Prudence Vincentia Morris - Gabriella Wilde
+3
Yves
Mikaela
Prudence
7 posters
:: Organizacja :: Karty Postaci :: Kobiety
Strona 1 z 1
Prudence Vincentia Morris - Gabriella Wilde
Imię i nazwisko: Prudence Vincentia Morris
Wiek: 16 lat
Data urodzenia: 13 lipca
Wygląd: Ładna, zgrabna i powabna. Czasem ma mocniejsze sińce pod oczami. W końcu umarła.
Poziom zaawansowania: średniozaawansowany
Wiek: 16 lat
Data urodzenia: 13 lipca
Wygląd: Ładna, zgrabna i powabna. Czasem ma mocniejsze sińce pod oczami. W końcu umarła.
Charakter:
Choć przez rodziców nazwana została roztropnością, jest lekkoduchem. Rzadko kiedy przejmuje się tym, co było, jest czy będzie. Robi to, co się jej żywnie podoba bez jakiegokolwiek rozważenia tego konsekwencji. Nie zna czegoś takiego jak zasady moralne. Sama wyznacza sobie jakiekolwiek ograniczenia. Uważa, że nie warto jest brać pod uwagę zakazów i nakazów innych, bo przecież one są takie właściwie nieprawdziwe, bo często są ze sobą sprzeczne. Zwłaszcza po tym jak już zmartwychwstała. Wyznaje zasadę, że skoro już raz umarła, nic gorszego stać się nie może. Mimo wszystko, kocha wszystko i wszystkich. Nie cierpi widzieć ludzi, którzy się ze sobą kłócą. Nie wie jak można kogoś nie lubić. Można z kimś mieć gorszy kontakt, mniej wspólnych zainteresować, ale nie można kogoś nienawidzić. No chyba, że rzeczywiście jakaś osoba wyrządzi jej okropne świństwo, ale Prudence nigdy się to nie przytrafiło, bo zawsze była raczej bezkonfliktową osobą. Gdy ktoś będzie na nią krzywo patrzył, po prostu będzie starała się nie zwracać na siebie jego uwagi. Zawsze chętnie pomaga wszystkim, pod warunkiem, że nie jest właśnie bardzo zajęta. A czym? Umilaniem sobie wolnego czasu. W jakikolwiek sposób. Jest wiecznie uśmiechnięta i uradowana. Czasem wydaje się być to wręcz podejrzliwe, straszne i dziwne. I na pewno nawiedzone i nienormalne. Nie jest zbyt zrównoważoną osobą. Śmieje się z niczego, ciągle podśpiewuje coś pod nosem, a do robienia bardzo głupich rzeczy nie potrzebuje żadnych używek, choć z nich korzysta, kiedy tylko może, czyli dość często. Cieszy się życiem, chcąc wykorzystać jak najlepiej każdą jego chwilę. Ta jednorazowa śmierć nauczyła ją tego, że nie warto czekać z niczym na ostatnią chwilę, zwłaszcza, że przyszła tak nagle. Tak niespodziewania. Nie wie, czy następnym razem też uda się jej obudzić, choć sama nie jest pewna tego, czy mogłaby jeszcze raz umrzeć. Przecież już raz umarła. Jest bystra i uważnie potrafi analizować otoczenie, lecz nie za bardzo chce wnikać w sprawy, których nie do końca rozumie i które wydarzają się z jakichś niewiadomych powodów, których nikt nie potrafi wyjaśnić. Z wypadku pozostała jej tylko jedna trauma. Boi się jeździć samochodem, więc lepiej nie zmuszajcie jej do tego. Chętniej spędzi pół dnia idąc gdzieś pieszo niż kilkanaście minut jadąc autem. Jest bardzo otwarta na ludzi. Nie czuje żadnych oporów przed podchodzeniem do nieznajomych i zalewaniu ich od razu wieloma pytaniami bądź historiami ze swojego życia. Choć od czasu, kiedy odkryła, co potrafi zrobić za pomocą swojego dotyku, nieco ograniczyła kontakt fizyczny, gdyż boi się, że kogoś może spotkać to samo, co spotkało roślinkę stojącą na jej parapecie, czy kota, którego ostatnio znalazła i chciała najnormalniej w świecie pogłaskać. Ale tak poza tym to jest wspaniała, kochana i urocza, więc mimo tego, że jest zombiem, jest naprawdę fantastyczną osobą, o.
Talent: Jest zombie, a poza tym to może odbierać życie z tego, czego dotknie. Na przykład może usychać kwiatki i takie tam.
Historia:
Prudence, urodzonej szesnaście lat temu, w czwartkowe popołudnie zawsze przyjemnie się żyło. Miała kochających rodziców, nieco mniej kochającą siostrę i wspaniałego brata. Państwo Morris od zawsze byli zakochani w Beatelsach, więc postanowili iż imiona ich dzieci zostaną wzięte z niektórych z ich piosenek. Tak, więc Julia, Desmond i Prudence wychowywali się w Liverpoolu w ciepłej, prawdziwie rodzinnej atmosferze. W każdą niedzielę chodzili do kościoła. Jadali wspólne kolacje, przy których dzielili się opowieściami na temat minionego dnia. Wszystko robili razem. Aż do czasu kiedy dzieci wkroczyły w nastoletni wiek, co natychmiast odbyło się na atmosferze w domu. Desmond wymykał się z domu, gdy tylko się dało. Prudence krzyczała, że nie będzie chodziła do kościoła, bo Boga nie ma. A Julia... nie wiem, co Julia. Prud nigdy nie miaała najlepszego kontaktu z Julią. Gdyby nie to, że mieszkały w jednym domu i to czasem zmuszało je do przeprowadzenia jakiegoś dialogu przy stole lub do krótkiej udawanej scenki, która się miałaby pokazać, że się lubiły. Starsza siostra zawsze uważała się za nie wiadomo kogo i blondynkę okropnie to denerwowało, bo uważała, że wszyscy przecież są równi i jedna osoba nie może robić z siebie kogoś ważniejszego. Dlatego właśnie od zawsze ją hejtowała. Wsypywała jej chili do zupy, kiedy ta tego nie widziała. Kładła jej szpilki na krzesło. Smarowała masłem podłogę, żeby się przewróciła. Więc, gdy Prudence ukończyła jakieś trzynaście lat, miała już nie lada wprawę w robieniu psikusów Julii. Potem, w wieku dziewiętnastu lat Desmond został wysłany do jakiejś szkoły z internatem. Nikomu wtedy nie powiedziano, że było to Rezydencja, a dziewczyny, a przynajmniej Prud, była przekonana, że brat po prostu miał ich dosyć i chciał wynieść się jak najdalej po skończeniu liceum. Zrobiło się jej bardzo przykro i od tamtego czasu przestała tak bardzo dokuczać siostrze, żeby nie odeszli też od nich rodzice, doprowadzeni do szału. Ale kilka lat później doszła do wniosku, że rodzice nie byli jej potrzebni. Zostali zepchnięci daleko, na któryś tam plan. Prawie z nimi nie rozmawiała. Miała mnóstwo przyjaciół, z którymi mogła rozmawiać. Robiła mnóstwo niemądrych rzeczy, przez co zawsze była pokryta siniakami. Gdy zleciała pijana ze schodów, wspominała to, śmiejąc się z tego. Mimo tego, że miała jedynie jakieś piętnaście lat, jej życie stało się jednym wielkim melanżem. Melanż dniem. Melanż nocą. Jakimś dziwnym cudem udawało się jej skończyć kolejny rok szkolny. Któregoś dnia, pod dom jej przyjaciela, u którego właśnie dobrze się bawiła z grupką innych znajomych, podjechała jej siostra, swoim nowym samochodem, który sprawili jej rodzice. Bo ich rodziców stać było na takie podarunki.
- Wsiadaj do auta! - ryknęła, kiedy Prudence wychyliła się przez okno. Jedziemy do domu! To bardzo ważne!. Blondynka zaczęła się śmiać, ale kiedy Julia ze zdenerwowanym wyrazem twarzy, rzucając przekleństwami na prawo i lewo wyciągnęła ją z budynku i wpakowała do samochodu, zdała sobie sprawę z tego, że działo się coś bardzo złego. Nigdy jednak nikt jej tego nie wytłumaczył. Bowiem, kiedy zadała to pytanie, chcąc przekazać siostrze, że lepiej, żeby miała porządną wymówkę, bo zabrała ją właśnie z całkiem dobrze zapowiadającej się imprezy, Julia chyba się rozkojarzyło, albo jeszcze bardziej zirytowała. Nacisnęła mocniej na pedał gazu, a jedyne, co potem słyszały to strasznie głośny, przeciągliwy dźwięk wydany przez nadjeżdżający pociąg, a chwili wszystko zgasło. Koszmarnie zniszczony samochód oraz zwłoki dziewczyn znaleziono kilka godzin później, tuż obok torowiska, którego nie udało się im przejechać.
Potem nadszedł dzień pogrzebu. Wszyscy płakali, ubrani byli w czarne ubrania, ksiądz mówił o jakimś nieszczęściu, a Prudence obudziła się, jakby ze snu, podirytowana tym, że ktoś jej go zakłóca. Zdała sobie sprawę z tego, że był zamknięta w jakimś pudełku. Przez szparę między skrzynią, a jej wiekiem wślizgiwała się strużka światła, która okropnie raziła blondynkę po oczach. Chciała się przeciągnąć, ale nie miała na to miejsca. Przymknęła powieki, starając się przypomnieć sobie, co się stało i gdzie bawiła się ostatniej nocy. A potem obraz wypadku stanął jej przed oczami. Uświadomiła sobie, że musiała być martwa. Ale dlaczego siedziała zamknięta w pudełku? Kopnęła mocno jego pokrywę. Potem jeszcze raz. Wcześniej starając się rozbić ją piąstkami, na których pojawiły się zaczerwieniana, które potem miały zamienić się w siniaki. Ale przecież po śmierci podobno nie czuje się bólu, a Prudence zdecydowanie czuła ból. Jeszcze raz, z całej siły kopnęło wieko, które ustąpiło, a ją oślepiło jasne niebo. Dziewczyna rozejrzała się, przecierając oczy, jakby po długim śnie i unosząc obolałe ciało. Nikt jej nie zauważył. Wszyscy patrzyli w drugą stronę, w którą ktoś odprowadził jakąś trumnę, w której jak się później okazało znajdowało się ciało Juli. A raczej Julia. Potem zdała sobie sprawę z tego, że ona też była zamknięta w trumnie. Chciała coś wykrzyknąć na temat tego, że zmartwychwstała, żeby zwrócić na siebie uwagę, ale ktoś uderzył ją w tył głowy. Znów ogarnęła ją ciemność, a ktoś zamknął z powrotem wieko i z czyjąś pomocą zaczął przenosić pudło. Przez chwilę miała wrażenie, że umiera po raz drugi. Następnego dnia obudziła się w jakimś łóżku, w jakimś dziwnym pokoju, a potem powiedziano jej, że od tamtego momentu jest mieszkanką Rezydencji. Ucieszyła się, bo to fajnie brzmiało. Ale najbardziej cieszyła się z tego, że dalej żyła. Uważała, że była za młoda, żeby umrzeć.
Grupa: nadnaturalniChoć przez rodziców nazwana została roztropnością, jest lekkoduchem. Rzadko kiedy przejmuje się tym, co było, jest czy będzie. Robi to, co się jej żywnie podoba bez jakiegokolwiek rozważenia tego konsekwencji. Nie zna czegoś takiego jak zasady moralne. Sama wyznacza sobie jakiekolwiek ograniczenia. Uważa, że nie warto jest brać pod uwagę zakazów i nakazów innych, bo przecież one są takie właściwie nieprawdziwe, bo często są ze sobą sprzeczne. Zwłaszcza po tym jak już zmartwychwstała. Wyznaje zasadę, że skoro już raz umarła, nic gorszego stać się nie może. Mimo wszystko, kocha wszystko i wszystkich. Nie cierpi widzieć ludzi, którzy się ze sobą kłócą. Nie wie jak można kogoś nie lubić. Można z kimś mieć gorszy kontakt, mniej wspólnych zainteresować, ale nie można kogoś nienawidzić. No chyba, że rzeczywiście jakaś osoba wyrządzi jej okropne świństwo, ale Prudence nigdy się to nie przytrafiło, bo zawsze była raczej bezkonfliktową osobą. Gdy ktoś będzie na nią krzywo patrzył, po prostu będzie starała się nie zwracać na siebie jego uwagi. Zawsze chętnie pomaga wszystkim, pod warunkiem, że nie jest właśnie bardzo zajęta. A czym? Umilaniem sobie wolnego czasu. W jakikolwiek sposób. Jest wiecznie uśmiechnięta i uradowana. Czasem wydaje się być to wręcz podejrzliwe, straszne i dziwne. I na pewno nawiedzone i nienormalne. Nie jest zbyt zrównoważoną osobą. Śmieje się z niczego, ciągle podśpiewuje coś pod nosem, a do robienia bardzo głupich rzeczy nie potrzebuje żadnych używek, choć z nich korzysta, kiedy tylko może, czyli dość często. Cieszy się życiem, chcąc wykorzystać jak najlepiej każdą jego chwilę. Ta jednorazowa śmierć nauczyła ją tego, że nie warto czekać z niczym na ostatnią chwilę, zwłaszcza, że przyszła tak nagle. Tak niespodziewania. Nie wie, czy następnym razem też uda się jej obudzić, choć sama nie jest pewna tego, czy mogłaby jeszcze raz umrzeć. Przecież już raz umarła. Jest bystra i uważnie potrafi analizować otoczenie, lecz nie za bardzo chce wnikać w sprawy, których nie do końca rozumie i które wydarzają się z jakichś niewiadomych powodów, których nikt nie potrafi wyjaśnić. Z wypadku pozostała jej tylko jedna trauma. Boi się jeździć samochodem, więc lepiej nie zmuszajcie jej do tego. Chętniej spędzi pół dnia idąc gdzieś pieszo niż kilkanaście minut jadąc autem. Jest bardzo otwarta na ludzi. Nie czuje żadnych oporów przed podchodzeniem do nieznajomych i zalewaniu ich od razu wieloma pytaniami bądź historiami ze swojego życia. Choć od czasu, kiedy odkryła, co potrafi zrobić za pomocą swojego dotyku, nieco ograniczyła kontakt fizyczny, gdyż boi się, że kogoś może spotkać to samo, co spotkało roślinkę stojącą na jej parapecie, czy kota, którego ostatnio znalazła i chciała najnormalniej w świecie pogłaskać. Ale tak poza tym to jest wspaniała, kochana i urocza, więc mimo tego, że jest zombiem, jest naprawdę fantastyczną osobą, o.
Talent: Jest zombie, a poza tym to może odbierać życie z tego, czego dotknie. Na przykład może usychać kwiatki i takie tam.
Historia:
Prudence, urodzonej szesnaście lat temu, w czwartkowe popołudnie zawsze przyjemnie się żyło. Miała kochających rodziców, nieco mniej kochającą siostrę i wspaniałego brata. Państwo Morris od zawsze byli zakochani w Beatelsach, więc postanowili iż imiona ich dzieci zostaną wzięte z niektórych z ich piosenek. Tak, więc Julia, Desmond i Prudence wychowywali się w Liverpoolu w ciepłej, prawdziwie rodzinnej atmosferze. W każdą niedzielę chodzili do kościoła. Jadali wspólne kolacje, przy których dzielili się opowieściami na temat minionego dnia. Wszystko robili razem. Aż do czasu kiedy dzieci wkroczyły w nastoletni wiek, co natychmiast odbyło się na atmosferze w domu. Desmond wymykał się z domu, gdy tylko się dało. Prudence krzyczała, że nie będzie chodziła do kościoła, bo Boga nie ma. A Julia... nie wiem, co Julia. Prud nigdy nie miaała najlepszego kontaktu z Julią. Gdyby nie to, że mieszkały w jednym domu i to czasem zmuszało je do przeprowadzenia jakiegoś dialogu przy stole lub do krótkiej udawanej scenki, która się miałaby pokazać, że się lubiły. Starsza siostra zawsze uważała się za nie wiadomo kogo i blondynkę okropnie to denerwowało, bo uważała, że wszyscy przecież są równi i jedna osoba nie może robić z siebie kogoś ważniejszego. Dlatego właśnie od zawsze ją hejtowała. Wsypywała jej chili do zupy, kiedy ta tego nie widziała. Kładła jej szpilki na krzesło. Smarowała masłem podłogę, żeby się przewróciła. Więc, gdy Prudence ukończyła jakieś trzynaście lat, miała już nie lada wprawę w robieniu psikusów Julii. Potem, w wieku dziewiętnastu lat Desmond został wysłany do jakiejś szkoły z internatem. Nikomu wtedy nie powiedziano, że było to Rezydencja, a dziewczyny, a przynajmniej Prud, była przekonana, że brat po prostu miał ich dosyć i chciał wynieść się jak najdalej po skończeniu liceum. Zrobiło się jej bardzo przykro i od tamtego czasu przestała tak bardzo dokuczać siostrze, żeby nie odeszli też od nich rodzice, doprowadzeni do szału. Ale kilka lat później doszła do wniosku, że rodzice nie byli jej potrzebni. Zostali zepchnięci daleko, na któryś tam plan. Prawie z nimi nie rozmawiała. Miała mnóstwo przyjaciół, z którymi mogła rozmawiać. Robiła mnóstwo niemądrych rzeczy, przez co zawsze była pokryta siniakami. Gdy zleciała pijana ze schodów, wspominała to, śmiejąc się z tego. Mimo tego, że miała jedynie jakieś piętnaście lat, jej życie stało się jednym wielkim melanżem. Melanż dniem. Melanż nocą. Jakimś dziwnym cudem udawało się jej skończyć kolejny rok szkolny. Któregoś dnia, pod dom jej przyjaciela, u którego właśnie dobrze się bawiła z grupką innych znajomych, podjechała jej siostra, swoim nowym samochodem, który sprawili jej rodzice. Bo ich rodziców stać było na takie podarunki.
- Wsiadaj do auta! - ryknęła, kiedy Prudence wychyliła się przez okno. Jedziemy do domu! To bardzo ważne!. Blondynka zaczęła się śmiać, ale kiedy Julia ze zdenerwowanym wyrazem twarzy, rzucając przekleństwami na prawo i lewo wyciągnęła ją z budynku i wpakowała do samochodu, zdała sobie sprawę z tego, że działo się coś bardzo złego. Nigdy jednak nikt jej tego nie wytłumaczył. Bowiem, kiedy zadała to pytanie, chcąc przekazać siostrze, że lepiej, żeby miała porządną wymówkę, bo zabrała ją właśnie z całkiem dobrze zapowiadającej się imprezy, Julia chyba się rozkojarzyło, albo jeszcze bardziej zirytowała. Nacisnęła mocniej na pedał gazu, a jedyne, co potem słyszały to strasznie głośny, przeciągliwy dźwięk wydany przez nadjeżdżający pociąg, a chwili wszystko zgasło. Koszmarnie zniszczony samochód oraz zwłoki dziewczyn znaleziono kilka godzin później, tuż obok torowiska, którego nie udało się im przejechać.
Potem nadszedł dzień pogrzebu. Wszyscy płakali, ubrani byli w czarne ubrania, ksiądz mówił o jakimś nieszczęściu, a Prudence obudziła się, jakby ze snu, podirytowana tym, że ktoś jej go zakłóca. Zdała sobie sprawę z tego, że był zamknięta w jakimś pudełku. Przez szparę między skrzynią, a jej wiekiem wślizgiwała się strużka światła, która okropnie raziła blondynkę po oczach. Chciała się przeciągnąć, ale nie miała na to miejsca. Przymknęła powieki, starając się przypomnieć sobie, co się stało i gdzie bawiła się ostatniej nocy. A potem obraz wypadku stanął jej przed oczami. Uświadomiła sobie, że musiała być martwa. Ale dlaczego siedziała zamknięta w pudełku? Kopnęła mocno jego pokrywę. Potem jeszcze raz. Wcześniej starając się rozbić ją piąstkami, na których pojawiły się zaczerwieniana, które potem miały zamienić się w siniaki. Ale przecież po śmierci podobno nie czuje się bólu, a Prudence zdecydowanie czuła ból. Jeszcze raz, z całej siły kopnęło wieko, które ustąpiło, a ją oślepiło jasne niebo. Dziewczyna rozejrzała się, przecierając oczy, jakby po długim śnie i unosząc obolałe ciało. Nikt jej nie zauważył. Wszyscy patrzyli w drugą stronę, w którą ktoś odprowadził jakąś trumnę, w której jak się później okazało znajdowało się ciało Juli. A raczej Julia. Potem zdała sobie sprawę z tego, że ona też była zamknięta w trumnie. Chciała coś wykrzyknąć na temat tego, że zmartwychwstała, żeby zwrócić na siebie uwagę, ale ktoś uderzył ją w tył głowy. Znów ogarnęła ją ciemność, a ktoś zamknął z powrotem wieko i z czyjąś pomocą zaczął przenosić pudło. Przez chwilę miała wrażenie, że umiera po raz drugi. Następnego dnia obudziła się w jakimś łóżku, w jakimś dziwnym pokoju, a potem powiedziano jej, że od tamtego momentu jest mieszkanką Rezydencji. Ucieszyła się, bo to fajnie brzmiało. Ale najbardziej cieszyła się z tego, że dalej żyła. Uważała, że była za młoda, żeby umrzeć.
Poziom zaawansowania: średniozaawansowany
Ostatnio zmieniony przez Prudence dnia Nie Sty 22, 2012 8:56 pm, w całości zmieniany 3 razy
Prudence- zakochana
Re: Prudence Vincentia Morris - Gabriella Wilde
no to chyba dzisiaj mam sflaczały gust
poza tym strasznie lubię imię Prudence <3
poza tym strasznie lubię imię Prudence <3
Re: Prudence Vincentia Morris - Gabriella Wilde
Staś mówi, że by to uznał, gdyby mocą było dawanie zycia. Czyli ususzone kwiatki wracają do normalności. Poza tym mru.
Chupa- team shaq
Re: Prudence Vincentia Morris - Gabriella Wilde
no to właśnie julia, w sensie, że jej siostra ma taką moc!
Prudence- zakochana
Re: Prudence Vincentia Morris - Gabriella Wilde
Hmm, jest akcept i w ogóle fajnie fajnie.
Ale tak myślę, że skoro Imogen (z talentem dotyku życia i śmierci) jest w uzdrowicielach to i obie siostry mogłyby tam być?
Ale tak myślę, że skoro Imogen (z talentem dotyku życia i śmierci) jest w uzdrowicielach to i obie siostry mogłyby tam być?
Mercedes- *sparkle*
Similar topics
» Gabriella Wilde + ładne blond włosy dla Prudence
» Gerda - Imogen Morris Clarke
» Gerda Verkerk - Imogen Morris Clarke
» Julia hehe japa Morris - Amanda Seyfried
» Gerda - Imogen Morris Clarke
» Gerda Verkerk - Imogen Morris Clarke
» Julia hehe japa Morris - Amanda Seyfried
:: Organizacja :: Karty Postaci :: Kobiety
Strona 1 z 1
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|