sny, samej śniąc bardzo głęboko. Chyba tylko ogromna chęć dowiedzenia się w końcu o co w tym wszystkim chodzi, zmusiła mnie do grzecznej odpowiedzi, iż umiem tak już od paru miesięcy i nauczyłam się tego przypadkiem, a potem zwyczajnie to trenowałam. Cała rozmowa przebiegła więc tak, (w towarzystwie Merkurego, pragnę zaznaczyć ), że najpierw zostałam odpytana ze swoich wspomnień. A gdy mówiłam, dużo było "ochów" z ich, a zwłaszcza z jego strony. W końcu przedstawiono mi ich wersję ostatnich miesięcy. Jakby nie patrzeć, trochę się ze sobą nie zgadzały, zaś punktem, od którego to wszystko się zaczęło, było moje nieuważne przejście do świata obok, gdy Gabriel wzmocnił moją moc. Od tamtego dnia, moje i ich wspomnienia różniły się jak wół od żyrafy.
Wniosek z tego wyciągnąć można było jeden i nie wymagał on zdolności Sherlocka Holmesa - przeskoczyło mi się do wymiaru obok, kiedy wracałam do swojego ciała. Zaś cała ta zamiana w dziecko, w jakiś sposób, wróciła mnie tu. I u mnie wszystko potoczyło się inaczej.
Ten chłopak, którego miałam być żoną, nie wyglądał na zachwyconego. Prawdę powiedziawszy, serce mi drżało, gdy widziałam jak strasznie cierpi. Był przystojny i miał w sobie coś bardzo uroczego. Im dłużej na niego patrzyłam, tym w sumie mogłam zrozumieć mnie stąd. Był słodki i dobrze się nadawał na pocieszenie. A jeśli jeszcze potem okazywał taką miłość... Ale mimo tego jego moja historia mnie przerażała. Zdecydowanie nie chciałam być jego żoną, a już sama idea wpadki i dziecka... brrrr. To nie były moje wspomnienia. I on to chyba zrozumiał. W każdym razie oświadczył, że całą sprawę załatwi i odkręci. Żebym się nie przejmowała. Że jeśli zechcę, możemy się zaprzyjaźnić ale że w żaden sposób mnie nie będzie naciskał. I dobrze, że tak powiedział, bo prawdę powiedziawszy przez to wszystko... nie miałam póki co zbliżać się do niego.
Tygodnie mijały, a ja szybko wdrożyłam się w normalne życie Rezydencji. Odkąd ludzie przestali mieć koszmary, chyba się ogarnęli, że już po wszystkim. Dowiedziałam się gdzie Cook, że Yves ma dziecko z Dimitrim, że jest mnóstwo nowych osób, że dzika i puszczalska Ronja znalazła sobie faceta, że obiekt moich westchnień James ma uroczą psinkę, że Shaque od naprawdę dawna odstawia się do Yvki....
Shaque. Po tej naszej pierwszej rozmowie byłam na niego wściekła i jemu również posłałam bardzo niefajne koszmary. Jednak nie byłam okrutna, tak jak mogłabym być i nie było to nic związanego z żadną dziewczyną, którą tak nieszczęśliwie kocha, że żyć nie może. Potem, w rewanżu, bo było mi okropnie głupio, zesłałam mu sny jak najcudowniejsze. I może z tego powodu, albo z poczucia winy, po tej naszej pierwszej konwersacji, Shaque przyszedł kiedyś do mnie, zabrał mnie na spacer i uśmiechał się do mnie długo. A potem było już tylko lepiej.
Dziś dzień był szary i deszczowy, w moim pokoju odbywało się kółko samokształcenia, a ja nauki miałam powyżej uszu. Moje zajęcia skończyły się szybko, więc zabrałam ze sobą książkę, telefon, colę i czipsy, po czym wybyłam na samą górę do miejsca, które odkryliśmy z Shaquem podczas jednego z naszych spacerów. Gdy minęła już dobra godzina, a Gandalf sprowadził pomoc do Helmowego Jaru (tak, dalej uwielbiałam Władcę Pierścieni), sięgnęłam po telefon i wyklikałam szybko smsa do mojego ulubionego Indianina.
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Pieleszarnia Empty Re: Pieleszarnia

Pisanie by Shaque Pon Lis 14, 2011 5:38 pm

Niesamowicie ciężko było mi się dziś obudzić. Znowu te sny. Nie wiem czy Ian ciągle macza w nich palce, czy już po prostu takie są, odzwierciedlając mój, co raz lepszy, stan ducha. Bo szczerze mówię, mijają tygodnie, a ja czuję się całkiem nieźle. Yves nie zniknęła z mojego życia tak do końca, dalej o niej myślę, ale rzadko o niej śnię, rzadko widzę ją przed sobą. Nie kocham jej ani mniej, ani bardziej, tęsknię za nią tak samo, ale mimo to bez niej jest mi jakoś znośnie. To tak jak w trakcie burzy pojawia się tęcza. Burza z tęczą wygląda znacznie przyjaźniej. Chociaż ciągle jest ciemno, ciągle grzmi i błyska, to ta tęcza gdzieś tam jest i rozświetla mrok. I właściwie burza burzą, a ty i tak chcesz patrzeć tylko na tęczę. A ja miałem swoją tęczę, która rozświetlała mój mrok. I myslę, że ja też trochę jej pomogłem z jej mrokiem. Bo przez ostatni czas byłem dla niej zawsze kiedy tego potrzebowała i widziałem jak zaczyna się zbierać do kupy. Co prawda nie przypisuję sobie zbyt wielu zasług, bo tu chyba głownie czas robi swoje, ale polubiłem fakt, ze przez to wszystko Ian i ja spędzaliśmy ze sobą więcej czasu niż chyba kiedykolwiek wcześniej. Była taka ciepła, jasna, kolorowa. Wywoływała uśmiech. Normalnie tęcza.
Długo lezałem w łożku, zanim postanowiłem wstać. Ubrałem się, a w ramach śniadania nalałem sobie szklankę wody, z mojej lodowki, w której nadal jest tylko woda i wódka. Nie wysnuwajcie złych wniosków, wcale nie piję Bóg wie ile. To po prostu tam lezy. Wypiłem wodę, zapaliłem papierosa i proszę, śniadanie miałem prawie za sobą. Siedziałem w oknie, wydmuchując kolejne kłębki szarego dymu. Skończyłem jednego papierosa i chwilę wahałem się nad drugim. Skad to wahanie? Z drugim zawsze przychodzi Yv. Nie mam pojęcia skad to się bierze. Zapalam drugiego i znowu czuję ją gdzieś we mnie. No cóż. Nie tym razem. Schowałem paczkę do kieszeni i dokładnie w tym momencie zapikał mój telefon.
Kilka minut później byłem już na poddaszu.
-Co jest?-rzuciłem, sięgając po poduszkę i zaraz położyłem się pod oknem. No przecież dopiero co wstałem, a ja nie mam tak, ze prysznic mnie budzi, niestety. Ani prysznic, ani woda, ani papieros. Czas mnie budzi i ludzie mnie budzą.
-Śniłaś mi się.-rzuciłem, spoglądając na nią z uśmiechem. To był całkiem miły sen.
Shaque
Shaque
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pieleszarnia Empty Re: Pieleszarnia

Pisanie by Ianelle Pon Lis 14, 2011 10:02 pm

Uśmiech sam przywędrował na moje usta, kiedy zobaczyłam go wchodzącego do mojej ulubionej kryjówki, którą dzieliłam z nim z ogromną przyjemnością. Jak zwykle obserwowałam jego ruchy z mieszaniną fascynacji, uwielbienia i tej mojej niepokornej, niedającej się w żaden sposób przepędzić, radości. Z resztą, szczęście buchało we mnie silniej za każdym razem gdy go widziałam i uwielbiałam ten stan. To rozkoszne, pół rzeczywiste ciepło, które czułam, kiedy był przy mnie. Mogłabym się z nim nie rozstawać. Znaczy z ciepłem. I Shaqueim też.
-O, to miłe. - skomentowałam jego słowa. Rzeczywiście zrobiło mi się przyjemnie, bo tym razem to zupełnie nie była moja sprawka. Akurat dzisiejszej nocy snu zaznałam mało, za to owocowego wina dużo i moich ukochanych, waniliowych papierosów, które już na szczęście dotarły do mnie z Francji, jeszcze więcej. Ogólnie noc mogłam zaliczy do bardzo udanych, Leili nie było, były za to moje ulubione piosenki, wielokrotne przebieranie, mierzenie tych nowych par okularów i ciuchów nowych i sukienek nowych i rękawiczek nowych. A do tego również wypróbowywanie fryzur, jakie teraz mogłam stworzyć z moich długich kłaków. Zabawne - ja w takiej fryzurze! Cóż, do mamuśki na pewno pasowała. Ale ja przecież ciążę miałam już za sobą. Albo przed. Albo obok, tak najpewniej. Bo skoro tu byłam ja bez ciąży... To nieźle się musieli zdziwić w tamtej drugiej rzeczywistości, ouhh jea.
-Mi się dzisiaj nic nie śniło bo nie spałam. Znaczy tylko godzinę. No dobra, może dwie. - mrugnęłam do niego i lekko przewróciłam oczami. No bo oj tam oj, nie czepiajmy się szczegółów. Nawet jeśli to były godziny cztery, to to było zdecydowanie za mało. A ja miałam słabą odporność na brak snu i po tylko czterech godzinach snu czułam się jak zwykły człowiek po jednej. Albo po dwóch.
-Ale za mało w każdym razie. - dodałam, odkładając definitywnie książkę i telefon na bok. Przysunęłam się do niego, trąciłam go noskiem, tak bardzo słodko i przyjaźnie, a przy okazji głębiej zaciągnęłam się jego zapachem, który działał na mnie jak najsilniejszy narkotyk i afrodyzjak zarazem. Bogowie! Mogłabym już nic więcej w życiu nie robić, tylko tak leżeć blisko niego i go wąchać. No, może leżeć jeszcze troszkę bliżej... Może tak z jego ręką wokół mojej talii. Może z oczami wpatrzonymi w jego oczy. Może z ustami na jego ustach. Ale ogólnie już i tak było dobrze.
-A jak Ci się śniłam? - zapytała, już teraz takim mruczącym głosem małego kotka, bo zrobiło mi się naprawdę przyjemnie, gdy jego zapach był tak blisko i wszędzie i gdy delikatnie pocałowałam jego ramię.
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Pieleszarnia Empty Re: Pieleszarnia

Pisanie by Shaque Czw Lis 17, 2011 12:50 pm

Wyciągnąłem rękę, tak, zeby moje ramię zastępowało jej poduszkę i tym samym objąłem ją lekko. Moze nawet siłą rzeczy odrobinę przysunąłem ku sobie. Tak było dobrze. Naturalnie. I po raz kolejny zauwazyłem jak bardzo pasowała do miejsca przy moim boku.
-Jak, jak..-westchnąłem, przewracajac oczyma.
-To prywatna sprawa Nel.-rzuciłem z szelmowskim uśmiechem. Tak naprawdę śniło mi się, ze była obok i coś budowaliśmy, ona podawała mi gwoździe, a ja z uporem wbijałem je w kolejne deski, co chwilę słysząc od niej, ze robię to źle. Nic niemoralnego. Nic ciekawego, ale nie chciałem hamować jej wyobraźni.
Moje palce dosięgały końcówek jej włosów, więc smiało raczyłem się ich dotykiem. Ciężko mi sobie przypomnieć kiedy z Yv było mi tak dobrze, tak spokojnie. Kiedy zauważasz takie rzeczy.. to mocno miesza ci w głowie. Nagle mozesz zdać sobie sprawę, ze wcale nie chcesz tego, co wydawało ci się, ze chciałeś najbardziej. Na tą chwilę nie wiedziałem do końca czego chcę. Wiedziałem, ze Ianelle była mi bardzo bliska. Wiedziałem, że uwielbiałem chwile spędzane z nią, bo choćby miały polegać tylko na leżeniu obok niej i wsłuchiwaniu się w jej oddech, to ciągle były najprzyjemniejszymi chwilami mojego dnia. Przy niej świat zaczynał krążyć inaczej. Albo w ogóle przestawał krążyć. Możliwe, ze stawał w miejscu i pozwalał mi czerpać z jej ciepła, z jej dobra tyle ile chciałem. Zerknąłem na nią i uśmiechnąłem się bezwiednie. Była taka piękna z tym rezolutnym spojrzeniem i rozrzuconymi w okół głowy włosami. Taka, że nie można było się do niej nie uśmiechnąć. I czułem, ze nawet serce, te które mocno biło w mojej klatce piersiowej, uśmiecha się do niej. Nie tylko umysł.
-Chcę wiedzieć o czym teraz myślisz.-powiedziałem, nie gubiąc jej spojrzenia nawet na sekundę.
Shaque
Shaque
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pieleszarnia Empty Re: Pieleszarnia

Pisanie by Ianelle Pon Lis 21, 2011 1:14 pm

Oczywiście! Ach, byłam przekonana, że mówił mi takie rzeczy specjalnie. Przecież wiedział, że nie będę umiała powstrzymać głupiego chichotu, który cisnął mi się na usta. I nie umiałam. Cichy, niemądry śmiech wyrwał się spomiędzy moich warg, a ja drgnęłam próbując go zdusić poprzez mocniejsze wtulenie nosa w jego ramię. Jakie to wszystko było nieudane i to z jego winy!
Przecież ja nawet nie pomyślałabym o tym, że mogłabym śnic mu się w taki nie wiadomo jaki sposób, ale już sama aluzja wymuszała u mnie chichot. Jakbym miała lat piętnaście, no naprawdę!
-Wcale nie prywatna, skoro śniłam ci się ja! - odparłam, podnosząc głowę i opierając dłonie na jego piersi. Wciąż jednak czułam jego rękę obejmującą mnie w talii i było mi z tym cudownie dobrze. Ale to ja, ja musiałam tu pokazać kto jest górą, zupełnie jak robiła to Nala wobec Simby.
Jego następne oświadczenie, czy też może prośba, bo nie wiedziałam jak to odebrać, zbiło mnie z pantałyku. Wpierw lekko uniosłam brwi, lecz po chwili uśmiechnęłam się i pokręciłam głową.
-To prywatna sprawa, Shaaaque. - odpowiedziałam, parodiując nawet ton głosu jakim on chwilę wcześniej wypowiedział podobne zdanie. Mrugnęłam do niego i znów zaśmiałam się cicho. Wcale nie myślałam o niczym takim. W ogóle trudno powiedzieć, żebym myślała o czymkolwiek. Ja bardziej... cieszyłam się chwilą. Mój mózg był bardzo zmęczony po nieprzespanej nocy i domagał się raczej odpoczynku, niż ciężkiej pracy w postaci procesów myślowych.
-Ale jeśli naprawdę chciałbyś się dowiedzieć... - zaczęłam cicho, patrząc mu w oczy i przysuwając się bliżej do niego. -... musiałbyś zasnąć teraz razem ze mną. - dokończyłam, będąc już tak blisko niego, że tylko jeden, niewielki ruch dzielił nas od słodkiego pocałunku. Ale ja tego ruchu na pewno nie wykonam, co to to nie. Będę tak tylko patrzeć w jego oczy i zachwycać się ciepłem jego ciała i smakiem jego oddechu. I czekać jeszcze chwilę, dając jemu szansę, na podjęcie dobrej decyzji.
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Pieleszarnia Empty Re: Pieleszarnia

Pisanie by Shaque Pon Lis 21, 2011 8:56 pm

Gdybym miał postawić kasę na to jaka będzie jej reakcja, to teraz nieźle bym się wzbogacił. Zawsze zaczynała chichotać przy takich moich niejednoznacznych aluzjach, a ja zawsze wtedy zaczynałem śmiać się z niej. Ale nie tak wrednie, to z czystej sympatii. Teraz było tak samo, zaśmiałem się krótko, patrząc, jak próbuję się ukryć, czy coś w tym stylu. Nie wiem co próbowała, ale błądziła gdzieś przy moim ramieniu. Jak piętnastolatka. Chwilami to całkiem urocze, w tej chwili to było urocze. A później było tylko lepiej. To przemiłe uczucie czuć ją co raz blizej siebie. Znikająca przestrzeń między nami była niesamowicie kojąca. A kiedy była już na tyle blisko, ze wydawać by się mogło, ze nic już nie mogło nas zatrzymać, ja nie zrobiłem niczego. Nawet nie drgnąłem. Napawałem się chwilą, chłonąłem ją całą, rozkoszując się jej bliskoscią, spojrzeniem, oddechem. Dałem sobie na to kilka sekund, a potem odsunąłem się z westchnięciem. I nawet jeżeli teraz ją zawiodłem, wiedziałem, ze jeszcze to naprawię. Nawet nie bedziemy musieli długo na to czekać. Śmieszne, że nie wykorzystałem tak przychylnej sytuacji, szczegolnie, kiedy weźmie się pod uwagę, że ostatnio myśl o smaku jej ust przeplata się przez mysli o wszystkim innym, o niemal każdej porze dnia, a nawet nocy. Gdyby ktoś zapytał dlaczego niczego nie zrobiłem to chyba nawet nie wiedzialbym jak odpowiedzieć.
Jakby nie patrzeć dostałem teraz drugą szansę. W końcu miałem okazję postąpić tak jak powinienem. Dać nam szanse, dać sobie szanse. Kurewsko tego chciałem. Nie brałem nawet pod uwagę, ze mógłbym pozwolić jej znowu uciec.
-Nie muszę wiedzieć.-odpowiedziałem, uśmiechając się do jej oczu, a dłonią, bez pośpiechu, wodziłem po jej talii.
-Nel, ale jeżeli chcesz się przespać to śmiało. A ja po prostu z tobą posiedzę. Mi to nie przeszkadza.-zapewniłem. Chciałem dla niej jak najlepiej, chociaż nie dałbym sobie reki uciąć (szczególnie prawej), że tak łatwo pozwolę jej zasnąc.
Shaque
Shaque
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pieleszarnia Empty Re: Pieleszarnia

Pisanie by Ianelle Sob Lis 26, 2011 6:01 pm

Wywróciłam oczami tak, jak to tylko ja potrafię, bo kiedy to robię, wirujące w moich oczach kolory sprawiają, że wyglądam jakbym oszalała ze szczęścia. Przy czym bardziej oszalała, niż ze szczęścia, bo miny robię różne. Teraz jednak wciąż się uśmiechałam, chociaż Shaque odmówił mi swoich ust, na które czekałam. No i dlaczego? No i po co, mój ukochany Indianinie? Och, gdybym go tak dobrze nie znała, to może pomyślałabym, że rzeczywiście nie chciał. Ale ja go znałam. Oglądałam jego sny co noc, bezczelnie właziłam mu do głowy i znałam jego pragnienia. Ludzie śnią, nawet kiedy wydaje im się, że przed oczami mają tylko pustkę, wiedzieliście o tym? Marzą o tym, czego pragną najbardziej, zdradzają się ze wszystkimi swymi sekretami, choć prawie nikt nie może tego zobaczyć. Z resztą, w ich umysłach jest wszystko i wszystko to pragnie pokazać się w śnie. Wspomnienia i myśli tylko czekają, żebym to właśnie je wybrała i wplotła w sny, jakie tworzę.
Czego najwięcej jest w głowie Shaque'a? Chyba kogo... Tak, on wciąż śni i marzy o Yves, pragnie jej, a przede wszystkim rozpaczliwie za nią tęskni. Ale mnie też tam trochę jest, choć mogłoby być dużo więcej, gdybym zechciała.
Zamrugałam, zdając sobie sprawę jak daleko pomknęły rozważania mojej skrajnie przemęczonej głowy. Powinnam się czuć urażona jego niechęcią albo zachwycona delikatnością, a nie rozwodzić się nad tym, o czym śni bądź nie.
-Nie to nie. - wzruszyłam ramionami, niby zupełnie obojętnie, jakby rzeczywiście nie robiło mi to różnicy. Ale mój blednący uśmiech zdradził, że wcale nie było mi z tym dobrze. W końcu zaoferowałam mu wstęp do swoich myśli, wspomnień, co wymagało wielkiego zaufania i... W każdym razie nie chciał. Och, zabolało. Ale czy Ianelle Amavent będzie z tego powodu cierpieć? Tak, ale cichooo.
-Taak, zostań ze mną... - poprosiłam, opierając głowę w tym cudownym zagłębieniu pomiędzy jego barkiem, a torsem, tam, gdzie pasowała idealnie. Przytuliłam się do niego i zamknęłam oczy, choć wcale nie zamierzałam zasnąć. Oddychałam jednak spokojnie, smakowałam jego zapach i cieszyłam się ciepłem.
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Pieleszarnia Empty Re: Pieleszarnia

Pisanie by Shaque Sob Lis 26, 2011 6:52 pm

I w jednej chwili przestała się uśmiechać w taki sposób jak kilka sekund temu. Oto do czego doprowadzam kobietę, na której niewątpliwie mi zależy. Nie chciałem, zeby była smutna więc uśmiechnąłem się bardziej, licząc na to, ze trochę mojego uśmiechu udzieli się jej.
To nie było tak, że gardziłem jej snami. Ja po prostu wolałem rzeczywistość i jesli miałem okazję, to wolałem czerpać z tego, ze jest obok mnie, na jawie. Bo nawet jeśli w śnie mielibyśmy zbliżyć się do siebie o wiele bardziej, to to ciągle byłby sen. Tylko sen, po którym nic nie zostanie, kiedy się obudzimy. To co będzie się działo tu i teraz zostanie. Zostanie na dziś, na jutro, i zostanie tez w snach.
-Nigdzie się nie wybieram-zapewniłem, głaszcząc jej włosy.
Zamknęła oczy, a ja ciągle się w nią wpatrywałem. Musiało minąc kilka długich sekund zanim zdecydowałem się drgnąć i pocałować jej policzek, a potem kącik jej ust i idąc za ciosem, w końcu natrafiłem swoimi ustami na jej usta. Miękkie, delikatne jak nic innego i najsłodsze. W tym momencie porządnie pożałowałem, ze nie zrobiłem tego wcześniej. Nawet te parę minut wcześniej.
Powoli rozchyliłem wargi, zeby wziąć nimi w objęcia jej dolną wargę, i powoli z delikatnego i badawczego całusa zrobił się czule namiętny pocałunek.
Czy naprawdę jakikolwiek sen byłby lepszy od tego co mieliśmy tu i teraz? Nie sądzę. Moja dłoń spoczęła na jej karku, a usta co raz śmielej smakowały jej ust. Była tak blisko, ze niemal czułem bicie jej serca. Piękna sprawa. Kurewsko piękna.
Shaque
Shaque
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pieleszarnia Empty Re: Pieleszarnia

Pisanie by Ianelle Sob Lis 26, 2011 7:40 pm

Kocham, uwielbiam, gdy On dotyka moich włosów. Co prawda wciąż nie mogę się przyzwyczaić do ich długości oraz do tego, że trzeba je codziennie rano czesać przez prawie pół godziny i ronić przy tym łzy, bo boli jak cholera ale... Ale kocham, kiedy Shaque je głaszcze, bawi się nimi, plącze je, cokolwiek z nimi robi! Dlatego właśnie, zamiast leżeć cichutko, westchnęłam i uśmiechnęłam się szeroko, radośnie, szczęśliwie jak to ja. Zmartwienie niedoszłym pocałunkiem właśnie zniknęło niczym bańka mydlana. Swoją drogą, pamięta ktoś, że one też są kolorowe? Są. Ciekawy zbieg okoliczności, prawda?
Gdy poczułam jego pierwszego całusa, zachichotałam, tak cudownie miękkie i delikatnie łaskoczące były jego usta. Drgnęłam, uśmiechając się szeroko. Uśmiech, uśmiech, uśmiech to byłam cała ja. Milion różnych uśmiechów na każdą okazję. Tyle że moje wcale nie były ponumerowane, jak te należące do Venus. Ja nad moimi nie miałam najmniejszej kontroli. Ba, to one rządziły mną i to twardą ręką. Zawsze, czy chciałam czy nie, choćby i sytuacja była nieodpowiednia, panoszyły się na mojej twarzy wedle własnego uznania.
Jednak już po chwili mój oddech przestał byś spokojny, a moje serce pogalopowało niczym Magic Boy, mój ukochany wierzchowiec, na crossie po długim odpoczynku. Wreszcie poczułam słodki smak Shaque'a nie tylko w śnie ale i naprawdę. Chociaż muszę się przyznać, że dla mnie sny były równie rzeczywiste i wyraźne jak realny świat...
Teraz jednak zdecydowanie nie miałam możliwości myśleć o czymkolwiek. Słodycz jego warg pochłonęła mnie zupełnie. Mój język sam z siebie oddał namiętny pocałunek, ciało odruchowo obróciło się, tak że teraz leżałam na boku, wtulona w niego całą sobą, obejmując jego szyję jedną ręką, a drugą opierając na jego torsie. Coś pomiędzy westchnieniem a jękiem, uciekło mi niespodziewanie spomiędzy warg, taką niesamowitą przyjemnością był kontakt z nim.
-Shaque... - szepnęłam, gdy na sekundę ledwie oderwaliśmy się od siebie w poszukiwaniu oddechu. Kręciło mi się w głowie w zupełnie przyjemny sposób, a wzrok miałam zamglony i rozmarzony. -...jednak zajrzałeś w moje myśli... - dokończyłam, spoglądając mu w oczy i uśmiechając się.
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Pieleszarnia Empty Re: Pieleszarnia

Pisanie by Shaque Sob Lis 26, 2011 8:20 pm

Czułem się teraz jak na jakimś pieprzonym rozdrożu. A przez to byłem kompletnie sfrustrowany. Byłem przekonany o tym, że teraz jest dobrze. Jest dokładnie tak jak powinno być dawno. Byłem szcześliwy przy Ianelle, ona prawdopodobnie była szczęśliwa przy mnie. Mogłem patrzeć w jej oczy bez przerwy, a jak się teraz okazało, mogłem tez bez przerwy smakować jej usta. Mogłem, chciałem. Więc skad, do chuja, to wahanie? Wiedziałem, że nie zostawiłbym jej tu i teraz choćby nie wiem co. Choćby w drzwiach stanęła Yves. Nie zorbiłbym tego. Zostałbym z Nel i byłoby nam cudownie, jestem pewny. Znowu pochyliłem się do jej ust. Całowałem ją długo, wplatajac palce w jej włosy, rozkoszując się jej obecnością, ale to uczucie nie znikało. To rozdroże ciągle było, i chociaż szedłem w wybranym przez siebie kierunku, to ciągle widziałem jeszcze drugą drogę.
Oczywiscie nie było opcji, żeby poznała te myśli, bo przecież nie chodziło o to, że nie jestem pewny jej. Jej byłem pewny, nie byłem tylko przekonany czy na pewno chcę zapomnieć o Yves. Czułem się teraz jak popierdolony. Jak ostatni palant, który mimo wszystko zostawia sobie otwarte jeszcze jedne drzwi.
Przez ten natłok myśli musiałem odsunąc się na chwilę, gwałtownie przerywajac pocałunek.
-Jesteś..-zacząłem, patrząc na nią tęsknie. O dziwo cięzko mi było się wysłowić w tym momencie. Położyłem głowę na poduszce tuż obok niej, patrzyłem na te rozmarzone oczęta i uśmiechałem się nieznacznie.-.. myslę, że jesteś najlpeszym co mogło mi się przydarzyć.-rzuciłem, przesuwając dłoń po jej ramieniu.
Shaque
Shaque
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pieleszarnia Empty Re: Pieleszarnia

Pisanie by Ianelle Sob Lis 26, 2011 9:54 pm

Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy, słysząc jego odpowiedź. Przytuliłam się do niego mocniej i tak trwałam, nie musząc już nic mówić.
Było mi dobrze i byłam nieziemsko szczęśliwa. Jego słowa zrozumiałam jednoznacznie i to one napełniały mnie taką radością. Czyżby wreszcie, czyżby jednak moje marzenie miało się spełnić...? Shaque... mój? Od dawna nie śniłam o niczym innym, ani w tym, ani w tamtym wymiarze. A teraz jego zapach otaczał mnie całą, silne ramiona przytulały najprzyjemniej na świecie. Aż nie potrafiłam sobie z tym wszystkim poradzić zwłaszcza, że mój wymęczony brakiem snu umysł domagał się odpoczynku. Było mi tak rozkosznie, tak dobrze i bezpiecznie...! Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam odpływać. Po prostu zasnęłam, z uśmiechem na ustach, wtulona w niego całą sobą, ufna i tak bardzo zakochana...
Ianelle
Ianelle
friendship is magic


Powrót do góry Go down

Pieleszarnia Empty Re: Pieleszarnia

Pisanie by Benjamin Pią Gru 16, 2011 9:26 pm

spał czy coś takiego


Nie mogłem przestać o tym myśleć. Nie potrafiłem już tak dłużej żyć i udawać, że zupełnie nic mnie nie obchodzi. Już nawet nie miałem siły na wyciągnięcie ręki w kierunku paczki papierosów i tłumaczyłem to sobie tak, że za dużo już dymu w pokoju. W rzeczywistości powoli staczałem się na dno, a o mojej klęsce zadecydowała jedna wiadomość. Prosiłem ją o spotkanie. Jaki ja jestem żałosny i beznadziejny! Dramatycznie westchnąłem wypuszczając z ust kłębek dymu o drażniącym waniliowym zapachu. Czasami zastanawiałem się czy jest jakikolwiek sens w naszej znajomości? Ona jest zupełnie z innego świata, wierzy w te wszystkie jednorożce i dobro na świecie, a ja już nieraz przekonałem się, że to wszystko to jest tylko jedno wielkie kłamstwo. Leżąc wieczorami w pokoju myślałem, że już mam na wszystko wyjebane, że na nią też, ale kiedy tylko widziałem te duże zielone oczy gdzieś na korytarzu wszystkie postanowienia traciły swoją ważność. Felix mnie przecież zabije, wszyscy mnie zabiją, Penelopa wydłubie mi oczy, a Cook jak wróci to mnie dobije. Obiecywałem, ale cóż mogę teraz poradzić? Za bardzo ją polubiłem. Mógłbym być dla niej kimś bliskim, ale ja jestem Benjamin Thompson i nie potrafię kochać, tak mówiłem. Wolałbym przy tym pozostać. Po cholerę się z nią umówiłem?
Idąc po korytarzu poczułem się trochę lepiej. Wmawiałem sobie, że wszystko jest w jak najlepszym porządku choć wcale tak nie jest. Powinienem teraz być na imprezie, a nie z wymalowaną twarzą i włosami spacerować po Rezydencji w poszukiwaniu Leili. Nawet nie zwracałem uwagi na ludzi dookoła którzy patrzyli na mnie jak na największego debila. Chciałem ją wziąć i pokazać jej, że można się bawić, może akurat tym razem się przekona. Nacisnąłem klamkę i pchnąłem drewniane drzwi. Pokój wypełniony poduszkami sprawił, że na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Pamiętam jak przyszedłem tutaj z tamtą słodką rudą. Pióra latały absolutnie wszędzie. Później jakoś jej nie widziałem. Chrząknąłem, wyrzucając z głowy te nieczyste myśli bo przecież zaraz miałem spotkać Leilę.
- Dzisiaj idziemy na imprezę. Masz przebranie? - Powiedziałem, śmiejąc się pod nosem na widok jej miny kiedy zobaczyła jak wyglądam. Uścisnąłem ją i niby przypadkiem musnąłem wargami kącik jej ust. Już się zawstydziła. Kurwa, czemu musi być taka zajebiście urocza kiedy się tak rumieni, do chuja? Ja jebie, a mówiłem że Felix to pizda.
Benjamin
Benjamin
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pieleszarnia Empty Re: Pieleszarnia

Pisanie by Cornelia Nie Gru 18, 2011 4:11 pm

To jest wieczór wigilijny, więc Benio może był po prostu ubrany w jakąś ładną stylówę mikołajopodobną????

/////


Ostatnie kilka dni było niczym jazda na rollercoasterze. Właściwie nigdy na tym nie miałam przyjemności jechać, więc mówię tak tylko, bo oglądałam ostatnio film w którym tak ktoś powiedział. Nadrabiam zaległości, ukulturalniam się. Co ciekawe, zauważyłam, że im więcej obejrzę filmów, im częściej czytam książki, tym bardziej rozumiem ten świat. On rządzi się tymi samymi zasadami, jak ten pokazywany w filmach. Zasady są proste, a chociaż z początku niezrozumiałe, teraz pokazują mi pełen obraz świata. W zrozumieniu pomaga mi brat. Odkryłam bowiem, iż w Rezydencji przebywa mój kuzyn. Nie znałam go wcześniej, ale to zrządzenie losu przybliżyło nas do siebie. On oczywiście nie spędza ze mną całej wieczności. Poznał już kolegów, koleżanki. Oni nie rozumieją jakie problemy miał Chris, postrzegają go jako nieźle wystylizowanego buntownika. Dla mnie jest najdroższym bratem, który pomaga mi zrozumieć, ale czasem też chroni mnie przed poznaniem złośliwości tego świata.
W zeszłym roku wigilię spędzałam z rodzicami. Nie znałam swojej mocy, nie wiedziałam nawet, że gdzieś na północy jest takie miasto: Tromso. A teraz żyję tu sama, bez rodziny, bez służących. Poznałam multum ludzi, poznałam Benjamina, brata. To dla mnie tak niesamowite przeżycia, iż czuję się, jakoby to był tylko sen. Z którego obudzę się niedługo, dowiem się, że to tylko złudzenie. Mara, nic więcej.
Mogło by tak być. Ale wtedy żałowałabym najmocniej tego, że tak naprawdę nigdy nie spotkałam Chestera. I Bena. Ben, chociaż nie mogłam powiedzieć, byśmy byli pokrewnymi duszami, sprawiał, że każda spędzona z nim chwila mocno zachowywała się w mojej pamięci. Byłam pewna, że to nie może być normalna znajomość, w końcu na mało kogo reagowałam z takimi uczuciami. Błądziły one otumanione po mej świadomości. Ben.
Zawiązywałam kokardę na prezencie, który wybrałam mu jeszcze przed początkiem Adwentu. W dużym pudełku pomiędzy pierniczkami i ciasteczkami, które sama dla niego upiekłam, leżała lampa. Lampa Batmana, bohatera. Lampa, którą postawi przy łóżku a która zawsze będzie się świeciła, przypominając mu, że trzeba być dobrym człowiekiem i walczyć ze złem. W sklepie zaoferowano mi również bym kupiła małą butelkę mocnego trunku, który w nazwie miał coś z nietoperzami. Kupiłam, bo skoro to święta, a on nie ma sześciu lat, to czemu miałabym mu nie kupić i tego alkoholu? Będzie zadowolony. W pokoju siedziałam przygotowana na to, że przyjdzie. Że mnie znajdzie. Zawsze mnie znajdował, jakby ta lampa już dawno pokazywała mu znaki. Prezent położyłam na stoliku i przejechałam dłońmi po uroczej czerwonej sukieneczce. Była z miękkiego materiału, miała bombkowaty dół i prosty dekolt z przodu. Z tyłu dekolt układał się w serduszko i kończył się kokardą. Była w istocie śliczna. Włosy spiełam dwoma wsuwkami z kryształowymi serduszkami, a na stópkach świeciły się brokatowe pantofelki.
-No dobrze, ale najpierw pozwól, że wręczę Ci prezent!- rozpromieniłam się na jego widok, schyliłam po pudło i wyciągnęłam je w jego stronę. -Wszystkiego Najlepszego z okazji Bożego Narodzenia!
Cornelia
Cornelia
cicha woda


Powrót do góry Go down

Pieleszarnia Empty Re: Pieleszarnia

Pisanie by Benjamin Pią Gru 23, 2011 3:26 pm

To gramy jakby już po przeskoku chociaż go nie było? Okej, mi pasuje bo zanim ja napiszę to będą święta serio.


Ostatnie dni rzeczywiście były niczym jazda na rollercoasterze. Pełne chwil zwątpienia i ciągłych nieporozumień. Każdy był zajęty czymś związanym z Bożym Narodzeniem - wszyscy biegali za prezentami, ubierali choinki, piekli pierniczki, a dzieci śpiewały już kolędy. Nigdy nie miałem nic przeciwko, na samym początku nawet śmieszyło mnie te bieganie po sklepach w celu kupienia czegoś bliskim, ale gdy już wszystko było gotowe poczułem się źle. Brakowało jednego prezentu. Dla Cooka, tego debila który postanowił wyjechać i zostawić nas tutaj samych. Powoli zaczynałem się już przyzwyczajać, ale wtedy przypominało mi się jak rok temu chodziliśmy po Tromso i śmialiśmy się z tych wszystkich świątecznych ozdób, wystaw, ludzi. Dobrze, że chociaż zostali inni i nie zamierzali nigdzie się wynosić.
Rozejrzałem się po pokoju w poszukiwaniu drobnej blondynki, kiedy to usłyszałem jej ciepły głos i otworzyłem oczy ze zdziwienia. Jeszcze nigdy nie widziałem takiej Leili. Zawsze byłem pewien, że jest urocza, ale tylko urocza. A ona okazała się być też piękna i kobieca. Przeklinałem siebie w myślach, że nigdy nie nauczyłem się doskonale ukrywać tego, że coś mi się podoba. Podszedłem do niej i uśmiechnąłem się szeroko. Jaka ona była cudowna w tej czerwonej sukience! Zza pleców wyciągnąłem niezbyt duże pudełko przewiązane złotą wstążką i wręczyłem dziewczynie. Długo zastanawiałem się nad tym, co mógłbym jej dać. Byłem pewien, że to musi być coś co będzie przypominało jej tylko i wyłącznie mnie. I znalazłem. Wśród połyskującego materiału, tuż obok serduszka z napisanymi życzeniami, które sam zrobiłem, leżał naszyjnik. Nie miałem pojęcia, czy jej się spodoba, ale na pewno będzie przypominał mnie. Bo na srebrnym łańcuszku wisiała zawieszka w kształcie nietoperza.
- Wesołych Świąt. - powiedziałem cicho i przyciągnąłem ją delikatnie do siebie by chwilę później uścisnąć ją mocno i cmoknąć w policzek. Nie przejmowałem się już tym, co zrobi mi Felix jak się dowie. Nie przejmowałem się zupełnie niczym. - I pamiętaj, żeby nigdy się nie zmieniać. - dodałem jeszcze i zaśmiałem się pod nosem. Teraz, kiedy już siedzieliśmy wśród poduszek, nie miałem najmniejszej ochoty na jakąkolwiek imprezę. Wystarczała mi ona i tylko ona. Nie mogąc się powstrzymać sięgnąłem po pudło które mi dała i otworzyłem je, ciesząc się niczym mały chłopiec kilka lat temu.
- Cholera, jaki bajer! Dzięki Leila, naprawdę. - Obracałem w dłoniach lampę, ale kiedy dostrzegłem butelkę leżącą między pięknie pachnącymi ciasteczkami, uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. Skąd ona wiedziała czego mi potrzeba? Z każdą minutą cieszyłem się jeszcze bardziej, a uśmiech na mojej buzi powiększał się. Musiałem jej jakoś podziękować. Podsunąłem się bliżej i powoli nachyliłem się muskając wargami jej zaczerwienione usta. - Jesteś kochana. A teraz otwórz swój.


Ostatnio zmieniony przez Benjamin dnia Pią Sty 06, 2012 10:07 pm, w całości zmieniany 1 raz
Benjamin
Benjamin
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pieleszarnia Empty Re: Pieleszarnia

Pisanie by Cornelia Pią Gru 23, 2011 7:23 pm

Starałam się, chciałam dziś tak ładnie wyglądać. Przy wyjściu, gdy patrzyłam w lustro sama nie byłam pewna, czy dobrze wyglądam. Nie miałam na sobie dużego kocopodobnego swetra, na grubych rajstop, ani nawet rozpuszczonych włosów. A za tymi przedmiotami tak mi się przyjemnie chowało. W lustrze widziałam wystrojoną, dorosłą pannę. Nie mnie. Dlatego nie byłam pewna, ale i tak nie miałam czasu na zmiany. Nie chciałam, żeby na mnie czekał. Więc przezwyciężyłam strach, ruszyłam na spotkanie. Ale z każdym kolejnym krokiem, zamiast się stresować, byłam coraz bardziej rozpromieniona. Tylko na chwilę, gdy stanęłam przed nim, opuściły mnie siły. Ale w jego oczach nie zobaczyłam przerażenia. Nawet coś innego, to mi pochlebiało. Odrzuciłam swoje obawy.
Spojrzałam na paczuszkę, którą mi podarował. Z tego całego szczęścia spowodowanego tym, że daję komuś prezent zapomniałam, że ja też mogę coś dostać. Ładnie zapakowane, doceniałam takie detale.
- Dziękuję- powiedziałam, się tak oczywiście trochę rumieniąc, bo nie byłabym mną, gdybym się nie zarumieniła. A zapach jego perfumek i jego osobistego zapachu owionął mnie całą. Założyłam kosmyk włosów za ucho i odsunęłam się. Próbowałam jakoś usiąść w tych poduszkach, by nie pognieść sukienki, ale marnie się to zapowiadało. Szczególnie, że mogłam wybrać: albo odsłaniam całe kolana, albo siadam ładnie. Nie mogłam się garbić, przecież nie tego mnie uczono. Więc chociaż wciąż się czułam przeszczęśliwa z tego wieczoru, to i tak teraz nadszedł moment niezręczny dla mnie, gdy zwrócona do niego przodem, musiałam świecić kolanami.. matka by mnie zabiła!
Za to dopiero by mnie zabiła. Kiedy się odsuwał znów spojrzałam za nim zdezorjętowana, jakby ktoś rzucił na mnie zaklęcie. On na mnie je rzucił. Nie mówił mi jeszcze jaką ma moc, ale najpewniej chodzi właśnie o to, że jest największym czarusiem w całej Rezydencji! Wciąż z półuśmiechem, po chwili zorjętowałam się czego chce. Bo przez moment wydawało mi się, że mówi coś o małżeństwie. I to mnie obudziło. Właśnie, pierścionek zaręczynowy zostawiłam w komódce. Czy to zapawa na zdradę przedmałżeńską? Bo jeżeli tak, to ja nie chcę być karana za coś tak miłego. Otworzyłam pakuneczek. Kiedy czytałam liścik, machałam rzęsami jak by mi coś tam wpadło w oczko. Potem jednak wyciągnęłam z wnętrza serce prezentu.
- Taki prezent mogłeś dać tylko ty - uśmiechnęłam się prosto do niego, i skinęłam główką, dziękując. Byłam bardzo zadowolona, chociaż że moja mina się nie zmieniła od kwadransa to nic dziwnego: ja odkąd tu jestem jestem najszczęśliwsza. Ale to naszyjnik, więc.. uniosłam ręce w jego kierunku. - Mógłbyś ?
Odwróciłam się trochę, an tyle, na ile pozwalały mi podusie. Czułam się trochę.. nie.. bardzo.. Dla rozładowania, zauważyłam:
-A wiesz, że nie widziałam chyba żandej części Batmana?
Cornelia
Cornelia
cicha woda


Powrót do góry Go down

Pieleszarnia Empty Re: Pieleszarnia

Pisanie by Benjamin Pią Sty 06, 2012 10:38 pm

Dzisiaj nawet ja się postarałem. Pomimo tego, że nie wierzę w to wszystko o czym mówią w święta, założyłem najczystsze ubranie jakie tylko mogłem znaleźć w pokoju i popędziłem na spotkanie. Nawet się nie spóźniłem, nie wyglądałem jak idiota co miałem w zwyczaju.
Z szerokim uśmiechem na ustach, przyglądałem się jej kiedy rozpakowywała prezent, nad którym najwięcej się zastanawiałem. Każdej innej osobie doskonale wiedziałem co podarować, tylko nie Leili. Była jedyną której nie potrafiłem do końca rozgryźć i poznać. Tak naprawdę prawie wcale jej nie znałem. Bardzo chciałem ją poznać, a ona odkąd tylko pamiętam uniemożliwiała mi to, ukrywając się. Dlaczego? Czasami się nad tym zastanawiałem ale nawet po kilkunastu kieliszkach wódki nie potrafiłem tego zrozumieć.
- I wiesz, nie uciekaj za szybko żebym jeszcze nieraz mógł dać Ci taki prezent. - Powiedziałem cicho i kiedy poprosiła mnie o pomoc, odgarnąłem włosy z jej szyi i zapiąłem srebrny łańcuszek, który doskonale komponował się z bladą cerą. Wyglądała tak pięknie, że nie byłem w stanie na dłuższą chwilę oderwać od niej wzroku. Ktokolwiek by ją teraz zobaczył, nie uwierzyłby, że ma tylko dziewiętnaście lat. Ja nie wierzyłem. Może właśnie dlatego nie miałem teraz oporów by nachylić się nad nią i po raz pierwszy pocałować tak, jak powinienem to zrobić jakiś czas temu. Najpierw delikatnie musnąłem wargami jej usta, a potem objąłem ją w pasie i przyciągnąłem ją lekko do siebie. Nie chciałem, by pomyślała sobie o mnie źle, że chcę ją wykorzystać lub zrobić coś innego wbrew jej woli. Odsunąłem twarz od jej twarzy, ale nadal byliśmy bardzo blisko.
- Hańba, panno Brahams. Ale jestem w stanie Ci to wybaczyć skoro masz własnego, ten jeden jedyny raz. - Zaśmiałem się pod nosem i odchyliłem do tyłu upadając na górę poduszek. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że nie powinienem mieszać jej i sobie jeszcze bardziej w głowie, ale jakoś tak nie potrafiłem przestać. Wciągnąłem się w tą całą zabawę, którą jedni nazywają zauroczeniem, a inni miłością. Ja jeszcze nie wiedziałem czy czuję coś więcej, ale byłem pewien, że lubię spędzać z Leilą czas bardziej niż z innymi.
Byłem w stanie zrezygnować z picia z Felixem, żeby przyjść dziś tutaj. Nie żałowałem, dokonałem dobrego wyboru. Patrzyłem na nią rozbawiony. Wydawała mi się taka niewinna i bezbronna kiedy siedziała wśród tych wszystkich białych poduszek i uśmiechała się do mnie wesoło. To już nie była ta sama Leila Brahams jaką znałem wcześniej.


jeju, jakieś to za słodkie na benka ale to nic <3

Benjamin
Benjamin
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pieleszarnia Empty Re: Pieleszarnia

Pisanie by Cornelia Pią Sty 06, 2012 11:14 pm

To już nie ten sam Benjamin Thompson. To wciąż uroczy chłopiec o zbyt długich patykowatych nogach, który wmawia wsaystkim że jest superbohaterem, ale to.. to już nie ten, którego poznałam na początku. Różnił się od tego, którego z przerażeniem opisywały mi koleżanki, gdy chciały mnie przed nim ostrzec. Ja nie umiałam w nim znaleźć tych cech, które one wymieniały. Co więcej, z każdym kolejnym spotkaniem utwierdzałam się w przekonaniu, że to jest bardzo dobry człowiek. A dziś.. dzisiejsza, świąteczna noc, była zwięczeniem wszystkich wieczorów tego roku, wszystkich przypadkowych spotkań, wszystkich wymienionych spojrzeń. Nie tylko dlatego, że zachowywał się najlepiej na świecie. Ja, ja czułam, że jeszcze moment i stanie się coś magicznego.
I jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, spełniło się. Moje najbardziej skrywane marzenie, jedyny prezent który w istocie chciałam dostać. Ja miałam dziewiętnaście lat, nic dziwnego, że miałam takie marzenie. Można się jednak zdumiewać: och, ale panno Brahams, to niewypada! Ale ja wzruszę ramionami. Nie potrafię kazać sobie przestać marzyć, wybaczcie mi.
Z początku myślałam, że umrę, gdy poczułam, że to ta chwila. Ja jeszcze nigdy nie miałam okazji mieć takiej przyjemności, bo przecież wychowywałam się w rygorystycznym domu, a zresztą w mojej okolicy był tylko jeden parobek w moim wieku, który mi ciągle dokuczał, a kiedyś podglądał przed dziurkę od klucza i wcale nie chciałam go całować! Potem, gdy tu trafiłam, wciąż uciekałam przed wszystkimi, ale podobni Benowi, zawsze znaleźli jakiś pretekst by pocałować mnie w policzek czy co odważniejsi w usta. Nie dawałam się, lecz czasem nawet nie zauważałam niebezpieczeństwa. I teraz mogę się przyznać: całusów Bena nie chciałam nawet tracić, były mi aż za miłe. Ale teraz to był inny pocałunek. Gdy próbowałam robić to co on, nie wychodziło, więc poddałam się poprostu i co ciekawe, było nawet lepiej. Pewnie jeszcze kilka razy będę musiała tego spróbować, by poznać technologię tej przyjemności, lecz specjalnie się tym nie trwożę. A gdy się skończyło, moje dłonie nawet nie zdążyły się obudzić. Zza półprzymkniętych powiek spojrzałam mu w oczy. Nawet nie dotarły do mnie jego słowa. Uśmiechałam się, ale byłam jakby we śnie. Chwilę po tym, gdy zorjętowałam się, że leży, dołączyłam do niego. Było miękko, pachniało drewnem, po suficie przesuwały się światła z zewnątrz. Ktoś chyba puszczał sztuczne ognie. Przesunełam dłonią po poduszce i natknęłam się na jego palce. I już nie chciałam puścić, było mi bosko.

/koniec chyba

Cornelia
Cornelia
cicha woda


Powrót do góry Go down

Pieleszarnia Empty Re: Pieleszarnia

Pisanie by Holly Wto Sty 10, 2012 5:43 pm

// skądśtam

Dzisiejszy dzień sprawiał, że zastanawiałam się jak w ogóle można być nieszczęśliwym. Jak takie pojęcie w ogóle może istnieć. Smutek, niedola, nieszczęście jakby rozpłynęły się w otchłani, albo zostały wciągnięte przez czarną dziurę. Było to chyba trochę zbyt egoistyczne, a przecież do egoistek zdecydowanie nie należałam, bo przecież przejmowałam się wszystkimi biednymi istotkami, na których usteczka można wprowadzić uśmiech i robiłam to za wszelką cenę, ale dzisiaj jakoś nie widziałam nikogo potrzebującego. Już od śniadania mój dzień zapowiadał się miło. No, bo powiedzcie mi jak mus jabłkowi i naleśniki z nutellą mogą nie sprowadzić uśmiechu na czyjąś twarz? No jak?!
Potem przyszła niestety nieszczęsna pora na zrzucenie z siebie za dużej koszulki i męskiej bluzy, której komuś kiedyś zabrałam. A komu? Szczerze nie mam zielonego pojęcia, ale lubię zakładać męskie rzeczy. Mogę poczuć się jak dziecko w ubraniach matki, ale było to jednak znacznie przyjemniejsze. I podobno wyglądałam nich dobrze. Tylko nigdy nie wiem kto mi to powiedział. Pewnie tata, albo Mercedes. Te dwie osóbki uważały, że wyglądam we wszystkim olśniewająco, choćbym miała na sobie dres. Zarzuciwszy na siebie najzwyklejszą bordową sukienkę postanowiłam spędzić ten dzień w najlepszy sposób jaki tylko był możliwy. Z termosem herbaty, muzyką i szkicownikiem w dłoni.
Idąc korytarzem obdarzyłam uśmiechem chyba wszystkich napotkanych ludzi. To, że większość patrzyła na mnie jak na idiotkę zdawała się nie mieć najmniejszego znaczenia. Czułam się jak na haju. Miałam dużo za dużo energii ( ale to w sumie normalne), radosny wyraz twarzy był stałym elementem takiego stanu, a na dodatek miałam ochotę tańczyć! Nacisnęłam klamkę i popchnęłam drewniane drzwi, żeby po chwili już leżeć na miękkich poduszkach z słuchawkami na uszach. Ułożyłam się tuż przy oknie, aby na parapecie bezpiecznie ustawić gorącą herbatę. Co rysowałam? Nic konkretnego. Jakieś bazgrołki, które pewnie w przyszłości ułożą się w tajemniczy ogród. Lubiłam ogrody!
- Życie jest czasem piękne -powiedziałam głośno, chociaż nie usłyszałam swoich słów. Całkiem ciekawe uczucie. Wiesz, że mówisz, ale nic nie słyszysz.
Holly
Holly
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pieleszarnia Empty Re: Pieleszarnia

Pisanie by Robbie Wto Sty 10, 2012 10:06 pm

//przeskok

Mimo iż mogłem spędzać wolne z rodziną, postanowiłem przebimbać zimowe wakacje w Rezydencji. Przywiązałem się do tego miejsca. Ludzie tutaj, chociaż wszyscy pokręceni na swój sposób, byli zdecydowanie bardziej atrakcyjniejszym towarzystwem niż moja rodzina. Nie żebym ich nie kochał - nadal uważałem ich za największy skarb, jaki mógłbym kiedykolwiek mieć - ale po tym całym zamieszaniu na wigilii skutecznie minęła mi chęć na rodzinne popołudnia. Wpadnę do rodziców jeszcze z raz czy dwa, zanim znów rozdzielimy się na dłuższy okres. Odległość też nie była przeraźliwa, co traktowałem jako wyraźną zaletę rezydowania w tym samym mieście co rodziciele.
Nie miałem wyraźnych planów na to popołudnie. Przechadzałem się leniwie po korytarzach, zdając się tylko i wyłącznie na dobry gust moich nóg, które niosły mnie tam, gdzie chciały. Sam bujałem głową w obłokach, od czasu do czasu wracając na ziemię tylko po to, by pożyczyć komuś miłego dnia, czy uciąć sobie krótką pogawędkę. Wszystko wydawało mi się takie.. życzliwe, przyjazne. Nawet ci, za którymi nie przepadałem, nie zabijali mnie wzrokiem z taką zawziętością jak robili to wcześniej. To był zdecydowanie powód do uśmiechu który, chcąc nie chcąc, wypełzł powoli na moje usta. Kto wie, czy nie podziałał też inny czynnik - a mianowicie, kiedy zamierzałem właśnie wyciąć chołupca i skręcić w stronę biblioteki, dostrzegłem oddalającą się, znajomą sylwetkę. Blondynka w czerwonej sukience szła w stronę schodów prowadzących na poddasze lekkim krokiem, wesoła jak zawsze, rozsyłając dookoła pozytywną energię. Mijający ją ludzie uśmiechali się, może i pobłażliwie, ale zawsze. To najlepszy dowód na to, że ogólnokrajowa akcja "podziel się uśmiechem" odnosiła sukces, dzięki swej całorocznej działaczce.
Nie zastanawiałem się długo, nim postanowiłem podążyć za nią. Szedłem niespiesznie, uważając, by mnie nie zauważyła. Chciałem jej zrobić niespodziankę; a zważywszy na fakt, iż miała na uszach słuchawki, nie wydawało się to być zbyt trudne. Wybrała pieleszarnię. Jedno z moich ulubionych pomieszczeń, muszę przyznać, bo tutaj najwygodniej się leżało i rozmyślało.
- Życie zawsze jest piękne. - poprawiłem przyjaciółkę, gdy padły pierwsze słowa. Opierałem się o framugę i obserwowałem ją z góry z uśmiechem. - Tylko czasami nie potrafimy tego dostrzec.
Bez pytania dosiadłem się obok, by zajrzeć jej przez ramię. Lubiłem patrzeć jak rysuje, głównie dlatego, że sam nie byłem utalentowany w żadnej konkretnej dziedzinie. Co prawda mama mówiła, że bardzo ładnie śpiewam, a kiedy byłem mniejszy to chodziłem na lekcje pianina i gitary.. ale muzyka nie była moją pasją, taką prawdziwą. Sądziłem, że jeszcze jej nie odkryłem, ale co do jednego byłem pewny: gdybym to ja chwycił ołówek i kartkę, prócz krzywego, patyczkowego ludzika nie powstałby żaden inny rysunek.
Robbie
Robbie
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pieleszarnia Empty Re: Pieleszarnia

Pisanie by Holly Wto Sty 10, 2012 10:47 pm

Nie spodziewałam się, że ktoś może podążać za mną. Jak mały sprytny duszek Robert wkradł się do pokoju. Zadziwiające, bo zazwyczaj byłam spostrzegawczą osobą, ale to wszystko dlatego, że za bardzo wczuwam się w muzykę i rozproszyła mnie ta cała misja dzielenia się moim szczęściem z całym światem. Do moich uszu dobiegały właśnie żywe nuty piosenki, którą mój iPod określił mianem "Love me do" odgrywaną przez Beatlesów, w rytm której mój ołówek stawiał coraz bardziej kręte kreski, kiedy poczułam delikatne odkształcenie powierzchni, na której siedziałam,a na karku poczułam ciepły oddech. Pierwsza myśl? Zaraz zostanę zamordowana, a przynajmniej w jakiś sposób skrzywdzona czy upokorzona. Na tym świecie krążyło coraz więcej wrednych istotek, które tylko czekają, żebym została sama i bezbronna. Na pewno. Nie no może nie na pewno, ale pewnie gdzieś tak ktoś na mnie czyha. Przerażenie zastąpił chochlikowy uśmiech kiedy tylko kątem oka ujrzałam jednego z kosmyków czarnej czupryny. Za dobrze znałam każdą część twarzy czy sylwetki Roberta, żeby nie poznać go choćby po tak małym fragmencie.
- Mam coś dla Ciebie -powiedziałam nie odwracając twarzy w jego stronę. Taki element tajemniczości. Zajrzałam najpierw na jedną, a potem na drugą część okładki mojego szkicownika. Nie byłam do końca uzdolniona w kierunku robienia portretów, ale ten wyszedł mi wyjątkowo dobrze. Całkiem długo nad nim siedziałam, bo chciałam by Robbie mógł go komukolwiek pokazać i powiedzieć, że ma bardzo uzdolnioną przyjaciółkę albo chociaż, że jest do siebie podobny. Uchwyciłam go lekko z profilu i użyłam jedynie ołówka i błękitnego flamastra. Błekit do niego pasował. Nigdy nie byłam w stanie zrozumieć dlaczego widzę go akurat w tym kolorze. Pomimo faktu, że niebieski zaliczany jest do kolorów zimnych, to błękit Roberta wydawał się być kolorem laguny. Kojarzącym się z przyjemnym miejscem pełnym słońca. Każdy człowiek zdawał się mieć własny kolor, tak jak każda litera i cyfra. Jednak w przypadku ludzi była to cecha bardzo osobista i bardzo ciężko mi było znaleźć powód dla którego tak właśnie to widzę. Żeby rysunek wyglądał bardziej jak prezent w roku dokleiłam jeszcze małą wstążeczkę. Tym razem czerwoną, bo to w końcu święta.
- Witaj - teraz jak już jesteśmy po tych wszystkich formalnościach przekazania prezentu i w ogóle momencie wzniosłości, ucałowałam bruneta w policzek, po czym przytuliłam go trochę zbyt mocno, bo wylądował plecami na poduszkach. - Wesołych świąt i w ogóle! - zaśmiałam się pociesznie. Tęskniłam za nim!
Holly
Holly
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pieleszarnia Empty Re: Pieleszarnia

Pisanie by Robbie Czw Sty 12, 2012 2:21 pm

Obserwowałem ruch ołówka po papierze, śledząc wzrokiem jego kręte ścieżki. Do moich uszu zdążyły dobiec ostatnie nuty piosenki, kiedy dziewczyna w końcu zorientowała się, że to ja zakradłem się do niej po kryjomu. Nie umknęło mi, że się przestraszyła - pewnie gdybym był kobietą też bym się przestraszył, gdybym niespodziewanie usłyszał nad uchem męski głos. No ale mnie się bać? Przecież muchy bym nie skrzywdził. Gorzej z komarami, komarów nie lubię.
- Wesołych świąt Tobie też! - zaśmiałem się, kiedy wyściskała mnie mocno, przewracając na plecy. Nie zdążyłem nawet dobrze przyjrzeć się rysunkowi, zdołałem tylko odsunąć go na stosowną odległość od siebie, żeby się nie pogniótł, kiedy ja byłem przygniatany przez Holly. - Jak wolne mija? - zagaiłem, uśmiechając się szeroko do przyjaciółki. Cholera, stęskniłem się za nią. W poprzednich tygodniach mijaliśmy się nieustannie, oboje ogarnięci przedświąteczną gorączką, więc spotkanie w pieleszarni było przyjemną odmianą. Przyjrzałem się jej dokładnie, kiedy w końcu wypuściła mnie ze swojego "niedźwiedziego" uścisku. Nie było wątpliwości, że humor miała wyśmienity - ale czego mogłem oczekiwać po kimś takim kochanym i ciepłym jak ona?
Upewniwszy się, że nie zamierza przypuścić na mnie kolejnego ataku, uniosłem się ostrożnie na łokciu i sięgnąłem po kartkę z moim portretem. Długo wpatrywałem się w dzieło. Zawsze zastanawiałem się, jak widzą mnie inni, bo wiadomo, że obraz w lustrze nie pokazuje nas dokładnie takimi, jakimi jesteśmy. Do tego wszystkiego, ja rzadko kiedy spoglądałem w lustro, więc jedyną okazją na zobaczenie siebie było przypadkowe zerknięcie na szybę lub wypolerowane szkło.. albo takie rysunki właśnie. Nie kryłem podziwu, kiedy przeniosłem wzrok z portretu na twarz blondynki. Z każdym kolejnym rysunkiem imponowała mi coraz bardziej. - Najlepszy prezent jaki dostałem w te święta. - powiedziałem szczerze i cmoknąłem w skroń przykrytą złotymi falami. - Mój podarunek dotarł?
Tak jak ona widziała osobną barwę dla każdego, tak ja postrzegałem ludzi przez pryzmat ich zapachów. Holly mogła rozpoznawać bliskich poprzez barwy, jakimi odznaczali się w jej umyśle, ja zaś mógłbym przysiąc, że każda znana mi osoba jest osobnym zapachem. Często wiązało się to z ich charakterami; jeśli ktoś był zadziorny i odznaczał się oryginalnością, to jego zapach był odpowiednio wyrazisty i nietypowy. Niektóre wonie były wręcz łudząco do siebie podobne, różniące się zaledwie jedną nutą, którą trudno było wychwycić - to zauważyłem z kolei u osób szalenie ze sobą zżytych, których zachowania (poprzez influencje drugiej osoby) stały się do siebie podobne. Jednak zapach panny Olsson nie kojarzył mi się z żadnym innym. Był słodki, ale nie do przesady, bardzo charakterystyczny, delikatny. Kwiatowy. Bez i konwalia. Sprezentowałem jej perfumy w ładnym flakoniku, który pomogła mi wybrać Sofie. Nie miałem okazji spytać, czy się podobały.
Robbie
Robbie
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pieleszarnia Empty Re: Pieleszarnia

Pisanie by Holly Sob Sty 14, 2012 1:08 am

Robert zdecydowanie był tym "porywaczem","mordercą" czy "gwałcicielem", którego w tym momencie chciałam zobaczyć. Wątpiłam osobiście by mógł się posunąć nawet do złapania myszy w pułapke i oddania ją kotu, ale po prawdzie doskonale go rozumiałam. Na dodatek byłam jeszcze grosza! Każdy kwiatek, którego minęłam częściej niż 10 razy w życiu dostawał swoje miano i stawał się bardziej ludzki. Personifikacja natury była u mnie rozwinięta do tego stopnia, że rzeczywiście potrafiłam z nimi rozmawiać wierząc, że wysłuchają moich niewielkich problemów. Bo czymże jest moje chwilowe zauroczenie względem utracenia wielkiej miłości. To jest tragedia! Ale musiałam się jakoś uzewnętrznić, a czasem trudno powiedzieć o tym komuś innemu. Zwyczajnie nie wiesz jak ubrać to w słowa by nie wyszło, że jesteś zbyt jakiś czy siakiś.
Gwałtownie zrozumiałam swój błąd, który mógł spowodować zniszczenie misternie i w wielkiej tajemnicy tworzonego "dzieła". Ale jak przystało na Robina nie pozwolił żeby czemukolwiek coś się stało. Był taki odpowiedzialny! Ja na nieszczęście byłam typem, któremu powtarza się wciąż to samo zdanie. " Myśl zanim coś zrobisz/powiesz" jak mantra.
- Całkiem wesoło. Atmosfera świąt jest pobudzająca do życia. - uśmiechnęłam się ciepło - Jakieś plany na Sylwestra? - spytałam przewracając się na brzuch. Oparłam podbródek o dłonie i z dołu przyglądałam się chłopakowi. Boże co by było gdyby powiedział, że mu się nie podoba? Byłabym najsmutniejszą osobą na świecie. Dlatego znając Robbiego nawet jakby rzeczywiście nie przypadł mu do gustu, nie pokazałby tego nawet najdrobniejszym gestem. Tylko spojrzenie by go zdradziło. Znam go zbyt długo, żeby tego nie wiedzieć, dlatego moja spostrzegawczość musiała być na poziomie "hard". Przymrużyłam lekko oczy obserwując go w skupieniu. Musiałam wyglądać śmiesznie. Trochę jak uczeń, który próbuje za wszelką cenę dobrze spisać słówka z tablicy. A on tak długo patrzył. Tyle trzymał mnie w napięciu.
Potem nastąpił moment ulgi. Wypuściłam powietrze z delikatnym westchnieniem i przymknęłam oczy z uśmiechem przyjmując gest z jego strony. Lubiłam jak ktoś okazywał mi czułość. Potrzebowałam jej zbyt dużo może dlatego, że w dzieciństwie w sumie nie byłam nią zbytnio obdarzana.Chociaż czułość ze strony Roberta wprawiała mnie w pewnego rodzaju miłe zakłopotanie. Nie wiedziałam do końca jak się zachować, więc w pewien sposób pozostawałam bierna. Oprócz uśmiechu, który nie schodził z mojej twarzy.
- Naprawdę? - popatrzyłam na niego niepewnie - Nie czujesz? - zaśmiałam się odgarniając włosy z szyi. Zapach, który mi sprezentował był jakby czymś z czym powinnam się urodzić. Każdy człowiek moim zdaniem powinien rodzić się z określonym zapachem. A Robbie powinien je przydzielać, bo nikt nie zrobiłby tego lepiej. Nie rozstawałam się z zapachem, od chwili kiedy pierwszy raz dotarł do moich nozdrzy. Tak właściwie ciekawe jakim ja byłabym kolorem...- Dziękuję - dodałam nieco ciszej niż mówiłam zazwyczaj. Nigdy nie umiałam się zachować w takich sytuacjach
Holly
Holly
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pieleszarnia Empty Re: Pieleszarnia

Pisanie by Robbie Wto Sty 17, 2012 7:56 pm

Przyglądałem się jej z uśmiechem, jak uśmiechała się delikatnie, gdy pocałowałem ją w skroń. Rumieniła się? Nie wiem. Chociaż znałem ją lepiej niż kogokolwiek, to nadal pozostawała dla mnie tajemnicą pod niektórymi względami. Bądź co bądź, była kobietą, a tych nigdy nie będzie mi dane zrozumieć do końca. Choćbym myślał, że wywnioskowałem w końcu co siedzi pod grzywą blond fal, zawsze pozostawało to małe "ale", które całkowicie psuło koncepcję, którą wcześniej miałem. Uniosłem jedną brew, gdy dotarło do mnie, że coś mówiła. Musiałem przeszukać w pośpiechu zarejestrowane podświadomie dźwięki, żeby nie okazało się, że jej nie słuchałem - to byłoby potwornie niegrzeczne, a do tego nieprawdziwe. Zamyśliłem się tylko, ot co.
- Żadnych wielkich planów. - wzruszyłem ramionami, kiedy wpadłem w końcu na trop pytania o planach na ten wieczór - Zamierzam odwiedzić rodziców przed północą, złożyć im życzenia, później będę nawiedzać przyjaciół. A Ty, słodka? - przeczesałem palcami włosy. Sylwester nie zapowiadał się zbyt twórczo, pewnie spędzę go w większości na śniegu, szwendając się po Tromso. Może spotkam kogoś znajomego, może nawiążę nową znajomość? Może pomogę siostrze, wyciągając ją z przydrożnego rowu, całkowicie anonimowo. Zamroczona używkami pewnie nie będzie wiedziała, kim jestem. A może wreszcie znajdę okazję, by wypróbować czy już na tyle dobrze opanowałem talent, by wychodzić z nim do ludzi? Zaśmiałem się w myślach na sam pomysł. O tak, na pewno. Bo nie mam nic lepszego do roboty, niż wywoływanie orgazmów u przypadkowych kobiet czy mężczyzn. Nie lubiłem swojej niezwykłej przypadłości. Przeszkadzało mi to w kontaktach międzyludzkich i krępowało niezwykle, gdy coś wymknęło się spod kontroli. Znów zwróciłem oczy na Holly, znów częściowo błądząc myślami w innym świecie. Znowu nie usłyszałem pytania, gapa ze mnie.
- Naprawdę. - odparłem całkowicie szczerze - Rzecz jasna, wszystkie niesamowicie mi się podobały i cieszę się z nich ogromnie.. ale ten jest wykonany własnoręcznie, z sercem. Dziękuję. - nie umiałem odwzorować tego ciepłego uśmiechu, którym mnie obdarowała. Wesoły grymas malujący się na moich ustach nawet w odrobinie nie przypominał tego goszczącego na wargach mojej przyjaciółki. Jednak zamiast zadręczać się swoją nieudolnością w uśmiechaniu, nachyliłem się ku jej szyi, by wciągnąć krążące w okół niej powietrze. Faktycznie, pachniała otrzymanymi perfumami. Aż dziwne, że nie zauważyłem - a może to i dobrze? Może woń była tak dobrze dobrana, że stała się nieodłącznym elementem panienki Olsson? Pokiwałem głową, zadowolony zarówno ze swojego wyboru, jak i jej uznania dla mojego gustu.
- Nie lepiłem jeszcze bałwana tej zimy. - olśniło mnie nagle, kiedy spojrzałem na zaśnieżony krajobraz za oknem. Jako że uwielbiałem zimę, podobny czyn był hańbą. - Holly April Olsson, czy uczynisz mi ten niewątpliwy zaszczyt i ulepisz ze mną bałwana?
Robbie
Robbie
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pieleszarnia Empty Re: Pieleszarnia

Pisanie by Holly Wto Sty 17, 2012 9:19 pm

Nie wiem czy się rumieniłam, bo nigdy tego nie odczuwałam. Nie umiałam określić tego w jaki sposób czułam się w takich momentach. Nie wiem, czy można to było nawet nazwać zakłopotaniem, bo był to rodzaj uczucia, które odczuwałam chyba tylko ja. Coś tak skomplikowanego, że nie miałam pojęcia w jakim miejscu sie znajdowałam. Najdziwniej się czułam kiedy potrafiłam siedzieć i gapić się mu w oczy nie myśląc o niczym, kompletna pustka w moim blondwłosym łebku. A nie zdarzało mi się to często. Moje myśli zazwyczaj krążyły z prędkością światła i za nic nie chciały się zatrzymać, ani tym bardziej uporządkować. A tutaj ze sztormu przechodziłam w spokojną taflę. Jakbym nareszcie wiedziała, że tu powinnam zamieszkać. W spokojnej krainie.
- Szczerze? Nie mam zielonego pojęcia. - zaśmiałam się cicho spuszczając wzrok - Zauważyłam pewną prawidłowość, że mogłabym przynależeć do grupy ludzi " Co robisz w Sylwestra? - Nie wiem. -Co robiłeś w Sylwestra? - Nie pamiętam". Odkąd pamiętam, to 31 grudnia zawsze owiany był pewną tajemnicą. - Słodka. Jak uroczo! Ale wracając do Sylwestra. - Obym tylko nie wylądowała z kubłem lodów i popcornem przed telewizorem - fakt faktem, że jeden mój sylwester tak wyglądał. Ale to było chyba 5 lat temu, kiedy nie dałam się namówić na głupie dziecięce zabawy z kolegami z podwórka. I w sumie dobrze, bo kto wie czy nie wylądowałabym w szpitalu z pokiereszowaną twarzyczką, gdybym tego dnia wyszła na zewnątrz. Petardy zawsze wydawały mi się groźne, bo kojarzyły się z bombami. Jak już miałam mieć coś wspólnego ze sztucznymi ogniami to chciałam je oglądać z daleka.
Uwielbiałam na niego patrzeć kiedy się uśmiecha. Każdy człowiek miał określony rodzaj uśmiechu, no chyba, że ktoś miał ich cały zestaw. Ja podobno miałam. Nigdy ich nie rozpoznawałam, ale podobno wyglądały zupełnie inaczej, chociaż moim zdaniem bardziej zależało to od osoby, do której się uśmiechałam, niż sytuacji. Uśmiech mojego przyjaciela był jednocześnie zadziorny i wesoły, ale ciepły. Przynajmniej w stosunku do mnie, bo kto wie jaki mógł być kiedy indziej.
- Bałwana? - zaśmiałam się radośnie. Tak wiele pozostało u mnie z małego dziecka, a lepienie bałwana to był rytuał, który musiał się odbyć każdej zimy - Ale jak zamarznę w tej wątłej sukieneczce to co potem ze mną zrobisz? - poruszyłam kilkakrotnie brwiami po czym roześmiałam się wesoło - Oczywiście Robercie. Z największą przyjemnością ulepię z tobą bałwana - powiedziałam jakbym właśnie została poproszona o towarzystwo w pierwszym tańcu na królewskim balu.
Holly
Holly
~ * ~


Powrót do góry Go down

Pieleszarnia Empty Re: Pieleszarnia

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach