Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Wejście

3 posters

 :: Tromsø :: Obrzeza :: Port :: Biały Lew

Go down

Wejście Empty Wejście

Pisanie by Yves Wto Gru 28, 2010 11:08 pm

Wejście Pubbyklinter
Yves
Yves
team dimitri


Powrót do góry Go down

Wejście Empty Re: Wejście

Pisanie by Marie Anne Nie Mar 20, 2011 8:24 pm

/schowek

Mimo marudzenia chłopaka i jego prób, by po raz kolejny dobrać mi się do majtek, kilkanaście minut później wychodziliśmy już wreszcie z baru. Miałam zupełnie dość tego miejsca na dziś, podobnie jak wszelkich form dotyku. Dlatego nie dałam się nawet wziąć za rękę, gdy wychodziliśmy z ciepłego pomieszczenia na ciemną ulicę. Szłam pierwsza, Will pół kroku za mną odpowiadając ze złością na mój złośliwy komentarz. Tyle że miałam to gdzieś. Chwilowo nie zależało mi nawet na tym, by opowiedział mi kolejne z moich wspomnień. Wciąż nie ufałam mu ani trochę, mimo tego, że jego opowieści wywoływały we mnie prawdziwe wspomnienia. A przynajmniej tak mi się wydawało, bo równie dobrze mógł sączyć je do mojego umysłu jak Starsi swoje kłamstwa. Całe to spotkanie z nim mogło być tylko kolejną z ich intryg, mającą prowadzić nie wiem do czego. Jeszcze większej kontroli nade mną? Zdobyciu mojego zaufania?
Zbyt byłam pochłonięta złością i myślami, by zauważyć co się dzieje dookoła nas. Ulica była pusta, gdy na nią wychodziłam, lecz w ciemności nie dostrzegałam jak niedaleko sięga mój wzrok, bowiem tuż obok był zakręt. Szłam w kierunku Willowego auta, zaparkowanego po drugiej stronie. Zaś gdy kątem oka zauważyłam błysk świateł po mojej lewej stronie, było już za późno żeby zrobić cokolwiek. Kierowca klakson i hamulec na raz, co spowodowało tylko, że jego samochód okręcił się na oblodzonej jezdni. Było za późno.


Rozpędzone audi obróciło się bokiem i uderzyło w dziewczynę nim ta zdążyła wykonać choćby jeszcze jeden ruch. Jej wrzask zniknął w huku jaki wywołało auto uderzające w latarnię i pobliski murek. Czarnowłosa jak szmaciana lalka przeleciała nad jego maską, lądując na słupkach odgradzających ulicę od chodnika. Wyła i krzyczała krwawiąc obficie. Z baru wybiegli ludzie, zaalarmowani hałasem. Rzucili się by pomóc zarówno dziewczynie, jak i uderzonemu odłamkami szkła metalu chłopakowi.


Zdałam sobie sprawę, że leżę na ziemi. Była to jednak jedyne, o czym zdążyłam pomyśleć, nim przerażający ból szarpnął całym moim ciałem. Półświadomie wiedziałam tylko, że krzyczę, wyję głośniej niż kiedykolwiek w życiu, że próbuję się czołgać. Szum i ból rozsadzał mi głowę, a każdy ruch wydawał się wyrywać mi kończyny. Bolał nawet oddech, który traciłam wrzeszcząc nieludzko i nie mogąc przestać. Nie widziałam prawie nic, poza ciemnością i jakimiś ruchami, nie mogłam skupić się na niczym, bo ból wstrząsał wciąż moim umysłem. Byłam mokra, cała mokra czymś gorącym.
Coś w mojej głowie zmieniło się. Obok bólu pojawiło się pulsowanie prawie że głośniejsze od cierpienia, przymus i szum. Wiedziałam, że muszę tylko pozwolić, pościć coś dotychczas wstrzymanego. Lecz nie wiedziałam jak! Byłam jak zamknięta w klatce bólu, niezdolna zadecydować o czymkolwiek.
Chwilę, a może godzinę później poczułam nowy rodzaj bólu, dotyk. Usłyszałam krzyk inny niż mój, głos którego słuchałam cały dzień, a jednak nie wiedziałam do kogo należał. Zniknął, a na jego miejscu pojawiło się wiele innych. I wtedy coś pękło w moim umyśle, a pulsowanie zmieniło się w skok.
Coś zaczęło się zmieniać.
Z każdą chwilą ból słabł wyraźnymi stopniami. A im był słabszy, tym bardziej stawałam się świadoma tego co się dzieje. Wiedziałam już, że leżę na śniegu. Zamrugałam oczami, wciąż oddychając ciężko. Widziałam kolory i już wiedziałam, że to krew otacza mnie z każdej strony, moja krew, która była wszędzie. Ręce, którymi ledwo mogłam poruszyć, były dziwnie wygięte. Dookoła panował nieopisany hałas, wywołany głównie przez moje krzyki. Jednak teraz słyszałam również wrzaski innych ludzi. Nic mnie to nie obchodziło.
Z każdą chwilą czułam się lepiej, mimo że oni krzyczeli coraz głośniej. Energia i ciepło przepływały przez moje ciało, odganiając zupełnie ból, zmieniając go z wolna w dawno nieodczuwaną przyjemność. Mimo wszechobecnej krwi, nie czułam się już tak słaba, ręce przestały wyglądać tak potwornie. Zdołałam unieść głowę i dostrzec... jeszcze więcej krwi. Nie ja jedna leżałam na ziemi. Jacyś ludzie, których widziała, wcześniej w barze, miotali się po śniegu krwawiąc obficie z głębokich ran.
To z nich pochodziło ciepło! To oni oddawali mi swoją energię! A raczej ja odbierałam ją im, przy pomocy tego dziwnego miejsca w moim umyśle. Pamiętałam już, co zaszło. Światło, samochód, krzyk cofającego się w porę Willa. I ten ból... Musiałam się go pozbyć, absolutnie całego. Nasiliłam to uczucie, pochłaniając jeszcze więcej tak potrzebnej mi energii.

Marie Anne
Marie Anne
blood & pleasure


Powrót do góry Go down

Wejście Empty Re: Wejście

Pisanie by Will Nie Mar 20, 2011 11:44 pm

Może i próbowałem dobrać się jej do majtek po raz kolejny, bo czemu niby nie? Raz się udało, było fajnie, dlaczego i tego nie powtórzyć nawet dziś. Jesteśmy młodzi i jurni, a wiec trzeba korzystać, a nie zastanawiać się nad sensem świata i swoją jebaną przeszłością. Coraz bardziej dochodziłem do wniosku, że Gvan jednak zbyt bardzo się tym wszystkim przejmuje. Coś przed nią ukrywali, to niech ukrywają, powolutku dojdziemy co to jest. Gwałtowne działanie jeszcze nikogo nie wyratowało z opresji, a tym bardziej takiej. Co? Dzieci jej w domu płakały, że nie mogła dłużej czekać? W prawdzie taka sytuacja mogłaby na serio zaistnieć, ale oceniając brzuszek i całą resztę interesujących części ciała Gvan, to raczej nie przechodziła przez zaciążenie. I dobrze. Ale wracając do dobierania się. Wkurzyła mnie trochę tą swoją chęcią wracania już do domu. Myślałem, że skoro tak długa tam tkwiła to teraz przynajmniej na dwa dni wybawimy, aż wyślą za nami list gończy czy coś w tym stylu. Ale nieee, bo pani się przejęła tym co przed nią ukrywają. Chuj, poszedłem za nią z wściekłą miną przed bar.
Nie wiem czemu przed barem przez chwilę dziwnie na mnie spojrzała, ale to mnie też zirytowało. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że mój gest wyciągnięcia kluczyków z kieszeni i niechcące otarcie się o jej rękę mogła wziąć jako próbę złapania za rękę. A cholera! Ja i jakieś dyrdymalskie trzymanie za rączki? Co ja gej? Nie trzymałem się z kimś za rączkę od czasów przedszkola, gdy babcia przeprowadzała mnie przez ulicę. Sorry, ale nie takie rzeczy ze mnę. Poza tym byłem na nią zbyt wściekły by teraz próbować jakichkolwiek romantyczności. O ile błazeńskie łapanie za rękę podchodzi pod takie coś, bo moim zdaniem było to zwykłe chuju muju dzikie węże. Tyle.
Moje zamyślenie przerwał nagle pisk opon i ostre oczojebne światło skierowane wprost na moją twarz. O kurwa, tylko nie to. Znowu. Powiedźcie mi proszę ile razy w życiu można przeżyć wypadek samochodowy? Poważny wypadek. Jeden, dwa? Ale nie kurwa trzy! Bo to był trzeci. Do tylu liczyć umiem. Niedługo normalnie zacznę wierzyć w przeznaczenie, które sobie postanowiło mnie zabić właśnie w taki, a nie inny sposób. A może jeśli chcielibyście dokładnie uściślić, to uwzięło się na osoby otaczające mnie. Dobra nie będę po raz kolejny przytaczał swoich smutów, bo to nie dość, że jest dołujące to jeszcze nudne. Jedyny plus w tym, że dokładnie wiedziałem jak powinienem się zachować właśnie podczas takiego wydarzenia (co jednak nie oznaczało, że zrobię tak jak prawowity człowiek powinien zrobić).
Podniosłem się z chodnika i spojrzałem w stronę Gvan, ale w tym tłumie jaki w jednej sekundzie się nazbierał nie mogłem niczego konkretnego dostrzec. Poczułem jak po policzku cieknie mi krew i dopiero teraz sobie zdałem sprawę ile szkła we mnie poleciało. No nie, znowu. Jakbym dawno sobie nie zlikwidował blizn na twarzy. Kurwa mać. Powinienem się przejąć Gvan, ale w tej chwili byłem wściekły za jej głupotę, która spowodowała cały wypadek. Kurwa mać.
Wstałem i wyciągnąłem komórkę wybierając numer Aidana. Bo po pierwsze był na początku, a po drugie był jebanym uzdrowicielem pierwszej pomocy. Wcale nie zastanawiałem się teraz nad tym, że będę miał przejebane za wyciągnięcie panny pod ścisłą ochroną na miasto. A jebać ich. Wyjaśniłem w paru krótkich słowach co też zaszło, a potem się rozłączyłem.
Cóż. Najlepiej byłoby się teraz ulotnić. Tak też zrobiłem.

/a gdzieś daleko
Will
Will
debeściak


Powrót do góry Go down

Wejście Empty Re: Wejście

Pisanie by Marie Anne Czw Mar 24, 2011 6:21 pm

Z każdą chwilą moje ciało wypełniało się ciepłem. Umysł przejaśniał się, powracała świadomość zaistniałej sytuacji i kontrola nad pulsowaniem w mojej głowie, będącym źródłem ciepła i przyjemności.
Wszystko wokół działo się niezwykle szybko. Czerpałam energię, czekając na wyraźne skutki jej działania, na całkowite odejście bólu. Jednak co chwilę cierpienie szarpało inną częścią mojego ciała, to ustawiając rękę, to zdaje się reperując rozszarpane wnętrzności. Nagle zrobiło mi się paskudnie niedobrze i jakąś resztką sił przechyliłam się, lekko uniosłam na kolana, by zwymiotować czymś czerwono-czarnym. Gardło, przełyk, brzuch - wszystko wciąż mnie bolało, było w jakiś sposób niewłaściwe, choć nie wiedziałam jak to sprecyzować. Łapiąc ciężko oddech, próbując powstrzymać kolejne wymioty, uniosłam wzrok omiatając nim otoczenie.
Ludzie wokół leżeli na ziemi, poranieni i krwawiący jak ja, a niektórzy już nawet bardziej. Ja zaś wiedziałam, że to zasługa mojej mocy. Samochód wpadł tylko na mnie. Wszelkie rany na ich ciałach były moją sprawką. Ta cała krew, wrzaski, krzyki próbujących im pomóc przechodniów i reszty barowiczów.
Nie miałam jednak zamiaru zatrzymać swojej mocy, nim nie będę zdolna uciec z tego miejsca. To wszystko dookoła nie powinno było mieć miejsca. Cokolwiek się jeszcze wydarzy, wina spadnie na mnie. Starsi, policja... Nie mogłam na to pozwolić.
Zwymiotowałam po raz kolejny, kaszląc i krztusząc się obrzydliwym i bolesnym nie wiadomo czym, co bardzo chciało wyrwać się z mojego żołądka. To jednak zmotywowało mnie tylko do silniejszego nacisku na moc. Strumień gorącej energii natychmiast przepłynął do mojego ciała, sprawiając mi przyjemność swoim nadejściem i coraz silniej odpędzając ból. Potrzebowałam jednak więcej.
Aż nagle, poczułam rodzaj wybuchu, gorąco i rozkosz zupełnie nagle rozpływające się po moim ciele, a jeden z krzyków obok mnie urwał się jak ucięty nożem. Poczułam się lepiej.
Spróbowałam wstać, wciąż czerpiąc energię z moich ofiar, dopóki kolejny wybuch przyjemności nie dał mi sił by się podnieść. Wtedy, wiedząc podświadomi jak, zatrzymałam moc, uciszając tym samym krzyki, zamieniając je w jęki.
Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu Willa, nigdzie go jednak nie dostrzegłam. Również jego samochód zniknął, świadcząc o tym, że zabrał się stąd o własnych siłach i raczej z nieprzymuszonej woli.
-Skurwysyn.... - warknęłam wrogo do samej siebie, oddychając ciężko. Ruszyłam w dół ulicy, idąc najszybciej jak mogłam, to jest po jakieś kilka kroków, nim musiałam się zatrzymać by odpocząć. Ktoś podbiegł do mnie, nakazując mi bym się położyła, chcąc mi pomóc. Nie potrzebowałam jednak jego bandaży i opieki. Potrzebowałam jego energii. Spojrzałam tej dziewczynie w oczy, gdy upadała z krzykiem na ziemię, trzymając się za krwawiący brzuch. Ciepło znów rozgrzało moje członki. Jednak tym razem nie czekałam, od razu odnalazłam odpowiednie uczucie i skierowałam je na nią, by pozbawić ją życia i otrzymać gorącą rozkosz siły. Patrzyłam, jak jej ciało upada na śnieg. A potem odwróciłam się i ruszyłam przed siebie.
Chwilę później śmignęła obok mnie karetka, zatrzymując się gdzieś przy wraku samochodu i reszcie moich ofiar. To sprawiło tylko, że przyspieszyłam kroku, choć każdy oddech wywoływał ból, a wstrząs każdego kroku był torturą dla moich, zdaje się, strzaskanych żeber. Nim jednak uszłam kolejne kilkaset kroków, zatrzymał się przede mną czerwony samochód. Mężczyzna siedzący za kierownicą był mi znany. Widziałam ko kilkukrotnie w rezydencji, jak rozmawiał ze Starszymi bądź doglądał chorych dzieciaków. Uzdrowiciel, to było pewne.
Plan natychmiast pojawił się w mojej głowie, gdy wysiadł i ruszył w moim kierunku, przywołałam na twarz wyraz szczerej ulgi, pomieszanej ze strachem i bólem. Zadrżała mi warga, zamrugały zamglone oczy. Zachwiałam się, idąc w jego kierunku i ostatecznie pozwalając mu się złapać i uratować przed upadkiem. Spojrzałam mu w oczy, słuchając tego, co mówił i odpowiadając nieskładnie, plącząc się, mówiąc gdzie i co mnie boli. On zaś wsadził mnie do samochodu i ruszył w stronę rezydencji, dzwoniąc natychmiast do kogoś.

/the end na tutaj./


Małe, fabularne, co było dalej:
Uzdrowiciel zawiózł Gvan z powrotem do Rezydencji, gdzie natychmiast się nią zajęto, lecząc najpoważniejsze obrażenia w tempie ekspresowym. Nie pozwolono jej jednak zostać samej choćby na chwilę, choć grała swą rolę po mistrzowsku, udając że nie pamięta co zaszło, jak w ogóle udało jej się przeżyć, co stało się z innymi ludźmi. Gdy przyszli Starsi, wciąż trzymała się swojej historii, nie wiedząc, że powinna raczej uciekać nić pozwolić im na rozmowę. Oni zaś włamując się do jej umysłu natychmiast poznali prawdę i zdecydowali zaprowadzić kolejną "czystkę" w jej głowie. Znów wymazali jej wspomnienia. Wszystko związane w wypadkiem Willem, a zwłaszcza z mocą.
Gdy Marie Anne obudziła się kilka dni później, w części szpitalnej, była jeszcze bardziej zagubiona i rozbita. Znów zniknął spory fragment jej pamięci, znów nie wiedziała co się stało i dlaczego.
Marie Anne
Marie Anne
blood & pleasure


Powrót do góry Go down

Wejście Empty Re: Wejście

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 :: Tromsø :: Obrzeza :: Port :: Biały Lew

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach