Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Trawnik

+7
Maxim
Brian
Justin
Ulli
Nicholas
Zoja
Mistrz Gry
11 posters

 :: Rezydencja :: Zewnatrz :: Park

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Trawnik Empty Trawnik

Pisanie by Mistrz Gry Sob Lip 16, 2011 1:02 pm

Trawnik Scaled.php?server=560&filename=ashadeinthegladebyldaha
Żeby było gdzie poleżeć.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
~ * ~


Powrót do góry Go down

Trawnik Empty Re: Trawnik

Pisanie by Zoja Sob Lip 23, 2011 8:47 pm

/ z pokoju elisy /

Proszę bardzo: powiedziałam, że idę łapać słońce to i je dzielnie łapałam. Czemuż znowu dzielnie? Chodziło tylko o dzieciaki, które zamiast po ludzku pójść na boiska kopały piłkę na trawniku stanowczo zbyt blisko mego kocyka i co chwila dochodziły do mnie ich wrzaski oraz ta pierdolona piłka też. Spokój miałam dopiero, gdy im to brutalnie wykopałam najdalej jak potrafiłam i normalnie stworzyłam najpiękniejszą wizje smoczycowego głosu w mej karierze, który wydarł się, że na trawniku to się nie gra. No i sobie polazły. Jeszcze ci ludzie. Się na mnie gapili jakbym nie wiadomo co zrobiła tym biednym dzieciakom, które to przecież dopiero co broniłam przed Eliską. Skubana miała rację, same problemy z tym gówniarstwem. No nic. Pokazałam faka jakieś zakochanej parce migdalącej się w cieniu samotnego drzewa i opadłam na swój kocyk. Wcisnęłam na uszy słuchawki i poleciał Black Sabbath. Ciepło. Miło. Muzyka. Czego chcieć więcej? Ja tam aktualnie nie wiedziałam. Wystarczał mi mój kocyczek oraz fakt, że na moją buzię padały promienie słoneczne, gdy tak sobie leżałam i po prostu leżałam. Zamknęłam oczy. To właśnie była wolność.
Zoja
Zoja
wielkie mi halo


Powrót do góry Go down

Trawnik Empty Re: Trawnik

Pisanie by Nicholas Wto Lip 26, 2011 4:56 pm

~~ Staś zaczyna

Psubrat, bachor suki zarobaczonej, zawszonej niegodnej psiego miana, łajdak plugawy rzygający potokiem słów niezrozumiałych. Obrzydliwy obrońca, którego dłoń brzydzi się dotknąć każdy Honorowy. Szyderca kpiący z normalnego świata, obracający się w sferze gnoju i pospólstwa, gdzie każdy chce wznieść się na wyżyny. Myśli, że będąc w marazmie zechcą się nad nim litować.
A już szczególnie ja, będąc walencją z ostatkiem kulturalnego świata. Brzydzę się nim, gardzę nim.
Wciąż czuję jego cuchnący oddech, wykręca mi bebechy od żałosnego błagania tamtego człowieka. Duszące korytarze tylko pogarszały moje wrażenia, nagle ich zapach zaczął przeszkadzać i przypominał zatęchłą woń tamtego. Brzydziłem się nim jeszcze bardziej. Mógłbym mu pomóc.
Ale po co, kiedy nie ma korzyści ? Chciałem, żeby cierpiał. Tak jak moje kubki smakowe, mój węch i moje oczy. Niech gnije też od środka, niech zwariuje od wspaniałości mojej sfery.
Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Po wyjściu na dwór uderzył mnie czysty, nie skalany zgnilizną zapach. Odetchnąłem głęboko i ruszyłem przed siebie. Nie obchodzili mnie ludzie, patrzyłem wprost przed siebie; nie skupiałem się na widoku, tylko na zmysłach. Zależnie od potrzeby, bawiłem się talentem. I nagle zobaczyłem Zoję. Uśmiechnąłem się pod nosem i spojrzałem nań wyniośle.
Nicholas
Nicholas
~ * ~


Powrót do góry Go down

Trawnik Empty Re: Trawnik

Pisanie by Zoja Wto Lip 26, 2011 5:16 pm

Chyba jeszcze nie było z moim uzależnieniem tak źle. Owszem bez muzyki bym oszalała, ale mi raczej chodziło o nikotynę. Leżałam tutaj w spokoju prawie godzinę, a nawet nie poczułam potrzeby sięgnięcia do kieszeni i sprawdzenia czy mam ze sobą swój zapasik, a miałam. Odetchnęłam głęboko, ciesząc się, że ze słońca, chociaż już kilka razy przepłynęły nade mną niedobre, ciemne chmury, zwiastujące coś większego. Uwielbiałam pioruny, ale jednak wolałam, gdy było tak ciepło i przyjemnie jak dzisiaj, ale to powoli znikało. Już niedługo miał się zrobić paskudny deszcz. Zmrużyłam oczy, bo oto chmura przepłynęła i znów ukazało się słoneczko w pełnej krasie, a ja głupia ściągnęłam okulary. Na szczęście wyratował mnie Nicholas, stając nade mną i rzucając cień. Uśmiechnęłam się leniwie, podnosząc do pozycji siedzącej.
- Cześć - rzuciłam, zupełnie nie przejmując się tym jego spojrzeniem. Skoro pan jestem od was lepszy, łaskawie zechciał do mnie podejść, bo go przecież nie zapraszałam na mój kocyk to niech teraz tak nie patrzy, a może się uśmiechnie czy coś. Nie gryzę, on chyba też nie gryzie. Dogadamy się. Bo miał te cechy, którą sobie wysoko ceniłam: był starszy i naprawdę był sobą, olewając zdanie innych. Chociaż to okropne, że pewnie go nie obchodziło nawet to, co ja teraz sobie o nim myślę. - To co wielkiego pana przywiało tutaj? - zapytałam, niby od niechcenia, ściągając słuchawki z uszu i wyłączając muzykę. Uczyniłam to z wielką trudnością, ale momentalnie moje zdolności zachwyciły się ćwierkaniem ptaków i miałam wokół siebie wiele, wiele takich odgłosów. Nie pamiętałam jak smakuje cisza. Rozejrzałam się, czując się dziwnie z tym, że on wciąż stoi i patrzy jakby oceniał, czy nadaje się do zjedzenia. Znałam go jak chyba każdy tutaj tylko przelotnie. O parę uwag wymienionych w kuchni czy w innym miejscu, gdzie dało się wpaść na każdego bez podziału na grupy czy zainteresowania. Instynktownie podkuliłam nogi i objęłam je ramionami. Znów słońce schowało się za chmurami, powiał wietrzyk. Nie było tak ciepło jak jeszcze moment temu.
Zoja
Zoja
wielkie mi halo


Powrót do góry Go down

Trawnik Empty Re: Trawnik

Pisanie by Nicholas Nie Lip 31, 2011 2:25 pm

Byłem zły. To widać. Bardzo zły. A kiedy tak się czuję, to jak gdyby cały świat sprzyjał gniewowi. Kontroluję uczucia z zimną krwią, powstrzymuję się przed wybuchem gniewu. To źle. Tłumiony gniew prowadzi do autodestrukcji. Chmury zbierały się nad rezydencją, definitywnie zanosiło się na deszcz i burzę. James będzie zachwycony. To jedna z niewielu osób, które lubię. W niczym nie przypominał tej obrzydliwej kreatury, którą spotkałem niedawno. Myślałem, że zniknął mojej głowy, ale na próżno. Ten dzikus jeszcze długo będzie mnie nękał. Może młoda Rosjanka sprawi, że zapomnę o nim na trochę ? Kto wie. Może okaże się interesującą… Usiadłem na trawie naprzeciw niej. Nie wypada żebym stał.
- Witaj Zojko – uśmiechnąłem się. Tak po prostu. Będąc blisko zaskoczyło mnie to, jak młodo wygląda. Z dziesięć lat młodsza ode mnie ? Może mniej. Przyglądałem jej się dyskretnie, ale nie nachalnie. W jakiś sposób musiałem zapomnieć o tamtym. I skorupa pękła. Niewiele osób mnie znało. Naprawdę. Bo tylko część nie bała się mnie pomimo tysięcy plotek. Część rozsiałem sam i potem śmiałem się, kiedy podsłuchiwałem te dociekania. Kilka było prawdziwych.
- Właściwie to inni. A raczej ich utrata godności, niemożność nazwania siebie człowiekiem. - czasem trudno było mnie zrozumieć. Pięknie pachniała. Zawsze zauważałem takie rzeczy. Drobne detale. Lubiłem piękno. W każdej postaci. Nie powinienem tak myśleć, ale Zoja mogłaby być wyśmienitym ciemnym Ragout. Właściwie to czemu nie ? Widziałem jak się kuli. Nie, jeszcze nie teraz. Za rok. Albo dwa. Niech osiągnie pełnoletniość…
Nicholas
Nicholas
~ * ~


Powrót do góry Go down

Trawnik Empty Re: Trawnik

Pisanie by Zoja Nie Lip 31, 2011 2:48 pm

Skrzywiłam się delikatnie, słysząc określenie. Wcale nie wyglądałam tak młodo. Miałam swoje szesnaście lat, a gdy starsi ode mnie mówili do mnie zojko, czułam się jakbym miała trzynaście lat i nie mogła siedzieć z dorosłymi przy stole, bo dorośli mają swoje rzeczy do obgadania. Chociaż w domu przy wódce mieli gdzieś czy z nimi siedzę czy nie. Piękne wychowanie. Pamiętam jak pierwszy raz nie zauważyli jak przy nich spróbowałam tego co mieli w kieliszkach. Dziecięca ciekawość. Nic więcej. Nie sądziłam, że natrafię na tak... inteligentne towarzystwo. Sądziłam, że oto złapię trochę słońca, może pozastanawiam się co za debile spieprzyli nam zieleń wokół, a potem wrócę do rezydencji. A tu natrafiłam na Nicholasa. Podobała mi się taka zmiana planów, mogłam na nią przystać.
- Też natchnąłeś się na wilkołaki jak świrowały, bo pełnia? - zapytałam. Głupiutka ja, nie wiedziałam o co mu chodzi. Wolałam udać całkowitą idiotkę niż zacząć snuć jakieś bardzo mądre dyskusje o godności człowieka. Zresztą jeśli dalej będzie się tak chmurzyć to zaraz potrzebować będziemy schronienia, a wtedy zwyczajnie zwieje. - Sądzisz, że naprawią zieleń? - Dziwne pytanie. Wizja przejęła nade mną kontrolę. Tak się czułam. Dźwięki natury wokół mnie jakby był najpiękniejszy dzień w roku całkiem nie pasowały do klimatu burzy i tej żółtej trawy oraz drzew bez liści. Lato tak nie wyglądało.
Zoja
Zoja
wielkie mi halo


Powrót do góry Go down

Trawnik Empty Re: Trawnik

Pisanie by Ulli Pon Lis 07, 2011 7:53 pm

/

Dobrze było wrócić. Wrócić do domu, do Islandii, teraz wrócić tutaj. Zawsze lubiłem powroty. Bez konkretnego powodu, bo przecież ani nikt mnie nie witał w domu czy tutaj, z dobrym alkoholem, ani fanfarami. Wróciłem równie cicho jak wyjechałem. I dobrze. I czułem się świetnie. Stara, dobra rezydencja wygląda chyba dokładnie tak samo jak trzy lata temu, kiedy wyjeżdżałem. Z tym, ze teraz coś się odmieni. Da się usłyszeć pianie koguta, albo nawet zauważyć takiego śmigającego po trawce i opierdalającego kolejne źdźbła trawy. Bo wróciłem. Wróciłem i od czasu do czasu nie dam wam za długo pospać. To chyba jakiś skutek uboczny tego całego kogutowania. Wstaję pierwszy. Już o świcie.
Kiedy tylko się rozpakowałem, poszedłem na mały spacerek w trawie. Nie zdążyłem dopalić papierosa, kiedy tu doszedłem, więc wyżłobiłem mu mały dołek w ziemi i tam zostawiłem. Sam, za krzakiem, zdjąłem ubranie i fifarafa, ksiądz, dwie kurwy i żyrafa, byłem kogutem.
Bycie kogutem nie jest jakieś wygodne, ale zdradzę wam co naprawdę jest w tym zajebistego. Mianowicie trawa. Ta sama, którą kurwa depczecie każdego dnia.
Koguty zupełnie inaczej czują jej smak niż ludzie. Inne kubki smakowe i okazuje się, ze trawa jest najzajebistszym żarciem jakie można sobie wyobrazić.
Słodko-pikantny smak zalewający mój koguci język, smak niosący ze sobą orzeźwienie i.. a dupa. Najlepszy poeta by tego nie opisał, a ze ja jestem najgorszym poetą to też nie muszę. Niebo w gębie.
Oczywiście wy tego nie doświadczycie, ale ja owszem. Będę sobie tego doświadczał kiedy tylko mi się zachce. Śmiejcie się z koguta i wpierdalajcie czekoladę.
Ulli
Ulli
~ * ~


Powrót do góry Go down

Trawnik Empty Re: Trawnik

Pisanie by Justin Czw Lis 10, 2011 7:59 pm

Zdarzenia chodzą po ludziach, ja wam to powiem z doświadczenia, bo zdarzenia dziwnym trafem w ogromnym stopniu upodobały sobie właśnie mnie. Nie wiem czym sobie na to zasłużyłem. Znaczy, znam swoje dobre cechy, ale nie jestem w stanie wybrać akurat tej, która najbardziej spodobała się owym Zdarzeniom. Mogły mnie polubić za mój wygląd, za mój wyśmienity gust, za wspaniały sposób dobieraniu stroju. Mogła to być też moja bogata osobowość, może moja umiejętność wyjścia z każdej sytuacji. A może jedynie moje szczęście, które nie tylko pozwalało mi uczestniczyć w różnego rodzaju Zdarzeniach, ale również się od nich uwalniać w pełni sławy i chwały. No i nadal jako przystojniak. Nawet moje z pozoru niebezpieczne spotkanie z dziobakiem dało mi coś, co z pozoru było wadą, ale po bliskim przyjrzeniu, stawało się zaletą. No bo czy mój dołek w policzku nie był boski? No jasne, że był.
Tym razem Zdarzenie rozpoczęło się bardzo niewinnie, ale one często tak mają. Niby nic, a tak to się zaczęło. Jest taka piosenka, nie wiem jak leci dalej, ale fajnie się zaczyna. Bo jest o zaczynaniu, to się musi fajnie zaczynać. W każdym razie zaczęło się to od tego, że drzazga wlazła mi pod paznokieć i musiałem na chwilę przestać bawić się z dzieciakiem w konika i jeźdźca. Nie wiem jak on mnie do tego namówił, ale jednak. Łaziłem na czworaka przez dobre pół godziny. No to miałem tą drzazgę i z bardzo mężną i poważna miną (prawie nie płakałem) ruszyłem na poszukiwanie szpilki do jej wyjęcia. Ale wtedy poczułem na grzbiecie czyjeś spojrzenie, czyjeś mroczne spojrzenie. Akurat przechodziłem obok lustra i wtedy przeżyłem takie potężne BUM. Takie mega BUM. Nawet BUM NAD BUMY. Obok lustra leżała zdechła mucha. Podszedłem do niej i ostrożnie się jej przyjrzałem. Macnąłem ją palcem sprawdzając czy żyje. I O DZIWO ŻYŁA. Znaczy, nie ruszała się, ale ja byłem pewien, że żyła. I leżała obok lustra. A to oznacza, że została spetryfikowana! Tak dobrze usłyszeliście! Bazyliszek poraził ją spojrzeniem z lustra i stało się! Mamy potwora w rezydencji. Opuściłem wszystko co miałem w ręku by zasłonić sobie oczy. Znaczy, nic nie miałem, ale byłoby bardziej dramatycznie gdybym upuścił. Zasłoniłem więc oczy i pognałem przed siebie, by jak najprędzej oddalić się od tego miejsca. Wcale nie było to dziwne, że od razu wpadłem na ścianę. Ale w końcu udało mi się wydostać z tego przeklętego zamku, yyyy, znaczy rezydencji i byłem na moich ukochanych błoniach! Yyy, znaczy na dworze.
Oddychałem ciężko myśląc, co z tym pięknym faktem posiadania bazyliszka zarobić. Przecież on mógł kogoś zabić. Nie miałem żadnego miecza, feniska, ani tiary. Nawet dziennika nie miałem! Ale wtedy mnie oświeciło! KOGUT. POTRZEBNY MI KOGUT. W końcu pianie koguta jest śmiertelne dla bazyliszka. ALE GDZIE DO KURWY JA NAGLE KOGUTA ZNAJDĘ? Wiecie, ja byłem jednak nadziei, że jednak znajdę. W końcu, miałem ze sobą swoje szczęście, które i tym razem nie mogło mnie zawieść. I nie zawiodło.
Wystarczyło jedynie pół godziny latania po parku i go miałem! Prawie krzyknąłem z radości na jego widok, prawie! W porę przypomniałem sobie, że to go mogłoby wystraszyć. Więc po cichu zakradłem się do niego od tyłu i rzuciłem. Rzuciłem się poświęcając swoją ulubioną bluzkę z Myszką Miki, poświęcając swoje zdrowie osobiste, narażając się na siniaki, ale rzuciłem. I złapałem go za je tego kurze nóżki! ZŁAPAŁEM.
- Mam cie sKURczybyku! - zapiałem z radości. Ale to nie ja miałem piać, tylko on! Jego pianie mogło zabić bazyliszka! - Dawaj głos! No zapiej!
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Trawnik Empty Re: Trawnik

Pisanie by Ulli Czw Lis 10, 2011 8:32 pm

Normanie koguty są bardziej czuje. Normalnie ja też jestem czujny, ale teraz.. ledwo wróciłem, zrobiłem sobie mały chill out w trawie i nie zauważyłem żadnego pajaca czającego się na mnie. Poczułem za to jak mnie łapał. Nie byłem zachwycony, więc załopotałem skrzydłami i.. no, to w sumie na tyle. Nie mam zbyt wielkiego pola do popisu. Spojrzałem na niego kogucimi oczyma, pełnymi kurwików, a on mi coś o pianiu. Co ja kurwa, pies jakiś? Udziobałem go. Dokładnie jego dłoń, która mnie trzymała, a jeszcze dokładniej, miejsce między palcem wskazującym a kciukiem. Udziobałem go znowu, znowu, i znowu, aż wydziobałem mu dziurę. Na moje kogucie oko to była dziura, później okazało się, ze to tylko dziobnięcia i to jakieś marne. Znowu, nie mam zbyt wielkiego pola do popisu. I dlatego postanowiłem wykonać ruch ostateczny. Powrót do człowieczeństwa.
Fifa rafa, ksiądz, dwie kurwy, i żyrafa, znowu byłem człowiekiem. Większym od tego, który mnie trzymał, więc siłą rzeczy, albo siłą grawitacji, gościu wylądował na ziemi, a ja na nim, z moim gołym tyłkiem. Wstałem, otrzepałem się w resztek trawy i sięgnąłem po swojego papierosa, zostawionego w dołku. Dobrze, że jemu nic się nie stało.
Rzuciłem Justinowi niezadowolone spojrzenie i zaciągnąłem się papierosem.
-A gdzie jakieś 'proszę'?-mruknąłem, zaciągając się po raz drugi. Przez chwile chciałem mu dać po ryju, ale potem przypomniałem sobie, ze ja wyrozumiały jestem. Przecież mógł nie wiedzieć, ze to ja.. mógł myśleć, ze to kogut.. w końcu tyle ich tutaj, a nie, czekaj. Tylko jeden jest. Tylko ja.
Ubrania nadal miałem za krzakiem, ale szczerze, to nie chciało mi się po nie iść. Specjalnie mnie moja nagość nie krępowała, co mnie to. Łażę sobie z gołym tyłkiem po trawie, obchodzi to kogoś? Obchodzi mnie, ze kogoś to obchodzi?
-Psa sobie kurwa, kup.-dodałem, ale tak luzik, bez wrogości.
Ulli
Ulli
~ * ~


Powrót do góry Go down

Trawnik Empty Re: Trawnik

Pisanie by Justin Pią Lis 11, 2011 10:07 am

Możecie mi wierzyć, albo nie, ale nigdy w świecie nie skrzywdziłbym nawet najmniejszego stworzenia, nawet muchy bym nie tknął! Co dopiero z własnej woli łapać koguta i próbować go do czegoś zmusić. No ale, w tym wypadku, własnie mucha została skrzywdzona, została bezwstydnie zaatakowana i właśnie ja, Justin Reid, musiałem wymierzyć sprawiedliwość. Musiałem uratować wszystkich niewinnych przed zabójczym spojrzeniem bazyliszka i nieważne ile bym musiał ścierpieć, ile udziubań w moją delikatną rękę musiałem przyjąć, nieważne. Ważny jest natomiast cel mojej wielkiej misji, ważne są wyższe rzeczy, nie ja. Dlatego też tak łatwo nie zrezygnowałem z tego koguta, choć w normalnych okolicznościach wystarczyłoby zadraśnięcie żebym uciekł gdzie pieprz rośnie i prędko nie wracał. Niestety mój upór do dążenia pozyskania bezpiecznego otoczenia dla rezydenckich dzieci i much, nie do końca był właściwy. Bo gdybym rzeczywiście się tak nie uparł już wcześniej usłyszałbym LUDZKIE myśli koguta i bym wiedział, że mam do czynienia z polimorfem, a nie. A tak, zaślepiony chęcią wybawienia świata, byłem głuchy na to co oczywiste.
- AAAAA! - wrzasnąłem gdy Ulli zaczął się przemieniać i zostałem przygnieciony do ziemi. Dosyć brutalnie nawet. Nawet bardziej brutalnie zostałem przygnieciony niż podziobany, bo zostałem przygnieciony przez goły tyłek. To jednak pojechało mi trochę ego. - Ty.. ty... - zacząłem oburzony jeszcze nie wiedziałem czym, ale na pewno powinienem być w tej chwili bardzo oburzony. Żeby mieć taką skuchę na samym początku mojej wielkiej misji! Nie do pomyślenia! - Ty KŁAMCO! Jak możesz zamieniać się w koguta w tak ważnej chwili i tym samym wprowadzać mnie w tak wielki błąd? Marnować mój cenny czas, w czasie którego już dawno mógłbym uratować wiele istnień ludzkich i muchowych! Nie jesteś prawdziwym kogutem to i twoje pianie nie zadziała... Czy zadziała? Jak myślisz, twoje pianie może zabić bazyliszka? - zapytałem znów pełen nadziei i chęci do działania. Bo jeżeli by podziałało to by misja była jeszcze bardziej prosta niż mi się w snach marzyło. Bo nie musiałbym zmuszać bezmyślnego koguta do piania, tylko myślącego. Bo chyba Ulli się nie obraził za ten mały atak co? Nie wyglądał na takiego co się obraża, myśli też nie były obrażone. To nawet nie poczuwałem się do tego by go przepraszać. - Po co mi pies w takiej chwili? On też jest śmiertelną bronią na bazyliszki? - zapytałem odrobinę już zbity z tropu powstrzymując się do tego by nie patrzeć tam gdzie nie wypada, gdy ktoś ma goły tyłek i na dodatek jest mężczyzną.
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Trawnik Empty Re: Trawnik

Pisanie by Ulli Sob Lis 12, 2011 9:34 am

Czasem tak jest, ze słucha sie kogoś przez chwilę, a potem już nie można, bo jedyne co można, to zastanowienie się.. o czym ten dzidek bełkocze? No i właśnie z płaszczyzny słuchania, wpadłem na płaszczyznę zastanawiania się. Bazyliszki.. Bazyliszki to mit. Z drugiej strony fajnie by było zamiast w koguta, przemienić się w feniksa, czy nawet bazyliszka, ale z tego co mi wiadomo, takich przypadków tutaj nie było i nie ma. A moze były, dawno tu nie zaglądałem. Ostatecznie, schodząc z płaszczyzny zastanawiania się, nie wiedziałem kto ma rację i czy te mityczne stwory były tu faktycznie, czy nie. Całe szczeście, ze sam umiem rozwiac swoje wszelkie wątpliwości, kierując się jedną z moich ulubionych tez. Zdradzę wam ją teraz, bo w życiu jest bardzo pożyteczna i zawsze się sprawdza. Czy tam w większości przypadków, bo sam, na własnej skórze doświadczyłem kilku wyjątków.
Moi drodzy, prawda jest taka, ze poziom inteligencji na świecie jest stały, a ludności przybywa! Wniosek z tego taki, że mi dostało się więcej inteligencji niż Justionowi, co pociąga ze sobą dalsze wnioski, mianowicie najpewniej to ja mam rację, a dalej, bazyliszków nie ma! No to udowodnione.
Pacnąłem go po głowie otwarta dłonią. Trochę, żeby się opamiętał, trochę za 'kłamcę', bo poczułem się dotknięty tym okresleniem. Nie, żartuję, dotknięty może nie, jedynie mi się nie spodobało.
-Chłopie, ogarnij się. Nie ma bazyliszków.-wyjaśniłem tonem znawcy. Sorry, nie bedzie ratowania świata... o dupa, papieros mi się skończył. Trudno, trzeba pochowac go w jego wczesniejszym miejscu spoczynu, znaczy tym dołku, co mu wykopałem. Wrzuciłem go tam i bosą stopą nakryłem ziemią.
-Ale gdyby był to moje pianie mogłoby go zabić.-dodałem, żeby sobie nie myslał, że brak mi jakiś kogucich uprawnień. Jestem kogut pierwsza klasa.
-To skąd w ogóle pomysł z tym bazyliszkiem?- zapytałem z czystej, ludzkiej ciekawości i zaraz kucnąłem przy moich ubraniach. Nie no, nie ubieram się jeszcze, ludzie nie doceniają nudyzmu, a to przecież jest o niebo wygodniejsze niż jakiekolwiek ciuchy. Wyciągnąłem fajki. I zaproponowałem mu nawet, żeby też sobie zapalił, bezsłownie. Wyciągnąłem paczkę w jego stronę, powinien załapac.
-Jezeli jesteś pewny, ze on gdzieś tam jest, to jest jeszcze jeden sposób na bazyliszki. Ale jest skomplikowany.-dodałem. Jeszcze tego sposobu nie wymysliłem, ale to kwestia sekund.
Ulli
Ulli
~ * ~


Powrót do góry Go down

Trawnik Empty Re: Trawnik

Pisanie by Justin Sob Lis 12, 2011 10:25 am

Mnie natomiast dotknęło to jak Ulli wyrażał się o mojej inteligencji. Nie, że mi się nie spodobało, bo podobanie się to takie określenie bardzo ogólne i wielopoziomowe. Na serio poczułem się dotknięty. Nigdy nie powiedziałbym, że mam gorszą inteligencję od reszty, bo w końcu niemal nieustannie korzystam z inteligencji osób mnie otaczających. No i ten. To, że od czasu do czasu byłem odrobinę roztrzepany i nie ogarniałem, to wcale nie był objaw mniejszej inteligencji! Postanowiłem jednak nie poruszać tego tematu, przemilczeć, a nawet wybaczyć. W końcu ja zrobiłem więcej dzisiaj krzywd Ulliemu, niż on mi. Napadłem na niego! Powinien już dawno porządnie mi wpierdolić, ale jest na to zbyt spoko. No, Ulli jest spoko, nie wiedzieliście? Ja wiedziałem! Od zawsze, dlatego ani trochę się go nie bałem! Prawdę mówię, nie oszukuję! No może trochę mnie przeraża jego wielkość. Ale gdy się go widziało kogutem, to trudno na serio traktować tej wielkości.
- Jakby bazyliszków nie było, to by jednorożce też nie istniały. I sfinksy. I syreny. I nyan koty. A przecież istnieją - odpowiedziałem mu w pełni przekonany o tym, że moje argumenty nie mają sobie równych i nic nie jest w stanie zaprzeczyć właśnie w sumie, w same jednorożce. Jeżeli ktoś mówił, że jednorożce nie istnieją, to prawie jak by mówił, że wróżki nie istnieją. A wiadomo co się dzieje własnie wtedy. Za każdym takim słowem jedna wróżka umiera w męczarniach i świat staje się odrobinę mniej magiczny. A ja kochałem nasz magiczny świat. - Uff, to super, że możesz. Znaczy nigdy nie wątpiłem w twoje kogucie zdolności, ty sobie nie myśl. Wolałem się jednak upewnić, w końcu od tego zależy los wielu żyć. Dzieci i dorosłych. Trzeba wziąć pod uwagę wiele różnych kombinacji. I mieć zapasowy plan, więc całkiem dobrze, że o tym mówisz! Masz jakiś plan B? - zapytałem podekscytowany jednocześnie zastanawiając się nad innym pytaniem Ulliego. Skąd w ogóle u mnie taka chęć ratowania wszystkich przed bazyliszkiem? Przecież inni ludzie mogli się tym zająć. Na pewno istniał jakiś telefon do pogromców bazyliszków. Oni mieli więcej doświadczenia niż ja, ale z drugiej strony, sam nie wiem. Chyba byłem typem bohatera. - Yyy, stąd że nie chcę by ktoś zginął? Jeżeli staje mi na drodze potwór to z nim walczę!
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Trawnik Empty Re: Trawnik

Pisanie by Ulli Sob Lis 12, 2011 2:17 pm

No przecież. Chociaż ja wiedziałem swoje, to nie ma co się kłocić z takim rozumowaniem. Takim, które miesza do tego wszystkiego jednorozce i całą reszte rzeczy.. powiedzmy nie z mojej bajki.
-Ja piać nie będę.-powiedziałem wprost. Niech będzie, ze to kłoci się z moimi przekonaniami. Bazyliszki to też zywe istoty, którym nalezy się życie. Od teraz jestem pacyfistą. I nawet nie musiałem mu tego głośno tłumaczyć, usłyszy z moich myśli. Bo ja przecież dobrze pamiętam w czym Justin się specjalizuje. Szał był wielki, kiedy przybył do rezydencji. Wiadomo, telepata. To zawsze robi furorę.
-Tylko mówię, to nie jest prosta sprawa.-ostrzegłem-Jednak, jeżeli ważą się losy.. ludzkości..-zaraz, najpierw musze zapalić, to mi rozjaśnia umysł. Papieros, zapalniczka. Dobra.
-Wiedziałeś, że bazyliszki wykluwają się z kogucich jaj? Dlatego jako kogut, trochę o nich wiem.-wyjasniłem, słowem wstepu. Żeby we mnie nie wątpił.
-Potrzebujesz kępki włosów osoby, która widziała bazyliszka..albo chociaż efekt jego działania, z tym nie powinno być problemu. Dalej zaczynają się schody.-zaciągnąłem się papierosem. Wiecie co jest zajebiste? Że nigdy mnie fajki nie sprowadzą do grobu, bo mamy tu w ciul uzdrowicieli i wystarczy poprosić. Trochę to nie fair w stosunku do zwykłych ludzi, ale jak to się mówi, dają to bierz.
-Potrzebujesz kępki włosów dwóch dziewic. I szczerze to nie wiem, czy jakieś jeszcze tu znajdziesz. Z trzech kępek splatasz warkocza. Ważne jest, żeby związać go włosiem wilkołaka.-kontynuowałem kompletnie szczerze i z pewnością w głosie.-Warkocz wkładasz do porcelanowej filiżanki i spalasz go. Potem tylko zaklęcie i bazyliszek przestaje być problemem. 'Łogadodo bazylita, akabi paratami', zapamiętasz?-i lepiej żeby zapamiętał, bo nie wiem czy powtórzę to drugi raz tak samo.
-Dasz sobie rade, kolego?-zapytałem jeszcze, pełen troski i wsparcia, i wiary i co tam jeszcze potrzeba. A teraz zaskoczę wszystkich, bo zaczałem sie ubierać.
Ulli
Ulli
~ * ~


Powrót do góry Go down

Trawnik Empty Re: Trawnik

Pisanie by Justin Sob Lis 12, 2011 4:31 pm

Pacyfista. No ja nie wiem. Znaczy nie wiem co to do końca jest pacyfista. Niby wiem, że nie chce walczyć, ale chyba walka o niewalczenie to nadal walka? To chyba jednak zbyt skomplikowane jak na mój mózg. Ale już nie wracajmy lepiej do wielkości mojej inteligencji. Temat przedawniony!
- Dawaj, dla mnie żadna sprawa nie jest nie prosta, znaczy nie jest trudna! - zapewniłem, a następnie zamieniłem się w taki słuch jak jeszcze nigdy. Musiałem się w niego zamienić, bo inaczej nie potrafiłbym się skupić, a skupienie było w tym wypadku jak najbardziej na miejscu. Bez niego moja misja nie doszłaby do skutku, na samym początku bym wszystko zaprzepaścił i do końca świata byłbym znany z właśnie tego brzydkiego zachowania.
Pierwszy raz w życiu słyszałem tak skomplikowaną instrukcję pokonania jakiegoś potwora. W większości potwory zawsze miały jakiś słaby punkt, który łatwo było spełnić by je pokonać. Jak na przykład pianie koguta, ale skoro Ulli się nie zgodził, to nie będę taki cham i nie będę go namawiać. Chyba źle było widziane namawianie nagiego mężczyzny do czegokolwiek. Oczywiście nagość wcale mnie nie onieśmielała. No może trochę. Bo ja sam, no cóż... Mimo tego, że nigdy tego nie mówiłem, to jednak odrobinę sadełka miałem. Głównie przez te tony czekolady co wyłudzam od Effy. Ale o czym to ja? Aaaa, o trudnej instrukcji. Ale nie bójcie żaby! Dla chętnego nic trudnego.
- Włosy tego co widział to prościzna to ja! Dziewice też się znajdzie, a co! Ale męskie też mogą być nie? Nie żebym o sobie, ale zawsze trzeba być ubezpieczonym. Wilkołaki też mamy, choć to będzie niebezpieczne... Jakoś latem jeden rozwalił pół ściany! Słyszałeś?! Porcelanę weźmie się od Pouch, a o zaklęcie się nie martw! Łogadodo bazylita, akabi paratami! Takie rzeczy to mi w mig do głowy wchodzą. Czyli to już wszystko? - upewniłem się zadowolony i dumny ze swojej pamięci. No i oczywiście jeszcze bardziej zadowolony z tego, że będę miał roboty na cały dzień! A już myślałem, że będę musiał sam wymyślać sobie zajęcia.
Zaciągnąłem się papierosem, który wcześniej wziąłem od Ulliego i ten, zakręciło mi się w głowie. W normalnych wypadkach nie kręci mi się, ale gdy czasami wcześniej przedawkuję coś innego, to już wtedy nie ręczę za siebie. Czy dziś przedawkowałem? Hahaha. Pytanie. Nie żebym przyćmiewał ważność bazyliszka, ale na pewno na trzeźwo bym tak szybko nie zauważył jego istnienia. Nie doszedłbym do takich wniosków. Tkwiłbym nadal w nieświadomości narażając siebie i innych.
- Ej, Ulli, a dlaczego ty w ogóle łaziłeś jako kogut? - zapytałem nagle.
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Trawnik Empty Re: Trawnik

Pisanie by Ulli Sob Lis 12, 2011 7:29 pm

Yhym, chcę to zobaczyć. Znaczy te dziewice. Słyszałem, że Pouch jest taką, mógłby wziąć jej włosy przy okazji, razem z porcelaną. Kiedyś nawet zapytałem tej poczciwej kobiety czy faktycznie nigdy nie miała okazji z facetem, ale wygoniła mnie bez odpowiedzi. No to sam sobie dopowiedziałem, że to prawda i cóż, ja to szanuję. Z tym, ze to było lata temu, a teraz to nie wiem co się ma na rzeczy.
-Męskie to nie, męskie to zupełnie co innego.-potrząsnąłem głową. Zresztą, o męskie jeszcze trudniej niż o żeńskie, więc to powinno mu być na rękę.-Noo, o wilkołakach nie słyszałem, ale nie było mnie ostatnio, więc coś mi mogło umknąć.-zbagatelizowałem. Bo szczerze mówiąc ile mnie obchodziły rozwalane przez nich ściany? Chyba tyle co zgorszenie ludzi na widok mojego tyłka. Nic, jednym słowem.
-Wszystko. Wierzę, ze umiesz robić warkocze.- ja nie umiałem. Na chuj by mi to było. Ze swoich włosów nie robiłem. Kiedyś jakaś panna zrobiła mi dobieranego, czy coś w tym stylu. Nie mogłem rozpleść tego cholerstwa. Kurwa, złe wspomnienia. Ale panienka była ładna, chociaż tyle.
-Chłopie. Nie zrozumiesz tego.-rzuciłem-To przez tą trawę. Jest lepsza niż najlepszy alkohol jaki piłeś, albo niż cokolwiek co uwazasz za lepsze niż resztę.-Nie liczyłem, że to ogarnie. Trzeba doświadczyć. A jak doświadczysz to już nie przestaniesz ćpać trawy. Warunek jest taki, ze musisz być kogutem i być moze jakimś innym lotom i nielotom też się udaje, ale o tym nie mam pojęcia. Mam pojęcie o tym, ze koty jedzą trawę, żeby sobie rzygnąć. Więc najpewniej nie dla smaku. Peszek.
-To jakiś problem?-rzuciłem, podnosząc brew. Dobre sobie. Zaraz dla mnie problemem będzie, ze on słucha moich mysli. Znaczy jeszcze nie, spoko, luzik, jestem wyluzowanym człowiekiem, serio.
Ulli
Ulli
~ * ~


Powrót do góry Go down

Trawnik Empty Re: Trawnik

Pisanie by Justin Nie Lis 13, 2011 11:47 am

Pff, dziewicy nie widział. Zdziwiłby się jak wiele jeszcze ich tutaj można znaleźć! Ja wiem, bo ja czytam w myślach. I widzę takie rzeczy. Oczywiście nie rozgłaszam je dalej bo jednak jestem bardzo przyzwoitym człowiekiem, który dba o każde dobre imię. Stara się by nikogo nie oczerniać. To co, że moje pobudki wcale nie są święte, bo chodzi mi głównie o to by to mnie wszyscy wielbili i kochali właśnie za tak wspaniałe zachowanie. Taki powód też jest dobry jeżeli robię dobre rzeczy. Bo dobro trzeba rozsiewać, trzeba dawać przykład dla młodszych pokoleń.
Ale muszę przyznać, że mimo wszystko, męskie by mi prościej było znaleźć, bo to głównie chłopcy mają nieustanne myśli jakby tu stracić dziewictwo i dlatego wiedziałbym gdzie szukać. No ale, skoro nie to nie. I tak sobie poradzę!
- No to będą żeńskie, żadna przeszkoda. A warkocze to jeszcze mniejszy problem! Gdy byłem młodszy Effy nieustannie mnie zmuszała do tej okropnej czynności zwanej pleceniem. Znaczy pleść gębą trzy po trzy, znaczy gadać, to ja kocham. Ale pleść rękoma jej włosy, na dodatek skołtunione to była męczarnia! Największemu wrogowi bym nie życzył. Ale widocznie wszystko kiedyś się przyda, kto by się spodziewał, że dzięki temu okropnemu wspomnieniu będę mógł pokonać potwora? Nikt! A jednak! - zawołałem dumny siebie. Zawsze byłem zbyt skory do opowiadania o mojej niezbyt pięknej przeszłości. Znaczy z tej części o byciu mistrzem deski to się nie wstydziłem i wspominałem na każdym kroku, ale jeżeli o pozostałe części to było już mi odrobinę wstyd. Bo bez przesady, ale ten. Kto by chciał słuchać takich smutów, albo takich wstydliwych przygód jak ta z dziobakiem? Ja na pewno. Lubiłem słuchać jedynie o miłych rzeczach dla mnie jak i dla wygłaszającego mowę. Bo wiecie, wtedy jego miłe myśli przechodziły na mnie, a nie złe. Gdy złe przechodzą to wtedy trzeba z nimi walczyć, a mi się czasem nie chce. No i czasem też nie umiem.
Co do wielkości i wspaniałości trawy nad wszystkim to mogłem nawet uwierzyć. Znaczy do tej pory doświadczenie miałem jedynie z inna trawą, ale przecież nic nie stoi mi na przeszkodzie, by nie uwierzyć w to co mówił Ulli. Przecież jakby tak się bliżej przyjrzeć, to trawa naprawdę wyglądała smakowicie. Byłbym spróbował, gdyby nie to, że jednak teraz miałem inne rzeczy na głowie. Takie na przykład jak walka w obronie niewinnych i bezbronnych, na dodatek nieświadomych niebezpieczeństwa, jednostek.
- Problem? No co ty! Tak się pytam z ciekawości. Gdzieżbym ja odważył się mieć jakiś problem. Ja ogólnie jestem bezproblemowy, no chyba, że chodzi o problemu ludzkości, którym próbuje zaradzić. W sumie to kocham rozwiązywać cudze problemu! Może ty masz jakiś? Jak na przykład... No nie wiem, ale nigdy nie byłem dobry w wymyślaniu.
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Trawnik Empty Re: Trawnik

Pisanie by Ulli Czw Lis 17, 2011 1:25 pm

No i masz, przypomniał mi właśnie, ze mi już nie wypada oglądać się za szesnastkami. Cholera, fajnie było mieć siedemnaście lat, jak Justin teraz. Stare czasy. Ja pierdole, ale ile wspomnień.
-No właśnie, właśnie. Nigdy nie wiesz co ci los podrzuci.-zauważyłem. Pewnie gdyby mi ktoś wydał instrukcję jak zabić potwora, to wolałbym żeby ten potwór nas wszystkich rozpierdolił, ale mówię, ja to już mam swoje lata i nie zwykłem zawracać sobie głowy pierdołami.
Tak samo jak nie zwykłem mieć jakiekolwiek problemy i robić za super bohatera jak Justin. Bo chociaż nie wiem czy on tak na serio, czy nie, to jednak to całe ratowanie świata jest całkiem inspirujące. Nie żeby dla mnie, ale ogólnie powinno.
-Jak będę miał to dam znać.-rzuciłem od niechcenia, ale zaraz! Przecież ja mam problem. Ten jeden, ze sobą, który mi ryje mózg. Rzuciłem Justinowi wrogie spojrzenie. Nie mógł się dowiedzieć o moim problemie, bo nikt nie może. A wystarczy, żebym o tym pomyślał i ten skurwiel, bez obrazy, będzie wiedział wszystko. Nie, zebym go nie lubił, bo nic do niego nie mam, ale słuchać prywatnych myśli to jest chamstwo.
-Czasem mi sudoku nie wychodzi.-rzuciłem, zeby zakamuflować swój prawdziwy problem, którego nawet nie traktuję jak problem, i o którym nie gadam.
-Te z trzema gwiazdkami to czasem jakiś jebany kosmos.-dodałem, zaciągajac się papierosem.
Ulli
Ulli
~ * ~


Powrót do góry Go down

Trawnik Empty Re: Trawnik

Pisanie by Justin Sob Lis 19, 2011 3:04 pm

Ja superbohaterem? A gdzieee tam! Superbohaterowie to w sumie wcale nie byli podobni do utalentowanych, no chyba że X-meni, ale tak nieznacznie. Większość takich superbohaterów to miała paręnaście różnych mocy, dzięki którym mogli wykonywać nawet najbardziej skomplikowane misje na świecie. Taki Supermen na przykład, prafił latać, był silny i miał laser w oczach, czy coś. Taki Spiderman, wypuszczał pajęczynę, wspinał się po ścianach i miał Przeczucia. Taka Wonderwoman była super gorącą laską i chyba coś jeszcze... A co moje takie czytanie jest w sumie warte? Prawie, że nic. Jestem niczym Edward ze Zmierzchu tylko, że bez wampirzości, a wiadomo, że czytanie w myślach Edwarda wcale nie było najbardziej seksowne z jego cech. Oczywiście nie czytałem książki, ostatnia książka, którą czytałem składała się z takich rymowanek jak "Papa libi dabada, pani Kasia kotka ma!". Domyślcie się sami kiedy to było.
- Dobra, dobra, jak nie chcesz mówić o problemach to dla mnie spoko! Choć i tak bym nie zdradził, taki to ja nie jestem. Nawet nie wiesz ile sekretów może trzymać w sobie taka roztrzepana osoba jak ja! - To była prawda. Ale chodziło głównie o to, że ja nieustannie słyszałem czyjeś sekrety i to wcale nie robiło na mnie aż tak wielkiego znaczenia. Raczej małe. Zresztą chwilę później już ich nie pamiętałem, to jak miałem rozgłaszać dalej. - No, ale dobra. Dla bezpieczeństwa to ja się już lepiej ulotnie, by nie czytać. Bo z tym sudoku to ja niestety nic bym nie zaradził. Ostatnio zamiast cyferek powstawiałem literki.
Podciągnąłem jeszcze spodnie by nie przeszkadzały mi w szybkim marszu i pożegnałem się z Panem Kogutem. Bazyliszku, strzeż się! Nadchodzi twój pogromca!
/gdzieś tam
Justin
Justin
mistrzu


Powrót do góry Go down

Trawnik Empty Re: Trawnik

Pisanie by Brian Nie Gru 25, 2011 6:55 pm

///////////////////////////////////////// KLUB POJEDYNKÓW /////////////////////////////////////////

Śnieg prószył na dworze, ale nie była to żadna zamieć. Zwyczajny grudniowy śnieg, który był nieodłącznym atrybutem zimy w Norwegii. Nie wiem co musiałoby się stać by go tu zabrakło. Nie przejmowałem się nim wybierając miejsce na spotkanie Klubu Pojedynków. To był tak jakby nawet dodatkowy plus dzięki któremu będziemy mogli się obyć bez niepotrzebnych gapiów, którzy mogliby przybyć tutaj tylko po to by się pogapić, poprzeszkadzać i wygłosić swoje nie do końca miłe zdanie na temat tego wszystkiego. Bo czego jak czego, ale entuzjastów narzekania mieliśmy w rezydencji aż przesilenie. Na każdym kroku dało się słyszeć po co to wszystko i jaki to ma sens. Wszyscy czuli się tutaj jak na wakacjach zamiast tak jak powinni. Czyli jak dokładniej? No przynajmniej jak w jakieś szkole. Przyznaję, ja sam kiedyś wcale tak się nie czułem, chciałem się wyszaleć jak tylko mogłem nie patrząc na to co dokładniej robiłem ze swoim talentem. To w sumie cud, że udało mi się go okiełznać zanim coś komuś nie zrobiłem. Ale ile osób może liczyć na takie szczęście jak ja? Sądzę, że niewiele.
Stanąłem na środku trawnika skupiając się na tym jak dokładnie ma wyglądać miejsce naszego spotkania, bo jednak sam trawnik był zbyt nudny. Najpierw wypróbowałem podest, ale w porę przypomniałem sobie, że podestów być nie miało. I iluzja zniknęła. Rozejrzałem się wokoło sprawdzając czy już ktoś się nie pojawił i dojrzałem podążającego w moją stronę Maxima.
- Twoim zdaniem ring to przesada? - zapytałem jednocześnie zaczynając siłą woli coś tworzyć wokoło nas. W otoczeniu zaczęły pojawiać się kontury wielkiej sali przypominającej taką jak czasem da się zobaczyć w czasie pojedynku wrestlingu. Zdecydowanie przesada.
Odrobinę obawiałem się pierwszego spotkania Klubu, głównie przez frekwencje jaka mogła na nim być. Nie, wcale nie obawiałem się przeludnienia, a raczej braku chętnych. Parę osób popatrzeć na pewno przyjdzie, ale żeby zgłosić się na pierwszy ogień? To tylko jakiś kompletny wariat by potrafił.
Brian
Brian
mózg


Powrót do góry Go down

Trawnik Empty Re: Trawnik

Pisanie by Maxim Wto Gru 27, 2011 11:56 am


Uderzyłem barkiem w drzwi i najszybciej jak mogłem zamknąłem pokój. Drzwi ledwo się domknęły – w środku mojej rezydencji znajdowało się morze Jacka Daniels’a i stosy prezentów od fanów. Jeszcze kilka par majtek z numerami telefonów fajnych dziewczyn i będę mógł sobie wytapetować pokój. Zastanowię się nad tym. Cholera! Jak ja tam potem wlezę? Brian będzie musiał się podzielić pokojem i Samantą, którą zamówiłem mu na prezent. Wybrałem taką bystrą, żeby mógł z nią zagrać w rozbierane szachy. W dodatku byłem spóźniony. Tak tylko trochę, ale zawsze. A ja teraz jestem BARDZO ODPOWIEDZIALNY. Niby miałem biec, ale zatrzymał mnie widok Marquille obściskującej się z jakimś gnojkiem. Kto jak kto, ale moja Francuzeczka powinna lepiej wybierać. Dobrodusznie jej w tym pomogłem, rzucając w faceta cukrową laską, którą wyjąłem z kieszeni. Wyszczerzyłem się wesoło do Rudej i już mnie nie było. Mózg czekał, a jak czeka mózg i Maxima nie ma, to kiedy Maxim jest to jest też kazanie. No.
- Ave Księdzu – przywitałem się jak bardzo grzeczny człowiek, który liczy na zbawienie. Już mi Pouch pieprzyła, że wywieram zły wpływ na dziecko – tzn. na JJ’a. Nie wiem, dlaczego wszyscy wołają na niego JD, jak on jest JJ. Ja i mój JJ po boku po lewej to układ, że hej hej! Rozumie się samo przez się.
- Ty to masz łeb! Nareszcie coś ludzkiego! Ja załatwię kociaki i będziemy mogli to nadawać w telewizji. Może jeszcze zakłady? – pogładziłem się po wąsach. To na pewno rozkręci rezydentów, przynajmniej nie będą się snuć po korytarzach jak jakieś zombiaki, czy coś. Wprawdzie myślałem, że zrobimy to w podziemiach, a całość będzie przypominała ring rodem z filmu o Sherlocku Holmesie. Na boku mogę coś takiego zorganizować. Jakieś treningi, ustawiane walki po butelce Finlandii itd. Mądry człowiek jestem. Będą sobie dzieci grzecznie łazić na zajęcia, a późną nocą obstawiać zakłady u Rekina Biznesu, czyli Mnie.
Moja zajebistość mnie przeraża.
Maxim
Maxim
fapfapfassbender


Powrót do góry Go down

Trawnik Empty Re: Trawnik

Pisanie by Brian Wto Gru 27, 2011 1:26 pm

Czasami miało się dość tej niepewności jaka rządzi naszym losem, ale gdy nagle mieliśmy przed sobą coś tak pewnego jak to, że w przyszłym roku też będzie śnieg, to zaczynało się tęsknić za tym pierwszym. Bo niestety wiele rzeczy mogło się na świecie zmienić, ale zachowanie Maxima chyba nigdy nie ulegnie zmianie. Tu nie chodzi o to, że mnie ono wkurzało, albo chciałem je sam na siłę zmienić. Nie. Z czystym sumieniem mogłem przyznać, że lubiłem Maxima za to jaki jest i gdyby nagle zaczął przykładać większą uwagę do odpowiedzialności to uznałbym to za zły omen. Z drogiej jednak strony to jak się od siebie różniliśmy mogło być od czasu do czasu przyczyną naprawdę wielkich kłótni. Mogłoby być, ale nie było. Bo zarówno ja jak i on zdawaliśmy sobie sprawę z różnic nas dzielących i mogliśmy z tym przejść do porządku dziennego.
- Masz rację, ring to zjebany pomysł - przyznałem. Znaczy zdawałem sobie sprawę z tego co Maxim powiedział, ale jego słowa jedynie mnie bardziej zniechęciły do tego pomysłu niż zachęciły. Dlatego w ułamku sekundy zniszczyłem całą iluzję, którą do tej pory budowałem. Już chciałem się zapytać Maxima czy ma jakiś jeszcze zajebisty pomysł, ale właśnie w tej chwili sam wpadłem na coś zarówno prostego jak i doskonale pasującego. Uśmiechnąłem się do siebie.
Z racji tego, że byliśmy na biegunie właśnie w tym okresie mieliśmy najwspanialszą na świecie, naszą ulubioną noc polarną, wiec marnotrawstwem byłoby tego nie wykorzystać. Przed nami utworzył się wielki krąg z płonących pochodni wbitych w ziemię. A obok nas coś w rodzaju miejsca dla widowni jakie czasami można było zobaczyć na filmach o średniowieczu. Właśnie w tu było miejsce dla króla i królowej. Czyli w sumie dla mnie i Maxima. Tylko proszę bez pytań kto jest kim.
- Tak może zostać - uznałem kierując się w stronę samego środka wielkiego kręgu. Spojrzałem na zegarek na nadgarstku. Dochodziła już pora spotkania.
Brian
Brian
mózg


Powrót do góry Go down

Trawnik Empty Re: Trawnik

Pisanie by Saturn Sro Gru 28, 2011 10:19 pm

Nie lubiłem szkoły. Żadna nowość. Ogólnie ludzi tacy jak ja nie lubią szkoły. Szkoła jest nudna. Trzeba tam dużo myśleć. Spotykasz się tam z ludźmi. Nie lubisz tych ludzi. Szkoła zazwyczaj jest otwierana o świcie. I o tym świcie musisz tam być. Tam są te jebane dzwonki, co każą ci gdzieś iść. Nie mówią gdzie. Tylko że musisz. Ja zazwyczaj nie wiedziałem gdzie. Jowisz też. To razem uznawaliśmy, że najlepiej będzie do lasu. W lesie było lepiej niż w szkole. Były tam lemury. I inne niebezpieczne zwierzęta. No ale potem okazało się, że koniec szkoły. Że idziemy gdzieś na północ, gdzie zimno, że dupę ściska. Ja się tam cieszyłem, bo lasy są wszędzie takie same. No ale. Ktoś w pewnym momencie wspomniał, że tam też będzie szkoła, ale inna. Ja myślę: o kurwa, znów będzie trzeba spierdalać. Na moje zdziwienie i zdziwienie Jowisza tutaj szkoła serio była inna. Można było się w niej napierdalać bez kary. Oby tylko ściany nie rozpierdolić. Mi się to spodobało. Ale ściany to nie zdołałem ochronić. Się przyzwyczaiłem nawet do chodzenia na spotkania i napierdalania pod nadzorem. On się w sumie, znaczy ten nadzór, bardziej bał niż nas powstrzymywał. No ale rutyna rutyną, a tu nagle mówią, że przeorganizowują. Ja nie wiem co przeorganizowują oznacza, ale brzmi chujowo. Patrzę na Jowisza, Jowisz na mnie. Się pytam: idziemy do tego przeorganizowują? Jowisz na tak. To to byliśmy.
- No i gdzie kurwa to napierdalanie się dla nagrody?! - pytam wyłażąc z krzaków. Ludzi nie jest dużo, ale też nie mało. Za to jakieś dwa geje patrzą na mnie jak na świętą krowę.
- Chcesz być pierwszy? - pyta ten niższy.
- No, bo chyba nie ostatni - odpowiadam ja.
Macham na Jowisza żeby lazł za mną.
- No to teraz ci się oberwie braciszku za jebany krawat - mówię do niego gdy stajemy na przeciwko siebie. Szarpnięcie i jestem potworem.
Saturn
Saturn
mamwyjebanek


Powrót do góry Go down

Trawnik Empty Re: Trawnik

Pisanie by Jowisz Sro Gru 28, 2011 10:30 pm

Gdzie wszędzie takie same lasy, gdy tu się do lasu chodzi i dupa: lemurów ni ma. No nic. Saturn mówi napierdalanie, Jowisz czyli ja mówię w to mi graj i idziemy. Po drodze się atakuje jak to my. Taka nasza rozgrzewka. My się bijemy, panienki piszczą, jedna płacze, bo jej na nogę stanęłam. Przepraszam, próbuje bajerować, ale jej większy płacz uświadamia mi, że jestem w postaci wilkołaka. Śmiech Saturna. Moja przemiana. No nic. Spierdalamy, bo płacząca ma przyjaciela co strzela laserami. W nas. Dupa boli.
Stoję z boku i tylko śmieje się jak kretyn, gdy Saturn prowadzi rozmowę. On mówi z własnej woli, a nie każe mi. Niezwykły moment, który chcę uwiecznić komórką, ale uświadamiam sobie, że tę komórkę to ja rozwaliłem w zeszłym tygodniu. Wzruszenie ramion i gest od brachola, że mam podejść bliżej. Zacieram łapy i szczerze już teraz wilcze zęby. Czas się zabawić.
- Lepsze to niż przeżute żelki, geju - odpowiadam, szykując się.
Czuję jak sierść pojawiania się, a ubranie pęka, bo znów zapomniałem je ściągnąć, a raczej zachować te resztki, które zostały po wcześniejszej zmianie. Zerkam. Jebany ring mamy to chyba trzeba czekać, aż pozwolą te dwa pedałki. No to kurwa stoję i czekam chociaż nie podoba mi się to.
Jowisz
Jowisz
biber


Powrót do góry Go down

Trawnik Empty Re: Trawnik

Pisanie by Saturn Sro Gru 28, 2011 10:46 pm

A tam, kurwa, nie ma wiewiórek. No to tu nie ma lemurów. Coś za coś. Jakby tu były lemury i wiewiórki to by się mylały i ruchały i powstawałyby jakieś bezpłodne mieszańce. Oja, się chyba w szkole tego nauczyłem. Nie posądziłbym. Mniejsza.
W drodze tu serio Jowisz, jebaniec, próbował najpierw rozgnieść stopy tej tamtej, a potem jeszcze mówił, że jest piękna. Znaczy ja rozumiałem, że on to mówi. Ona chyba nie. Choć mówił sensownie. Wilczyca by na niego poszła. Ale tu trudno o wilczyce. Fajnie jak się ma taką Fangorę jak ja. Ale Jowisz nie miał to świrował. Nie współczułem mu, bo ja nie wiem co to jest współczucie. To dla takich ciot jak Pluton, który chyba się zabił. A szkoda. Lubiłem się nad nim znęcać. Zapytałbym Jowisza, czy wie, czy tamten żyje. Ale skoro mieliśmy się właśnie bawić, to pytać nie wypadało. Poza tym musiałem być na niego zły. I myśleć o krawacie. Bo tak bez złości walczyć to się nie opłaca.
- Tylko bez takich wyzwisk - usłyszałem od tego niższego. Ja nie wiem co on chciał się wpierdalać. Chyba mu życie nie miłe, że się tutaj tak pcha. Przez niego nie wypadało juz teraz się rzucić na Jowisza. - Nawet dobrze, że na pierwszy ogień poszliście wy chłopcy. Prawdziwa walka na pewno zachęci resztę - pierdolił coś dalej, ale ja nie słuchałem. Warknąłem na niego, że ja chcę już. Kurwa. - Jedyna zasada to nie wychodzić za krąg pochodni. A walka się kończy gdy jeden zamieni się z powrotem w człowieka, stoi?
Jowisz też nie ogarniał typa, że każe nam się przemieniać przy ludziach w ludzi i świecić swoimi jajcami. Ale niech mu będzie. Nie pierwszy i nie ostatni raz w końcu dupę pokazywałem. Niski gej zszedł i można było zacząć.
Jest tak, że zazwyczaj rzucam się na Jowisza w fazie przemiany. Ale się nie dało. Więc moja strategia była do dupy. Ale strategią raczej tego nazwać nie można. A chuj w dupę. Skoczyłem na Jowisza pierwszy starając się wycelować w to miejsce co laserem dostał, ale w tym owłosionym tyłu trudno było znaleźć miejsce. I tak go ugryzłem.
Saturn
Saturn
mamwyjebanek


Powrót do góry Go down

Trawnik Empty Re: Trawnik

Pisanie by Jowisz Sro Gru 28, 2011 11:19 pm

Nie da się być wściekłym, gdy się ma ochotę wyć ze śmiechu, bo mały gej plus Saturn to za dużo. Też nie wiedziałam czemu to małe coś tam pierdoli sobie kiedy my moglibyśmy się już bić. Tak samo irytowali mnie opiekunowie, kiedy kazali przerywać w najlepszym momencie i wstydzić się, że znów rozwaliliśmy jakąś fontannę czy inne gówno. A po jakiego chuja im tu fontanna skoro woda i tak jest wciąż zamarznięta? Serio jak oni bez futra wytrzymują? A co do Plutona to obstawiam, że się gdzieś skurwiel zaklinował i zasechł tam. Oby nie w jakieś szafie, bo jeszcze się zrobi popularny po śmierci i będzie wielkie halo. Ale w sumie tylko frajerzy chcieli się takim interesować, więc można odsapnąć z ulgą i skupić się na tym potworze co mi żelki wpierdol, zwrócił i dał jako prezent. Co za cwel.
- Pierdol się - charknąłem sobie, dumny z tego, że mogę, bo on i tak nie wie, że właśnie go wyzywam.
No to ten, walka się zaczęła. Puściły mi bariery, ale na szczęście nie zwieracze. Bo głupio tak by było żeby się usrać jak już i tak tyłkiem gołym chociaż owłosionym świece. A potem się dziwić, że rodzina się do nas nie przyznaję, ale to my byliśmy pierwsi. My pierwsi mieliśmy ich gdzieś.
Zawyłem, gdy mnie dziabnął w tyłek i tylko o milimetry minął wrażliwe miejsce, więc bolało jakby kurwa wbił mi zęby w sam środek rany. Pierdolone nerwy i ich gęste rozstawienie w tamtych rejonach. Wygiąłem się, chcąc go capnąć zębiskami, ale nie szło. No to kopnąłem. Polecieliśmy w dwie różne strony. Kurwa. Prawie wyleciałem z tego jebanego ringu. Na chuja taki mały robił? Krasnoludki miały się tu wedle niego bić czy jak? Ale już się dźwigam i znów skaczę. Ale huknęło, bo on też skoczył. Nie powinien był jeść tej piątej dokładki.
Jowisz
Jowisz
biber


Powrót do góry Go down

Trawnik Empty Re: Trawnik

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


 :: Rezydencja :: Zewnatrz :: Park

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach